W trzech zdaniach. Zapiski z lat 2018/2019 - Krzysztof Orzechowski - ebook

W trzech zdaniach. Zapiski z lat 2018/2019 ebook

Krzysztof Orzechowski

4,0

Opis

Książka W trzech zdaniach. Notatki z lat 2018–2019 powstała z namysłu nad rytmem współczesnego świata, nad przemianami w percepcji odbiorcy. Czesław Miłosz, układając kiedyś Pieska przydrożnego, zauważył, że coraz trudniej jest czytelnikowi przyswajać dłuższe formy literackie, że przyszedł czas na lapidarne, a równocześnie pojemne i zróżnicowane pisanie. Powstał zbiór przede wszystkim krótkich tekstów prozatorskich, ale też wierszy lirycznych, aforyzmów, mini-traktatów, wspomnień, niektóre to prawdziwe perełki. Moje notatki, toutes proportions gardées, zostały oparte na podobnych założeniach, tylko bardziej rygorystycznych – każdą z wypowiedzi ograniczyłem do trzech zdań.

ze Wstępu Krzysztofa Orzechowskiego

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 80

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Spis treści

Wstęp

Wrzesień, 2018

Październik, 2018

Listopad, 2018

Grudzień, 2018

Styczeń, 2019

Luty, 2019

Marzec, 2019

Kwiecień, 2019

Maj, 2019

Czerwiec, 2019

Lipcowy dodatek

Wstęp

To już trzecia książka, która powstała z osobistych refleksji, z obserwacji tego, co nas otacza i otaczało w minionych latach. Moje „pisanki” pojawiały się regularnie w gościnnym wortalu „Dziennik Teatralny”, a druk zawdzięczają wspaniałemu wydawnictwu Universitas. Kolejne książki różnią się od siebie przede wszystkim formą. Teatr świata – świat teatru. Felietony z lat 2016–2017 był zbiorem klasycznie pisanych esejów, które miały strukturę zamkniętą, z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. W drugiej książce – Zapiski z niełatwych czasów. 2017–2018 forma była nieco bardziej dowolna, a tematyka uległa rozszerzeniu. Wreszcie trzecia, ta, która leży przed Tobą, Drogi Czytelniku, wymaga szczegółowszego omówienia.

Książka W trzech zdaniach. Notatki z lat 2018–2019 powstała z namysłu nad rytmem współczesnego świata, nad przemianami w percepcji odbiorcy. Czesław Miłosz, układając kiedyś Pieska przydrożnego, zauważył, że coraz trudniej jest czytelnikowi przyswajać dłuższe formy literackie, że przyszedł czas na lapidarne, a równocześnie pojemne i zróżnicowane pisanie. Powstał zbiór przede wszystkim krótkich tekstów prozatorskich, ale też wierszy lirycznych, aforyzmów, minitraktatów, wspomnień, niektóre to prawdziwe perełki. Moje notatki, toutes proportions gardées, zostały oparte na podobnych założeniach, tylko bardziej rygorystycznych – każdą z wypowiedzi ograniczyłem do trzech zdań. Czasami są to zdania gramatycznie poprawne, czasami grzeszą nadmiernym rozbudowaniem i wówczas zapewne brzmią nieco sztucznie. Bardzo często chciałem napisać więcej o ważnych sprawach, ale krępowało mnie narzucone przez siebie ograniczenie. Może kiedyś uda mi się niedokończone tematy rozwinąć i wydać w nowej (trudnej do przewidzenia) formie obrazkowej lub piktograficznej albo ikonicznej, jeśli przekaz informacji będzie ulegał tak szybkim przemianom cywilizacyjnym?! To oczywiście żart, ale mówiąc serio, dzisiaj nie żałuję przyjętej zasady „trzech zdań”. To był wielki trening literacki, wspaniała gimnastyka mózgu, nauka krótkiego wysławiania się, punktowania rzeczy najważniejszych, co dla młodych czytelników, w dobie komunikacji intermedialnej, skrótowej korespondencji esemesowej i mailowej, ma kolosalne znaczenie.

Jest coś, co łączy trzy moje książki – to sposób patrzenia ich autora na rzeczywistość. Oczywiście, przez te lata zmieniałem się, w wielu wypadkach stawałem się dużo bardziej tolerancyjny, w innych coraz bardziej pryncypialny, ale generalnie moje poglądy na temat kultury i sztuki, szczególnie teatru i filmu, po trosze literatury, sportu i polityki, szkolnictwa artystycznego, a także programów telewizyjnych, mass-mediów i wielu, wielu innych spraw pozostały takie same.

Są to poglądy starszego już artysty, belfra, dyrektora teatrów, ale przede wszystkim kogoś wychowanego w minionej epoce, kto otwarty jest na wszelkie trudne wyzwania nowoczesności, choć jednocześnie zdecydowanie przeciwny bezmyślności i głupocie naszych czasów.

Dobrej lektury!

Krzysztof Orzechowski

Wrzesień, 2018

Once upon the time, czyli dawno temu, młode amerykańskie (i nie tylko) aktoreczki godziły się na seks z reżyserami i producentami filmowymi w nadziei, że pomoże im to w karierze (często nie bez racji). Dzisiaj, gdy narody i społeczeństwa zaczęły rygorystycznie przestrzegać zasad moralnych (ha! ha!) starsze już panie pod wodzą feministek z furią zaatakowały starszych już panów za niecne wykorzystywanie ich ciał w przeszłości, przypominając sobie przy okazji co pikantniejsze szczegóły. Zapanowała powszechna moda na śledzenie przypadków nie tylko molestowania seksualnego, ale i stalkingu czy mobbingu, a przykładem tego ostatniego jest u nas sytuacja związana ze Stowarzyszeniem „Wiosna” (Szlachetna Paczka). (15.09)

* * *

Po blisko 40 latach nauczania w Akademii Teatralnej zostałem, podobnie jak znaczna część starszej kadry profesorów, pozbawiony etatu, a w zamian zaproponowano mi godziny zlecone. Dobry teatr był zawsze zjawiskiem wielo­pokoleniowym i myślę, że uczenie teatru powinno być podobne, ale studenci domagają się, aby ich pedagogami byli młodzi artyści, niedawni absolwenci, a część władz uczelni podziela ten pogląd. Swoisty populizm, a nie względy ekonomiczne czy programowe (jeśli – to nadwyraz jednostronne) powoduje, że – choć jest mi trudno – muszę przygotować się do rozstania z moją ukochaną pedagogiką. (20.09)

* * *

Tzw. ustawa Gowina daje uczelniom spory margines swobody w wyborze kształtu organizacyjnego, dlatego rektorzy, senaty i inne uczone gremia zastanawiają się, jaki wariant przyjąć. Najbardziej radykalny (chyba niefortunnie) zaproponował rektor warszawskiej Akademii Teatralnej, z likwidacją wydziałów i degradacją dziekanów włącznie, co daje mu praktycznie nieograniczoną władzę w zakresie planowania procesu nauczania i polityki kadrowej na każdym kierunku. Jeśli w przyszłości Akademią rządziłby teoretyk (choćby krytyk), również miałby prawo decydować, kto i jak będzie uczył np. reżyserów, co dla mnie oznacza koniec sprawdzonego od dziesiątek lat modelu kształcenia twórców teatru. (21.09)

* * *

Chciałoby się, żeby po 43. Festiwalu Filmowym w Gdyni pozostało przede wszystkim wspomnienie niezwykle wysokiego poziomu prezentowanych na nim filmów, a tu proszę: pozostaną w pamięci przykłady tchórzostwa, głupoty i służalczości. Z opóźnionej o blisko pół godziny transmisji (TVP Kultura) jakiś nadgorliwiec wyciął, niewinny zresztą, żart Wojciecha Smarzowskiego związany z prezesem Kurskim, jaki reżyser opowiedział, odbierając nagrodę specjalną jury dla swojego filmu Kler, zaś szefowie Radia Gdańsk postanowili nie wręczać w tym roku tradycyjnej nagrody Złotego Klakiera (za najdłuższe oklaski po projekcji), która powinna przypaść wspomnianemu obrazowi. Przykładu ludzkiej małości dopełniają władze Ostrołęki, które postanowiły nie dopuścić Kleru do miejscowego kina, a już mówi się o innych miastach. (22.09)

* * *

Prawdy się nie zatupie – dlaczego argumenty zaciekłych wrogów Kleru są tak bełkotliwe? Bo usiłują nas przekonać, że fabuła Smarzowskiego to tylko przejaskrawione zmyślenie, jakby nie wiedzieli, że dobry i poruszający film fabularny przeważnie opiera się na fikcyjnym scenariuszu (tym różni się od dokumentu), stanowiąc uogólnienie ważnego tematu, często celowo wyjaskrawionego, w przeciwnym razie byłby wyłącznie apologią rzeczywistości. Rzecz w tym, że Kler ośmielił się poruszyć problem głębokiego kryzysu w Kościele katolickim, który wszyscy widzimy (stąd rzęsiste brawa po projekcji) i z którym w wielu krajach walka jest dozwolona i konsekwentnie prowadzona, u nas – jak widać – nie! (23.09)

* * *

Na mistrzostwach świata siatkarzy Polska walczy ze zmiennym szczęściem, ale przedostała się do szóstki najlepszych drużyn. Zaczęło się obiecująco, od serii zwycięstw nad drugo-, trzeciorzędnymi drużynami, co nie najmądrzejsi dziennikarze okrzyknęli jako zapowiedź złotego medalu, potem było już gorzej, bo zaczęliśmy spotykać się z drużynami pierwszoligowymi. Po porażkach z Argentyną i Francją dziennikarze umilkli, na szczęście wygraliśmy z Serbią i znowu dziennikarze dostali „bzuma” z radości, a przecież rozmiar serbskiej porażki powinien zmusić ich do refleksji, na ile była ona obrazem rzeczywistej słabości sportowej, a na ile wynikała z okoliczności pozasportowych, taktycznych lub koniunkturalnych (zobaczymy, jaki będzie dalszy przebieg turnieju). (24.09)

* * *

W Krakowie zamknięto na rok jedną z centralnych arterii miasta – ul. Królewską – do kapitalnego remontu torowisk i nawierzchni. Rzecz w tym, że duża część miasta jest rozkopana (choćby ulice w Kurdwanowie), praktycznie nie kończą się prace prowadzone przez PKP, niedrożne są wiadukty i tunele, budowane nowe nasypy, a na uliczkach, które powinny stanowić objazdy dla Królewskiej, tu i ówdzie trwają jeszcze jakieś działania drogowców. Gdybym był prezydentem Krakowa, urzędnicy odpowiedzialni za planowanie inwestycji i rozliczający terminy ich zakończenia dawno by dla miasta nie pracowali albo musieliby pracować lepiej, bo szkodzą jego mieszkańcom, wykazując całkowity brak wyobraźni. (26.09)

* * *

Ojkofobia nie jest terminem medycznym, a została zdefiniowana przez brytyjskiego filozofa, Rogera Scrutona w kategoriach politycznych i przypisana środowiskom lewicowym oraz liberalnym. O ową patologiczną nienawiść do własnego narodu i własnej kultury połączoną z uwielbieniem innych systemów wartości została przez Jarosława Kaczyńskiego oskarżona część polskich sędziów podczas konwencji wyborczej PIS-u w Olsztynie. Na ziemi warmińsko-mazurskiej, przy rozstrzyganiu sporów o włas­ność w skomplikowanych procesach polsko-niemieckich, ci źli Polacy powinni kierować się patriotyzmem i naszym narodowym interesem, a nie literą prawa (tak jakby nie było Wspólnej Europy)… ufff! (28.09)

* * *

Po kilkunastu miesiącach dochodzenia w sprawie niegospodarności w Łaźni Nowej krakowska prokuratura postawiła podobne zarzuty dyr. Bartoszowi Szydłowskiemu. Jest prawdą, że przyspieszenie postępowania, po tak długim czasie, może wzbudzić podejrzenie o tendencyjną zbieżność ze zbliżającymi się wyborami samorządowymi, ale trzeba też dodać, że indywidualne osiągnięcia artystyczne oraz sukcesy podległej instytucji nie mają tu nic do rzeczy i dlatego obrona przez atak, którą dyr. Szydłowski podjął zamiast polemiki merytorycznej, nie wydaje mi się najrozsądniejsza (chyba że czuje się tak pewnie!). Prawie 20 lat zarządzania teatrami nauczyło mnie pokory, wiem, jak łatwo popełnić administracyjny czy finansowy błąd i jak łatwo stanąć przed rzecznikiem dyscypliny finansów publicznych, co – zdaje się – zostało dyr. Szydłowskiemu oszczędzone. (29.09)

* * *

Każdy ma swoje K2, każdy wspina się, jak może, dopóki może i gdzie może, a są tacy, dla których już samo opuszczenie domu stanowi nie lada wyzwanie. Zielone (od koloru kurtek) niepełnosprawne ludziki, pokonujące kopiec Kościuszki na wózkach, o kulach, z laskami lub o własnych siłach oraz towarzyszący im himalaiści, goprowcy, lekarze, wolontariusze, sympatycy (choćby Joasia Kulig), a na ich czele człowiek-legenda, Janusz Świtaj, potem Krzysztof Globisz i pani prezes Anna Dymna – to był widok, który na długo pozostanie w pamięci. Fundacja „Mimo Wszystko” ma już 15 lat i z tej okazji zorganizowała w minioną środę niezwykle wzruszającą ekspedycję (której również Pan Bóg był przychylny, bo zapewnił wspaniałą pogodę) po to, aby „wspinacze” mogli zapomnieć o własnych niemożnościach, sięgnąć wyżej, pokonać siebie, wreszcie – dzielić się sukcesem w atmosferze wspólnego święta. (30.09)

* * *

Październik, 2018

„Schodami w górę, schodami w dół”: na platformę umieszczoną w koronie hali sportowej w Turynie, gdzie dokonywano dekoracji zwycięskich drużyn i wręczano nagrody zawodnikom, wiodło (na moje oko) ponad 100 stopni, a niektórzy sportowcy musieli je pokonywać nawet trzykrotnie, choćby Michał Kubiak (po puchar, po nagrodę indywidualną, po złoty medal razem z drużyną), a przecież miał w nogach przed chwilą rozegrany finał. To nie jedyny absurd organizacyjny; dodać do nich trzeba głupoty regulaminowe: drabinka i grupy tak zostały ustawione, że istniała możliwość trzykrotnego spotykania się z tą samą drużyną w niedługim czasie, najcięższe, końcowe mecze rozgrywane były codziennie, poziom sędziowania bywał fatalny, a interpretacja przepisów zdumiewająca. Przykłady można mnożyć, ale nic nie zmieni faktu, że nasza drużyna pokonała wszystkie zawirowania i jesteśmy mistrzami świata w siatkówce! (1.10)

* * *

Jestem na inauguracji roku akademickiego w krakowskiej Akademii Sztuk Teatralnych im. Stanisława Wyspiańskiego, która odbywa się w sali teatralnej im. Stanisława Wys­piańskiego, w ręku trzymam monetę wydaną przez NBP z okazji 125-lecia Teatru im. Juliusza Słowackiego z podobizną Stanisława Wyspiańskiego, w najbliższą niedzielę na dużej scenie tegoż teatru odbędzie się Weselisko Bronisława Maja inspirowane dramatem Stanisława Wyspiańskiego, za parę dni nastąpi tam pierwsze uroczyste opuszczenie kurtyny zrealizowanej dzisiaj wg szkicu do projektu konkursowego (z 1892 r.) Stanisława Wyspiańskiego, później będzie Wyspiański. Koncert w reż. Ewy Kaim, a w Małopolskim Ogrodzie Sztuki spektakl Wyspiański. Labirynt