Rzeź i zniszczenie Gdańska przez Krzyżaków w 1308 roku - Błażej Śliwiński - ebook

Rzeź i zniszczenie Gdańska przez Krzyżaków w 1308 roku ebook

Błażej Śliwiński

4,3

Opis

12 listopada 1308 roku do Gdańska wkroczyli rycerze Zakonu Krzyżackiego i dokonali eksterminacji mieszkańców miasta. Wobec ich mieczy wszyscy byli równi – zginęli rycerze, burmistrz, rajcowie, możni i ich rodziny, a także zwykli mieszkańcy. Miasto zdobyte 13 listopada przez Krzyżaków było zasłane trupami, zalane krwią i ogarnięte pożarami.

 

Co było przyczyną tego krwawego mordu? Jaka była prawdziwa liczba ofiar? Na te i inne pytania odpowiada w swojej książce Błażej Śliwiński. Podjął on próbę rekonstrukcji wydarzeń z tamtej krwawej nocy. Po wnikliwej analizie opublikował w 2006 roku monografię naukową poświęconą poglądom polskich i niemieckich badaczy na noc z 12 na 13 listopada 1308 roku w Gdańsku. W niniejszej książce przybliża tę tematykę szerokiemu gronu czytelników w ujęciu popularnonaukowym.

Błażej Śliwiński

Profesor Uniwersytetu Gdańskiego, kierownik Zakładu Historii Średniowiecznej Polski i Nauk Pomocniczych Historii w Instytucie Historii. Od 2004 r. jest redaktorem rocznika „Studia z dziejów średniowiecza”, cenionego w kraju i za granicą przeglądu badań wśród mediewistów polskich, niemieckich i białoruskich. Autor ponad 200 publikacji naukowych związanych głównie z dziejami politycznymi Polski X-XV w. (zwłaszcza Pomorza Wschodniego), genealogii i heraldyki, m.in.: Kronikarskie niedyskrecje, czyli prywatne życie PiastówPoczet książąt gdańskich. Dynastia Sobiesławiców w XII-XIII wieku.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 198

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (4 oceny)
1
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rozdział IPomorze Wschodnie na przełomie XIII i XIV w.

1. Panowanie Przemysława II i Władysława Łokietka

Dwudziestego piątego grudnia 1294 r. w grodzie gdańskim zmarł ostatni męski przedstawiciel dynastii książęcej Pomorza Wschodniego, Mściwoj II. Na mocy wcześniejszych ustaleń (układu w Kępnie w 1282 r. i dodatkowych umów z 1291 r.) władzę po nim przejął sojusznik i sprzymierzeniec, książę wielkopolski Przemysł II. W 1288 r., kiedy Mściwoj II zrezygnował już ze starań o zapewnienie sobie męskiego dziedzica, doprowadził także do uznanego przez Kościół polski unieważnienia swojego dotychczasowego małżeństwa z Eufrozyną, księżniczką pochodzącą z Piastów śląskich, wcześniej żoną władcy Kujaw, Kazimierza. Z pierwszego związku małżeńskiego Eufrozyny pochodził między innymi Władysław Łokietek, któremu rozwód matki z księciem gdańskim zamknął wówczas drogę do starań o przejęcie władzy nad Gdańskiem. Unieważnienie małżeństwa Mściwoja z Eufrozyną odbyło się w atmosferze skandalu, książę bowiem utrzymywał gorszący związek ze swoją siostrą stryjeczą Gertrudą, córką nieżyjącego już władcy tczewskiego Sambora II, której przekazał na własność Kościerzynę i wiele okolicznych wsi. To nawet raczej zgorszona Eufrozyna wystąpiła o unieważnienie związku z Mściwojem. Kościół przystał na to pod warunkiem zerwania przez księcia wszelkich kontaktów z Gertrudą. Skłonności Mściwoja do płci pięknej wykorzystali jednak niektórzy możni z jego najbliższego otoczenia, skupieni przy wojewodzie gdańskim Święcy, prawie natychmiast podsuwając mu młodziutką Sułkę (Sulisławę), nowicjuszkę u premonstratensek w klasztorze w Słupsku. Ponad siedemdziesięcioletni książę nie posiadał się z zachwytu z obcowania z nową towarzyszką życia. Wbrew pozorom to daleko niby odbiegające od wielkiej polityki wydarzenie miało istotne znaczenie dla dalszego rozwoju wypadków, zrodziło bowiem opłakaną w skutkach osobistą niechęć Władysława Łokietka do wojewody Święcy. Książę Władysław przekonany był najwyraźniej, że nieszczęście jego matki i swoiste pozbawienie go szans ubiegania się o następstwo po Mściwoju było efektem działań Święcy i jego popleczników.

Wojewoda Święca – jeden z głównych bohaterów interesujących nas wydarzeń – stał na czele zgodnie działającej rodziny, reprezentowanej na przełomie XIII i XIV w. przez niego samego, młodszego brata Wawrzyńca, synów Piotra, Wawrzyńca i Jana, krewnych (najpewniej braci wujecznych) Michała i Mścinę, prawdopodobnie przodków głośnej w późniejszych wiekach rodziny Puttkamerów, oraz rzeszy klienteli, rekrutującej się z uboższych warstw rycerstwa, ale gotowej w każdej chwili siłą miecza poprzeć działania chlebodawców. Rodzina Święców wywodziła się z okolic Słupska, gdzie trzymała majątki Krępa, Lubuń, Kobylnica, tereny, na których w pierwszej połowie XIV w. założono wieś Łosino. Atrakcyjność tych dóbr podnosiło ich położenie przy szlaku handlowym, biegnącym ze Słupska przez Kobylnicę i Łosino na południe, do Bytowa, Chojnic, później Miastka itd., a wartości dodawała istniejąca zapewne w Kobylnicy stadnina hodowlana. Z biegiem czasu majątki te ulegały rozwojowi. W wypadku samego Święcy doszły do nich wsie Strzepcz i Tłuczew, leżące na szlaku Słupsk-Gdańsk, mniej więcej w połowie drogi między nimi, będące swoistą prywatną stacją podróżną dla niego w chwili, gdy sięgnął po urzędy w Gdańsku. Podobnym położeniem, tym razem mniej więcej w połowie szlaku Gdańsk-Tczew, wyróżniają się poświadczone dowodnie w rękach Święcy w 1302 r. wsie Garszyn i Łęgowo (w ówczesnej parafii Kłodawa) oraz pobliski Będzieszyn (w ówczesnej parafii Święty Wojciech). Ze schyłkowego okresu życia Mściwoja II lub już z czasów Przemysła II pochodziło obszerne nadanie dla Święcy Ustki z portem morskim u ujścia rzeki Słupi. Wartość tego nadania polegała na tym, że Ustka stanowiła morski port oddalonego o około 20 km miasta Słupska, a więc dochody, jakie z tytułu pośrednictwa przejmowała rodzina Święców, musiały stanowić dla niej bardzo ważną pozycję w budżecie. Brat Święcy, Wawrzyniec, w chwili śmierci dysponował majtkiem składającym się z 11 wsi, przy czym część z nich, położona w ziemi bytowskiej, tworzyła prawdziwą enklawę majątkową. Ośrodkiem jej było Tuchomie, gdzie za czasów synów Wawrzyńca istniał dowodnie zamek rycerski, w jej skład wchodziły początkowo Tuchomko i Borztuchom, z biegiem lat uzupełnione przez kolejne pokolenia wsiami: Modrzejewo, Ciemno, Trzebiatowo, Kanice, Tęgowie, Chodkowo i Struszewo. Do dziedziczonych po ojcu wsi Kobylnica i Siemianice koło Słupska Wawrzyniec dołożył też leżące w północno-wschodniej części ziemi słupskiej Nożyno z sąsiednią Dąbrową, Skórzyno, Skórowo, nadto Wykosowo i Żelice.

Pierwsza wzmianka o Święcy pochodzi z 1257 r., kiedy to pełnił niski urząd podstolego w Sławnie. Biorąc pod uwagę, że aktywny okres jego działalności śledzić możemy do 1308 r., a więc przez pięćdziesiąt jeden lat, nie może ulegać wątpliwości, iż po urząd sławieńskiego podstolego sięgnął jako młodzik, mając tutaj właśnie, zgodnie z ówczesną praktyką, zdobywać doświadczenie potrzebne do planowanej przez rodzinę dalszej kariery. Najpóźniej w 1266 r. objął w Słupsku ważny już urząd podkomorzego, a we wrześniu 1275 r. – najpewniej podczas uroczystości zaślubin Mściwoja II z Eufrozyną – wyniesiony został do godności kasztelana słupskiego. Wraz z powyższym awansem Święca stał się najwyższym urzędnikiem na terenie ziem słupskiej i sławieńskiej, formalnym liderem możnych z Pomorza Środkowego. Widać to choćby i po tym, że akurat od połowy lat siedemdziesiątych u boku Święcy pojawiać się zaczął jego znacznie młodszy (a więc może przyrodni) brat Wawrzyniec. Nie przejawiał on już takiej energii jak Święca, całą swoją karierę wiążąc ze Słupskiem, a kolejne tutejsze godności uzyskiwał z poręki brata. Po raz pierwszy pojawił się w źródłach, nie pełniąc jeszcze żadnej godności, w 1275 r., na kilka miesięcy przed uzyskaniem przez Święcę urzędu kasztelana słupskiego, w następnym, 1276 r., pełnił już dowodnie urząd łowczego słupskiego.

Święca stał się również jednym z czołowych doradców Mściwoja II, należąc do tych, którzy z całym przekonaniem poparli (jeśli nawet wcześniej nie nakłonili) Mściwoja II do zawarcia porozumienia z księciem wielkopolskim Przemysłem II. W 1285 r. sięgnął po najwyższą ówczesną godność na Pomorzu, urząd wojewody gdańskiego, do którego rychło (1287 r.) przydał godność wojewody słupskiego. Natychmiast też na zwolnioną przez niego kasztelanię słupską awansował jego brat Wawrzyniec.

Jako czołowy doradca Mściwoja wojewoda Święca stał nie tylko na stanowisku związków księstwa wschodniopomorskiego z Wielkopolską, ale także do ułożenia stosunków z zachodnimi sąsiadami: książętami zachodniopomorskimi i biskupem kamieńskim. Był głównym twórcą zawartego w kwietniu 1287 r. układu z biskupem kamieńskim Hermanem von Gleischen, zabezpieczającym Pomorze Wschodnie przed ewentualnym atakiem Brandenburgii, co było wstępem do zawartego w listopadzie tego roku sojuszu z Bogusławem IV zachodniopomorskim.

W październiku 1290 r. wojewoda Święca towarzyszył Mściwojowi II w wiecu zwołanym do Gniezna, podczas którego – jak się ostatnio przypuszcza – podejmowano zakończone jednak fiaskiem pierwsze starania o koronę królewską dla Przemysła II. W sierpniu, wraz z innymi możnymi pomorskimi na wielkim wiecu w Nakle, złożył przysięgę wierności Przemysłowi, wybranemu wówczas na następcę Mściwoja II. Ponieważ jednak Przemysł II nie posiadał wówczas męskiego potomstwa (i w ogóle się go nie doczekał), najpewniej to właśnie Święca optował o rozciągnięcie ustaw sukcesyjnych i na księcia Bogusława IV. Pod koniec życia Mściwoja II wojewoda był już niekwestionowanym liderem możnowładztwa pomorskiego. W maju 1294 r. towarzyszył w ostatniej już podróży księcia do Wielkopolski, miesiąc później stary władca, wystawiając przywilej dla Tczewa, uznał za stosowne użyć niespotykanej w ówczesnej rzeczywistości formuły, iż czyni to nie tylko z własnej książęcej woli, ale i za zgodą najczcigodniejszego pana Święcy.

*

Pomorskie rządy nie przyniosły Przemysłowi II szczęścia. Wprawdzie już 26 czerwca 1295 r. koronował się w Gnieźnie na króla Polski, w oparciu o posiadaną rodzinną Wielkopolskę i pozyskane po Mściwoju II Pomorze Wschodnie, odnawiając po ponad dwustu latach polski tytuł królewski, wprawdzie z dużą sympatią (z wzjemnością) odnosił się do swoich nowych, pomorskich poddanych, niemniej równie szybko, 8 lutego 1296 r. z powodu kwestii pomorskiej postradał życie.

Przyczyną śmierci Przemysła była dążność władców Marchii Brandenburskiej, od połowy XIII w. zajmującej kolejne ziemie na dotychczasowym pograniczu wielkopolsko-zachodniopomorskim (tzw. Ziemia Zaodrzańska, następnie Nowa Marchia), do opanowania wybrzeży Morza Bałtyckiego, wpierw poprzez narzucenie zwierzchnictwa Pomorzu Zachodniemu, a później do opanowania ujścia Wisły i Pomorza Wschodniego. Pierwszą próbę opanowania Gdańska margrabiowie podjęli już w 1271 r., ale zajęte przez nich miasto i gród gdański Mściwój II odbił korzystając z wielkopolskiej pomocy księcia Bolesława Pobożnego, stryja Przemysła II. Przejęcie spadku po Mściwoju II przez Przemysła było ciosem dla margrabiów. Dokonali więc na polskiego króla zamachu, gdy ten przebywał w wielkopolskim Rogoźnie, bez wątpienia z zamiarem jego porwania i wymuszenia ustępstw na Pomorzu. Król nie dał się jednak pochwycić bez walki, ciężko rannego, gdy zamachowcy nabrali przekonania, że żywego nie dowiozą do Marchii Brandenburskiej, dobili i porzucili po drodze.

Bezpośrednio po śmierci Przemysła margrabiowie bez zwłoki przystąpili do ataku na północną Wielkopolskę, zajmując zarówno ziemie na północ od Noteci, jak i położone na południowym brzegu rzeki grody w Wieleniu, Czarnkowie i Ujściu. Z pretensjami do spadku po zabitym królu wystąpił książę głogowski Henryk, niegdyś sojusznik Przemysła, o Pomorze upomniał się natomiast bratanek Władysława Łokietka, młody książę inowrocławski Leszek, syn Piastowica księcia Siemomysła oraz księżniczki pomorskiej Salomei, córki Sambora II tczewskiego. Jako spokrewniony z wymarłą dynastią książąt gdańskich, Leszek ruszył na Pomorze, zajął Świecie nad Wisłą, Tczew i Gdańsk, poza jego władzą pozostały jedynie Słupsk i Sławno, gdzie nie podporządkowała mu się potężna rodzina Święcy. Dawnemu państwu Przemysła II zagroziła więc całkowita destrukcja.

Sytuację uratował inny z sojuszników Przemysła II, książę na części Kujaw i Łęczycy Władysław Łokietek, jedyny, który wiosną 1296 r. potrafił myśleć globalnie, o ratowaniu całości, nie zaś o wyrwaniu dla siebie tej czy innej ziemi. Na wieść o wydarzeniach w Rogoźnie Władysław Łokietek wezwał do pomocy władającego Mazowszem księcia Bolesława II (swego brata stryjecznego) i ruszył do Wielkopolski. W wyniku błyskawicznie przeprowadzonej elekcji, raczej tylko formalnej ze względu na obecność wojsk kujawskich, nadciągających posiłków mazowieckich i braku zorganizowania rycerstwa wielkopolskiego – które wraz ze śmiercią króla straciło swój ośrodek decyzyjny – Władysław Łokietek uważać się począł za następcę Przemysła II we wszystkich jego ziemiach, z Pomorzem Wschodnim włącznie.

Dziesiątego marca 1296 r. w Krzywiniu Władysław Łokietek zawarł porozumienie z Henrykiem głogowskim. Ustąpił konkurentowi z części Wielkopolski, zobowiązał się także usynowić jego syna, także Henryka, któremu po dojściu do pełnoletności obiecał przekazać ziemię poznańską. Za taką cenę powstrzymał akcję zbrojną księcia Henryka głogowskiego (którego wojska do tej pory zniszczyły niektóre dobra biskupstwa poznańskiego i w nocnym starciu omal nie rozbiły oddziałów Bolesława Mazowieckiego). Dało to księciu Władysławowi czas na powstrzymanie ataku margrabiów brandenburskich na północną Wielkopolskę, a następnie na przerzucenie wojsk na Pomorze Wschodnie. Jeszcze 25 maja książę Leszek przebywał w Gdańsku, ale 9 czerwca było już po wszystkim i bratanek Władysława Łokietka, wystawiając dokument w Inowrocławiu, tytułował się już tylko władcą kujawskim.

Władysławowi Łokietkowi nie zależało na upokorzeniu inowrocławskiego bratanka. Dotychczasowe jego stosunki z dworem w Inowrocławiu układały się w miarę poprawnie i książę nie widział sensu czynić z synów Siemomysła i Salomei zadeklarowanych przeciwników. O wycofaniu się Leszka z Pomorza zadecydowała więc manifestacja łokietkowej siły i rokowania, w trakcie których Leszek otrzymał na własność południową część Pomorza, kasztelanię wyszogrodzką (Wyszogród – dziś Fordon, dzielnica Bydgoszczy), przedmiot ciągłych sporów między Pomorzem i Kujawami. Gdańsko-tczewskich zwolenników Leszka objęto zaś amnestią.

W początkach czerwca 1296 r. Władysław Łokietek panował już w pełni nad sytuacją, choć wiele z ziem należących wcześniej do Przemysła II przeszło w ręce konkurentów. Jeszcze w lecie 1296 r. pojawił się na Pomorzu Wschodnim, uroczyście tu przyjmowany. Wiemy, że na powitanie księcia wyszła z Gdańska uroczysta procesja, złożona tak z rycerstwa, mieszczan, jak i przedstawicieli Kościoła (wiemy o udziale w niej dominikanów z gdańskiego klasztoru). Procesja towarzyszyła księciu i jego orszakowi aż do gdańskiego grodu, gdzie złożono mu hołd jako władcy pomorskiemu.

Wówczas też doszło do pierwszego bezpośredniego konfliktu między zwycięskim na tym etapie Władysławem Łokietkiem a Święcą i jego rodziną. Nie poparli oni roszczeń do tronu pomorskiego Leszka inowrocławskiego, przez co sam Święca utracił nawet godność wojewody gdańskiego. Zajęty swoimi sprawami książę zachodniopomorski Bogusław IV, którego jeszcze niedawno Święca widział jako ewentualnego sukcesora Mściwoja II i Przemysła II, nie był w stanie ubiegać się o rządy na Pomorzu Wschodnim. Próbował więc Święca ułożyć się z Łokietkiem, wnosząc mu jako swoje aktywa właśnie dobre stosunki z Bogusławem. Chłodna kalkulacja polityczna pozwoliła księciu Władysławowi i Święcy poprawnie ułożyć swoje stosunki, ale mimo wszystko nie była w stanie przesłonić wcześniejszej, osobistej niechęci księcia do tego możnego. Święca odzyskał godność wojewody gdańskiego, ale Władysław Łokietek, gdzie mógł, tam ograniczał jego wpływy.

Po zakończeniu walk na pograniczu wielkopolsko-brandenburskim, w kwietniu 1296 r., a więc jeszcze przed podjęciem interwencji na Pomorzu Wschodnim, Władysław Łokietek zamianował wojewodą pomorskim Wielkopolanina Mikołaja Zarembę, związanego już od jakiegoś czasu tak majątkowo, jak i urzędami z Pomorzem Wschodnim. Urząd wojewody pomorskiego, stworzony przez Władysława Łokietka, był zupełną nowością, godnością wcześniej nie znaną, a czyniącą z Mikołaja Zaremby swego rodzaju książęcego namiestnika, przełożonego wszystkich innych wojewodów i dalszych urzędników dawnego księstwa gdańskiego. Od strony skuteczności zarządu państwem mogło to być posunięcie korzystne, w końcu przecież w 1296 r. władztwo Władysława Łokietka składało się z ziemi brzesko-kujawskiej, łęczyckiej, tczewskiej, sieradzkiej, poznańskiej, gnieźnieńsko-kaliskiej, świeckiej, tczewskiej, gdańsko-słupskiej i na czele każdej z nich stał odrębny wojewoda, a w obrębie każdej istniała rozbudowana hierarchia niższych urzędników. Niewątpliwie do celów usprawnienia administracji uporządkowanie tego wszystkiego mogło przynieść tylko korzyści, charakterystyczne jednak, że odbyło się to kosztem pozycji Święcy.

Wyniesiony na oficjalnie najważniejsze stanowisko na Pomorzu Gdańskim Mikołaj Zaremba doskonale musiał zdawać sobie sprawę, że mimo wszystko nie jest w stanie sprostać konkurencji z wpływowym Święcą. W latach 1296-1299 nie ma śladu, by choć raz pojawił się na Pomorzu i próbował wykonywać tu swoją funkcję. Przebywał natomiast dowodnie w Wielkopolsce, kontentując się wysokim wynagrodzeniem, jakie pobierał z racji posiadanego stanowiska i wynikającą z tego samego powodu przynależnością do czołowych doradców Władysława Łokietka. Postawę Mikołaja dostrzegał książę Władysław, nie spieszył się jednak z odwołaniem palatyna pomorskiego. Książę liczył na poparcie rodowców Mikołaja w Wielkopolsce, ponadto nie widział powodów, by cofnięciem awansu forować Święcę. Nawet przeciwnie, jeśli nominacja Mikołaja Zaremby podrażniła ambicję Święcy, to kolejne posunięcia Władysława Łokietka musiały go ugodzić znacznie mocniej. Książę mianowicie przywrócił do aktywnego życia politycznego jednego z dawnych czołowych konkurentów Święcy w walce o wpływy polityczne na Pomorzu, byłego wojewodę gdańskiego Wajsyla, Prusa, szczególnie niegdyś zasłużonego dla Mściwoja II. W 1285 r. ustąpić musiał on miejsca w Gdańsku właśnie Święcy, obecnie wolą Władysława Łokietka powrócił na urząd wojewody tczewskiego. Również w Sławnie, niekwestionowanym dotychczas rejonie wpływów rodziny Święców, książę wyniósł na miejscową kasztelanię Mateusza z Warszkowa i Kusic, dotychczasowego podkomorzego, jednego z niewielu, którzy nie zamierzali się tej rodzinie podporządkować.

O ile jednak książę Władysław okazał się dobrym wojownikiem, o tyle zupełnie nie sprawdził się jako gospodarz. Historycy od dawna podkreślają, iż Władysław Łokietek w ostatnich latach XIII w. nie był jeszcze w pełni dojrzałym politykiem, że całością swego obszernego przecież państwa kujawsko-łęczycko-wielkopolsko-pomorskiego próbował rządzić tak samo jak wcześniej małym księstwem. W konsekwencji jednak nie potrafił zapanować nad tymi ziemiami, nie zdołał stworzyć sprawnej i oddanej mu grupy współpracowników, zarówno na Pomorzu Wschodnim, jak i w Wielkopolsce faworyzował Kujawian, poróżnił się z wpływowymi osobistościami, także i duchownymi, w końcu nie potrafił zapewnić wewnętrznego bezpieczeństwa kraju, w którym zaczynała się szerzyć samowola i łupiestwo. Nic więc dziwnego, że już po dwóch latach takich rządów, w 1298 r., Wielkopolanie rozpoczęli rozglądać się za nowym władcą, mając już dość zupełnie nieudanych jego rządów. Ówczesny biskup poznański Andrzej, z hołubionego przez księcia rodu Zarembów, rozpoczął nawet rozmowy z księciem Henrykiem głogowskim.

Do szczególnie niezadowolonych z rządów Władysława Łokietka od tego też momentu zaliczać się zaczęli również mieszczanie gdańscy. Poszukujący wszędzie gotówki potrzebnej do utrzymania się władzy, Łokietek we wrześniu 1298 r. poczynił między innymi daleko idące nadania na rzecz kupców z Lubeki. Zagwarantował im szczególną opiekę i gwarancję bezpieczeństwa na szlakach lądowych, rzecznych i morskich swojego księstwa oraz wolność od wszystkich ceł, obiecywał pomoc nawet wówczas, gdyby ponieśli straty poza jego państwem. Zezwolił wreszcie na założenie kantoru w Gdańsku, czyli nadał im prawo „zbudowania pallacium, w naszym mieście Gdańsku, w którym swoje rzeczy i towary mogliby magazynować i wszystkie swoje sprawy sądowe, cywilne, karne, czy o pieniądze, czy o zabicie człowieka... mogą sami rozstrzygać... tych zaś, którzy schronią się w tym domu z powodu jakiegokolwiek przestępstwa lub wykroczenia, w żaden sposób nie wolno z niego zabierać”.

Z powyższych słów wynika, że w gdańskiej aglomeracji miał pojawić się zespół niewątpliwie odrębnie ufortyfikowanych budowli częściowo o charakterze pałacowym, częściowo o charakterze magazynowym, posiadający własną jurysdykcję, wyłączony spod jakiejkolwiek kompetencji lokalnych władz gdańskich. Wraz z przywilejem zwalniającym lubeczan w państwie Władysława Łokietka od wszelkich ceł prowadziło to do powstania w Gdańsku swoistego lubeckiego obszaru „wolnocłowego”. Nie posiadający takich przywilejów sami gdańszczanie w konkurencji z lubeczanami stanęli nagle na z góry przegranej pozycji. W zamian natomiast książę spodziewał się otrzymać pewną, przez samych lubeczan ustaloną, sumę pieniędzy. Przez rok mieszczanie gdańscy czynili wszystko, by uniemożliwić powstanie tego kantoru, nie rezygnowali zwłaszcza z poboru ceł w porcie od lubeczan. W początku lata 1299 r. lubeczanie wysłali do Władysława Łokietka specjalne poselstwo i w efekcie książę 27 lipca nie tylko raz jeszcze potwierdził Lubece udzielone wcześniej nadania, ale bezwarunkowo nakazał wszystkim poddanym w swoim państwie respektowanie tych przywilejów. Z uzyskanymi potwierdzeniami poseł lubecki ruszył do Gdańska, gdzie 7 września 1299 r. rajcy gdańscy zmuszeni byli zapewnić go o posłuszeństwie wobec książęcych żądań i zobowiązać się do zwrotu pobieranych od roku nieprawnie ceł, i to jeszcze w podwójnej wysokości. Rychło też przystąpiono do wznoszenia pierwszych zabudowań kantoru, zapewne ulokowanego tam, gdzie wznosi się dziś Ratusz Głównomiejski.

Dopowiedzieć tu trzeba, że kantory lubeckie (czyli hanzeatyckie) powstały już wcześniej w innych miastach europejskich i wszędzie tam, gdzie się pojawiły, dążyły od początku do zmonopolizowania handlu danego ośrodka. Nie dopuszczały do niego obcych kupców, wybitnie ograniczały rolę kupców miejscowych, a po opanowaniu handlu podobną praktykę próbowały stosować i w wypadku rzemiosła. Powstały rychło po 1271 r. kantor hanzeatycki w Bergen bardzo szybko wyparł niemal całkowicie z rynków handlu morskiego kupców norweskich. Porażką króla Eryka, który stanął w obronie interesów swoich poddanych, zakończyła się jego wojna z Hanzą z lat 1284-1285. Silny opór stawiali z kolei kantorowi w latach 1297-1309 mieszczanie Brugii, którym na pewien czas udało się nawet wyprzeć z miasta lubeczan. Zatargi na tym samym tle istniały i w wiekach późniejszych, między innymi w latach 1470-1476 do wojny Anglii z Hanzą doprowadziła działalność kantoru w Londynie, a skończyła się ona zwycięstwem strony hanzeatyckiej.

Dla gdańszczan było oczywistością, że powstanie kantoru hanzeatyckiego w ich mieście ugodzi bardzo boleśnie przede wszystkim w ich własne interesy, wykluczało to na przykład ubieganie się Rady Miasta Gdańska o prawo składu, a przyznane Lubece zwolnień od ceł, także w porcie gdańskim, zamykało przed gdańszczanami możliwość handlowej eksploatacji przez nich polskiego zaplecza gospodarczego. Nic więc dziwnego, że gdańszczanie krok Władysława Łokietka odebrali jako godzący bezpośrednio w ich interesy, że zaczęli uważać księcia za wielce sobie nieprzychylnego. Łatwo i dziś zauważyć, że nadania lubeckie nie miały nic wspólnego z szerszą myślą o ich skutkach gospodarczych, stanowiły tylko desperackie próby ratowania własnego panowania bez względu już na koszty.

Szukając przeciwwagi dla coraz głośniej szemrających Wielkopolan, a także niezadowolonych gdańszczan, Władysław Łokietek zmuszony był zmienić swoje nastawienie do Święcy i jego stronnictwa. W początkach 1299 r. spadł na to stronnictwo grad zaszczytów. Między styczniem a marcem odwołany został z urzędu wojewody pomorskiego Mikołaj Zaremba, a funkcję najważniejszego urzędnika na Pomorzu powierzono właśnie Święcy (który obok zwyczajowych swoich tytułów wojewodzińskich zwać się także począł starostą księcia Władysława na całe Pomorze Wschodnie). Pierwszy krok w karierze politycznej zrobił też wówczas najstarszy z synów Święcy, Piotr. Z woli ojca skierowany został niegdyś do stanu duchownego, objął nawet w młodym wieku godność prepozyta kaliskiego, 30 kwietnia 1299 r. książę Władysław powierzył mu zaś dodatkowo godność kanclerza pomorskiego. Z kolei brat wujeczny Święcy, dotychczasowy podkomorzy słupski Michał, otrzymał urząd generalnego wójta i poborcy ceł na całe Pomorze Wschodnie, stając się swoistym pomorskim ministrem finansów, zastępującym tutaj księcia w sprawach skarbowych. Awanse te spowodowały, że w 1299 r. Święca i jego rodzina kontrolowali wszystko, co było możliwe: wewnętrzny zarząd krajem, jego politykę „zagraniczną” i finanse. W ciągu niespełna roku rodzina Święcy stała się ewenementem w skali całej ówczesnej Polski. Nigdzie indziej nie było drugiej takiej, która do tego stopnia zmonopolizowała w swych rękach władzę na jednym, dużym przecież terytorium. Sądzić też trzeba, że za tak znacznymi awansami musiały iść i gratyfikacje w postaci kolejnych nadań dóbr ziemskich, powiększających i tak niemałe już majątki zainteresowanych.

Wyniesienie rodziny Święców niewiele jednak dało księciu Władysławowi. Wprawdzie Pomorzanie starali się wspierać jego osobę – wojska pomorskie pod wodzą cześnika tczewskiego Juliana wspierały księcia w jego walkach z Henrykiem głogowskim jeszcze w listopadzie 1299 r., przebywając w obozie pod Skomlinem w dalekiej ziemi wieluńskiej, ale pozycja Łokietka w Wielkopolsce słabła z dnia na dzień. Biskup poznański Andrzej obłożył go klątwą, we wrześniu 1299 r. utracił kontrolę nad ziemią poznańską, w listopadzie nie potrafił zapanować już nad resztą Wielkopolski. Miejscowi przywódcy opozycji zmienili jednak swoje plany i zamiast pertraktować dalej na Henryka głogowskiego, jako swojego nowego władcę wybrali króla czeskiego Wacława Il, od 1290 r. panującego już w Krakowie. Władysław Łokietek próbował jeszcze stawić opór w swoich dziedzicznych dzierżawach na Kujawach Brzeskich i w ziemi łęczyckiej, ale oblężony w Sieradzu skapitulował w połowie lata 1300 r. Klęska była ostateczna, Łokietek musiał udać się na wygnanie. Ostateczną z nim rozprawę przeprowadziły nie tylko wojska czeskie, ale także wspierający je Zakon Krzyżacki oraz liczni Polacy z różnych ziem i dzielnic. Nie chodziło tylko o Wielkopolan, w wojsku ciągnącym pod sztandarami Wacława znajdowali się Małopolanie, Wacławowi złożyli także hołd lenny bratankowie Władysława Łokietka, książę inowrocławski Leszek i jego młodsi bracia Przemysł i Kazimierz.

 

2. Rządy czeskich Przemyślidów

Z burzliwego na innych ziemiach okresu, od lata 1299 do lata 1300 r., zaznaczonego w Wielkopolsce działaniami opozycji, a w Polsce środkowej formalną wojną Władysława Łokietka z Wacławem II, żadne echo niepokojów nie dotarło z terenów Pomorza Wschodniego. Nie doszło tutaj do starć zwolenników i przeciwników księcia Władysława, nie dotarły także wojska czeskie. Wpływ na taki stan rzeczy miało swoiste peryferyjne położenie tej części Pomorza w stosunku do innych ziem zarządzanych przez Władysława Łokietka. Jego usunięcie z Polski w lipcu/sierpniu 1300 r. spowodowało, że w połowie października czołowi możni wschodniopomorscy: wojewoda Święca, sędzia pomorski (i jednocześnie sędzia gdański) Bogusza oraz kasztelan pucki Wojciech, przyjęli posła czeskiego Mladokę, zobowiązując się po odpowiednich pertraktacjach uznać władzę króla Wacława II. Ugodowe stanowisko Pomorzan pozwoliło Wacławowi II już w listopadzie 1300 r. odbyć w Gnieźnie koronację na króla polskiego.

Dla Święcy i jego rodziny pertraktacje z posłem czeskim zakończyły się uznaniem ich przewagi politycznej w skali Pomorza Wschodniego. Święca zachował tytuły wojewody i starosty pomorskiego, a dodać należy, że godność starosty rozumiana była wedle modelu zaprowadzonego w Polsce właś­nie przez króla czeskiego. Starosta zgodnie ze standardami czeskimi był urzędnikiem w zastępstwie panującego, wykonującym władzę sądowniczą (rozstrzygając zarówno sprawy sporne, jak i dbając o utrzymanie ładu i spokoju na swym terytorium), wojskową (zarówno w polu, jak i w grodach) i ekonomiczną (ściąganie dochodów z dóbr monarszych i z innych źródeł), ale nie mogący wystawiać własnych przywilejów naruszających stan posiadania władcy. Istotą systemu starostw było wywodzenie się konkretnych urzędników spoza zawiadywanego przezeń terytorium i czasowość sprawowania urzędu. Będąc osobą obcą wobec miejscowych sił możnowładczych, starosta faktycznie reprezentował bowiem wobec nich swojego władcę, nie zaś odwrotnie, czyli nie był tym, który przed monarchą mówił w interesie możnych zarządzanej przez siebie ziemi. Powierzenie Święcy godności zarówno miejscowego wojewody, jak i starosty było więc w systemie zarządu administracyjnego swoistym ewenementem. Widać podczas rokowań z Mladoką targował się Święca zawzięcie o swoje zyski.

Niedługo było jednak dane Pomorzu cieszyć się spokojem pod rządami Wacława II. Z początkiem sezonu żeglownego 1301 r. wylądowały na wybrzeżu ziemi sławieńskiej wojska książąt Rugii ze śmiałym zamiarem opanowania nie tylko tej ziemi, ale i całego Pomorza Wschodniego. Książęta rugijscy sięgali po spadek po dynastii gdańskiej, który uważali za im należny z uwagi na bliskie pokrewieństwo. Około 1240 r. Eufemia, córka księcia gdańskiego Świętopełka (a więc i siostra Mściwoja II), wydana została za księcia Rugii, Jaromira, a pochodzący z tego związku książę rugijski Wisław już za życia Mściwoja – korzystając z braku posiadania przez niego męskiego dziedzica – zgłaszał swoją kandydaturę do rządów po nim nad wschodnim Pomorzem. Kandydaturę rugijską większość możnowładztwa pomorskiego wówczas odrzuciła, Wisław czekał jednak cierpliwie na dogodniejszy moment i wydawało mu się, iż taki właśnie nadszedł po wygnaniu Władysława Łokietka i przejęciu rządów przez Wacława II. Akcję Rugijczyków, dowodzonych przez syna Wisława, Sambora, poparł biskup kamieński, a znaczne siły napastników pozwoliły na podjęcie przez nich marszu na Słupsk i Białogardę nad Łebą, które to grody rychło również opanowali. Rugijczyków poparła część rycerstwa wschodniopomorskiego, ich przywódcą został kasztelan sławieński Mateusz, przeciwnik Święcy, tak hołubiony w 1296 r. przez Władysława Łokietka.

Moment ataku rugijskiego wybrany został dość dobrze także i dlatego, że akurat wówczas zainteresowanie innymi kierunkami politycznymi uniemożliwiło Wacławowi II przyjście Pomorzanom z pomocą. W połowie stycznia 1301 r. zmarł bowiem na Węgrzech ostatni z przedstawicieli miejscowej dynastii Arpadów, Andrzej III, w związku z czym część możnych węgierskich opowiedziała się za przekazaniem tronu węgierskiego małoletniemu, liczącemu wówczas 12 lat Wacławowi III, synowi Wacława II, choć poparciem sporej części węgierskiego społeczeństwa cieszył się również jego konkurent, 11-letni książę Neapolu Karol Robert Andegaweński. Wacław III koronowany został na węgierskiego króla (pod imieniem Władysława V) 27 sierpnia 1301 r., jednak trwające nieprzerwanie walki obu konkurentów nie pozwalały na większe zainteresowanie jego ojca rugijskim najazdem na Pomorze Wschodnie. Jeszcze we wrześniu 1302 r. przyszło toczyć czeskim Przemyślidom zaciekłe walki z atakującymi Budę węgierskimi stronnikami Andegawena. Mimo wszystko Wacław II nie zlekceważył jednak sprawy pomorskiej. Nie mogąc osobiście podjąć tu interwencji, nakłonił do udzielenia pomocy Pomorzanom pruskie władze Zakonu Krzyżackiego.

Zakon Krzyżacki, osiadły od końca lat dwudziestych XIII w. w Prusach, od dłuższego już czasu dążył do opanowania dolnej Wisły. Pierwotnie zainteresowanie to skupiało się na opanowaniu prawego brzegu rzeki, rychło jednak przerodziło się w dążenia do zapewnienia tak samemu Zakonowi, jak i podległym mu miastom – Toruniowi, Chełmnu, Elblągowi – wolności żeglugi na tej rzece, a następnie także do zmonopolizowania handlu bałtyckiego w dorzeczu Wisły. Stało się to przyczyną wojny Zakonu z ojcem Mściwoja II, księciem Świętopełkiem, z lat 1237-1253, a uzgodnione w 1252 r. warunki pokojowe przyjmowały, że w wypadku zerwania go przez księcia Zakon uzyska prawa do przejęcia Gdańska. Było to pierwsze tak jasne określenie stosunku Krzyżaków do ziem leżących na lewym brzegu Wisły. W 1282 r. udało się Krzyżakom uzyskać ważny przyczółek na lewym, pomorskim brzegu tej rzeki, mianowicie Gniew z okolicami, na którym to terenie natychmiast powstało krzyżackie komturstwo, a w samym Gniewie zamek i lokowane na prawie chełmińskim samorządowe miasto. Po raz pierwszy uzyskali też Krzyżacy możliwość nie tylko pełnego kontrolowania na znacznym odcinku szlaku wiślanego, ale także wschodniopomorskich szlaków handlowych, biegnących z południa (przez Świecie nad Wisłą) do Gdańska i z południowego wschodu, z Mazowsza przez Brodnicę, Kwidzyn, z przeprawą przez Wisłę. Miasto Gdańsk postrzegane było przez Krzyżaków i ich poddanych jako polityczny i gospodarczy konkurent, hamująco wpływający na rozwój ziem państwa zakonnego. Rozciągnięcie władzy nad tym miastem było więc dążeniem Zakonu, choć zdawał on sobie doskonale sprawę, że przy silnych związkach łączących Pomorze Wschodnie z Wielkopolską, a poprzez nią z innymi ziemiami rządzonymi przez polskich władców, zbrojna agresja nie wchodziła w grę. Sondowano więc w tym czasie możliwości pokojowego przejęcia Gdańska.

Wojska krzyżackie, pod wodzą mistrza krajowego pruskiego Helwiga von Goldbacha, zjawiły się pod Gdańskiem w maju 1301 r., w porozumieniu ze Święcą i innymi możnymi pomorskimi zasiliły załogę grodu i miasta, wspólnie też rozpoczęto walkę z Rugijczykami. Właśnie przy tej okazji Krzyżacy starali się ostrożnie wysondować Pomorzan, czy nie wyraziliby zgody na stałe przejście pod władzę zakonną. W zamian za to obiecywali im jakieś bliżej nie dające się określić przywileje. Podkreślić trzeba, że Pomorzanie, aczkolwiek propozycje krzyżackie odrzucili, to jednak nie zdradzali obaw przed sprzymierzeńcem, w ich postawie nie widać było żadnych śladów niechęci do Krzyżaków.

Walki z Rugijczykami trwały przez cały 1301 i pierwszą połowę następnego, 1302 r. Szczególne ich nasilenie przypadło na wiosnę 1302 r., kiedy wyparto Rugijczyków z ziemi białogardzkiej i słupskiej. Widząc fiasko swoich planów książę rugijski Wisław podjął najpewniej decyzję o przekazaniu posiadanej jeszcze ziemi sławieńskiej biskupowi kamieńskiemu Henrykowi von Wachholtzowi, ewentualnie biskup sam starał się wykorzystać nadarzającą się okazję i dokonał jej zajęcia. Mieściło się to w ogólniejszych planach politycznych kolejnych biskupów kamieńskich, którzy w latach 1248-1277 zbudowali własne władztwo terytorialne, obejmujące głównie ziemię kołobrzeską, a kiedy w 1289 r. zgłosili akces do koalicji margrabiów brandenburskich i książąt rugijskich w sprawie podziału między siebie Pomorza Wschodniego po śmierci Mściowja II, zdobyczą terytorialną, która miała im przypaść, była właśnie ziemia sławieńska. Trzeba też podkreślić, że w latach 1289-1294 diecezją kamieńską zarządzał biskup-elekt Jaromir, kolejny z synów księcia rugijskiego Wisława II. Ważne jest także zwrócenie uwagi, że biskupi kamieńscy potrafili, lawirując między kościelnymi metropoliami: gnieźnieńską i magdeburską, osiągnąć status biskupstwa podległego bezpośrednio papieżowi. Niewątpliwie też biskup kamieński Herman zdecydował się wystąpić przeciwko Wacławowi II (bo przecież to właśnie oznaczało przejęcie z rąk Rugijczyków ziemi sławieńskiej), dlatego, że 10 czerwca 1302 r. papież Bonifacy VIII w ostrych słowach skarcił Wacława II za używanie tytułu króla Polski, grożąc w wypadku dalszego stosowania karami duchowymi i doczesnymi.

Włączenie się do rozgrywki biskupa kamieńskiego okazało się dotkliwym posunięciem także i dla Zakonu Krzyżackiego. Podjęcie w imię obrony interesów Wacława II walki z biskupem Henrykiem przez zakon rycerski, także bezpośrednio podporządkowany papieżowi, mogło go tylko narazić na kościelne kary. Przejęcie władzy nad terytorium sławieńskim przez biskupa było więc swoistym szachem w stosunku do Zakonu, który nie mogąc podjąć z nim walki okazał się być już na Pomorzu zbędny. Wykorzystał to również wojewoda Święca, dla którego dłuższy pobyt Krzyżaków na Pomorzu oznaczał swoistą porażkę, przyznanie się do braku możliwości zabezpieczenia granic Pomorza własnymi siłami.

W czerwcu 1301 r. przybył do Czech wysłany przez ojca Piotr, syn Święcy, by osobiście przedstawić Wacławowi II sytuację, do jakiej doszło na Pomorzu Wschodnim w wyniku najazdu rugijskiego i wyjaśnić zwłaszcza rolę Zakonu Krzyżackiego. Piotr uzyskał od króla bogate nadanie dóbr ziemskich z ośrodkiem w Nowem nad Wisłą, odebranych byłemu czołowemu doradcy Władysława Łokietka, Aleksemu z Lekinsteinu. Udało mu się także pognębić przedstawicieli drugiego z najważniejszych pomorskich stronnictw politycznych, skupionych wokół rodziny Wyszeliców, monopolizującej dotychczas najwyższe godności urzędnicze w południowej części Pomorza, w Świeciu nad Wisłą. Oskarżono ich zapewne o nawiązanie kontaktów z Rugijczykami, a konsekwencją było odebranie urzędów i konfiskata majątków (m.in . Starogardu, który król Wacław podarował właśnie Święcom). Wyszelice znaleźli schronienie w swoich dobrach w kasztelanii wyszogrodzkiej, niegdyś należącej do Pomorza, od 1296 r. pozostającej jak pamiętamy pod rządami władców inowrocławskich. W rozmowach z Wacławem II Piotr, syn Święcy, podniósł również problem obecności na Pomorzu wojsk zakonnych i ujawnionej przez Krzyżaków próby zapanowania nad Gdańskiem. W efekcie Wacław II jesienią 1302 r. podjął ostateczną decyzję o odwołaniu posiłków zakonnych z Pomorza. Zasługi Krzyżaków wynagrodzone zostały w styczniu 1303 r. nadaniem im przez króla pięciu wsi. Były to: Borzechowo i Zblewo na zachód od Gniewu, nie istniejące już Globen i Zubessow, złączone w XIV wieku w dzisiejszą wieś Bzowo na południe od Nowego, oraz Tymawa, sąsiadującą od południa z Gniewem. Nagroda wcale nie była skromna. Nadanie było znaczne obszarowo i dla Krzyżaków bardzo ważne, rozbudowywało bowiem posiadany już przez nich kompleks dóbr gniewskich.

Również jednak i Święcowie musieli pójść na kompromis. Wojewoda Święca zrezygnował bowiem z godności najwyższego zarządcy Pomorza Wschodniego, a w styczniu 1303 r. Wacław II wyznaczył nowego starostę dla tej części Pomorza i Kujaw Brzeskich. Został nim Tas (Protazy) z Wismburga (dziś Wizmburk w południowych Czechach). Od 20 marca nowym starostą był już Iwan, jednak dopiero z osobą kolejnego starosty, Fryderyka z Cachovic, związana była ostateczna likwidacja skutków najazdu rugijskiego, czyli odzyskanie ziemi sławieńskiej z rąk biskupa kamieńskiego. W październiku 1303 r. starosta Fryczko poprowadził Pomorzan i czeskie oddziały przeciwko biskupowi kamieńskiemu. W szeregach wojsk pomorskich znajdował się również oddział przyprowadzony przez wojewodę Święcę i jego synów. Brały one aktywny udział w walkach, przeszły nawet dawną granicę ziemi sławieńskiej i kołobrzeskiej, atakując przedpola biskupiego miasta Koszalina. Efektem tych działań było opanowanie przez Święcę dwóch grodów: w Gorzebądzu i Unieściu. Pierwszy z nich, położony przy trakcie z Gdańska do Szczecina, tuż przy wschodnim stoku Góry Chełmskiej, w bezpośrednim sąsiedztwie Koszalina, był najdalej wysuniętą w kierunku Pomorza Wschodniego strażnicą, chroniącą terytorium biskupstwa. Drugi, zlokalizowany na północ od Koszalina, u ujścia rzeki Unieści, nad przetoką łączącą jezioro Jamno z Morzem Bałtyckim, blokował możliwość obejścia głównego szlaku Gdańsk-Szczecin lokalną drogą wzdłuż mierzei, między wybrzeżem morskim a jeziorem Jamno. Panowanie nad szlakami komunikacyjnymi było korzystne dla Święców, przynosząc im udział w ściąganych nadgranicznych cłach, uszczuplało zaś i utrudniało działalność gospodarczą zwłaszcza mieszczaństwu koszalińskiemu. Ostatnim akordem działań nad zachodnią granicą Pomorza Wschodniego było podpisanie 2 stycznia 1304 r. wstępnej ugody między komornikiem Królestwa Polskiego i starostą księstw Pomorza i Kujaw Fryderykiem z Cachovic a biskupem kamieńskim Henrykiem. Warunkiem przyjęcia przez starostę wyroku arbitrażowego mistrza krajowego pruskiego Konrada Sacka było dwudziestu gwarantów, w tym przede wszystkim przedstawiciele rodziny Święców. Listę otwierał wojewoda pomorski Święca, następnie odnotowano kanclerza Piotra, w dalszej kolejności także kasztelana słupskiego Wawrzyńca, jego syna, młodego Święcę II, Jana syna wojewody Święcy i z najbliższych krewnych Piotra podkomorzego, czyli przedstawiciela gałęzi Święców zwanej później Puttkamerami.

Z wojną o odzyskanie ziemi sławieńskiej trzeba łączyć doniosłe wydarzenie w rodzinie wojewody Święcy, a mianowicie zmianę statusu jego najzdolniejszego syna Piotra. Jak wiemy, w 1299 r. był on prepozytem kaliskim, posiadał więc najpewniej niższe święcenia duchowne, mianowany został także wówczas kanclerzem pomorskim – co stanowi wskazówkę, iż w szkołach kościelnych posiadł co najmniej sztukę czytania i pisania. W każdym razie widać wyraźnie, że szykowany był przez rodzinę do zrobienia kariery w strukturach Kościoła. Jeszcze w styczniu 1304 r., przy zawieraniu ugody między starostą Fryderykiem z Cachovic a biskupem kamieńskim Henrykiem von Wachholz, wymieniany był z tytułem kanclerza i jako osoba duchowna. Ruszył też ponownie na dwór Wacława II, do Czech, by zanieść wieść o odzyskaniu ziemi sławieńskiej, powrócił zaś przed sierpniem już jako człowiek świecki, przywożąc też świeżo poślubioną żonę Elżbietę, córkę podkomorzego Królestwa Czeskiego Teodoryka Spatzmana z Kostelca, jednego z bardziej wpływowych ludzi w otoczeniu Wacława II. Małżeństwu patronował król, który nawet wziął na siebie wypłacenie Elżbiecie posagu w wysokości 200 grzywien, na którą to sumę oddał Piotrowi w zastaw pomorskie wsie Raciąż i Stobno koło Tucholi oraz nieco dalej na południowy wschód położony Serock. Od tego czasu Piotr, człowiek już świecki, występował jako dziedzic Nowego nad Wisłą, w którym ulokował swoją główną siedzibę.

Król Wacław II zmarł 21 czerwca 1305 r. Następcą został jego jedyny syn, Wacław III. Zgodnie ze zwyczajem także i z Pomorza ruszył orszak ważniejszych przedstawicieli miejscowej społeczności, by pokłonić się nowemu władcy. Do Pragi wybrał się ponownie Piotr z Nowego, także przedstawiciele klasztorów oliwskiego i pelplińskiego, a oficjalne posłuchanie tego poselstwa przez następcę tronu odbyło się 19 lipca 1305 r. Na aktywną działalność Piotra na dworze królewskim wskazuje choćby fakt, że dość szybko wyczerpały mu się zasoby posiadanej gotówki, wobec czego zmuszony był sprzedać Krzyżakom pomorską wieś Starogard. Z Pragi wracał natomiast Piotr nie tylko jako pełnoprawny właściciel dotychczas trzymanych tylko zastawem za posag żony Raciąża, Stobna i Serocka, ale także jako starosta pomorski, czyli najwyższy królewski urzędnik tej ziemi. W tym charakterze wystąpił już 10 sierpnia, wystawiając w Tczewie własny dokument opatrzony pieczęcią z wizerunkiem czeskiego lwa.

Przyczyny tak wysokiego wyniesienia Piotra tkwiły w zaszłościach starań czeskich Przemyślidów o tron węgierski. Jeszcze w kwietniu 1303 r. papież Bonifacy VIII, dążąc do osadzenia na tronie węgierskim Karola Roberta Andegaweńskiego, porozumiał się z królem niemieckim (rzymskim) Albrechtem I Habsburgiem specjalną bullą, nakazując mu odebrać Wacławowi II trony węgierski i polski. W związku z tym Albrecht I zażądał od Wacława rezygnacji z Chebu, Miśni, Węgier, Krakowa i Królestwa Polskiego. Powyższe stanowisko najwyższych europejskich autorytetów miało istotny wpływ na rozwój wypadków w Polsce. Z końcem 1304 r. książę Władysław Łokietek, jako przeciwnik Przemyślidów, siłą rzeczy sojusznik Andegawenów, z północnych Węgier, dolinami Popradu i Dunajca, przedostał się do Małopolski, opanował Wiślicę, gdzie 1 lutego 1305 r. przybrał tytuł (jeszcze nieco na wyrost) księcia krakowskiego i sandomierskiego. W następnych miesiącach opanował Sandomierz i część ziemi krakowskiej; uznały jego władzę ziemie łęczycka i sieradzka, na Kujawach Brzeskich wybuchło powstanie przeciwko czeskiemu starości; przeciwko Czechom opowiedział się także bratanek Władysława Łokietka, książę inowrocławski Przemysł.

Jednak problem polski nie był najważniejszą kontrowersją między Albrechtem Habsburgiem a Przemyślidami. Króla Albrechta bardziej obchodziła kwestia marchii miśnieńskiej (z zamkami w Miśni, Freiburgu, Döbeln, Grossenhain, Oschatz i Grimma). Marchię tę Albrecht zastawił niegdyś Wacławowi II za 40000 grzywien, ten zaś z kolei przekazał ją w dalszy zastaw (za większą sumę 50000 grzywien) swoim bliskim sojusznikom, margrabiom brandenburskim. Kwestia marchii zajęła więc poczesne miejsce w rokowaniach poprzedzających zawarcie 8 sierpnia 1305 r. pokoju między Albrechtem I a Wacławem III. Tegoż dnia Wacław III poinformował margrabiów: Ottona IV ze Strzałą, Waldemara i Hermana, że gdy tylko przekażą mu Miśnię, to w tym samym momencie przekaże im na pełnych prawach własności Pomorze Wschodnie, z obowiązkiem jednak poszanowania tam wszystkich przywilejów wystawionych przez swego ojca. Na praskim dworze marzenia margrabiów brandenburskich o panowaniu nad Pomorzem Wschodnim i nad Gdańskiem nie były nieznane, stąd też, kiedy wynikła konieczność znalezienia margrabiom rekompensaty za Miśnię, wybór paść mógł tylko na ziemię pomorską.

Dopiero na tle tych wielkich wydarzeń można zrozumieć, co oznaczało przyjęcie przez Piotra z Nowego latem 1305 r. tytułu starosty wschodniopomorskiego. Była to bowiem zgoda na plan wymiany Pomorza na Miśnię, czyli na oddanie pomorskich rządów w ręce margrabiów brandenburskich. W zrozumieniu postawy Piotra konieczne jest zwrócenie uwagi, że w tym właśnie okresie w rodzinie Święców następowała wyraźna zmiana pokoleń. Wiek i zdrowie coraz bardziej eliminowały dotychczasowego przywódcę całego stronnictwa, działającego aktywnie od 1252 r. wojewodę Święcę, wychowanego w domu, w którym doskonale pamiętano przynależność Pomorza Wschodniego do dzierżaw książąt krakowskich sprzed 1227 r., stałego i niezmiennego rzecznika związków tej części Pomorza z Polską. Jego rolę przejmował stopniowo, ale coraz bardziej stanowczo, najstarszy z synów, Piotr z Nowego, człowiek o zupełnie już odmiennych horyzontach, kształcony zapewne w jakimś kraju niemieckim (w Magdeburgu?) i początkowo szykowany do kariery kościelnej, bywały na dworze obu ostatnich Przemyślidów, wychowany w epoce samodzielności politycznej Pomorza Wschodniego i nie widzący – tak jak ojciec – konieczności bezwzględnego optowania w stronę związków z Polską. Zapamiętany przez Piotra z lat 1296-1300 Władysław Łokietek, którego rządów nie chciało w konsekwencji nawet możnowładztwo wielkopolskie, jawił się mu – także i przez pryzmat dworu Przemyślidów – jako postać nie przynosząca rozwoju, lecz stagnację i lokalne antagonizmy. Podkreślenia wymaga też wspólny mianownik działania większości elity wielkopolskiej i wschodniopomorskiej w latach 1305-1306: nie chciały one Władysława Łokietka, postrzeganego jako władca nieudolny, w momencie zachwiania się (czy upadku) rządów Przemyślidów gotowych szukać nowych panów. Możnowładztwo wielkopolskie za swego pana wybrało Henryka głogowskiego, wprawdzie księcia zniemczonego, ale z dynastii Piastów, wschodni Pomorzanie – a więc zwłaszcza Święcowie – nie byli w stanie wynaleźć podobnej kandydatury. Stąd też możni z ówczesnego młodego pokolenia, takiego jak Piotr z Nowego, znający już najbliższe kraje, potrafiący dostrzec ich postęp cywilizacyjny i własną zaściankowość, a co nie mniej istotne – chcący odgrywać rolę panów feudalnych wzorem na pół samodzielnego możnowładztwa z Marchii Brandenburskiej – wyrazili zgodę na rządy margrabiów brandenburskich. Warto wreszcie pamiętać, że w 1305 r. przyszłość Władysława Łokietka była wielką niewiadomą.

Zgodę Piotra i jego rodziny na poparcie planów wymiany marchii miśnieńskiej na Pomorze Wschodnie Wacław III okupił także dalszymi nadaniami ziemskimi na rzecz tej rodziny. Tym razem w grę wchodziło najpewniej znaczne nadanie wschodniej części ziemi sławieńskiej, ze Sławnem i Polanowem, a więc w zasadzie bez nadmorskiego pasa i jedynego w tym rejonie portu bałtyckiego, Darłowa.

Piotr bezpośrednio po powrocie z Czech publicznie ogłosił Pomorzanom decyzję, jaka o losie ich dzielnicy zapadła podczas rokowań króla Albrechta, Wacława III i margrabiów brandenburskich. Przynajmniej wśród możnowładztwa wschodniopomorskiego poparcie znalazł jednak niewielkie, po stronie Święców stanęli jedynie kasztelan tczewski Piotr i tamtejszy podkomorzy Ramota ze Stanisławia oraz kasztelan pucki Wojsław. Była to grupa nieliczna; większość możnych odniosła się do projektu negatywnie.

Margrabiowie w początkach 1306 r. rozpoczęli wycofywanie się z Marchii i opuścili ją do lipca, uzyskując zarazem na zjeździe w Fuldzie w początkach tego miesiąca potwierdzenie od króla Albrechta I swoich praw do posiadania Pomorza. W swoich planach względem tej ziemi napotkali jednak sprzeciw nikogo innego jak Zakonu Krzyżackiego, ten bowiem nie mógł spokojnie patrzeć, jak ważna dla nich ziemia wymyka się z ich strefy wpływów. Krzyżacy czynili więc wszystko, co w dyplomacji możliwe, by zmienić niekorzystne dla nich rozwiązanie. W końcu lata 1305 r., gdy spadł na ziemię kaliską najazd litewski, z którym nie mógł dać sobie rady czeski starosta Wielkopolski i Kujaw, na prośbę Wacława III Krzyżacy dokonali ataku na okolice Grodna, zmuszając tym Litwinów do opuszczenia Polski. Przedstawiciele Zakonu pośredniczyli w układach między starostą a walczącymi na Kujawach zwolennikami Władysława Łokietka i księciem inowrocławskim Przemysłem, doprowadzając 25 stycznia 1306 r. do zawarcia rozejmu.

Nim trudy poniesione przez Zakon doczekały się oczywistej nagrody, 4 sierpnia 1306 r. w Ołomuńcu nieznani sprawcy zamordowali Wacława III. Młody król spieszył z wyprawą zbrojną do Polski, zaniepokojony rosnącym tam powodzeniem jego przeciwników: w Małopolsce Władysława Łokietka, w Wielkopolsce Henryka głogowskiego. Nie pozostawiwszy po sobie męskiego potomka, Wacław III był ostatnim z rodu Przemyślidów, o spadek po których rychło rozgorzała kilkuletnia, ostra rywalizacja. Czechy pogrążyły się w zamęcie wewnętrznych waśni. W Małopolsce mieszczanie krakowscy, za cenę amnestii, otworzyli bramy przed Władysławem Łokietkiem, podporządkował mu się także starosta krakowski, tamtejszy biskup Jan Muskata.