Zmyślony człowiek - Tymoteusz Karpowicz - ebook

Zmyślony człowiek ebook

Tymoteusz Karpowicz

0,0
26,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czytelnicy ostatnich tomów autora Słojów zadrzewnych przywykli do tego, że jego wiersze rozbiegają się w różnych kierunkach, wypuszczają pędy, splątują korzeniami z innymi utworami. Joanna Roszak, autorka wyboru, proponuje zupełnie nowe spojrzenie: nie na kłącza twórczości Karpowicza, lecz na koronę wierszowego drzewa. Przypomina najbardziej znane wiersze poety, ale też wybiera te, które prawdziwie oddychają lasem, a otwarte nim, otwierają czytających na nieznane doświadczenia. Owe drzewne utwory pozwalają zobaczyć w tej poezji (niesłusznie zapomnianej i uważanej za trudną) wartość, której dotąd nie dostrzegano – udzielanie lekcji medytacji i spokoju. 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 16

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



zmyślony człowiek

Nie przyglądaj się mej twarzy –

twarz to zmyślona

Ciułałem martwy rys po rysie

rozpinała nad sobą sarkofag

Pół życia straciłem lecz dokonałem arcyrzeczy:

nawet krzywe zwierciadło

takiej twarzy nie może pogiąć

Nie przysłuchuj się mojej mowie –

jest także zmyślona

Dokonałem niezwykłego czynu:

ominąłem język ojczysty

W wieży Babel

wymieniłem rzecz czarnoleską

na syntezę mowy

Było to trudniejsze od lotu bez skrzydeł

Straciłem na to drugie pół życia

Nie przyglądaj się mym rękom

nie przyglądaj się mym stopom

nie przyglądaj się memu cieniowi –

zmyśliłem siebie

jestem zmyślony człowiek –

owoc nie istniejącego drzewa

lekcja ciszy

Gdy motyl

zbyt gwałtownie

czasem złożył skrzydła –

wołano: proszę o spokój!

Zaledwie piórko

spłoszonego ptaka

trąciło o promień –

wołano: proszę o ciszę!

Tak nauczono

bezszelestnie chodzić

słonia po bębnie

człowieka po ziemi

Wstawały drzewa

bez szumu nad polem

tak jak powstają

włosy z przerażenia

etiuda poranna

Najcieplejsze ciała są o poranku –

lilie podgrzane

i przeczucia słońca

nie dorównają ciepłu

łodyg nóg i rąk

owiniętych odchodzącym snem

Żadna pieszczota na świecie

nie sprosta różowemu czołu

śpiącego chłopca

i śpiącej dziewczyny

Nie nie wyczerpano jeszcze do końca

największej radości –

budzenia się o świcie

Jak nie przeżyto do końca

największego bólu −

umierania przed świtem

księga eklesiastesa

jest czas otwarcia powiek i zamknięcia łóżka

czas nakładania koszuli i zdejmowania snu

czas śpiącego mydła i na pół rozbudzonej skóry

czas szczotki do włosów i iskier we włosach

czas nogawek czas sznurowadeł czas guzików

oczka w pończosze ślepoty pantofla

czas widelca i noża dziesięciu deka kiełbasy i gotowanego jajka

czas tramwaju czas konduktorki czas policjanta

czas dzień dobry i czas do widzenia

czas marchewki groszku i koperku

zupy pomidorowej i gołąbków z kapusty

czas zawijania knedli i rozwijania niedozwolonych szybkości myśli

czas biletu do kina albo donikąd

może do rzeki może do obłoku

jest wreszcie czas zamknięcia powiek i otwarcia łóżka

czas przeszły teraźniejszy i przyszły