Aglawena i Selizetta - Maurice Maeterlinck - ebook

Aglawena i Selizetta ebook

Maurice Maeterlinck

0,0

Opis

Aglawena i Selizetta” to piękny dramat Maurice’a Maeterlincka, laureata Nagrody Nobla w dziedzinie literatury oraz czołowego przedstawiciela symbolizmu.
„Niema jeszcze tygodnia, jak razem żyjemy pod tym dachem, a mnie trudno uwierzyć, żeśmy nie w jednej kołysce zrodzeni. I zdaje mi się, że nigdy jeszcze nie byliśmy rozłączeni i że cię znałem już, zanim poznałem siebie. Wszystko w tobie zdaje mi się wyprzedzać to, czem jestem; więcej, niż własną, czuję twoją duszę i bliższą mi jesteś, niż wszystko, co jest mną samym; gdyby mi powiedziano: „musisz ocalić swe życie”, abym mógł żyć, musiałbym twoje ocalić…”
Fragment

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 79

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Maurice Maeterlinck

AGLAWENA I SELIZETTA

Wydawnictwo Avia Artis

2023

ISBN: 978-83-8226-924-6
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Słowo wstępne

„Ah! c’est avoir peu de chose, que d’avoir raison, Meléandre, et je crois, qu ’il vaut mieux avoir tort toute sa vie et ne pas faire pleurer ceux, qui n’ont pas raison.”

 Dramat, który tu dajemy w przekładzie, jeden z najpiękniejszych utworów słynnego poety belgijskiego, w dwóch swoich kobietach-bohaterkach, jest uzmysłowieniem dwóch rodzajów piękna: piękna, które wie o sobie, które przeszło przez wiadomość złego i dobrego (Aglawena) — i piękna samorzutnego, instynktownego, piękna samej natury w człowieku, działającego odruchowo całą siłą uroku przyrodzonego (Selizetta). Z kolizyi tych dwóch rodzajów piękna w stosunku do mężczyzny, który jest przedmiotem ich miłości, wykwita dramat. Pięknu nieświadomemu cierpienie otwiera oczy, dając mu pierwszy impuls do ugruntowania siebie na drodze ofiarności i poświęcenia. Piękno, o sobie wiedzące, trwa do końca z władzą swoją królewską. I jedno i drugie piękno ze stanowiska artystycznego jest słuszne, choć jedno płynie z rozsądku, a drugie z uczucia. Nastręcza się tylko pytanie, które piękno jest słuszniejszem ze stanowiska życiowego, ze stanowiska szczęścia i spokoju ludzkiego. I tu do rozwiązania niech posłużą słowa samego autora, włożone w usta Aglaweny, gdy mowa o tem pięknie, które na rozsądku się wspiera:  — „Ach! to tak niewiele — mieć słuszność, mój Meleandrze! Ja sądzę, że lepiej przez całe życie nie mieć słuszności i nie wyciskać łez z oczu tym, którzy nie mają słuszności”.  Nie rozsnuwamy tu całej treści tego wzruszającego dramatu, pozostawiając czytelnikowi w pełni urok niespodzianki; zwracamy tylko uwagę na przepiękną czarującą postać Selizetty, jednę z najpiękniejszych we współczesnej literaturze europejskiej, tego dziecka prawie, tej „ bien petite chose”, jak sama o sobie w toku swych smutków powiada, tej trzpiotki aż do rozpoczęcia dramatu, śmiechem tryskającej, na wejście której do pokoju „drzwi trzaskały, okna się otwierały i przedmioty spadały dokoła, gdy na kolana męża wskakiwała....” Obarczona, jak biedne ptaszę, nad siły brzemieniem tego piękna drugiego, które jej oczy otworzyło, nie ma w swem mniemaniu innej drogi — nad złożenie siebie w ofierze, co też czyni z całą dziecięcą poezyą i tkliwością uczuć ofiarnicy. A gdy umiera z kłamstwem ofiarnem na ustach dla szczęścia pary pozostałej, każę zamknąć sobie oczy tej samej Aglawenie, która je tak bezlitośnie na życie jej otworzyła...  Dramat cały iskrzy się czarodziejsko od zwrotów, z których nie jeden może posłużyć, jako dobry i natchniony przewodnik w splątanym „ludzkich uczuć lesie.”  Niech więc spełnia swoję rolę piękna w stosunku  do duszy ludzkiej! Niech roztacza, jak to powiada autor przy innej okoliczności, „tyle piękna w nas i dookoła nas, by nie zostało już całkiem miejsca na ból i nieszczęście; a gdyby one mimo to wszystko zapragnęły się wcisnąć, niech same staną się pierwej pięknemi, zanim do drzwi naszych zastukać się ośmielą.” Niech pełni tę rolę przez chwilę przynajmniej uroku, jaki książka pozostawia...

Osoby

MELEANDER. AGLAWENA. SELIZETTA. MELIGRANA (babka Selizetty). MAŁA YSSALlNA (siostra Selizetty).

Akt I

Scena I

Sala w pałacu.

( W głębi Meligrana uśpiona w fotelu o wysokiem oparciu. Wchodzą Meleander i Selizetta).

Meleander. Oto list Aglaweny.

( Czytając)

 „Nie wychodźcie na moje spotkanie. Czekajcie na mnie w sali, jak czekacie zazwyczaj, nim wybije godzina spoczynku, a nie wydam się wam obcą. Piszę to, wysiadając z okrętu, który mnie do was przywiózł. Żegluga była pomyślna i bardzo urocza — lecz wylądowawszy, zastałam drogi tak popsute przez deszcze, że pewnie przed zachodem słońca nie ujrzę wieżyc starego zamku, w którym dobra Selizetta dała schronienie wdowie po swym bracie.” Selizetta ( klaszcząc w ręce). Oh! słońce zachodzi!... Patrz tylko. Ona już musi być bardzo blizko... Pójdę zobaczyć... Meleander ( powstrzymując ją ruchem i czytając dalej).  „...Widziałam cię raz tylko, Meleandrze, w popłochu i gwarze podczas mego wesela; moje biedne wesele, niestety! Nie dojrzeliśmy wtedy tego nieproszonego gościa, który zasiada zawsze na miejscu szczęścia upragnionego. Widziałam cię raz tylko, już przeszło trzy lata temu, a jednak przybywając do was, tak ufną jestem, jakbyśmy dziećmi spali w jednej kolebce...” Selizetta ( oglądając się), Oh! Babunia śpi jeszcze! Czy należy ją zbudzić, gdy Aglawena przyjedzie? Meleander. Tak, prosiła o to... Selizetta. Jej białe włosy spadają na oczy... Ona nie jest szczęśliwą tego wieczoru... Oh! pójdę ją ucałować... Meleander. Bądź ostrożną; nie budź jej przed czasem...

( czytając dalej)

 „Jestem tak pewną, że odnajdę brata... Nie powiedzieliśmy sobie nic prawie, lecz tych słów kilka, które do mnie wyrzekłeś, nie były podobne do tych, które dotąd słyszałam...” Selizetta. Nie czytaj tak prędko... Meleander ( czytając dalej).  „... A potem pilno mi ucałować Selizettę!... Ona musi być tak dobrą i musi być tak piękną, skoro kocha ciebie i skoro ty ją kochasz! Będę ją kochała więcej, niż ty ją kiedy będziesz mógł pokochać; ja umiem kochać więcej, gdyż byłam nieszczęśliwą... A teraz cieszę się, że cierpiałam, bo będę mogła podzielić się z wami tem, co się zdobywa w smutku. Zdaje mi się czasem, że danina, którą spłaciłam, wystarczy za nas troje; że przeznaczenie nie może się już o nie upomnieć i że możemy się spodziewać czarów tego, życia. Nie zaznamy innej troski ponad tę, którą daje szczęście. Sądząc z tego, com słyszała już o was, moje, twoje i Selizetty szczęście zależne od tego, co jest najlepszego w naszych duszach. Nie będziemy mieli innej troski po nad tę, aby się stać, ile to w naszej mocy, pięknymi, aby się przez to kochać tembardziej we troje i stać się dobrymi przez naszą miłość. Tyle roztoczymy piękna w sobie i dookoła siebie, że nie pozostanie już miejsca na nieszczęście i smutek; a jeśli mimo wszystko one zechcą wejść pomiędzy nas, to nim do drzwi naszych ośmielą się zapukać, będą musiały stać się także pięknemi...”

( Drzwi się otwierają. Wchodzi mała Yssalina).

Yssalina. Mam klucz siostrzyczko, mam klucz! Meleander. Jaki klucz? Selizetta. Klucz od dawnej latarni morskiej. Meleander. Myślałem, że zgubiony. Selizetta. Kazałam zrobić nowy. Meleander. Chciałbym, abyś ten zgubiła także... Selizetta ( przyglądając się kluczowi). Oh! Jakiż on wielki! Nie jest podobny do tego, który zgubiłam... Yssalina. Byłam, siostrzyczko, gdy go próbowano... Otworzyli trzy razy, potem zamknęli napowrót... Lepiej otwiera, niż ten dawny, taki zardzewiały... Ale, gdy zamykano po raz ostatni, ledwie było można utrzymać drzwi, tak wiatr je wypychał z tamtej strony... Wielki dziś wiatr wieje. Słychać, jak mewy krzyczą, latając wkoło wieży, i gołębie także... One jeszcze nie śpią... Selizetta. One mnie szukają. Nie widziały mnie tam na górze już od dwóch tygodni. Pójdę do nich jutro. Yssalina. Ze mną, siostrzyczko? Selizetta. Tak, jeżeli pójdziesz spać zaraz; piastunka czeka na ciebie... ( Yssalina wychodzi). Czy ona piękna? Meleander. Kto taki? Selizetta. Aglawena. Meleander. Tak, jest bardzo piękna... Selizetta. Do kogo ona podobna? Meleander. Nie podobna do innych kobiet... Jest to inna piękność, oto wszystko... Piękność bardziej niezwykła i duchowa, piękność bardziej zmienna i jeśli tak rzec można, wielokrotniejsza... Piękność, wobec której dusza się iści, nie przerywając się wcale... A przytem, jak zobaczysz, ona ma dziwne włosy; zdawałoby się, że współczują wszystkim jej myślom... Uśmiechają się, lub płaczą podług tego, czy ona jest szczęśliwą czy smutną, wtedy nawet, gdy ona sama nie wie, czy ma być smutną czy szczęśliwą... Nie widziałem nigdy włosów, któreby tak żyły. Włosy zdradzałyby ją nieustannie, gdyby można zwać zdradą świadectwo ciągłe piękna; bo ona niema nic innego do ukrywania. Selizetta. Wiem, że nie jestem piękną... Meleander. Nie będziesz tego mówiła, gdy ona będzie z nami, niepodobna mówić w jej obecności czegoś, czego się nie myśli, lub co jest niepotrzebne. Ona gasi naokoło wszystko, co nie jest słusznem. Selizetta. Ona gasi wkoło siebie wszystko, co nie jest słusznem... Meleander. Selizetto?... Selizetta. Meleandrze?... Meleander. Oto, zdaje się, żyjemy już ze sobą blizko cztery lata? Selizetta. Cztery miną z końcem lata. Meleander. Oto od czterech lat blizko jesteś ciągle przy mnie, zawsze piękna, kochająca i słodka, z dobrym uśmiechem głębokiego szczęścia na ustach... Podczas tych czterech lat nie płakałaś zbyt często, nieprawdaż? Co najwyżej kilka łez ci spadło, gdy który z twych oswojonych ptaków odleciał, gdy babka ci się trochę sprzeciwiała, lub gdy usychały ulubione twe kwiaty. Lecz, gdy ci ptak powrócił, gdy się babunia uspokoiła, gdy zapomniałaś o kwiatkach, wówczas z głośnym śmiechem wbiegałaś do sali — i drżały drzwi, otwierały się okna i przedmioty spadały wokoło, gdy wskakiwałaś na moje kolana, całując mię, jak dziewczynka, która powraca ze szkoły. Myślę, że można powiedzieć: byliśmy szczęśliwi; a jednak zadaję sobie niekiedy pytanie, czy żyliśmy dość blizko jedno drugiego... Niewiem, czy ja nie miałem cierpliwości cię ścigać, czy ty chciałaś mi się wymknąć zbyt prędko, lecz bardzo często, gdy próbowałem mówić do ciebie, jak przed chwilą, ty zdawałaś się odpowiadać mi z innego końca świata, gdzie się chroniłaś dla powodów, których nie rozumiem... Czy w istocie dusza nasza do tego stopnia się lęka odrobiny powagi i prawdy w miłość? Ileż to razy przeszkodziliśmy sobie zbliżyć się do rzeczy, która mogła być piękną, i któraby nas złączyła ściślej, niż pocałunek, złożony na ustach... Niewiem, czemu widzę to jaśniej dzisiejszego wieczoru. Czy to z powodu żywszego wspomnienia o Anglawenie, z powodu jej listu, czy jej przyjazdu, który już czemuś nadaje wolność w naszych duszach. Zdaje się, żeśmy się kochali tyle, ile tylko ludzie mogą się kochać. Lecz, gdy ona tu będzie, będziemy się kochali więcej i będziemy się kochali inaczej, daleko głębiej, zobaczysz... I z tego głównie powodu jestem tak szczęśliwy, że ona przyjeżdża... Sam jeden, nie mógłbym... Nie mam tej władzy, którą ona posiada, chociaż widzę, jak ona. Ona jest jedną z tych istot, które umieją łączyć dusze u samych ich źródeł, i gdy ona jest, nie czuje się już żadnej zapory pomiędzy sobą, a tem co jest prawdą... Selizetta. Kochaj ją, jeśli ją kochasz. Ja odejdę... Meleander. Selizetto! Selizetta. Wiem, że nie rozumiem... Meleander. Rozumiesz, Selizetto, i dlatego właśnie, że rozumiesz, nie chcąc tego okazać, ja ci o tych rzeczach mówię... Ty masz duszę daleko głębszą od tej, którą mi ukazujesz; jestto ta dusza, której ukrywanie cię bawi — gdy cię szukam... Nie płacz, Selizetto, to nie są wyrzuty... Selizetta. Ja