Sypiając z psychopatą - Woods Carolyn - ebook + książka

Sypiając z psychopatą ebook

Woods Carolyn

0,0
34,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

ZAFASCYNUJE, UZALEŻNI, OSZUKA

OSZUST Z TINDERA NIE JEST JEDYNY – OTO PRAWDZIWA HISTORIA, KTÓRA ZASZOKUJE CIĘ TAK SAMO JAK DOKUMENT NETFLIXA.

A zaczęło się jak w bajce. Spotkali się przypadkiem i od razu między nimi zaiskrzyło. Zaprosił ją do ekscytującego, pełnego przepychu świata, a ona była tak zakochana, że ignorowała wszystkie znaki ostrzegawcze. I żyliby długo i szczęśliwie, ale wkrótce okazało się, że w łóżku nie leży wymarzony książę, ale prawdziwy i groźny psychopata.

W którym momencie Carolyn straciła czujność? Czy w ogóle mogła ustrzec się przed tym związkiem? Była wykształcona, zamożna, niezależna i wcale nie szukała miłości.

Nawet nie zauważyła, kiedy została zmanipulowana przez Marka. Odcięła się od przyjaciół i rodziny, zadłużyła na ogromne kwoty i na każdym kroku była kontrolowana. A wszystko to z miłości do psychopaty.

To prawdziwa historiaCarolyn Woods, którą wykorzystał mężczyzna podający się za kogoś innego i poszukiwany przez Interpol. To ostrzeżenie, że każda z nas może paść ofiarą manipulacji. Zobacz, co możesz zrobić, by tego uniknąć.

NA JEJ MIEJSCU MOŻESZ ZNALEŹĆ SIĘ RÓWNIEŻ TY

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 439

Data ważności licencji: 9/13/2026

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wybierze cię, rozbroi swoimi słowami i będzie panował nad tobą swoją obecnością. Będzie zachwycał cię poczuciem humoru i rozmachem projektów. Pokaże ci wspaniałą zabawę, ale zawsze przyjdą rachunki do zapłaty. Będzie się uśmiechał i oszukiwał, i będzie przerażał cię swoim spojrzeniem. A kiedy z tobą skończy – a skończy z tobą – porzuci cię, zabierając twoją niewinność i dumę. Pozostawi ci smutek i niewiele więcej doświadczenia i długo będziesz się zastanawiać, co się stało, w czym tkwił twój błąd. A jeśli ktoś podobny do niego zastuka do twoich drzwi, czy znowu je otworzysz?

Z tekstu podpisanego „Psychopata w więzieniu”, Robert D. Hare, Psychopaci są wśród nas*

Prolog

15 czerwca 2013

Jestem w szoku. Leżę, nie będąc w stanie się ruszyć. Wszystkie nerwy mam napięte jak struny. Jestem potwornie zmęczona, ale gdy tylko zamknę oczy, atakują mnie przyprawiające o mdłości psychodeliczne światła. Leżę więc bez ruchu, z szeroko otwartymi oczami, boję się oddychać.

Chcę umrzeć. Czuję, że zostałam wessana do czarnej dziury; poprzez ogłuszający szum słyszę trzy słowa, które tłuką mi się po głowie, pragną się wydostać, wybrzmiewają coraz głośniej, aż w końcu wydaje mi się, że zaraz zemdleję:

TY PIERDOLONY DRANIU!

* * *

Jest czwartek, 13 czerwca 2013 roku. Osiemnaście miesięcy temu byłam obytą w świecie, wykształconą kobietą w średnim wieku – towarzyską, kontaktową, pewną siebie i niezależną. Miałam za sobą rozwód, śmierć rodziców oraz zwolnienie z pracy i cieszyłam się, że mogę zacząć nowe życie. Moje dwie córki wyfrunęły z gniazda, sprzedałam dom i przeniosłam się do sympatycznego miasteczka w dystrykcie Cotswolds, gdzie chciałam kupić nowe lokum. Wynajęłam uroczy wiejski domek, znalazłam pracę w stylowym butiku sprzedającym odzież i inne artykuły, co dało mi pretekst, by codziennie móc obsługiwać klientki elegancko ubrana. Któregoś dnia miałam na sobie nawet cylinder i frak – taki to był sklep. Było to bardzo odświeżające po dość sztywnej atmosferze firmy farmaceutycznej, gdzie pracowałam wcześniej przez niemal dziesięć lat.

Prowadziłam życie towarzyskie i starałam się zintegrować z mieszkańcami miasteczka oraz zawrzeć nowe przyjaźnie. Ci starzy podziwiali moją odwagę i powtarzali, że „spełniam swoje marzenia”. Byłam naprawdę szczęśliwa. I z całą pewnością do tego szczęścia nie był mi potrzebny romans.

Pewnego wieczoru do sklepu wszedł mężczyzna, który wywrócił moje życie do góry nogami. Różnił się od wszystkich znanych mi osób i od razu mi się spodobał. Zresztą z wzajemnością. Był przystojny, pewny siebie i poświęcał mi dużo uwagi. Powiedział, że jest majętnym emigrantem podatkowym, szwajcarskim bankierem; później kazał mi przysiąc, że nikomu nie zdradzę jego sekretu – ta posada była tylko przykrywką dla pracy szpiega.

Wiem, że brzmi to niedorzecznie, ale wierzyłam w każde jego słowo. Zachowywał się tak, jakby to była prawda, więc ujrzałam w nim drugiego Jamesa Bonda. Byłam zakochana i nie mogłam się doczekać, kiedy zostaniemy małżeństwem. W mojej szafie wisiała droga suknia ślubna.

Teraz, gdy zadręczam się z powodu naszej relacji, wydaje mi się, że od tamtej pory minęło wiele czasu. Przyzwyczaiłam się do nieregularnego trybu życia Marka, nie widziałam go już od kilku miesięcy, choć dzwoni do mnie i pisze codziennie, i martwię się o jego zdrowie.

Mark stopniowo przejął kontrolę nad całym moim życiem, przekonał mnie do rezygnacji z pracy, którą kochałam, i przeprowadzenia się z wynajmowanego domku do posiadłości, którą dla nas kupił na czas renowacji naszego docelowego, jeszcze większego domu. Odizolował mnie od przyjaciół, co sprawiło, że stałam się wystraszona, przygnębiona i zamknięta w sobie. Czuję się zagubiona. Mam wrażenie, jakby ktoś otworzył mi głowę i zmielił mi mózg. Straciłam całą pewność siebie i spędzam znaczną część czasu jak odludek, samotna i nieszczęśliwa, czekając na telefony od Marka i wiadomość, kiedy znów się zobaczymy.

Gdy patrzę w lustro, z trudem rozpoznaję kobietę, którą w nim widzę. Zawsze powtarzano mi, że wydaję się młodsza, niż jestem, ale teraz wyglądam okropnie. Przechodzę kryzys tożsamości. Nie wiem już, kim jestem. Czuję się tak, jakby każdy miesiąc naszego związku postarzył mnie o rok. Kiedyś byłam bardzo dumna ze swojego wyglądu – zawsze elegancko ubrana, co dzień nakładałam makijaż, co parę miesięcy chodziłam do fryzjera, ale wszystko to się skończyło. Mam siwe odrosty, a pod oczami ciemne worki. Żyję z dnia na dzień, nigdy nie wiedząc, gdzie będę nocować.

Minęło sześć miesięcy, odkąd uciekłam od samotności w wartej trzy miliony funtów kamienicy z epoki georgiańskiej, którą Mark kupił w Bath, i mieszkam u dawnej przyjaciółki. Ponieważ nie mam pieniędzy, a jedynie piętrzące się długi, prowadzę życie nomady, polegając na dobrej woli znajomych, którzy na krótki czas udzielają mi schronienia. Jakaś część mnie nadal kurczowo trzyma się myśli, że może przesadzam, i nadziei, że moja przyszłość z Markiem będzie dokładnie taka, jak obiecywał. Na początku powiedział mi, że uporządkowanie życia zajmie mu osiemnaście miesięcy. Odparłam, że na niego poczekam. Ale ten czas prawie minął, a ja jestem w kropce i ledwo daję sobie radę. Mark zawiódł mnie tyle razy, lecz nadal próbuję przekonać samą siebie, że jest uczciwym człowiekiem. Została mi już tylko nadzieja.

Jest 4.22 rano, przez firanki wpadają pierwsze promienie słońca. Nie spałam całą noc.

Dłużej już tak nie mogę.

Po omacku próbuję znaleźć coś na stoliku nocnym. Biorę do ręki telefon i wystukuję trzy słowa:

Proszę, pomóż mi.

Miną dwie godziny, zanim James Miller odpowie na moją wiadomość. W każdej chwili mogę do niego zadzwonić. Nie znam Jamesa zbyt dobrze. Prowadził interesy z Markiem, który kiedyś wspomniał, że jeśli akurat sam nie będzie mógł ze mną rozmawiać, a ja będę się czymś martwić, powinnam skontaktować się zJamesem, który wszystko mi wyjaśni i podniesie mnie na duchu.

Dzwonię do Jamesa i przepraszam go, że robię to tak wcześnie. Wbrew moim nadziejom nasza krótka rozmowa wcale nie dodaje mi otuchy. Mówię:

– Od kilku tygodni Mark powtarza mi, że po mnie przyjedziesz, przekażesz mi bilety i pieniądze i razem polecimy do niego, bo będzie cię potrzebował. Czy wiesz coś na ten temat?

– Nie, nie wiem, przykro mi – odpowiada. – Nic o tym nie wiem.

Dalsza część jego wypowiedzi całkowicie mnie zaskakuje.

– Carolyn, naprawdę bardzo mi przykro, ale sam mam z nim ostatnio problemy. Moja firma praktycznie zbankrutowała, a reputacja została zszargana. Nie wiem, jak to przetrwam. Dowiedziałem się wielu rzeczy o Marku i sądzę, że też powinnaś o nich wiedzieć.

Proszę Jamesa o spotkanie, a on zgadza się przyjechać w sobotę z Gloucestershire do Londynu, by odpowiedzieć na moje pytania. Mam ich wiele.

Dwa dni później nocuję u starej znajomej ze szkoły w Twicken­ham. Jest dziewiąta rano. James parkuje motor przed domem i idziemy do pobliskiego parku Twickenham Green, wymieniając przy tym dość niezręczne uprzejmości i obawiając się tego, co się może wydarzyć.

W Arthur’s Bistro na skraju parku nie ma nikogo. Jest jeszcze wcześnie. Wybieramy stolik we wnęce, w najbardziej dyskretnym miejscu, i zamawiamy kawę. James prosi też o jajecznicę; ja nie jestem głodna. Jest słoneczny czerwcowy poranek, ale jestem zziębnięta i wiem, że wyglądam okropnie. Jednak gdy kawiarnia zaczyna wypełniać się klientami, uświadamiam sobie, że patrząc na nas, nikt nie odgadłby, że coś jest nie tak, a już na pewno nie zauważyłby, że mój świat się wali. Jesteśmy zwykłą parą, która spotkała się na kawę. To przyjemny lokal o swobodnej atmosferze, do którego prawdopodobnie na pierwszy rzut oka dobrze pasujemy. Ja mam na sobie brązową skórzaną kurtkę i dżinsy, aJames kurtkę motocyklową, obok położył kask. Jednak mam wrażenie, że przyklejono do mnie etykietki informujące: „Złamano mi serce” lub „Mam myśli samobójcze”.

Nie wiem, od czego zacząć, w każdym razie rozmowa zJamesem tak mnie pochłonęła, że godziny mijają niepostrzeżenie. Zaskoczeń jest mnóstwo i coraz trudniej jest mi to wszystko zrozumieć.

Wcale nie nazywa się Mark Conway.

Jak, do licha, coś takiego mogło się przytrafić właśnie mnie? Jak mogłam pozwolić temu człowiekowi zniszczyć mi życie do tego stopnia, że mam ochotę się zabić?

I skoro nie jest Markiem Conwayem, to kim, do cholery, jest?

1 Pamiętny dzień

Ten dzień wprowadził do mego życia wielkie zmiany. Ale tak dzieje się w życiu każdego człowieka. Przypomnijcie sobie taki jeden dzień, który zaważył na waszym życiu. Przerwij na chwilę czytanie ty, który to czytasz, i pomyśl o długim łańcuchu złotych czy żelaznych ogniw, cierni czy kwiatów, które by nigdy ciebie nie oplątały, gdyby nie było jednego jakiegoś ważnego i pamiętnego dnia w twoim życiu.

Karol Dickens, Wielkie nadzieje**

Gdy odsłoniłam zasłonki rankiem 19 stycznia 2012, nic nie wskazywało na to, że wydarzenia kolejnych dwudziestu czterech godzin całkowicie odmienią moje życie. Szare niebo, które przyglądało mi się obojętnie, przez cały dzień pozostało uparcie metaliczne, aż zamieniło się w ołów, gdy wieczór owinął peleryną Tetbury, małe miasteczko w Cotswold, i zapadła ciemność.

Podczas poświątecznego przestoju mieliśmy niewielu klientów, jednak do czasu zamknięcia sklepu pozostało jeszcze pół godziny. W tle cicho śpiewała Nina Simone, a ja siedziałam przy ladzie i spisywałam raport dzienny. Nagle usłyszałam znajomy dźwięk dzwonka przy otwieraniu drzwi, podniosłam więc wzrok, by przywitać późnego klienta.

– Dobry wieczór. – Uśmiechnęłam się. – W czym mogę pomóc?

Samotni mężczyźni stanowili znikomą część klienteli, a ci nieliczni na ogół ubrani byli niezobowiązująco, w dżinsy lub pomięte spodnie sztruksowe, często zestawione z równie pogniecioną marynarką z tweedu. W okolicy dominował prosty styl wiejski. Rzadko stawiano tu na swobodną elegancję. A prawdziwa elegancja była jeszcze większą rzadkością.

Jednak ten mężczyzna był nieskazitelny. Średniego wzrostu i budowy, o gęstych ciemnobrązowych włosach, brązowych oczach i oliwkowej cerze, nosił krótko przystrzyżoną brodę i wąs. Miał na sobie świeżo wyprasowaną białą koszulę (bez krawata) i garnitur, który wyglądał jak od projektanta, oraz drogie okulary. Wyglądał na kogoś, kto przybył z kontynentalnej części Europy i emanował pewnością siebie. Atmosfera była elektryzująca. Spojrzał mi prosto w oczy i się uśmiechnął.

– Zauważyłem na wystawie marynarkę. Czy jest dostępna w moim rozmiarze?

– Sprawdzę. Dział męski jest z tyłu. Zaprowadzę pana.

Poprowadziłam go do tylnej części sklepu.

– Jaki rozmiar pan zazwyczaj nosi? Czterdzieści dwa?

Przejrzałam marynarki wiszące na stojaku, ale nie znalazłam odpowiedniej sztuki.

– Cóż, wygląda na to, że ta na wystawie jest ostatnia. Zaraz ją dla pana przyniosę.

– Nie, nie trzeba. Chciałem ją tylko obejrzeć.

– Nie ma problemu. Może rozejrzy się pan, a ja po nią pójdę? Mamy tu kilka innych naprawdę ładnych modeli.

Wybrałam kilka marynarek, pokazałam kolorowe podszewki i niepasujące guziki oraz dziurki na guziki, które były znakiem rozpoznawczym marki, i zostawiłam mu je do przymierzenia, a sama poszłam po tę z wystawy. On kontynuował pogawędkę.

– Już kilka tygodni jeżdżę Long Street. Ta marynarka naprawdę przykuła moją uwagę. W zasadzie to nie przyszedłbym tu dziś, ale pilnie potrzebuję strzyżenia. Niestety, fryzjer zamyka się o piątej. O piątej – to szaleństwo! Zresztą może to i dobrze. Normalnie nie poszedłbym się ostrzyc do takiego salonu. Za to ten butik jest stylowy. Od jak dawna się tu mieści?

– Od około osiemnastu miesięcy. Dopiero niedawno zaczęliśmy sprzedawać ubrania dla mężczyzn. I co pan sądzi?

Pomogłam mu założyć przyniesioną marynarkę.

– No cóż, nie do końca jest to styl, do którego jestem przyzwyczajony, ale podoba mi się ta konkretna marynarka. Jednak nie pasuje na mnie, prawda? Co pani sądzi? Może rozmiar większa byłaby lepsza?

– Wydaje mi się, że leży dobrze, ale mogę sprawdzić, czy możemy zamówić większy rozmiar, jeśli pan sobie życzy.

– Zastanowię się. Być może zamówię coś podobnego na miarę. To jedyny sposób, by ubranie naprawdę dobrze leżało. A tak przy okazji, jak pani na imię? – Patrzył mi prosto w oczy i ciągle się uśmiechał.

– Mam na imię Carolyn.

– A ja Mark. Miło mi cię poznać.

Przeszliśmy do frontowej części sklepu i gawędziliśmy przez chwilę, gdy nagle przerwała nam moja przyjaciółka Uma, która wpadła do środka ze swoim psem Lulu. Uma była potargana i zaniedbana, miała na sobie długi brązowy płaszcz przeciwdeszczowy i czapkę z kożuszka. Żartowałyśmy z tego i śmiałyśmy się, że stanowiłybyśmy świetny duet. Na własny użytek nazywałyśmy się „Niedbałą elegancją”. Byłyśmy świetnym przykładem przyciągających się przeciwieństw. Lubiłam Umę i jej partnera Antony’ego – oboje byli dla mnie niezwykle gościnni i hojni od chwili, gdy zaprzyjaźniłam się z Umą. A przyjaźń ta zaczęła się od pierwszego spotkania w butiku.

– Cześć, Carolyn. Słuchaj. Byłam właśnie na spacerze i przechodziłam obok tego domu w Doughton, który oglądałaś. Wiem, że go odrzuciłaś, ale naprawdę uważam, że powinnaś mu się przyjrzeć raz jeszcze. Naprawdę ma potencjał; mogłabyś w niego trochę zainwestować. Chciałam tylko wpaść i ci o tym powiedzieć. – Uma pracowała wcześniej jako agentka nieruchomości i zawsze była chętna do udzielenia pomocy.

– Dzięki, Umo, ale wiesz, że nie chcę angażować się w remont.

Uma zerknęła na Marka, po czym spojrzała na mnie pytająco, ale nie przedstawiłam ich sobie. Tak naprawdę raczej chciałam, żeby wyszła, abym mogła kontynuować rozmowę z moim nowym intrygującym klientem.

– No dobrze, w takim razie uciekam do domu. Jeśli masz ochotę, wpadnij po pracy na drinka, a ja spróbuję przekonać cię do zmiany zdania.

– Dzięki, Umo. Wpadnę. Ale podjęłam już decyzję w kwestii domu.

Uma wyszła, a ja i Mark wróciliśmy do przerwanej rozmowy. Wyjaśniłam, że całkiem niedawno przeniosłam się do Tetbury i szukam domu, który mogłabym kupić, co okazało się trudniejsze, niż się spodziewałam. Rozmowa z Markiem była przyjemna, miałam wrażenie, że znamy się od dawna. Zapytał mnie o rodzinę, opowiedziałam mu o moich dorosłych córkach, Larze i Emmie. Wzięłam leżący na stole otwarty egzemplarz „Cotswold Life”, by pokazać mu zdjęcia młodszej córki, Emmy, która pozowała do zdjęć do artykułu o butiku.

– Czyż nie jest urocza?

– Tak, oczywiście.

– Jej siostra jest równie piękna i nie chodzi mi tylko o ich urodę. To cudowne dziewczyny. Jestem szczęściarą.

– Jesteś mężatką?

On już wspomniał, że był trzykrotnie żonaty.

– Nie.

– A czy w twoim życiu jest ktoś wyjątkowy?

Był bardzo bezpośredni. Zamilkłam na moment przed udzieleniem odpowiedzi.

– Być może…

Moje życie uczuciowe nie było jego sprawą, ale od dzieciństwa zawsze czułam potrzebę odpowiedzi na każde pytanie, jakie mi zadano, i nie potrafię kłamać, nawet jeśli od tego zależy moje życie.

– Po moim przyjeździe tutaj poznałam kilku mężczyzn – ciągnęłam. – Jednak tylko jeden zwrócił moją uwagę. Niestety, nie miał zbyt dobrych manier. Nie, jestem zadowoloną z życia singielką.

Wypowiadając te słowa, spojrzałam na niego, a on wpatrywał się we mnie i na jego ustach na moment pojawił się drwiący uśmiech.

– Rozumiem.

– A teraz wybacz, muszę zamknąć sklep.

Choć jestem z natury bardzo otwarta, poczułam, że może powiedziałam o sobie zbyt wiele. Jednak to on mnie zachęcał do zwierzeń, a rozmowa z nim była bardzo naturalna.

– Pracujesz tu codziennie?

– Nie. Na ogół cztery razy w tygodniu i są to zawsze inne dni.

Nie lubiłam rutyny, więc ten nieregularny grafik mnie cieszył. Czułam, że w pewnym sensie daje mi więcej swobody, a równocześnie innym osobom trudno było mnie namierzyć.

– To skąd będę wiedział, w które dni pracujesz?

– Nie będziesz wiedział.

– Jak zatem mogę się z tobą skontaktować?

Spojrzałam mu prosto w oczy.

– Naprawdę nie wiem.

Doskonale dało się wyczuć napięcie.

– Dasz mi swój numer?

Trzymał w dłoniach telefon, kciuki były gotowe do pracy.

Podałam mu więc swój numer. Tak po prostu. Wstukał go do telefonu, po czym spojrzał mi w oczy.

– Dlaczego dałaś mi swój numer?

– Nie mam pojęcia, naprawdę. Zwykle tego nie robię.

Byłam nieco skołowana. Dlaczego dałam mu swój numer?

Nagle usłyszałam, że dzwoni mój telefon, schowany w szafce za mną.

– Tylko się upewniam. – Uśmiechnął się. – Świetnie.

Po czym wyciągnął rękę, wziął moją dłoń i się pochylił, by ją pocałować. Przeprosiłam za to, że jest taka zimna.

– Zimne dłonie, gorące serce – rzucił odważnie i znów spojrzał mi w oczy.

Odwrócił się na pięcie i wyszedł, zerkając jeszcze przez przeszklenie w drzwiach, nadal uśmiechnięty. Po czym zniknął w ciemnościach.

Sygnał w telefonie poinformował mnie o nowej wiadomości.

17.25 Zawróciłem Ci w głowie?

Nie musiałam nawet zastanawiać się nad odpowiedzią.

Może troszeczkę…

Zamknęłam sklep i poszłam kupić butelkę wina i papierosy. Zazwyczaj nie palę, ale musiałam wyczuć u niego lekki zapach nikotyny i już byłam pod jego urokiem, więc naśladowałam jego zachowanie. Wybrałam się do Umy. Nie mogłam się doczekać lampki wina i papierosa. Chciałam przemyśleć tę sytuację. Mężczyzna wszedł do sklepu: najzwyklejsza rzecz pod słońcem, ale czułam, że jest w tym coś niezwykłego. I znaczącego. Nigdy wcześniej jedno spotkanie nie zrobiło na mnie takiego wrażenia.

– Kim był ten facet w sklepie?

Uma napełniała trzy kieliszki schłodzonym białym winem. Ona i Antony zawsze wypijali wieczorem kieliszek lub dwa.

– Nie wiem. Ma na imię Mark. Pracuje na lotnisku. Wpadł obejrzeć marynarkę i zaczęliśmy rozmawiać.

– Jasna cholera! Nie mogłam się domyślić, o co chodzi. Zastanawiałam się, dlaczego mi go nie przedstawiłaś. Myślałam, że jest twoim przyjacielem, to znaczy miałam wrażenie, że dość dobrze się znacie. I z całą pewnością poczułam, że w czymś przeszkadzam.

– No cóż, przeszkadzałaś! Popatrz.

Pokazałam im wiadomości w telefonie.

– Fajna odpowiedź – powiedział Antony, uśmiechając się gorzko.

W tym momencie dostałam kolejną wiadomość. Gdy ją czytałam, poczułam, jak przyspiesza mi puls. Mark pytał mnie, czy chcę, żeby szczerze powiedział mi, czego szukał.

17.55W zasadzie niczego nie szukałem. Ale znalazłem.

Boziu! Z całą pewnością nie miał problemów ze stawianiem sprawy jasno.

– Zobaczcie.

Pokazałam im wiadomość, a oni wymienili porozumiewawcze spojrzenia.

– Wygląda na to, że miałaś farta – skomentowała Uma, stukając swoim kieliszkiem w mój. – Twoje zdrowie, kochana!

Byłam podekscytowana, ale nieufna. Dałam się wziąć z zaskoczenia. Nie miałam zamiaru odpowiadać od razu. Musiałam się uspokoić. Lecz on był uparty.

19.24 Czy dostałaś moją wiadomość?

Tym razem nie mogłam się oprzeć.

Dostałam. A co twoim zdaniem znalazłeś?

Jestem bardzo szczery.

Wyjaśnił, że przez najbliższe osiemnaście miesięcy nie będzie mógł w pełni zaangażować się w związek, ale bardzo mu się podobam. Napisał, że uważa mnie za „bardzo, bardzo atrakcyjną” i że „nic nie dzieje się bez powodu”.

19.45 Dziękuję za komplement. Również uważam, że nic nie dzieje się bez powodu, ale zanim porozmawiamy o małżeństwie numer cztery, może wyjdziemy na drinka? Czy nie jesteś nieco niedojrzały?

19.45J! Gdzie jesteś?

Zostawiam telefon. Niech Mark się nieco pomęczy.

20.20 Jesteś dla mnie idealna.

Cholera jasna! Nikt mnie nigdy tak natarczywie nie podrywał. Podobało mi się to – on mnie pociągał, jego zainteresowanie mi schlebiało, ale nie odpowiedziałam. Uma i Antony znów spojrzeli na siebie wymownie, unosząc brwi. Nagle zadzwonił mój telefon – to Mark. Przeprosiłam ich i wyszłam, żeby odebrać.

– Tu Mark. Wysyłałem do ciebie wiadomości. Dlaczego na nie nie odpowiadasz?

– Jestem zajęta. Jestem u przyjaciół.

– Cóż. Nie lubię czekać. Słuchaj, naprawdę mi się podobasz i chcę się znów z tobą spotkać, i to szybko. Czy masz czas jutro wieczorem? Moglibyśmy pójść na tego drinka. Mogę po ciebie przyjechać?

– Nie mogę teraz rozmawiać, ale też chciałabym się spotkać. Zadzwoń do mnie jutro, to może uda nam się coś ustalić.

– Świetnie. Nie mogę się doczekać.

– W takim razie porozmawiamy jutro. Na razie.

Rozłączyłam się. Wszystkie nerwy w moim ciele świeciły się na czerwono.

– I co powiedział? – spytała Uma, gdy wróciłam do kuchni.

– Chce się ze mną zobaczyć. Prawdopodobnie spotkamy się jutro wieczorem na drinka. Ma zadzwonić jutro.

– Cóż, wszystko to dzieje się bardzo szybko. Bądź ostrożna. Nic o nim nie wiesz.

– Oczywiście, będę ostrożna. Wychodzimy tylko na drinka.

Nie minęło jednak za wiele czasu, gdy dostałam nową wiadomość i serce mi zamarło.

– Może się jednak nie spotkamy – powiedziałam.

Podałam telefon Umie.

22.16 Co masz teraz na sobie?

– No tak, trochę sobie zepsuł wizerunek, nieprawdaż? Pieprzeni faceci, zawsze myślą fiutami!

Mnie też się nie spodobało jego pytanie i ogarnęło mnie zwątpienie. Poczułam, jakby moje serce weszło w pajęczynę. Zdjęłam ją z siebie, lecz nabrałam przekonania, że powinnam zachować rozwagę. Nie odpowiedziałam, ale prawie godzinę później, gdy wróciłam do domu, dostałam kolejną wiadomość.

23.09 Zakładam, że… nie przeczytałaś mojej wiadomości?

Wystarczy jak na jeden wieczór. Niech poczeka. Naprawdę nie podobało mi się pytanie o to, co mam na sobie, i utknęło mi ono gdzieś z tyłu głowy. Ale nie mogłam przestać myśleć o Marku. Znajomi mieli dobre chęci, próbowali umawiać mnie na randki, a paru mężczyzn zaprosiło mnie na nie sami z siebie. Miałam wrażenie, jakbym znalazła się na komisariacie policji, gdzie odbyło się okazanie oskarżonych. A później wróciłam myślami do Marka. Był zupełnie inny. Moje pierwsze spojrzenie na niego naprawdę przypominało grom z jasnego nieba. Tamtej nocy prawie nie zmrużyłam oka, myślałam o nim, a następnego dnia w pracy nie mogłam się oprzeć i odpisałam na jego wiadomość z poprzedniego wieczoru.

10.14 Cześć. Przeczytałam w końcu Twoją wiadomość, ale nie podobało mi się pytanie.

Zobaczmy, co odpowie, pomyślałam.

10.55 Zapytałem, bo podobał mi się twój styl.

Po czym napisał, że się zastanawiał, czy przebrałam się do kolacji, i że nie może się doczekać naszego dzisiejszego spotkania. Ani przez moment nie uwierzyłam, że to miał na myśli, zadając tamto pytanie, ale podobało mi się jego wyjaśnienie. Oto pojawił się ktoś, kto, podobnie jak ja, lubił bardziej formalny styl i rozumiał takie zachowania jak przebieranie się do kolacji. Spodobało mi się to.

Weź ze sobą wizytówkę. Przyjadę sama – nie chciałabym być zdana na Twoją łaskę, choć dobre maniery są dla mnie ważne, więc doceniam Twoją propozycję podwiezienia mnie. Przyślij mi jakieś informacje, na przykład pełne imię i nazwisko, żebym Cię mogła zgooglować. Ostrożności nigdy za wiele, a Ty mnie wczoraj totalnie zaskoczyłeś. Gdzie i o której się dziś widzimy? Proponuję coś przyjemnego i w pobliżu.

Nie znam Twojego nazwiska i wcale mi to nie przeszkadza.

Napisał, że dowie się z czasem, napisał, że po prostu mu się podobam, co jego zdaniem było „miłe”, i zaproponował, żebym sama wybrała miejsce spotkania, a on proponuje Hare and Hounds w Westonbirt.

Wpozostałych kwestiach: Twój brak zaufania mnie obraża.

Złagodził bezpośredniość swojej odpowiedzi, zapewniając mnie, że choć w przeszłości ktoś być może mnie skrzywdził, wcale nie oznacza to, że on także to zrobi. Powiedział, że ma konta na LinkedIni Twitterze, ale nie znosi mediów społecznościowych, więc nie ma go na Facebooku ani niczym podobnym.

To mi się podobało. Był taki jak ja. Cenił swoją prywatność i nie pokazywał swojego życia reszcie świata.

12.33 Hmmm. Przykro mi, że czujesz się urażony. Nie było to moim zamiarem. To jeden z powodów, dla którego na ogół w takiej sytuacji nie spędzam zbyt dużo czasu na pisaniu SMS-ów czy maili. Trudno jest ocenić ton napisanych słów i łatwo o nieporozumienie – co miało miejsce w przypadku Twojego pytania o mój strój. Zacznijmy od nowa i porozmawiajmy wieczorem. Możemy się spotkać w Hare and Hounds. O której?

PS Ja także nie mam czasu na Facebooka, Twittera, randki z internetu i całe mnóstwo innych popularnych zajęć. Wolę żyć w prawdziwym świecie.

7?

Do zobaczenia.

Byłam podekscytowana przez cały dzień i po południu wysłałam wiadomość do mojej najlepszej przyjaciółki Anne i poinformowałam ją, że idę na randkę. Odpisała od razu.

16.31 Kim on jest? To ten, o którym mi opowiadałaś?

Nie, to inny facet. Bardzo pewny siebie i szczery, ale możliwe, że wciska mi kit. Zobaczymy. Był trzykrotnie żonaty, więc może być trochę kochliwy. Nie wiem. Przyszedł wczoraj do mnie do sklepu i dałam mu swój numer telefonu, Bóg raczy wiedzieć dlaczego. Nie mam w tym żadnej wprawy. Życz mi powodzenia.

Tego popołudnia, gdy moja zmiana dobiegała końca, dziękowałam Bogu, że nie mam żadnych klientów tuż przed zamknięciem. Dziś chciałam szybko wyjść z pracy i dotrzeć do domu na tyle wcześnie, by zdążyć odpocząć i przygotować się do wyjścia. Gdy wróciłam, wzięłam kąpiel, poprawiłam makijaż i włożyłam prostą, krótką czarną sukienkę z tweedu z wplecioną złotą nitką i złotymi frędzlami przy kieszeniach. Uwielbiałam tę sukienkę. Była bardzo w stylu Chanel, a ja świetnie się w niej czułam. Kupiłam ją w butiku i wysłuchałam niezliczonych komplementów na jej temat. Mogłam ją sprzedać za cenę dziesięciokrotnie wyższą. Zestawiłam ją z grubymi czarnymi rajstopami, zwykłymi czółenkami z czarnego zamszu i krótkim czarnym kardiganem. Moja ulubiona czarna torebka i płaszcz ze sztucznego futra dopełniły stylizacji. Czas wychodzić. Gdy zbierałam się do wyjścia, dostałam wiadomość:

18.43 Już jestem! Przed czasem, pierwszy raz w życiu. xx

Dodał, że jest tam słaby zasięg, więc znajdę go w bibliotece po prawej stronie od głównego wejścia.

Miał dużo entuzjazmu! Zauważyłam też te buziaki.

Dotarłam do hotelu dwadzieścia minut później, zostawiłam samochód na położonym nieopodal parkingu i ruszyłam szybkim krokiem na miejsce spotkania. Zobaczyłam Marka oświetlonego żółtym blaskiem reflektorów. Stał przed głównym wejściem i palił papierosa. Miałam świadomość, że mi się przygląda, ale byłam odprężona i pewna siebie, gdy z uśmiechem podeszłam do niego.

– Cześć.

– Cześć. – On także się uśmiechał. – Świetnie wyglądasz. Wejdź.

Zgasił papierosa i przytrzymał dla mnie drzwi.

– Siedzę tutaj. Co ci przynieść do picia?

Zajrzałam do biblioteki, w której dostrzegłam kieliszek na stoliku przy kominku, w którym paliły się kłody drewna. Sceneria była ciepła, kusząca i niesłychanie romantyczna.

– Pijesz szampana?

– Owszem.

– To ja też poproszę.

Mark poszedł do baru, a ja udałam się do biblioteki i usiadłam w dużym fotelu przy kominku, dokładnie naprzeciwko miejsca, które wcześniej on zajął. Mieliśmy całe pomieszczenie tylko dla siebie. Wrócił z szampanem i rozmowa znów toczyła się gładko. Zapytałam go, jak mu minął dzień, a on odpowiedział, że przyleciał z Genewy specjalnie na spotkanie ze mną. Zaimponował mi i schlebiał. Powiedział, że jest szwajcarskim bankierem i emigrantem podatkowym, ale pomieszkiwał trochę w Anglii, przy okazji pracując nad własnymi projektami. Dobrze nam się rozmawiało, gawędziliśmy tak przez ponad godzinę. Czułam się swobodnie w jego towarzystwie i uważałam, że jest abolutnie fascynujący. Wyglądało na to, że pracuje przynajmniej dwadzieścia godzin dziennie. Potrafił pilotować samolot, znał siedem języków i miał fotograficzną pamięć. Co dziwne, im bardziej był otwarty, tym bardziej stawał się tajemniczy.

Nastąpiła krótka przerwa w rozmowie. Mark przyglądał mi się uważnie.

– Palisz?

– Od czasu do czasu.

– Wiedziałem! Tak jak mówiłem, jesteś dla mnie stworzona. Wyjdziemy? – Lekko skinął głową w kierunku drzwi.

Włożyłam płaszcz i wyszliśmy na papierosa. Czerwone marl­boro. Z Hiszpanii. Mark zapalił dwa papierosy i podał mi jednego. Wzięłam go i postawiłam torebkę na ziemi, ale on natychmiast ją podniósł i powiesił na klamce.

– Nie możesz tak kłaść torebki – zbeształ mnie. – To przynosi pecha. Jeśli to zrobisz, stracisz wszystkie pieniądze.

– Na szczęście nie jestem przesądna – odparłam ze śmiechem.

Zaciągnęłam się dymem i poczułam działanie nikotyny. Lekko kręciło mi się w głowie, ale palenie z Markiem sprawiało mi przyjemność. Wydawało mi się, że robię to dla towarzystwa i jakby po kryjomu; poczułam się nawet trochę jak niegrzeczna dziewczynka. Zawsze byłam taka „grzeczna”. Cieszyłam się, że wzięłam ten gruby ciepły płaszcz, bo na zewnątrz było bardzo zimno i czułam narastające napięcie.

– Boże, jak tu zimno!

– No właśnie! Dlatego nie mieszkam w tym kraju. Klimat jest okropny. Mam domy na całym świecie, ale dla mnie basen Morza Śródziemnego to najlepsze miejsce do życia. Tu jest beznadziejnie. Po prostu nie rozumiem, jak można mieszkać w tym kraju.

Przytrzymał dla mnie drzwi i wróciliśmy do środka. Mark zaczął opowiadać mi o swojej rodzinie, dzieciństwie, wykształceniu, małżeństwach, majątku – wszystko to było dość niezwykłe. Powiedział mi, że nienawidzi swojej matki, która, jak wyjaśnił, była Hiszpanką i wolała spędzać czas w towarzystwie swoich psów niż dzieci.

– Za każdym razem, gdy urodziła dziecko, kupowała sobie kolejnego pudla i skupiała całą uwagę na psie. Nie znoszę jej – powiedział, kręcąc głową.

Choć urodził się w bogatej rodzinie (i w posiadłości z ponad stoma pokojami!), nigdy nie dostawał kieszonkowego i musiał samodzielnie na wszystko zarobić. Zapłacił nawet część swojego czesnego, by pokazać ojcu, że nie jest od niego zależny. Uczył się w Eton, a później w Oxfordzie.

– W którym college’u? – dopytałam z entuzjazmem. Mój ojciec i jedna z moich córek studiowali w Oxfordzie. Czyż nie byłoby zabawne, gdyby się okazało, że uczyli się w tej samej szkole?

– New College – odpowiedział. – Ale nie ukończyłem tam studiów. Zajęcia wydawały mi się nudne, więc zrezygnowałem i przeniosłem się do LSE. Byłem najlepszym studentem.

– Rozumiem – odpowiedziałam, nie mając powodu, by mu nie wierzyć. Jego życiorys brzmiał imponująco i choć teraz, gdy o tym piszę, widzę, że może wydawać się okropną samochwałą, w rzeczywistości, gdy siedzieliśmy przy kominku w uroczym hotelu, nie miałam o nim takiego zdania. Wprost przeciwnie, podobała mi się jego pewność siebie, jego otwartość wydawała się bezpretensjonalna, a sposób, w jaki mówił o sobie i w jaki na mnie patrzył, był wręcz zniewalający.

Opowiedział mi jeszcze o swojej rodzinie. Praktycznie nie widywał się z bratem i siostrami, z których jedna była neurochirurgiem, a jedynym członkiem rodziny, z którym pozostawał w kontakcie, był jego wujek. Jego relacje z kobietami wydawały się równie dziwne. Ożenił się w bardzo młodym wieku, jego pierwsza żona była piękną fińską modelką.

– Piękna, ale głupia – oznajmił i stwierdził, że jej brak inteligencji doprowadzał go do szaleństwa.

Drugie małżeństwo – zawarte z rozsądku, dla obopólnej korzyści obu rodzin – z kobietą inteligentną, lecz pozbawioną urody. Pochodziła z dobrej rodziny, z odpowiednimi koneksjami, ale była członkiem Opus Dei. Mark powiedział, że małżeństwo okazało się katastrofą, nigdy nie zostało skonsumowane, aż w końcu jego żona wystąpiła o rozwód, uzasadniając swój pozew jego uzależnieniem od pornografii.

– Cóż miałem zrobić? Zresztą, o wiele lepiej jest oglądać porno niż sypiać z kolejnymi kobietami – wyjaśnił. – Nie mam czasu na takie rzeczy.

Opowiadał, jak odkrył, że sędzia w jego sprawie rozwodowej miał romans, więc pokazał mu, gdzie jego miejsce.

– Wiedza to potęga – oznajmił z szelmowskim uśmiechem i spojrzał mi głęboko w oczy.

Później ożenił się z kobietą, która miała syna Pedra, obecnie czternastoletniego. Ten związek zakończył się parę lat temu, ale pozostawaliw dobrych stosunkach i zobowiązał się do pokrycia kosztów edukacji Pedra, ponieważ jego ojciec, choć szalenie bogaty, miał syna w głębokim poważaniu.

– Biedny dzieciak. Nie mogłem go porzucić tylko dlatego, że uznaliśmy z jego matką, że nie chcemy być dłużej razem. Takie zachowanie byłoby nie w porządku.

– Czy masz dzieci? – spytałam go.

– Nie. Wydawało mi się, że mam, z moją pierwszą żoną, ale gdy jedno z nich zachorowało, test DNA pokazał, że nie jestem ich ojcem. Od tego momentu nie mam z nimi kontaktu.

Ależ dziwacznie ułożyło mu się życie. Podziwiałam to, że żył po swojemu i nie polegał na majątku rodzinnym, by iść przed siebie, lecz nie zazdrościłam mu pochodzenia. Jakie to szczęście – pomyślałam wtedy – że mam rodzinę, która jest ze sobą tak blisko i która tak wiele dla mnie znaczy.

Mark opowiedział mi o swoim stylu życia – luksusowych domach na całym świecie, stolikach w najlepszych restauracjach dostęp­nych od ręki. Wszystko, co miał, było drogie. Lubił tylko to, co „najlepsze”, i miał środki, by za to zapłacić. Zaczął wspominać o sławnych znajomych i chwalić się, i choć w zasadzie robił to przez cały wieczór, w pewnym momencie przeholował i pamiętam, że mu przerwałam.

– Nie jestem zainteresowana twoimi pieniędzmi – wtrąciłam.

– Wiem, że nie jesteś.

– Ale twoje życie jest niezwykłe.

– Masz rację. Absolutnie niezwyczajne. Moje życie przypomina film; nie dałoby się go wymyślić… Jest jednak coś, o czym powinienem ci powiedzieć – wyznał, pochylając się nad stolikiem w moją stronę. – Nie jestem normalny.

Nie mogłam temu zaprzeczyć, ale podobało mi się „nienormalne”. W końcu moim mottem z czasu studiów było: „Rób inaczej”. Zawsze mi się ono podobało i uważałam, że pasuje do mojej osobowości. Bycie innym i robienie inaczej było interesujące. Oznaczało, że myślałeś samodzielnie i nie szedłeś za tłumem. Mark był stylowy i charyzmatyczny. Uważałam, że jest bardzo atrakcyjny pod względem fizycznym i oczywiście niezwykle inteligentny. U facetów zawsze pociągał mnie intelekt. Mark wydawał się mieć też niespożytą energię, co bardzo mi się podobało. Był tak różny od mężczyzn, którzy byli mną zainteresowani od momentu, gdy przestałam mieć zobowiązania i stałam się wolna jak ptak. Jeden z nich przez cały lunch opowiadał mi o swoich licznych chorobach, w tym o problemach kardiologicznych. Raczej nie była to informacja, która mogłaby wywołać szybsze bicie serca! Mark był zupełnie inny.

Znajdowałam się wówczas na takim etapie życia, w którym cieszyłam się swoją niezależnością, jednak czasem czułam się dość osamotniona. Singielki nie są witane w towarzystwie z otwartymi ramionami. Wprowadziłam w swoim życiu wiele zmian i wszystko potoczyło się lepiej, niżbym mogła przypuszczać. Wkrótce znów miałam mieć własny dom i poduszkę finansową, dzięki której nie musiałabym obawiać się przyszłości. Jedyne, czego mi brakowało, to partner – kochanek. Nie chciałam ponownie wychodzić za mąż; nie chciałam z nikim mieszkać, ale uważałam, że moje życie byłoby bogatsze i przyjemniejsze, gdyby był w nim mężczyzna. Podobało mi się to, co prezentował sobą Mark. Nawet w jego arogancji było coś pociągającego. Był tak pewny siebie. Z całą pewnością nie pragnęłam kolejnego konwencjonalnego związku, a on wydawał się proponować coś zupełnie innego – coś, czego w moim życiu brakowało: podekscytowania.

Nagle przebieg rozmowy zupełnie się zmienił. Mark intensywnie wpatrywał się we mnie przez cały wieczór.

– Wiesz, po kilku minutach od poznania kogoś potrafię go dobrze podsumować. Czytam ludzi jak książki. Często znam ich lepiej, niż oni znają samych siebie. Ludzie są tacy przezroczyści. Ciebie lubię. Uważam, że jesteś bardzo atrakcyjna i inteligentna. Jesteś też dobrym człowiekiem. I masz klasę. To mi się podoba. Jesteś prawdziwą damą, ale sądzę, że masz też drugą twarz. Masz naprawdę wysokie libido. Mam rację?

Zachował się niewłaściwie, ale nie zaprotestowałam. W zasadzie podobało mi się jego entuzjastyczne podejście i uznałam, że jest zabawny. Roześmiałam się i pokręciłam głową.

– A ty jesteś bardzo bezpośredni.

– Cóż, nie zaprzeczasz. Tak jak mówiłem, potrafię czytać ludzi. Ile masz lat, tak przy okazji?

– Pięćdziesiąt cztery.

Wszyscy zawsze powtarzali, że wyglądam na dziesięć lat młodszą, niż jestem, ale nigdy nie kłamałam na temat swojego wieku.

– A ty?

– Zgadnij.

– Hmmm… – Byłam beznadziejna w szacowaniu wieku innych ludzi. Wiedziałam, że jest ode mnie młodszy, ale o ile? – Czterdzieści siedem?

– Czterdzieści sześć.

– Hmmm… – Patrzyłam mu prosto w oczy. – Wiesz, nigdy nie widziałam siebie u boku młodszego mężczyzny.

– Dlaczego? – Uśmiechał się szelmowsko.

– Zawsze sądziłam, że poczuję się przez to staro.

– Bzdury, poczujesz się dzięki temu młodo. Uwielbiam starsze kobiety. Wszystkie kobiety, z którymi byłem, były ode mnie starsze. Młode kobiety są takie nudne. Nie da się z nimi prowadzić rozmowy, nie mają pewności siebie ani doświadczenia życiowego.

Gdy skończył mówić, wytknął język.

– Robię tak, gdy jestem zdenerwowany – powiedział, równocześnie skubiąc prawą brew. Po czym zrobił to ponownie.

Nadszedł czas rozstania. Wieczór minął jak z bicza strzelił. Mark musiał pojechać na lotnisko, by wrócić do Szwajcarii, choć powiedział mi, że ma dom w Bath i przyjedzie tu następnego dnia. Był zupełnie inny niż wszyscy ludzie, których znałam, i czułam się skołowana.

– Odprowadzę cię do samochodu.

– Poczekaj, aż zobaczysz, czym jeżdżę.

Zastanawiałam się, co sobie pomyślio moim aucie, po tych wszystkich opowieściach o posiadłościach, prywatnych samolotach i szybkich autach.

– Wiem, czym przyjechałaś. Widziałem cię.

Zatrzymaliśmy się przy moim samochodzie, dziesięcioletnim fordzie ka i nagle Mark (do dziś nie mam pojęcia, jak to zrobił) włożył mi jedną rękę pod sukienkę od dołu, a drugą od góry.

– Przestań!

– Ale ja tak bardzo cię pragnę. Ty wiesz, że też mnie pragniesz.

– Nie teraz.

– Tak, pragniesz mnie. I dobrze o tym wiesz.

– Przestań!

Mówiłam poważnie, choć się przy tym śmiałam. Ktoś później powiedział mi, że to przypominało molestowanie, ale ja tej sytuacji w ten sposób nie odebrałam, a Mark niemal natychmiast przerwał. Wyswobodziłam się i wsiadłam do samochodu. On usiadł w wejściu.

– Nie siadaj tutaj, jest brudno, zniszczysz sobie garnitur.

– To nieistotne. Muszę cię znów zobaczyć. Muszę cię znów zobaczyć. Szybko, jak najszybciej.

– Też tego chcę.

Stał bardzo blisko mnie i wpatrywał się w moje oczy.

– Wiesz, czym się tak naprawdę zajmuję, prawda? – zapytał.

– Wydaje mi się, że jesteś tajnym agentem – wyszeptałam w odpowiedzi.

– Zadzwonię.

Wstał, zamknął drzwi i przyglądał się, gdy odpaliłam silnik i odjeżdżałam. Kiedy wróciłam do domu, napisałam do Umy:

Naprawdę mi się podoba!!!!! To początek wielkiej przygody.

2 Mężczyzna wpośpiechu

Daremnie byłoby mówić, że istoty ludzkie powinny zadowolić się spokojem: potrzebują działania – a jeżeli nie mogą go znaleźć, stwarzają je sobie.

Charlotte Brontë, Jane Eyre***

Następnego ranka wstałam wcześnie. Prawie nie spałam, ale nie czułam się zmęczona. Wprost przeciwnie, czułam, że żyję. W telefonie miałam wiadomości od Anne i od właścicielki butiku, Kerry. Nie mogłam się doczekać, by opowiedzieć im, jak przebiegła randka.

Wszystkie moje zmysły wydawały się wyostrzone, ale nie mogłam się na niczym skupić. Tego dnia miałam wolne, więc żeby się czymś zająć, zabrałam się do sprzątania domu. Często uciekałam się do sprzątania, gdy czułam potrzebę odzyskania kontroli. Tryskałam energią i przeszłam przez mój domek niczym trąba powietrzna, zmieniając pościel, zbierając pranie, szorując, odkurzając, ścierając kurze i polerując, poprawiając poduszki i sprawdzając, czy wszystko leży na swoim miejscu. Gdy dom już lśnił, usiadłam zfiliżanką kawy i próbowałam czytać książkę, ale nie mogłam się skupić, więc w kółko czytałam jeden akapit, nie rozumiejąc z niego ani słowa. Sytuacja była beznadziejna. W końcu poddałam się i sięgnęłam po telefon. Wiedziałam, że powinnam rozegrać to na chłodno, choć wiedziałam też, że dzieje się coś niezwykłego.

12.00 Dobrze spałeś? Prawie nie zmrużyłam oka, ale wybuchnęłam śmiechem, gdy przypomniałam sobie coś, co powiedziałeś. Jesteś tak pełen entuzjazmu i taki zabawny. Bardzo mi się to podoba i Ty mi się bardzo podobasz. A bientôt. Hasta la vista. Mi piace quando parli italiano.

Nacisnęłam „wyślij” i czekałam na odpowiedź. Wydawało mi się, że do momentu otrzymania wiadomości minęły wieki.

Ti amo.

Tak bardzo pragnę się z Tobą kochać.

Zasnąłemo 5 rano i dopiero wstałem!

Jestem tak rozkojarzona, że nic nie jestem w stanie zrobić. Kiedy się zobaczymy?

Ja też. Zadzwonię do Ciebie koło 5.

Nie mogłam tego znieść. Jak miałam wytrzymać tyle czasu, by wreszcie móc z nim porozmawiać? Będę miała wrażenie, że minęły całe wieki. Musiałam czymś zająć głowę, więc zadzwoniłam do Umy i zaproponowałam spacer. Świeże powietrze i wysiłek dobrze mi zrobią, potrzebowałam też towarzystwa. Chodziłyśmy przez parę godzin, jednak choć na ogół na spacerze wyłączałam telefon albo nawet zostawiałam go w domu, teraz uważnie nasłuchiwałam, czekałam… Nadeszła piąta, później piąta trzydzieści i szósta. A może wcale nie zamierza zadzwonić? Czułam jednak, że to zrobi. Mniej więcej o osiemnastej czterdzieści dostałam wiadomość:

Mogę się wymknąć na godzinę. Gdzie mam się udać?

Co? Gdzie on teraz jest?

Jestem całkowicie zdezorientowana! Jeśli jesteś w Bath, a ja tutaj, godzina ledwo wystarczy na podróż tam i z powrotem.

Owszem, ale jestem już na wysokości M4 i zaraz ją minę.

Nie potrafię się kochać w pośpiechu – no, może potrafię, ale nie mam na to teraz ochoty. Rozumiesz?

Tak, ale możesz mnie pocałować. Chciałabyś mnie pocałować?

Tak.

Dokąd mam jechać?

Nie mogłam się oprzeć. Podałam mu swój adres.

OK. 20 minut.

Wpadłam w popłoch. Popołudnie spędziłam na spacerze, więc miałam na sobie stare dżinsy, stare wszystko. Nie umyłam włosów ani reszty ciała. Żałowałam, że nie wyglądam mniej niechlujnie, ale nie spodziewałam się, że się spotkamy, a teraz nie było już czasu, by wiele zrobić. Chciałam wyglądać dla niego dobrze, lecz z drugiej strony, ponieważ się nie umyłam i miałam na sobie najmniej atrakcyjną, choć najwygodniejszą sportową bieliznę, nie zamierzałam się teraz rozbierać. Miał rację poprzedniego wieczoru. Naprawdę go pragnęłam.

Nie minęło wiele czasu, gdy usłyszałam chrzęst opon na żwirze przed domem i podeszłam do drzwi, by przywitać Marka. Cieszyłam się, że znów go widzę. Wszedł do środka i od razu zaczął mnie całować. Przenieśliśmy się na sofę. Naprawdę mocno mnie pociągał, a każdy nerw w moim ciele przypominał mocno ściśniętą

Ciąg dalszy dostępny w wersji pełnej.

3 Zakochiwanie się

Dostępne w wersji pełnej.

4 Bomba miłości

Dostępne w wersji pełnej.

5 Szpieg, który mnie kochał

Dostępne w wersji pełnej.

6 Gabinet luster

Dostępne w wersji pełnej.

7 Sypiając przy zapalonym świetle

Dostępne w wersji pełnej.

10 Ucieczka przed samą sobą

Dostępne w wersji pełnej.

11 Obserwowanie detektywów

Dostępne w wersji pełnej.

12 Mówienie prawdy

Dostępne w wersji pełnej.

13 Dowód siły

Dostępne w wersji pełnej.

14 Myśleć osobie jak najlepiej

Dostępne w wersji pełnej.

15 Żmija wgrządce kwiatów

Dostępne w wersji pełnej.

16 Świetlana przestrzeń

Dostępne w wersji pełnej.

Podziękowania

Dostępne w wersji pełnej.

Dostępne w wersji pełnej.