Wielkie dziedzictwo Polaków - Przemysław Słowiński, Teresa Kowalik - ebook

Wielkie dziedzictwo Polaków ebook

Przemysław Słowiński, Teresa Kowalik

5,0

Opis

Trzeci tom monumentalnego dzieła poświęconego wkładowi Polaków do światowego dziedzictwa kultury, nauki i ducha. Muzycy, kompozytorzy i malarze, których dzieła biją rekordy na aukcjach. Poeci i pisarze. Nobliści i noblistki. Aktorzy, śpiewacy, tancerze i reżyserzy. Laureaci Oskarów i Złotych Palm w Cannes. Sportowcy o których powinieneś wiedzieć; ci z pierwszych stron gazet i ci niedocenieni przez historię.

Łączyła ich polska nić wspólnoty.

Nobliści literaccy: Henryk Sienkiewicz, Władysław Reymont, Czesław Miłosz, Wisława Szymborska i Olga Tokarczuk

Artyści literatury fantastycznej - Stanisław Lem i Andrzej Sapkowski

Najbardziej znana polska autorka św. Siostra Faustyna Kowalska

Fryderyk Chopin, Ignacy Jan Paderewski i Artur Rubinstein poeci fortepianu

Jan Kiepura superstar operetki

Krzysztof Penderecki człowiek dwóch pasji muzyki i ogrodów

Andrzej Wajda malarz zza kamery

Roman Polański chimeryczny lokator w matni

Janusz Kamiński współpracownik Spielberga

Helena Modrzejewska propagatorka Szekspira

Wacław Niżyński bóg tańca XX wieku

Pola Negri pierwsza gwiazda Hollywoodu

Tamara Łempicka autoportret w zielonym bugatti

Raymond Kopaczewski na przekór przeznaczeniu

Wanda Rutkiewicz zew gór wysokich

Andrzej Gołota wielka nadzieja białych

Robert Lewandowski Lewangoalski

Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy interesują się historią i tych, którzy dobrze życzą Polsce. Tego nie uczyli Cię w szkole.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 528

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
miruko

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ciekawe historie!
10
malgosiarudnicka

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo wartościowa książka.Dużo informacji, ciekawostek.Polecam.
00

Popularność



Podobne


Zdjęcie Zbigniewa Herberta

Bohdan Majewski - Agencja Forum

 

Reszta ilustracji - wolna domena internetu

 

Redakcja i korekta

Firma UKKLW – Małgorzata Ablewska,

Małgorzata Kryska-Mosur, Elżbieta Steglińska

 

Okładka

Fahrenheit 451

 

Dyrektor projektów wydawniczych

Maciej Marchewicz

 

ISBN: 9788380796614

 

 

Copyright ©

by Teresa Kowalik, Przemysław Słowiński

Copyright © for Fronda PL Sp. z o.o., Warszawa 2021

 

 

WydawcaWydawnictwo Fronda Sp. z o.o.ul. Łopuszańska 3202-220 Warszawatel. 22 836 54 44, 877 37 35 faks 22 877 37 34e-mail: [email protected]

www.wydawnictwofronda.pl

www.facebook.com/FrondaWydawnictwo

www.twitter.com/Wyd_Fronda

 

KonwersjaEpubeum

Zamiast wstępu

Najbardziej rozpoznawalni Polacy na świecie to papież Jan Paweł II, Lech Wałęsa i Robert Lewandowski. Świat zna również Fryderyka Chopina i Marię Skłodowską-Curie, chociaż nie wszyscy uważają ich za Polaków. Podobnie jak Mikołaja Kopernika.

 

Tymczasem na kartach naszej bogatej historii zapisało się złotymi zgłoskami wielu innych wybitnych, choć z różnych powodów zapomnianych w ojczyźnie rodaków. Żyli i pracowali na chwałę ludzkości w dalekich, obcych krajach, najczęściej z powodu zesłania lub przymusowej popowstaniowej lub powojennej emigracji. Część z nich, mimo niewątpliwych zasług dla świata, znana jest w naszym kraju tylko nielicznym zainteresowanym.

W Europie nieproporcjonalnie dużo emigrantów pochodzi z ziem polskich (podobnie jak z Irlandii i Sycylii). Powikłane i tragiczne dzieje naszego narodu sprawiły, że za granicą mieszka niemal jedna trzecia ogółu etnicznych Polaków. Wielkość polskiej diaspory oblicza się obecnie na 12–15 milionów.

Emigrację można podzielić na dwie główne kategorie: polityczną i ekonomiczną. Jest wprawdzie jeszcze i trzecia kategoria, obejmująca milionowe rzesze Polaków, ale tych, których wysadzano z sań czy kibitek w tajgach Syberii bądź z bydlęcych wagonów gdzieś wśród suchych stepów Kazachstanu – trudno nazwać emigrantami. Trudno określić tą nazwą również tych, którzy pewnego pięknego dnia obudzili się we własnym łóżku, we własnym domu i z przerażeniem dowiedzieli się, że to łóżko i ten dom nie znajdują się już w Polsce, lecz w kraju nazywanym Związek Socjalistycznych Republik Sowieckich.

Bieda, przegrane wojny i powstania powodowały exodus wciąż nowych i nowych pokoleń buntowniczych patriotów, którzy gdzieś tam w dalekich krajach, „przy stołach współczucia nurzali się w winie i obcym śpiewali o tej, co nie zginie”. Następnie był rok 1956, potem 1968 i ponownie liczne grupy Polaków rozjeżdżały się po wszystkich kontynentach, szukając tam wolności i chleba. Kolejną „Wielką Emigrację” sprokurowali dwaj wybitni demokraci, generałowie Jaruzelski i Kiszczak, wypędzając z Polski po 1981 roku ponad milion obywateli, zapełniających obozy przejściowe w Traiskirchen w Austrii, Friedland w RFN czy Latina we Włoszech.

 

Dawniej wyjeżdżali ci, którym żołądek przyrastał z głodu do kręgosłupa, a w ostatnich latach – obywatele chcący za wszelką cenę polepszyć swój ekonomiczny status. Biednych już nie było stać na to, aby wyjechać. Po wejściu Polski do Unii Europejskiej (1 maja 2004 roku) najwięcej rodaków ruszyło na Wyspy Brytyjskie. Milion czy 600 tysięcy? Nikt dokładnie nie wie. Pewne jest natomiast, że największą zmianę demograficzną i kulturową przynieśliśmy do 4-milionowej Irlandii. Jest nas tam oficjalnie co najmniej 150 tysięcy. Niektóre skutki tej emigracji widać gołym okiem: zmniejszenie się bezrobocia, czy wręcz brak rąk do pracy w wielu dziedzinach gospodarki. Inne zobaczymy za parę lat. Opustoszałe wsie, starzejące się szybko miasta, niska aktywność gospodarcza i społeczna, rozłąki rodzin zmieniające się w rodzinne tragedie, spadający przyrost naturalny. No cóż, Ubi bene, ibi patria – jak powiadają wyjeżdżający. Gdzie dobrze, tam ojczyzna.

Jest rzeczą naturalną – i wysoce dla naszego kraju szkodliwą – że wśród emigrantów znajdował się duży procent ludzi wybitnych, wykształconych, utalentowanych i aktywnych, którzy swój rozum i zdolności musieli sprzedawać obcym. Nie ma na ziemskim globie miejsca – jakkolwiek by egzotycznie ono brzmiało: Barbados, Seszele, Madagaskar czy Gwadelupa – gdzie nie mieszkaliby Polacy. Jerozolima jest jednym z wielu miast na świecie, gdzie przybysz mówiący po polsku nie musi się obawiać, że nie odnajdzie drogi. Wielkie skupiska Polonii znajdują się w Kanadzie (Montreal, Quebec oraz prowincje: Ontario, Manitoba i Kolumbia Brytyjska), Brazylii (prowincje: Parana, Santa Catarina i Rio Grande do Sul), Australii (Sydney, Melbourne, Canberra, Brisbane), Rosji – gdzie los setek tysięcy polskiej ludności cywilnej deportowanej w latach 1939–1940 oraz dziesiątków tysięcy żołnierzy Armii Krajowej uwięzionych w latach 1944–1946 – wciąż jeszcze nie jest dokładnie znany.

W Europie polska emigracja jest najliczniejsza we Francji, Belgii, Niemczech i na Wyspach Brytyjskich. Sporo Polaków zamieszkuje również Italię, Szwajcarię i Holandię. Dużą grupę tworzą pozostałości polskiej i spolonizowanej ludności, która od wieków zamieszkiwała Litwę, Białoruś i Ukrainę.

 

„Wyzwolenie Polaków od pedagogiki wstydu należy do najważniejszych zadań stojących przed Kościołem w Polsce i przed państwem – twierdzi ksiądz Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika katolickiego «Idziemy». – Wzywa do tego abp Marek Jędraszewski w wywiadzie «Dziesiątka za Polskę». Polska stanęła bowiem w centrum nie zawsze życzliwego zainteresowania europejskich instytucji i mediów. Na więcej przychylności możemy liczyć ze strony zwykłych ludzi w Europie Zachodniej, zmęczonych miałkością tamtejszych elit politycznych, skutkami realizowanej przez nie polityki multi-kulti oraz brakiem poczucia bezpieczeństwa. Polska broniąca swojej racji stanu odcina się od głównego nurtu nihilistycznych ideologii podmywających naszą cywilizację.

W Polsce, podobnie zresztą jak w USA, mamy szansę obalić mit, że chrześcijaństwo jest nie do pogodzenia z nowoczesnością. Trwające obchody 1050-lecia Chrztu Polski były opatrznościowym przygotowaniem nas do takiego świadectwa. Trzeba wrócić do Chrztu jako źródeł swojej wiary i do źródeł wiary narodu, żeby móc się dzielić wiarą z innymi. Potrzeba również, jak pisał papież Franciszek w Evangelii gaudium, świadomości, że wiara jest skarbem, żeby móc dzielić się tym skarbem radośnie. Dlatego potrzeba wyzwolenia się spod presji wspomnianej już pedagogiki wstydu, która – jak znowu przypomina papież Franciszek – próbuje ukazywać Kościół i ludzi wierzących jako… ciemnogród.

(…) W Polsce, ze względu na szczególne związki Kościoła z narodem i z polską państwowością, pedagogika wstydu dotyka zarazem tego, co katolickie i tego, co narodowe. Z jednej strony bowiem to katolicyzm ukształtował naszą państwowość i narodową tożsamość, z drugiej zaś wolność Kościoła katolickiego w Polsce zawsze była uwarunkowana wolnością narodu. Pedagogika wstydu była jednym z narzędzi naszego zniewolenia. Tak było od zaborów z niewielkimi przerwami aż do naszych czasów. Mieliśmy się ciągle wstydzić za naszych ojców, którzy przehulali I Rzeczpospolitą, za przegrane insurekcje, za utraconą niepodległość w roku 1939, za Powstanie Warszawskie, za Auschwitz, a nawet za Solidarność, wreszcie za papieża Polaka i za Kościół. Bo polskość, jak nam wmawiały do niedawna rządzące nami elity, to «obciach» i «nienormalność» .

Dlatego w nowym kontekście trzeba spojrzeć w prawdzie na nasze 1050-letnie dzieje, których «nie sposób zrozumieć bez Chrystusa». Były w nich momenty słabości i potknięcia. Więcej jednak było powodów do chwały dla narodu i dla Kościoła. Bo to Polska była już w średniowieczu ojczyzną praw człowieka i potem pierwszej w Europie konstytucji. Byliśmy krajem tolerancji, gościnnym dla wypędzanych z Zachodu Żydów, dla muzułmańskich Tatarów, dla wyrzuconych z Czech arian, dla starowierców z Rosji i katolików z Prus. Daliśmy światu myślicieli, artystów, odkrywców i świętych. Kochamy wolność nad życie, a równocześnie potrafimy być heroicznie wierni danemu słowu i temu, w co wierzymy. Kościół w Polsce dał światu św. Jana Pawła II, a w nim samą ideę Światowych Dni Młodzieży. Stąd również wyszła iskra Bożego Miłosierdzia. I tu przebiega dzisiaj front obrony naszej cywilizacji przeciwko dyktaturze relatywizmu.

Nasza przeszłość i teraźniejszość daje nam powody do dumy. Potrzeba jednak osobistego nawrócenia, aby to dziedzictwo Kościoła i chrześcijańskiego narodu w pełni przyjąć za własne. Żeby świadczyć o nim autentycznie i szczerze”.

 

*

 

„Zedrzeć z Polski «wygodny kostium ofiary» – napisał profesor Andrzej Nowak w książce Strachy i Lachy. – To zadanie postawiła sobie za cel najsilniejsza na rynku medialnym gazeta. I to ona faktycznie, na tle mizerii intelektualnej pozostałych mediów, dyktowała ogólny ton sprywatyzowanej w ten sposób polityce historycznej w Polsce. Pokazać przeszłość polskiej wspólnoty w taki sposób, żeby jedyną na ten obraz reakcją był wstyd i chęć ucieczki”.

„Będzie się popierać zepsucie obyczajów, ze świętej religii uczyni się straszaka, aby obrzydzić ją szlachetnym sercom, podłość będzie się nagradzać orderami i zaszczytami, lud ogłupiać wódką, szlachtę szlifami i stanowiskami, a za głowy tych, co będą stawiać opór, wyznaczy się cenę, aby rozprawić się z nimi w stosownej chwili”. Kto to powiedział? Nie, nie Jarosław Kaczyński, nie ojciec Tadeusz Rydzyk czy inny „oszołom”. Te słowa wyszły spod pióra Zygmunta Krasińskiego, i to ponad 180 lat temu! Czy nie brzmią one znajomo? Znajomo i aktualnie?

„Rok 1989 miał być początkiem wyjścia z «polskiego piekła», jak zgrabnie streścił mianowany wówczas premier sens naszej historii – pisze w książce Strachy i Lachy Andrzej Nowak. – Po rozpadzie sowieckiego imperium i naszym «wejściu do Europy » mieliśmy się już nie martwić niczym innym niż przezwyciężaniem naszych własnych historycznych grzechów i uformowanej przez «złą polską przeszłość» nieudolności w procesie dostosowania się do zachodnich wzorów modernizacji. Mieliśmy zapominać o tym wzorze przeszłości, w którego centrum była walka o polską wolność i niepodległość – od czasów Chrztu do zrywu Solidarności – i oporu przeciw «wronie» stanu wojennego. Mieliśmy jednak zarazem przypomnieć sobie o tym, że chcąc być wolni, chcąc rządzić się sobą – rządziliśmy «innymi», okrutnie, bezwzględnie, jak owi Persowie Herodota. Mieliśmy zobaczyć wstydliwą «podszewkę» polskiej historii. I tylko ją: historię Polski jako dzieje nietolerancji, dzieje przygotowań do Holokaustu, prześladowań mniejszości (ukraińskiej, niemieckiej, każdej innej), ograniczenia swobody jednostki, zacofanie względem centrów cywilizacji i kultury. Droga do upragnionej modernizacji miała prowadzić nie tylko przez wodę zapomnienia o nadającej sens trwaniu naszej wspólnoty własnej, szczególnej historii, której ośrodkiem musi być jakiś powód do dumy, do pozytywnej identyfikacji. Teraz mieliśmy przejść także przez rzekę wstydu. Polska historia jako źródło wstydu, z którego leczą nas dopiero rządy modernizującej «Polactwo» oświeconej elity (...)”.

 

„Naród polski do wolności urodzony, wolności przyuczony, woli przyjść na hak ostatni [umrzeć w mękach], niż karki swe swobodne, od wieluset laty, jarzmu tureckiemu podać” – mówił przed wezyrem Stanisław Żórawiński, kasztelan bełski, poseł z oblężonego przez przeważające siły turecko-tatarskie Chocimia w 1621 roku. Pan kasztelan wyraził w ten sposób przed satrapą wartość, której Polska była obrończynią – wolność. Oraz – w kontekście sytuacji: wojsko polsko-litewskie w sojuszu z Kozakami broniło Chocimia, bramy do Rzeczypospolitej, bramy do chrześcijańskiej Europy – wskazał na drugą, nie mniej ważną: wiarę chrześcijańską.

„Później był drugi, już bezapelacyjnie zwycięski dla nas, Chocim i wiktoria wiedeńska – pisze dr Robert Kościelny. – A jeszcze później: Cud nad Wisłą. A już zupełnie niedawno cudowny rok 1980. Za każdym razem byliśmy murem broniącym Europę przed barbarzyństwem cywilizacji śmierci, kultem niewoli. (…)

Byliśmy wielcy, kiedy nieśliśmy sąsiadom te dwie potężne idee: wiarę i wolność. Chrystianizacja Litwy, przeprowadzona w duchu nauk głoszonych w Konstancji przez księdza Pawła Włodkowica, a nie krzyżackiej praxis; władztwo Jagiellonów budowane w Europie Środkowo-Wschodniej: Polska, Litwa, dzisiejsza Białoruś, Ukraina, w Czechach i na Węgrzech oraz Chorwacji, z poszanowaniem praw i jestestwa narodów, wynikającym z polskiej myśli i praktyki politycznej; Unia z Litwą, na zasadzie wolni z wolnymi, równi z równymi; próba podobnej unii z Moskwą na początku XVII wieku; Akademia Wileńska utworzona przez króla Stefana z myślą niesienia wiary katolickiej do Skandynawii, a kultury łacińskiej na Wschód (łącznie z Chinami).

Za panowania monarchów elekcyjnych: Władysława IV oraz Jana III Sobieskiego byliśmy natchnieniem i nadzieją dla podbitych przez islam chrześcijańskich narodów Bałkanów, w których pamięci zapisał się nasz Warneńczyk – syn Władysława Jagiełły. Z nadzieją patrzyły na nas ludy Europy, gdy w powstaniach narodowych, podejmowanych również za wolność naszą i waszą, naruszaliśmy ówczesną «europejską politykę spójności», gwarantowaną przez dyktat mocarstw: Rosji, Prus, Austrii. (…)

Polacy, jak wykazuje historia, mają dane im od przodków szlachetne zobowiązanie, wiano i drogowskaz na drogę życia, szczególnie przydatny w poplątanych czasach. Problem jest z przywództwem – dopóki barany stoją na czele lwów, będziemy widzami kolejnych przedstawień z udziałem przewodników przeciwstawnych stad – kto kogo bardziej spektakularnie wykiwa. Musimy się obudzić, zorganizować i wyłonić własne przywództwo, które byłoby zdolne podjąć zadania najambitniejsze. (…).

Mamy sobie i naszym braciom do zaoferowania dwie wartości: wolność i wiarę, czyli ten etos, w którym wszystkie na świecie narody czują się najlepiej. Mogą się rozwijać. Mogą żyć po swojemu. A przecież o zwycięstwo cywilizacji życia nam chodzi”.

Pisarze i poeci

Ocalić Europę -HENRYK SIENKIEWICZ (1846–1916)

Miarą popularności międzynarodowej jest fakt otrzymania przez pisarza w 1905 roku Nagrody Nobla.

Henryk Sienkiewicz urodził się 5 maja 1846 roku w Woli Okrzejskiej na Podlasiu, w zubożałej rodzinie szlacheckiej, pieczętującej się herbem Oszyk, po mieczu wywodzącej się z Tatarów osiadłych na Litwie w XV i XVI wieku. Jego rodzicami byli Józef Sienkiewicz (1813–1896) i Stefania Sienkiewicz z domu Cieciszowska (1820–1873). Miał pięcioro rodzeństwa. Rodzina Sienkiewiczów przez kilka lat przenosiła się z miejsca na miejsce, by w 1861 roku osiedlić się na stałe w Warszawie.

W 1858 roku Henryk rozpoczął naukę w warszawskim gimnazjum. Prawdę mówiąc, przyszły noblista nie uzyskiwał zbyt wysokich ocen, najlepiej radził sobie z przedmiotami humanistycznymi; bardzo lubił historię. Duże wrażenie wywarły na nim lektury utworów Homera, Mickiewicza, Słowackiego, Waltera Scotta i Aleksandra Dumasa. Będąc w szkole, w roku 1864 zdobył pierwszą nagrodę za wypracowanie Mowa Żółkiewskiego do wojska pod Cecorą.

W wyniku trudnej sytuacji materialnej rodziny 19-letni Henryk objął posadę guwernera u Weyherów w Płońsku. Prawdopodobnie w tym czasie napisał swoją pierwszą – nieopublikowaną – powieść pt. Ofiara. Jednocześnie kończył zaocznie szkołę, uzyskując w 1866 roku świadectwo dojrzałości. Zgodnie z wolą rodziców zdał na wydział lekarski Szkoły Głównej Warszawskiej. Z czasem zrezygnował z tego kierunku i podjął studia prawnicze na Cesarskim Uniwersytecie Warszawskim, by ostatecznie przenieść się na wydział filologiczno-historyczny.

Pierwszą próbę literacką Sienkiewicz podjął w 1867 roku, pisząc wierszowany utwór Sielanka młodości, odrzucony przez „Tygodnik Ilustrowany”. Dwa lata później zadebiutował jako dziennikarz, publikując m.in. w „Przeglądzie Tygodniowym”. Pod pseudonimem Litwos pisał do „Gazety Polskiej” oraz „Niwy” felietony, reportaże i recenzje, w których okazał się bystrym obserwatorem obyczajowości i kultury. W 1873 roku zaczął pisać do „Gazety Polskiej” stałe felietony Bez tytułu, a w 1875 roku cykl Chwila obecna. Od 1874 roku prowadził w „Niwie” dział literacki. Początkowo pozostawał pod wpływami pozytywizmu, w latach 80. zbliżył się do obozu konserwatywnego.

Jego pierwsze powieści to Na marne (1871), Humoreski z teki Woroszyłły (1872), Stary sługa (1875), Hania (1876) oraz Selim Mirza (1877). Trzy ostatnie nazywane są małą trylogią. W okresie tym był także stałym gościem salonów warszawskich, bywał m.in. u znanej aktorki Heleny Modrzejewskiej, pojawiał się też na „czwartkach literackich” u Jadwigi Łuszczewskiej (pseudonim Deotyma), krewnej ze strony matki, improwizatorki pozującej na narodową wieszczkę.

Przy okazji poznał śliczną Marię Kellerównę, pierwszą z pięciu „Marii jego życia”. Miał wobec niej całkiem poważne zamiary, ale rodzice dziewczyny – na wieść o licznych długach Sienkiewicza, w trosce o materialną przyszłość córki brutalnie zerwali zaręczyny. Zakochana w nim panna nigdy już nie wyszła za mąż.

W latach 1876–1878 jako korespondent „Gazety Polskiej” odbył podróż po Stanach Zjednoczonych. Z tego okresu pochodzą Listy z podróży drukowane w „Gazecie Polskiej” oraz Szkice węglem. Pod wpływem wizyty w USA napisał także utwory: Komedia z pomyłek (1878), Przez stepy (1879), W krainie złota (1880), Za chlebem (1880), Latarnik (1881), Wspomnienia z Maripozy (1882) oraz Sachem (1883). 8 września 1877 roku opublikował w dzienniku „Daily Evening Post” artykuł Poland and Russia, w którym zaatakował dwulicową politykę władz rosyjskich, które na Bałkanach występowały jako obrońca Słowian, w Królestwie Polskim natomiast gnębiły i prześladowały Polaków.

Do Europy pisarz wrócił w 1878 roku. Najpierw odwiedził Londyn, później na rok zatrzymał się w Paryżu, gdzie poznał nowy nurt literacki – naturalizm, do którego po początkowym entuzjazmie odniósł się krytycznie. Wyrazem jego przekonań na temat naturalizmu są wydane drukiem odczyty O naturalizmie powieści (1881), O powieści historycznej (1889) oraz Listy o Zoli (1893).

W 1879 roku podczas podróży ze Lwowa do Szczawnicy Sienkiewicz poznał Marię Szetkiewiczównę, która dwa lata później została jego żoną. Ślub zawarli 18 sierpnia 1881 roku w kościele Zgromadzenia Panien Kanoniczek przy placu Teatralnym. Urodziło im się dwoje dzieci: syn Henryk Józef Sienkiewicz (1882–1959) i córka Jadwiga Korniłowiczowa (1883–1969).

Od 1881 roku, ze względu na zły stan zdrowia żony (a później także swój), pisarz często wyjeżdżał za granicę do włoskich, austriackich i francuskich uzdrowisk. Maria jednak po czterech latach małżeństwa zmarła na gruźlicę 19 października 1885 roku w uzdrowisku Falkenstein. Przeżyła zaledwie 31 lat.

Powodzenie Henryka (nie tylko na niwie literatury) świetnie odmalował na łamach „Kuriera Warszawskiego” w 1880 roku Bolesław Prus w artykule Co p. Sienkiewicz wyrabia z piękniejszą połową Warszawy:

„Już po powrocie z Ameryki prawie każda z dam, przechodząc ulicą, posądzała prawie każdego wyższego i przystojnego mężczyznę o to, że jest Sienkiewiczem. (...) Nareszcie spotykając co krok fryzury à la Sienkiewicz, wiedząc, że młodzi panowie jeden po drugim zapuszczają Hiszpanki, starają się mieć posągowe rysy i śniadą cerę, postanowiłem poznać jego samego (...) Z mego kąta widzę, że sala prawie wyłącznie zapełniona jest przez płeć piękną. Kilku mężczyzn, którzy tam byli do robienia grzeczności damom albo pisania sprawozdań, tak już w ciżbie kobiet potracili poczucie własnej indywidualności, że mówili: byłam, czytałam, wypiłyśmy we dwie sześć butelek…”

W 1882 roku Sienkiewicz związał się z dziennikiem „Słowo”, początkowo został nawet jego redaktorem naczelnym. Napisał wtedy utwór dramatyczny Na jedną kartę. Jeszcze w 1880 roku napisał utwór historyczny Niewola tatarska i pracował nad powieścią historyczną Ogniem i mieczem. W liście do redaktora krakowskiej gazety „Czas” Stanisława Smolki z 1 lutego 1884 pisał: „Co do powieści wielkiej, ta będzie nosiła prawdopodobnie tytuł Wilcze gniazdo. Rzecz dzieje się za Jana Kazimierza, w czasie insurekcji kozackiej”. Wspomniana w liście powieść Wilcze gniazdo ukazywała się ostatecznie w odcinkach na łamach „Słowa” od 2 maja 1883 do 1 marca 1884 roku pod tytułem Ogniem i mieczem. Była jednocześnie drukowana w warszawskim „Słowie” i krakowskim „Czasie”, odnosząc ogromny sukces*.

Wiele osób korespondencyjnie pytało o dalsze losy ulubionych bohaterów. Miasto Zbaraż nazwało jedną z ulic imieniem Sienkiewicza, w 1884 roku Jacek Malczewski wystawił tzw. żywe obrazy na podstawie Ogniem i mieczem, powstała też sztuka teatralna oparta na powieści, a w 1900 roku mieszkańcy Zbaraża nie zgodzili się na oddanie pod budowę placu kościelnego, twierdząc, że spoczywają tam szczątki Longinusa Podbipięty. Powieść spotkała się też z krytyką. Wytykano jej zwłaszcza przeinaczenia historyczne.

Potop* ukazywał się w „Słowie” w latach 1884–1886, a ostatnia część Trylogii – Pan Wołodyjowski*, była drukowana w latach 1887–1888. Tłem akcji uczynił Sienkiewicz te wydarzenia z przeszłości ojczyzny, które przedstawiały ją jako państwo silne, potrafiące przezwyciężyć wszelkie trudności (okres wojen kozackich, najazdu Szwedów i walk z Turcją). Takie ujęcie miało olbrzymie znaczenie w czasach zaborów i przyczyniło się do wielkiej popularności utworów wśród czytelników. Reaktywował przy tym wzorzec osobowy Polaka, w którym górowało patriotyczne poświęcenie, dzielność i rycerski honor, ale także brawurowy gest i żywiołowe emocje.

Trylogia wyniosła Sienkiewicza na szczyty popularności. Dzięki niej zaczął być w Polsce otaczany kultem – niektórzy upatrywali w nim nawet duchowego wodza narodu. Nikt lepiej nie trafiał w poczucie narodowej dumy polskich czytelników wszystkich stanów i pokoleń. Jego książki były powszechnie czytane, a ich autor – mimo ataków radykalnej krytyki – został uznanym autorytetem literackim i politycznym. 

Stefan Żeromski w swych Dziennikach napisał: „Sam widziałem w Sandomierskiem, jak wszyscy, tacy nawet, którzy nic nie czytują, dobijali się o Potop”. Jako wyraz uznania Sienkiewicz dostał od nieznanego wielbiciela podpisanego Michał Wołodyjowski bardzo pokaźną sumę 15 tysięcy rubli. Pieniądze te przeznaczył na ufundowanie stypendium imienia Marii Sienkiewiczowej (Szetkiewiczówny) dla artystów zagrożonych gruźlicą i żyjących w trudnych warunkach materialnych (korzystali z niego m.in. Stanisław Wyspiański, Maria Konopnicka, Stanisław Przybyszewski i Kazimierz Przerwa-Tetmajer).

W 1886 roku Sienkiewicz odbył podróż do Stambułu i Grecji, w 1888 – do Hiszpanii, 1891 – do Afryki (Egiptu i Zanzibaru), która to wizyta zaowocowała Listami z Afryki. Przebywając w kraju, najchętniej odwiedzał Zakopane.

W 1891 roku wyszła powieść Bez dogmatu, a w 1893 roku powstali Krzyżacy, przy których pisaniu towarzyszyły autorowi podobne motywy, co przy Trylogii – „ku pokrzepieniu serc”. Powieść oparł na Kronikach Jana Długosza i innych dokumentach historycznych. W rezultacie powstał doskonale nakreślony obraz średniowiecznej Polski z czasu wojen krzyżackich, zawierający m.in. opis obyczajów rycerskich oraz sugestywną relację z bitwy pod Grunwaldem. Pisarz, sprawnie prowadząc akcję i kreśląc wyraziste postaci, pokazał mądrą politykę Władysława Jagiełły i budzenie się świadomości narodowej w Polakach*.

Krzyżacy powstawali pod bezpośrednim wrażeniem współczesnych autorowi gwałtów dokonywanych przez władze zaboru pruskiego na polskiej ludności. Najgłośniejszym echem odbiła się antypolska działalność Hakaty oraz okrutne prześladowanie dzieci i ich rodziców z Wrześni protestujących przeciw nauczaniu w szkole religii po niemiecku. (Sienkiewicz brał żywy udział w powiązanych z tym wydarzeniem akcjach protestacyjnych.) Finałowy opis zwycięskiej bitwy pod Grunwaldem sprawił, że od początku przyjmowano tę powieść jako dzieło o aktualnej wymowie politycznej, a późniejsze wypadki historyczne – z przegraną Niemiec w obu wojnach światowych – nadały jej rangę nieomal proroczą.

W tym samym roku Sienkiewicz ożenił się z Marią Romanowską, przybraną córką Konstantego Wołodkowicza, właściciela posiadłości na Ukrainie, wielu cukrowni, gorzelni i młynów, bogacza mieszkającego w luksusowej willi w Odessie. Henryk miał 46 lat, Maria – 19. Pisarz wahał się nawet, czy powinien angażować się w związek z młodszą od siebie o 27 lat dziewczyną.

Ślubu udzielił im Albin kardynał Dunajewski, książę biskup krakowski, w swej kaplicy 11 dnia 11 miesiąca o godzinie 11 (trzy jedenastki!) 1893 roku. Związek ten nie przetrwał jednak nawet 11 tygodni – zaledwie sześć. Po tym czasie małżonka odeszła od Henryka, do czego w głównej mierze przyczyniła się jej przybrana matka Helena Wołodkowiczowa.

Było to wydarzenie niebywałe, prawdziwy skandal. Od plotek huczała nie tylko Warszawa, lecz także Kraków, gdzie pisarz brał ślub. Żyła tym cała Polska, od Kresów po Wielkopolskę. W liście z 21 marca 1894 roku do Jadwigi Janczewskiej, de domo Szetkiewicz, siostry pierwszej żony, z którą przez lata prowadził obfitą korespondencję, pisarz dał upust nietajonej goryczy:

„Że żona moja mnie nie kochała, w to wierzę i nawet tego jestem pewny, że pani W. paliło się w głowie, by ją za mnie wydać, to również pewne (…). Trudno. Miałem do czynienia z biernością, z oschłością serca i bezwiednym egoizmem z jednej, a nerwową, szaloną i przewrotną głową z drugiej strony. Musiałem zginąć”.

Przykrą przygodę odreagował, portretując obie „wiedźmy” na kartach Rodziny Połanieckich (1895) jako afektowaną i wyniosłą pannę Linetę Castelli oraz jej zaborczą ciotkę – panią Broniczową.

Po trzech latach starań Sienkiewiczowi udało się uzyskać rozwód kościelny. Dwa lata później Marynuszka, jak ją nazywano, wyszła za przystojnego Tadeusza Dachowskiego. Również to małżeństwo nie było szczęśliwe, choć trwało blisko 20 lat.

Jakiś czas potem Sienkiewicz poznał kolejną Marię: „Piękną Wielkopolankę, pannę Radziejewską, która uczyniła na mnie piorunujące wrażenie” – jak napisał. „Piękna Wielkopolanka” była dziennikarką, miała wówczas 23 lata, Sienkiewicz – 53. Nastąpiła wymiana listów, z jej strony dość oficjalnych i raczej oschłych. Po smutnych doświadczeniach drugiego małżeństwa pisarz zdecydował o przerwaniu tej znajomości*. 

W 1895 roku powstało Quo vadis – utwór, którego akcja toczy się w starożytnym Rzymie. Opowiada o prześladowaniu pierwszych chrześcijan za czasów Nerona. Pogańskiemu rozpasaniu cesarskiego pałacu przeciwstawia potęgę moralnych racji wyznawców Chrystusa, które stały się fundamentem pod budowę europejskiej cywilizacji (o czym dzisiejsza Europa za wszelką cenę stara się zapomnieć). W dziele zawarte zostały też liczne aluzje do sytuacji politycznej Polski.

Powieść odniosła ogromny sukces zarówno w kraju, jak i za granicą. Tuż po wydaniu chwalił ją głośno papież Leon XIII. (W 1916 roku, kiedy zmarł Sienkiewicz, nakład Quo vadis w samych tylko Stanach Zjednoczonych przekroczył 1,5 miliona egzemplarzy.)W 1913 roku powieść została po raz pierwszy sfilmowana. Zajęli się tym Włosi, a konkretnie Enrico Guazzoni. Był to film niemy, a współpracownikiem reżysera był Ryszard Ordyński (Dawid Blumenfeld 1878–1953), polski scenarzysta oraz reżyser teatralny i filmowy.

16 września 1899 roku w Miłosławiu Sienkiewicz wziął udział w odsłonięciu pierwszego na ziemiach polskich pomnika Juliusza Słowackiego. Wygłosił wówczas przemówienie, które – zdaniem jednego ze sprawozdawców – było „przedziwnie piękną pieśnią wyśpiewaną na cześć i chwałę polskiej mowy”. 

„Można by mniemać, że Bóg, tworząc Polaków, rzekł im: Oto na domiar wszystkiego daję wam spiż, dźwięczący a niespożyty, taki, z jakiego ludy żyjące przed wami stawiały posągi swym bohaterom, daję wam złoto błyszczące i giętkie, a z tego tworzywa uczyńcie mowę Waszą. I wstała ta mowa niespożyta jak spiż, świetna i drogocenna jak złoto – jedna z najwspanialszych na świecie – i tak piękna, że chyba tylko język dawnych Hellenów może się z nią równać… (…) Cześć jej i poecie!”

W uznaniu jego zasług w 1900 roku obchodzono uroczyście jubileusz pracy twórczej Henryka Sienkiewicza, Uniwersytet Jagielloński przyznał mu tytuł doktora honoris causa, a społeczeństwo ofiarowało majątek ziemski w Oblęgorku pod Kielcami*, w którym twórca lubił spędzać letnie miesiące, stale mieszkał bowiem w Warszawie. Tam, obok pisania, zajmował się swoimi dwoma największymi pasjami – grą w karty i polowaniami. Wcześniej przyznano mu członkostwo Akademii Umiejętności (1893) i Cesarskiej Akademii Nauk w Petersburgu (1896).

5 maja 1904 roku 58-letni Sienkiewicz wziął cichy ślub z 42-letnią cioteczną siostrzenicą – Marią Babską, od dawna w nim zakochaną. Mogli się pobrać już 15 lat wcześniej, gdy panna Maria oświadczyła się wujowi i została przyjęta. Zaręczyny jednak zerwano, prawdopodobnie nie bez udziału szwagierki, Jadwigi „Dzini” Janczewskiej, siostry pierwszej żony pisarza, która zajmowała się wychowaniem jego dzieci. Państwo Sienkiewiczowie zeszli się jednak ponownie, żeby przeżyć wspólnie 12 szczęśliwych lat, aż do śmierci pisarza.

W roku 1905 uhonorowano Sienkiewicza Literacką Nagrodą Nobla. Wbrew dość powszechnemu mniemaniu, autor Quo vadis otrzymał ją nie za ów pełen plastyki obraz stosunków między stolicą ówczesnego świata a stawiającym pierwsze kroki chrześcijaństwem, lecz za „wybitne osiągnięcia w dziedzinie eposu” i „rzadko spotykany geniusz, który wcielił w siebie w ducha narodu”. (Warto przypomnieć, że w 1905 roku Polski próżno było szukać na mapie Europy.)

Sekretarz Akademii Szwedzkiej poeta Carl David af Wirsén swoje wystąpienie podczas ceremonii, która odbyła się 10 grudnia 1905 roku, zakończył po francusku, nie szczędząc pochwał dla Trylogii i innych dzieł Polaka, w tym Krzyżaków. Sienkiewicz skomentował to następująco:

„Patrzę ukosem, jak to przełknie pruski ambasador, który siedzi koło mnie – i wpadam w dobry humor przy opisie Grunwaldu. Prusak zresztą ani drgnął”.

W dziękczynnym przemówieniu laureat prawie pominął swoją osobę, a z całą mocą przypomniał Polskę:

„Wszystkie narody świata idą w zawody o tę nagrodę w osobach swoich poetów i pisarzów. Dlatego też wysoki areopag, który tę nagrodę przyznaje, i dostojny monarcha, który ją wręcza, wieńczą nie tylko poetę, ale zarazem i naród, którego synem jest ów poeta. […] zaszczyt ten, cenny dla wszystkich, o ileż jeszcze cenniejszym być musi dla syna Polski!… Głoszono ją umarłą, a oto jeden z tysiącznych dowodów, że ona żyje!… Głoszono ją niezdolną do myślenia i pracy, a oto dowód, że działa!… Głoszono ją podbitą, a oto nowy dowód, że umie zwyciężać!”

Niepowodzeniem twórczym Sienkiewicza okazała się niedokończona powieść z czasów Jana III Sobieskiego Na polu chwały (1906) oraz Wiry (1910), będące rozrachunkiem ideowym z ruchem rewolucyjnym. Jego przedostatnią powieścią było W pustyni i w puszczy, wydane w odcinkach w 1910 roku (ekranizacje: Władysław Ślesicki 1973 i Gavin Hood 2001). Barwnie i zajmująco napisany utwór przedstawia dwójkę dzieci, Polaka i Angielkę, przemierzających Afrykę w czasie powstania Mahdiego w Sudanie.

Ostatnim utworem Sienkiewicza była niedokończona powieść z epoki napoleońskiej Legiony (1914), gloryfikująca patriotyzm młodych bohaterów walczących pod sztandarami generała Jana Henryka Dąbrowskiego. Książka ukazała się dopiero po śmierci autora, w roku 1918.

Pisarza zawsze żywo zajmowały kwestie społeczne, występował z licznymi inicjatywami mającymi rozwiązać palące problemy życia społecznego. Był współorganizatorem Kasy im. Mianowskiego, prezesem Warszawskiej Kasy Przezorności dla Literatów i Dziennikarzy. Także sanatorium przeciwgruźlicze na Bystrem w Zakopanem zawdzięcza swoje istnienie m.in. Sienkiewiczowi. W 1905 roku był jednym z założycieli Towarzystwa Polskiej Macierzy Szkolnej, ponadto członkiem Towarzystwa Tajnego Nauczania w Warszawie, Towarzystwa Historycznego we Lwowie oraz członkiem zagranicznym czeskiej i serbskiej Akademii Nauk i Sztuk.

W 1906 roku odrzucił propozycję kandydowania do Dumy Państwowej Imperium Rosyjskiego, został jednak przewodniczącym „centralnego” komitetu wyborczego, utworzonego przez przedstawicieli Narodowej Demokracji, Partii Polityki Realnej i Polskiej Partii Postępowej. W wyborach do I i II Dumy nawoływał do poparcia stronnictw prawicowych. Wielokrotnie występował przeciw antypolskiej polityce Prus (m.in. „List w sprawie wrzesińskiej” z 1901 roku oraz „List otwarty do J.C.M. Wilhelma II, króla pruskiego” z roku 1906).

Władze pruskie z nienawiścią reagowały na wystąpienia Sienkiewicza w obronie Polaków. 28 czerwca 1924 roku poznańska izba karna, posługując się paragrafem 130 Kodeksu karnego Rzeszy Niemieckiej (StGB), wydała wyrok na słynną nowelę pisarza Bartek zwycięzca. Postanowiła mianowicie, że wszystkie egzemplarze książek zawierających tę nowelę mają zostać zniszczone.

Wybuch I wojny światowej zaskoczył Sienkiewicza w Oblęgorku, skąd przez Kraków i Wiedeń wyruszył do Szwajcarii. Tam, wraz z Antonim Osuchowskim i Ignacym Paderewskim, założył Szwajcarski Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce, którego został prezesem. Komitet zajmował się zbieraniem i przesyłaniem pieniędzy, lekarstw, żywności i odzieży do kraju niszczonego przez walczące armie.

Zmarł 15 listopada 1916 roku wieczorem na anewryzm serca w szwajcarskim Vevey, nie doczekawszy upragnionego odzyskania przez Polskę wolności. W 1924 roku jego prochy zostały uroczyście przeniesione do warszawskiej katedry św. Jana, gdzie spoczęły w podziemiach obok prezydenta Gabriela Narutowicza.

W trakcie powstania warszawskiego w 1944 roku żołnierze niemieccy wysadzili katedrę, ale sarkofag ocalał. Uszkodzony został dopiero później – przez rodzimych szabrowników, którzy rozbili go w kilku miejscach. Po wojnie katedrę zrekonstruowano, a sarkofag odrestaurowano.

Choć oceny twórczości Sienkiewicza podlegały zmianom (uważano go za następcę wieszczów, ale także atakowano za idealizowanie szlachetczyzny i apologię współczesnego groszoróbstwa, za schlebianie narodowi i powierzchowność intelektualną), bezspornie jest jednak w literaturze polskiej najwybitniejszym powieściopisarzem historycznym. Mistrzem prozy artystycznej, autorem dzieł najpowszechniej czytanych (w ostatnim półwieczu nakład wyniósł około 34 milionów egzemplarzy) i silnie oddziałujących na świadomość społeczną. Wreszcie – jako autor Quo vadis (powieści przełożonej na 57 języków, w tym na arabski, japoński oraz esperanto, i opublikowanej w 70 krajach) najbardziej znanym w świecie polskim pisarzem.

„W dzisiejszej Polsce nie brak różnych pigmejów publicystyki za wszelką cenę próbujących pomniejszać rangę twórczości H. Sienkiewicza – napisał Jerzy Robert Nowak. – (…) Np. osławiony Polonofob Jerzy Urban nazwał Sienkiewicza «infantylnym wieszczem»… Przypomnijmy więc, że do wielkich admiratorów rzekomo «trzeciorzędnego pisarza» Sienkiewicza należał m.in. jeden z największych twórców nowoczesnej prozy, słynny pisarz amerykański William Faulkner. (…) Jeszcze w latach 90. w ankiecie ogromnie wpływowego we francuskim świecie wydawniczym czasopisma «Lire» Henryka Sienkiewicza umieszczono wśród 50 największych autorów ludzkości – obok Homera i Szekspira. (…) Nasi rodzimi mali Ludkowie, różni Pigmeje krytyki i publicystyki wiedzą lepiej. Dla nich Sienkiewicz był «trzeciorzędny». Bo nade wszystko kochał Polskę, ją budził i promował!”

Miraże Ziemi obiecanej -WŁADYSŁAW STANISŁAW REYMONT (1867–1925)

Dziewiętnaście lat później laureatem Literackiej Nagrody Nobla został kolejny Polak… Nazywał się Władysław Stanisław Rejment, chociaż do historii przeszedł pod nieco innym nazwiskiem. Jego powieści przetłumaczono na kilkanaście języków na całym świecie. Urodził się 7 maja 1867 roku we wsi Kobiele Wielkie. Był jednym z siedmiorga dzieci wiejskiego organisty Józefa Rejmenta i Antoniny z Kupczyńskich. Ojciec – obok gry na organach – prowadził również księgi stanu cywilnego i korespondencję proboszcza z władzami rosyjskimi. Matka wywodziła się ze zubożałej szlachty krakowskiej.

Oboje rodzice pragnęli, żeby został organistą. Przyszły noblista jednak wcale tego nie chciał. W ogóle nie chciał się uczyć i sprawiał rodzicom wiele kłopotów. Później często zmieniał zawody, miejsca zamieszkania, dużo podróżował po Polsce i Europie.

Dzieciństwo spędził w Tuszynie, gdzie rodzina przeniosła się, kiedy miał rok. Aby dać mu fach do ręki, ojciec wysłał Władka do Warszawy, do zakładu krawieckiego. Tam w 1883 roku ukończył Warszawską Szkołę Niedzielno-Rzemieślniczą. Dla uzyskania miana czeladnika przedstawił komisji uszyty przez siebie frak, który podobno „nieźle leżał”.

Jako 17-latek przyłączył się do wędrownej trupy aktorskiej. Okazał się niestety dość miernym aktorem, jednak z pasją starał się realizować marzenia. Ten rozdział jego życia trudno więc uznać za udany, chociaż… gdyby nie on, pisarz zapewne nigdy nie napisałby Komediantki czy Fermentów. Korzystał bowiem z własnych doświadczeń, a miesiące spędzone z zespołami teatralnymi umożliwiły mu plastyczne oddanie tego środowiska.

W tym samym czasie zmienił też nazwisko. Jako aktor używał pseudonimu Urbański, a teraz zaczął podpisywać się jako Reymont, zachowując swoje imiona. Być może – jak dociekają historycy – zmiana nazwiska podyktowana była chęcią zatarcia skojarzenia ze słowem „rejmentować”, które w gwarach polskich znaczyło „przeklinać”. Chodzić też mogło o to, że ojciec był niechętny jego eksperymentom aktorskim i literackim i może chciał w ten sposób odciąć się od rodziny.

W latach 1888–1893 dzięki protekcji ojca znalazł zatrudnienie na Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej. Jako najniższy funkcjonariusz nadzoru kontrolujący stan torów na powierzonym sobie odcinku musiał codziennie odbywać długie wędrówki, opukując szyny metalowym drągiem.

Na szczęście szybko znalazł coś, co oderwało go od codziennej rutyny – namiętność do Stefanii Kluge, żony jednego z przełożonych. Młoda mężatka całkowicie zawładnęła jego świadomością, tym bardziej że dość szybko została jego kochanką.

W 1890 roku związał się z adeptem wiedzy tajemnej niejakim Puschem, z którym wyjechał do Niemiec szerzyć spirytyzm, czyli po prostu wywoływać duchy. Słabość do kontaktów ze światem pozamaterialnym pozostała mu zresztą do końca życia. W 1894 roku wyjechał do Londynu na zjazd Towarzystwa Teozoficznego, co później znalazło odbicie w jego powieści Wampir. Ślady zainteresowania ezoteryzmem można znaleźć również na kartach Seansu oraz Marzyciela.

Potem Reymont próbował odbyć nowicjat w klasztorze Paulinów na Jasnej Górze, wkrótce jednak ponownie wylądował na stacji kolejowej. Za swoją „ucieczkę” musiał jednak zapłacić obniżeniem stopnia służbowego. Zaczynał jako „starszy robotnik”, z pensją 16 rubli na miesiąc, teraz otrzymał stanowisko „praktykanta kolejowego” we wsi Krosnowa pod Skierniewicami, z 12 rublami wynagrodzenia.

Kolej jednak najwyraźniej również nie była jego przeznaczeniem. Kiedy pewnego dnia pociąg przejechał człowieka, Reymont złożył raport służbowy. Naczelnik odesłał go z adnotacją: „Zwracam nowelkę, proszę o ścisły raport o wypadku”.

W tym też czasie, „żeby zapełnić czymś pustkę jałowego życia”, Władysław Stanisław postanowił pisać. Rozpoczął od wierszy, okazał się jednak bardzo samokrytyczny i uznał, że lepszy od Słowackiego nie będzie, dlatego zaczął pisać prozę.

Jego pierwsze opowiadanie – Pracy! oznaczone było datą 16 lutego 1891. Początkowo pisał wiersze i zapiski z codzienności, później opowiadania i nowele. Otoczenie szydziło z jego ambicji literackich. W 1892 roku wysłał do Ignacego Matuszewskiego do warszawskiego „Głosu” nowelę Śmierć i– ku swojemu zdumieniu – zadebiutował. Następną nowelę – Suka, przyjęła krakowska „Myśl”. To dodało mu odwagi, żeby przenieść się do Warszawy i zająć wyłącznie pisaniem. Wyruszył tam wiosną 1893 roku, mając w kieszeni zaledwie 3 ruble. Skromne wynagrodzenie, które uzyskał za opublikowane utwory, nie zakończyło jednak jego kłopotów finansowych: „Przyjechałem w listopadzie 1893 roku do Warszawy, a dopiero w kwietniu następnego roku jadłem... pierwszy obiad” – wspominał pisarz.

Reymont mieszkał kątem w czteroosobowym pokoju, gdzie pomimo fatalnych warunków wytrwale pisał. Żył w skrajnej biedzie. Z powodu nędznego ubrania został kiedyś wyproszony z kawiarni. Innym znów razem woźna jednej z warszawskich redakcji nie chciała go zostawić samego w przedpokoju, obawiając się o umieszczone tam na wieszakach palta redaktorów. Nawet książkowy debiut Pielgrzymka do Jasnej Góry (1895) nie przyniósł poprawy sytuacji materialnej pisarza. Po niej powstały Komediantka (1896) i Fermenty (1897).

Przełomem w jego karierze literackiej stał się reportaż Pielgrzymka do Jasnej Góry. W 100. rocznicę insurekcji do Częstochowy ciągnęły pielgrzymki rozmodlonego ludu. Jako korespondent „Tygodnika Ilustrowanego” Reymont wtopił się w tłum, przebył całą drogę i stworzył obraz ulotnej społeczności połączonej przeżyciem religijnym, składającej się z różnorodnych barwnych postaci indywidualnych.

W tych latach Reymont zaczął też pisać Ziemię obiecaną. Drukowana w odcinkach w latach 1897–1898 na łamach „Kuriera Warszawskiego” powieść zwróciła uwagę zarówno kół literackich, jak i... carskiej policji. Wydanie książkowe ukazało się w 1899 roku z licznymi skreśleniami cenzury, a autor dla własnego bezpieczeństwa wyjechał za granicę.

Powrócił do kraju po roku i niedługo później kolej raz jeszcze odegrała w jego życiu doniosłą rolę. W katastrofie kolejowej pod Warszawą Władysław Stanisław uległ poważnej kontuzji, której skutki odczuwał do końca życia. Trafił do szpitala z dwoma złamanymi żebrami, jednak w raporcie lekarskim napisano, że pisarz ma 12 złamanych żeber oraz „inne kontuzje ciała i nie wiadomo, czy będzie nadal zdolny do pracy umysłowej”. Notatkę szpitalną sfałszował doktor Jan Roch Raum. Dzięki otrzymanemu odszkodowaniu w wysokości 38 500 rubli Reymont uzyskał wreszcie finansową niezależność.

Kontuzję leczył w Krakowie, gdzie opiekowała się nim Aurelia Szabłowska z domu Schatzschnejder. Opiekowała się tak dobrze, że po jakimś czasie rozwiodła się z mężem i 15 lipca 1902 roku w kościele Karmelitów na Piasku wyszła za pisarza, wprowadzając w jego dotychczas niespokojne życie harmonię i porządek.

Razem dużo podróżowali. Zwiedzili Europę Zachodnią, w tym Berlin, Brukselę, Paryż i Londyn. W stolicy Francji Reymont zawarł cenne znajomości literackie, m.in. ze Stanisławem Przybyszewskim, Stefanem Żeromskim i Zenonem Przesmyckim. Poznał także przyszłego znakomitego tłumacza Chłopów – Franka-Luisa Schoella.

Jednocześnie podjął pracę nad swoją najsłynniejszą powieścią – Chłopi. Pierwsza część Chłopów powstała w roku 1902, ostatnia – Lato – w 1909. Reymont pracował nad Chłopami prawie przez 10 lat. Można powiedzieć, że napisał całość dwukrotnie. Po ukończeniu pierwszej części dzieła, postanowił bowiem poprawić początek, z którego nie był zadowolony. W efekcie podarł i spalił sporą część – około 11 tysięcy wierszy lub – według innych źródeł – nawet całą powieść. Nową wersję pisał przez lat osiem. Po zakończeniu sceny z weselem Boryny trzeba było wezwać lekarza. Na pytanie, czym jest tak skrajnie wyczerpany, pisarz odpowiedział: „Trzy dni tańczyłem na chłopskim weselu”.

 

Powieść ukazywała się drukiem w odcinkach na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” od 18 stycznia 1902 roku do 26 grudnia 1908. W formie książkowej utwór ukazywał się partiami – pierwsze dwa tomy zostały wydane w 1904 roku, tom trzeci – w 1906, zaś czwarty – w 1909 roku.

Za Chłopów Reymont otrzymał w 1917 roku nagrodę Polskiej Akademii Umiejętności (1917), a w 1924 – Nagrodę Nobla*, której jednak nie zdołał odebrać osobiście ze względu na zły stan zdrowia. Zwyciężył w godnym towarzystwie, konkurentami bowiem byli Tomasz Mann, Maksym Gorki, Thomas Hardy, Sigrid Undset. Polska opinia publiczna – a przynajmniej znaczna jej część – uważała, że Nobla powinien dostać Żeromski, a na nominację wpłynęły zakulisowe działania Narodowej Demokracji, która Żeromskiego uważała za pisarza lewicowego.

Inna wersja głosiła przez lata, że Żeromski przegrał z powodu swego antygermanizmu. W 1922 roku opublikował bowiem Wiatr od morza, gdzie pisał o polskości nadbałtyckich ziem i wielopokoleniowej walce z germanizacją. Książka, jak można się było spodziewać, zebrała miażdżące recenzje w Niemczech. Z głosami niemieckich krytyków zgodził się również Fredrick Boeoek – wpływowy szwedzki krytyk literacki i najważniejszy recenzent dziennika „Svenska Dagbladet”. Jego to głos właśnie miał przeważyć, dzięki czemu kandydatura Żeromskiego w Szwedzkiej Akademii przepadła.

Po otwarciu archiwów Szwedzkiej Akademii Nauk z tamtych czasów na jaw wyszło, że – przynajmniej oficjalnie – decydujące były jednak względy literackie. Styl Żeromskiego miał być zbyt ciężki, poruszane tematy – lokalne, a klimat prozy – przesadnie pesymistyczny.

 

Reymont napisał jeszcze wiele mniej znanych i mniej ważnych utworów, w historii literatury zapisał się jednak głównie jako autor Ziemi obiecanej i Chłopów. Pisarz często angażował się w działalność społeczną. Był prezesem Związku Pisarzy i Dziennikarzy, potem prezesem Warszawskiej Kasy Przezorności i Pomocy dla Literatów i Dziennikarzy. Uczestniczył także w zakładaniu pierwszej spółdzielni kinematograficznej. Po wojnie, w latach 1919–1920 wyjeżdżał do Stanów Zjednoczonych, gdzie w środowisku polonijnym szukał pomocy gospodarczej dla odbudowy zrujnowanego kraju.

Ziemię obiecaną przeniósł na ekran Aleksander Hertz w 1927 roku, wraz ze Zbigniewem Gniazdowskim. Pół wieku później swoją ekranizację zaprezentował Andrzej Wajda. W 1974 roku film otrzymał nominację do Oscara i Grand Prix w Moskwie, a niezapomniane role stworzyli m.in. Wojciech Pszoniak, Daniel Olbrychski i Kalina Jędrusik. Chłopów z kolei wyreżyserował w 1922 roku Eugeniusz Modzelewski. Jan Rybkowski na podstawie tej powieści nakręcił w 1973 roku serial telewizyjny (13 odcinków), który następnie przerobił na film pełnometrażowy. W 1986 roku Jerzy Sztwiertnia nakręcił serial według Komediantki (dziewięć odcinków).

1 maja 1925 roku przystąpił do Polskiego Stronnictwa Ludowego „Piast”. 16 maja tego roku przyznano mu tytuł członka honorowego Towarzystwa Dziennikarzy Polskich we Lwowie. Do końca życia zasiadał w składzie Kapituły Orderu Odrodzenia Polski.

 

W 1920 roku Reymont kupił majątek Kołaczkowo w pobliżu Wrześni, gdzie osiadł na stałe, rzadko zaglądając do Warszawy (obecnie mieści się tutaj muzeum pisarza). Gospodarowanie szło mu jednak kiepsko, tym bardziej że zły stan zdrowia zmuszał go do przebywania głównie na Riwierze. 15 sierpnia 1925 roku Wincenty Witos zorganizował w Wierzchowicach uroczystość będącą wyrazem hołdu polskiej wsi dla jej największego epika. Było to ostatnie wystąpienie publiczne pisarza.

 

Władysław Stanisław Reymont zmarł 5 grudnia 1925 roku w Warszawie, w swoim mieszkaniu przy Górnośląskiej 16. Pochowany został w Alei Zasłużonych na cmentarzu Powązkowskim (rząd 1 miejsce 1, 2, 3, 4, 5). Jego serce natomiast wmurowano w filar kościoła św. Krzyża.

Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ogłosił rok 2000 Rokiem Reymontowskim.

Zniewolony umysł w Rodzinnej Europie -CZESŁAW MIŁOSZ (1911–2004)

„Co to za jeden, ten Miłesz z Oklahomy?” – pytali ludzie w Polsce w 1980 roku. Kiedy Akademia Szwedzka ogłosiła Czesława Miłosza laureatem Literackiej Nagrody Nobla, wielu rodaków nie znało jednego z najwybitniejszych poetów drugiej połowy XX wieku. Obłożony zakazem cenzury, skazany został przez peerelowskie władze na wieczne zapomnienie. Odkąd opuścił PRL, mało informacji o jego twórczości (nie mówiąc już o samych utworach) przedostawało się do kraju, nad czym usilnie pracowała władza ludowa.

 

Utwory Miłosza publikowane były jedynie w drugim obiegu. Wobec spekulacji, że wyróżnienie poety ma związek z wydarzeniami w Polsce – porozumieniami sierpniowymi i powstaniem NSZZ „Solidarność” – Akademia ujawniła, że Miłosz już od kilku lat znajdował się na liście kandydatów, a jego wybór właśnie w 1980 roku nie miał żadnego związku z wydarzeniami w kraju poety.

Przed II wojną światową Miłosz był poetą katastroficznym, uderzającym w ton wizyjny stylizacją na głos starotestamentowych proroków. Po wojnie jego poezja stała się bardziej intelektualna; wiązała się z ambicjami odbudowania trwałych wartości europejskiej kultury, sumienia i wiary. Literaturę pojmował wówczas jako drogę do ocalenia po klęsce człowieczeństwa. W latach 70. zaczęła w niej dominować tematyka religijna i kontemplacyjna. Jego książki zostały przetłumaczone na 44 języki.

Poeta, prozaik, eseista, tłumacz. Jeden z największych poetów polskich, laureat Nagrody Nobla w roku 1980 i wielu innych prestiżowych nagród literackich. Doktor honoris causa wielu uniwersytetów w USA i w Polsce, honorowy obywatel Litwy i miasta Krakowa… Czesław Miłosz urodził się 30 czerwca 1911 roku w Szetejniach nad Niewiażą na Litwie. Był synem Aleksandra Miłosza i Weroniki Miłoszowej z Kunatów.

Szkolną i uniwersytecką młodość spędził w Wilnie. W 1929 roku wstąpił na Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Stefana Batorego, skąd przeniósł się na studia prawnicze, które ukończył w 1934. Był współzałożycielem grupy poetyckiej Żagary. Pierwszy tom poezji – Poemat o czasie zastygłym wydał w 1933 roku. Otrzymał za niego Nagrodę im. Filomatów przyznawaną przez ZZLP w Wilnie.

W latach 1934–1935 przebywał w Paryżu jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej. W 1935 roku rozpoczął pracę w rozgłośni Polskiego Radia w Wilnie, skąd usunięto go z powodu prezentowania lewicowych poglądów i popularyzowania kultury białoruskiej. Przeniesiony do Warszawy, pracował w Centrali Polskiego Radia.

Po wybuchu II wojny światowej znalazł się najpierw w Rumunii, później w Wilnie, a po zajęciu Litwy przez Armię Czerwoną przekradł się do Warszawy. Pracował jako woźny w Bibliotece Uniwersytetu Warszawskiego i dzięki tej posadzie miał nieograniczony dostęp do księgozbioru. W tym czasie powstawały utwory, które znalazły się później w tomikach Wiersze, Równina, Pieśń niepodległa, a także w opublikowanym w 1945 roku Ocaleniu. W Warszawie współorganizował podziemne życie literackie: opublikował, pod pseudonimem Jan Syruć, tom Wiersze (1940) i wydał antologię poetycką Pieśń niepodległa (1942).

Pierwszą żoną Czesława Miłosza została w styczniu 1944 roku Janina Dłuska, primo voto Cękalska. Mieli dwóch synów: Anthony’ego (ur. 1947) i Piotra (ur. 1951).

 

„Po przenosinach do Warszawy Miłosz rozpoczął pracę w Polskim Radiu i tam poznał starszą o dwa lata Janinę Cękalską, żonę reżysera Eugeniusza Cękalskiego – pisze Sławomir Koper. – Z powodu tego romansu zrezygnował nawet ze służbowego wyjazdu do Szwajcarii, tym bardziej że ktoś taki jak Janina był mu potrzebny. Skutecznie hamowała jego zamiłowanie do knajpianego życia, a do tego miała znakomity gust literacki. Z jej zdaniem liczył się nawet człowiek tak zakochany w sobie i we własnej twórczości jak Jerzy Andrzejewski. Gdy Cękalski służbowo wyjeżdżał (co zdarzało mu się bardzo często), Miłosz wprowadzał się do jego mieszkania. Kochankowie zachowywali jednak sporo dyskrecji, gdyż znajomi Cękalskiego byli przekonani, że jego małżeństwo normalnie funkcjonuje”.Inicjację seksualną Czesław Miłosz przeżył w wieku 15 lub 16 lat, podczas wakacji w Krasnogrudzie, z urodziwą mężatką Ireną, która nudząc się na letnisku, spędzała z nim dużo czasu, a wieczorami uczyła tańczyć tango. W okresie studiów romansował m.in. ze studentką polonistyki Klementyną Sołonowicz (później matką Daniela Olbrychskiego), Tolą (którą poznał podczas wakacji, przygotowując się do jesiennej sesji poprawkowej), Niną Kłosowską – starszą o dwa lata mężatką, z której powodu gospodyni wypowiedziała mu mieszkanie, oraz studentką Wileńskiego Studium Teatralnego Ireną Górską (później matką aktorów Macieja i Damiana Damięckich).Sławomir Koper: „Starsza od niego o rok Jadwiga [Waszkiewicz] pochodziła z dobrze sytuowanej rodziny. Ojciec był znanym lekarzem, właścicielem kamienicy w Wilnie i 60-hektarowego folwarku Barcie w pobliżu miasta. Romans rozpoczął się na drugim roku studiów poety i szybko nabrał erotycznego charakteru. Po trzech latach znajomości dziewczyna zaszła w ciążę, a Czesław nie potrafił zachować się w dojrzały sposób. Chociaż wcześniej nazywał ją «żoną», to teraz odmówił zawarcia małżeństwa. Nie miał skrupułów, był okrutny i konsekwentny, zarzucił jej, że właściwie «nie wie, kto jest sprawcą jej ciąży, bo ona w Wilnie flirtowała nawet z jego kolegami»”.

Przez pierwsze dni powstania Miłosz przebywał na peryferiach stolicy, na Okęciu. Schwytany przez Niemców znalazł się w obozie w Pruszkowie, skąd wydostała go jakaś zakonnica. Po upadku Powstania Warszawskiego przebywał w Goszycach u Anny i Jerzego Turowiczów, a następnie zamieszkał w Krakowie. Należał do redakcji miesięcznika „Twórczość”. W 1945 roku wydał zbiór wierszy przedwojennych i okupacyjnych Ocalenie, jeden z najważniejszych tomów dwudziestowiecznej poezji polskiej. Kazimierz Wyka pisał o Miłoszu:

„Wyrósł nad głowy swoich rówieśników i rywali poetyckich. Stoi przed nim trud już nie tylko na miarę jego pokolenia (...). Trud na miarę poezji, która nie przemija, gdy przemijają jej czasy”.

Od 1945 roku Czesław Miłosz pracował jako radca kulturalny PRL-owskich przedstawicielstw w Stanach Zjednoczonych i Francji. Najpierw w konsulacie polskim w Nowym Jorku, następnie został skierowany do ambasady w Waszyngtonie. Wziął sobie do serca radę Antoniego Słonimskiego, który w 1948 roku w Waszyngtonie pouczał go: „Słuchaj starego, mądrego Żyda, siedź jak najdłużej za granicą”.

„Byłem zaangażowany w grę: ustępstw i zewnętrznych oświadczeń lojalności, podstępów i zawiłych posunięć w obronie pewnych walorów” – wspominał ten okres Miłosz w Zniewolonym umyśle. W Rodzinnej Europie napisze po latach o czasie, gdy próbował się odnaleźć w rzeczywistości PRL-u: „Moją sytuację określiłbym jako karkołomną, niesamowitą, nielogiczną, niemoralną, nie-do-opisania. Po upływie wielu lat to, czego udało mi się dokonać w literaturze, jest rzutowane wstecz, czyli ówczesna fałszywa gra zyskuje uzasadnienie ex post”.

W 1950 roku Miłosz został przeniesiony na stanowisko I sekretarza ambasady PRL w Paryżu. Gdy wrócił do Warszawy na Boże Narodzenie, władze odebrały mu paszport. Poeta z trudem go odzyskał i wyjechał do Francji. 1 lutego 1951 roku poprosił tam o azyl, choć był przekonany, że w konfrontacji z komunizmem świat zachodni musi przegrać. Poza tym emigracja oznaczała dla niego oderwanie od jedynego języka, w którym umiał pisać.

Zamieszkał w Maison-Laffitte pod Paryżem, w siedzibie Instytutu Literackiego, z którym nawiązał współpracę; od 1951 roku ogłaszał w miesięczniku „Kultura” utwory literackie i publicystyczne oraz przekłady. Świadectwa Zofii Hertz i Jerzego Giedroycia, którzy udzielili wtedy Miłoszowi schronienia, pokazują go jako człowieka na granicy załamania nerwowego. „Krążył po Maisons-Laffitte, zachowywał się jak zwierzę w klatce, myślał o samobójstwie – wspominała Zofia Hertz, współzałożycielka Instytutu Literackiego w Paryżu, najbliższa współpracownica Jerzego Giedroycia, a po jego śmierci dyrektorka instytutu.

W Polsce atakowano go jako zdrajcę, jednocześnie przez znaczną część emigracji był postrzegany jako komunistyczny aparatczyk, prowokator, a nawet szpieg. Ostoją stało się dla Miłosza środowisko „Kultury”, będącej też głównym wydawcą utworów poety aż do lat 90.

W okresie paryskim ważną rolę w życiu poety odegrała Szwajcarka o polskich korzeniach, Jeanne Hersch, filozof, później profesor Uniwersytetu Genewskiego. Stała się dla niego ważną partnerką intelektualną, z którą prowadził dysputy światopoglądowe i literackie. Zainspirowała go do napisania powieści na konkurs ogłoszony przez Europejską Fundację Kulturalną pt. Zdobycie władzy, którą przetłumaczyła na język francuski. Miłosz wyprowadził się z siedziby paryskiej „Kultury” i zamieszkał z nią w jednym z paryskich hoteli. Zastanawiał się nawet nad porzuceniem żony i dzieci. Burzliwy związek z zaborczą Jeanne szybko się jednak rozpadł. Miłosz sprowadził żonę z dziećmi do Francji i zaaprobował postawione przez nią warunki. Ich wieloletni związek usankcjonował ślub kościelny w polskim kościele przy ul. Saint Honoré w Paryżu, zawarty 13 stycznia 1956 roku.

W 1960 roku Miłosz wyjechał na zaproszenie University of California – Uniwersytetu Kalifornijskiego, do Berkeley w USA. Rok później objął tam stanowisko profesora języków i literatur słowiańskich, gdzie wykładał przez ponad 20 lat. Praca na uczelni pozwoliła mu promować w USA polską literaturę. Rola Miłosza jako tłumacza i popularyzatora rodzimej poezji – m.in. wierszy Herberta – jest nie do przecenienia.

Lata amerykańskie poety z perspektywy czasu wydają się pasmem sukcesów uwieńczonych Nagrodą Nobla w 1980 roku. Tymczasem przez kilkanaście lat Miłosz był w USA zupełnie nieznany, miał też poczucie, że w Polsce nikt o nim nie pamięta. W słonecznej Kalifornii tym dotkliwiej odczuwał duchową alienację.

W latach 70. żona poety Janina Miłosz (Dłuska) śmiertelnie zachorowała. Przez całe lata Czesław wykładał na uniwersytecie i zajmował się nią, sprzątał, gotował, pielęgnował. Po jej śmierci Miłosz napisał wiersz Na pożegnanie mojej żony Janiny.

W tym okresie spadł na niego kolejny cios – ujawniła się choroba psychiczna jego młodszego syna Piotra Miłosza. Poeta szukał wtedy pociechy w pracy nad tłumaczeniem Biblii: Psalmów i Księgi Hioba. Po latach był też świadkiem choroby i śmierci swojej drugiej żony Carol Thigpen-Miłosz, młodszej o ponad 30 lat, która miała być dla niego podporą na starość (pobrali się w roku 1992).

W USA Miłosz wydał m.in.: Zniewolony umysł, Zdobycie władzy, Dolinę Issy, Rodzinną Europę, Traktat poetycki, tomy poezji Król Popiel i inne wiersze (1962), Gucio zaczarowany (1965), Miasto bez imienia (1969), zbiory esejów i szkiców Widzenia nad Zatoką San Francisco (1969), Ziemia Ulro (1977) i Ogród nauk (1978). W kraju jego twórczość była wówczas niemal nieobecna, co najwyżej publikowana okazjonalnie w antologiach.

W 1965 roku opublikował anglojęzyczną antologię polskiej poezji powojennej w swoich przekładach pt. Postwar Polish Poetry. W 1973 ukazał się anglojęzyczny zbiór wierszy Miłosza Selected Poems, dzięki któremu zaistniał dla amerykańskich odbiorców nie tylko jako eseista i tłumacz, lecz także jako poeta.

W 1974 otrzymał Nagrodę Polskiego PEN Clubu za wybitne osiągnięcia w dziedzinie przekładu. W 1976 Guggenheim Fellowship, w 1977 doktorat honoris causa Uniwersytetu Michigan w Ann Arbor, w 1978 Neustadt International Prize for Literature oraz równoznaczną z doktoratem honorowym nagrodę University of California – Berkeley Citation.

Wielką miłością Miłosza w okresie zamieszkiwania w Stanach Zjednoczonych była tajemnicza Ewa, dziennikarka z Polski, która jesienią 1979 roku w Berkeley przeprowadziła z nim serię wywiadów. Zafascynowany młodszą od siebie o 31 lat dziewczyną, zaproponował jej posadę asystentki. Owocem tego związku był wydany w 1984 roku tom Nieobjęta ziemia, który – jak wyznał poeta – „powstał całkowicie pod znakiem Ewy”, gdyż dzięki niej nastąpiło u niego „jakieś otwarcie na wymiar osobisty ludzkich spraw”. Konstanty Jeleński namawiał nawet przyjaciela na rozwód, ale Miłosz okazał się „absolutnie niezdolny do opuszczenia schorowanej żony”. Związek trwał trzy lata. Partnerka nie zgodziła się na ujawnienie swoich personaliów, choć zdaniem biografów miłośnicy twórczości poety bez trudu potrafią ją zidentyfikować. Zafascynowana jego twórczością opracowywała i redagowała zbiory wierszy poety, tłumaczyła jego utwory na język angielski i wydała o nim książkę.*

10 grudnia 1980 roku Miłosz otrzymał Nagrodę Nobla w dziedzinie literatury – jako trzeci z kolei polski laureat tej nagrody. Polskiego poetę doceniono za – jak napisano w uzasadnieniu jury – „bezkompromisową wnikliwość w ujawnianiu zagrożenia człowieka w świecie pełnym gwałtownych konfliktów”.

Podczas ceremonii wręczania nagrody w Sztokholmie Miłosz odniósł się do specyfiki polskiej poezji i powodów jej nieznajomości na świecie:

„Jestem częścią polskiej literatury, która jest względnie mało znana w świecie, gdyż jest niemal nieprzetłumaczalna – powiedział. – Porównując ją z innymi literaturami, mogłem ocenić jej niezrównaną dziwaczność. Jest to rodzaj tajnego bractwa, mającego własne obrzędy obcowania z umarłymi, gdzie płacz i śmiech, patos i ironia współistnieją na równych prawach”.

Na uroczystość wręczenia nagrody zaprosił swoich najbliższych przyjaciół z Polski, wybitnych antykomunistycznych intelektualistów, m.in. Jacka Woźniakowskiego, Stefana Kisielewskiego i Jerzego Turowicza. W czasie uroczystości przez cały czas nosił znaczek Solidarności, co było potem szeroko podkreślane przez dziennikarzy.

Po latach w Autoportrecie przekornym napisał: „Kiedy dostałem Nagrodę Nobla, całkowicie straciłem kontrolę i tylko włosy wydzierałem z głowy, dowiadując się, kim jestem w oczach innych. Zawsze uważałem siebie, na przykład, za poetę dość hermetycznego, dla pewnej nielicznej publiczności. I co się dzieje, kiedy tego rodzaju poeta staje się sławny, głośny, kiedy staje się kimś w rodzaju Jana Kiepury, tenora albo gwiazdy futbolu? Naturalnie, powstaje jakieś zasadnicze nieporozumienie”.

Znawca twórczości Miłosza, Jan Błoński (historyk literatury, krytyk literacki, eseista, tłumacz, profesor nauk humanistycznych, wykładowca Uniwersytetu Jagiellońskiego) tak charakteryzował poetę w 1980 roku:

„Nagroda Nobla dla Czesława Miłosza jest nie tylko nagrodą talentu. Jest także nagrodą wytrwałości i wierności wewnętrznemu głosowi, który prowadził go przez zasadzki historii i zawikłanie osobistych doświadczeń. Zdania Miłosza są jasne, ale poezja ciemna, splątana w swoim bogactwie. Gdybym miał porównywać ją do jakiegoś instrumentu, to tylko do organów. Organy naśladują wszystkie dźwięki, ale pozostają organami. Budują muzyczną całość, jak dzieło Miłosza składa się na poetyckie uniwersum, w którym zagadkowo współistnieją ironia i harmonia, inspiracje romantyczne i intelektualny rygor, umiejętność posługiwania się dziesiątkami idiolektów i natychmiast rozpoznawalny krój zdania, przejmująca czystość stylu, pozbawionego czegokolwiek zbędnego, kilkoma kreskami malującego całe światy”.

Dopiero po uhonorowaniu poety Nagrodą Nobla jego wiersze zaczęły pojawiać się w kraju, w oficjalnym obiegu, chociaż częściowo ocenzurowane. Oprócz wydań oficjalnych mnożyły się edycje podziemne. Potem ukazywały się też jego następne książki: Piesek przydrożny (1997), To (2000), Druga przestrzeń (2002), Traktat teologiczny (2002), a także Orfeusz i Eurydyka – poemat, który Miłosz napisał po śmierci swej żony Carol. Po raz pierwszy od lat w 1981 roku Miłosz mógł także odwiedzić Polskę. Odebrał wtedy doktorat honoris causa Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

W latach 90. na stałe osiadł w Krakowie – jak twierdził „najbardziej zbliżonym do Wilna”. Mieszkał na Stradomiu przy ulicy Bogusławskiego 6. W 1994 roku otrzymał Order Orła Białego.

Czesław Miłosz zmarł w Krakowie 14 sierpnia 2004 roku w wieku 93 lat. Został pochowany w krypcie zasłużonych klasztoru oo. Paulinów na Skałce w Krakowie – obok m.in. Jana Długosza, Stanisława Wyspiańskiego, Jacka Malczewskiego i Karola Szymanowskiego.

Kiedy ogłoszono decyzję o pochowaniu zmarłego poety właśnie w tym miejscu, rozpoczęły się liczne protesty.

„Zmarły w sierpniu 2004 r. Czesław Miłosz zaczął swoją karierę «autorytetu moralnego» jako lewicujący poeta i stalinowski dyplomata, a zakończył jako obrońca homoseksualnego stylu życia – napisał historyk literatury i emerytowany wykładowca UJ Jan Majda w wydanej w 2005 roku książce Antypolskie oblicze Czesława Miłosza. – W swojej poezji i wypowiedziach z pogardą i wrogością odnosił się do polskiej tradycji oraz Kościoła katolickiego”.

Autor przytoczył tam wiele fragmentów z twórczości noblisty, który w Rodzinnej Europie napisał: „Gdyby dano mi sposób, wysadziłbym ten kraj w powietrze”.

„My, Polacy, bardzo cenimy sobie twórczość naszych pisarzy zarówno za ich talent literacki, a szczególnie za budowanie naszych wartości narodowych i duchowych sił, zwłaszcza w okresach, gdy naród przeżywał tragedie, jak to było podczas rozbiorów czy okupacji hitlerowskiej – napisał we wstępie doktor Majda. – Toteż ich dzieła były wtedy i są również teraz podstawą do budowania wartości moralnych i patriotycznych u młodzieży w szkołach oraz u czytelników dorosłych.

Niestety, nie posiada dla nas tych walorów patriotycznych twórczość Czesława Miłosza, który był z pochodzenia Litwinem, a do polskości już od młodych lat rozwijała się w nim duża awersja, która od roku 1951, gdy zerwał stosunki z naszym krajem i został na emigracji – przerodziła się w nienawiść do Polski. Toteż zaczął wtedy w swoich utworach obelżywie często dyskwalifikować nasz kraj oraz wszystkie nasze główne narodowe wartości. Przede wszystkim oczerniał Polaków i ich różne grupy społeczne, nasz patriotyzm, język, polski katolicyzm, naszą literaturę i wiele jeszcze innych cennych składników polskości. W mojej tutaj publikacji wymieniam konkretne jego paszkwilanckie wypowiedzi na temat naszej kultury. A czynię to dlatego, że często w naszej historii musieliśmy bronią walczyć z najazdami wrogów, którzy chcieli nas zniszczyć. Miłosz niszczył Polskę słowami w swoich utworach, marzył nawet, żeby ją wysadzić w powietrze, czy przyłączyć do Związku Radzieckiego.

Słowami walczył Miłosz z polskością w swojej twórczości, toteż i ja słowami bronię polskości i potępiam jego złośliwe obelgi rzucane na nasz kraj. Bronię więc naszego kraju, bo jak często podkreślam: Polska jest po Bogu moją drugą świętością. Podobnie jak ja, również kilkunastu polskich naukowców, publicystów i pisarzy skrytykowało w publikacjach nienawistny stosunek tego noblisty do naszego kraju i naszej kultury, podaję tutaj ich wypowiedzi o tym nobliście.

Natomiast, gdy parę miesięcy temu wyprani z narodowej godności apologeci Miłosza postanowili złożyć jego szczątki wśród naszych wybitnych patriotów w Panteonie Narodowym na Skałce w Krakowie – to tysiące zdrowych narodowo Polaków w kraju i za granicą słusznie protestowało przeciw umieszczaniu w tym Panteonie tego noblisty. (…)

Niestety, dla świeckich i kościelnych urzędasów i bezmyślnych klakierów Miłosza nie liczyła się antypolska postawa tego poety, wystarczyło im, że był laureatem Nagrody Nobla (…)”.

W Roku myśliwego Miłosz napisał: „Polska mnie przeraża. Powiedzmy, że przerażała mnie przed wojną, podczas wojny i przeraża całe te dziesięciolecia po wojnie. Jak powinien zachować się schwytany przez nią człowiek (urodzenie się tam czy język), jeśli chce być rozumny, trzeźwy, spokojny, a przy tym uczciwy? Jeżeli uważa te bezustanne ofiary, konspiracje, powstania za zupełny nonsens, po prostu dlatego, że w normalnych krajach tego nie ma? I ostatecznie, jeśli 99 proc. Francuzów żyło jak zwykle po klęsce 1940 roku, to jest normalne”.

 

W Nieobjętej ziemi pisał o komunizmie, że dał on „literaturze polskiej niebywałą szansę. Zawsze historycznie zorientowana, ale własną tylko historią zajęta, a więc mało dostępna dla obcych, nagle znalazła się wobec uniwersalnego tematu. Tylko że niewielu piszących wyciągnęło z tego wnioski”.

„Był to rok 1968 czy 1969 rok – wspominał Zbigniew Herbert. – Powiedział mi, na trzeźwo, że trzeba przyłączyć Polskę do Związku Radzieckiego. Myślałem, że to żart czy prowokacja. Lecz gdy powtórzył to na kolacji, gdzie byli Amerykanie, którym się to nawet bardzo spodobało – wstałem i wygarnąłem”.

„Nie był autorem igraszek słownych, był poetą myśli trudnej, potykającej się nieustannie o sprawy dla życia naszego główne: sprawę Boga i wiary, sprawę rozumu i miłości, sprawę narodu, o pytania nierozstrzygalne prawie” – mówił o Miłoszu filozof Leszek Kołakowski.

„Chociaż może to się wydać dziwne, dla mnie był nauczycielem wiary od momentu, kiedy przeczytałem już bardzo dawno temu jego Wiarę, Nadzieję i Miłość – niebywale głębokie i mądre, aż po Traktat teologiczny” – powiedział z kolei ksiądz Adam Boniecki.

Przypisy

* Ekranizacja Jerzego Hoffmana w 1999 r.

* Ekranizacja Jerzego Hoffmana w 1974 r.

* Ekranizacja Jerzego Hoffmana w 1969 r.

* Powieść została zekranizowana przez Aleksandra Forda w roku 1960. Film obejrzało 12 milionów widzów.

* W 1911 roku Maria Radziejewska popełniła samobójstwo. Pozostawiła „Memorandum”, z notą na okładce: „W razie mej śmierci, nie czytając, posłać Sienkiewiczowi”, które jednak nigdy nie dotarło do adresata.

* Dziś mieści się tam jego muzeum.

* Po raz pierwszy kandydaturę Reymonta do Nagrody Nobla wysunięto już w 1918 roku.

* Renata Gorczyńska, pseudonim Ewa Czarnecka (ur. w 1943 r. w Warszawie) – dziennikarka, publicystka, pisarka, krytyk literacki, tłumaczka literatury pięknej.