Asteroidy. Jak miłość, strach i chciwość zadecydują o naszej przyszłości w kosmosie - Martin Elvis - ebook

Asteroidy. Jak miłość, strach i chciwość zadecydują o naszej przyszłości w kosmosie ebook

Elvis Martin

4,4

Opis

U jednych widok asteroidy wywołuje lęk. Nie bez przyczyny w tradycji i kulturze skały spadające z nieba niosą pożogę i śmierć. Inni myślą za Mendelejewem: węgiel, żelazo, nikiel, krzem. To z tych pierwiastków są zwykle złożone okruchy pozostałe po formowaniu się planet.

U Martina Elvisa asteroidy wywołują zupełnie inne emocje. Zdaniem szanowanego astronoma na tych małych ciałach niebieskich ogniskować się będą trzy potężne siły: odwieczna Miłość do rozumienia i poznawania świata, Strach przed anihilacją gatunku ludzkiego oraz Chciwość – chęć wejścia w posiadanie niezmierzonych bogactw.

Czy rozmiłowanie w odkrywaniu oraz obawa przed zabójczym uderzeniem asteroid, podsycane żądzą zysku, dadzą początek projektowi kosmicznego górnictwa – biznesu na skalę Układu Słonecznego albo i większą? Dzięki eksploatacji asteroid cywilizacja z ziemskiej przeistoczy się w kosmiczną. „Nauka umożliwi Chciwość, ale jednocześnie Chciwość umożliwi Naukę”– pisze przewrotnie Elvis w swojej książce.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 532

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (5 ocen)
3
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
TBekierek

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna, po prostu polecam
00

Popularność




© Co­py­ri­ght by Co­per­ni­cus Cen­ter Press, 2022 Co­py­ri­ght © 2021 by Mar­tin Elvis Ori­gi­nal­ly pu­bli­shed by Yale Uni­ver­si­ty Press
Ty­tuł ory­gi­nal­nyAste­ro­ids. How Love, Fear, and Gre­ed Will De­ter­mi­ne Our Fu­tu­re in Spa­ce
Kon­sul­ta­cja na­uko­wadr To­masz Mil­ler
Re­dak­cjaAdam Kie­ry­lukMi­ro­sław Rusz­kie­wicz
Pro­jekt okład­ki i stron ty­tu­ło­wychMi­chał Du­ła­wa
Gra­fi­ka na okład­ce© Va­dim­sa­do­vski / Ado­be Stock
SkładME­LES-DE­SIGN
ISBN 978-83-7886-642-8
Wy­da­nie I
Kra­ków 2022
Co­per­ni­cus Cen­ter Press Sp. z o.o. pl. Szcze­pa­ński 8, 31-011 Kra­ków tel. (+48) 12 448 14 12, 500 839 467 e-mail: mar­ke­[email protected] Ksi­ęgar­nia in­ter­ne­to­wa: http://ccpress.pl
Kon­wer­sja: eLi­te­ra s.c.

Przed­mo­wa

Na prze­strze­ni ostat­nich kil­ku lat te­mat wy­do­by­cia za­so­bów na aste­ro­idach[1*] wie­lo­krot­nie tra­fiał na pierw­sze stro­ny ga­zet. Za­pie­ra­jące dech w pier­siach hi­sto­rie opi­sy­wa­ły mi­liar­de­rów i re­ży­se­rów fil­mo­wych in­we­stu­jących w start-upy, któ­re obie­cy­wa­ły for­tu­ny zy­ska­ne na me­ta­lach szla­chet­nych ze­bra­nych na pla­ne­to­idach. Wie­le zna­mie­ni­tych oso­bi­sto­ści snu­ło przy­pusz­cze­nia, że to ko­smicz­ni gór­ni­cy zo­sta­ną pierw­szy­mi bi­lio­ne­ra­mi. Jako na­uko­wiec uwa­ża­łem tego typu pro­gno­zy za nie­re­al­ne. Ca­łym ser­cem pra­gnąłem, żeby były praw­dzi­we, ale mu­sia­łem po­wie­dzieć: „Spraw­dzam”. Ta ksi­ążka jest owo­cem mo­ich prze­my­śleń obar­czo­nych licz­ny­mi wąt­pli­wo­ścia­mi.

Wy­cho­dząc od pod­sta­wo­wych mo­ty­wa­to­rów spra­wia­jących, że aste­ro­idy mo­gły­by stać się atrak­cyj­ne dla tych, któ­rzy chcie­li­by je wy­ko­rzy­stać – mi­ło­ści, stra­chu i chci­wo­ści – moim ce­lem było przed­sta­wie­nie czy­tel­ni­ko­wi pe­łniej­sze­go ob­ra­zu przed­si­ęw­zi­ęcia, ja­kim jest wy­do­by­cie su­row­ców na aste­ro­idach. Ko­smicz­ne gór­nic­two to nie tyl­ko pro­ble­my tech­nicz­ne, do­ty­czące iden­ty­fi­ka­cji cen­nych pla­ne­to­id i ich wy­do­by­cia. Istot­na jest też kwe­stia ryn­ku dla po­ten­cjal­nych za­so­bów po­cho­dzących z pla­ne­to­id, go­spo­dar­ki z tym zwi­ąza­nej, przy­jętych ram praw­nych, a ta­kże wkła­du eks­per­tów do spraw po­li­ty­ki i dy­plo­ma­tów. Nie mo­że­my rów­nież za­po­mnieć o za­gad­nie­niach etycz­nych. Aby urze­czy­wist­nić sen o wy­do­by­ciu za­so­bów z aste­ro­id, będzie nie­zbęd­ny cały wa­chlarz umie­jęt­no­ści, któ­re­go z pew­no­ścią nie będzie w sta­nie opa­no­wać jed­na oso­ba. Po­trze­bu­je­my ra­czej szta­bu spe­cja­li­stów z ró­żnych dzie­dzin. Ce­lem ni­niej­szej pu­bli­ka­cji jest wpro­wa­dze­nie do ka­żdej z tych dzie­dzin.

Roz­po­czy­na­jąc od omó­wie­nia pod­staw na­uko­wych zwi­ąza­nych z pla­ne­to­ida­mi, skon­cen­tru­ję się na emo­cjach to­wa­rzy­szących ich zdo­by­wa­niu: mi­ło­ści do od­kryć, stra­chu przed nisz­czy­ciel­skim ude­rze­niem aste­ro­idy oraz chci­wo­ści w po­go­ni za zy­skiem. Ko­lej­ne roz­dzia­ły ujaw­nią drze­mi­ące w nas pre­dys­po­zy­cje, któ­re mogą oka­zać się po­moc­ne w re­ali­za­cji ma­rze­nia o ko­smicz­nym gór­nic­twie. Na­stęp­nie doj­dzie­my do ostat­niej części, w któ­rej zba­da­my mo­żli­wo­ści pły­nące z oma­wia­ne­go przed­si­ęw­zi­ęcia. Na ko­niec przyj­rzy­my się temu, co na dłu­ższą metę zdo­ła przy­nie­ść nam suk­ces w wy­do­by­ciu su­row­ców z aste­ro­id.

Po­dzi­ęko­wa­nia

Nie ist­nie­je oso­ba, któ­ra by­ła­by eks­per­tem w ka­żdej z licz­nych dzie­dzin zwi­ąza­nych z roz­wo­jem ko­smicz­ne­go gór­nic­twa. Two­rząc tę ksi­ążkę, moc­no po­le­ga­łem na wie­dzy i umie­jęt­no­ściach wie­lu mo­ich ko­le­gów i ko­le­ża­nek po fa­chu. Ogrom­ne po­dzi­ęko­wa­nia na­le­żą się wszyst­kim tym, któ­rzy po­świ­ęci­li swój czas na moje py­ta­nia. W Cen­trum Astro­fi­zy­ki Ha­rvard & Smi­th­so­nian na po­dzi­ęko­wa­nia bez­względ­nie za­słu­gu­ją moi wspó­łpra­cow­ni­cy: Jo­na­than McDo­well, JL Ga­la­che, Pe­ter Ve­reš, Kim McLe­od (pod­czas urlo­pu na­uko­we­go w Wel­le­sley Col­le­ge), Ma­ria McE­achern i Char­les Al­cock, a ta­kże moi stu­den­ci: Char­lie Be­eson, Tho­mas Esty, Chris De­si­ra, Nina Ho­oper, Su­krit Ran­jan, An­tho­ny Tay­lor i Matt On­ti­ve­ros. Dzi­ęku­ję rów­nież BC Cran­dall za wspar­cie już od pierw­szych chwil, Alan­nie Kro­li­kow­ski i Tony’emu Mil­li­ga­no­wi (King's Col­le­ge Lon­don), moim kon­sul­tan­tom do spraw po­li­ty­ki i ety­ki; Mat­to­wi We­in­zier­lo­wi, Mar­ti­no­wi Stür­me­ro­wi, Ia­no­wi Lan­ge. An­ge­li Aco­ce­li i Anet­te Mi­kes z Ha­rvard Bu­si­ness Scho­ol (za po­ra­dy do­ty­czące biz­ne­su i go­spo­dar­ki); Joh­no­wi S. Le­wi­so­wi, ojcu za­ło­ży­cie­lo­wi ko­smicz­ne­go gór­nic­twa (za po­ra­dy do­ty­czące za­so­bów); Jes­si­ce Sny­der, Mar­ko­wi Son­te­ro­wi, Ben­ja­mi­no­wi Leh­ne­ro­wi i wie­lu in­nym (za ich nie­oce­nio­ną wie­dzę na te­mat aste­ro­id); Ric­ko­wi Bin­ze­lo­wi oraz Fran­ce­sce De­Meo (za na­zwa­nie pla­ne­to­idy 9283 Mar­ti­ne­lvis) i Bob­by’emu Bu­so­wi, jej od­kryw­cy; Da­no­wi Brit­to­wi, Ke­vi­no­wi Can­no­no­wi, Lar­ry’emu Nit­tle­ro­wi, Glen­no­wi Mac­Pher­so­no­wi, Pau­lo­wi Ste­in­hard­to­wi, Ju­lie McGe­och i Mal­col­mo­wi McGe­och, Ro­ge­ro­wi Fu, Ales­son­drze Spring­mann i Ti­mo­wi El­liot­to­wi (za po­ra­dy do­ty­czące me­te­ory­tów i geo­lo­gii); a ta­kże Ca­thy Ple­sko i Bren­to­wi Bar­bee’emu (za obro­nę pla­ne­tar­ną). Chcia­łbym rów­nież po­dzi­ęko­wać Joh­no­wi Bro­phy’emu i To­mo­wi Prin­ce’owi (za włącze­nie mnie w dys­ku­sje na te­mat Aste­ro­id Re­trie­val Mis­sion); Na­tha­no­wi Stran­ge’owi, Da­mo­no­wi Lan­dau­owi i Mar­co Tan­tar­di­nie­mu (za po­ra­dy do­ty­czące me­cha­ni­ki nie­ba); Re­gan Dunn (za in­for­ma­cje do­ty­czące di­no­zau­rów); Ka­ren Da­niels (za kon­sul­ta­cje w za­kre­sie fi­zy­ki ma­te­ria­łów ziar­ni­stych); Da­vi­do­wi Ke­tho­wi i Oli­ve­ro­wi Mor­to­no­wi (za wpro­wa­dze­nie do geo­inży­nie­rii); Da­nie­lo­wi Fa­be­ro­wi, Chri­so­wi Le­wic­kie­mu, Jo­elo­wi Ser­ce­lo­wi, Eri­ce Ilves, Ama­rze Graps i Ji­mo­wi Ke­ra­va­li (za wgląd w przed­si­ębior­czo­ść); Jo­an­ne Ga­bry­no­wicz, Lau­rze Mont­go­me­ry, Ran­do­wi Sim­ber­go­wi, Bru­ce’owi Man­no­wi i Alis­sie Had­da­ji (za in­for­ma­cje do­ty­czące pra­wa ko­smicz­ne­go). Otrzy­ma­łem nie­oce­nio­ną po­moc ze stro­ny Jan­ne Rob­ber­stad, Kel­ly i Za­cha Wie­ner­smi­thów, Ada­ma Di­per­ta i Ti­bo­ra Ba­lin­ta (do­ty­czącą sztu­ki w ko­smo­sie); od Co­ne­ve­ry’ego Va­len­ciu­sa, Ka­th­ryn Den­ning i Mi­chel­le Han­lon (w kwe­stiach kul­tu­ro­wych); i od Sary Schech­ner (w aspek­tach hi­sto­rycz­nych). W ka­żdym z przy­pad­ków wy­mie­nio­ne oso­by po­mo­gły mi w zro­zu­mie­niu pro­ble­mów zwi­ąza­nych ze swo­imi spe­cja­li­za­cja­mi; wszel­kie błędy wy­ni­ka­jące z nie­zro­zu­mie­nia tych te­ma­tów bio­rę na sie­bie.

Nie­oce­nio­na jest rów­nież pra­ca ma­łe­go szta­bu ko­smicz­nych dzien­ni­ka­rzy, któ­rych ar­ty­ku­ły po­słu­ży­ły mi za „pierw­szy rys hi­sto­rii” wy­da­wa­nej ksi­ążki.

Dzi­ęku­ję Priy­amva­dzie Na­ta­ra­jan za jej wspar­cie i kon­takt z Yale Uni­ver­si­ty Press; Joe’emu Ca­la­mii, Je­ano­wi Thom­so­no­wi Blac­ko­wi i Joy­ce Ip­po­li­to (za ich wspar­cie edy­tor­skie); po­dzi­ęko­wa­nia skła­dam ta­kże Radc­lif­fe In­sti­tu­te for Ad­van­ced Stu­dy (za or­ga­ni­za­cję na­szych warsz­ta­tów o eks­plo­ra­cji ko­smicz­nych su­row­ców w 2018 roku).

Za­ci­ągnąłem nie­spła­cal­ny dług wo­bec mo­jej in­ży­nier­skiej ro­dzi­ny z Bir­ming­ham w Wiel­kiej Bry­ta­nii: ro­dzi­ców, Wil­fre­da Han­so­na Elvi­sa i Very He­len Elvis, oraz mo­je­go bra­ta Gra­ha­ma Elvi­sa, któ­rzy jed­no­my­śl­nie przy­zna­li, że też zo­sta­nę in­ży­nie­rem. Może dziś będą w sta­nie uznać, że od­ku­pi­łem swo­je grze­chy. A przede wszyst­kim dzi­ęku­ję mo­jej naj­bli­ższej ro­dzi­nie, Pepi Fab­bia­no i Ca­mil­li Elvis, nie tyl­ko za ich wie­dzę o ła­ci­nie, lecz ta­kże ogrom­ną cier­pli­wo­ść w sy­tu­acjach, gdy wy­gła­sza­łem ty­ra­dy o ko­pal­niach na aste­ro­idach. Miej­my na­dzie­ję, że te­raz za­zna­ją spo­ko­ju.

Uwa­gi do tek­stu

Sys­tem me­trycz­ny

Nie uży­waj­my jed­no­stek im­pe­rial­nych (czy też zwy­cza­jo­wo sto­so­wa­nych w Sta­nach Zjed­no­czo­nych) w prze­strze­ni ko­smicz­nej! To ro­dzi tyl­ko nie­po­trzeb­ne kom­pli­ka­cje. Zwy­kła po­my­łka w prze­li­cze­niu jed­no­stek im­pe­rial­nych na me­trycz­ne do­pro­wa­dzi­ła do zgu­by mar­sja­ńską son­dę Mars Cli­ma­te Or­bi­ter w 1999 roku. Dziś je­dy­nie Bir­ma, Li­be­ria i USA nie ko­rzy­sta­ją z sys­te­mu me­trycz­ne­go.

Nie ma w tym nic trud­ne­go. Po­my­śl, że ki­lo­me­try to mile, me­try to jar­dy, a tony me­trycz­ne to tony. W wi­ęk­szo­ści przy­pad­ków nie będzie to mia­ło żad­ne­go zna­cze­nia, gdyż licz­by zwi­ąza­ne z ko­smo­sem są dużo wi­ęk­sze niż te, któ­ry­mi ope­ru­je­my na co dzień (je­śli jed­nak za­le­ży nam na pre­cy­zji, to 1 ki­lo­metr rów­na się 0,6 mili, 1 metr to 3 sto­py, a 1 tona me­trycz­na to 1,1 ame­ry­ka­ńskich ton).

Przy­dat­ne okre­śle­nia

Nie­któ­re ter­mi­ny będą uży­wa­ne tak często, że będę się do nich od­wo­ły­wał, uży­wa­jąc skró­tów, któ­rych li­sta – dla uła­twie­nia – znaj­du­je się po­ni­żej:

ci­sk­si­ęży­co­wy

znaj­du­jący się w ukła­dzie Zie­mia–Ksi­ężyc

del­ta-v

zmia­na pręd­ko­ści

ESA

Eu­ro­pej­ska Agen­cja Ko­smicz­na (ang. Eu­ro­pe­an Spa­ce Agen­cy)

GEO

or­bi­ta geo­sta­cjo­nar­na

ISS

Mi­ędzy­na­ro­do­wa Sta­cja Ko­smicz­na (ang. In­ter­na­tio­nal Spa­ce Sta­tion)[2*]

j.a.

jed­nost­ka astro­no­micz­na, śred­nia od­le­gło­ść mi­ędzy Zie­mią a Sło­ńcem

JAXA

Ja­po­ńska Agen­cja Eks­plo­ra­cji Ae­ro­ko­smicz­nej

JPL

Jet Pro­pul­sion La­bo­ra­to­ry

LEO

ni­ska or­bi­ta oko­ło­ziem­ska

PPP

pu­blicz­no-pry­wat­ne part­ner­stwa

Wstęp

Śmia­ło w nie­zna­ne! Tyl­ko po co?

Dla­cze­go po­win­ni­śmy le­cieć na aste­ro­idy? Może ina­czej: po co w ogó­le le­cieć w ko­smos? W roz­ma­itych pro­duk­cjach fil­mo­wych wszech­świat za­zwy­czaj pe­łen jest eg­zo­tycz­nych pla­net i prze­dziw­nych ko­smi­tów. Jed­nak ko­smos, któ­ry fak­tycz­nie jest w na­szym za­si­ęgu, mimo pi­ęk­nych zdjęć Ukła­du Sło­necz­ne­go z jego ró­żno­rod­ny­mi świa­ta­mi, zda­je się mar­twy, zim­ny i wro­gi. Czy jest dla nas miej­sce w ta­kim ko­smo­sie? Czy ist­nie­je dla ludz­ko­ści przy­szło­ść, w któ­rej będzie­my za­miesz­ki­wać wie­le świa­tów? Czy je­ste­śmy ogra­ni­cze­ni je­dy­nie do Zie­mi? To za­le­ży od stop­nia na­szej mo­ty­wa­cji. A czym mia­ła­by być ta mo­ty­wa­cja?

W zna­nej se­rii fil­mów i se­ria­li scien­ce fic­tion Star Trek za­ło­ga stat­ku En­ter­pri­se ze śmia­ło­ścią od­kry­wa dziw­ne, nowe świa­ty, na któ­rych nikt wcze­śniej nie był. Mo­ty­wa­cją ka­pi­ta­na Kir­ka i jego za­ło­gi jest pra­gnie­nie prze­ży­cia przy­go­dy. Tę bar­dzo ludz­ką po­trze­bę od­kry­wa­nia no­we­go często wy­ko­rzy­stu­je się jako głów­ne uza­sad­nie­nie pod­ró­ży w ko­smos i jako taka zde­cy­do­wa­nie ma ona sens (lu­dzie ko­cha­ją ideę pod­ró­ży w nie­zna­ne). Pro­blem po­le­ga na tym, że dzie­si­ąt­ki lat uspra­wie­dli­wia­nia pod­ró­ży ko­smicz­nych je­dy­nie chęcią eks­plo­ra­cji nie za­pro­wa­dzi­ły nas zbyt da­le­ko. W ci­ągu po­nad 50 lat ist­nie­nia pro­gra­mu ko­smicz­ne­go je­dy­nie kil­ka­set osób wy­bra­ło się na or­bi­tę tuż po­nad na­szą at­mos­fe­rą. Za po­mo­cą te­le­sko­pów i bez­za­ło­go­wych mi­sji ko­smicz­nych od­kry­li­śmy wie­le no­wych i dziw­nych świa­tów, a jed­nak ża­den czło­wiek nie po­sta­wił na nich sto­py. Dla­cze­go?

Po pierw­sze, ko­smos jest dro­gi. I tu leży pies po­grze­ba­ny. W XXIII wie­ku, kie­dy roz­gry­wa się ak­cja w uni­wer­sum Star Trek, pie­ni­ądze nie mają zna­cze­nia. Cze­go­kol­wiek by­śmy za­pra­gnęli, jest do­stęp­ne na wy­ci­ągni­ęcie ręki dzi­ęki urządze­niu zwa­ne­mu re­pli­ka­to­rem. Sama więc po­trze­ba eks­plo­ra­cji wy­da­je się wy­star­cza­jącą mo­ty­wa­cją dla za­ło­gi stat­ku En­ter­pri­se. W na­szym przy­pad­ku prze­zna­cze­nie po­dat­ków na od­kry­wa­nie ko­smo­su dla sa­me­go jego od­kry­wa­nia by­ło­by dys­ku­syj­ną de­cy­zją. Jest wie­le in­nych wa­żnych po­trzeb, w któ­re mo­żna by za­in­we­sto­wać te fun­du­sze. Czy eks­plo­ra­cja ko­smo­su przez kil­ku astro­nau­tów i pod­ró­że pal­cem po ma­pie, będące udzia­łem resz­ty uzie­mio­nej spo­łecz­no­ści, są war­te tych pie­ni­ędzy? Na po­cząt­ku XXI wie­ku pod­jęli­śmy już de­cy­zję. Brzmia­ła ona: „nie”. Śmia­ła eks­plo­ra­cja ko­smo­su po pro­stu ni­g­dy się nie wy­da­rzy­ła. Dziś w prze­strze­ni ko­smicz­nej prze­by­wa za­le­d­wie kil­ka osób i wszy­scy znaj­du­ją się tam je­dy­nie tym­cza­so­wo.

Po dru­gie, jak mówi zna­ne po­wie­dze­nie: „Ko­smos jest trud­ny”. Tech­no­lo­gia ra­kie­to­wa nie wy­ba­cza po­my­łek – po­je­dyn­czy błąd może do­pro­wa­dzić do kom­plet­nej po­ra­żki, za­ko­ńczo­nej spek­ta­ku­lar­ną eks­plo­zją. Fak­tem jed­nak po­zo­sta­je to, że wi­ęk­szo­ść no­wych tech­no­lo­gii, tuż po wdro­że­niu, jest obar­czo­na du­żym ry­zy­kiem. Ża­glow­ce często to­nęły na mo­rzach, a sil­ni­ki pa­ro­we, wy­ko­rzy­sty­wa­ne w po­ci­ągach i na stat­kach, na po­cząt­ku nie­rzad­ko eks­plo­do­wa­ły. Ale to nas nie za­trzy­ma­ło. Roz­wi­ązy­wa­nie pro­ble­mów tech­nicz­nych ni­g­dy nie było zna­czącą prze­szko­dą. Fak­tycz­nie, „Ko­smos jest trud­ny”, lecz nie po­win­no być to dla nas wy­mów­ką.

To, cze­go na­praw­dę po­trze­bu­je­my, to sil­niej­sza mo­ty­wa­cja. Je­że­li chce­my do­świad­czyć roz­wo­ju ludz­kiej eks­plo­ra­cji ko­smo­su do ska­li Ukła­du Sło­necz­ne­go, po­trze­bu­je­my od­po­wied­nie­go po­wo­du, aby ru­szyć się z wy­god­nej ka­na­py, jaką sta­no­wi Zie­mia.

Mo­ty­wa­cja jest wszyst­kim. To po­wód, dla któ­re­go co­kol­wiek ro­bi­my. Ludz­ko­ścią kie­ru­ją trzy głów­ne siły na­pędo­we. Trój­ca mo­ty­wa­to­rów, po­py­cha­jących nas do czy­nu to: mi­ło­ść, strach i chci­wo­ść[1]. Wy­mie­nio­ne czyn­ni­ki przy­czy­ni­ły się do po­wsta­nia po­nad­cza­so­wych dzieł li­te­ra­tu­ry i sztu­ki, po­wo­ły­wa­ły do bro­ni wiel­kie ar­mie i pro­wa­dzi­ły wszyst­kich na ko­niec świa­ta w po­szu­ki­wa­niu zło­ta.

Te trzy mo­ty­wa­to­ry za­bio­rą nas w ko­smos z kil­ku pod­sta­wo­wych po­wo­dów:

• Na­sza mi­ło­ść do zro­zu­mie­nia ota­cza­jące­go nas świa­ta – po­trze­ba wie­dzy – ci­ągnie nas do ba­dań na­uko­wych. Pla­ne­to­idy, jak zo­ba­czy­my, kry­ją wska­zów­ki zwi­ąza­ne z kil­ko­ma fun­da­men­tal­ny­mi py­ta­nia­mi.

• Strach przed uni­ce­stwie­niem, czy to w ska­li lo­kal­nej, czy przed ani­hi­la­cją ca­łe­go ga­tun­ku ludz­kie­go, każe nam śle­dzić za­bój­cze aste­ro­idy, któ­re po­ten­cjal­nie mo­gły­by za­gro­zić na­szej pla­ne­cie.

• Na­sza chci­wo­ść, chęć po­sia­da­nia wszel­kich bo­gactw ukry­tych w ko­smo­sie, któ­re mo­gły­by dać nam ogrom­ne ko­rzy­ści, po­py­cha nas do two­rze­nia no­wych map Ukła­du Sło­necz­ne­go, na któ­rych wie­le pla­ne­to­id ozna­czo­nych jest zna­kiem X, czy­li „Ukry­ty Skarb”.

Obiet­ni­ce sto­jące za tymi trze­ma bo­dźca­mi przy­ku­wa­ją na­szą uwa­gę, two­rząc punkt od­nie­sie­nia dla tej ksi­ążki. Co cie­ka­we, te głów­ne mo­ty­wa­cje nie za­wsze pro­wa­dzą nas w tym sa­mym kie­run­ku. Dla przy­kła­du: ma­kle­rzy na gie­łdzie rów­no­wa­żą chci­wo­ść zy­sku stra­chem przed prze­gra­ną. To wła­śnie kon­flik­ty mi­ędzy si­ła­mi na­pędo­wy­mi pro­wa­dzą do po­wsta­nia naj­bar­dziej po­ru­sza­jących dzieł sztu­ki. Li­te­ra­tu­ra pe­łna jest opo­wie­ści o mi­ło­ści po­ko­nu­jącej strach i chci­wo­ść, jak rów­nież o uczu­ciu upa­da­jącym w ob­li­czu tych po­tężnych sił. Ja jed­nak twier­dzę, że te trzy siły mo­żna zjed­no­czyć we wspól­nym dąże­niu. Po­ka­żę, że w przy­pad­ku aste­ro­id mi­ło­ść, strach i chci­wo­ść pra­cu­ją ra­zem, wio­dąc nas ku ich kró­le­stwu.

Jak uczą naj­lep­sze kry­mi­na­ły, sam mo­tyw za­zwy­czaj nie wy­star­cza, nie­zbęd­ne są rów­nież środ­ki i mo­żli­wo­ści.

Do środ­ków za­li­czy­my ze­bra­nie od­po­wied­nich umie­jęt­no­ści po­przez za­trud­nie­nie sze­ro­kie­go wa­chla­rza zdol­nych lu­dzi – in­ży­nie­rów, któ­rzy za­pro­jek­tu­ją stat­ki ko­smicz­ne (jak i zu­pe­łnie in­nej gru­py in­ży­nie­rów, któ­ra za­dba o wy­po­sa­że­nie gór­ni­cze), astro­no­mów i geo­lo­gów po­szu­ku­jących rudy, przed­si­ębior­ców i eko­no­mi­stów do do­mkni­ęcia wszyst­kie­go od stro­ny biz­ne­so­wej; praw­ni­ków roz­strzy­ga­jących nie­uchron­ne spo­ry, któ­re eska­lu­jąc, mogą wy­ma­gać wspar­cia po­li­ty­ków, dy­plo­ma­tów, a ta­kże – choć miej­my na­dzie­ję, że nie – woj­ska.

Mo­żli­wo­ści mamy już dziś dzi­ęki ru­cho­wi No­we­go Ko­smo­su (ang. New­Spa­ce), któ­ry wpro­wa­dza do sek­to­ra ko­smicz­ne­go ko­mer­cyj­ne po­de­jście. Po po­nad 50 la­tach pod­le­ga­nia świa­to­wym rządom oraz ich od­gór­ne­go za­rządza­nia eks­plo­ra­cja ko­smo­su wresz­cie za­czy­na pro­spe­ro­wać ni­czym biz­nes. A wszyst­ko to przy apro­ba­cie i wspar­ciu NASA. W re­zul­ta­cie ko­smos stoi przed nami otwo­rem. Za­rów­no mło­de start-upy, jak i ugrun­to­wa­ne już fir­my an­ga­żu­ją się w licz­ne przed­si­ęw­zi­ęcia za­rob­ko­we zwi­ąza­ne z prze­strze­nią ko­smicz­ną. Do stwo­rze­nia no­wej go­spo­dar­ki w ko­smo­sie nie po­trze­ba wie­le, za­le­d­wie ga­rść suk­ce­sów.

Wie­rzę, że nie­dłu­go będzie­my zbi­jać for­tu­ny w ko­smo­sie i że to za­spo­ko­je­nie na­szej chci­wo­ści po­zwo­li też na re­ali­za­cję po­trzeb zwi­ąza­nych z mi­ło­ścią i stra­chem. Chci­wo­ść jest mo­ty­wa­cją, któ­ra przez dłu­gi czas była igno­ro­wa­na w przy­pad­ku eks­plo­ra­cji ko­smo­su. Jed­nak jak wska­zu­ją en­tu­zja­stycz­ne ar­ty­ku­ły opi­su­jące na­de­jście astro­bi­lio­ne­rów, to po­de­jście ule­gło zmia­nie. Wie­lu z nas, ko­smicz­nych adep­tów, bar­dziej ro­man­tycz­nie na­sta­wio­nych do pod­ró­ży ko­smicz­nych, nie lubi pod­da­wać się tak przy­ziem­nym ide­om. Wo­le­li­by­śmy ra­czej żyć w XXIII wie­ku. Nie­mniej chci­wo­ść jest mo­ty­wa­to­rem-wy­try­chem, któ­ry otwo­rzy dro­gę dla po­zo­sta­łych mo­ty­wa­cji. Za­ra­bia­nie – a jesz­cze le­piej zbi­ja­nie nie­wy­obra­żal­nej for­tu­ny na ko­smo­sie (ni­czym w cza­sach go­rącz­ki zło­ta) – spo­wo­du­je la­wi­no­wy przy­rost zy­sków dla na­uki i obron­no­ści, któ­re są mo­ty­wo­wa­ne przez mi­ło­ść i strach. Gdy na ko­ńcu dro­gi będzie cze­kał cel w po­sta­ci skar­bu, pod­ró­że mi­ędzy­gwiezd­ne w ko­ńcu sta­ną się opła­cal­ne.

Ist­nie­je kil­ka in­nych spo­so­bów na od­na­le­zie­nie ko­smicz­ne­go El Do­ra­do, jed­nak ja sta­wiam na za­so­by ukry­te w pla­ne­to­idach. Częścio­wo z oso­bi­stych po­bu­dek – je­stem astro­no­mem, a astro­no­mo­wie będą nie­zwy­kle przy­dat­ni w roz­ru­sza­niu tego biz­ne­su. Rów­nież ze względu na to, że pla­ne­to­idy są naj­wi­ęk­szy­mi ma­ga­zy­na­mi do­stęp­nych su­row­ców w Ukła­dzie Sło­necz­nym i po­ten­cjal­nym źró­dłem zy­sku, któ­re wy­ci­ągnie nas poza bli­ski układ Zie­mia–Ksi­ężyc. Aste­ro­idy są więc przy­szło­ścio­we.

Dla­cze­go astro­nom agi­tu­je za aste­ro­ida­mi i ko­smicz­nym gór­nic­twem? W ko­ńcu kil­ka­dzie­si­ąt szczęśli­wych lat swo­je­go ży­cia spędzi­łem, re­ali­zu­jąc się w czy­sto astro­fi­zycz­nych ba­da­niach za po­mo­cą naj­lep­szych te­le­sko­pów na świe­cie. Sta­ra­łem się (po­nie­kąd sku­tecz­nie) zro­zu­mieć gi­gan­tycz­ne czar­ne dziu­ry znaj­du­jące się w cen­trach ga­lak­tyk, któ­re na­pływ gazu roz­świe­tla tak bar­dzo, że mo­że­my je zo­ba­czyć na­wet w naj­wcze­śniej­szych chwi­lach ist­nie­nia na­sze­go wszech­świa­ta. Struk­tu­ry te na­zy­wa­my „kwa­za­ra­mi” (jesz­cze kil­ka razy na­tknie­my się na te ku­rio­za, gdy będę oma­wiać hi­sto­rię aste­ro­id). W jaki spo­sób pla­ne­to­idom, tym ma­łym bry­łkom skał prze­my­ka­jącym gdzieś na pierw­szym pla­nie wiel­kie­go ko­smo­su, uda­ło się mnie roz­pro­szyć?

Punk­tem po­cząt­ko­wym w moim przy­pad­ku było roz­my­śla­nie nad tym, w jaki spo­sób przy­szli astro­no­mo­wie będą mo­gli kon­ty­nu­ować przy­go­dę zwa­ną eks­plo­ra­cją ko­smo­su, w któ­rej sam uczest­ni­czy­łem przez całą moją ka­rie­rę. Uświa­do­mi­łem so­bie, że to py­ta­nie spro­wa­dza się głów­nie do roz­wa­że­nia, jak NASA będzie w sta­nie utrzy­mać swój za­dzi­wia­jąco dłu­gi ciąg uda­nych mi­sji astro­no­micz­nych, któ­rych fla­go­wy­mi pro­jek­ta­mi są te­le­sko­py Hub­ble, Chan­dra i Spit­zer. Ka­żdy z nich bada jed­no pa­smo dłu­go­ści fal: optycz­ne, pro­mie­nio­wa­nie rent­ge­now­skie (na­zy­wa­ne też pro­mie­nio­wa­niem X) i pod­czer­wień. Do ba­dań gi­gan­tycz­nych czar­nych dziur, któ­re lśnią tak ja­sno pod po­sta­cią mo­ich uko­cha­nych kwa­za­rów, nie­zbęd­ny jest pe­łen wa­chlarz te­le­sko­pów, dzia­ła­jących we wszyst­kich wy­mie­nio­nych za­kre­sach fa­lo­wych. Dzie­je się tak, po­nie­waż kwa­za­ry za nic mają na­sze ża­ło­sne ogra­ni­cze­nia tech­nicz­ne, de­mo­kra­tycz­nie roz­dzie­la­jąc swo­je pro­mie­nio­wa­nie po ca­łym spek­trum. „Gwiaz­dy za nic mają astro­no­mię”[2] – jak to śpie­wał nie­gdyś roc­ko­wy ze­spół Nada Surf. Dla­te­go też do pe­łne­go ich zro­zu­mie­nia po­trzeb­ne są te­le­sko­py pra­cu­jące we wszyst­kich za­kre­sach fa­lo­wych. I nie je­stem w tym prze­ko­na­niu od­osob­nio­ny. Obec­nie wi­ęk­szo­ść astro­no­mów wy­ko­rzy­stu­je ró­żne za­kre­sy dłu­go­ści fal dla roz­sze­rze­nia swo­ich ba­dań. Jest to po­de­jście na tyle efek­tyw­ne, że stwier­dze­nie, iż ży­je­my w zło­tym wie­ku astro­no­mii, za­kra­wa na ba­nał.

Pro­blem po­le­ga jed­nak na tym, że te ko­smicz­ne ob­ser­wa­to­ria sta­ją się co­raz dro­ższe. Obec­nie są tak dro­gie, że na­stęp­na ge­ne­ra­cja wiel­kich te­le­sko­pów będzie te­sto­wać gra­ni­ce tego, za co Kon­gres USA jest w sta­nie za­pła­cić. Na­stęp­ca te­le­sko­pu Hub­ble’a – Ko­smicz­ny Te­le­skop Ja­me­sa Web­ba – kosz­tu­je oko­ło 9 mi­liar­dów do­la­rów. W ta­kiej ce­nie stać nas na tyl­ko je­den tego typu te­le­skop. A po­trze­bu­je­my pe­łne­go ze­sta­wu. Mu­si­my coś z tym zro­bić.

Nie tyl­ko na­sza eks­plo­ra­cja da­le­kich za­ka­mar­ków wszech­świa­ta stoi pod zna­kiem za­py­ta­nia. Na mniej­szych dy­stan­sach nie idzie nam wca­le le­piej. Układ Sło­necz­ny jest po­tężny. Uży­wa­jąc okrągłych liczb, pod­róż do­oko­ła świa­ta to dy­stans 40 000 ki­lo­me­trów. Przej­dźmy dzie­si­ęcio­krot­no­ść tego dy­stan­su, a znaj­dzie­my się na Ksi­ęży­cu. Do­tar­cie do Mar­sa to aż ty­si­ąc razy dłu­ższa pod­róż, na­wet gdy znaj­du­je się on naj­bli­żej Zie­mi. Ko­smos jest tak ogrom­ny, że jesz­cze da­le­ko nam do jego pe­łnej eks­plo­ra­cji. Co 10 lat NASA zle­ca ame­ry­ka­ńskim Aka­de­miom Na­ro­do­wym prze­pro­wa­dze­nie an­kie­ty w śro­do­wi­sku nauk pla­ne­tar­nych i stwo­rze­nie ra­por­tu, w któ­rym wy­zna­czy­li­by prio­ry­te­to­we cele ko­smicz­nej eks­plo­ra­cji na ko­lej­ną de­ka­dę. W ostat­nim ra­por­cie z 2011 roku, za­ty­tu­ło­wa­nym Wi­zja i pod­ró­że (ang. Vi­sion and Voy­ages), na­ukow­cy okre­śli­li trzy cele z naj­wi­ęk­szym prio­ry­te­tem do 2022 roku – Mars, Eu­ro­pa i Uran[3]. Zna­jąc swój bu­dżet, je­dy­ne, co NASA mo­gła zro­bić, to po­wie­dzieć: „Wy­bierz­cie je­den”. W ta­kim tem­pie będzie­my po­trze­bo­wać ca­łe­go po­ko­le­nia, aby zre­ali­zo­wać tyl­ko te trzy wspo­mnia­ne cele. Inne agen­cje ko­smicz­ne bo­ry­ka­ją się z po­dob­ny­mi pro­ble­ma­mi. Eu­ro­pej­ska Agen­cja Ko­smicz­na (ESA) roz­po­częła w 2019 roku pla­no­wa­nie ko­lej­nych kro­ków już w ska­li na­stęp­nych 30 lat, aż do 2050 roku. W na­szym Ukła­dzie Sło­necz­nym cze­ka na nas 200 świa­tów do zba­da­nia. Nie chcę cze­kać w nie­sko­ńczo­no­ść.

Pro­sta aryt­me­ty­ka wska­zu­je na po­trze­bę ogrom­ne­go za­strzy­ku fi­nan­so­we­go i/lub znacz­ne­go ob­ni­że­nia kosz­tów. Praw­do­po­do­bie­ństwo roz­sze­rze­nia rządo­wych pro­gra­mów ko­smicz­nych na­wet dwu­krot­nie jest mało praw­do­po­dob­ne. Po­zo­sta­je nam więc je­dy­nie ob­ni­że­nie kosz­tów. Ka­pi­ta­lizm to świet­ne na­rzędzie do ob­ni­ża­nia kosz­tów i zwi­ęk­sza­nia ob­ro­tów. Je­że­li będzie­my w sta­nie za­ra­biać na ko­smo­sie, to przed­si­ębior­stwa ko­smicz­ne nie będą mu­sia­ły bła­gać o fi­nan­so­wa­nie. Je­śli mie­li­by­śmy tę wy­cze­ki­wa­ną ko­smicz­ną go­spo­dar­kę, eks­plo­ra­cja ko­smo­su na sze­ro­ką ska­lę mo­gła­by zna­le­źć się w na­szym za­si­ęgu.

Ta eks­plo­ra­cja to nie tyl­ko ro­man­tycz­ne baj­du­rze­nia. Chcę, żeby ludz­ko­ść mo­gła wy­sy­łać w ko­smos mi­sje za­ło­go­we, ale ro­zu­miem, że jest to pra­gnie­nie uku­te na do­ra­sta­niu w do­bie pro­gra­mu Apol­lo, Star Tre­ka i fil­mów ta­kich jak 2001: Ody­se­ja ko­smicz­na. Jed­nak w tej sy­tu­acji naj­lep­sze, co mo­że­my zro­bić, to obu­dzić w so­bie na­sze­go we­wnętrz­ne­go Spo­cka i po­de­jść do te­ma­tu od stro­ny chłod­ne­go ana­li­tycz­ne­go ro­zu­mu. Jako na­uko­wiec je­stem z wy­kszta­łce­nia scep­ty­kiem. Kie­dy sły­szę o ko­smicz­nej in­we­sty­cji ma­jącej przy­nie­ść ogrom­ne zy­ski, in­stynk­tow­nie ana­li­zu­ję całą sy­tu­ację i za­zwy­czaj nie wszyst­ko się zga­dza. To spra­wi­ło, że nie je­stem lu­bia­ny w śro­do­wi­sku pio­nie­rów ko­smicz­ne­go gór­nic­twa. W tej ksi­ążce zo­ba­czy­cie wła­śnie to moje „en­tu­zja­stycz­ne, acz scep­tycz­ne” po­de­jście. Przez wszyst­kie roz­dzia­ły sta­ram się z ca­łych sił od­dzie­lić fak­ty od me­dial­ne­go szu­mu.

Dla­cze­go tak na­praw­dę po­win­ni­śmy być obec­ni w ko­smo­sie? Cze­go mo­że­my tam do­ko­nać? Jak przed­si­ębior­stwa w prze­strze­ni ko­smicz­nej mogą roz­wi­nąć się w coś wa­żne­go i do­bre­go? My­ślę, że od­po­wie­dzi na te py­ta­nia kry­ją się w aste­ro­idach. Dają nam mo­tyw, środ­ki i mo­żli­wo­ści – a same bo­dźce do dzia­ła­nia są nie­zwy­kle sil­ne. Po­pro­wa­dzą nas: mi­ło­ść, strach i chci­wo­ść.

Za­pra­sza­my do za­ku­pu pe­łnej wer­sji ksi­ążki

Przy­pi­sy i źró­dła

Wstęp. Śmia­ło w nie­zna­ne! Tyl­ko po co?

[1] Jako przed­si­ębior­ca ko­smicz­ny Pe­ter Dia­man­dis w 2008 roku za­dał py­ta­nie: „Cze­mu pro­wa­dzi­my eks­plo­ra­cję ko­smo­su? (...) Ist­nie­ją trzy mo­ty­wa­to­ry: strach, cie­ka­wo­ść i bo­gac­two”. Na jego ko­lej­ne zda­nie od­po­wie­dział śmiech z sali: „Sto­su­nek stra­chu do cie­ka­wo­ści je­ste­śmy w sta­nie osza­co­wać w pro­sty spo­sób jako sto­su­nek bu­dże­tu prze­zna­czo­ne­go na obro­nę na­ro­do­wą do bu­dże­tu na­uki”. Wpis na blo­gu Val­ley Zen, Sin­gu­la­ri­ty Sum­mit – En­li­gh­te­ned Ma­chi­nes, Plus an Exc­lu­si­ve In­te­rview with Pe­ter Dia­man­dis, 12.11.2008, http://www.val­ley­zen.com/2008/11/12/sin­gu­la­ri­ty-sum­mit-en­li­gh­te­ned-ma­chi­nes-in­te­rview-pe­ter-dia­man­dis/ [do­stęp: 10.05.2022].
[2] Ty­tuł al­bu­mu Nada Surf z 2011 roku brzmi: The Stars Are In­dif­fe­rent to Astro­no­my (Gwiaz­dy za nic mają so­bie astro­no­mię), http://www.nada­surf.com/al­bums/the-stars-are-in­dif­fe­rent-to-astro­no­my/ [do­stęp: 10.05.2022].
[3] Na­tio­nal Re­se­arch Co­un­cil of the Na­tio­nal Aca­de­mies, Vi­sion and Voy­ages for Pla­ne­ta­ry Scien­ce in the De­ca­de 2013–2022, Na­tio­nal Aca­de­mies Press, Wa­shing­ton, DC 2011, https://doi.org/10.17226/13117 [do­stęp: 10.05.2022].
[1*] W języ­ku pol­skim mo­żli­we jest uży­cie za­rów­no ter­mi­nu „aste­ro­ida”, jak i „pla­ne­to­ida”. W ni­niej­szej ksi­ążce będzie­my wy­ko­rzy­sty­wać je za­mien­nie (przyp. tłum.).
[2*] Choć ist­nie­je ogól­nie sto­so­wa­ny pol­ski skrót Mi­ędzy­na­ro­do­wej Sta­cji Ko­smicz­nej – MSK, to ze względu na po­wszech­no­ść na­zwy „ISS” w me­diach i ar­ty­ku­łach po­pu­lar­no­nau­ko­wych wła­śnie ona będzie wy­ko­rzy­sty­wa­na w ni­niej­szej ksi­ążce (przyp. tłum.).