Szczęśliwej Polski już czas - Adam Bodnar - ebook

Szczęśliwej Polski już czas ebook

Adam Bodnar

4,5

Opis

Adam Bodnar to nie tylko profesor prawa, były Rzecznik Praw Obywatelskich, ale także zaangażowany mówca i (szczególnie od czasu, kiedy przestał być RPO) publicysta. Zbiór jego tekstów z ostatnich 2 lat, który publikujemy to felietony i wystąpienia  na różne tematy, czasem fundamentalne z perspektywy ustrojowej,  czasem wydawałoby się mniejszego kalibru,  poświęcone pojedynczym przypadkom. Pisane zawsze z obywatelską pasją i prawniczą erudycją.

Dlatego właśnie warto czytać Bodnara.  Konsekwentnie, w sprawach wielkich i bardzo małych stosuje te same kryteria i system wartości, oparty na wolności osobistej, słowa, wyznania, sumienia, na prawach człowieka. Zresztą – przekonajcie się Państwo sami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 248

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (6 ocen)
4
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność



Podobne


Co­py­ri­ght © Wy­daw­nic­two Ar­bi­tror sp. z.o.o. 2023
Au­tor i wy­dawca dzię­kują Je­rzemu Kry­sza­kowi za zgodę na wy­ko­rzy­sta­nie ty­tułu jego pio­senki oraz re­dak­cjom wy­mie­nio­nym w Bi­blio­gra­fii, za zgodę na wy­ko­rzy­sta­nie tek­stów na po­trzeby ni­niej­szej pu­bli­ka­cji.
Pro­jekt okładki i stron ty­tu­ło­wychŁu­kasz Stach­niak
Au­tor gra­fik Ar­ka­diusz Krupa
Re­dak­cja, wy­bór tek­stówTo­masz Min­cer
Ko­rekta, składWi­told Ko­wal­czyk
Wy­da­nie I
ISBN 978-83-66095-52-6
Wy­daw­nic­two Ar­bi­tror spółka z o.o.www.ar­bi­tror.pl e-mail:kon­takt@ar­bi­tror.pl
E-book:eLi­tera
.

I

Wolna Ukra­ina

Drugi Kar­na­wał So­li­dar­no­ści

Pier­wo­druk pt. Na na­szych oczach two­rzy się hi­sto­ria „Suk­ces po po­znań­sku”, nr 4, 2022, s. 6–7.

Przy­znajmy Ukra­iń­com prawa wy­bor­cze

Pier­wo­druk pt. Pio­senka dla praw wy­bor­czych oby­wa­teli Ukra­iny „Ga­zeta Wy­bor­cza”, 25.06.2022, s. 13.

Roz­li­czyć ro­syj­skich zbrod­nia­rzy

Pier­wo­druk pt. Jak roz­li­czyć zbrod­nia­rzy, „Ga­zeta Wy­bor­cza” 16.04.2022, s. 12.

DRUGI KAR­NA­WAŁ SO­LI­DAR­NO­ŚCI

.

W cza­sie uro­czy­sto­ści wrę­cze­nia ty­tułu dok­tora ho­no­ris causa na Uni­wer­sy­te­cie Ma­rii Cu­rie-Skło­dow­skiej w Lu­bli­nie Ma­rian Tur­ski, re­dak­tor ty­go­dnika „Po­li­tyka” i świa­dek Za­głady, po­wie­dział, że w związku z agre­sją ro­syj­ską Ukra­ińcy od 24 lu­tego 2022 roku two­rzą swoją wła­sną Pieśń o Ro­lan­dzie. Jest to okres tra­giczny, skut­ku­jący exo­du­sem lud­no­ści oraz jej wiel­kim cier­pie­niem. Ale jed­no­cze­śnie na na­szych oczach two­rzy się hi­sto­ria no­wego, sil­nego, zjed­no­czo­nego na­rodu ukra­iń­skiego. Po­ziom de­ter­mi­na­cji w obro­nie oj­czy­zny, pa­trio­tyzm li­de­rów, w tym zwłasz­cza pre­zy­denta Wo­ło­do­myra Ze­łen­skiego i żoł­nie­rzy, ge­nialna po­li­tyka in­for­ma­cyjna oraz mię­dzy­na­ro­dowa Ukra­iny – to wszystko bę­dzie sta­no­wiło pod­stawę od­bu­dowy na­szego wschod­niego są­siada.

Ale nie jest to tylko hi­sto­ryczna zmiana Ukra­iny – ona do­tyka rów­nież nas, Po­la­ków. Dla­czego? Po pierw­sze, ni­gdy w na­szej współ­cze­snej hi­sto­rii nie przy­ję­li­śmy tak wielu uchodź­ców, i to w tak krót­kim cza­sie. Spo­łe­czeń­stwo oby­wa­tel­skie, przy jed­no­znacz­nej po­sta­wie wszyst­kich śro­do­wisk po­li­tycz­nych, za­an­ga­żo­wało się w róż­nego ro­dzaju ak­cje po­mo­cowe. Oka­zało się, że bu­do­wane przez lata struk­tury róż­nych or­ga­ni­za­cji po­za­rzą­do­wych, sieci wspar­cia, grup lu­dzi do­brej woli po­tra­fią sku­tecz­nie po­móc set­kom ty­sięcy uchodź­ców z Ukra­iny. Co wię­cej, jest to po­moc mą­dra, do­brze zor­ga­ni­zo­wana i prze­my­ślana, wła­dze lo­kalne zaś czuły się w obo­wiązku na­dą­żać za ak­tyw­nymi oby­wa­te­lami-wo­lon­ta­riu­szami. W mo­jej pa­mięci po­zo­sta­nie ob­raz auli w po­znań­skim Col­le­gium Da Vinci, które od­wie­dzi­łem 11 marca 2022 roku. Aula była za­sy­pana róż­nymi da­rami od po­zna­nia­ków, które – upo­rząd­ko­wane i po­sor­to­wane – cze­kały na prze­ka­za­nie uchodź­com lub na trans­port do Ukra­iny.

Po dru­gie, ru­nął mit, że w Pol­sce mamy słabe spo­łe­czeń­stwo oby­wa­tel­skie. Być może nie za­wsze po­tra­fimy się or­ga­ni­zo­wać w dłu­go­trwałe ini­cja­tywy, two­rzyć struk­tury i za­awan­so­wane formy fi­nan­so­wa­nia. Jed­nak kry­zys po­ka­zał, że w ob­li­czu wiel­kiej tra­ge­dii wielu pol­skich oby­wa­teli po­trafi się zmo­bi­li­zo­wać. Warto tu przy­wo­łać ak­tyw­ność Ad­riany Po­row­skiej z Ka­mi­liań­skiej Mi­sji Po­mocy Spo­łecz­nej, która na co dzień pro­wa­dzi schro­ni­sko dla bez­dom­nych w war­szaw­skim Ur­su­sie. Za­raz po wy­bu­chu wojny za­częła ko­or­dy­no­wać po­moc dla uchodź­ców na dworcu War­szawa Za­chod­nia, współ­pra­cu­jąc z set­kami wo­lon­ta­riu­szy. Pani Po­row­ska miała pełną świa­do­mość, że na­wet jak wojna się za­koń­czy, to z tej wiel­kiej ener­gii po­wsta­nie po­ważna or­ga­ni­za­cja spo­łeczna. Bo do two­rze­nia no­wych struk­tur po­trzebny jest wła­śnie im­puls, swo­isty mit za­ło­ży­ciel­ski, tym ra­zem opie­ra­jący się na gi­gan­tycz­nym wy­siłku w mo­men­cie szcze­gól­nego wy­zwa­nia.

Po trze­cie, praw­do­po­dob­nie prze­sta­jemy być pań­stwem na­ro­do­wo­ściowo i re­li­gij­nie ho­mo­ge­nicz­nym. Już przed wojną w Pol­sce miesz­kało po­nad mi­lion oby­wa­teli z Ukra­iny. Te­raz po­zo­sta­nie z nami co naj­mniej mi­lion uchodź­ców. W chwili, gdy pi­szę te słowa, trudno to osza­co­wać, po­nie­waż część osób po­je­dzie da­lej, do in­nych państw Unii Eu­ro­pej­skiej, część bę­dzie chciała wró­cić do domu. Ale duża część z przy­by­łych zo­sta­nie z nami w Pol­sce na dłu­żej, bo nie ma do­kąd wra­cać. Tu nad Wi­słą znaj­dzie do­bre wa­runki do no­wego ży­cia; nie bę­dzie też w sta­nie uwie­rzyć, że na­stał ko­niec wojny. Dla­tego wszyst­kim uchodź­com mu­simy stwo­rzyć do­bre wa­runki ży­cia – to oczy­wi­ste. Ale mu­simy także na­uczyć się żyć w spo­łe­czeń­stwie wie­lo­kul­tu­ro­wym, co bę­dzie nie lada wy­zwa­niem dla pol­skich szkół, pra­co­daw­ców, szpi­tali czy dla in­sty­tu­cji pu­blicz­nych.

Po czwarte, Pol­ska musi wspie­rać Ukra­inę w na­pra­wia­niu wła­snego pań­stwa i wy­cho­dze­niu z traumy wojny. Ład­nie ujął to An­drij Desz­czyca, am­ba­sa­dor Ukra­iny w Pol­sce w cza­sie so­li­dar­no­ścio­wego kon­certu pol­sko-ukra­iń­skiego. Po­wie­dział, że Ukra­ina stra­ciła star­szego brata, ale zy­skała star­szą sio­strę. Traumy hi­sto­ryczne trzeba odło­żyć na bok, zo­sta­wić je ba­da­czom i mu­ze­al­ni­kom, ale nie można już ich wy­ko­rzy­sty­wać w bie­żą­cych roz­gryw­kach po­li­tycz­nych. Tlący się przez ostat­nie lata na­cjo­na­lizm na­leży za­stą­pić ak­tyw­nymi dzia­ła­niami na rzecz przy­stą­pie­nia Ukra­iny do Unii Eu­ro­pej­skiej. Jest to dla Pol­ski mo­ralny obo­wią­zek, bo prze­cież Ukra­ińcy wal­czą nie tylko o wła­sną przy­szłość, ale także o prze­trwa­nie war­to­ści li­be­ral­nych w ca­łej Eu­ro­pie. Dla­tego w tym wy­siłku mu­simy za­dbać o Ukra­inę jak o młod­szą sio­strę, która za chwilę ma wyjść za mąż, a my mu­simy po­dzie­lić się na­szym do­świad­cze­niem, w jaki spo­sób zbu­do­wać dłu­go­trwały i udany zwią­zek.

Wresz­cie, wy­zwa­niem bę­dzie od­bu­dowa Ukra­iny. Już te­raz mówi się o tym, że po­trzeba wiel­kiego „planu Ze­łen­skiego”, fi­nan­so­wa­nego za­pewne przez Unię Eu­ro­pej­ską oraz Stany Zjed­no­czone, który po­zwoli na od­bu­dowę Ma­riu­pola, Cher­so­nia, Char­kowa, Ki­jowa i in­nych miast. Ale od­bu­dowa to nie tylko kwe­stia in­fra­struk­tury. To two­rze­nie do­brych wa­run­ków do przed­się­bior­czo­ści, wy­miany in­te­lek­tu­al­nej, trans­feru wie­dzy, wspól­nych ini­cja­tyw kul­tu­ral­nych i go­spo­dar­czych czy wy­miany stu­denc­kiej. Już te­raz warto za­cząć o tym my­śleć. A za kil­ka­na­ście lat, gdy spoj­rzymy na po­łą­czoną pol­ską i ukra­iń­ską flagę, to do­strze­żemy, że w isto­cie składa się ona z ty­sięcy ce­gie­łek do­brej są­siedz­kiej współ­pracy, opar­tej na rze­czy­wi­stej przy­jaźni, za­an­ga­żo­wa­niu i em­pa­tii.

PRZY­ZNAJMY UKRA­IŃ­COM PRAWA WY­BOR­CZE

.

Ja­kiś czas temu mia­łem przy­jem­ność zo­ba­czyć przed­sta­wie­nie w przed­szkolu mo­jego syna. Je­den z przed­szko­la­ków był za­chę­cany do po­wie­dze­nia wier­szyka, ale się wsty­dził i krę­po­wał. Oży­wił się do­piero, kiedy wszy­scy jego ko­le­dzy i ko­le­żanki od­śpie­wali pio­senkę w ję­zyku ukra­iń­skim. Pa­nie z przed­szkola były bar­dzo dumne, że to się udało. A ma­mie chłopca – uchodź­czyni z Ukra­iny – po­lały się łzy.

Pol­ska zmie­niła się w ciągu ostat­nich kil­ku­na­stu mie­sięcy. Nie­by­wały wy­si­łek spo­łe­czeń­stwa oby­wa­tel­skiego do­pro­wa­dził do ugosz­cze­nia se­tek ty­sięcy uchodź­ców z Ukra­iny. Spe­cjalna ustawa uchodź­cza po­zwo­liła na nor­malne ko­rzy­sta­nie, na rów­nych za­sa­dach, z prawa do edu­ka­cji, ochrony zdro­wia czy po­mocy spo­łecz­nej. Pol­skie spo­łe­czeń­stwo co­raz bar­dziej zra­sta się ze spo­łecz­no­ścią ukra­iń­skich mi­gran­tów i uchodź­ców, co wi­dzimy nie­mal na każ­dym kroku – w trans­por­cie miej­skim, w te­atrach, w ki­nach, w szko­łach, uczel­niach, a także w przed­szko­lach.

Warto po­sta­wić kropkę nad i. Zbli­żają się wy­bory sa­mo­rzą­dowe. Pod ko­niec 2023 roku oby­wa­tele pol­scy wy­biorą się do urn, aby wy­brać swo­ich przed­sta­wi­cieli do rad gmin, miast, po­wia­tów oraz sej­mi­ków wo­je­wództw. Będą także wy­bie­rali wój­tów, bur­mi­strzów i pre­zy­den­tów. W wy­bo­rach tych oprócz oby­wa­teli Rze­czy­po­spo­li­tej mogą uczest­ni­czyć oby­wa­tele Unii Eu­ro­pej­skiej za­miesz­ku­jący stale Pol­skę, czyli oby­wa­tele in­nych państw człon­kow­skich Wspól­noty. Jed­nakże ich udział w wy­bo­rach jest ogra­ni­czony tylko do naj­niż­szego szcze­bla sa­mo­rządu te­ry­to­rial­nego, czyli rad gmin i miast – mogą za­równo wy­bie­rać swo­ich przed­sta­wi­cieli, jak i kan­dy­do­wać w wy­bo­rach.

Tym­cza­sem w Pol­sce mieszka już co naj­mniej 1,5–2 mi­liona uchodź­ców z Ukra­iny. Do tego na­leży do­li­czyć co naj­mniej mi­lion mi­gran­tów, któ­rzy miesz­kali już wcze­śniej. Po­stu­lat przy­zna­nia praw wy­bor­czych na po­zio­mie lo­kal­nym to żadne no­vum, po­ja­wił się przy oka­zji po­przed­nich wy­bo­rów sa­mo­rzą­do­wych. Pa­mię­tam, jak uczest­ni­czy­łem w de­ba­cie na ten te­mat zor­ga­ni­zo­wa­nej przez hi­sto­ryczkę i so­cjo­lożkę My­ro­slavę Ke­ryk w Domu Ukra­iń­skim. Jed­nak wtedy ten po­mysł nie padł na po­datny grunt, choć był ja­sno ar­ty­ku­ło­wany przez spo­łecz­ność ukra­iń­ską. Te­raz wszystko się zmie­niło. Oby­wa­tele Ukra­iny są wśród nas, uczest­ni­czą w ży­ciu spo­łecz­no­ści lo­kal­nej, pra­cują, płacą po­datki, wy­cho­wują dzieci. Nie ma po­wodu, dla któ­rego nie mie­liby zo­stać wy­bor­cami i mieć wpływ na wy­bór władz lo­kal­nych. Po­winno to być na­tu­ralne, aby mieli także w lo­kal­nych ra­dach swo­ich przed­sta­wi­cieli. Pod wzglę­dem fak­tycz­nym ich sta­tus w ża­den spo­sób się nie różni od sy­tu­acji Wło­cha pro­wa­dzą­cego lo­kalną piz­ze­rię na po­łu­dniu Pol­ski czy Ho­len­dra upra­wia­ją­cego zie­mię na Ku­ja­wach. Tym­cza­sem pod wzglę­dem praw­nym różni się on dia­me­tral­nie.

Kon­sty­tu­cja nie stoi na prze­szko­dzie przy­zna­nia praw wy­bor­czych na po­zio­mie lo­kal­nym oby­wa­te­lom in­nych państw. Już kil­ka­na­ście lat temu Try­bu­nał Kon­sty­tu­cyjny prze­są­dził, że ar­ty­kuł 62 Kon­sty­tu­cji, mó­wiący o pra­wach wy­bor­czych dla oby­wa­teli pol­skich, nie wy­klu­cza przy­zna­nia ta­kich praw in­nym oso­bom. De­cy­du­jący po­wi­nien być sta­tus sta­łego za­miesz­ka­nia, bo jed­nostka sa­mo­rządu te­ry­to­rial­nego to wspól­nota wszyst­kich miesz­kań­ców, nie­za­leż­nie od po­sia­da­nego przez nich oby­wa­tel­stwa.

Przy oka­zji do­ko­ny­wa­nia zmian w tym za­kre­sie można się także za­sta­no­wić nad po­sze­rze­niem praw wy­bor­czych na szcze­blu lo­kal­nym. Obec­nie oby­wa­tele Unii Eu­ro­pej­skiej nie mogą gło­so­wać w wy­bo­rach do rad po­wiatu oraz sej­miku wo­je­wódz­twa. Trudno zna­leźć ra­cjo­nalny po­wód dla ta­kich prze­pi­sów. Wy­ni­kały one ra­czej z nad­mier­nej ostroż­no­ści na­szych po­li­ty­ków. Po­dob­nie oby­wa­tele Unii nie mogą być kan­dy­da­tami na wójta, bur­mi­strza i pre­zy­denta. Pań­stwa człon­kow­skie Wspól­noty są zo­bo­wią­zane je­dy­nie do za­pew­nie­nia praw wy­bor­czych na naj­niż­szym szcze­blu sa­mo­rzą­do­wym. Jed­nak w po­zo­sta­łym za­kre­sie wy­bo­rów lo­kal­nych mają swo­bodę de­cy­zyjną. Nie­które pań­stwa po­zwo­liły wręcz na to, aby kan­dy­da­tami na bur­mi­strzów zo­sta­wali oby­wa­tele Unii Eu­ro­pej­skiej. W 2020 roku bur­mi­strzem ru­muń­skiej Ti­mi­so­ary zo­stał Do­mi­nic Fritz, który jest oby­wa­te­lem Nie­miec. Przez wiele lat był zwią­zany z tym mia­stem oraz dzia­łał w ru­chach oby­wa­tel­skich. Na stałe za­miesz­kał w Ti­mi­so­arze kilka lat przed wy­bo­rami. Oby­wa­tel­stwa nie­miec­kiego nie za­mie­nił na ru­muń­skie.

W ra­por­cie Unii Me­tro­po­lii Pol­skich Miej­ska go­ścin­ność: wielki wzrost, wy­zwa­nia i szanse jego au­to­rzy wska­zują, że lud­ność pol­skich du­żych miast wzro­sła od 15 do na­wet 50 pro­cent, dzięki na­pły­wowi oby­wa­teli Ukra­iny[1]. Je­śli nie mogą pójść do wy­bo­rów, to będą jak wspo­mniany przed­szko­lak na przed­sta­wie­niu. Niby z nami żyją i miesz­kają, ale po­zo­stają w sy­tu­acji mil­cze­nia – de­cy­zje o ich pra­wach i obo­wiąz­kach na szcze­blu lo­kal­nym bę­dziemy po­dej­mo­wali za nich. A prze­cież po­win­ni­śmy ra­zem z nimi za­śpie­wać pio­senkę w cza­sie wy­bo­rów sa­mo­rzą­do­wych.

ROZ­LI­CZYĆ RO­SYJ­SKICH ZBROD­NIA­RZY

.

Na­paść Ro­sji na Ukra­inę oraz zbrod­nie wo­jenne po­peł­niane przez woj­ska ro­syj­skie skła­niają do re­flek­sji nad po­ten­cjalną od­po­wie­dzial­no­ścią karną zbrod­nia­rzy. Z róż­nych po­wo­dów oka­zało się, że mię­dzy­na­ro­dowy sys­tem prawny jest nie­pełny. W świe­cie dy­plo­ma­cji oraz praw­ni­ków to­czy się dys­ku­sja, jak stwo­rzyć me­cha­ni­zmy po­zwa­la­jące na po­cią­gnię­cie do od­po­wie­dzial­no­ści kar­nej za wszyst­kie po­peł­nione czyny.

Po II woj­nie świa­to­wej nie ist­niał sys­tem od­po­wie­dzial­no­ści kar­nej za zbrod­nie wo­jenne. Dla­tego zwy­cięzcy wojny po­wo­łali do ży­cia try­bu­nał w No­rym­ber­dze, który na­stęp­nie prze­pro­wa­dził pro­cesy karne. Pa­trząc jed­nak z per­spek­tywy czasu, był to try­bu­nał ad hoc – stwo­rzony na po­trzeby osą­dze­nia kon­kret­nych zbrodni po­peł­nio­nych przez na­zi­stów. Rów­nież w po­szcze­gól­nych pań­stwach to­czyły się pro­cesy do­ty­czące II wojny świa­to­wej – wy­star­czy przy­po­mnieć pro­cesy zbrod­nia­rzy hi­tle­row­skich pro­wa­dzone w Pol­sce czy pro­ces Eich­manna w Je­ro­zo­li­mie. Ale prze­cież także nasz In­sty­tut Pa­mięci Na­ro­do­wej do dzi­siaj jesz­cze pro­wa­dzi ta­kie sprawy i może po­sta­wić przed są­dem zbrod­nia­rzy wo­jen­nych (np. straż­ni­ków z Au­schwitz), je­śli jesz­cze żyją.

Na­to­miast w la­tach 90. XX wieku ludz­kość do­szła do wnio­sku, że try­bu­nały two­rzone do osą­dza­nia róż­nych zbrodni – np. w by­łej Ju­go­sła­wii, Rwan­dzie, Kam­bo­dży, Sierra Le­one czy Li­ba­nie – nie wy­star­czą. Ko­nieczny jest stały try­bu­nał, który zaj­mo­wać się bę­dzie zbrod­niami wo­jen­nymi. Z tych po­wo­dów w 1998 roku po­wo­łano Mię­dzy­na­ro­dowy Try­bu­nał Karny (MTK) z sie­dzibą w Ha­dze. Sta­tut Rzym­ski po­wo­łu­jący MTK zo­stał ra­ty­fi­ko­wany przez 123 pań­stwa. Szko­puł w tym, że ani Ro­sja, ani Ukra­ina go nie ra­ty­fi­ko­wały. W Ro­sji wy­nika to z ta­kiego sa­mego po­dej­ścia, ja­kie do­mi­nuje w USA – „je­ste­śmy mo­car­stwem i nie bę­dziemy się pod­da­wali ju­rys­dyk­cji ze­wnętrz­nego or­ganu”. W przy­padku Ukra­iny było to spo­wo­do­wane ogra­ni­cze­niami kon­sty­tu­cyj­nymi i zwią­za­nymi z tym za­nie­dba­niami w pro­ce­sie ra­ty­fi­ka­cji Sta­tutu.

Jed­nak Ukra­ina już po anek­sji Krymu w 2014 roku dwu­krot­nie zło­żyła de­kla­ra­cje uzna­jące ju­rys­dyk­cję MTK od­no­śnie do prze­stępstw, które zo­stały po­peł­nione na jej te­ry­to­rium – do­ty­czy to zwłasz­cza zbrodni wo­jen­nych, zbrodni prze­ciwko ludz­ko­ści oraz lu­do­bój­stwa. W tym kie­runku zresztą śledz­two pro­wa­dzi pro­ku­ra­tor MTK Ka­rim Khan. Współ­pra­cuje z ukra­iń­ską pro­ku­ra­turą, także po­przez wi­zyty na miej­scu zbrodni (był m.in. w Bu­czy). Jest wspie­rany przez śro­do­wi­sko mię­dzy­na­ro­dowe.

W de­ba­cie pu­blicz­nej ra­czej nie ma wąt­pli­wo­ści, że w Ukra­inie po­peł­niono zbrod­nie wo­jenne oraz zbrod­nie prze­ciwko ludz­ko­ści. Jed­nakże praw­nicy wstrzy­mują od­dech, czy można mó­wić także o lu­do­bój­stwie. Po­li­tycy uży­wają tej kwa­li­fi­ka­cji, choćby w kon­tek­ście Bu­czy, bez za­wa­ha­nia, ale praw­nicy mają świa­do­mość, że wy­ka­za­nie tej zbrodni wy­maga przed­sta­wie­nia do­wo­dów na rze­czy­wi­stą wolę znisz­cze­nia da­nej grupy na­ro­do­wo­ścio­wej i et­nicz­nej. W prak­tyce są­do­wej nie jest to ta­kie pro­ste.

Sta­tut Rzym­ski prze­wi­duje jesz­cze jedną zbrod­nię – agre­sji – ro­zu­mia­nej jako „pla­no­wa­nie, przy­go­to­wa­nie, ini­cjo­wa­nie lub wy­ko­na­nie przez osobę zaj­mu­jącą po­zy­cję po­zwa­la­jącą na spra­wo­wa­nie efek­tyw­nej kon­troli nad po­li­tycz­nymi lub mi­li­tar­nymi dzia­ła­niami pań­stwa lub też nimi kie­ro­wa­nie, aktu agre­sji, który przez swój cha­rak­ter, wagę lub skalę w spo­sób oczy­wi­sty na­ru­sza Kartę Na­ro­dów Zjed­no­czo­nych”. Ocena oko­licz­no­ści wojny w Ukra­inie nie po­zo­sta­wia wąt­pli­wo­ści, że Ro­sja roz­po­częła wojnę na­past­ni­czą i do­ko­nała aktu agre­sji. Zo­stało to już na­wet po­twier­dzone de facto przez inne try­bu­nały – Mię­dzy­na­ro­dowy Try­bu­nał Spra­wie­dli­wo­ści w Ha­dze (nie my­lić z MTK z sie­dzibą w Ha­dze) oraz przez Eu­ro­pej­ski Try­bu­nał Praw Czło­wieka. Oba try­bu­nały na­ka­zały Ro­sji po­wstrzy­ma­nie się od dzia­łań zbroj­nych. Jed­nak to prze­są­dze­nie oraz wy­da­nie środ­ków tym­cza­so­wych przez oba try­bu­nały nie bę­dzie wpły­wało na kwe­stię od­po­wie­dzial­no­ści kar­nej Wła­di­mira Pu­tina czy in­nych do­wód­ców. Dla­czego? Po­nie­waż – jak zo­stało wspo­mniane – Ro­sja i Ukra­ina nie ra­ty­fi­ko­wały Sta­tutu Rzym­skiego. Brak ra­ty­fi­ka­cji ozna­cza zaś, że aku­rat ta zbrod­nia agre­sji nie może zo­stać osą­dzona pod ką­tem praw­nej od­po­wie­dzial­no­ści do­wód­ców. Co wię­cej, ści­ga­nie zbrodni agre­sji jest ogra­ni­czone cza­sowo do czy­nów po­peł­nio­nych po 16 lipca 2017 roku, a w prak­tyce roz­po­czę­cie ta­kiego po­stę­po­wa­nia za­leży od Rady Bez­pie­czeń­stwa ONZ (do któ­rej na­leży Ro­sja).

Co można zro­bić w ta­kiej sy­tu­acji? Wszak osą­dze­nie zbrodni wo­jen­nych, zbrodni prze­ciwko ludz­ko­ści czy na­wet lu­do­bój­stwa to i tak po­ważna sprawa. To prawda, jed­nak pro­ces przed MTK ma swoje ogra­ni­cze­nia. Po pierw­sze, trzeba spraw­ców fi­zycz­nie po­sta­wić przed są­dem. Po dru­gie, po­stę­po­wa­nia do­ty­czące da­nej zbrodni mogą nie wy­ka­zać od­po­wie­dzial­no­ści kie­row­nic­twa. Za ma­sa­krę lud­no­ści cy­wil­nej w Ma­riu­polu może od­po­wia­dać kon­kretny do­wódca, ale mogą po­ja­wić się prak­tyczne trud­no­ści z wy­ka­za­niem li­nii do­wo­dze­nia się­ga­ją­cej mi­ni­stra obrony na­ro­do­wej czy sa­mego Pu­tina. Po trze­cie, pro­cesy przed MTK są dłu­gie nie tylko z po­wo­dów pro­ce­du­ral­nych, ale także ze względu na ko­niecz­ność po­sza­no­wa­nia praw ofiar oraz ich ak­tywne uczest­nic­two w po­stę­po­wa­niu do­wo­do­wym.

Teo­re­tycz­nie zbrod­nie wo­jenne mogą także być osą­dzone przez sądy po­szcze­gól­nych państw. W nie­któ­rych z nich, w tym w Pol­sce, obo­wią­zuje za­sada uni­wer­sal­nej ju­rys­dyk­cji. W skró­cie, nie ma zna­cze­nia, gdzie zo­stała po­peł­niona zbrod­nia – je­śli sprawca znaj­duje się na te­ry­to­rium Pol­ski, to jako zbrod­nia­rza wo­jen­nego można go osą­dzić. O prze­stęp­stwie wojny na­past­ni­czej mówi ar­ty­kuł 117 pol­skiego Ko­deksu kar­nego, a inne zbrod­nie wo­jenne prze­wi­dziane są w roz­dziale szes­na­stym tego aktu praw­nego. Po­dob­nie jest w Niem­czech czy w Bel­gii.

Na­po­ty­kamy tu jed­nak na ko­lejny pro­blem. Po pierw­sze, zbrod­niarz musi być w Pol­sce, czy w in­nym pań­stwie, za­trzy­many. Po dru­gie, po­ja­wia się kło­pot z im­mu­ni­te­tem. Ta­kim oso­bom jak Pu­tin przy­słu­guje im­mu­ni­tet zwią­zany z wy­ko­ny­wa­niem funk­cji głowy pań­stwa – a za­tem by­łoby bar­dzo trudno po­sta­wić go przed są­dem.

Je­den z naj­zna­mie­nit­szych znaw­ców mię­dzy­na­ro­do­wego prawa kar­nego, pro­fe­sor Phi­lippe Sands, au­tor wy­da­nej rów­nież w Pol­sce książki Po­wrót do Lwowa. O ge­ne­zie „lu­do­bój­stwa” i „zbrodni prze­ciwko ludz­ko­ści”, opo­wia­da­ją­cej o po­sta­ciach Her­scha Lau­ter­pachta oraz Ra­fała Lem­kina, w eseju dla „Fi­nan­cial Ti­mes” z 28 lu­tego 2022 roku za­pro­po­no­wał po­wo­ła­nie spe­cjal­nego try­bu­nału do osą­dze­nia zbrodni agre­sji w Ukra­inie[2]. Jego apel po­parły śro­do­wi­ska praw­ni­cze na ca­łym świe­cie. W Pol­sce na ten te­mat z apro­batą wy­po­wia­dał się także pro­fe­sor Pa­weł Wi­liń­ski. Try­bu­nał mógłby czer­pać in­spi­ra­cję z wcze­śniej­szej ini­cja­tywy Spe­cjal­nego Try­bu­nału dla Li­banu, ale szcze­góły dzia­ła­nia nie są jesz­cze prze­są­dzone. Po­wo­ła­nie spe­cjal­nego try­bu­nału mu­sia­łoby na­stą­pić w wy­niku umowy mię­dzy­na­ro­do­wej. Swoją le­gi­ty­ma­cję sąd czer­pałby za­tem ze skali po­par­cia mię­dzy­na­ro­do­wego. Mógłby on do­pro­wa­dzić do osą­dze­nia wszyst­kich zbrodni, w tym zbrodni agre­sji. Po­nadto moż­liwe by­łoby pro­wa­dze­nia po­stę­po­wa­nia za­ocz­nego (in ab­sen­tia), bez obec­no­ści osób oskar­żo­nych. Oczy­wi­ście głów­nym oskar­żo­nym zo­stałby Wła­di­mir Pu­tin wraz z in­nymi oso­bami głę­boko zwią­za­nymi z ha­niebną agre­sją, a naj­waż­niej­sze po­stę­po­wa­nie sku­pi­łoby się na osą­dze­niu ich roli kie­row­ni­czej we wsz­czę­ciu wojny na­past­ni­czej prze­ciwko Ukra­inie. Znany ukra­iń­ski praw­nik My­kola Gna­to­vskyy su­ge­ruje, że gdyby taki try­bu­nał po­wstał, to współ­pra­co­wałby ści­śle z MTK, a zaj­mo­wał się tylko zbrod­nią agre­sji. Jego zda­niem Ukra­ina mo­głaby zrzec się ju­rys­dyk­cji do osą­dze­nia tej zbrodni.

Rów­nież w kon­tek­ście dzia­łal­no­ści Rady Eu­ropy po­ja­wiają się po­my­sły stwo­rze­nia re­gio­nal­nego try­bu­nału (spe­cjal­nej izby), który za­jąłby się osą­dze­niem aktu agre­sji[3]. Mo­głoby się tak stać na za­pro­sze­nie do współ­pracy Rady Eu­ropy przez Ukra­inę. Jak na Radę Eu­ropy to dość in­no­wa­cyjny po­mysł, ale nie po­wi­nien być lek­ce­wa­żony. Być może ła­twiej­sze by­łoby utwo­rze­nie ta­kiego or­ganu przy wspar­ciu ist­nie­ją­cej or­ga­ni­za­cji mię­dzy­na­ro­do­wej niż two­rze­nie od nowa ca­łego spe­cjal­nego try­bu­nału. Ist­nieje szansa, że dość szybko uda­łoby się uzy­skać zgodę zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści państw człon­kow­skich Rady Eu­ropy[4].

Bez wąt­pie­nia pol­ską ra­cją stanu po­winno być do­pro­wa­dze­nie do osą­dze­nie wszyst­kich zbrodni do­ko­na­nych przez Wła­di­mira Pu­tina i jego przy­bocz­nych, w tym wspar­cie dla stwo­rze­nia od­po­wied­nich me­cha­ni­zmów praw­nych[5]. Dla­tego warto, aby Pol­ska wy­ra­ziła jed­no­znaczne po­par­cie dla po­wo­ła­nia do­dat­ko­wego, spe­cjal­nego try­bu­nału do osą­dze­nia zbrodni agre­sji Ro­sji na Ukra­inę, uzu­peł­nia­ją­cego pracę MTK.

II

GRA­NICA SU­MIE­NIA

Rzecz­nik Praw Oby­wa­tel­skich jak okno na świat

Pier­wo­druk pt. Ba­dają nasz krę­go­słup. Ten stan wy­jąt­kowy jest na próbę: wła­dza te­stuje, jak za­re­agu­jemy

„Ga­zeta Wy­bor­cza”, 11.09.2021, s. 35.

Po­li­tyczne złoto, czyli pro­gram „uchodźca mi­nus”

Pier­wo­druk pt. Sześć lat po­li­tyki „uchodźca mi­nus”

„Ga­zeta Wy­bor­cza”, 28.08.2021, s. 13.

Zo­sta­wić szcze­linę wol­no­ści

Źró­dło: Lau­da­cja wy­gło­szona z oka­zji wrę­cze­nia na­grody im. Ja­niny Pa­ra­dow­skiej i Je­rzego Zi­mow­skiego, 27.10.2021.

„Au­schwitz nie spa­dło z nieba”

Źró­dło: Sta­tut Ka­li­ski – czy za po­wszech­nym obu­rze­niem pójdą dal­sze kroki?,

<na­te­mat.pl>, 16.11.2021, https://na­te­mat.pl/384195,bod­nar-sta­tut-ka­li­ski [do­stęp 6.06.2023].

RZECZ­NIK PRAW OBY­WA­TEL­SKICH JAK OKNO NA ŚWIAT

.

Usnarz Górny – to miej­sce przej­dzie do hi­sto­rii pol­skiej pań­stwo­wo­ści z wielu po­wo­dów. Po pierw­sze, jako sym­bol po­li­tyki po­zba­wio­nej czło­wie­czeń­stwa – nie­udzie­le­nia po­mocy hu­ma­ni­tar­nej oso­bom prze­by­wa­ją­cym na gra­nicy. Po dru­gie, jako sym­bol jaw­nego lek­ce­wa­że­nia praw­nych zo­bo­wią­zań w za­kre­sie udzie­la­nia cu­dzo­ziem­com ochrony mię­dzy­na­ro­do­wej. Po trze­cie, jako miej­sce, które stało się in­spi­ra­cją do za­ska­ku­ją­cej de­cy­zji o wpro­wa­dze­niu stanu wy­jąt­ko­wego przy wschod­niej gra­nicy Pol­ski na te­re­nie 183 gmin.

Stan wy­jąt­kowy może się wią­zać z licz­nymi ogra­ni­cze­niami praw oraz wol­no­ści czło­wieka i oby­wa­tela. Kon­sty­tu­cja ści­śle okre­śla, ja­kie prawa po­winny być cały czas chro­nione (np. prawo do hu­ma­ni­tar­nego trak­to­wa­nia, wol­ność su­mie­nia i wy­zna­nia). Po­nadto do­pusz­czalne ro­dzaje ogra­ni­czeń praw są ure­gu­lo­wane w usta­wie o sta­nie wy­jąt­ko­wym. Wresz­cie, do­okre­śle­nie za­kresu ogra­ni­czeń na­leży do Rady Mi­ni­strów jako wnio­sko­dawcy oraz pre­zy­denta jako wpro­wa­dza­ją­cego stan wy­jąt­kowy, z za­strze­że­niem roli Sejmu jako or­ganu, który może stan wy­jąt­kowy uchy­lić. Z ka­ta­logu moż­li­wych ogra­ni­czeń są za­tem do­bie­rane te, które mają słu­żyć re­ali­za­cji okre­ślo­nych ce­lów. O tym zresztą sta­nowi ustawa, która wy­maga, aby ro­dzaje ogra­ni­czeń od­po­wia­dały „cha­rak­te­rowi oraz in­ten­syw­no­ści za­gro­żeń sta­no­wią­cych przy­czyny wpro­wa­dze­nia stanu wy­jąt­ko­wego”. Przy czym wspo­mniane ogra­ni­cze­nia mu­szą za­pew­niać „sku­teczne przy­wró­ce­nie nor­mal­nego funk­cjo­no­wa­nia pań­stwa”[6].

Z punktu wi­dze­nia ochrony praw oby­wa­tel­skich jed­nymi z naj­bar­dziej do­tkli­wych ogra­ni­czeń są te w za­kre­sie wol­no­ści słowa, np. za­kaz prze­by­wa­nia ja­kich­kol­wiek osób „ze­wnętrz­nych” na te­re­nie ob­ję­tym sta­nem wy­jąt­ko­wym, za­kaz fo­to­gra­fo­wa­nia i do­ku­men­to­wa­nia miejsc oraz obiek­tów przy­gra­nicz­nych, a także ogra­ni­cze­nia w do­stę­pie do in­for­ma­cji pu­blicz­nej do­ty­czą­cej „czyn­no­ści pro­wa­dzo­nych na ob­sza­rze ob­ję­tym sta­nem wy­jąt­ko­wym w związku z ochroną gra­nicy pań­stwo­wej oraz za­po­bie­ga­niem i prze­ciw­dzia­ła­niem nie­le­gal­nej mi­gra­cji”. Sło­wem – jako spo­łe­czeń­stwo je­ste­śmy po­zba­wieni wie­dzy, co się na gra­nicy dzieje. Każda osoba po­stronna, czy to dzien­ni­karz, czy dzia­łacz or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nej, na­ra­żony jest na sank­cje w przy­padku prze­by­wa­nia na tym te­re­nie. Co do za­kazu zdjęć i fil­mo­wa­nia – na­wet gdyby zna­lazł się ja­kiś stały miesz­ka­niec strefy chętny do wy­peł­nia­nia roli dzien­ni­ka­rza oby­wa­tel­skiego, to także by za ta­kie czyny od­po­wia­dał.

Czy za­tem jako spo­łe­czeń­stwo je­ste­śmy cał­ko­wi­cie bez­bronni, skoro dzien­ni­ka­rze nie mogą wy­peł­niać tra­dy­cyj­nej roli kon­tro­lo­wa­nia wła­dzy? Wy­gląda na to, że nie­stety tak. Wła­dza po­siada wszel­kie in­stru­menty, aby na pod­sta­wie prze­pi­sów wpro­wa­dza­ją­cych stan wy­jąt­kowy ogra­ni­czać dzien­ni­ka­rzy w wy­ko­ny­wa­niu swo­ich za­dań. Do­świad­czyli tego cho­ciażby dzien­ni­ka­rze por­talu Onet.pl. Co wię­cej, to mógł być wła­śnie główny cel wpro­wa­dze­nia stanu wy­jąt­ko­wego – nie tyle prze­ciw­dzia­ła­nie za­pal­nej sy­tu­acji na gra­nicy, ile wła­śnie unie­moż­li­wie­nie pracy me­diom i or­ga­ni­za­cjom spo­łecz­nym.

W tej trud­nej sy­tu­acji jest je­den or­gan pań­stwowy, który może nam – oby­wa­te­lom – da­wać względne po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa, że na gra­nicy nie bę­dzie do­cho­dziło do ko­lej­nych nad­użyć. Jest nim Rzecz­nik Praw Oby­wa­tel­skich (RPO). Od po­czątku kry­zysu w Usna­rzu Gór­nym pra­cow­nicy Biura RPO (zwłasz­cza współ­pra­cu­jący z Kra­jo­wym Me­cha­ni­zmem Pre­wen­cji Tor­tur, Nie­ludz­kiego i Po­ni­ża­ją­cego Trak­to­wa­nia) mieli do­stęp do grupy osób sta­ra­ją­cych się o sta­tus uchodźcy. Mo­gli z nimi roz­ma­wiać oraz ba­dać, czy nie do­szło do na­ru­sze­nia ich praw. Dla­czego? Bo RPO ma prawo ba­da­nia każ­dego na­ru­sze­nia praw czło­wieka na te­re­nach ob­ję­tych ju­rys­dyk­cją pań­stwa pol­skiego. Nie może być w tym ogra­ni­czany, bo prze­czy­łoby to idei nie­za­leż­nego kon­sty­tu­cyj­nego or­ganu, który ma stać na straży praw i wol­no­ści oby­wa­tel­skich. To wła­śnie dzięki przed­sta­wi­cie­lom RPO mo­gli­śmy mieć wia­ry­godne in­for­ma­cje na te­mat stanu zdro­wia i trak­to­wa­nia grupy 32 osób na gra­nicy. Po­dob­nego do­stępu nie mieli dzien­ni­ka­rze, ad­wo­kaci, przed­sta­wi­ciele or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nych czy par­la­men­ta­rzy­ści. Już wtedy RPO był swo­istym oknem na świat.

Wpro­wa­dze­nie stanu wy­jąt­ko­wego nie wy­łą­cza kon­sty­tu­cyj­nej roli Rzecz­nika Praw Oby­wa­tel­skich. Jest to oczy­wi­ście także bez­pre­ce­den­sowa sy­tu­acja dla sa­mego urzędu, bo wcze­śniej RPO nie mie­rzył się z kon­tro­lo­wa­niem stanu prze­strze­ga­nia praw czło­wieka w cza­sie stanu wy­jąt­ko­wego. Ale na­leży pod­kre­ślić, że choć Kon­sty­tu­cja do­pusz­cza ogra­ni­cze­nia nie­któ­rych praw w cza­sie stanu wy­jąt­ko­wego, to jed­nak nie po­zba­wia moż­li­wo­ści dzia­ła­nia or­ga­nów chro­nią­cych te prawa. Dla­tego jak naj­bar­dziej RPO ma prawo kon­tro­lo­wa­nia stanu prze­strze­ga­nia praw czło­wieka na te­re­nach ob­ję­tych sta­nem wy­jąt­ko­wym. RPO pro­fe­sor Mar­cin Wią­cek zresztą wy­raź­nie oświad­czył wła­dzy, że za­mie­rza ko­rzy­stać ze swo­ich upraw­nień. Pod­kre­ślił, że RPO nie mogą obo­wią­zy­wać prze­pisy do­ty­czące za­kazu po­bytu osób na te­re­nach ob­ję­tych sta­nem wy­jąt­ko­wym, gdyż mają one umo­co­wa­nie kon­sty­tu­cyjne oraz usta­wowe. Jed­no­cze­śnie za­de­kla­ro­wał, że bę­dzie uzna­wał za wią­żące prze­pisy do­ty­czące ogra­ni­czeń w za­kre­sie prze­ka­zy­wa­nia in­for­ma­cji pu­blicz­nej oraz za­kazu fo­to­gra­fo­wa­nia i fil­mo­wa­nia.

Jest to bar­dzo ważna de­kla­ra­cja, bo daje na­dzieję oby­wa­te­lom, że ich umo­co­wany kon­sty­tu­cyj­nie przed­sta­wi­ciel bę­dzie pa­trzył wła­dzy na ręce. Oczy­wi­ście po­ja­wia się trud­ność or­ga­ni­za­cyjna – jak to sku­tecz­nie zro­bić w przy­padku strefy ob­ję­tej sta­nem wy­jąt­ko­wym, roz­cią­ga­ją­cej się na ca­łej wschod­niej gra­nicy. Na­leży jed­nak wie­rzyć, że do­świad­cze­nie pra­cow­ni­ków Biura Rzecz­nika po­zwoli na do­bór sku­tecz­nej me­tody mo­ni­to­ro­wa­nia sy­tu­acji oraz in­for­mo­wa­nia o tym opi­nii pu­blicz­nej. Je­śli na­wet pewne szcze­gó­łowe in­for­ma­cje nie będą mo­gły być prze­ka­zane, to na­leży mieć za­ufa­nie, że RPO bę­dzie ro­bił wszystko, co w jego mocy, aby za­po­biec na­ru­sze­niom praw czło­wieka, także na po­zio­mie do­ku­men­ta­cyj­nym oraz bez­po­śred­nich re­la­cji z or­ga­nami wła­dzy. Tego typu prak­tyki miały już zresztą miej­sce wcze­śniej, w przy­padku ba­da­nia spraw, które były ob­jęte re­żi­mem ochrony in­for­ma­cji nie­jaw­nych.

Dzięki RPO bę­dziemy mieli praw­do­po­dob­nie po­czu­cie choć czę­ścio­wej kon­troli nad tym, co się dzieje na gra­nicy. Jed­nak nie zmie­nia to po­staci rze­czy, że wła­dza na­uczyła się no­wej me­tody dzia­ła­nia. Wpro­wa­dze­nie stanu wy­jąt­ko­wego to ważny pre­ce­dens. Sko­rzy­sta­nie przez wła­dzę z no­wego, nie­sto­so­wa­nego wcze­śniej in­stru­mentu praw­nego, prze­ba­da­nie na­stro­jów opi­nii pu­blicz­nej, a także in­ten­syw­no­ści re­ak­cji po­li­tycz­nej i spo­łecz­nej może po­słu­żyć do ko­lej­nych tego typu dzia­łań. Je­śli rzą­dzący od­czują ko­lejną tego typu po­li­tyczną po­trzebę, to nie za­wa­hają się z niej sko­rzy­stać, aby – przy­kła­dowo – uśmie­rzać pro­te­sty i nie­po­koje spo­łeczne.

PO­LI­TYCZNE ZŁOTO, CZYLI PRO­GRAM „UCHODŹCA MI­NUS”

.

Jed­nym z głów­nych za­ło­żeń po­li­tyki toż­sa­mo­ści jest bu­do­wa­nie po­li­tycz­nej siły na pod­sta­wie jed­no­rod­nej więk­szo­ści. Mi­granci i uchodźcy, ale także osoby je wspie­ra­jące, za­wsze będą sta­no­wić mniej­szość w sto­sunku do do­mi­nu­ją­cej grupy spo­łecz­nej, którą wiąże po­dobne po­cho­dze­nie na­ro­dowo-et­niczne, re­li­gia czy ko­lor skóry. Wy­star­czy do tej mie­szanki do­rzu­cić strach przed „ob­cym” i otrzy­mu­jemy go­towe po­li­tyczne per­pe­tuum mo­bile. Prawo i Spra­wie­dli­wość od 2015 roku – czer­piąc wzorce z po­li­tyki Do­nalda Trumpa czy Vik­tora Or­bána – osią­gnęło mi­strzo­stwo w tej dzie­dzi­nie. Warto przy­po­mnieć, jak do­szło do sy­tu­acji kry­zy­so­wej na pol­sko-bia­ło­ru­skiej gra­nicy, bo skala na­ru­szeń praw czło­wieka w Usna­rzu Gór­nym jest na­tu­ralną kon­se­kwen­cją wcze­śniej­szych dzia­łań.

Słowa Ja­ro­sława Ka­czyń­skiego o pa­so­ży­tach i pier­wot­nia­kach prze­no­szo­nych przez uchodź­ców prze­szły już do an­na­łów pol­skiej po­li­tyki. Dla póź­niej­szych po­staw śro­do­wisk pra­wi­co­wych były jak woda na młyn, a kam­pa­nia prze­ciw uchodź­com przy­czy­niła się do zwy­cię­stwa wy­bor­czego PiS w paź­dzier­niku 2015 roku. Klu­czowe oka­zało się wła­śnie zna­cze­nie spo­łeczne prze­kazu pre­zesa PiS: na­pę­dziło kam­pa­nię nie­na­wi­ści, przy­czy­niło się do co­dzien­nego sto­so­wa­nia mowy po­gardy w sto­sunku do uchodź­ców. Aż trudno to so­bie wy­obra­zić, ale przed ro­kiem 2015 słowo „uchodźca” we­dług ba­dań so­cjo­lo­gów bu­dziło po­zy­tywne sko­ja­rze­nia. W wy­niku kam­pa­nii po­li­tycz­nej stało się sy­no­ni­mem za­gro­że­nia, wręcz prze­zwi­skiem sto­so­wa­nym w od­nie­sie­niu do osób o in­nym ko­lo­rze skóry czy re­li­gii. Za tym po­szły czyny – liczne po­bi­cia za to, że się wy­gląda ina­czej. Sto­so­wa­nie nie­na­wist­nej re­to­ryki na­pę­dziło prze­moc, a w wielu przy­pad­kach za­pew­niło spraw­com po­czu­cie bez­kar­no­ści. Pa­mię­tam osa­mot­nie­nie tych, któ­rzy nie po­tra­fili zro­zu­mieć, dla­czego Pol­ska – prak­tycz­nie z dnia na dzień – stała się dla nich wroga.

Słowa li­dera PiS prze­ło­żyły się także na po­li­tykę na szcze­blu Unii Eu­ro­pej­skiej. Przy­po­mnijmy, że w ra­mach próby roz­wią­za­nia pa­neu­ro­pej­skiego kry­zysu mi­gra­cyj­nego Pol­ska – za cza­sów rzą­dów pre­mier Ewy Ko­pacz – zgo­dziła się na przy­ję­cie około sze­ściu ty­sięcy uchodź­ców w ra­mach po­działu kwoty re­lo­ka­cyj­nej po­mię­dzy pań­stwa Unii. Ewa Ko­pacz była przed­sta­wiana przez pra­wi­cowe me­dia jako ko­bieta w hi­dża­bie z na­ło­żo­nym pa­sem sza­hida. Jed­nak rząd PiS pod­trzy­mał to zo­bo­wią­za­nie, choć kwota uchodź­cza zo­stała naj­pierw zmniej­szona do 400 osób, a na­stęp­nie po­dzie­lona na grupy po 100 osób rocz­nie. W obo­zach w Gre­cji oraz we Wło­szech zi­den­ty­fi­ko­wano pierw­szą grupę, która miała tra­fić do Pol­ski. Ale osta­tecz­nie nikt nie zo­stał spro­wa­dzony. Kilka lat póź­niej Pol­ska prze­grała sprawę przed Try­bu­na­łem Spra­wie­dli­wo­ści Unii Eu­ro­pej­skiej (TSUE) do­ty­czącą po­działu po­wyż­szej kwoty uchodź­ców. W wy­roku z 2 kwiet­nia 2020 roku TSUE orzekł, że Pol­ska, nie wy­peł­niw­szy swo­jego zo­bo­wią­za­nia w spra­wie re­lo­ka­cji uchodź­ców, zła­mała prawo[7]. Nie można po­wo­ły­wać się na ogólne względy ochrony po­rządku pu­blicz­nego i od­ma­wiać przy­ję­cia uchodź­ców bez zwe­ry­fi­ko­wa­nia in­dy­wi­du­al­nej sy­tu­acji każ­dej osoby. Jed­nak wy­rok ten zo­stał le­d­wie od­no­to­wany jako przy­czy­nek do daw­nej dys­ku­sji i nie było po­waż­niej­szej re­flek­sji nad jego wy­mową.

Istot­nym pod­mio­tem upo­mi­na­ją­cym się o sta­tus uchodź­ców stał się w Pol­sce Ko­ściół rzym­sko­ka­to­licki. W ob­li­czu roz­dź­więku mię­dzy po­li­tyką pa­pieża Fran­ciszka a cał­ko­wi­tym zlek­ce­wa­że­niem kry­zysu uchodź­czego przez pol­skie wła­dze Ko­ściół ten szu­kał swo­jego miej­sca w kra­jo­wej de­ba­cie. Z jed­nej strony wspie­rał Ca­ri­tas Pol­ska w dzia­ła­niach na te­re­nie Sy­rii, dzięki czemu mógł po­móc w stwo­rze­niu tak zwa­nego ko­ry­ta­rza hu­ma­ni­tar­nego po­mię­dzy obo­zami uchodź­czymi a Pol­ską. Był w sta­nie za­pew­nić wspar­cie na miej­scu. Ale na­wet na ten sym­bo­liczny gest nie było zgody władz Pol­ski. Mi­ni­ster Ma­riusz Błasz­czak ar­gu­men­to­wał w czerwcu 2017 roku, że jego od­po­wie­dzial­ność to ochrona ze­wnętrz­nych gra­nic Pol­ski przed na­pły­wem emi­gran­tów mu­zuł­mań­skich z Azji.

Dra­ma­tyczna była rów­nież sy­tu­acja na przej­ściu gra­nicz­nym w Brze­ściu i Te­re­spolu. Wtedy po raz pierw­szy Straż Gra­niczna za­częła sto­so­wać prak­tykę push back, czyli od­py­cha­nia od gra­nicy wielu osób, które sta­rały się zło­żyć wnio­sek o ochronę mię­dzy­na­ro­dową. Dzięki fan­ta­stycz­nej po­sta­wie ad­wo­ka­tów po­ma­ga­ją­cych na gra­nicy nie­które ze spraw uchodź­ców „ode­pchnię­tych” od gra­nic Pol­ski za­koń­czyły się wy­ro­kiem Eu­ro­pej­skiego Try­bu­nału Praw Czło­wieka[8]. Wy­rok ten jed­nak ni­czego pol­skich władz nie na­uczył. Co wię­cej, w kon­tek­ście sy­tu­acji na gra­nicy try­bu­nał w Stras­burgu wy­dał także po­sta­no­wie­nie tym­cza­sowe na­ka­zu­jące za­prze­sta­nia prak­tyki push back. Rów­nież i to po­sta­no­wie­nie pol­skie wła­dze zi­gno­ro­wały, co było zresztą pre­ce­den­sem w hi­sto­rii na­szych re­la­cji ze stras­bur­skim try­bu­na­łem.

Ofiarą tej po­li­tyki stały się także or­ga­ni­za­cje zaj­mu­jące się po­mocą dla mi­gran­tów i uchodź­ców. Zo­stały one de facto od­cięte od ja­kich­kol­wiek środ­ków pu­blicz­nych. Nie­któ­rzy li­de­rzy or­ga­ni­za­cji pa­dali ofiarą kam­pa­nii nie­na­wi­ści. Wła­dza nie sta­wała w ich obro­nie, nie do­ce­niała ich wy­siłku i po­świę­ce­nia. Mó­wiła, że po­ma­gać na­leży, ale wy­łącz­nie poza gra­ni­cami Pol­ski, i że je­dy­nie taka forma po­mocy jest efek­tywna. Sym­bo­lem tej po­li­tyki stała się Be­ata Kempa jako mi­ni­ster do spraw po­mocy hu­ma­ni­tar­nej.

Ze względu na usta­bi­li­zo­wa­nie sy­tu­acji po kry­zy­sie mi­gra­cyj­nym te­mat prze­stał być tak atrak­cyjny dla władz Prawa i Spra­wie­dli­wo­ści. Nie­mniej w kon­tek­ście wy­bo­rów sa­mo­rzą­do­wych w 2018 roku na­stą­piła próba jego „od­grza­nia”. Par­tia rzą­dząca przy­go­to­wała w tym celu skan­da­liczny klip wy­bor­czy. Wska­zy­wała, że po­li­tyka mi­gra­cyjna władz lo­kal­nych może spo­wo­do­wać za­gro­że­nie dla pol­skiego spo­łe­czeń­stwa, a w wiel­kich mia­stach mogą po­wstać getta pełne prze­mocy i okru­cień­stwa. W spra­wie tej RPO zło­żył za­wia­do­mie­nie do pro­ku­ra­tury, ta jed­nak sprawę umo­rzyła. Wów­czas sąd na­ka­zał jej po­nowne prze­pro­wa­dze­nie. Sprawa do dzi­siaj nie zna­la­zła swo­jego roz­strzy­gnię­cia.

ZO­STA­WIĆ SZCZE­LINĘ WOL­NO­ŚCI

.

Fun­da­cja Oca­le­nie po­wstała w 2000 roku. Od tego czasu kon­se­kwent­nie bu­duje swoją po­zy­cję w trze­cim sek­to­rze. Za­pew­nia wspar­cie dla mi­gran­tów i mi­gran­tek, uchodź­ców i uchodź­czyń. Od po­nad 20 lat bu­duje za­ufa­nie spo­łeczne do swo­jej dzia­łal­no­ści. W tym cza­sie Fun­da­cji Oca­le­nie udało się za­pew­nić wielu oso­bom wspar­cie prawne i psy­cho­lo­giczne, kształ­to­wać de­batę pu­bliczną na te­mat sy­tu­acji cu­dzo­ziem­ców, utwo­rzyć cen­tra wspar­cia w War­sza­wie i w Łomży czy re­ali­zo­wać pro­gram edu­ka­cyjny dla mło­dych uchodź­ców.

Jed­nak w ży­ciu każ­dej or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nej przy­cho­dzi mo­ment „spraw­dzam”. Wtedy oka­zuje się, jak praw­dziwa i głę­boka jest wiara w war­to­ści, które le­gły u pod­staw po­wsta­łej ini­cja­tywy. W pol­skiej naj­now­szej hi­sto­rii były dwa ta­kie mo­menty, które te­sto­wały dzia­łal­ność or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nych zaj­mu­ją­cych się pra­wami cu­dzo­ziem­ców. Po pierw­sze, kry­zys uchodź­czy z lat 2015–2016. Wtedy Zjed­no­czona Pra­wica jed­no­znacz­nie opo­wie­działa się prze­ciwko po­li­tyce przyj­mo­wa­nia uchodź­ców. Or­ga­ni­za­cje spo­łeczne od­cięto od nor­mal­nej współ­pracy z wła­dzą. Wtedy także – we­dług ana­liz Cen­trum Ba­dań nad Uprze­dze­niami Uni­wer­sy­tetu War­szaw­skiego – słowo „uchodźca” prze­stało się w Pol­sce ko­ja­rzyć po­zy­tyw­nie. Na­ra­stał hejt, wzma­gała się prze­moc w sto­sunku do mi­gran­tów i uchodź­ców.

La­tem 2021 roku nad­szedł drugi mo­ment kry­zy­sowy. Nie­da­leko wsi Usnarz Górny grupa mi­gran­tów utknęła na gra­nicy mię­dzy straż­ni­kami bia­ło­ru­skiego re­żimu a pol­skimi funk­cjo­na­riu­szami. Fun­da­cja Oca­le­nie była od sa­mego po­czątku na gra­nicy pol­sko-bia­ło­ru­skiej. Zaj­mo­wała się wła­śnie grupą z Usna­rza Gór­nego. Ape­lo­wała o wspar­cie, alar­mo­wała, za­pew­niła po­moc prawną (pod wo­dzą ad­wo­kata Mi­ko­łaja Pie­trzaka, dzie­kana Okrę­go­wej Rady Ad­wo­kac­kiej w War­sza­wie), pro­mo­wała naj­lep­sze po­stawy spo­łeczne. Sym­bo­lem tych dni stał się me­ga­fon, za po­mocą któ­rego ak­ty­wi­ści fun­da­cji kon­tak­to­wali się z grupą ko­czu­ją­cych uchodź­ców oraz in­for­mo­wali o po­mocy praw­nej. Wielu z nas nie mo­gło wtedy uwie­rzyć, że tak dużą grupę osób pol­skie wła­dze mogą po­zo­sta­wić bez do­stępu do wody i je­dze­nia. Dru­gim sym­bo­lem owych dni stał się bieg po­sła Fran­ciszka Ster­czew­skiego, który sta­rał się prze­ka­zać mi­gran­tom je­dze­nie.

Fun­da­cja Oca­le­nie w swo­ich dzia­ła­niach mo­gła li­czyć na wspar­cie Grupy Gra­nica, a także Sto­wa­rzy­sze­nia Homo Fa­ber. Nie­prze­jed­nana po­stawa ak­ty­wi­stów, jak rów­nież na­gła­śnia­nie sy­tu­acji przez dzien­ni­ka­rzy do­pro­wa­dziły do bez­pre­ce­den­so­wego dzia­ła­nia ze strony wła­dzy – do wpro­wa­dze­nia stanu wy­jąt­ko­wego. A prze­cież ro­syj­sko-bia­ło­ru­skie ma­newry woj­skowe Za­pad 21 już dawno się skoń­czyły. Tym­cza­sem stan wy­jąt­kowy trwał w naj­lep­sze. Nikt już nie ma wąt­pli­wo­ści, że je­dy­nym po­wo­dem po­su­nię­cia pol­skich władz było od­cię­cie or­ga­ni­za­cji spo­łecz­nych i dzien­ni­ka­rzy od moż­li­wo­ści mo­ni­to­ro­wa­nia sy­tu­acji na gra­nicy.

Jed­nakże Fun­da­cja Oca­le­nie oraz inne or­ga­ni­za­cje nie zło­żyły broni. Po­mimo ata­ków hej­ter­skich i rzą­do­wej pro­pa­gandy kon­ty­nu­owały swe dzia­ła­nia, po­sze­rza­jąc pole współ­pracy i ak­ty­wi­zu­jąc in­nych. Skoro wła­dza za­myka drzwi, to trzeba wło­żyć nogę mię­dzy drzwi a fu­trynę i zo­sta­wić szcze­linę wol­no­ści. Wal­czyć o każde ludz­kie ist­nie­nie, do­po­mi­nać się o każde dziecko, nie po­zwa­lać na jawne ła­ma­nie prawa i na bez­względne od­sta­wia­nie bez­bron­nych lu­dzi poza gra­nice kraju, gdzie może ich spo­tkać wszystko, co naj­gor­sze.

Czę­sto za­sta­na­wiamy się, jak będą o nas mó­wili po­tomni. Czy spraw­dzi­li­śmy się w chwili próby? Oczy­wi­ście wszel­kie hi­sto­ryczne po­rów­na­nia, zwłasz­cza sto­so­wane współ­cze­śnie, mogą być na wy­rost. My­ślę jed­nak, że je­śli ktoś kie­dyś bę­dzie ana­li­zo­wał po­stawę oby­wa­teli Rze­czy­po­spo­li­tej w cza­sach próby, to po­wie, że Fun­da­cja Oca­le­nie od­na­la­zła się i po­ka­zała, na czym rze­czy­wi­ście po­lega jej praca. Swoją po­stawą ob­na­żyła in­ten­cje wła­dzy, ale także kon­dy­cję nie­któ­rych in­nych or­ga­ni­za­cji po­mo­co­wych. Przed­sta­wi­ciele Fun­da­cji Oca­le­nie dali po­kaz od­wagi, in­te­gral­no­ści i hu­ma­ni­zmu.

Ktoś musi być pierw­szy i po­ka­zać drogę. Wy to zro­bi­li­ście. Je­stem wam za to głę­boko wdzięczny.

„AU­SCHWITZ NIE SPA­DŁO Z NIEBA”

.

Spa­le­nie Sta­tutu ka­li­skiego na rynku w Ka­li­szu to je­den z naj­bar­dziej obrzy­dli­wych ak­tów an­ty­se­mic­kich w ostat­nich la­tach. Szczę­śli­wie wła­dze na­szego pań­stwa za­re­ago­wały na ten po­ża­ło­wa­nia godny in­cy­dent. Ale w isto­cie przez wiele lat przy­zwa­lały na eska­la­cję tego typu po­staw.

Gdy zo­ba­czy­łem spa­le­nie Sta­tutu ka­li­skiego w cza­sie de­mon­stra­cji w Ka­li­szu 11 li­sto­pada 2021 roku, spe­cjal­nie się nie zdzi­wi­łem, bio­rąc pod uwagę wcze­śniej­sze wie­lo­let­nie, ci­che przy­zwo­le­nie pol­skich władz na dzia­łal­ność grup sze­rzą­cych nie­na­wiść. Z pew­no­ścią był to szcze­gól­nie dra­styczny, jak na pol­skie wa­runki, akt eks­pre­sji. Jed­no­cze­śnie wy­jąt­kowo nie­mą­dry, bo kwe­stio­nu­jący je­den z naj­więk­szych po­zy­tyw­nych sym­boli mia­sta z cza­sów śre­dnio­wie­cza – to­le­ran­cji wo­bec Ży­dów. Ale prze­cież w tego typu ak­tach eks­pre­sji nie o mą­drość cho­dzi, tylko o zwy­czajną nie­na­wiść. Sym­bole na­dają się do tego zna­ko­mi­cie. Jak pi­sała Wi­sława Szym­bor­ska, nie­na­wiść „[...] lekko bie­rze wy­so­kie prze­szkody / Ja­kie to ła­twe dla niej – sko­czyć, do­paść”.

Spa­le­nie Sta­tutu ka­li­skiego oraz wy­krzy­ki­wane skraj­nie an­ty­se­mic­kie ha­sła wy­wo­łały ma­sową re­ak­cję, za­in­te­re­so­wa­nie me­diów, sta­now­cze słowa po­tę­pie­nia ze strony am­ba­sad Izra­ela czy Sta­nów Zjed­no­czo­nych. Wła­dze pol­skie mu­siały za­re­ago­wać. I za­re­ago­wały – naj­pierw był tweet pre­zy­denta An­drzeja Dudy. Póź­niej Pro­ku­ra­tura Okrę­gowa w Ostro­wie Wiel­ko­pol­skim pod­jęła śledz­two. Trzy osoby zo­stały za­trzy­mane. Spraw­com po­sta­wiono za­rzuty pu­blicz­nego na­wo­ły­wa­nia do nie­na­wi­ści na tle na­ro­do­wo­ścio­wym i et­nicz­nym.

Można po­wie­dzieć, że na­stą­piła wła­ściwa re­ak­cja i sprawa jest za­mknięta. Pro­blem jed­nak w tym, że „Au­schwitz nie spa­dło z nieba”, jak za­uwa­żył Ma­rian Tur­ski w słyn­nym prze­mó­wie­niu wy­gło­szo­nym 27 stycz­nia 2020 roku, wy­gło­szo­nym na te­re­nie by­łego obozu kon­cen­tra­cyj­nego Au­schwitz-Bir­ke­nau. Wła­dze pu­bliczne przez lata roz­pięły swo­isty pa­ra­sol ochronny nad róż­nymi dzia­ła­niami o cha­rak­te­rze an­ty­se­mic­kim, kse­no­fo­bicz­nym i nie­na­wist­nym. Re­ago­wały do­piero wtedy, kiedy po­szcze­gólne sprawy na­bie­rały ta­kiego wy­miaru, że nie można było już ich zi­gno­ro­wać, kiedy sta­wały się tak oczy­wi­ste i na­brzmiałe mię­dzy­na­ro­dowo, że aż nie wy­pa­dało prze­dłu­żać mil­cze­nia. Pierw­szym ta­kim słyn­nym in­cy­den­tem było spa­le­nie ku­kły Żyda na rynku we Wro­cła­wiu w dniu 11 li­sto­pada 2015 roku. Sprawca, Piotr R., zo­stał ska­zany. Wciąż jed­nak nie je­stem w sta­nie zro­zu­mieć, dla­czego pro­ku­ra­tura wy­stę­po­wała w jego obro­nie, w tym ape­lo­wała prze­ciwko wy­ro­kowi ska­zu­ją­cemu na dzie­sięć mie­sięcy po­zba­wie­nia wol­no­ści. Ten sam Piotr R. uczest­ni­czył ak­tyw­nie w wy­da­rze­niach na rynku w Ka­li­szu. Nie­wy­ja­śniona jest rów­nież sprawa pro­mi­nent­nego sę­dziego – członka Kra­jo­wej Rady Są­dow­nic­twa w no­wym skła­dzie – do­ty­cząca za­miesz­cza­nia an­ty­se­mic­kich wpi­sów w in­ter­ne­cie. Sprawa to­czy się od kilku lat i wciąż nie jest za­koń­czona. Można od­nieść wra­że­nie, że pro­ku­ra­tura dąży do przedaw­nie­nia tej sprawy.

W wielu po­dob­nych przy­pad­kach pro­ku­ra­tura pro­wa­dziła po­stę­po­wa­nie wy­jąt­kowo nie­kon­se­kwent­nie i mało sta­now­czo. Do­ty­czyło to nie tylko prze­stępstw o cha­rak­te­rze an­ty­se­mic­kim, ale także in­nych czy­nów, które można za­kwa­li­fi­ko­wać jako prze­stęp­stwa z nie­na­wi­ści. W 2019 roku ob­szerne li­sty ta­kich spraw były prze­ka­zy­wane do pro­ku­ra­tury przez Rzecz­nika Praw Oby­wa­tel­skich oraz sto­wa­rzy­sze­nie „Otwarta Rzecz­po­spo­lita”. Już sama ich lek­tura po­ka­zuje, że tego typu in­cy­denty nie były i nie są dla pro­ku­ra­tury prio­ry­te­towe[9].

To wszystko dzieje się w cza­sach, kiedy pol­skie wła­dze sil­nie wspie­rają po­li­tykę hi­sto­ryczną uwzględ­nia­jącą tylko jedną wer­sję wy­da­rzeń – mar­ty­ro­lo­gię na­rodu pol­skiego oraz jego po­świę­ce­nie dla ra­to­wa­nia Ży­dów. Tym­cza­sem hi­sto­ria jest bar­dziej skom­pli­ko­wana, czego do­wo­dzą liczne źró­dła hi­sto­ryczne. Dla­tego też dzia­ła­nia prawne i spo­łeczne pro­wa­dzone przez nie­które śro­do­wi­ska prze­ciwko ba­da­czom Za­głady, ta­kim jak pro­fe­sor Bar­bara En­gel­king i pro­fe­sor Jan Gra­bow­ski, nie spo­ty­kają się z kry­tyką wła­dzy. Wręcz prze­ciw­nie – po­zew prze­ciwko nim zo­stał zło­żony przez Re­dutę Do­brego Imie­nia, or­ga­ni­za­cję współ­fi­nan­so­waną ze środ­ków pu­blicz­nych[10]. Do­słow­nie kilka dni przed 11 li­sto­pada 2021 roku znany lu­bel­ski hi­sto­ryk dok­tor Sła­wo­mir Po­le­szak zo­stał zwol­niony z In­sty­tutu Pa­mięci Na­ro­do­wej. Wszystko wska­zuje na to, że praw­dzi­wym po­wo­dem de­cy­zji ka­dro­wej było opu­bli­ko­wa­nie przez hi­sto­ryka kry­tycz­nego ar­ty­kułu na­uko­wego w sto­sunku do jed­nego z tak zwa­nych żoł­nie­rzy wy­klę­tych. W ar­ty­kule tym zo­stało po­sta­wione py­ta­nie o to, czy Jó­zef Fran­czak ps. „La­luś” nie brał udziału w prze­stęp­stwach po­peł­nia­nych wo­bec Ży­dów. To wła­śnie nie spodo­bało się lo­kal­nemu sze­fowi IPN. W obro­nie dok­tora Po­le­szaka wy­stą­pił sze­reg zna­nych hi­sto­ry­ków.

Nie­stety tego typu po­dej­ście władz w sto­sunku do hi­sto­ry­ków po­dej­mu­ją­cych ba­da­nia nad Za­gładą może two­rzyć kli­mat i at­mos­ferę wzmac­nia­jącą po­stawy an­ty­se­mic­kie. Na świe­cie wciąż sły­chać echa słyn­nej no­we­li­za­cji ustawy o IPN z 2018 roku, która zmie­rzała do ogra­ni­cze­nia wol­no­ści słowa oraz wol­no­ści ba­dań na­uko­wych w kon­tek­ście Ho­lo­cau­stu. Z no­we­li­za­cji tej zre­zy­gno­wano w wy­niku pre­sji mię­dzy­na­ro­do­wej. Jed­nak wstyd po­zo­stał.

Za­pewne za ja­kiś czas sprawcy in­cy­dentu spa­le­nia Sta­tutu ka­li­skiego zo­staną ska­zani, a opi­nia pu­bliczna za­po­mni o tej hań­bie. Warto jed­nak za­sta­no­wić się, czy na co dzień, kiedy po­dobne sprawy nie są tak na­gło­śnione, re­agu­jemy od­po­wied­nio? Czy od­py­tu­jemy wła­dze z każ­dego przy­padku sia­nia nie­na­wi­ści, czy ra­czej po­zwa­lamy na przy­zwy­cza­ja­nie nas do nie­na­wist­nej i kse­no­fo­bicz­nej re­to­ryki? Czy go­dzimy się na stop­niowe prze­su­wa­nie gra­nic, także po­przez kwe­stio­no­wa­nie zwy­czaj­nej, co­dzien­nej, rze­tel­nej pracy hi­sto­ry­ków?

III

NIE­LUDZ­KIE PRAWO

Za­le­ga­li­zo­wane tor­tury

Źró­dło: Po­lki skarżą wy­rok TK ws. abor­cji. Wczo­raj ze Stras­burga na­de­szła prze­ło­mowa wia­do­mość

<na­te­mat.pl>, 19.10.2021, https://na­te­mat.pl/379449,wy­rok-try­bu­nalu-kon­sty­tu­cyj­nego-s-abor­cji-adam-bod­nar-o-kon­se­kwen­cjach [do­stęp 6.06.2023].

Zdra­dzeni funk­cjo­na­riu­sze

Źró­dło: <po­li­tyka.pl>, 1.08.2022, https://www.po­li­tyka.pl/ty­go­dnik­po­li­tyka/kraj/2175845,1,zdra­dzeni-funk­cjo­na­riu­sze-adam-bod­nar-dla-po­li­tyki.read [do­stęp 6.06.2023].

Ma­giczne słowo „prze­pra­szam”

Pier­wo­druk pt. Pań­stwo nie lubi prze­pra­szać. Dla­czego wła­dzy nie prze­cho­dzi przez gar­dło ma­giczne słowo, gdy krzyw­dzony jest oby­wa­tel?,

„Ga­zeta Wy­bor­cza”, 29.10.2022, s. 19.

ZA­LE­GA­LI­ZO­WANE TOR­TURY

.

Przy­po­mnijmy so­bie sceny z 22 paź­dzier­nika 2020 roku. Try­bu­nał Kon­sty­tu­cyjny zro­bił to, czego wiele osób się nie spo­dzie­wało. Zde­cy­do­wał się na ogło­sze­nie wy­roku ogra­ni­cza­ją­cego do­stęp do le­gal­nej abor­cji w przy­padku wady ge­ne­tycz­nej płodu. Wy­rok roz­pa­lił pol­skie spo­łe­czeń­stwo. Pierw­sze de­mon­stra­cje or­ga­ni­zo­wane przez Ogól­no­pol­ski Strajk Ko­biet oraz Martę Lem­part roz­po­częły się pod sie­dzibą try­bu­nału przy alei Szu­cha. Na­stęp­nie prze­nio­sły się na war­szaw­ski Żo­li­borz, a także pod sie­dzibę par­tii PiS przy ulicy No­wo­grodz­kiej. Pro­te­sty roz­lały się na cały kraj. Były to praw­do­po­dob­nie naj­więk­sze de­mon­stra­cje w Pol­sce po 1989 roku, czę­sto od­by­wa­jące się w miej­scach nie­spo­dzie­wa­nych, jak np. mia­sta na Pod­kar­pa­ciu.

Mo­ment wy­da­nia wy­roku był nie­przy­pad­kowy. Można po­dej­rze­wać, że par­tia rzą­dząca chciała upiec dwie pie­cze­nie na jed­nym ogniu. Z jed­nej strony spła­ciła część dłu­gów po­li­tycz­nych w sto­sunku do Ko­ścioła rzym­sko­ka­to­lic­kiego i śro­do­wisk pro-life (np. Ordo Iu­ris, Kaja Go­dek). Z dru­giej przy­kryła na­dej­ście ko­lej­nej fali pan­de­mii.

Skala pro­te­stów do­pro­wa­dziła do po­li­tycz­nych kon­se­kwen­cji, tąp­nię­cia w son­da­żach czy trud­nych py­tań za­da­wa­nych lo­kal­nym po­słom Prawa i Spra­wie­dli­wo­ści. Stąd opóź­nie­nie w opu­bli­ko­wa­niu wy­roku TK w Dzien­niku Ustaw, a także uza­sad­nie­nia wy­roku. Jed­nak z cza­sem par­tia rzą­dząca do­pro­wa­dziła do uśmie­rze­nia pro­te­stów. Po kilku dniach nie­prze­rwa­nych i nie­za­kłó­ca­nych de­mon­stra­cji (od­by­wa­ją­cych się po­mimo co­vi­do­wych ogra­ni­czeń), wła­dze po­li­cji dały sy­gnał „nie ne­go­cju­jemy, dzia­łamy”. Od tego czasu de­mon­stra­cje były roz­wią­zy­wane czę­sto z uży­ciem siły. Do hi­sto­rii pro­te­stów prze­szły „ko­tły” po­li­cyjne, liczne osoby za­trzy­my­wane i wy­wo­żone na ko­mi­sa­riaty, gaz łza­wiący (uży­wany także wo­bec po­sła­nek) czy słynna pałka te­le­sko­powa. Ten ze­staw środ­ków, po­wią­zany z nie­moż­no­ścią do­ko­na­nia rze­czy­wi­stej zmiany praw­nej i po­li­tycz­nej, do­pro­wa­dził w isto­cie do wy­ga­sze­nia de­mon­stra­cji. Wy­rok opu­bli­ko­wano pod ko­niec stycz­nia 2021 roku[11]. Opo­zy­cyjne par­tie po­li­tyczne za­jęły sta­no­wi­sko, przy­go­to­wały od­po­wied­nie punkty w swo­ich pro­gra­mach na te­mat do­stęp­no­ści le­gal­nej abor­cji, ale re­al­nie te­mat ma szansę od­żyć do­piero przed wy­bo­rami par­la­men­tar­nymi, kiedy po­jawi się rze­czy­wi­sta na­dzieja na zmianę.

Spo­łe­czeń­stwo nie znosi próżni – szuka moż­li­wo­ści po­mocy oby­wa­te­lom i oby­wa­tel­kom, zwłasz­cza wtedy, kiedy wła­dza rzuca kłody pod nogi. Od­kąd do­stęp­ność le­gal­nej abor­cji zo­stała tak po­waż­nie wy­eli­mi­no­wana, or­ga­ni­za­cje spo­łeczne za­częły po­szu­ki­wać moż­li­wo­ści wspar­cia w prze­rwa­niu ciąży poza gra­ni­cami kraju, np. w Niem­czech, Cze­chach, na Sło­wa­cji, w Au­strii oraz w Szwe­cji. Po­mocy udzie­lają mię­dzy in­nymi ini­cja­tywa Abor­cja Bez Gra­nic oraz Abor­cyjny Dream Team.

Ko­biety z Pol­ski zna­la­zły się w sy­tu­acji po­dob­nej do ko­biet z Ir­lan­dii, które przez wiele lat w celu do­ko­na­nia za­biegu abor­cji po­dró­żo­wały do Wiel­kiej Bry­ta­nii. Nie­które z nich, jak np. Amanda Mel­let, do­pro­wa­dziły do prze­ło­mo­wych roz­strzy­gnięć Ko­mi­tetu Praw Czło­wieka ONZ. Ko­mi­tet stwier­dził, że brak moż­li­wo­ści prze­rwa­nia ciąży w przy­padku wady płodu do­tknię­tego wadą ge­ne­tyczną (tri­so­mia-18), a także zmu­sza­nie do do­ko­ny­wa­nia za­biegu poza gra­ni­cami kraju sta­no­wią przy­pa­dek tor­tur, nie­ludz­kiego i po­ni­ża­ją­cego trak­to­wa­nia.

Orzecz­nic­two są­dów mię­dzy­na­ro­do­wych skło­niło pol­skie praw­niczki (na­leży zwłasz­cza od­no­to­wać za­an­ga­żo­wa­nie Ka­mili Fe­renc, Agaty Bzdyń oraz Mo­niki Gą­sio­row­skiej) do po­szu­ki­wa­nia ochrony praw­nej przy wy­ko­rzy­sta­niu Eu­ro­pej­skiego Try­bu­nału Praw Czło­wieka. Naj­pierw Fun­da­cja na rzecz Praw Ko­biet i Pla­no­wa­nia Ro­dziny roz­po­częła ak­cję skar­że­nia się przez ko­biety, które ze względu na obo­wią­zu­jące prawo zo­stały po­zba­wione moż­li­wo­ści pla­no­wa­nia swo­jego ży­cia ro­dzin­nego. Skargi do­ty­czyły za­tem po­ten­cjal­nego na­ru­sze­nia ich praw. Jedna z ko­biet w skar­dze do stras­bur­skiego try­bu­nału na­pi­sała: „Mam 27 lat i nie­długo wy­cho­dzę za mąż. Ostat­nio le­ka­rze od­kryli, że mój part­ner ma kom­pli­ka­cje chro­mo­so­mowe. Moje szanse na zdrową ciążę są mniej­sze niż 50 pro­cent, ist­nieje wy­so­kie ry­zyko aber­ra­cji chro­mo­so­mo­wych u płodu, który umrze tuż po po­ro­dzie. Chcia­ła­bym mieć wtedy moż­li­wość pod­ję­cia de­cy­zji o wcze­śniej­szym za­koń­cze­niu ciąży. Bez tego boję się na­wet pró­bo­wać wal­czyć o upra­gnione ma­cie­rzyń­stwo”[12]. Eu­ro­pej­ski Try­bu­nał Praw Czło­wieka przy­jął 12 skarg Po­lek do roz­po­zna­nia. Zo­stały one za­ko­mu­ni­ko­wane rzą­dowi RP, co ozna­cza, że rząd musi się do nich od­nieść, przed­sta­wić swoje ar­gu­menty. Można się także spo­dzie­wać wy­roku[13].

Warto tu przy­wo­łać jesz­cze jedną sprawę, którą roz­po­znaje try­bu­nał w Stras­burgu – M.L. prze­ciwko Pol­sce[14]. Jest to pierw­sza sprawa, która do­ty­czy rze­czy­wi­stego, a nie tylko po­ten­cjal­nego na­ru­sze­nia praw czło­wieka, bę­dą­cego wy­ni­kiem wy­roku TK. Ko­bieta była w 14. bądź 15. ty­go­dniu ciąży, kiedy le­karz stwier­dził, że płód do­tknięty jest wadą ge­ne­tyczną tri­so­mii-21. 26 stycz­nia 2021 roku pa­cjentka otrzy­mała in­for­ma­cję o skie­ro­wa­niu na za­bieg abor­cji, który miał się od­być dwa dni póź­niej – 28 stycz­nia. Jed­nak 27 stycz­nia opu­bli­ko­wano wy­rok Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego. W związku z tym szpi­tal bie­lań­ski w War­sza­wie od­mó­wił prze­pro­wa­dze­nia abor­cji. Od­wo­łał także inne za­pla­no­wane za­biegi ter­mi­na­cji ciąży. Ko­bieta osta­tecz­nie prze­pro­wa­dziła za­bieg w Ho­lan­dii. Co ważne, try­bu­nał w Stras­burgu w ko­mu­ni­ka­cji skargi do­py­tuje się nie tylko o kwe­stie zwią­zane z nie­do­stęp­no­ścią le­gal­nej abor­cji, ale także o sta­tus Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego. W spra­wie bo­wiem orze­kali tak zwani sę­dzio­wie du­ble­rzy, a w świe­tle do­tych­cza­so­wego orzecz­nic­twa stras­bur­skiego nie mogą być oni uzna­wani za sę­dziów. To sta­wia pod zna­kiem za­py­ta­nia le­gal­ność wy­roku TK z 22 paź­dzier­nika 2020 roku.

Sto­sun­kowo szyb­kie ko­mu­ni­ka­cje skarg Po­lek dają szansę na uzy­ska­nie spra­wie­dli­wo­ści w Stras­burgu. Wska­zują, że na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej Po­lki nie są same oraz mogą po­szu­ki­wać po­mocy. Roz­pa­try­wa­nie tych spraw przy­czyni się do kształ­to­wa­nia de­baty w Pol­sce, zwłasz­cza w ob­li­czu nad­cho­dzą­cych wy­bo­rów.

Na jed­nej z de­mon­stra­cji pod ko­niec paź­dzier­nika 2020 roku uczest­niczka trzy­mała kar­ton z na­pi­sem „An­nuszka wy­lała olej”. Jest to, oczy­wi­ście, na­wią­za­nie do Mi­strza i Mał­go­rzaty Mi­cha­iła Buł­ha­kowa (a także do pio­senki Krzysz­tofa Za­lew­skiego). Okre­ślone zda­rze­nie za­po­cząt­ko­wuje se­rię waż­nych kon­se­kwen­cji i re­per­ku­sji, choć można ich było unik­nąć. Na ra­zie wy­rok TK wy­wo­łał la­winę ini­cja­tyw spo­łecz­nych i praw­nych. Za ja­kiś czas może się także przy­czy­nić do zmiany po­li­tycz­nej, zwłasz­cza ze względu na ewo­lu­cję po­staw wśród ko­biet i mło­dych lu­dzi.

ZDRA­DZENI FUNK­CJO­NA­RIU­SZE

.

Po­stę­po­wa­nie są­dów w ostat­nich la­tach można oce­niać róż­nie. W wielu przy­pad­kach sta­nęły od­waż­nie po stro­nie praw i wol­no­ści oby­wa­tel­skich. Do­ty­czyło to ana­lizy za­sad­no­ści czy zgod­no­ści z pra­wem za­trzy­mań w cza­sie de­mon­stra­cji, prze­mocy po­li­cji, praw „fran­ko­wi­czów” czy osób LGBT+. Ale cza­sami można było zgrzy­tać zę­bami, gdy sądy nad­mier­nie opor­tu­ni­stycz­nie ucie­kały od od­po­wie­dzial­no­ści w za­kre­sie rze­czy­wi­stego wy­mie­rza­nia spra­wie­dli­wo­ści.

Do­ty­czy to zwłasz­cza tak zwa­nej ustawy re­pre­syj­nej z 16 grud­nia 2016 roku, która zna­cząco ob­cięła eme­ry­tury oso­bom pra­cu­ją­cym w struk­tu­rach pod­le­głych Mi­ni­ster­stwu Spraw We­wnętrz­nych przed 1990 ro­kiem. Ustawa była krzyw­dząca na wiele spo­so­bów. Obej­mo­wała tych, któ­rzy z ha­nieb­nymi prak­ty­kami Służby Bez­pie­czeń­stwa mieli nie­wiele wspól­nego (np. pra­cow­ni­ków two­rzą­cych sys­tem PE­SEL, le­ka­rzy i pie­lę­gniarki ze szpi­tali MSW, spor­tow­ców z klu­bów mun­du­ro­wych) czy pra­cu­ją­cych w struk­tu­rach przez krótki okres swo­jego ży­cia (np. w koń­cówce lat 80.). Nie brała także pod uwagę in­dy­wi­du­al­nych za­sług oraz we­ry­fi­ka­cji lu­dzi służb do­ko­na­nej w 1990 roku, która, co warto przy­po­mnieć, ofe­ro­wała moż­li­wość pracy na rzecz de­mo­kra­tycz­nego pań­stwa. Doj­mu­jący był au­to­ma­tyzm ustawy oraz bez­względne za­sto­so­wa­nie me­cha­ni­zmów od­po­wie­dzial­no­ści zbio­ro­wej, a nie in­dy­wi­du­al­nej oceny sy­tu­acji.

Kiedy ustawa re­pre­syjna we­szła w ży­cie, wielu oby­wa­teli miało na­dzieję, że sądy szybko się z nią roz­pra­wią. Ze względu na po­li­tyczne pod­po­rząd­ko­wa­nie Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego obrońcy pra­wo­rząd­no­ści li­czyli, że sądy będą bez­po­śred­nio sto­so­wać Kon­sty­tu­cję i po­sta­wią na roz­li­cze­nia in­dy­wi­du­alne. W grud­niu 2017 roku na ten te­mat wy­kład dla sę­dziów prze­pro­wa­dził pro­fe­sor Mar­cin Mat­czak. Te­mat ob­cię­cia eme­ry­tur by­łym funk­cjo­na­riu­szom i do­stęp­no­ści środ­ków praw­nych był także po­głę­biany w cza­sie I Kon­gresu Praw Oby­wa­tel­skich. Rów­nież Rzecz­nik Praw Oby­wa­tel­skich przy­łą­czył się do kilku sym­bo­licz­nych spraw.

Mimo tych dzia­łań tylko nie­które sądy zde­cy­do­wały się na bez­po­śred­nie sto­so­wa­nie Kon­sty­tu­cji. Zde­cy­do­wana więk­szość nie wzięła na swoje barki tej od­po­wie­dzial­no­ści. Sąd Okrę­gowy w War­sza­wie na po­czątku 2018 roku za­dał py­ta­nie prawne Try­bu­na­łowi Kon­sty­tu­cyj­nemu, a to dało in­nym są­dom po­wszech­nym pre­tekst do za­wie­sza­nia po­stę­po­wań[15]. Tym­cza­sem TK na różne spo­soby zwle­kał z wy­da­niem wy­roku. W isto­cie TK zmie­rzył się z pro­ble­mem, ale w zu­peł­nie in­nej spra­wie, bę­dą­cej wy­ni­kiem py­ta­nia praw­nego Sądu Okrę­go­wego w Kra­ko­wie[16]. 16 czerwca 2021 roku uznał zgod­ność nie­któ­rych aspek­tów ustawy re­pre­syj­nej z Kon­sty­tu­cją[17]. Orze­cze­nie zo­stało wy­dane w peł­nym skła­dzie, przy dwóch zda­niach od­ręb­nych – Le­ona Kie­resa i Pio­tra Psz­czół­kow­skiego.

W rze­czy­wi­sto­ści naj­waż­niej­szy ra­tu­nek dla osób po­krzyw­dzo­nych przy­szedł, ale z in­nej strony – Sądu Naj­wyż­szego – we wrze­śniu 2020 roku, kiedy Izba Pracy i Ubez­pie­czeń Spo­łecz­nych SN wy­dała uchwałę w skła­dzie sied­miu sę­dziów. SN uznał, że kry­te­rium „służby na rzecz to­ta­li­tar­nego pań­stwa” po­winno być oce­niane na pod­sta­wie wszyst­kich oko­licz­no­ści sprawy, w tym także na pod­sta­wie in­dy­wi­du­al­nych czy­nów i ich we­ry­fi­ka­cji pod ką­tem na­ru­sze­nia pod­sta­wo­wych praw i wol­no­ści czło­wieka[18]. W prak­tyce uchwała SN dała są­dom prze­strzeń do in­dy­wi­du­al­nej oceny każ­dej ze spraw.

Ale warto zwró­cić szcze­gólną uwagę, co działo się w mię­dzy­cza­sie – od wej­ścia w ży­cie ustawy re­pre­syj­nej z 16 grud­nia 2016 roku do wspo­mnia­nego wy­roku Sądu Naj­wyż­szego. Na kon­fe­ren­cji zor­ga­ni­zo­wa­nej w Se­na­cie w trze­cią rocz­nicę uchwa­le­nia ustawy – 16 grud­nia 2019 roku, po­seł An­drzej Ro­ze­nek przy­po­mi­nał o oso­bi­stych tra­ge­diach, o oso­bach, które nie do­cze­kały spra­wie­dli­wo­ści i na­le­ży­tej oceny ich czy­nów, o zła­ma­niu zo­bo­wią­zań pań­stwa pol­skiego wo­bec jego funk­cjo­na­riu­szy. Na tej kon­fe­ren­cji po­wie­dzia­łem, dla­czego mam żal do pol­skich są­dów. Wspo­mnia­łem wła­śnie o py­ta­niu Sądu Okrę­go­wego w War­sza­wie, które stało się pre­tek­stem, aby sprawy ob­ni­że­nia eme­ry­tur za­wie­sić na wiele mie­sięcy, a tym sa­mym unik­nąć me­ry­to­rycz­nego zmie­rze­nia się z pro­ble­mem.

W wy­roku w spra­wie Bie­liń­ski prze­ciwko Pol­sce try­bu­nał w Stras­burgu roz­pra­wił się wła­śnie z kwe­stią rze­czy­wi­stej do­stęp­no­ści środ­ków za­skar­że­nia[19]. Sprawa do­ty­czyła funk­cjo­na­riu­sza, który w 1990 roku prze­szedł we­ry­fi­ka­cję i za­czął pra­co­wać dla Urzędu Ochrony Pań­stwa. Po ob­ni­że­niu eme­ry­tury skie­ro­wał sprawę do Sądu Okrę­go­wego w War­sza­wie. Po roz­po­czę­ciu po­stę­po­wa­nia i przed­sta­wie­niu ma­te­ria­łów do­wo­do­wych, w po­ło­wie 2018 roku sąd za­wie­sił po­stę­po­wa­nie w spra­wie – z po­wodu wspo­mnia­nego py­ta­nia praw­nego skie­ro­wa­nego do Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego. Po­wód wie­lo­krot­nie skar­żył się na za­wie­sze­nie po­stę­po­wa­nia, skła­dał skargi na prze­wle­kłość po­stę­po­wa­nia. Do­piero pod ko­niec 2019 roku Sąd Ape­la­cyjny w War­sza­wie przy­znał mu ra­cję od­no­śnie do braku rze­czy­wi­stego do­stępu do sądu. Na­to­miast w maju 2021 roku Sąd Okrę­gowy w War­sza­wie uchy­lił de­cy­zję o ob­ni­że­niu eme­ry­tury. W końcu w paź­dzier­niku 2021 roku skar­żący od­zy­skał na­leżne mu świad­cze­nie i otrzy­mał od­szko­do­wa­nie za cały okres, kiedy do­sta­wał je w zmniej­szo­nej wy­so­ko­ści.

Ktoś mógłby po­wie­dzieć, że to przy­kład praw­dzi­wej suc­cess story. Ale gdyby fak­tycz­nie tak było, to Eu­ro­pej­ski Try­bu­nał Praw Czło­wieka w ogóle nie zaj­mo­wałby się tą sprawą. Bo jed­nak przez kilka lat skar­żący znaj­do­wał się w sy­tu­acji nie­pew­no­ści i nie­ja­sno­ści, czy kie­dy­kol­wiek uda mu się od­zy­skać na­leżną eme­ry­turę. Wiele osób nie miało tak do­brych ad­wo­ka­tów, szczę­ścia i de­ter­mi­na­cji, aby o swoje prawa wal­czyć do sa­mego końca. Sporo z nich koń­cówkę swo­jego ży­cia spę­dziło w głę­bo­kim stre­sie i po­czu­ciu zdrady przez wła­sne pań­stwo. Fe­de­ra­cja Sto­wa­rzy­szeń Służb Mun­du­ro­wych RP in­for­mo­wała także o sa­mo­bój­stwach i za­wa­łach funk­cjo­na­riu­szy po tym, jak od­bie­rali oni de­cy­zje o ob­ni­żo­nych świad­cze­niach eme­ry­tal­nych.