Sex&Cook. Miłość od kuchni - Michał Toczyłowski, Robert Kowalczyk - ebook

Sex&Cook. Miłość od kuchni ebook

Michał Toczyłowski, Robert Kowalczyk

0,0

Opis

Droga do łóżka wiedzie przez żołądek. Świat kulinariów jest spleciony z życiem erotycznym w sposób bezsprzeczny – to, co trafia na nasze talerze, potrafi zarówno wzniecić pożądanie, jak i je zgasić. I choć dieta nie jest jedynym czynnikiem decydującym o jakości życia seksualnego, może w znaczący sposób wpłynąć na satysfakcję i poziom doznań. W tym praktycznym przewodniku doświadczony seksuolog udowodni wam, że od tego, co jemy, zależy nasza kondycja, a więc też i ochota, lub jej brak, na łóżkowe igraszki.

Książka zawiera także blisko 70 opartych na afrodyzjakach przepisów „seksualnej uczty”, które przeprowadzą was przez kolejne etapy zbliżenia: od pożądania (przystawki), przez pobudzenie (zupy i pierwsze dania), orgazm (dania główne) i wyciszenie (desery).

Piękne fotografie dań oraz zmysłowe akty dodatkowo pobudzą waszą ochotę na łóżkowe igraszki.

Dowiedz się zatem co należy jeść, by być wspaniałym kochankiem lub kochanką.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




WSTĘP

W dru­gim dniu uczty wyda­nej przez Aga­tona grupka ateń­skich inte­lek­tu­ali­stów, popi­ja­jąc wino i sma­ku­jąc poda­wane dania, oddaje się roz­mo­wie o Ero­sie, pomoc­niku Afro­dyty, bogu miło­ści. Tak zaczyna się Uczta – dia­log o miło­ści Pla­tona, naj­bar­dziej chyba znany trak­tat o umi­ło­wa­niu roz­ko­szy. Zebrani męż­czyźni dys­ku­tują o róż­nych obra­zach miło­ści, piękna i pożą­da­nia, cza­sem żar­tu­jąc, a cza­sem ude­rza­jąc w bar­dziej poważne tony. Co jest istotą miło­ści, jakimi pra­wami rzą­dzi się pożą­da­nie, skąd się bie­rze fascy­na­cja czy­imś cia­łem, czym różni się miłość od namięt­no­ści, dokąd pro­wa­dzą nas uczu­cia – ten trak­tat jest naj­pięk­niej­szym chyba przy­kła­dem, że bie­siada może się zamie­nić w sek­su­alną ucztę.

Droga do łóżka wie­dzie przez żołą­dek. To zasada, którą odkry­li­śmy setki, jeżeli nie tysiące lat temu. Świat kuli­na­riów jest sple­ciony z życiem ero­tycz­nym w spo­sób bez­sprzeczny – to, co tra­fia na nasze tale­rze, potrafi zarówno wznie­cić pożą­da­nie, jak i je zga­sić. Od tego, co jemy, zależy nasza kon­dy­cja, a więc też i ochota (lub jej brak) na łóż­kowe igraszki. I choć dieta nie jest jedy­nym czyn­ni­kiem decy­du­ją­cym o jako­ści życia sek­su­al­nego, może w zna­czący spo­sób wpły­nąć na satys­fak­cję i poziom doznań.

Kochan­ko­wie od wie­ków wyko­rzy­sty­wali w celach ero­tycz­nych prze­różne mik­stury, zioła, sub­stan­cje i potrawy. Wie­dza o ich dzia­ła­niu była prze­ka­zy­wana z poko­le­nia na poko­le­nie, a lista afro­dy­zja­ków ukształ­to­wała się na długo, zanim ich ewen­tu­alną sku­tecz­ność mogła potwier­dzić nauka. W przy­padku jedze­nia nie zawsze zresztą cho­dzi o zawarte w nim sub­stan­cje – cza­sem sku­teczne oka­zuje się już samo pobu­dze­nie zmy­słów. Kształt i kolor owo­ców, zapach potrawy, sok spły­wa­jący po skó­rze, inten­syw­ność lub prze­ciw­nie – nie­zwy­kła deli­kat­ność smaku, sam akt jedze­nia: dzie­le­nie potrawy, trzy­ma­nie jej w pal­cach, wsu­wa­nie do ust, wza­jemne kar­mie­nie się, potra­fią roz­pa­lić pożą­da­nie. Goto­wa­nie i jedze­nie to prze­cież, tak jak i seks, świat opie­ra­jący się na dozna­niach.

Nie bez powodu naj­sław­niejsi kochan­ko­wie nie stro­nili od kuli­nar­nych uciech. Casa­nova – autor słyn­nych pamięt­ni­ków – lubił w ciągu dnia zjeść pięć­dzie­siąt ostryg, nie szczę­dził sobie też omle­tów z kil­ku­na­stu jaj, które popi­jał cze­ko­ladą. Nie musiał przy tym wie­dzieć, że ostrygi zawie­rają cynk wspo­ma­ga­jący pro­duk­cję testo­ste­ronu i pro­ge­ste­ronu, a cze­ko­lada zwięk­sza wydzie­la­nie sero­to­niny i adre­na­liny doda­ją­cych sił, usu­wa­ją­cych zmę­cze­nie i popra­wia­ją­cych nastrój. Zdo­bywca nie­wie­ścich serc korzy­stał z wie­dzy gro­ma­dzo­nej przez poko­le­nia, pod­par­tej wła­snym doświad­cze­niem i obser­wa­cjami.

Madame de Pom­pa­dur, metresa Ludwika XV, kie­ru­jąc się podob­nymi spo­strze­że­niami, ser­wo­wała kró­lowi desery zawie­ra­jące wani­lię i cze­ko­ladę, a chcąc prze­ła­mać dyk­tat wykwint­nej dwor­skiej kuchni, poda­wała mu sok z mar­chwi (nie wie­dząc przy tym zapewne, że zawarte w niej wita­miny B łago­dzą stres, a potas wspo­maga serce i układ krą­że­nia, tak istotny prze­cież w osią­ga­niu erek­cji). Kolejna kochanka króla – Madame du Barry – kar­miła go omle­tami z imbi­rem (białko wpływa na dzia­ła­nie hor­mo­nów, w tym testo­ste­ronu, imbir popra­wia ukrwie­nie narzą­dów). Dieta musiała być sku­teczna, skoro władca mawiał, że w towa­rzy­stwie kochanki zapo­mina o swoim wieku – zbli­ża­ją­cej się sześć­dzie­siątce.

O obec­ność afro­dy­zja­ków na sto­łach kochan­ków – Juliu­sza Cezara i Marka Anto­niu­sza – dbała także Kle­opa­tra. Ser­wo­wała mię­dzy innymi pasz­tet z języ­ków fla­min­gów oraz małe węgo­rze, które kazała łowić nocą przy świe­tle alek­san­dryj­skiej latarni mor­skiej – jed­nego z cudów świata. Wybie­rała więc nie tylko dania mające moc roz­pa­la­nia żądz, ale wie­rzyła też, że spo­sób zdo­by­cia oraz przy­go­to­wa­nia posiłku mają rów­nie duże zna­cze­nie w roz­bu­dza­niu zmy­słów. Kró­lowa raczyła też wiel­bi­cieli miło­snym elik­si­rem z suszo­nych liści aka­cji i tar­niny z dodat­kiem miodu.

W Pol­sce wła­ści­wo­ści afro­dy­zu­jące od wie­ków przy­pi­sy­wano lub­czy­kowi ogro­do­wemu. Podany uko­cha­nej oso­bie miał sprzy­jać roz­bu­dze­niu miło­snych uczuć i wigo­rowi, a przy­pięty do sukni wesel­nej zapew­nić parze mło­dej pomyśl­ność – także tę ero­tyczną. Sło­wia­nie wie­rzyli też w dzia­ła­nie nasię­źrzału, mają­cego gwa­ran­to­wać miło­sne zain­te­re­so­wa­nie męż­czy­zny kobietą. Aby roślina zadzia­łała, trzeba się było jed­nak wybrać po nią o pół­nocy, idąc tyłem i to w dodatku nago. W trak­cie zry­wa­nia wypo­wia­dało się magiczną for­mułę: Nasię­źrzale, rwę cię śmiele pię­cią palcy, szó­stą dło­nią, niech się za mną chłopcy gonią.

Splot świata ero­tyki i kuchni nie uszedł uwagi arty­stów, pisa­rzy i fil­mow­ców. Pokarmy, dania, ich goto­wa­nie i przede wszyst­kim spo­ży­wa­nie to pre­lu­dium do scen miło­snych w nie­skoń­czo­nej ilo­ści kino­wych obra­zów. Nie­mal zawsze zanim fil­mowa para trafi do łóżka, je kola­cję. Reży­se­rzy kochają to połą­cze­nie, bo kuli­na­ria – podob­nie jak seks – dosko­nale pre­zen­tują się na ekra­nie. I tak, w Prze­piór­kach w płat­kach róży poja­wia się tort weselny o magicz­nych wła­ści­wo­ściach – każdy, kto go skosz­tuje, zaczyna tęsk­nić za utra­coną miło­ścią. Tytu­łowe prze­piórki (podane w różach), prze­mie­niają stół w miej­sce roz­ko­szy. W Cze­ko­la­dzie sceny przy­go­to­wy­wa­nia pra­li­nek aż kipią od zmy­sło­wo­ści i ero­ty­zmu, a w Uczcie Babette wykwintna kola­cja przy­rzą­dzona przez główną boha­terkę staje się kata­li­za­to­rem ukry­tych pra­gnień i kuli­nar­nych doznań, od któ­rych już bar­dzo bli­sko do eks­tazy sek­su­al­nej. W Wiel­kim żar­ciu boha­te­ro­wie posta­na­wiają popeł­nić samo­bój­stwo przez prze­je­dze­nie, ale w ich deka­dencki pomysł szybko wkrada się ero­tyka – zapra­szają do towa­rzy­stwa kobiety, a kuli­narne doga­dza­nie sobie zamie­nia się w orgię.

W naj­now­szej odsło­nie połą­cze­nie seksu i kuli­na­riów przy­brało postać tzw. food­pornu. Okreś-lany w ten spo­sób trend wyko­ny­wa­nia zmy­sło­wych foto­gra­fii jedze­nia jed­no­znacz­nie koja­rzy się z sek­su­al­no­ścią. Ter­minu po raz pierw­szy użyła w 1984 roku kry­tyczka femi­ni­styczna Rosa­linda Coward, doszu­ku­jąc się w poda­wa­niu w atrak­cyjny spo­sób jedze­nia aktu pod­dań­stwa i nazy­wa­jąc go por­no­gra­fią żyw­no­ści. Okre­śle­nie stało się jed­nak popu­larne dużo póź­niej, wraz z poja­wie­niem się Insta­grama i innych ser­wi­sów spo­łecz­no­ścio­wych. Roz­kosz pły­nąca z oglą­da­nia zdjęć żyw­no­ści stała się nie­mal równa z przy­jem­no­ścią pły­nącą z jej kon­su­mo­wa­nia, ale też bar­dzo bli­ska unie­sień fizycz­nych. Chru­piące wafle, lśniące owoce, jędrne klu­ski muśnięte oliwą lub gorą­cym masłem, gęste kapiące dre­singi… Wszyst­kie te obrazy, przed­sta­wione w per­wer­syj­nych zbli­że­niach, epa­tu­jące szcze­gó­łami i krą­głymi liniami, dzia­łają na zmy­sły w podobny spo­sób jak obrazy ero­tyczne. Food­porn jest obec­nie jed­nym z popu­lar­niej­szych hasz­ta­gów, co być może jest zna­kiem, że kuli­na­ria stały się nowym sek­sem, a food­gasm ma w sobie coś z naj­bar­dziej inten­syw­nych orga­zmów.

Nie od dziś suge­ruje się, że sto­su­nek do jedze­nia oraz spo­sób, w jaki kon­su­mu­jemy dania, jest powią­zany z naszą sek­su­al­no­ścią. Być może to zbyt daleko idące zało­że­nie, ale czy miło­śnicy fast foodu nie są też miło­śni­kami pośpiesz­nej i pro­stej sztuki miło­snej, a wiel­bi­ciele wyra­fi­no­wa­nych sma­ków ama­to­rami wysu­bli­mo­wa­nych uciech ero­tycz­nych? Czy liczy się dla nas ilość, czy jakość; czy jeste­śmy kone­se­rami, czy raczej korzy­stamy z każ­dej oka­zji do zapew­nie­nia sobie przy­jem­no­ści; roz­ko­szu­jemy się, czy pospiesz­nie pędzimy do zaspo­ko­je­nia? Te pyta­nia mogą doty­czyć na równi kuchni, jak i seksu. Być może więc wystar­czy spoj­rzeć, jak i co ktoś je, by dowie­dzieć się, jakim jest kochan­kiem.

Co więc należy jeść, by być wspa­nia­łym kochan­kiem lub kochanką? Temu przyj­rzymy się na następ­nych stro­nach tej książki.

SEK­SU­ALNA DIETA

Nawyki żywie­niowe a seks

NAWYKI ŻYWIE­NIOWE A SEKS

W dzi­siej­szym, prze­sy­co­nym ero­tyką świe­cie, zadzi­wia­jąco czę­sto na seks nie mamy w ogóle ochoty. Zabu­rze­nia sek­su­alne doty­czą milio­nów męż­czyzn i kobiet na całym świe­cie, zarówno star­szych, jak i mło­dych. Skąd się biorą łóż­kowe pro­blemy?

Nasze libido zależy od wielu czyn­ni­ków. Ape­tyt na seks jest jak czuły baro­metr – wpły­wają na niego nie­mal wszyst­kie aspekty codzien­nego życia, nawet te, które z pozoru nie­wiele mają wspól­nego z ero­tyką.

ZABÓJCY POŻĄ­DA­NIA

Głów­nym zabójcą libido jest stres – stąd zapewne powszech­ność pro­ble­mów sek­su­al­nych, stres stał się bowiem nie­od­łączną czę­ścią życia więk­szo­ści z nas. Na poży­cie sek­su­alne nie wpły­wają też dobrze nie­re­ali­styczne (czyli zazwy­czaj zbyt wyso­kie) wyma­ga­nia wzglę­dem sie­bie i oto­cze­nia, per­ma­nentna fru­stra­cja i, co oczy­wi­ste, wszel­kiego rodzaju kon­flikty w związku oraz brak zaufa­nia do part­nera. Gene­ral­nie, im bar­dziej jeste­śmy z życia nie­za­do­wo­leni i im bar­dziej zestre­so­wani, tym mniej­szą satys­fak­cję czer­piemy z seksu. Czyn­ni­kami blo­ku­ją­cymi libido mogą też być nega­tywne nasta­wie­nie do sek­su­al­no­ści (to czę­sto efekt pru­de­ryj­nego wycho­wa­nia i wpływu kul­tury) oraz brak edu­ka­cji sek­su­alnej.

Sek­su­al­no­ści nie sprzy­jają zabu­rze­nia i cho­roby, nie­które leki oraz słaba kon­dy­cja fizyczna. Spraw­ność fizyczna jest jed­nym ze sku­tecz­niej­szych afro­dy­zja­ków, bez­po­śred­nio wpływa bowiem na życie sek­su­alne. Bada­cze z Uni­wer­sy­tetu Kali­for­nij­skiego w San Diego obser­wo­wali 78 męż­czyzn pro­wa­dzą­cych sie­dzący tryb życia. Oka­zało się, że po 9-mie­sięcz­nym upra­wia­niu ćwi­czeń fizycz­nych ich spraw­ność sek­su­alna zde­cy­do­wa­nie się popra­wiła, czę­sto­tli­wość sto­sun­ków wzro­sła o 30%, liczba orga­zmów – o 26%, a mastur­ba­cji o 50%. Ćwi­cze­nia wzmac­niają też pew­ność sie­bie. A im lepiej sie­bie oce­niamy, tym czę­ściej jeste­śmy zado­wo­leni z seksu.

Źró­dłem mało satys­fak­cjo­nu­ją­cego życia ero­tycz­nego jest też czę­sto nuda. Doty­czy to szcze­gól­nie związ­ków o dłuż­szym stażu. Mono­to­nia, sche­ma­tycz­ność i powta­rzal­ność w łóżku spra­wiają, że per­spek­tywa seksu prze­staje być pod­nie­ca­jąca. Twór­cze podej­ście do tej dzie­dziny życia, pod­ję­cie pew­nego rodzaju wysiłku oraz zadba­nie o jakość a nie ilość jest zazwy­czaj naj­lep­szym spo­so­bem na prze­ła­ma­nie impasu. Bada­nia poka­zują bowiem, że para­dok­sal­nie, poziom pożą­da­nia rośnie wraz z jego zaspo­ko­je­niem. Im więk­szą satys­fak­cję czer­piemy z seksu, tym więk­szą mamy na niego ochotę. Im wię­cej sto­sun­ków odbę­dziemy, tym inten­syw­niej­szy będziemy prze­ży­wać orgazm (pod warun­kiem, że nie są to mecha­niczne sto­sunki pro­wa­dzące jedy­nie do szyb­kiego roz­ła­do­wa­nia napię­cia).

Jed­nym z głów­nych czyn­ni­ków wpły­wa­ją­cych na spraw­ność sek­su­alną jest jed­nak dieta. Wpływa ona w bez­po­średni spo­sób na jakość życia ero­tycz­nego. Można więc śmiało powie­dzieć, że mamy taki seks, jaką dietę.

Z jed­nej strony wiele skład­ni­ków codzien­nego jadło­spisu korzyst­nie wpływa na aktyw­ność sek­su­alną, z dru­giej obja­da­nie się, nad­waga czy oty­łość powo­dują mnó­stwo pro­ble­mów sek­su­al­nych i bez­po­śred­nio odpo­wia­dają za poja­wie­nie się dys­funk­cji. U oty­łych męż­czy­zna spada poziom testo­ste­ronu, a zwięk­sza się stę­że­nie żeń­skich hor­mo­nów płcio­wych, estro­ge­nów, które pro­du­ko­wane są wła­śnie w tkance tłusz­czo­wej. Dodat­kowo osoby takie są bar­dziej nara­żone na ryzyko miaż­dżycy. Zmiany w naczy­niach krwio­no­śnych utrud­niają prze­pływ krwi do ciał jami­stych, co pra­wie zawsze obja­wia się zabu­rze­niami erek­cji. Rów­nie nega­tywne dzia­ła­nie na strefę ero­tyki ma też cukrzyca, któ­rej poja­wie­nie się czę­sto zwią­zane jest z nad­mierną wagą ciała. Cho­roba ta nisz­czy naczy­nia krwio­no­śne (pro­blemy z erek­cją) i włókna ner­wowe (zabu­rze­nia w prze­ka­zy­wa­niu bodź­ców sek­su­al­nych do narzą­dów płcio­wych). Osoby z dużą nad­wagą – doty­czy to obu płci – pod­czas seksu stają też przed całym sze­re­giem wyzwań czy­sto mecha­nicz­nych. Pro­por­cje ciała, cię­żar, obcią­że­nie sta­wów i krę­go­słupa, ogra­ni­czona rucho­mość spra­wiają, że odby­cie sto­sunku oka­zuje się pro­ble­mem.

Rów­no­cze­śnie jed­nak uda­nemu życiu sek­su­al­nemu nie sprzyja nie­do­ży­wie­nie. Ostroż­nie trzeba więc pod­cho­dzić do wszel­kiego rodzaju dłu­go­trwa­łych gło­dó­wek – pomi­ja­jąc ich wpływ na inne aspekty zdro­wia – zazwy­czaj pro­wa­dzą one do zmniej­sze­nia libido.

Do czyn­ni­ków ryzyka dys­funk­cji sek­su­al­nych zali­czamy:

• pod­wyż­szony cho­le­ste­rol cał­ko­wity oraz trój­gli­ce­rydy (miaż­dżyca)

• nie­pra­wi­dłowe ciśnie­nie tęt­ni­cze krwi (nadciśnie­nie)

• wyso­kie stę­że­nie glu­kozy we krwi na czczo (cukrzyca współ­wy­stę­puje z dys­funk­cjami w zakre­sie erek­cji członka, zabu­rze­niami czu­cia w pochwie)

• wyso­kie BMI (męska oty­łość brzuszna wiąże się z obni­żo­nym stę­że­niem testo­ste­ronu i wzro­stem żeń­skich hor­mo­nów płcio­wych)

Zabu­rze­nia funk­cji sek­su­al­nych zbie­gają się z epi­de­mią nad­wagi i oty­ło­ści, cho­rób układu ser­cowo-naczy­nio­wego oraz cukrzycy. Pro­blemy te doty­czą obu płci, choć jak poka­zują bada­nia Zbi­gniewa Lew-Sta­ro­wi­cza, na dys­funk­cje sek­su­alne skarży się w Pol­sce ok. 30% męż­czyzn i ponad 50% kobiet. Zanim się­gniemy po leki i bar­dziej zaawan­so­wane tera­pie, przyj­rzyjmy się więc swo­jemu try­bowi życia. W pro­mo­cji zdro­wia sek­su­alnego kła­dzie się dziś nacisk na zmianę stylu codzien­nego funk­cjo­no­wa­nia oraz na mody­fi­ka­cję spo­sobu odży­wia­nia. Zbi­lan­so­wana dieta – bogata w warzywa, owoce, orze­chy, nasiona, pro­dukty z peł­nego ziarna, ryby czy tło­czoną na zimno oliwę – jest nie tylko warun­kiem zdro­wego i dłu­giego życia, ale także sprzyja satys­fak­cji sek­su­alnej.

Pod­sta­wowe zale­ce­nia mówią o tym, by:

• uni­kać cięż­ko­straw­nego i tłu­stego mięsa, tłusz­czy zwie­rzę­cych, serów żół­tych – wyso­kie stę­że­nie tłusz­czu w orga­ni­zmie pro­wa­dzi m.in. do słab­szego ukrwie­nie­nia narzą­dów płcio­wych;

• ogra­ni­czać białe pie­czywo i pro­dukty z mąki (450-650) – węglo­wo­dany pro­ste sprzy­jają poja­wie­niu się nad­wagi i oty­ło­ści;

• mak­sy­mal­nie zre­du­ko­wać sło­dy­cze i cukier – główni sprawcy nad­wagi i cukrzycy;

• zre­zy­gno­wać z wysoko prze­two­rzo­nej żyw­no­ści – jest w niej mnó­stwo kon­ser­wan­tów i sub­stan­cji dodat­ko­wych, które wpły­wają nie­ko­rzyst­nie na zdro­wie.

Typy diety a seks

TYPY DIETY A SEKS

Dobrze dobrana dieta powinna speł­niać indy­wi­du­alne potrzeby orga­ni­zmu. Przy jej ukła­da­niu należy więc wziąć pod uwagę zarówno płeć, jak i wiek, poziom aktyw­no­ści fizycz­nej i ewen­tu­alne pro­blemy zdro­wotne danej osoby. Pamię­ta­jąc o tym, możemy jed­nak wyróż­nić kilka pod­sta­wo­wych typów diet i oce­nić ich nega­tywny lub pozy­tywny wpływ na zdro­wie.

DIETA ZACHOD­NIA

Typowa dieta zachod­nia spę­dza sen z powiek leka­rzom i die­te­ty­kom. Obfi­tość sma­żo­nych potraw, tłusz­czy zwie­rzę­cych, sło­nych prze­ką­sek, jajek i mięsa, przy rów­no­cze­snym nie­wiel­kim udziale warzyw, owo­ców, ryb i skład­ni­ków peł­no­ziar­ni­stych spra­wia, że dietę tę trudno nazwać zdrową. W opu­bli­ko­wa­nym w piśmie Cir­cu­la­tion (2008) arty­kule naukowcy dopa­trują się źró­dła bli­sko 30% wszyst­kich przy­pad­ków zawa­łów serca wła­śnie w die­cie zachod­niej. Sto­so­wa­nie jej jest groźne dla zdro­wia i z pew­no­ścią nie sprzyja har­com w łóżku.

DIETA ŚRÓD­ZIEM­NO­MOR­SKA

Ucho­dzi za jedną z naj­zdrow­szych na świe­cie. Sto­so­wa­nie się do niej zmniej­sza ryzyko śmier­tel­no­ści, wpływa na zre­du­ko­wa­nie cho­rób ser­cowo-naczy­nio­wych, cho­roby wień­co­wej serca, zawału mię­śnia ser­co­wego, ogól­nej zacho­ro­wal­no­ści na raka, cho­rób neu­ro­ge­ne­ra­cyj­nych i cukrzycy. W tra­dy­cyj­nym jadło­spi­sie śród­ziem­no­mor­skim domi­nują pro­dukty roślinne, owoce i warzywa (w tym duża ilość warzyw strącz­ko­wych), orze­chy oraz nie­wiel­kie ilo­ści chu­dego mięsa. Miesz­kańcy kra­jów basenu Morza Śród­ziem­nego jedzą sto­sun­kowo mało pro­duk­tów mlecz­nych, bia­łej mąki, cukru i soli.

Prze­strze­ga­nie diety śród­ziem­no­mor­skiej sprzyja zacho­wa­niu pra­wi­dło­wej masy ciała, a jak wiemy, waga może mieć bez­po­średni wpływ na kon­dy­cję sek­su­alną. U męż­czyzn sto­su­ją­cych tę dietę roz­po­znaje się mniej zabu­rzeń erek­cji i, w dłuż­szej per­spek­ty­wie, poprawę jej jako­ści.

DIETA WEGE­TA­RIAŃ­SKA

Pod­sta­wową korzy­ścią z rezy­gna­cji z jedze­nia mięsa (szcze­gól­nie czer­wo­nego) jest zmniej­sze­nie w orga­ni­zmie poziomu tłusz­czów nasy­co­nych i cho­le­ste­rolu. W efek­cie u wege­ta­rian notuje się niż­szą śmier­tel­ność z powodu cho­roby nie­do­krwien­nej serca i mniej­szą ogólną czę­stość wystę­po­wa­nia raka niż u nie-wege­ta­rian. Brak mięsa w die­cie może jed­nak pro­wa­dzić do nie­do­bo­rów bia­łek i wita­min (wap­nia, wita­min z grupy B, żelaza, kwa­sów tłusz­czo­wych omega-3), dla­tego sto­su­jąc dietę wege­ta­riań­ską, trzeba zadbać o dodat­kowe źró­dło tych skład­ni­ków.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki