Aron - Alexi Lexi - ebook

Aron ebook

Alexi Lexi

3,7

Opis

Samantha w wieku siedemnastu lat przeżywa koszmar, w którego wyniku zachodzi w ciążę. Rodzice, rozczarowani córką, każą jej opuścić rodzinny dom. Samotna i bezdomna nastolatka żyje na ulicy i z dnia na dzień popada w większą rozpacz. W ostatnim momencie ktoś wyciąga do niej pomocną dłoń. Sami nie wie jednak, że ta ręka należy do samego diabła, który ma zamiar przez kilka następnych lat ją wykorzystywać.

Aron – członek klubu Hells Angels   od miesięcy obserwuje Samanthe, która pracuję u Danny'ego, właściciela lokalu ze striptizem. Dziewczyna staję się jego obsesją. Im więcej czasu z nią spędza, tym bardziej się do niej przywiązuje. Wie też, że również nie jest jej obojętny. Postanawia wyrwać ją z toksycznego środowiska i zapewnić bezpieczeństwo. W wyniku kilku niefortunnych wydarzeń Samantha oraz Aron zostają rozdzieleni. Czy będą w stanie znów się odnaleźć?

"Aron" to krótkie opowiadanie. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 95

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (387 ocen)
169
69
61
45
43
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Kindzior0610

Nie polecam

maskara :(
60
Paulinkahi

Nie polecam

Może i pomysł dobry, ale nie na tak krótkie opowiadanie. Za dużo wciśnięte, wszystko dzieje się zbyt szybko.
30
Ruddaa
(edytowany)

Z braku laku…

Przez to, że jest tak krótka totalnie traci na jakości. Nie ma czego polecać.
30
Ankka4564

Nie polecam

Napisana jest fatalnie.
31
aniwah

Nie oderwiesz się od lektury

Miło i przyjemnie się czyta, polecam
10

Popularność




©Alexi Lexi, 2023

©Wydawnictwo Magdalena Szweda, 2023

Niniejszy utwór jest fikcją literacką. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci (żyjących obecnie lub w przeszłości) oraz do rzeczywistych zdarzeń losowych, miejsc czy przedsięwzięć jest przypadkowe.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Nieautoryzowane rozpowszechnianie całości lub fragmentu niniejszej publikacji w jakiejkolwiek postaci jest zabronione i powoduje naruszenie praw autorskich tejże publikacji.

ISBN epub: 978-83-67443-15-9

ISBN pdf: 978-83-67443-16-6

ISBN mobi: 978-83-67443-17-3

Redakcja i korekta: Dominika Bronk

Projekt okładki: Marlena Sychowska (MSychowska Book Design)

Zdjęcie na okładce: KDdesignphoto //Adobe stock

Opracowanie wersji elektronicznej: Magdalena Szweda

Wydanie I

Rozdział 1

Samantha

Nienawidziłam klientów, których w ogóle nie obchodziłam. Dla nich byłam tylko towarem, niemającym żadnych praw. Brali ode mnie to, co chcieli, a potem nawet nie patrząc w moją stronę, wychodzili z pokoju i wracali do swoich rodzin, by tam udawać troskliwych mężów i ojców. Może i byłam prostytutką, i nie powinnam nikogo oceniać, ale właśnie do takich skurwieli miałam najmniej szacunku.

– Kochanie, jesteś taka ciasna. Uwielbiam to! – wykrzyczał jeden z nich między kolejnymi pchnięciami. Sapał przy tym, ledwo panując nad oddechem.

Żółć podeszła mi do gardła, gdy usłyszałam jego słowa. Po tak brutalnym akcie z pewnością będę miała siniaki na całym ciele. Był jednym z gorszych klientów. Wiedziałam, że mógł wyrządzić mi krzywdę, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Na godzinę stawał się moim właścicielem, a ja jego seksualną zabawką.

– Tobie też się podoba? – zapytał, nachylając się do mojego ucha. Poczułam nieprzyjemny odór wcześniej wypitego przez niego alkoholu.

Nie odpowiedziałam, bo starałam się nie zawyć z bólu po kolejnym mocnym pchnięciu.

– Odpowiedz mi, kurwa! – ryknął, chwytając mnie za szyję i przyciskając moją twarz do materaca.

Próbowałam wyswobodzić się z jego uścisku. Paznokciami drapałam mężczyznę po dłoni. Walczyłam o każdy nawet najmniejszy oddech, ale byłam zbyt słaba w starciu z ponad stukilogramowym facetem, który napierał na mnie swoim cielskiem.

Mój puls zaczął zwalniać, traciłam kontakt z rzeczywistością i nieuchronnie zbliżałam się do zakończenia swojego marnego życia. Przed oczami pojawiła mi się twarz mojego aniołka. Jego buzia była umorusana czekoladą, a na ustach gościł szeroki uśmiech. Pamiętałam doskonale ten dzień – to były jego trzecie urodziny. Pomagał mi zdobić tort, a raczej przeszkadzał, podjadając produkty.

Co się z nim stanie, jeśli mnie zabraknie? Czy zabiorą go do sierocińca, a może odeślą do moich rodziców? Nie mogłam pozwolić na realizację żadnego z tych scenariuszy. Resztkami sił wykręciłam więc ramiona do tyłu i wbiłam klientowi paznokcie w żebra. Jego dłoń zniknęła z mojego gardła, a ja zaczerpnęłam tak potrzebnego mi powietrza. Zalała mnie fala spokoju, jednak nie na długo. Zostałam brutalnie przewrócona na plecy. Jedynym, co zobaczyłam, była pięść lecącą w moim kierunku. Piekący ból rozprzestrzenił się szybko na całej lewej stronie twarzy. Chyba na moment straciłam przytomność, bo gdy się ocknęłam, zobaczyłam szalejącego potwora, który demolował wszystko, co napotkał na swojej drodze.

Muszę uciec przed jego gniewem, pomyślałam. Zapewne kiedy skończy z przedmiotami, jego uwaga ponownie skupi się na mnie. Byłam obolała, ale zmusiłam się do wysiłku.

Zsunęłam się z łóżka w poszukiwaniu szlafroka, którym mogłam okryć zmaltretowane ciało. Zlokalizowałam go na oparciu krzesła i już miałam po niego sięgnąć, kiedy mocne szarpniecie za włosy mi to uniemożliwiło.

– A ty dokąd się wybierasz, suko? Jeszcze z tobą nie skończyłem! Jesteś moja i zaraz pokaże ci, co to oznacza. – Rzucił mną o ścianę. Poczułam przeszywający ból w biodrze. Osunęłam się na podłogę i pierwszy raz od dawna zaczęłam się modlić, prosząc Boga o pomoc.

Na nic jednak to się zdało, bo oprawca nie zamierzał ze mną skończyć. Wymierzył mi solidnego kopniaka w brzuchu. Zwinęłam się w kulkę na podłodze, próbując zapanować nad silnymi mdłościami.

– Już nie jesteś taka harda, co? – Chwycił moje włosy i szarpnął mocno do góry, zmuszając mnie, abym spojrzałam w jego pełne nienawiści oczy.

– Co tu się dzieje?

Nigdy bym nie przypuszczała, że ucieszy mnie głos Danny’ego.

– Ta kurwa rzuciła się na mnie z pazurami. Widzisz? – Puścił moje włosy i wskazał palcem na mały ślad w okolicach żeber, który był moim dziełem.

– Rozumiem, ale nie musiałeś demolować od razu pokoju. Dziewczynę mogłeś ukarać, ale co ci zawiniła lampa.

Głupia lampa była ważniejsza od mojego życia. Już dawno powinnam się do tego przyzwyczaić, ale gdzieś tam w głębi serca czułam się zraniona.

– Nie zapłacę za jej usługi! – zagrzmiał, zaciskając dłonie w pieści. Bałam się kolejnego uderzenia, dlatego skuliłam się jeszcze bardziej na podłodze.

– Okej, wyluzuj. Idź do Mary, ona da ci kolejną cipkę na koszt firmy. – Danny poklepał go po ramieniu, a rozpromieniony klient wypadł z pokoju i udał się prosto do swojej kolejnej ofiary.

– Co ci, kurwa, odbiło? – zwrócił się do mnie Danny, gdy za mężczyzną zamknęły się drzwi.

– Chciał mnie udusić. Musiałam się jakoś przed nim bronić – próbowałam się tłumaczyć. – Prawie udało mu się mnie zabić.

– Chuj mnie obchodzi, co by się z tobą stało. Zobacz, jak teraz przez ciebie wygląda pokój. Przez najbliższy czas nie dostaniesz żadnej kasy. Musisz odpracować zniszczenia.

– Ale… – Chciałam zaprotestować.

– Nie ma żadnego ale! – wydarł się. – Jeszcze jedno słowo, a przyłożę ci w drugi policzek. Ogarnij ten bałagan – rozkazał. Spojrzał na mnie jak na robaka, po czym opuścił pokój, pozostawiając mnie samą.

Pomimo bólu podniosłam poobijane ciało i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko zostało zniszczone, a szklane przedmioty roztrzaskane w drobny mak. Odetchnęłam ciężko i zabrałam się za porządki. Co chwilę przypominałam sobie, dla kogo to wszystko robiłam. Mój aniołek wart był każdego cierpienia.

Rozdział 2

Aron

– Jesteś pewny, że nie chcesz jechać prosto do klubu? – zapytał Pax.

Spojrzałem na przyjaciela, który zaparkował motocykl obok mojego. Większość braci ruszyła do domu, nie potrafiąc doczekać się spotkania z rodzinami. Na mnie nikt nie czekał, więc specjalnie mi się nie spieszyło. Zdecydowanie wolałem spędzić czas z Sami, nawet jeśli mieliśmy dla siebie tylko godzinę.

– Jestem pewny. – Kiwnąłem głową, zsiadając z maszyny. – Jedź do swoich dziewczyn, ja tu zostanę i zaznam trochę relaksu. – Posłałem mu pewny siebie uśmiech.

– Możliwe, że będziesz musiał poczekać na swoją blondynkę, która z pewnością ma teraz klienta.

Wiedziałem, że chciał mnie sprowokować. Nie popierał mojej obsesji dotyczącej Samanthy. Uważał, że zasługiwałem na kogoś lepszego. Nie interesowało mnie jego zdanie. Czułem niewyobrażalny pociąg do tej kobiety i nie chodziło tu tylko o jej ciało, ale również o intelekt oraz poczucie humoru. W moich oczach nie była prostytutką, a pełną zalet, młodą dziewczyną.

– Najwyżej poczekam. – Wzruszyłem ramionami.

Przez chwilę między nami panowała cisza, po czym Pax ją przerwał:

– Dobra, to jadę do domu. Alice pisała, że ma dla mnie niespodziankę. Mam nadzieję, że tą niespodzianką jest właśnie ona, rozłożona nago na moim łóżku. – Uśmiechnął się szeroko.

Czasami zazdrościłem mu rodziny oraz tego, że miał do kogo przytulić się w nocy. Ja posiadałem tylko dziwki w klubie i Sami, która cały czas zaprzątała moje myśli. Nieraz wyobrażałem sobie ją w mojej pościeli, czy na tyle motoru. Były to jednak tylko marzenia, których nie zdołam zrealizować.

Pożegnałem się z Paxem, po czym ruszyłem do budynku. Gdy przekroczyłem próg tego miejsca, uderzył we mnie straszliwy zaduch. Opary alkoholu, tytoniu oraz brudnego seksu drażniły nos. Zapanowałem nad rozszalałym żołądkiem i podszedłem do stolika, stojącego w rogu sali. Przy nim siedziała Mary. Kiedyś była jedną z prostytutek, teraz jednak piastowała stanowisko burdelmamy.

– Cześć, Aron. Zamawiasz to, co zwykle? – zapytała, rzucając mi spojrzenie spod przydługich, sztucznych rzęs.

Kiwnąłem głową, czując się, jakbym prosił o frytki w podrzędnym barze. Burdel Danny’ego słynął z najgorszego traktowania pracownic. Dziewczyny nie miały własnego zdania i często szły z klientem wbrew własnej woli. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego Sami musiała pracować tutaj akurat, mogła przecież wybrać inne miejsce.

– Jest dostępna. Znasz zasady.

Oczywiście, że znałem. Wyciągnąłem z portfela studolarowy banknot i wręczyłem go Mary. Nigdy nie musiałem płacić za seks, ale z Sami było zupełnie inaczej. Nie miałem innego wyjścia, jak sypnąć dolarami, by móc się z nią zobaczyć.

– Masz godzinę, ani minuty dłużej, chyba że dopłacisz kolejną stówę.

Zapłaciłbym i miliony dolarów, gdybym miał pewność, że Samantha rzuci pracę i odejdzie ze mną. Na to jednak się nie zanosiło i musiałem w końcu przestać żyć marzeniami.

– Gdzie ona jest? – spytałem, nie potrafiąc się doczekać, aż porwę dziewczynę w ramiona.

– Pod trójką – odpowiedziała, chowając banknot do kasetki i zamykając ją na klucz.

Minąłem stolik i udałem się prosto w stronę prywatnych pokoi. Po drodze spotkałem Lily. Podejrzewałem, że nie było to jej prawdziwe imię, ale w sumie nie obchodziło mnie, jak się nazywała.

– Cześć, przystojniaku. – Dotknęła dłonią mojego ramienia i przejechała po nim paznokciami. – Może byśmy się zabawili? – zaproponowała, kokieteryjnie trzepocząc rzęsami.

– Dzięki, ale mam już towarzystwo na wieczór.

– Pewnie idziesz do Samanthy. – Wydęła napompowane usta.

– Przychodzę tu tylko dla niej. – Nie było sensu jej oszukiwać.

– Przecież to zwykła dziwka, taka jak wszystkie tutaj.

– Mylisz się, ona jest wyjątkowa – wysyczałem przez zęby. Pomału zaczęła drażnić mnie jej obecność.

Przebywając obok Samanthy, czułem się szczęśliwy. Te krótkie chwile w jej towarzystwie były wszystkim, czego potrzebowałem od życia.

– Gówna prawda – wypluła. – Każda z nas jest taka sama, rozkłada nogi dla kasy, a po wszystkim nawet nie pamięta twojego imienia.

Nie chciałem już dłużej dyskutować. Wolałem spędzić ten czas z kimś wartościowym, na pewno nie z nią.

– Lily, idź i zajmij się kimś innym, a mnie i Sami zostaw w spokoju.

Odczepiłem jej dłoń od swojego ramienia i skierowałem się do pokoju numer trzy. Uchyliłem lekko drzwi i zobaczyłem mojego anioła. Siedziała do mnie tyłem i robiła makijaż. Dla mnie nie musiała używać tego gówna, była naturalnie piękna.

Przez kilka minut wpatrywałem się w idealną sylwetkę. Długie, blond włosy sięgały jej aż do tyłka, który był tak apetyczny, że miało ochotę się w niego wgryźć. Doskonale pamiętałem barwę jej tęczówek. Intensywna zieleń z drobinkami złota. Sami stanowiła moje nieosiągalne marzenie.

Po chwili nasze oczy spotkały się w odbiciu lustra. Uśmiechnęła się do mnie i wymówiła tylko jedno słowo, które chciałem słyszeć do końca swojego życia:

– Aron.

Rozdział 3

Samantha

Wyczułam jego obecność, gdy tylko uchylił drzwi. Dałam mu parę minut, by mógł swobodnie się na mnie napatrzeć. Czułam się wtedy wyjątkowa, jakbym była jedyną kobietą na ziemi. W jego oczach byłam kimś innym, a nie tylko zwykłą dziwką. Niejednej nocy, gdy zasypiałam, wyobrażałam sobie, jak leży obok, głaszcze mnie po włosach i obejmuje swoimi silnymi ramionami.

Zamrugałam szybko, by odgonić łzy, które cisnęły mi się do oczu. Nie mogłam dłużej żyć marzeniami, musiałam w końcu pogodzić się z rzeczywistością. Dla mnie i Arona nie było szczęśliwego zakończenia. Pochodziliśmy z różnych światów. Choć oba były złe, to jednak wiele nas dzieliło i tych różnic nie dałoby się ze sobą pogodzić.

Zerknęłam na mężczyznę, który nadal stał w miejscu i nie spuszczał ze mnie wzroku. Potrafił godzinami mi się przyglądać. Miał na tym punkcie małą obsesję. Jego uwaga mi schlebiała, mieliśmy jednak zbyt mało czasu, by marnować go na obserwację. Skrzyżowałam nasze spojrzenia i uśmiechnęłam się szeroko.

– Aron – wypowiedziałam jego imię, po czym popatrzyłam przez ramię na mężczyznę.

Wszedł do pokoju i rozłożył szeroko ramiona w geście zaproszenia. Oboje potrzebowaliśmy bliskości. Wstałam z krzesła i dosłownie wpadłam w jego objęcia. Zatopiłam się w ciepłym ciele, wdychając jego niepowtarzalny zapach, którego nie potrafiłabym pomylić z żadnym innym.

Przez chwilę staliśmy w miejscu, ciesząc się sobą. Aron był jedynym mężczyzną, który nigdy mnie nie zranił. Nasze spotkanie nie opierały się wyłącznie na seksie. Czasem tylko rozmawialiśmy. Opowiadałam mu o swoim życiu – oczywiście pomijając najważniejsze szczegóły – a on rewanżował się tym sam. To dzięki niemu potrafiłam pogodzić się ze swoim losem i z podniesioną głową przyjąć to, co dla mnie przygotowano.

– Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj. – Wyswobodziłam się od jego silnych ramion i spojrzałam na przystojną twarz. I aż się wzdrygnęłam, gdy zobaczyłam w jego oczach gniew. – Co się stało? – zapytałam drżącym głosem, bojąc się, że złość była skierowana w moją stronę.

– Chyba to ja powinienem zapytać o to ciebie. – Uniósł dłoń i pogłaskał mnie po policzku. Gdy dotknął mojej skóry, zassałam z bólu powietrze.

Mimo tony makijażu na twarzy zauważył ślad pozostawiony przez agresywnego klienta.

– To nic takiego – machnęłam ręką – przewróciłam się i uderzyłam o szafkę – skłamałam gładko.

– Nie oszukuj mnie, Sami. Wiem, kiedy to robisz.

Chyba nie miałam wyjścia. Musiałam wyznać mu prawdę. Wiedziałam, że był typem człowieka, który nigdy nie odpuszczał.

– Jednego z klientów zbytnio poniosło – wymamrotałam cicho, opuszczając wzrok na podłogę.

Palcami chwycił mój podbródek i zmusił do tego, bym uniosła głowę i na niego spojrzała.

– Nikt nie ma prawa podnieść na ciebie ręki. To się już nigdy nie wydarzy.

W jego oczach ujrzałam gniew, jakiego jeszcze nigdy przedtem nie widziałam.

Gdy mnie dotykał, ciężko było mi się skupić. Dlatego zrobiłam kilka kroków w tył, aby zwiększyć między nami dystans. Objęłam dłońmi ramiona i wbiłam w niego pytające spojrzenie.

– To co zamierzasz, Aron? Będziesz stał przed drzwiami mojego pokoju i pilnował, aby nikt nie zrobił mi krzywdy? – Zaśmiałam się bez humoru.

– Nie, zabieram cię do domu. Od dziś już tu nie pracujesz.

Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Gapiłam się na niego z szeroko otwartymi ustami. Dopiero po chwili wybudziłam się z letargu.

– Czy ty sobie robisz ze mnie jaja?! – krzyknęłam, wytrącona z równowagi. – Myślisz, że możemy razem stworzyć związek? Taki jest twój plan? Jeszcze powiedz, że chcesz założyć ze mną rodzinę, mieć mały domek i kudłatego pieska. Nie wiem, czy pamiętasz Aron, ale jestem dziwką i zawsze nią pozostanę. A teraz idź, chcę zostać sama. – Opadłam na krzesło przed lustrem. Ostatkiem sił hamowałam łzy, które groziły wylaniem. Nie mogłam pozwolić, by zobaczył, jak się rozsypuję. Już dość zaznałam w życiu poniżenia.

– Dla mnie nie jesteś dziwką i nie chcę, abyś tak o sobie mówiła. – Stanął tuż za mną. Poczułam bijące od niego ciepło. Położył dłonie na moich ramionach i delikatnie je ugniatał. Pod wpływem tego dotyku zaczęłam się rozluźniać. – I tak, chcę założyć z tobą rodzinę. Powinienem zabrać cię stąd już dawno temu, ale chyba miałem za małe jaja, by to zrobić.

– Mam pięcioletniego syna Matta – wypaliłam. – Nadal jesteś taki chętny, aby mnie do siebie zabrać? – Spojrzałam na jego przystojną twarz. Zmarszczka na czole mężczyzny się pogłębiła. Głęboko nad czymś rozmyślał.

– O czym myślisz? – chciałam wiedzieć.

– O tym, że muszę kupić dom, bo w moim klubowym pokoju w trójkę się nie pomieścimy.

Kiedy tylko usłyszałam jego słowa, tama puściła i po moich policzkach popłynęły łzy. Nie potrafiłam nad nimi zapanować. On naprawdę chciał się mną zaopiekować.

Silne ramiona otoczyły moje ciało. Ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi i przez chwilę tuliłam się do mężczyzny.

Kilka minut później w końcu uniosłam wzrok i dotykając jego policzka, zapytałam:

– A jak ci się znudzę i za parę tygodni mnie zostawisz, do czego wtedy wrócę?

– Nie zostawię cię – zapewnił z mocą w głosie.

Naprawdę chciałam mu wierzyć, ale w życiu już tyle osób mnie zawiodło, że przestałam ufać komukolwiek.

– Danny mnie nie puści. – Byłam dla niego cennym towarem, który przynosił mu niezłe dochody. Wątpiłam w to, by pozwolił mi odejść.

– Nim się nie przejmuj, załatwię to. – Złożył szybkiego buziaka na moich ustach, po czym wypuścił mnie z objęć i skierował się w stronę drzwi.

Przechodząc przez próg, ostatni raz na mnie popatrzył.

– Spakuj swoje rzeczy, zaraz przyjdę. – Puścił mi oczko i zniknął za drzwiami, pozostawiając mnie samą.

Spojrzałam na swój pokój, w którym doświadczyłam tyle zła, i pierwszy raz od lat na mojej twarzy zagościł prawdziwy uśmiech.

Rozdział 4

Aron

W końcu siedziała na tyle mojego motoru; tam, gdzie od zawsze było jej miejsce. Swoim idealnym, kobiecym ciałem przylegała do moich pleców, a jej drobne dłonie głaskały mięśnie brzucha. Przez tę pieszczotę fiut w moich spodniach stawał na baczność, domagając się uwolnienia. O niczym innym nie marzyłem, jak tylko o tym, by zatrzymać motocykl, przerzucić ją przez siedzenie i zatopić kutasa w jej wnętrzu. Musiałem jednak pohamować swoje samcze zapędy, bo miałem teraz zupełnie inny cel.

Jechaliśmy właśnie do jej domu, by zabrać z niego najpotrzebniejsze rzeczy. Trochę się obawiałem spotkania z jej synem, pięcioletnim Mattem. Byłem zaskoczony tym wyznaniem. Nigdy nie mówiła, że posiada dziecko, na dodatek tak duże. Musiała zajść w ciążę, gdy była jeszcze nastolatką. Zastanawiałem się też, gdzie się podziewał ojciec chłopca. Czy był to któryś z klientów? A może pierwsza szkolna miłość? To pytanie na razie musiało pozostać bez odpowiedzi. Jednak w najbliższym czasie i tak musiałem zadać je Sami. Nie chciałem, by po kilku tygodniach do moich drzwi zapukał tatuś, żądając wydania syna. To się nigdy nie wydarzy. Samantha oraz Matt należeli do mnie. Miałem tylko nadzieję, że dzieciak się do mnie przekona.

Poczułem niewyobrażalną ulgę, gdy zgodziła się ze mną zamieszkać. Wcześniej sądziłem, że mnie odrzuci, dlatego bałem się zadać jej to najważniejsze pytanie. Krótko mówiąc, byłem tchórzem, któremu brakowało jaj, by zawalczyć o upragnioną kobietę. Na szczęście to już przeszłość. Od dziś zaczniemy wspólne życie. Otoczę Sami opieką i już nigdy nie pozwolę jej skrzywdzić.