To będzie ślub z miłości - Clare Connelly - ebook + książka

To będzie ślub z miłości ebook

Clare Connelly

3,0
11,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.

11 osób interesuje się tą książką

Opis

Luca Cavallaro ma wstąpić w związek małżeński z Mią Marini i przejąć od jej ojca rodzinne przedsiębiorstwo, na którym bardzo mu zależy. W ostatniej chwili jednak odkrywa, że firma stoi na skraju bankructwa. Czuje się oszukany i nie zjawia się na własnym ślubie. Pół roku później, gdy dowiaduje się o ponownych zaręczynach Mii, czuje zazdrość, bo przecież ona miała być jego żoną. Mia podoba mu się i intryguje go. Nie zamierza dopuścić, by wyszła za innego…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 156

Rok wydania: 2025

Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Clare Connelly

To będzie ślub z miłości

Tłumaczenie:

Adam Bujnik

Tytuł oryginału: The Sicilian’s Deal for ‘I Do’

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2024

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2024 by Clare Connelly

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2025

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

[email protected]

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-291-1363-2

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

Prolog

Dwanaście miesięcy wcześniej

Pod oknem kościelnej zakrystii – na małym placu w głębi starożytnego serca Palermo – życie toczyło się normalnym rytmem: pucołowate dzieci biegały w tę i z powrotem z lodami w dłoni, wywołując uśmiech na twarzach podążających za nimi, kochających rodziców.

Mimo coraz większej trwogi, naturalnej w zaistniałej sytuacji, Mia uśmiechnęła się bezwiednie na ten widok, z niechęcią odrywając wzrok od okna i znajdującego się za nim świata.

– Coś go musiało zatrzymać…

By powstrzymać potok gorących łez, które cisnęły jej się do oczu, Mia wzięła głęboki, spokojny oddech. Nie mogła sobie pozwolić na płacz – przynajmniej nie tutaj i nie teraz. I na pewno nie w obecności rodziców, którzy patrzyli na nią z wyrazem skrajnego rozczarowania. A, co gorsza, bez zdziwienia – jakby niemal spodziewali się tego, że Mia ich zawiedzie.

– Co ty mu powiedziałaś? – spytała natarczywym głosem Jennifer Marini, krzyżując nerwowo ramiona. – Po kolacji rozmawiałaś z nim sama przy samochodzie. Co się tam wtedy wydarzyło?

– Nic – ucięła szybko temat Mia, choć na wspomnienie tamtej chwili przyspieszył jej puls.

– Zawsze robiłam, co tylko mogłam, żebyś miała wszystko, co najlepsze… Sama utorowałam ci drogę do tego małżeństwa, a ty musiałaś palnąć coś głupiego!

– Nie rozmawiałam z nim od tygodnia – zaprzeczyła Mia.

Może to dziwne, że nie rozmawiała z narzeczonym od tak dawna, ale nie był to normalny ślub – cała sytuacja Mii nie była normalna. Małżeństwo z Lucą Cavallaro nie było powodowane miłością, przynajmniej z jego strony. Bo gdy Mia przypominała sobie ich pierwsze spotkanie, jej serce biło szybciej. Gdy utkwili w sobie wzrok, zaszła w niej jakaś zmiana – obudziła się sfera, której istnienia nie była dotąd świadoma, choć od zawsze o niej rozmyślała.

Mia nie była w stanie wnieść do ich związku oszałamiającej urody, ale wygląd Luki rekompensował to z nawiązką.

Luca był piękny jak eksponat z galerii – prawdziwy wzór tego, jak powinien się prezentować mężczyzna. Wysoki i klasycznie wyrzeźbiony. Muskularny i silny, ale nieprzesadnie umięśniony. A gdy na nią patrzył, przyprawiał ją o zawrót głowy – nie mogła wprost uwierzyć, że ktoś taki ma rzeczywiście zostać jej mężem.

Potem widzieli się zaledwie kilka razy, zawsze w towarzystwie rodziców Mii, a wszystkie rozmowy koncentrowały się wokół interesów – za świeżo zarobione miliardy Luca Cavallaro miał nabyć renomowaną korporację rodzinną prowadzoną przez ojca Mii.

I był też jeden pocałunek – gdy Luca odjeżdżał po wspólnej kolacji w wiejskiej posiadłości jej rodziców pod Palermo, a Jennifer niespodziewanie kazała Mii odprowadzić go do samochodu. Wysoko na niebie wisiał księżyc, a w uszach Mii huczała krew, zagłuszając szum morza. A Luca wziął ją po prostu w ramiona, popatrzył na nią, zmarszczył na chwilę brwi i pocałował ją – jakby była to najbardziej naturalna rzecz na świecie.

I w gruncie rzeczy, tak przecież było. Byli zaręczeni, więc może Luca oczekiwał nawet więcej całowania się czy innych pieszczot. Mia nie miała pojęcia. W każdym razie, tamtego wieczoru, Luca wziął sprawy w swoje ręce. I nie skończyło się na krótkim, trzysekundowym pocałunku, jak na filmach – jego usta nie chciały się oderwać bardzo długo, a świat Mii coraz mocniej zwalniał… Ten pocałunek był zdecydowanie najlepszą rzeczą, jakiej Mia do tej pory doświadczyła w życiu. Był czymś w rodzaju powrotu do domu – bo od śmierci biologicznych rodziców nigdy właściwie nie czuła się w domu.

Ramiona Luki coraz mocniej zaciskały się na jej plecach, wgniatając w siebie jej krągłe ciało, a ona cała drżała, wijąc się wokół niego bezsilnie. Gdy zaś namiętny przegląd jej ust dobiegł końca, Luca trochę się odsunął i zaczął się jej uważnie przyglądać.

To było tydzień przed ślubem, a od tamtej chwili nie kontaktowali się ze sobą. Dlaczego jednak, po czymś takim, Mia miałaby mu nie ufać?

Jak mógł najpierw wywołać w niej taką reakcję, a potem po prostu zniknąć?

Gdy rodzice po raz pierwszy wspomnieli o ślubie, Mia nie była pewna, co ma o tym myśleć. Bardzo zależało im na tym, by w rodzinnym interesie nadal pracował ktoś o nazwisku Marini, a także na tym, by przy okazji sprzedaży firmy zapewnić Mii godziwą przyszłość. Nie potrzeba więc było dużo czasu, by przekonać ją do tego pomysłu.

Tym bardziej, że oznaczało to dla niej również koniec samotności.

Wyjdzie za mąż – stając się żoną kogoś takiego, jak Luca. Pomijając już jego atrakcyjność fizyczną, będzie miała bogatego i potężnego męża, który pewnie nie będzie zaprzątał sobie głowy kontrolowaniem każdego jej ruchu, a pod jego dachem będzie mogła wieść bezproblemowe życie. Pojawiają się również dzieci – już samo to sprawiało, że Mia patrzyła na cały plan przychylnym okiem. Bo odkąd straciła rodziców, najbardziej pragnęła mieć dzieci i własną rodzinę, która zapewni jej bezpieczeństwo wynikające z miłości.

Chociaż na zewnątrz Mia była uległa wobec swoich przybranych rodziców, wewnątrz coraz bardziej buntowała się przeciw ich władzy, a małżeństwo z Lucą Cavallaro wydawało się świetnym sposobem, by wybić się na niezależność.

– Po prostu się spóźni – mruknęła Mia, próbując się uspokoić.

– Na własny ślub? – Jennifer bezradnie opuściła eleganckie dłonie, z pomalowanymi na czerwono paznokciami. – To on miał tu na ciebie czekać, Mia. Tak to normalnie działa.

– Jest człowiekiem zapracowanym i ważnym – podniosła Mia. – Właśnie dlatego mam za niego wyjść, prawda?

Gianni Marini pokręcił głową, a na jego zaokrąglonej twarzy odmalowało się zniecierpliwienie.

– A miałaś za zadanie tylko cicho siedzieć i od czasu do czasu się uśmiechać.

W Mii coś zaiskrzyło. Czy to ona zrobiła coś złego i zrujnowała całe przedsięwzięcie? Czy to możliwe, że chodzi o to, że pocałunek z nią był aż tak nieatrakcyjny?

– O, Boże! – przeraźliwie jęknęła Jennifer. Mia zamknęła oczy, nie patrząc w jej stronę.

– O co chodzi? – spytał głośno Gianni.

– On się tu nie pojawi.

– Skąd wiesz?

– Cały świat już wie – warknęła Jennifer. – Patrz.

Mia stała z zamkniętymi oczami, odwrócona do rodziców plecami, starając się oddychać spokojnie, mimo ciężaru, który leżał jej na sercu.

Uciekający pan młody – Gianni przeczytał na głos tytuł wzmianki prasowej, a później całą jej treść:

Wygląda na to, że Luca Cavallaro wybrał pas startowy zamiast kościelnej nawy. Pozostającego ciągle w stanie kawalerskim miliardera widziano wczoraj na lotnisku, jak opuszczał Włochy, przed zaplanowanym na dzisiaj ślubem z Mią Marini, córką magnata stalowego Gianniego Marini. A więc kolejne fiasko w raju korporacyjnych fuzji.

Mia jęknęła, najmocniej dotknięta ostatnim zdaniem tekstu. Teraz nie miała wątpliwości, że cały świat doskonale wie, że jej małżeństwo to zwykły interes. Taka była zresztą prawda. Ale czy naprawdę było to aż tak oczywiste, że mężczyzna taki jak Luca nigdy nie poślubiłby Mii dla niej samej?

Po policzku Mii spłynęła pojedyncza łza.

– Wyjechał wczoraj wieczorem! – warknęła Jennifer, zaciskając z wściekłości zęby. – I nie miał na tyle przyzwoitości, żeby nas o tym poinformować. Tyle zachodu i nie ma nawet sposobu, żeby zachować twarz. Jak on mógł nam to zrobić, Gianni?

Wam?! – krzyczało całe wnętrze Mii. Przecież to ona stała teraz w żałosnej sukni, ze szkaradną fryzurą i przedobrzonym makijażem… Mia dostała nagle ataku klaustrofobii i czuła, że ma kłopoty z oddychaniem. Ledwo trzymała się na nogach. Mając mroczki przed oczami, odwróciła się gwałtownie, i nie patrząc na nich, rzuciła do rodziców:

– Muszę stąd wyjść.

– Gdzie? – zapytała ostro Jennifer.

– Na zewnątrz. Byle gdzie. Mam to wszystko w nosie. Brakuje mi tchu.

– Przestań, Mia – napomniała ją matka. Ale za późno. Mia wybiegła z zakrystii, do wypchanego po brzegi kościoła, robiąc niezłe przedstawienie. Niektórzy goście patrzyli na nią ze szczerym współczuciem, inni starali się jakoś ukryć wypełzające na ich twarze uczucie schadenfreude. Ale do Mii nie docierało prawie nic. Pokonując całą długość kościoła, podbiegła do starych dębowych drzwi, otworzyła je i wybiegła na plac, już po chwili wpadając na dziecko, które wysmarowało jej ślubną sukienkę lodami truskawkowymi.

Mia stanęła nieruchomo na środku placu, wzięła się pod boki, podniosła głowę do góry i zaczęła się śmiać.

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji