20,00 zł
Ta „komedia heroiczna w jednym akcie”, osadzona w realiach mitologicznych, przedstawia konfrontację dwóch bogów miłości – Amora i Kupidyna.
Pierwszy z nich reprezentuje cnotliwą miłość, drugi natomiast gwałtowne pożądanie. Panowanie Kupidyna nad ludzkimi uczuciami wydaje się zapewnione – do czasu, kiedy olimpijscy bogowie decydują się rozważyć, jaka miłość jest właściwsza dla ludzi. Amor i Kupidyn zmuszeni są konkurować ze sobą, czyniąc wyznania miłosne upersonifikowanej Cnocie.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Pierre de Marivaux
Zebranie amorów
tłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Epoka: Oświecenie Rodzaj: Dramat Gatunek: Komedia
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 29
Rok wydania: 2022
tłum. Tadeusz Boy-Żeleński
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-3514-6
Co ja widzę? Kto ma tę śmiałość, aby nosić, jak ja, kołczan i strzały?
Czyż to nie Kupido, ten rabuś mego królestwa?
Czyżby to był Amor gallijski4, bożek mdłej czułości? On-że to wychodzi z ciemnego schronienia, na które skazało go moje zwycięstwo?
Jakiż on szpetny! Cóż za fizys5 rozpustnika!
Widział kto kiedy głupszą gębę? Ale trzeba się dowiedzieć, czego tu szuka ten śmieszny przeżytek. Zbliżmy się.
Bądź pozdrowiony, mój stary; bożku trwożliwych westchnień i omdlałych czułości; witam cię.
Witam.
Pozdrowienie nieco suche; ale wybaczam ci. Skazaniec nie zwykł bywać w dobrym humorze.
Skazaniec! Moją rejteradę6 zawdzięczasz jeno7 oburzaniu, jakie mnie zdjęło, kiedy ujrzałem, że ludzie zdolni są cierpieć ciebie.
Tam do czarta! To paradne! To znaczy, że dałeś drapaka jedynie dlatego, że jesteś ambitny; zmykający bohater!
Nie mam ci nic do odpowiedzenia. Nie jesteśmy stworzeni, aby rozprawiać ze sobą.
Nie gniewaj się, kolego. W głębi serca żal mi cię. Mówisz mi obelgi, ale twój stan mnie rozbraja. Wierzaj, jam najlepszy chłopak w świecie. Opowiedz mi twoje strapienia. Co tutaj porabiasz? Czy bardzo znudziłeś się w swym osamotnieniu? Ech, jest przecież lekarstwo na wszystko. Chcesz jakiego zajęcia? Dam ci zapasik grotów, bo te, które widzę w twoim kołczanie, nic już nie są warte... Widzisz tę strzałkę? Oto broń, jakiej trzeba. Wpada w serce, wnika w nie, pali, jątrzy: serduszko krzyczy, miota się, woła o pomoc, błaga pardonu8.
Jakiż nędzny rodzaj płomieni!
Ba! One-to odebrały reputację twoim. Mówiąc między nami — za twoich czasów kochankowie to były dudki9; umieli tylko jęczeć, wzdychać: „och!” „ach!” i opowiadać swe cierpienia echom. Do kaduka10! dziś to już nie to samo. Ja skasowałem wszystkie echa. Ja ranię. Au, au! Prędko, lekarstwa. Idzie się najkrótszą drogą wprost do przyczyn choroby. „Dalej — powiada się miłej — kocham panią; proszę się rozpatrzyć, co pani może dla mnie uczynić; czas drogi, szkoda każdej godziny”. Moi poddani nie powiadają: „umieram!” przeciwnie, nie ma nic żywszego jak oni. Omdlenia, lęki, tkliwe męczeństwo, nie ma już o tym mowy: wszystko to są nudne i płaskie11