Zakręcone dzieciaki - Ilona Tront - ebook + książka

Zakręcone dzieciaki ebook

Ilona Tront

3,8

Opis

Daj się wkręcić w przygodę!

Poznajcie historie pięciorga dzieci: Lenki, Marysi, Kuby, Krzysia i Franka. Choć każde z nich ma inne marzenia, inny charakter i inne problemy, tak naprawdę wiele ich łączy. Przygody, które im się przytrafiają, układają się w pogodną, pełną mądrości opowieść o dzieciństwie, marzeniach i sile przyjaźni.

Jak pomagać potrzebującym? Co robić, by nie krzywdzić innych? W jaki sposób dbać o swoje otoczenie? „Zakręcone dzieciaki” pomogą Wam znaleźć odpowiedzi na te ważne pytania!
A na koniec każdego rozdziału czeka na Was nagroda w postaci rysunków do kolorowania oraz krzyżówki, rebusów i zagadek, które tak bardzo lubicie. W książce znajdziecie też miejsce na dopisanie własnego opowiadania. Czas rozpocząć przygodę!

A na koniec każdego rozdziału czeka na Was nagroda w postaci
rysunków do kolorowania oraz krzyżówki, rebusy i zagadki, które
tak bardzo lubicie. W książce znajdziecie też miejsce na dopisanie
swojego własnego opowiadania. Czas rozpocząć przygodę!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 139

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (4 oceny)
2
1
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Od autora

Niektórzy z Was zdążyli poznać już bohaterów mojej pierwszej książki pt. „Przygody Kotki Misi”. Nowa publikacja to zbiór opowiadań o Waszych rówieśnikach, a nie zwierzętach. „Zakręcone dzieciaki”, bo taki tytuł nosi ta książeczka, wprowadzi Was w przygody, które przytrafiają się wielu dzieciom. Zapytacie jakie? Czego dotyczą? Jak się skończą?

Odpowiedź znajdziecie na kartach tej książki. Uchylę rąbka tajemnicy i zdradzę Wam, że poznacie dwie dziewczynki i trzech chłopców. Jedną z nich jest Lenka. Skromna i samotna dziewczynka, nieakceptowana w klasie z powodu swojego kalectwa oraz Marysia – jej przeciwieństwo. Przebojowa, pewna siebie, bardzo nielubiąca szkoły. Niczym nie potrafi się cieszyć, aż do momentu, gdy spotka ją niesamowita przygoda z olbrzymią mydlaną bańką w roli głównej. Dalej poznajemy chłopców. Pierwszym z nich jest Jakub – pechowiec. Ilekroć dostaje kolorowy balonik, ten wymyka mu się z rąk. Kubę ciekawi jego los, emocje i powód tak nagłego odejścia. Następnym bohaterem opowiadań jest Krzyś. Razem ze swoim tatą przeżywa niesamowitą przygodę podczas wycieczki, kiedy poznaje Ducha Gór. Dlaczego to właśnie ich zaprasza starzec? Co ma im do powiedzenia? Wreszcie dotarliśmy do ostatniego bohatera tej książki – Franka. Wiem, że wielu z Was marzy o własnym psie, tylko jak przekonać rodziców, by się zgodzili na dodatkowego domownika… Z takim problemem boryka się Franek. Ciekawe, czy uda mu się zdobyć czworonożnego przyjaciela.

Cała piątka bohaterów, występująca w tej książce, ma od sześciu do ośmiu lat i pewnego dnia przypadkowo spotka się na karuzeli. Co z tego wyniknie?

 

UWAGA!

 

Jeszcze jedna rzecz. Jak zwykle trudniejsze słowa zaznaczyłam grubszą czcionką. Obok nich zawsze znajdziesz wyjaśnienie. Dobrnij do końca każdego rozdziału, czyli części książki, a spotka cię nagroda w postaci rysunków do kolorowania, rebusów i zagadek. O ostatniej niespodziance nie wspomnę – niech to będzie moja słodka tajemnica.

Aha! Skorzystaj też z podpowiedzi, np. opisów bohaterów, które zostały podkreślone na niektórych stronach książki. W wyznaczonym miejscu będziesz mógł narysować, zgodnie z tymi wskazówkami, własny obrazek. Dlatego uważnie śledź losy bohaterów.

Rozdział IMoja pierwsza przyjaciółka

Kochane Dzieci, mam nadzieję, że dzisiaj zdążymy lepiej się poznać. Zastanawiacie się, kim jestem? Jak widzicie, jestem trochę tajemniczą osobą, czyż nie? Nadszedł czas, aby się przedstawić.

Mam na imię Flora i jestem lalką. Wiem, dziwne, a może i śmieszne to moje imię, lecz to nie ja je sobie wymyśliłam, podobnie jak Wy swoje. Jednak Wasze jest z pewnością piękniejsze, bo wybrane przez Waszych rodziców z miłości. Ja to co innego, tak nazwał mnie ktoś, kogo nawet nie znam. Myślicie sobie, że jestem tylko zwykłą porcelanową lalką, która czeka, aż ktoś ją kupi i pokocha, ale tak nie jest. Ja też mogę Wam coś dać. Posłuchajcie tej pięknej historii o wielkim przywiązaniu, miłości i przyjaźni. Czuję, że się niecierpliwicie, dlatego posłuchajcie uważnie, co mam do powiedzenia.

Wszystkim wiadomo, że ludzie zazwyczaj rodzą się w szpitalu, a zabawki, czyli lalki, misie, samochodziki, klocki itp. przybywają do nas z innego świata. Podobnie stało się ze mną. Moje życie rozpoczęło się w zakładzie produkującym lalki. Ta mała fabryka istniała już wtedy, gdy Wasze prababcie były jeszcze małymi dziewczynkami. Niesamowite, prawda? Dlatego moje i nie tylko moje istnienie, inaczej bycie tu na ziemi, zależy wyłącznie od Was – ludzi.

Człowiek musi włożyć w nasze powstanie wiele pracy. Wprawdzie pomaga sobie różnymi narzędziami, urządzeniami i maszynami wiecznie hałasującymi, ale to ich talent – zgrabne ręce, wielkie serca i mądrość decydują o naszym wyglądzie. Nie ukrywam, że również pieniądze.

Najpierw miłe panie, pracujące w tym zakładzie, połączyły wszystkie wyprodukowane wcześniej części mojego ciała w jedną całość. Mam na myśli wykonane przez maszyny brzuszki, ręce, nogi i głowy. Potem byłam przekazywana od jednej osoby do drugiej. Muszę tutaj wyróżnić panią Martę, która pozostanie w moim sercu na zawsze. To najsympatyczniejsza postać, jaką dotąd poznałam. Okazała mi dużo serca, malując moją twarz. Jej zawdzięczam kształtne, ładne usta, pięknie osadzone, czyli umieszczone, szklane zielone oczy. Słyszałam, jak ta pani nuciła, to znaczy śpiewała, cichutko ładne piosenki. Zapamiętałam jedną z nich, a raczej tylko kilka słów: „ta malutka tańcowała dokoluśka” – hm, jakoś tak to leciało. Powinnam wspomnieć jeszcze o pani Teresce, która zadbała o moje rude włosy. Nałożyła je na moją głowię tylko jej wiadomym sposobem, a następnie ładnie uczesała. Wreszcie nadeszła chwila, na którą tak długo czekałam. Zmierzono mnie i uszyto dla mnie (według projektu pani Ali) piękną zieloną sukienkę, a we włosy wpleciono kokardkę z tego samego materiału. Aha, zapomniałam o kimś, kogo nie znam, a zrobił dla mnie śliczne czerwone buciki. Założono mi je na stopy, na których miałam białe skarpetki.

Teraz mogłam już spojrzeć w lustro. Muszę przyznać, że ładnie wyglądam. Mój świetny humor zepsuło mi niespodziewane wydarzenie. Nagle pojawił się przede mną jakiś obcy pan, który wepchnął mnie do dużego szarego pudła, zamykając energicznie wieko, czyli pokrywę. Zostałam sama w ciemnym miejscu. Pocieszałam się, że to jest mój tymczasowy dom. Skromny, ale własny – taki na jakiś czas.

Dobrze, że na drugi dzień przypomniano sobie o mnie i przetransportowano do tak zwanej hurtowni. Ktoś powiedział, że to jest taki duży magazyn, gdzie składa się różne rzeczy przeznaczone do sprzedaży. Dowiedziałam się, że stamtąd rozwozi się nas, czyli zabawki, do wielu sklepów. W kartonach, obok mnie, leżało na półkach tysiące takich jak ja… samotnych zabawek. Czekałam więc cierpliwie na szóstym poziomie, czyli na wysoko umieszczonej półce, na swoją kolej. Wszystkie zabawki marzyły o jednym: by wreszcie się stamtąd wydostać. Podobno ja miałam dużo szczęścia, bo zajmowałam sama całą skrzynkę, inni byli ściśnięci jak sardynki w puszce. Musiało im być bardzo niewygodnie.

Wreszcie nadszedł ten upragniony dzień. Najpierw załadowano pudła znajdujące się poniżej mojej półki. Potem zabrano się za mnie. Poczułam, że opakowanie ze mną w środku unosi się i opada. Uczucie, które zafundował mi wózek widłowy, było całkiem miłe. To pojazd, czyli urządzenie kierowane przez człowieka, do podnoszenia i transportu ciężkich bądź dużych skrzyń. W taki oto sposób znalazłam się w środku samochodu. Uf! Nawet nie bolało. Zrobiono to bardzo delikatnie. Wiadomo, tak krucha i delikatna rzecz jak ja tego wymaga… ha, ha!

Minęło trochę czasu. Załadunek się przeciągał. Wreszcie duża bagażówka ruszyła przed siebie. Dokąd? Tego nie wiedziałam. Jazda trwała dosyć długo. Samochód ciągle zatrzymywał się po drodze. Kierujący nim często wyskakiwał z szoferki i wynosił zamówiony towar. Wreszcie się doczekałam. Szofer ponownie wyłączył silnik i otworzył tylne duże drzwi w bagażówce. Sprawnie zaczął wynosić oznaczone uprzednio skrzynki do sklepu. Ucieszyłam się, gdy poczułam to lekkie szarpnięcie. Pomyślałam sobie: „Aha, teraz kolej na mnie”. Byłam ciekawa tego, co mnie tam czeka… Tymczasem kierowca nadal układał pozostałe pudełka na ziemi. Biegał tam i z powrotem: samochód – sklep, samochód – sklep. Był szybki, widać, że mu się spieszyło. Wreszcie skrzynka z moją skromną osobą wylądowała na stałe w nieznajomym mi miejscu. Jakaś pani o sympatycznie brzmiącym głosie zaczęła dużym nożem przecinać taśmy sklejające pudło, w którym się znajdowałam. Nie podniosła jednak od razu wieka, tylko zajęła się następnymi skrzyniami. Muszę przyznać, że nie mogłam się już doczekać, by zobaczyć, gdzie i z kim jestem. Wreszcie skończyła, a wtedy nastąpił moment, na który tak długo czekałam. Jej miękkie, delikatne dłonie podniosły mnie do góry. Otworzyłam swoje duże szklane oczy. Ujrzałam przed sobą ładną, młodą twarz kobiety wpatrującej się we mnie z uwagą i zachwytem. Po chwili odłożyła mnie na stół i po kolei wyciągała i oglądała nową dostawę, czyli zamówione i przywiezione niedawno zabawki. Szczególną uwagę poświęciła lalkom, gdyż te były bardzo delikatne i drogie. Czasami uśmiechała się czule, słysząc słowo: „mama!”, wychodzące z ust niektórych lalek po naciśnięciu na tajemniczy guzik ukryty w ich ciele. Sprawdzała, czy działa mechanizm powodujący, że lalki mówiły, śmiały się, a nawet siusiały, gdy się go uruchamiało. Tymczasem kierowca dostawczego auta zakończył wnosić pudła do sklepu i zaczął wołać od progu:

– Pani kochana, skończyłem! Proszę podpisać rachunek!

Ekspedientka, zajęta rozpakowywaniem kartonów i przeglądaniem ich zawartości, nie od razu mu odpowiedziała. Tak była pochłonięta swoją pracą, że kierowca musiał powtórzyć swoją prośbę, tym razem trochę głośniej.

– Proszę pani! Słyszy mnie pani? Trzeba podpisać dowód dostawy, dzisiaj bardzo mi się spieszy – ponaglał ją zniecierpliwiony. Sprzedawczyni zorientowała się i odłożyła trzymaną w ręce lalkę Małgosię. Szybkim krokiem podeszła do pana, odgarniając przy tym loki z twarzy.

– Oj, bardzo pana przepraszam, zamyśliłam się – odezwała się sprzedawczyni, jakby usprawiedliwiając się, po czym dodała: – Przywiózł pan dzisiaj takie ładne lalki, że trudno mi się od nich oderwać. Wszystkie przypominają mi stare egzemplarze, produkowane dawno, dawno temu. Wyglądają jak te z czasów dziecięcych naszych prababć… Różnią się bardzo od tych tanich wyprodukowanych w Chinach. – Po chwili podeszła do lady sklepu i przeczytała czekającą na nią kartkę od kierowcy. Wzięła kalkulator do ręki i szybko, przebierając po klawiaturze zgrabnie palcami, zliczyła dostawę – czyli ilość, cenę i sumę zakupionych rzeczy. Wreszcie zawołała: – Wszystko się zgadza! Sprawdziłam rachunek i towar. Nic nie jest uszkodzone! – Przyłożyła pieczątkę, podpisała się i oddała dokument panu kierowcy, który schował go do plastikowej teczki.

– No, to do następnego razu. Żegnam panią! – zawołał dostawca i już go nie było w sklepie.

Pani odwróciła się na pięcie i ponownie zaczęła oglądać każdą z zakupionych rzeczy, zastanawiając się, jak je poukładać na półkach w sklepie. Westchnęła.

– Przebyliście długą drogę. Witajcie. Tak się cieszę, że jesteście ze mną – powiedziała, po czym pocięła nożem wszystkie puste kartony i wyniosła je do magazynku. Po sprzątaniu przysiadła na chwilę na krześle, by odpocząć. – No, to teraz mam porządek – szepnęła do siebie. – Trzeba będzie zawołać dzieci, gdy będą przechodziły tędy ze szkoły. Ucieszą się, bo coś na tym zarobią. Sprzedadzą sobie tę całą makulaturę, czyli zbędny papier. Oby tylko po nią przyszły do końca tygodnia, bo inaczej zabraknie mi miejsca w tym małym pomieszczeniu.

Zza okna dobiegał dźwięk ruszającego samochodu, odjeżdżającego z pewnością do następnego sklepu. Słysząc ten hałas, Flora poczuła ulgę. Nareszcie była bezpieczna. I jakby na potwierdzenie tych słów promienie słoneczne usiadły na jej policzku, głaszcząc ją delikatnie.

– Ale przyjemne ciepełko! Nareszcie wyszłam z ukrycia, ciemności i zapomnienia. Czuję, że tutaj znajdę swoje szczęście – szepnęła do siebie lalka.

Tymczasem pani sprzedawczyni kończyła, tak na wszelki wypadek, wycierać czystą ściereczką wszystkie nowe lalki, a następnie zaczęła układać je na półkach. Wtem otworzyły się drzwi sklepu, na których umieszczony był stary dzwoneczek, oznajmiający przybycie klientów. Do środka weszła energicznie jakaś dobrze ubrana pani, trzymając za rękę małą dziewczynkę. Wkoło zapachniało przyjemnie drogimi perfumami.

– Dzień dobry! – zawołała od progu młoda kobieta, popychając delikatnie do przodu swoją małą córkę. – Czy przyszły nowe lalki, o których pani ostatnio wspominała? – zapytała pewnym siebie głosem.

– Właśnie je układam na półkach – odpowiedziała jej grzecznym tonem pani sprzedawczyni. – Proszę się rozejrzeć. Widzi pani, jakie są piękne? Mogę się dzisiaj pochwalić dużym wyborem lalek. Jest na co popatrzeć, prawda? – dodała z dumą.

– A to dobrze się składa! – Klientka ucieszyła się i zwróciła do swojej córki stojącej obok: – Widzisz, dobrze trafiłyśmy. Wybierz sobie, kochanie, którąś z lalek na swoje siódme urodziny. – Po czym usiadła wygodnie na pobliskiej ławie, zakładając nogę na nogę, jakby przeczuwała, że trochę to potrwa. Wzięła gazetę z szafki i zaczęła z zainteresowaniem ją przeglądać.

Tymczasem mała dziewczynka podeszła bliżej półek z lalkami. Wyciągnęła rączki, aby wyjąć kilka naraz. Pani sprzedawczyni ubiegła ją, sięgając po Tamarę, Zosię i Renię. Obawiała się, że małe ramiona dziecka nie będą w stanie objąć ich wszystkich naraz.

– Musimy uważać, kochanie, bo tego typu lalki, upadając na ziemię, szybko się uszkadzają. W przeciwieństwie do tych miękkich szmacianek, z którymi można wszystko robić i nic złego im się nie stanie – oznajmiła, po czym wskazała ruchem głowy regały, czyli półki, na których siedziały różnej wielkości lalki. Każda z nich wyglądała inaczej i rzeczywiście była wykonana z tkaniny. Jednak dziewczynka nie odwróciła się nawet w ich stronę. Nadal stała przy porcelanowych ślicznotkach i już sięgała po pierwszą w kolejce do obejrzenia. Wybranką była ładna blondynka w niebieskiej sukience. Dziewczynka popatrzyła na nią z niezdecydowaną miną. Widząc to, pani ekspedientka odłożyła na ladę niechcianą Tamarę i pokazała jej pozostałe dwie. Odruchowo poprawiła każdej sukienkę i włosy. Dziewczynka popatrzyła na wszystkie trzy znudzonym, pustym wzrokiem. Żadna nie przypadła jej do gustu – nie o takim prezencie myślała. Miała już tyle lalek w domu, że trudno było ją zadowolić. Rozejrzała się nieporadnie i nerwowo po sklepie. Jej wzrok dłużej zatrzymał się na ostatniej półce – wysoko na górze.

– A ta? – odezwała się dziewczynka, patrząc w kierunku Magdaleny o kasztanowych włosach.

Pani sprzedawczyni poprosiła o chwilę cierpliwości i podeszła w stronę drabiny. Przysunęła ją do dużej półki. Zwinnie weszła po trzech szczeblach do góry i zdjęła delikatnie wybrankę. Schodząc, zauważyła wyciągnięte w jej kierunku małe rączki. Paulinka, bo tak miała na imię mała dziewczynka, natychmiast wzięła lalkę i zaczęła dokładnie jej się przyglądać. Wreszcie się odezwała:

– Za mała. Szkoda, że nie jest większa.

– Paula! – upomniała ją mama stanowczym głosem. – Przestań wybrzydzać. Zdecyduj się wreszcie. Masz do wyboru z pięćdziesiąt lalek. Co się z tobą dzisiaj dzieje?

– Ale ja nie wiem, którą wybrać, mamusiu – odezwała się mała klientka płaczliwym głosem, odwracając się w kierunku swojej eleganckiej mamy.

– Kochanie, nie będziemy tutaj tkwić bez końca. Przecież jest taki wybór, tyle pięknych lalek, nie powiesz mi, że żadna ci się nie podoba. Wybierz wreszcie którąś i wychodzimy. Mam na dzisiaj jeszcze inne plany. Za pół godziny muszę być u twojej babci Marii, a ty się guzdrzesz, cały czas ociągasz – ponaglała dziewczynkę mama. Po chwili, widząc niewyraźną minę córki, wstała z kanapy. – No, to którą kupujemy, już wiesz? Może tę rudą w zielonej sukience? – zapytała.

Flora zadrżała i wyszeptała z przerażeniem zaklęcie, taką błagalną modlitwę: „Żeby tylko mnie nie wybrała, żeby tylko mnie nie wybrała…”. Czuła, że Paulina nigdy jej nie pokocha, bo ta dziewczynka tylko kolekcjonuje, czyli zbiera lalki. Zawsze będzie jedną z wielu… w jej pięknym dużym domu. Flora posmutniała, czekała na kogoś, kto ją naprawdę pokocha. Tymczasem mała Paulina przyglądała się jej przenikliwym, przeszywającym wzrokiem, jakby ją prześwietlała na wylot i chciała odczytać jej myśli. Po chwili odwróciła się do mamy i odezwała:

– Sama nie wiem, mamo, ta lalka ma jakieś dziwne imię. Flora, prawda?

Zniecierpliwiona mama podeszła do półki z gazetami. Odłożyła na miejsce czytane przed chwilą kolorowe czasopismo, po czym energicznym krokiem podeszła do córki.

– Widzę, że nigdy się nie zdecydujesz – odezwała się karcącym głosem do swojego kapryśnego, grymaśnego dziecka. – Co ci się tym razem nie podoba w tej lalce? Imię? A może zielona sukienka? Albo uczesanie, włosy? – zapytała podenerwowana. – Czuję, że będę musiała ci pomóc – oznajmiła i sięgnęła po pierwszą z brzegu lalkę. – Popatrz! Ta jest bardzo ładna, jeszcze takiej nie masz. – Podniosła lalkę o blond włosach, wołając w stronę sprzedawczyni: – Proszę pani, ile ta lalka kosztuje?

Dziewczynka milczała. Pomimo wysokiej ceny mama Pauli od razu zdecydowała się kupić ją swojej córce. I tak oto Tosia w czerwonej sukience w grochy została sprzedana. Zadowolona mama odetchnęła z widoczną na twarzy ulgą.

– No i po kłopocie, widzisz? Wybrałam za ciebie – stwierdziła zadowolona z siebie. Potem zwróciła się do ekspedientki z prośbą o zapakowanie prezentu dla córki, wyjmując jednocześnie banknoty z portmonetki. Paulina stała, przyglądając się, jak pani sprzedawczyni wybiera kolorowy papier i wstążkę do opakowania skrzyni z lalką.

– Podoba ci się nowa lalka? – zapytała uprzejmym tonem pani zza lady, spoglądając w kierunku dziewczynki. Ta jednak nie wykazywała większego zainteresowania tym, co teraz wokół niej się dzieje. Wydawała się nadąsana, jakby niezadowolona z wyboru mamy, ale głośno nie protestowała.

Ekspedientka udała, że tego nie widzi, i zajęła się przycinaniem ozdobnego papieru, a potem pięknie owinęła nim pudełko. Zrobiła to szybko i zręcznie. Na końcu przewiązała je kolorową szeroką wstążką. Następnie zgrabnie ułożyła i zawiązała na nim piękną dużą kokardę. Dziewczynka zerknęła spod długich rzęs na efekt końcowy jej dzieła. Po chwili namysłu odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie pani sklepowej:

– Czy mi się podoba, proszę pani? No, może być.

Pani sprzedawczyni spojrzała pytająco na małą klientkę i odebrała zapłatę z rąk mamy. Ciągle nie było widać na twarzy dziewczynki cienia radości. Mama wzięła podarunek pod ramię i pociągnęła za rękaw płaszczyka swoją córkę.

– Powiedz do widzenia – upomniała dziewczynkę.

– Do widzenia pani – odezwała się cicho Paulina.

Dzwonek u drzwi oznajmił, że obie wyszły ze sklepu. Ekspedientka odetchnęła z ulgą i zaczęła przestawiać na półce pozostałe lalki. Poprzesuwała je tak, by zakryć wolne miejsce powstałe po odejściu sprzedanej Tosi. Widać było, że tak szybka sprzedaż lalki (pomimo dziwnego zachowania obu klientek) ją ucieszyła. Tego typu zabawki, z powodu wysokiej ceny, nie są tak często kupowane w przeciwieństwie do tych tańszych, ale niestety gorszych. Dorośli częściej wybierają dla swoich dzieci czy wnuków różnego rodzaju klocki, małe instrumenty muzyczne, gry, samochodziki, samoloty, maskotki albo misie. Lubili tu zaglądać, bo wtedy przypominały im się dziecięce lata. Przychodzili tu dawno temu ze swoimi rodzicami, którzy sprawiali im radość, kupując upragnione, wymarzone zabawki.

I tak w sklepie powoli upływał dzień za dniem. Ludzie wchodzili i wychodzili, ale nie zawsze coś kupowali. Flora wciąż czekała cierpliwie na swoją kolej, a raczej ukochaną panią. Wymarzyła sobie taką, która będzie ją tulić do swojego małego serduszka i szeptać do ucha swoje słodkie tajemnice lub czułe słówka.

Minęło kilka miesięcy od dnia przybycia Flory do tego miejsca. Jej koleżanki dawno zostały kupione i znalazły swój dom, tylko jej nikt nie wybierał. Florze było przykro, wciąż czekała na swoją tajemniczą, małą przyjaciółkę i własny kąt.

Pani