Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Popularny zarys historii kryminalistyki i rozwoju jej najważniejszych metod, które są tłem dla opowieści o dziesięciu wybranych przez autora seryjnych mordercach.
Jeśli sądzicie, że Kuba Rozpruwacz to najbardziej przerażająca postać mrocznego świata psychopatycznych morderców, sięgnijcie po Seryjnych morderców Piotra Wąchala. Przekonacie się wówczas, że byli w dziejach kryminalistyki ludzie, przy których Jack the Ripper to amator.
Nie wiadomo na przykład, ile było ofiar Karla Denke, ponieważ większość z nich została zjedzona. I to nie tylko przez swojego zabójcę. Karl miał bowiem kłopoty finansowe i sprzedawał mięso z ludzi sklepom oraz producentowi konserw. Tak w ogóle to na drogę przestępstwa pchnęła go bieda. Nie miał co jeść, więc sięgnął po zwierzynę, jaką najłatwiej było mu upolować.
Z kolei taki Ed Gein był nieśmiałym chłopcem, który uwielbiał czytać. Po śmierci starszego brata (być może pomógł mu rozstać się z życiem) i matki zupełnie zdziwaczał i zaczął oddawać się wykopywaniu zwłok ze świeżych grobów. Bardzo tęsknił za matką, więc zdarzało mu się ubierać w skórę zdartą z martwych kobiet. No i mordował na skalę tak dużą, że jego ofiar nigdy nie udało się zliczyć.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 201
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Piotr Wąchal „Seryjni Mordercy”
Copyright © by Piotr Wąchal, 2023
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o., 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak
Projekt okładki: Piotr Wąchal
Ilustracje na okładce: Studio graficzne Fesido.pl
Korekta: Robert Olejnik, Bogusław Jusiak
Skład epub, mobi Aplit.pl
ISBN: 978-83-8287-006-0
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin
tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706
http://www.psychoskok.pl/ e-mail:wydawnictwo@psychoskok.pl
Drogi Czytelniku, nie będzie to zbyt obszerny wstęp, gdyż nie uważam, aby taki był potrzebny. Jest to moja pierwsza książka o tematyce true crime, jednakże w planach mam jeszcze kilka kolejnych. Ta pozycja jest, jak sam tytuł sugeruje, o tych oprawcach, których jako pierwszych uznano za seryjnych morderców. Chciałbym jednocześnie zaznaczyć, iż książka ta przeznaczona jest zarówno dla wszystkich pasjonatów spraw kryminalnych, jak i ludzi pragnących dowiedzieć się czegoś więcej na temat seryjnych morderców. Nie jest to jednak pozycja opisująca tych seryjnych morderców działających oraz mordujących w czasach współczesnych, o tych, których wszyscy znają. Moim celem było skupienie się na sprawcach wielokrotnych zabójstw, o których mało kto wie i o których mało kto słyszał. Pisząc tę książkę, posiłkowałem się przede wszystkim artykułami prasowymi z lat, w których mordował konkretny opisywany oprawca. Są to przeważnie stare artykuły pisane przez ludzi, którzy niejednokrotnie byli świadkami procesów czy nawet egzekucji danego seryjnego mordercy. Jednocześnie cofamy się do czasów, kiedy jeszcze termin „seryjny morderca” nie był zakorzeniony w świadomości społeczeństwa, a tacy sprawcy byli niezwykle rzadkim i nowym zjawiskiem. Są to seryjni mordercy, którzy nierzadko byli uznawani za prekursorów takiego zjawiska w swoim kraju.
Poza sylwetkami seryjnych morderców chciałem również przybliżyć sylwetki ich ofiar. Starałem się to zrobić jak najrzetelniej, nie pomijając żadnych istotnych faktów. Sam jestem pasjonatem tematyki true crime i niejednokrotnie spotkałem się w książkach różnych autorów ze zjawiskiem, że prawie całe skupienie jest skierowane w kierunku sprawcy, a mało kto stara się obszerniej opisać losy samych ofiar. Uważam, iż każda ofiara seryjnego mordercy jest równie ważna, jeśli nawet nie dużo ważniejsza, w kontekście całego procesu działalności sprawcy zabójstwa. Kolokwialnie mówiąc: gdyby nie było ofiar, to nie byłoby seryjnych morderców i koniec tematu. Nie byłoby o czym pisać czy dyskutować. Zdaję sobie jednak sprawę z faktu, iż niejednokrotnie nie posiadamy zbyt wielu informacji na temat konkretnej ofiary lub ofiara nigdy nie została zidentyfikowana. Również w przypadku mojej książki niezwykle trudno było mi znaleźć informacje o niektórych ofiarach, jednakże musimy zrzucić to na karb czasów, w jakich mordowali sprawcy opisani w tej książce. W większości przypadków był to wiek XIX.
Ponadto w książce chciałem również przedstawić krótki rys historyczny nauki, jaką jest kryminologia, jak i najważniejszych zagadnień związanych z samym pojęciem seryjnego mordercy. W najprostszy z możliwych sposobów przedstawiam historię walki z tym zjawiskiem jak i „bóle”, w jakich rodziła się na przykład taka dziedzina jak daktyloskopia czy inne pochodne kryminologii. Nie jestem ekspertem w tym temacie, a tylko pasjonatem, który spędza długie godziny nad zgłębieniem wiedzy o kryminologii, jej historii, jak i historii seryjnych morderców. Z tego właśnie powodu starałem się przedstawić całe to zagadnienie, a także losy poszczególnych przestępców w sposób jak najbardziej przystępny dla każdego z Czytelników. Jak już wcześniej wspomniałem, skupiłem się w dużej mierze na ofiarach brutalnych mordów, tak aby każdy Czytelnik pomyślał również o ich cierpieniu.
Mam nadzieję, że książka ta pozwoli Ci, drogi Czytelniku, poznać motywy oraz różnice między współczesnymi seryjnymi mordercami, a tymi, którzy pozbawiali życia swoje ofiary jeszcze w XIX wieku. Chciałem zobrazować również różnicę między XIX-wiecznymi metodami śledczymi a sposobami walki z seryjnymi mordercami w czasach współczesnych. Książka opisuje metody śledcze na długo przed początkiem morderczej działalności Kuby Rozpruwacza oraz prezentuje prawdziwe motywy seryjnych morderców sprzed prawie dwustu lat.
Nie ma chyba już co dalej rozwodzić się nad treścią książki. Po prostu usiądźcie i poznajcie historię walki z seryjnymi mordercami oraz ich sylwetki.
ŻYCZĘ UDANEJ I CIEKAWEJ LEKTURY!!!
Co w ogóle oznacza słowo sûreté? Potocznie tłumaczy się je jako „bezpieczeństwo” lub „ochrona”. Gdzie powstała ta organizacja? Czy już od samego początku działania była uznawana za ogólnokrajowy organ zajmujący się wykrywaniem i neutralizacją przestępców? Co tak niezwykłego było w tej nowo powstałej w Paryżu instytucji, że odróżniało ją od zwykłej policji? I dlaczego człowiek, który stworzył Sûreté, wzbudzał ogromne kontrowersje? A w końcu najważniejsze: czy była skuteczna?
Na te pytania postaram się odpowiedzieć w najprostszy, ale kompleksowy sposób.
Sûreté swoją działalność rozpoczęła jako kryminalne biuro śledcze w paryskiej prefekturze policji. Co ciekawe, nie działała ona jako organizacja o zasięgu ogólnokrajowym. Założona w 1812 roku przez Eugène’a-François’a Vidocqa, uznana została za pierwszą zwalczającą zbrodnie na świecie, mimo że już od roku 1749 w Londynie podobną rolę pełnili tzw. Bow Street Runners. Jednak to właśnie paryska Sûreté zainspirowała wiele lat później założycieli takich organizacji jak Scotland Yard w Wielkiej Brytanii czy FBI w Stanach Zjednoczonych.
Vidocq uznał, że w ówczesnych czasach przestępczość nie może być kontrolowana przez zwykłe służby policyjne. Był wręcz przekonany, że aby zwalczyć zbrodnie, należy przeniknąć do przestępczego półświatka i likwidować go od wewnątrz. Do tego celu zatrudniał byłych, lecz w jego mniemaniu zresocjalizowanych przestępców oraz kryminalistów. Działali oni pod przykrywką w celu zbliżenia się jak tylko to możliwe do zamkniętego kręgu wszelkiego rodzaju kryminalistów. Mieli ułatwione zadanie w zdobyciu zaufania szemranych ludzi właśnie ze względu na to, że sami byli przestępcami.
Ta niezwykle nowatorska metoda walki z przestępczością miała zarówno zwolenników, jak i niezliczoną rzeszę przeciwników. Już w ciągu ośmiu lat od utworzenia Sûreté Vidocq stworzył zespół trzydziestu tak zwanych ekspertów, co mimo wszystkich przeciwności doprowadziło do zmniejszenia przestępczości w Paryżu o czterdzieści procent. Był to oczywiście ogromny sukces, jednakże zarówno same metody, jak i funkcjonariusze – detektywi – wzbudzali ogromne kontrowersje.
Człowiek, który po dziś dzień znany jest jako twórca kryminalistyki najpierw w paryskiej policji, a wiele lat później rozprzestrzenionej na całą Francję, był tak naprawdę najzwyklejszym przestępcą. Urodził się 23 lipca 1775 roku w Arras we Francji. Jego ojcem był Nicolas-François Joseph, człowiek należący do burżuazji, właściciel piekarni oraz sklepu spożywczego. Zresztą cała jego rodzina należała do ludzi niezwykle majętnych. Podczas kryzysu gospodarczego lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XVIII wieku dorobił się fortuny na handlu kukurydzą, co pozwoliło mu wysłać syna do najlepszych uczelni.
Eugène-François Vidocq już od najmłodszych lat przejawiał zamiłowanie do szermierki, ale nie tylko. Gdy miał trzynaście lat, dokonał swojej pierwszej kradzieży. Ukradł srebrne sztućce należące do rodziców i w ciągu zaledwie jednego dnia zdołał przepuścić wszystkie pieniądze pochodzące ze sprzedaży fantów. Za ten występek Vidocq został skazany na dziesięć dni więzienia, a osobą, która doniosła na niego policji, był jego ojciec. Nic to jednak nie nauczyło młodego człowieka i już rok później ponownie postanowił okraść majętnych rodziców. Tym razem ukradł dwa tysiące franków, lecz już nie przepuścił pieniędzy. Postanowił kupić bilet na statek płynący z Ostendy, flamandzkiej części dzisiejszej Belgii, do Ameryki. Nie dotarł jednak do celu. Na ironię zakrawa fakt, że złodziej stał się ofiarą kradzieży. Bez pieniędzy i środków do życia starał się jeszcze przez jakiś czas dorobić jako komik, lecz również w tej dziedzinie nie odniósł żadnych sukcesów i zmuszony był do powrotu na łono rodziny.
Można przypuszczać, że ku uciesze rodziców w wieku szesnastu lat wstąpił do wojska. Niestety, kariera zapowiadająca się niezwykle obiecująco zakończyła się niepowodzeniem, a wszystko za sprawą wspomnianej już wcześniej szermierki lub raczej zamiłowania do pojedynków. Bardzo szybko młody Vidocq zyskał sławę mistrza fechtunku, wygrywając w krótkim czasie aż piętnaście potyczek. Oczywiście w tym samym okresie nie omieszkał wziąć udziału we wszelkiego rodzaju nielegalnych rozrywkach, za co spędził jedenaście dni w więzieniu. Jednakowoż gdy za zasługi w bitwie pod Valmy w 1792 roku uzyskał stopień kaprala grenadierów, wydawało się, że w końcu wyszedł na prostą i jego kariera wojskowa rozkwitnie. Dla uściślenia faktów, bitwa ta miała miejsce podczas konfliktu holendersko-francuskiego. Jak wspomniałem, wydawałoby się, że wszystko idzie w dobrą stronę. Nic bardziej złudnego! Ponownie odezwała się w nim awanturnicza natura oraz zamiłowanie do pojedynków, których notabene był mistrzem. Niestety, tym razem, podczas świętowania awansu za zasługi w bitwie pod Valmy, siedemnastoletni kapral Eugène-François Vidocq wyzwał na pojedynek oficera. Skutkiem takiego zachowania był sąd wojskowy. Nie chcąc ponownie trafić do więzienia, Vidocq postanowił zbiec z pułku i od tego momentu był już ścigany za dezercję.
Wrócił do rodzinnego Arras w roku 1793 i stał się etatowym bywalcem na salonach. Nadal nie stronił od uwielbianych pojedynków, mimo, że bardzo często prowadziły one do zatargów z prawem. Wielokrotnie odbywał krótkie wyroki w więzieniu. W międzyczasie zdążył się także ożenić. Jego pierwszą żoną – co istotne, należy podkreślić słowo „pierwszą” – została Marie Anne Louise Chevalier. Jak się jednak później okazało, kobieta ta nader często zdradzała swojego męża, a w dodatku, by utrzymać go przy sobie, udawała ciążę. Reakcja Eugène’a-François’a Vidocqa była natychmiastowa. Rozstał się z nią, a dodatkowo odebrał jej wszystkie oszczędności.
Jesienią 1793 roku zdecydował się związać z przestępczym półświatkiem w Brukseli i utrzymywał się przede wszystkim z kradzieży i oszustw. Na początku 1795 roku próbował zjednać sobie – a raczej podporządkować czy zostać przywódcą – grupy złodziei w Paryżu, jednakże ta próba spaliła na panewce. Mimo dużych chęci, nie znalazł posłuchu wśród przestępców ze stolicy Francji. Nie zraził się jednak takim obrotem sprawy i postanowił wrócić do Brukseli. Właśnie tam poznał i postanowił się związać z Francine Longuet, lecz również i ta znajomość nie trwała długo. Dość szybko Vidocq przyłapał kobietę w trakcie stosunku płciowego z innym mężczyzną i niezwykle dotkliwie pobił parę kochanków. Wynik takiej reakcji mógł być tylko jeden – wyrok więzienia, który miał odbyć w Lille we Francji.
Kilka lat upłynęło mu na bezustannych ucieczkach, po których był co rusz łapany. Za każdym razem dodawano mu kolejne miesiące do wyroku.
Prawdziwa kariera śledcza Eugène’a-François’a Vidocqa jako detektywa czy może raczej człowieka w służbie walki z przestępczością rozpoczęła się w lipcu 1809 roku, gdy podczas odbywania kolejnej kary więzienia podjął decyzję o zakrojonej na szeroką skalę współpracy z organami ścigania. Według niektórych źródeł Vidocq zdecydował się na taki krok po tym, jak zobaczył egzekucję swojego przyjaciela, który dokonał żywota przez ścięcie głowy na gilotynie.
Jeszcze podczas pobytu w więzieniu Vidocq pomógł policji w rozwiązaniu kilku istotnych spraw kryminalnych. W dniu 25 marca 1811 roku jej szef Jean Henry zainscenizował jego ucieczkę z więzienia i od tej pory były złodziej i recydywista przeniknął do paryskiego półświatka jako tajny pracownik policji. Z tej roli wywiązywał się niezwykle dobrze, choć z tą współpracą związana jest także pewna ciekawostka. W czasie jednej z akcji, podczas nalotu na kabaret na przedmieściach Courteille, Eugène-François Vidocq spalił swoją przykrywkę. W czasie zbiorowego aresztowania kazał wszystkim osobom wyjść na zewnątrz i ustawić się w szeregu. Każdą poszukiwaną osobę oznaczał wówczas kredą. Niestety dla niego samego wśród oznaczonych przestępców znalazło się kilku dawnych kolegów, co doprowadziło do rozpoznania.
W roku 1811 Eugène-François Vidocq założył nieoficjalną jeszcze wtedy Brigade de la Sûreté (Brygada Bezpieczeństwa). Dopiero rok później Ministerstwo Spraw Wewnętrznych uznało tę organizację za oficjalny organ podlegający paryskiej policji.
Kiedy Napoleon Bonaparte sięgnął po władzę, postanowił utworzyć dział kryminalistyki w policji, tak zwaną Sûreté Nationale. Nastąpiło to 17 grudnia 1813 roku. Główne założenia tego organu polegały na rekrutowaniu przestępców, którzy mieli za zadanie, działając w półświatku, rozwiązywać sprawy kryminalne. Zadanie rekrutacji nowych członków tego organu otrzymał Eugène-François Vidocq. Kto inny jak nie były złodziej i nadal uznawany za uciekiniera przestępca mógł lepiej dobrać ludzi pochodzących z tej samej branży!
Dopiero w 1817 roku Jules Angles poprosił panującego w owym czasie króla Ludwika XVIII o ułaskawienie Eugène’a-François’a Vidocqa, ponieważ byłego złodzieja przez sześć ostatnich lat władze nadal ścigały listem gończym za popełnione przestępstwa, ale przede wszystkim za ucieczkę z więzienia.
W listopadzie 1820 roku Vidocq ożenił się z Jeanne-Victoire Guerin był to jego najdłuższy związek z kobietą. Trwał bowiem cztery lata i kto wie, może trwałby o wiele dłużej, niestety zakończyła go tragiczna śmierć Jeanne w czerwcu 1824 roku. Ku rozpaczy Eugène’a-François’a Vidocqa miesiąc później, w lipcu 1824 roku, zmarła również jego matka. Do rodzinnej tragedii doszła jeszcze jedna zła wiadomość – nowym prefektem paryskiej policji został jezuita Guy Delavau i w miarę spokojne czasy Vidocqa dobiegły końca. Jako jezuicie nowemu prefektowi policji nie spodobały się ani sposoby, ani przede wszystkim miejsca, w których Vidocq oraz jego ekipa zdobywali potrzebne do rozwiązywania spraw kryminalnych informacje. Delavau z oczywistych względów nie był zachwycony nawet pojawianiem się funkcjonariuszy policji w takich miejscach jak domy publiczne czy wszelkiego rodzaju speluny, w których przebywali w głównej mierze przestępcy. Jego wyobrażenie o pracy policji było zgoła odmienne. Jezuita bezustannie szukał czegokolwiek, by zdyskredytować Vidocqa, i ciągle rzucał mu kłody pod nogi. Wszystkie te niekończące się szykany i prześladowania doprowadziły do tego, że Eugène-François Vidocq ostatecznie zrezygnował z pracy w policji w roku 1828.
Dwa lata później zawarł kolejne małżeństwo i przeniósł się wraz żoną do miejscowości Saint-Mandé. Tym razem wybranką serca była jego siostrzenica Fleuride Maniez, z którą Vidocq otworzył papiernię. W swoim małym biznesie mężczyzna pewnie już z przyzwyczajenia zatrudniał samych byłych więźniów, jednakże po upływie roku papiernia zbankrutowała.
W międzyczasie nowym prefektem policji został Henry Gisquet. Bezrobotny Vidocq postanowił znów zająć się współpracą z policją. Pomogła mu w tym również sytuacja polityczna, gdy w wyniku rewolucji lipcowej 1830 roku nowym królem Francji został Ludwik Filip, zastępując Karola X, co ciekawe – przeciwnika metod stosowanych przez Vidocqa. To wydarzenie, jak również pomoc w rozwiązaniu niezwykle ważnej i prestiżowej sprawy włamania doprowadziły do awansu na nowego szefa oddziału kryminalnego policji.
Niestety, również w tym przypadku Vidocq nie miał lekko. Przede wszystkim z powodu metod zdobywania informacji oraz działania zraził do siebie wiele ważnych i wpływowych osób. Doprowadziło to w krótkim czasie do sytuacji, gdy jawnie podejrzewano go nawet o udział we wspomnianym włamaniu, co miało mu pomóc w rozwiązaniu sprawy oraz późniejszym awansie. W wyniku takich działań przeciwników Eugène-François Vidocq dość szybko ponownie zrezygnował z posady. Nastąpiło to 15 lipca 1832 roku.
Już kilka miesięcy później, pod koniec tego samego roku, założył pierwsze na świecie biuro detektywistyczne. Jak nietrudno wywnioskować, jego pracownikami – detektywami – zostali byli więźniowie i zresocjalizowani kryminaliści. Uważał on podobnie jak Napoleon Bonaparte, że przestępczy półświatek najlepiej zinfiltrują ludzie z niego pochodzący. Nie można się również dziwić, że dobór pracowników i brutalne metody rozwiązywania powierzonych spraw wywołały ogólne niezadowolenie oraz sprzeciw wysoko postawionych ludzi, którzy nie dali za wygraną, nawet gdy Eugène-François Vidocq zrezygnował już z pracy w policji. Wszczęto postępowanie przeciwko działaniom biura detektywistycznego, a w wyniku przeszukania domu założyciela biznesu odnaleziono liczne dowody korupcji oraz przestępstw, jakich Vidocq oraz jego pracownicy mieli się dopuszczać w trakcie działalności biura w celach pozyskiwania potrzebnych informacji. Eugène-François Vidocq został aresztowany, lecz już po kilku dniach go zwolniono. Ku rozpaczy przeciwników, mimo zakrojonych na szeroką skalę działań w celu zdyskredytowania pracy biura detektywistycznego stało się wręcz odwrotnie. Biuro detektywistyczne urosło w siłę. Było niezwykle cenione i popularne. Również to nie spodobało się wielu wpływowym przedstawicielom społeczeństwa oraz ówczesnej władzy, w wyniku czego Eugène-François Vidocq ponownie trafił do więzienia w 1842 roku. Został zwolniony rok później, do czego przyczynili się w głównej mierze jego przyjaciele – prokurator Franck-Carre oraz hrabia Gabriel de Berny.
Eugène-François Vidocq zmarł 11 maja 1857 roku w Paryżu. W międzyczasie zdołał przetrwać rewolucję lutową 1848 roku, bezustannie zmieniając stronnictwa, które popierał, a także epidemię cholery w roku 1854. Po śmierci żony już nigdy nie zawarł związku małżeńskiego, co nie znaczy, że stronił od towarzystwa kobiet, a po jego śmierci o spadek miało ponoć walczyć aż jedenaście dam.
Sûreté stworzona przez Eugène’a-François’a Vidocqa nie działała jak policja, którą znamy, choć i teraz wykorzystuje się informatorów pochodzących z przestępczego środowiska. Czy to właśnie jego zasługa?
Według Vidocqa, aby złapać przestępcę, należy myśleć jak przestępca.
Koniec wersji demo