Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej - Janina Lesiak - ebook

Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej ebook

Janina Lesiak

3,5

Opis

Zbeletryzowany i nieco fantastyczny zapis trzech ostatnich dni życia polskiej królowej Cecylii Renaty, żony Władysława IV.
Próba przypomnienia niezwykłej kobiety. Portret władczyni, matki, żony, artystki, cichej buntowniczki i ofiary dynastii. Kobiety niepięknej, ale wielbiącej piękno.
Czytelnik znajdzie w tej opowieści nie tylko niezwykły kawałek historii Polski, ale przede wszystkim obraz sytuacji królowych i ich roli na dworze polskim. A także wspaniałe opisy noszonych wówczas strojów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 100

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,5 (11 ocen)
2
4
2
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Okładka

Karta tytułowa

ROZDZIAŁ PIERWSZY – DZIEŃ PIERWSZY

Marzec roku przestępnego 1644 jest zimny i wietrzny.

Królowa marznie, choć zakłada ciepłe, dziane pończochy z jedwabiu i koziej sierści wyrabiane przez gdańskich rzemieślników.

Są mięciutkie, ozdobione kwiatowym haftem i, gdyby nie spuchnięte kostki, można by je nawet pokazać spod lekko uniesionej krynoliny.

Żeby się nie zsuwały, wiąże się je pod kolanami wąską tasiemką tak ciasno, że dwórki, przebierając królową do snu, widzą na jej łydkach sine obręcze… Cecylia Renata syczy z bólu, narzeka na kłucie w boku i tkliwość nabrzmiałych piersi, więc podczas wieczornej toalety panny z fraucymeru ostrożnie zdejmują z niej aksamitną, wierzchnią suknię na ciężkiej obręczy, batystową koszulę, gorset i sztywne pantalony klejące się do pośladków…

„Skąd się we mnie tyle tego bierze? – myśli królowa. – Zmieniam podkład, a on zaraz jest znowu mokry… Medyk mówi, że to dobrze, bo schodzą ze mnie wszystkie brudy, ale ja wiem swoje… za dużo tego, za dużo…”

Cecylia Renata nosi trzewiki z delikatnej, siekanej skórki, ale od kamiennej posadzki ciągnie taki zimowy chłód, że nogi szybko jej lodowacieją i tracą czucie. Trzewiki są piękne, mają szeroką, ażurową klamrę z czystego srebra i wygiętą w łuk cieniutką podeszwę, podpartą stożkowym obcasem.

Królowa lubi ładne buty. Dostaje je w przesyłkach z Wiednia, ale krakowscy, gdańscy i wileńscy rzemieślnicy też potrafią robić prawdziwe cuda z atłasu, brokatu, cielęcej skórki i błyszczącego cordovanu, krojonego z końskich zadów.

Królowa się cieszy, że niedługo wróci do ulubionych, zgrabnych pantofelków z błękitnego adamaszku – są takie leciutkie, mają kokardki uplecione z drobnych perełek i nieduży, szerszy dołem obcas. Podobały się nawet wytwornej cesarzowej Marii, elegantce i znawczyni strojów alamoda!

Miło je będzie znowu poczuć na wąskich, długich stopach… Cecylia Renata ma nadzieję, że kiedy wreszcie urodzi dziecko, pozbędzie się tej wstrętnej opuchlizny, przez którą wszystkie trzewiki są za ciasne!

Po Bożym Narodzeniu przestała nosić chopineski na wysokich, drewnianych koturnach, wprawdzie ciepłe, ale niewygodne i wywrotne.

Bolały ją kolana, a kostki nóg puchły i siniały, odkąd ciężar ciała przesunął się do przodu, pod wpływem szybko rosnącego brzucha. Bała się, że upadnie i przez lekkomyślną nieuwagę sprowadzi nieszczęście na siebie i dynastię…

Och!… Dobrze pamięta tamten styczeń przed dwoma laty i kłucie strasznej igły pod łopatką, w żołądku, w gardle! Przez ten ostry kolec nie mogła oddychać, łapała powietrze, a ono nie chciało dojść do płuc, dusiło, dławiło, topiło świat w siwej mgle…

Medycy milczeli, kiedy pytała czy dziecko wyzdrowieje. W końcu przestała pytać…

Serce jej zamiera, bo wraca wspomnienie dziewczynki, którą żegnała, zaledwie po miesiącu ziemskiego życia.

Odgarniała jasne, kędzierzawe włoski, dotykała wargami zimnych policzków, chuchała w bezwładne piąstki z sinymi paznokietkami i szeptała:

– Nie martw się… Nie płacz… Przecież przyjdę do ciebie i będziemy już razem, na wieki! Nigdy cię nie opuszczę!

Królowa potrząsa głową, jakby chciała z niej wygonić myśli o malutkiej Marii Izabeli. Jeszcze nie czas… później… Teraz zbiera siły!

Od paru godzin źle się czuje.

Spod wygiętego kręgosłupa do pachwin i lędźwi płynie mrowiąca stróżka bólu przepowiadająca, że zbliża się wielkie, kobiece cierpienie.

Dobrze je zna! Rodziła dwa razy, więc wie, jak stalowe kleszcze najpierw rozrywają uda i brzuch, zaciskając się na kości krzyżowej, a później szczypią, zgniatają i miażdżą biodra, pośladki, wreszcie – łono…

Nie ma przed tym ratunku.

Królowa myśli, że najstraszniejsze tortury wbijania skazańców na pal i rozrywania pędzącymi końmi podpowiedziały katom kobiety, biegłe i doświadczone w najgorszym cierpieniu.

Przeczuwa, że to, co się zaczyna, ten nadchodzący dreszcz przeszywający ją na wylot i opasujący ciało, jak iglasta szarfa, będzie straszniejszy niż wszystko, co dotąd poznała i przeżyła.

– Strzeż mojej duszy i wybaw mnie – pokornie i ufnie modli się słowami psalmisty. – Niech się nie zawiodę, gdy uciekam się do Ciebie w lęku i strapieniu, bo tylko w Tobie, Panie, pokładam nadzieję…

Odmawia dwie Tajemnice bolesne Różańca, a potem cichutko powtarza:

– Zmiłuj się nade mną. – Robi szeroki znak krzyża i próbuje klęknąć przed czarnym krucyfiksem, z którego patrzy na nią umierający Chrystus. Nie może zgiąć kolan… przeszkadza jej wielki, wypukły brzuch… więc tylko zaczyna szeptać od początku:

– Niech się nie zawiodę, bo tylko w Tobie, Panie…

Chce wierzyć, że gdy się będzie tak modliła w kółko i ciągle od początku stanie się jak polna lilia czysta i nieskalana: wtedy Bóg ją oszczędzi… Ale jej niespokojne serce albo zamiera z lęku, albo trzepoce pod sztywnym, brokatowym gorsetem, jak przerażony wróbel.

Niedawno taka szara, pierzasta kulka wpadła przez uchylone okno do zamkowej komnaty i zaplątała się pod niskim stropem.

Miotała się i tłukła przerażona, szukała ratunku i walczyła o życie, aż w końcu rozbiła łepek o grube szyby, i choć królowa dmuchała i dmuchała w martwiejący dzióbek, nic nie pomogło: paciorkowate oczka zmętniały, zaszła na nie błoniasta powieka, wreszcie ptaszek znieruchomiał i zbrzydł, jak wszystko, z czego uleciało owo niewyobrażalne, tajemnicze, boskie tchnienie, które porusza serce i pompuje krew, a kiedy uchodzi, każdy kształt zwierzęcy czy ludzki staje się podobny do suchego świerszcza lub pokruszonego motyla.

Królowa drży ze strachu, że to może była zła wróżba…

Wierzy w czary i znaki, chociaż jej spowiednik grozi za to piekłem. Ale czy może je lekceważyć, skoro dookoła kryje się tyle zagadek, a ona, słaba i ułomna, nie wie, jak je rozwikłać?

Dalsza część rozdziału dostępna w pełnej wersji

ROZDZIAŁ DRUGI – DZIEŃ DRUGI

Rozdział dostępny w pełnej wersji

ROZDZIAŁ TRZECI – DZIEŃ TRZECI, OSTATNI…

Rozdział dostępny w pełnej wersji

Karta redakcyjna

Copyright © 2016, Janina Lesiak

Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – również częściowe – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw.

ISBN: 978-83-7779-375-6

Projekt okładki: Elżbieta Chojna

Korekta: Malwina Harasymowicz

Skład: Jacek Antoniuk

www.wydawnictwomg.pl

[email protected]

Plik opracował i przygotował Woblink

www.woblink.com