Warsztaty pisania z mistrzem - Gabriel Garcia Marquez - ebook

Warsztaty pisania z mistrzem ebook

Gabriel Garcia Marquez

0,0
14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

DO 50% TANIEJ: JUŻ OD 7,59 ZŁ!
Aktywuj abonament i zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego, aby zamówić dowolny tytuł z Katalogu Klubowego nawet za pół ceny.


Dowiedz się więcej.
Opis

Warsztaty pisarskie z laureatem Literackiej Nagrody Nobla

W latach osiemdziesiątych XX wieku na Kubie w Międzynarodowej Szkole Filmowej i Telewizyjnej Gabriel García Márquez prowadził warsztaty dla nowego pokolenia pisarzy i scenarzystów. Ich celem było stworzenie trzynastu historii o miłości, zaadaptowanych na potrzeby telewizji. A potem na ich kanwie miało powstać kolejnych trzynaście historii, ale w innym gatunku: horrorze, komedii i innych.

Warsztaty pisania nie są suchym wykładem, ale zapisem wspólnego procesu opowiadania historii. Aktem twórczym mistrza i jego uczniów: od rozwijania pomysłu, po tworzenie historii, nadawanie jej kształtu i struktury.

Nie ma tu snobizmu, czy zadęcia, jest życie i twórczość. Ludzie rozmawiają ze sobą, śmieją się, poprawiają siebie nawzajem i zadają sobie pytania, a mistrz podpowiada im kierunek.

Interesuje go przede wszystkim uchwycenie procesu twórczego i przeniknięcie tajemnicy tworzenia. I znalezienie takich tropów, by opowieść mogła swobodnie popłynąć i ostatecznie wzbudzić emocje u czytelnika.

A czytelnik może pobawić się z mistrzem i sam zechcieć opowiedzieć swoją niepowtarzalną historię. I możliwe, że nawet odkryć w sobie twórcę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 290

Data ważności licencji: 9/30/2029

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginału: Cómo se cuenta un cuento

Redaktorka inicjująca: Katarzyna Lipnicka-Kołtuniak

Redaktorka prowadząca: Aleksandra Janecka

Projekt okładki: Karolina Żelazińska-Sobiech

Redakcja: Katarzyna Głowińska (Lingventa)

Redakcja techniczna: Sylwia Rogowska-Kusz

Skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Beata Kozieł-Kulesza, Barbara Milanowska (Lingventa)

© Gabriel García Márquez, 1995 and Heirs of Gabriel García Márquez

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2025

© for the Polish translation by Katarzyna Okrasko

ISBN 978-83-287-3688-7

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2025

–fragment–

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF sp.j., Bydgoszcz

UCZESTNICY WARSZTATÓW

Prowadzący

Gabriel García Márquez

Uczestniczki i uczestnicy

Marcos R. López

Manuel F. Nieto

Denise Pinho França de Almeida

Elid Pineda Arzate

Cecilia Pérez Grovas

Victoria Eva Solanas

Gloria Salo Benito

María del Socorro González

Reinaldo Montero Ramírez

Roberto Gervitz

Ambrosio Fornet, redakcja sesji

Wprowadzenie

ZAGADKA PARASOLA

Gabo: Opowiem wam, jak się to wszystko zaczęło. Pewnego dnia zadzwonili do mnie z telewizji i poprosili o trzynaście historii miłosnych, które rozgrywałyby się w Ameryce Łacińskiej. Jako że akurat prowadziłem w Meksyku warsztaty pisania scenariuszy, zwróciłem się do uczestników: „Potrzebujemy trzynastu historii o miłości, każda z nich ma trwać pół godziny”. I następnego dnia przynieśli mi czternaście pomysłów. Zdziwiłem się, bo wcześniej próbowaliśmy napisać historie trwające godzinę i to nam nie wychodziło. Doszedłem więc do wniosku, że pół godziny to idealny format. Pomysł pojawia się jak olśnienie; udaje się go zrealizować albo nie. Wtedy postanowiliśmy zrobić serial składający się z trzynastu historii miłosnych, to na początek, a potem kontynuować podobne serie: komediową, z zagadką do rozwiązania, horrorem… I zawsze pracować nad nimi podczas warsztatów, co oznacza, że pomysł, choćby jego autorem – czy też autorką, bo uczestniczkami naszych warsztatów są w większości kobiety – była jedna osoba, rozwijamy wspólnie. Pod koniec zaś jedna osoba pisze scenariusz – niekoniecznie autor pomysłu. Bo oczywiście ogólny zarys historii można opracować razem, ale samo pisanie scenariusza jest pracą samodzielną.

Zaproponowaliśmy owych trzynaście historii różnym telewizjom i szybko przekonaliśmy się o jednym: że płacą fatalnie. Zrozumieliśmy, że telewizja nie ceni słowa pisanego. Wówczas postanowiliśmy założyć firmę producencką, żeby sprzedawać gotowy produkt. Przedstawiliśmy ofertę i powiedzieli nam, że tak, pod warunkiem, że moje nazwisko będzie zawsze figurować w napisach końcowych. I chociaż może to wydawać się pochlebstwem, w gruncie rzeczy jest niezwykle poniżające: oznacza, że stałeś się towarem. Ale cóż, nie mieliśmy wyjścia; uzgodniliśmy wspólnie, że zrealizujemy trzynaście historii, za każdym razem wymienimy z nazwiska autora, ale we wszystkich dodamy napis: WARSZTATY GARCÍI MÁRQUEZA… i tak dalej. I wzięliśmy się do roboty. Zadanie okazało się tak wdzięczne, że postanowiliśmy zrobić tysiące półgodzinnych krótkich metraży, jeden za drugim, w seriach po trzynaście.

Tak więc, w skrócie, to właśnie proponuję: tworzenie półgodzinnych krótkich metraży i przeznaczenie na szkołę Escuela Internacional de Cine y Televisión de San Antonio de los Baños wszystkich zysków z ich sprzedaży. Historie będziemy rozwijać tutaj, podczas warsztatów, które prowadzę w tej szkole co rok, i będziemy je kontynuować podczas warsztatów w Meksyku. À propos, potrzebujemy więcej osób na tamte warsztaty, zwłaszcza takich, które wcześniej uczestniczyły w warsztacie w Escuela Internacional: osób nieulękłych, wyleczonych już z nieśmiałości. Bo tu należy wyrażać swoje opinie z absolutną szczerością; kiedy coś nam się nie podoba, trzeba to powiedzieć; musimy się nauczyć mówić sobie prawdę w oczy i funkcjonować tak, jakbyśmy uczestniczyli w terapii grupowej.

Tym, co liczy się dla mnie na tym świecie najbardziej, jest proces twórczy. Jaka tajemnica kryje się za tym, że opowiadanie historii zmienia się w pasję, za którą człowiek jest gotów umrzeć, umrzeć z głodu, z zimna, jakkolwiek, żeby tylko zrobić coś, czego nie można zobaczyć ani dotknąć? Pasję, która, jeśli głębiej się nad tym zastanowić, wydaje się do niczego nieprzydatna. Kiedyś wierzyłem – czy może raczej bardzo chciałem wierzyć – że odkryję w końcu tajemnicę tworzenia, dokładny moment, w którym pojawia się pomysł. Ale teraz wydaje mi się to coraz bardziej niemożliwe. Odkąd zacząłem prowadzić te warsztaty, wysłuchałem wielu nagrań, przeczytałem niezliczone wnioski, próbując uchwycić tę chwilę, kiedy pomysł się rodzi. I nic. Wciąż nie wiem, kiedy to następuje. Tymczasem jednak uzależniłem się od pracy warsztatowej. Wspólne wymyślanie historii stało się moim nałogiem…

Niedawno, gdy przeglądałem czasopismo „Life”, natknąłem się na wielkie zdjęcie. Była to fotografia z pogrzebu Hirohito. Jest na niej nowa cesarzowa, żona Akihito. Pada. W głębi widać nieostrych strażników w białych płaszczach przeciwdeszczowych, jeszcze dalej tłum z parasolami albo z gazetami czy chustkami na głowach, a w centrum zdjęcia, na drugim planie, stoi cesarzowa, sama, ubrana cała na czarno, z czarną woalką i czarnym parasolem. Zobaczyłem to cudowne zdjęcie i natychmiast przyszło mi do głowy, że jest w tym jakaś historia. Historia, która oczywiście nie opowiada o śmierci cesarza – o niej opowiada fotografia jako całość – tylko inna, półgodzinna historia. Ten pomysł został mi w głowie i cały czas do niego wracam. Już wyeliminowałem tło, wykluczyłem ubranych całkowicie na biało strażników, tłum ludzi… Przez chwilę skupiłem się wyłącznie na obrazie cesarzowej w deszczu, ale wkrótce i ją wykluczyłem. I wtedy jedynym, co mi pozostało, okazał się parasol. Jestem zupełnie pewien, że w tym parasolu kryje się jakaś opowieść. Gdyby nasz warsztat miał inny cel, niż ma w rzeczywistości, zaproponowałbym uczestnikom, żebyśmy, wychodząc od tego parasola, spróbowali stworzyć pełny metraż. Ale naszym celem jest robienie półgodzinek. Mam wszakże wrażenie, że po drodze natkniemy się na parasol. I żeby było jasne, to nie jest żaden trick!

Momencik. Nie zauważyłem, że mam tu już pierwszą półgodzinkę. To scenariusz Consuelo Garrido. Pomyślałem, że gdybyśmy przeczytali tę historię, może byłoby nam łatwiej wyobrazić sobie, co chcemy zrobić. Na pewno łatwiej będzie ją przeczytać, niż próbować opowiedzieć własnymi słowami, bo to nigdy nie będzie to samo. Kiedy Consuelo przedstawiła tę historię na warsztatach, nosiła ona tytuł Nocny złodziej, teraz nazywa się Sobotni złodziej i to ostateczny tytuł. No dobrze, kto się zgłasza, żeby ją przeczytać?

SOBOTNI ZŁODZIEJ

Hugo, złodziej, który kradnie tylko w weekendy, włamuje się w sobotni wieczór do pewnego domu. Ana, właścicielka, ładna trzydziestolatka cierpiąca na bezsenność, przyłapuje go na gorącym uczynku. Włamywacz ma pistolet, więc Ana oddaje mu całą biżuterię i inne wartościowe rzeczy, prosi tylko, by nie zbliżał się do Pauli, jej trzyletniej córki. Jednak dziewczynka go widzi, a on zyskuje jej sympatię, gdy pokazuje jej kilka sztuczek magicznych. Hugo myśli: „Dlaczego miałbym już sobie iść, skoro jest tu tak przyjemnie?”… Mógłby zostać na cały weekend i nacieszyć się miłą atmosferą, przecież mąż – wie o tym, bo wcześniej ich śledził – wróci dopiero w niedzielę wieczorem ze swojej podróży służbowej. Złodziej nie zastanawia się zbyt długo, wkłada spodnie pana domu, prosi Anę, żeby mu coś ugotowała, żeby wyjęła wino z piwnicy i włączyła muzykę do kolacji, bo on nie może żyć bez muzyki.

Ana, trochę zmartwiona z powodu Pauli, szykując kolację, zastanawia się, jak pozbyć się z domu intruza. Ale nie może zrobić zbyt wiele, bo Hugo przeciął kable od telefonu, dom leży na uboczu, jest noc i nikt nie przyjdzie. Ana postanawia więc wrzucić tabletkę nasenną do kieliszka z winem Huga. Podczas kolacji złodziej, który w tygodniu pracuje w banku jako nocny stróż, odkrywa, że Ana prowadzi jego ulubioną audycję radiową, program z muzyką popularną, którego on słucha regularnie co noc. Hugo jest jej ogromnym wielbicielem. Gdy słuchają kasety, na której wielki Benny śpiewa Como fue?, rozmawiają o muzyce i muzykach. Ana żałuje, że chciała uśpić Huga, okazuje się bowiem, że intruz zachowuje się spokojnie i nie ma zamiaru używać przemocy ani jej skrzywdzić. Ale jest już za późno, bo środek nasenny znalazł się w kieliszku, a bardzo zadowolony złodziej wypił całą jego zawartość. Okazuje się jednak, że doszło do pomyłki i osobą, która wypiła wino ze środkiem nasennym, jest Ana, która w mgnieniu oka zasypia.

Następnego ranka Ana budzi się kompletnie ubrana i przykryta kołdrą w swojej sypialni. W ogrodzie Hugo bawi się z Pauli, już przyszykowali śniadanie. Ana dziwi się, widząc, jak bardzo się polubili. W dodatku jest zachwycona tym, jak włamywacz gotuje, zdaje sobie też sprawę, że jest on całkiem przystojny. Ana zaczyna się czuć dziwnie szczęśliwa.

W tym momencie zagląda do niej przyjaciółka i proponuje wspólne bieganie. Hugo się denerwuje, ale Ana wymyśla wymówkę, że córka jest chora, i szybko odprawia przyjaciółkę. Tak więc wszyscy troje zostają w domu, by cieszyć się niedzielą. Hugo, pogwizdując, naprawia okna i telefon, które zepsuł poprzedniej nocy. Ana przekonuje się, że Hugo bardzo dobrze tańczy. Kiedy próbują zatańczyć razem, idzie im tak świetnie, że tańczą do samego wieczora. Pauli obserwuje ich, bije brawo i w końcu zasypia. Oni, zmęczeni, opadają na kanapę w salonie.

Wtedy orientują się, że zrobiło się już bardzo późno, że za chwilę wróci mąż. Chociaż Ana oponuje, Hugo zwraca jej prawie wszystko, co ukradł, udziela kilku rad, jak na przyszłość zapobiec włamaniom, i żegna się z obiema z niemałym smutkiem. Ana patrzy, jak odchodzi. Hugo już ma zniknąć jej z oczu, gdy ona go woła. Kiedy złodziej wraca, ona spogląda mu w oczy i mówi, że w przyszłym tygodniu mąż znów wyjeżdża w interesach. Sobotni złodziej odchodzi szczęśliwy, tańcząc na pobliskich uliczkach, podczas gdy wokół zapada zmrok.

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji