Serce Jezusa Bogactwo „Litanii” - Marek Wójtowicz SJ - ebook

Serce Jezusa Bogactwo „Litanii” ebook

Marek Wójtowicz SJ

0,0

Opis

Nie można wprost zliczyć tych wszystkich łask, które z kultu Najświętszego Serca Jezusa spłynęły na ludzi.
Pius XII, encyklika Haurietis aquas 

Kult Serca Jezusowego jest nieustannie żywy. Zwracający się ku niemu wierni doświadczają autentycznej bliskości Boga, który do końca umiłował ludzi. Odkrywają moc pomagającą zerwać z grzechem oraz spojrzeć na siebie i innych oczami Boga – bez potępiania, z miłością.

Ojciec Marek Wójtowicz przygląda się poszczególnym wezwaniom Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Odwołuje się do Pisma Świętego oraz nauczania ważnych postaci Kościoła, takich jak Jan Paweł II, kard. Stefan Wyszyński, Siostra Faustyna czy Małgorzata Maria Alacoque, i pomaga zgłębić tę piękną, ważną dla narodu polskiego modlitwę. 

Marek Wójtowicz SJ (ur. 1958 roku w Nowym Sączu) – doktor teologii, rekolekcjonista, duszpasterz akademicki. Autor wielu książek, m.in. Uczyć się wiary z Maryją, Spragnieni Nieba oraz Odnajdywanie Boga ze św. Ignacym Loyolą, a także licznych artykułów publikowanych m.in. na stronach internetowych Apostolstwa Modlitwy (ampolska.co) i w „Posłańcu Serca Jezusowego”.

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 200

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

I dam wam serce nowe.Ez 36,26

Historia litanii

W czerwcu w naszych kościołach i domach rodzinnych modlimy się słowami Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Jej powstanie związane jest z zarazą, która dziesiątkowała mieszkańców Marsylii w 1720 roku. Szukając ratunku u Boga, biskup Henri De Belsunce 1 listopada powierzył swoją diecezję Sercu Zbawiciela i postanowił uroczyście obchodzić każdego roku Święto Serca Jezusa. Wydarzeniu towarzyszyły procesje pokutne. Specjalnie na tę okazję siostra Anne-Madeleine Rémusat, wizytka, napisała litanię. Wiele wezwań pochodziło z wcześniejszej litanii siostry Joanne Madelaine Joly, wizytki z Dijon, oraz z litanii ułożonej przez jezuitę, ojca Jeana Croiseta. Litania ta, po dodaniu kilku wezwań, została zatwierdzona przez Stolicę Apostolską 22 kwietnia 1899 roku.

Pierwsze siedem wezwań litanii mówi o relacji Bożego Serca do Trójcy Świętej; wezwania od ósmego do szesnastego wymieniają przymioty Bożego Serca, zaś reszta wezwań ukazuje stosunek Bożego Serca do nas.

Rozwijający się kult Serca Jezusa w Kościele związany jest z objawieniami Pana Jezusa św. Małgorzacie Marii Alacoque, wizytce z klasztoru Paray-le-Monial, której – jako kierownik duchowy oraz spowiednik – towarzyszył jezuita, św. Klaudiusz de la Colombière.

Niniejsza książka jest komentarzem biblijnym i duchowym do poszczególnych wezwań Litanii do Najświętszego Serca Jezusa. Napisałem je w ramach przygotowań do obchodów 100. rocznicy konsekracji bazyliki Najświętszego Serca Jezusa w Krakowie (29 maja 2021 roku) oraz 100. rocznicy oddania narodu polskiego Sercu Jezusa (11 czerwca 2021 roku z udziałem Episkopatu Polski).

Wewnętrzna przemiana

Najtrudniejszą „operacją kardiologiczną” jest ta polegająca na wymianie serca kamiennego, zamkniętego na miłość ofiarną, na serce z ciała – wrażliwe, gotowe i otwarte na przychodzącego Boga oraz na bliźnich. Nowe serce zapowiadał już w Starym Testamencie prorok Ezechiel: „Zabiorę was spośród ludów, zbiorę was ze wszystkich krajów i przyprowadzę was z powrotem do waszego kraju, pokropię was czystą wodą, abyście się stali czystymi, i oczyszczę was od wszelkiej zmazy i od wszystkich waszych bożków. I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała” (Ez 36,24–26).

„W Jezusie Chrystusie Serce Boga się otwarło” (H. de Lubac, Foi chrétienne, s. 15). Każdy z nas może odczytać historię swego życia, wsłuchując się w rytm bicia Jezusowego Serca. Jest to najpiękniejsza historia miłości człowieka i Boga, który nas do końca umiłował: „Wody wielkie nie zdołają ugasić miłości” (Pnp 8,7). A są to „wody niewiary”, odmęty zwątpienia, niewdzięczności, zapomnienia o Bożych darach. Wszystko to nie zdoła pomniejszyć cierpliwości Boga, która została opisana w historii syna marnotrawnego (Łk 15,11–32). Taką pozytywną, a zarazem realistyczną perspektywę patrzenia na człowieka ma emerytowany papież, Benedykt XVI, który w dzień inauguracji swego pontyfikatu, 24 kwietnia 2005 roku, powiedział:

My, ludzie, żyjemy wyobcowani w słonej wodzie cierpienia i śmierci; w morzu ciemności pozbawionym światła. Sieć Ewangelii wydobywa nas z odmętów śmierci i przybliża do blasku Bożego światła, do prawdziwego życia. Tak właśnie jest — spełniając misję rybaka ludzi, na wzór Chrystusa, trzeba wydobywać ludzi ze słonego morza wszelkich alienacji i prowadzić ku ziemi życia, ku światłu Bożemu. Tak właśnie jest — istniejemy po to, aby ukazywać ludziom Boga. A tylko tam, gdzie widać Boga, naprawdę zaczyna się życie. Dopiero wówczas, gdy spotykamy w Chrystusie żywego Boga, poznajemy, czym jest życie. Nie jesteśmy przypadkowym i pozbawionym sensu wytworem ewolucji. Każdy z nas jest owocem myśli Bożej. Każdy z nas jest chciany, każdy jest kochany, każdy jest niezbędny. Nie ma nic piękniejszego niż zostać dosięgniętym, zaskoczonym przez Ewangelię, przez Chrystusa. Nie ma nic piękniejszego niż poznać Go i dzielić się z innymi przyjaźnią z Nim. Zadanie pasterza, rybaka ludzi, może nieraz wydawać się męczące. Ale jest piękne i wielkie, bo jest w rzeczywistości służbą radości — radości Boga, który pragnie wkroczyć w nasz świat.

Powrócić do pierwszej miłości

W Apokalipsie czytamy: „Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości. Pamiętaj więc, skąd spadłeś, i nawróć się, i pierwsze czyny podejmij!” (Ap 2,4–5).

Kto uleczy, oczyści, wzmocni ludzkie serce? Według psalmisty serce i wnętrze człowieka podobne jest do przepaści (Ps 64,7). Ksiądz Prymas kard. Stefan Wyszyński tak wyraził tajemnicę ludzkiego serca w Zapiskach więziennych pod datą 1 czerwca 1954:

Największa nieznana człowieka: serce. Tak wspaniałe, że Bóg o nie zabiega. Tak potężne, że może oprzeć się miłości Wszechmocnego. Tak mdłe, że chwyta je w sieci niejedna słabość. Tak szalone, że może zburzyć wszystko szczęście i wszelki ład. Tak wierne, że nie zdoła go zrazić nawet przewrotna niewierność. Tak naiwne, że idzie na lep każdej słodyczy. Tak pojemne, że pomieści w sobie wszystkie sprzeczności. I to – niemal – w każdym człowieku, i to – niemal w jednym drgnieniu oka… Ale człowiek stokroć wspanialszy, bo zdoła nim rządzić. A Bóg? On jeden zna drogi do najbardziej tajemniczego serca. I dlatego na krzyżu człowiek otworzył Serce Boga, aby poznać Jego „zamysły” – cogitationes.

Kolejne wezwania litanii do Serca Pana Jezusa tworzą pewnego rodzaju syntezę całej historii zbawienia, od stworzenia poprzez tajemnicę Słowa, które stało się człowiekiem, aż po tajemnicę odkupienia: śmierci i zmartwychwstania Jezusa.

Kult Serca Jezusa daje nam możliwość wyrażenia swoich uczuć i pragnień względem Zbawiciela: pomaga w okazaniu radości z serdecznego spotkania z Panem, wdzięczności za odzyskane „nowe życie” dziecka Bożego doświadczającego miłosiernej miłości.

Pisze psalmista: „Okryję cię swymi piórami i schronisz się pod Jego skrzydła” (Ps 91,4). W obietnicę tę uwierzyła św. Faustyna, która tak napisała w Dzienniczku,nawiązując do Pieśni nad pieśniami (Pnp 2,16; 6,3): „Mam tak wielkie pragnienie ukrycia się, [że] chciałabym tak żyć, jakoby mnie wcale nie było; dziwny czuję pociąg wewnętrzny do ukrycia się głębokiego, aby mnie tylko znało Serce Jezusa. Pragnę być cichutkim mieszkankiem dla Jezusa, by mógł w nim wypocząć. Nie dopuszczę nic, co by mogło zbudzić Umiłowanego mojego” (Dzienniczek, 1021).

Za przykładem św. Faustyny zapragnijmy i my, by nas dobrze znało Serce Jezusa. Litanijne wezwania rozważane na modlitwie mogą nam pomóc w pogłębieniu naszej więzi z Jezusem, największym Skarbem naszego serca.

Warto przed przystąpieniem do lektury zatrzymać się jeszcze na chwilę nad refleksją św. Jana Pawła II (cyt. za: „L’Osservatore Romano”, wyd. polskie, n. 10/1986, s. 25):

Spoglądając na Serce Jezusa, serce człowieka uczy się poznawać prawdziwy i jedyny sens własnego życia, uczy się swego przeznaczenia, rozumienia wartości prawdziwie chrześcijańskiego życia, uczy się strzec przed ułomnościami ludzkiego serca, łączenia synowskiej miłości wobec Boga z miłością bliźniego. Tak oto — a jest to prawdziwe zadośćuczynienie, którego oczekuje Serce Zbawiciela — na ruinach nienawiści i przemocy będzie mogła powstać cywilizacja Serca Chrystusa.

o. Marek Wójtowicz SJ

1. Serce Jezusa, Syna Ojca Przedwiecznego

Kraków, 15 lutego 2021,we wspomnienie św. Klaudiusza de la Colombière

Każda litania rozpoczyna się od wezwań do Osób Trójcy Świętej, także ta skierowana do Serca Jezusa. Prośba do Serca Jezusa, Syna Ojca Przedwiecznego, ukazuje nam źródło Bożej dobroci: Serce Ojca, który „tak umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Pokarmem Jezusa było wypełnianie woli Tego, który Go posłał. Jezus pragnął wykonać jedynie dzieło powierzone Mu przez Ojca (por. J 4,34). Jezus uznaje, że droga uniżenia i upokorzenia (por. Flp 2,6–8) jest drogą miłości większej, bardziej bezinteresownej. I ta świadomość sprawia, że nasz Pan raduje się w Duchu Świętym. Tylko w tej perspektywie możemy właściwie odczytać modlitwę, jaka wyrywa się z Serca Zbawiciela: „W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić” (Mt 11,25–27). Mądrzy tego świata, ufający nade wszystko własnej inteligencji, przedsiębiorczości, zdrowiu i osiągnięciom naukowo-technicznym, często nie rozumieją nieskończonej miłości Boga, miłości ukrzyżowanej. Kierując się czysto ludzką roztropnością, zapominają o największym powołaniu człowieka, którym jest głęboka i szczera relacja ze Stwórcą i Zbawicielem. Wielu ludziom zagraża utrata sensu życia, gdyż sami pozbawiają się egzystencjalnego odniesienia do Boga. Pan Jezus przestrzega nas przed taką pokusą samowystarczalności i zaprasza, by wejść na drogę „prostaczka”, człowieka pokornego, który wie, że wszystko w jego życiu jest łaską. Taki człowiek, świadomy swego ubóstwa, codziennie jak żebrak wyciąga rękę, by otrzymać Boże błogosławieństwo, bez którego duchowo się dusi. Żyjąc, „jakby Boga nie było”, szybko traci nadzieję włączony w wir codziennych prac i atrakcyjnych rozrywek, które – jak sądzi – na chwilę dadzą mu wytchnienie.

Pociągnięci do Jezusa przez Ojca

W tym rozważaniu pragniemy kontemplować przebite na krzyżu Serce Jezusa, by zaczerpnąć z niego nową siłę i wielką nadzieję, która przekracza ziemski horyzont, otwierając nas na życie w przyjaźni z Bogiem. Pozwólmy ogarnąć się Jego miłosiernej miłości. Każdego dnia Pan Jezus przypomina nam na nowo: „Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który Mnie posłał; Ja zaś wskrzeszę go w dniu ostatecznym. Napisane jest u Proroków: Oni wszyscy będą uczniami Boga. Każdy, kto od Ojca usłyszał i nauczył się, przyjdzie do Mnie. Nie znaczy to, aby ktokolwiek widział Ojca; jedynie Ten, który jest od Boga, widział Ojca. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Kto wierzy, ma życie wieczne” (J 6,44–47). To Zbawiciel może wprowadzić nas w przestrzenie miłości Ojca. Wchodzimy bowiem do wnętrza życia Boga przez otwartą ranę w boku Jego Syna. Tę duchową prawdę odkrył, już wkrótce błogosławiony, Sługa Boży Stefan Wyszyński, który pod datą 31 maja 1955 roku Zapisków więziennych napisał:

Serce Trójcy Świętej. Przyszedł – jako owoc miłości Ojca do świata. Narodzony z wielkiej Miłości, by rodzić miłość. Przyszedł – jako blask Ojcowskiej doskonałości. Pozwolił otworzyć Serce swoje na krzyżu. To Serce z Ojca. W tym Sercu poznajemy Serce Ojca. Ojciec ma Serce i dlatego Synowi dał Serce. Można i trzeba mówić o Sercu Ojca. Czyż może być miłość bez serca? Duch jest miłością Ojca i Syna. Serce Ducha z Serca Ojca i z Serca Syna. Te trzy Serca jednym są Sercem, które bije miłością wzajemną. Z tej miłości żyjemy, w niej się poruszamy i jesteśmy.

Kontemplując Serce Jezusa, Syna Ojca Przedwiecznego, możemy sami doświadczyć Bożego dziecięctwa, jesteśmy bowiem synami i córkami w Synu. Przez sakrament chrztu świętego zostaliśmy włączeni do wspólnoty Kościoła, który jest Ciałem Mistycznym Chrystusa. Bóg Ojciec kocha nas bezgraniczną miłością, bo wie, za jaką cenę zostaliśmy odkupieni: za cenę śmierci Jezusa na krzyżu. To na Golgocie należy szukać fundamentu godności każdego człowieka, który jest ukochanym dzieckiem Boga. I nawet wówczas, gdy ktoś oddala się od Boga, to przecież pozostaje w jego sercu „święty punkt”, który woła w głębinach duszy modlitwę Ojcze nasz! To właśnie dlatego każdy człowiek może powrócić do Boga nawet z największego zagubienia, wszak został stworzony na Boży obraz i podobieństwo, a to oznacza, że nie może żyć bez miłości – nade wszystko bez miłości Boga samego. A jednak obdarzony także darem wolności może powiedzieć Bogu Ojcu i Chrystusowi „nie”. O dramacie tego odrzucenia mówił do nas św. Jan Paweł II podczas swojej pierwszej pielgrzymki do Polski w 1979 roku w pamiętnej homilii na placu Zwycięstwa w Warszawie.

O bogactwie duchowego znaczenia chrztu świętego przypomniał nam papież Benedykt XVI:

Co dzieje się podczas udzielania chrztu świętego? Mocą tego sakramentu zostaliśmy zjednoczeni w sposób głęboki i na zawsze z Jezusem; zanurze-ni w tajemnicę Jego śmierci, która jest źródłem życia, aby mieć udział w Jego zmartwychwstaniu. To właśnie w tym momencie narodziliśmy się do „nowego życia”. To jest właśnie cud, jaki się powtarza: otrzymując chrzest, rodzimy się na nowo jako dzieci Boże, jako uczestnicy synowskiej relacji Jezusa z Ojcem, zdolni, by zwracać się do Boga, nazywając Go z pełną ufnością: „Abba, Ojcze!”. Włączeni zostaliśmy w tę relację i uwolnieni od grzechu pierworodnego. Staliśmy się żywymi członkami jednego Ciała, którym jest Kościół. Dzięki łasce chrztu świętego staliśmy się zdolni, by w pełni żyć swoim powołaniem do świętości, tak aby odziedziczyć życie wieczne, uzyskane dla nas przez zmartwychwstanie Jezusa. Chrzest święty jest początkiem drogi wiary, nadziei i miłości. Warto, byśmy codziennie pamiętali o tej wielkiej łasce i za nią dziękowali. Bądźmy wdzięczni Bogu za to, że jesteśmy chrześcijanami, że przynależymy do Kościoła. Oby w naszych sercach zrodziła się na nowo radość, która wypływa ze świadomości, że otrzymaliśmy od Boga wielki dar, właśnie wiarę, dar, na który nikt z nas nie mógł sobie zasłużyć, ale został nam darmo dany i na który odpowiedzieliśmy naszym „tak”. Jest to radość uznania siebie za Boże dzieci, odkrycia, że jesteśmy zawierzeni w Jego ręce. Zostaliśmy przyjęci przez Boga miłującym uściskiem, podobnie jak matka, która podtrzymuje i obejmuje swoje dziecko.

Naszą odpowiedzią na dobroć Ojca Przedwiecznego niech będą słowa modlitwy bł. Karola de Foucaulda, który miał wielkie nabożeństwo do Najświętszego Serca Jezusa:

Ojcze, oddaję się w Twoje ręce.Uczyń ze mną to, czego pragniesz.Cokolwiek uczynisz, dziękuję Ci.Jestem gotowy na wszystko.Przyjmuję wszystko.Niech tylko Twoja wola będzie we mnieI w każdym Twoim stworzeniu.Nie pragnę niczego, ponad to, Panie.W Twoje ręce oddaję duszę mojąZ całą miłością mego serca,Ponieważ kocham Cię, Panie.Pragnę powierzyć się Tobie,Oddać się w Twoje ręce bez zastrzeżeń, z bezgraniczną ufnością,Ponieważ Ty jesteś moim Ojcem.

2. Serce Jezusa, w łonie Matki-Dziewicy przez Ducha Świętego utworzone

Serce Jezusa dzięki tajemnicy wcielenia Syna Bożego zaczęło bić pod sercem Jego ziemskiej Matki, Maryi. Biło ono w rytm Serca Niepokalanej, dlatego tych dwóch Serc nigdy nie powinniśmy rozdzielać. Zanim Jezus objawił się jako cierpiący Sługa Pański (Iz 42), by wypełnić trudną wolę Ojca, uczył się pokory od Maryi i od swego przybranego ojca, św. Józefa.

Maryja rozważająca słowo Boże

Maryja, zgodnie z duchem pism Starego Testamentu, kochała Boga całym swoim sercem, całym umysłem i ze wszystkich sił (por. Pwt 6,4–5). W swoim życiu chciała służyć jedynie Bogu, który pysznym się sprzeciwia, a pokornym daje łaskę. Przez całe życie współpracowała z Bogiem, który pragnie zbawić każdego człowieka (1 Tm 2,4). To Ona, Niewiasta z Apokalipsy św. Jana, jako nowa Ewa zdecydowanie przeciwstawiła się Szatanowi, doświadczając bezgranicznej dobroci Boga (por. Ap 12,1–18). Całe Jej życie przeniknięte było działaniem Ducha Świętego. W tym Duchu wielbiła Boga Ojca, Stwórcę wszechświata, podobnie jak czynił to przez wieki naród wybrany. Dzięki żywej wierze rozważała w synagodze słowa Pisma Świętego, odczytując jego głębszy, duchowy sens. Zastanawiała się nad fragmentem mówiącym o Pannie mającej porodzić syna (Iz 7,14). Czytała Pieśni o cierpiącym Słudze Jahwe (Iz 42; 49; 50; 53), który miał dźwigać grzechy swego ludu. Ona także oczekiwała na Mesjasza, który miał zapoczątkować na ziemi ład i piękno oraz powszechny pokój. Żyła zgodnie ze słowem Bożym, co najgłębiej wyraziła w momencie zwiastowania, gdy anioł Gabriel wyjawił niezwykły plan Boga Ojca względem Niej (por. Łk 1,26–38). Dzięki swemu „tak” Maryja stała się Służebnicą Słowa, przyjęła Jezusa-Słowo, w którym Bóg Ojciec wszystko nam powiedział.

Niepokalane Serce Maryi jest czuwające i wrażliwe na zbawcze działanie Boga. Właśnie dlatego Maryja jest patronką naszego oczekiwania na Boga. Ona troszczy się, by pragnienia ludzkich serc były zawsze piękne, czyste i jak Jej Serce wielkoduszne. Jest Matką naszego modlitewnego czuwania. Odpowiedź udzielana Bogu na modlitwie powinna stawać się odważnym czynem. Podobnie jak Maryja, pytajmy szczerze Boga: Panie, co chcesz, abyśmy uczynili? Nasze życie powinno codziennie owocować czynami, które Bóg dla nas przygotował (por. Ef 2,10). My także mamy małe i wielkie „zwiastowania”, natchnienia pochodzące od Ducha Świętego, przekazywane nieraz przez naszych najbliższych. Starajmy się więc o wewnętrzne wyciszenie, byśmy zdołali je usłyszeć, przyjąć i wypełnić.

Czuwające Serce Maryi

Maryja jest przewodniczką w naszym pielgrzymowaniu na drodze wiary. Uczy nas całkowitego powierzenia się Bogu, który jest niezgłębioną tajemnicą. Maryja pokazuje wreszcie, jak zaufać Bogu trudzącemu się w historii naszego życia wpisanej – przez tajemnicę Kościoła – w świętą historię zbawienia.

Niepokalana odkryła, że w Jej życiu Bóg jest na pierwszym miejscu i skupiła modlitwy i działania na Tym, który jest jedynie konieczny. Była przekonana, że On sam wystarczy do szczęśliwego życia. Maryja, wsłuchana w Jego słowo, pragnęła w sposób doskonały wypełnić Boży plan względem Niej. Podobnie każdy z nas rozwija swoją osobowość i charakter, o ile jest zdolny, by tak jak Maryja zapomnieć o sobie.

Maryja zaniemówiła ze zdziwienia, gdy usłyszała wieść anioła w chwili zwiastowania. Paradoksalnie sposób, w jaki zareagowała – milczenie-zadziwienie nad Bożą tajemnicą – przemawia do nas również dzisiaj. Jej milczenie, niczym słowo, jest wymowne, pełne sensu. To właśnie milczenie staje się warunkiem naszego duchowego rozwoju, gdyż otwiera nas na spotkanie z Bogiem, który szuka człowieka i pragnie z nim przebywać.

Zgoda Maryi

Święty Bernard z Clairvaux w jednym ze swoich kazań niezwykle pięknie wyraził oczekiwanie Boga i ludzkości na „tak” Maryi, zwracając się do Niej z błaganiem:

Wyczekuje anioł na odpowiedź, bo trzeba mu już było powrócić do Boga, który go posłał… O Pani, wyrzeknij słowo, którego czeka ziemia, czekają otchłanie, czekają sami nawet niebios mieszkańcy! Również i Sam Król i Pan wszystkich o ile pożądał śliczności Twojej (Ps 44,12), o tyle też pożąda przyzwolenia Twego… Powstań, biegnij, otwórz (Pnp 3,2; 5,2)! Powstań przez wiarę, biegnij przez pobożność, otwórz przez wyznawanie!

W taki oto sposób „prosi” Bóg o zgodę Maryi, aby stać się człowiekiem. Oczywiście „tak” Maryi jest owocem działania łaski Bożej. Trzeba, byśmy zawsze pamiętali, że łaska Boga nie eliminuje wolności człowieka, wręcz przeciwnie, tworzy ją i podtrzymuje.

W opisanym przez św. Łukasza wydarzeniu zwiastowania Najświętsza Panna jest pełna łaski(por. Łk 1,28), doświadcza bliskości z Bogiem i dlatego we wszystko obfituje. Ona żyje w Bogu, cała jest przeniknięta Jego miłosierną obecnością!

Czy my, podobnie jak Ona, pamiętamy o działaniu Boga w naszym życiu? Czy uświadamiamy sobie obecność Boga żywego? Czy, podobnie jak Maryja, żyjemy duchem wiary?

Pan Bóg uszanował wolność Maryi, gdy pełna obaw zapytała: Jak się to stanie? (por. Łk 1,34). Bóg szanuje również naszą wolność. Niewiele może uczynić bez naszego pragnienia, by ciągle się nawracać, czerpiąc ze skarbca Jego miłosiernej miłości. On czeka na naszą zgodę: „Oto stoję u drzwi i kołaczę…” (Ap 3,20). Czy odpowiemy Mu z podobną hojnością serca, jak uczyniło to Serce Maryi? Pozwólmy się prowadzić Duchowi Świętemu, by odkrywać Jego delikatne natchnienia, jakie rodzą się w naszym sercu.

3. Serce Jezusa, ze Słowem Bożym istotowo zjednoczone

To Serce, tak w kategoriach ludzkich bogate, jest „zjednoczone – jak przypomina wezwanie z litanii – ze Słowem Bożym”. Jezus jest wcielonym Słowem Bożym: w Nim jedyna Osoba – przedwieczna Osoba Słowa – istnieje w dwóch naturach: boskiej i ludzkiej. Jezus jest jeden w niepodzielnej rzeczywistości swojego bytu: doskonały w bóstwie, a zarazem doskonały w człowieczeństwie; w tym, co odnosi się do natury boskiej, równy Ojcu, w tym, co odnosi się do natury ludzkiej, równy nam: prawdziwy Syn Boży i prawdziwy Syn człowieczy. Tak więc Serce Jezusa od chwili wcielenia było i zawsze będzie złączone z osobą Słowa Bożego (Jan Paweł II, Anioł Pański, 9 lipca 1989 r.).

Serce świata

Wcielenie stanowi tajemnicę Boga, który wszedł w ludzką historię. Od tej chwili Jego Serce jest spragnione odpowiedzi naszych niespokojnych serc. „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy Jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca, pełen łaski i prawdy” (J 1,14). W tym Słowie Bóg Ojciec, jak nas naucza św. Jan od Krzyża, wszystko nam powiedział. Wszelkie bogactwo duchowe polega odtąd na odczytaniu Ewangelii i wdrożeniu jej w codzienne życie. Niosąc zapalone pochodnie wiary, mamy być dla świata solą zbawczej prawdy i światłem samego Jezusa. Nasze serca powinny płonąć Jego miłością, którą nie przestaje nas obdarzać.

W Księdze IV, w rozdziale 11 Wyznań czytamy następujące świadectwo św. Augustyna wsłuchanego w Jezusa-Słowo:

Otrząśnij się z marności, duszo moja, nie ogłuszaj się wrzawą jej zamętu. Usłysz i ty! Oto Słowo samo woła, abyś wróciła, a w Nim jest miejsce spoczynku, którego nic nie zakłóci. Tam miłość nie zostaje opuszczona, jeżeli sama nie odchodzi… Oto jedne rzeczy mijają, aby po nich nastąpiły inne i aby ze wszystkich tych części kojarzyła się całość najniższego stworzenia. Czyż ja dokądkolwiek odchodzę? – mówi Słowo Boże. Tu rozepnij swój namiot, duszo! Powierz Słowu wszystko, co masz – bo przecież masz to od Niego. Przynajmniej teraz, duszo moja, gdy już znużyłaś się kłamstwami, powierz Prawdzie to, co otrzymałaś od Prawdy, a niczego nie utracisz. Znowu zakwitnie to, co w tobie uwiędło, i uleczona będziesz ze wszystkich twoich chorób (Wyznania, s. 99–100).

Wszechmocne Słowo

Czytamy w Księdze Mądrości: „Gdy wszystko było pogrążone w głębokim milczeniu, a noc w swym biegu dosięgła połowy dni, wszechmocne Słowo Twoje, Panie, zstąpiło z nieba, z królewskiego tronu” (por. Mdr 18,15). Tym Słowem, które od Boga zstąpiło, jest odwieczny Syn Boży Jezus Chrystus. To jedyne i ostateczne Słowo Boga do ludzi było długo przepowiadane i przygotowywane, by usłyszał i przyjął je człowiek będący słuchaczem Słowa.

Wszystkie księgi Pisma Świętego, wszystkie słowa Je przepowiadają, w Nim wszystkie się streszczają, stając się zrozumiałe dla każdego z nas. Bóg wkroczył w historię, stał się jej cząstką. Wszystko przez Słowo się stało i wszystko do Niego należy. Cała historia świata została niejako wciągnięta w rwący nurt historii zbawienia, w którego centrum jest Serce Jezusa, Serce świata.

Ale żeby usłyszeć Słowo Boże, trzeba wytworzyć w sobie przestrzeń ciszy. Milczenie przygotowuje nas na spotkanie z Jezusem, by można było zawołać radośnie, jak uczniowie na górze Tabor: „Panie, dobrze, że tu jesteśmy, dobrze nam tu być z Tobą!” (por. Mt 17,4). Każda celebracja Eucharystii jest również wejściem na górę Tabor, miejscem i przestrzenią do wewnętrznej przemiany.

Słyszymy w życiu wiele słów niepotrzebnych, które rozpraszają i które nie prowadzą do odkrycia głębszego sensu naszej egzystencji. Ale są też w tej ludzkiej wrzawie ledwie słyszalne głosy, choć nieliczne i często ignorowane, które jak prorocze wołanie św. Jan Chrzciciela wskazują na Słowo, na Jezusa i Jego Ewangelię. Głosząc Dobrą Nowinę, Pan Jezus uczy, jak mądrze i owocnie przeżywać kolejny dzień, byśmy wieczorem z radosnym sercem umieli dziękować za wszystko Bogu Ojcu.

Pytajmy podczas modlitwy: Jaką glebą jesteśmy dla słowa Bożego? Czy pragniemy, by Ewangelia była światłem na naszych drogach? Czy napełnieni obecnością Jezusa-Słowa jesteśmy tym głosem, który innym ludziom pomaga Go odkrywać? Czy pragniemy głosić Ewangelię Pana? Czy nasze czyny oraz postawy mówią innym ludziom, że dzięki Chrystusowi pokładamy ufność w Bogu Ojcu i uważni jesteśmy na natchnienia Ducha Świętego? (por. 2 Kor 3,4–11).

Światłość w ciemności świeci

„A światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła” (J 1,5). Święty Jan Ewangelista pisze o ciemnościach, o nocy i o świetle. Wyobraźmy sobie betlejemską stajenkę oświetloną wewnątrz blaskiem lampki oliwnej. Jest noc, dlatego poza grotą panują ciemności. Symbolizują one w świecie to wszystko, co jest duchowym zamętem, brakiem sensu życia, pokusą samowystarczalności i chęcią budowania życia bez odniesienia do Boga, który jest miłością. Taka pokusa prowadzi człowieka do rozgoryczenia i braku wewnętrznego pokoju. Niespokojne serce, poczucie winy i ciemności grzechu skłaniają nas do szukania Zbawiciela.

Ale oto pojawia się Światło, które powoli wyłania się z mroków naszego zwątpienia i beznadziei. To nic, że jest ledwie dostrzegalne. Gdy ciemności są ogromne, wystarczy światło zapałki, by wskazać na miejsce przebywania kogoś, kto potrzebuje pomocy. Nawet najmniejsze światło przerywa ciemności i usuwa lęk. Także w naszym życiu wystarczy czasem jeden moment doświadczonej łaski, duchowej jasności, łaski zrozumienia siebie dzięki życzliwemu słowu drugiego człowieka, by na nowo odzyskać utraconą nadzieję. A skoro Pan Jezus jest zawsze z nami, nie jesteśmy już więcej skazani na trwanie w ciemności. Co więcej, Jezus – Dobry Pasterz, pomaga nam przeżyć trudne doświadczenia, ciemności i zachować skarb ufności w sercu: „Chociażbym chodził ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną” (Ps 23,4).

Światło, które w ciemności świeci, nie jest czymś abstrakcyjnym. Jest ono rzeczywistością żywą i osobową. Tym światłem jest Osoba Jezusa Chrystusa, Syna Maryi i Syna Bożego. Maryja pierwsza odkryła, że dzięki temu bezbronnemu Dziecku dzieje ludzkości nabrały nowego sensu. W Nim miała zostać odnowiona cała ludzkość i życie każdego z nas.

Światła Chrystusa nawet największe ciemności świata i złość ludzi nie są w stanie zgasić. Od czasu, gdy rozbłysło ono w świecie, w naszym sercu, w naszej Ojczyźnie, nie ma takiej siły, która mogłaby je usunąć czy pozbawić blasku. Nawet najgłębsze ciemności grzechu, zwątpienia nie mogą zagasić Jezusowego światła. Jesteśmy każdego dnia wezwani, by ten ogień miłości, który Bóg umieścił w naszych sercach, na nowo zabłysnął żywym płomieniem, dając obfite światło wszystkim, którzy się z nami spotykają. Tym światłem jest nasze pokorne przekonanie, że w Jezusie Chrystusie Bóg Ojciec każdego z nas miłuje. Bóg kocha cały świat, pomimo zwątpienia i niewiary tak wielu ludzi. On przychodzi do każdego człowieka, bo pragnie, by wszyscy zostali zbawieni, przebóstwieni i przemienieni Jego miłością. Dlatego trzeba, byśmy rozważając litanijne wezwanie: „Serce Jezusa, ze Słowem Bożym istotowo zjednoczone”, obejmowali naszą modlitwą również tych wszystkich, którzy się zagubili i odeszli od Boga. Nie ustawajmy w modlitwie w ich intencji, by na nowo odkryli Jezusa – Światłość świata, która pośród ciemności świeci.

Podobnie jak Maryja, św. Józef i pasterze, adorujmy Jezusa-Dziecię w ciszy. Oni pełni zadziwienia oglądają Słowo wcielone. Wydarzenie narodzin Jezusa jest słowem, które do nas przemawia pośród ciszy, napełniając nasze serca głębokim pokojem. To słowo mamy rozważać w naszych sercach na wzór Maryi, a następnie głosić w naszych rodzinach i środowiskach. Tajemnica narodzin Jezusa jest słowem Boga do nas. Bóg Ojciec kocha nas w bezbronnym Dziecku, które nas przygarnia. Wcielenie Syna Bożego obejmuje całe stworzenie, przenika i jest obecne w historii ludzkości. Odtąd cały czas jest Chrystusowy, a więc błogosławiony i pełen nadziei.

4. Serce Jezusa, nieskończonego majestatu

Przed Nim kroczą majestat i piękno, potęga i jasność w Jego przybytku. Oddajcie Panu, rodziny narodów, oddajcie Panu chwałę i [uznajcie] potęgę; oddajcie Panu chwałę Jego imienia! (Ps 96,6–8).Serce Jezusa jest Sercem Boga, który pozostaje zawsze niezgłębioną tajemnicą. Bóg jest zawsze większy i wymyka się naszemu myśleniu o Nim. Nigdy nie powinniśmy „przyzwyczaić się” do Boga. Spotkanie z Nim jest zawsze nowym, niepowtarzalnym wydarzeniem.

Podczas adoracji Jezusa obecnego w Najświętszym Sakramencie możemy doświadczyć spotkania z Bogiem żywym. Jak dla Mojżesza płonący krzew był znakiem obecności Boga, podobnie możemy patrzeć na Eucharystię będącą ogniem Bożej miłości – a taki ogień nieustannie płonie w Sercu Jezusa. To właśnie podczas adoracji Najświętszego Sakramentu św. Małgorzata Maria Alacoque miała objawienia mistyczne Serca Jezusa. Podobne przeżycia opisuje również św. Faustyna Kowalska w Dzienniczku:

Kiedy poszłam na adorację – usłyszałam te słowa: „Córko Moja umiłowana, zapisz te słowa, że: odpoczęło serce Moje dziś w klasztorze tym. Mów światu o Moim miłosierdziu, o Mojej miłości. – Palą Mnie płomienie miłosierdzia, pragnę je wylewać na dusze ludzkie. O, jaki Mi ból sprawiają, kiedy ich przyjąć nie chcą. – Córko Moja, czyń, co jest w twej mocy, w sprawie rozszerzenia czci miłosierdzia Mojego, Ja dopełnię, czego ci nie dostawa. Powiedz zbolałej ludzkości, niech się przytuli do miłosiernego serca Mojego, a Ja ich napełnię pokojem” (Dzienniczek, 1074).

Majestat Boga

Doświadczenie świętości Boga i piękna Bożego majestatu opisują nam święci. Czynią to zawsze z wielką prostotą, a nawet z pewną powściągliwością, co jeszcze bardziej uwiarygadnia ich świadectwo. W podobny sposób opowiadali o swoich spotkaniach z Panem Jezusem również św. Katarzyna Sieneńska, św. Jan od Krzyża, św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Święta Faustyna tak wyraziła duchowy dialog z Bogiem:

Wychodzę na Jego spotkanie i zapraszam Go do mieszkania swojego serca, uniżając się głęboko przed Jego majestatem. Lecz Pan podnosi z prochu mnie i jako oblubienicę zaprasza, bym usiadła obok Niego, abym Mu powiedziała wszystko, co mam w sercu. A ja, ośmielona Jego dobrocią, pochylam swą skroń na pierś Jego i mówię Mu o wszystkim. Na pierwszym miejscu mówię o tym, o czym bym nigdy żadnemu stworzeniu nie powiedziała. A później mówię o potrzebach Kościoła, o duszach biednych grzeszników – jak bardzo potrzebują Twego miłosierdzia. Lecz chwila szybko upływa. Jezu, muszę wyjść na zewnątrz do obowiązków, które czekają na mnie. Jezus mi mówi, że jest jeszcze chwila, aby się pożegnać. Wzajemne, głębokie spojrzenie i na chwilę pozornie się rozłączamy, ale nigdy rzeczywiście. Serca nasze są ustawicznie zjednoczone; choć na zewnątrz jestem rozerwana różnymi obowiązkami, lecz obecność Jezusa pogrąża mnie ustawicznie w skupieniu (Dzienniczek, 1806).

Świętość Boga

Doświadczenie polskiej mistyczki współbrzmi z refleksją żydowskiego filozofa Abrahama Jeshuy Heschela, który w książce Człowiek nie jest sam tak opisał fenomen świętości:

Wszystko, co istnieje, uczestniczy w wymiarze świętości i nie można sobie wyobrazić nic, co żyłoby poza nim. Wszystko, co istnieje, stoi w obliczu Boga – tutaj i wszędzie, teraz i w każdym czasie. Nie tylko ślubowanie czy nawrócenie, nie tylko skupienie umysłu na Bogu zobowiązuje człowieka wobec Niego; wszystkie czyny, myśli, uczucia i wydarzenia są Jego troską. Dokładnie tak jak człowiek żyje w sferze natury i podlega jej prawom, tak samo znajduje się w świętym wymiarze. Uwolnić się od niego jest równie trudno, jak porzucić naturę. Z wymiarem świętości nie można zerwać ani przez grzech, ani przez głupotę, ani przez odstępstwo, ani przez ignorancję. Nie ma ucieczki od Boga (s. 200–201).

Pan Jezus mocą swojej Boskiej świętości przyciąga również nas do siebie i otwiera przed nami swoje Serce. Tak okazuje wielką dobroć i wielkoduszność względem tych, którzy Go cierpliwie szukają. Podpowiedź, z jaką duchową postawą powinniśmy stawać przed Bożym obliczem, znajdujemy w Księdze Micheasza: „Powiedziano ci, człowiecze, co jest dobre. I czegoż żąda Pan od ciebie, jeśli nie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości i pokornego obcowania z Bogiem twoim?” (Mi 6,8). Również św. Ignacy Loyola zachęca chrześcijan, by z pewnym onieśmieleniem stawali w obliczu niewypowiedzianej tajemnicy Boga. Doświadczając zbawczej obecności, mogą oddać Jezusowi całe życie. Powinni wyobrazić sobie, iż stają przed całym dworem niebieskim, aniołami i świętymi, którzy uwielbiają Boski majestat. W modlitwie przygotowawczej do medytacji św. Ignacy podpowiada modlącemu się: „Prosić Boga, Pana naszego, aby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały jego Boskiego Majestatu” (Ćwiczenia duchowe, 46). Przyjmując taką postawę, ufamy, że Bóg okaże nam swoją łaskawość:

Oni zobaczą chwałę Pana, wspaniałość naszego Boga. Pokrzepcie ręce osłabłe, wzmocnijcie kolana omdlałe! Powiedzcie małodusznym: „Odwagi! Nie bójcie się! Oto wasz Bóg, oto – pomsta; przychodzi Boża odpłata; On sam przychodzi, by zbawić was” (Iz 35,2–4).

Bywa i tak, że różnego rodzaju przeciwnościami i trudami Bóg „przygina nasze serca” (por. Ps 107,12), byśmy stali się bardziej pokorni, uznając naszą nędzę i wielkość Bożego miłosierdzia objawioną nam w Sercu Jezusa. Dlatego dobrze jest naśladować postawę modlącego się w świątyni celnika, który znając swoją niegodność względem świętości Boga, nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!”. Pan Jezus pochwalił jego zachowanie i powiedział, że odszedł po tej modlitwie usprawiedliwiony (por. Łk 18,9–14). „Miej zatem duszę szczerą i nieobłudną w obliczu Tego, który przenika serce i nerki” – zachęca nas św. Cyryl Jerozolimski.

5. Serce Jezusa, świątynio Boga

Pan Jezus jest nową świątynią, miejscem, gdzie przebywa Bóg. Kiedy św. Jan Ewangelista mówi, że woda wypłynęła z boku Jezusowego, wskazuje, że z tej świątyni wypływa na cały świat woda, która potrafi zamienić pustynię w sad. W tajemnicy chrztu świętego nasze serca stają się miejscem oddawania czci Bogu. My sami jesteśmy świątynią Ducha Świętego.

Pytajmy siebie: Jak korzystamy z owoców otrzymanego chrztu świętego, dzięki któremu staliśmy się dziećmi Bożymi? Czy jesteśmy zanurzeni w Bogu, by z Niego czerpać moc do codziennego owocowania w dobre czyny, które Bóg dla nas przygotował?

Prośmy Boga o większą gorliwość o Jego Dom – Kościół i o nasze serca, w których pragnie zamieszkać Trójca Święta.

Strumienie wody żywej

Prorok Ezechiel tak opisał swoją wizję dotyczącą świątyni jerozolimskiej: „Następnie [tajemniczy mąż] zaprowadził mnie z powrotem przed wejście do świątyni, a oto wypływała woda spod progu świątyni w kierunku wschodnim, ponieważ przednia strona świątyni była skierowana ku wschodowi; a woda płynęła spod prawej strony świątyni na południe od ołtarza” (Ez 47,1). Prorocza wizja Ezechiela spełniła się w wydarzeniu opisanym przez św. Jana Ewangelistę: „W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: «Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza». A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był, ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony” (J 7,37–39). Słowa Jezusa znalazły swe dopełnienie, gdy po śmierci na krzyżu Zbawiciela przebity został Jego bok. Z Jego Serca wypłynęły krew i woda. Z tego źródła łaski zrodziły się sakramenty święte celebrowane w Kościele.

„Wytrysnął Kościół z przebitego boku Chrystusa na Kalwarii, zahartował się w Ogniu Zesłania Ducha Świętego, sunie niepowstrzymanie przed siebie jak rzeka i ogień. Porywa w biegu każdego we właściwym dla niego czasie, by wytoczyć nowe fontanny wody żywej i zapalić nowy płomień” (H. de Lubac, Medytacje o Kościele, s. 49). Święty Paweł zachęca nas, byśmy zadomowili się w Kościele, czerpiąc codziennie z jego duchowych skarbów: „A więc nie jesteście już obcymi i przychodniami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha” (Ef 2,19–22). „Czy nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Święty mieszka w was?” (1 Kor 3,16) – przypomina nam apostoł.

Troska Jezusa o dom Ojca

Warto zastanowić się nad wydarzeniem związanym z wyrzuceniem przekupniów ze świątyni jerozolimskiej (J 2,13–22). Świątynia w porze Paschy żydowskiej była miejscem wielkiego ożywienia, kult oddawany Bogu mieszał się z hałaśliwością handlujących. Czy miłe Bogu były te ofiary, których składanie wymagało aż takiego zamętu? Czy nie chciałby On raczej przypomnieć wszystkim kupującym i sprzedającym o tym, że Bóg nie ofiar pragnie, lecz miłości we wzajemnych relacjach i głębszego poznania Go (por. Oz 6,6)?

Warto zastanowić się podczas modlitwy: Jak przeżywamy spotkanie z Bogiem w miejscach świętych? Czy nade wszystko szukamy Jego samego? Czy dbamy o Kościół Pana w moich modlitwach, czy modlimy się o dar świętości dla wszystkich ochrzczonych?

Rozmyślajmy również nad zachowaniem się Jezusa, którego pochłaniała gorliwość o dom Ojca. Czy pragnę podobnej postawy dla siebie? Czy Bóg jest naprawdę na pierwszym miejscu w moim życiu? Jezus zatroskany jest także o świątynię mojego ciała, by zamieszkiwał w niej Boży Duch, który pomaga mi zwracać się do Boga: „Ojcze!”.

Święta Elżbieta od Trójcy Świętej, francuska karmelitanka, modliła się, by Pan uczynił jej serce swoim mieszkaniem:

Panie, bądź tutaj i podtrzymuj mnie.Oderwij moje serce od wszystkiego,niech będzie wolne – ku Tobie,niech nic nie przeszkadza mu widzieć Ciebie.Złam moją wolę, uniż moją pychę,Ty tak pokorny sercem.Tak ukształtuj moje serce,żeby mogło być Twoim mieszkaniem kochanym,do którego byś przychodził odpoczywać,rozmawiać tam ze mną w pełnej jedności.Niech to biedne moje serce stanowi jedno z Twoim Sercem, Panie.Tylko Ty sam możesz napełnić sobąjego samotność. Niech nie szukam niczego poza Tobą.Tylko Ty mi wystarczasz.Tylko Ty sam jesteś moim pokojem (Skarbnica modlitw, s. 215–216).

Świątynia na chwałę Boga

Podczas konsekracji sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem na Krzeptówkach Jan Paweł II przypomniał wiernym:

Kościół to nie tylko budynek sakralny. Pan Jezus mówi, że Kościół jest zbudowany na skale, a skałą jest wiara Piotra. Kościół jest wspólnotą ludzi wierzących, którzy wyznają Boga żywego i wyznają – tak jak Piotr – że Chrystus jest Synem Bożym, Odkupicielem świata. Wy, drodzy Bracia i Siostry, jesteście cząstką tej wielkiej wspólnoty Kościoła zbudowanego na Piotrze. Wraz z waszym biskupem, wraz z Papieżem głosicie i wyznajecie wiarę w Syna Bożego, i na tej wierze opieracie całe wasze życie osobiste, rodzinne i zawodowe. W ten sposób jesteście uczestnikami Królestwa Bożego. Chrystus bowiem powiedział do Piotra: „Tobie dam klucze królestwa niebieskiego; cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie” (Mt 16,19).

Wasze sanktuarium, które dzisiaj zostaje poświęcone Bogu, ma służyć Kościołowi – wspólnocie, żywym ludziom. Wyraża to jeszcze dogłębniej czytanie z Listu św. Piotra, które słyszeliśmy. Apostoł mówi w nim o Kościele jako o budowli z żywych kamieni. To my jesteśmy właśnie tą budowlą, to my stanowimy owe żywe kamienie, które składają się na całokształt duchowej świątyni. Jej kamieniem węgielnym jest Chrystus, Chrystus Ukrzyżowany i Zmartwychwstały. To On stał się kamieniem węgielnym Kościoła jako wielkiej wspólnoty Ludu Bożego Nowego Przymierza. Wspólnota ta, jak pisze apostoł Piotr, stanowi święte kapłaństwo (por. 1 P 2,5). Zjednoczona z Chrystusem, jest ona „wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem [Bogu] na własność przeznaczonym, aby ogłaszać dzieła potęgi Tego, który nas wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła” (por. 1 P 2,9). Wasza piękna świątynia, którą zbudowaliście wraz z duszpasterzami, ma służyć wspólnocie Kościoła i dlatego trzeba, ażeby była poświęcona, konsekrowana, oddana Bogu samemu jako przestrzeń, w której gromadzi się i modli Lud Boży” (Jan Paweł II, Homilie, s. 955).