Pamiętniki - Jan Chryzostom Pasek, Władysław Czapliński - ebook

Opis

Gatunkowo niejednolite, erudycyjne i wyrafinowane pod względem strukturalnym, Pamiętniki uchodzą za najwybitniejsze dzieło sztuki pamiętnikarskiej polskiego baroku. Największe zalety Paska pisarza to talent gawędziarski, niezwykłe zdolności retoryczne oraz zdolność wykorzystywania w snutej opowieści wiedzy z zakresu historii i mitologii. W opowiadaniu o wojennych przeżyciach, pojedynkach retorycznych oraz w błyskotliwym komentowaniu spraw codziennych i kwestii politycznych Pasek jest niezrównany.

Twórczość autora Pamiętników została odkryta w początkach polskiego romantyzmu – fragmenty dzieła opublikowano po raz pierwszy w 1821 roku, zaś pełne wydanie pojawiło się w roku 1836 za sprawą hrabiego Edwarda Raczyńskiego. Wśród autorów, którzy docenili pisarstwo Paska, można wymienić choćby Henryka Rzewuskiego, Adama Mickiewicza, Zygmunta Krasińskiego czy, kilka dekad później, Henryka Sienkiewicza, dla którego Pamiętniki stanowiły ważną inspirację podczas tworzenia Trylogii.

W literaturze współczesnej także nie brak nawiązań do stylu Paska. Odczuwam potrzebę przekazania Rodzinie, krewnym i przyjaciołom moim tego oto zaczątku przygód moich, już dziesięcioletnich, w argentyńskiej stolicy, pisał Gombrowicz w Trans-Atlantyku – i z pewnością nie pisałby tak, gdyby nie chciał sparodiować nieśmiertelnej prozy Jana Chryzostoma i gawędy szlacheckiej w ogólności.

Książka, w znakomitym opracowaniu Władysława Czaplińskiego, ukazuje się w cyklu Wzorcowe tomy BN na stulecie serii.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Jan Chryzostom Pasek

Jan Chryzostom Pasek (ok. 1636–1701) – żołnierz, pisarz i awanturnik, przedstawiciel nurtu sarmackiego w rodzimej literaturze, uznawany za najwybitniejszego polskiego pamiętnikarza swojej epoki. Wywodził się z drobnej szlachty mazowieckiej. W 1655 roku zaciągnął się do wojska, gdzie pod dowództwem Stefana Czarnieckiego przez dziesięć lat prowadził – jak sam pisał – nieprzeciętne żołnierskie i awanturnicze życie. Po zakończeniu kariery wojskowej osiedlił się w rodzinnych stronach, tam też zawarł małżeństwo. Był komornikiem ziemskim i marszałkiem sejmikowym. Pamiętniki spisywał w ostatniej dekadzie XVII wieku, barwnie referując w nich wojenne przygody i losy szlachcica-ziemianina. Z natury był pieniaczem, często wchodził w konflikty – pod koniec życia skazano go na banicję, mimo to pozostał w swojej posiadłości do śmierci w 1701 roku. Nie doczekał publikacji swojego dzieła – pierwsze pełne wydanie Pamiętników ukazało się w 1836 roku, szybko zdobywając serca wybitnych niekiedy czytelników.

Władysław Czapliński

Władysław Czapliński (1905–1981) – jeden z najbardziej cenionych historyków polskich XX wieku, autor wielu prac ważnych dla rozwoju polskiej historiografii. Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim, w 1946 roku rozpoczął pracę na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie kierował katedrami Historii Nowożytnej, Historii Powszechnej oraz Historii Polski i Powszechnej XVI–XVIII Wieku. W trakcie swojej długiej i bogatej pracy naukowej stworzył nie tylko syntetyczny obraz polskiego państwa za czasów Władysława IV, zapoczątkował dyskusję nad oligarchią magnacką w XVII-wiecznej Polsce, ale także stał się inicjatorem serii monograficznej historii powszechnej wydawanej przez Ossolineum.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 794

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


Nr 62BIBLIOTEKA NARODOWASeria I

JAN PASEK

PAMIĘTNIKI

WSTĘPEM I OBJAŚNIENIAMI OPATRZYŁ

WŁADYSŁAW CZAPLIŃSKI

WYDANIE PIERWSZE ELEKTRONICZNE, NA PODSTAWIE WYDANIA PIĄTEGO ZMIENIONEGO I UZUPEŁNIONEGO (1979)
WROCŁAW 2019
ZAKŁAD NARODOWY IM. OSSOLIŃSKICH

Seria „Biblioteka Narodowa” ukazuje się pod patronatem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rada Naukowa „Biblioteki Narodowej: Józef Bachórz, Tomasz Chachulski, Jerzy Jarzębski, Alina Kowalczykowa (przewodnicząca), Ryszard Nycz

Redaktor „Biblioteki Narodowej”: Stanisław Bereś

Redaktor tomu: Barbara Antoniukowa

Książka ukazuje się w cyklu reedycji wzorcowych tomów „Biblioteki Narodowej” na stulecie serii.

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury.

Wydawnictwo Ossolineum, 50-139 Wrocław, ul. Szewska 37

e-mail:[email protected]

www.wydawnictwo.ossolineum.pl

Kontakt z „Biblioteką Narodową”: [email protected]

© Copyright by Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1979, 2019

Wydanie I elektroniczne, na podstawie wydania V zmienionego i uzupełnionego (1979)

Wrocław 2019

Nieupoważnione powielanie lub inne wykorzystywanie utworu stanowi naruszenie praw autorskich

ISSN 0208-4104

ISBN 978-83-66267-20-6

WSTĘP

I. PAMIĘTNIKI STAROPOLSKIE

Pamiętnik jest jednym z ciekawszych i chyba najpoczytniejszym źródłem historycznym. Wartość pamiętników oceniono już w XIX wieku; wówczas też wydano drukiem najważniejsze pamiętniki staropolskie. Obecnie przeżywa pamiętnik ponowny wzrost zainteresowania. Czytelnicy zapoznają się w pierwszym rzędzie z pamiętnikami ludzi niedawno zmarłych, w których spodziewają się znaleźć niezafałszowaną prawdę o niedawno minionych czasach. W parze z tym rośnie też zainteresowanie dla pamiętników dawniejszych, w których czytelnicy chcą znaleźć wiedzę o ludziach i życiu minionych wieków. Toteż w ostatnich czasach wydano ponownie i starannie różne pamiętniki staropolskie, wydobyto z archiwów i udostępniono szerzej publiczności inne, dotąd nie drukowane. O popularności pamiętników świadczy też zainteresowanie, jakim poczynają darzyć ten rodzaj twórczości historycy literatury poświęcający pamiętnikarstwu coraz to nowe rozprawy. Historycy, którzy dawno już zwrócili uwagę na wartość pamiętników jako źródła historycznego, posługują się nimi chętnie, niemniej jednak zwracają uwagę i na to, że pamiętnik, chociaż czasem niezastąpione źródło historyczne, bywa niejednokrotnie zawodny zarówno ze względu na tendencję autora, jak i nieuniknione – zwłaszcza przy pamiętnikach spisywanych pod koniec życia – usterki pamięci.

Tym niemniej, chociaż czasem zawodny przy ustalaniu poszczególnych faktów, pamiętnik pozostaje nieocenionym źródłem do poznania życia i kultury dawnych wieków. Pod tym względem pamiętnik daje nieraz czytelnikowi więcej niż tomy uczonych dzieł pisanych na ten temat. Toteż słusznie pisał Goethe po przeczytaniu pamiętnika śląskiego rycerza, Hansa Schweinichena: „nigdy nie uświadomiłem sobie tak wyraziście, jak wyglądało życie w Niemczech w drugiej połowie XVI w., jak po zapoznaniu się z losami tego śląskiego rycerza”.

Mimo to żywe zainteresowanie pamiętnikami napotykamy na poważne kłopoty w momencie, gdy chcemy jakiś utwór zaszeregować do kategorii literatury pamiętnikarskiej. Niewątpliwie też zaskoczy niejednego czytelnika wiadomość, że Dzieje w Koronie Polskiej Łukasza Górnickiego niektórzy badacze uważają za pamiętnik, inni zaś traktują Pamiętniki Paska jako romans. Dlatego też, skoro przystępujemy do omówienia literatury pamiętnikarskiej w okresie poprzedzającym Pamiętniki Paska, musimy najpierw ustalić, co będziemy uważali za pamiętnik.

Otóż za pamiętnik będziemy uważali utwór literacki, w którym autor pisze o przeszłości na podstawie własnych bezpośrednich czy też pośrednich wspomnień, z wyraźnym zamiarem pisania wspomnień, a nie historii tego okresu[1]. Jeśli więc przyjmiemy, że piszący o przeszłości autor, biorący za kanwę opowiadania swe wspomnienia, może równocześnie wykorzystywać dla nakreślenia tła dzieła historyczne, to bez trudu zgodzimy się, że Górnicki, który zastrzega się, iż pisze o tym, „co widział, albo czego miał wiadomość dostateczną”, pisze właściwie pamiętnik, chociaż tu i ówdzie czerpie wiadomości z Marcina Bielskiego, a swój utwór nazywa Dziejami. Trudniej naturalnie przyjąć, że Pamiętniki Paska, który postanowił opisać „bieg życia swego”, nie są pamiętnikiem ale romansem. Rzecz jasna, że nawet przy takim sformułowaniu pojęcia pamiętnika pozostanie jeszcze trochę dzieł, co do których będą nadal istniały rozbieżne zdania: czy zakwalifikować je jako pamiętnik, czy też dzieło historyczne.

Tak pojęte pamiętniki zjawiają się w Polsce na przełomie XV i XVI w.

Nie zamierzamy tu omawiać wszystkich utworów pamiętnikarskich XVI wieku. Zajęłoby to zbyt wiele miejsca, a poza tym, wobec nieprzebadania tego zagadnienia przez uczonych, trudno byłoby dać pełny obraz tej twórczości w okresie renesansu. Ograniczymy się więc do wskazania ważniejszych, lepiej znanych utworów pamiętnikarskich tego okresu. Początki były niewątpliwie skromne. Tak więc na początku stulecia spotykamy się z krótką zapiską biograficzną Biernata z Lublina, będącą, jak słusznie zauważono, małym curriculum vitae pisarza, równocześnie zaś zapowiedzią całego gatunku literackiego, prozą czy wierszem pisanych autobiografii[2]. Wystarczy wskazać na późniejszą, pisaną wierszem biografię Klemensa Janickiego O sobie samym do potomności.

Równocześnie niemal pojawia się inny typ utworu pamiętnikarskiego, mianowicie luźne zapiski osobiste umieszczane na kartach obszernych, drukowanych na kilka lat kalendarzy ówczesnych. Normalnie w tych zapiskach, które nazywamy raptularzami, mieszają się wiadomości osobiste z publicznymi. Ilość tych raptularzy jest pokaźna i nie przebadana dotąd szczegółowo. Dla przykładu wymienimy tu raptularz doktora Łukasza Noskowskiego, szlachcica przebywającego w Krakowie i parającego się medycyną. Spotykamy się tu z takimi zapiskami:

19 I 1506. Otrzymałem oznaki doktoratu z Bolonii.

12 XII 1506. Wyjechałem z Bolonii.

20/21 II 1510. Miałem sen o trzech wielkich wężach[3].

Bardziej osobistym jest raptularz doktora medycyny, szlachcica z pochodzenia, Mikołaja Sokolnickiego. Wprawdzie na marginesie jego kalendarza spotykamy się z wielu wiadomościami politycznymi, ale równocześnie ognisty doktor notuje intymne zapiski o swych spotkaniach z różnymi niewiastami podwawelskiego grodu. Toteż poprzez jego zapiski przewijają się różne Katarzyny, Marty, Elżbiety, Barbary, a czasem pojawiają się też mniej wesołe zapiski o oddawaniu owoców tych spotkań, dzieci, na wychowanie kobietom ze wsi podkrakowskich[4].

Luźne zapiski raptularzowe, z czasem coraz dokładniejsze, poczynają przypominać normalny dziennik. Na pograniczu raptularza i dziennika stoi nazwany przez wydawcę dziennikiem utwór Piotra Myszkowskiego, podkanclerzego, potem biskupa krakowskiego[5]. Diariusze zostawili po sobie również Filip Padniewski, biskup krakowski, Stanisław Naropiński i inni.

W tym stuleciu specjalnie częste są diariusze podróży, czyli, jak wówczas mówiono, „diariusze peregrynacji”. Do nich należą Itinerarium podróży do Włoch Jana Ocieskiego, późniejszego podkanclerzego; Dziennik podróży do Włoch Jerzego Radziwiłła; Wypisanie drogi tureckiej, przypisywane Erazmowi Otwinowskiemu; Krótkie wypisanie drogi z Polski do Konstantynopola, a stamtąd zaś do Astrachania, zamku moskiewskiego Andrzeja Taranowskiego i inne. Wśród nich na pierwsze miejsce wybijają się diariusze peregrynacji do Ziemi Świętej. Taki diariusz pisze szlachcic Jan Goryński, przy czym do naszych czasów przetrwał jedynie urywek tego pamiętnika[6]. Najbardziej znanym w tej kategorii diariuszy to tzw. Peregrynacja do Ziemi Świętej i Egiptu Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła zwanego „Sierotką” w latach 1582–1584. Utwór ten oparty prawdopodobnie na zapiskach czynionych w czasie podróży, zredagowany potem przez księcia po powrocie do Polski w języku polskim, doczekał się następnie tłumaczenia na język łaciński przez ks. Tomasza Tretera i wydania drukiem w tej wersji. Dzięki temu diariusz ten, wydany w r. 1601, cieszył się dość dużą popularnością nie tylko w Polsce. Tekst polski został wydany dopiero w r. 1925[7].

Diariusz Radziwiłła stanowi niewątpliwie koronę współczesnych diariuszy podróży. Pisany przez człowieka wykształconego, w miarę krytycznego, spostrzegawczego, władającego dobrze piórem stanowi do dnia dzisiejszego interesującą lekturę pozwalającą nam poznać nie tylko warunki podróży w XVI wieku, ale również mentalność i wrażliwość artystyczną człowieka tego stulecia.

Z innych diariuszy podróży zasługują na uwagę Diariusz peregrynacji włoskiej, hiszpańskiej, portugalskiej z r. 1595, pisany przez jakiegoś, nieznanego bliżej, szlachcica[8] orazKsięgi peregrynackie spisane przez Macieja Rywockiego dotyczące odbytej przez niego podróży po Niemczech i Włoszech w charakterze preceptora synów wojewody mazowieckiego Stanisława Kryskiego[9]. W pewnym stopniu diariuszem podróży jest również pisany po łacinie diariusz Stanisława Reszki. Reszka bowiem, sekretarz i powiernik kardynała Hozjusza, opisał w swym diariuszu zarówno podróże odbyte do Włoch z synowcem królewskim Andrzejem Batorym, jak i późniejszą podróż przedsięwziętą do Rzymu w celu zawiadomienia papieża o elekcji króla Zygmunta III[10].

Specjalnym rodzajem pamiętnika, czy też lepiej powiedziawszy – diariusza, są listy pisane przez korespondentów magnatów, opisujące sposobem diariuszowym przebieg pewnych wydarzeń, zwłaszcza wypraw wojennych. Z XVI wieku posiadamy taki klasyczny listowy diariusz pisany przez Jana Piotrowskiego, sekretarza królewskiego, mianowicie Dziennik wyprawy Stefana Batorego pod Psków w latach 1581–1582[11].

Nie wymieniliśmy wszystkich pozostałych z XVI wieku pamiętników czy diariuszy, a jednak, jak widzimy, stulecie to rozbudowało dość pokaźnie sztukę pamiętnikarską. Nie brakowało również wtedy i pamiętników pisanych ex post, z których wymienimy ciekawy dość pamiętnik Teodora Jewłaszewskiego, znany w tłumaczeniu z języka ruskiego na polski, obejmujący drugą połowę XVI w. aż po pierwsze lata wieku XVII[12].

W stuleciu tym obserwujemy znaczną ilość różnych odmian pamiętników, od luźnych zapisek raptularzowych poprzez diariusze aż do dojrzałych form pamiętnikarskich. Przy całej jednak rozbudowie tej gałęzi literatury dopiero wiek następny, XVII, miał ujrzeć wielki rozkwit sztuki pamiętnikarskiej.

Przyczyna rozwoju pamiętnikarstwa w XVII w. i rodzaje utworów pamiętnikarskich. Pisząc o wspaniałym rozkwicie pamiętnikarstwa w siedemnastym stuleciu, badacze wymieniają zazwyczaj dwie przyczyny tego zjawiska. Zwracają więc uwagę na to, że dopiero wówczas kultura renesansowa przeniknęła do szerokich kół szlachty i mieszczaństwa, wskazują dalej, że burzliwe dzieje Polski w tym stuleciu skłaniały niejednego mieszkańca ówczesnej Rzeczypospolitej do chwycenia za pióro i spisania swych wspomnień. Wydaje nam się, że takie tłumaczenie owego zastanawiającego zjawiska jest słuszne. Trzeba było bowiem, po pierwsze: pewnego czasu, zanim początkowo dość elitarna kultura Odrodzenia objęła szersze kręgi społeczeństwa, weszła niejako w krew ludzi kształcących się, by sztuka poprawnego, czasem nawet pięknego pisania po polsku stała się udziałem nie tylko wybranych, ale nawet szaraków szlacheckich czy też średniozamożnych mieszczan; po drugie: istotnie trudno by znaleźć w poprzednich okresach dziejów polskich tyle i tak niezwykłych wypadków, jak te, które przeżywali ludzie tego stulecia.

Przecież w tym okresie oręż polski sięgał od Renu po Wołgę, od cieśnin duńskich po Dunaj w Multanach. Oczy współczesnych patrzyły na tak niezwykłe kariery, jak Dymitra Samozwańca czy też Szalbierza (tak nazywano Dymitra II), pasły się widokiem skarbów kremlowskich i barwnością wyrobów wschodnich pozostawianych w obozach pokonanych Turków pod Chocimiem czy też Wiedniem. Wszak przeżywano wówczas triumfy w rodzaju wyboru królewicza polskiego na wielkiego księcia Moskwy i tragedie w postaci niemal zupełnej katastrofy państwa polskiego w r. 1655. Było o czym pisać.

Toteż nic dziwnego, że niejeden uczestnik tych wypadków chwytał za pióro, by uporządkować, utrwalić swe wspomnienia lub wręcz przekazać pamięć o nich potomnym. Motyw to znany dobrze i dzisiejszym pisarzom, będący niejednokrotnie przyczyną powstania osobistych wspomnień czy też reportaży.

Tak więc Jakub Łoś rozpoczyna swój pamiętnik od stwierdzenia: „Na wieczną potomności pamiątkę zdało mi się zaznaczyć, co się którego roku w Polsce za mej pamięci działo i czego po wielkiej części sam jestem oczywistym świadkiem”. Jan Władysław Poczobut Odlanicki stwierdza, że pisze pamiętnik „dla pamięci: a niechaj będzie Panu Bogu ku chwale”. U innych pamiętnikarzy z tą chęcią przekazania potomnym wiadomości o minionych dziejach łączy się i życzenie pozostawienia potomstwu dowodu prac i zasług przodka. Tak więc Jan Cedrowski stwierdza, że notuje swe wspomnienia po to, „żeby dziatki moje wiedziały, jakom województwu memu i Ojczyźnie miłej służył”. Jan Florian Drobysz Tuszyński spisuje swe wspomnienia „dziatkom […] dla informacji przyszłego wieku”, a więc, jak widzimy, chciałby, aby wspomnienia jego i wypowiedziane w nich uwagi służyły jako wskazówka potomstwu. Wyraźniej i piękniej sformułował ten motyw Jerzy Ossoliński, który we wstępie do swego pamiętnika pisze:

Należy wiele porządnej rzeczypospolitej do zatrzymania w starożytnych domach wrodzonej cnoty i do rozżarzenia tym gorętszej przeciwko Ojczyźnie miłości, aby potomkom sprawy i dzieje przodków ich pokazane i przed oczy wystawione były. Imie się bowiem tym chętniej szlacheckie serce nagrodzonej i pochwalonej w przodkach swoich cnoty, wzgardzi i strzec się będzie naganionych i pokaranych występków. Ta jedna przyczyna i mnie wzbudziła, żem umyślił wszystek bieg żywota mego porządnie opisać […], żebym domu swego potomkom w sobie samym wystawéł wizerunek obojej fortuny[13].

Niejednokrotnie do wspomnianego wyżej motywu dołączał się wzgląd praktyczny. W Polsce, jak i w innych społeczeństwach feudalnych, udział w służbie państwowej, korzystanie z przywilejów szlacheckich było związane z przynależnością do tego stanu. Równocześnie nie istniał w Rzeczypospolitej żaden urząd rejestrujący szlachetnie urodzonych, ustalający ich genealogię, do którego można byłoby się udać w wypadku podania w wątpliwość szlacheckiego pochodzenia tego czy innego człowieka. Stąd też było ważną rzeczą wiedzieć, kto kogo rodzi, na jakiego krewniaka można się w razie potrzeby powołać, by przed zgromadzeniem sejmikowym stwierdzić, iż pozwany istotnie wywodzi się ze stanu szlacheckiego. Toteż niejeden pamiętnikarz pisał o swych krewnych i przodkach, a przy okazji spisywał swe wspomnienia, aby jego potomkowie wiedzieli,

i którego domu i z kogo ojcowie ich i matki pochodzą, albo poszli i kto kogo spłodził, a tym sposobem aby sam mógł się o krewnych dopytać[14].

Czasem przyczyną powstania pamiętnika, najczęściej diariusza, było zamówienie. Pisano bowiem na zamówienie poszczególnych magnatów, czy też nawet obcych władców diariusze wypraw wojennych, elekcji i tym podobnych wydarzeń. Wiemy, że Eliasz Arciszewski młodszy pisał diariusz wyprawy smoleńskiej dla króla duńskiego Chrystiana IV. Jerzy Ossoliński pisał diariusz wyprawy królewicza Władysława na Moskwę dla elektora bawarskiego. Ciekawe są wypadki, kiedy przyczyną powstania obszerniejszego diariusza stawał się nawyk nabyty przy spisywaniu diariusza jakiegoś określonego zdarzenia. Tak więc śmierć pobożnego, czczonego przez autora króla Zygmunta III skłoniła Albrychta Stanisława Radziwiłła, kanclerza litewskiego, do skreślenia w formie diariusza ostatnich chwil tego władcy, a potem wyboru nowego króla, Władysława IV. Nieoczekiwanie jednak autor zasmakował w spisywaniu takiego diariusza i notuje w pewnym momencie: „I oto koniec diariusza elekcji, odtąd będę krótko jak przedtem spisywał pamiętnik rzeczy, które się działy za mego życia”. Bez trudu też przekonujemy się, że spisywanie dziennika stało się dla autora wewnętrzną potrzebą, że traktował karty swego pamiętnika jako miejsce, w którym mógł swobodnie wyżalić się, poskarżyć się na ludzi i losy.

Jeśli u Radziwiłła nawyk spisywania wspomnień stał się przyczyną powstania ogromnego diariusza, to np. u Jakuba Sobieskiego obserwujemy inne zjawisko. Mianowicie ojciec późniejszego króla Jana, spisawszy wspomnienia swej podróży odbytej w latach młodości, potem jeszcze parę razy chwytał za pióro pisząc diariusze dalszych podróży czy obrad sejmowych.

Spotykamy się wreszcie w tym stuleciu z wypadkami, kiedy względy polityczne skłoniły danego autora do napisania pamiętnika. Tak np. Stanisław Żółkiewski chwycił za pióro w dużej mierze dlatego, by przedstawić motywy, które nim kierowały, i przebieg wydarzeń, w których był najpoważniejszym aktorem w roku 1610. Tak powstał pamiętnik znany pod nazwą Początek i progres wojny moskiewskiej. W pewnej też mierze chęć usprawiedliwienia siebie podyktowała Bogusławowi Radziwiłłowi karty jego krótkiej autobiografii.

Szperając po różnych pamiętnikach tego stulecia można by na pewno znaleźć jeszcze więcej przyczyn skłaniających autorów do pisania swych wspomnień. Sądzę jednak, że powyżej wymieniliśmy najpoważniejsze i na tym możemy zamknąć dalsze rozważania na ten temat.

Chcąc następnie omówić najważniejsze pamiętniki XVII wieku, należy z kolei zastanowić się nad głównymi rodzajami tych utworów. Klasyfikacja pamiętników będzie naturalnie zależała od zasady podziału, jaką przyjmiemy. Ta zaś może być różna. Sądzę, że najwygodniejszą podstawą klasyfikacji będzie przyjęcie stosowanych niejednokrotnie zasad formy i treści pamiętnika. Pierwszą zastosujemy przy ogólniejszym podziale, drugą omawiając podział w ramach już określonych rodzajów[15].

Wychodząc z tych założeń i pamiętając dalej, że przeprowadzana tu klasyfikacja ma mieć przede wszystkim znaczenie praktyczne, podzielimy, podobnie jak to czynił niegdyś Wiktor Czermak, utwory pamiętnikarskie na diariusze, czyli dzienniki, oraz na właściwe pamiętniki pisane w postaci wspomnień po upływie paru czy parudziesięciu lat.

Chcąc przeprowadzić podział w ramach tych dwu działów musimy brać pod uwagę raczej ich treść i rozmiary. Tak więc rozróżnimy tu diariusze poszczególnych wydarzeń, a więc diariusze podróży, wojennych wypraw, sejmów czy też elekcji, podróży poselskich, na drugim zaś krańcu postawimy diariusze obszerniejsze, obejmujące większy szmat życia, jak np. diariusz Radziwiłła. Do kategorii diariuszy należałoby jeszcze zaliczyć dwa rodzaje, mianowicie wspomniany wyżej raptularz i dziennik listowy. Obie formy przetrwały jeszcze do XVII wieku. Raptularz przybiera formę zapisek zamieszczanych albo w kalendarzach, albo w zbiorach kopii dokumentów, cieszących się dużą popularnością wśród szlachty, zwanych silva rerum, albo wreszcie, np. u kupców, na marginesie zapisek handlowych i rachunków. Dziennik listowy nie uległ zmianie, a przykładem tej formy mogą być zapiski niejakiego Kazimierza Sarneckiego.

W ramach każdego z tych podziałów można by przeprowadzić inny jeszcze podział biorąc pod uwagę sposób pisania autora. Chodziłoby w tym wypadku o to, czy autor pisze bardzo obiektywnie, usuwając w cień swą osobę, zachowując formę suchej relacji, czy też pisze swe wspomnienia bardziej osobiście nie ukrywając swych poglądów ani swej osoby oraz udziału w opisywanych zdarzeniach. Ten jednak dokładniejszy podział nie przedstawia dla nas poważniejszego znaczenia i może już interesować specjalistów, piszących szczegółowe rozprawy na ten temat.

Gdy z kolei chodzi o podział właściwych pamiętników, to wydaje mi się, że można je podzielić na pamiętniki mniej czy więcej osobiste, a więc na utwory, w których autor opisuje przede wszystkim swoje życie, i pamiętniki, w których autor główną uwagę poświęca opisaniu wypadków publicznych, pomijając sprawy prywatne. Te ostatnie pamiętniki można by z pewną słusznością nazwać pamiętnikami-kronikami. Do tego rodzaju zaliczylibyśmy Pamiętnik Mikołaja Jemiołowskiego, Łosia i innych. Do kategorii pamiętników osobistych należy w pierwszym rzędzie pamiętnik Jerzego Ossolińskiego, który otwarcie stwierdza: „wszystkie publica, że tu nie należą, opuszczam”[16]. Istotnie też, opisując swój udział w wyprawie moskiewskiej królewicza Władysława, zajmuje się niemal wyłącznie sprawą swego zatargu z Kazanowskimi, o przebiegu wyprawy wspomina niejako półgębkiem. Niektóre pamiętniki stoją pośrodku, albowiem ich autorzy, chociaż zamierzają pisać przede wszystkim o sobie, dają dość dużo wiadomości o sprawach publicznych. Do takich pamiętników zaliczyłbym pamiętnik Paska, który wprawdzie zastrzega się, że zamierza opisać cursum vitae meae (bieg mego życia), jednak mimo to pisze dużo i czasem dość szczegółowo o sprawach publicznych.

Specjalnym rodzajem pamiętnika byłaby wyraźna autobiografia, a więc utwór, w którym autor dałby istotnie pod koniec życia wyłącznie jego opis. Ten typ utworu pamiętnikarskiego może jednak przybierać postać zarówno pamiętnika, jak i diariusza. Podobnie różne formy może przybierać inny, dość specjalny rodzaj pamiętnika, mianowicie pamiętnik spisany o życiu magnata, patrona danego autora. Do tego rodzaju należy pamiętnik o Tomaszu Zamoyskim Stanisława Żurkowskiego czy też pamiętnik o Albrychcie Stanisławie Radziwille pisany przez jego dworzanina Stanisława Tokarskiego.

Rzecz jasna, że wszystkie pamiętniki można by jeszcze podzielić według ich autorów na pamiętniki magnackie, szlacheckie, wreszcie pamiętniki mieszczańskie.

Ważniejsze pamiętniki polskie XVII wieku. Skoro ustaliliśmy najważniejsze rodzaje pamiętników tych czasów, można by, przystępując do omówienia pamiętników tego stulecia, uszeregować je według poprzednio omówionych rodzajów. Sądzę jednak, że dla ułatwienia orientacji w tym dość obszernym materiale, jak i dla zrozumienia pewnej prawidłowości występowania pamiętników, lepiej będzie przedstawić je w porządku mniej więcej chronologicznym.

Jest rzeczą uderzającą, iż pierwszą wielką falę pamiętników wywołały nie dramatyczne dzieje wewnętrzne, rokosz Zebrzydowskiego i wojna domowa, ale czasy zbrojnej interwencji w stosunki rosyjskie w okresie Samozwańców. Wśród licznych pamiętników tego okresu wybijają się na plan pierwszy trzy: Stanisława Żółkiewskiego Początek i progres wojny moskiewskiej[17], Samuela Maskiewicza Dyjaryjusz[18], wreszcie Stanisława Niemojewskiego Pamiętnik-diariusz[19].

Pierwszy z nich poświęcony jest wojnie polsko-rosyjskiej w latach 1609–1611. Autor, wówczas hetman polny koronny, który poprowadził wojsko polskie na Moskwę i przeprowadził elekcję królewicza Władysława na cara, opowiada w nim o tych wydarzeniach w sposób prosty, pięknym staropolskim językiem naśladując sposób opowiadania Cezara.

Dziełko to, niewielkie rozmiarami, ma podwójną wartość. Najpierw jako wiarogodny dokument przeszłości. Wprawdzie tu i ówdzie możemy wykazać, że pamięć zawiodła autora, to jednak w większości wypadków Żółkiewski opierający się na świeżych wspomnieniach, korzystający z notatek i dokumentów daje wierny opis wypadków. Poza tym ta prosta i może chwilami trochę za spokojna dla niejednego relacja stanowi „wzór znakomitej polszczyzny” i, jak słusznie podkreśla Jarosław Iwaszkiewicz, może stanowić klasyczną lekturę szkolną.

Pamiętnik Samuela Maskiewicza stanowi jakby całkowite przeciwieństwo poprzednio omówionego. Umieściliśmy go w rzędzie pamiętników związanych z wojnami moskiewskimi, bo jakkolwiek Maskiewicz opisuje wydarzenia zawarte między latami 1594 a 1621, to jednak opis wojny z Rosją zajmuje u niego przeszło połowę pamiętnika. Sądząc też po tym, że ustępy poświęcone opisowi wojny moskiewskiej i samej Moskwie są pisane najlepiej, możemy przypuszczać, że właśnie przeżycia tej wojny stały się przyczyną spisania wspomnień w paręnaście lat po jej zakończeniu. Widać to i po tym, że poprzednie zapiski pamiętnikarskie są lakoniczne, chwilami nieporadne, podczas gdy następne ustępy, poświęcone wojnie moskiewskiej, autor pisze z rozmachem i barwnie. Przy tym wszystkim jednak na ogół charakteryzuje pamiętnikarza styl krótki, zwięzły, powiedzielibyśmy wojskowy. W paru słowach ujmuje to, na co inny spożytkowałby parę stron. Przykładem może być zapis z 21 III 1615 r.

Dnia 21 p[raesentis] Filon Sopoćko umarł w Dzięciołowicach; pracowałem siła, nimem ciało ubrał omywszy; w wielkiej łasce u samej [pani domu], a potem trochę, co diabeł każe[20].

Kiedy indziej autor pisząc o zachowaniu się żołnierzy, deputatów wojskowych na sejmie 1614 napisze: „Mieliśmy wielką wolność na tym sejmie; w nocy, o północy zbroić co, posiec, zabić wolno; żaden nie śmiał słowa rzec”[21]. Gdy potem przedstawi skargi mieszczan lwowskich na żołnierzy i powoływanie się lwowian na przywileje, skonstatuje krótko: „ale u nas prawo natenczas u boku”, myśląc w tym wypadku o szabli, która zastępowała żołnierzom prawo.

Maskiewicz czasem opisuje te same wydarzenia, co i Żółkiewski, przy czym w całej pełni występuje różnica w sposobie pisania. Tak np., kiedy Żółkiewski bitwę pod Kłuszynem opisuje ze stanowiska wodza, podając jej przebieg i taktykę obu wojsk, to Maskiewicz pisząc o tej batalii zauważa lapidarnie: „Tym zlecam dowodniej i o tym [mówić?], kto patrzył jeno, ale mnie trudno było, bom też swoją gębę oganiał”[22].

Chociaż lwia część pamiętnika poświęcona jest wojnom, zwłaszcza wojnie z Rosją, to jednak nie brak w nim również i ciekawych wiadomości z życia pokojowego, z warunków służby szlachcica u możnych panów. W sumie można powiedzieć, że ten pamiętnik husarza przypomina w pewnym stopniu późniejszy pamiętnik Paska.

Trzeci z wymienionych to również pamiętnik ciekawy. Autor, wykształcony szlachcic, znalazł się przypadkowo w Moskwie w przededniu katastrofy Samozwańca pierwszego, przeżył rozruchy i pogrom Polaków w stolicy, potem znalazł się w obozie jenieckim, blisko pół tysiąca km na północ od Moskwy, nad jeziorem Białym, gdzie spędził prawie dwa lata. Pamiętnik ten, pisany dobrą polszczyzną, aczkolwiek występują w nim liczne wtręty z języka rosyjskiego, użyte przez autora dla oddania barwy otoczenia, w którym przebywał, jest ciekawy po pierwsze ze względu na przedstawienie stosunków panujących na dworze Samozwańca i opis przewrotu, potem ze względu na dokładny i ciekawy opis Rosji, wreszcie jako pierwszy chyba w pamiętnikarstwie polskim opis życia w obozie jeniecko-więziennym. Opis stosunków w obozie zajmuje prawie połowę pamiętnika i aczkolwiek nużące nieco są odpisy licznych pism wysyłanych przez uwięzionych do cara i licznych rokowań z przedstawicielami władz rosyjskich, to jednak przejmujący jest opis stosunków panujących wśród więźniów. Kiedy to w coraz trudniejszych warunkach rozprzęgały się normalne więzy międzyludzkich stosunków, zdarzały się bójki, aż do zabójstw, spory, gry hazardowe, przede wszystkim pijaństwo, a nieliczni próbowali opanować to rozprzężenie poprzez zwiększenie i pogłębienie praktyk religijnych. W sumie opowieść autora jest smutna, jedynie od czasu do czasu błyśnie odwieczny, wówczas nieco rubaszny, humor polski. Oto w marcu 1607 r. przyszło pismo od cara Wasyla Szujskiego i dla wysłuchania jego treści zwołano wszystkich Polaków na plac. Starsi dwaj przystawowie zdjęli czapki i upomnieli Polaków, aby „na tytuł Wielkiego Kniazia, samodzierżce wsieha Rusi, czapki zdjęli”. Na co Polacy odpowiedzieli: „Byle co pociesznego usłyszeć do odpuszczenia nas [wypuszczenia nas], nie tylko czapkę zdejmiem, ale i niższe odzienie opuścim”[23].

Zajęliśmy się jedynie trzema najciekawszymi, naszym zdaniem, pamiętnikami tych czasów, jest ich jednak o wiele więcej. Spośród nich wymieńmy diariusz Abrahama Różniatowskiego[24], Historię wojny moskiewskiej Mikołaja Ścibora Marchockiego[25], Pamiętnik Józefa Budziły[26], Cara moskiewskiego wyprawa naonczas do Moskwy Stanisława Borszy[27].

Wymienione wyżej pamiętniki odnoszą się do wojen moskiewskich, nie brak jednak w pierwszej połowie XVII wieku jeszcze innych diariuszy poświęconych rozprawom orężnym. Dwa z nich stoją na pograniczu pamiętników i rozpraw historycznych. Są to Jakuba Sobieskiego Commentariorum Chotinensis belli libri tres (przetłumaczone na język polski i wydane pt. Pamiętnik wojny chocimskiej) orazDiariusz transakcyjej wojennej między wojskiem koronnym i zaporoskim w r. 1637 Szymona Okolskiego[28].

Nie znikają naturalnie i diariusze podróży. Tak więc inteligentny i wykształcony Jakub Sobieski pozostawił po sobie opis podróży po krajach zachodnich, w którym spożytkował widocznie prowadzone w czasie podróży notatki[29]. Stefan Pac towarzyszący w latach 1624 i 1625 królewiczowi Władysławowi w podróży po Europie opisał tę peregrynację zwracając zresztą uwagę głównie na królewicza[30]. Jerzy Ossoliński napisał ciekawy Diariusz legacji[31]. W pewnym też stopniu diariuszem podróży jest obszerny Diariusz Stanisława Oświęcima obejmujący z przerwami lata 1637–1651[32], który zasługuje na uwagę chociażby jako ważne źródło historyczne. Autor, dworzanin Stanisława Koniecpolskiego, przemierzając razem ze swym patronem Polskę wszerz i wzdłuż notował skrupulatnie wiadomości otrzymywane przez hetmana koronnego. W r. 1645 wyruszył z młodymi Koniecpolskimi na Zachód, razem z poselstwem udającym się do Francji po królową Ludwikę Marię i nie omieszkał spisywać swych wrażeń z podróży. Po śmierci Koniecpolskiego przeszedł w służbę u Lubomirskich i w r. 1650 wyruszył z młodym Aleksandrem Lubomirskim do Włoch, skąd powrócił dopiero w r. 1651, by wziąć udział w wyprawie beresteckiej.

Wrażenia swe i wiadomości opisuje Oświęcim stylem prostym, jasnym, unikając chwalebnie zbytnich makaronizmów. Diariusz jego posiada i z tego względu wielką wartość, że autor zamieścił w nim szereg wiadomości branych z awizów, listów różnych, relacji pisanych przez innych ludzi.

Gdy jesteśmy przy diariuszach podróży, warto jeszcze wspomnieć o ciekawym dzienniku podróży pisanym przez Sebastiana Gawareckiego w czasie jego podróży z Sobieskimi, Markiem i Janem, późniejszym królem polskim, po zachodniej Europie[33]. Dziennik jest niewątpliwie dość suchy i zawiera kronikarskie zapiski z rzeczy zwiedzanych. Tym niemniej stanowi ciekawe źródło dla dziejów kultury. Z jednej strony bowiem pokazuje nam, co z licznych dzieł sztuki na zachodzie interesowało Polaka i jak się do tych dzieł odnosił, po drugie stanowi cenny dokument ilustrujący żywą jeszcze wówczas pasję Polaków do zwiedzania obcych krajów. Okazuje się bowiem, że podróżując po Zachodzie Sobiescy natrafiają na Polaków nie tylko w Paryżu i Niderlandach, ale również w Angers, Orleanie, Saumur. Wśród napotykanych tam Polaków nie brak i „kupieckiego syna z Krakowa, który tam (w Angers) mieszkał natenczas dla języka”. Dzięki też temu pamiętnikowi, opisującemu liczne podróże Sobieskiego wszerz i wzdłuż Francji, zrozumiemy lepiej, dlaczego następnie Jan Sobieski tak łatwo znalazł wspólny język z Marią d’Arquien.

Nie znika również w tym stuleciu typ raptularza. Taki jest raptularz pisany przez parę pokoleń rodziny Korycińskich na wydanym w r. 1559 kalendarzu łacińskim. Pierwszy właściciel kalendarza przystąpił do spisywania notatek rodzinnych być może zachęcony przez autora kalendarza, który wzywał właścicieli tej książki do notowania zapisek rodzinnych i memorabiliów. Zapiski te zaczynają się w połowie XVI i sięgają do połowy XVII wieku. Aczkolwiek luźne i niezbyt częste, rzucają one ciekawie światło na karierę średniozamożnych rodzin szlacheckich. Oto charakterystyczna notatka zapisana przez Stefana Korycińskiego:

1639 die 19 Februarii ożeniłem się z panną Anną Petronelą Gembicką, córką JPana Stefana Gembickiego wojewody łęczyckiego a synowicą rodzoną ks. Piotra Gembickiego, biskupa przemyskiego, kanclerza koronnego, także JMci X. Andrzeja Gembickiego, biskupa łuckiego[34].

W r. 1643 zanotował tenże sam Koryciński, że otrzymał stolnikostwo krakowskie i zaznaczył otwarcie: „co przez JMKs. […] Piotra Gembickiego […] stało się”. Oto początek drogi, która następnie zaprowadziła Stefana Korycińskiego, tym samym torem, do pieczęci wielkiej koronnej.

Z zapisków raptularzowych powstał też chyba z czasem Pamiętnik Zbigniewa Ossolińskiego, późniejszego wojewody sandomierskiego[35]. Tu obserwujemy kolejne rozpisywanie się autora. Po krótkich zapiskach dotyczących wczesnych lat autora, mniej więcej od rokoszu Zebrzydowskiego, przechodzi autor do dokładniejszych zapisów i prowadzi je do r. 1620. Początkowo regalista, z czasem przybrał Ossoliński barwę republikanina, stąd w jego pamiętniku poza dość dokładnymi wiadomościami dotyczącymi spraw majątkowych autora znajdujemy szereg złośliwych uwag o królu, o dworze, z którego, zdaniem autora, „zawsze wszystko złe i plagi na ojczyznę naszą wychodziły”, o „wielebnym hetmanie”, jak z przekąsem nazywa Żółkiewskiego, którego pomawia o prywatę i niedołęstwo.

Wśród pamiętników pierwszej połowy XVII wieku wybija się piękny i ciekawy pamiętnik-autobiografia Jerzego Ossolińskiego[36]. Rozpada się on wyraźnie na trzy części. Pierwsza w sposób trochę kronikarski omawia studia autora, aczkolwiek i tu nie brak ustępów żywych, dotyczących jego przeżyć. Druga, najciekawsza, to część opisująca pobyt autora na dworze królewicza Władysława w czasie jego wyprawy na Moskwę w latach 1617–1618. Trzecia wreszcie omawia przebieg poselstwa Ossolińskiego do Anglii, po czym pamiętnik urywa się na roku 1621. Od dalszego pisania odwołały autora, zdaje się, zajęcia polityczne, tak że pamiętnik pozostał dziełem nieskończonym, pewnego rodzaju torsem, niemniej należy do piękniejszych pamiętników tego stulecia. Już sam wstęp pozwala przekonać się, że autor dbał o piękną, melodyjną frazę swej prozy. Ustępy też poświęcone pobytowi Ossolińskiego na dworze królewicza tworzą same w sobie opowiadanie o niemal powieściowym zacięciu. Ossoliński bowiem, aczkolwiek trzyma się na ogół stylu narracyjnego, to jednak czasami potrafi przytoczyć dosłownie przemówienia poszczególnych osób. Słyszymy więc, jak królewicz, dowiedziawszy się o zachowaniu Tryzny wobec Ossolińskiego, odzywa się do autora:

„Upewniam cię, mój wojewodziczku, że ten łotr twarzy mojej już więcej nie obaczy i z pokoju zaraz wyrzucony będzie; pokażę ja, jako mię ten postępek obchodzi, a żeś sobie w tym żalu cierpliwie począł, dziękujęć i pamiętać będę”[37].

Kiedy indziej potrafi Ossoliński żywo przedstawiać gwałtowne sceny. Oto Kazanowski w czasie wymarszu wojsk spod Krzemieńska zajął w pochodzie inne miejsce niż mu hetman nakazał:

gdy hetman nie obaczył kilku naznaczonych chorągwi, z gniewem począł się o nie pytać. Powiedzą, że p. Marcin Kazanowski nie dopuściéł im z swego pułku […]. Skoczy ku niemu z okrutną zapalczywością hetman z buzdyganem, którym nań cisnąwszy, po czapce go zajął i wielkim krzykiem mu od matki łając, dalej go goniéł, aż mu między chorągwiami zniknął; chorągwie zaś one, o które się frasował, już dalej nie czekając rozkazania, jakoby ich piorun wytrzasł, z pułku do pułku przypadły. Patrzał na tę tragedyją królewic tak strwożony, żeby się w nim ledwo mógł był krwi dorzezać[38].

Przytoczone fragmenty pozwalają przekonać się, że Ossoliński pisze piękną polszczyzną, nie skażoną łaciną.

Drugim pamiętnikiem, który stanowi pewnego rodzaju wyjątek wśród innych pamiętników okresu, jest wspaniały, koło 800 stron rękopisu liczący, pamiętnik-diariusz kanclerza w. księstwa litewskiego, Albrychta Stanisława Radziwiłła[39].

Mówiliśmy wyżej, jaka była geneza tego diariusza. Dzięki nabytemu zwyczajowi notowania zdarzeń dziennych czy też czasami miesięcznych powstał ten ogromny pamiętnik, obejmujący lata od r. 1632 do 1655. Stanowi on niezastąpione źródło do dziejów panowania Władysława IV, zawiera mniej lub więcej dokładne diariusze prawie wszystkich sejmów, które odbyły się w tym czasie, informuje nas o treści, a czasem nawet przebiegu ważnych posiedzeń senatu, wreszcie stanowi źródło poznania życia dworu królewskiego i ważniejszych wydarzeń w Polsce. Autor dbał tak dalece o dokładną informację, że wówczas, kiedy nie był świadkiem ważniejszych rzeczy rozgrywających się w państwie, korzystał z relacji i diariuszy swych korespondentów, które bez namysłu wstawiał do swego dziennika. Nie brak tu, chociaż w sumie jest ich niewiele, dokumentów publicznych. Prawdziwym nieszczęściem jest fakt, że ten dziennik, który zasługuje na miano polskiego Pepysa, pisany po łacinie, nie doczekał się porządnego tłumaczenia.

Sposób pisania pamiętnika z dnia na dzień, a więc pewien pośpiech w rzucaniu na papier nieraz obszerniejszych ustępów sprawił, że dzieło jego nie przypomina wzorowanych na klasycznej łacinie utworów latynistów z XVI w. Przyczynia się do tego również fakt, że autor rozczytujący się w dziełach łaciny srebrnego okresu pisze językiem zapożyczonym od autorów tej epoki. Niemniej jednak od czasu do czasu poszczególne ustępy pamiętnika są opracowywane starannie, a język osiąga dużą zwartość i plastyczność.

W połowie siedemnastego wieku wojny z Kozakami, a potem szwedzkie i moskiewskie, wywołały ponownie wzrost produkcji pamiętnikarskiej. Wśród tych pamiętników dość charakterystyczne miejsce zajmuje Joachim Jerlicz.

Nie litując pracy a wziąwszy Pana Boga na pomoc, który mnie raczył na tym świecie w dobrym zdrowiu zachować, nie pomnąc na ciężkie występki i grzechy moje […] – tak zaczyna swój pamiętnik – umyśliłem to sobie ja, Joachim Jerlicz, wiadomość każdemu chcącemu wiedzieć napisać do czytania[40].

Autor zaczyna swe opowiadanie od wojny cecorskiej, jednak w gruncie rzeczy najwięcej miejsca poświęca początkowi wojny z Kozakami. Nie jest to sprawozdawca poważny. Rzeczy widziane przez niego mieszają się z plotkami, niepewnymi pogłoskami. Niemniej zasługuje na uwagę, zwłaszcza że jego opowiadanie rzuca światło na stosunki kulturalne panujące wówczas. Zamieszcza on też w swym pamiętniku współczesne poezje polityczne, pisma w rodzaju takich jak List Pana Jezusa, czySen Najświętszej Panny.

Drugi autor, którego przeżycia wojen kozackich pobudziły do pisania, to Bogusław Kazimierz Maskiewicz, syn Samuela, wspomnianego wyżej pamiętnikarza, który zostawił po sobie dwa fragmenty pamiętnicze; pierwszy obejmuje lata 1645–1649. Pamiętnik ten pisany jest w formie diariusza, jednak na pewno nie był pisany na gorąco, ale kilka lat później przy wykorzystaniu jakichś notatek czy raptularza. Mimo to, jak podkreśla badacz i wydawca pamiętnika, wartość historyczna tego dzieła jest dość poważna[41].

Wydarzeniom związanym z wojnami kozackimi i latom późniejszym poświęcone są pamiętniki pisane przez Obuchowiczów, mianowicie pamiętnik Kazimierza Filipa Obuchowicza, wojewody smoleńskiego, jego syna, Teodora Hieronima kasztelana nowogrodzkiego i pamiętnik strażnika litewskiego Michała Obuchowicza[42]. Pierwszy z nich, zresztą dość krótki, obejmuje lata od 1630–1654, drugi, liczący zresztą niewiele ponad 10 stron małego formatu, obejmuje drugą połowę XVII w. i kończy się w pierwszych latach XVIII w. Ostatni przedstawia przygody autora w czasie pobytu w niewoli rosyjskiej w latach 1660–1662 oraz omawia krótko najważniejsze wypadki w latach 1662– 1664.

Z pamiętnikarzy okresu wojny szwedzkiej na pierwszy plan wybijają się: Jan Chryzostom Pasek, Mikołaj Jemiołowski i Jakub Łoś. O pierwszym będziemy mówili osobno. Drugi z nich pisze w pewnym stopniu pamiętnik-kronikę[43]. Wprawdzie opisuje w pierwszym rzędzie to, co widział i czego był świadkiem, to jednak osobę swoją usuwa niemal całkowicie w cień. Pamiętnik jego obejmuje lata od r. 1648 aż do r. 1679, przy czym jednak główny nacisk położony jest na lata panowania Jana Kazimierza, zwłaszcza zaś wojnę szwedzką. Zawiera on wiele wiadomości do tych czasów i to wiadomości dość dokładnych.

Podobnie sprawami publicznymi zajmuje się w pierwszym rzędzie drugi pamiętnikarz tych czasów, Jakub Łoś z Grodkowa[44]. Pamiętnik jego obejmuje lata od 1646 do 1667, ale również i tu główną uwagę poświęca autor, zresztą sam żołnierz chorągwi pancernej, kampanii lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, czyli wojnom ze Szwedami i z Rosją. Ponieważ autor znajdował się podobnie jak i Pasek w Danii, pamiętnik jest ciekawym uzupełnieniem Paska. W czasie rokoszu Lubomirskiego znalazł się z wojskami kwarcianymi po stronie rokoszanina i przyznaje, że nie tylko on, ale i inni jego towarzysze uważali, że Bóg winien w czasie potyczki pod Częstochową pokazać, po czyjej stronie jest słuszność, dając tej stronie zwycięstwo, albowiem „rozum ludzki na allegata tej i owej strony justyfikującej się podołać nie mógł”[45].

Trzeba wreszcie podkreślić, że z wymienionych pamiętników jedynie pamiętnik Łosia posiada jakieś, zresztą niewielkie, wartości literackie.

Ostatni pamiętnikarz, który pisze o przełomowych latach siedemnastego wieku, to Jan Władysław Poczobut Odlanicki, stolnik oszmiański piszący swe wspomnienia w formie diariusza[46]. Zacząwszy od wiadomości rodzinnych ciągnie następnie swój dziennik od r. 1659 do 1684, nie jest to jednak diariusz stricto sensu. Autor wprawdzie najczęściej spisuje swe wspomnienia w postaci notatek dniowych, jednak niejednokrotnie dłuższe okresy czasu upływają bez takich zapisów. Nie chcemy wchodzić tu w szczegółowe rozważania, jak powstał ten pamiętnik. Według Sajkowskiego pamiętnik powstał w dwu rzutach. Pierwsza część została opracowana na podstawie luźnych notatek i wspomnień, druga, od r. 1680, była kontynuowana jako diariusz prawdziwy.

Pamiętnik przynosi dość dużo wiadomości zarówno o sprawach publicznych, jak i kulturalnych, a nade wszystko rzuca ciekawe światło na tego uczuciowego i szczerego, nie wyrastającego jednak swymi poglądami ponad przeciętność człowieka. Autor spisuje swe wspomnienia w formie opowiadania bez tej żywości i werwy, z jaką spotykamy się u Paska. Wystarczy zestawić zamieszczony w jego dzienniku opis wypadków w czasie elekcji r. 1669 z tym, co na ten temat pisze Pasek, by przekonać się, jak dalece inaczej pisze Poczobut.

Dnia 17 praesentis [Iunii] przyszły koronne pospolite ruszenia, po części pod buńczukami tylko, pod okop, i ostąpiwszy okop grozili JM Panom senatorom, iż jeżeli nie będziecie kończyć elekcji prędko, tedy was będziem jako nieprzyjaciół strzelać i zabijać, bo dla prywat swoich nie chcecie kończyć tej elekcji, którą my za Bożą pomocą pewnie w tych dniach skończymy. Jakoż, gdy się już słońce ku wieczorowi schyliło, jęli mocno na dobranoc dawać ognia nad głowami w okop, krzyżową sztuką ze wszystkich stron, iż drudzy panowie senatorowie, których nie mienię, mianowicie z biskupów, pod krzesła swoje głowy poczęli schylać. Taka się konfuzja tego dnia stała, że i sami już od strachu nie wiedzieli co czynić JM Panowie senatorowie[47].

Sprawy wojen połowy siedemnastego wieku znajdują pewne odbicie w interesującym pamiętniku Jana Antoniego Chrapowickiego wojewody witebskiego. Klasyczny ten diariusz został wydany jedynie częściowo i drukowana partia obejmuje jedynie lata panowania Michała Korybuta Wiśniowieckiego[48]. Pozostająca w rękopisie część obejmuje lata 1656–1665, a więc lata bogatsze w wydarzenia. Wartość tego długiego diariusza polega przede wszystkim na bezpośredniości codziennych zapisów. Niestety są one krótkie i obejmują przede wszystkim wiadomości klimatyczne. Chwilami pozwalają one uściślić i chronologicznie ustawić inne wiadomości. W celu zapoznania czytelnika ze stylem pamiętnika przytoczymy tu jego początek. Tak więc pod 1 I 1656 autor notuje:

Nowe lato. Mróz i wiatr srogi. Dano znać o śmierci księcia Janusza Radziwiłła pana wojewody wileńskiego, który umarł w Tykocinie dnia 30 decembris ze czwartku na piątek o godzinie czwartej z północy na dzień 31 decembris.

9. Niedziela, wiatr srogi od wieczora ucichł trochę.

Autor poza tym notuje skrupulatnie zarówno swe audiencje i spotkania z możnymi, wysyłki jak i akcepty listów, udział w posiedzeniach sejmowych, jednak w większości wypadków nie podaje ani treści listów, ani przebiegu rozmów. Tak biorąc udział w posiedzeniach sejmu 1658 notuje 23 VIII: „Długo w noc sesja trwała. Dzień taki, jak wczora; 25. Sesja trwała do północy. Dzień, jak wczora; 26. Sesja trwała do dziewiątej. Dzień piękny, pogodny”. Wyjątkowo tylko zanotuje, jakby pomruk niechęci, swe uwagi krytyczne. Tak pisząc o rozszerzonym posiedzeniu senatu w lutym 1658 zanotuje mimochodem: „Nova facies [nowe oblicze] Reipcae, bez sejmu consilium generale dla prywaty, żeby pieczęć oddano wielką p. Pacowi Krzysztofowi”. Gdy wreszcie 2 marca oddano tę pieczęć, nasz pamiętnikarz mruknie: „Przeciwko prawu, bez sejmu”. Jeśli czasem zanotuje coś szczegółowszego z obrad sejmowych, to nie zawsze będzie to wiadomość godna uwagi. Tak pod 2 marca 1668 zanotuje, że w czasie obrad

mysz wbiegła w pół izby, poczęli posłowie laseczkami jej tamować wyjścia, a ona zaś się kręciła we środku. Było tych łowów lekkich więcej niż kwadrans.

Mimo tego suchego sposobu pisania właśnie ta bezpośredniość zapisków sprawia, że pamiętnik wciąga w czytanie każdego interesującego się bliżej wiekiem siedemnastym.

Z pamiętników tego przełomowego okresu zasługuje również na uwagę interesująca, aczkolwiek zbyt krótka autobiografia księcia Bogusława Radziwiłła[49]. Na postać tę zwykliśmy patrzeć głównie przez okulary Sienkiewiczowskie, a w każdym razie widzimy w nim tylko zdrajcę i zaprzańca z czasów wojny szwedzkiej. Niewątpliwie ten, zrodzony z rokoszanina Janusza i księżniczki Hohenzollern, wychowany początkowo w Niemczech książę czuł się więcej związany z arystokracją zachodnią niż z Polską (jak wiemy, ostatecznie został urzędnikiem elektora Fryderyka Wilhelma), jednak nie sposób zaprzeczyć, że był ciekawym człowiekiem. Krótka jego autobiografia rzuca interesujące światło na tę postać. Naturalnie nie odsłania ona w pełni tajemnic życia księcia, o których wiemy dziś z jego korespondencji, niemniej rzuca jasne światło na pewne strony jego charakteru. Tak więc, pisząc o swym pobycie we Francji w r. 1645, Bogusław zaznacza, że „w wilią zaręczyn królowej [Ludwiki Marii], z posłami na balu będąc, powadziłem się z księciem de Rieux, którego w policzek musiałem uderzyć, bo mi szpetnie przymówił”[50]. Miało zaraz dojść do pojedynku, ale król francuski nie dopuścił do tego. Odwleczone wówczas z księciem de Rieux spotkanie miało potem mieć miejsce w r. 1647.

Czekałem go z jednym sekundantem à la Place Royale; lecz żona jego spostrzegła, że się gotował do pojedynku, zaczem wzięty i zaprowadzony do Bois de Vincenne, mnie także wzięto i do Bastylii wsadzono, gdzie sześć dni przesiedziawszy, byłem wypuszczony.

W tym roku za to odbył książę pojedynek z baronem Grotem i zanotował: „Bóg poszczęścił mi, żem go zwyciężył”[51].

Autobiografia jest, co rzecz ciekawa u tego kosmopolity, w jakimś stopniu również próbą usprawiedliwienia swej polityki. Niezbyt zgodnie z prawdą Radziwiłł przekonuje, że

widząc, żem na kredycie u króla pana mego [Jana Kazimierza] zrujnowany, i że mi nawet i na listy moje responsu nie dawano, nolens volens musiałem się mieć do króla szwedzkiego[52].

Podobnie utrzymuje, że starał się króla szwedzkiego przekonać, by zaraz po wygraniu bitwy warszawskiej wszczął rokowania o pokój. Autobiografię swą urywa Radziwiłł na roku 1665, a więc mniej więcej cztery lata przed niespodziewaną śmiercią w r. 1669 w wieku 49 lat. Wartości literackiej ta pisana lakonicznie autobiografia nie posiada.

Głównie drugiej połowie XVII wieku jest poświęcony pamiętnik Stanisława Wierzbowskiego znany pt. Konnotata wypadków w domu i kraju zaszłych od 1634–1689 r.[53] Pamiętnik jest ciekawy zarówno ze względu na wiadomości o studiach zagranicznych autora przypadające na lata siedemdziesiąte stulecia, jak i osobę autora, który bez zapału ożenił się mając 47 lat, by potem po śmierci żony zostać księdzem. Nie brak tu również ciekawych wiadomości dotyczących stosunków gospodarczych i kulturalnych.

Z pozostałych mniejszego kalibru pamiętnikarzy warto wymienić dysydenta Jana Cedrowskiego, którego ciekawy, choć krótki pamiętnik obejmujący głównie lata od trzydziestych do osiemdziesiątych XVII wieku zawiera interesujące wiadomości o prześladowaniu innowierców przez katolików litewskich[54].

Ze zwykłych pamiętników siedemnastowiecznych zasługuje jeszcze na uwagę nie wydany dotąd drukiem, poza urywkami, diariusz Teodora Billewicza z podróży po Włoszech, Francji, Holandii i Anglii odbytej częściowo w towarzystwie ks. Michała Radziwiłła, częściowo w pojedynkę[55].

Ze specjalnych pamiętników trzeba wymienić pisaną wierszem autobiografię Anny Stanisławskiej[56] i dwa interesujące pamiętniki o magnatach, pisane przez ich dworzan. Pierwszy z nich to pamiętnik Stanisława Żurkowskiego o Tomaszu Zamoyskim, spisany na pewno na podstawie jakiegoś raptularza, obejmujący lata od r. 1609–1638, a pełny cennych wiadomości o sprawach publicznych[57]. Drugi to pamiętnik Stanisława Tokarskiego o księciu Albrychcie Stanisławie Radziwille, poświęcony przede wszystkim osobie tego magnata[58]. Do tej serii nietypowych pamiętników należy wreszcie niezwykle interesujący diariusz spisany przez Kazimierza Sarneckiego na zlecenie Karola Stanisława Radziwiłła z pobytu tegoż szlachcica na dworze królewskim. Diariusz ten, który uzupełniają ciekawe listowe relacje, obejmuje lata 1691–1696[59].

Ciekawy to pamiętnik. Autor usuwając w cień swą osobę daje niesłychanie interesujący obraz życia na dworze ostatniego wybitnego króla Rzeczypospolitej szlacheckiej. Widzimy tu Jana Sobieskiego niejako z drugiej strony kotary rozciągniętej za tronem. Nie w glorii królewskiego ornatu, nie w pancerzu rycerskim, ale w pokoju swego dość skromnego pałacu, w dezabilu, czasem nawet w wannie, zmożonego ciężarem przewojowanych lat, otoczonego czułą opieką swej żony Marysieńki, każącego swym kozakom śpiewać dawne dumy kozackie przy wtórze bandury.

Niezrównany to jednocześnie obraz życia szlachecko-magnackiego pod koniec stulecia, kiedy z jednej strony poszczególni magnaci wyrastali ponad głowę króla, a król sam upodabniał się coraz więcej do domatora magnata.

Jakież światło na panujące wówczas stosunki rzuca ustęp listu pisanego przez autora do swego patrona w dniu 25 XI 1693:

Agnosco culpam, peto supplex veniam [uznaję swoją winę, proszę pokornie o przebaczenie], miłościwy panie, że per summam meam [przez najwyższą swoją niedbałość] przy nagłym ekspediowaniu poczty, którą na wychodzie zawsze ekspediuję, w tytule waszej książęcej mości dobrodzieja erravi [pomyliłem się], ostrożniejszy będę napomniony[60]. [Podkreślenie – W. Cz.]

Zapowiedź to późniejszych czasów saskich, kiedy szlachcic klękając przed magnatem ośmieli się zawołać w celu pozyskania go: „Tyś Bóg w Trójcy Świętej jedyny”[61].

II. PASEK I JEGO PAMIĘTNIKI

Środowisko społeczne pamiętnikarza. W Polsce XVI i XVII wieku uprawa roli była podstawowym i prawie wyłącznym źródłem dochodu społeczeństwa. Z uprawy roli bowiem żyje chłop i szlachcic, czyli wobec znikomej ilości mieszczan przeszło 9/10 ludności. Rzecz oczywista – jak w każdym ustroju feudalnym tak i w ówczesnej Polsce – ziemia należy do pana. Prawo chłopa do niewielkiego zagonu, który uprawia, jest ograniczone, gdyż i ta ziemia należy do pana. Chłop z racji jej użytkowania jest obowiązany do płacenia podatków za pana, do uiszczania różnych świadczeń i danin na rzecz istotnego właściciela, przede wszystkim zaś musi tytułem pańszczyzny pracować na gruntach folwarku pańskiego. Tym samym uprawa roli, wygospodarowanie głównego produktu rolnego tych czasów, mianowicie zboża, przychodzi panu aż nazbyt łatwo. Cała bowiem jego praca polega jedynie na dopilnowaniu przy pomocy służby, różnych karbowych, włodarzy czy ekonomów, aby pańszczyźniany chłop nie lenił się w pracy i wypełnił ciążące na nim obowiązki.

W tych warunkach szlachta mogła pędzić spokojny i wygodny tryb życia. Poza ogólnym dopilnowaniem gospodarki folwarcznej szlachcic, według powszechnego wówczas przekonania, mógł się zajmować sprawami politycznymi lub wojskowymi, poświęcać swój czas życiu towarzyskiemu, albo w najlepszym razie sprawom kulturalnym. Ponieważ ten stan rzeczy, gwarantujący szlachcie pasożytniczy tryb życia, obwarowano w ciągu stuleci szeregiem praw i przywilejów, obserwujemy już w XVI wieku charakterystyczne zjawisko. Szlachcic, którego byt jest zapewniony, który nie potrzebuje o nic walczyć, usuwa się w miarę możności od poważniejszych funkcji publicznych, by ułożyć sobie życie możliwie spokojnie i wygodnie. Tak więc jeszcze w XVI wieku zaczyna szlachta ograniczać swój udział w życiu publicznym do zajęć dorywczych, nie zabierających dużo czasu, unika urzędów, które mogłyby pociągnąć za sobą poważniejsze obowiązki. Równocześnie doszedł szlachcic do wniosku, że lepiej – zamiast samemu nadstawiać głowy – zlecić obronę państwa najętemu człowiekowi. Toteż od XV wieku Polska walczyła prawie wyłącznie wojskiem najemnym, w tym zaś, jeśli chodzi o szlachtę, służył głównie szlachcic biedniejszy. Osiadły szlachcic przeważnie unikał służby wojskowej, bacząc pilnie, by przypadkiem król nie wciągnął państwa w jaką awanturę wojenną.

W związku z tym stanem rzeczy zmniejszają się zainteresowania kulturalne przeciętnego szlachcica. Jakieś kolegium jezuickie, gdzie by go nauczono koniecznej w życiu towarzyskim łaciny, pobyt na dworze możnego pana, by na przyszłość dzięki temu zapewnić sobie jego protekcję, czasem jeszcze wyjazd za granicę, w czasie którego mniej było mowy o studiach, a więcej o podziwianiu obcych ziem, to wszystko. Potem spokojne życie na roli, przerywane udziałem w sejmikach czy sejmach, wyjazdami do znajomych na przyjęcia lub układy familijne, ewentualnie przyjęciami przyjaciół w domu. W ten sposób szlachcic upodabnia się coraz bardziej do ideału nakreślonego pod koniec XVI w. przez Anzelma Gostomskiego w jego poczytnym dziele pt. Gospodarstwo. Według tego bowiem autora ideał ziemianina „Nie walczy; więc zgryźle nie rachuje; nie buduje, nie kupuje, nie przedawa, nie włóczy się”[1].

Rzecz oczywista, że taki tryb życia może szlachcic prowadzić jedynie w warunkach pokojowych, jak to mówiono: przy bezpiecznych ścianach Rzeczypospolitej. Powstania kozackie, a w jeszcze większym stopniu wojny szwedzkie w połowie XVII w., miały szlachtę na pewien czas wyrwać z tego błogostanu. Okres ten jednak oznaczał jedynie przerwę, po której szlachta jeszcze usilniej dążyła do wcielania w życie nakreślonego wyżej ideału.

Opisany tu, zgodny z zaleceniami Gostomskiego tryb życia mógł jednak być realizowany tylko przez szlachtę średniozamożną, siedzącą przynajmniej na jednej wsi. I w tej jednak warstwie szlacheckiej jednostki o większych ambicjach, chcące wspiąć się wyżej po szczeblach kariery urzędniczej, musiały wytężać całą energię w celu powiększenia swego majątku. W Rzeczypospolitej bowiem polskiej, mimo szeroko sławionej demokracji szlacheckiej, dostęp do wyższych godności był zarezerwowany dla ludzi możnych. Komu więc śniły się krzesła kasztelańskie lub inne godności senatorskie, ten musiał w pierwszym rzędzie myśleć o powiększeniu swej posiadłości. Przejście zaś od jednowioskowej majętności do większej nie było rzeczą prostą i wymagało niemało trudu i zabiegów. W tym wypadku trzeba było myśleć o służbie na dworze królewskim lub magnackim, ale też o różnego rodzaju operacjach finansowych, arendach, wyderkafach[2], lub też prowadzonym na większą skalę, przy koniecznym obchodzeniu przepisów prawnych i moralnych, handlu towarem rolnym.

Wreszcie musimy pamiętać, że w ówczesnej społeczności szlacheckiej obok szlachty średniozamożnej, właściwych posesjonatów, istniały legiony szlachty biednej, siedzącej na niewiele większych od chłopskich kawałkach ziemi, tzw. szlachty zagrodowej czy zaściankowej. Życie tych „szaraczków” daleko odbiegało od nakreślonego wyżej ideału. Musieli oni środki do życia zdobywać w twardej pracy codziennej, nie różniącej się wiele od pracy chłopa. Bardziej przedsiębiorczy z nich szukali chleba w wojsku, na dworze pańskim, w najlepszym zaś wypadku przebijali się przez życie dzierżawami.

Jakie miejsce zajmował w tym różnorakim świecie szlacheckim nasz pamiętnikarz? Pochodził z Mazowsza, a to dla świadomego rzeczy mówi wiele. Z wszystkich województw polskich trzy województwa mazowieckie miały szlachtę najliczniejszą, ale równocześnie najbiedniejszą. Magnackich fortun tu prawie nie uświadczył, kilkuwioskowej szlachty było niewiele, najwięcej zaś szlachty drobnej czy wręcz zagrodowej.

Ród Pasków należał na przełomie XVI i XVII wieku do szlachty drobnej, aczkolwiek nie zagrodowej. Ojciec Paska nie siedział już, jak jego przodkowie, na części wsi, ale – jak to mówiono – chodził dzierżawami. Niemniej w Pasku odnajdujemy prawie wszystkie cechy niezamożnego szlachcica ukształtowanego w nienajlepszych warunkach materialnych.

Jakież jednostki wyrastały tu na mało urodzajnych piaszczystych glebach? Szlachta mazowiecka nie błyszczała wysokim wykształceniem. Podgolone łby mazurskie były niezbyt bogato meblowane w różnych prowincjonalnych kolegiach jezuickich. Wobec ciężkich warunków bytowania jednostki bardziej przedsiębiorcze przyzwyczajone były szukać chleba poza granicami swej ziemi już to w służbie u możniejszych panów, już to pod sztandarami wojskowymi. Ten ostatni sposób zdobywania chleba był tym częstszy, że ta w twardych warunkach wychowana szlachta odznaczała się bitnością. Toteż w okresach pokoju Mazurzy szukali służby wojskowej nawet poza granicami państwa polskiego. Mazur Wituski zawędrował w czasach Władysława IV aż na drugą półkulę w poszukiwaniu laurów wojennych i zdobyczy.

Ograniczony horyzont myślenia i skłonność do wojaczki nie wyczerpują jednak cech charakterystycznych ludzi tego typu. Wśród tej licznej, ubogiej szlachty obserwujemy specjalną walkę o byt, objawiającą się w nierachowaniu się z mieniem i zdrowiem drugiego. Stąd też zwady przeradzające się w rąbanie przeciwnika, gwałty dochodzące nieraz aż do otwartego rozboju są tu zjawiskiem częstszym niż w innych prowincjach polskich. Pieniactwo zaś przynajmniej równie pospolite jak w innych ziemiach polskich. Wreszcie obracając się ciągle wśród tłumów współbraci, na częstych sejmikach, których na Mazowszu było więcej niż w innych ziemiach, wyrobił sobie Mazur język obrotny i słynął z tego w Polsce. Dodajmy w końcu, że na tych suchych, zalesionych piaskach wyrastało pokolenie twarde i zdrowe, a będziemy mieli zebrane najważniejsze cechy charakterystyczne Mazura, zatem i Paska.

Pozostaje zwrócić uwagę jeszcze na jedno zjawisko. Lata wojny kozackiej i szwedzkiej, zniszczenie kraju i jego ośrodków kulturalnych, pogłębianie się cech charakterystycznych ustroju feudalnego nie mogły pozostać bez wpływu na ówczesną szlachtę. W parze z tymi zjawiskami występuje u szlachty polskiej coraz większy upadek życia umysłowego, rosnąca niechęć do wszystkiego co obce, pogłębiający się fanatyzm religijny idący w parze ze spłyceniem życia religijnego. Wszystkie te cechy obserwujemy wyraźnie u Paska.

Życiorys Jana Chryzostoma Paska. Nazwisko rodowe Paska, odmienne od zwykłych szlacheckich na -ski i -cki, pochodzi niewątpliwie od imienia Paweł które przez zdrobnienia: Pach, Paszek przekształciło się w Paska. Ród Pasków wywodził się z ziemi łęczyckiej, gdzie gniazdem rodzinnym jego była wieś Gosławice w dawnym województwie łęczyckim, w parafii Waliszewo. Stąd dodatek „z Gosławic” stał się częścią nazwiska rodowego. Prawdopodobnie przodkiem, protoplastą rodu, był Paszek z Gosławic, żyjący na przełomie XIV i XV wieku, który piastował godność kasztelana konarsko-łęczyckiego. Jak się zdaje, Paszek był człowiekiem zamożnym, właścicielem kilku wsi. Potomkowie jego jednak rychło zbiednieli. W latach siedemdziesiątych XVI w. Gosławice należą już do trzech Pasków. Z czasem jedna gałąź Pasków przeniosła się do województwa rawskiego, gdzie ojciec pamiętnikarza, Marcin, dzierżawił wsie.

O młodości Jana Chryzostoma, wobec braku pierwszych kart pamiętnika, wiemy bardzo mało. Prawdopodobnie przyszedł na świat koło 1636 r., skoro w roku 1656, a najpewniej w r. 1655 był już w wojsku, a w r. 1660 jest określany jako młody człowiek. Wykształcenie pobierał, jak sam przyznaje, w rawskim kolegium jezuitów: sądząc po jego poziomie umysłowym możemy przypuszczać, że nie zawędrował tam do klas wyższych, jak poetyka[3]. W czasie „potopu szwedzkiego” Pasek zaciągnął się do wojska, przy czym dość powszechnie przyjmuje się, że nastąpiło to w r. 1656. Moim zdaniem niesłusznie, bo skoro w lutym tego roku wraz z dywizją Stefana Czarnieckiego bierze udział w bitwie pod Gołębiem, musiał, biorąc pod uwagę, że województwo rawskie było wówczas okupowane przez Szwedów, zaciągnąć się do wojska chyba w r. 1655. Twierdzeniu temu zdaje się przeczyć oświadczenie Paska, że od początku pozostawał pod komendą Czarnieckiego, co w wypadku wstąpienia do wojska w r. 1655 byłoby dość trudne, ale oświadczeniom Paska nie można wierzyć z całą pewnością, poza tym zaś mógł się zaciągnąć do wojska w grudniu tego roku.

Nie jest też, moim zdaniem, pewne, czy od początku służył w chorągwi pancernej. Pierwsze zdanie umieszczone pod rokiem 1657 wskazywałoby, że zaciągnął się do tego rodzaju broni w tym roku.

Jeszcze niedawno przypuszczaliśmy, że Pasek służył w chorągwi kasztelana lubelskiego Andrzeja Firleja. Dziś wykorzystując badania Adama Kerstena (za których udostępnienie mi przed drukiem serdecznie dziękuję) możemy stwierdzić, że Pasek służył w chorągwi pancernej Stanisława Widlicy Domaszewskiego, początkowo starosty łukowskiego, od r. 1663 kasztelana lubelskiego. W spisie tej chorągwi, jak stwierdził Kersten, figuruje Pasek z dwoma pocztowymi pachołkami. Figurują też wspomniani przez niego towarzysze z jego chorągwi, Jędrzej Zaręba i Jan Olszowski. Z tą chorągwią bawił Pasek w Danii, z nią wrócił do kraju i wziął udział w dalszych kampaniach. Po krótkim odpoczynku wziął Pasek udział w bitwach z Moskwą pod Połonką i nad Basią w r. 1660. Z chwilą, gdy następnie niepłatne wojsko zawiązało konfederację, Pasek nie przystąpił do związku. W następnym roku pełnił funkcję przystawa[4] przy poselstwie moskiewskim, za co otrzymał sowitą nagrodę wypłaconą mu ze skarbu litewskiego. Prawdopodobnie wziął też potem udział w kampanii moskiewskiej w zimie roku 1664/5. Ostatnią jego kampanią, w której zresztą uczestniczył z dużą niechęcią, była kampania przeciw rokoszaninowi Lubomirskiemu i złączonemu z nim pospolitemu ruszeniu wielkopolskich i małopolskich województw.

W r. 1667 wziął Pasek rozbrat z wojskiem i powrócił w strony rodzinne, gdzie jeszcze w tym roku piastował godność marszałka sejmikowego. W tym samym też roku ożenił się dość niespodziewanie dla przyjaciół, a – powiedziawszy prawdę – i dla siebie, z wdową, Anną z Remiszowskich Łącką, matką sześciorga dzieci (syna Krzysztofa i pięciu córek), mającą dożywocie na wsi Smogorzów w województwie sandomierskim i dzierżawiącą dwie wsie w krakowskim.

Życie rodzinne nie przyniosło Paskowi specjalnego zadowolenia. Wprawdzie żona okazała się zapobiegliwą i przezorną gospodynią, ale Pasek nie doczekał się z niej upragnionego potomstwa i musiał zadowolić się wychowywaniem swych pasierbic, z których trzy ulokował w klasztorze, a jedną wydał za swego krewniaka.

Gospodarka szła mu dobrze, chociaż majątku się nie dorobił i do końca życia dzierżawił wsie, jak Olszówkę, Skrzypiów, Magierów, Górną Wolę, Niedzieliska i inne. Sprawami publicznymi zajmował się minimalnie. W roku 1669 wziął udział w elekcji Michała Wiśniowieckiego, w r. 1673 pojechał razem z pospolitym ruszeniem pod Gołąb i pełnił tam funkcję deputata konfederackiego, podpisał konfederację województwa krakowskiego w grudniu 1673 r., wreszcie pod koniec życia wziął udział w elekcji Augusta II w r. 1697. Czy jednak praca na roli i życie rodzinno-towarzyskie wypełniało całkowicie życie tego dawnego żołnierza? Krótkie wzmianki rozsypane w Pamiętnikach wskazywały od dawna, że pewną część czasu zajmowały mu również sprawy sądowe. Trzeba jednak było całej dociekliwości historycznej i żmudnych poszukiwań archiwalnych przedsięwziętych przez Czubka, by odsłonić należycie tę stronę życia dawnego towarzysza pancernego. Dzięki pracy Czubka wiemy dziś, że sprawy naszego pamiętnikarza nie schodziły prawie z wokandy sądów krakowskich. By wymienić najważniejsze: procesował się Pasek z Marcjanem Chełmskim o to, że ten nie chciał ustąpić z wydzierżawionej Paskowi wsi Olszówki, z Warszyckim o krowę swego poddanego, z szlachcicem Ajchingerem, którego pobił, z cystersami, którym zabrał poddanego, z Choteckim, na którego dwór najechał powodując tym śmierć żony Choteckiego, z Mikołajem Wolskim, wreszcie z margrabią Myszkowskim o dalszą dzierżawę Olszówki.

Wartość tych odkryć Czubka jest dwojaka. Nie tylko bowiem pozwala nam lepiej zrozumieć, co wypełniało życie pamiętnikarza w tym okresie, ale równocześnie rzuca na jego postać nowe i bardziej prawdziwe światło. Pokazuje się, że Pasek w tym czasie to nie osiwiały w bojach łagodny weteran, hodujący ptaszki, obłaskawiający wydry, ale pieniacz nad pieniaczami, w dodatku zaś okrutnik i gwałtownik. Odkrycie to dało pochop poszczególnym badaczom do kwestionowania prawdomówności pamiętnikarza oraz do snucia przypuszczeń o jakiejś głębokiej przemianie, jaka zaszła w jego życiu i z bohatera spod Koldyngi i Połonki uczyniła warchoła-banitę.

Zagadnienie to wymaga bliższego rozważenia. Jeśli chodzi o kwestię pierwszą, to trzeba stwierdzić, że nie ma prawie prawdomównych pamiętników czy też pamiętnikarzy. Każdy niemal autor piszący pamiętniki usiłuje przedstawić siebie w lepszym świetle, niż widzieli go współcześni. Wygadany, z niewątpliwą skłonnością do blagierstwa, Pasek nie jest tu wyjątkiem. Jeśli o tym będziemy pamiętali, to nie uwierzymy też jego opowiadaniom o zachowaniu się wojsk polskich, a jego w szczególności, w Danii. Z źródeł duńskich i niemieckich wynika jasno, że wojska polskie zachowywały się w Jutlandii wcale nie wzorowo i zostawiły po sobie, delikatnie mówiąc, nie najlepszą pamięć. Pasek na pewno nie był wyjątkiem, wolał jednak o tym wszystkim milczeć, gdyż hultajskie wybryki czarniecczyków nie rymowałyby z tą aureolą, którą otoczył Czarnieckiego i jego wojsko. Poza tym, jeśli się uważnie wczytamy w Pamiętniki, to przekonamy się, że między Paskiem, który targuje się z swym towarzyszem, kto ma ściąć jeńca szwedzkiego, który rozciąga uderzeniem obuszka Bogu ducha winnego burmistrza Nowogródka, zabija w r. 1657 w dość niejasnych okolicznościach szlachcica Gorzkowskiego – a Paskiem, trzymającym w łańcuchach obcego poddanego, najeżdżającym dwór Choteckiego, każącym obcemu słudze zjeść na surowo zająca – nie ma zasadniczej różnicy. Cała różnica polega jedynie na tym, że kiedy w pierwszej połowie życia pamiętnikarza jego gwałty znajdują pewną rekompensatę w czynach wojennych, w których składał dowody odwagi i ryzykował życie, to w drugiej połowie gwałty te nie są już niczym okupione i powodują, że Pasek zostaje ogłoszony banitą. Jedynie też słabość władzy wykonawczej w Polsce sprawiła, że, choć banita, umarł spokojnie w kraju w roku 1701.

W Pasku od chwili niemal opublikowania jego Pamiętników upatrywano wierny obraz prawdziwego ówczesnego szlachcica. W dużej mierze słusznie. Pasek, podobnie jak tysiące jego współbraci, jest produktem tych samych stosunków życiowych, które kształtowały szlachtę w Polsce, a nawet w niektórych sąsiednich krajach. Jest rzeczą bardzo charakterystyczną, że między Paskiem a żyjącym o pół wieku wcześniej śląskim rycerzem Schweinichenem istnieją dość wyraźne podobieństwa. Tym większe między Paskiem a resztą jego polskich współbraci. Wychowani według tego samego systemu w kolegiach jezuickich, podobnie zapatrywali się na większość spraw, podobnie politykowali, podobnie odnosili się do ludzi innych klas społecznych, tym samym wypełniali swe życie codzienne. Przy tym wszystkim jednak nie można zapominać, że Pasek posiada pewne cechy typowe dla warstwy drobnej szlachty, z której wyszedł, oraz dla czasów, w których żył. W związku z tym nie można mechanicznie przenosić na resztę szlachty wszystkich cech Paska. Wystarczy zwrócić uwagę na to, jaki błąd popełnilibyśmy, jeślibyśmy posługując się wzorem Paska przyjęli, iż każdy szlachcic w tym czasie był i ziemianinem, i prawdziwym rycerzem. Wystarczy wskazać na przygody Paska z pospolitym ruszeniem pod Gołębiem, by przekonać się, jak dalece bylibyśmy wówczas w błędzie. Podobnie rzecz się ma i z niektórymi innymi cechami naszego bohatera.

„Pamiętniki” Paska.Pamiętniki Paska cieszą się do dnia dzisiejszego nie słabnącą popularnością. Świadczy o tym w pewnej mierze wielka ilość ich wydań, zainteresowanie, jakim się cieszą wśród historyków literatury, wreszcie wpływ, jaki wywierały i wywierają na powieściopisarzy historycznych (wystarczy wymienić Sienkiewicza). Fakt ten zmusza do zastanowienia i odpowiedzi na pytanie, gdzie źródło tej popularności.

Odpowiedź na to pytanie dawana przez niektórych badaczy nie wydaje się przekonywająca. Niektórzy mianowicie z nich – jak Aleksander Brückner, Roman Pollak – stwierdzają, że Pamiętniki Paska zawdzięczają swą popularność przede wszystkim temu, że nie są one pamiętnikami, ale po prostu romansem staropolskim. Na poparcie tej tezy przytaczają parę argumentów. Tak więc podkreślają, że Pasek przemilczał wiele faktów ze swego życia, a w ogóle pisał o swym życiu nieszczerze, że w utworze jego więcej fantazji niż prawdy historycznej, że wreszcie utwór ten, w którym wszystko jest dziwnie wymieszane, w którym obok barwnych opowiadań znajdują się dokumenty historyczne, nie jest typowym pamiętnikiem.

Argumenty te nie wydają mi się przekonywające. Gdy bowiem chodzi o przeinaczanie lub przemilczanie faktów ze swego życia, to, jak wiadomo, grzeszy tym wiele typowych pamiętników; w ogóle niełatwo znajdziemy pamiętnik istotnie prawdomówny. Podobnie i wymieszanie stylów występuje i w innych pamiętnikach, chociażby w pamiętniku Jerzego Ossolińskiego i z tego powodu nikt nie odmawia im charakteru pamiętników. Wreszcie gdy chodzi o wartość historyczną Pamiętników Paska, to sprawą tą zajmę się w osobnym rozdziale, ale uprzedzając me rozważania mogę z całą odpowiedzialnością tu stwierdzić, że Pamiętniki te są źródłem historycznym nie zasługującym na lekceważenie. Jeśli też możemy się zgodzić z twierdzeniem Juliana Krzyżanowskiego, że Pamiętniki Paska czytamy chwilami jak romans, to niemniej trzeba stwierdzić, że mamy tu do czynienia z typowym, chociaż wyjątkowo interesującym i pięknym pamiętnikiem.

Autor zresztą parę razy z naciskiem podkreśla, że pisze pamiętnik: „cursum vitae meae”, nie historię, że zamierza opisać „statum vitae meae, non statum Reipublicae”, a to w tym celu, „żebym sobie mógł reducere in memoriam kożde moje actiones, przeczytawszy in scripto, in quantum by pamięć nie mogła dotrzymać” (zob.). Istotnie też w utworze tym wypadki historyczne – poza nielicznymi wyjątkami – służą autorowi raczej za tło, podczas gdy na pierwszy plan wysuwają się losy samego pisarza. Ponieważ autor nie był w żadnym wypadku osobą żyjącą głębszym życiem duchowym czy umysłowym, ponieważ dane mu było przeżyć dość urozmaicone życie, ciekawe wypadki znajdują swe odzwierciedlenie na kartach Pamiętników, tym bardziej zajmujących, że zdarzenia okraszone są humorem, a opowiedziane w sposób żywy i interesujący.

Humor Paska nie jest wysokiej próby. Naiwny, chwilami błazeński, chwilami trywialny nosi na sobie piętno otoczenia, z którym był związany, mianowicie otoczenia nie grzeszących wysoką kulturą towarzyszy chorągwi pancernych. Pasek posiada też typową dla ludzi średnio inteligentnych skłonność do uwierzytelniania swych dowcipów powoływaniem się na bezpośrednich świadków śmiesznych – jego zdaniem – zajść. Chwilami też w gruncie rzeczy śmiejemy się więcej z Paska niż z tego, co on opowiada. Ważne jednak jest to, że przy czytaniu kart Pamiętników niejednokrotnie śmiech gości na naszej twarzy.

Za to jest Pasek niepospolitym narratorem. Słusznie pisze Ignacy Chrzanowski:

Tak żywo i barwnie, tak naturalnie i zamaszyście, z takim humorem błaznowatym, ale szczerym i naprawdę ogromnie zabawnym – nie umiał opowiadać nikt, chyba… jeden tylko Zagłoba[5].

Trzeba jednak przyznać, że Pamiętniki swe pisze Pasek jakby dwoma piórami, albo też jednym piórem maczanym w różnych inkaustach. Gdy opowiada swe przygody, pisze językiem prostym, jędrnym, oszczędnym, żywym, pisze krótko, dobiera słowa celne i dobitne. Dopiero gdy zacznie przytaczać rzekomo autentyczne, a w gruncie rzeczy skomponowane przez siebie mowy, gdy cytuje wysmażone według prawideł poetyki swe rozpaczliwe wiersze, staje się ciężki i niestrawny. Nie można jednak pominąć faktu, że nawet i wówczas jeśli przytacza swe przemówienia na tematy obchodzące go żywo, gdy czuje wówczas „dawne serca bicie”, potrafi nawet, zachowując prawidła retoryki, pisać z rozmachem i pięknie. Wystarczy przeczytać sobie głośno wybrane ustępy przemówienia Paska do senatorów w Grodnie, by przekonać się, że mamy tu do czynienia z istotnie pięknym urywkiem prozy politycznej, nie ustępującym dobrym wzorom tego gatunku z okresu rokoszu Zebrzydowskiego.

Do tych cech utworu dołącza się jeszcze jedna, mianowicie niejednokrotnie nadzwyczajna plastyka jego opowiadań. Czytając Pamiętniki widzimy jeszcze dziś Czarnieckiego kręcącego z gniewem brodę w przededniu bitwy pod Połonką, widzimy płaczącego króla Jana Kazimierza, któremu łzy po bitwie pod Mątwami puściły się „właśnie [jak] kiedy groch spuszczą ziarno po ziarnie” (zob.), patrzymy jakby naoczni świadkowie na straszną scenę rozsiekania Broniowskiego, którego „przywlekli […] dwaj pacholcy w turkusowej barwie za nogi o jednym bucie” (zob.). Tak plastycznie a równocześnie żywo nie umie pisać żaden z współczesnych pamiętnikarzy, ani skądinąd bardzo dokładny Radziwiłł czy Niemojewski, nie mówiąc już o używającym prawie telegraficznego stylu, szkicującym niemal wypadki Samuelu Maskiewiczu. Niektórzy badacze zarzucają Paskowi, że przy całej barwności tego opowiadania brak w jego Pamiętnikach żywo skreślonych portretów osób, o których pisze. Nie żądajmy jednak od Paska rzeczy niezwykłych. Większość ówczesnych pamiętnikarzy, nawet takich, którzy przerastali Paska o głowę inteligencją i wiedzą, nie posiadło tej sztuki i pisząc o różnych osobach charakteryzowała je paru zdawkowymi określeniami.

W związku z tym nasuwa się pytanie, co sprawiło, że Pasek poszedł w swym utworze tak całkiem odmienną drogą niż inni pamiętnikarze. Czemu zawdzięczamy, że Pamiętniki jego nie są suchą kroniką, jak np. pamiętnik Łosia czy Jemiołowskiego, ale żywym opowiadaniem? Co wreszcie sprawiło, że autor po tylu latach przypomina sobie tak dokładnie niektóre szczegóły swych przygód?

Zagadnienie to łączy się ze sprawą genezy Pamiętników. Otóż wydaje mi się, że Bronisław Chlebowski mówiąc o tym stwierdza słusznie, że są to spisane pod koniec życia, a wielokrotnie przez Paska wygłaszane jego opowiadania. Innymi słowy: autor często opowiadał swe przygody w kole znajomych i przyjaciół, a potem je dopiero spisał. Za twierdzeniem tym, które również przyjmuje dobry znawca Pamiętników, Chrzanowski, przemawia szereg argumentów. Charakterystyczne jest przecie, że w pamiętniku, choć podzielonym mechanicznie na lata, da się dość jasno wyróżnić szereg rozdziałów. Nie bez znaczenia też jest, że Pasek dość po macoszemu obchodzi się z pierwszymi latami wojny szwedzkiej i zaczyna obszerną opowieść dopiero w związku z wyprawą duńską. Otóż jest chyba oczywiste, że właśnie opowieść o tej egzotycznej wyprawie musiała znajdować chętnych słuchaczy. Podobnie i następne, żeby tak rzec, rozdziały są obliczone na zainteresowanie słuchaczy. A więc przygody na kwaterach w Siedleckiem z pyszną postacią obłąkanego pana domu, opis zwycięskich walk z Moskwą, spory Paska z senatorami, znowu nieco egzotyczne przygody z posłami moskiewskimi, miłe dla ucha koroniarzy perypetie autora na Litwie, zakończone wystrychnięciem na dudka Litwina, itd.

Przemawia za tym jeszcze jedno, mianowicie że Pasek potrafi o tych wypadkach powiedzieć tyle bardzo dokładnych szczegółów. Staje się to bardziej zrozumiałe, jeśli przyjmiemy, że dzięki wielokrotnemu powtarzaniu wbił on sobie te szczegóły w pamięć. Co więcej, zdaniem naszym, nawet te niewątpliwe nieścisłości historyczne, które Pasek popełnia, mogą znaleźć swe wytłumaczenie w tym, że pamiętnik jest spisanym, wielekroć powtarzanym opowiadaniem. Skoro bowiem Jan Chryzostom, niewątpliwie dla podniesienia swej powagi w oczach słuchaczy, opowiadał o wyprawie duńskiej i swym w niej udziale, wolał rzucić zasłonę na wykroczenia wojska polskiego, wolał przedstawić zdobycie wyspy Als jako zasługę wyłącznie swojej dywizji, itd. Być może, iż dzięki częstemu przedstawianiu tej sprawy w taki sposób sam uwierzył, że tak było.

Jeśli przyjmiemy tę tezę, to stanie się dla nas zrozumiałe, że skoro Pasek pod koniec życia (wg Czubka w latach 1690–1695) zabrał się do spisania swych wspomnień, wówczas pod pióro cisnęły mu się dosłownie te tak często powtarzane opowiadania, zwroty tylokrotnie używane, krótkie, dosadne, przeplatane cytatami łacińskimi i przysłowiami, które też bez większego namysłu przelał na papier.

Spróbujmy teraz ustawić Pamiętniki Paska wśród ówczesnej literatury z punktu widzenia historycznej wartości ich treści. Jest powszechnie znanym faktem, że pamiętnik Paska daje dość wierny obraz życia ówczesnej szlachty. Przyjmując to stwierdzenie musimy jednak pamiętać o dwóch rzeczach. Po pierwsze, że – jak już wspominaliśmy – Pasek daje obraz życia nie szlachcica w ogóle, ale przede wszystkim szlachcica niezamożnego. Po drugie, że ponieważ ówczesna szlachta polska zeszła już wówczas z pozycji postępowych, jakie zajmowała w XVI w., obraz ten, skreślony piórem zacofanego szlachcica, nie może być wierny. Rzeczywiście też Pasek pokazuje życie ówczesnej szlachty, powiedzielibyśmy, od fasady, jednostronnie, pomijając różne ciemne jego strony, rzucając zasłonę na bazę ucisku klasowego, na której to życie wyrastało.