26,00 zł
Wybór wierszy Romana Honeta można czytać na dwa sposoby. Jako zaproszenie do lektury wydanych już przez poetę tomików, pierwszej albo ponownej, za czym przemawia tytuł całości – Rozmowa trwa dalej – a także jako propozycję poznania tej twórczości w pigułce, jej dominujących cech, jak choćby intensywność i odkrywczość obrazowania, które silnie wpływają na emocjonalny oraz intelektualny wymiar poetyckiego przekazu. Książka ukazała się w 20. rocznicę debiutu laureata Nagrody im. Wisławy Szymborskiej.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 17
ECHA JEDNEGO GŁOSU
czas nie zna żadnych okrucieństw,
oprócz ciszy po nas. każdego lata
pali ziemię lawina wczorajszych śladów,
rzeka obmywa usta spuchnięte od rozgryzania głogu
i ciemnych liter na brzegach podartego
w milczeniu pisma. ciągle jeszcze
należymy do minionych pożarów,
odblasków czystych jak wracający z anglii,
blady hrabia st ives. tygodnie
nasycają krwiobieg spienioną kością,
kiedy przyłapujemy się w windach,
szpitalach, lustrach. ciemność,
okręgi wody i zwijająca się głębia
aż tu doszliśmy
ZAWSZE NA PÓŁNOC
słabsi zawsze odchodzą na północ. zostaje
po nich żonkil w garnuszku wody, wychwycony
ruch warg na teledysku: mistycy i psy,
zostaje słowo – jad uszlachetniony. nie
wiem nic o powrotach. o śniegu – tyle,
co trzeba – jest powtarzalny, spala się
i boli. to było jedenaście lat temu,
w styczniu – tak przypomina się daty,
rocznice zasypane lawiną mosiężnych
iskier – tak przeważnie wygląda
początek. pamiętasz? sterylne gabinety,
gdzie światło łączy umysł i spojrzenie
w jedną wspaniałą unię – okrucieństwo,
wieże z głęboko żłobionego mięsa, bo właśnie ten rodzaj
bryły i materiału stosuje samotność – mistrzyni
prac wewnętrznych. to narastanie
substancji i przynoszenie jej ulgi,
podawanie pokarmu przez nietypowe
otwory – przewlekłe operacje na wszystkim,
co posiada znaczenie i ciało – to trwa od zawsze,
bólu, twój taniec jest rzeźbą
Z PODRÓŻY POŚMIERTNEJ
podróż pośmiertna ma naturę fali
i zapach ziół, pamiątek odsłoniętych w blasku
dawno minionych oczu, ogrodów. kto przypomni
mi ciebie, ten zginie – spali go łuna
metalu, który wytopił,
spopieli żal
cicho. daleko. szukałem cię
na zamarzniętych zakresach tamtego roku, w parkach
drżących jak wstęga wnętrzności pod kloszem,
nie znalazłem, wiesz? – mówi się
i lśni. opary. przepowiednie
dające rozproszony w zamieci
obraz: wrócę, napiszę,
odezwę się.
a to nieprawda.
nieprawda – mówi się i płacze
ale już nie ma.
już nie ma
gdy chcesz zobaczyć anioła, podążaj do miejsc,
w których umarło dużo ludzi naraz.
gdy chcesz zobaczyć umarłych,
zaczekaj.
zostań. może się pojawią
może przyjadą na saniach,
cali w śniegu, mosiądzu,
w płaszczach uszytych z elektrycznych ryb,
a może nigdy nie przyjdą,
nie wrócą
po co ma wracać ten, kto już wyruszył,
kogo przyjęła ziemia, przemienił ogień