Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Emre w przeciwieństwie do młodszego brata jest dość nieśmiałym facetem. Czasem czuje się samotny. Dużo się nad tym zastanawia i w specjalnym dzienniku zapisuje swoje spostrzeżenia dotyczące sztuki zawierania przyjaźni. Na razie na użytek własny, a kiedyś… kto wie!
Pewnego dnia w klasie bohatera pojawia się Amir, który od pierwszego dnia przyciąga uwagę całej szkoły i jest nieustraszony! Rozmawia ze wszystkimi, mówi, co myśli, nie boi się nawet wejść na dach! Emre podziwia go, mimo że odwaga często wpędza kolegę w kłopoty. A gdyby tak Emre i Amir zostali przyjaciółmi?
Na końcu każdego rozdziału znajdują się porady bohatera „Jak zdobyć przyjaciół” – zabawne, prawdziwe, bezpośrednie, pokazują szkolną codzienność i zawiłości relacji rówieśniczych widziane oczami dziecka.
Odpowiednia nawet dla początkujących czytelników, zabawna, ze świetnymi, ironicznymi ilustracjami opowieść o Emrem stała się w Szwecji prawdziwym hitem.
Książka wydana w ramach projektu „Bliskie-dalekie sąsiedztwo„.
Wydanie książek zostało dofinansowane ze środków Unii Europejskiej w ramach programu „Kreatywna Europa”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 64
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
www.facebook.com/sirispont/
Dla Rufusa i Antona
Siri
Dla wszystkich fajnych dzieciaków, które walczą o swoje miejsce. Nie będzie wam łatwiej, gdy dorośniecie, ale około osiemdziesiątki sytuacja powinna być pod kontrolą (mam nadzieję).
Jonna
Pierwszy raz widzę Amira w sklepie spożywczym. Ale, rzecz jasna, nie mam pojęcia, jak ma na imię.
Stoi przy owocach i gapi się na pomarańcze. Chyba właśnie mieli dostawę, bo jest ich cała masa. Moim zdaniem wszystkie wyglądają tak samo, więc nie wiem, na co się tu gapić.
Amir chyba zauważa, że na niego patrzę, bo mówi poważnie:
– Nie bierze się pierwszej z brzegu. Pomarańcze mogą być zgniłe. Trzeba zawsze znaleźć tę najlepszą.
Wyciąga rękę i zagłębia ją w stosie owoców, a te spadają na podłogę, odbijają się od niej i toczą na wszystkie strony. Mimo to Amir grzebie jeszcze głębiej.
Wszyscy ludzie w dziale owocowym przystają. Większość z nich patrzy na toczące się po podłodze pomarańcze. Ja nie spuszczam wzroku z Amira. Ale jest odważny! Wszyscy się gapią, a on robi swoje.
Kiedy co najmniej połowa pomarańczy leży na podłodze, Amir triumfalnie podnosi jedną.
– Yes! Idealna! – mówi, kiwając głową w moją stronę.
Moim zdaniem wygląda dokładnie tak jak pozostałe. No, oprócz tych, które pospadały, bo te są nieco poobijane.
– Emre, pomóż! – słyszę głos mamy.
Patrzę w dół i widzę mamę z całą masą pomarańczy na rękach. Wtedy inni w sklepie też zaczynają je zbierać. Tylko Amir stoi ze swoją pomarańczą w dłoni, wyglądając przy tym na zadowolonego.
– Może też byś pomógł? – zwraca się do niego mama.
Ale chłopiec stoi bez ruchu.
W głosie mamy słychać irytację:
– Nie widzisz, że wszyscy zbierają, tylko nie ty?
Teraz Amir rozgląda się wokół siebie. Najpierw wygląda na zmartwionego. Ale po chwili jego twarz się rozjaśnia, a on wskazuje dłonią ku wejściu.
– A właśnie że nie! On nie zbiera!
Ma na myśli starszego pana z balkonikiem. Facet musi mieć chyba ze sto lat.
Mama podnosi się, stękając. Odkłada naręcze pomarańczy na miejsce i rozgląda się wokoło.
– Jesteś tutaj sam? – zwraca się do Amira. – Gdzie masz mamę albo tatę?
I właśnie w tej chwili obok półki z przyprawami pojawia się pani w hidżabie. Podbiega do Amira. Nadeptuje na pomarańczę i ślizga się na podłodze. Przez chwilę wydaje się nawet, jakby zaraz miała się przewrócić. Jest za stara, żeby być jego mamą, myślę. To pewnie babcia.
Narzeka po turecku i z niezadowoleniem cmoka językiem. Ale Amir się uśmiecha, wyciągając w jej stronę dłoń z pomarańczą.
– Nine, znalazłem najładniejszą! Nie wziąłem pierwszej lepszej!
– Wybierał pomarańcze i zdarzył się tu mały wypadek, kiedy... – tłumaczy mama.
Pani przeprasza mamę po szwedzku, a potem po turecku daje Amirowi reprymendę. I wyciąga go ze sklepu.
– No i nie zapłacili za tę pomarańczę – stwierdza mama, patrząc w ich kierunku.
Ani mama, ani ja nie wiemy, że Amir i ja zostaniemy najlepszymi przyjaciółmi. I że różnego rodzaju katastrofy zdarzają się wokół niego bez ustanku.
ZAPAMIĘTAJ:
Jeśli chcesz, żeby starsi cię lubili, natychmiast zbieraj po sobie rozsypane lub przewrócone przedmioty/owoce/małe dzieci. Jeśli zależy ci, żeby twoi rówieśnicy wiedzieli, kim jesteś, postaraj się przewracać, ile tylko dasz radę. Jak tylko dorosły zwróci ci uwagę, odpyskuj.
Wracam ze szkoły z moim bratem Izzetem. Jest ode mnie tylko o rok młodszy. Mimo to jesteśmy kompletnie różni. Izzet ma tylu kolegów, że ledwo może ich zliczyć. Kiedy jest w domu, w jego pokoju siedzi zawsze cała masa kolegów. Nigdy nie pamiętam, jak mają na imię, bo za każdym razem przychodzą inni. Raz zabrał ze sobą do domu trzy dziewczyny i chłopaka i sam nie wiedział, jak się nazywali. Mimo to wszyscy zachowywali się, jakby byli BFF od nie wiadomo jak dawna. Podobno spotkał ich podczas dnia sportu.
Dzisiaj wraca do domu z dwoma dziewczynami. Ja wolę iść w ciszy i rozmyślać. Ale z jakiegoś powodu dziewczyny mają ochotę na rozmowę ze mną.
– Wiesz, co Izzet zrobił na pierwszej przerwie? – mówi dziewczyna numer jeden, wyglądając przy tym tak, jakby czekała na odpowiedź.
– Nie mam pojęcia – odpowiadam.
Bo skąd miałbym wiedzieć? Prawie nigdy nie spotykamy się na przerwach, mimo że chodzimy do tej samej szkoły.
– Był niesamowicie odważny! – mówi dziewczyna numer dwa.
– Bo kilku chłopaków z piątej klasy robiło coś dziwnego obok sali gimnastycznej. Wiesz co?
Znowu patrzy na mnie pytająco, a ja wciąż nie mam pojęcia. Więc znowu zaprzeczam.
– No zgadnij! – mówi dziewczyna numer dwa.
Zaczyna mnie to męczyć.
– Nie wiem.
– No zgadnij!
– No powiedz w końcu – mówię zmęczonym głosem.
Sam Izzet nic nie mówi, tylko idzie obok nas i wygląda na bardzo zadowolonego.
– No więc znaleźli małą myszkę...
– Była taka słodka! – dodaje dziewczyna numer dwa.
– I ją męczyli! A Izzet po prostu do nich podszedł i wiesz, co powiedział?
Kręcę przecząco głową.
– Kazał im przestać! Bardzo surowym tonem! I powiedział im, że zwierzęta też mają uczucia.
– I co, przestali? – pytam.
Obie nagle milkną.
– Nie, ale i tak... – zaczyna w końcu dziewczyna numer jeden.
A potem na szczęście jesteśmy już w domu, gdzie mogę się wymknąć do swojego pokoju i grać w Minecrafta.
ZAPAMIĘTAJ:
Jeśli NAPRAWDĘ zależy ci na zdobyciu przyjaciół, naucz się być jak Izzet. Bo jak ci się to uda, to będziesz wiedział, jak się zachowywać, żeby WSZYSCY chcieli się z tobą przyjaźnić.
Następny dzień zaczyna się jak zwykle. Kiedy wstaję, wszyscy jeszcze śpią. W domu panuje całkowity spokój. Potem tata podrywa się, przeklinając. Włosy sterczą mu na wszystkie strony, a on zbiega do kuchni w samych bokserkach. Chwilę później wyciąga połowę zawartości lodówki na śniadanie. Nie mam ochoty być w kuchni, kiedy tata tak się spieszy, więc idę obudzić Izzeta. To też nie jest fajne, bo Izzet rano bywa wściekły.
– Izzet, wstawaj! Jesteśmy spóźnieni!
– Nie! – odpowiada Izzet, cały zawijając się w kołdrę, łącznie z głową. Wygląda jak wielka larwa.
Łaskoczę go więc tak, że zaczyna krzyczeć. Nie jest zadowolony, ale przynajmniej się obudził.
Słyszę, jak tata w kuchni wstawia z powrotem do lodówki połowę rzeczy, które wyciągnął. To oznacza, że obudził się na tyle, że dotarło do niego, że nie jemy keczupu i ogórków konserwowych na śniadanie. Jednocześnie słyszę, że mama wstała.
– Ratunku, która godzina? – woła.
Następnie, pędząc do łazienki, uderza się dużym palcem w próg i przez chwilę podskakuje, przeklinając.
Mama twierdzi, że jest typem sowy i dlatego bez przerwy za późno wstaje.
Mimo że jesteśmy spóźnieni, spędza tyle czasu w łazience, że Izzet i ja jesteśmy już ubrani, kiedy w końcu z niej wychodzi.
Jestem w drodze do kuchni, kiedy mama wbiega do pokoju Izzeta i wygrzebuje spodnie i koszulkę z jego zagraconej szafy.
– Jesteśmy STRASZNIE SPÓŹNIENI. Natychmiast się ubierzcie – mówi, nie patrząc na nas.
– Ale mamo... – próbuję.
– Żadnych ale. Ubierać się.
– Ale