20,00 zł
Dzisiaj trochę bawi fakt, że do pobytu nad mazurskimi jeziorami trzeba było Polaków zachęcać, jak to czynił autor reportażu Wycieczka kolarza na Mazury Pruskie (Z notatek podróżnych). Podróż ta miała miejsce latem 1896 roku i objęła okolice Ełku, Olecka, Giżycka, Mikołajek, Szczytna, Ostródy i Nidzicy. Do poznawania Mazur autor zachęcał nie tylko dla ich piękna, bardzo sugestywnie opisanego, ale również z pobudek patriotycznych: kraina wielkich jezior należała do Prus Wschodnich, stanowiących część Cesarstwa Niemieckiego, a mówiący po polsku Mazurzy stanowili tu (liczną wprawdzie) mniejszość mieszkańców. „Przyślijcie tu tysiąc waszych kolarzy, a kraj ten piętno niemieckie utraci” — mówi cytowany w reportażu działacz mazurski.
We wrześniu 1896 roku Wycieczka kolarza… ukazała się na łamach poczytnego „Kuriera Warszawskiego”, a ponieważ napisana ze swadą opowieść cieszyła się dużą popularnością, dwa lata później wyszła w formie oddzielnej broszury. Jak pisze współczesny badacz dziejów mazurskich i warmińskich Zbigniew Anculewicz, ten właśnie reportaż przyczynił się do tego, iż w latach późniejszych zainteresowanie warszawiaków problematyką Prus Wschodnich znacznie wzrosło i czołowe gazety zamieszczały cykliczne korespondencje o życiu kulturalnym, politycznym i codziennym ludu warmińskiego i mazurskiego „z akcentowaniem ich walki o posługiwanie się publicznie językiem polskim i polskie szkolnictwo”.
Problemem pozostaje autorstwo. Kto krył się za pseudonimem „Dzierżek”? W Słowniku Biograficznym Warmii, Mazur i Powiśla XIX i XX wieku (do 1945) Tadeusza Orackiego (1983) pseudonim zostaje rozwinięty jako „Stanisław Dzierżawski”, jednak zdaniem autora Słownika... to również był pseudonim, a prawdziwy autor Wycieczki kolarza… to, występujący zresztą w mazurskiej opowieści jako przewodnik podróżników, ełczanin Karol Bahrke (Barke). Temu mazurskiemu działaczowi i politykowi, który tłumaczył Mazurom, że są cząstką narodu polskiego, bo mają takie same obyczaje i ten sam język, z pewnością zależało na propagowaniu wiedzy o swym regionie wśród Polaków z Królestwa. Bahrke urodził się 16 marca 1868 roku w Wołkininowie. Był dziennikarzem i redaktorem skierowanej do miejscowych Polaków ełckiej „Gazety Ludowej”, a także współzałożycielem Mazurskiej Partii Ludowej, która powstała w Ełku w grudniu 1896 roku. Działalność Bahrkego z oczywistych względów nie budziła entuzjazmu władz pruskich, które zaczęły prowadzić jego inwigilację. Z ramienia Mazurskiej Partii Ludowej startował w wyborach do parlamentu Rzeszy Niemieckiej, mandatu jednak nie zdobył, gdyż wpływ partii na terenie powiatu ełckiego był niewielki. Po wyborach zagrożony więzieniem opuścił Prusy. Zmarł w 1935 roku na emigracji w USA.
Czy jednak faktycznie „Dzierżek” to Barhke? We wstępie do wydania drugiego książki, które ukazało się niemal sto lat po pierwszym, pod nieco zmienionym tytułem: Wycieczka kolarza na Mazury (pominięto słowo: „Pruskie”; Olsztyn 1997, tekst opracował, wstępem i komentarzem opatrzył Zbigniew Anculewicz), czytamy: „Badając dzieje »Kuriera Warszawskiego« nie wydaje się, że ten głośny opis podróży po Mazurach wyszedł spod pióra Karola Barhkego. Prawdopodobnie jego autorem był Władysław Rabski, długoletni poznański korespondent gazety. To on właśnie, przez cały okres lat dziewięćdziesiątych XIX wieku, na łamach tegoż dziennika informował czytelników o losie Polaków w zaborze pruskim”. Jeśli chodzi o styl pisania, to reportaż mazurski faktycznie przypomina styl Rabskiego, a i tematyka, tudzież patriotyczne nastawienie, również pasują do tego autora. Władysław Rabski urodził się 27 kwietnia 1865 w Kępnie, a zmarł 31 lipca 1925. Był krytkiem literackim i teatralnym, publicystą, pisarzem i dramaturgiem. Studiował w Berlinie, a mieszkał długo w Poznaniu; publikował w licznych pismach warszawskich i poznańskich. Od 1898 roku był członkiem Ligi Narodowej, po odzyskaniu niepodległości posłem na Sejm z ramienia Narodowej Demokracji. Opublikował m.in.: dramaty Asceta (1893) i Zwyciężony (1895), a także: Światła i kwiaty. Myśli zebrane z utworów Henryka Sienkiewicza (1896) oraz zbiór felietonów Walka z polipem (1925) i recenzji: Teatr po wojnie. Premiery warszawskie 1918–1924 (1925). Według Anculewicza, „wszelkie wątpliwości co do autorstwa reportażu Wycieczka kolarza na Mazury rozwiałaby staranna kwerenda materiałów archiwalnych dotyczących gazet i czasopism warszawskich przechowywanych w Centralnym Archiwum Historycznym — zespole akt »Głównego Zarządu ds. Prasy« w Petersburgu”.
Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.
Dzierżek
Wycieczka kolarza na Mazury Pruskie
Epoka: Modernizm Rodzaj: Epika Gatunek: Reportaż
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 40
Rok wydania: 2022
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN-978-83-288-6586-0
Ażebyś się, czytelniku, nie zraził zapowiedzią, że kolarz będzie ci o Mazurach prawił, uprzedzam cię od razu, że jestem kolarzem najniższego rzędu. Starsi tego sportu dzielą ich obecnie na klasy; dla mnie może by się klasy wcale nie znalazło.
Jestem więc kolarzem pozaklasowym, tym niemniej jednak (a może dlatego) Pruskimi Mazurami się zainteresowałem i chciałem piękny ich kraj choć w części własnymi ujrzeć oczami, sprawdzić różność ich mowy i ziemi tej odwiecznie krzyżackiej, a jednak polskiej, własną dotknąć stopą.
Kraina, posiadająca około 400 tysięcy mieszkańców słowiańskiego szczepu a polskiej mowy i położenie iście urocze, okraszone niezliczoną ilością pięknie rozrzuconych jezior i wód postrzępionych w najdziwaczniejsze figury, a jednak zawsze pokrytych piękną lustrzaną taflą, godna jest zaprawdę zwiedzenia przez każdego miłującego piękno i swoją mowę człowieka, a więc w pierwszym rzędzie waszego skromnego kolarza.
Któż by przypuścił, że szmat ziemi położony na północ od naszych guberni płockiej i łomżyńskiej, a na zachód od suwalskiej, znany w geografii jako Prusy Wschodnie, czyli Książęce, stanowiący łącznik naszego płaskiego Mazowsza z Bałtykiem, jest krainą w znacznej części górzystą, usianą masami wód kryształowych i z tego nawet powodu w okolicy wielkich jezior „Szwajcarią mazurską” zwaną.
A jednak tak jest, choć nas mapa (szczególniej kolejowa) nic o tym pouczyć nie jest w stanie.
Całe to Pojezierze, jakkolwiek ścisłym geografom, lingwistom i historykom z dawna znane, dla naszego ogółu jest prawdziwą terra incognita1 i, choć tylko o dobrą setkę wiorst2 od syreniego grodu oddalone i tylko granicą oddzielone, skryte jest tak dobrze dla warszawiaka, a nawet i mieszkańca Królestwa, jak gdyby odwieczny mur chiński nas od niego oddzielał.
To zapomnienie krainy sąsiedniej, tak pięknej i bratniej, silnie mnie pociągało i myśląc na wiosnę, dokąd by na czas odpoczynku swe kroki (raczej koło) w lecie skierować, nie mogłem się oprzeć chęci zwiedzenia tak bliskiej północy.
Pewnego więc pięknego czerwcowego poranka, dobrawszy sobie za towarzysza młodego pana S. B., po załatwieniu formalności granicznych w Mławie, znaleźliśmy się na ziemi ongi3 krzyżackiej, a dzisiaj prowincją Wschodnio-Pruską4 zwanej.
Nocleg na Warmii. — Hakatyści. — Ich arogancja. — Gazeta Olsztyńska.
Mieliśmy zamiar rozpocząć naszą wycieczkę na kole dopiero od Ełku (niem. Lyck), jechaliśmy przeto koleją.
Ciągłe przesiadanie się wraz z oczekiwaniem na węzłowych stacjach sprawiło, że nieoczekiwanym sposobem dojechaliśmy tego dnia tylko do Olsztyna i tu, korzystając ze sposobności poznania tej stolicy polskiej części Warmii, postanowiliśmy zanocować.
Warmia (niem. Ermland), otoczona niegdyś od zachodu i wschodu Prusami, a z południa puszczą bezludną, przeznaczona, zda się, była na kolonizację niemiecką, od północy idącą. Dopiero pod polskim panowaniem w XV wieku zaczęła się kolonizacja polska tej ziemi. Obecnie składają się na nią powiaty: olsztyński, lidzbarski, brunsberski i reszelski. Dwa pierwsze posiadają około 60 tysięcy ludności polskiej pomieszanej z niemiecką, inne, na północ położone, wyłącznie niemieckiej.
W Olsztynie wychodzi „Gazeta Olsztyńska”, której czytelnikom, zwłaszcza z dala się znajdującym, miasto zapewne wydaje się przynajmniej na pół polskim, jednakże tak niestety nie jest.
Olsztyn (niem. Allenstein) jest miastem dość ładnym, wzrastającym bardzo szybko (ma obecnie około 25 tysięcy mieszkańców), ale zupełnie niemieckim. Chociaż od roku 1464 do przeszło połowy XVIII wieku wraz z całą Warmią należał do Polski, pierwotna jednakże kolonizacja była niemiecka; tylko około roku 1600 mieszkali tu prawie wyłącznie Polacy.
Obecnie ludność polska spełnia tylko najniższe posługi, a jeżeli wskutek swej pracy, zabiegliwości lub większej inteligencji, a nawet majątku, ktokolwiek się ponad szary tłum wybije, staje się Niemcem i to Niemcem wojującym.
Wojna pomiędzy żywiołem polskim i niemieckim wre tu na każdym kroku, a ze strony Niemców bodajże z większą niż z naszej zajadłością. Niemcy, pomimo popierania germanizacji z góry, założyli prywatne towarzystwo tak zwanych „hakatystów” (od pierwszych liter założycieli posłów: Kanemana, Hasemana i Tiedemana), mające na celu popieranie w Poznańskiem i Prusach Zachodnich niemczyzny i ewentualne wojowanie z polszczyzną na każdym kroku. Ażeby zostać członkiem tego stowarzyszenia, dość być Niemcem i opłacać jedną markę rocznej składki; członkami są też ludzie wszystkich sfer.
Za ilustrację tego nad wyraz smutnego stosunku niechaj służy poniższy fakcik: Przyjechawszy do Olsztyna, zwróciliśmy się najpierw do najbliższego hotelu, położonego przy stacji. Na spotkanie wyszedł, jak zwykle, rodzaj ober-kelnera5, który usłyszawszy polskie moje zapytanie, oświadczył z nadętą i zuchwałą miną (po polsku), że polskiej mowy nie rozumie, bo Sie kennen deutsch sprechen (wy umiecie mówić po niemiecku). Tak kulturtregierska6