Scooby-Doo! i koszmarny mecz - James Galsey - ebook

Scooby-Doo! i koszmarny mecz ebook

James Galsey

4,6

Opis

Na jaką nagrodę zasługuje amerykański pies i jego pan, którzy zdołali zjeść 50 hot dogów? To oczywiste, na miejsca w loży dla VIP-ów na meczu baseballowym! Niestety, nawet w sektorze dla specjalnych gości baseballowe derby potrafią przemienić się w koszmar! „Uwaga! Uwaga! Na stadionie pojawił się upiór!” – czy Scooby i jego przyjaciele potrafią rozwikłać upiorną zagadkę? Jak skończy się pojedynek Tajemniczej Spółki z duchem sędziego?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 27

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,6 (43 oceny)
30
9
3
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
wolearczyk

Nie polecam

Najgorsz na świecie !
00

Popularność




Rozdział 1

– Raz, dwa i trzy! Komety mistrzami! śpiewał Scooby na cały głos, podskakując na tylnym siedzeniu samochodu.

Kudłaty nagrodził wystąpienie przyjaciela gromkimi brawami.

– Nie wiedziałem, że tak bardzo podoba ci się śpiew Scooby’ego – zwrócił się do niego Fred.

– Hej, przecież wcale nie mówiłem, że mi się podoba – odparł Kudłaty. – Klaskałem dlatego, że w końcu przestał śpiewać.

Fred skręcił w boczną uliczkę i zatrzymał Wehikuł Tajemnic na parkingu przed stadionem.

– No to jesteśmy na miejscu – oświadczyła Daphne. – Stadion Komet Shakeya.

– Bardzo się cieszę, że wygrałeś bilety wstępu na ten mecz – powiedział do Kudłatego Fred. – Uwielbiam oglądać baseball…

– Ciekawa jestem, ile hot dogów musiałeś zjeść, żeby wygrać te bilety – zainteresowała się Velma.

– Niewiele – wzruszył ramionami Kudłaty. – Coś koło pięćdziesięciu.

– Zjadłeś pięćdziesiąt hot dogów? – zdziwiła się Velma. – To znaczy, że każdego tygodnia musiałeś jeść przynajmniej jednego.

– A kto powiedział, że je jadłem przez rok? – obruszył się Kudłaty. – Zjadłem te pięćdziesiąt hot dogów przez miesiąc.

– Przez miesiąc?! – zdziwiła się Daphne.

– Jak ci się to udało? – spytała Velma, nie kryjąc zaskoczenia.

– Tak naprawdę to Scooby mi trochę pomógł – przyznał Kudłaty. – Zawsze mówiłem, że co dwa żołądki, to nie jeden. Prawda, Scooby?

– Pewnie! – szczeknął Scooby.

– No cóż… – odparła Daphne. – Ja cieszę się, że tu przyjechaliśmy, bo będę mogła przeprowadzić wywiad z właścicielem Stadionu Komet Shakeya do naszej szkolnej gazetki.

Fred zaparkował i wszyscy wysiedli. Każdy z członków Tajemniczej Spółki miał na głowie baseballówkę. Fred włożył także kurtkę baseballową w kolorach drużyny Komet. Daphne upewniła się, że ma przy sobie notes i długopis. Velma wsadziła do kieszeni niewielką książeczkę.

– Hej, przecież idziemy na mecz, a nie do czytelni! – odezwał się do niej Kudłaty.

– To książka o fizyce baseballu – wyjaśniła Velma. – Można się z niej dowiedzieć na przykład tego, dlaczego piłka baseballowa ma taki, a nie inny kształt, jakie siły działają na nią przy uderzeniu kijem oraz jak jej nadać optymalny tor ruchu.

– Hej, mnie i Scooby’ego bardziej interesuje to, jak działa bar z przekąskami na tym stadionie – roześmiał się Kudłaty i wraz z przyjaciółmi ruszył do wejścia.

Przed bramą stadionu stał mężczyzna ubrany w strój drużyny Komet. Na szyi miał zawieszoną tabliczkę z napisem: PRECZ Z KOMETAMI!

– Precz z Kometami! – wykrzykiwał co chwilę. – Precz z Tillisem Shakeyem! Nie traćcie pieniędzy i idźcie do domu!

Członkowie Tajemniczej Spółki przeszli koło niego i weszli na stadion.

– Ten człowiek chyba nie jest fanem Komet – zauważyła Daphne.

Kudłaty wręczył bileterowi wygrane bilety. Ten, rzuciwszy na nie okiem, zawołał ochroniarza.

– Chodźcie za mną – zwrócił się do nich umundurowany mężczyzna.

– Hej, przecież jeszcze nawet nie skoczyliśmy po popcorn, a już, jak zwykle, wpakowaliśmy się w tarapaty – jęknął Kudłaty.

– Nie wydaje mi się, żeby nas czekały jakieś nieprzyjemności – powiedziała Daphne.

– No właśnie – zgodziła się z nią Velma. – Spójrzcie na napis nad tymi drzwiami.

– Wejście dla VIP-ów – przeczytał na głos Scooby-Doo.

– O nie! Tylko nie to! – przestraszył się Kudłaty. – Zabierają nas na cmentarz!

– Cmentarz? – zdziwiła się Daphne. – Co ty pleciesz, Kudłaty?

– Hej, no przecież jest tam napisane R.I.P. – odparł Kudłaty. – Widziałem taki napis na cmentarzu. To bodajże skrót od łacińskiego requiescat in pace, co znaczy: spoczywaj w pokoju.Uczyliśmy się o tym niedawno w szkole.

– Tam jest napisane VIP, a nie R.I.P., nie umiesz czytać, mądralo? – odezwała się Velma. – VIP to z kolei skrót od angielskiego Very Important Person, czyli: bardzo ważna osoba.

Zanim Velma zdążyła wyjaśnić Kudłatemu, co oznacza tajemniczy napis, dotarli do celu. Ich miejsca zarezerwowane były w specjalnym sektorze tuż nad płytą boiska.

– Mam nadzieję, że stąd będziecie mieli dobry widok – odezwał się ktoś tuż za ich plecami.

Odwrócili się i ujrzeli niewysokiego, krępego mężczyznę.

– Nazywam się Tillis Shakey – przedstawił się. – Jestem sponsorem drużyny Komet. Witajcie na moim stadionie.