Za wolność moich sióstr. Walka o nasze jutro - Gayle Tzemach Lemmon - ebook

Za wolność moich sióstr. Walka o nasze jutro ebook

Gayle Tzemach Lemmon

0,0
42,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

NIE MIAŁY GŁOSU. NIE MIAŁY PRAW. NIE MIAŁY PRZYSZŁOŚCI.

WIĘC Z BRONIĄ W RĘKU POSTANOWIŁY JE SOBIE WYWALCZYĆ.

Kobiety, których nikt nie słuchał. Które nie mogły same o sobie decydować. Które mężczyźni traktowali jak swoją własność. Kobiety, które zatrzymały krwawy pochód ISIS przez Syrię.

Wojowniczki, żołnierki, dowódczynie – Kurdyjki zbuntowały się przeciw niesprawiedliwości i ruszyły do walki. Walki o kolejne miasta odbijane z rąk Państwa Islamskiego i walki o równe prawa – kobiet i wszystkich Kurdów. Bo nie ma prawdziwej wolności bez równości.

Za wolność moich sióstr to inspirująca historia o sile ducha, odwadze i nadziei. Opowieść kobiet, które walczyły nie tylko przeciwko wrogowi, ale też o uznanie dla siebie i swojego miejsca w świecie. Przypomina to, o czym często wolelibyśmy nie pamiętać – że wojna, choć straszliwa i okrutna, nie zawsze jest bezsensowna. I że walka o równość jest wciąż daleka od zwycięstwa.”

Jagoda Grondecka

„Kurdyjki zawsze szły na front. Trafiały do oddziałów peszmergów, partyzantów walczących o Kurdów i Kurdystan, którzy mówili, że ich przyjaciółmi są tylko góry. Nigdy towarzysze walki nie traktowali ich z męską pobłażliwością. To prawdziwe wojowniczki. Niech wrogowie wcześniej pomyślą, zanim z nimi zadrą.

Nie inaczej jest w północnej Syrii, gdzie kobiety to istotny fragment kurdyjskiej samoobrony przed zdziczałymi islamistami. Zważmy też – ich krąg kulturowy to islam, mężczyźni wokół kłaniają się podczas modlitwy w kierunku Mekki. Jednak one – prócz walki z wrogiem – umieją upomnieć się nie tylko o narodowe, ale też o swoje kobiece prawa. Prawdziwe feministki Bliskiego Wschodu, pewne swojej pozycji i znaczenia. Ta książka jest właśnie o nich.”

Paweł Smoleński

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 290

Data ważności licencji: 11/5/2026

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Frances Spielman i Rhodzie Spielman Tzemach, które nauczyły mnie wszystkiego. Eliemu Tzemachowi, który pokazał mi pistacje, tryktraka, prawdziwy smak arbuzów, czerwone marlboro i wiele, wiele więcej. A także wszystkim kobietom, których historie nigdy nie zostaną opowiedziane.

Najlepszym sposobem obrony jest nie odpłacać pięknym za nadobne.

Marek Aureliusz, Rozmyślania*

* Marek Aureliusz, Rozmyślania, tłum. Marian Reiter, Warszawa: PWN, 1958.

Mapa

Od autorki

Historie zebrane w tej książce są rezultatem trzech lat gromadzenia danych, wywiadów przeprowadzonych w trzech krajach, siedmiu pobytów reporterskich w północno-wschodniej Syrii w latach 2017–2020, jak również ponad stu godzin rozmów odbytych w Stanach Zjednoczonych i północnym Iraku.

Za cel postawiłam sobie jak najdokładniejsze przedstawienie poniższej historii. Ciężko pracowałam, by precyzyjnie opisać daty, okresy i narracje, które zrekonstruowałam w tej opowieści, w tym rozmowy pomiędzy postaciami odtworzone na podstawie wywiadów z wieloma osobami o różnych perspektywach.

Sytuacja polityczna w północno-wschodniej Syrii zmieniała się w tym okresie, podobnie jak charakter amerykańskiej obecności w regionie. Ze względu na bezpieczeństwo i prywatność niektórych rozmówców zmieniłam dane kilkorga postaci mieszkających w Stanach i pominęłam szczegóły umożliwiające identyfikację tych osób. W przypadku części bohaterów, w tym bojowniczek Kobiecych Jednostek Ochrony (YPJ), używałam tylko imion.

Postaci

Syria

Nouruz: dowódczyni Kobiecych Jednostek Ochrony

Rożda: członkini Kobiecych Jednostek Ochrony

Azima: członkini Kobiecych Jednostek Ochrony

Znaryn: członkini Kobiecych Jednostek Ochrony

Mazlum Abdi: dowódca Powszechnych Jednostek Ochrony, następnie dowódca Syryjskich Sił Demokratycznych

Ilham Ahmed: współprzewodnicząca Syryjskiej Rady Demokratycznej

Fauzia Jusuf: przywódczyni polityczna

USA

Mitch Harper: Siły Specjalne USA

Leo James: Siły Specjalne USA

Brady Fox: Siły Specjalne USA

Jason Akin: Siły Specjalne USA

Brett McGurk: specjalny wysłannik prezydenta USA ds. kontaktów z koalicją walczącą z ISIS

Ambasador William Roebuck: starszy doradca i zastępca Bretta McGurka, specjalnego wysłannika ds. kontaktów z koalicją walczącą z ISIS

Wstęp

Wahałam się, czy odbyć podróż na granicę iracko-syryjską. Przecież zrezygnowałam z relacjonowania wojny – przynajmniej na jakiś czas. Czułam przemożne wyrzuty sumienia, że posiadam luksus dokonywania takich wyborów, choć wiele osób, które poznałam przez ostatnie półtorej dekady, jest go pozbawionych, ale wróciłam do domu i chciałam w nim pozostać.

Poświęciłam wiele lat na snucie opowieści z wojny i o wojnie. Moja pierwsza książka, Kobiety z Kabulu, opowiadała o nastolatce, która we własnym mieszkaniu zbudowała biznes utrzymujący jej rodzinę i rodziny sąsiadek w okresie panowania talibów. W latach pełnych rozpaczy był to promyk nadziei. Pokochałam Afganistan – siłę, odporność i odwagę, które widziałam wokół siebie, a które rzadko docierały w przekazach do moich rodaków. Chciałam pokazać czytelnikom młode kobiety, które każdego dnia ryzykowały życie w walce o swoją przyszłość.

Kobiety z Kabulu stały się początkiem mojej kolejnej opowieści, Wojny Ashley, o jednostce złożonej z młodych żołnierek służących w oddziałach specjalnych w czasie, kiedy obowiązywał oficjalny zakaz służby kobiet na linii frontu. Ta książka mnie zmieniła, podobnie jak pierwsza. Po raz kolejny wojenna zawierucha zrobiła wyłom dla kobiet. Poczułam, że ciąży na mnie odpowiedzialność przedstawienia tej historii jak największej liczbie czytelników, by docenili oni charakter i serce kobiet, które poznałam podczas pisania, a także ich zasługi położone na placu boju w Afganistanie.

Konflikty będące następstwami ataków z 11 września ukształtowały moje życie. Wyszłam za mąż kilka dni przed pierwszą podróżą reporterską do Afganistanu. O pierwszej ciąży dowiedziałam się, kiedy byłam w Afganistanie dwa lata później i kończyłam pisać książkę. W okresie po drugiej ciąży byłam blisko ze społecznością skupioną wokół żołnierzy biorących udział w operacjach specjalnych, miałam stały kontakt z rodziną Złotej Gwiazdy*, na zawsze odmienioną po zaciągnięciu się córki do wojska. To ci ludzie nauczyli mnie, czym tak naprawdę jest Dzień Pamięci.

Byłam bardzo dumna ze swojej pracy. Czułam się też jednak emocjonalnie wyczerpana próbami przekonania Amerykanów, by zainteresowali się odległymi miejscami i ludźmi, którzy dla mnie znaczyli tak wiele. Usiłowałam wieść dwa życia – jedno w domu i jedno na wojnie. Często myślałam o tej scenie z filmu The Hurt Locker.W pułapce wojny, kiedy bohater wraca pełen determinacji, by przekonać Amerykanów do większego zaangażowania w ich konflikty, a ląduje w sklepie spożywczym, przygląda się płatkom śniadaniowym na półce i uświadamia sobie, że w domu nikt tak naprawdę nie pamięta o toczących się wojnach.

Uznałam, że trzeba odpocząć. Napisać o społeczności samotnych matek, która mnie wychowała.

A potem odebrałam telefon, który zmienił wszystko.

– Gayle, musisz zobaczyć, co się tutaj dzieje. Nie żartuję… to jest niewiarygodne – usłyszałam od Cassie, kiedy pewnego popołudnia na początku 2016 roku odebrałam połączenie z nieznanego numeru. Cassie służyła w jednostkach specjalnych w północno-wschodniej Syrii, gdzie siły wspierane przez USA ścierały się z ekstremistami Państwa Islamskiego (ISIS). To była jej trzecia misja. Służyła w Iraku w 2010 roku jako oficerka żandarmerii wojskowej. W 2011 roku pojechała do Afganistanu w ramach zespołów wsparcia kulturowego (CST) u boku 75 Pułku Rangersów, należała do kobiecej jednostki, którą opisałam w Wojnie Ashley. Kilka lat później dołączyła do sił specjalnych, co sprowadziło ją do Syrii, gdzie walczyła z Państwem Islamskim.

Cassie powiedziała, że w Syrii współpracuje z kobietami, które walczą przeciwko ISIS na pierwszej linii frontu, czym zapoczątkowały batalię o równouprawnienie. Kobiety należą do sił wspieranych przez USA, zjednoczonych, by dać odpór Państwu Islamskiemu. Kierują się naukami uwięzionego przywódcy tureckich Kurdów Abdullaha Odżalana, którego lewicowa ideologia oddolnej demokratyzacji zakłada, że kobiety w społeczeństwie muszą mieć pozycję równą mężczyznom, aby społeczeństwo to było prawdziwie wolne. Należą do kurdyjskich Kobiecych Jednostek Ochrony (YPJ, Yekîneyên Parastina Jin). Cassie wyjaśniła mi, że walczą po stronie Kurdów od początku konfliktu z ISIS, a nawet dłużej. Prowadzą do boju mężczyzn i kobiety. Wysadzają się w powietrze, jeśli zaistnieje ryzyko, że zostaną pojmane przez bojowników ISIS. Nie muszą się mierzyć z ograniczeniami, z jakimi mierzyły się Amerykanki idące na wojnę – nie ma zasad dyktujących, które zadania mogą podejmować, a które są dla nich niedostępne – od razu służą jako snajperki i dowódczynie na polu bitwy, pełnią też inne liczne funkcje dowódcze na froncie. Łączą je taka sama ideologia i takie samo przesłanie na temat równości płci i praw kobiet, co sprawia, że Amerykanie uważają je nie tylko za wyjątkowo skuteczne, ale również fanatyczne. Mówią, że prawa kobiet muszą być zrównane teraz, dzisiaj – nie zamierzają czekać, aż wojna się skończy. Najbardziej zdumiewające, zdaniem Cassie, było to, że cieszyły się powszechnym szacunkiem mężczyzn służących w Powszechnych Jednostkach Ochrony (YPG, Yekîneyên Parastina Gel), męskim odpowiedniku YPJ.

– Jestem nawet trochę zazdrosna, serio – przyznała Cassie. – Mężczyźni nie mają z nimi żadnego problemu. Nie do wiary. Poważnie, Gayle, te kobiety opowiadają niewiarygodne historie. Musisz przyjechać.

Przez wiele dni rozmyślałam nad tą rozmową. Na pozór nie miało to sensu: Bliski Wschód jako dom dla kobiet władających AK-47 i zdeterminowanych, by urzeczywistnić postulaty o równości kobiet, a do tego wspieranych przez Amerykanów.

Wojna domowa w Syrii rozpoczęła się jako pokojowy protest społeczny w 2011 roku i rozwinęła w katastrofę humanitarną, której światowi liderzy od lat nie potrafią zażegnać. Regionalni i globalni gracze toczą tę wojnę poprzez pośredników. Rosjanie, Katarczycy, Irańczycy, Turkowie, Saudyjczycy i Amerykanie – wszyscy odegrali swoją rolę w historii tego konfliktu. Pisałam o amerykańskim wysiłku uzgodnienia jednej polityki wobec Syrii w latach 2013–2014 i decyzji, by włączyć się do walki z ISIS, ale nie obalać przy tym syryjskiego reżimu. W 2015 roku na własną rękę odbyłam podróż do Turcji, aby tam przeprowadzić wywiady z syryjskimi uchodźcami i upublicznić ich historie. Syryjska wojna domowa ewoluowała z demokratycznego powstania w ograniczoną terytorialnie rebelię, a w rezultacie w regularną wojnę toczoną przez pośredników, którzy podzielili się na wspierających syryjski reżim Baszara Al-Asada (przede wszystkim Rosja i Iran) oraz drugą stronę (między innymi Turcja, Katar, Arabia Saudyjska). Państwo Islamskie wykorzystało konflikt na szczytach władz i rozlewającą się wojnę domową, aby zaistnieć i przejąć kontrolę terytorialną. Była to tylko jedna grupa w jednej części kraju: bojownicy różnej maści i o różnych ideologiach panujący nad różnymi częściami Syrii. Reżim Asada kontrolował większość kraju, w tym stolicę, Damaszek, i drugie co do wielkości miasto, Aleppo, które poddało się na skutek rosyjskich bombardowań.

O wiele mniej wiedziałam o kobiecych jednostkach, które zdaniem Cassie musiałam zobaczyć. Widziałam jakieś materiały w sieci, natknęłam się na program w CNN i kilka zdjęć na Twitterze, które od razu ogłoszono fejkami i propagandą. Trudno było oddzielić rzeczywistość od fikcji bez wizyty na miejscu.

W mojej głowie pojawiło się mnóstwo pytań. Jak to się stało, że ISIS przypadkowo zwróciło uwagę świata na mało znaną bojówkę, która postawiła sobie za cel walkę o prawa Kurdów i kobiet na Bliskim Wschodzie? Czy konieczna jest przemoc, aby powstrzymać przemoc wobec kobiet? Czy możliwe jest, by ambitny eksperyment kobiecej emancypacji wyrósł na gruzach ISIS, organizacji, która poddaństwo i zniewolenie kobiet umieściła w centrum swojego światopoglądu? Czy prawdziwa równość jest możliwa tylko, kiedy kobiety chwycą za broń?

Geografia sprawiła, że ta konkretna historia wojenna stała mi się jeszcze bliższa. Część rodziny mojego ojca wywodzi się z kurdyjskiego regionu Iraku. Ojciec urodził się w Bagdadzie i dzieciństwo spędził w ojczyźnie. Został uchodźcą z powodu religii jeszcze jako dziecko. Do północnego Iraku i Syrii podróżowałam ze zdjęciem siedmio- lub ośmioletniego ojca w otoczeniu braci i sióstr. Obok fotografii jest pieczęć rządu irackiego stanowiąca sygnał, że rodzina ma dziesięć dni na opuszczenie własnej ojczyzny i zakaz powrotu.

Ojciec nie zapomniał o tym regionie, nawet kiedy wyjechał do Stanów. Dorastałam w Greenbelt, w stanie Maryland, w weekendowe popołudnia grałam z ojcem w piłkę i tryktraka, nasze paznokcie przybierały czerwony odcień od pistacji, które pogryzaliśmy, kiedy tylko odłożył na chwilę paczkę marlboro. Niezmiennie zbijała go z tropu idea równości płci. Kiedy miałam dziesięć lat, podczas zapoczątkowanej przeze mnie zajadłej dyskusji na temat tego, dlaczego kobiety w naszej rodzinie gotują dla mężczyzn, a jeść mogą dopiero wtedy, kiedy obsłużą swoich mężów i synów, zwrócił się do mnie, by zadać jedno, jakże wiele mówiące pytanie:

– Naprawdę uważasz, że mężczyźni i kobiety są sobie równi?

Jego zdumienie było autentyczne. Nie istniał – według niego i w społeczeństwie, które wychowało jego i jego rodzeństwo – bardziej absurdalny pomysł. Potrafiłam więc wyobrazić sobie, z czym te młode kobiety z opowieści Cassie musiały się zmierzyć, kiedy zaczęły przekonywać rodziców, by pozwolili im chwycić za broń i wyruszyć na wojnę. Nie wyobrażałam sobie natomiast, jak zdołały przebyć drogę od takiego nastawienia do tego, co dotychczas osiągnęły.

Kilka dni później chwyciłam za telefon i napisałam do Cassie na WhatsAppie. Rok później, latem 2017 roku, wylądowałam w północno-wschodniej Syrii.

Młoda kobieta w oliwkowozielonym mundurze polowym i czapce zsuniętej nisko na czoło, by chroniła przed sierpniowym słońcem Rakki, weszła na betonowe podwórze, na którym czekaliśmy już kilka godzin. Czekanie się dłużyło, więc z kolegami z PBS NewsHour wchodziliśmy na dach opuszczonego domu, który służył jako punkt zbiorczy dla dziennikarzy pragnących na własne oczy zobaczyć walkę z ISIS. Wsłuchiwaliśmy się w odgłosy wystrzałów i wybuchów pocisków wymierzonych w pozycje Państwa Islamskiego i po kolei zgadywaliśmy, jaka odległość dzieli nas od linii frontu. Opiekunowie prosili, byśmy zeszli na dół, obawiali się, że nasza obecność na dachu odwróci uwagę tych, którzy mieli za zadanie nas chronić, a nie chcieli przysparzać im pracy. Wtedy siadaliśmy na plastikowych krzesłach w prowizorycznym centrum prasowym w prawie pięćdziesięciostopniowym upale i błagaliśmy siły syryjskie, by zabrały nas tam, gdzie nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby się udać: na linię frontu, gdzie Syryjskie Siły Demokratyczne (HSD, Hêzên Sûriya Demokratîk) wspierane przez USA próbowały odbić stolicę tzw. Państwa Islamskiego.

Młoda żołnierka w czapce podeszła bliżej nas i zaczęła rozmawiać z jednym z umundurowanych mężczyzn, który wskazał nas palcem. Syryjski kolega Kamiran wyczuł, że to nasz los jest przedmiotem dyskusji, i podszedł do nich, by włączyć się do rozmowy w kurmandżi, dialekcie języka Kurdów. Wyjaśnił, że mamy tylko ten jeden dzień i naprawdę musimy dotrzeć na linię frontu, chcemy też, by zabrał nas tam miejscowy dowódca działań bojowych.

Kilka minut później pojawił się dowódca, na którego przez cały dzień czekaliśmy. Kiedy tylko przeszedł przez metalową bramkę do domu zamienionego w centrum prasowe, zrozumieliśmy, kim jest. Nasi męscy opiekunowie rzucili się do poprawiania pomiętych mundurów, wstawania i wyciągania prawej ręki, aby uścisnąć zwierzchnikowi dłoń, co tylko potwierdziło nasze przypuszczenia.

Klara miała na sobie mundur polowy w odcieniach ciemnej zieleni, brązu i czerni, a do tego jasnozielone buty trekkingowe z jasnoszarymi sznurówkami. Koszula niezatknięta za pas spodni sięgała kieszeni, ale nie było w tym nic nieformalnego ani niechlujnego. Obrębiony frędzlami szal w kolorze leśnej zieleni ze wzorem z różowych, czerwonych i żółtych kwiatów na środku osłaniał jej głowę przed palącym słońcem. Cerę miała ogorzałą od wielodniowej walki toczonej na ulicach miasta. W jej policzkach pojawiały się dołeczki, kiedy mówiła. Wydawało się, że nie pasują do twarzy tak doświadczonej przez wojnę.

Spóźniła się, ponieważ odwiedzała próbującą uciec z miasta rodzinę, która przeżyła atak bombowy przeprowadzony przez ISIS. Nasza ekipa słyszała wcześniej wybuch, ale nie znała jego źródła. Większość mieszkańców dawno uciekła z Rakki, zostali ci, którzy obawiali się snajperów i min, jak również nalotów bombowych przeprowadzanych przez koalicję wspieraną przez USA, usiłującą atakami z powietrza wykurzyć ISIS z miasta. Cywile nie chcieli porzucać swoich domów, niektórzy nie mogli sobie pozwolić na oddanie ostatniego centa przemytnikom zbijającym fortuny na przewożeniu rodzin z obszarów zajętych przez Państwo Islamskie na tereny wyzwolone. Tysiące osób w obozie tymczasowym w Ajn Isa już czekały w sierpniowym upale na koniec bitwy.

Klara chciała odwiedzić w prowizorycznym szpitalu polowym dzieci, które przeżyły atak ISIS. Niektóre z nich wyszły z niego bez szwanku. Jedno z rodziców nie miało takiego szczęścia. Po wizycie u rannych Klara przyszła do nas. Kamiran przekazał jej naszą prośbę z mieszaniną uroku osobistego i pewności siebie, tak jak próbował przekonać jej współpracowników. Przypomniała mi się wcześniejsza rozmowa z odpowiednikiem oficera prasowego HSD, Anglikiem.

– Dzisiaj nie zabierzemy nikogo na linię frontu – oświadczył.

– A jeśli Klara się zgodzi? – zapytałam.

– Wtedy możecie jechać. To Klara tutaj dowodzi – odparł takim tonem, jakby była to oczywistość. Klara dowodziła, on służył pod nią, jeśli ona powie, że możemy jechać, to pojedziemy.

Klara wysłuchała argumentów Kamirana i zgodziła się zabrać nas na linię frontu. Mieliśmy zobaczyć, jak wygląda walka z ISIS, kwartał po kwartale.

Połowa ekipy wsiadła do czarnego hiluxa Klary, słowo „toyota” było wypisane na tyle samochodu wielkimi białymi literami. (Talibowie też uwielbiali ten model, o czym dowiedziałam się w Afganistanie, kiedy pisałam Kobiety z Kabulu). Pierwszym żołnierzem, którego zobaczyliśmy, była szoferka Klary, ubrana w taki sam mundur, z takim samym czarnym zegarkiem cyfrowym na prawym nadgarstku i taką samą czapką zsuniętą nisko na brwi. Klara usiadła obok w fotelu pasażera i ruszyli. Za opancerzenie służył jedynie czarny szal zakrywający tylną szybę samochodu.

Jeśli tak wygląda wsparcie Amerykanów – pomyślałam, gdy wsiadałam do naszego minivana, trzeba by chyba poprosić o lepszy sprzęt.

Z Garym, naszym brytyjskim oficerem bezpieczeństwa, za kółkiem pokonywaliśmy księżycowy krajobraz miasta opuszczonego przez ludzi i spowitego w ciszę. Przez szybę oglądałam ruiny mijanych domów. Kto w nich mieszkał, kiedy będzie mógł wrócić? Co widzieli i co przeżyli ci ludzie pod butem ISIS? Jaka czeka ich przyszłość, kiedy już Klara i jej bojownicy wygrają bitwę?

Dojechaliśmy do wąskiego mostu i znacznie zwolniliśmy.

Dla snajpera dach naszego minivana musi wyglądać jak środek tarczy – przemknęło mi przez myśl. Jeśli ISIS zechce zaatakować, to teraz.

Pomyślałam o Klarze i młodych kobietach, które pod nią służyły. Pokonywały tę trasę na linię frontu codziennie, tak wyglądał ich dojazd do pracy. Zastanawiałam się, czy z czasem most przestaje przerażać. Na pewnym etapie wojny wszystko zaczyna się wydawać normalne.

Dziesięć minut później – choć miałam wrażenie, że sześćdziesiąt – dotarliśmy do celu. HSD nie mogły dowieźć nas bliżej toczących się walk. Zobaczyłam spaloną furgonetkę. Tego samego dnia została wykorzystana jako bomba. Szaroczarne kłęby dymu unosiły się jeszcze z osmalonego wnętrza. Ładunek został zdetonowany całkiem niedawno.

Klara obeszła furgonetkę i zaczęła machać to prawą, to lewą ręką, wskazywała miejsce ataku bez szczególnych emocji, jakby oprowadzała wycieczkę po muzeum. Mówiła o żołnierzach ISIS celujących do jej koleżanek, jakby ich znała. Wiedziałam dlaczego: ta interakcja, bliskość i wzajemne zrozumienie swoich taktyk zawiązały się trzy lata temu. Nasza ekipa miała kamizelki kuloodporne i hełmy, a Klara spacerowała po ulicach bez żadnego zabezpieczenia, jej głowę okrywał tylko zielony szal.

Zgodziła się, byśmy w drodze powrotnej porozmawiali z jej żołnierzami. Zatrzymaliśmy swój konwój przy wjeździe do bazy, domu otoczonego czarnym żelaznym płotem. Pot lał się spod mojego hełmu na białą kiedyś koszulę, którą nosiłam pod kamizelką.

Kiedy wysiadłam z furgonetki przygotowana na spotkanie z oddziałem Klary, zrozumiałam swój błąd. Nie było tam żadnych kobiet. Ani Kurdów. Byli to młodzi arabscy mężczyźni służący pod Klarą i innymi dowódcami HSD.

Klara wysiadła z samochodu i zaczęła ściskać ręce wszystkim po kolei, rozmawiała z nimi, idąc wzdłuż rzędów, i upominała, by nie palili papierosów przed kamerami. Wypytywała o przebieg walki i o to, co widzieli. Niektórzy mieli bandany na czołach i uszach, by powstrzymywać strumienie potu i chronić się przed żarem. Wszyscy wyglądali na wyczerpanych.

– Walczymy dalej – powiedziała na koniec Klara, by dodać im otuchy. Gdy się uśmiechnęła, w jej policzkach zrobiły się dołeczki.

Piętnaście minut później trafiliśmy do tymczasowej bazy będącej schronieniem dla młodych kobiet służących pod Klarą. Miały one od osiemnastu lub dziewiętnastu do czterdziestu lat, krzątały się po bazie nadal w mundurach, po całym dniu walki, ale już w skarpetach zamiast wciąż w pionierkach. Siedziały razem w świetlicy, paliły papierosy (wyłączyliśmy kamerę) i piły herbatę – armia kobiet o ciemnych włosach splecionych w warkocze, z czarnymi cyfrowymi zegarkami i w czerwono-różowych skarpetach w roześmiane buźki. W kącie przy drzwiach stała w gotowości ich broń.

Podczas rozmowy wprost mówiły, że ich ambicje sięgają daleko poza ten skrawek Syrii, że chcą stać się wzorem dla kształtowania przyszłości tego regionu, z równouprawnieniem jako kluczowym elementem ich misji stworzenia społeczeństwa wspólnotowego, demokratycznego, dowodzonego przez miejscowych liderów i otwartego na ludzi o różnych korzeniach. Uświadomiłam sobie, że to kampania nie tylko wojskowa, lecz także polityczna – bez zwycięstw na froncie ten eksperyment nie mógł się udać. Dla tych młodych wojowniczek najważniejsza była długoterminowa zmiana polityczna i społeczna. To dla niej poszły na wojnę i za nią gotowe były polec. Wierzyły, że pokonanie ISIS to pierwszy krok do pokonania mentalności, według której kobieta istnieje wyłącznie jako czyjaś własność, obiekt pozostający we władzy mężczyzn. Rakka nie była celem, lecz jednym z etapów kampanii, by zmienić los kobiet, a wraz z tym mentalność społeczną.

Uderzyło mnie podobieństwo pomiędzy tymi kobietami a ich przeciwnikami – nie w samej istocie, rzecz jasna, lecz podobieństwo motywacji i ambicji. ISIS podzielało rozmach i internacjonalność wizji YPJ, tyle że przekonanie miało dokładnie odwrotne. Siły Państwa Islamskiego wierzyły, że ich wysiłek może przywrócić wspaniałość społeczeństw świata muzułmańskiego XVII wieku. Promowały ideę kalifatu rządzonego przez kalifa, przedstawiciela Boga, władającego scentralizowaną władzą i wpływami. Mężczyźni należący do tej radykalnej frakcji islamistycznej, dającej publiczne pokazy swojej interpretacji szariatu w postaci chłost i okaleczeń, wierzyli, że piszą nowy rozdział historii nie Syrii i Iraku, ale całego Bliskiego Wschodu, a nawet więcej. Sednem ich ideologii było podporządkowanie sobie kobiet, zniewolenie ich i handel nimi.

Od ponad trzech lat te dwie konkurencyjne wizje przyszłości – i roli kobiet w niej – ścierały się w Rakce i całej północno-wschodniej Syrii każdego dnia. Mężczyźni ciemiężący kobiety mierzyli się z kobietami obiecującymi emancypację i równouprawnienie. Czyja rewolucja miała zwyciężyć?

Kiedy nasza ekipa wyjeżdżała z Rakki w tę sierpniową noc 2017 roku, pogrążona w milczeniu wywołanym upałem, zmęczeniem i przypływem ulgi, ja próbowałam objąć rozumem to, co właśnie zobaczyliśmy. Nigdy wcześniej nie spotkałam kobiet równie pewnie dowodzących ludźmi, równie oswojonych z władzą i tak śmiałych w zarządzaniu.

Choć od początku ścierały się we mnie ambiwalentne uczucia, zdawałam sobie sprawę, że ta historia jest ważna, że odciśnie piętno nie tylko na jednym konflikcie, nawet tak znaczącym jak syryjska wojna domowa. To nie ja znalazłam historię, lecz ona znalazła mnie. Już wtedy wiedziałam, że kiedy tak się stanie, kiedy porwie cię jakaś opowieść, zawładnie twoją wyobraźnią i postawi ci pytania, na które nie znasz odpowiedzi, masz tylko dwa wyjścia – godzisz się z nieuniknionym i ruszasz do pracy albo spychasz ją w najgłębsze zakamarki swojego umysłu ze świadomością, że i tak cię dopadnie, będzie cię nawiedzać i dręczyć. Wybrałam to pierwsze.

* Określenie to odnosi się do najbliższej rodziny osoby, która poległa podczas służby wojskowej – przyp. red.

Rozdział pierwszy

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział drugi

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział trzeci

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział czwarty

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział piąty

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział szósty

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział siódmy

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział ósmy

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział dziewiąty

Dostępne w wersji pełnej

Rozdział dziesiąty

Dostępne w wersji pełnej

Epilog

Dostępne w wersji pełnej

Podziękowania

Dostępne w wersji pełnej

Lektury

Dostępne w wersji pełnej

Przypisy

Dostępne w wersji pełnej

Ilustracje

Dostępne w wersji pełnej

Źródła ilustracji

Dostępne w wersji pełnej

Tytuł oryginałuThe daughters of Kobani: a story of rebellion, courage, and justice

Copyright © 2021 by GTL Group, Inc.

Projekt okładki Grupa Projektor / Paweł Borkowski

Ilustracja na okładce © Ahmet Sik / Getty Images

Opieka redakcyjna Magdalena Kowalewska

Opieka promocyjna Agnieszka Madeja

Konsultacja merytoryczna Dr Artur Rodziewicz

Adiustacja Kinga Kosiba

Korekta Maria Zając Irena Gubernat

Opracowanie mapy Marcin Słociński

Copyright © for the translation by Społeczny Instytut Wydawniczy Znak Sp. z o.o., 2023

ISBN 978-83-240-8851-5

Znak Horyzontwww.znakhoryzont.pl

Książki z dobrej strony: www.znak.com.pl

Więcej o naszych autorach i książkach: www.wydawnictwoznak.pl

Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, ul. Kościuszki 37, 30-105 Kraków

Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected]

Wydanie I, Kraków 2023

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotował Karol Ossowski