Światło błyskawicy za górą - Charles Bukowski - ebook + książka

Światło błyskawicy za górą ebook

Charles Bukowski

4,2

Opis

Charles Bukowski w nowym wydaniu!

Kolejny pośmiertny tom poetycki Charlesa Bukowskiego przynosi wiersze, które coraz precyzyjniej opisują zmory atakujące pisarza z zewnątrz i od środka. To zapis wciąż powracających koszmarów dzieciństwa i młodości, to egzorcyzmowanie okrucieństw ojca, któremu – jak wiemy z autobiograficznych opowiadań autora, a zwłaszcza powieści Z szynką raz! – nigdy nie wybaczył brutalnego, poniżającego traktowania. A jednocześnie jest to książka pełna witalności i sardonicznego poczucia humoru. Czasem zaś alkohol, kobiety i gra na wyścigach konnych pozwalają uwierzyć bohaterowi tych wierszy w sens, piękno i radość życia. Ale tylko czasem i raczej na krótko.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 134

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (6 ocen)
3
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:The Flash of Lightning behind the Mountain News Poems(edited by John Martin)
Opracowanie redakcyjne: JERZY JARNIEWICZ
Korekta: AGATA NOCUŃ
Projekt okładki: TOMASZ LEC
Skład i łamanie: PLUS 2 Witold Kuśmierczyk
Copyright © 2004 by Linda Lee Bukowski Published by arrangement with Ecco, an imprint of HarperCollins Publishers Inc. All rights reserved For the Polish edition Copyright © 2022, Noir sur Blanc, Warszawa All rights reserved
ISBN 978-83-7392-767-4
Wydanie drugie
Wiersze zamieszczone w tym tomie stanowią część niepublikowanych utworów Charlesa Bukowskiego, które Autor przeznaczył do wydania po swojej śmierci.
Oficyna Literacka Noir sur Blanc Sp. z o.o. ul. Frascati 18, 00-483 Warszawa
Zamówienia prosimy kierować: – telefonicznie: 800 42 10 40 (linia bezpłatna) – faksem: 12 430 00 96 (czynnym całą dobę) – e-mailem: [email protected] – księgarnia internetowa: www.noir.pl
Konwersja: eLitera s.c.

część 1

obserwuję starsze panie w supermarkecie, wściekłe i samotne.

.

Niemiec

niemieckiemu dziecku w latach 20. w Los Angeles

nie było łatwo.

wiele było wtedy antyniemieckich uprzedzeń,

spadek po 1 wojnie światowej.

bandy dzieciaków ganiały mnie po okolicy

wrzeszcząc „Hajni! Hajni! Hajni!”

nigdy mnie nie dorwały.

byłem jak kot.

znałem wszystkie przejścia pośród chaszczy i uliczek.

migiem wdrapywałem się na prawie dwumetrowy płot i znikałem

pośród podwórek i zaułków

i na dachach warsztatów i w innych tajemnych miejscach.

ale tak naprawdę nie chciały mnie dopaść.

bały się że mogę je zadźgać bagnetem

albo wydłubać im oczy.

tak to trwało przez półtora roku

i skończyło się ni stąd ni zowąd.

zaakceptowali mnie z grubsza (ale nigdy na całego)

co mi odpowiadało.

te sukinsyny były Amerykanami,

oni i ich rodzice urodzili się tutaj.

nazywali się Jones albo Sullivan albo

Baker.

mieli jasną skórę, często byli grubi

zasmarkani i nosili pasy z wielkimi klamrami.

postanowiłem nigdy nie zostać Amerykaninem.

moim bohaterem był baron Manfred von Richthofen

niemiecki as myśliwski:

zestrzelił ich najlepszych 80

i nic już na to nie mogli

poradzić.

ich rodzice nie lubili moich rodziców

(ja też ich nie lubiłem) więc

postanowiłem że jak dorosnę to zamieszkam w okolicy

podobnej do Islandii,

nigdy nikomu nie otworzę drzwi, będę żył

po swojemu, z piękną żoną i stadem dzikich

zwierząt:

i tak się właśnie, mniej więcej,

stało.

.

stara dziewczyna

była bardzo chuda, siwa, zgarbiona i każdego dnia

czekała przed drzwiami

Pierwszego Banku Międzystanowego w San Pedro

a kiedy ludzie wchodzili i wychodzili

zagadywała ich

po kolei

i prosiła o pieniądze.

w 75% przypadków

odpowiadam tym, którzy proszą ale

od pozostałych 25% instynktownie mnie odrzuca

i po prostu nie mam ochoty

dawać.

od tej starej kruchej kobiety przy banku odrzucało mnie, już

od jakiegoś czasu tak mnie odrzucało i mieliśmy ciche

porozumienie: podnosiłem rękę w

geście odmowy, a ona szybko się

odwracała, zdarzało się to tak często

że zapamiętała i teraz do mnie nie

podchodzi.

pewnego przedpołudnia siedziałem w samochodzie i 

obserwowałem

na 20 podejść udało jej się

17 razy.

odjechałem kiedy właśnie podchodziła do kolejnego

naiwniaczka, a mimo to

poczułem się naprawdę winny z powodu mojego

bezdusznego zwyczaju

odmawiania tej starej

dziewczynie.

później na trybunie w Hollywood

Park

między 6. a 7. gonitwą

zobaczyłem ją znowu, jak przechodziła

między ławkami

krucha i zgarbiona, z grubym zwitkiem

banknotów zaciśniętym w kościstej dłoni

wyraźnie szła obstawić

następną gonitwę.

jasne, że miała prawo być

tutaj,

żeby obstawiać jak my wszyscy,

ona chciała tylko i potrzebowała

czego chce i potrzebuje większość ludzi:

szansy.

obserwowałem ją jak

drapie się na górę i

widziałem jak przystanęła i rozmawia z młodym człowiekiem

który uśmiechał się i 

wręczył jej

kupon.

żeby nie wypaść z roli wstałem

i poszedłem do okienka

obstawić mój

zakład.

kiedy wracałem na miejsce

schodząc

między rzędami ona

szła do góry i dostrzegliśmy się

wtedy bez zastanowienia

podniosłem rękę,

łagodnie, w tym znajomym

geście

który ona widziała tak często

przed bankiem.

spojrzała na mnie

bez zmrużenia niebieskich oczu i rzuciła

„pierdol się!”

gdy mijaliśmy się na schodach.

miała rację, to jasne, to

kwestia przetrwania – tak robi General Motors,

wy tak robicie, kot tak robi, tak

robi ptak, narody tak robią,

rodziny tak robią, ja tak robię,

bokser czasem tak robi

tak się robi, gdy

kupujemy bochenek chleba, czasem

tak się robi z szaleństwa i strachu,

tak się robi u lekarza i

w ciemnej uliczce,

tak się robi wszędzie

zawsze

na okrągło:

wszyscy chcemy przetrwać.

oto nieuchronny sposób

oto znajomy sposób

sposób, w jaki wszystko

się kręci.

wróciłem na miejsce by

to wszystko przemyśleć ale

nic mądrego nie przyszło mi do

głowy...

kiedy konie ruszyły z 

boksów

poganiane przez skulonych dżokejów

w bluzach

– pomarańczowych, niebieskich, żółtych, niesamowicie różowych,

zielonych, chartreuse,

rozpędzona tęcza okiełznanej

furii,

słońce przebiło się przez

wrzawę

i nagle pojąłem, że

wszyscy jesteśmy schwytani na zawsze w 

tę samą pułapkę

i natychmiast wybaczyłem tej starej

dziewczynie

że jest jedną z nas.

.

ptaki

morderstwo wisi w ostrym i strasznym powietrzu

gdy ptaki lata kłębią się w gałęziach

i świergocą

i zadziwiają zgiełkliwe myśli;

stara papuga

która nigdy nie gada,

siedzi zadumana w chińskiej pralni,

skwaszona

porzucona

bez pary

na jej skrzydle czerwień

gdzie powinna być zieleń

a wśród nas

świadomość

bezkresnego i zmarnowanego życia

...moja druga żona odeszła ode mnie

bo wypuściłem nasze ptaki na wolność:

tego żółtego, ze zwichniętym skrzydłem

co migiem poszybował w dół i na lewo,

mięso dla kota

kalikujące jak organy;

a ten drugi,

znaczy zielony,

z główką pustą niczym naparstek

wystrzelił jak rakieta

wysoko w dziurawe niebo,

znikając jak kwaśna miłość

jak wczorajsze pożądanie

porzucając mnie

na zawsze.

i kiedy moja żona

wróciła tego wieczora

z tymi swoimi torbami i planami

z zagraniami i chciwostkami

zastała mnie

rozpromienionego nad żółtym piórkiem

odnajdującego muzykę

której ona,

dziwna rzecz,

nie zdołała

usłyszeć.

.

gierki

ta kobieta zawsze czepiała się mnie o to albo

o tamto

„co to za zadrapania na twoich plecach?”

„mała, a bo ja wiem, pewnie to ty je zrobiłaś”.

„byłeś z jakąś kurwą!”

„co to za malinka na twojej szyi?

babka musiała być nieźle napalona!”

„co ty, nic tam nie widzę”.

„tu, tu, po lewej stronie, na twojej

szyi!

musiałeś ją ostro podjarać!”

„co to za numer telefonu na tym pudełku

od zapałek?”

„jaki numer?”

„ten numer! to damski charakter

pisma!”

„kurde, nie wiem, skąd się to tu wzięło”.

„zadzwonię pod ten numer, wezmę

i zadzwonię!”

„a proszę cię bardzo”.

„o nie, podrę to, podrę numer

do tej kurwy!”

„kochałeś się z sąsiadką w naszym łóżku,

kiedy byłam w robocie!”

„co?”

„sąsiad mi powiedział! powiedział, że przyszła

do naszego domu!”

„a, o to chodzi, przyszła pożyczyć kubek

cukru”.

„kubek cukru, akurat! pieprzyłeś ją

tu, w naszym łóżku

a nasz pies na to patrzył!”

„chciała tylko trochę cukru, nie zabawiła tu dłużej

niż dwie minuty!”

„szybki numerek! to był szybki numerek!”

później odkryłem, że to ona pieprzyła się z pewnym facetem na

pace samochodu dostawczego

i że przeleciała sprzedawcę

w męskim sraczu

w kabinie dla niepełnosprawnych.

i było jeszcze coś z tych rzeczy z

inkasentem, pewnie mu obciągnęła.

kompletnie mi się odechciało przez te

jej oskarżenia co były zasłoną dymną

kiedy ona zdradzała mnie w prawie

pełnym wymiarze godzin.

a jak wszystko wyszło na jaw, powiedziała

„NO I CO Z TEGO?”

wyrzuciłem ją.

rzuciliśmy monetą o psa i ona wygrała.

a kiedy następnym razem sąsiadka

wpadła pożyczyć kubek cukru

została na dłużej niż minutę czy

dwie.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki