Wałeckie wędrówki w pięciu wymiarach. Część 2 - Jarosław Leszczełowski - ebook

Wałeckie wędrówki w pięciu wymiarach. Część 2 ebook

Jarosław Leszczełowski

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych

Książka dostępna w zasobach:

Biblioteka Publiczna Gminy Wałcz w Lubnie

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 430

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




7. Zatarg w obronie zboru

Bardzo dramatyczne wydarzenia miały miejsce we wsi Golce na początku XVIII w. Opiekę nad miejscowym zborem sprawował wówczas właściciel Kłębowca i Golec - feldmarszałek Heinrich von der Goltz.

W 1717 r. sejm zwany niemym przyjął represyjne uregulowania, skierowane przeciwko dysydentom. Wszystkie niekatolickie świątynie wybudowane po 1632 r. miały zostać zniszczone121. Do realizacji tych decyzji zabrał się Krzysztof Antoni Szembek, który w latach 1717-1719 był biskupem poznańskim. Biskup zlekceważył zalecenie króla Augusta II Mocnego, żeby wstrzymać burzenie zborów do następnego posiedzenia polskiego sejmu122. Ustawę o likwidacji zborów wzniesionych po 1632 r. interpretowano w bardzo różnorodny sposób.

Zbudowany w latach 1664-1669 zbór w Golcach odznaczał się wielkością i pewnie dlatego jego zburzenie zostało zaordynowane przez Szembeka. Biskup groził, że jeśli natrafi na opór podczas burzenia kościoła w Golcach, wystawi setkę dragonów i siłą zrealizuje swój zamiar. W obronie świątyni stanął wówczas feldmarszałek Heinrich von der Goltz wsparty przez Franza von der Goltza z Karsiboru oraz Baltazara Fryderyka Henryka von Blanckenburga z Iłowca. Feldmarszałek zebrał 200 poddanych - ewangelickich chłopów, uzbrojonych w muszkiety i kosy. Obsadził tym oddziałem Golce. Jego determinacja powstrzymała zapał biskupa i innych katolików. Obie strony poprzestały więc jedynie na demonstracji siły i ostatecznie do walki nie doszło. 7 i 14 października 1719 r. drahimski Amtmann Humboldt zrelacjonował te wydarzenia w liście do pruskiego króla Fryderyka Wilhelma I123:

Feldmarszałek von der Goltz, reagując na zamiary poznańskiego biskupa (który miał grozić, że dla niszczenia ewangelickich kościołów w Polsce na koszt duchownych z jego diecezji zaciągnie oddział 100 dragonów) wysyłającego świeckich i duchownych komisarzy w celu niszczenia świątyń, postanowił trwać w swym postanowieniu obrony swego kościoła, przeciwko wszelkiej przemocy, nawet jeśli miałoby go to kosztować utratę majątku lub życia. Komisarze zdali relację przed trybunałem i oskarżyli go, że przeciwstawił się im zbrojnie, pomimo tego że on do tej pory nie użył siły124.

Sprawa miała dalszy bieg w sądzie. Przed trybunałem w Piotrkowie stanął katolicki pleban z Czaplinka - Gotschalk, który wysunął szereg oskarżeń przeciwko feldmarszałkowi. Heinrich von der Goltz poczuł się wtedy poważnie zagrożony, gdyż udał się o pomoc do swego przyjaciela, generała majora wojsk polskich i podskarbiego wielkiego koronnego Jana Jerzego Przebendowskiego. Senator nie tylko obiecał pomoc, ale i dotrzymał słowa, a była to osoba, która należała do najściślejszego grona współpracowników króla. Podskarbi niejednokrotnie udzielał już pomocy protestantom, więc chętnie obiecał wstawić się za Goltzem z Kłębowca na nadchodzącym sejmie, ten jednak został zerwany. Do konfrontacji doszło więc na posiedzeniu rady królewskiej. Przebendowski zdał królowi relację, jak usiłowano przemocą zniszczyć feldmarszałkowi von der Gotzowi kościół w jego wsi Golce i dom modlitwy w Kłębowcu, który ten zbudował na terenie własnej majętności. Wypowiedź wywołała furię biskupa Szembeka, który zagroził Przebendowskiemu ekskomuniką125.

Biskup Krzysztof Antoni Szembek, który uparcie dążył do zburzenia kościoła w Golcach

Bardzo interesujące informacje o okolicznościach sporu, ale również o powstaniu kościoła w Golcach zawierają listy feldmarszałka Heiricha von der Goltza kierowane do polskiego króla Augusta II Mocnego, wysyłane w 1719 r.:

Wielka i bezprawna przemoc, którą niemal codziennie stosują katoliccy panowie i duchowni wobec dysydentów i ich religijnej wolności, zmusza nas, w poddańczym oddaniu i padając do stóp, poinformować Wasz Królewski Majestat, że trybunał Rzeczypospolitej w ogóle nie przestrzega paktów konwentów zaprzysięganych przez królów i traktatów konstytucyjnych gwarantujących nam niegdyś wolność kościelną i religijną. [...] W wyniku dekretów jeden kościół po drugim są zamykane lub odbierane lub niszczone, jak to już miało miejsce w województwie poznańskim w miasteczku Człopa i we wsiach Stieglitz, Althuette, Pitzewo, Verdun, Radschitz Weigmannsdorf, Lagowitz. Zagrożone są też kościoły w Unruhstadt, Lissa, Fraustadt, Gostau, Bauchwitz, Driebitz, Schlichtigsheim, Albertsdorf, Brotzen i Hohenstein.

W dalszej części listu feldmarszałek opisuje sytuację w Golcach:

W podobny sposób zagrożony jest kościół w Golcach, który poznański biskup pragnie odebrać lub zniszczyć, wydając bezprawne dekrety. Dzieje się tak pomimo faktu, że wałecki burgrabia Czuptowski wykazał bezprawność takiej przemocy, demonstrując uchwały sejmowe z lat 1626, 1632 1638 i 1648, dekrety trybunału z 1631 r. oraz atest nieżyjącego już plebana Muntzenberga. Wszystkie te dokumenty wskazują, że nazwany powyżej kościół w Golcach nigdy nie był katolicki, lecz przed 125 laty została wraz z całą wsią zbudowaną i także od tego czasu wszyscy nasi zmarli przodkowie grzebani są w naszym rodzinnym grobowcu w Golcach. Biskup odpowiedział kanonikom i burgrabiemu wałeckiemu, żeby nawet cała Rzeczypospolita w tym punkcie była przeciw niemu, on i tak nie zaniecha wytępienia dysydentów126.

Obawiając się banicji i konfiskaty dóbr, feldmarszałek przekazał je swemu synowi, również Heinrichowi, który pomimo protestanckiego wyznania był wałeckim starostą. Faktycznie za zbrojną obronę zboru w Golcach Heinrich i Franz von der Goltzowie zostali w 1720 r. skazani na banicję, lecz później wyrok cofnięto, załatwiając sprawę polubownie. Obrońcy świątyni zostali zobowiązani jedynie do ustawienia kapliczki (Bożej męki) przy drodze z Gole do Wałcza127.

Ostatni epizod sporu o świątynię w Golcach miał miejsce w 1754 r., kiedy pewien zubożały szlachcic - Bonikowski - wniósł pozew do sądu, pragnąc uzyskać decyzję dotyczącą zburzenia zboru. Dla zbadania sprawy na miejscu we wsi pojawiła się komisja, której przedstawiono dokumenty jednoznacznie potwierdzające istnienie kościoła przed 1632 r. Wśród nich był wyrok trybunału piotrkowskiego potwierdzający legalność zboru, wystawiony jeszcze w 1631 r.128 Skuteczna obrona kościoła w Golcach była wielkim sukcesem, gdyż pamiętać należy, że po 1717 r. wielkopolscy protestanci stracili aż 65 kościołów i domów modlitwy.

Aleja cmentarna w Golcach; fot. Jarosław Leszczełowski

8. Cmentarz

Jedyna tablica nagrobna znajdująca się na cmentarzu w Golcach; fot. Jarosław Leszczełowski

Wieś opuszczamy, udając się w kierunku wschodnim szosą prowadzącą do Zdbic. U wylotu drogi ze wsi, na wzgórzu, na północ od szosy znajduje się stary cmentarz. Jest to miejsce o unikatowym wyglądzie, skłaniające do zadumy nad przemijającym czasem. Duże wrażenie robi aleja starych schorowanych drzew. Niestety wszystkie nagrobki i krzyże żeliwne zostały zniszczone. Na terenie całego dawnego cmentarza odnalazłem zaledwie jedną płytę nagrobną z gotyckim napisem.

9. Rezerwat Golcowe Bagno

Kontynuujemy wędrówkę wzdłuż szosy Golce - Zdbice, by po ok. 2 km marszu dotrzeć do wyjątkowego rezerwatu Golcowe Bagno. Do 1945 r. miejsce to nazywane było Czarnym Bagnem (Schwarze Mösse). Obecna nazwa nawiązuje do wsi Golce, a tym samym do rodu Golczów, który w XVI w. zagospodarował te okolice.

Rezerwat powstał w 1990 r. na blisko 124 hektarach, przy czym 26 objęte jest ochroną ścisłą. Golcowe Bagno to największe na Pomorzu torfowisko o charakterze trzęsawiska kołyszącego się podczas stąpania. Obiekt jest unikatowy w skali kraju, a nawet Europy. Ochroną otoczono 14 gatunków mchów torfowców. Do rzadkich roślin należą również: bagnica torfowa, rosiczka okrągłolistna, widłak goździsty i bagno zwyczajne W rezerwacie spotkać można również chronione płazy, gady oraz ptaki.

10. Kopalnia kredy jeziornej „Zdbice”

Kilkadziesiąt metrów za rezerwatem dostrzeżemy drogę prowadzącą na południe i oznakowaną jako czerwony szlak turystyczny. Podążając tym traktem, dotrzemy aż do Przesmyku Śmierci, czyli celu drugiej wędrówki. Jest to jeden z najbardziej malowniczych szlaków w regionie. Wiedzie wzdłuż jezior, stawów, wąwozów i zalesionych wzgórz. Jest to stary trakt, który widniał już na mapie Daniela G. Reymanna z połowy XIX w.

Po kilometrowej wędrówce szlakiem dotrzemy do ciągu stawów, które są pozostałością po dawnej kopalni kredy jeziornej „Zdbice”, wykorzystywanej w okresie PRL przez Państwowe Gospodarstwa Rolne do nawożenia ziemi. Kreda jeziorna zwana jest również wapieniem łąkowym lub jeziornym. Wapień występujący w pobliżu torfowisk nad jeziorem Zdbiczno odkryli już w XIX stuleciu mieszkańcy Zdbic i osady Fiermühl, gdyż w tych miejscowościach pracowały wapienniki. Wytworzone w tej okolicy wapno użyto między innymi do budowy katolickiego kościoła w Wałczu.

Grobla między stawami na dawnym miejscu wydobycia kredy jeziornej; fot. Jarosław Leszczełowski

Dziś zaniechano wydobycia, a stawy stały się bardzo atrakcyjnym miejscem do budowy domków wypoczynkowych.

11. Młyn Fier (Leszczynka)

Idąc dalej czerwonym szlakiem, dotrzemy do mostka nad rzeczką Zdbica. Droga tworzy tutaj serpentyny wspinając się na wzgórza. Nasza trasa wiedzie teraz wzdłuż zachodniego brzegu jeziora Zdbiczno, drogą gruntową nieco oddaloną od linii brzegowej. Po około dwóch kilometrach znajdziemy się w miejscu, gdzie droga przecina rzeczkę Zdbica, która jest kolejnym dopływem Dobrzycy. Istniała tu niegdyś osada o nazwie Fiermühl (Młyn Fier), po II wojnie światowej określano ją nazwą Leszczynki. Historyczne miano pochodzi od gwarowego słowa fier, które oznaczało zalesiony obszar.

Młyn nad Zdbicą powstał w tym miejscu na przełomie XVII i XVIII w. W 1735 r. odnotowano, że obiekt ten był opustoszały, na co zwrócił uwagę wałecki starosta i właściciel Kłębowca - Heinrich von der Goltz. On to pewnie ponownie uruchomił obiekt, przyłączając go do swej posiadłości. Szlachcic ten wydzierżawił wtedy Fiermühl młynarzowi Zygfrydowi Schmidtowi. W 1777 r. właścicielem obiektu został niejaki Jacob Jancke, który otrzymał bagna nad rzeką Zdbicą jako dziedziczną dzierżawę za 12 groszy czynszu. Młynarz miał zagospodarować te tereny, które wcześniej należały do gminy Zdbice, ale leżały odłogiem.

Młyn Fier na mapie D.G. Reymanna z połowy XIX w.

Staw Leszczynki, widok z miejsca, gdzie kiedyś znajdowała się osada Fiermiihl; fot. Jarosław Leszczełowski

Resztki cmentarza w Fiermühl; fot. Jarosław Leszczełowski

Młyn przedstawiono jeszcze na mapie D. G. Reymanna z połowy XIX w. Na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XIX w. posiadłość przejął Reinhard Breitholtz, który zmienił zupełnie jej profil gospodarczy. Młyn został zlikwidowany, a w 1872 r. odnotowano nowo wybudowaną gorzelnię. Nad brzegiem jeziora Zdbiczno znajdował się też wapiennik. Na zachód od osady rozciągała się wielka polana, gdzie położone były należące do folwarku pola i ogrody liczące około 213 ha. Do posiadłości należał stosunkowo niewielki obszar leśny liczący 30 ha.

W 1903 r. folwark znowu przeszedł w ręce właścicieli Kłębowca - rodziny von Klitzing. W ich imieniu osadą Fiermühl administrował generalny pełnomocnik posiadłości Klausdorf (Kłębowiec) - Max Wiepen. Wielkość posiadłości nie uległa zmianie, ale intensywnie hodowano tam owce (300 sztuk).

Dziś po osadzie zostały jedynie ruiny i cmentarz, który został zdewastowany w ostatnich latach. Na miejscu dawnego obszaru bagiennego powstał staw Leszczynki. Dawna osada otoczona jest lasem.

12. Przesmyk Śmierci

Czerwony szlak doprowadzi na do miejsca, gdzie zakończymy drugą wędrówkę, do tzw. Przesmyku Śmierci. Nazwa został wymyślona po II wojnie światowej i jest bardzo popularna. Miejsce jest wyjątkowo piękne i chętnie odwiedzane przez turystów.

Przesmyk Śmierci; mogiła nieznanego żołnierza; na drugim planie schron bojowy;

fot. Jarosław Leszczełowski

Na zachód od dość wąskiego przesmyku między jeziorami Zdbiczno i Smolno zachowały się ruiny dwóch betonowych schronów bojowych, które w lutym 1945 r., blokowały przebiegającą tędy drogę. Kilkadziesiąt metrów przed schronami był rów przeciwczołgowy. W pobliżu można odnaleźć stare betonowe zapory przeciwczołgowe. Za schronami znajdowała się długa linia transzei ciągnących się w obie strony wzdłuż zachodnich brzegów jezior Smolne i Zdbiczno. Na przesmyku jest też mogiła niemieckiego żołnierza, na której ustawiono drewniany krzyż i metalową tabliczkę z żołnierskim znakiem krzyża maltańskiego.

Ruiny schronu bojowego na Przesmyku Śmierci, który w nocy 5/6 lutego atakowali polscyzwiadowcy; fot. Jarosław Leszczełowski

Dokumentalny film Tajemnica Wału Pomorskiego Bogusława Wołoszańskiego - wybitnego popularyzatora historii najnowszej - rozpoczyna się właśnie na przesmyku między jeziorami Zdbiczno i Smolne. Bogusław Wołoszański opowiedział o wydarzeniu, które miało miejsce na Przesmyku Śmierci w pierwszych dniach lutego 1945 r. Patrol polskich zwiadowców, wykorzystując śnieżycę, podszedł bardzo blisko do schronów bojowych. Jeden ze zwiadowców rzucił granat w stronę otworu strzelniczego, czym zaalarmował niemiecką załogę bunkra. Bogusław Wołoszański dla zaintrygowania widzów stwierdził, że strzelanina, która wybuchła po tym incydencie, miała rozpocząć krwawą bitwę o Wał Pomorski. Jest to oczywiście nieprawda, gdyż opisany incydent miał miejsce w nocy z 5 na 6 lutego129. W tym czasie nie tylko od wielu godzin trwał bój 1 Armii Wojska Polskiego o główną pozycję Wału Pomorskiego, ale 11 Pułkowi Piechoty udało się przebić tę linię obronną na północ od jeziora Dobre. Po raz pierwszy żołnierze tego pułku zaatakowali bunkry w tamtym miejscu 4 lutego o godzinie 16.45130.

Atak zwiadowców trzeciego batalionu 12 Pułku Piechoty na bunkier na Przesmyku Śmierci opisali autorzy wydanej w 1997 r. książki Wał Pomorski:

W nocy z 5 na 6 lutego III/12 pp wysłał na przesmyk Smolno-Zdbiczno grupę 14 zwiadowców (por. Niedawny). Niemcy wysuniętej przed rów przeciwpancerny pozycji, tylko obsadzili drugą transzeję przy schronach. Zachodniego brzegu jez. Smolno, przesmyku i pobliskiego cypla nad jez. Zdbiczno broniła jedna kompania (kpt. Motzkau) z FjR4 [z 4 Pułku Podchorążych Artylerii - przyp. J.L.]. Zwiadowcy podczołgali się bezszelestnie pod lewy schron ominęli sieć przeciwpiechotną i chcieli do niego wejść. Drzwi okazały się zamknięte. Rzucony w strzelnicę granat odbił się od płyty pancernej i eksplodował na zewnątrz schronu. Niemcy natychmiast się uaktywnili, strzelając i wypuszczając oświetlające flary. Polacy wycofali się rowem łączącym do rowu ppanc i 1 transze!, zajmując tam do rana obronę131.

Następnego dnia o 8.00 do ataku ruszyła piechota trzeciego batalionu. Niemieckie pozycje zostały ostrzelane przez polskie moździerze. Polakom udało się opanować schrony i transzeje na przesmyku, lecz Niemcy wyprowadzali ustawiczne kontrataki, zmuszając ostatecznie polskich żołnierzy do wycofania się132.

Przesmyk udało się zdobyć dopiero dwa dni później 8 lutego 1945 r. do czego wydatnie przyczyniły dwie armato-haubice 5 Brygady Artylerii Ciężkiej, które ogniem na wprost rozbiły schrony, zabijając obsługi niemieckich ciężkich karabinów maszynowych133.

Trzecia wędrówka: Z Karsiboru do Kolna

Trasa trzeciej wędrówki na fragmencie mapy z drugiej połowy XIX w.

Podczas trzeciej wędrówki odwiedzimy dwie miejscowości: Karsibór i Kolno, w których znajdują się trzy świątynie o bardzo odmiennej historii i architekturze. Na trasie spotkamy też dawne grodziska i pałace, których obecny stan pozostawia jednakże wiele do życzenia.

1. O nazwie i zagadce joannickiego nadania

Pierwszy przystanek urządzimy przy tablicy z nazwą miejscowości Karsibór, która znajduje się na północno-wschodnim skraju wsi, u wylotu szosy prowadzącej do Gole. Tam omówimy zagadkowe początki wsi oraz pochodzenie jej nazwy.

W 1361 r. mistrz zakonu joannitów Hermann von Werberge wystawił braciom Ludekinowi i Georgowi Gołczom przywilej oddający im w lenno Piaseczno (Blummenwerder) i miejscowość o zagadkowej nazwie Kerszebona (lub Kerczebona). Do dziś nie zostało rozstrzygnięte, o którą wieś chodziło. Istnieje hipoteza, według której joannici nadali Gołczom właśnie Karsibór. Gdyby tak było w rzeczywistości, to Karsibór byłby najstarszą miejscowością w okolicy. Trzeba jednak zauważyć, że zwolennicy tej hipotezy opierają się w zasadzie jedynie na podobieństwie fonetycznym nazw Kerszebona i Kessburg. Karsibór nie pojawiał się w jakichkolwiek innych średniowiecznych dokumentach źródłowych. Dlatego też należy przyjąć, że wieś postała dopiero pod koniec XVI w. i została założona przez rodzinę Golczów, którzy prowadzili akcję osiedleńczą w tamtej okolicy.

Pierwotna nazwa miejscowości brzmiała Kiersburg lub Kiersberg i według Franza Schultza134 wywodziła się od staropomorskich gwarowych słów Kier lub Fier, które oznaczały zakrzewiony obszar. Zatem pierwotną nazwę można przetłumaczyć jako Krzaczastą Górę lub Zakrzewiony Gród. Osadnicy zakładający tę miejscowość w XVI w. musieli być pod wrażeniem okazałego grodziska, znajdującego się w bezpośrednim sąsiedztwie dzisiejszego pałacu. Gród otoczony był wysokimi wałami, dominującymi nad doliną rzeczki Świniarki (niem.: Schweinefluss). Pomimo upływu setek lat, wczesnośredniowieczne grodzisko nadal robi duże wrażenie na zwiedzających je osobach. Bardzo możliwe, że pierwotna nazwa wsi nawiązywała właśnie do tego bardzo charakterystycznego miejsca. Grodzisko i cała wieś położone były na wysokości 120 m. n.p.m.

Warto zauważyć, że na północny zachód od dzisiejszej wsi położone są wzgórza, które do 1945 r. nosiły nazwę Fier Berge. Nie jest wykluczone, że wieś wzięła nazwę od tych wyniosłości.

Nie sposób wymienić wszystkich wersji nazwy interesującej nas miejscowości, jakie występowały w dokumentach źródłowych. Oto kilka przykładów: Kiersberg (1564), Kiesterber (1565), Kiessemborgk (1601), Kierzembork (1604), Kiessemberg (1619), Kiesenbork (1628) i Kiessenburg (1631). Dzisiejsza nazwa Karsibór jest ahistoryczna i wybrano ją ze względu na pewne podobieństwo fonetyczne z historycznymi mianem Kessburg.

2. Nad Świniarką o golczańskich dziejach

Kolejny przystanek zorganizujemy na moście nad rzeczką Świniarką, która przez wieki odgrywała ważną rolę w dziejach Karsiboru. We wczesnym średniowieczu Słowianie wznieśli na terenie dzisiejszej wsi grodzisko nad Świniarką, gdyż ta oferowała im wodę pitną i bezpieczeństwo. Jej zabagniona dolina istotnie zwiększała walory obronne tych siedlisk. Po założeniu wsi na prawie niemieckim pod koniec XVI w., nurt Świniarki wykorzystano jako niezawodne źródło energii. Innymi słowy zbudowano tam młyn wodny.

Z mostu rozciąga się piękny widok na dolinę rzeki. To bardzo dobre miejsce, żeby opowiedzieć o okresie w dziejach wsi, kiedy znajdowała się w posiadaniu rodziny von der Goltz (pol. Golczowie).

Pierwsze pewne wzmianki źródłowe o Karsiborze pojawiają się dopiero w drugiej połowie XVI w. Według Franza Schultza135 w 1564 r. wdowy Agnieszka i Elżbieta Golczowe pozwały do sądu mieszczan z Czaplinka, gdyż ci wygnali je siłą z dziedzicznej wsi Kiersberg. Pozew dotyczył też starosty drahimskiego i wojewody generalnego Wielkopolski Jana Janusza Kościeleckiego oraz jego synów, gdyż, według wdów, to oni właśnie mieli być podżegaczami tego zatargu136. Ówczesny starosta drahimski nie musiał zresztą podżegać czaplinieckich mieszczan, lecz wystarczyło, że rozkazał im jako swoim poddanym podjąć określone działania. Jan Janusz Kościelecki, podobnie jak jego poprzednik na drahimskiej tenucie Natzmer, toczył zacięty spór z Agnieszką, Elżbietą i innymi Gołczami o wiele miejscowości, które zdaniem tenutariuszy drahimskich, Golczowie wyrwali starostwu i traktowali je jak prywatne posiadłości.

W 1565 r. znowu możemy przeczytać w aktach grodzkich o Karsiborze, który tym razem został nazwany Kiesterberem. Golczowie weszli w spór z synami i spadkobiercami wojewody Jana Janusza Kościeleckiego. Poszło o dwóch poddanych chłopów z Karsiboru. Prawa do tych kmieci zgłaszały wdowy po Henryku (Elżbieta) i Kunonie (Agnieszka) Gołczach oraz ich synowie137. Jak widać z powyższego, wieś należała wówczas w części do Golczów, a w części wojewody Jana Janusza Kościeleckiego lub starostwa drahimskiego.

Ówczesny współwłaściciel Karsiboru - Jan Janusz Kościelecki - urodził się w Kościelcu na Kujawach. Był człowiekiem bardzo wykształconym, jako młody człowiek studiował w Wittemberdze. W Rzeczypospolitej dostąpił wielu godności. Już w 1543 r. był kasztelanem bydgoskim, a dwa lata później przejął po ojcu starostwo nakielskie oraz wspólnie z bratem bydgoskie. Kilka lat później przyszły jeszcze ważniejsze urzędy wojewody brzeskiego i sieradzkiego oraz starosty generalnego Wielkopolski. W 1562 r. Kościelecki wykupił od rodziny Natzmerów starostwo drahimskie. Był przeciwnikiem ruchu egzekucyjnego, gdyż ten naruszał jego prywatne interesy. Dzierżył przecież wiele królewszczyzn i, jak to wówczas bywało, mylił własność królewską, którą mu powierzono, z własnością prywatną. Co ciekawe, na sejmie piotrkowskim w latach 1564-1565 oskarżano Kościeleckiego, że szlachcie siłą dobra odbiera. Król nakazał mu zwrot zagarniętych wsi i nie zgodził się na zwrot kosztów za odbudowę zamku w Drahimiu. Ta graniczna twierdza została zresztą wcześniej spalona przez Golczów z białej linii. Kościelecki był też zagorzałym katolikiem. Zmarł 8 grudnia 1654 r. w Poznaniu.

W zapiskach pastora Garbrechta z Lasek Wałeckich widnieje informacja, że protestancki zbór w Karsiborze wzniesiono w 1579 r.138, natomiast w 1604 r. Kierzembork, czyli Karsibór wymieniono wśród posiadłości, które Johann Gołcz z Rzepowa przekazał synowi Henrykowi139. Według rejestrów podatkowych z 1628 r. wieś liczyła 15 domostw i należała do Golczów z białej linii.

W latach trzydziestych i czterdziestych XVII w. współwłaścicielem Karsiboru był Ludwik Wejher, który w 1649 r. sprzedał tę miejscowość Georgowi Golczowi z Kłębowca. Wejher pozbywał się swoich majętności w tej okolicy, gdyż wyruszał na wojnę przeciw Kozakom Bohdana Chmielnickiego140. Spadkobiercą Georga Gołcza z Kłębowca był feldmarszałek Joachim Rüdiger, ale ten rzadko bywał w tych okolicach. Dopiero po jego śmierci większość udziałów w Karsiborze przejęła gałąź rodziny Golczów, która po chodziła z Broczyna. Jej protoplastą był żyjący w drugiej połowie XVII w. Kazimir von der Goltz.

Kazimir (Kazimierz) urodził się prawdopodobnie we dworze w Broczynie w pierwszej połowie XVII w. jako syn Franciszka Gołcza. W dokumentach źródłowych tytułowany był dziedzicem Broczyna i Karsiboru. Jak się okazuje, nieobce były mu też kryminalne występki, gdyż w 1646 r. został oskarżony o rozbój dokonany na kupcu z miasta Leżenica - Tomaszu Wagtaku141. Był dwukrotnie żonaty i dwukrotnie za towarzyszki swego życia wybierał kuzynki. Perpetua Elisabeth von der Goltz była córką Henryka von der Goltza z Rudek. Po jej śmierci Kazimir poślubił Dorotę Katarzynę von der Goltz, córkę Sebalda z Kłębowca. Zmarł około 1686 r., pozostawiając po sobie syna - Johanna Kazimira - z pierwszego małżeństwa i czterech z drugiego: Franza Ludwika, Gerharda Heinricha, Conrada (zmarł jako dziecko) i Kazimira juniora142.

Drzewo genealogiczne karsiborsko-broczyńskich Golczów, którzy w XVIII w. mieli swą siedzibę w Broczynie, a zbór i rodowy grobowiec w Karsiborze

Pierwszy syn osiadł w Broczynie i śladem ojca poślubił swą kuzynkę Sophie von der Goltz z Giżyna. Małżeństwo nie doczekało się jednak potomstwa143. Najmłodszy syn - Kazimir junior - zmarł bezpotomnie144. Gerhard Heinrich wybrał karierę w wojsku brandenburskim, gdzie służył jako major.

Był dziedzicem Broczyna i Byszkowa. Wraz ze swą małżonką Ernestyną Luizą von Wedel nie doczekał się potomstwa145.

Najważniejszą osobą dla naszych dalszych rozważań był Franz Ludwik von der Goltz, który oprócz części Broczyna odziedziczył po ojcu Karsibór. Nie wybrał służby w polskim wojsku i został oficerem armii brandenburskiej, a później pruskiej. Był rotmistrzem w 5 Pułku Dragonów Bayreuth. Jako jedyny z braci dochował się wraz ze swą małżonką Barbarą Esterą von dem Borne licznego potomstwa: dwóch synów i pięciu córek. W 1713 r. w wałeckich księgach grodzkich Franz Ludwik został nazwany panem dziedzicznym na Karsiborze, co może świadczyć o tym, że miał w tej wsi swój dwór. W 1717 r. wraz z feldmarszałkiem Henrykiem von der Goltzem z Kłębowca zebrał oddział 200 chłopów w celu obrony zboru w Golcach. Zmarł w 1722 r. w dość młodym wieku, zostawiając wdowę i nieletnie dzieci. Barbara Estera wyszła ponownie za mąż za polskiego szlachcica - podskarbiego koronnego Pawła Dorpowskiego, który wychowywał synów Franza Ludwika - Jana Kazimira i Konrada146.

Spośród dwóch synów Franza Ludwika tylko jeden - Konrad - był żonaty i to jego zasługą było przedłużenie historii broczyńsko-karsiborskich Golczów. Konrad urodził się 11 października 1719 r., a zmarł 11 maja 1783 r. w Broczynie (miał tam swoją siedzibę) w wieku 63 lat. Ten właściciel części Broczyna i Karsiboru zrobił dość imponującą karierę w wojsku króla Prus Fryderyka II Wielkiego, gdzie doszedł do stopnia pułkownika. Konrad rozpoczął służbę jako porucznik Pułku Alt-Kleist. W 1747 r. awansował, otrzymując stanowisko dowódcy kompanii grenadierów w Pułku von Lesewitz. W 1752 r. zachorował i wystąpił ze służby, lecz już sześć lat później powrócił w szeregi Wolnego Pułku Grafa Haerdta, z którym walczył przeciwko Szwedom. 17 sierpnia 1760 r. Goltz został wymieniony jako uczestnik bitwy pod Demminern. Następnie był komendantem twierdzy Stolpe na wyspie Uznam.147

Bardzo romantyczna historia wiąże się z pierwszym małżeństwem Konrada von der Goltza. Młodemu oficerowi wpadła w oko zamożna szlachcianka - Charlotta Luiza Henrietta von Kleist. Była ona jednak córką generała feldmarszałka Henninga Alexandra von Kleista, a ten nie chciał słyszeć o wydaniu swej pociechy za jakiegoś marnego kapitana. Jednak odmowa podziałała na Konrada von der Goltza jak płachta na byka. Odezwała się w nim krew przodków-raubritterów i kapitan starym zwyczajem porwał swą ukochaną. Nie były to jednak czasy szesnastowiecznej Rzeczypospolitej i czyn ten został surowo ukarany. Pruskie władze pochwyciły śmiałka i osadziły w twierdzy w Kostrzynie. Na szczęście na prośbę Goltza, król Fryderyk II Wielki wysłał list z ułaskawieniem i 22 października 1749 r. zwolniono kapitana z więzienia. Znamy treść tego listu, napisanego 22 października 1749 r.:

Mój drogi kapitanie von Goltz (Regimentu von Lestwitz). Po pańskiej listowej prośbie z dnia 14 października chcę tym razem udzielić łaski i zwolnić pana z aresztu w twierdzy, w której pan przebywa. Wydałem stosowny rozkaz komendantowi Kostrzyna generałowi-porucznikowi von Graevenitz. Powinien pan samodzielnie ocenić, że porwanie córki zmarłego już feldmarszałka von Kleista było czynem mało honorowym. Jeśli postąpiłby pan w taki sposób w innym kraju, nie skończyłoby się na tak niewielkiej karze. Mam więc nadzieję, że pan to dobrze zrozumie [.. .]148.

Ostatecznie tego samego roku doszło też do upragnionego ślubu. Okazało się, że Konrad von der Goltz rzeczywiście działał metodą faktów dokonanych, gdyż pięć dni po zwolnieniu Goltza z twierdzy (27 października 1749 r.), szczęśliwej parze urodził się pierwszy syn.

Po śmierci pierwszej żony w 1762 r. Konrad poślubił Eleonorę H.J. von Grappe. Rok później z powodów zdrowotnych opuścił armię.

Pod datą 11 maja 1783 r. zapisano w księdze kościelnej w Karsiborze:

Pan Konrad baron von der Goltz, Najjaśniejszego Królewskiego Majestatu w Prusach pułkownik wojska, jak również rycerz orderu pour le merite, dziedzic na Broczynie, został tutaj 17 maja w krypcie pochowany, po tym jak jego zwłoki przywieziono z Broczyna, gdzie zmarł 11 maja 1783 r. Żył 63 lata, 7 miesięcy, urodzony 11 października 1719 r.149

Z tego zapisu dowiadujemy się, że rodzina miała swoją siedzibę w Broczynie, ale rodowy grobowiec znajdował się w krypcie kościoła w Karsiborze.

O potomkach Konrada, którzy mieli swą siedzibę Karsiborze, opowiem podczas przystanku na dziedzińcu ryglowego kościoła.

3. Karsiborski folwark

Po prawej stronie drogi rozciąga się duży obszar, na którym wzniesiono liczne zabudowania gospodarcze dawnego majątku ziemskiego (po II woj nie światowej Państwowe Gospodarstwo Rolne PGR). Po drugiej stronie tej samej drogi wznosi się natomiast pałac z początku XX w. oraz blok mieszkalny, który wybudowano jako hotel robotniczy miejscowego PGR.

Rodzina Golczów gospodarzyła w Karsiborze aż do 1832 r. Następnie majętność przejął zięć zmarłej wdowy von der Goltz - von Herzberg. W 1843 r. posiadłość została zakupiona przez ziemianina Franza Schultza. Kosztowała wtedy 61 800 talarów. 11 lat później (w 1854 r.) za 80 000 talarów nabył ją baron von Goerne, po śmierci którego w 1876 r. folwark nabyło trzech żydowskich kupców: radca komisaryczny z Wałcza Aron Hirsekorn, Alexander i Wilhelm Bielszowscy150. Ten pierwszy wybudował cegielnię, którą odnotowano w książce adresowej z 1880 r. W pierwszych latach XX stulecia znacznych inwestycji dokonał Wilhelm Bielszowski. W książce adresowej z 1903 r. pojawiła się nowoczesna gorzelnia, a na jednym z dużych budynków gospodarczych w Karsiborze do dziś widnieje napis: WB 1905. Są to inicjały Wilhelma Bielszowskiego, który prawdopodobnie wzniósł też budynek administracyjny.

Inicjały Wilhelma Bielszowskiego i data wybudowania budynku gospodarczego; fot. Jarosław Leszczełowski

Dziś budowle te są własnością rolniczej firmy AGROKAR, która przejęła cześć infrastruktury po zlikwidowanym w latach dziewięćdziesiątych XX w. PGR.

4. Pałac von Bernuthów

Pałac w Karsiborze służy dziś jako dom mieszkalny dla kilku rodzin. Został wzniesiony w 1921 r. przez Kurta von Bernutha, który nabył miejscową majętność ziemską w 1906 r. Ten przystanek poświęcę losom rodziny von Bernuthów, którzy byli ostatnimi właścicielami karsiborskiej posiadłości.

Von Bernuthowie są bardzo liczną i rozgałęzioną rodziną, która otrzymała szlachectwo w XVIII w. Pierwszy przedstawiciel tego rodu został odnotowany w 1655 r. w miejscowości Gross Rosenburg w Saksonii. Przed pozyskaniem

Pałac w Karsiborze, stan obecny; fot Maciek Leszczełowski

szlachectwa kilka pokoleń Bernuthów było nauczycielami w tej miejscowości. W 1786 r. bracia Johann Mateusz i Jakub Johann Chrystian Bernuthowie otrzymali pruskie tytuły szlacheckie i herb. W XIX w gałęzie tej rodziny żyły w Wielkopolsce, na Pomorzu, Śląsku i w Austrii. Kilku przedstawicieli wyemigrowało też do Stanów Zjednoczonych. Von Bernuthowie z Karsiboru wywodzili się z wielkopolskiej linii z majętności Borowo koło Czempinia.

Majątek w Karsiborze nabył w 1906 r. Kurt von Bernuth (1873-1934), który był synem Bernharda z Borowa koło Czempinia.

Herb rodziny von Bernuth

Marie i Kurth Bernuthowie, Kurt pod krzyżem wojskowym, ma krzyż maltański oznaczający przynależność do protestanckiego zakonu joannitów; źródło: E. Schneider, Johann Daniel Fuhrmann und Johanna geb. Bung zu Lennep und ihre Nachkommen, s. 50., strona internetowa: schneideri.com/fuhrmann, dostęp: styczeń 2019

W 1895 r. zamożny ojciec kupił Kurtowi posiadłość w Gołaszynie w powiecie obornickim. Ta majętność położona była ok. 60 km od Borowa. 17 września 1899 r. Kurt poślubił Marie Hardt (ur. 1878 r.) z Lennep. Wcześniej zdobył wykształcenie rolnicze i odbył roczną służbę wojskową w 10. Pułku Ułanów. Następnie mógł zająć się gołaszyńskim gospodarstwem. W 1906 r. małżonkowie zdecydowali się sprzedać Gołaszyn i nabyć folwark w dość odległym Karsiborze151.

W tym czasie we wsi znajdował się stary dwór (dziś nie istnieje), pamiętający czasy Golczów, który nie był zbyt wygodny. Stara siedziba znajdowała się po drugiej stronie drogi prowadzącej do Gole, czyli na terenie dzisiejszego folwarku152. Po kilkunastu latach von Bernuthowie wybudowali nowy obszerny pałac i urządzili tam wielki ogród kwiatowy, który swoim zasięgiem objął leżące w pobliżu grodzisko. Posiadłość ziemska liczyła wtedy 634 hektary, z czego 575 stanowiła ziemia uprawna. Znajdowała się już tam gorzelnia, wyposażona w bardzo nowoczesne urządzenia. Folwark specjalizował się w uprawie ziemniaków, roślin oleistych i traw. Zajmowano się też hodowlą owiec, koni i trzody chlewnej153.

Pałac w Karsiborze zdjęcie z okresu międzywojennego, autor nieznany

Kiedy wybuchła I wojna światowa, Kurt walczył jako rotmistrz kawalerii na froncie wschodnim. Początkowo dowodził szwadronem, potem objął dowództwo batalionu, by wreszcie stanąć na czele 90 Pułku Strzelców Kawalerii Landwehry. Za odwagę na polu walki był kilkakrotnie odznaczany. Pełnił też szereg honorowych funkcji. Był między innymi przewodniczącym związku weteranów oraz rycerzem zakonu joannitów154.

W trudnym okresie wojennym w działalność pomocową bardzo zaangażowana była Marie von Bernuth, za co otrzymała Krzyż Zasługi za Pomoc Wojenną (Verdienstkreuz fuer Kriegshilfe)155.

Marie i Kurt von Bernuthowie mieli czworo dzieci, troje z nich urodziło się jeszcze w Gołaszynie: Joachim (ur. 1901), Jürgen (1902 r.), Ruth (Rudela, ur. 1905 r.), a najmłodsza córka Ingrid przyszła na świat po powrocie Kurta z wojny w 1918 r. w Karsiborze. Najstarszy syn Joachim skończył studia prawnicze i został referendarzem rządowym w Pile. Nie mieszkał w Karsiborze. Młodszy poświęcił się rolnictwu i przejął karsiborski majątek po ojcu. Rudela studiowała muzykę w Monachium i wyszła za mąż za dalekiego kuzyna Juliusa von Bernutha, o którym jeszcze opowiem156.

Wnętrze pałacu von Bernuthów, zdjęcie udostępniła Gminna Biblioteka Publiczna w Karsiborze

Po lewej: siostry Rudela i Ingrid von Bernuth; po prawej park pałacowy

Kurt zmarł w 1934 r. i został pochowany w parku, kilkaset metrów od pałacu. Zarządzanie folwarkiem przejęli wdowa i syn Jürgen, który ukończył studia rolnicze w Heidelbergu. Po odbyciu praktyki w majątku ziemskim w okolicach Łobza, został inspektorem w Karsiborze. Kiedy we wrześniu 1939 r. wybuchła wojna, został powołany do wojska, a majątkiem zajmowała się matka wspierana przez młodszą córkę Ingrid157. Starsza Ruth Margareth, która używała imienia Rudela, wyszła za mąż i nie mieszkała w Karsiborze. Ingrid pracowała natomiast w administracji karsiborskiego majątku jako sekretarka158.

27 stycznia 1945 r., kiedy do Karsiboru zbliżały się polskie wojska, wydano tzw. Räumungsbefehl, czyli rozkaz opuszczenia wsi przez ludność cywilną. Maria i Ingrid wyjechały, mając do dyspozycji sześć koni, wóz i bryczkę. Furmanami byli francuscy jeńcy wojenni, a w dwóch pojazdach było miejsce dla 14 osób. Pierwszy etap podróży (150 km) zakończył się bez większych przygód w miejscowości Vanselow na zachód od Odry. Stąd Marie i Ingrid wyruszyły w długą podróż do St. Wolfgang w Austrii, gdzie mieszkała starsza córka Rudela z dziećmi, wdowa po nazistowskim generale Juliuszu von Bernuthcie159. Cała podróż trwała pięć miesięcy. Na miejscu kobiety sprzedały bryczkę, wóz i konie, żeby kupić najbardziej potrzebne do życia produkty. Rudela pracowała, ucząc dzieci muzyki i gimnastyki160.

5. Zjawy i duchy w karsiborskim pałacu

Po II wojnie światowej w pałacu mieściły się biura PGR, przedszkole, a w końcu przeznaczono go na mieszkania prywatne i tak pozostało do dziś. Okazuje się, że zakamarki dawnej siedziby von Bernuthów kryją liczne mroczne tajemnice. Opowieści o pałacowych duchach nieustannie krążą wśród mieszkańców. Wielu jest przekonanych, że spotkało zjawę. Gdy uświadomimy sobie, że wnuczka właściciela i fundatora pałacu Kurta Bernutha zmarła w 1937 r. w wieku 4 lat, jeden z opisanych poniżej epizodów nabierze nowego wyrazu:

Wieść niesie, że w karsiborskim pałacu pojawia się duch małej dziewczynki. Osoby schodzące po starych drewnianych schodach do piwnicy, opowiadają ze zgrozą, że za każdym razem słyszą za sobą stąpanie małego dziecka.

Pewnego wieczora w jednym z mieszkań, które urządzono w starym pałacu, babcia kąpała w wannie wnuczkę. Kobieta zostawiła dziecko na dwie minuty. Kiedy wróciła do łazienki, wnuczka płaczliwym głosem powiedziała, żeby babcia więcej nie wychodziła, gdyż jakaś dziewczynka w staromodnym stroju zabierała jej zabawki.

Pałac w Karsiborze - stan obecny; fot. Maciek Leszczełowski

Mieszkańcy pałacu upierają się też, że o zmroku w końcu długiego korytarza widują ponurą postać ducha, który czai się w mroku. Innym razem podczas wspólnego grillowania grupa osób siedziała przed pałacem do późnych godzin wieczornych. Nagłe na ganku pojawiła się postać siwego mężczyzny ubrana w czarny staromodny strój. Zjawa spoglądała na grillujących z obojętnym wyrazem twarzy i spokojnie paliła fajkę.

Prawdziwy koszmar przeżyła kobieta, która przeprowadziła gruntowny remont swojego pałacowego mieszkania. Po wyczerpującym dniu położyła się do łóżka i natychmiast zasnęła. Obudziło ją nagłe uczucie niepokoju, a chwilę potem ogarnął ją paniczny strach, gdyż charakterystyczne wygięcie materaca wskazywało, że ktoś usiadł na łóżku obok niej. Kobieta krzyknęła przeraźliwie i rzuciła się w stronę włącznika światła. Nie spała już do rana i nie zgasiła światła. Dwie następne noce postanowiła spędzić w Wałczu u znajomych. Mówiono jej później, że remontując pokoje, naruszyła przebieg ciągów komunikacyjnych, co wprawiło w konsternację pałacową zjawę.

6. Grodzisko w pałacowym parku

Nieopodal pałacu von Bernuthów położone jest grodzisko, którego okres użytkowania datuje się na VII-XI w. Z tego okresu w najbliższej okolicy odkryto też kilka osad o charakterze otwartym. Ich mieszkańcy zapewne znajdowali schronienie w grodzisku w czasie najazdu obcych wojsk. Siedlisko to było wielokrotnie badane przez niemieckich i polskich naukowców. Znajdowano tam liczne odłamki glinianych naczyń z widocznymi fragmentami zdobień.

Na początku XX w. właściciel majętności ziemskiej Kurt von Bernuth, wykorzystał krajobrazowe walory grodziska, włączając je do przypałacowego ogrodu. W monografii rodzinnej Bernuthów pochodzenie nazwy wsi wyjaśniono w następujący sposób:

Keßburg, dawniej Kieseburg (Grüne Burg) [Zielony Zamek - przyp. J.L.], zawdzięcza nazwę grodzisku słowiańskiego pochodzenia161.

Zmiany w wyglądzie grodziska w czasie budowy pałacu i zakładania ogrodu na terenie grodziska utrwalił na kartach swej książki międzywojenny nauczyciel-regionalista P. Pfeilsdorff, który najwyraźniej nie był zadowolony z działań podjętych przez rodzinę von Bernuthów:

Grodzisko w Karsiborze; zdjęcie wykonane przez polskich archeologów w latach siedemdziesiątych XX w., udostępnił Robert Kraszczuk

Na wysokim brzegu znajduje się „Heidenburg” [pogański gród - przyp. J.L.] o średnicy około 100 kroków. Traci ono wygląd góry zamkowej, ponieważ w jego środku powstaje nowy pałac [w rzeczywistości pałac wznoszono w sąsiedztwie grodziska - przyp. J.L.]

Wały przekształcone zostały w trawniki, altany, schodki, terasy i dróżki, czyli w przyszłe otoczenie pałacowe. Prowadzi tam aleja kasztanowa. W tym romantycznym miejscu powinien stać zamek!162

Prawdopodobnie część chrzcielnicy znajdująca się w parku nieopodal grodziska; fot. Jarosław Leszczełowski

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach w pałacowym ogrodzie w pobliżu grodziska znalazł się obrobiony ludzką ręką głaz, który ma kształt misy. Prawdopodobnie jest to górna część chrzcielnicy z karsiborskiego kościoła.

W bezpośrednim sąsiedztwie parku i grodziska w czasach Państwowego Gospodarstwa Rolnego znajdowała się duża bażanciarnia. Ogromne wrażenie robiła wielka woliera, w której można było podziwiać te barwne ptaki163.

7. Legendy o grodzisku i pałacu

Poniższą legendę skonstruowałem na bazie przypowieści krążących w międzywojennym Kessburgu. Były one związane z wczesnośredniowiecznym grodziskiem i zostały opisane przez Sandta164. Według tych przypowieści we wnętrzu góry miały być ukryte skarby. Rzekomo znajdowało się tam podziemne przejście, na które natrafił niegdyś ciekawski mieszkaniec Karsiboru, który za pomocą długiego drąga przeszukiwał wzgórze. Nie odważył się jednak wejść do środka. Popłoch wśród dawnych mieszkańców wzbudzać miała tajemnicza postać kobiety, która nocą i o szarym świcie chodziła w tę i z powrotem po wzgórzu165. Konstruując legendę wykorzystałem te mity i nawiązałem do autentycznych wydarzeń, które miały miejsce w zamku w Popielewie koło Połczyna Zdroju. Książę pomorski zdobył i zburzył tamtą twierdzę, kładąc tym samym kres działalności raubritterów z rodziny von Manteuflów, zwanych w Polsce Popielewskimi. Skąd inąd wiemy, że współdziałali oni w swym zbójeckim procederze z kilkoma przedstawicielami rodu von der Goltz. Posłuchajmy legendy:

Przed setkami lat na wzgórzu we wsi Karsibór wznosił się kamienny zamek, który cieszył się złą sławą. Należał bowiem do dwóch braci - rycerzy, którzy parali się zbójeckim rzemiosłem. Napadali na kupieckie karawany i najeżdżali sąsiednie posiadłości. Rabowali biednych i bogatych, nie cofając się nawet przed zbrodnią zabójstwa. Wieść niosła, że raubritterzy zgromadzili ogromne skarby, które ukryli w sobie tylko wiadomym miejscu. Bracia za nic mieli wezwania i ostrzeżenia starosty wałeckiego. Siedzieli w swym zamku ufni w siłę jego murów oraz walory obronne wzgórza otoczonego wodami Świniarki. Kiedy jednak zlekceważyli królewski wyrok banicji, miarka się przebrała. Władca nakazał staroście poskromić złoczyńców. Na wezwanie królewskiego urzędnika przybyli do Wałcza wolni sołtysi, młynarze i karczmarze uzbrojeni w muszkiety. Zebrała się też licznie powiatowa szlachta. Starosta zabrał na wyprawę nawet dwie armaty. Okazało się, że mury zameczku łatwo kruszyły się w wyniku artyleryjskiego ostrzału. Kiedy wyłom w umocnieniach był wystarczająco szeroki, padł rozkaz do szturmu. Tłum uzbrojonych ludzi wtargnął do twierdzy, wycinając w pień nieliczną zamkową załogę. Szlachta rozniosła na szablach znienawidzonych rycerzy-rabusiów. Oszczędzono jedynie ich matkę i siostrę, którym kazano iść precz. Młodsza kobieta zrozpaczona z powodu śmierci braci, nie chcąc znosić dalszych upokorzeń, zakończyła swój żywot, rzucając się z zamkowych murów. Zwycięzcy pragnęli zagarnąć owiane legendą skarby. Przeszukano więc każdy kąt zbójeckiego gniazda, ale niczego nie znaleziono. Wtedy rozeźlony starosta nakazał zrównać z ziemią starą twierdzę.

Mijały lata, a wzgórze zamkowe nadal cieszyło się złą sławą. Mieszkańcy Karsiboru widywali w nocy lub szarym świtem kobiecą postać, która przechadzała się po wzgórzu. Mówiono, że to upiór samobójczyni, strzegący skarbów zgromadzonych przez braci-rabusiów. Powtarzano, że bogactwa ukryte są w tunelu znajdującym się pod karsiborskim wzgórzem.

Ośnieżone zbocze grodziska w Karsiborze; fot. Jarosław Leszczełowski

Jeden z mieszkańców wsi odnalazł to tajemne przejście, lecz nie zdobył skarbów. Kiedy próbował wejść do tunelu, ujrzał coś przerażającego i uciekł. Do końca życia nie chciał o tym mówić. Na łożu śmierci zmusił swych synów do przysięgi, że nigdy nie zbliżą się do przeklętego wzgórza.

8. Grobowiec dziedzica

Żeby odnaleźć miejsce, które przez powojennych polskich mieszkańców wsi nazywane było „grobem dziedzica”, trzeba się udać do parku, przekroczyć po mostku strumień Świniarka i przejść kilkaset metrów wysokim zboczem wąwozu. Nazwa „grób dziedzica” była bardzo trafna, gdyż w tym miejscu faktycznie pochowano zmarłego w 1934 r. Kurta von Bernutha.

Po II wojnie światowej wandale wybili otwór w grobowcu i splądrowali jego wnętrze. Kiedy w latach sześćdziesiątych XX w. kilku chłopców zebrało kości zmarłych do worka i przyniosło do wsi, dorośli zareagowali prawidłowo. Dzieci dostały reprymendę, a kości złożono z powrotem do grobowca166.

Zdjęcia grobu Kurta i Christy von Bernuthów; fot. Jarosław Leszczełowski

Jürgen i Jochen von Bernuthowie, obaj polegli podczas II wojny światowej; źródło: E. Schneider, Johann Daniel Fuhrmann und Johanna geb. Bung zu Lennep und ihre Nachkommen, s. 51

W ostatnich latach, na prośbę współczesnych potomków Kurta von Bernutha, jedna z polskich mieszkanek Karsiboru umieściła na drewnianym krzyżu dwie metalowe tabliczki. Pierwsza informuje o dwóch zmarłych osobach:

Ś.P. Kurth von Bernuth 1873-1934 Christa von Bernuth 1933-1937.

Kurt faktycznie spoczywa w tym miejscu, natomiast Christa to jego wnuczka, która zmarła w wieku czterech lat w Berlinie. Była córką Rudeli von Bernuth i generała Juliusa von Bernutha. Dziewczynka została zapewne pochowana w Berlinie. Ponieważ jednak urodziła się w Karsiborze, zdecydowano się ją tam upamiętnić.

Na drugiej tablicy wymieniono trzech mężczyzn z rodziny von Bernuthów, którzy zginęli podczas II wojny światowej. Doczesne szczątki tych osób nie spoczywają na karsiborskim cmentarzu. Trzech mężczyzn zostało upamiętnionych w sposób symboliczny. Dwaj pierwsi to synowie Kurta:

Jürgen 17.07.1902-14.02.1944

Jochen 30.01.1901-14.01.1945

Bracia urodzili się w Gołaszynie, jednak do szkoły powszechnej chodzili w Kessburgu. Potem ukończyli gimnazjum w Wałczu. Starszy Jochen (Joachim) ukończył prawo na Uniwersytecie w Heidelbergu i pracował w wielu miastach, piastując ważne urzędy m.in.: w Pile, Kwidzyniu, Koszalinie i Królewcu. Ponieważ nie identyfikował się z nazistowskim reżimem, jego państwowa kariera zakończyła w 1937 r. Zajął się wtedy doradztwem prawnym. We wrześniu 1939 r. został powołany do wojska i walczył przeciwko Polsce jako dowódca plutonu, a następnie kompanii karabinów maszynowych. Później brał udział w wojnie na zachodzie, a w lutym 1943 r. jego dywizja trafiła na front wschodni167. Zginął 14 stycznia 1945 r. w okolicach Warszawy w walkach z żołnierzami I Armii Wojska Polskiego.

Jürgen studiował rolnictwo w Heidelbergu. W 1926 r. pracował jako inspektor w majątku ziemskim u swojego ojca w Karsiborze. Po śmierci ojca w 1934 r. przejął tę posiadłość. Trzy lata później został powołany do wojska. Jako kapitan 207 Dywizji Piechoty walczył w 1941 r. Dwa lata później objął dowództwo oddziału konnego, w którym służyli ochotniczo rosyjscy jeńcy wojenni. Na czele tej formacji walczył przeciwko sowieckim partyzantom. Okazało się, że jeńcy wojują niezbyt chętnie ze swoimi rodakami, więc oddział rozwiązano. Rosjan skierowano z powrotem do obozu jenieckiego. Jurgen wrócił na front i służył w dywizji złożonej w 70% z Estończyków. Zginął podczas obrony mostu trafiony granatem. Pochowano go na cmentarzu w Dorpacie168.

Jochen i Jürgen byli w pewnym stopniu ofiarami wojny. Nie można tego samego powiedzieć o trzeciej upamiętnionej osobie - Juliusie von Bernuthcie - który jako aktywny nazista i generał Wehrmachtu był współwinny rozpętania tej najtragiczniejszej z wojen. Był dalekim kuzynem Kurta i jednocześnie jego zięciem, gdyż poślubił Rudelę von Bernuth.

Julius von Bernuth z synem przed pałacem w Karsiborze

Uproszczone drzewo genealogiczne rodziny Juliusa von Bernutha

Urodził się w 1897 r. jako syn pruskiego generała. Należał do linii rodzinnej, której przedstawiciele od kilku pokoleń byli państwowymi urzędnikami lub generałami. Rudela i Julius nie mieszkali w Karsiborze, ale wraz z dziećmi bardzo często odwiedzali Marie i Kurta.

Julius von Bernuth uczestniczył w I wojnie światowej jako podchorąży 1 Pułku Piechoty Gwardii. W szeregach tej jednostki brał udział w ofensywie przez Belgię i w przegranej przez Niemców bitwie nad Marną. Został wtedy ranny. Po wyleczeniu powrócił na front. W 1917 r. jako porucznik dowodził plutonem piechoty. Za waleczność odznaczony był Żelaznym Krzyżem obydwu klas. Po wojnie wstąpił w szeregi narodowych socjalistów. Uczestniczył w nieudanym puczu Hitlera w 1923 r. Potem w armii kontynuował karierę, która rozwijała się bardzo dobrze. W 1931 r. został awansowany do stopnia kapitana, a w 1936 r. był majorem i dowodził kompanią w 100 Regimencie Strzelców Górskich. Rok później wykładał taktykę na Akademii Wojennej. W 1939 r. pracował w sztabie generalnym jako podpułkownik. Podczas napaści na Polskę służył w Dywizji Pancernej Kempf, a kiedy Niemcy najechały Francję, był szefem sztabu zmotoryzowanego XXV Korpusu Armijnego. Po napaści na Rosję Sowiecką został szefem sztabu 4 Armii, a następnie 4 Armii Pancernej dowodzonej przez generała Hermanna Hotha. 1 kwietnia 1942 uzyskał stopień generała majora. Dwa i pół miesiąca później, podczas walk w rejonie Stalingradu, wsiadł do małego samolotu transportowo-obserwacyjnego Fiesler Storch, który został strącony lub uległ katastrofie. Juliusz von Bernuth został pochowany na Cmentarzu Frołowskim w pobliżu Stalingradu.

9. Przy starej szkole

Z pałacu udajemy się na skrzyżowanie drogi wiodącej z Gole z szosą Kłębowiec-Górnica. Skręcamy w kierunku zachodnim, idąc wzdłuż dawnej linii kolejowej. Przed stacją kolejową, po której pozostał jedynie betonowy peron, skręcamy w prawo. W ten sposób dojdziemy do miejsca, w którym wznosi się widoczny z daleka ryglowy kościół. Po drugiej stronie ulicy znajduje się charakterystyczny budynek dawnej szkoły. Nieopodal zachował się również dom, który był niegdyś gospodą. Został jednak przebudowany i utracił dawny styl i urok. Tak się złożyło, że te trzy obiekty: szkoła, gospoda i kościół zostały przedstawione na barwnej pocztówce z okresu międzywojennego.

W 1900 r. Karsibór dzielił się na wieś właściwą, która liczyła 154 mieszkańców i majątek rycerski z folwarkiem Goltzenburg (171 osób)169. Kiedy w 1938 r. zlikwidowano odrębność administracyjną posiadłości ziemskich, wieś liczyła 291, a według P. Pfeilsdorfa nawet 360 mieszkańców żyjących w 61 domach.

Po II wojnie światowej miejscowa szkoła wznowiła działalność w 1947 r., wcześniej polskie dzieci z Karsiboru musiały chodzić do Kolna. Organizacją szkoły zajmowała się jej pierwsza kierowniczka E. Krzyżanowska. W 1948 r. w karsiborskiej szkole było sześć, a od 1954 r. siedem klas. Liczba nauczycieli stopniowo zwiększała się: 1947 - 1,1948 - 2 i 1953 - 4170.

Atmosferę tamtych dni możemy poznać dzięki wspomnieniom Marii Janowskiej z domu Baj, która przybyła do Karsiboru w 1957 r. We wsi pracowały trzy nauczycielki, a kierowniczką szkoły była Mieczysława Krężel. Wszystkie trzy panie mieszkały w budynku szkolnym, nauczycielki na strychu, a kierowniczka na parterze. Korzystały z jednej kuchni. Dwie nauczycielki musiały korzystać nawet z jednego łóżka, dopóki pracujący sezonowo w PGR żołnierze, nie przynieśli im drugiego z pałacu. Miejsca do prowadzenia lekcji było za mało, więc wynajmowano dwa pomieszczenia w dawnej gospodzie. Jako dzwonka używano tam, zawieszonego na gałęzi drzewa, lemiesza171.

Budynki w starym centrum Karsiboru na pocztówce z początku XX wieku, wydawca podał błędną nazwę wsi: Keselburg zamiast Kessburg; u góry po lewej szkoła; u dołu gospoda Artura Schimma; po prawej ryglowy kościół

W 1965 r. powstała nowa szkoła, natomiast w starym budynku, przed którym się znajdujemy, rozpoczęło pracę przedszkole, zorganizowane przez PGR.

Szkoła w Karsiborze II połowa lat pięćdziesiątych XX w.; zdjęcie udostępniła Maria Janowska

10. Dawna świątynia i jej patroni

Opis karsiborsko-broczyńskiej gałęzi rodu von der Goltz zakończyłem na losach Konrada von der Goltza, który miał dwór w Broczynie, ale pochowany został w Karsiborze. Golczańską historię dziewiętnastowiecznego Karsiboru napisali potomkowie Konrada. Owocem pierwszego małżeństwa wspomnianego Konrada z Charlottą Luizą Henriettą von Kleist był syn - Konrad Leopold. W księdze kościelnej w Karsiborze ojciec zapisał:

Anno 1749 urodzony w Kostrzynie dnia 27 października o w pół do siódmej wieczorem mój syn Konrad Leopold został ochrzczony tamże przez kapelana palowego Wilkensa z Pułku Dragonów von Rothenburga, który uczynił to w obecności generała lejtnanta von Grieffnitza, kapitana von Papsteina z tego samego pułku, kapitana von Stentza z tego samego pułku, porucznika Kleista z tego samego pułku, rotmistrza von Wedla w służbie saskiej, radcy rządowego von Wobesera, radcy wojennego Fleeschena, generałowej von Wreechen, kapitana von Ottmanna, pułkownika Truchsessa, rotmistrza Goltza, kapitana Stemztzena i porucznika von Wulfenna. Karsibór 5 stycznia 1750 r.172

O romantycznych okolicznościach poczęcia tego najstarszego syna pisałem już na wcześniejszym przystanku. Chłopiec przyszedł na świat 17 października 1949 r. w Kostrzynie niedługo po wypuszczeniu ojca z twierdzy, gdzie był uwięziony za porwanie swojej przyszłej żony. Młody Konrad Leopold również służył w pruskiej armii, gdzie uzyskał kolejno stopnie porucznika, rotmistrza i w końcu majora. W 1778 r., kiedy ogłoszono pierwszy konkurs zadłużonej posiadłości w Kłębowcu, odkupił od wdowy Torche de la Serre wszystkie udziały w Karsiborze, który stał się odtąd jego siedzibą. Dotychczas posiadał jedynie część tej wsi i podobnie jak ojciec mieszkał w Broczynie.

Druga żona Konrada von der Goltza obdarowała go pięciorgiem dzieci. Były to kolejno: Heinrich Hieronim Konstantyn (ur. 1752 r.), Wilhelm August (ur. 1753 r.), Henriette Sophie Helene (ur. 1763 r.), Lucia Otylia Beata (ur. 1764 r.) i Wilhelmine Friederike Karolinę (ur. 1767 r.). Jednak losy tego rodzeństwa nie były związane z Karsiborem i interesującym nas regionem.

Powróćmy więc do majora Konrada Leopolda, który w 1779 r. poślubił swoją dwanaście lat młodszą kuzynkę Marię Fryderykę Józefę von der Goltz z Kłębowca. Małżeństwo doczekało się syna Friedricha Konrada Karola Augusta (ur. w 1780 r. w Dębołęce) oraz trzech córek: Henrietty Żanetty Wilheminy (urodzona w Karsiborze), Henrietty Karoliny Heleny (ur. 1794 r.) i Franciszki Marianny Christianny (ur. 1798 r.)173.

Drzewo genealogiczne ostatnich von der Goltzów z Karsiboru

Opuszczony ryglowy kościół w Karsiborze, fot. Maciek Leszczełowski

Najstarszy syn poszedł w ślady ojca i już w 1794 r. służył jako porucznik w Pułku Huzarów Bluchera. Kiedy w 1806 r. wybuchła wojna z Cesarstwem Francuskim, w szeregach pruskiej armii służyli zarówno ojciec - major huzarów Konrad Lepold (57 lat), jak i syn - porucznik huzarów Friedrich Konrad Karol August.

Chorągiewka, która niegdyś wieńczyła wieżyczkę kościoła w Karsiborze

Po klęskach w bitwach pod Jeną i Auerstadt, w których uczestniczyli obaj Goltzowie, dziesięciotysięczna pruska armia generała Gebharda Leberechta von Blüchera wycofała się do Lubeki. Tam 5 listopada 1806 r. została oblężona przez Francuzów i po dwóch dniach walk skapitulowała. Do niewoli dostali się obaj Goltzowie z Karsiboru174. 8 listopada wojsko pruskie z rozwiniętymi sztandarami i zapalonymi lontami przedefilowało przed frontem zwycięskich Francuzów, by złożyć broń. W akcie kapitulacji Blücher napisał: Kapituluję, ponieważ nie mam ani amunicji, ani chleba, ani paszy dla koni.

Major Goltz nie przebywał długo w niewoli, gdyż już 28 października 1807 r. przeszedł do rezerwy i został szefem poczty królewskiej w Koszalinie. Zmarł sześć lat później w wieku 63 lat.175 Wdowa Maria Fryderyka von der Goltz umieściła następujący nekrolog w koszalińskiej gazecie:

Ponieważ 12 stycznia wcześnie rano o 4.45 mojego kochanego męża, tutejszego mistrza pocztowego, majora von der Goltza w szacownym wieku 63 lat, po tym jak przeżyliśmy w szczęśliwym małżeństwie 33 lata, śmierć wyrwała mi i czworgu dzieciom, zrozpaczona powiadamiam o tym krewnych i.t.d.176

Majątek ziemski w Karsiborze odziedziczyli wdowa, syn i córki. Niedługo po śmierci majora spadkobiercy ufundowali nowy kościół w Karsiborze, który powstał w miejscu starszej świątyni. Nie wiemy jednak dokładnie, czy faktycznie wybudowano wtedy nowy budynek, czy też zmodernizowano stary.

Po lewej: opuszczony kościół w Karsiborze; po prawej: wnętrze dawnej salki katechetycznej; fot. Maciek Leszczełowski

Możemy być jedynie pewni, że wieżyczka świątyni powstała w 1819 r. Oprócz informacji w dawnych rejestrach zabytków, świadczy o tym również chorągiewka, która jeszcze po II wojnie światowej wieńczyła tę wieżę. Dzisiaj na jej miejscu zamontowano metalowy krzyż, a chorągiewka przechowywana jest w kościele. Widnieje na niej napis: Majoren v. d. Goltz 1819 (Majorowi von der Goltzowi). W 1819 r. wdowa i dzieci poświęciły więc odnowioną świątynię zmarłemu sześć lat wcześniej ojcu.

Jeszcze w 1828 r. atest potwierdzający własność majątku w Karsiborze otrzymali: wdowa Maria Fryderyka Józefina, syn Fryderyk Konrad Karol i córki - Henrietta Karolina Helena i Franciszka Marianna Christianna177.

Fryderyk Konrad Carl August był ostatnim właścicielem Karsiboru, który nosił nazwisko von der Goltz. Po zwolnieniu z francuskiej niewoli w 1810 r. wystąpił z armii, żeby powrócić do niej w 1813 r. jako rotmistrz 1 Pułku Zachodnio pruskiej Kawalerii Landwehry. Powrót był związany z ogólnonarodowym zrywem, skierowanym przeciwko francuskim wojskom okupacyjnym. W 1822 r. odszedł ostatecznie na emeryturę w stopniu majora rezerwy. Powodem odejścia był słabnący wzrok. Emerytowany major nie powrócił już jednak do Karsiboru, którego zrzekł się na rzecz matki i sióstr, lecz zamieszkał w Wałczu. Wkrótce całkowicie stracił wzrok. Jeszcze w 1810 r. poślubił Karolinę von Blanckenburg, z którą jednak nie miał potomstwa. Okazuje się, że miał za to aż sześcioro nieślubnych dzieci, które dostały po nim nazwisko i żyły w okolicach Wałcza178.

W 1832 r. posiadłość w Karsiborze przejął mąż Franciszki Marianny Christianny von der Goltz - Ernst von Herzberg, który spłacił rodzeństwo żony. Ten akt zakupu zakończył golczańską historię Karsiboru.

Wzniesiona prawdopodobnie w 1819 r. ryglowa świątynia jest dziś opuszczona, gdyż obok wybudowano nowy murowany kościół, do którego przeniesiono zabytkowe wyposażenie. Ściana szczytowa starego kościoła różni się od pozostałych. W całości została wymurowana z czerwonej cegły. Według autora karty ewidencyjnej tego zabytku był to efekt renowacji przeprowadzonej na przełomie XIX i XX w. Kościół zbudowano na planie prostokąta, w konstrukcji ryglowej z polami wypełnionymi cegłą i otynkowanymi. Budowla oparta jest o kamienny cokół. Budynek nie jest dziś podpiwniczony, jednak nie ma wątpliwości, że istniała tu niegdyś krypta, którą zamurowano lub zasypano. Kryją się tam doczesne szczątki przedstawicieli rodziny von der Goltz. W ścianie południowej było dawniej boczne wejście, które też zostało zamurowane. 8 września 1945 r. dawny protestancki zbór poświęcono jako katolicki kościół pw. Narodzenia NMP. W 1960 r. przeprowadzono konserwację świątyni, a rok później wpisano ją do rejestru zabytków. W 1978 r. przy wschodniej ścianie dobudowano niewielką salkę katechetyczną, w której do dziś stoją stare szkolne ławki. W 1981 r. wymieniono pokrycie dachu. Kilka lat później ryglowy kościół został wyłączony z użytku.

Wnętrze starej świątyni zostało pozbawione wyposażenia. Oryginalny ołtarz ufundowany przez Goltzów nie dotrwał do naszych czasów. W 1946 r. sprowadzono barokowy ołtarz z nieistniejącego dziś kościoła w Wielbokach. Ten ołtarz oraz dzwon znajdują się dziś w nowym kościele w Karsiborze.

11. Powojenna świątynia

Bezstylowy kościół w Karsiborze; fot. Maciek Leszczełowski

Nowy bezstylowy kościół w Karsiborze został wybudowany w 1987 r., a poświęcony 4 listopada 1990 r. Przejął on funkcję i nazwę ryglowej świątyni, która znajduje się na sąsiedniej posesji. Kościół należy do parafii pw. św. Wawrzyńca w Rudkach. Do wyposażenia świątyni należy zabytkowy barokowy ołtarz pochodzący z Wielbok. Ołtarz został po II wojnie światowej pomalowany i ozdobiony dość prymitywnie wykonanymi wizerunkami ukrzyżowanego Chrystusa, św. Piotra i Pawła oraz czterech ewangelistów.

Na wysokiej wieży wisi dziś jeden dzwon. Jeszcze w latach czterdziestych dwudziestego wieku w Karsiborze znajdowały się dwa instrumenty. Pierwszy to spiżowy dzwon o średnicy 62 cm, który został odlany w 1737 r. przez Johanna Meyera z Kołobrzegu. Na jego płaszczu znajduje się następujący napis:

Zur Gottes Gnade goss mich Johann Meyer Colberg - Paul von Dorposki, Cammrarius, Johann Casimir von der Goltz, Johann Scheffer, Pastor. Cristian Zeigel, Hans Tetzlaff, Kirchenväter179 (Dla Zmiłowania Bożego odlał mnie Johann Meyer z Kołobrzegu - Paul von Dorposki, podskarbi, Johann Casimir von der Goltz, Johann Scheffer, pastor. Cristian Zeigel, Hans Tetzlaff, ojcowie kościoła).

Na dzwonie upamiętniono więc jako patronów kościoła: ojczyma - podskarbiego koronnego Pawła Dorpowskiego - oraz jego pasierba Johanna Kazimira von der Goltza.

W 1929 r. odlano drugi dzwon dla karsiborskiego kościoła, który miał 72 cm średnicy i ważył 249 kg. Instrument został ufundowany przez gminę ewangelicką i ówczesnego właściciela majątku ziemskiego Kurta von Bernutha. Napis na dzwonie brzmiał:

Zum Gedächnis an unseren Gefallenen im Weltkriege 1914-18. Kessburg 1929. Sei getreu bis in den Tod, so will ich Dir die Krone des Lebens geben. Offenb. Joh. 2. 10.180 (Ku pamięci naszych poległych w wojnie światowej 1914-1918. Karsibór 1929. Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia. Apokalipsa św. Jana 2.10.)

Ten drugi dzwon został przetopiony na surowce w 1943 r. Dodajmy jeszcze, że w 1917 r., zgodnie z zarządzeniem cesarza, oddany został na potrzeby wojenne państwa niewielki dzwon z Karsiboru, odlany w 1875 r.

12. Dawny młyn i prastara osada

Przechodzimy na północny skraj wsi na drogę prowadzącą w kierunku Rudek. W tym miejscu nad strumieniem Świniarka (niem. Schweinenflies) pracował niegdyś młyn wodny. Jeszcze w okresie międzywojennym znajdowało się tam duże drewniane koło wodne i kamienne fundamenty tego obiektu. Młyn został zlikwidowany na przełomie XIX i XX w. Zniknął też Staw Młyński, który powstał w wyniku spiętrzenia wody strumienia. Po drugiej stronie rzeczki znajdował się lasek nazywany do 1945 r. Zagajnikiem Młyńskim (niem. Mühlenbusch) lub Zagajnikiem Hahna (Hahnenbusch) od nazwiska właściciela tego terenu.

Doliną Świniarki zachwycał się P. Pfeilsdorf, pisząc:

Dolina rzeki [Schweinenflies - przyp. J.L.] wbija się głęboko w teren. Po obu stronach strugi rosną olchy, leszczyny, buki i innego rodzaju zarośla. Jest to zacieniony park natury z mostkami, dróżkami, ścieżkami, kładkami i furtkami. Jest to najpiękniejsze miejsce we wsi181.

Na znajdującym się nieopodal nieregularnym owalnym wzniesieniu o stromych zboczach archeologowie odkryli ślady prastarej osady. Badania tego miejsca prowadzono w latach 1962 i 1970. Wydobyto materiał zabytkowy w postaci odłamków naczyń glinianych. Osada użytkowana była prawdopodobnie na początku pierwszego tysiąclecia w tzw. okresie wpływów rzymskich. Jest więc kilkaset lat starsza od grodziska w pobliżu pałacu.

Kessburg/Karsibór na fragmencie mapy z końca XIX stulecia; widoczny jest młyn i Staw Młyński

Mostek nad Świniarką w miejscu dawnego młyna; fot. Jarosław Leszczełowski

Kilkadziesiąt lat temu na wzgórzu była niewielka żwirownia, gdzie gnieździły się zimorodki.

13. Tysiąclatka

W wyniku wyżu demograficznego w latach pięćdziesiątych XX w. powstało ogromne zapotrzebowanie na nowe placówki oświatowe, głównie szkoły podstawowe. 24 września 1958 r. Władysław Gomułka ogłosił program budowy „tysiąca szkół na Tysiąclecie Państwa Polskiego”, które zamierzano obchodzić w 1966 r. W ramach tej akcji wzniesiono nową szkołę w Karsiborze, na dziedzińcu której zorganizujemy dwa kolejne przystanki.

Budowa trwała dwa lata: 1963-1965. Uroczystego otwarcia dokonano 20 września 1965 r. Obok szkoły powstał też dwurodzinny budynek dla nauczycieli. Podczas porządkowania terenu wokół powstającej szkoły społecznie pracowali rodzice, młodzież i pracownicy PGR. Droga ze wsi została utwardzona również w czynie społecznym. Patronem szkoły został plut. Leon Romański, któremu poświęcimy następny przystanek. Karsiborska placówka była drugą szkołą-pomnikiem tysiąclecia (tzw. tysiąclatka) w powiecie wałeckim182.

Dużą troskę o szkołę wykazywało kierownictwo miejscowego PGR, dostarczając np. opał. Wygospodarowane w ten sposób środki finansowe (pieniądze na opał dawała gmina w Dębołęce), przeznaczano na zakup pomocy naukowych183. Podczas wakacji szkoła była obiektem kolonijnym, przyjmującym około 100 dzieci w każdym turnusie.

W 1974 r. po reformie administracyjnej w kraju szkoła w Karsiborze uzyskała status Zbiorczej Szkoły Gminnej, do której uczęszczały dzieci z Kolna, Górnicy i Gole.

W latach dziewięćdziesiątych XX w. budynek poddano remontowi. W tym trudnym dziesięcioleciu zlikwidowano szkoły w Górnicy i Golcach, a w 2001 r. zaprzestała pracy szkoła w Kłębowcu.

W 2010 r. przeprowadzono szeroko zakrojoną rozbudowę i renowację budynku. Powstała hala gimnastyczna, biblioteka i sala multimedialna. Po likwidacji mniejszych szkół wiejskich, w Karsiborze uczą się dzieci z Kłębowca, Gole, Glinek, Kolna, Świętosławia, Rudek, Jarogniewia, Górnicy, Dobrogoszczy i Jeziorek.

Karsiborska tysiąclatka 1965 r.; zdjęcie udostępniła Maria Janowska

Po lewej: krzyż Virtuti Militari wzór 1992; po prawej: rysunek przedstawiający fizylierów na okładce książeczki z popularnej niegdyś serii „Tygrys”

14. Kapral Leon Romański - dawny patron szkoły

W latach 1965-2009 r. patronem szkoły w Karsiborze był plutonowy Leon Romański, który urodził się w 1923 r. w Borysławiu na Kresach i zakończył życie w wieku 22 lat, uczestnicząc w walkach w okolicach Karsiboru. Z biegiem czasu w ludzkiej pamięci zatarły się okoliczności śmierci tego młodego żołnierza. Krążyła opowieść, że plutonowy został patronem szkoły, gdyż był najstarszym stopniem polskim żołnierzem, który poległ w walce o Karsibór 8 lutego 1945 r. Od razu powiedzmy, że te pogłoski są nieprawdziwe.

Leon Romański nie walczył o Karsibór, lecz zginął w miejscu oddalonym o kilka kilometrów od tej wsi. Stało się to 12 lutego 1945 r., kiedy Karsibór był od dawna w polskich rękach. Stopień plutonowego Leon Romański otrzymał pośmiertnie, gdyż był kapralem 2 kompanii fizylierów 16 Pułku Piechoty 6 Dywizji Piechoty. Fizylierzy stanowili rodzaj dywizyjnej piechoty przeznaczonej do współdziałania z bronią pancerną. Uzbrojeni byli zwykle w pistolety maszynowe, popularne pepesze. Okoliczności śmierci dzielnego kaprala Romańskiego zostały opisane w monografii 16 Pułku Piechoty184. Pułk ten okopał się na południowym brzegu rzeczki Świerczyniec (inaczej Zgniły Zdrój lub Fulbek) między Rudkami a Iłowcem. Po północnej stronie strumienia ciągnęła się niemiecka linia obrony. Polacy i Niemcy pozostawali na swoich pozycjach, okopując się i wysyłając patrole rozpoznawcze. Trwał obustronny ostrzał artyleryjski. 12 lutego 1945 r. na drugą stronę strumienia wysłano kolejny patrol:

Próbę zwiadu pozycji nieprzyjaciela podjęto następnego dnia o świcie. Pięciu żołnierzy zgłosiło się do tej akcji ochotniczo, na ich czele stanął kpr. Leon Romański, zastępca dowódcy plutonu 2 kompanii fizylierów. Rzeczkę przekroczono na odcinku 3 batalionu, w rejonie Rudek. Patrol „przedefilował” wzdłuż linii obrony nieprzyjaciela, Romański nanosił stanowiska wroga na mapie. Ustalono też rejon stanowisk artylerii i dokuczliwych moździerzy. Wracając natknięto się na ośmioosobową grupę hitlerowców. Wywiązała się krótka, lecz zacięta walka, patrol hitlerowski został zlikwidowany w całości. Poległ kap. Romański, a dwóch zwiadowców zostało rannych. Pod osłoną ognia z własnych linii, unosząc rannych i ciało poległego dowódcy, dotarto do swoich, cenna mapa znalazła się w rękach dowództwa. W uznaniu odwagi i przytomności umysłu kpr. Romański został pośmiertnie odznaczony srebrnym krzyżem Orderu Virtuti Militari185.

Powyższy opis starcia patrolów, zapewne nieco podkoloryzowany, powstał na podstawie relacji uczestnika tych wydarzeń, Strzelca Olejarki.

Od lutego 1945 r. do grudnia 1946 r. za odwagę na polu walki krzyżem Virtuti i Militari V klasy odznaczono zaledwie 9 żołnierzy 16 Pułku Piechoty. Na patrona karsiborskiej szkoły wybrano więc polskiego żołnierza odznaczonego tym wyjątkowym orderem, który walczył w najbliższej okolicy.

W 2009 r. uznano, że dotychczasowy patron Szkoły Podstawowej w Karsiborze jest mało znany. Przeprowadzono głosowanie, w którym brali udział nauczyciele i uczniowie. W jego wyniku zdecydowano o zmianie patrona: plut. Leona Romańskiego zastąpiła Unia Europejska.

Na zakończenie przystanku poświęconego dawnemu patronowi, warto wspomnieć o walkach, które miały miejsce w lutym 1945 r. w Karsiborze.

8 lutego 1945 r. z Gole do Karsiboru dotarł najpierw czternastoosobowy patrol rozpoznawczy, który stwierdził, że Niemcy obsadzili jedynie folwark i stację kolejową. Nie były to zresztą wielkie siły. Na hitlerowców spadły najpierw pociski artyleryjskie, a potem pierwszy batalion 11 Pułku Piechoty. Opór Niemców był dość twardy, ale po półgodzinnej walce, ok. 13.30, cała wieś z folwarkiem i stacją była w polskich rękach186.

Próby dalszego posuwania się w kierunku południowym zakończyły się fiaskiem, gdyż Niemcy zorganizowali bardzo silną obronę w rejonie folwarku Bobrowo (niem. Babrow, dziś nie istnieje). 11 Pułk Piechoty musiał więc na kilkanaście godzin przejść do obrony187.

15. WPGR Karsibór

Ze szkołą sąsiaduje duże osiedle bloków zbudowanych dla rodzin pracowników miejscowego Państwowego Gospodarstwa Rolnego, które powstało w oparciu o dawny majątek ziemski rodziny von Bernuthów.

Powstanie dużego Wieloobiektowego Państwowego Gospodarstwa Rolnego (WPGR lub PGR) odmieniło w znacznym stopniu obraz tej wsi, która należała do najludniejszych w całej okolicy. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX w. powstało bardzo duże osiedle mieszkaniowe dla rodzin pracowników. Przedszkole zorganizowano najpierw w pałacu Bernuthów, a następnie w budynku starej szkoły.

Przedsiębiorstwo specjalizowało się w uprawie pszenicy i żyta. Uprawiano też ziemniaki, które sprzedawano jako sadzeniaki i do celów spożywczych. Znaczna część tych roślin kierowana była jako surowiec do gorzelni. Uprawiano również rośliny z przeznaczaniem do produkcji paszy. Istotną rolę odgrywała hodowla. WPGR koncentrował się na bydle rogatym, w mniejszym stopniu na trzodzie chlewnej, natomiast hodowla koni zmniejszała się wraz z postępującą mechanizacją rolnictwa188.

W skład WPGR wchodziły dwa przedsiębiorstwa przemysłowe: gorzelnia oraz suszarnia zielonek i ziemniaków. Gorzelnia została uruchomiona jeszcze wiosną 1945 r. po wygaśnięciu walk. Początkowo jej kierownikiem był niemiecki fachowiec, który w 1946 r. został wysiedlony. W latach 1965-1966 gorzelnię zmodernizowano, dzięki czemu znacznie wzrosła jej moc przerobowa. Ziemniaki do gorzelni, oprócz miejscowego WPGR, dowozili również rolnicy indywidualni w ramach dostaw obowiązkowych, które zlikwidowano po odejściu od władzy Władysława Gomułki. Obsadę gorzelni stanowili: jeden inżynier i pięciu robotników fizycznych189.

Suszarnię zielonek i ziemniaków zbudowano w latach 1967-1969 za 14 milionów złotych. Tzw. susz zielonkowy otrzymywano z lucerny, koniczyny trawy oraz innych mieszanek.

16. Eckartsberge, czyli Kolno

Wracamy na szosę Karsibór-Górnica, wzdłuż której wiedzie nasyp dawnej linii kolejowej. Do Kolna dotrzemy, idąc tą szosą lub też po nasypie kolejowym. Na skrzyżowaniu, w pobliżu którego był niegdyś przystanek kolejowy Kolno (niem. Eckhartsberge), skręcamy na północ w stronę Dębołęki. Po lewej stronie drogi znajdują się dość pokaźne zabudowania dawnego folwarku oraz zaniedbany pałac, na dziedzińcu którego zorganizujemy kolejny przystanek.

Pierwotna nazwa osady brzmiała Eckartsberg. Pod koniec XIX w, zaczęto stosować nieco zmienioną formę Eckartsberge. Polska nazwa Kolno jest ahistoryczna.

Folwark ten został założony w latach 1818-1832 przez ówczesnego właściciela Kłębowca (niem. Klausdorf) medycznego radcę rządowego Christana Gottlieba von Gumperta. Ten urzędnik królewski był świeżo upieczonym szlachcicem, gdyż nobilitowany został w 1810 przez króla Saksonii, będącego równocześnie władcą Księstwa Warszawskiego. Von Gumpert poślubił szlachciankę należącą do bardzo starego rodu von Eckartsbergów (znanym również jako von Ekersberg) z Turyngii, którego pierwotną siedzibą był zamek Eckardsberge. Właśnie na cześć swej małżonki, Henrietty Christanny Eleonory von Eckartsberg und Weißtrupp, Christian Gottlieb von Gumpert nadał nazwę nowej miejscowości190.

Folwark należał do posiadłości w Kłębowcu, więc nie było tam pierwotnie dworu. Dopiero w 1854 r. Eckartsberg stał się niezależną rycerską posiadłością. Właścicielem osady był wtedy niejaki Mueller, a po nim Kathelo191. W 1859 r. folwark przejęła rodzina Richterów, która go znacznie rozbudowała i zapewne jej przedstawicielom należy przypisać zbudowanie pałacu. W 1872 r. w książce adresowej majątków ziemskich zapisano, że do wdowy Richter należał Eckartsberg oraz folwark Ludwigshorst (dziś Boguszyn). Osiem lat później majętność podzielili między siebie synowie tej kobiety: Albert Przejął Eckartsberge, a Otto Ludwigshorst. W tym czasie Kolno specjalizowało się w produkcji owczego sera. Albert rozbudował znacznie posiadłość, do której należała owczarnia Lubno oraz folwark Augustenburg (areał 617 ha). W książce adresowej z 1903 r. zanotowano, że w Kolnie była mleczarnia i gorzelnia. Inwentarz zwierzęcy liczył 48 koni, 198 krów i cieląt, 20 owiec oraz 40 świń.

Eckartsberge na mapie z lat trzydziestych XX w.

W 1900 r. w Kolnie żyło 114 osób w 20 domach, większość pracowała w folwarku. Trzy lata później postała tam stacja kolei wąskotorowej „Paulina”. Kryzys lat dwudziestych XX w. spowodował parcelację majątku ziemskiego. Powstały wtedy liczne gospodarstwa indywidualne wydzierżawiane osadnikom, którzy byli prawdopodobnie wyznania katolickiego, gdyż w 1929 r. zbudowano w Kolnie kaplicę katolicką. Większość domostw dla osadników wytyczono wzdłuż drogi prowadzącej do Omulna. Obok kaplicy znajdował się cmentarz, który użytkowany jest do dziś przez polskich mieszkańców wsi.

Herb rodziny von Eckartsberg

Pałac w Kolnie, stan obecny; fot. Jarosław Leszczełowski

Po cmentarzu niemieckim pozostało niewiele śladów. W ostatnich latach niemiecka rodzina postawiła tam symboliczny krzyż upamiętniający dawnego mieszkańca wsi: mistrza kowalskiego Paula Bandmanna.

W Kolnie zachował się też dawny pałac, który jest jednak w złym stanie. Interesujące wrażenie robią natomiast kamienno-ceglane budynki gospodarcze dawnego folwarku.

15. Kościół pw. Józefa Oblubieńca NMP

W 1929 roku wzniesiono w Kolnie unikatową katolicką kaplicę. Fachowcy wskazują, że zbudowano ją w stylu ekspresjonistycznym, który był nurtem modernizmu. Styl ten występował niemal wyłącznie w Niemczech i Holandii od końca I wojny światowej do przełomu lat dwudziestych i trzydziestych XX w. Świątynia została poświęcona 20 lipca 1930 r. przez prałata Kallera, co odnotowano w regionalnym czasopiśmie Heimatskalender des Kreises Deutsch Krone w 1932 r.

Świątynia zachowała się w znakomitym stanie i stanowi dziś wyjątkową atrakcję turystyczną. Warto zadać sobie trud i obejrzeć stylowe wnętrze tego kościoła. Uwagę zwracają bardzo wysokie prostokątne okna w ścianie szczytowej z nowoczesnymi witrażami. Ściany boczne wzmocnione są przyporami dzielącymi je na trzy pola, w których umieszczono kwadratowe okna. Dach wypukło-wklęsły, zwieńczony jest w części przedniej wieżyczką (niem. Dachreiter).

Wnętrze kościoła w Kolnie widok na prezbiterium; fot. Maciek Leszczełowski

Więźba dachowa kościoła w Kolnie; fot. Maciek Leszczełowski

Zaskakujący jest fakt, że na tym terenie niemal zupełnie zdominowanym przez kościół ewangelicki, wzniesiono dużym nakładem środków katolicką świątynię, co może wskazywać, że mieszkańcy ówczesnego Kolna byli w większości katolikami.

Spośród elementów wyposażenia uwagę zwraca neogotycka nastawa z wizerunkami czterech świętych: Piotra, Pawła, Jana Nepomucena i Mikołaja oraz napisami: tantum ergo sacramentum (tłum, przed tak wielkim sakramentem) oraz ecce panis angelorum (tłum, oto boski chleb aniołów).

Kościół w Kolnie w 1930 r.

Kościół pw. Józefa Oblubieńca NMP, stan obecny; fot. Maciek Leszczełowski

Czwarta wędrówka: Z Lubna do Omulna

Trasa czwartej wędrówki przedstawiona na fragmencie mapy z drugiej połowy XIX w.