Zakochany bez pamięci - Andrea Laurence - ebook

Zakochany bez pamięci ebook

Andrea Laurence

3,7

Opis

„Utknął z Willow na tej wyspie, czy mu się to podoba czy nie, do czasu, aż sztorm się uspokoi i znów ruszy prom. Nie ma powodu, by bardziej komplikować tę sytuację. A jednak coś mu mówiło, że nigdy nie całował takiej kobiety jak Willow. Podobał mu się ten pocałunek. I to bardzo...”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 169

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,7 (3 oceny)
1
0
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Andrea Laurence

Zakochany bez pamięci

Tłumaczenie: Katarzyna Ciążyńska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2022

Tytuł oryginału: Promises from a Playboy

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2021

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2021 by Andrea Laurence

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2022

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-8909-2

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

PROLOG

Obudził go huk i dudnienie, gdy samolot nagle wpadł w turbulencje. Zwykle lot należącym do firmy samolotem był podróżą luksusową, więc Finn natychmiast zrozumiał, że coś jest nie tak.

Serce zaczęło mu bić szybko. Próbował wstać z fotela, ale trzęsący się samolot wbił go tam z powrotem. Na pokładzie znajdowało się pięć osób: Finn, pilot, drugi pilot, stewardesa i doradca do spraw produkcji, który dołączył do nich w ostatniej chwili. Jego lot został odwołany i Finn zaproponował, że zabierze go z Pekinu do Stanów.

Kiedy zerknął na przerażonego doradcę w fotelu po drugiej stronie przejścia, wiedział, że mężczyzna żałuje, iż skorzystał z jego zaproszenia.

Finn w końcu wstał i trzymając się kolejnych siedzeń, ruszył na przód samolotu. Zignorował wołanie stewardesy, by nie ruszał się z miejsca.

- Co się dzieje? – Starał się przekrzyczeć chaotyczne dźwięki czujników, spanikowany głos pilota i niecodzienny ryk silnika.

- Coś z silnikiem – odparł drugi pilot, odwracając się do Finna i patrząc na niego ze zmarszczonym czołem. – Nie dolecimy do Salt Lake City. Staramy się przekierować samolot na Sea Tac na lądowanie awaryjne. Powinien pan wrócić na swoje miejsce i zapiąć pas, panie Steele.

- Żaden pas. Proszę włożyć spadochron! – krzyknął pilot siedzący za sterami. – Pod każdym siedzeniem jest spadochron.

- Spadochron? – Finn potknął się i chwycił się drzwi do kokpitu, by złapać równowagę. – Mówi pan poważnie?

- Jak nie dolecimy w porę do Seattle, będziemy musieli skakać. Na wszelki wypadek staram się obniżyć lot do bezpiecznej wysokości.

Pomysł, że miałby skoczyć z samolotu w ciemną noc, nigdy nie wpadł mu do głowy. Owszem, w rodzinie to on sprawiał kłopoty, ale jego ryzyko ograniczało się do kobiet i samochodów. Nie był typem człowieka, który by skakał z bardzo dobrego samolotu. Którym właśnie w tym momencie szarpnęło. Finna rzuciła w przód.

Z pulpitu sterowniczego popłynął kolejny rozdzierający uszy alarm. Finn pomyślał, że to jednak nie jest bardzo dobry samolot. Pokuśtykał na swoje miejsce i wyciągnął spod niego pakunek. Siedzący obok mężczyzna zrobił to samo, zakładając na ramiona paski spadochronu, wciąż przypięty pasem do skórzanego fotela.

Finn włożył spadochron i zapiął paski na piersi. Jego ojciec upierał się, by każdy z ich samolotów był na wszelki wypadek wyposażony w spadochrony. Gdy kupili swoje pierwsze samoloty, przeszli odpowiednie szkolenie, choć Finn nie był pewien, czy pilnie słuchał.

Szczerze mówiąc, nie sądził, że kiedykolwiek mu się to przyda. Kto by się spodziewał, że luksusowy prywatny samolot nie będzie działał idealnie?

Jęknął i opadł na siedzenie. Ojciec by się wściekł, gdyby jeden z wartych miliony dolarów samolotów firmy się rozbił. Finn wiedział, że to byłaby jego wina. Ostatecznie zawsze wszystkiemu to on był winien.

Sięgnął po pas, kiedy ogłuszył go kolejny huk, połączony z kulą ognia i nagłym silnym powiewem w kabinie, który dostał się przez sporą dziurę w boku kadłuba. Ułamek sekundy później Finn został wyssany z fotela i wyleciał w czarną noc.

Natychmiast poczuł lodowate zimno i biczujący wiatr. Otaczała go ciemność przetykana maleńkimi plamkami światła gdzieś w oddali. W pierwszej chwili nie mógł oddychać. Jego umysł ledwie za tym nadążał. Był w stanie absolutnego przeładowania zmysłów.

Nie miał pojęcia, na jakiej wysokości się znajduje i ile dzieli go od ziemi, czuł za to, że zaczyna mu się kręcić w głowie. Zaciskając zęby, pociągnął za linkę i spadochron gwałtownie się otworzył. Wtedy Finn odpłynął.

Gdy oprzytomniał, zobaczył oświetlone blaskiem księżyca wierzchołki drzew. Zlatywał szybko nad gęsto zalesionym terenem. Zważywszy że chwilę wcześniej lecieli nad Pacyfikiem, z radością poczuł pod stopami drzewa, a nie bezbrzeżną przestrzeń atramentowo czarnej wody.

W każdym razie do chwili, gdy ostre gałęzie i liście zaczęły go uderzać. Cięły mu skórę jak lodowate noże. Zniżając się, starał się zakryć twarz, czuł, jak gałęzie czepiają się jego ubrania.

Potem gwałtownie się zatrzymał.

Podniósł wzrok i przekonał się, że te same gałęzie, które go atakowały, zatrzymały jego spadochron.

Wisiał teraz na szelkach, niepewny, czy od ziemi dzielą go dwa, pięć czy dziesięć metrów. Zaczął się wiercić, liczył na to, że uwolni spadochron na tyle, by zbliżyć się do ziemi, ale jego wysiłki poszły na marne.

Przez chwilę rozważał swoje możliwości. Wiedział, że musi zejść z drzewa, ale znajdował się za daleka od pnia, by się go chwycić. Nie mógł tak wisieć aż do rana i liczyć na to, że ktoś go tu znajdzie. Niewykluczone, że znajdował się z dala od ludzkich osiedli. Nie miał też żadnej ochrony przed wiatrem. W cienkiej koszuli i letniej marynarce dygotał z zimna. Wrzesień w Pekinie był o wiele cieplejszy niż tu, gdziekolwiek się znajdował. Może to było zimno, a może szok związany z wypadkiem. Nie miał pojęcia, ale wiedział, że musi coś zrobić.

Drżącymi palcami zaczął odpinać szelki. Niższa sprzączka poddała się łatwo w przeciwieństwie do drugiej. Gdy wreszcie się uwolnił, nie zdążył zareagować i wyśliznął się z szelek. Zdawało mu się, że spada bez końca; gałęzie smagały go w żebra, ramiona i nogi, aż gruba gałąź trafiła go w czoło i zapadła ciemność.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Spis treści:

OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
PROLOG
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY