Analiza techniczna rynków finansowych - John J. Murphy - ebook

Analiza techniczna rynków finansowych ebook

John J. Murphy

0,0
144,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Analiza techniczna rynków finansowych” nie bez przyczyny nazywana jest biblią analizy technicznej.

To pozycja tak kompleksowa i uniwersalna, że bez niej trudno wyobrazić sobie funkcjonowanie na rynkach finansowych. John J. Murphy dzięki swojemu 30-letniemu doświadczeniu i pracy w renomowanych instytucjach finansowych zabiera czytelnika w ekscytującą podróż po świecie analizy technicznej – podróż, do której jest znakomicie przygotowany i w której okazuje się doskonałym przewodnikiem. Zarówno język, jak i sposób prezentowania treści zachęcają do wzięcia udziału w wędrówce, niezależnie od stopnia zaawansowania i doświadczenia rynkowego.

Książka Johna J. Murphy’ego kładzie solidny fundament pod rozbudowę posiadanego przez inwestora warsztatu analitycznego. W sposób przystępny i zrozumiały przedstawiono w niej najważniejsze zagadnienia analizy technicznej, takie jak: teoria Dowa, konstrukcja wykresów czy rozpoznawanie trendów oraz formacji zapowiadających ich kontynuację bądź odwrócenie. W publikacji nie zabrakło również opisu istoty wolumenu, wskaźników analizy technicznej, m.in. średnich ruchomych i oscylatorów, a także japońskich technik analizy wykresów. Kolejne rozdziały poświęcone zostały teorii fal Elliotta, metodom zarządzania kapitałem czy analizie międzyrynkowej. Tak szerokie ujęcie tematu przez autora gwarantuje, że każdy z inwestorów znajdzie w tej pozycji narzędzia, które będzie w stanie wykorzystać do budowy własnych systemów transakcyjnych.

Wszystko to sprawia, że „Analiza techniczna rynków finansowych” jest pozycją obowiązkową w biblioteczce każdego inwestora i bestsellerem na skalę światową. To praktyczna wiedza w najlepszym wydaniu.

Andrzej Tomczyk

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 480

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału: Technical Analysis of the Financial Markets
Przekład: Wojciech Madej
Korekta: Lucyna Zbucka, Sylwia Krupska (eKorekta24.pl)
Projekt okładki: Juliusz Zujewski
Skład: Maga Siarkiewicz
Copyright © 1999 John J. Murphy All rights reserved including the right of reproduction in whole or in any form. This edition published by arrangement with Prentice Hall Press, an imprint of Penguin Publishing Group, division of Penguin Random House LLC. Copyright © 2017 for Polish edition by Epilog All rights reserved. Poznań 2017
ISBN 978-83-9377-437-1
Księgarnia Maklerska.pl ul. Konopnickiej 6 62-040 Puszczykowo tel. 513 160 320 e-mail:[email protected]
Konwersja:eLitera s.c.
.
Cieszymy się, że czytasz tę publikację z legalnego źródła.Szanując pracę autora oraz naszą wspierasz rozwój i edukację inwestorów w Polsce.
Każdy sprzedany przez nas ebook jest indywidualnie znakowany za pomocą technologii Watermark.
Miłej lektury!

Moim rodzicom, Timothy’emu i Margaret oraz Patty, Clare i Brianowi

O Autorze

John J. Murphy zajmuje się analizą techniczną od trzydziestu lat. Był dyrektorem zespołu Futures Technical Research i starszym doradcą w Merrill Lynch. Przez siedem lat współpracował jako analityk z telewizją CNBC. Jest autorem trzech książek, w tym Analizy technicznej, poprzedniczki tej książki. Jego druga praca, Międzyrynkowa analiza techniczna, stworzyła nową dziedzinę badań. W swojej trzeciej książce, Visual Investor, Murphy stosuje analizę techniczną do badania rynku funduszy powierniczych.

W 1996 roku John J. Murphy założył wraz z twórcą oprogramowania Gregiem Morrisem firmę MURPHYMORRIS, Inc., która zajmuje się tworzeniem interaktywnych programów edukacyjnych i oferuje inwestorom bieżące analizy. Ich adres internetowy to: www.murphy-morris.com.

John J. Murphy prowadzi także własną firmę konsultingową, JJM Technical Advisors, z siedzibą w Oradell, New Jersey.

O współautorach

Thomas E. Aspray (Dodatek A) jest prezesem APM Asset Management (P.O.Box 15366, Little Rock, AR 72231, (501) 676-9241; e-mail: [email protected]). Jego firma oferuje analizy rynku inwestorom indywidualnym i instytucjom. Thomas E. Aspray działa na rynkach od lat siedemdziesiątych. Wiele jego pionierskich metod, które stosował od lat osiemdziesiątych, jest dziś wykorzystywanych przez innych profesjonalistów.

Dennis C. Hynes (Dodatek B) jest dyrektorem i współzałożycielem R.W. Pressprich & Co., Inc., firmy maklerskiej z Nowego Jorku. Jest także licencjonowanym doradcą w zakresie rynków terminowych (CTA) i ma stopień MBA w dziedzinie finansów uzyskany na uniwersytecie Houston.

Greg Morris (rozdział dwunasty) od dwudziestu lat tworzy systemy transakcyjne i wskaźniki wykorzystywane w najpopularniejszych programach komputerowych do analizowania rynku. Jest autorem dwóch książek o wykresach świecowych (patrz rozdział dwunasty). W sierpniu 1996 roku połączył siły z Johnem Murphym, by stworzyć MURPHYMORRIS, Inc., firmę zajmującą się tworzeniem programów edukacyjnych dla inwestorów, z siedzibą w Dallas.

Fred G. Schutzman (Dodatek C) jest prezesem i dyrektorem w Briarwood Capital Management, Inc, nowojorskiej firmie doradczej. Pracuje także w firmie Emcor Eurocurrency Management Corporation, gdzie odpowiada za dział analizy technicznej i systemów transakcyjnych. Fred G. Schutzmann należy do stowarzyszenia Market Technicians Association i obecnie jest członkiem jego zarządu.

Wprowadzenie

Publikując Analizę techniczną... w 1986 roku, nie zdawałem sobie sprawy, że książka ta wywoła taki oddźwięk w naszej branży. Wiele osób mówi o niej jako o „biblii” analizy technicznej. Stowarzyszenie analityków technicznych Market Technicians Association korzysta z niej jako z podstawowego źródła do egzaminów dla analityków rynku. Rezerwa Federalna cytuje ją w swoich badaniach analizujących wartość podejścia technicznego. Analiza techniczna... została też przełożona na osiem języków. Nie byłem przygotowany na tak długi żywot tej pracy na półkach księgarskich. W dziesięć lat po wydaniu sprzedawano jej tyle samo egzemplarzy rocznie, ile podczas dwóch pierwszych lat.

Jasne stało się jednak, że w ostatnim dziesięcioleciu w analizie technicznej pojawiło się sporo nowego materiału, do czego sam się nieco przyczyniłem. Moja druga książka, Międzyrynkowa analiza techniczna (Wiley 1991, wyd. pol. WIG-Press 1998), pomogła stworzyć nową dziedzinę analizy technicznej, dziś powszechnie znaną i akceptowaną. W pejzażu analizy technicznej pojawiły się metody od dawna stosowane – jak wykresy świecowe – i nowsze, jak profil rynku. Narzędzia te musiały oczywiście znaleźć się w każdej książce, która ma ambicje przedstawienia całościowego obrazu analizy technicznej. Zmieniło się także nieco centrum moich zainteresowań.

O ile dziesięć lat temu głównym przedmiotem mojej uwagi były rynki terminowe, o tyle obecna praca w większym stopniu koncentruje się na rynku akcji. Można powiedzieć, że zatoczyłem tym samym pełne koło, swoją pracę bowiem w tej branży rozpoczynałem jako analityk rynku akcji. Był to również jeden z efektów ubocznych mojej pracy dla telewizji CNBC przez siedem lat, gdzie występowałem jako analityk techniczny. Skupienie uwagi na tym, co robi ogół inwestorów, skłoniło mnie do napisania mojej trzeciej książki, The Visual Investor (Wiley, 1996). W tej pracy koncentruję się na wykorzystywaniu różnych narzędzi technicznych w określonych sektorach rynku, głównie w sferze funduszy powierniczych, które stały się tak niezwykle popularne w latach dziewięćdziesiątych.

Wiele wskaźników technicznych, o których pisałem dziesięć lat temu, stosowanych niegdyś przede wszystkim na rynkach terminowych, jest obecnie wykorzystywanych w analizach rynku akcji. Podobnie jak zasób wiedzy we wszelkich dziedzinach zmieniają się również autorzy. Pewne rzeczy, które niegdyś wydawały mi się bardzo ważne, nie są już dziś dla mnie tak istotne. Ponieważ moja praca analityczna zaczęła obejmować wszystkie rynki finansowe, także nowe wydanie tej książki musiało odzwierciedlać tę ewolucję.

Starałem się zachować strukturę pierwszego wydania i dlatego wiele rozdziałów jest takich samych. Zmieniona i uzupełniona została jednak ich treść, nowy jest także materiał ilustracyjny. Ponieważ zasady analizy technicznej są uniwersalne, nie było trudno rozszerzyć zakres zainteresowań na wszystkie rynki finansowe, przede wszystkim zaś pojawia się tu dużo nowego materiału dotyczącego rynku akcji.

W wydaniu tym są cztery nowe rozdziały. Dwa rozdziały z poprzedniego wydania dotyczące wykresów punktowo-symbolicznych (jedenasty i dwunasty) zostały złączone w jeden. Nowy rozdział dwunasty poświęcony jest wykresom świecowym. Rozdział siedemnasty to swego rodzaju wprowadzenie do mojej pracy o analizie międzyrynkowej. Rozdział osiemnasty przedstawia wskaźniki rynku akcji. Nowe są też dodatki zamieszczone na końcu książki. W dodatku B omawiany jest Profil Rynku. W innych prezentujemy bardziej zaawansowane wskaźniki techniczne i wyjaśniamy, jak stworzyć system transakcyjny. W wydaniu tym jest także słowniczek.

Do zmian w swojej książce podchodziłem z pewnym niepokojem. Wcale nie byłem pewien, że przerabianie „klasyki” jest dobrym pomysłem. Mam jednak nadzieję, że teraz praca ta jest jeszcze lepsza, bo nowe wydanie przygotowywałem jako bardziej doświadczony i dojrzalszy autor i analityk. W całej książce starałem się dać wyraz szacunkowi, jaki zawsze miałem dla analizy technicznej i dla wielu utalentowanych analityków, którzy ją rozwijają. Ich sukces i zaangażowanie zawsze były dla mnie źródłem otuchy i inspiracji. Mam nadzieję, że udało mi się oddać sprawiedliwość analizie technicznej i tym ludziom.

John Murphy

Podziękowania

Osobą, której należą się największe podziękowania za drugie wydanie Analizy technicznej..., jest Ellen Schneid Coleman z wydawnictwa Simon & Schuster. To ona przekonała mnie, że przyszedł czas na publikację zmienionego i uzupełnionego wydania tej pracy. Cieszę się, że wykazała przy tym tyle uporu. Specjalne podziękowania chciałbym złożyć ludziom z Omega Research, którzy dostarczyli mi niezbędnego oprogramowania, a zwłaszcza Gastonowi Sanchezowi, który musiał poświęcić wiele czasu na rozmowy telefoniczne ze mną. Swój wkład jako autorzy mają także eksperci: Tom Aspray, Dennis Hynes i Fred Schutzman. Wykresy udostępnili mi także analitycy Michael Burke, Stan Ehrlich, Jerry Toepke, Ken Tower i Nick Van Nice. Nowe ujęcie rozdziału drugiego o teorii Dowa zostało przygotowane we współpracy z Elyce Picciotti, analitykiem technicznym i konsultantem z New Orleans w Indianie. Na szczególną wzmiankę zasłużył Greg Morris. Napisał on rozdział dwunasty i przygotował większość materiału graficznego. Fred Dahl z Inkwell Publishing Services (Fishkill, NY), który kierował produkcją pierwszego wydania, także tym razem podjął się tego przedsięwzięcia. Wspaniale było z nim znów współpracować.

Rozdział 1

Filozofia analizy technicznej

Zanim zaczniemy prezentację metod i narzędzi wykorzystywanych w analizie technicznej, musimy najpierw sprecyzować, czym jest analiza techniczna, omówić leżące u jej podstaw przesłanki natury filozoficznej, wskazać kilka wyraźnych różnic dzielących ją od analizy fundamentalnej i w końcu podjąć niektóre zarzuty często wysuwane przeciw analizie technicznej.

Jestem głęboko przekonany, że aby w pełni docenić znaczenie analizy technicznej, należy najpierw zrozumieć jej aspiracje oraz, co być może ważniejsze, filozofię, czyli racjonalne uzasadnienie, na jakim aspiracje te się opierają.

Zacznijmy od definicji. Analiza techniczna to badanie zachowań rynku, przede wszystkim przy użyciu wykresów, którego celem jest przewidywanie przyszłych trendów cenowych. Termin „zachowanie rynku” dotyczy trzech podstawowych źródeł informacji, jakimi posługuje się analityk, to znaczy ceny, wolumenu oraz liczby otwartych kontraktów (liczba otwartych kontraktów wykorzystywana jest tylko na rynkach terminowych). Mówienie o „zachowaniu cen” wydaje się nazbyt wąskim ujęciem, ponieważ dla większości analityków badających rynki towarowe wolumen i otwarte kontrakty stanowią nieodłączną część analizy rynku. W dalszych częściach tej pracy będziemy obu terminów używać zamiennie, ale warto pamiętać o poczynionym tu zastrzeżeniu.

FILOZOFIA, CZYLI UZASADNIENIE ANALIZY TECHNICZNEJ

Analiza techniczna opiera się na trzech przesłankach:

1. Rynek dyskontuje wszystko.

2. Ceny podlegają trendom.

3. Historia się powtarza.

Rynek dyskontuje wszystko

Twierdzenie „rynek dyskontuje wszystko” można prawdopodobnie uznać za kamień węgielny analizy technicznej. Jeśli nie uchwyci się i nie zaakceptuje znaczenia tej pierwszej przesłanki, to również wszystkie kolejne wynikające z niej tezy nie będą miały większego sensu. Zwolennik analizy technicznej uważa, że wszystkie czynniki, które mogą oddziaływać na rynkową cenę towaru w kontrakcie terminowym – fundamentalne, polityczne, psychologiczne bądź jeszcze inne – znajdują pełne odbicie w cenie tego towaru. Z założenia tego wynika zatem, że badanie zachowań cen jest podejściem całkowicie samowystarczalnym. Wprawdzie twierdzenie to może wydać się aroganckim roszczeniem, ale jeśli poświęci się nieco czasu na jego zrozumienie, trudno będzie się z nim nie zgodzić.

Otóż teza ta sprowadza się w istocie do przekonania, że zachowania cen powinny odzwierciedlać zmiany w relacji popytu i podaży. Jeśli popyt przewyższa podaż, ceny powinny rosnąć, a jeśli podaż będzie większa od popytu, ceny powinny spadać. Ten mechanizm stanowi podstawę wszelkich prognoz gospodarczych i fundamentalnych. Analityk odwraca tę zależność, dochodząc do wniosku, że skoro ceny rosną, to – niezależnie od przyczyn tego stanu rzeczy – popyt musi przewyższać podaż, a uwarunkowania fundamentalne muszą sprzyjać wzrostom cen. Jeśli ceny spadają, oznacza to, że podaż przewyższa popyt, a uwarunkowania fundamentalne sprzyjają spadkom. Być może ta ostatnia uwaga dotycząca uwarunkowań fundamentalnych wydaje się zaskakująca w kontekście prezentacji analizy technicznej, ale jeśli tak, to niesłusznie, albowiem przedmiotem badań analizy technicznej są pośrednio także i owe uwarunkowania. Większość przedstawicieli tego podejścia zgodziłaby się zapewne, że przyczyną hossy lub bessy na danym rynku są właśnie uwarunkowania gospodarcze, czyli czynniki podaży i popytu. To nie wykresy same w sobie są przyczyną wzrostów lub spadków cen. One jedynie odzwierciedlają psychologię rynku byka lub niedźwiedzia.

Analitycy wykresów z zasady nie zajmują się przyczynami spadków lub wzrostów cen. We wczesnych fazach trendu cenowego lub w krytycznych momentach zwrotnych bardzo często nikt dokładnie nie wie, dlaczego rynek zachowuje się w pewien sposób. Wprawdzie podejście analizy technicznej może czasami wydawać się zbytnim uproszczeniem, ale logika leżąca u podstaw pierwszej przesłanki, mówiącej, że rynek dyskontuje wszystko, staje się w miarę zdobywania doświadczeń coraz bardziej przekonująca. Wynika stąd, że skoro wszystkie czynniki oddziałujące na cenę rynkową znajdują w niej swoje odbicie, to badanie owej ceny jest podejściem samowystarczalnym. Dzięki studiowaniu wykresów i ogromnej liczby wskaźników technicznych analityk dowiaduje się od rynku, jeśli można tak rzec, w którą stronę rynek ów najprawdopodobniej podąży. W analizie technicznej niekoniecznie idzie o to, aby przechytrzyć rynek. Wszystkie jej narzędzia, omawiane w dalszych rozdziałach, służą analitykowi wykresów jako pomoc w badaniu zachowań cen. Analityk wie, że istnieją pewne przyczyny, dla których ceny rosną lub spadają, ale nie sądzi, by poznanie tych przyczyn było niezbędne do prognozowania rozwoju sytuacji na rynku.

Ceny podlegają trendom

Pojęcie trendu ma absolutnie podstawowe znaczenie w analizie technicznej. Jeśli nie zaakceptuje się przesłanki mówiącej, że ceny podlegają trendom, dalsza lektura tej książki nie ma sensu. Zasadniczym celem badania wykresów cen jest rozpoznanie trendów w ich wczesnych fazach, co pozwoli na dokonywanie transakcji zgodnie z kierunkiem owych trendów. Większość metod stosowanych w analizie technicznej z natury swojej przeznaczona jest do badania trendu, to znaczy do rozpoznawania i śledzenia trendów już istniejących (diagram 1.1).

Uzupełnieniem przesłanki mówiącej o istnieniu trendów cenowych jest twierdzenie, że trend wykazuje silniejszą tendencję do kontynuacji swego biegu w dotychczasowym kierunku aniżeli do jego zmiany. Jest to oczywiście adaptacja pierwszej zasady dynamiki Newtona. Inną postacią tego twierdzenia jest teza mówiąca, że istniejący trend będzie kontynuował swój bieg, dopóki nie nastąpi jego odwrócenie. Jest to kolejne twierdzenie analizy technicznej, które wydaje się niemal błędnym kołem. A jednak całe podejście oparte na analizie trendu wiąże się z wykorzystywaniem istniejącego trendu, dopóki nie pojawią się oznaki jego zmiany.

Diagram 1.1 Przykład trendu wzrostowego. Analiza techniczna opiera się na założeniu mówiącym, że rynki podlegają trendom i że owe trendy wykazują tendencję do utrzymywania się.

Historia się powtarza

Analiza techniczna zachowań rynku w znacznej mierze wiąże się z badaniem ludzkiej psychiki. Formacje cenowe, znane już od ponad stu lat, są na przykład odzwierciedleniem pewnych kształtów, jakie pojawiają się na wykresach, oznajmiając o dominującej na rynku psychologii hossy lub bessy. Ponieważ formacje te sprawdziły się w przeszłości, zakłada się, że znajdą potwierdzenie również w przyszłości.

Opierają się one na badaniu psychiki ludzkiej, która raczej się nie zmienia. Założenie mówiące, że historia się powtarza, można przedstawić również jako tezę, według której kluczem do zrozumienia przyszłości jest badanie przeszłości.

ANALIZA TECHNICZNA CZY FUNDAMENTALNA?

Podczas gdy analiza techniczna koncentruje się na badaniu zachowań rynku, analiza fundamentalna zajmuje się gospodarczymi uwarunkowaniami popytu i podaży, które są przyczyną wzrostów, spadków lub stabilizacji cen. Przy podejściu fundamentalnym bada się wszystkie czynniki oddziałujące na cenę danego towaru w celu określenia jego rzeczywistej wartości. Wartość ta uzależniona jest od prawa popytu i podaży. Jeśli rzeczywista wartość danego towaru jest niższa od jego bieżącej ceny rynkowej, znaczy to, że towar ów jest „przewartościowany” i należy go sprzedać. Jeśli cena towaru jest niższa od jego rzeczywistej wartości, jest on „niedowartościowany” i należy go kupić.

W obu tych podejściach do prognozowania zachowań rynku usiłuje się rozwiązać ten sam problem, to znaczy określić prawdopodobny kierunek ruchu cen, tyle że dokonuje się tego z odmiennej perspektywy. Zwolennik analizy fundamentalnej bada przyczyny zachowań rynku, natomiast zwolennik analizy technicznej – same skutki. Ten drugi uważa, że wystarczy poznać owe skutki, a znajomość przyczyn czy uwarunkowań nie jest potrzebna. Przedstawiciel analizy fundamentalnej zawsze musi wiedzieć „dlaczego”.

Większość tych, którzy zawierają transakcje na rynku, określa siebie jako zwolenników albo analizy technicznej, albo analizy fundamentalnej. W istocie rzeczy jednak łączy ich bardzo wiele. Większość zwolenników analizy fundamentalnej zna podstawowe narzędzia analizy wykresów, a większość zwolenników analizy technicznej ma przynajmniej pobieżną wiedzę na temat uwarunkowań fundamentalnych. (Wśród przedstawicieli analizy technicznej są oczywiście i puryści, którzy dokładają wielu starań, by ich wizje nie zostały zmącone żadnymi danymi fundamentalnymi). Problem polega na tym, że wykresy i uwarunkowania fundamentalne często sobie przeczą. Zazwyczaj na początku istotnych ruchów cen sytuacja fundamentalna nie wyjaśnia, dlaczego rynek zachowuje się w dany sposób. Właśnie w takich krytycznych momentach te dwa podejścia różnią się między sobą najbardziej. Po pewnym czasie rezultaty ich analiz znów są podobne, ale często jest już zbyt późno, by podjąć właściwe działania na rynku.

Wytłumaczeniem tych rozbieżności jest fakt, że ceny rynkowe wyprzedzają wiedzę fundamentalną. Inaczej mówiąc, cena rynkowa funkcjonuje jako wskaźnik uwarunkowań fundamentalnych, wyprzedzając powszechną wiedzę na ich temat. Podczas gdy znane uwarunkowania fundamentalne zostały już zdyskontowane przez cenę i tym samym są już „na rynku”, ceny zaczynają z kolei reagować na nieznane jeszcze aspekty sytuacji fundamentalnej. Niektóre z najbardziej dramatycznych okresów hossy i bessy zaczynały się od nieznanych lub w ogóle niedostrzeganych zmian uwarunkowań fundamentalnych. Zanim zmiany te stały się ogólnie znane, nowy trend nabrał już rozpędu.

Zwolennik analizy technicznej z biegiem czasu ma coraz większe zaufanie do swoich możliwości odczytywania wykresów i uczy się przyjmować ze spokojem sytuacje, w których rynek nie zachowuje się zgodnie z obiegowymi przekonaniami. Zaczyna też akceptować fakt, że należy do mniejszości, wiedząc, że powody, dla których rynek zachowuje się w określony sposób, staną się w końcu powszechnie znane. Rzecz jednak w tym, iż nie chce on czekać na to dodatkowe potwierdzenie.

Akceptując przesłanki analizy technicznej, można zrozumieć, dlaczego jej zwolennicy sądzą, że ich podejście jest lepsze od fundamentalnego. Jeśli ktoś miałby wybrać tylko jedno z nich, logika nakazywałaby wybór analizy technicznej, ponieważ obejmuje ona, z natury rzeczy, podejście fundamentalne. Skoro uwarunkowania fundamentalne znajdują odzwierciedlenie w cenie, to badanie ich staje się zbędne. Odczytywanie wykresów jest zatem swego rodzaju skróconą formą analizy fundamentalnej. Odwrotne twierdzenie nie jest jednak prawdziwe. Analiza fundamentalna nie obejmuje badania zachowań cen rynkowych. Na rynkach finansowych możliwe jest zawieranie transakcji wyłącznie na podstawie analizy technicznej, ale należy wątpić, czy rolę taką mogłaby odegrać sama analiza fundamentalna.

RODZAJ ANALIZY A MOMENT ZAWARCIA TRANSAKCJI

Ta ostatnia uwaga stanie się bardziej zrozumiała, jeśli proces decyzyjny podzielimy na dwa odrębne etapy – analizę i wybór momentu dokonania transakcji (timing). Ze względu na efekt dźwigni na rynkach terminowych właściwe określenie momentu zawarcia transakcji ma decydujące znaczenie dla odniesienia sukcesu. Można poprawnie rozpoznawać istniejący trend, a mimo to tracić pieniądze. Ponieważ wymagania dotyczące depozytów zabezpieczających są w transakcjach terminowych tak niewielkie (zazwyczaj poniżej 10 procent), stosunkowo nieznaczny ruch cen w niewłaściwym kierunku może wypchnąć gracza z rynku i spowodować utratę całego depozytu lub jego większości. Na rynku akcji natomiast gracz, który stwierdza, że znalazł się po niewłaściwej stronie rynku, może po prostu nadal trzymać akcje w nadziei, że ich ceny w przyszłości wrócą do dawnego poziomu.

Ci, którzy działają na rynkach terminowych, nie mogą pozwolić sobie na taki luksus. Strategia „kup i trzymaj” nie znajduje tu zastosowania. W pierwszej fazie, to znaczy podczas dokonywania analizy, można wykorzystywać zarówno podejście techniczne, jak i fundamentalne, ale jeśli chodzi o określanie czasu zawarcia transakcji, momentów wejścia na rynek i wyjścia z niego, jest to kwestia niemal wyłącznie techniczna. A zatem biorąc pod uwagę kroki, jakie należy podjąć przed zawarciem transakcji, można dostrzec, że stosowanie analizy technicznej staje się w pewnym momencie niezbędne, nawet jeśli we wcześniejszych fazach posługiwaliśmy się analizą fundamentalną. Synchronizacja (timing) transakcji z rynkiem ważna jest również przy wyborze sektorów, grup spółek i konkretnych akcji.

ELASTYCZNOŚĆ I MOŻLIWOŚCI ADAPTACJI ANALIZY TECHNICZNEJ

Jedną z wielkich zalet analizy technicznej jest możliwość przystosowania jej do dowolnego rodzaju transakcji i wymiaru czasu. Nie ma takich dziedzin transakcji na rynku kapitałowym lub terminowym, w których zasady analizy technicznej nie znalazłyby zastosowania.

Analityk wykresów może z łatwością śledzić sytuację na dowolnej liczbie rynków, czego na ogół nie da się powiedzieć o tych, którzy stosują wyłącznie analizę fundamentalną. Mają oni do czynienia z ogromną liczbą danych, w związku z czym specjalizują się zazwyczaj w rynku jednego towaru lub pewnej grupy towarów, takich jak zboża lub metale. Nie jest to różnica bez znaczenia.

Rynki przeżywają rozmaite okresy – aktywności i uśpienia, fazy wyraźnych trendów i braku trendów. Stosując analizę techniczną, można skupić swą uwagę i środki na tych rynkach, gdzie trendy są widoczne, nie zaprzątając sobie głowy pozostałymi. Analityk wykresów może zatem przerzucić swoją uwagę i kapitał, wykorzystując charakterystyczną dla rynków zmienność sytuacji. Rozmaite rynki przeżywają w różnych okresach swoje gorące chwile, czyli silne trendy. Zazwyczaj po takich okresach wyraźnych trendów sytuacja się uspokaja, natomiast na innych rynkach zaczyna się dziać coś interesującego. Dokonując transakcji na podstawie analizy technicznej, można swobodnie wybierać pole do swoich działań. Stosowanie analizy fundamentalnej i z konieczności specjalizowanie się tylko w jednej grupie towarów nie pozwalają na zachowanie takiej elastyczności. Nawet gdyby można było wówczas zmieniać grupy towarów, to z pewnością byłoby to o wiele trudniejsze niż w przypadku posługiwania się analizą wykresów.

Kolejną przewagą analizy technicznej jest to, że daje ona „szerokie spojrzenie”. Śledząc sytuację na wszystkich rynkach, można zyskać doskonałą orientację co do ich ogólnego zachowania, unikając zarazem „wąskiego spojrzenia” narzucanego przez analizę tylko jednej grupy rynków. Ponadto, ze względu na powiązania gospodarcze pomiędzy wieloma rynkami, które reagują na podobne czynniki ekonomiczne, zachowanie cen na jednym rynku może stanowić cenną wskazówkę odnośnie do przyszłego rozwoju wydarzeń na innych rynkach.

ZASTOSOWANIE ANALIZY TECHNICZNEJ DO BADANIA RÓŻNYCH RODZAJÓW RYNKÓW

Zasady analizy wykresów znajdują zastosowanie zarówno w przypadku rynków kapitałowych, jak i terminowych. W istocie rzeczy podejście to pierwotnie wykorzystywane było dla analizy rynku akcji, a dopiero później przystosowano je do badania rynków terminowych. Wraz z pomyślnym wprowadzeniem terminowego indeksu akcji granica dzieląca te dwa rodzaje rynków zaczęła bardzo szybko zanikać. Wykresy i zasady analizy technicznej stosuje się również do badania międzynarodowych rynków kapitałowych (diagram 1.2).

Terminowe rynki finansowe, w tym rynki stóp procentowych i rynki walutowe, stały się w ostatnich dziesięcioleciach niezwykle popularne, okazując się doskonałym przedmiotem badań dla analizy technicznej.

Zasady analizy technicznej odgrywają też pewną rolę w transakcjach dotyczących opcji, a także w transakcjach zabezpieczających (hedge).

Diagram 1.2 Japoński rynek akcji dobrze poddaje się analizie wykresów, podobnie jak większość rynków akcji na całym świecie.

ZASTOSOWANIE ANALIZY TECHNICZNEJ DO RÓŻNYCH WYMIARÓW CZASU

Kolejną zaletą analizy wykresów jest możliwość stosowania jej do różnych wymiarów czasu. Te same zasady zachowują ważność niezależnie od tego, czy gra się na niewielkich wahaniach cen w ciągu dnia (transakcje dzienne), czy też inwestuje zgodnie ze średniookresowym trendem. Analiza techniczna sprawdza się również w perspektywie długoterminowej, co często jest niedoceniane. Pojawiająca się tu i ówdzie opinia, że analiza techniczna przydaje się jedynie do badania krótkich okresów, jest po prostu nieprawdziwa. Niektórzy sugerują, że badając dłuższe okresy, należy posługiwać się analizą fundamentalną, pozostawiając wskaźnikom technicznym jedynie trendy krótkoterminowe w celu ustalenia samego momentu zawarcia transakcji. Zastosowanie analizy technicznej okazało się jednak niezwykle użyteczne również w przypadku prognoz długofalowych opartych na wykresach długoterminowych obejmujących wiele lat.

Dogłębne zrozumienie zasad analizy technicznej prezentowanych w tej książce pozwoli ich użytkownikowi stosować je w bardzo elastyczny sposób zarówno jeśli chodzi o rodzaj rynku, jak i wymiar czasu.

PROGNOZOWANIE GOSPODARCZE

Analiza techniczna może też odgrywać istotną rolę w prognozowaniu gospodarczym. Na przykład kierunek cen towarów mówi nam coś o kierunku inflacji. Jest to również wskazówka informująca o sile lub słabości gospodarki. Rosnące ceny towarów są zwykle oznaką gospodarczej siły i wzrostu presji inflacyjnej. Spadek cen towarów jest zwykle ostrzeżeniem, że wraz z inflacją zwalnia gospodarka. Trend stóp procentowych zależy od trendu na rynkach towarowych. A zatem wykresy takich rynków, jak złoto i ropa naftowa, a także obligacje skarbowe mogą nam wiele powiedzieć o kondycji gospodarki i oczekiwaniach dotyczących inflacji. Trendy na terminowych rynkach dolara amerykańskiego i innych walut także są wczesnymi sygnałami siły lub słabości gospodarki ogólnoświatowej. Jeszcze bardziej znamienne jest to, że trendy na tych rynkach zaznaczają się na długo, zanim zostaną odzwierciedlone w tradycyjnych wskaźnikach gospodarczych, które sporządza się na bazie miesięcznej lub kwartalnej i które informują nas o tym, co już się zdarzyło. Indeks giełdowy S&P 500 od dawna uchodzi oficjalnie za wyprzedzający wskaźnik gospodarczy. W książce Leading Indicators for the 1990s autorstwa Moore’a, jednego z najwybitniejszych ekspertów w dziedzinie cyklu koniunkturalnego, znaleźć można przekonujące argumenty na temat znaczenia trendów na rynkach towarów, obligacji i akcji jako istotnych wskaźników gospodarczych. Wszystkie trzy rynki można badać, stosując analizę techniczną. Temat ten omówimy w rozdziale siedemnastym.

ANALIZA TECHNICZNA CZY ANALIZA WYKRESÓW?

Istnieje kilka nazw, jakimi określa się podejście techniczne: analiza wykresów, analiza techniczna, analiza rynku. Do niedawna wszystkie te określenia znaczyły dokładnie to samo, ale wraz z postępującą specjalizacją w tej dziedzinie pojawiła się konieczność dokonania pewnych rozróżnień i bardziej precyzyjnego definiowania owych terminów. Ponieważ praktycznie cała analiza techniczna do ostatniego dziesięciolecia opierała się na wykorzystywaniu wykresów, terminy „analiza techniczna” i „analiza wykresów” oznaczały to samo. Dzisiaj sprawa wygląda nieco inaczej.

Cała dziedzina podejścia technicznego coraz wyraźniej dzieli się na dwa obszary: tradycyjną analizę wykresów oraz analizę opartą na wykorzystaniu statystyki i komputera. Wielu przedstawicieli podejścia technicznego łączy wprawdzie w swej praktyce obie te metody, ale podobnie jak przypadku zwolenników analizy technicznej i fundamentalnej można ich zaliczać do jednej lub drugiej kategorii.

Niezależnie od tego, czy w tradycyjnej analizie wykresów wykorzystuje się technikę komputerową, podstawowym narzędziem pracy pozostają wykresy, a wszystko inne ma znaczenie drugorzędne. Analiza wykresów z konieczności obciążona jest pewną dozą subiektywizmu. Sukces zależy tu przede wszystkim od kunsztu analityka. Określenie „sztuka analizowania wykresów” używane jest właśnie dlatego, że podejście to jest w dużym stopniu pewną „sztuką”.

Analiza statystyczna lub ilościowa oznacza natomiast próbę kwantyfikacji, testowania i optymalizacji na gruncie tego subiektywnego podejścia w celu stworzenia takiego systemu dokonywania transakcji, który dzięki odpowiednim programom komputerowym będzie w automatyczny sposób generował sygnały kupna i sprzedaży. Systemy te mogą być mniej lub bardziej złożone, ale u ich podstaw leży intencja ograniczenia lub całkowitego wyeliminowania z procesu zawierania transakcji ludzkiego czynnika subiektywnego i nadanie temu procesowi bardziej „naukowego” charakteru. Można wówczas nawet nie korzystać z wykresów, ale jeśli przedmiotem badania jest sam ruch cen, to nadal mamy do czynienia z podejściem „technicznym”.

Także przedstawicieli tej grupy można podzielić na tych, którzy wolą podejście mechaniczne oparte na automatycznych sygnałach, oraz tych, którzy wykorzystują technikę komputerową do tworzenia coraz doskonalszych wskaźników technicznych. Ci ostatni zachowują kontrolę zarówno nad interpretacją wskaźników, jak i nad procesem podejmowania decyzji.

Poszukując różnic pomiędzy analizą wykresów oraz analizą statystyczną, można również powiedzieć, że wszyscy analitycy wykresów są przedstawicielami analizy technicznej, ale nie wszyscy przedstawiciele analizy technicznej są analitykami wykresów. Wprawdzie terminy te stosować będę zamiennie, ale należy pamiętać, że analiza wykresów jest tylko częścią całej dziedziny teorii technicznej.

KRÓTKIE PORÓWNANIE ANALIZY TECHNICZNEJ RYNKÓW KAPITAŁOWYCH I TERMINOWYCH

Często zadaje się pytanie: czy analiza techniczna stosowana do transakcji terminowych jest taka sama jak w wypadku rynków kapitałowych?

Odpowiedź brzmi zarazem „tak” i „nie”. Podstawowe zasady są te same, ale występują też pewne istotne różnice. Zasady analizy technicznej zostały po raz pierwszy zastosowane w odniesieniu do rynków akcji (kapitałowych) i dopiero później adaptowane do potrzeb rynków terminowych. Większość podstawowych narzędzi, jak na przykład wykresy słupkowe oraz wykresy punktowo-symboliczne (typu „kółko i krzyżyk”), formacje cenowe, wielkość wolumenu, linie trendu, średnie kroczące i oscylatory, wykorzystuje się zarówno na rynkach kapitałowych, jak i na terminowych. Zaznajomienie się z tymi pojęciami na przykładzie jednego rodzaju rynku pozwala bez trudu stosować je również na drugim. Istnieją jednak pewne różnice związane nie tyle z samymi narzędziami, ile z odmienną naturą tych dwóch rynków.

Oznaczanie cen

Oznaczanie cen na rynkach terminowych jest o wiele bardziej skomplikowane niż na rynku kapitałowym. Ceny poszczególnych towarów podawane są w różnych jednostkach. Na przykład ceny na rynku zbożowym podawane są w centach za buszel, ceny żywca w centach za funt, złota i srebra w dolarach za uncję, a stopy procentowe w punktach bazowych. Chcąc zawierać tu transakcje, należy poznać szczegóły dotyczące kontraktów specyficznych dla każdego rynku: jednostki, w jakich podawane są ceny towarów, minimalne i maksymalne wzrosty cen oraz faktyczną wartość tych wzrostów.

Ograniczony czas ważności kontraktu terminowego

W przeciwieństwie do akcji kontrakty terminowe mają wyznaczone daty, po których wygasają, jak na przykład obligacje o określonym terminie realizacji. Typowy kontrakt terminowy obowiązuje przez około półtora roku, po czym traci ważność. A zatem w obrocie znajduje się zawsze szereg kontraktów terminowych na ten sam towar wygasających w różnych miesiącach. W związku z tym należy się orientować, które kontrakty mogą stać się przedmiotem transakcji, a których należy unikać (zostanie to wyjaśnione w dalszej części tej książki). W wyniku tych ograniczeń w czasie powstają pewne problemy z prognozowaniem długoterminowym. Stwarza to stałą konieczność uzyskiwania nowych wykresów, niewiele jest bowiem pożytku z wykresów ukazujących wygasłe kontrakty. Potrzebne są nowe wykresy wraz ze specyficznymi dla nich nowymi wskaźnikami. Na skutek tej ciągłej rotacji znacznie trudniej jest w każdej chwili dysponować aktualnym zestawem wykresów. Również dla użytkowników komputerów oznacza to większy wysiłek i wydatki, ponieważ muszą oni w miarę wygasania kolejnych kontraktów stale aktualizować swoje dane.

Mniejszy depozyt zabezpieczający

Jest to prawdopodobnie najbardziej istotna różnica dzieląca rynki terminowe od kapitałowych. Wszystkie transakcje terminowe zabezpieczane są depozytami, których wysokość wynosi zwykle poniżej 10 procent wartości kontraktu. Rezultatem tych niskich wymagań dotyczących depozytów jest niezwykle silny efekt dźwigni. Stosunkowo niewielkie ruchy cen w górę lub w dół mają ogromny wpływ na rezultaty całej transakcji. Właśnie dlatego na rynkach terminowych można bardzo szybko wiele zarobić lub wiele stracić. Ponieważ wykłada się tu jako depozyt jedynie 10 procent wartości kontraktu, 10-procentowy ruch cen w górę lub w dół oznacza podwojenie wkładu lub jego utratę. Można zawrzeć transakcję zaraz po śniadaniu i jeszcze przed obiadem poznać jej ostateczne rezultaty. Potęgowanie przez efekt dźwigni skutków nawet niewielkich ruchów rynkowych sprawia wrażenie, że rynki terminowe podlegają większym wahaniom cen, niż jest w istocie. Pamiętajmy też, że kiedy ktoś mówi, że „stracił wszystko” na rynku terminowym, to z początku wyłożył on jedynie 10 procent.

Czynnik dźwigni powoduje, że wyznaczenie momentu zawarcia transakcji na rynkach terminowych staje się jeszcze bardziej istotne niż w przypadku rynku kapitałowego. Jest to przedsięwzięcie o wiele trudniejsze i bardziej stresujące niż sama analiza rynku. Głównie z tego powodu znajomość analizy technicznej jest niezbędnym warunkiem odniesienia sukcesu na rynkach terminowych.

Ramy czasowe

Ze względu na czynnik dźwigni i konieczność uważnego śledzenia zajmowanych pozycji ramy czasowe w przypadku zawierania transakcji na rynku towarowym są siłą rzeczy o wiele węższe. Analitycy rynku kapitałowego więcej uwagi zwracają na dłuższe okresy, przyjmując horyzont czasu, który w przypadku transakcji terminowej może być abstrakcją. Przedmiotem ich zainteresowania może być na przykład sytuacja na rynku za trzy lub za sześć miesięcy, natomiast ci, którzy dokonują transakcji terminowych, chcą wiedzieć, jakie będą ceny w następnym tygodniu, nazajutrz, a nawet tego samego dnia po południu. Dlatego właśnie konieczne stało się tu wypracowanie wskaźników krótkookresowych, które w analizach rynków kapitałowych mogą wcale nie występować. Jednym z przykładów jest średnia krocząca; najczęściej wykorzystywane średnie na rynkach akcji obejmują 50 i 200 dni. Na rynkach towarowych większość średnich kroczących dotyczy okresów krótszych niż 40 dni. Często spotykanym połączeniem średnich są tu średnie z 4, 9 i 18 dni.

Większe znaczenie momentu zawarcia transakcji

Ustalenie momentu zawarcia transakcji ma absolutnie decydujące znaczenie na rynkach terminowych. Samo rozpoznanie kierunku ruchu cen nie wystarczy tu do odniesienia sukcesu. Pomyłka o jeden dzień, czy nawet o kilka minut, przy wyznaczaniu momentu wejścia na rynek może przesądzić o niepowodzeniu. Niedobrze jest znajdować się po niewłaściwej stronie rynku i tracić pieniądze, ale tracić je, kiedy jest się po właściwej stronie, to jeden z najbardziej przygnębiających i denerwujących aspektów transakcji terminowych. Nie trzeba dodawać, że wyznaczenie momentu zawarcia transakcji jest domeną niemal wyłącznie analizy technicznej, warunki fundamentalne rzadko bowiem zmieniają się z dnia na dzień.

RÓŻNICE W ZNACZENIU INDEKSÓW I WSKAŹNIKÓW RYNKOWYCH

Analiza techniczna rynku akcji opiera się w dużej mierze na badaniu takich indeksów giełdowych, jak średnia przemysłowa Dow-Jones czy S&P 500. Powszechnie stosuje się też wskaźniki techniczne mierzące siłę całego rynku, jak linia A/D czy nowe maksima i nowe minima. Wprawdzie rynki towarowe można badać, posługując się takimi indeksami, jak Commodity Research Bureau Futures Price Index, ale nie zwraca się tu tak wielkiej uwagi na zachowanie rynku jako całości. Analiza giełd towarowych skupia się raczej na zachowaniach poszczególnych rynków. Wskaźniki techniczne mierzące ogólne trendy na rynkach towarowych nie są powszechnie stosowane. Skoro aktywnych rynków towarowych jest zaledwie około 20, nie ma takiej potrzeby.

Specyfika narzędzi technicznych

Wprawdzie większość narzędzi analizy technicznej stworzonych pierwotnie dla rynków kapitałowych stosowana jest na rynkach towarowych, ale nie są one wykorzystywane w ten sam sposób. Formacje cenowe na rynkach terminowych często nie przybierają tak regularnych kształtów jak na rynkach akcji.

Uczestnicy rynków terminowych w większym stopniu stosują wskaźniki krótkoterminowe, które dają bardziej precyzyjne sygnały. Ta i inne różnice będą jeszcze omawiane w późniejszych rozdziałach.

Pomiędzy rynkami kapitałowymi i terminowymi istnieje jeszcze jedna zasadnicza różnica. W analizie technicznej rynku akcji przywiązuje się znacznie większą wagę do wskaźników nastroju i przepływu kapitałów. Wskaźniki nastroju służą do obserwacji zachowań różnych grup inwestorów, takich jak posiadacze niepełnych pakietów akcji (odd-lotters), fundusze powiernicze czy specjaliści „z parkietu”. Ogromne znaczenie przypisywane tym wskaźnikom, obrazującym optymistyczne lub pesymistyczne nastroje panujące na rynku, wypływa z założenia, wedle którego większość uczestników rynku jest zazwyczaj w błędzie. Analiza przepływu kapitałów wskazuje na stan gotówki posiadanej przez na przykład fundusze powiernicze lub wielkie instytucje finansowe. W tym przypadku podstawą analizy jest założenie, w myśl którego im więcej zgromadzono gotówki, tym większa jest potencjalna siła nabywcza, która może zostać skierowana na rynek.

Analiza techniczna stosowana w odniesieniu do rynków terminowych jest analizą cen w o wiele czystszej postaci. Wprawdzie teoria nakazująca przyjmować punkt widzenia przeciwny do poglądu większości jest tu w pewnym stopniu wykorzystywana, ale znacznie większą wagę przywiązuje się do podstawowej analizy trendu i stosowania tradycyjnych wskaźników technicznych.

NIEKTÓRE ZARZUTY WOBEC ANALIZY TECHNICZNEJ

We wszystkich dyskusjach toczonych wokół analizy technicznej pojawia się zwykle kilka tych samych kwestii. Jedną z nich jest problem samospełniającej się przepowiedni. Inne wysuwane zastrzeżenie dotyczy tego, czy dotychczasowe kursy mogą być wykorzystywane do prognozowania przyszłego kierunku cen. Krytyk analizy technicznej powiada wówczas zwykle: „Wykresy pokazują nam, jak rynek zachowywał się do tej pory, ale nie mogą wskazać, dokąd zmierza”. Pomińmy tu na razie narzucającą się odpowiedź, że wykresy nie powiedzą niczego, jeśli nie umie się ich czytać. Zwolennicy teorii błądzenia losowego (random walk theory) kwestionują z kolei istnienie trendów, powątpiewając, by jakakolwiek technika prognozowania ruchów cen mogła być lepsza od prostej strategii „kup i trzymaj”. Zarzuty te wymagają od nas odpowiedzi.

Samospełniająca się przepowiednia

Zarzut mówiący, że analiza techniczna funkcjonuje jako samospełniająca się przepowiednia, nabrał znaczenia głównie na skutek tego, że jest niemal bezustannie wysuwany. Jest to oczywiście pewien problem, ale o wiele mniej istotny, niż się często wydaje. Zacznijmy może od przywołania cytatu, w którym mówi się o niekorzystnych aspektach posługiwania się formacjami cenowymi:

a. „W ostatnich latach ukazało się wiele publikacji na temat wykorzystywania formacji cenowych. Wielu graczy i inwestorów zaznajomiło się z nimi i często podejmuje działania sugerowane przez te formacje. A zatem mamy do czynienia z «samospełniającą się przepowiednią», bowiem fale zakupów lub sprzedaży powstają jako reakcja na formacje zapowiadające «hossę» lub «bessę»...

b. Formacje widoczne na wykresach są tworem niemal całkowicie subiektywnym. Nikomu nie udało się jeszcze poddać ich matematycznej kwantyfikacji. Tak naprawdę istnieją one wyłącznie w umyśle tego, kto je widzi...” (Teweles i in.).

Zarzuty te przeczą sobie nawzajem, punkt b) podważa zaś w istocie prawdziwość tezy podstawowej zawartej w punkcie a). Jeśli formacje są tworem „całkowicie subiektywnym” i „istnieją... wyłącznie w umyśle tego, kto je widzi”, to trudno sobie wyobrazić, w jaki sposób każdy mógłby dostrzec to samo w tym samym czasie, co stanowi podstawę samospełniającej się przepowiedni. Nie da się utrzymać obu tych zarzutów jednocześnie. Nie można z jednej strony zarzucać analizie wykresów, że jest tak oczywista, iż wszyscy naraz postępują tak samo (powodując spełnienie się prognozy płynącej z formacji), z drugiej zaś – krytykować ją za nadmierny subiektywizm.

Analiza wykresów jest faktycznie rzeczą bardzo subiektywną. Czytanie wykresów jest pewną sztuką. (Być może słowo „umiejętność” byłoby tu bardziej stosowne). Kształty na wykresach rzadko bywają tak klarowne, by wszyscy analitycy zgodni byli co do ich interpretacji. Zawsze występują tu wątpliwości i rozbieżności zdań. Jak zobaczymy w tej książce, jest wiele różnych metod uprawiania analizy technicznej, które często pozostają ze sobą w niezgodzie.

Nawet jeśli większość analityków zgadza się ze sobą co do prognozy zachowań rynku, to niekoniecznie muszą oni wchodzić na rynek w tym samym czasie i w ten sam sposób. Niektórzy będą się starali wyprzedzić sygnał płynący z wykresu i wejść na rynek bardzo wcześnie. Inni dokonają sprzedaży lub kupna z chwilą wybicia się cen z określonej formacji. Jeszcze inni zaczekają na ruch powrotny następujący po wybiciu. Niektórzy gracze są agresywni, inni zaś ostrożni. Jedni składają zlecenia po kursie dnia, inni z limitami cen. Niektórzy inwestują długoterminowo, inni dokonują transakcji, wykorzystując wahania cen w ciągu dnia. A zatem możliwość, że wszyscy ci, którzy posługują się analizą techniczną, będą jednocześnie postępować w ten sam sposób, jest w istocie rzeczy dość abstrakcyjna.

Nawet gdyby istniał tu poważny problem, to naturalną koleją rzeczy doszłoby do skorygowania go. Inaczej mówiąc, analitycy i gracze uzależnialiby swe decyzje od wykresów do chwili, w której ich zgodne działania zaczęłyby wypaczać obraz rynku. Gdyby zdali sobie wówczas sprawę, co się dzieje, przestaliby korzystać z wykresów lub dostosowaliby odpowiednio do sytuacji swoją taktykę gry. Staraliby się na przykład wyprzedzać działania większości bądź czekać na bardziej wiarygodne potwierdzenie. A zatem nawet gdyby samospełniająca się przepowiednia stała się poważnym problemem, sytuacja uregulowałaby się sama.

Należy pamiętać, że hossa i bessa pojawiają się i utrzymują tylko wówczas, gdy uzasadnia je prawo popytu i podaży. Gracze stosujący analizę techniczną nie mogliby sami wywołać swoimi zleceniami poważniejszego ruchu cen. Gdyby tak było, wszyscy analitycy techniczni bardzo szybko staliby się bogaci.

O wiele poważniejszym problemem niż działania wynikające z analizy wykresów jest coraz powszechniejsze wykorzystywanie skomputeryzowanych systemów transakcyjnych, jakimi posługują się wielcy inwestorzy instytucjonalni. Systemy te z natury swojej opierają się na analizie trendu, to znaczy zostały zaprogramowane tak, by rozpoznawać główne trendy i dokonywać zgodnie z nimi transakcji. Wraz z gwałtownym upowszechnianiem się w ostatnim dziesięcioleciu profesjonalnego zarządzania pieniędzmi na rynkach terminowych i pojawieniem się coraz liczniejszych ogromnych funduszy publicznych i prywatnych, które posługują się na ogół właśnie takimi systemami, dochodzi do sytuacji, w której bardzo silnie skoncentrowane środki pieniężne kierowane są śladem bardzo niewielu istniejących trendów. Ponieważ świat rynków terminowych jest wciąż jeszcze dość niewielki, wzrasta możliwość zniekształcania krótkookresowych trendów w wyniku presji ze strony tych systemów. Mimo wszystko, nawet jeśli zakłócenia takie się pojawiają, mają na ogół charakter krótkookresowy i nie wywołują poważniejszych ruchów cen.

Nawet i w tym przypadku potencjalny problem silnie skoncentrowanych środków lokowanych w taki sam sposób zgodnie ze wskazaniami systemów technicznych zostałby zapewne skorygowany, sytuacja ta stanowiłaby bowiem siłą rzeczy bodziec do zmiany taktyki.

Kwestia samospełniającej się przepowiedni wysuwana jest na ogół jako zarzut pod adresem analizy wykresów, choć być może należałoby raczej doszukiwać się tu komplementu. Przecież każda metoda prognozowania, która zdobywa taką popularność, że pozwala zmieniać bieg wydarzeń, powinna uchodzić za świetną. Możemy się jedynie domyślać, dlaczego zarzuty tego rodzaju rzadko podnoszone są przeciw analizie fundamentalnej.

Czy można wykorzystywać przeszłość do przewidywania przyszłości?

Inny często wysuwany zarzut wiąże się z powątpiewaniem w możliwość przewidywania przyszłej sytuacji rynku na podstawie danych z jego przeszłości. To zadziwiające, że krytycy analizy technicznej tak często stawiają tę kwestię, zważywszy na fakt, iż każda znana metoda prognozowania, od prognoz pogody po analizę fundamentalną, opiera się całkowicie na danych z przeszłości. A jakimiż innymi danymi można by się tu posłużyć?

W statystyce występuje rozróżnienie pomiędzy statystyką opisową i indukcyjną. Statystyka opisowa odnosi się do graficznej prezentacji danych, na przykład cen widocznych na wykresie słupkowym. Statystyka indukcyjna wiąże się z uogólnieniem, prognozami i ekstrapolacjami wynikającymi z tych danych. A zatem sam wykres cenowy zalicza się do statystyki opisowej, a dokonywana na jego podstawie analiza do statystyki indukcyjnej.

W jednym z opracowań na temat statystyki czytamy: „Pierwszy krok w prognozowaniu przyszłej sytuacji gospodarczej polega na gromadzeniu danych z przeszłości” (Freund i Williams). Analiza wykresów jest po prostu pewną formą analizy szeregów czasowych, opartą, jak każda analiza tego rodzaju, na badaniu przeszłości. Przyszłe zdarzenia możemy przewidywać jedynie poprzez projekcję danych z przeszłości.

A zatem można twierdzić, że wykorzystywanie w analizie technicznej danych z przeszłości w celu prognozowania przyszłych zdarzeń ugruntowane jest w pojęciach statystycznych. Jeśli ktokolwiek chciałby poważnie kwestionować ten aspekt analizy technicznej, musiałby podważyć również zasadność każdej innej formy prognozowania opartej na danych z przeszłości, w tym analizę gospodarczą i fundamentalną.

TEORIA BŁĄDZENIA LOSOWEGO

Według teorii błądzenia losowego, stworzonej i podtrzymywanej w kręgach akademickich, zmiany cen nie podlegają żadnemu prawu serii, dane z przeszłości zaś nie mogą być wiarygodnym wskaźnikiem przyszłego rozwoju sytuacji na rynku. Mówiąc krótko, ruchy cen są przypadkowe i nieprzewidywalne. Podstawą teorii jest hipoteza mówiąca o efektywności rynku, zgodnie z którą ceny oscylują na zasadzie przypadku wokół rzeczywistej wartości danego towaru czy akcji. Najlepsza strategia polega po prostu na tym, by „kupić i trzymać”, a nie na tym, aby dążyć do „wygrania” z rynkiem.

Wprawdzie nie ma raczej wątpliwości co do tego, że pewne elementy przypadkowości istnieją na wszystkich rynkach, ale pogląd, że wszystkie ruchy cen są przypadkowe, jest po prostu niezgodny z rzeczywistością. Akurat w tej dziedzinie obserwacja empiryczna i praktyczne doświadczenia okazują się bardziej użyteczne niż wyszukane metody statystyczne, które zdolne są, jak się wydaje, udowodnić wszystko, czego zażyczy sobie ich użytkownik, a zarazem nie potrafią niczego wykluczyć. Warto zapamiętać, że przypadkowość można zdefiniować tylko w sensie negatywnym jako niemożność wykrycia regularnych formacji w ruchach cen. To, że wielu naukowców nie zdołało stwierdzić występowania tych formacji, nie jest jednak dowodem, iż one nie istnieją.

Akademicki spór na temat tego, czy istnieją trendy rynkowe, nie interesuje zbytnio przeciętnych analityków czy graczy mających do czynienia z rzeczywistym światem, w którym trendy rynkowe są wyraźnie widoczne. Gdyby ktoś miał co do tego jakieś wątpliwości, wystarczy rzut oka na różne wykresy (wybrane choćby przypadkowo), by znaleźć dowód istnienia trendów w postaci graficznej. W jaki sposób zwolennicy teorii przypadkowych ruchów cen wyjaśnią utrzymywanie się tych trendów, jeśli ruchy cen są serią niezależnych zdarzeń, czyli to, co wydarzyło się poprzedniego dnia czy tydzień wcześniej, nie ma żadnego wpływu na to, co wydarzy się dziś lub nazajutrz? Jak wytłumaczyć fakt, że wiele systemów analizy i zawierania transakcji zakładających istnienie trendu przynosi realne zyski?

Diagram 1.3 Zwolennik teorii błądzenia losowego musiałby się sporo natrudzić, aby przekonać posiadacza złota, że nie ma tu żadnego trendu.

W jaki sposób strategia „kup i trzymaj” mogłaby przynieść powodzenie na rynkach terminowych, gdzie moment zawarcia transakcji odgrywa tak istotną rolę? Czy w trakcie bessy utrzymywano by cały czas długie pozycje? Skąd uczestnicy rynku w ogóle wiedzieliby o różnicy między rynkiem byka i niedźwiedzia, gdyby ceny były nieprzewidywalne i nie podlegały żadnym trendom? Jak w ogóle mogłaby istnieć bessa, która oznacza przecież istnienie pewnego trendu? (Patrz diagram 1.3).

Wydaje się wątpliwe, czy dowody statystyczne definitywnie potwierdzą kiedykolwiek lub obalą tę teorię. Koncepcja, wedle której zachowania rynku są przypadkowe, jest w każdym razie całkowicie odrzucana przez wszystkich analityków. Gdyby ruchami cen faktycznie rządził przypadek, nie sprawdzałaby się żadna metoda prognostyczna. Hipoteza mówiąca o efektywności rynku wcale nie przeczy analizie technicznej, lecz w istocie bardzo bliska jest założeniu, według którego rynek dyskontuje wszystko. W kręgach akademickich sądzi się jednak, że skoro rynek szybko dyskontuje wszystkie informacje, nie ma sposobu, by te informacje wykorzystać. Podstawą prognozowania technicznego jest wspomniane już założenie, że istotne informacje rynkowe zostają zdyskontowane w cenach rynkowych na długo przedtem, zanim staną się powszechnie znane. Naukowcy mimowolnie potwierdzili w ten sposób konieczność uważnego obserwowania ruchów cen i daremność prób osiągnięcia zysków na podstawie informacji fundamentalnych, przynajmniej w krótkim okresie.

Na koniec można również zauważyć, że każdy proces wydaje się przypadkowy i nieprzewidywalny, jeśli nie rozumie się zasad leżących u jego podstaw. Wydruk elektrokardiogramu może się wydawać laikowi zbiorem przypadkowych zygzaków, ale dla lekarza wszystkie najdrobniejsze nawet fale tego wykresu mają istotne znaczenie i z pewnością nie są przypadkowe. Zachowania cen na rynkach terminowych mogą się wydawać przypadkowe tym, którzy nie poświęcili dostatecznie dużo czasu na badanie reguł, które rządzą tymi zachowaniami. Złudne wrażenie przypadkowości stopniowo znika w miarę nabywania umiejętności czytania wykresów. Mam nadzieję, że tak właśnie będzie również dzięki lekturze kolejnych rozdziałów tej książki.

Jest jednak pewna nadzieja dla świata akademickiego. Na czołowych uniwersytetach amerykańskich rozpoczęto badania nad tak zwaną behawioralną teorią finansów, w której przyjmuje się wzajemną zależność psychologii i struktury cen. To właśnie jest podstawowe założenie analizy technicznej.

UNIWERSALNE ZASADY

Kiedy dwanaście lat temu ukazało się poprzednie wydanie tej książki, wiele omawianych w niej narzędzi technicznych stosowanych było głównie na rynkach terminowych. W ostatnim dziesięcioleciu jednak narzędzia te znalazły szerokie zastosowanie także na rynkach akcji. Zasady techniczne prezentowane w tej pracy można wykorzystywać do badania wszelkich rynków, nawet funduszy powierniczych. Dużą popularność w ostatnich latach zdobyło także inwestowanie sektorowe, przede wszystkim za pośrednictwem opcji na indeksy i funduszy powierniczych. W dalszej części książki ukażemy, w jaki sposób dzięki zastosowaniu odpowiednich narzędzi technicznych można stwierdzić, które sektory warte są zainteresowania inwestorów.

Rozdział 2

Teoria Dowa

W 1882 roku Charles Dow i Edward Jones założyli firmę Dow Jones & Company. Większość analityków technicznych i badaczy rynku zgodnych jest, że dzisiejsza analiza techniczna w dużej mierze wywodzi się z teorii przedstawionych przez Dowa w końcu ubiegłego stulecia. Swoje koncepcje Dow opublikował w cyklu artykułów zamieszczonych w The Wall Street Journal. Teoria Dowa pozostaje wciąż kamieniem węgielnym analizy technicznej, mimo że era technologii komputerowej przyniosła wiele nowszych i rzekomo lepszych wskaźników. Trzeciego lipca 1884 roku Dow przedstawił pierwszą ze średnich rynkowych, która obejmowała ceny zamknięcia akcji jedenastu firm, w tym dziewięciu firm kolejowych i dwóch produkcyjnych. Według Dowa te jedenaście firm stanowiło dobrą wskazówkę dotyczącą kondycji gospodarczej kraju. W roku 1897 Dow uznał, że kondycję tę jeszcze lepiej reprezentować będą dwa indeksy i stworzył obejmującą akcje dwunastu przedsiębiorstw średnią przemysłową oraz średnią dla dwudziestu firm kolejowych. W 1928 roku średnia przemysłowa obejmowała już trzydzieści firm i tyle pozostało do dzisiaj. W roku 1929 wydawcy The Wall Street Journal dołączyli średnią dla przedsiębiorstw użyteczności publicznej. W setną rocznicę pierwszej publikacji Dowa, w 1984 roku, stowarzyszenie Market Technician Association ofiarowało srebrny puchar organizacji Dow Jones & Co., uzasadniając to stwierdzeniem, że „nagroda jest wyrazem uznania dla trwałego wkładu, jaki Charles Dow wniósł w dziedzinę analizy inwestycyjnej. Stworzony przezeń indeks będący dziś jednym z najważniejszych wskaźników aktywności rynku kapitałowego pozostaje po 80 latach od śmierci swego twórcy podstawowym narzędziem dla analityków rynku”.

Dow nigdy nie opublikował, niestety, żadnej książki na temat swojej teorii, którą wyłożył w serii artykułów zamieszczonych w The Wall Street Journal. Dopiero po śmierci Dowa (1902) artykuły te zostały przedrukowane w 1903 roku przez S.A. Nelsona w pracy The ABC of Stock Speculation. Właśnie w tej pracy po raz pierwszy użyty został termin „teoria Dowa”. We wprowadzeniu do niej Richard Russell porównuje wkład Dowa w teorię rynku kapitałowego z wkładem Freuda w psychiatrię. Bardziej usystematyzowaną postać nadał tym koncepcjom William Peter Hamilton, współpracownik i następca Dowa w The Wall Street Journal, publikując w 1922 roku pracę The Stock Market. Kolejnym rozwinięciem tej teorii była książka Dow Theory wydana w 1932 roku, której autorem był Robert Rhea (New York, Barron’s).

Wprawdzie Dow stworzył swoją teorię dla średnich rynku kapitałowego (przemysłowej i kolejowej), ale większość jej pojęć można z powodzeniem zastosować również do innych średnich rynkowych. W rozdziale tym omówimy sześć podstawowych zasad teorii Dowa i pokażemy, w jaki sposób wiążą się one z dzisiejszą analizą techniczną.

PODSTAWOWE TEZY

1. Średnie giełdowe dyskontują wszystko

Suma i tendencje transakcji zawieranych na giełdzie nowojorskiej reprezentują sumę całej wiedzy Wall Street o przeszłości, bliskiej i odległej, wykorzystywanej do dyskontowania przyszłości. Nie ma potrzeby dodawania do średnich, jak robią to niektórzy statystycy, obszernych kompilacji danych z rynków towarowych, rozliczeń międzybankowych, handlu krajowego i zagranicznego czy jeszcze czegoś innego. Wall Street uwzględnia wszystkie te rzeczy (Hamilton, s. 40–41).

Brzmi to znajomo, nieprawdaż? Koncepcja, wedle której rynki odzwierciedlają każdy poznawalny czynnik oddziałujący na podaż i popyt, to oczywiście jedna z podstawowych przesłanek teorii technicznej wspomniana w rozdziale pierwszym. Teoria ta stosuje się do średnich rynkowych, ale także wszystkich poszczególnych rynków. Uwzględnia ona nawet „ingerencje Boże” w postaci trzęsień ziemi i innych klęsk żywiołowych. Wprawdzie wydarzenia takie nie mogą być przewidziane przez rynek, ale są one szybko dyskontowane przez ceny.

2. Trzy trendy rynkowe

Zanim powiemy, w jaki sposób zachowują się trendy, musimy wyjaśnić, co Dow uważał za trend. Dow zdefiniował trend wzrostowy jako sytuację, w której kolejne szczyty i dołki kształtują się na coraz wyższym poziomie. Trend spadkowy to sytuacja odwrotna, w której kolejne szczyty i dołki formują się na coraz niższym poziomie. Definicja ta przetrwała próbę czasu i wciąż jest punktem wyjścia wszelkich analiz trendu.

Dow uważał, że prawa działania i reakcji występują na rynkach tak samo jak w przyrodzie. Pisał: „Historia dotychczasowych transakcji pokazuje, że w wielu przypadkach kiedy akcje osiągają szczyt, dochodzi do łagodnego spadku, a następnie powrotu do dawnej wysokości. Jeśli po takim ruchu cena znów się cofnie, to prawdopodobnie nastąpi jej dalszy spadek” (Nelson, s. 43).

Dow wyodrębnił trzy kategorie trendu, główny, wtórny i krótkookresowy, i porównał je do ruchów morza. Trend główny porównany został do przypływów i odpływów morza, trend wtórny do fal składających się na przypływy i odpływy, a trend krótkookresowy do zmarszczek tworzących się na falach. Mierząc zasięg kolejnych fal na plaży, można określić kierunek ruchu morza; jeśli każda kolejna fala wdziera się dalej w głąb lądu niż poprzednia, znaczy to, że trwa przypływ. Dopiero kiedy fale zaczynają się cofać, można się zorientować, że zaczął się odpływ. Główne trendy na rynkach mogą – zdaniem Dowa – trwać ponad rok, a nawet kilkanaście lat.

Trend wtórny, czyli średniookresowy, stanowi korektę trendu głównego i na ogół trwa od trzech tygodni do trzech miesięcy. Korekty te znoszą zwykle od jednej trzeciej do dwóch trzecich poprzedniego ruchu cen, a często jego połowę, czyli 50 procent.

Trendy krótkookresowe trwają zwykle niespełna trzy tygodnie i stanowią krótkie korekty trendu wtórnego. Podczas bardziej szczegółowej prezentacji pojęcia trendu w rozdziale czwartym będziemy posługiwać się niemal tą samą terminologią, jak również podobnymi parametrami procentowymi.

3. Trzy fazy trendu głównego

Dow skupiał swoją uwagę na trendach głównych, które jego zdaniem przebiegały zwykle w trzech odrębnych fazach. Pierwsza z nich, zwana fazą akumulacji, polega na kupowaniu akcji przez najbardziej wytrawnych inwestorów, kiedy wszystkie „złe” wiadomości zostają już zdyskontowane przez rynek. Faza druga, w której zaczyna uczestniczyć większość inwestorów, opierających swe decyzje na technicznej analizie trendu, przebiega pod znakiem szybkich wzrostów cen i napływania coraz lepszych wiadomości gospodarczych. Trzecią i ostatnią fazę, zwaną dystrybucją, cechują masowy udział inwestorów, optymistyczne publikacje w prasie, doskonałe wiadomości o sytuacji gospodarczej oraz nasilenie działań spekulacyjnych. Właśnie podczas tej fazy ci inwestorzy, którzy zaczęli „akumulować” akcje blisko rynkowego dna, kiedy nikt nie chciał kupować, zaczynają sprzedawać, kiedy wydaje się z kolei, że nikt jeszcze nie pozbywa się akcji.

Podział głównego trendu wzrostowego na trzy odrębne fazy znany jest również z teorii Elliotta, dla którego inspiracją była wspomniana już praca Dow Theory. On także wyróżniał trzy podstawowe ruchy cen w górę podczas hossy. W rozdziale trzynastym zwrócimy uwagę na to podobieństwo pomiędzy trzema fazami hossy z teorii Dowa a pięciofalową sekwencją Elliotta.

4. Średnie rynkowe muszą się nawzajem potwierdzać

Dow odwoływał się do średniej przemysłowej i średniej kolejowej (transportowej). Zakładał, że każdy istotny sygnał zapowiadający hossę lub bessę musi zostać potwierdzony przez wskazania obu tych średnich. Obie średnie muszą przebić się ponad ostatni szczyt z poprzedniego trendu wtórnego, aby można było mówić o początku hossy. Dow nie sądził, że sygnały te muszą wystąpić równocześnie, ale stwierdził, że im bliżej siebie są w czasie, tym lepiej. Kiedy średnie dają rozbieżne sygnały, należy zakładać, że dotychczasowy trend będzie kontynuowany. Teoria Elliotta różni się w tym punkcie o tyle, że wymaga sygnału tylko od jednej średniej. O zasadzie potwierdzenia i dywergencji znacznie więcej powiemy w rozdziale szóstym, poświęconym formacjom kontynuacji trendu (patrz diagramy 2.1 i 2.2).

5. Wolumen jako potwierdzenie trendu

Dow traktował wolumen jako wtórny, choć istotny czynnik potwierdzający sygnały pojawiające się na wykresach. Ujmując rzecz prościej, wolumen powinien wzrastać w kierunku głównego trendu. Jeśli główny trend ma charakter wzrostowy, wolumen powinien zwiększać się wraz ze zwyżką cen i zmniejszać się podczas spadków. W trendzie spadkowym na odwrót – wolumen powinien wzrastać podczas zniżek i zmniejszać się podczas zwyżek cen. Należy jednak podkreślić, że wolumen miał dla Dowa znaczenie wtórne. Rzeczywiste sygnały kupna i sprzedaży w teorii Dowa oparte są wyłącznie na cenach zamknięcia. W rozdziale siódmym omówimy kwestię wolumenu znacznie obszerniej, ale jak zobaczymy, także i w tym przypadku zasady pozostają te same. Nawet bardziej wyrafinowane wskaźniki wolumenu wykorzystywane są w celu rozpoznania kierunku jego wzrostów. Informacje te są później porównywane z zachowaniem cen, aby sprawdzić, czy wszystkie dane potwierdzają się nawzajem.

6. Trend jest kontynuowany, dopóki nie pojawią się definitywne oznaki świadczące o jego odwróceniu

Teza ta, o której wspomnieliśmy w rozdziale pierwszym, jest jedną z podstawowych zasad współczesnej analizy trendu. Jest to odniesienie do rynku prawa fizyki, które mówi, że obiekt w ruchu (w tym przypadku trend) wykazuje tendencję do kontynuacji swego ruchu w dotychczasowym kierunku, jeśli nie zmienią tego jakieś zewnętrzne czynniki. Poziomy wsparcia i oporu, formacje cenowe, linie trendu i średnie kroczące to niektóre z szeregu dostępnych narzędzi technicznych, które pomagają w niełatwym zadaniu określenia, kiedy może się dokonywać zmiana trendu. Niektóre wskaźniki mogą dawać jeszcze wcześniejsze sygnały mówiące o osłabieniu impetu cechującego trend. Zwykle jednak szanse są większe na to, że trend będzie kontynuowany.

Diagram 2.1 Długoterminowa perspektywa teorii Dowa. Jeśli trend byka ma być kontynuowany, obie średnie, przemysłowa i transportowa, muszą rosnąć.

Diagram 2.2 Przykłady dwóch potwierdzeń w teorii Dowa. Na początku 1997 roku (punkt 1) średnia transportowa potwierdziła wcześniejsze wybicie średniej przemysłowej. W maju (punkt 2) średnia przemysłowa potwierdziła nowy szczyt ukształtowany przez średnią transportową.

Diagram 2.3a Ruch załamany. Zwyżka do punktu C nie zdołała przekroczyć szczytu A, po czym ceny przełamały poziom dołka B, dając sygnał sprzedaży w punkcie S.

Diagram 2.3b Zwróćmy uwagę, że przed spadkami do punktu B zwyżka sięgnęła do punktu C położonego wyżej niż poprzedni wierzchołek A. Niektórzy zwolennicy teorii Dowa uznaliby za sygnał sprzedaży punkt S1, natomiast inni zaczekaliby do ukształtowania się kolejnego niższego wierzchołka oznaczonego punktem E i spadków poniżej poziomu dołka D, przyjmując punkt S2 za sygnał dalszych zniżek.

Najtrudniejsze zadanie, przed jakim staje użytkownik teorii Dowa, a także każdy, kto posługuje się analizą trendu, polega na rozróżnieniu pomiędzy zwykłą korektą w istniejącym trendzie a pierwszą falą nowego trendu biegnącego w przeciwnym kierunku. Wśród użytkowników tej teorii istnieje rozbieżność opinii co do momentu, w którym pojawia się sygnał odwrócenia trendu. Diagramy 2.3a–b ukazują dwa różne scenariusze rozwoju sytuacji.

Na pierwszym z nich widzimy, że zwyżka do punktu C nie zdołała przekroczyć poziomu szczytu A, po czym nastąpił spadek poniżej punktu B. W tym przypadku pojawiły się po dwa opadające szczyty i dołki, dając wyraźny sygnał sprzedaży w punkcie przełamania poziomu dołka B, czyli w punkcie S. Formację taką nazywa się czasem ruchem załamanym.

Na diagramie 2.3b widzimy, że poprzedzająca spadek do punktu B zwyżka do punktu C przekroczyła poziom wierzchołka A. Wprawdzie przełamanie linii wsparcia nastąpiło w punkcie S1, ale niektórzy analitycy nie uznaliby tego za wiarygodny sygnał sprzedaży. Powodem tego jest fakt, że ukształtowały się w tym momencie tylko opadające dołki i nie ma jeszcze opadających szczytów. A zatem zaczekaliby oni do uformowania się wierzchołka E poniżej poziomu C, uznając za sygnał sprzedaży punkt S2, kiedy widoczne są już zarówno opadające dołki, jak i opadające szczyty. Sytuacja przedstawiona na diagramie 2.3a jest znacznie słabszą formacją niż ta z diagramu 2.3b. Na diagramach 2.4a–b widzimy ten sam scenariusz wydarzeń, tyle że jest to odwrócenie trendu spadkowego.

Diagram 2.4a Sygnałem kupna jest przekroczenie poziomu punktu B (punkt B1).

Diagram 2.4b Sygnały kupna pojawiają się w punktach B1 i B2.

CENY ZAMKNIĘCIA I LINIE

Dow przywiązywał wagę wyłącznie do cen zamknięcia. Aby sygnał był wiarygodny, średnie musiały zamykać się powyżej lub poniżej poprzedniego szczytu bądź dołka. Przełamanie tych poziomów w ciągu dnia nie miało dla Dowa znaczenia. Ruch cen wewnątrz horyzontalnie biegnącej wstęgi wyznaczającej zakres wahań kursów Dow nazywał linią. Takie boczne trendy występują często jako fazy korekty określane zazwyczaj mianem konsolidacji. Mogą one stanowić również ostatnią fazę trendu wzrostowego lub spadkowego. Odwołując się do bardziej współczesnego terminu, moglibyśmy określić takie formacje jako „prostokąty”.

KILKA ZARZUTÓW WOBEC TEORII DOWA

Pomimo iż teoria Dowa przez wiele lat pozwalała dobrze rozpoznawać główne trendy wzrostowe i spadkowe, wysuwa się przeciw niej pewne zarzuty. Najczęstszym jest chyba stwierdzenie, że sygnały płynące z tej teorii są spóźnione. Sygnał kupna pojawia się tu zwykle w drugiej fazie trendu wzrostowego, po przekroczeniu poziomu poprzedniego szczytu, w związku z czym, stosując teorię Dowa, traci się, przeciętnie rzecz biorąc, 20–25 procent całego ruchu. Przy okazji można zauważyć, że mniej więcej w tym samym punkcie trend zaczyna być rozpoznawany i wykorzystywany przez większość systemów technicznych opierających się na analizie trendu.

Odpowiadając na ten zarzut, należy przypomnieć, że teoria Dowa nigdy nie miała zapowiadać trendów. Jej celem było sygnalizowanie pojawienia się rynku byka lub niedźwiedzia i wykorzystanie środkowej części istotnych ruchów. Dostępne dane świadczą o tym, że z zadania tego wywiązywała się całkiem nieźle. Wspomniany już artykuł zamieszczony w Barron’s przytacza dane statystyczne wykazujące, że w latach 1920–1975 sygnały płynące z teorii Dowa wychwyciły na podstawie średniej przemysłowej i transportowej 68 procent istotnych ruchów oraz 67 procent takich ruchów na podstawie S&P 500 Composite Index.

RYNEK AKCJI JAKO WSKAŹNIK GOSPODARCZY

Dow nigdy nie miał zamiaru wykorzystywać swej teorii do prognozowania kierunku, w jakim podąży rynek. W jego przekonaniu prawdziwa wartość teorii polegała na możliwości wykorzystania tendencji rynkowych jako barometru ogólnej sytuacji gospodarczej. Możemy jedynie podziwiać dalekowzroczność Dowa, który oprócz stworzenia podstaw współczesnego prognozowania potrafił już dawno temu rozpoznać przydatność średnich rynku kapitałowego jako jednego z najważniejszych wskaźników gospodarczych.

TEORIA DOWA NA RYNKACH TERMINOWYCH

Wprawdzie większość tez teorii Dowa znajduje zastosowanie w analizie rynków terminowych, ale istnieje też kilka istotnych różnic. Otóż Dow zakładał, że inwestorzy dokonują transakcji tylko zgodnie z głównym trendem. Trendy wtórne mogły stanowić okazję do wyznaczenia momentu zawarcia transakcji, a trendy krótkookresowe nie miały w ogóle znaczenia. W przypadku transakcji terminowych jest oczywiście inaczej.

Większość transakcji terminowych dokonywanych jest zgodnie z trendem średniookresowym, a nie głównym. Drobne wahnięcia cen są niezwykle ważne dla wyznaczenia momentu zawarcia transakcji. Inaczej mówiąc, we wzrostowym trendzie wtórnym, który, jak się przewiduje, potrwa kilka miesięcy, wykorzystuje się okresowe dołki do dokonania zakupów. Zwyżki podczas wtórnego trendu spadkowego będą okazjami do krótkiej sprzedaży. A zatem w transakcjach terminowych trendy krótkookresowe stają się niezwykle istotne.

Nowe sposoby stosowania średnich Dowa

Przez pierwsze sto lat swojego istnienia średnia przemysłowa Dow Jones mogła być stosowana jedynie jako wskaźnik rynku. Wszystko to zmieniło się 6 października 1997 roku, kiedy rozpoczęto transakcje terminowe i opcyjne dotyczące tej szacownej średniej. Giełda Chicago Board of Trade stworzyła kontrakt na średnią przemysłową Dow Jones, a opcje na tę średnią (symbol DJX) pojawiły się na Chicago Board Options Exchange. Stworzono także opcje na średnią transportową (symbol DJTA) i indeks spółek użyteczności publicznej (symbol DJUA). W styczniu 1998 roku na American Stock Exchange pojawiły się jednostki Diamond Trust, który imituje 30 spółek objętych średnią przemysłową. Są też inne dwa fundusze oparte na tych 30 spółkach. Pan Dow byłby szczęśliwy, wiedząc, że po stu latach od ich stworzenia można dokonywać transakcji dotyczących jego średnich i wykorzystywać przy tym w praktyce jego teorię.

PODSUMOWANIE

W rozdziale tym dokonaliśmy dość pobieżnego przeglądu najważniejszych aspektów teorii Dowa, ale w miarę zapoznawania się z kolejnymi częściami tej książki stanie się jasne, że zrozumienie teorii Dowa daje solidne podstawy do wszelkich studiów nad analizą techniczną. Jak się przekonamy, znaczna część materiału prezentowanego w dalszych rozdziałach stanowi pewną adaptację teorii Dowa. Ogólnie przyjęta definicja trendu, podział trendu na trzy kategorie i fazy, zasady potwierdzenia i rozbieżności, interpretacja wolumenu i wykorzystanie proporcji procentowych, by wymienić tylko niektóre kwestie, w ten lub inny sposób wywodzą się z teorii Dowa.

Obok źródeł już cytowanych w tym rozdziale doskonałą prezentację teorii Dowa zawiera także praca Technical Analysis of Stock Trends Roberta D. Edwardsa i Johna Magee.