Szalone pocałunki - Eloisa James - ebook + książka
BESTSELLER

Szalone pocałunki ebook

Eloisa James

4,2

Opis

Bestseller „New York Timesa” o miłosnych perypetiach zawsze zakochanej do szaleństwa, ekscentrycznej książęcej rodziny Wilde’ów z Lindow Castle.

Piękna i dowcipna Lavinia Grey jest w poważnych tarapatach i dlatego jak najszybciej musi bogato wyjść za mąż. Ale jakże tu oświadczyć się, wychowankowi księcia Wilde’a? I aż strach pomyśleć, co będzie, jeśli jej odmówi.

Wychowanek księcia Wilde’a - Parth Sterling, najbogatszy kawaler w Anglii, bynajmniej nie zamierza żenić się z kobietą, którą uważa za lekkomyślną i zbyt zainteresowaną modą. Upatrzył sobie o wiele bardziej odpowiednią kandydatkę na żonę. Lecz kiedy dowiaduje się o rozpaczliwym położeniu pięknej Lavinii, proponuje że znajdzie jej męża. A nawet obiecuje księcia, bo dla Partha Sterlinga wszystko zawsze było możliwe.
Lecz czy tym razem szalona obietnica nie okaże się zbyt pochopna i ryzykowna?

Aż skrzy się humorem i seksownym wdziękiem: to znak firmowy Eloisy James. „Romantic Times”

Eloisa James osiągnęła sukces w dwóch wcieleniach: gwiazdy romansów historycznych i profesorki literatury. Ukończyła Harvard i Oksford, doktoryzowała się na uniwersytecie Yale, specjalizuje się w twórczości Szekspira i wykłada na uniwersytecie w Nowym Jorku. Jej błyskotliwe powieści z przesyconą wdziękiem i zmysłowością wyrafinowaną intrygą są wydawane w 28 krajach, nagradzane najbardziej prestiżowymi nagrodami, jak RITA Award (odpowiednik filmowego Oscara), i zajmują wysokie miejsca na amerykańskich listach bestsellerów. A prywatnie jest żoną prawdziwego włoskiego księcia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 440

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (257 ocen)
114
91
44
7
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
magdala36

Całkiem niezła

Osładzam życie taki rozkosznym i historiami. W ten sposób wrócili Wildowie bardzo artystokratyczna angielska rodzina z końca XVIII w. Nie ze wszystkim tomami mi po drodze, ale ten mnie wciągnął. Wildeowie to patchworkowa rodzina, żyją w zgodzie dzieci księcia z trzech małżeństw, obecnej księżnej z poprzedniego związku. Do tego wychowankowie, przyjaciele rodziny, których książę przygarnął. Tym razem z zapartym tchem śledzimy rozwój uczuć między "adoptowanym" młodym człowiekiem a kuzynka przyszłej synowej. Para z tych: kto się lubi ten się czubi. Więc sami będą tworzyć przeszkody na drodze swojego szczęścia. Sympatyczną historia, nie wymaga wielkiego wysiłku a daje sporo radości.
10
menagrab

Nie oderwiesz się od lektury

Książka która czyta się w jeden dzień - tak pasjonująca
00
majorka123

Nie oderwiesz się od lektury

Romans w czasach konwenansów, wspaniała lektura!
00
Aguska38

Nie oderwiesz się od lektury

Uwielbiam beż dwóch zdań
00
Rosette92

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo przyjma książka
00

Popularność




Korekta

Hanna Lachowska

Halina Lisińska

Projekt graficzny okładki

Renata Ulanowska

Zdjęcia na okładce

© master1305/AdobeStock

Tytuł oryginału

Born to Be Wilde

Copyright © 2018 by Eloisa James, Inc.

All rights reserved.

Wszelkie prawa zastrzeżone.

Żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana

ani przekazywana w jakiejkolwiek formie zapisu

bez zgody właściciela praw autorskich.

For the Polish edition

Copyright © 2020 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.

ISBN 978-83-241-8139-1

Warszawa 2022. Wydanie III

Wydawnictwo AMBER Sp. z o.o.

www.wydawnictwoamber.pl

Konwersja do wydania elektronicznego

P.U. OPCJA

Powieść dedykuję mojemu szwagrowi Sunilowi,
którego postawa w obliczu choroby nowotworowej
była heroiczna.

1

Zamek Lindow, Cheshire wiejska siedziba księcia Lindow 4 czerwca 1780

Panna Lavinia Gray miała się za względnie odważną. W wieku dwudziestu jeden lat została przedstawiona zarówno angielskiej, jak i francuskiej królowej, i nie straciła opanowania. Pisnęła – ale nie krzyknęła – podczas spotkania twarzą w twarz z ogromnym niedźwiedziem. No, może słowo „niedźwiedź” to przesada. To był raczej pies, ale tylko w przypadku, gdy pies ma ogromne zębiska, takie jak niedźwiedź, i znienacka wyskakuje na człowieka z mroków.

Tak czy inaczej nie krzyknęła, bo krzyki to zachowanie, które nie przystoi damie.

Zdarzyło się też kiedyś, że weszła do jeziora, o którym mówiono, że jest zamieszkałe przez pijawki. Wzdrygała się, ilekroć coś miękkiego ocierało się jej o nogi, ale mimo to wytrwała i nie uciekła.

Ale to?

Czajenie się w korytarzu przed sypialnią dżentelmena?

To był zupełnie nowy poziom nieprzyjemności. Wolałaby po szyję zanurzyć się w jeziorze pełnym pijawek, niż zapukać w drzwi przed sobą.

Na ironię zakrawał fakt, że sama wielokrotnie koiła nerwy młodych dżentelmenów, którzy padając przed nią na kolana, proponowali jej małżeństwo, choć teraz uzmysławiała sobie, że powinna była być wobec nich jeszcze milsza. Zdobycie się na oświadczenie się komuś to coś przerażającego.

A ona to właśnie miała zaraz uczynić.

Miała się oświadczyć.

W jej głowie rozległ się cichy okrzyk: Jakim cudem, na Boga, znalazłam się w tym miejscu?

Otrząsnęła się z tej mało pomocnej myśli i spróbowała zebrać odwagę. Ogólnie rzecz biorąc, uważała, że suknie są potężną zbroją, przydatną w dodawaniu odwagi, teraz jednak nawet jedna z jej najlepszych, perskich, nie pomagała. Szampanowy jedwab oblekał ją względnie ściśle u góry, po czym schodząc niżej, rozkładał się koliście pienistymi plisami. Modne wybrzuszenia na biodrach pomagały podkreślić jej dość obfity biust i sprawiały, że talia wydawała się cieńsza.

Zwykle w tej sukni czułaby się odporna na wszelkie ciosy, ale w tym momencie jedyne, co czuła, to strach.

Problem tkwił w tym, że Perth Sterling nigdy nie wykazywał nawet cienia oznak, że pociąga go jej figura – czy jeśli już o tym mowa – jakakolwiek inna część jej osoby. Zaledwie wczoraj wieczorem wszedł do salonu, kiwnął głową w jej stronę i przeszedł szybko w drugi kraniec pokoju.

Po niewidzeniu jej przez całe dwa lata.

Dawać tu to jezioro z pijawkami.

– Nie masz innego wyboru – ogniście zapewniała ją jej kuzynka Diana nie więcej niż dziesięć minut temu. – Musisz wyjść za Pertha. Tylko on jest w stanie uratować twoją matkę.

Lavinia wzięła głęboki wdech, zmuszając się do pozostania na miejscu zamiast rzucenia się do ucieczki. Zacisnęła dłonie i usta i dała krok do drzwi. Jej matka, lady Gray, potrzebowała ratunku, a jakiś tam zwykły banalny dżentelmen jej go nie zapewni.

Potrzebny był Perth, nie tylko dlatego, że był najbogatszym kawalerem w królestwie, ale też dlatego że… no cóż, potrafił załatwiać różne sprawy.

Rozwiązywał je.

Problemy różnego rodzaju.

Na tę myśl wyprostowała się i zanim zdążyłaby się rozmyślić, zapukała. I czekała.

Kiedy przez jakiś czas nikt nie otwierał, ogarnęło ją zwalające z nóg uczucie ulgi.

Wróci do Diany i powie, że z niewyjaśnionych przyczyn Pertha Sterlinga nie było w jego pokoju, nie czekał tam na propozycję małżeństwa.

Perth był…

Perth stał w otwartych drzwiach, gapiąc się na nią, stojącą w ciemnym korytarzu.

– Lavinia?

Udało jej się przywołać niepewny uśmiech.

– Witaj!

– Jezu – warknął i rozejrzał się na boki. – Co ty tu, do diabła, robisz?

Zanim zdążyła odpowiedzieć, złapał ją za łokieć, wciągnął do pokoju i zatrzasnął drzwi.

Wcześniej, kiedy rozmawiała z Dianą, wydawało jej się, że pomysł jest sensowny, nawet jeśli nieco szalony: Perth był bogaty, Perth nie miał żony i Perth rozwiązywał problemy.

Ale gdy teraz stała z nim twarzą w twarz…? Z Perthem, który był wyższy od większości mężczyzn, szerszy w ramionach, który miał gęste włosy, cerę jak ciepły brąz, ciemne oczy… no i ta broda! W przeciwieństwie do innych znanych jej dżentelmenów nosił krótko przyciętą brodę, z powodu której wyglądał trochę jak aktor ze sztuk Szekspira lub dworzanin króla Henryka VIII.

Wyglądał jak sam król.

– Przyszłam do ciebie, bo znalazłam się w kłopotliwej sytuacji – oznajmiła, jąkając się. – No, może to bardziej jest problem niż kłopot. Tak, „problem” to właściwe słowo na określenie tego, z czym przychodzę. – Zwykle nie miewała trudności z artykułowaniem tego, co chciała powiedzieć, teraz jednak wyglądało na to, że brakowało jej słów.

– To musi być naprawdę przerażający problem, skoro sprowadził cię aż pod moje drzwi. – Ton jego głosu nie był do końca oziębły, niemniej wyłapała w nim cień ironii.

Och Boże, jej grzechy wracały do niej, by się na niej zemścić.

– Tak to prawda, że nazywałam cię kiedyś Przerażającym Perthem – przyznała, odchrząkując. – Ale to były tylko żarty, za które cię bardzo przepraszam.

– Aha, żarty, no tak – mruknął oschle. – Tak czy siak, dlaczego tu pani jest, panno Gray?

– Kiedyś mówiłeś mi po imieniu. W zasadzie to robiłeś tak jeszcze przed chwilą.

– Przed chwilą byłem zaszokowany widokiem damy stojącej pod drzwiami mojej sypialni. Wygląda na to, że oboje uchybiliśmy zasadom przyzwoitego zachowania.

Cóż, Sterling nie owijał w bawełnę. Lavinia wyginała połączone palce, starając się wymyślić sposób na poruszenie tematu małżeństwa. To była katastrofa. Powinna wyjść. Mówiła sobie, że ma wyjść, dość stanowczo. Jej stopy pozostały jednak przytwierdzone do dywanu.

Perth uniósł brew.

– No więc słucham? – rzucił, kiedy najwyraźniej jego zdaniem jej milczenie przeciągało się zbyt długo. – Co mogę dla pani zrobić, panno Gray?

Zanim się zastanowiła, spojrzała mu prosto w oczy. Tak, żartowała sobie z niego. Ale nie sądziła, że ją za to znienawidził.

– Lavinio – poprawił się, a jego spojrzenie zmiękło. – Lepiej tak, widzę bowiem jasno, że jesteś w skrajnej sytuacji. Jak ci mogę pomóc?

Upokarzającą rzeczą było to, że sam jego widok sprawiał, że serce waliło jej jak młotem. Nieważne, że był monstrualnie arogancki i choćby przez samo to byłby z niego okropny mąż. Od chwili, gdy go zobaczyła po raz pierwszy dwa lata temu, coś jej zrobił. Drażnił ją. Denerwował. Intrygował. Tego nienawidziła najbardziej, bo od pierwszego razu, kiedy on zobaczył ją, dał jej jasno do zrozumienia, że uważa ją za banalną, dziecinną i ustępującą mu pod względem intelektualnym.

Dlaczego, na litość boską, dała się Dianie na to namówić?

Odchrząknęła, żeby oczyścić gardło.

– Zastanawiałam się, czy robiłeś już jakieś plany odnośnie do małżeństwa.

Znieruchomiał.

– Bo – kontynuowała, popędzana przez żałosną bajkę, jaką wymyśliły wspólnie z Dianą. – Ja jestem… ja…

Nie była w stanie tego zrobić.

Spróbowała jeszcze raz.

– Po prostu pomyślałam, że…

– Czy ty mi się oświadczasz? – Jego głos był ochrypły. – Do diabła, Lavinio, proponujesz, żebym się z tobą ożenił?

– Coś w tym stylu – przyznała.

Wyobrażała sobie zaskoczenie lub bezceremonialne odrzucenie. Nie spodziewała się… współczucia.

Ale dostrzegła je w jego ciemnych oczach i żołądek ścisnęła jej fala upokorzenia. Instynktownie odwróciła wzrok i w lustrze na ścianie spostrzegła odbicie ich dwojga.

Ona wyglądała tak samo jak przed dwiema godzinami, zanim jej matka wyjawiła jej prawdę o stanie ich finansów. Jej gęste włosy były barwy świeżo wybitej gwinei; a błękitne oczy obramowane gęstymi rzęsami, które sumiennie przyciemniała. Figura z hojnym biustem i usta, których nie malowała, żeby nie wyglądać na jeszcze bardziej wyzywającą.

To tylko pokazywało, jak mylący bywa wygląd zewnętrzny.

Nie była już wcale tą Lavinią sprzed dwóch godzin. Po pierwsze nie była już godna szacunku. Na tę myśl w jej piersi zaczął się zbierać histeryczny chichot. Panna Lavinia Gray, córka lady Gray, dziedziczka, o którą zabiegano po obu stronach kanału, nie była już…

Kobietą godną szacunku.

Ani żadną dziedziczką.

Nadal być może pożądaną, ale biedną. A nawet gorzej niż biedną.

Znów przeniosła spojrzenie na Pertha i uderzyło ją, że nie jest w żakiecie, a tylko w białej płóciennej koszuli, i że podwinął rękawy, odsłaniając mocarne przedramiona. Bez peruki, bez żakietu. Spojrzała w dół. Bez butów.

– Nie jesteśmy z tego samego świata – oznajmił, domyślając się, co myśli, ale zupełnie jej nie rozumiejąc. – Nie chcesz za mnie wyjść, Lavinio. Nie potrafię sobie wyobrazić, dlaczego w ogóle mogłaś wpaść na podobny pomysł.

Znikąd pojawił się przebłysk ślepego uporu.

– Czy zechciałbyś… Czy mogłabym poznać powody, dla których mi odmawiasz?

Popatrzył na nią z niedowierzaniem.

– Lavinio, czy ty się dobrze czujesz?

– Niespecjalnie – odparła w przypływie szczerości. – Może dlatego, że nigdy wcześniej nie robiłam czegoś takiego. – Czuła się pewnie przy mężczyznach, którzy się do niej zalecali; ich atencja potwierdzała to, że jest pożądana. Jednak Perth miał w sobie coś, co podkopywało jej pewność siebie, coś, co zmuszało ją do bronienia się, ale zarazem sprawiało, że wszystko w niej buzowało.

– Rozumiem zatem, że twoja odpowiedź stanowczo brzmi „nie” – dodała.

– Jak najbardziej – potwierdził. Ton jego głosu nie był nieuprzejmy, ale odpowiedź była jednoznaczna. Przeszedł na bok, żeby stanąć za krzesłem, jakby chciał, by między nimi pojawiła się jakaś przeszkoda, jakby ona była wściekłym psem, który mógłby się na niego znienacka rzucić.

To nie miało rozegrać się w sposób, w jaki się rozgrywało.

Diana była przekonana, że Perth się zgodzi, i długo rozwodziła się nad tym, jak to, kiedy się już pobiorą, Perth się w niej zakocha. Lavinia z wywołującym mdłości wstrząsem uzmysłowiła sobie w tym momencie, że przystała na plan Diany, bo dotyczył on Pertha.

Który był dokładnie tego rodzaju mężczyzną, jaki nigdy nie zaakceptowałby narzeczonej, której nie wybrałby sobie sam. Nie wspominając o takiej, której nie lubi. Perth za nic na świecie nie chciałby się żenić z kobietą, której zależałoby wyłącznie na jego pieniądzach. Nie nosił żakietów z guzikami z klejnotów, nie jeździł pozłacanymi powozami.

Była taką idiotką.

– Lavinio, czy jest coś, co mógłbym…

– Nie, nie ma zupełnie nic – przerwała mu pogodnie i odwróciła się do drzwi. – Nie mam pojęcia, dlaczego wpadłam w ogóle na tak idiotyczny pomysł.

Zagrodził jej drogę.

– A dlaczego wpadłaś?

Nie mogła mu powiedzieć o pieniądzach i o szmaragdach, i o tym, że lady Gray wyląduje w więzieniu Newgate, jeśli Lavinia nie zdoła uporządkować bałaganu, w który wpakowała je jej matka.

– Od dawna jestem pod wpływem utrzymującego się zauroczenia tobą – wyznała, zanim zdążyła pomyśleć, co mówi. – Bo chyba nie sądzisz, że każdemu mężczyźnie nadaję pieszczotliwe przezwiska?

– Co proszę?

Pod czystą bielą koszuli widać było, jak jego mięśnie się naprężają. To było…

– Żartuję! – zawołała. – I pora, żebym już wracała do siebie. Nie chciałbyś zapewne, żeby mnie tu u ciebie przyłapano. Możesz mi wierzyć, Perth, stać mnie na oświadczenie się dżentelmenowi, ale nigdy żadnego bym nie skompromitowała.

Jego ręka wystrzeliła w przód i chwyciła jej ramię.

– Czyli nie jestem pierwszym, któremu się oświadczyłaś, tak? – To nie było powiedziane normalnie, to było warczenie.

– Prawdę mówiąc jesteś. – Potem z nierozważną brawurą dodała: – Ale teraz, kiedy już przełamałam lody, że tak powiem, kto wie, gdzie się zatrzymam?

Perth pokręcił głową.

– Kiedy wyjeżdżałaś z Anglii, byłaś najbardziej pożądaną damą na rynku małżeńskim. Nie masz potrzeby zalecać się do mężczyzn, Lavinio.

– Wszystko z czasem ulega zmianie – odparła lekko.

Jego wzrok przeniósł się z jej stóp na głowę.

– Nie, nie ulega. Wyglądasz… – Potem jego spojrzenie zrobiło się ostrzejsze. – Chwila. Już rozumiem.

– Tak? – Uwolniła ramię i zaczęła iść w stronę drzwi. Dlaczego posłuchała się Diany? Wszyscy wiedzieli, że jej kuzynka ma skłonność do wpadania na szalone pomysły. Wystarczyło sobie przypomnieć, jak uciekła z własnego przyjęcia zaręczynowego z niczym więcej jak tylko z pudłem na kapelusze, a potem została guwernantką w domu swojego porzuconego narzeczonego.

Perth, bacznie się jej przypatrując, zrobił ku niej krok.

– To żadna hańba, Lavinio.

Serce w niej zamarło. A więc on wie. Ma bank, na litość boską. Po plecach przebiegł jej dreszcz rozgoryczenia. Jeśli wiedział, że straciła posag, nie mógł wcześniej czegoś powiedzieć?

– Ty wiesz? – Głos zachrzęścił jej w gardle jak zgniatamy butami żwir.

– Domyślam się.

– Och – sapnęła cicho i z zawstydzeniem.

– Odnajdę go – oznajmił Perth, cicho i groźnie. – I zabiję.

– Co takiego?

– Ojca twojego dziecka. – Duże dłonie Pertha zamknęły się na jej ramionach. – Wyjaw mi jego nazwisko. – Jego spojrzenie opuściło się na jej biust, oceniło rozmiar piersi, zeszło niżej, do bioder. – Trzeci lub czwarty miesiąc, jak sądzę?

Lavinia najpierw szeroko otworzyła usta, potem gwałtownie je zamknęła. Bywała wcześniej poniżana, ale to teraz…

– Naprawdę uważasz, że mogłabym cię aż tak zwieść? – zapytała zbolałym głosem, jąkając się. – Wiem, że mnie nie lubisz, Perth, ale czy naprawdę uważasz, że byłabym do tego zdolna? Że… że poprosiłabym cię, byś się ze mną ożenił tylko dlatego, żebym mogła ukryć fakt, iż noszę dziecko innego mężczyzny?

Jego oczy zaszły mgłą pustki, dłonie opadły w dół.

– Myślisz, że jestem… że pozwoliłam sobie… że mogłabym… – Gardło miała tak bardzo zaciśnięte, że nie mogła mówić. Wiedziała, że jej nie lubi. Ale nie wyobrażała sobie, że uważa ją za rozwiązłą. Lub co gorsza – wyrachowaną.

Patrząc wstecz, to w tym momencie Lavinia uznała, że może uważać siebie za osobę dzielną. Bo się nie rozpłakała ani nie zaczęła krzyczeć. Zamiast tego zebrała resztki godności i wyprostowała się.

I może nawet uprzejmie uśmiechnęła.

– Przepraszam, Perth. To znaczy, proszę wybaczyć, chciałam powiedzieć: panie Sterling. Przepraszam, że wtargnęłam do pańskiej sypialni i bez powodu wprawiłam w zakłopotanie nas oboje.

Wyminęła go i uciekła, i nawet znalazła w sobie jeszcze siłę na to, by drzwi za sobą zamknąć spokojnie, zamiast nimi trzasnąć.

2

Stajnie zamku Lindow Godzinę później

Elisa jest contessą! – krzyknął Perth do Northa, czyli inaczej lorda Rolanda Northbridge’a Wilde’a, dziedzica księstwa Lindow i swojego najbliższego przyjaciela od czasów dzieciństwa. Perth siedział na Blue, wysokim kasztanowym wałachu, którego zołzowaty charakter przysparzał Northowi sporo problemów.

North oparł się o ogrodzenie jednej z wielu rozsianych po stajni ujeżdżalni i wybuchnął gromkim śmiechem.

– Tysiące razy mówiłeś mi, że nie planujesz się żenić, a już zwłaszcza że nie ożenisz się z damą. Po moim katastrofalnym przyjęciu zaręczynowym powiedziałeś, że nigdy nie dasz żadnej kobiecie okazji do tego, żeby cię porzuciła. A jednak proszę, jesteś tu i twierdzisz, że zamieszasz ożenić się z arystokratką.

Perth zmusił swojego wierzchowca do wykonania kolejnego ostrego zwrotu.

– Elisa jest inna. Po pierwsze to Włoszka.

Siedząc mocno w siodle, trzymając pewnie wodze, Perth zręcznie poprowadził kłusującego konia po obrzeżach ujeżdżalni.

Była to czynność, która rozbudowuje mięśnie ramion, co doprowadzało do rozpaczy jego krawca i lokaja. Perth na to nie zważał. Nie ma nic lepszego niż radość mierzenia swoich sił z siłą tak wspaniałego zwierzęcia, jakim był Blue.

– Gdzie ją poznałeś? – zapytał North.

Uszy Blue podrygiwały, co zapowiadało rebelię, ale Perth od czasów chłopięcych ani razu nie został wysadzony z siodła i nie zamierzał dać się z niego wysadzić i teraz.

– We Florencji przyjaźniłem się z jej zmarłym mężem. Był hrabią, ale nie tak bezużytecznym jak większość arystokratów. Zmarł przeszło rok temu.

Blue próbował zarzucić łbem i poruszał zadem na boki, objaw temperamentu, który od czasu, gdy North go nabył, kazał mu zrzucić z siebie tuziny jeźdźców.

– Nie miałem pojęcia, że rozglądasz się za żoną! – wykrzyknął ze zdumieniem North. – Zawsze odmawiałeś, ilekroć chciałem zabrać cię ze sobą na bal w sezonie.

– Nie mam tytułu ani nie jestem taki przystojny jak ty. Czy raczej, jak kiedyś byłeś. – Perth to ostatnie rzucił przez ramię, bowiem Blue już teraz buntował się na dobre, swoje niezadowolenie okazując stawaniem dęba i brykaniem po całym ringu, jakby myślał, że zastraszy tym jeźdźca i zmusi go do oddania mu kontroli.

– Pobyt na wojnie zmienia człowieka – oświadczył North, wzruszając ramionami.

Zanim przed dwoma laty Diana, jego przyszła małżonka, uciekła z ich zaręczyn, North był jednym z najmodniejszych dżentelmenów w całej Anglii, rzadko widywanym bez nieskazitelnie czystej peruki i haftowanego fraka. Jego garderoba była najwyższej klasy, obcasy pantofli czerwone, pończochy jedwabne.

Teraz miał na sobie zwyczajną białą koszulę, postrzępioną u nadgarstków, w miejscu, gdzie przypuszczalnie zostały oderwane koronkowe mankiety. Po peruce nie było już śladu, a cera ogorzała od słońca. Poranek spędził na pracy przy koniach; i na policzku, na którym niegdyś przyklejał sobie sztuczny pieprzyk, teraz widniała ciemna smuga brudu.

Obecny wygląd przyjaciela napawał Pertha głęboką satysfakcją. North, kiedy razem dorastali, nie był fircykiem; to już raczej Horatius, zmarły starszy brat Northa, lubował się w wykwintnych strojach. Pod względem ubioru i manier był przez większość czasu nienaganny, chyba że się upił, jak to miało miejsce tamtej nocy, gdy zginął.

– Rozumiem zatem, że contessa nie jest zainteresowana twoją fortuną – rzekł North. – To istotne.

Perth kiwnął głową. Sukces, jaki odniósł Bank Sterlinga, zapewnił mu dostęp do wyższego towarzystwa. Nagle się okazało, że młode dobrze urodzone panny gorączkowo pragną wyjść za mąż za mężczyznę, którego majątek zaliczał się do największych w kraju.

Spochmurniał. Poza ciążą nie potrafił znaleźć innego powodu, który mógł przywieść Lavinię pod jego drzwi. Może kłopoty finansowe? Ale to nie miało sensu. Wielu dżentelmenów z radością wzięłoby ją sobie za żonę, z posagiem czy bez.

Nie miał zamiaru opowiadać Northowi o porannej wizycie Lavinii w jego sypialni, a już na pewno nie zamierzał wspominać o jej oświadczynach. Nie rozumiał przyczyn tej osobliwej wizyty – ale niech będzie przeklęty, jeśli do zapadnięcia zmroku nie odkryje, co popchnęło Lavinię do podjęcia tak ekstremalnego kroku.

Ta lekkomyślna dziewczyna z jej strojnymi kapeluszami i aroganckimi manierami zawsze go bulwersowała, teraz jednak odczuwał lekkie kłucie wyrzutów sumienia. Tak go zaszokowała swoją propozycją, że nie zareagował na nią właściwie.

– Uważaj! – zawołał ostro North.

Perth nie odpowiedział. Już wcześniej wyczuł zmianę w zachowaniu wierzchowca: spięcie potężnego zadu, dreszcz biegnący po lśniącej sierści.

Po sekundzie wałach wygiął gwałtownie grzbiet i podskoczył w powietrze, podrywając z ziemi wszystkie kopyta. Potem na nich wylądował, ale tylko po to, by znowu wierzgnąć w próbie zrzucenia z siebie jeźdźca. Perth, uczepiony konia jak rzep, rozkoszował się walką człowieka z bestią, szanując jednak potężną moc, jaką Blue wkładał w wysiłek pozbycia się z grzbietu uciążliwego człowieka.

Kiedy się wreszcie uspokoił, dysząc ciężko, z sierścią pociemniałą od potu, Perth pochylił się nad jego szyją i powiedział:

– To była wspaniała próba, Blue, wolałbym jednak, żebyś tę energię wkładał w coś bardziej użytecznego.

Blue podciągnął wargi i na znak niechęci do pomysłu głośno zarżał. Perth mocno przycisnąwszy kolana do siodła, przyszykował się na kolejne wierzgnięcie i rzeczywiście zaraz potem Blue wyrzucił przód ciała w górę i próbując się uwolnić, wygiął się jak akrobata.

Kiedy obaj ponownie znaleźli się na ziemi, Perth przesunął uspokajająco dłonią po mocarnej szyi konia.

North nadal stał przy ogrodzeniu, z rękoma przewieszonymi przez jego najwyższy pałąk.

– Zapłaciłem za niego ponad osiemdziesiąt funtów, ale był tego wart. Będzie z niego wspaniały koń do polowań – oświadczył z dumą.

Kiedy Blue przystąpił do kolejnego targu o wolność, Perth podjął decyzję. Przekrzykując rozwścieczone parskanie wierzchowca, krzyknął:

– Zapłacę ci za niego podwójnie!

North zaczekał, aż Blue ponownie stanie na wszystkich czterech nogach.

– Jeśli go chcesz, jest twój. Pieniądze na jego zakup miałem tylko dlatego, że je dla mnie zarobiłeś.

– Zapłacę ci za niego godziwie.

– Nie, nie zapłacisz. Rodzina nie każe sobie płacić.

Nazwisko Pertha mogło brzmieć Sterling, ale pod każdym liczącym się względem był Wilde’em. Jego rodzice, gdy miał pięć lat, wysłali go z Indii do Anglii pod opiekę księcia Lindow, który był dla niego kimś najbliżej kojarzącym mu się z ojcem. Horatius, North i Alaric – synowie księcia z pierwszego małżeństwa – byli jego braćmi. Tam do diabła, młodsze dzieci księcia też były jego rodzeństwem, aż po małą dwuletnią Artemizję.

– Dopiszę kwotę zakupu do twojego konta – oznajmił Perth, gdyż raczej wolałby umrzeć, niż przyjąć Blue za darmo.

– Nie powinniśmy byli nigdy pozwolić ci otwierać banku – odparł na to North, który po przeskoczeniu nad poprzeczką ogrodzenia, ruszył do otwartych wrót stajni. Przy nich przystanął i zawołał: – Władza uderzyła ci do głowy!

Perth to zignorował. Kilka lat temu jego przedsiębiorstwa zaczęły przynosić tak wysokie zyski, że zaczął mieć kłopot z reinwestowaniem ich w nowe solidne przedsięwzięcia. Bezpieczne działanie banku zależy od umiejętnego nim zarządzania, trzeba też potrafić szacować nowe inwestycje, czego zdaniem Pertha inni nie umieli.

Co mogłoby być bezpieczniejsze niż posiadanie własnego banku? Fortuny Wilde’ów – którymi zarządzał, odkąd skończył dwadzieścia lat – zostały pospiesznie przeniesione do jego banku.

Po tym fakcie magnateria ustawiała się w kolejce, by błagać go o zaopiekowanie się jej pieniędzmi. Bank Sterlinga nie mógł konkurować z Bankiem Anglii, ale zdaniem Pertha był bankiem solidniejszym i mniej ryzykownym.

Blue dyszał już teraz jak zmordowany pies, boki wydymały mu się i zapadały. Łeb zwiesił w dół. Perth widząc to, natychmiast zeskoczył z wierzchowca. Bezsensownie długie rzęsy zamrugały, gdy wałach podniósł głowę, by przyjrzeć się człowiekowi, którego nie zdołał strząsnąć ze swojego grzbietu.

– Tam, do diaska, dobry jesteś – wymamrotał North. Wrócił z przewieszoną przez ramię derką i teraz znów opierał się o pałąki ogrodzenia.

– Tak, wyśmienity z niego kompan – zgodził się Perth, drapiąc Blue między uszami. – Dodasz go do mojej grupy?

Perth miał dworek usytuowany kilka mil od zamku, ale tamtejsze budynki gospodarcze były przeznaczone do przeprowadzania eksperymentów, a nie dla koni. U siebie Perth trzymał jedynie kilka pociągowych. Jego inne konie – do polowań, wyścigowe, źrebak, którego kupił, bo mu się spodobał – stały w stajni zamkowej.

North skinął głową i rzucił mu derkę. Perth złapał ją i założył na szyję Blue. Potem spojrzał mu w oczy z szacunkiem, takim samym, jakim obdarzał najzacieklejszych rywali ze świata bankowości.

– Blue.

Koń parsknął, ale z odcieniem niepewności.

– Jesteś mój, Blue – ogłosił Perth. Pogłaskał konia po nozdrzach, a Blue dmuchnął mu w dłoń gorącym powietrzem. – I koniec z takimi wybrykami. Bo jeszcze komuś zrobisz jakąś krzywdę.

Tam do diabła, już zrobił – złamał rękę stajennemu.

Blue pociągnął nosem, Perth podrapał go pod brodą. Po kolejnych kilku minutach Blue westchnął i położył Perthowi głowę na ramieniu. To nie była kapitulacja.

To był kompromis i obaj o tym wiedzieli.

3

Zamek Lindow Sypialnia panny Diany Belgrave

Tak strasznie mi przykro! – zawołała Diana, siadając obok skulonej na kozetce Lavinii. – Nigdy bym nie pomyślała, że Perth może być taki niemiły.

– Nie był – odparła smutno Lavinia. – Po prostu mi odmówił, to wszystko. Był przerażony pomysłem.

– To żart nawiązujący do Przerażającego Pertha, tak? – spytała Diana, wyciskając całusa na policzku Lavinii.

– Nie, to faktyczny opis jego miny. – Głos uwiązł Lavinii w gardle. – W całym moim życiu jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona.

– To wszystko moja wina – oznajmiła Diana. – Obiecałam Northowi, że będę się zastanawiała, zanim zacznę wprowadzać w czyn swoje pomysły. Powinnam była trzymać język za zębami.

– Przecież nie wepchnęłaś mnie do tej sypialni, Diano – odparła Lavinia. – Sama też uważałam, że twój pomysł jest dobry. Byłam taka głupia. – Usiłując powstrzymać szloch, Lavinia mocno zacisnęła usta.

Diana objęła ją.

– Nie lubię już Pertha. Może nawet coś mu powiem podczas podwieczorku.

– To nie jego wina, że nie chce się ze mną ożenić.

– Jak to nie jego? Byłabyś dla niego idealną żoną. I szczerze mówiąc – dodała Diana – sądziłam, że jest zbyt wielkim dżentelmenem, żeby ci odmówić.

– Ludzie rzadko są tacy, na jakich wyglądają – wyjąkała Lavinia, krztusząc się płaczem. – Kto by mógł pomyśleć, że moja matka ukradnie twoje szmaragdy? Nikt nie myśli, że lady Gray jest złodziejką, a ona nią jest.

– Może lepiej wyobrażaj sobie, że twoja matka to taki Robin Hood w spódnicy? – Być może dlatego, że wkrótce miała wyjść za przyszłego księcia, Diana zdawała się być radośnie nieporuszona odkryciem, że ciotka ukradła jej szmaragdowy komplet, naszyjnik i diadem sprzedała w Paryżu, i potem żyła z tych nielegalnie pozyskanych dochodów.

– Powinnaś być zła – zauważyła Lavinia ze znużeniem. – Jeśli pamiętasz, twoja matka ciebie obwiniła o to, że ta biżuteria zaginęła, a ty mimo to porównujesz moją do Robin Hooda, który okradał bogatych, żeby dawać biednym?

Diana roześmiała się.

– No ale przecież ty jesteś biedna. A ja nie jestem zła; kocham cię, poza tym to nie twoja wina. To lady Gray, a nie ty, uciekła się do kradzieży. Jak mogłabym za jej występki mieć pretensję do ciebie?

– Matka wini mnie. Mówi, że ta kradzież szmaragdów to przeze mnie, bo odrzuciłam tyle propozycji małżeństwa i przez to nie zasługuję na posag. – Wbrew jej woli Lavinii wydarł się nowy spazm płaczu. – Nie jest nawet trochę skruszona.

Diana wyciągnęła chusteczkę i otarła łzy z twarzy przyjaciółki.

– Perth nie jest jedynym zamożnym mężczyzną w kraju. Oświadczenie się mu było niemądrym pomysłem, ale mówiąc szczerze, jest jeszcze wielu innych mężczyzn, którzy mogą ci pomóc. I nie będziesz musiała się więcej upokarzać, bo ci kawalerowie sami rzucą ci się do stóp.

Usta Lavinii ułożyły się do leciutkiego uśmiechu.

– Wybacz, że taka ze mnie płaczka. Tylko że to było… szkoda, że nie widziałaś miny Pertha.

– Zapomnij już o tym – poradziła Diana. Wstała i podciągnęła Lavinię na nogi. – Do podwieczorku mamy godzinę. Przemyj twarz i połóż się na chwilę z zimnym kompresem na oczach.

– Nie mogę pójść na podwieczorek – odrzekła Lavinia, wzdragając się. – Nie dam rady na niego spojrzeć.

– Właśnie, że dasz. Będziesz się zachowywała tak, jakby nic się nie stało. – Ton głosu Diany sugerował, że uważa temat za zamknięty.

– Powiedziałam matce, że jutro rano musimy wyjechać do Londynu. Kiedy ponownie zobaczę Pertha, będę już mężatką – oznajmiła Lavinia szeptem, ochryple. – Szczęśliwą mężatką.

– Żoną księcia – przytaknęła Diana, kiwając głową. – Bardzo zamożnego księcia. Gdybym tylko nie wychodziła za Northa, byłoby z niego idealne narzędzie zemsty.

Lavinia roześmiała się przez łzy.

– Raczej wątpię, żebyś chciała mi go odstąpić.

Diana wykrzywiła usta.

– Mogłoby być trudno przekonać jego.

– Chodźmy, wracajmy do zamku. Muszę się wykąpać przed podwieczorkiem – oznajmił North, kiedy stajenny zabrał Blue, żeby go wyszczotkować i następnie nakarmić. – A ty musisz opowiedzieć mi coś więcej o tej swojej contessie.

Perth parsknął śmiechem.

– Masz głęboko w nosie moją contessę. Chcesz wracać, bo tęsknisz do narzeczonej.

– Nie zaprzeczę – przyznał North z szerokim uśmiechem.

Perth zarzucił przyjacielowi rękę na ramię.

– Ta kobieta jest w tobie zakochana po uszy. Już nigdy więcej ci nie ucieknie.

– Czy contessa do ciebie czuje to samo?

– Jeszcze nie, ale będzie. Myślę o tym, żeby zaprosić Elisę na bal po twoim ślubie. Spodoba jej się, że to będzie bal maskowy.

North przystanął.

– Może najpierw upewnij się co do jej uczuć. To żadna przyjemność ścigać narzeczoną, która cię porzuciła i uciekła do Londynu.

– Biorąc pod uwagę jej pokaźny zbiór rycin z niesławnym Wilde’em, to raczej mogłaby ścigać ciebie – zażartował Perth.

North zarechotał.

– Nawet gdyby nie udało mi się uwieść Diany, i tak nie byłem nigdy ponętnym kąskiem dla włoskich arystokratek.

– Dopóki na palcu Diany nie pojawi się obrączka, niezamężne panie nadal będą ci się narzucały. Dowodem tego, że mam rację, jest choćby nieoczekiwane przybycie Lavinii Gray i jej matki pod pretekstem ratowania kuzynki od znoju bycia guwernantką.

Lavinia musiała się załamać, kiedy się okazało, że North ponownie zaręczył się z Dianą. Bo niby z jakiej innej przyczyny miałaby wyskoczyć z tą swoją propozycją małżeństwa? Kiedy się dowiedziała, że North się zaręczył, wymyśliła sobie wyjście awaryjne w osobie Pertha.

Na coś takiego istniała tylko jedna odpowiedź.

Tam do diabła, nie.

Kiedy Perth się zorientował, że znowu myśli o Lavinii, mocno się zirytował. Niech to wszyscy diabli, jej problem musi mieć związek z pieniędzmi. W innym przypadku nigdy by się do niego nie zwróciła.

Lavinia chciała jego pieniędzy, tak jak wiele innych dam, które się do niego zalecały. A on nawet chętnie by jej pomógł w jej problemach finansowych, ale przecież nie w ten sposób, że się z nią ożeni. Dlaczego zamiast się oświadczać, nie zwróciła się do niego po prostu z prośbą o pożyczkę?

Choć było mu to nie w smak, pamięć podsunęła mu zdanie, które z siebie wyrzuciła, to o tym „utrzymującym się zauroczeniu”. To niemożliwe, żeby mówiła poważnie. A jednak wyglądała tak, jakby tym wyznaniem zaszokowała nawet samą siebie…

Nie.

– Zaproszę Elisę – oznajmił na głos, podejmując decyzję. – Myślisz, że Lavinia i jej matka będą na ślubie?

– Absolutnie tak. Lavinia to wprawdzie daleka kuzynka, ale Grayowie są jedyną rodziną Diany, odkąd ta jej przeklęta matka ją wydziedziczyła. Ale dlaczego pytasz?

– Ta kobieta mnie nie lubi – odparł Perth, prawie pewien, że tak jest naprawdę. – Zresztą z wzajemnością.

– Dlaczego jej nie lubisz? Lavinia jest zabawna, inteligentna i niezwykle ładna.

– Jest płytka jak kałuża – odrzekł, poczuciem winy popychany do bycia surowszym, niż w innych okolicznościach mógłby być. – Interesują ją wyłącznie błahostki. Pamiętasz, jak wróciła z Manchesteru z powozem pełnym kapeluszy? Tylko jedno z tych nakryć głowy kosztowało więcej niż roczna pensja pokojówki. I jestem przekonany, że to nie był pierwszy raz.

– Lavinia to bardzo miła młoda dama – zaprotestował North. – Przyjechała aż z Paryża, żeby ratować Dianę przed złoczyńcą – mną – który ją uwięził.

– To była tylko wymówka. Przyjechała, żeby cię uwieść. – Głos Pertha zgrzytał jak żwir.

– Nie, to nieprawda – stanowczo sprzeciwił się North. – Lavinia będzie świadkową Diany i chciałbym, żebyś moim świadkiem był ty.

– Naprawdę nie pojmuję, dlaczego ty i Diana po prostu nie uciekliście. Tam do diabła, biorąc pod uwagę, że matka Diany ją wydziedziczyła, nie musiałbyś nawet przejmować się gniewem jej krewnych. Moglibyście nawet jutro wyruszyć do Gretna Green.

North pokręcił głową.

– Ożenię się z Dianą z pompą i zgodnie ze zwyczajem. Ojciec planuje ściągnąć do Lindow na ślub połowę śmietanki towarzyskiej. Chcę, by każda poszczególna osoba z tych kręgów wiedziała, że kocham i szanuję swoją żonę… nawet bardziej za ten czas, kiedy była u nas guwernantką.

Romantyczne; Perth musiał to przyjacielowi przyznać.

– Wieść o ślubie zachowamy w tajemnicy do momentu, gdy trzeba już będzie wysłać zaproszenia – ciągnął North. – Kiedy właściciele sklepów papierniczych wyniuchają, że się pogodziliśmy, ludzie zamęczą Dianę na śmierć.

Od lat książę Lindow i jego liczna i wesoła rodzina byli źródłem niekończącej się fascynacji nie tylko większości obywateli Wielkiej Brytanii, ale też sporej grupy osób na kontynencie: popularne ryciny przedstawiające scenki z ich życia – począwszy od tych względnie zgodnych z rzeczywistością, po te całkowicie zmyślone – krążyły po całym królestwie i za granicą, i były żarliwie kolekcjonowane tak przez arystokratki, jak i przez proste chłopki.

O trzech córkach księcia na wydaniu, Betsy, Violi i Joan, ciągle opowiadano, że są rozpaczliwie zakochane w mężczyznach, których nigdy nie widziały nawet na oczy. Leonidas i Spartakus na rycinach odwiedzali burdele. Ale największe zainteresowanie, jako że był spadkobiercą księstwa, budziło życie miłosne Northa.

Ucieczka Diany z zaręczyn przed dwoma laty stanowiła ekscytujący materiał dla grafików; kiedy wyszło na jaw, że służyła w zamku jako guwernantka, rysownicy nie posiadali się z radości. Ryciny ukazujące Dianę w roli uciemiężonej służki nikczemnego lorda sprzedawały się jak świeże bułeczki. Nowina o ponownych zaręczynach Northa i Diany wywoła szał, ich przyszły ślub miał wszelkie szanse przyćmić wcześniejszy skandal.

– Ta twoja contessa koniecznie musi zjawić się na ślubie – dodał North. – Chodzi o pogoń, prawda? Pożądasz właśnie jej, bo nie uległa twojemu urokowi.

– Przywykłem do tego, że dostaję wszystko co najlepsze. – Perth uśmiechnął się szeroko. – I lubię wyzwania. Fakt, że Elisa nie widzi we mnie materiału na przyszłego małżonka, czyni tę pogoń tym bardziej przyjemną.

North parsknął śmiechem.

– A co takiego ona w tobie widzi, jeśli nie perspektywę małżeństwa?

– Chyba nic. Zdaje się, że zalicza mnie do grona znajomych swojego męża, którzy wszyscy są po pięćdziesiątce. Hrabia był od niej dobre dwadzieścia pięć lat starszy.

– Jakież to zaskakujące: kobieta, która nie dostrzega twoich oczywistych atutów. Któregoś wieczoru zagramy w szarady i ustawię wszystko tak, byś dostał rolę króla Henryka VIII, żeby contessa miała szansę zauważyć, jakim nobliwym kąskiem jesteś. – Sięgnął do brody Pertha i lekko ją potargał. – Wiadomo przecież, że Henryk uważał, że jego broda to symbol jego wysokiej pozycji.

Ich czwórka – Horatius, Alaric, North i Perth – kiedy dorastali, stale się z siebie nawzajem nabijali. Śmiech Northa teraz sprawił Perthowi niewypowiedzianą przyjemność. Po odejściu Horatiusa on i Alaric byli najdrożsi jego sercu.

Po pokonaniu ostatniego kawałka drogi między rzędami drzew okalającymi stajnie wyszli zza zakrętu i przed sobą zobaczyli zamek. W odróżnieniu od eleganckich pałaców, jakie Perth widywał podczas swoich podróży do Doliny Loary, zamek Lindow był chaotycznym skupiskiem kamieni, wielokrotnie na przestrzeni wieków przebudowywanym, z nowszymi wieżyczkami nadbudowywanymi na starszych. Skrzydła, przypory i tarasy sterczały w różnych miejscach bez większego ładu i składu.

Po wschodniej stronie zamku rozciągało się bagno Lindow, rozległe i zdradliwe torfowisko, w którym życie stracił Horatius.

Trochę dalej, na sąsiedniej ziemi, stał dworek Pertha, który pod wieloma względami był wszystkim, czym nie był zamek Wilde’ów. Perth zaprojektował go tak, by dworek reprezentował sobą nie siłę i niedostępność, a otwartość i piękno. Sufity w jego domu były wysokie, a pokoje przestronne. Perth zakupił do nich najlepsze meble, na ścianach powiesił bezcenne okazy włoskiego malarstwa.

W korytarzach jego dworku nie gwizdał wiatr, nocy nie zakłócał skrzek pokrzykujących na siebie kłótliwych pawi. Kuchnia była nowoczesna, ogrody pachniały kwiatami, a nie torfem. Jego osobista sypialnia mogła się poszczycić zarówno przebieralnią, jak i pokojem kąpielowym, a także sąsiadującą z nim toaletą.

A jednak Perth od dworku wolał swój dom w Londynie lub, kiedy przyjeżdżał do Cheshire, swoją sypialnię z dzieciństwa w zamku.

Czas jednak płynął naprzód i Perth był zmuszony płynąć wraz z nim. Horatius nie żył. Alaric się ożenił, North wkrótce też to miał uczynić. Elisa była ciepła, radosna i piękna. Zamieni jego wiejską posiadłość w dom. Wypełni go dziećmi i śmiechem, i w tych najważniejszych aspektach jego dworek będzie przypominał zamek Lindow.

– No to widzimy się na herbacie – rzucił North, odchodząc, kiedy dotarli na dziedziniec.

Perth nie kłopotał się odpowiadaniem; North miał w głowie jedynie odszukanie ukochanej. Ponieważ od przyjazdu poprzedniego dnia był świadkiem już kilku takich spotkań, wiedział, że North pochwyci Dianę w objęcia i zacznie ją całować do nieprzytomności, nie zważając na to, czy ktoś to widzi, czy nie.

Perth spróbował sobie wyobrazić, że on też żywi tak namiętne uczucia do jakiejś kobiety – i nie udało mu się to. Elisa była wspaniała pod każdym względem. Byłby zadowolony, gdyby mógł ją pocałować. Ale nigdy nie uległby pożądaniu w takim stopniu, w jakim ulegał mu North. To nie leżało w jego naturze.

Nagle do jego głowy przypłynęło zbłąkane wspomnienie: błękitnych oczu Lavinii Gray patrzących na niego w jego sypialni. Usunął się wtedy za krzesło, bo zalała go nagła fala ognistego – i ogromnie niekomfortowego – pożądania.

Mężczyzna, który ulegnie tego typu kobiecie, skończy z żoną, która nie myśli o niczym innym tylko o lekkomyślnym kupowaniu wstążek i koronek. Do końca życia będzie musiał spożywać z nią posiłki i nigdy nie będzie miał z nią podczas nich o czym rozmawiać.

Pożądanie nieuchronnie osłabnie i mężowi Lavinii pozostanie jedynie wysłuchiwanie tyrad na temat kapeluszy.

I wykładów o haleczkach.

Nic, co się może wydarzyć w łożu małżeńskim, nie jest w stanie czegoś takiego wynagrodzić. Obrazy podsuwane mu przez umysł – szczęśliwej, rozpalonej, usatysfakcjonowanej Lavinii – zostały pospiesznie przepędzone.

Małżeństwo to tylko kolejna z wielu transakcji.

4

Później tego samego popołudnia

Herbatę podano al fresco, na Pawim Tarasie. Kiedy Lavinia szła tam z Dianą przez bibliotekę, gwar głosów powiedział jej, że na tarasie zebrała się już cała rodzina.

Zatrzymały się na chwilę w drzwiach i rozejrzały. Perth siedział po jednej stronie, grając w szachy ze Spartakusem, osiemnastoletnim synem księcia. Lavinia natychmiast się odwróciła, ignorując to, jak jej żołądek zacisnął się na ten widok.

W uszach brzmiały jej te wszystkie przezwiska, jakimi przed kilku laty nazywała Pertha – Przerażający Sterling, Wyniosły Perth. Świat był wspaniały w czasie, gdy wymyślała te śmieszne przezwiska. Była wtedy przekonana, że wyjdzie świetnie za mąż. Panna Lavinia Gray była pożądaną partią dla każdego mężczyzny, wnosiła do małżeństwa majątek i urodę. Perth Sterling był dosłownie jedynym kawalerem, który traktował ją z obojętnością, i to wywoływało w niej chęć dokuczenia mu.

Po raz pierwszy w życiu poczuła się kompletnie zagubiona. Kim była, jeśli nie zamożną panną na wydaniu z zamiłowaniem do ubierania się w piękne stroje? Po stracie posagu wszystko, co jej zostało, to uroda. Tuż za tym pojawiła się kolejna bolesna myśl: Jak płytka była, jeśli tak dużą wagę przykładała do rzeczy ulotnych?

Książę i księżna, ich bliscy i garść innych gości siedzieli przy dużym stole zastawionym ciastami i smakołykami. Jej matki, lady Gray, nie było nigdzie widać.

Diana pociągnęła ją lekko w stronę stołu, ale Lavinia, której do głowy przyszło następne straszliwe uświadomienie, nie ruszyła się od drzwi.

Każda z propozycji małżeństwa, którą otrzymała, rozwiałaby się jak dym w chwili, gdy prawnik oświadczającego się dżentelmena odkryłby prawdę o jej sytuacji finansowej. Jak jej matka wyobrażała sobie przedślubne negocjacje? Sądziła, że jakikolwiek mężczyzna aż tak będzie zauroczony jej córką, że pominie aspekt posagu?

Lavinia już wcześniej była zrujnowana, już wtedy, kiedy przed dwoma laty naigrywała się z Pertha. Nawet wtedy, gdy kupiła te wszystkie kapelusze, co wzbudziło w nim tak wielką pogardę. A nawet bardziej, bo te przeklęte kapelusze zostały kupione dlatego, że jej matka ukradła biżuterię Diany i wymieniła ją na szklane podróbki, tak bezwartościowe, jak bezwartościowa była teraz sama Lavinia.

Ironia sytuacji przyprawiała ją o mdłości. Lavinia zawsze uważała, że jej posag czyni z niej diament, w rzeczywistości jednak była niczym więcej jak jedynie wyszlifowanym szkłem.

Perth ją przejrzał oczywiście. Nic dziwnego, że patrzył na nią nie jakby była diamentem, tylko ropuchą. Ropuchą, która wprowadziła się do jego ogrodu i rozsiadła na liściu lilii. Której nie można było wyrzucić, ale nie dawało się też dotknąć.

To był ten rodzaj popuszczenia wodzów fantazji, który u jej przyjaciółki Willi wywołałby wybuch szczerego śmiechu. Zwłaszcza gdyby Lavinia dodała, że jeśli to Perth byłby ropuchą, wtedy ona mogłaby go pocałować i…

Zgubiła wątek. Czuła się tak, jakby miała wyrecytować w szkole wiersz po francusku i zapomniała tekstu. W uszach jej szumiało, w brzuchu coś nieprzyjemnie wierciło.

– Potrzebujesz napić się herbaty – oznajmiła Diana, znów ją za sobą pociągając. – Twoje policzki nie mają żadnego koloru.

Lavinia dryfowała u boku kuzynki. Zajęła wolne miejsce obok lady Knowe, siostry bliźniaczki księcia. Czuła się jak automat, mechaniczna figurka. Taka, co potrafi podnieść filiżankę do ust, odwrócić głowę, nawet zatrzepotać wachlarzem. Wypiła herbatę. Zjadła zbyt dużo babeczek. Śmiała się i konwersowała z lady Knowe, Dianą i dziećmi Wilde’ów.

Lubiła szczególnie najmłodsze z nich, Artemizję. Artie była uparta i słodka jednocześnie, i Lavinia wyobrażała sobie, że kiedyś mogłaby mieć córkę taką jak ona.

Po trzech filiżankach herbaty wstała od stołu i razem z Artie podeszła do balustrady. Tam próbowały nakłonić Fitzy’ego, podstarzałego pawia, który rządził południowym trawnikiem, by wziął z ręki Artie kawałek babeczki.

Ale Fitzy je ignorował. Był poirytowany, przechadzał się w tę i z powrotem, i ostrzegawczo pobrzękiwał swoim trenem. Floyd, jego odwieczny rywal, znowu naszedł jego terytorium. Floyd pojawił się w zamku dopiero niedawno i nie nauczył się jeszcze respektu dla temperamentu Fitzy’ego.

W tej chwili młodszy z ptaków czaił się kilka kroków od nich. Wachlował swoim ogonem z brawurą, która szybko się ulotniła, gdy Fitzy drapnął pazurem w jego kierunku.

Trochę przypomina mnie, pomyślała Lavinia, kiedy czmychałam z sypialni Pertha.

Artie odrzuconą babeczkę chciała dać Floydowi, który wycofał się do miejsca bardziej oddalonego od jego napastnika, ale Lavinia zaproponowała, żeby odwiedziły Floyda później. Czuła się zbyt zmęczona na ściganie płochliwego pawia po trawniku.

Wcześniejszy atak płaczu wyczerpał ją do cna. Zazwyczaj nie pozwalała sobie na płacz – ale chciałaby spotkać kobietę, która by się nie rozpłakała po takim upokorzeniu.

Małoletni bratanek Diany, Godfrey, siedział na kolanie księcia, i Artie podbiegła do Jego Książęcej Mości, by przysiąść na drugim. Lavinia wróciła do swojego krzesła i zjadła kolejną babeczkę, mimo że wcale nie chciała jej jeść. Myśli w jej głowie krążyły w kółko jak wystraszone króliki.

Jej matka okradła nie tylko Dianę, ale także swoją podopieczną Willę. Przez lata lady Gray z posagu Willi opłacała wydatki całego ich domu, a nie tylko te dotyczące Willi.

Kolejna straszna myśl: A jeśli lady Gray ukradła jeszcze inne wartościowe przedmioty, o których Lavinia nie wiedziała?

Jej dłoń drżała, przez co filiżanka, którą podnosiła, zastukała w spodek. Perth i Spartakus skończyli już grę i dołączyli do grupy. Rodzina się śmiała…

North droczył się z Perthem.

Lavinia dopiero po chwili zorientowała się, czego dotyczą te żarty.

Perth był zakochany. Następnego dnia rano opuszczał zamek, wyjeżdżał zdobyć rękę jakiejś damy. Zamierzał ją przywieźć na ślub Diany, z pierścionkiem zaręczynowym od niego na palcu.

Ta nowina wypalała dziurę w głowie Lavinii. Zakochany. Perth zakochany. Pierścionek. Zaręczyny. Małżeństwo.

– Choć może być i tak – usłyszała, jak Perth mówi do Spartakusa – że zobaczy Sparky’ego i rzuci mi ten mój pierścionek ze wstrętem pod nogi.

Z gardła Lavinii wydarło się mimowolne zduszone sapnięcie.

Perth siedział prawie na końcu stołu, śmiejąc się do Northa i odcinając się Spartakusowi, który stwierdził, że oświadczyny Pertha mogłaby przyjąć jedynie kobieta szalona. Na Lavinię zwrócili uwagę dopiero po jej nierozważnym okrzyku.

– Kim jest ta szczęśliwa dama? – spytała niby to obojętnym tonem, najpierw odchrząknąwszy. – Nie słyszałam początku rozmowy.

Zamiast odpowiedzieć, Perth zmarszczył czoło i zwrócił się do lady Knowe.

– Ciociu, panna Gray nie wygląda dobrze.

Co takiego? Nie tylko że zignorował jej pytanie, to jeszcze zauważa głośno, że nie wygląda najlepiej? Lavinia z oburzenia aż zesztywniała.

Lady Knowe była postawną wysoką kobietą, prawie dorównującą wzrostem bratu. Popatrzyła na Lavinię przez inkrustowaną klejnotami lornetkę, potem opuściła ją, prawdopodobnie dlatego – jak kiedyś wyznała – że widziała lepiej bez niej.

– Lavinio, moja droga, Perth ma rację; twoja twarz rzeczywiście kolorem przypomina podbrzusze ryby. – Starsza dama wstała. – Chodź, kochana. Lepiej zabierzmy cię do twojego pokoju.

Lavinia posłusznie się podniosła. Z kolan spadła jej przy tym serwetka, z której na posadzkę posypały się okruchy.

Brwi Pertha zeszły się razem.

– Jesteś chora? – spytał, trafiając pytaniem akurat w przerwę w ogólnej rozmowie. Głowy wszystkich na tarasie odwróciły się, żeby popatrzeć na Lavinię.

– Nic mi nie dolega – zapewniła, odwracając wzrok. – Tylko nie czuję się najlepiej. – Po tym stwierdzeniu podbiegła do skraju tarasu i zwróciła światu skonsumowane wcześniej babeczki.

– A niech to wszyscy diabli – zaklęła tuż za jej plecami lady Knowe. A potem gromkim głosem przywołała kamerdynera rodziny: – Prism!

– Och, fu! – zakrzyknęła Artie, zanim jej matka ją uciszyła.

Mając już opróżniony żołądek, Lavinia z zawstydzeniem objęła się rękoma w pasie.

– Proszę mi wybaczyć – szepnęła, czując drapanie w przełyku.

Lady Knowe wetknęła jej w dłoń serwetkę i Lavinia wytarła nią usta. Potem chciała się odwrócić, by posłać obecnym na tarasie przepraszający uśmiech.

Ale zanim zdołała się do tego przymusić, ktoś do niej podszedł, wziął ją na ręce i niosąc, przemaszerował z nią przez taras i bibliotekę do schodów.

Od razu wiedziała, kto ją podniósł. Perth pachniał lepiej niż którykolwiek znany jej mężczyzna. Zapewne przez mydło sprowadzone z Chin czy z innego równie egzotycznego miejsca.

Tak czy inaczej jego zapach rozpoznałaby wszędzie. Pachniał jak świeże jabłka, jak wiatr i deszcz.

Jednym z powodów, przez które zawsze starała się być przy nim dowcipna, były właśnie takie głupie obserwacje jak ta teraz, przychodzące jej do głowy znikąd. Wyobraziła sobie, jak Perth skrzywiłby się pogardliwie, gdyby pochwaliła jego mydło.

Milczała więc, zamknąwszy oczy, i kiedy zaczął wspinać się na schody, oparła mu głowę na szerokiej piersi. Nie będzie płakała. Ani znowu nie zwymiotuje.

Kiedy dotarł do jej pokoju, postawił ją na ziemi, a ona od razu poszła do miednicy, żeby przepłukać twarz. Była taka słaba, że musiała oprzeć się o toaletkę, a kiedy zamierzała się wyprostować, Perth ponownie wziął ją na ręce.

– Nie powinno cię już tu być! – zaprotestowała.

Nie odpowiadając, zaniósł ją do łóżka i położył na nim. Tak jej się kręciło w głowie, że wczepiła mu się w rękaw, jak w kotwicę w tym niepewnym świecie. W tym momencie dotarło do niej, że jej przygnębienie nie wynika tylko z tego, że jej bliscy mają kryminalne skłonności, nie chodziło tylko o tę straszną scenę w sypialni Pertha, czy o przesyt babeczkami.

Była chora, naprawdę chora.

Prawdopodobnie nie zobaczy Pertha przy śniadaniu, żeby się z nim pożegnać. Zamrugała i wychrypiała:

– Życzę powodzenia z tą… panią. Gdybym wiedziała, nigdy bym… tego nie zrobiła.

Popatrzył na nią i przybrał ponurą minę.

– Po drodze do Londynu zajadę do Stoke i wyślę stamtąd do ciebie lekarza.

– To przecież tylko problemy żołądkowe.

– Zjadła zbyt wiele babeczek – oznajmiła wchodząca do pokoju lady Knowe. – Łakomstwo to mój ulubiony grzech śmiertelny. Prism wysłał lokaja po twoją pokojówkę, Lavinio.

Do pokoju weszła też Diana; dotknęła czoła Lavinii.

– To nie ma nic wspólnego z babeczkami. Lavinia ma gorączkę.

– Och, mój Boże – wymamrotała lady Knowe, która też dotknęła czoła Lavinii. – Diano, lepiej wyjdź. Nie chcemy, żeby dzieci się rozchorowały.

Pomimo protestów Diana została przepędzona z pokoju. Lady Knowe jednak do niego wróciła.

– Twoja matka śpi, kochanie, ale może chcesz, żebym ją obudziła?

Lavinia pokręciła głową, potem skrzywiła się. Nawet ten nieznaczny ruch sprawiał, że czuła się tak, jakby głowa miała jej zaraz odpaść. Po rewelacjach poranka i następującej po nich histerii lady Gray prawie na pewno zaaplikowała sobie dużą dawkę Cudownej Mikstury doktora Roberta. Kiedy matka ją zażywała, często potem nie dawało się jej dobudzić przez wiele godzin.

Wbrew jej woli po policzku Lavinii stoczyła się łza. Perth wyciągnął rękę i ją otarł, ale zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, lady Knowe jego również wypędziła z pokoju.

– Wleję w nią trochę herbatki z żywokostu i zanim się obejrzymy, będzie śmigała jak fryga. – Lavinia usłyszała, jak starsza dama uspokaja Pertha w korytarzu.

I rzeczywiście, kiedy już pokojówka Lavinii, Annie, obmyła jej twarz chłodną, mokrę ściereczką, założyła jej przez głowę koszulę nocną i wlała w nią galon herbatki z żywokostu, uczucie, że jej głowa za chwilę wybuchnie, osłabło, zwalniając miejsce na powrót lęku.

Po wszystkim Annie przygasiła lampę i wycofała się z pokoju na paluszkach. Lavinia odprowadziła ją wzrokiem, zaraz potem jednak drzwi znowu się otworzyły i do sypialni wmaszerowała grupa konstabli, którzy otoczywszy jej łóżko, zażądali od niej pieniędzy.

– Panno Gray – warknął do niej jeden z nich. – Wie pani, że na dole w kuchni czeka cały tłum dłużników? Gospodyni nie może gotować; Jego Książęca Mość nie dostanie kolacji. Dzieci nie mają ciepłego mleka!

W swoim śnie Lavinia, chcąc zapłacić dłużnikom, zaczęła szukać torebki. Nigdzie nie mogła jej znaleźć, ale z rogu sypialni pobłyskiwały ku niej sznury pereł i szmaragdów. Jednak ilekroć po nie sięgała, rozpływały się w powietrzu jak bańka mydlana.

Z gardła wydarło jej się ochrypłe sapnięcie, sądziła więc, że się obudziła, ale już chwilę później gorączkowo ścigała po korytarzach Pertha, domagając się od niego, żeby się z nią ożenił. Perth trzymał się za ręce z jakąś kobietą w nocnej koszuli i oboje się śmiali, a potem na oczach Lavinii Perth zaczął tę kobietę całować.

Lavinia stała w mroku korytarza i patrzyła, jak Perth wsuwa palce we włosy kobiety ze snu, po czym całuje ją tak słodko, że na ten widok po twarzy Lavinii polały się łzy.

Ten sen był tak obrzydliwy, że w końcu naprawdę się obudziła, podciągnęła w górę i oparta o poduszkę, drżąc, otarła pot z czoła rąbkiem pościeli.

Potem patrzyła tępo na spowite przyćmionym światłem meble po drugiej stronie pokoju, gdy nagle jego drzwi się otworzyły.

– Nie możesz tu wchodzić – szepnęła ochryple.

Perth, z miną wyrażającą jego zwykłą zaciętość, zamknął za sobą drzwi.

– Nie musisz się obawiać, nie skompromituję cię.

Gdyby głowa nie bolała jej tak bardzo, roześmiałaby się.

– Nie obawiam się, wiemy już przecież oboje, że nie chcesz się ze mną ożenić – odparła ze słabym chichotem.

– Przykro mi, Lavinio – odrzekł na to, a w jego głosie słychać było tony zmieszania; Lavinia pierwszy raz coś takiego u niego słyszała.

Nie potrafiła wymyślić, co powinna powiedzieć, przez chwilę więc tylko się na siebie patrzyli.

– Gorączka ci spadła? – zapytał w końcu.

– Nic mi nie jest, więc proszę wyjdź. – Odwróciła wzrok, bo prawda była taka… No cóż, prawda była taka, że coś w Percie sprawiało, że robiło jej się słabo. Nie chodziło o szerokość jego ramion ani o bijącą od niego siłę.

Chodziło o to, że to był Perth. Człowiek, który opiekował się wszystkimi. Wilde’owie otwarcie mówili, że wziął pod opiekę majątek rodziny i go podwoił, a nawet potroił.

I teraz, mimo tego, że tak mu wcześniej dokuczała, mimo wyzwisk, jakie dla niego wymyślała, stał w jej pokoju i przyglądał się jej w milczeniu.

Po chwili, zupełnie ignorując jej prośby, by wyszedł, podszedł do stolika nocnego i nalał do szklanki zimną już herbatkę z żywokostu, po czym zmusił Lavinię do jej wypicia. Potem usiadł w półmroku i po jakimś czasie sięgnął do niej i wziął ją za rękę.

– Wyjawisz mi teraz, na czym polega twój problem?

Lavinii udało się przywołać uśmiech na twarz.

– Straciłam swoje bułeczki.

Popatrzył na nią ostro.

– Lavinio.

Wbrew woli po policzku spłynęła jej kolejna łza.

– Powiedz mi, o co chodzi.

Jak mogło to potwierdzić wielu urzędników, trzeba było walecznego serca, by nie posłuchać polecenia wydanego przez Pertha Sterlinga. Lavinia, z palcami zamkniętymi w uścisku jego silnej ciepłej dłoni, bez mała automatycznie zaczęła wyjawiać prawdę, a przynajmniej jej część.

– Straciłam posag – wyznała łamiącym się głosem. – Mój posag przepadł.

– Domyślam się, że majątek twojego ojca nie wystarczył na utrzymanie ciebie i twojej matki.

– Wiem, co sobie myślisz. – Lavinia przekręciła obolałą głowę. – Że majątek ojca był za mały na te wszystkie kapelusze, które sobie kupowałam.

Wyraz twarzy Pertha nie zmienił się.

– Lady Gray też nie sprawia na mnie wrażenia osoby roztropnej finansowo.

To było szalone niedopowiedzenie, ale Lavinia powstrzymała język.

– Ważniejsze jednak jest to, Lavinio – ciągnął Perth – że to nie twój posag jest powodem, dla którego tak wielu dżentelmenów pragnie się z tobą ożenić.

– Matka dwa lata temu przeniosła nas do Paryża, bo życie na kontynencie jest tańsze. – Wzięła nierówny oddech, po policzku spłynęła jej następna piekąca łza. – Nigdy mi tego nie wyjaśniała i nie wiedziałam… nie wiedziałam.

Palce Pertha zacisnęły się mocniej na jej dłoni.

– Nie płacz, Lavinio, proszę. Przecież wiesz, że zawsze będziesz miała dom u boku Northa i Diany.

– Muszę wyjść za mąż – odparła drżącym głosem. – Ale nie chcę, by… – Reszta zdania zaginęła w szlochu.

Perth przyciągnął ją do swojego ramienia, w które ona wypłakiwała się aż do chwili, gdy przesiadł się na bok łóżka i podniósłszy ją, posadził sobie na kolanach.

– Przepraszam – wymamrotała kilka minut później, kiedy już wreszcie przestała zanosić się szlochem.

– Nie musisz się o nic martwić – zapewnił ją swym niskim głosem, który tak bardzo koił jej zszargane nerwy. Jego duża dłoń gładziła ją wolno po plecach. – Bez posagu będziesz miała tylu samo zalotników, ilu miałaś z rzekomą fortuną.

Lavinia zmusiła się do podziękowania mu. Brak posagu mógłby być przez niektórych być może zaakceptowany, ale matka kryminalistka…? Nie. Nadal trzymając głowę opartą na ramieniu Pertha, mocno zaciskała powieki.

O tym, że jest godna pożądania, zapewnia ją Perth Sterling? Czy można doznać jeszcze większego upokorzenia?

– Kiedy przyjedziesz do Londynu, wybiorę dla ciebie kilku najlepszych kandydatów i cię z nimi zapoznam – dodał.

Tak, można. Poczucie poniżenia spalało całe jej ciało.

– Znam mężczyzn, którzy dotąd o ciebie zabiegali, i uważam, że postąpiłaś słusznie, że ich odtrąciłaś.

Podniosła głowę i patrząc na niego, zamrugała.

– Naprawdę tak uważasz?

– Żaden z tych kandydatów nie byłby w stanie zapewnić ci poziomu życia, do jakiego jesteś przyzwyczajona. – Uśmiechnął się do niej krzywo. – Osiem kapeluszy naraz.

Lavinia skrzywiła się.

– To nie było do końca tak – sprzeciwiła się, ale bez większego przekonania.

Ciemne oczy Pertha napotkały spojrzenie jej oczu i wyraz jego twarzy złagodniał.

– Nie powiedziałem tego, by cię obrazić, Lavinio. Nie jestem biegły w żartach, ale to miało być właśnie to – żart.

Zasługiwała na to, by jej dokuczano za te kapelusze, zwłaszcza po tym, jak ona dokuczała Perthowi.

– No cóż – rzuciła, uświadamiając sobie, że bardzo boli ją gardło i że wróciło bolesne kłucie za oczami. – Skoro tak, to miło z twojej strony.

Skinął krótko głową.

– Znajdę ci wspaniałego męża, takiego, który nie jest ani lekkomyślny, ani impulsywny.

Jej gardło znów się zacisnęło i ledwie udało jej się przywołać uśmiech.

Znowu poczuła, że wzbiera w niej niechęć do Pertha za to, że tak chłodno i rzeczowo rozprawia o jej deficytach. Pogardę, jaką do niej żywił, zakrywała jedynie cienka warstwa uprzejmości. Zamiast mówić to, co mówił, równie dobrze mógł powiedzieć, że jej przyszły mąż, by stać go było na płacenie za jej lekkomyślne sprawunki, będzie musiał być co najmniej bankierem, jak on sam.

A teraz jeszcze chce jej szukać męża? Odrzucenie oświadczyn to jedno, ale to już był policzek: Nie ożenię się z tobą, ale postaram się podrzucić cię innemu, którego będzie na ciebie stać. Dobroć i obelga w jednym pakiecie.

Tylko czy mogła mu odmówić? Mężczyzna, którego znajdzie, pewnie rzeczywiście będzie właścicielem banku, a ktoś tak bogaty będzie w stanie zakopać głęboko prawdę o występkach jej matki.

Od ukłucia furii, jakie ją przeszyło, poczuła się tylko jeszcze gorzej. Prawda wyglądała tak, że potrzebowała męża, którego Perth oferował jej w zastępstwie za siebie. Miała wręcz szczęście, że chciał jej pomóc.

I było bez znaczenia, czy czuła się z tego powodu poniżona, czy nie.

– Jestem pewna, że chciałbyś się już iść położyć – szepnęła lekko drżącym głosem.

Perth przymrużył oczy i mocniej objął ją ramieniem, nie pozwalając jej się zsunąć z jego kolan.

– Znów powiedziałem coś nie tak, prawda?

– Ja naprawdę potrzebuję męża. I to bogatego. Bardzo bogatego, żeby mógł mi kupować kapelusze i szmaragdy. – Och Boże. Gorączka musiała wrócić, bo czuła się tak, jakby słowa wystrzeliwały z jej ust jak małe wróble. – Musi mnie lubić, a nie nie lubić. Pieniądze są ważne, ale to też jest ważne. Próbowałam powiedzieć Dianie, co do mnie czujesz, ale ona nie chciała mnie słuchać.

Jego ciało pod nią zesztywniało.

– Czy to Diana cię do mnie przy…

Machnęła ręką.

– To nieistotne. – Zerknęła na niego spod zasłony rzęs. Przyglądał się jej, jakby była zestawem liczb, które musiał do siebie dodać. – I przestań tak na mnie patrzeć, nie jestem fabryką koronek.

Uśmiech podniósł w górę jeden kącik jego ust.

– Wiem.

– Niewielu mężczyzn to potrafi? – zauważyła.

– Potrafi co?

– Uśmiechać się jedną stroną. Jeśli znajdziesz mi męża, to ty i ja nie będziemy się musieli więcej kłócić. Zamiast tego będę kłóciła się z mężem, z takim, który będzie mnie lubił.

Jego brwi zeszły się razem.