Antymonachomachia - Ignacy Krasicki - ebook

Antymonachomachia ebook

Ignacy Krasicki

0,0
3,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Antymonachomachia” to utwór Ignacego Krasickiego, jednego z głównych przedstawicieli polskiego oświecenia. Nazywany „księciem poetów polskich”.


Antymonachomachia powstała jako odpowiedź na liczne głosy krytyki. Autor stworzył ją jako pozorne przeciwieństwo Monachomachii, dokonując w sposób ironiczny pochwały życia zakonników. Treścią poematu jest historia klasztoru, do którego wiedźma podrzuca egzemplarz Monachomachii, która wywołuje oburzenie mnichów.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 26

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-788-4
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

PIEŚŃ I

Jędza niezgody dostawszy xięgę wojny mnichów, rzuciła ją do mieszkania doktora. Mędrzec czyta ją z uśmiechem; lecz ojciec Honorat ciężkim zapala się gniewem, który w nim napróżno doktor łagodzić usiłuje.

Często pozory łudzą słabe oczy, Zwłaszcza, gdy staną na widok gromadnie: Często i malarz w dziele zbyt ochoczy Zmyli się, obraz chcąc wydać dokładnie; I w kunszcie nie raz rzemieślnik wykroczy, Kiedy się w złoto szych podły zakradnie; Nie traci przeto kruszec swej korzyści, Szych pełznie w ogniu, a złoto się czyści.

Jędzo niezgody! twoje to są sztuki: Ty, co się w dziełach zjadliwych objawiasz, Mieszasz się w kunszta, mięszasz i w nauki, Słodycze żółcią mięszasz i zaprawiasz: Wkładasz obmierzłe jarzmo twej przynuki, A gdy się tylko niesnaski zabawiasz; Nie dość dla ciebie państw, narodów klęski, W cienie zakonne rzucasz grot zwycięski.

Twójto kunszt zdradny, żeś zacisze święte, Nowem podejściem mięszać zamyślała: Jużeś poczęła dzieło przedsięwzięte, Jużeś na poły z twych sztuk korzystała. Niebo sług swoich niewinnością tknięte, Niedopuściło, byś tryumfowała. Opowiem, jakeś padła z piekieł łona, Opowiem, jakeś była zwyciężona.

Nie podła gnuśność rządziła klasztorem, Gdzie się te sceny wydały tragiczne: Klasztor był cnoty zawołanym wzorem, Klasztor obfity w dzieła heroiczne, Klasztor od wieków wsławiony wyborem, Budował wszystkie miejsca okoliczne. Dzielny przykładzie! ach któż cię wychwali! Tyś tarczą twoich, co ciebie dawali.

Święte więzienia miłość cnoty wzniosła, Niewinność twierdzą otoczyła wieczną. Żarliwość z świeckiej marności uniosła, Pokora skryciem czyniła bezpieczną, Przykładność dzielna w ich cieniu urosła, Wiara obronę znalazła waleczną. Ukryte światło stanęło na korcu, W nauczycielu świętym cudotworcu.

W takiem schronieniu, lepszy, niż wiek złoty, Trawiły prawe dla Boga ofiary, W straży ubóstwa, posłuszeństwa, cnoty, W zaszczycie pewnej nadziei i wiary, W czułych zapędach żarliwej ochoty; A niebieskiemi obdarzona dary Miłość, rękojmia cnoty i załoga, Słodziła prace dla bliźnich i Boga.

Te Jędza przerwać zabawy gdy chciała, Zbliża się, kędy w głębokiem ukryciu Xięga zakonnej wojny zostawała, Płód żartobliwy. Chcąc ją mieć w użyciu, Tyle przewrotnych kunsztów używała, Że wpadł w jej ręce; a w klasztornem życiu Chcąc wzniecić pożar, raduje się zjadła, Że dzieło przyszłej niezgody wykradła.

Wzbiła się w górę, a jak jabłko owe Co poróżniło i ludzi i bogi, Niesie płód żartów; gmachy klasztorowe Skoro zoczyła, wydała krzyk srogi. Cieszy się, widząc klęsk przyszłą osnowę. Forty warownej już przebyła progi. A myśląc wściekła o przyszłym pożarze, Przebiega szybkim krokiem kurytarze.

Staje przed drzwiami mieszkania doktora, Pewna, że starzec rozkosznie spoczywa: Omyliła się; najpierwszy z klasztora Do służby bożej śpieszy i przybywa: W chórze północna trzymała go pora, W chórze wraz z bracią chwały boże śpiéwa. Wielka rzecz! z zasług być od prawa wolnym, Większa! z zasługą być prawu powolnym.

Weszła: a widząc i sprzęty i łoże, Jęknęła z złości, czując baśnie płonne: Zamiast kotary wytarte rogoże, Wszędzie ubóstwo zastała zakonne. Xiąg mnóstwo których zrachować nie może, Ledwo objęły pokoje przestronne: Sprzęt godny mędrca, godny zakonnika, Jadem ją nowym żarzy i przenika.

Rzuciła pismo: a zawywszy wściekła, Powróciła się do swego łożyska; Z nią zazdrość zjadła i zemsta przewlekła, Fanatyzm straszny zdaleka i zbliska. Wpadły, zkąd wyszły, Jędze w otchłań piekła, Wpadły w zwyczajne sobie stanowiska; Tam z źródła jady nanowo czerpały, Aby tym dzielniej truły, zarażały,

Wrócił się doktor; a gdy pismo czyta, Rozśmiał się, taka zemsta wielkiej duszy; Trwoga występnym tylko przyzwoita; Kto się złym czuje, tego zarzut wzruszy, Cienia się swego boi hipokryta, Gdy go wewnętrzne przeświadczenie głuszy. Ubezpieczona w niewinności swojéj Prawdziwa