Pomyśl chwilę, zmień wiele - Richard Wiseman - ebook

Pomyśl chwilę, zmień wiele ebook

Wiseman Richard

5,0

Opis

Zmień swoje życie w mniej niż minutę!

Na wstępie sporządź listę rzeczy, których wykonanie zajmuje ci 59 sekund. Następnie skreśl je i w czasie, który zyskasz dzięki temu śmiałemu posunięciu, przeczytaj książkę 59 sekund. Masz wciąż za mało czasu? Skoncentruj się na krótkich streszczeniach najistotniejszych wątków, które znajdziesz w kolejnych rozdziałach. Ich przeczytanie również zajmuje niecałą minutę, a zawarta w nich wiedza może okazać się bardzo pomocna przy rozstrzyganiu ważnych życiowych wyborów.

Warto jednak poświęcić 590 albo nawet 5900 sekund na przeczytanie książki od deski do deski, by poznać przebieg wielu fascynujących eksperymentów psychologicznych, których wyniki pomagają poruszać się w gąszczu kluczowych życiowych decyzji i unikać przy tym szkodliwych, rozpowszechnionych stereotypów.

Poradnik o tym, jak niewielkie zmiany w naszym życiu mogą wiele zmienić.

Tłumaczenie brakiem czasu jest mylne, ponieważ pewne rzeczy wymagają tylko minimalnej zmiany w nas samych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 307

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wstęp

Wstęp

Cała prawda o porad­ni­kach, pyta­nie Sophie i jak wiele można zmie­nić w krót­kim cza­sie

Chcesz zmie­nić coś w swoim życiu na lep­sze? Może schud­nąć albo zna­leźć odpo­wied­niego part­nera, zdo­być wyma­rzoną pracę, a może zwy­czaj­nie czuć się tro­chę bar­dziej szczę­śliwy lub szczę­śliwa? Wypró­buj ten pro­sty spo­sób:

Zamknij oczy i wyobraź sobie nową/nowego sie­bie. Pomyśl, jak sza­łowo będziesz wyglą­dać w obci­słych, mod­nych dżin­sach, na randce z Bra­dem Pit­tem albo Ange­liną Jolie, na wła­snym skó­rza­nym fotelu we wła­snym gabi­ne­cie szefa kor­po­ra­cji albo sącząc drinka z palemką na kara­ib­skiej plaży.

Dobra wia­do­mość jest taka, że tego typu ćwi­cze­nia od lat zale­cają nie­które porad­niki samo­do­sko­na­le­nia. Zła wia­do­mość jest taka, że bada­nia naukowe wyka­zują, iż ćwi­cze­nia takie są w naj­lep­szym razie nie­sku­teczne, w naj­gor­szym zaś – wręcz szko­dliwe. Choć wyobra­ża­nie sobie wła­snego dosko­na­łego „ja” popra­wia nastrój, to men­talna ucieczka od rze­czy­wi­sto­ści może spra­wić, że trud­no­ści napo­tkane na wybo­istej dro­dze do suk­cesu cał­ko­wi­cie nas zasko­czą i zamiast sta­wiać czoło prze­ciw­no­ściom, pod­damy się przy pierw­szej prze­szko­dzie. Samo fan­ta­zjo­wa­nie na temat ide­al­nego świata przy­nie­sie nam zado­wo­le­nie, ale nie pomoże prze­mie­nić marzeń w rze­czy­wi­stość.

Inne bada­nia naukowe dowo­dzą, że podob­nie jest z wie­loma popu­lar­nymi tech­ni­kami samo­do­sko­na­le­nia, które mają odmie­nić nasze życie. Próby „czu­cia się szczę­śli­wym” za pomocą tłu­mie­nia nega­tyw­nych myśli mogą się skoń­czyć obse­syj­nym myśle­niem wła­śnie o tym, co nas uniesz­czę­śli­wia. Pod­czas zbio­ro­wych burz mózgów wpa­damy na mniej pomy­słów – i są one mniej ory­gi­nalne – niż pod­czas pracy indy­wi­du­al­nej. Bok­so­wa­nie poduszki i krzy­cze­nie, żeby pozbyć się zło­ści, raczej pod­nosi, niż obniża poziom agre­sji.

Jest też osła­wione „stu­dium celu z Yale”. Według nie­któ­rych auto­rów w 1953 roku zespół bada­czy prze­pro­wa­dził eks­pe­ry­ment ze stu­den­tami ostat­niego roku Uni­wer­sy­tetu Yale, któ­rych popro­szono o zapi­sa­nie celów, jakie chcą osią­gnąć w życiu. Dwa­dzie­ścia lat póź­niej naukowcy odna­leźli osoby bio­rące udział w eks­pe­ry­men­cie i oka­zało się, że jasno spre­cy­zo­wane cele życiowe miało 3 pro­cent bada­nych oraz że wła­śnie oni zgro­ma­dzili mają­tek prze­wyż­sza­jący mają­tek pozo­sta­łych 97 pro­cent uczest­ni­ków razem wzię­tych. To świetna histo­ria, która czę­sto poja­wia się w porad­ni­kach i na tre­nin­gach roz­woju oso­bi­stego jako przy­kład ilu­stru­jący potęgę dobrze zde­fi­nio­wa­nego celu. Jest tylko mały pro­blem – według wszel­kich danych taki eks­pe­ry­ment ni­gdy się nie odbył. W 2007 roku pisarz Law­rence Tabak z cza­so­pi­sma „Fast Com­pany” usi­ło­wał dotrzeć do prawdy, kon­tak­tu­jąc się z auto­rami przy­ta­cza­ją­cymi wyniki bada­nia, sta­ro­stą rocz­nika 1953 z Yale i naukow­cami, któ­rzy także chcieli usta­lić, czy owo „stu­dium” w ogóle miało miej­sce.1 Nikomu nie udało się odna­leźć żad­nych dowo­dów potwier­dza­ją­cych jego prze­pro­wa­dze­nie, zatem Tabak przed­sta­wił wnio­sek, iż jest to jedy­nie obie­gowa legenda. Przez całe lata różni guru od samo­do­sko­na­le­nia opi­sy­wali wyniki wyssane z palca.

Podobne legendy od lat tra­fiają do współ­cze­snych umy­słów i w wielu wypad­kach mogą ogra­ni­czać szanse osią­gnię­cia wybra­nego celu. Co gor­sza, takie porażki czę­sto spra­wiają, że ludzie prze­stają wie­rzyć, iż mają jakiś wpływ na swoje życie. To bar­dzo nie­po­ko­jące, ponie­waż naj­mniej­sza nawet utrata kon­troli nad wła­snym losem może wyraź­nie zmniej­szyć naszą pew­ność sie­bie, samo­za­do­wo­le­nie i dłu­gość życia. W zna­nym eks­pe­ry­men­cie prze­pro­wa­dzo­nym przez Ellen Lan­ger z Uni­wer­sy­tetu Harvarda poło­wie miesz­kań­ców domu opieki poda­ro­wano roślinę donicz­kową, pro­sząc, by dbali o jej potrzeby, pod­czas gdy druga połowa otrzy­mała iden­tyczną roślinę, ale z zastrze­że­niem, że jej doglą­da­niem zaj­mie się per­so­nel.2 Pół roku póź­niej pen­sjo­na­riu­sze pozba­wieni kon­troli w tej drob­nej spra­wie byli zna­cząco mniej szczę­śliwi, mniej zdrowi i mniej aktywni niż pozo­stali. Ponadto aż 30 pro­cent spo­śród nich zmarło, pod­czas gdy w dru­giej gru­pie było to tylko 15 pro­cent. Naukowcy zauwa­żyli podobne zja­wi­sko w wielu dzie­dzi­nach, takich jak edu­ka­cja, praca, zdro­wie, mał­żeń­stwo czy odchu­dza­nie. Nie ma wąt­pli­wo­ści: ludzie, któ­rzy czują się pozba­wieni wpływu na to, co się z nimi dzieje, odno­szą mniej suk­ce­sów i są mniej zdrowi psy­chicz­nie i fizycz­nie niż ci, któ­rzy mają wra­że­nie, że panują nad swoim życiem.

Kilka lat temu posze­dłem na lunch z moją przy­ja­ciółką Sophie.

Sophie to inte­li­gentna kobieta suk­cesu, po trzy­dzie­stce, sze­fu­jąca fir­mie kon­sul­tin­go­wej. Przy jedze­niu opo­wie­działa mi, że kupiła nie­dawno gło­śną książkę z rodzaju „jak być szczę­śli­wym” i zapy­tała, jakie jest moje zda­nie na temat takich publi­ka­cji. Odpo­wie­dzia­łem, że mam poważne wąt­pli­wo­ści co do nauko­wego uza­sad­nie­nia tech­nik, które pro­po­nują, i opi­sa­łem, jak poważne kon­se­kwen­cje psy­cho­lo­giczne mogą mieć porażki przy sto­so­wa­niu takich metod. Sophie zafra­so­wała się i spy­tała, czy psy­cho­lo­gia aka­de­micka ma do zaofe­ro­wa­nia bar­dziej godne zaufa­nia spo­soby na osią­gnię­cie powo­dze­nia w życiu. W odpo­wie­dzi zaczą­łem refe­ro­wać wyniki dość skom­pli­ko­wa­nych badań doty­czą­cych ludz­kiego szczę­ścia i po pięt­na­stu minu­tach moja roz­mów­czyni mi prze­rwała. Choć – wyja­śniła – jest to wszystko nie­zmier­nie inte­re­su­jące, ona aku­rat należy do osób bar­dzo zapra­co­wa­nych i czy może znam sku­teczne rady, któ­rych zro­zu­mie­nie i wpro­wa­dze­nie w życie nie trwa­łoby zbyt długo? Zapy­ta­łem, ile mam czasu. Sophie spoj­rzała na zega­rek i z uśmie­chem zapro­po­no­wała: – Jakąś minutę?

Słowa Sophie dały mi do myśle­nia. Wielu ludzi inte­re­suje się tech­ni­kami roz­woju oso­bi­stego, bo ofe­rują szyb­kie i łatwe roz­wią­za­nia pro­ble­mów życio­wych. Za to psy­cho­lo­gia aka­de­micka, nie­stety, albo w ogóle nie zaj­muje się takimi spra­wami, albo pro­po­nuje roz­wią­za­nia skom­pli­ko­wane i dłu­go­trwałe (przy­po­mina się scena z filmu Woody’ego Allena Śpioch, w któ­rej boha­ter dowia­duje się, że prze­niósł się dwie­ście lat w przy­szłość, i wzdy­cha, że gdyby przez te wszyst­kie lata cho­dził na tera­pię, byłby już bli­ski ozdro­wie­nia). Zasta­no­wi­łem się, czy w publi­ka­cjach aka­de­mic­kich nie dałoby się zna­leźć porad i tech­nik jed­no­cze­śnie łatwych do zasto­so­wa­nia i spraw­dzo­nych naukowo.

Przez wiele mie­sięcy prze­szu­ki­wa­łem tomy facho­wych cza­so­pism, ogła­sza­ją­cych wyniki badań z róż­nych dzie­dzin psy­cho­lo­gii, i oka­zało się, że istot­nie, naukowcy pra­cują także nad meto­dami, które mogą pomóc ludziom w osią­ga­niu celów i speł­nia­niu ambi­cji, moż­li­wymi do zasto­so­wa­nia w trak­cie paru minut, a nie mie­sięcy. Zebra­łem setki publi­ka­cji z zakresu nauki o zacho­wa­niu, doty­czą­cych mię­dzy innymi nastroju, pamięci, umie­jęt­no­ści prze­ko­ny­wa­nia, leni­stwa, odpor­no­ści, związ­ków mię­dzyludzkich – które razem two­rzą nową teo­rię szyb­kiej zmiany.

Jest taka stara histo­ria, czę­sto powta­rzana na róż­nych szko­le­niach, o face­cie, który usi­ło­wał napra­wić zepsuty boj­ler. Mimo dłu­gich wysił­ków nie udało mu się nic zdzia­łać, pod­dał się więc i wezwał fachowca. Mecha­nik przy­je­chał, postu­kał tu i tam, po czym boj­ler włą­czył się, jak gdyby ni­gdy nic. Przy pła­ce­niu wła­ści­ciel zakwe­stio­no­wał wyso­kość rachunku, mówiąc, że naprawa zajęła zale­d­wie kilka chwil. Facho­wiec wyja­śnił, że żądana przez niego kwota nie jest wyna­gro­dze­niem za czas spę­dzony na napra­wia­niu boj­lera, ale za dłu­gie lata, jakich potrze­bo­wał na zdo­by­cie doświad­cze­nia, dzięki któ­remu wie­dział, co nale­żało zro­bić. Tech­niki przed­sta­wione w tej książce, podob­nie jak fachowe stu­ka­nie w boj­ler, dowo­dzą, że sku­teczne zmiany na lep­sze nie muszą zaj­mo­wać dużo czasu. Oka­zuje się, że mogą nam zabrać mniej niż minutę, a naj­waż­niej­szą rze­czą jest wie­dzieć, gdzie i jak postu­kać.

1. Szczęście

– 1 –

SZCZĘ­ŚCIE

Dla­czego myśle­nie pozy­tywne tak czę­sto zawo­dzi oraz dla­czego do szczę­ścia potrzebne są: ołó­wek, porządny dzien­nik, dobre uczynki i poczu­cie wdzięcz­no­ści

Dla­czego to takie ważne, żeby być szczę­śli­wym? Cóż, przede wszyst­kim czło­wiek szczę­śliwy, jak wia­domo, czuje się lepiej. Ale to nie wszystko – poczu­cie szczę­ścia nie tylko daje radość, ale spra­wia, że odno­simy suk­cesy w życiu pry­wat­nym i zawo­do­wym.

Kilka lat temu Sonja Lyubo­mir­sky i jej współ­pra­cow­nicy z Uni­wer­sy­tetu Kali­for­nij­skiego prze­ana­li­zo­wali setki publi­ka­cji opi­su­ją­cych eks­pe­ry­menty, w któ­rych bada­cze popra­wiali ludziom nastrój, a następ­nie obser­wo­wali efekty ich zado­wo­le­nia. 3 Naukowcy sto­so­wali naj­róż­niej­sze spo­soby uszczę­śli­wia­nia, takie jak wącha­nie kwia­tów, odczy­ty­wa­nie pochwał na wła­sny temat („jestem naprawdę dobrym czło­wie­kiem”), jedze­nie cia­sta cze­ko­la­do­wego, taniec czy oglą­da­nie kome­dii. Cza­sami ucie­kali się do oszu­stwa, infor­mu­jąc uczest­ni­ków bada­nia, że wyjąt­kowo dobrze poszedł im test na inte­li­gen­cję, albo pod­rzu­ca­jąc im na ulicy pie­nią­dze do zna­le­zie­nia. Nie­za­leż­nie od metody wyniki oka­zały się jed­no­znaczne: szczę­ście jest nie tylko efek­tem suk­cesu – szczę­ście powo­duje, że odno­simy suk­cesy.

Po przej­rze­niu ogrom­nej liczby danych Lyubo­mir­sky odkryła, że z bycia szczę­śli­wym wyni­kają wymierne korzy­ści. Poczu­cie szczę­ścia spra­wia, że ludzie stają się bar­dziej towa­rzy­scy i skłonni poma­gać innym; popra­wia ich samo­ocenę i sto­su­nek do oto­cze­nia; zwięk­sza umie­jęt­no­ści roz­wią­zy­wa­nia kon­flik­tów i wzmac­nia sys­tem odpor­no­ściowy. Ludzie szczę­śliwi two­rzą bar­dziej udane związki, dobrze wie­dzie im się w życiu zawo­do­wym, a do tego żyją dłu­żej i są zdrowsi.

Wobec takiego stanu rze­czy nie ma nic dziw­nego w tym, że każdy chce być szczę­śliwy. Czy jest jakiś spo­sób na to, by uśmiech nie scho­dził nam z twa­rzy? Zadaj­cie to pyta­nie przy­pad­ko­wym oso­bom, a więk­szość odpo­wie: wię­cej pie­nię­dzy. W kolej­nych bada­niach mają­tek nie­odmien­nie tra­fia na sam szczyt listy rze­czy nie­zbęd­nych do szczę­ścia.4 Ale czy naprawdę można kupić szczę­ście – a może ape­tyt na pie­nią­dze pro­wa­dzi wprost do depre­sji?

Czę­ścio­wej odpo­wie­dzi na to pyta­nie udzie­lają wyniki bada­nia prze­pro­wa­dzo­nego w 1970 roku przez Phi­lipa Brick­mana i jego kole­gów z Uni­wer­sy­tetu Nor­th­we­stern.5 Zamia­rem Brick­mana było dowie­dzieć się, co dzieje się z poczu­ciem szczę­ścia u osób, któ­rych marze­nia o bogac­twie się speł­niają. Czy zamoż­ność rze­czy­wi­ście przy­nosi dłu­go­trwałą satys­fak­cję, czy może począt­kowa eufo­ria szybko blak­nie, w miarę jak przy­zwy­cza­jamy się do uzy­ska­nej for­tuny? Brick­man nawią­zał kon­takt z ludźmi, któ­rzy wygrali więk­sze sumy w sta­no­wej lote­rii w Illi­nois, w tym z kil­koma oso­bami, które wygrały milion dola­rów. W gru­pie kon­tro­l­nej zna­leźli się miesz­kańcy Illi­nois przy­pad­kowo wybrani z książki tele­fo­nicz­nej. Każdy uczest­nik bada­nia miał oce­nić, jak bar­dzo jest szczę­śliwy w danym momen­cie, oraz prze­wi­dzieć, jak szczę­śliwy będzie w przy­szło­ści. Ludzie ci zostali też popro­szeni o okre­śle­nie, jak wiele rado­ści spra­wiają im drobne codzienne przy­jem­no­ści: roz­mowy ze zna­jo­mymi, zasły­szany śmieszny dow­cip, otrzy­many kom­ple­ment. Wyniki bada­nia są zaska­ku­jące i wiele mówią o zależ­no­ści mię­dzy szczę­ściem a bogac­twem.

Wbrew powszech­nemu prze­ko­na­niu osoby, które wygrały na lote­rii, nie były ani mniej, ani bar­dziej szczę­śliwe niż uczest­nicy bada­nia z grupy kon­tro­l­nej. Mię­dzy obiema gru­pami nie zauwa­żono także sta­ty­stycz­nie istot­nej róż­nicy w kwe­stii tego, jak ich człon­ko­wie prze­wi­dy­wali wła­sne szczę­ście w przy­szło­ści. Ujaw­niła się tylko jedna roz­bież­ność: w porów­na­niu do grupy kon­tro­l­nej ludzie, któ­rzy wygrali na lote­rii, o wiele mniej cie­szyli się drob­nymi przy­jem­no­ściami codzien­nego życia.

Ponie­waż wygry­wa­nie na lote­rii jest dość rzadko spo­ty­kaną formą zapew­nie­nia sobie dobrej pozy­cji finan­so­wej, psy­cho­lo­go­wie zba­dali także rela­cję mię­dzy szczę­ściem a docho­dami wśród osób, które zapra­co­wały na swój mają­tek.

Pewien pro­jekt badaw­czy pole­gał na ankie­to­wa­niu miesz­kań­ców wielu państw, któ­rzy okre­ślali swoje poczu­cie szczę­ścia (zazwy­czaj przy uży­ciu stan­dar­do­wej dzie­się­cio­stop­nio­wej skali, od „bar­dzo nie­szczę­śliwy” do „bar­dzo szczę­śliwy”), a następ­nie kore­lo­wa­niu wyni­ków z pro­duk­tem naro­do­wym brutto (PKB) danego kraju.6 Wyniki poka­zują, że ludzie żyjący w bar­dzo bied­nych kra­jach nie są tak szczę­śliwi jak miesz­kańcy kra­jów boga­tych, ale te róż­nice zani­kają, gdy dane pań­stwo osią­gnie pewien – dość skromny zresztą – poziom PKB. Bada­nia zależ­no­ści pomię­dzy wyso­ko­ścią pen­sji a szczę­ściem dają podobne rezul­taty. Jeśli tylko ludzie mogą pozwo­lić sobie na rze­czy nie­zbędne do życia, wzrost zamoż­no­ści nie wpływa na zwięk­sze­nie ich poczu­cia szczę­ścia.

Dla­czego tak jest? Po czę­ści dla­tego, że bar­dzo szybko przy­zwy­cza­jamy się do tego, co posia­damy. Kupno więk­szego domu czy nowego samo­chodu przy­nosi krót­ko­trwały wzrost zado­wo­le­nia, ale nowe nabytki powsze­dnieją i wra­camy do poprzed­niego stanu ducha. Psy­cho­log David Myers stwier­dził: „Dzięki naszej zdol­no­ści przy­zwy­cza­ja­nia się do sławy i pie­nię­dzy wczo­raj­sze luk­susy dzi­siaj stają się zwy­czajne, a jutro – prze­sta­rzałe”7. Jeżeli zatem szczę­ścia nie da się kupić za pie­nią­dze, co możemy zro­bić, aby je osią­gnąć?

Zła wia­do­mość jest taka, że około 50 pro­cent naszego ogól­nego stanu zado­wo­le­nia jest zde­ter­mi­no­wane gene­tycz­nie i nie możemy tutaj niczego zmie­nić.8 Tro­chę lep­sza wia­do­mość jest taka, że kolejne 10 pro­cent zależy od uwa­run­ko­wań spo­łecz­nych (takich jak wykształ­ce­nie, dochody, stan cywilny i tak dalej), na które mamy ogra­ni­czony wpływ. Ale najlep­sza wia­do­mość brzmi: pozo­stałe 40 pro­cent pozo­staje w ści­słym związku z naszym codzien­nym zacho­wa­niem oraz spo­so­bem myśle­nia o sobie i innych. Gdy będziemy świa­domi paru rze­czy, będziemy potra­fili doko­nać w tym zakre­sie szyb­kich zmian, które przy­spo­rzą nam szczę­ścia w ciągu zale­d­wie kilku sekund.

Pro­blem w tym, że rady, jakie można zna­leźć w porad­ni­kach i na kur­sach roz­woju oso­bi­stego, są czę­sto sprzeczne z usta­le­niami nauki. Weźmy na przy­kład moc pozy­tyw­nego myśle­nia. Czy droga do szczę­ścia rze­czy­wi­ście mia­łaby pole­gać na wypie­ra­niu nega­tyw­nych myśli? Naukowe bada­nia dowo­dzą, że takie postę­po­wa­nie, zamiast poma­gać, może raczej pogar­szać nasze samo­po­czu­cie.

W poło­wie lat osiem­dzie­sią­tych Daniel Wegner, psy­cho­log z Harvardu, tra­fił na nastę­pu­jący cytat z Dosto­jew­skiego: „Spró­buj nie myśleć o niedź­wie­dziu polar­nym, a wkrótce się prze­ko­nasz, że prze­klęte zwie­rzę co chwila przy­cho­dzi ci do głowy”. Wegner zde­cy­do­wał się prze­pro­wa­dzić pro­sty eks­pe­ry­ment i spraw­dzić, czy Dosto­jew­ski miał rację. Zebrał grupę ochot­ni­ków, z któ­rych każ­dego posa­dzono w oddziel­nym pomiesz­cze­niu i popro­szono, by myślał, o czym tylko chce, zwyjąt­kiem niedź­wie­dzia polar­nego. Badani mieli też przy­ci­skać dzwo­nek za każ­dym razem, gdy tylko zaka­zany niedź­wiedź przy­szedł im do głowy. Za chwilę roz­le­gła się kako­fo­nia dzwon­ków, dowo­dząc, że Dosto­jew­ski się nie mylił – pró­bu­jąc wyprzeć coś ze świa­do­mo­ści, nie­chcący obse­syj­nie sku­piamy się na myślach, któ­rych chcie­li­by­śmy unik­nąć.

Eks­pe­ry­ment Jen­ni­fer Bor­ton i Eli­za­beth Casey z Hamil­ton Col­lege w Nowym Jorku poka­zał, jak ten mecha­nizm wpływa na nasze życie, i udo­wod­nił jego ogromne zna­cze­nie dla naszego nastroju i samo­oceny.9 Bor­ton i Casey popro­siły bada­nych, by opi­sali naj­bar­dziej przy­gnę­bia­jące myśli na wła­sny temat, a następ­nie połowa grupy przez kolejne jede­na­ście dni miała sta­rać się o tych myślach zapo­mnieć, pozo­stali zaś uczest­nicy mieli nie robić nic szcze­gól­nego. Na koniec dnia każdy z bada­nych okre­ślał, w jakim stop­niu kon­cen­tro­wał się na nega­tyw­nych myślach, i oce­niał swój nastrój, poziom zestre­so­wa­nia oraz poczu­cie wła­snej war­to­ści. Rezul­taty były zbli­żone do wyni­ków eks­pe­ry­mentu Wegnera z bia­łym niedź­wie­dziem: osoby sta­ra­jące się nie dopusz­czać do sie­bie złych myśli poświę­cały im wię­cej czasu. W porów­na­niu z drugą grupą uczest­nicy „wypie­ra­jący” oce­niali sie­bie samych także jako bar­dziej zestre­so­wa­nych, bar­dziej przy­gnę­bio­nych i mają­cych mniej­sze poczu­cie wła­snej war­to­ści. Ponad dwa­dzie­ścia lat badań nauko­wych wyka­zało, że to para­dok­salne zja­wi­sko funk­cjo­nuje w wielu dzie­dzi­nach życia: na przy­kład pro­sze­nie ludzi będą­cych na die­cie, by nie myśleli o cze­ko­la­dzie, powo­duje, że zja­dają jej wię­cej, albo pro­sze­nie oby­wa­teli, by nie gło­so­wali na idio­tów, koń­czy się wybra­niem Geo­rge’a Busha na pre­zy­denta.10

Jeżeli wypie­ra­nie nega­tyw­nych myśli nie działa, to co wła­ści­wie działa? Można zająć się czymś: spę­dzać wię­cej czasu z rodziną, iść na przy­ję­cie, bar­dziej zaan­ga­żo­wać się w pracę, zna­leźć nowe hobby. Choć takie postę­po­wa­nie może popra­wić nastrój na jakiś czas, naj­praw­do­po­dob­niej nie zapewni nam dłu­go­trwa­łego zado­wo­le­nia. Nauka poka­zuje, że aby je osią­gnąć, musimy się nauczyć, jak uży­wać ołówka, jak pro­wa­dzić dzien­nik, jak speł­niać dobre uczynki i jak przy­jąć postawę pełną wdzięcz­no­ści.

Dzien­nik dosko­nały

Każdy z nas w trak­cie swo­jego życia doświad­cza rze­czy nie­przy­jem­nych i przy­no­szą­cych cier­pie­nie, takich jak zerwa­nie z uko­chaną osobą, śmierć kogoś bli­skiego, zwol­nie­nie z pracy – albo, gdy los nam nie sprzyja, wszyst­kich tych nie­szczęść naraz. Zdrowy roz­są­dek i różne szkoły psy­cho­te­ra­pii pod­po­wia­dają, że naj­le­piej jest podzie­lić się bólem z innymi. Zwo­len­nicy teo­rii „pro­blem, któ­rym się podzie­lisz, zmniej­sza się o połowę” uwa­żają, że opo­wia­da­nie o swo­ich uczu­ciach przy­nosi ulgę, pozwala nam pozbyć się nega­tyw­nych emo­cji i iść dalej. To ładny pomysł i intu­icyj­nie łatwy do zaak­cep­to­wa­nia. Bada­nia dowo­dzą, że 90 pro­cent ludzi wie­rzy, iż roz­mowa o trau­ma­tycz­nym prze­ży­ciu pomaga uśmie­rzyć ból.11 Czy to na pewno prawda?

Żeby to spraw­dzić, Emma­nu­elle Zech i Ber­nard Rimé z bel­gij­skiego Kato­lic­kiego Uni­wer­sy­tetu w Louvain prze­pro­wa­dzili ważne i cie­kawe bada­nie.12 Jego uczest­nicy mieli wybrać jakieś nie­przy­jemne doświad­cze­nie ze swo­jej prze­szło­ści, przy czym popro­szono ich, żeby było to „naj­bar­dziej przy­gnę­bia­jące prze­ży­cie, jakiego doznali, do któ­rego na­dal wra­cają myślami i o któ­rym chcie­liby poroz­ma­wiać”. Śmierć, roz­wód, cho­roba, prze­moc – cho­dziło o poważne sprawy. Następ­nie jedna grupa bada­nych została zapro­szona do dłu­giej roz­mowy na ten temat z przy­jaź­nie nasta­wio­nym bada­czem, pod­czas gdy druga grupa odbyła roz­mowy doty­czące rze­czy zwy­czaj­nych – typo­wego dnia. Po tygo­dniu, a potem znowu po dwóch mie­sią­cach uczest­nicy eks­pe­ry­mentu powró­cili do pra­cowni, by wypeł­nić ankiety oce­nia­jące ich emo­cjo­nalne samo­po­czu­cie.

Ci, któ­rzy roz­ma­wiali o bole­snym wyda­rze­niu ze swo­jego życia, uwa­żali, że ta roz­mowa im pomo­gła. Tym­cza­sem ich odpo­wie­dzi w róż­nych kwe­stio­na­riu­szach dowo­dziły, że było ina­czej: oka­zało się, że nie miała ona żad­nego zna­cze­nia. Badani sądzili, że opo­wia­da­nie o nega­tyw­nych uczu­ciach dobrze im robi, ale bio­rąc pod uwagę to, jak dawali sobie radę, mogliby rów­nie dobrze roz­ma­wiać o spra­wach dnia codzien­nego.

Jeżeli więc stratą czasu jest zwie­rza­nie się ze swo­jego cier­pie­nia współ­czu­ją­cemu, ale nie­wy­kwa­li­fi­ko­wa­nemu słu­cha­czowi, co możemy zro­bić, by naprawdę zła­go­dzić ból doznany w prze­szło­ści? Jak widzie­li­śmy wcze­śniej, tłu­mie­nie nega­tyw­nych myśli bywa rów­nie nie­sku­teczne.13 Zamiast tego pomocne może być „pisa­nie eks­pre­sywne”.

W kilku pro­jek­tach badaw­czych ludzie, któ­rzy doświad­czyli nie­gdyś bole­snego prze­ży­cia, pro­wa­dzili dzien­nik, w któ­rym przez kilka minut dzien­nie opi­sy­wali swoje myśli i emo­cje doty­czące tego wła­śnie wyda­rze­nia.14 Na przy­kład w jed­nym z eks­pe­ry­men­tów uczest­nicy, któ­rzy wła­śnie zostali zwol­nieni z pracy, pisali, co myślą i czują w związku z utratą pracy i jak zwol­nienie wpły­nęło na ich życie zawo­dowe i pry­watne.15 Cho­ciaż te ćwi­cze­nia w pisa­niu były krót­kie i pro­ste, wyniki badań ujaw­niły, że u pro­wa­dzą­cych dzien­nik nastą­piła wyraźna poprawa samo­po­czu­cia fizycz­nego i psy­chicz­nego: ich pro­blemy zdro­wotne się zmniej­szyły, mieli wyż­szą samo­ocenę i czuli się szczę­śliwsi. Dało to psy­cho­lo­gom do myśle­nia. Dla­czego mówie­nie o bole­snych doświad­cze­niach nie przy­nosi więk­szych efek­tów, ale pisa­nie o nich daje tak duże korzy­ści?

Z psy­cho­lo­gicz­nego punktu widze­nia pisa­nie i mówie­nie to czyn­no­ści cał­ko­wi­cie odmienne. Wypo­wiedź ustna może być bez­ładna, pozba­wiona struk­tury, nawet cha­otyczna. Za to pisa­nie wymaga stwo­rze­nia porządku opo­wia­da­nia, który pomaga ludziom zro­zu­mieć, co ich spo­tkało, i zna­leźć roz­wią­za­nie pro­blemu. Pod­su­mo­wu­jąc: mówie­nie może potę­go­wać poczu­cie zagu­bie­nia, pod­czas gdy pisa­nie wymu­sza przy­ję­cie bar­dziej sys­te­ma­tycz­nego i kon­kret­nego spo­sobu myśle­nia.

Takie postę­po­wa­nie może więc pomóc tym, któ­rzy prze­żyli w życiu naprawdę cięż­kie chwile, ale czy może rów­nież pomóc w zwy­czaj­nym osią­gnię­ciu szczę­ścia? Wyniki trzech pro­jek­tów badaw­czych dowo­dzą, że jak naj­bar­dziej tak.

Postawa wdzięcz­no­ści

Po pierw­sze, spójrzmy na zja­wi­sko wdzięcz­no­ści. Postaw­cie jakąś osobę wobec cią­głego dźwięku, obrazu bądź zapa­chu, a zaob­ser­wu­je­cie inte­re­su­jące zja­wi­sko: coraz bar­dziej się do niego przy­zwy­czaja, aż w końcu cał­ko­wi­cie znika on z jej świa­do­mo­ści. Na przy­kład po wej­ściu do pomiesz­cze­nia, w któ­rym unosi się zapach świe­żego chleba, od razu go zauwa­żamy. Jed­nak po paru minu­tach zapach jakby się ulat­nia, a jedy­nym spo­so­bem, by go poczuć, jest wyj­ście z pomiesz­cze­nia i wej­ście tam po chwili ponow­nie. Doty­czy to wielu dzie­dzin naszego życia, także poczu­cia szczę­ścia. Każdy ma jakieś powody do zado­wo­le­nia – może kocha­ją­cego part­nera u boku, zdro­wie, udane dzieci, cie­kawą pracę, przy­ja­ciół, zain­te­re­so­wa­nia, tro­skli­wych rodzi­ców, dach nad głową, czy­stą wodę do picia, płytę Johna Zorna z auto­gra­fem albo wystar­cza­jącą ilość poży­wie­nia dla sie­bie i rodziny. Z upły­wem czasu jed­nak przy­zwy­czajamy się do tego, co mamy, i podob­nie jak zapach świe­żego chleba, szczę­ście ulat­nia się z naszej świa­do­mo­ści. Jak mówi stare porze­ka­dło: nie wiesz, co posia­dasz, dopóki tego nie stra­cisz.

Psy­cho­lo­go­wie Robert Emmons i Michael McCul­lo­ugh spraw­dzili, co dzieje się z poczu­ciem szczę­ścia u osób, które wyko­nają umy­słowe ćwi­cze­nie odpo­wia­da­jące wycho­dze­niu i powro­towi do pokoju pach­ną­cego chle­bem – zba­dali rezul­taty przy­po­mi­na­nia ludziom o dobrych rze­czach stale obec­nych w ich codzien­nym życiu.16 Badani, podzie­leni na trzy grupy, zostali popro­szeni o poświę­ce­nie co tydzień pew­nej ilo­ści czasu na pisa­nie. Pierw­sza grupa wymie­niała pięć rze­czy, za które byli wdzięczni losowi, druga – pięć rze­czy, które ich zło­ściły, a trze­cia – pięć wyda­rzeń minio­nego tygo­dnia. „Wdzięczni” pisali o zacho­dach słońca i dobroci przy­ja­ciół; „roz­złosz­czeni” o podat­kach i kłó­cą­cych się dzie­ciach; „zwy­czajni” o robie­niu śnia­da­nia i dojaz­dach do pracy. Wyniki były zaska­ku­jące. W porów­na­niu z grupą drugą i trze­cią „wdzięczni” oka­zali się szczę­śliwsi, bar­dziej opty­mi­styczni, zdrowsi, a nawet upra­wiali wię­cej ćwi­czeń fizycz­nych.

Twoje ide­alne „ja”

Wyra­ża­nie wdzięcz­no­ści jest tylko jed­nym z wielu spo­so­bów „pisa­nia sobie” szczę­ścia. Ist­nieje także kon­cep­cja przy­wo­ły­wa­nia wła­snego ide­al­nego „ja”. We wstę­pie do tej książki zauwa­ży­łem, jak wiele badań dowo­dzi, że wyobra­ża­nie sobie wspa­nia­łej przy­szło­ści nie zwięk­szy naszych szans na reali­za­cję marzeń. Inne bada­nia poka­zują jed­nak, że tego typu wizu­ali­za­cje mogą z powo­dze­niem popra­wiać nam humor. W kla­sycz­nym eks­pe­ry­men­cie prze­pro­wa­dzo­nym przez Laurę King z Southern Metho­dist Uni­ver­sity jedna grupa uczest­ni­ków przez cztery kolejne dni poświę­cała parę minut dzien­nie na opi­sy­wa­nie swo­jej wyma­rzo­nej przy­szło­ści. Popro­szono ich, by myśleli reali­stycz­nie, ale wyobra­zili sobie, że wszyst­kie ich zamie­rze­nia i przed­się­wzię­cia się powio­dły i że osią­gnęli wszyst­kie swoje cele. W innej gru­pie badani mieli wyobra­zić sobie jakieś nie­szczę­ście, które ich spo­tyka, a trze­cia grupa pisała po pro­stu o codzien­nych pla­nach i czyn­no­ściach. Wyniki poka­zały, że ci, któ­rzy opi­sy­wali swoją wyma­rzoną przy­szłość, byli znacz­nie szczę­śliwsi niż pozo­stali uczest­nicy.17 W dal­szej czę­ści eks­pe­ry­mentu King wraz ze współ­pra­cow­ni­kiem powtó­rzyła bada­nie, tym razem pro­sząc uczest­ni­ków o opi­sa­nie naj­wspa­nial­szego wyda­rze­nia w ich życiu.18 Trzy mie­siące póź­niej oka­zało się, że w porów­na­niu z grupą kon­tro­lną ludzie prze­ży­wa­jący na nowo szczę­śliwe chwile byli wyraź­nie szczę­śliwsi.

Pisa­nie o emo­cjach

Inne jesz­cze bada­nia skon­cen­tro­wały się na pomy­śle „pisa­nia o emo­cjach”. Dla nikogo nie będzie odkry­ciem fakt, że dobry, pełen miło­ści zwią­zek jest korzystny dla ludz­kiego zdro­wia psy­chicz­nego i fizycz­nego. Co jed­nak kon­kret­nie nas uszczę­śli­wia: otrzy­my­wa­nie czy dawa­nie miło­ści, a może jedno i dru­gie łącz­nie? Żeby zna­leźć odpo­wiedź na to pyta­nie, Kory Floyd i jego kole­dzy z Uni­wer­sy­tetu Sta­no­wego Ari­zony popro­sili ochot­ni­ków, by pomy­śleli o kimś, kogo kochają, a następ­nie przed dwa­dzie­ścia minut opi­sali, dla­czego ta osoba tyle dla nich zna­czy (w tym cza­sie uczest­nicy grupy kon­tro­l­nej pisali o wyda­rze­niach minio­nego tygo­dnia). Każda grupa powta­rzała swoje zada­nie trzy razy w ciągu pię­ciu tygo­dni. Po raz kolejny oka­zało się, że to pro­ste ćwi­cze­nie przy­nio­sło spek­ta­ku­larne rezul­taty: ochot­nicy, któ­rzy pisali o uko­cha­nej oso­bie, byli znacz­nie szczę­śliwsi, mniej zestre­so­wani i nawet zna­cząco spadł im poziom cho­le­ste­rolu we krwi.19

W skró­cie – jeśli szu­kamy dobrego środka na codzienną szczę­śli­wość, pewne rodzaje pisa­nia mogą przy­nieść szyb­kie i widoczne efekty. Sku­tecz­ność pisem­nego wyra­ża­nia wdzięcz­no­ści, wyobra­ża­nia sobie ide­al­nej przy­szło­ści i defi­nio­wa­nia swo­ich uczuć została naukowo udo­wod­niona, a potrzeba do nich tylko dłu­go­pisu, papieru i tro­chę czasu.

W 59 sekund albo mniej

W 59 SEKUND ALBO MNIEJ

Żeby pomóc wam wpro­wa­dzić pisa­nie do waszego życia, zesta­wi­łem tutaj wzór dość nie­ty­po­wego pamięt­nika. Zamiast roz­wa­żać wyda­rze­nia z prze­szło­ści, ten pamięt­nik da wam oka­zję pisa­nia o rze­czach, które mogą roz­ja­śnić przy­szłość. Pamięt­nik należy pisać przez pięć dni w tygo­dniu, przy czym każdy zapis nie powi­nien zabie­rać wię­cej niż kilka minut. Pisz­cie przez tydzień. Wyniki badań poka­zują, że szybko zauwa­ży­cie poprawę nastroju, która może się utrzy­my­wać nawet przez kilka mie­sięcy.20 Jeśli stwier­dzi­cie, że zaczyna zani­kać, po pro­stu powtórz­cie ćwi­cze­nie od nowa.

Ponie­dzia­łek: Podzię­ko­wa­nia

Wiele jest rze­czy w twoim życiu, za które można być wdzięcz­nym. Na przy­kład posia­da­nie bli­skich przy­ja­ciół, udany zwią­zek, kocha­jąca rodzina, zdro­wie, dach nad głową czy jedze­nie do syta. Albo dobra praca, szczę­śliwe wspo­mnie­nia, jakieś zwy­czajne, miłe wyda­rze­nia – pój­ście na dobrą kawę, uśmiech nie­zna­jo­mego, radość psa, gdy wra­casz do domu, dobry obiad, obej­rze­nie pięk­nego widoku. Pomyśl i wyno­tuj trzy takie rze­czy:

1. ………………

2. ………………

3. ………………

Wto­rek: Cudowna chwila

Pomyśl o naj­pięk­niej­szych momen­tach swo­jego życia. Może o jakiejś wiel­kiej satys­fak­cji, o chwi­lach zako­cha­nia, o wspa­nia­łym kon­cer­cie albo przed­sta­wie­niu, o uda­nych wyj­ściach z przy­ja­ciółmi. Wybierz jeden z nich i wyobraź sobie sie­bie samego w tam­tym momen­cie; jak się czu­łeś i co działo się dookoła. W ciągu paru minut opisz to doświad­cze­nie i swoje emo­cje z nim zwią­zane. Nie przej­muj się orto­gra­fią i prze­cin­kami, po pro­stu zapisz swoje myśli.

Środa: Wyma­rzona przy­szłość

Poświęć kilka chwil na opi­sa­nie swo­jego życia w przy­szło­ści. Wyobraź sobie, że udało ci się zre­ali­zo­wać wszyst­kie plany. Myśl reali­stycz­nie, ale załóż, że ciężko pra­co­wa­łeś i osią­gną­łeś to, czego pra­gniesz. Wyobraź sobie, że sta­łeś się osobą, którą zawsze chcia­łeś być, a twoje życie zawo­dowe i oso­bi­ste to speł­nione marze­nia. Nie pomoże ci to w rze­czy­wi­stym osią­gnię­ciu two­ich celów, ale poprawi nastrój.

Czwar­tek: Kochany/Kochana…

Pomyśl o kimś w twoim życiu, kto jest dla cie­bie bar­dzo ważny. Może to być twój part­ner życiowy, bli­ski przy­ja­ciel albo czło­nek rodziny. Wyobraź sobie, że masz jedyną szansę, by powie­dzieć tej oso­bie, jak bar­dzo jest ci bli­ska. Napisz krótki list do niej, wyzna­jąc swoje uczu­cia i opi­su­jąc, jak wiele dla cie­bie zna­czy.

Pią­tek: Coś miłego

Przy­po­mnij sobie wyda­rze­nia minio­nego tygo­dnia i zano­tuj trzy rze­czy, które naprawdę ci się udały. Mogą to być dro­bia­zgi, takie jak zna­le­zie­nie dobrego miej­sca do zapar­ko­wa­nia samo­chodu, albo sprawy bar­dziej istotne, na przy­kład cie­kawa oferta pracy czy jakaś pomyślna życiowa oko­licz­ność.

Potęga zaku­pów

Znie­nacka przy­po­mina ci się teo­ria o uszczę­śli­wia­ją­cej mocy zaku­pów i za chwilę jedziesz do naj­bliż­szego sklepu z butami albo ze sprzę­tem elek­tro­nicz­nym, z prze­ko­na­niem, że zaku­pione towary roz­ja­śnią twoje życie. Czy na pewno tak się sta­nie? Czy naprawdę będziesz się czuć lepiej, kupiw­szy kolejną parę butów albo naj­now­szy odtwa­rzacz mp3? A nawet jeśli tak, to jak długo potrwa ta szczę­śli­wość? Wyniki nie­dawno prze­pro­wa­dzo­nych badań dają jed­no­znaczne odpo­wie­dzi na wszyst­kie te pyta­nia. Co bar­dziej istotne, ujaw­niają też naj­sku­tecz­niej­sze spo­soby wyda­wa­nia pie­nię­dzy w celu osią­gnię­cia zado­wo­le­nia.

Bada­nia prze­pro­wa­dzone przez psy­cho­lo­gów Leafa Van Bovena i Tho­masa Gilo­vi­cha miały na celu spraw­dze­nie, czy pró­bu­jąc kupić tro­chę szczę­ścia, lepiej nabyć jakieś dobra kon­sump­cyjne (modne ubra­nie albo szpa­ner­ski tele­fon) czy zapła­cić za prze­ży­cie cze­goś (wyj­ście do restau­ra­cji, na kon­cert, wyjazd na waka­cje). W jed­nym bada­niu para naukow­ców prze­pro­wa­dziła naro­dową ankietę, w któ­rej respon­denci opi­sy­wali rzecz bądź doświad­cze­nie, za które zapła­cili, żeby popra­wić sobie nastrój, a następ­nie mieli oce­nić, w jakim stop­niu ten wyda­tek fak­tycz­nie ich uszczę­śli­wił. W innym eks­pe­ry­men­cie bada­cze losowo podzie­lili uczest­ni­ków na dwie grupy i popro­sili pierw­szą z nich o przy­po­mnie­nie sobie ostat­nio kupio­nego przed­miotu, drugą zaś – o opi­sa­nie wra­żeń zwią­za­nych z jakimś nie­daw­nym doświad­cze­niem, za które musieli zapła­cić (na przy­kład wycieczką z biura podróży). Następ­nie badani oce­niali swój nastrój w dwóch ska­lach: jed­nej obej­mu­ją­cej zakres od –4 (zły nastrój) do +4 (dobry), a dru­giej od –4 (smutny) do +4 (szczę­śliwy). Rezul­taty oby­dwu eks­pe­ry­men­tów poka­zały, że jeśli cho­dzi o satys­fak­cję długo- i krót­ko­ter­mi­nową, wyda­wa­nie pie­nię­dzy na nowe doświad­cze­nia uszczę­śli­wia ludzi bar­dziej niż kupo­wa­nie przed­mio­tów.21

Dla­czego? Wspo­mnie­nia prze­ży­tych przez nas zda­rzeń z upły­wem czasu pięk­nieją (wyrzu­camy z pamięci kosz­marną podróż i zosta­wiamy tylko wspa­niałe chwile relaksu na plaży), za to kupione przez nas rze­czy z cza­sem prze­stają się nam podo­bać, robią się zużyte i prze­sta­rzałe. Do tego nowe doświad­cze­nia zwy­kle wiążą się z jed­nym z naj­bar­dziej uszczę­śli­wia­ją­cych zacho­wań – spę­dza­niem czasu w towa­rzy­stwie. Spo­ty­ka­nie się z ludźmi może być czę­ścią samego doświad­cze­nia albo może mieć miej­sce póź­niej, gdy opo­wia­damy innym o tym, co prze­ży­li­śmy. Tymcza­sem kupie­nie cze­goś mod­nego i dro­giego potrafi izo­lo­wać nas od zna­jo­mych i człon­ków rodziny, któ­rzy mogą nam zazdro­ścić nowego nabytku.

Przed­kła­da­nie doświad­czeń nad przed­mioty to tylko część zagad­nie­nia kupo­wa­nia szczę­ścia za pie­nią­dze. Czas na szybką ankietę.22 Prze­czy­taj dzie­sięć poniż­szych zdań i przy­pisz do każ­dego ocenę zależną od tego, w jakim stop­niu każde z nich doty­czy cie­bie. Nie zasta­na­wiaj się zbyt długo, odpo­wia­daj uczci­wie i żad­nego zer­ka­nia na odpo­wie­dzi!

Teraz dodaj swoje oceny. Pomię­dzy 10 a 20 to poziom niski, 21–39 to poziom średni, a 40–50 to poziom wysoki.

O co cho­dzi? Łatwo zgad­nąć, że ankieta mie­rzy nasz poziom mate­ria­li­zmu. Osoby, które otrzy­mały dużą liczbę punk­tów, mają ten­den­cję, by przy­wią­zy­wać wielką wagę do kupo­wa­nia i posia­da­nia rze­czy, czę­sto widzą kupione przed­mioty jako nie­zbędne do szczę­ścia i oce­niają wła­sne powo­dze­nie życiowe oraz powo­dze­nie innych ludzi na pod­sta­wie tego, co posia­dają. Za to osoby, które uzy­skały małą liczbę punk­tów, bar­dziej niż posia­dane przed­mioty cenią doświad­cze­nia i związki z innymi ludźmi. Tymi, któ­rzy są pośrodku, jak zwy­kle mało kto się inte­re­suje.

Naukowcy poświę­cili masę czasu na ana­li­zo­wa­nie rela­cji mię­dzy wyni­kami podob­nych ankiet a poczu­ciem szczę­ścia u ankie­to­wa­nych.23 Wnio­ski nie pozo­sta­wiają wąt­pli­wo­ści: duża liczba punk­tów wiąże się z poczu­ciem nie­szczę­ścia i bra­kiem życio­wej satys­fak­cji. Oczy­wi­ście zda­rzają się wyjątki, zatem nawet jeśli masz powy­żej 40 punk­tów, wciąż możesz być jed­nym ze szczę­ścia­rzy, któ­rzy potwier­dzają regułę. (Nie zapo­mi­najmy przy tym, iż bada­nia wyka­zują rów­nież, że gdy uzy­sku­jemy nie­po­myślne wyniki testów, bar­dzo szybko potra­fimy wmó­wić sobie, że wła­śnie jeste­śmy wyjąt­kiem).

Jakie jest wyja­śnie­nie tego związku nie­szczę­ścia i mate­ria­li­zmu? Może cho­dzi o obcią­że­nie finan­sowe wyni­ka­jące z koniecz­no­ści cią­głego kupo­wa­nia coraz to nowych rze­czy? Pro­blem nie leży jed­nak tylko w samym wyda­wa­niu pie­nię­dzy. Cho­dzi o to, na co je wyda­jemy. Mate­ria­li­ści są zazwy­czaj ego­cen­tryczni. Bada­nia poka­zują, że gdyby poda­ro­wać im hipo­te­tyczne sto tysięcy, wyda­dzą śred­nio trzy razy wię­cej na sie­bie niż na innych. Rów­nież w ankie­tach spraw­dza­ją­cych zaan­ga­żo­wa­nie w związki z ludźmi (oce­nia­nie twier­dzeń typu: „lubię przyj­mo­wać gości”, „czę­sto poży­czam coś przy­ja­cio­łom”) uzy­skują słabe wyniki. Jak dowo­dzą prace Eli­za­beth Dunn z Uni­wer­sy­tetu Kolum­bii Bry­tyj­skiej, może to mieć fatalny wpływ na szczę­ście.

Dunn wraz z kole­gami prze­pro­wa­dziła serię badań nad rela­cjami mię­dzy docho­dami, wyda­wa­niem pie­nię­dzy i szczę­ściem. W jed­nym son­dażu popro­szono uczest­ni­ków, by oce­nili swoje zado­wo­le­nie z życia, podali wyso­kość docho­dów oraz wyszcze­gól­nili sumy wyda­wane na pre­zenty kupo­wane sobie, pre­zenty dla innych i daro­wi­zny na cele dobro­czynne. Inne bada­nie miało na celu okre­śle­nie poczu­cia szczę­ścia i spo­so­bów wyda­wa­nia pie­nię­dzy u pra­cow­ni­ków przed otrzy­ma­niem pre­mii wyno­szą­cej od trzech do ośmiu tysięcy dola­rów i po niej. Za każ­dym razem wyniki poka­zy­wały to samo: ludzie, któ­rzy wyda­wali wię­cej swo­ich pie­nię­dzy na innych, byli znacz­nie szczę­śliwsi niż ci, któ­rzy wyda­wali wię­cej na zaspo­ka­ja­nie wła­snych potrzeb.24

Jakiś scep­tyczny mate­ria­li­sta mógłby odpo­wie­dzieć, że naukowcy pomy­lili przy­czyny ze skut­kami i być może jest na odwrót: to nie obda­ro­wy­wa­nie innych daje szczę­ście, tylko ludzie szczę­śliwi czę­ściej robią innym pre­zenty. To cie­kawe spo­strze­że­nie i taką moż­li­wość rów­nież zba­dała Dunn wraz z zespo­łem, pro­jek­tu­jąc inte­li­gentny eks­pe­ry­ment. Jego uczest­nicy dostali koperty zawie­ra­jące pięć albo dwa­dzie­ścia dola­rów, a następ­nie popro­szono ich, by wydali otrzy­mane pie­nią­dze przed godziną sie­dem­na­stą tego samego dnia. Losowo przy­dzie­lono ich do dwóch grup. Człon­ko­wie pierw­szej grupy mieli wydać wszystko na wła­sne zachcianki (na przy­kład kupić sobie jakąś ładną rzecz), pod­czas gdy człon­ko­wie dru­giej mieli kupić coś dla kogoś innego (na przy­kład pre­zent dla bli­skiej osoby). Wyniki nie potwier­dziły tezy „szczę­śliwi obda­ro­wują”. Oka­zało się, że uczest­nicy eks­pe­ry­mentu, któ­rzy kupo­wali pre­zenty dla innych, czuli się po jego zakoń­cze­niu znacz­nie szczę­śliwsi niż ci, któ­rzy wydali pie­nią­dze na sie­bie.

Dla­czego tak jest? Przy­czyna, jak się wydaje, jest głę­boko zako­rze­niona w naszych umy­słach. Neu­ro­eko­no­mi­sta Wil­liam Har­baugh wraz z kole­gami z Uni­wer­sy­tetu Stanu Ore­gon roz­dał ochot­ni­kom po sto dola­rów na wir­tu­al­nym kon­cie ban­ko­wym i roz­po­czął moni­to­ro­wa­nie pracy ich mózgów za pomocą tomo­grafu. Następ­nie uczest­nicy eks­pe­ry­mentu zoba­czyli, jak część ich pie­nię­dzy zostaje prze­ka­zana w postaci obo­wiąz­ko­wego podatku na rzecz fun­da­cji cha­ry­ta­tyw­nej, po czym zapy­tano ich, czy chcą poda­ro­wać jakąś część pozo­sta­łej kwoty także na cel dobro­czynny. Bada­nia tomo­gra­ficzne ujaw­niły, że pod­czas gdy badani widzieli, jak ich pie­nią­dze prze­ka­zy­wane są potrze­bu­ją­cym, dwa ewo­lu­cyj­nie stare obszary mózgu – jądro ogo­nia­ste i jądro pół­le­żące – były szcze­gól­nie aktywne, przy czym aktyw­ność ta wyraź­nie wzra­stała, gdy badani prze­ka­zy­wali pie­nią­dze dobro­wol­nie.25 Te dwa rejony mózgu akty­wi­zują się, gdy zaspo­ka­jamy nasze pod­sta­wowe potrzeby: jemy coś smacz­nego albo sły­szymy kom­ple­ment, co suge­ruje ist­nie­nie bez­po­śred­niego neu­ro­lo­gicz­nego związku mię­dzy poma­ga­niem innym a odczu­wa­niem szczę­ścia. Jeśli więc chcesz kupić tro­chę szczę­ścia, pomóż sobie, poma­ga­jąc innym. Oddzia­łuje to bez­po­śred­nio na mózg, który wytwa­rza poczu­cie zado­wo­le­nia.

Oczy­wi­ście wiele osób może powie­dzieć, że nie posia­dają one wystar­cza­jąco dużo pie­nię­dzy, by kogoś obda­ro­wać. Jest na to rada. Kilka lat temu Sonja Lyubo­mir­sky wraz z kole­gami popro­siła grupę bada­nych, by przez okres sze­ściu tygo­dni speł­niali po pięć dobrych uczyn­ków tygo­dniowo. Cho­dziło o pro­ste rze­czy, takie jak napi­sa­nie listu z podzię­ko­wa­niami, hono­rowe odda­nie krwi albo pomoc komuś bli­skiemu. Nie­któ­rzy uczest­nicy robili po jed­nej dobrej rze­czy dzien­nie, inni speł­niali wszyst­kie pięć dobrych uczyn­ków jed­nego dnia. Ci pierwsi byli na koniec nieco szczę­śliwsi, za to ci dru­dzy – któ­rzy doko­ny­wali pię­ciu dobrych rze­czy na raz – byli szczę­śliwsi aż o nie­wia­ry­godne 40 pro­cent.26

Skąd się bie­rze mate­ria­lizm

Dla­czego ludzie stają się mate­ria­li­stami? Czy żądza posia­da­nia to część ich oso­bo­wo­ści, wynik doświad­czeń z dzie­ciń­stwa czy może póź­niej­szych prze­żyć? Psy­cho­lożki Lan Nguyen Cha­plin i Debo­rah Roed­der John twier­dzą, że mate­ria­lizm zaczyna się we wcze­snym dzie­ciń­stwie i bie­rze się głów­nie z niskiej samo­oceny.27

W ich dwu­czę­ścio­wym eks­pe­ry­men­cie naj­pierw dzieci w wieku od ośmiu do osiem­na­stu lat wypeł­niały stan­dar­dową ankietę doty­czącą samo­oceny (usto­sun­ko­wu­jąc się do zdań takich jak na przy­kład: „jestem zado­wo­lony/a ze swo­jego wyglądu”). Następ­nie dzieci otrzy­mały tablice, na któ­rych znaj­do­wało się dużo obraz­ków odno­szą­cych się do pię­ciu dzie­dzin: hobby (jak desko­rolka, kem­ping), sport (rugby, siat­kówka), przed­mioty, które można posia­dać (nowe buty, wła­sny kom­pu­ter), ludzie (przy­ja­ciele, nauczy­ciele) i osią­gnię­cia (dobre stop­nie, gra na instru­men­cie). Za pomocą obraz­ków two­rzyły na tabli­cach kom­po­zy­cję zaty­tu­ło­waną „Co czyni mnie szczę­śli­wym”. Na pod­sta­wie tego, ilu obraz­ków przed­sta­wia­ją­cych przed­mioty każde z nich użyło w swo­jej kom­po­zy­cji, badaczki oce­niły poziom mate­ria­li­zmu u dzieci. Wyniki ujaw­niły wyraźną kore­la­cję mię­dzy samo­oceną a mate­ria­li­zmem – dzieci o niskiej samo­oce­nie oka­zały się nasta­wione znacz­nie bar­dziej mate­ria­li­stycz­nie niż pozo­stałe. Co jed­nak jest przy­czyną, a co skut­kiem? Może to mate­ria­lizm obniża samo­ocenę? Żeby to spraw­dzić, badaczki zaaran­żo­wały kolejny eks­pe­ry­ment, w któ­rym dzieci pisały o sobie nawza­jem różne miłe rze­czy, po czym każde dostało kartkę z pochwa­łami. Otrzy­many zbiór „miłych rze­czy o mnie” znacz­nie pod­wyż­szył samo­ocenę dzieci i następ­nie spo­wo­do­wał, że użyły o połowę mniej „mate­ria­li­stycz­nych” obraz­ków przy two­rze­niu kom­po­zy­cji „Co czyni mnie szczę­śli­wym”. Te bada­nia sta­no­wią prze­ko­nu­jący dowód na to, że niska samo­ocena pociąga za sobą mate­ria­lizm i że ów pro­ces zaczyna się już w dzie­ciń­stwie. Poka­zują też, że potrzeba jedy­nie kilku chwil i kartki papieru, żeby zmie­nić spo­sób, w jaki ludzie o sobie myślą i jak się zacho­wują.

W 59 sekund albo mniej

W 59 SEKUND ALBO MNIEJ

Kupuj doświad­cze­nia, nie przed­mioty. Chcesz kupić tro­chę szczę­ścia? Wydaj swoje ciężko zaro­bione pie­nią­dze na moż­li­wość doświad­cze­nia cze­goś nowego. Wyjdź na kola­cję. Idź na kon­cert, do teatru albo do kina. Jedź na waka­cje. Zapisz się na kurs tanga argen­tyń­skiego. Wybierz się na spływ kaja­kowy. Skocz na bun­gee. Zrób cokol­wiek, z czym wiąże się prze­by­wa­nie w towa­rzy­stwie, a potem jesz­cze opo­wiedz zna­jo­mym o swo­ich doświad­cze­niach. Jeśli cho­dzi o szczę­ście, pamię­taj, że to prze­ży­cia naj­bar­dziej się opła­cają.

Lepiej jest dawać niż brać. Dłu­go­trwałe uczu­cie zado­wo­le­nia to coś wię­cej niż wyma­chi­wa­nie wio­słem czy lot w stronę ziemi ze sznur­kiem przy­wią­za­nym do nogi. Zapy­tajmy ludzi, czy będą szczę­śliwsi, gdy wyda­dzą pie­nią­dze na wła­sne potrzeby, czy kiedy wyda­dzą je na potrzeby innych, a więk­szość odpo­wie: „wła­sne”. Nauka poka­zuje, że prawda jest inna – ludzie są znacz­nie szczę­śliwsi, gdy coś komuś poda­rują. Dobra wia­do­mość jest taka, że wcale nie musisz prze­ka­zy­wać połowy pen­sji na cele cha­ry­ta­tywne oraz pre­zenty dla rodziny i przy­ja­ciół, bo nawet naj­drob­niej­sze podarki mogą szybko i dłu­go­trwale pod­nieść poczu­cie szczę­ścia. Parę zło­tych wyda­nych na kogoś może być jedną z two­ich naj­lep­szych życio­wych inwe­sty­cji. A jeśli naprawdę nie stać cię na pre­zenty i wspo­ma­ga­nie innych, pamię­taj, że także speł­nie­nie pię­ciu dobrych uczyn­ków jed­nego dnia sprawi, że poczu­jesz się szczę­śliw­szy.

Szczę­ście w ołówku

Ludzie doświad­cza­jący róż­nych emo­cji zacho­wują się prze­wi­dy­wal­nie. Pła­czą, kiedy są smutni, śmieją się, kiedy jest im wesoło, a kiedy się z kimś zga­dzają, kiwają gło­wami. Wszystko jasne, ale teraz coś dziw­nego: według usta­leń dzie­dziny zna­nej jako psy­cho­lo­gia pro­prio­cep­tywna ten sam pro­ces zacho­dzi w odwrotną stronę – jeżeli ludzie zaczną się zacho­wy­wać w okre­ślony spo­sób, będą odczu­wać odpo­wied­nie emo­cje. Począt­kowo uznano tę tezę za wysoce kon­tro­wer­syjną, ale została już poparta wie­loma eks­pe­ry­men­tami.28

W jed­nym z nich uczest­nicy doda­wali sze­reg liczb. Część osób popro­szono, by przy wyko­ny­wa­niu zada­nia zmarsz­czyły brwi (czy też „ścią­gnęły mię­sień marsz­czący brwi”, jak to okre­ślili bada­cze), pod­czas gdy inni mieli lekko się uśmie­chać („ścią­gnąć mię­sień jarz­mowy”). Ta drobna zmiana w wyra­zie twa­rzy miała zaska­ku­jący wpływ na odczu­cia bada­nych co do trud­no­ści zada­nia – w opi­nii „zmarsz­czo­nych” wyma­gało ono znacz­nie więk­szego wysiłku niż w opi­nii „uśmiech­nię­tych”.

W innym eks­pe­ry­men­cie uczest­nicy mieli kon­cen­tro­wać się na obra­zach róż­nych przed­mio­tów prze­su­wa­ją­cych się po dużym ekra­nie kom­pu­te­ro­wym, a następ­nie oce­nić, jak dalece te przed­mioty im się podo­bały. Nie­które obrazy prze­su­wały się w linii pio­no­wej (powo­du­jąc, że badani zmu­szeni byli pota­ku­jąco kiwać gło­wami), a inne w linii pozio­mej (wywo­łu­jąc ruch prze­czą­cego krę­ce­nia gło­wami). Wszy­scy woleli przed­mioty poru­sza­jące się z góry na dół, nie­świa­domi, że ich mimo­wolne pota­ki­wa­nie i prze­cze­nie odgry­wało rolę w podej­mo­wa­nych decy­zjach.29

Dokład­nie taki sam mecha­nizm doty­czy szczę­ścia. Ludzie uśmie­chają się, bo są zado­wo­leni, ale też czują się zado­wo­leni, bo się uśmie­chają. Działa to nie­za­leż­nie od tego, czy jeste­śmy świa­domi uśmie­chu, czy nie. W latach osiem­dzie­sią­tych XX wieku Fritz Strack i jego współ­pra­cow­nicy pro­sili dwie grupy bada­nych, by oce­nili, jak dalece śmie­szą ich komiksy Gary’ego Lar­sona w dwóch dość dzi­wacz­nych oko­licz­no­ściach. Człon­ko­wie jed­nej grupy musieli przy tym trzy­mać w zębach ołó­wek w taki spo­sób, by nie doty­kać go war­gami, a nale­żący do dru­giej grupy musieli trzy­mać ołó­wek samymi war­gami, bez bra­nia go w zęby. W ten spo­sób uczest­nicy eks­pe­ry­mentu nieświa­domie przy­bie­rali rado­sny bądź zmar­twiony wyraz twa­rzy. Wyniki poka­zały, że doświad­czali także emo­cji zwią­za­nych z tymi minami – „rado­śni” czuli się lepiej i uznali komiksy za znacz­nie śmiesz­niej­sze niż „zmar­twieni”.30 Inne bada­nia dowio­dły, że tak wywo­łany dobry nastrój nie znika z chwilą, gdy prze­sta­jemy się uśmie­chać. Utrzy­muje się przez jakiś czas i wywiera wpływ na nasze zacho­wa­nie, zabar­wia życz­li­wo­ścią nasze kon­takty z ludźmi i pomaga w pamię­ta­niu szczę­śli­wych wyda­rzeń.31

Wnio­sek jest pro­sty: jeśli chcesz poczuć się lepiej, zacho­wuj się jak ktoś szczę­śliwy.

W 59 sekund albo mniej

W 59 SEKUND ALBO MNIEJ

Uśmiech. Ist­nieje cała gama „szczę­śli­wych” zacho­wań, które możesz włą­czyć do swo­jego codzien­nego trybu życia. Przede wszyst­kim czę­ściej się uśmie­chaj. Nie krót­kim, powierz­chow­nym uśmie­chem, który zaraz znika z twa­rzy – naukowcy suge­rują, że powi­nien on trwać od 15 do 30 sekund. Żeby twój uśmiech był jak naj­bar­dziej prze­ko­nu­jący, wyobraź sobie jakąś sytu­ację, która nor­mal­nie by cię roz­ba­wiła. Może spo­tka­nie z przy­ja­cie­lem, dow­cip albo to, jak teściowa odwo­łała wizytę. Zasta­nów się nad sygna­łem, który przy­po­mi­nałby ci o regu­lar­nym uśmie­cha­niu się. Nastaw budzik albo kom­pu­ter na odzy­wa­nie się co godzinę lub użyj bar­dziej przy­pad­ko­wego sygnału, na przy­kład dzwo­nią­cego tele­fonu.

Wypro­stuj się. Twoja postawa jest rów­nie ważna. W bada­niu prze­pro­wa­dzo­nym przez Tomi-Ann Roberts z Colo­rado Col­lege uczest­nicy losowo podzie­leni na dwie grupy musieli spę­dzić trzy minuty albo sie­dząc z wypro­sto­wa­nymi ple­cami, albo zgar­bieni. Następ­nie wszy­scy dostali do roz­wią­za­nia zada­nia mate­ma­tyczne, po czym oce­niali swój nastrój. Ci, któ­rzy sie­dzieli pro­sto, byli znacz­nie bar­dziej zado­wo­leni niż zgar­bieni, a do tego lepiej poszło im z zada­niami. Co cie­kawe, mniej spraw­dziło się to w przy­padku kobiet, co skło­niło Roberts do posta­wie­nia hipo­tezy, że sie­dze­nie z wypiętą klatką pier­siową mogło być dla uczest­ni­czek krę­pu­jące.32

Zacho­wuj się, jak­byś był szczę­śliwy. Bada­nia, mię­dzy innymi Petera Bor­ke­naua z uni­wer­sy­tetu w Bie­le­feld, ujaw­niły, że ludzie szczę­śliwi poru­szają się zupeł­nie ina­czej niż ludzie nieszczę­śliwi.33 Możemy poczuć się lepiej, zacho­wu­jąc się jak ci, któ­rzy są szczę­śliwi. Spró­buj cho­dzić swo­bod­nie, wyma­chu­jąc tro­chę bar­dziej ramio­nami i sprę­ży­ście stą­pa­jąc. W trak­cie roz­mowy gesty­ku­luj, kiwaj pota­ku­jąco głową pod­czas wypo­wie­dzi two­jego roz­mówcy, ubie­raj się kolo­rowo, czę­ściej uży­waj pozy­tyw­nie nace­cho­wa­nych słów (zwłasz­cza: „kochać”, „lubić” i „podo­bać się”), rza­dziej mów o sobie („ja”, „mnie”), róż­ni­cuj tona­cję swo­jego głosu, mów odro­binę szyb­ciej i mocno ści­skaj innym dło­nie na powi­ta­nie. Takie zacho­wa­nie na co dzień pomoże popra­wić ci nastrój.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. L. Tabak, If Your Goal is Suc­cess, Don’t Con­sult the Gurus, „Fast Com­pany”, 18 grud­nia 2007. [wróć]

2. J. Rodin i J.E. Lan­ger, Long-Term Effects of a Con­trol-Rele­vant Inte­rven­tion with the Insti­tu­tio­na­li­zed Aged, „Jour­nal of Per­so­nal and Social Psy­cho­logy” 1997, t. 35 (12), s. 897–902. [wróć]

3. S. Lyubo­mir­sky, L.A. King i E. Die­ner, The Bene­fits of Fre­qu­ent Posi­tive Affect: Does Hap­pi­ness Lead to Suc­cess?, „Psy­cho­lo­gi­cal Bul­le­tin” 2005, t. 131, nr 6, s. 803–855. [wróć]

4. Zob. na przy­kład: D.G. Myers, The Funds, Friends, and Faith of Happy People, „Ame­ri­can Psy­cho­lo­gist” 2000, t. 55, s. 56–67. [wróć]

5. P. Brick­man, D. Coates i R. Janoff-Bul­man, Lot­tery Win­ners and Acci­dent Vic­tims: Is Hap­pi­ness Rela­tive?, „Jour­nal of Per­so­na­lity and Social Psy­cho­logy” 1978, t. 36, s. 917–927. [wróć]

6. Na pod­sta­wie arty­kułu D.G. Myersa z 2007 roku. Bada­nie zależ­no­ści mię­dzy pro­duk­tem kra­jo­wym brutto a szczę­ściem opie­rało się na danych Banku Świa­to­wego i bada­niach pro­wa­dzo­nych przez World Values Survey w latach 1990–1991. [wróć]

7. Tamże. [wróć]

8. S. Lyubo­mir­sky, K.M. Shel­don i D. Schkade, Pur­su­ing Hap­pi­ness: The Archi­tec­ture of Susta­ina­ble Change, „Review of Gene­ral Psy­cho­logy” 2005, t. 9, s. 111–131. Obli­cze­nie gene­tycz­nie zapro­gra­mo­wa­nej por­cji naszego poczu­cia szczę­ścia pole­gało mię­dzy innymi na bada­niu bliź­niąt. U bliź­niąt jed­no­ja­jo­wych kod gene­tyczny jest iden­tyczny, pod­czas gdy u bliź­niąt dwu­ja­jo­wych – różny; moż­liwe jest więc okre­śle­nie gene­tycz­nego pod­łoża szczę­ścia za pomocą dro­bia­zgo­wego porów­na­nia wyni­ków badań tych dwóch grup. [wróć]

9. J.L.S. Bor­ton i E.C. Casey, Sup­pres­sion of Nega­tive Self-Refe­ren­tial Tho­ughts: A Field Study, „Self and Iden­tity” 2006, t. 5, s. 230–246. [wróć]

10. Omó­wie­nie tych badań zna­leźć można w książce D.M. Wegnera, White Bears and Other Unwan­ted Tho­ughts: Sup­pres­sion, Obses­sion, and the Psy­cho­logy of Men­tal Con­trol, New York 1989. Eks­pe­ry­ment doty­czący cze­ko­lady opi­sany został w: J.A.K. Erskine, Resi­stance Can Be Futile: Inve­sti­ga­ting Beha­vio­ural Rebo­und, „Appe­tite” 2007, t. 50, s. 415–421. Obser­wa­cja doty­cząca Geo­rge’a Busha jest moja wła­sna. [wróć]

11. E. Zech, Is It Really Help­ful to Ver­ba­lize One’s Emo­tions?, „Gedraf en Gezon­dheid” 1999, t. 27, s. 42–47. [wróć]

12. E. Zech i B. Rimé, Is Tal­king About an Emo­tio­nal Expe­rience Help­ful? Effects on Emo­tio­nal Reco­very and Per­ce­ived Bene­fits, „Cli­ni­cal Psy­cho­logy and Psy­cho­the­rapy” 2005, t. 12, s. 270–287. [wróć]

13. S. Lyubo­mir­sky i C. Tkach, The Con­se­qu­en­ces of Dys­pho­ric Rumi­na­tion, w: C. Papa­ge­or­giou i A. Wells (red.), Rumi­na­tion: Nature, The­ory, and Tre­at­ment of Nega­tive Thin­king in Depres­sion, Chi­che­ster 2003, s. 21–41. [wróć]

14. Pod­su­mo­wa­nie tych badań w książce: S.J. Lepore i J.M. Smyth (red.), The Wri­ting Cure: How Expres­sive Wri­ting Pro­mo­tes Health and Emo­tio­nal Well-Being, Washing­ton 2002. [wróć]

15. S. Spera, E. Buhr­fe­ind i J.W. Pen­ne­ba­ker, Expres­sive Wri­ting and Coping with Job Loss, „Aca­demy of Mana­ge­ment Jour­nal” 1994, t. 3, s. 722–733. [wróć]

16. R.A. Emmons i M.E. McCul­lo­ugh, Coun­ting Bles­sings Ver­sus Bur­dens: An Expe­ri­men­tal Inve­sti­ga­tion of Gra­ti­tude and Sub­jec­tive Well-Being in Daily Life, „Jour­nal of Per­so­na­lity and Social Psy­cho­logy” 2003, t. 84, s. 377–389. [wróć]

17. L.A. King, The Health Bene­fits of Wri­ting About Life Goals, „Per­so­na­lity and Social Psy­cho­logy Bul­le­tin” 2001, t. 27, s. 798–807. [wróć]

18. C.M. Bur­ton i L.A. King, The Health Bene­fits of Wri­ting About Inten­sely Posi­tive Expe­rien­ces, „Jour­nal of Rese­arch in Per­so­na­lity” 2004, t. 38, s. 150–163. [wróć]

19. K. Floyd, A.C. Mik­kel­son, C. Hesse i P.M. Pau­ley, Affec­tio­nate Wri­ting Redu­ces Total Cho­le­ste­rol: Two Ran­do­mi­zed, Con­trol­led Trials, „Human Com­mu­ni­ca­tion Rese­arch” 2007, t. 33, s. 119–142. [wróć]

20. M.E.P. Selig­man, T. Steen, N. Park i C. Peter­son, Posi­tive Psy­cho­logy Pro­gress: Empi­ri­cal Vali­da­tion of Inte­rven­tions, „Ame­ri­can Psy­cho­lo­gist” 2005, t. 60, s. 410–421. [wróć]

21. L. Van Boven i T. Gilo­vich, To Do or To Have: That Is the Question, „Jour­nal of Per­so­na­lity and Social Psy­cho­logy” 2003, t. 85, s. 1193– 1202. [wróć]

22. Ankieta opra­co­wana na pod­sta­wie badań opi­sa­nych w: M.L. Richins i S. Daw­son, A Con­su­mer Values Orien­ta­tion for Mate­ria­lism and Its Measu­re­ment: Scale Deve­lop­ment and Vali­da­tion, „Jour­nal of Con­su­mer Rese­arch” 1992, t. 19 (3), s. 303–316. [wróć]

23. Tamże. [wróć]

24. E.W. Dunn, L.Aknin i M.I. Nor­ton, Spen­ding Money on Others Pro­mo­tes Hap­pi­ness, „Science” 2008, t. 319, s. 1687–1688. [wróć]

25. B.T. Har­baugh, U. Mayr i D. Bur­ghart, Neu­ral Respon­ses to Taxa­tion and Volun­tary Giving Reveal Moti­ves for Cha­ri­ta­ble Dona­tions, „Science” 2007, t. 316, s. 1622–1625. [wróć]

26. S. Lyubo­mir­sky, K.M. Shel­don i D. Schkade, Pur­su­ing Hap­pi­ness: The Archi­tec­ture of Susta­ina­ble Change, dz. cyt. [wróć]

27. L.N. Cha­plin i D.R. John, Gro­wing Up in a Mate­rial World: Age Dif­fe­ren­ces in Mate­rialism in Chil­dren and Ado­le­scents, „Jour­nal of Con­su­mer Rese­arch” 2007, t. 34 (4), s. 480–494. [wróć]

28. Prze­gląd badań w: J.D. Laird, Feelings: The Per­cep­tion of Self, New York 2007. [wróć]

29. J. Förster, How Body Feed­back Influ­en­ces Con­su­mer’s Eva­lu­ation of Pro­ducts, „Jour­nal of Con­su­mer Psy­cho­logy” 2004, t. 14, s. 415– 425. [wróć]

30. F. Strack, L.L. Mar­tin i S. Step­per, Inhi­bi­ting and Faci­li­ta­ting Con­di­tions of the Human Smile: A Nonob­tru­sive Test of the Facial Feed­back Hypo­the­sis, „Jour­nal of Per­so­na­lity and Social Psy­cho­logy” 1988, t. 54, s. 768–777. [wróć]

31. S. Schnall i J.D. Laird, Keep Smi­ling: Endu­ring Effects of Facial Expres­sions and Postu­res on Emo­tio­nal Expe­rience, „Cogni­tion and Emo­tion” 2003, t. 17, s. 787–797. [wróć]

32. T.A. Roberts i Y. Arefi-Afsha, Not All Who Stand Tall Are Proud: Gen­der Dif­fe­ren­ces in the Pro­prio­cep­tive Effects of Upri­ght Posture, „Cogni­tion and Emo­tion” 2007, t. 21, s. 714–727. [wróć]

33. Cie­kawy prze­gląd tych badań w: S. Gosling, Snoop: What Your Stuff Says About You, Lon­don 2008. Wyniki oma­wiane przeze mnie oparte są na spo­so­bach poru­sza­nia się i cechach ujaw­nia­nych przez eks­tra­wer­ty­ków, pod­czas gdy inne bada­nia wyka­zują silny zwią­zek mię­dzy eks­tra­wer­ty­zmem a poczu­ciem szczę­ścia. [wróć]