Przyszła na Sarnath zagłada - H.P. Lovecraft - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Przyszła na Sarnath zagłada ebook i audiobook

H.P. Lovecraft

4,8

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

24 osoby interesują się tą książką

Opis

Wkrocz do świata, gdzie rzeczywistość przenika się z niewyobrażalnym koszmarem, a granice między tym, co znane, a tym, co niepojęte, zacierają się w mroku. Ten zbiór opowiadań H.P. Lovecrafta to prawdziwa uczta dla fanów literatury grozy, w którym znajdziesz pięć niezapomnianych historii:

“The Doom That Came to Sarnath”: W tej opowieści Lovecraft przenosi nas do starożytnego miasta Sarnath, które osiągnęło szczyt swojej potęgi, tylko po to, by zostać zniszczonym przez tajemniczą klątwę. Historia ta jest pełna mrocznej atmosfery i tajemnic, które stopniowo odkrywają przed czytelnikiem przerażającą prawdę o losie miasta. “Pickman’s Model”: Opowiadanie to wprowadza nas w świat Richarda Uptona Pickmana, artysty, którego obrazy są tak przerażające, że wywołują odrazę nawet u najbardziej zahartowanych krytyków. Narrator odkrywa, że Pickman czerpie inspirację z rzeczywistości bardziej koszmarnej, niż można sobie wyobrazić. “The Whisperer in Darkness”: W tej historii Lovecraft łączy elementy science fiction z horrorem, opowiadając o tajemniczych istotach z kosmosu, które zamieszkują odległe zakątki Vermontu. Narrator, profesor Albert N. Wilmarth, odkrywa przerażające sekrety, które mogą zagrozić całej ludzkości. “Herbert West: Reanimator”: To jedno z najbardziej znanych opowiadań Lovecrafta, które opowiada o szalonym naukowcu, Herbertcie Weście, i jego obsesji na punkcie przywracania życia zmarłym. Eksperymenty Westa prowadzą do makabrycznych i nieprzewidywalnych konsekwencji. “The Color Out of Space”: W tej historii Lovecraft przedstawia opowieść o tajemniczym meteorycie, który spada na farmę w Nowej Anglii, przynosząc ze sobą nieznaną substancję, która zaczyna mutować rośliny, zwierzęta i ludzi. To opowiadanie jest doskonałym przykładem kosmicznego horroru, z którego słynie Lovecraft.

Ten zbiór opowiadań to nie tylko podróż przez najciemniejsze zakamarki ludzkiej wyobraźni, ale także hołd dla mistrza literatury grozy, H.P. Lovecrafta. Przygotuj się na niezapomniane wrażenia i dreszcze, które pozostaną z Tobą na długo po przeczytaniu ostatniej strony.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 226

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 6 godz. 25 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Maciej Kowalik

Oceny
4,8 (4 oceny)
3
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Strona redakcyjna

Tytuł oryginału: The Doom That Came to Sarnath

Wydawca: Wydawnictwo Błysk sp. z o.o.

Przekład na język polski: Noemi Cis

Korekta i redakcja: Agnieszka Luberadzka

Skład: Dawid Wojnar

Copyright 2025 © for this edition by Wydawnictwo Błysk Sp. z o.o.

Copyright 2025© for this translation by Wydawnictwo Błysk Sp. z o.o.

ISBN 978-83-6818-682-6

Cieszyn 2025

Wydawnictwo Błysk sp. z o.o.

Ul. Hieronima Przepilińskiego 6

43-400 Cieszyn

NIP: 5242959559

e-mail: [email protected]

www: wydawnictwoblysk.pl

Książka dostępna również w formie audiobooka.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk

PRZYSZŁA NA SARNATH ZAGŁADA

W krainie Mnar znajduje się rozległe, nieruchome jezioro, do którego nie wpływa żadna rzeka i z którego żadna rzeka nie wypływa. Dziesięć tysięcy lat temu nad jego brzegiem wznosiło się potężne miasto Sarnath, ale jego już tam nie ma.

Mówi się, że w niepamiętnych czasach, gdy świat był młody, zanim ludzie z Sarnath przybyli do krainy Mnar, nad jeziorem stało inne miasto – szare kamienne miasto Ib, które było tak stare jak samo jezioro i zamieszkane przez istoty, których widok nie był zbyt przyjemny. Bardzo dziwne i brzydkie były te istoty, jak zresztą większość istot w świecie, który dopiero się formował i był dość prymitywny. Na glinianych cylindrach z Kadatheron zapisano, że istoty z Ib miały kolor zielony, jak jezioro i mgły, które nad nim się unoszą, że miały wyłupiaste oczy, wydatne, obwisłe usta i dziwne uszy, a także były nieme. Zapisano również, że pewnej nocy przybyły w księżycowej mgle, one oraz wielkie, nieruchome jezioro i szare kamienne miasto Ib. Jakkolwiek to było, pewne jest, że czciły morskozielony kamienny posąg wyrzeźbiony na podobieństwo Bokruga, wielkiego wodnego jaszczura, przed którym tańczyły w straszliwy sposób, gdy księżyc był w pełni. W papirusach z Ilarnek zapisano, że pewnego dnia odkryły ogień, a potem wzniecały płomienie podczas licznych ceremonii. Niewiele jednak zapisano o tych istotach, ponieważ żyły w bardzo dawnych czasach, a człowiek jest młody i niewiele wie o starożytnych istotach żyjących na świecie.

Po wielu eonach do krainy Mnar przybyli ludzie – ciemnoskórzy pasterze ze swoimi wełnistymi stadami, którzy zbudowali Thraa, Ilarnek i Kadatheron nad wijącą się rzeką Ai. Niektóre plemiona, wytrwalsze od innych, dotarły aż do brzegu jeziora i zbudowały Sarnath w miejscu, gdzie w ziemi odkryto cenne metale.

Nieopodal szarego miasta Ib wędrujące plemiona położyły pierwsze kamienie Sarnath i bardzo dziwiły się istotom z Ib. Jednak z tym zdziwieniem mieszała się nienawiść, ponieważ uznali, że nie przystoi, aby istoty o takim wyglądzie chodziły po świecie ludzi o zmierzchu. Nie podobały im się także dziwne rzeźby na szarych monolitach Ib, ponieważ emanowały one przerażającą pierwotnością. Nikt nie potrafił powiedzieć, dlaczego istoty i rzeźby przetrwały na świecie aż do nadejścia ludzi, być może stało się tak dlatego, iż kraina Mnar jest bardzo spokojna i odległa od innych krain, zarówno tych ze świata jawy, jak i snu.

W miarę jak mieszkańcy Sarnath oglądali coraz więcej istot z Ib, tym ich nienawiść rosła, tym bardziej że uznali je za słabe i miękkie jak galareta pod wpływem dotyku kamieni, włóczni i strzał. Pewnego dnia młodzi wojownicy – procarze, włócznicy i łucznicy – wyruszyli przeciwko Ib i wybili wszystkich mieszkańców, spychając dziwaczne ciała do jeziora długimi włóczniami, gdyż nie chcieli ich dotykać. A ponieważ nie podobały im się szare rzeźbione monolity Ib, wrzucili je także do jeziora, zastanawiając się przy tym nad ogromem wysiłku, potrzebnym do ich sprowadzenia z daleka, ponieważ ani w całej krainie Mnar, ani w sąsiednich ziemiach nie było niczego podobnego.

Tak oto z bardzo starożytnego miasta Ib nie ocalało nic, poza morskozielonym kamiennym posągiem wyrzeźbionym na podobieństwo Bokruga, wodnego jaszczura. Wojownicy zabrali go ze sobą do Sarnath jako symbol zwycięstwa nad starymi bogami i istotami z Ib oraz jako znak przywództwa w krainie Mnar. Jednak w nocy, po ustawieniu go w świątyni, musiało wydarzyć się coś strasznego, ponieważ nad jeziorem widziano dziwne światła, a rankiem ludzie odkryli, że posąg zniknął, do tego najwyższy kapłan Taran-Ish leżał martwy, jakby z powodu niewysłowionego lęku. Przed śmiercią nabazgrał on na ołtarzu z chryzolitu niezdarnymi, drżącymi ruchami słowo ZAGŁADA.

Wielu było jeszcze najwyższych kapłanów po Taran-Ishu w Sarnath, ale nigdy nie odnaleziono morskozielonego kamiennego posągu. Mijały wieki, Sarnath prosperowało, a tylko kapłani i stare kobiety pamiętali, co Taran-Ish nabazgrał na ołtarzu z chryzolitu. Między Sarnath a miastem Ilarnek powstała karawanowa trasa, a cenne metale wydobywane z ziemi wymieniano na inne metale, rzadkie tkaniny, klejnoty, książki i narzędzia dla rzemieślników oraz wszelkie luksusy, znane ludziom mieszkającym wzdłuż wijącej się rzeki Ai i poza nią. Sarnath stało się miastem potężnym, naukowym i pięknym, wysyłało zwycięskie armie do podbijania sąsiednich miast, a z czasem na jego tronie zasiadali królowie całej krainy Mnar i wielu sąsiednich ziem.

Sarnath, wspaniałe, było cudem świata i dumą całej ludzkości. Jego mury z polerowanego marmuru wydobywanego w pustynnych kamieniołomach miały wysokość 300 łokci i szerokość 75, tak że mogły się na nich mijać rydwany. Rozciągały się na pełne 500 stadiów, otwierając się tylko w stronę jeziora, gdzie zielony kamienny mur opierał się falom, które dziwnie wzbierały raz w roku podczas święta zniszczenia Ib. W Sarnath było pięćdziesiąt ulic prowadzących od jeziora do bram dla karawan i pięćdziesiąt przecinających je. Wybrukowano je onyksami, poza tymi, po których poruszały się konie, wielbłądy i słonie, bo te były wybrukowane granitem. Bram Sarnath było tyle, ile końców ulic prowadzących w stronę lądu, każda z brązu, flankowana rzeźbionymi figurami lwów i słoni z kamienia, którego ludzie już nie znali. Domy w Sarnath zbudowano z glazurowanej cegły i chalcedonu, każdy z ogrodem otoczonym murem i kryształowym jeziorkiem. Budowano je z niezwykłą maestrią, ponieważ żadne inne miasto nie miało podobnych domów, a podróżnicy z Thraa, Ilarnek i Kadatheron podziwiali lśniące kopuły, które je wieńczyły.

Lecz jeszcze bardziej zdumiewające były pałace, świątynie i ogrody stworzone przez Zokkara, dawnego króla. Pałaców było wiele, a nawet te najmniejsze przewyższały potęgą wszystkie budowle w Thraa, Ilarnek czy Kadatheron. Wznosiły się tak wysoko, że przebywający w nich ludzie mogli czasem poczuć się, jakby byli pod samym niebem. Gdy zaś zapalano pochodnie zanurzone w oleju z Dothur, na ścianach ukazywały się ogromne malowidła przedstawiające królów i armie – widowiska jednocześnie inspirujące i oszałamiające. Kolumny w pałacach były liczne, wykonane z barwionego marmuru i wyrzeźbione w niezwykłe, przepiękne wzory. W większości pałaców podłogi zdobiły mozaiki z berylu, lapis-lazuli, sardonyksu, karbunkułów i innych rzadkich kamieni, ułożone tak, by oglądający mógł wyobrazić sobie, że stąpa po najrzadszych kwiatach. W pałacach znajdowały się również fontanny, które rozpryskiwały pachnące wody w zachwycających strumieniach, starannie zaprojektowanych przez mistrzów sztuki. Najwspanialszy ze wszystkich był pałac królów Mnar i sąsiednich ziem. Tron spoczywał na grzbietach dwóch złotych lwów w pozycji leżącej, wznosząc się o wiele stopni ponad lśniącą posadzkę. Wykonano go z jednego kawałka kości słoniowej, choć żaden człowiek nie wie, skąd mógł pochodzić tak ogromny fragment. W tym pałacu znajdowało się również wiele galerii i amfiteatrów, w których na rozkaz królów toczyły się walki ludzi, lwów i słoni. Czasem amfiteatry zalewano wodą sprowadzaną z jeziora potężnymi akweduktami, by urządzać widowiskowe bitwy morskie lub starcia pływaków z groźnymi stworzeniami wodnymi.

Wspaniałych i zadziwiających było siedemnaście wieżopodobnych świątyń Sarnath, wykonanych z jasnego, wielobarwnego kamienia, nieznanego w innych miejscach. Najwyższa z nich wznosiła się na pełne tysiąc łokci i zamieszkiwali ją najwyżsi kapłani, otoczeni przepychem niemal równym królewskiemu. Na parterze znajdowały się hale równie ogromne i wspaniałe, jak te w pałacach, gdzie gromadziły się tłumy, by oddawać cześć Zo-Kalarowi, Tamashowi i Lobonowi – głównym bogom Sarnath. Ich pełne kadzidlanych oparów kapliczki przypominały trony monarchów. Jednak wizerunki Zo-Kalara, Tamasha i Lobona różniły się od podobizn innych bogów – tak bardzo przypominały życie, że można było przysiąc, iż dostojni, brodaci bogowie sami zasiadają na tronach z kości słoniowej. Po niekończących się stopniach z lśniącego cyrkonu wchodziło się do komnaty na wieży, skąd najwyżsi kapłani spoglądali na miasto, równiny i jezioro za dnia, a nocą na zagadkowy księżyc, znaczące gwiazdy i planety oraz ich odbicia na wodnej tafli. To tam odprawiano bardzo starożytny i tajemny rytuał w nienawiści do Bokruga, wodnego jaszczura, w tym miejscu spoczywał także ołtarz z chryzolitu, na którym znajdował się napis ZAGŁADA pozostawiony przez Taran-Isha.

Cudowne były również ogrody stworzone przez Zokkara, dawnego króla. Znajdowały się one w centrum Sarnath, zajmując ogromny obszar otoczony wysokim murem. Nad nimi wznosiła się potężna szklana kopuła, przez którą, gdy niebo było czyste, prześwitywały słońce, księżyc, gwiazdy i planety, a gdy niebo się chmurzyło, zdobiły ją lśniące wizerunki tychże ciał niebieskich. Latem ogrody chłodzono świeżymi, pachnącymi powiewami, rozsyłanymi przez umiejętnie skonstruowane wentylatory, a zimą ogrzewano ukrytymi płomieniami tak, że w ogrodach zawsze panowała wiosna. Strumyki o krystalicznej wodzie przepływały nad kolorowymi kamykami, przecinając zielone łąki i ogrody pełne kwiatów w najrozmaitszych barwach, nad którymi rozciągało się wiele mostków. Tworzyły liczne wodospady, które następnie wpadały do licznych jezior porośniętych liliami. Po tych strumieniach i jeziorach pływały białe łabędzie, a muzyka rzadkich ptaków współgrała z melodią wody. Zielone tarasy wznosiły się w uporządkowanych układach, ozdobione altanami wśród pnączy i słodkich kwiatów, z marmurowymi i porfirowymi ławkami i siedzeniami. W ogrodach znajdowało się wiele małych świątyń i kapliczek, w których można było odpocząć lub pomodlić się do pomniejszych bogów.

Każdego roku w Sarnath obchodzono święto zniszczenia Ib, podczas którego obfitość wina, śpiewu, tańców i wszelkiej wesołości nie miała końca. Oddawano wielkie honory cieniom tych, którzy unicestwili dziwne, starożytne istoty, a wspomnienie tych istot i ich starszych bogów wyszydzano poprzez taniec i grę lutnistów z głowami uwieńczonymi różami z ogrodów Zokkara. Królowie spoglądali na jezioro, przeklinając kości zmarłych, które spoczywały na jego dnie. Początkowo najwyżsi kapłani niechętnie patrzyli na te święta, gdyż krążyły dziwne opowieści o tym, jak morskozielony posąg zniknął, a Taran-Ish zmarł ze strachu, pozostawiając ostrzeżenie. Mówili, że czasami ze swoich wysokich wież widzieli światła pod powierzchnią jeziora. Jednak gdy przez wiele lat nie wydarzyło się nic złego, nawet kapłani zaczęli się śmiać, przeklinać i dołączać do orgii biesiadników. Czyż nie oni sami w swej wysokiej wieży często odprawiali starożytny i tajemny rytuał w nienawiści do Bokruga, wodnego jaszczura? Tak minęło tysiąc lat bogactwa i rozkoszy miasta Sarnath, które było cudem i dumą ludzkości.

Olśniewająca ponad wszelkie wyobrażenie była uczta tysiąclecia zniszczenia Ib. Przez dekadę mówiono o niej w całej krainie Mnar, a gdy zbliżał się jej czas, do Sarnath przybywali ludzie na koniach, wielbłądach i słoniach z Thraa, Ilarnek, Kadatheron oraz wszystkich miast Mnar i ziem poza nimi. U stóp marmurowych murów w wyznaczoną noc rozstawiono pawilony książąt i namioty podróżnych, a brzeg jeziora rozbrzmiewał pieśniami radosnych biesiadników. W swojej sali biesiadnej spoczywał Nargis-Hei, król, pijany starożytnym winem z piwnic podbitego Pnath, otoczony ucztującymi szlachcicami i krzątającymi się niewolnikami. Na uczcie tej spożywano wiele dziwnych przysmaków: pawie z wysp Nariel na Środkowym Oceanie, młode kozły z odległych wzgórz Implan, wielbłądzie kopyta z pustyni Bnazic, orzechy i przyprawy z gajów Cydathria oraz perły z obmywanego falami Mtal, rozpuszczone w occie z Thraa. Podano niezliczoną ilość sosów, przygotowanych przez najznakomitszych kucharzy całego Mnar, dopasowanych do podniebienia każdego biesiadnika. Najcenniejszymi jednak potrawami były ogromne ryby z jeziora, każda o potężnych rozmiarach, podawane na złotych półmiskach ozdobionych rubinami i diamentami.

Podczas gdy król i jego szlachta ucztowali w pałacu, przyglądając się daniu głównemu, które czekało na nich na złotych paterach, inni świętowali gdzie indziej. W wieży wielkiej świątyni kapłani urządzali własne uroczystości, a w pawilonach poza murami bawili się książęta sąsiednich ziem. To jednak najwyższy kapłan Gnai-Kah pierwszy ujrzał cienie, które spływały z niepełnego księżyca na jezioro i przeklęte zielone mgły unoszące się z wody, by spotkać się z księżycem i otoczyć złowrogą zasłoną wieże i kopuły przeznaczonego na zgubę Sarnath. Wkrótce potem ci, którzy byli w wieżach i poza murami, zauważyli dziwne światła na wodzie i spostrzegli, że szara skała Akurion, która zwykle wznosiła się wysoko nad jeziorem przy brzegu, była niemal całkowicie zatopiona. Niejasny strach zaczął ogarniać wszystkich tak szybko, że książęta z Ilarnek i odległego Rokolu zwinęli namioty i pawilony, po czym wyruszyli w kierunku rzeki Ai, nie rozumiejąc do końca powodu swego odejścia.

Około północy wszystkie spiżowe bramy Sarnath otworzyły się gwałtownie, wypuszczając rozhisteryzowany tłum, który spowił równinę niczym czarna plama. Przerażeni książęta i podróżni uciekli w popłochu, gdyż na twarzach tego tłumu malowało się szaleństwo zrodzone z niewyobrażalnego przerażenia, a z ich ust wydobywały się słowa tak straszne, że nikt nie zatrzymał się, by je sprawdzić. Ludzie o oczach dzikich ze strachu krzyczeli o tym, co zobaczyli w sali biesiadnej króla, gdzie przez okna nie widać już było postaci Nargis-Heia, jego dworu ani niewolników, lecz hordę nieopisanych zielonych, niemych istot o wyłupiastych oczach, wydętych, wiotkich wargach i dziwnych uszach. Tańczyły one w sposób przerażający, trzymając w swych łapach złote półmiski ozdobione rubinami i diamentami, na których znajdowały się dziwaczne płomienie. Książęta i podróżni, uciekając z przeklętego miasta Sarnath na koniach, wielbłądach i słoniach, jeszcze raz spojrzeli na mgłotwórcze jezioro i zobaczyli, że szara skała Akurion została całkowicie zatopiona.

Po całej krainie Mnar i ziemiach sąsiednich rozeszły się opowieści tych, którzy uciekli z Sarnath, a karawany przestały podążać do tego przeklętego miasta i jego bogactw. Przez długi czas nikt tam nie podróżował, aż w końcu jedynie odważni i żądni przygód młodzieńcy z odległej Falony, o jasnych włosach i błękitnych oczach, niespokrewnieni z ludźmi z Mnar, podjęli się tej wyprawy. Śmiałkowie ci dotarli nad jezioro, aby obejrzeć Sarnath, i choć znaleźli rozległe, nieruchome jezioro i szarą skałę Akurion, która wynurzała się wysoko nad wodą przy brzegu, to jednak nie ujrzeli cudu świata i dumy całej ludzkości. Tam, gdzie niegdyś wznosiły się mury o wysokości 300 łokci i wieże jeszcze wyższe, rozciągało się jedynie podmokłe wybrzeże, a tam, gdzie mieszkało kiedyś 50 milionów ludzi, pełzał teraz tylko ohydny zielony wodny jaszczur. Nawet kopalnie cennych metali przestały istnieć, gdyż ZAGŁADA przyszła do Sarnath.

Znaleziono jedynie w połowie zanurzonego w sitowiu, dziwnego zielonego kamiennego bożka, niezwykle starego, pokrytego wodorostami, wyrzeźbionego na podobieństwo Bokruga, wielkiego wodnego jaszczura. Posąg ten umieszczono w głównej świątyni w Ilarnek i czczono później pod niepełnym księżycem w całej krainie Mnar.

MODEL PICKMANA

Nie musisz myśleć, że jestem szalony, Eliot – wielu innych ma dziwniejsze uprzedzenia niż moje. Dlaczego nie śmiejesz się z dziadka Olivera, który nie wsiada do samochodu? Jeśli nie lubię tej przeklętej kolejki podziemnej, to moja sprawa, poza tym taksówką dotarliśmy szybciej. Gdybyśmy nie wzięli samochodu, musielibyśmy jeszcze podejść pod górę od Park Street.

Wiem, że jestem bardziej nerwowy niż rok temu, gdy widziałeś mnie ostatni raz, ale nie musisz od razu urządzać ze mną sesji terapeutycznej. Powodów jest mnóstwo, Bóg jeden wie i chyba powinienem być wdzięczny losowi, że w ogóle zachowałem zdrowe zmysły. Dlaczego trzeci stopień? Nie byłeś kiedyś taki wścibski.

No dobrze, skoro musisz wiedzieć, to może i powinieneś. Może tak będzie lepiej, bo zachowywałeś się jak zraniony rodzic, gdy dowiedziałeś się, że przestałem chodzić do Klubu Artystycznego i unikałem Pickmana. Teraz, gdy zniknął, czasem wracam do klubu, ale moje nerwy już nie są takie jak dawniej.

Nie, nie wiem, co się stało z Pickmanem i nawet nie chcę zgadywać. Może pomyślałeś, że wiem coś, o czym nie mówię, skoro zerwałem z nim kontakt – i dlatego właśnie wolę nie myśleć, gdzie się podział. Niech policja znajdzie, co się da – choć na to bym nie liczył, bo przecież nawet nie wiedzą o tej starej siedzibie na północnym krańcu miasta, którą wynajął pod nazwiskiem Peters.

Nie jestem pewien, czy sam bym ją teraz odnalazł – nie żebym próbował, nawet w pełnym świetle dziennym!

Tak, wiem, a przynajmniej się tego obawiam, dlaczego tam bywał. Zaraz do tego przejdę. I myślę, że zrozumiesz, dlaczego nie mówię tego policji. Gdybym im to wyznał, zażądano by ode mnie, żebym ich tam zaprowadził, a ja nie mógłbym tam wrócić, nawet gdybym znał drogę. Coś tam było – i dlatego teraz nie mogę korzystać z metra, ani – możesz się z tego śmiać, jeśli chcesz – schodzić do piwnic.

Powinieneś wiedzieć, że nie zerwałem z Pickmanem z tych samych głupich powodów, co nadęte staruszki pokroju doktor Reida, Joe Minota czy Roswortha. Chora sztuka mnie nie szokuje, a jeśli ktoś ma taki talent jak Pickman, czuję się zaszczycony znajomością z nim, niezależnie od kierunku, w którym podąża jego praca. Boston nigdy nie miał większego malarza niż Richard Upton Pickman. Powiedziałem to na początku, mówię to teraz i nigdy nie zmieniłem zdania, nawet gdy pokazał obraz „Karmienie Ghoula”. To właśnie wtedy Minot zerwał z nim kontakt.

Wiesz, aby tworzyć dzieła takie jak Pickman, trzeba mieć głęboką wiedzę o sztuce i przenikliwe zrozumienie natury. Każdy rzemieślnik od ilustracji na okładkach magazynów może mazać farbą i nazywać to koszmarem, sabatem czarownic czy portretem diabła, ale tylko wielki malarz potrafi stworzyć coś, co naprawdę przeraża lub wydaje się prawdziwe. Dzieje się tak, ponieważ tylko prawdziwy artysta zna rzeczywistą anatomię grozy lub fizjologię strachu – wie, jakie linie i proporcje łączą się z ukrytymi instynktami lub dziedzicznymi wspomnieniami lęku oraz jakie kontrasty kolorów i efekty świetlne mogą obudzić drzemiące poczucie dziwności. Nie muszę ci tłumaczyć, dlaczego Fuseli wywołuje dreszcz, podczas gdy tania ilustracja do opowiadania o duchach tylko nas śmieszy. Ci mistrzowie potrafią uchwycić coś, co jest poza życiem, i na chwilę sprawić, że my to też odczuwamy. Doré to miał. Sime to ma. Angarola z Chicago też to miał. I Pickman miał to, jak nikt przed nim i – na miłość boską – oby nikt nigdy więcej.

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

SZEPTACZ W CIEMNOŚCI

Dostępne w wersji pełnej

HERBERT WEST: REANIMATOR

Dostępne w wersji pełnej

KOLOR Z ZAŚWIATÓW

Dostępne w wersji pełnej

NOTA O AUTORZE

Dostępne w wersji pełnej

WYDAWCA POLECA

Tę oraz wiele innych książek dostępnych w formie audio i ebooka znajdziesz na www.audiobooki.love