Szkodniki - Dorota Borodaj - ebook + książka
NOWOŚĆ

Szkodniki ebook

Dorota Borodaj

4,2

Opis

„Kto ma Puszczę Białowieską, ten ma władzę” – tak mówią ludzie, którzy spierają się o to, do kogo należy ten najstarszy las: do leśników czy przyrody? Entomolog, potomkini królewskich strażników puszczy, biolożka, mieszkanka podlaskiej wsi, pogromca kłusowników, poeta, leśnik, konstruktor meblościanki Puszcza, minister Jan Szyszko – wszyscy deklarowali troskę o drzewa.

To książka o walce na opowieści: o pierwotnej puszczy, lesie sadzonym ręką człowieka, lesie naturalnym, lesie bezpowrotnie przekształconym, lesie świerkowym, lesie grabiejącym, lesie pełnym życia i lesie, który umiera.

Dorota Borodaj spotykała się z osobami zaangażowanymi w spór i chodziła z nimi po puszczy. Punktem wyjścia książki Szkodniki są wydarzenia z 2017 roku, gdy przez sześć miesięcy trwały blokady ciężkiego sprzętu, którym wycinano i wywożono z puszczy świerki zaatakowane przez kornika drukarza. Jedna strona sporu widziała w nich gnijący, marnujący się surowiec. Druga – naturalny element cyklu życia lasu, gdzie nawet śmierć ma głęboki sens.

Od 2021 roku między drzewami, o które wtedy walczono, wędrują i umierają ludzie. Na leśne tryby znowu wjechały maszyny.

W puszczy ponownie zaczęła się walka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 269

Rok wydania: 2024

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (5 ocen)
3
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Zolwblotny

Nie oderwiesz się od lektury

Książka warta przeczytania, Puszcza Białowieską jest archipelagiem drzew i ludzi. Nie zawsze mówią w tym samym języku lecz patrzą w tym samym kierunku.
00



Dorota Borodaj

Autorka reportaży i wywiadów prasowych,

absolwentka kulturoznawstwa, Polskiej Szkoły

Reportażu i Szkoły Ekopoetyki. Laureatka Nagrody

im. Teresy Torańskiej oraz Grand Prix na Festiwalu

Wrażliwym. Publikowała m.in. w portalu OKO.press,

magazynie „Pismo”, tygodniku „Wysokie Obcasy”,

magazynie „Kontakt” i miesięczniku „Znak”.

Dorota Borodaj SZKODNIKI. O LUDZIACH, DRZEWACH I MASZYNACH W PUSZCZY BIAŁOWIESKIEJ

Wydanie pierwsze, Warszawa 2024

Copyright © by Dorota Borodaj, 2024

Copyright © for this edition by Fundacja Instytut Reportażu, 2024

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego

REDAKCJA

Julianna Jonek-Springer

KOREKTA I POPRAWNOŚĆ JĘZYKOWA

Małgorzata Włodarczyk, Justyna Tomas

KONSULTACJA MERYTORYCZNA

Bogdan Jaroszewicz

PROJEKT OKŁADKI

Dominika Jagiełło/OneOnes Creative Studio/

www.behance.net/OneOnes

SKŁAD I ŁAMANIE

Michał Wysocki

ZDJĘCIE NA OKŁADCE

Insect European spruce bark beetle (Ips typographus), Sergey Kohl

ISBN: 978-83-66778-61-0 (EPUB); 978-83-66778-61-0 (MOBI)

Wydanie elektroniczne 2024

Imprint Fundacji Instytut Reportażu

Gałczyńskiego 7, 00-362 Warszawa

www.dowody.com

[email protected], [email protected]

Konwersja publikacji do wersji elektronicznej

To miejsce, gdzie możemy wejść i zobaczyć las ukształtowany bez udziału człowieka, nadal zmieniający się bez jego udziału lub z tylko minimalnym wpływem. W strefie umiarkowanej nie ma już drugiego takiego miejsca jak Puszcza Białowieska. Została, niestety, już tylko ona.

Profesor Tomasz Wesołowski – zoolog, profesor nauk

biologicznych, ornitolog, przez ponad czterdzieści lat związany

z badaniami nad ekosystemem Puszczy Białowieskiej, zwolennik

i rzecznik objęcia jej w całości parkiem narodowym

Puszcza Białowieska, ten cud przyrody powstały na skutek działalności człowieka, umiera na naszych oczach. To nie jest prawda, że przyroda sama da sobie radę. W Puszczy Białowieskiej nie ma naturalnych drzewostanów.

Profesor Janusz Sowa – wykładowca w Katedrze Użytkowania Lasu

i Techniki Leśnej na Wydziale Leśnym Uniwersytetu Rolniczego

im. H. Kołłątaja w Krakowie, absolwent tej uczelni (pracę magisterską

napisał o piłach spalinowych, a karierę naukową poświęcił

użytkowaniu lasu i zależnościom między pozyskiwaniem drewna

a bezpieczeństwem pracujących przy wycinkach)

Osiemnaście gigabajtów. Tyle pamięci zajmuje Puszcza Białowieska, zbudowana w uniwersum Minecrafta, popularnej gry komputerowej opartej na tworzeniu cyfrowego świata. Zaprojektowana przez agencję marketingową Ogilvy Poland makieta odwzorowuje polską część puszczy w skali jeden do jednego. Do odtworzenia jej charakterystycznych siedlisk, w tym zbudowania siedmiu milionów kanciastych drzew, użyto cyfrowych bloków o powierzchni jednego metra sześciennego. Projekt, zrealizowany pro bono dla Greenpeace Polska, miał pomóc w zbieraniu podpisów pod petycją z żądaniem wstrzymania wycinki w Puszczy Białowieskiej. Do zwiedzania wirtualnego lasu zachęcał zwiastun zamieszczony na portalu YouTube.

„Puszcza Białowieska. Jedyny ocalały naturalny las nizinny w Europie” – czytała Krystyna Czubówna, a kamera sunęła przez cyfrowe olsy, łęgi i bory. „Rosnące tu drzewa osiągają niespotykane na żadnym innym serwerze rozmiary. Życie tutaj toczy się w rytmie nieubłaganych wschodów i zachodów kwadratowego słońca i nie mniej kwadratowego księżyca. To magiczne miejsce składa się z ponad pięćdziesięciu miliardów sześciennych bloków, odwzorowujących główne rodzaje drzewostanów, strumyki, rzeki, bagna, stawy oraz polany”.

Zwiastun kończył się słowami: „Miejsca, które w niej odwiedzisz, istnieją naprawdę. I naprawdę potrzebują twojej pomocy. Nie pozwól, aby cyfrowa Puszcza Białowieska stała się jej jedyną wersją”.

Lipcowej nocy przyśniło się babce Dmitrukowej, że za płotem ląduje samolot. Długo kreślił koła nad Wygonem, wreszcie usiadł na trawie przed domem po sąsiedzie.

Ludzie mówili, że ten dom stał już ze sto lat. W czasie ostatniej wojny, kiedy Niemcy palili chałupę za chałupą, mieszkał w nim gajowy. Dobrze żył z Niemcami, więc zanim ruszyli po wioskach z ogniem, ostrzegli go. Gajowy rozłożył dom na deski i ukrył w lesie. Po wojnie sklecił go z powrotem, tyle że mniejszy. Resztę drewna zrzucił w ogrodzie na późniejszą robotę. Nie wiadomo, dlaczego nigdy się do niej nie zabrał. Deski długo leżały odłogiem. Ludzie ze wsi brali je na opał, jedną po drugiej, aż żadna się nie ostała.

Może myśleli, że lepiej takim deskom skończyć w swoim ogniu niż w obcym.

Kiedy babka Dmitrukowa śniła swój sen, był 2003 rok, a dom po sąsiedzie od trzydziestu lat stał bez żywej duszy, bo kto mu nie umarł, ten wyjechał. Przytulony do bitej drogi, ze spadzistym dachem jak za duża czapka, długim gankiem i oknami patrzącymi na dziczejący ogród, czekał.

Tamtego ranka babka Dmitrukowa powiedziała do swoich: – Idzie nowe.