8,49 zł
“Wiersze wybrane” to zbiór wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. Poety czasów wojny, jednego z przedstawicieli pokolenia Kolumbów, który zginął w czasie powstania warszawskiego.
“Wiersze wybrane” to zbiór 20 wspaniałych wierszy Krzysztofa Kamila Baczyńskiego. W skład tego zbioru wchodzą takie perły poezji jak: Ballada o rzece, Starość, Ojczyzna lub Pragnienia.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 17
Wydawnictwo Avia Artis
2021
Dym układa się w gryfy, postaci i konie
nad rozlewanym ogniem, a on czesząc grzywy żółtych płomieni, woła: — Przez gwiazdy zielone zaklinam cię demonie, Aharbalu, przybądź.
Wtedy przez pustą ramę portretu wychodzi duch ogromny szeleszcząc od niebieskich iskier i staje u pułapu jak wstrzymany pocisk naprężonych obłoków i unosi wszystkie zebrane dymy w sobie. Wtedy on zbielały, porywany przez ciszę, trojony przez cienie — Aharbalu — zaklina — przez ten dym stężały; — Aharbalu — zaklina — przynieś jej wspomnienie.
Więc w suchym trzasku iskier rośnie łuk różowy piersi wygiętych twardo, ust rozwartych koncha, podłużne liście powiek. Wtedy z jego głowy odrzuconej w odległość wypływają oczy jakby łzy, w których widać odwrócony obraz coraz mniejszy; i płacze: — o siostro niedobra — A już ona jak kamień rozpuszcza się w nocy.
Wydęte karawelle o żaglach z czerwonych motyli
pachnące cynamonem, pieprzem i imbirem upływają po morzach mosiężnych, a w tyle delfiny ciągną jak antyczne liry. Jacyż na rufach zdobywcy odlani z płynnego złota, w pieśniach wysmukłych jak skrzypce, z puszystym wejrzeniem kota. A zawsze tak samo daleko dzwonią na widnokręgu maleńkie archipelagi, które dosięgnąć ręką. Tam w wyspach małych jak uśmiech, przez dżungle tygrysiej trawy wędrują złote strusiei szyldkretowe żyrafy. W różowym hamaku wybrzeża koń purpurowy gna, a z dziupli zagląda w pejzaż maleńki induski strach. Kto ten krajobraz zbudował na wiotkim cieniu zamyśleń, nad trąbką wiatru wydymał policzki wezbrane jak wiśnie? Oto zwrotniki płonące jak złoto — czerwone piekło. Maleńkie archipelagizawsze tak samo daleko. Strzelały race gwiazd w przestrzeń wydętą i ślepą, spadały księżyce napłask do dna stopionego w srebro. Śpiewały ryby skrzydlate pieśni przejrzyste i szklane, kiedy w wyblakłe rano okręt upływał nad światem.
Oto legenda marzeń, drżących ptaków ze snów. Nocą to — tylko żeglarze płyną na dziwny łów:
Patrzeć, patrzeć na niebo smutku, nad ciemne drzewo historji — tam białe trupy zdobywców, herosów zastygłych w orion. Tam tylko w hamaku plaży dziewczynki z miedzi kołyszą pieśni zgubionych żeglarzy zarosłych czasem