Bajki i przypowieści - Ignacy Krasicki - ebook

Bajki i przypowieści ebook

Ignacy Krasicki

0,0

Opis

Bajki i przypowieści” to zbiór utworów Ignacego Krasickiego, jednego z głównych przedstawicieli polskiego oświecenia. Nazywany „księciem poetów polskich”.


Bajki i przypowieści to zbiór ponad 180 utworów autorstwa Ignacego Krasickiego. W śród tego zbioru znajdują sie tekie perły literatury jak Kulawy i ślepy, Szczur i kot, Doktor, Owieczka i pasterz lub Pan i kotka.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 66

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-789-1
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Do dzieci

O wy, co wszystkie porzuciwszy względy, Za cackiem bieżeć gotowi z zapędy, Za cackiem, które zbyt wysoko leci, Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci! Wy, których tylko niestatek żywiołem, Co się o fraszki uganiacie wspołem, O fraszki, których zysk maże i szpeci, Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci! Wy, którzy marne przybrawszy postaci, Baśniami łudzić umiecie współbraci, Baśniami, które umysł płochy kleci, Bajki wam niosę, posłuchajcie dzieci!

Wstęp do bajek

Był młody, który życie wstrzemięźliwie pędził; Był stary, który nigdy nie łajał, nie zrzędził; Był bogacz, który zbiorów potrzebnym udzielał;

Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał; Był celnik, który nie kradł; szewc, który nie pijał; Żołnierz, co się nie chwalił; łotr co nie rozbijał; Był minister rzetelny, o sobie nie myślał; Był nakoniec poeta, co nigdy nie zmyślał. A cóżto jest za bajka? wszystko to bydź może. Prawda, jednakże ja to między bajki włożę.

Abuzej i Tair

Winszuj ojcze, rzekł Tair, w dobrym jestem stanie, Jutrom szwagier sułtana i na polowanie Z nim wyjeżdżam. Rzekł ojciec: Wszystko to odmienne, Łaska pańska, gust kobiet, pogody jesienne. Jakoż zgadł; piękny projekt wcale się nie nadał: Sułtan siostrę odmówił, cały dzień deszcz padał.

Potok i rzeka

Potok z wierzchołka góry płynący z hałasem Śmiał się z rzeki, spokojnie płynęła tymczasem. Nie stało wód u góry, gdy śniegi stopniały, Aż z owego potoku strumyk tylko mały. Co gorsza: ten, co zaczął z hałasem i krzykiem, Wpadł w rzekę, i nakoniec przestał bydź strumykiem.

Papuga i wiewiórka

Młoda jedna papuga, piękna, okazała, Lepiej jeszcze od pani swojej szczebiotała, Stąd plotki; bo co tylko zdrożnego postrzegła, Zaraz z nową powieścią do jejmości biegła. Była tam i wiewiórka wychowana z ptaszki, Ta tylko pilnowała skoków i igraszki.

Żyły w zgodzie, co rzadka, zwłaszcza przez czas długi, Pani ptaka kochała, a wiewiórkę sługi. Widząc, że jej nie lubią, raz papuga rzekła: Radabym tej niechęci przyczyny dociekła. Rzecze na to wiewiórka: Przyczyny nie badaj, Tak rób, jak ja: baw panią, a niewiele gadaj.

Lis młody i stary

Młody lis nieświadomy myśliwych rzemiosła, Cieszył się, że sierć nowa na zimę odrosła. Rzekł stary: Bezpieczeństwo tych ozdób nie lubi, Nie masz się z czego cieszyć, ta nas piękność gubi.

Kulawy i ślepy

Niósł ślepy kulawego, dobrze im się działo; Ale że to ślepemu nieznośno się stało, Iż musiał zawsze słuchać, co kulawy prawi: Wziął kij w rękę — ten, rzecze, z szwanku nas wybawi. Idą, a w tem kulawy krzyknie: Umknij w lewo! Ślepy w prosto i, choć z kijem, uderzył łbem w drzewo. Idą dalej; kulawy przestrzega od wody; Ślepy w bród, sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody. Nakoniec przestrzeżony, gdy niemijał dołu, I ślepy i kulawy zginęli pospołu. I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył, I ten, co bezpieczeństwo głupiemu powierzył.

Orzeł i jastrząb

Orzeł niechcąc się podłem polowaniem bawić, Postanowił jastrzębia na wróble wyprawić. Przynosił jastrząb wróble, jadł je orzeł smacznie; Zaprawiony nakoniec przysmaczkiem nieznacznie, Kiedy go coraz żywszy apetyt przenika: Zjadł ptaszka na śniadanie, na obiad ptasznika.

Ojciec łakomy, syn rozrzutny

Zawżdy się zbytek kończy doświadczeniem smutnem. Płakał ojciec łakomy nad synem rozrzutnym, Umarli oba z głodu; każdy z nich zasłużył: Syn, że nadto używał, ojciec, że nie użył.

Szczur i kot

Mnie to kadzą, rzekł hardzie do swego rodzeństwa, Siedząc szczur na ołtarzu podczas nabożeństwa. W tem gdy się dymem kadzidł zbytecznych zakrztusił, Wpadł kot z boku na niego, porwał i udusił.

Ocean i Tagus rzeka

Ocean niezmiernością swoją zbyt zuchwały Gardzić począł rzekami, które weń wpływały. Przestańcie, mówił do nich, dodawać mi wody. Rzekł Tagus: Daj nam pokój! dla twojej wygody, Dla twojej wspaniałości, żyzną ziemię porzem; Gdybym ja nie był rzeką, nie byłbyś ty morzem.

Zrzebiec i koń stary

Gdy starszych przybierano w pozłacane rzędy, Gniewał się młody zrzebiec na takowe względy. Przyszła kolej na niego; z początku był hardy, Aż kiedy w pysku poczuł munsztuk nader twardy, Gdy jezdźca przyszło dźwigać, znosić rzemień tęgi, Gdy go ściskać poczęły dychtowne popręgi: W płacz nieborak; a stary: Na co ten płacz zda się? Chciałeś, cierpże. Żal próżny, kiedy po niewczasie.

Dwa żółwie

Nie żałując sił własnych i ciężkiej fatygi, Dwa żółwie pod zakładem poszły na wyścigi,

Nim połowę do mety drogi ubieżeli, Spektatorowie poszli, sędziowie zasnęli. Więc rzekła im jaskółka: Lepiej się pogodzić; Pierwej, niżeli biegać, nauczcie się chodzić.

Pszczoła i szerszeń

Idź precz od nas, próżniaku, niegodzien żywienia, Mówiła, żądłem grożąc, pszczoła do szerszenia. Prawdę mówisz, rzekł szerszeń, i mnie to obchodzi; Ale, żeś pracowitsza, czyż się łajać godzi? Jestem w nędzy, lepiej się nademną użalić, Niżeli żądłem straszyć i samej się chwalić.

Baran dany na ofiarę

Widząc, że wieńce kładą, że mu rogi złocą, Pysznił się tłusty baran, sam nie wiedział o co. Aż gdy postrzegł oprawcę, a ten powróz bierze, Aby go poniewolnie ciągnął ku ofierze: Poznał zwój błąd; rad nie rad wypełnił los srogi, Nie pomogły mu wieńce i złocone rogi.

Doktor

Doktor widząc, iż mu się lekarstwo udało, Chciał go często powtarzać; cóż się z chorym stało? Za drugim, trzecim razem bardzo go osłabił, Za czwartym jeszcze bardziej, a za piątym zabił.

Strzelec i pies

Uciekł wyżeł od strzelca, błąkał się dni kilka, Nakoniec znalazł pana i przystał do wilka. Gonił sarny, zające, do kaczek się skradał; Ale, co tylko zdobył, wszystko to pan zjadał. Zła to służba, rzekł zatem, gdzie korzyść nie czeka. Bił pan dawny, lecz karmił; wróćmy się do człeka.

Bryła lodu i kryształ

Bryła lodu spłodzona z kałuży bagnistej Gniewała się na kryształ, że był przeźroczysty. Modli się więc do słońca. Słońce zajaśniało, Śklni się bryła, ale jej coraz ubywało. I tak, chcąc los polepszyć niewczesnym kłopotem, Stajała, wsiąkła w bagno i stała się błotem.

Stary pies i stary sługa

Póki gonił zające, póki kaczki znosił, Kasztan, co chciał, u pana swojego wyprosił. Zstarzał się; aż z owego pańskiego pieścidła Psisko stare, niezdatne oddano do bydła. Widząc, że pies nieborak oblizuje kości, Żywił go stary szafarz; niegdyś podstarości.

Syn i ojciec

Każdy wiek ma goryczy, ma swoje przywary. Syn się męczył nad książką, stękał ojciec stary; Ten nie miał odpoczynku, a tamten swobody Płakał ojciec, że stary; płakał syn, że młody.

Osieł i baran

Klął osieł los okrutny, że marznął na mrozie. Rzekł mu baran, trzymany tamże na powrozie: Nie bluźń bogów, w żądaniach płochy i niebaczny, Widzisz przy mnie rzeźnika! dziękuj, żeś niesmaczny.

Mysz i kot

Mysz, dla tego, że niegdyś całą książkę zjadła, Rozumiała, iż wszystkie rozumy posiadła. Rzekła więc towarzyszkom: Nędzę waszą skrócę, Spuśćcie się tylko na mnie, ja kota nawrócę.

Posłano więc po kota; kot zawżdy gotowy Nie uchybił minuty, stanął do rozmowy. Zaczęła mysz egzortę, kot jej pilnie słuchał, Wzdychał, płakał! ... Ta widząc, iż się udobruchał, Jeszcze bardziej wpadała w kaznodziejski zapał, Wysunęła się z dziury. A w tem kot ją złapał.

Ptaszki w klatce

Czegoż płaczesz? staremu mówił czyżyk młody, Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody. — Tyś w niej zrodzon, rzekł stary, przeto ci wybaczę; Jam był wolny, dziś w klatce, i dla tego płaczę.

Osieł i wół

Osieł podczas upału szukając ochłody, Postrzegł, iż pasterz bydło prowadził do wody, Zbudował się z takowej dobroci człowieka. A gdy przyczyn postępku tego nie docieka, Rzekł mu wół: Cudzy przykład niechaj cię nauczy, Siebie on, nie nas kocha: żeby zarżnął, tuczy.

Dąb i dynia

Kiedy czas przyzwoity do dojrzenia nastał, Pytała dynia dębu: jak też długo wzrastał? — Sto lat. — Jam w sto dni zeszła taka, jak mnie widzisz, Rzekła dynia. Dąb na to: Próżno ze mniej szydzisz,