Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
10 osób interesuje się tą książką
Co zrobisz, gdy zakochasz się w swoim największym wrogu?
W poznańskim półświatku król jest tylko jeden. Igła, bezwzględny gangster z mroczną przeszłością, doskonale wie, jak wymusić posłuszeństwo i ukarać tych, którzy go odmawiają. Ale gdy pewnego wieczoru poznaje w klubie Anastazję, serce niespodziewanie przestaje go słuchać. Tajemnicza dziewczyna w niebieskiej peruce jest jak iskra, która budzi w nim uśpione do tej pory uczucia i sprowadza pożar… Jako córka jego największego wroga, znanego lokalnego polityka, Anastazja zostaje wciągnięta w brudną grę, jaką ci dwaj prowadzą ze sobą. Na jaw wychodzą skrywane przez lata tajemnice – okazuje się, że tkwiła w sieci mrocznych powiązań, o których nie miała pojęcia. Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Wkrótce Anastazja uświadomi sobie, że jeśli chce przetrwać w otaczającej ją sieci kłamstw, musi zaakceptować mafijne reguły gry. Ale czy będzie potrafiła żyć z konsekwencjami swoich decyzji?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 318
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Sebastian
13 lat temu
Może myśleli, że przyznam się do winy. Sądzili, że będę przepraszać. Nie tym razem, kurwa. Myśl o tym, że jestem niewinny, trzymała mnie przy zdrowych zmysłach.
Matka całkowicie wyparła fakt, że ma syna. Przestała się pojawiać na rozprawach. Ojciec, siedzący w ostatnim rzędzie, wstydził się do mnie przyznać. Byłem skazą na ich wspaniałym życiu, pełnym drogich ubrań, biżuterii i szybkich aut. Mój stary był uzależniony od hazardu, ale oprócz tego miał też żyłkę do interesów. Rodzice to typ ludzi uznających, że oprócz posłania mnie do szkoły nie mają wobec mnie żadnych innych obowiązków. Karmiła mnie i ubierała gosposia. Nie miałem im tego za złe. Dobrze spędzałem czas w towarzystwie rówieśników. Starych nie obchodziło, co robię i z kim. Więc pozwalałem sobie, na co tylko chciałem. Alkohol, narkotyki, imprezy do białego rana z wynajętymi modelkami, które rozdawały drinki topless.
Kiedy z pierwszej szkoły wyrzucono mnie za urządzanie płatnych walk po lekcjach, posłali mnie do prywatnego liceum z internatem, które polecił tacie jego znajomy, Szymański. Ani trochę mnie to nie powstrzymało. Ale wszystko ma swój kres.
Teraz sala sądowa rozmazywała mi się przed oczami. Uniosłem wzrok na sędziego, mężczyzna kojarzył mi się z żabą w todze. Adwokat wynajęty przez rodziców wytarł spocone czoło chusteczką i uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco. Dał dupy i dobrze o tym wiedział. Już jako nastolatek budziłem w ludziach strach.
Kiedy do moich uszu dotarł odgłos młotka, a sędzia wygłosił wyrok, nie byłem zdziwiony. Chociaż krew w moich żyłach wrzała z poczucia niesprawiedliwości, na zewnątrz pozostawałem opanowany i cierpliwy. Odwróciłem się i posłałem ostatnie spojrzenie w stronę Maksymiliana Flensa, który winien był krzywoprzysięstwa. Kiedyś mi za to odpowie.
Czerwona tabliczka głosiła: „Zakład poprawczy dla nieletnich w Puszczkowie. Wstęp wzbroniony”. Z plecakiem turystycznym na plecach przekroczyłem bramę. Kilku kolesi pompowało na zewnątrz. Jeden z nich szczycił się szczególną kondycją, robił pompki, stając na rękach głową w dół. Od razu zrozumiałem, kto tutaj rządzi. Chłopcy przerwali ćwiczenia i zaczęli coś gadać między sobą. Jeden z nich na mnie gwizdnął.
– Cześć, pizdeczko – zawołał ten, który stał na rękach. Teraz położył dłonie na biodrach i prężył spocone muskuły, rzucając mi pełne wyższości spojrzenie.
– Pospiesz się, chłopcze – ponaglił mnie kurator, czując w kościach, że szykuje się bójka. Złamas, który mnie przed chwilą wyzwał, był ode mnie wyższy.
– Pójdę się tylko przywitać.
Ruszyłem w kierunku ekipy opanowanym krokiem. Po drodze dogasiłem papierosa na popielniczce. To moje ostatnie machy, nim zarekwirują mi wszystkie prywatne rzeczy. Wśród chłopaków przeważali umięśnieni kolesie w moim wieku, ale znalazło się również kilku mniejszych i młodszych. Nie mogłem pozwolić sobie na okazanie słabości, bo inaczej mnie zjedzą. Będąc dwa kroki od nich, poluźniłem ramiączko plecaka.
– Jak mnie nazwałeś? – spytałem z niedowierzaniem.
– Pizde…
Koleś nie zdążył skończyć, gdyż błyskawicznie zdjąłem plecak i wykorzystując siłę rozpędu, przyjebałem mu nim w ryj, aż padł na ziemię. Tak jak się spodziewałem, nikt nie ruszył z odsieczą. Położyłem mu stelaż na szyi i nacisnąłem mocno. Próbował mnie z siebie zepchnąć, ale ja też, kurwa, byłem silny.
– Jeszcze jeden nietrafiony dobór słów i odetnę ci głowę.
Zrobił się czerwony na twarzy i zaczął się krztusić. Mimo wielkiej masy nie mógł mnie z siebie zepchnąć. Wiedziałem, że kurator już wezwał pomoc. Inni kolesie nas otoczyli.
Zabrałem plecak z głowy kutasa z niewyparzonym jęzorem.
– Zapamiętajcie sobie, ja daję tylko jedno ostrzeżenie.
Za plecami słyszałem, że zbliża się kilka osób, więc podałem chłopakowi rękę. Wstał, próbując zaczerpnąć powietrza.
– Co tu się dzieje?
Wśród kilku strażników rozpoznałem mężczyznę z siwymi włosami.
– Kolega się potknął – odparłem z beznamiętnym wyrazem twarzy. Mimo tego, że gość miał na szyi ślady po duszeniu, jego chłopaczki mnie poparły i dyrektor gówno mógł mi zrobić. W tej części nie było kamer.
Obecnie
Pięć miesięcy na jachcie z trzema kobietami brzmiało jak marzenie. Jednak nie dla mnie. Byłem znudzony. Wkurwiał mnie ich piskliwy chichot, brak mózgu i ostre tipsy, którymi co chwilę mnie drapały.
Dlatego właśnie lądowałem na prywatnym poznańskim lądowisku. Pogoda pozostawiała wiele do życzenia, ale nawet deszcz okazał się lepszy niż widok Samanty, Jess i tej trzeciej. To nie były ich prawdziwe imiona, ale nawet nie chciało mi się w to wnikać. Za kasę zrobiłyby wszystko. Całymi dniami się z nimi zabawiałem, a raczej to one mnie zabawiały. Na początku wmawiałem sobie, że tego właśnie chcę. Mieć trzy dziwki na zawołanie, które chętnie rozłożą dla mnie nogi, otworzą usta, wypną się… Ale nawet seks mnie nie cieszył.
Od sytuacji z Oliwią i Maksem coś się we mnie zmieniło. Wtedy zachowywałem się jak psychol, na wszelkie sposoby próbowałem ją zmusić, żeby stała się moja. Szantaż, pogróżki, manipulacja, wykorzystanie jej młodszego brata… Zapędzałem ją w kozi róg i patrzyłem, jak zareaguje. Dla młodego zrobiłaby wszystko, chociaż nigdy nie oddałaby mi serca. W moim pozostawiła wyrwę. Myślałem o niej przez większość czasu. Zadawałem sobie pytanie, czy gdybyśmy mieli go więcej, coś by z tego wyszło. Nie dziwiłem się Maksowi, Oliwia była kobietą, na której punkcie można się zafiksować. Igranie z nią uważałem za jedną z bardziej ekscytujących rzeczy, które mnie spotkały w życiu. Ale miałem swój honor. To nie Maks mnie wtedy wystawił, więc moja zemsta straciła sens. Doszedłem do punktu, w którym przestała smakować.
Wspominałem słowa Oliwii, która stale mi powtarzała, że nie zmuszę jej do miłości. Chciałem to zrobić. Ale się nie udało.
Kilka chwil w hotelu pozwoliło mi rozeznać się w sprawach. Moi ludzie mieli rozkaz, by informować mnie tylko w razie grubszych problemów, więc w zasadzie nie zawracali mi głowy. Po długim odpoczynku czułem chęć, by wrócić do „pracy”. Brakowało mi tej adrenaliny, poczucia władzy i dreszczyku.
Po prędkim prysznicu i kolacji kazałem się zawieźć do Crimson. Klub funkcjonował bez zarzutu. Kobra doniósł mi jedynie, że kilku klientów zwleka z opłatami, więc musiałem się tym zająć.
Na pierwszy ogień wezwałem Machę, właściciela sieci poznańskich sex-shopów. Jęczał przez telefon, że sklepy internetowe zabierają mu klientów i interes nie kręci się jak dawniej. Nie był to mój problem. Zarzekał się, że ma świetny pomysł i chciał przyjść o nim pogadać. Przechodząc przez lokal, zwróciłem uwagę na dziewczynę, która rozmawiała z szefową kelnerek przy barze. Miała nogi do samej ziemi i zgrabny tyłek oraz kolorowe włosy. Odwróciła się i zobaczyłem zarys jej profilu. Przez chwilę myślałem, że to ona. Ale co Oliwia miałaby robić w moim klubie w stroju kelnerki i błękitnych włosach?
Udałem się na górę do sali VIP i podszedłem do okna. Niebieskie pasma natychmiast przyciągnęły mój wzrok. To nie ona. To nie był pierwszy raz, kiedy widziałem Oliwię w innej dziewczynie.
Wybrałem numer kierowniczki sali, Joanny. W telefonie usłyszałem nieśmiałe „tak?” i echo muzyki, która sączyła się z głośników.
– Przyślij mi kelnerkę z niebieskimi włosami – rzekłem. Widziałem, jak Joanna z aparatem przy uchu przestaje się uśmiechać. Patrzyła na swoją nową koleżankę z zakłopotaniem, a potem wciągnęła ją za bar i zaczęła coś jej opowiadać.
Obserwowałem nową uważnie. Zachowywała się jak spłoszona sarenka, spoglądała na Joannę z niepokojem. Drgnąłem, kiedy uniosły głowy w moim kierunku. Nie mogły mnie widzieć przez weneckie lustro. Było coś ekscytującego w świadomości, że mówią właśnie o mnie, a niebieskowłosa się mnie wyraźnie obawiała.
Moje obserwacje przerwał Kobra.
– Macha przyszedł.
– Wprowadź go – mruknąłem. Drzwi skrzypnęły.
– Igła, jak dobrze mieć cię z powrotem w mieście. – Usłyszałem obślizgły i nieszczery głos. Macha nerwowo bujał się na piętach i ściskał w dłoniach czarną torbę. Obok stała jego pomarszczona żona, którą zdradzał na każdym kroku.
– Siadajcie – warknąłem, jeszcze chwilę gapiąc się na niebieskowłosą dziewczynę. Podrygiwała w rytm Rasputina, przygryzając wargę. Miałem ochotę położyć dłoń na jej kształtnym tyłeczku.
– Czego się napijecie? – spytałem.
– Dla mnie mojito – stwierdziła kobieta. Usiadła na kanapie i założyła nogę na nogę w wysokiej szpilce. Puściła mi oczko.
Spojrzałem na Machę pytająco.
– Dla mnie to samo.
Uniosłem brwi, ale nie skomentowałem jego wyboru.
Napisałem SMS-a do Joanny z zamówieniem. Po wszystkim dodałem, że nowa dziewczyna ma zostać ze mną i dzisiejszego wieczoru jest zwolniona z innych obowiązków.
– Co u ciebie? – spytał Macha kurtuazyjnie. Zgrywał mojego najlepszego przyjaciela, chciał mi się wyraźnie podlizać. Nie byłem miłosierny, jeśli chodzi o długi. Ani cierpliwy. Facet wiedział, że jego dni są policzone, a te desperackie wysiłki przypominały chwytanie się brzytwy ze świadomością, że tonie. Jednak chyba dziś wypadł jego szczęśliwy dzień, bo miałem nie najgorszy humor.
Zganiłem się za to. Na myśl o tamtej dziewczynie robiłem się podekscytowany, ale rozumiałem, że to coś złudnego. Pewnie okaże się kolejną dziwką, która z przyjemnością mi się odda. Odejdzie z banknotami za paskiem spódnicy. Nie będzie stanowić żadnego wyzwania, a potem jej twarz zniknie w morzu innych. Zapomnę o niej góra za dwa tygodnie. Ale dzisiaj się zabawię. Sam byłem zdziwiony, bo myślałem, że mam dość seksu na najbliższe miesiące. Trzy gorące laski zapewniały mi pierwsze orgazmy, jeszcze zanim otworzyłem oczy.
– Do rzeczy – burknąłem, odpalając papierosa.
– Nasz syn się żeni – oznajmił Macha radosnym tonem, jednak przy ostatniej sylabie głos mu się załamał. – Wpadniesz na wesele?
Westchnąłem. Wiedziałem, że chce mnie udobruchać.
– Jestem zajęty.
– Nie podałem jeszcze daty – zdziwił się.
Co za tępak.
– Źle się dzieje. Agnieszka musiała wrócić do pracy – zwierzył mi się. – Mam nadzieję, że będziesz wyrozumiały. Wszystkich nas dotyka inflacja.
– Mam nadzieję, że zdajesz sobie sprawę, że moje opłaty również wzrastają razem z nią – oznajmiłem ze stoickim spokojem.
Macha kiwnął głową.
– Naturalnie.
Anastazja
– Masz coś przeciwko, żeby cię dotknął? – Joanna spojrzała na mnie znad przygotowywanych drinków. Próbowałam skupić się na ruchach jej rąk, żeby jak najwięcej zapamiętać. Z trudem ją słyszałam, bo nad naszymi głowami dudniły basy. Klienci oświetleni przez migające światła błagali o obsługę, ale Joanna najwyraźniej miała ich gdzieś. W skórzanej spódniczce i skąpej bluzce wiązanej na karku wyglądała seksownie i kusząco. Ja zaś w tym samym zestawie czułam się tak, jakbym wybierała się na bal przebierańców w za małym o jeden rozmiar stroju. Nie mogłam się przyzwyczaić do wysokich szpilek. Chodziłam głównie w glanach, trampkach albo adidasach. Wizja trzymania okrągłej tacy pełnej szkła nie napawała więc optymizmem. Może powinnam ją ostrzec, że jestem wrodzoną niezdarą i na początek chcę mniej wymagające zadanie? Bardzo zależało mi na tej pracy. A teraz Joanna planowała wysłać mnie do właściciela tego klubu. Znałam ją kilka miesięcy, to ona wciągnęła mnie do tego lokalu.
– Nie rozumiem – odparłam zgodnie z prawdą.
Joanna ścisnęła dwie połówki cytryn, a sok spłynął przez jej palce na lód w szklankach.
– Szef czasem dotyka kelnerek – zakomunikowała, nie przerywając mieszania drinków. – Ale wszystkie są gotowe na taką ewentualność i się zgadzają. Dostają potem duży napiwek. Więc pytam: masz coś przeciwko? Jeśli tak, wyślę tam kogoś innego. Szef nie chce scen.
– Co rozumiesz przez „dotyka”? – spytałam.
– Może położyć rękę na biodrze albo na udzie. Robi tak czasem, zwłaszcza jeśli jest u niego ktoś na rozmowie.
– O jakim napiwku mówimy?
– Kilka stówek.
Gwizdnęłam. Nieźle. Jeden z gości zaczął się niecierpliwić i marudzić, więc Joanna nalała mu kielona i podstawiła pod dziób.
– Poza tym jest tak gorący, że wiele z nas nawet bez napiwku dałoby się dotknąć – dodała, puszczając mi oko.
– Nie mam nic przeciwko. Czy zdarzyło się, że doszło do czegoś więcej między nim a kelnerką?
Joanna zagryzła wargę.
– Nie.
Wyczułam w jej słowach fałsz.
Nie dane mi jednak było pociągnąć ją za język. Włożyła mi w ręce tacę i zaczęła na niej ustawiać szklanki oraz popielniczkę.
– Musisz iść po schodach na górę. Kod do loży VIP to cztery szóstki – poinstruowała.
Zachwiałam się, próbując złapać równowagę. Joanna ocaliła tacę przed katastrofą.
– Przytrzymam ją. Idź się popraw. – Wskazała podbródkiem łazienki. Weszłam do jednej i natychmiast włożyłam spocone ręce pod zimny strumień. Poprawiłam odstający kosmyk błękitnego boba, a także ubranie. Z nerki wyciągnęłam błyszczyk i przejechałam nim po wargach. W ciemnych oczach widziałam niepokój. Część znajomych uważała, że mam w sobie coś z Seleny Gomez.
Skinęłam głową. Dam radę.
Joanna czekała na mnie przy schodach. Podrygiwała nogą i rozglądała się po klubie. Miałam wrażenie, że taca nic nie waży w jej dłoni.
– Kiedy rozdasz drinki, stań za kanapą, na której siedzi.
– Okej. Długo mam tam stać?
– Dopóki cię nie odprawi.
– Ile to z reguły trwa?
– Może i do rana.
Zrobiło mi się ciemno przed oczami ze zdenerwowania.
– Nie może zamówić przez jakiś interkom czy coś? Mamy dwudziesty pierwszy wiek. Nie wspominając o tym, by sam ruszył tyłek do baru.
Joanna zaśmiała się, a jej popsikane brokatowym lakierem włosy błysnęły w świetle reflektorów, kiedy zaczęła kręcić głową.
– Przywykniesz. I pamiętaj, to, o czym się mówi w pokoju, zostaje w pokoju. Jeśli coś chlapniesz, może się to źle skończyć.
– Co masz na myśli? – spytałam piskliwym tonem.
– Nic. Idź już. Nie lubi czekać.
Taca znowu wylądowała w moich dłoniach, a ja postawiłam stopę na pierwszym stopniu.
– Kod to cztery szóstki – powiedziała mi do ucha Aśka, jednocześnie popychając mnie lekko od tyłu. Z walącym sercem zaczęłam się wspinać po schodach.
Chwilę później stałam przed czarnymi drzwiami prowadzącymi do sali VIP.
Wzięłam głęboki wdech i wbiłam kod na panelu. Muzyka przycichła, kiedy zamknęłam za sobą drzwi.
Moje lakierowane kozaki na szpilce z każdym krokiem donośniej stukały na parkiecie. Po prawej stronie znajdował się ciąg szyb, przez które doskonale było widać tańczących na parterze ludzi. Minęłam klatkę, w której wyginała się dziewczyna w stringach i na wysokich obcasach. Cel mojej wizyty stanowiło kolejne pomieszczenie. Ochroniarze warujący przy drzwiach patrzyli na tancerkę z zainteresowaniem.
Jeden niechętnie oderwał od niej wzrok i spojrzał na mnie oceniająco. Był mocno umięśniony, a krzaczaste brwi sprawiały, że wyglądał groźnie.
– Nowa?
Skinęłam głową.
– Znasz zasady?
Jeszcze raz pokiwałam gorliwie.
Nim się obejrzałam, jego kolega wyjął mi tacę z rąk, a ten z szerokimi brwiami przycisnął mnie do ściany. Z bijącym sercem czekałam na rozwój wydarzeń. Facet przejechał gorącymi dłońmi po moich butach i wyjął z nich niewielki sztylet.
– Co to jest? – warknął, drugą dłonią odpinając nerkę.
– Zdarzyło mi się, że ktoś mnie napastował w toalecie – skłamałam.
Odsunął się, pozwalając mi się odwrócić.
Ochroniarze wymienili spojrzenia. Wiedziałam, co sobie myśleli. Takie chuchro jak ja z nożykiem w dłoni nie miało szans z mężczyzną, który chciałby zrobić mi krzywdę.
– Masz jeszcze coś? – spytał krzaczasty, dokładnie skanując wzrokiem mój skąpy strój.
– Nie. – Podniosłam nieco bluzkę, żeby zrozumiał, że mam pokojowe zamiary.
– W porządku – stwierdził. – Mów mi Kobra, a to Frog.
– Frog jak żaba? – spytałam, unosząc brwi.
– Właśnie – odparł ochroniarz.
– Nie mogłeś sobie wymyślić jakiejś bardziej mrocznej ksywki? – rzuciłam. Kobra parsknął śmiechem, a Frog w milczeniu podał mi tacę.
– Właź. – Uchylił drzwi.
W głębi pomieszczenia dostrzegłam głowy osób. Zebrani siedzieli do mnie tyłem.
Kobieta z tlenionymi włosami i jej łysawy partner garbili się niczym przyłapani na psocie uczniowie w gabinecie dyrektora.
Postawiłam przed nimi szklanki, bojąc się spojrzeć na mężczyznę, który siedział naprzeciwko. Krążyły o nim legendy. Rozmowa ucichła.
– Dziękuję – burknęła kobieta, chwytając drinka tak szybko, jakby była spragnionym wędrowcem na pustyni. Mężczyzna nosił niemodny garnitur i miał wąsy. Spojrzał na mój biust i się oblizał. Z trudem powstrzymałam jęk. Odwróciłam się powoli do szefa i wbiłam wzrok w jakiś punkt nad jego głową. Kątem oka widziałam, że siedzi rozparty wygodnie na kanapie i przygląda mi się z zainteresowaniem. Dym z jego papierosa sprawił, że obraz zaczął się rozmazywać. Podeszłam sztywnym krokiem i drżącą dłonią postawiłam przed nim podwójny koniak. Odgłos szklanki dotykającej blatu brzmiał jak wystrzał z broni. A szare oczy przewiercały mnie na wylot. Wiedziałam, do czego ten facet jest zdolny i użyłam całej siły woli, żeby przypadkiem na niego nie nadepnąć ani nic nie wylać. Zacisnęłam zęby i przypomniałam sobie o kilku stówkach. Spodziewałam się dotyku na udzie, którym prawie musnęłam jego nogę w materiałowych spodniach. W przeciwieństwie do swojego gościa Igła miał na sobie świetnie skrojony garnitur.
Nic się nie wydarzyło.
– Dziękuję – wymruczał, ściągając na moment moje spojrzenie na swoją twarz.
– Proszę bardzo – bąknęłam, po czym zgodnie z instrukcjami wycofałam się za kanapę.
Z tej pozycji widziałam zarys jego fryzury z przedziałkiem po prawej stronie oraz fragmenty tatuaży wspinających się na szyję. To chyba karta As wśród ozdobników.
Czemu mnie nie dotknął? Może uznał, że nie jestem w jego typie? Czułam pewnego rodzaju rozczarowanie, ale też i ulgę. Igła i jego goście pogrążyli się w rozmowie na banalne tematy. Szef także kilka razy odbierał telefon i dawał instrukcje swoim ludziom. Kazał kogoś dojechać albo zapraszał na „rozmowę za miasto”. Nie bez cienia satysfakcji zauważyłam, że facet o świńskich oczach, który przed chwilą bardzo chciał dotknąć moich cycków, się go boi. Spocił się niemiłosiernie, co chwilę wycierał czoło palcami.
A ja stałam jak ten słup soli około pół godziny i już buty zaczęły mi się boleśnie wbijać w pięty.
– Jeszcze raz to samo – powiedział Igła mrożącym krew w żyłach tonem. Zerknął na mnie nad oparciem. Kiwnęłam głową i prawie wybiegłam z pokoju. Ochroniarze przyglądali mi się z zainteresowaniem, kiedy wpadłam na drzwi i drżącym palcem wstukałam kod. Musiałam coś pomylić, bo przeklęty panel odmówił współpracy.
Frog podszedł do mnie najspokojniej w świecie i wpisał cztery cyfry.
– O ile nie układasz się z psami, nie musisz się tu nikogo bać – zapewnił.
W co ja się znowu wpakowałam?
Skinęłam mu niemrawo, a potem opuściłam to duszne pomieszczenie.
Przy barze odnalazłam Joannę. Mimo tego, że była druga w nocy, a ona pracowała pełną parą, to prezentowała się doskonale.
– Czemu mnie tam wysłałaś? – zagrzmiałam.
– Ciszej.
– Naprawdę masz do mnie takie zaufanie? Przecież od nich wali nielegalnymi interesami na kilometr.
– Zamknij się! – syknęła, rozglądając się dookoła. – Nie zrobisz nic głupiego, prawda? Udawaj, że nie słyszysz.
Zmarszczyłam brwi.
– Odchodzę. Nie chcę mieć z nim nic wspólnego – odparłam, próbując odpiąć nerkę. Gdybym miała fartuszek, tobym go teatralnie zdjęła i rzuciła na podłogę.
Nim się obejrzałam, Joanna zdążyła wciągnąć mnie na zaplecze.
– Skarbie, twoje zarobki wzrosną. Nie chciałabyś zarabiać po kilkanaście tysi miesięcznie?
Joanna nie miała pojęcia, na jak cienki lód mnie właśnie wepchnęła. Jeden niewłaściwy krok i będzie po mnie.
Wzięłam uspokajający wdech i kiwnęłam głową.
– Kazał mi przynieść to samo.
Wskoczyła za bar, żeby przygotować napoje.
Zaraz historia się powtórzyła. Szłam nerwowym krokiem przez salę z szybami.
Na miejscu Kobra zacmokał z dezaprobatą.
– Szef nie lubi czekać.
– Zgaduję, że też nie lubi pić w brudnej szklance – odpyskowałam, na co kąciki ust Froga nieco się uniosły.
Drzwi zamknęły się za mną złowieszczo. Gość Igły wyglądał, jakby miał za chwilę zejść na zawał. Jego towarzyszka zniknęła. Igła przesunął po moim ciele uważnym wzrokiem. Pozwoliłam sobie przyjrzeć się trochę dokładniej jego twarzy. Kiedy nasze oczy się spotkały, momentalnie przestałam oddychać. Wydatny nos, idealna symetria kości policzkowych i seksownie zarysowana szczęka bez cienia zarostu czyniły z niego najatrakcyjniejszego mężczyznę w całym klubie. Do tego włosy z przedziałkiem na boku ułożone w starym stylu oraz misterne tatuaże oplatające palce trzymające papierosa. Igła wypuścił dym z ust, przyglądając mi się z lekko uniesionymi brwiami.
– Był problem na zmywaku – poczułam się w obowiązku wyjaśnić.
Nie odpowiedział, tylko zawiesił wzrok na moich udach.
Postawiłam przed nimi drinki, ale i tym razem szef trzymał ręce przy sobie. Podziękowałam za to Bogu.
Z miejsca za kanapą uważnie obserwowałam, jak łysawy facet bełkocze coś o swoim sex-shopie. Zdążyłam się zorientować, że wisi Igle sporo pieniędzy i próbuje zapłacić w towarze.
Moje oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, kiedy wyjął z teczki różowy wibrator i postawił na stole obok szklanki. Zaraz obok niego wylądowały koraliki analne.
– Możesz zrobić w swoim hotelu seksapartament – zaproponował. – Chętnie go wyposażę, w co będzie trzeba.
Igła podrapał się dłonią z papierosem nad uchem.
– To porządny i drogi hotel – zauważył ze znużeniem. Gość schował różowy wibrator i wyjął czarną zabawkę ze złotą linią, która trochę przypominała mikrofon.
– A myślisz, że bogacze nie są zbereźnikami? – spytał, obnażając zęby w uśmiechu. – Wyposażę go we wskazanym przez ciebie stylu.
Na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy, a z czoła pot spływał niczym wodospad. Nie mogłam mu się dziwić. Gdybym siedziała naprzeciwko Igły ze świadomością, że wiszę mu kasę, której nie mam, też bym tak wyglądała. Albo nawet gorzej.
– To będzie taka atrakcja VIP. Noc z dreszczykiem, zobaczysz, będą przyjeżdżać specjalnie z innych miast, żeby się pieprzyć w tym łóżku. Stworzymy je na zamówienie, pomieści osiem osób.
Igła nie wyglądał na przekonanego. Też wolałabym hajs niż sekszabawki, które nie są nawet dla mnie. Parsknęłam na tę myśl, a świńskie oczy natychmiast na mnie spoczęły. Chyba facet uznał, że jestem sojusznikiem, bo wskazał mnie palcem.
– Słoneczko, co o tym sądzisz? Chciałabyś, żeby twój mężczyzna zabrał cię do takiego apartamentu? – Dotknął dłonią wibratora, który kojarzył mi się z mikrofonem. – To orgazmator.
Zimny wzrok Igły spoczął na mnie. Poczułam, jak mrowią mnie sutki.
– Odpowiedz.
Zamrugałam. Naprawdę będzie brał moje zdanie pod uwagę?
– Jestem singielką – bąknęłam, a na twarzy Igły pojawił się prowokacyjny uśmiech.
– Tym lepiej – mruknął.
Nie miałam pojęcia, co o tym sądzić. W moim umyśle pojawiła się wizja naszej dwójki w apartamencie z wielkim łożem i kajdankami. Podniecające obrazy podgrzały krew w moich żyłach.
– Nie jestem pewna – odparłam.
– Nie wstydź się – kusił właściciel sex-shopu. Wyjął kolejną zabawkę, jakiś pierścień masujący, a ja poczułam, jak zalewa mnie rumieniec. – Ile byłabyś w stanie zapłacić za nocleg w takim miejscu?
Gula w moim gardle rosła. Obserwowałam jego kiełbaskowate palce wyciągające kolejne gadżety i lubrykant.
– Nie wiem – mruknęłam, odwracając wzrok. Igła nadal się na mnie gapił.
– Ceny wahają się od dwustu złotych od osoby do dwóch tysięcy – dodał spocony mężczyzna. – Przy założeniu, że będzie zajęty tylko w weekendy, a weźmiesz cenę powyżej średniej, mój dług spłaci się sam w pół roku.
Na twarzy Igły pojawiło się niezadowolenie.
– Przemyślę twoją propozycję – powiedział chłodno. Jego gość wyglądał, jakby mu kamień spadł z serca. Zaczął pakować zabawki z powrotem do torby, ale Igła powstrzymał go gestem ręki.
– Zostaw je – zarządził zimnym głosem, sprawiając, że moje serce zaczęło wariacko pompować krew.
Mężczyzna rzucił w moim kierunku ostatnie lubieżne spojrzenie, a potem pospiesznie wstał i zaczął się żegnać w ukłonach. Spieszył się tak, jakby się bał, że Igła zmieni zdanie i wyciągnie gnata. Pod pachami miał gigantyczne plamy potu.
– Powiedz ochroniarzom, żeby nikogo nie wpuszczali – zażądał szef.
Kiedy trzasnęły drzwi, pokój zalała pełna napięcia cisza. Przyrzekam, myślałam, że za chwilę zemdleję. Miałam ochotę zawołać za tamtym gościem, żeby na mnie poczekał.
Owszem, zgodziłam się na dotyk, na ręką na biodrze. A nie wibrator w środku.
– Usiądź. – Usłyszałam nieznoszący sprzeciwu ton. Nogi się pode mną ugięły, więc z trudem podeszłam do kanapy i opadłam na nią niezdarnie. Wbiłam plecy w jej najdalszy róg. I natychmiast złączyłam kolana.
Igła podsunął mi drinka, którego drugi raz przyniosłam dla żony właściciela sex-shopu.
– Jestem w pracy – przypomniałam.
– A powiedz mi, dla kogo pracujesz? – spytał poważnym tonem.
Wzięłam koktajl i upiłam łyczek.
– Grzeczna dziewczynka – pochwalił mnie. Byłam w pełni świadoma jego wzroku błądzącego po moim ciele. Jeszcze bardziej się spięłam, podczas gdy on siedział wygodnie z nogą założoną na nogę i bezczelnie mnie oglądał. A moje ciało odpowiadało na to spojrzenie.
– Jak ci na imię?
– Anastazja – odparłam, wiercąc się. Nie mogłam patrzeć na Igłę zbyt długo, bo jego twarz mnie rozpraszała.
– Jak ci się u nas pracuje, Anastazjo? – spytał cicho.
– Bardzo dobrze – skłamałam, bo takiej odpowiedzi chyba się po mnie spodziewano. Normalnie nie byłam aż taka nieśmiała. To on mnie onieśmielał.
Ku mojemu przerażeniu wstał. Nie podobało mi się to, jak spogląda na mnie z góry. Jak drapieżnik na ofiarę, którą ma zamiar upolować. Wsunęłam dłonie pod uda, żeby ukryć drżenie palców.
Powoli się zbliżył. Przyglądał się mojemu ramieniu niepokojąco długo.
– Kto ci to zrobił? – spytał, patrząc na blednący siniak. Miałam takich więcej, ale rezolutnie ukryłam je pod kozakami, a te na rękach potraktowałam fluidem.
– Dostałam drzwiami obrotowymi w markecie – oznajmiłam, próbując obrócić sytuację w żart.
Wyciągnął wytatuowaną dłoń i bardzo powoli uniósł włosy nad moim karkiem. Miałam ochotę odskoczyć, ale chyba za bardzo się bałam. Drżałam na całym ciele. Do moich nozdrzy dotarła apetyczna mieszanka męskich perfum. Wyczułam nutę bergamotki i cytrusów.
– A tu? Wywaliłaś się na ruchomych schodach? – spytał szyderczo.
– Coś w tym stylu. – Znowu zakryłam szyję włosami, które wysunęły się z jego palców.
– Kto ci to zrobił? – spytał ponownie, siadając obok mnie. Upiłam teraz duży łyk. Bliskość tego mężczyzny ekstremalnie mnie denerwowała.
– Mówiłam, że…
– Nie pierdol mi tu o drzwiach w supermarkecie! – wszedł mi ostro w słowo. – Mogę się nim zająć – dodał łagodniej.
Nie wątpiłam. Uśmiechnęłam się słabo.
– Nie ma potrzeby. To już przeszłość. Odcięłam się od niego – wyszeptałam, nieco odsuwając się od ręki Igły, która przed chwilą wylądowała niedbale na oparciu.
Wiedziałam, kto korzysta z jego usług. Desperat z nożem na gardle. To tak, jakby zwierzyna celowo dawała się złapać kłusownikowi w nadziei, że ten ochroni ją przed innym drapieżnikiem. Może byłam desperatką, ale nie aż tak głupią, żeby z gówienka wdepnąć w prawdziwe łajno. Nie chciałam mu nic wisieć, a jednego byłam pewna: ten facet nie był bezinteresowny i nie miał dobrego serca.
– O czym mi nie mówisz, kotku? – spytał, wyjmując paczkę papierosów z marynarki. Otworzył ją i wyciągnął w moim kierunku. Pokręciłam głową.
Wydobył fajkę, włożył do ust i odpalił za pomocą srebrnej zapalniczki.
– Wszystko w porządku.
– Wiesz, co o mnie mówią na mieście? – spytał, przesuwając dłonią po kanapie między nami.
Psychol, maszyna do zabijania, okrutny drań… Słyszałam to i owo. Chodziła plotka, że Igła odsiedział za swojego przyjaciela kilka lat w poprawczaku, kiedy był młody.
– Żeby z tobą nie zadzierać – wymamrotałam.
– No więc? – Niespodziewanie złapał mnie za podbródek i zmusił, żebym spojrzała mu w oczy.
– Nie stać mnie na twoje usługi – odparłam zgodnie z prawdą. Zaczął sunąć kciukiem po moich wargach. Oparłam głowę o kanapę, próbując się odsunąć od mężczyzny.
– Mogę załatwić tego chuja w ramach przysługi – kusił.
Wciągnęłam prędko powietrze. Nie mógł mówić poważnie.
– Dobrze wiemy, że nie zrobisz tego za darmo – wymamrotałam, zabierając z ust jego palce. Nie wyglądał na zadowolonego, ale nie naciskał.
– Twój wybór. A może lubisz, kiedy mężczyźni cię tak traktują? – zauważył jadowitym tonem.
– Nie. – Uniosłam brwi. Chwilę milczeliśmy i jednocześnie patrzyliśmy sobie w oczy. Zastanawiałam się, o czym myśli. Gdy odwrócił wzrok, już miałam powiedzieć: „Ha, przegrałeś”, ale na szczęście w porę się powstrzymałam.
– Powiedz, czy Macha wydał ci się wiarygodny? – spytał, biorąc w dłoń skórzany knebel z kulką, który jego klient zostawił wraz z innymi gadżetami.
Na mojej twarzy wykwitł rumieniec.
– Powinienem przystać na jego propozycję?
– To nie moja sprawa.
– Możesz mi pomóc wybrać pokój w hotelu – zamruczał i poczułam muśnięcie warg na ramieniu. Moje ręce pokryła gęsia skórka.
Szósty zmysł kazał mi trzymać się od niego z daleka – mimo tego, że ten mężczyzna był przystojny jak sam diabeł i noc z nim na pewno należałaby do wartych zapamiętania.
– To niedaleko – kontynuował mrocznym tonem. Wiedziałam, że ludzie jego pokroju nie przywykli do odmowy.
Zaczęłam rozważać wszystkie za i przeciw. Tych drugich było zdecydowanie więcej.
– Mogę? – Zanurzył piórko w pudrze.
– Co to jest?
– Sama słodycz – zapewnił. Kiwnęłam nieśmiało głową, więc przesunął nim po moim obojczyku. Tym śladem chwilę później podążył jego zwinny język.
O mój Boże. Igła zauważył, jak na mnie działa, a na jego twarzy pojawił się zadziorny wyraz.
Poczułam ciepłą dłoń na udzie i zassałam nerwowo powietrze. Przymknęłam oczy, nie byłam gotowa na ciąg dalszy. Powinnam wstać i wyjść. Zamiast tego moje nogi zaczęły się same rozchylać. Nie do końca rozumiałam, co się ze mną dzieje. Nigdy wcześniej nie reagowałam tak na żadnego mężczyznę.
– Czyli nigdzie nie idziemy? – Usłyszałam mroczny szept przy swoim uchu. – Tu też jest całkiem wygodnie.
Przełknęłam ślinę i spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem.
– Jak masz na imię? – rzuciłam.
Słysząc to, spoważniał.
– Wszyscy nazywają mnie Igła.
– Nie o to pytałam – zauważyłam kąśliwie.
– To ci wystarczy.
– Jeśli mam się z tobą bzyknąć, chcę poznać twoje imię. Ta ksywa mi się źle kojarzy.
– Tego chciałem – wymruczał, a na jego twarzy odmalowało się zadowolenie.
Złapałam go za dłoń, którą wodził już prawie pod spódniczką.
– Kojarzy mi się bardzo nieseksownie – dodałam cicho. Mówiłam szczerze.
– To znaczy? – Mocny nacisk na moją dłoń zdradzał, że szef zaczyna się irytować.
Odwróciłam głowę tak, że nasze usta prawie się stykały, i spojrzałam prosto na niego.
– Pomyśl.
Miał taką minę, jakbym pozwoliła sobie na wyjątkowo wulgarne przekleństwo. Przyglądał mi się kilka chwil, błądząc bezwzględnymi oczami po mojej twarzy.
– W co ty grasz? – spytał.
Wzruszyłam ramionami, z całej siły ignorując pożądanie, mające źródła w miejscach, gdzie stykały się nasze ciała.
– To nie jest żadna gra – odparłam. Dopadła mnie głupia myśl, że mogłabym go nawet polubić. – Ojej…. no. Igła mi się kojarzy z czymś małym, cienkim…. Jeśli mam być szczera, zastanowiłabym się nad zmianą ksywy.
Rysy jego twarzy się wyostrzyły, a mrok, który zalał szare oczy, wręcz mnie przeraził. Chyba się trochę zapomniałam. Już miałam to odszczekać, ale gwałtownym ruchem wciągnął mnie na swoje kolanach i posadził na nich okrakiem. Gapiłam się na niego z walącym sercem. Między nogami czułam gigantyczną erekcję, która prawie rozrywała mu spodnie.
– Czy twoje obawy zostały rozwiane? – spytał, przejeżdżając wargami po moim obojczyku. Głos Igły zawibrował w moim podbrzuszu.
– Tak – wymamrotałam. Wtedy złapał mnie za biodra i zaczął poruszać nimi tak, że ocierałam się o niego, tym samym jeszcze potęgując doznania. Zamruczał z zadowolenia.
– Masz jakiś problem ze swoim imieniem? – spytałam, czując, jak mocno mnie do siebie przyciska. – Ja też swojego do końca nie lubię. Chociaż staram się wierzyć w to, że w końcu znajdę szczęście jak księżniczka z bajki, bo prawdziwa Romanowa nie skończyła dobrze – zaczęłam nerwowo paplać.
– Chcesz wiedzieć, skąd wziął się mój pseudonim? – odparł, mocno ściskając mnie za biodra i posuwając przez ubranie. Czułam się, jakbym była pod wpływem narkotyków, a nic nie brałam. To on tak na mnie działał. Mój oddech stał się drżący i ciężki.
– Nie.
Igła zastygł na moment z niezadowolonym wyrazem twarzy.
– Oczywiście, że chcę – wyznałam, muskając jego wargi swoimi. – Myślałam, że chodziło o igłę do tatuażu.
W odpowiedzi podniósł kącik ust.
– To z dawnych czasów. W poprawczaku był taki jeden typ, który mnie dręczył. Ukradłem strzykawkę z pokoju higienistki. Kiedy zaczął mnie znowu zaczepiać, zajebałem go nią.
Zastygłam w przerażeniu, wyobrażając sobie nastolatka, który musi walczyć o przetrwanie.
– Moi wrogowie wiedzą, że wystarczy mi mały, ostry przedmiot, żebym mógł z nimi skończyć raz na zawsze. Chcę, żeby się mnie bali – wyznał, po czym zębami szarpnął mnie za ucho. – Władza to najbardziej pociągająca rzecz pod słońcem.
– Czyżby? – spytałam, wzdychając.
– No i ty – dodał cicho.
– Nie mogę przestać się zastanawiać, jak zabiłeś kogoś igłą. Wcelowałeś w oko?
Spochmurniał.
– Nie. Wstrzyknąłem mu jakiś syf i koleś zszedł w gorączce.
– Jakiś syf?
– Coś z pokoju higienistki. Widocznie zła dawka. Upiekło mi się, a lekarka poszła siedzieć.
Mówił o tym z taką lekkością. Musiał mieć nieźle powyginany kręgosłup moralny. Ale i ja nie miałam zbyt prostego.
– Nie wiedziałem, że zejdzie – wyznał. – Ale nie płakałem specjalnie po jego odejściu.
Uśmiechnął się szyderczo, patrząc mi w oczy, a potem pogładził mnie po policzku knykciami z sygnetem.
– Przerażam cię, kochanie?
Nie odpowiedziałam. Czułam się w jego rękach jak szmaciana lalka, którą może w każdej chwili rozerwać na strzępy, jeśli zechce.
– Nie musisz się mnie obawiać – zapewnił. – Nie skrzywdzę cię, chyba że mnie zdradzisz. Wtedy nie będę miał litości…
Uśmiechnęłam się sztucznie, a od maskowanego napięcia rozbolały mnie policzki. Miałam wrażenie, że Iga studiuje uważnie moją twarz w poszukiwaniu oznak spisku. Z trudem wytrzymywałam ten badawczy wzrok.
– Nie zapewnisz mnie, że będziesz lojalna i oddana? – spytał chłodno.
Zawahałam się.
– Przecież nawet dobrze mnie nie znasz – zauważyłam. – Nie sądzisz, że to daleko idące deklaracje jak na ten etap? – odparłam, czując, jak ze zdenerwowania pot ścieka mi ciurkiem po karku. Wiedziałam, że ten człowiek zna się na ludziach i jeden nieprzemyślany ruch mnie zdradzi. Czy fakt, że ocierałam się właśnie o niego jak kotka w rui nie był nieprzemyślanym posunięciem? Gdzieś w głębi duszy musiałam przyznać, że mi się to podoba. Bardzo mi się podoba. Uwielbiałam sposób, w jaki na mnie patrzył, bo czułam się pożądana. Nie ukrywał swoich zamiarów.
– Chętnie poznam cię lepiej – powiedział, bawiąc się wiązaniem bluzki na moim karku. Obrzmiałe piersi ocierały się teraz o śnieżnobiałą koszulę.
Prawie już mnie rozebrał, kiedy nagle rozległo się pukanie.
– Mówiłem, żeby nam nie przeszkadzać – warknął w stronę drzwi.
– Szefie, to ważne. Gliny planują nalot na SGM – krzyknął Kobra.
– Kiedy?
– Teraz.
Igła z przekleństwem na ustach zsunął mnie ze swoich kolan i wstał. Poprawił spodnie w kroku i podszedł do wejścia, jednocześnie wybierając jakiś numer. Ostatni raz zerknął na mnie i powiedział:
– Możesz na mnie poczekać w apartamencie w Pallazo Negro. Frog cię tam zabierze.
Zwróciłam uwagę na początek zdania i postanowiłam to wykorzystać.
– Wiesz co, jestem trochę zmęczona…
Nie mógł dłużej zwlekać. Skinął mi jedynie głową i opuścił pomieszczenie.
Chwilę siedziałam zdębiała, a potem chwyciłam drinka ze stołu i wypiłam go duszkiem.
Anastazja
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Droga Czytelniczko,
serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.
Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!
Zespół
Poznałem cię w piekle
ISBN: 978-83-8313-602-8
© Ada Tulińska i Wydawnictwo Amare 2023
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt
jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu
wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.
Redakcja: Beata Kostrzewska
Korekta: Anna Grabarczyk
Okładka: Izabela Surdykowska-Jurek
Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek