Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
„Osoby niebinarne nie są w stu procentach ani kobietami, ani mężczyznami. Ich tożsamość może być połączeniem tych dwóch płci, może w płynny sposób przechodzić między nimi, być trzecią, oddzielną kategorią lub całkowitym brakiem płci. I tak naprawdę tyle niebinarnych płci, co niebinarnych osób”.
Renata Kim rozmawiała z osobami niebinarnymi oraz ich bliskimi, a także z ekspertami i stworzyła pierwszy w Polsce zbiór wiedzy o osobach niebinarnych.
Dziennikarka pytała o ich codzienność, zmagania z wykluczeniem, historie coming outów i o to, jak zostały przyjęte i co zmieniły. Oddała w pełni głos osobom, które nie istnieją ani w polskim prawie, ani w społecznej świadomości, a dzięki tej książce po raz pierwszy mogą powiedzieć: jesteśmy.
To książka dająca potrzebne wsparcie tym, którzy zastanawiają się nad własną tożsamością płciową, a tym, którzy tę drogę przeszli – poczucie, że ktoś jest po ich stronie.
A przede wszystkim może być prawdziwą pomocą dla rodziców, bliskich osób niebinarnych, pedagogów i każdego kto chce zobaczyć, jak piękny i różnorodny jest nasz świat.
„Mój świat stał się dzięki nim większy. Mam nadzieję, że wasz też się stanie. Czytajcie tę książkę jak podręcznik, który pomoże zrozumieć, jak to jest być osobą niebinarną.” Renata Kim
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 213
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Rodzicom.
Żeby ich miłość była większa niż strach
Wstęp
Żeby być sobą
„Byliśmy, jesteśmy i będziemy” – to zdanie słyszałam w czasie pracy nad tą książką najczęściej. Zwykle z uzupełnieniem: byliśmy w każdym czasie i miejscu. W wielu kulturach szanowano nas, a nawet czczono, traktowano jak duchowych przewodników, nauczycieli i lekarzy. Potem jednak, często pod wpływem najeźdźców i kolonizatorów, zapomniano albo wręcz wymazano nas z historii społeczności.
Jeśli przetrwaliśmy, jak indyskie hijry, to zamiast szacunku dostajemy dyskryminację. W Ameryce Północnej wielkim wysiłkiem przywracamy pamięć o naszych rdzennych przodkach two-spirit, a na Hawajach o māhū, którzy uczyli tańca hula, dopóki misjonarze nie przywieźli swojej wiary, a tradycyjny taniec uznali za lubieżny, więc go zakazali.
Byliśmy, jesteśmy i będziemy. W obu Amerykach, Azji oraz Oceanii i w Afryce. Nazywano nas różnie: byliśmy trzecią płcią albo, jak w Indonezji, waria. I to zawsze znaczyło, że nie mieścimy się w tradycyjnym podziale na mężczyzn i kobiety, w binarnym opisie płci. Do tej pory byliśmy niewidzialni, bo albo społeczeństwo nie chciało nas zobaczyć, albo my sami się ukrywaliśmy. A teraz wreszcie jesteśmy widoczni i już nie chcemy żyć inaczej. My, osoby niebinarne.
Wszystkim osobom, z którymi rozmawiałam, zadawałam to samo pytanie: co to znaczy niebinarność?
– Zawieszenie pomiędzy płciami – słyszałam w odpowiedzi.
Albo: – Bycie pomiędzy.
I jeszcze: – Poza płcią.
Czasami dostawałam precyzyjną definicję: osoby niebinarne nie są w stu procentach ani kobietami, ani mężczyznami. Ich tożsamość może być połączeniem tych dwóch płci, może w płynny sposób przechodzić między nimi, być trzecią, oddzielną kategorią lub całkowitym brakiem płci. I tak naprawdę tyle niebinarnych płci, co niebinarnych osób.
– Najprościej mówiąc, to dziecko albo dorosła osoba, która nie identyfikuje się jako ściśle męska albo ściśle kobieca. Nie mieści się w tym podziale – mówi Tavi Hawn, osoba rdzennie amerykańska i niebinarna, od lat wspierająca terapeutycznie transpłciowych nastolatków oraz ich opiekunów. Autor książek o tej tematyce.
Rozmawiałam z nią między innymi o tym, jak powinni zachować się rodzice, gdy dziecko któregoś dnia staje przed nimi i mówi: „Mamo, tato, jestem niebinarne”. Zwykle nie są na to przygotowani, więc reagują strachem, zmieszaniem, czasem gniewem. Nie wiedzą, czym jest niebinarność, za to słyszeli, że to powszechna wśród dzieciaków moda podsycana przez seriale Netflixa, w których pełno jest takich postaci. Albo nastoletnia faza przejściowa, która za jakiś czas minie, wystarczy przeczekać.
Czasem próbują walczyć: zakazują używania neutralnego płciowo imienia, nie akceptują tego, że ich dziecko zmieniło zaimki, zabraniają mu noszenia makijażu czy ulubionych ciuchów. I nie przyjmują do wiadomości, że ono cierpi, nie mogąc być tym, kim się czuje. Nie mogąc być sobą.
Wszyscy moi rozmówcy powtarzali: to nieprawda, że w ostatnim czasie osób niebinarnych lawinowo przybywa. One zawsze były, tylko same nie wiedziały, kim są. I nie miały odpowiednich słów, by się opisać. Dopiero niedawno dostały i słowa, i odpowiedzi na dręczące je od lat pytania. Mogły zrozumieć, skąd się brał ten dojmujący brak przynależności, który zawsze czuły. I wreszcie znalazły – przede wszystkim dzięki internetowi – innych ludzi, którzy myślą i czują tak samo jak one. Dlatego nabrały odwagi, by o tym mówić.
Oddaję im głos, by opowiedziały o samotności, bólu i rozpaczy wynikających z niewiedzy. Ale też o wielkiej radości i równie wielkiej uldze, gdy okazało się, że nie są same, jedyne takie na świecie. I o szczęściu, gdy okazywało się, że bliscy starają się zrozumieć i zaakceptować.
– Opisywanie siebie i swojej tożsamości jest trochę skomplikowane, ale my, osoby niebinarne, to wszystko wiemy. Musimy wiedzieć, żeby żyć normalnie. I żeby być sobą – mówi jeden z bohaterów.
Inni opowiadają o życiu w kraju, w którym nie mają takich samych praw jak reszta społeczeństwa, za to nieustannie są narażeni na dyskryminację. Gdzie nawet ludzie deklarujący zrozumienie i wsparcie potrafią zażądać, by „w końcu się zdecydowali”, „określili, czy są kobietą czy mężczyzną”. Gdzie prawo do korekty płci nie jest uregulowane żadną ustawą, a temat osób niebinarnych był do niedawna właściwie nieobecny w mediach.
Dziękuję wszystkim czytelnikom tej książki. To dla mnie wielka radość, że chcecie poznać te niezwykłe osoby, które zgodziły się opowiedzieć o swoim życiu. Ich historie pomogły mi rozbroić wiele uprzedzeń i stereotypów, z których nawet nie zdawałam sobie sprawy, pokazały, jak wiele jeszcze powinnam i mogę się nauczyć. Jestem im za to ogromnie wdzięczna, mój świat stał się dzięki nim większy. Mam nadzieję, że wasz też się stanie.
Dziękuję też osobie, która ostatecznie nie pojawi się w tej książce. Opowiedziała mi swoją historię, jednak potem się wycofała. Nie mogła znieść tego, że w czasie rozmowy kilka razy pomyliłam jej zaimki, użyłam niewłaściwej formy czasownika w czasie przeszłym. Przysporzyłam jej bólu i przeprosiny to było za mało. Do dziś jest mi z tego powodu ciężko. Ale ta emocjonalna reakcja uświadomiła mi, jak bardzo bolesne dla osób niebinarnych są takie sytuacje. I że powinniśmy ich starannie unikać właśnie po to, by przez nas nie cierpiały.
Czytajcie tę książkę niczym podręcznik, który pomoże zrozumieć, jak to jest być osobą niebinarną. Bo one były, są i będą.
Językszacunku
Nie wiecie, jak się zwracać do osoby niebinarnej? Po prostu ją zapytajcie.
Jak mówić o osobach niebinarnych? Jak się do nich zwracać? Najprostsza odpowiedź brzmi: tak, jak one same sobie tego życzą. Wystarczy zapytać.
Pamiętajcie, żeby nie zakładać z góry, jakich form używa osoba, z którą rozmawiacie. Posłuchajcie, jak mówi i spróbujcie to podchwycić, dostosować się do niej. Albo po prostu zapytajcie ją: o imię, o zaimki. Z pewnością nie uzna tego za nietakt, a wręcz przeciwnie – za wyraz szacunku i empatii. Jednak zróbcie to w rozmowie prywatnej, ponieważ nie każda osoba chce i może się bezpiecznie wyoutować.
Nie mówcie o osobie niebinarnej, używając imienia, którego ona sama nie używa. Respektujcie to, które dla siebie świadomie wybrała. Nie używajcie zaimków i form gramatycznych, których nie chce. Nie szukajcie błędu w tym, że czasem w jednym zdaniu mówi „robiłem”, a zaraz potem „robiłam”. W ten sposób wyraża płynność, jaką odczuwa, także w sposobie opisywania siebie.
Nie okazujcie zdziwienia, gdy używa nowych, nieznanych form językowych, na przykład: myślałom, byłom, jadłum. Albo aktywiszcze czy rzecznicze prasowe.
A już na pewno nie próbujcie udowadniać, że tak się po polsku nie mówi. Owszem, mówi się, nasz język jest bardzo plastyczny, otwarty na słowotwórstwo. Wystarczy zresztą poczytać książki Jacka Dukaja, by przekonać się, że formy neutralne w polskim istnieją i brzmią całkiem naturalnie. I skoro możemy się nimi zachwycać w fantastyce, to tym bardziej w prawdziwym życiu.
Pamiętajcie, że w tym wszystkim nie chodzi tylko o grzeczność, ale również o to, jak osoba niebinarna się przy was czuje. Jeśli będziecie się do niej zwracali w odpowiedniej, wybranej przez nią formie, oszczędzicie jej ogromnego cierpienia związanego z dysforią płci. I okażecie szacunek, uwzględniając jej potrzeby i życzenia, akceptując jej tożsamość.
Jeśli jednak niechcący popełnicie błąd, na przykład użyjecie niepoprawnego zaimka, wstydzicie się i chcecie za to przeprosić, nie róbcie tego publicznie. Jeśli czujecie potrzebę, by się z błędu wytłumaczyć, zróbcie to później. Nie na forum publicznym, tylko w prywatnej rozmowie.
Unikajcie mówienia „pan” czy „pani”, można z łatwością zastąpić je słowem „osoba”. Jeśli ktoś prosi, by nie nazywać go aktywistą, tylko osobą aktywistyczną, nie przewracajcie oczami, sugerując, że wymyśla, tylko spróbujcie. Dla was to będzie rodzaj ćwiczenia językowego, a dla tej osoby duża rzecz: nie została przypisana do konkretnej płci. Jest po prostu osobą. Sobą.
A przede wszystkim dajcie sobie czas! Nie denerwujcie się na siebie, jeśli mimo dobrej woli i starań pomylicie zaimki czy odmianę. Nie frustrujcie się, że czegoś nie rozumiecie, tylko poszukajcie informacji o niebinarności.
A zanim zaczniecie czytać książkę, przejrzyjcie ten podręczny słowniczek. Znajdziecie w nim słowa i wyrażenia, które dla osób niebinarnych są zrozumiałe, wręcz swojskie, bo używają ich na co dzień, a dla was mogą być nowością. Nie martwcie się, szybko się ich nauczycie. A potem, mam nadzieję, będziecie uczyć innych. I w ten prosty sposób staniecie się mądrymi sojusznikami osób niebinarnych.
SŁOWNICZEK
ASEKSUALNOŚĆ – orientacja seksualna określająca osoby, które nie odczuwają pociągu seksualnego do innych osób. Mogą jednak odczuwać inne rodzaje pociągu (m.in. romantyczny, estetyczny).
ANDROGYNICZNY – niezdradzający płci lub łączący elementy żeńskie i męskie, zwykle mówi się tak o wyglądzie lub stylu ubierania się.
APŁCIOWY (AGENDER) – niebinarna tożsamość płciowa, oznaczająca osobę, która nie identyfikuje się z żadną płcią.
AROMANTYCZNY – osoba, która się nie zakochuje i nie czuje potrzeby bycia w relacji romantycznej.
BIGENDER (BIPŁCIOWY) – osoba, która utożsamia się zarówno z płcią żeńską, jak i męską.
BINARNY – dwoisty, dotyczący czegoś, co ma dwie różne części. Przykład: podział na dwie płcie, męską i żeńską.
BINDER – element bielizny, który wygląda jak stanik sportowy i ma mocno spłaszczać biust. Jest noszony przez transmężczyzn i osoby niebinarne, które odczuwają dysforię związaną ze swoimi piersiami.
BISEKSUALNOŚĆ – orientacja seksualna określająca osoby, którym podobają się osoby tej samej lub innej płci, czują do nich pociąg seksualny i/lub romantyczny. Osoba biseksualna może być w długoletnim monogamicznym związku z mężczyzną, a następnie stworzyć kolejny związek z kobietą albo z osobą niebinarną.
CIS, CISPŁCIOWY – każda osoba, która nie jest transpłciowa: mężczyzna oznaczony przy urodzeniu jako mężczyzna i czujący się mężczyzną oraz kobieta oznaczona przy urodzeniu jako kobieta i czująca się kobietą. Osoba cispłciowa ma głębokie poczucie tożsamości płciowej zgodnej z płcią metrykalną przypisaną przy urodzeniu. Do tej kategorii należy większość społeczeństwa.
COMING OUT – ujawnienie się, często nazywane także wyjściem z szafy. To opowiedzenie otoczeniu o swojej orientacji seksualnej i romantycznej i/lub tożsamości płciowej. Nie ma jednego coming outu, to wydarzenie, które trzeba powtarzać wiele razy, w różnych sytuacjach i przed różnymi osobami, co może się wiązać z długotrwałym/powtarzającym się stresem.
DEAD NAME (z ang. martwe imię) – imię nadane przez rodziców osobie transpłciowej albo niebinarnej, którego nie chce ona używać, bo nie identyfikuje się z płcią do tego imienia przypisaną.
DEADNAMING – używanie imienia, a czasem też nazwiska zgodnego z metryką albo sprzed korekty płci. To wyraz dyskryminacji i braku szacunku.
DEMICHŁOPAK – osoba, która jest częściowo, ale nie w pełni chłopakiem lub mężczyzną.
DEMIDZIEWCZYNA – osoba, która jest częściowo, ale nie w pełni dziewczyną lub kobietą.
DETRANZYCJA – odwrócenie procesu tranzycji, czyli korekty/uzgodnienia płci.
DYSFORIA PŁCIOWA – cierpienie związane z brakiem zgodności pomiędzy wyglądem ciała a odczuwaną płcią. Może dotyczyć ciała, głosu albo konieczności ubierania się, zachowania lub używania języka przypisanego do płci niezgodnej z tą, jaka jest odczuwana.
ENBYFOBIA – uprzedzenia w stosunku do osób niebinarnych.
EKSPRESJA PŁCIOWA – sposób noszenia się (ubrania, fryzura, makijaż) i zachowania, charakterystyczny (lub nie) dla danej płci.
EUFORIA PŁCIOWA – przeciwieństwo dysforii. Uczucie radości pojawiające się, gdy wygląd osoby trans lub niebinarnej odpowiada odczuwanej przez nią tożsamości płciowej.
GEJE – mężczyźni i chłopcy homoseksualni, którzy kierują swoje pragnienia emocjonalne, seksualne i/lub romantyczne do innych mężczyzn. Jeśli chcą tworzyć relacje/związki, to właśnie z nimi.
GENDER (płeć kulturowa) – stereotypy i role związane z płcią, jakie funkcjonują w danym społeczeństwie, na przykład przekonanie, że wszystkie dziewczynki lubią się bawić lalkami, a nie interesuje ich gra w piłkę nożną.
GENDERFLUID – określenie płci, która jest płynna, zmienia się w czasie.
HETERONORMATYWNOŚĆ – domniemanie, że heteroseksualność jest jedyną lub idealną orientacją płciową. Polega na wszechobecnym w normach społecznych, kulturowych, prawnych i relacjach społecznych założeniu, że wszyscy ludzie są heteroseksualni i pełnią tradycyjne role płciowe.
HETEROSEKSUALNOŚĆ – orientacja seksualna określająca osoby, którym podobają się osoby przeciwnej płci, czują do nich pociąg romantyczny i/lub seksualny.
HOMOSEKSUALNOŚĆ – orientacja seksualna określająca ludzi, którym podobają się osoby tej samej płci, czują do nich pociąg seksualny i/lub romantyczny.
INTERPŁCIOWOŚĆ – określa osoby, które rodzą się z ciałem niewpisującym się w społeczne i medyczne oczekiwania dotyczące wyglądu i funkcjonowania typowych ciał kobiecych i męskich.
KOREKTA PŁCI (TRANZYCJA) – dostosowanie ekspresji płciowej i/lub narządów płciowych tak, by odpowiadały płci odczuwanej. Korekta płci nie jest jednym zabiegiem, ale zwykle długotrwałym procesem.
LESBIJKI – dziewczyny i kobiety homoseksualne, które kierują swoje pragnienia emocjonalne, seksualne i/lub romantyczne do innych kobiet. Jeśli chcą tworzyć relacje/związki, to właśnie z nimi.
LGBT – skrót od angielskich słów: lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe.
LGBT+ – skrót od angielskich słów: lesbijki, geje, osoby biseksualne i transpłciowe, gdzie + oznacza inne osoby nieheteronormatywne, które nie mieszczą się w czterech pierwszych określeniach. Skrót jest używany coraz częściej, bo nikogo nie wyklucza.
MISGENDERING – używanie niewłaściwych zaimków oraz imion wobec osób transpłciowych i niebinarnych. Jest przez nie odbierane jako poniżające i bardzo bolesne, godzące w ich tożsamość. Polskim odpowiednikiem misgenderingu może być „złopłcenie”.
NIEBINARNOŚĆ – określa osoby, które nie mieszczą się w koncepcji dualizmu płciowego zakładającego, że istnieją dwie płcie: męska i żeńska.
ORIENTACJA PSYCHOSEKSUALNA – określa to, w osobach jakiej płci się zakochujemy, kto nam się podoba albo z kim mamy bliską, romantyczną i/lub seksualną relację.
PANSEKSUALNOŚĆ – orientacja seksualna określająca osoby, które mogą tworzyć związki emocjonalne, romantyczne i/lub seksualne z osobami niezależnie od ich płci czy tożsamości płciowej. O osobach panseksualnych mówi się czasem, że „nie widzą płci”.
PASSING – określenie mówiące o tym, na ile w wyniku tranzycji ktoś wygląda zgodnie z odczuwaną płcią. W przypadku osoby niebinarnej dobry passing oznacza, że postronni ludzie nie wiedzą, z jaką płcią ją utożsamić.
TOŻSAMOŚĆ PŁCIOWA – określa to, jak odczuwasz swoją płeć, czyli to, czy czujesz się kobietą, mężczyzną czy osobą niebinarną. Poczucie płci może, ale nie musi, korespondować z płcią przypisaną przy urodzeniu.
TRANSPŁCIOWOŚĆ – szerokie i ogólne pojęcie określające wszystkie osoby, których tożsamość płciowa/płeć odczuwana różni się od płci nadanej przy urodzeniu. Osoby transpłciowe mogą być binarne (transpłciowe kobiety, transpłciowi mężczyźni) lub niebinarne, czyli niebędące wyłącznie kobietami lub mężczyznami.
TRANSKOBIETA – kobieta, które urodziła się jako kobieta o błędnym oznaczeniu płci w akcie urodzenia.
TRANSMĘŻCZYZNA – mężczyzna, który urodził się jako mężczyzna o błędnym oznaczeniu płci w akcie urodzenia. (Niektóre osoby, zwłaszcza te, które już dokonały tranzycji, nie chcą, by określać je jako „transkobieta” czy „transmężczyzna”, lecz po prostu: kobieta czy mężczyzna. Należy tę prośbę uszanować).
TRANSFOBIA – uprzedzenia wobec osób transpłciowych.
TRANZYCJA – wszystkie formy zmiany sposobów wyrażania swojej płci tak, by były zgodne z płcią odczuwaną.
TRANZYCJA MEDYCZNA – zastosowanie terapii hormonalnej i/lub operacji w celu korekty płci tak, by była zgodna z odczuwaną.
TRANZYCJA SPOŁECZNA – funkcjonowanie zgodnie z płcią odczuwaną, na przykład używanie wybranych zaimków czy imienia, a nie tą, która została oznaczona przy urodzeniu.
UZGODNIENIE PŁCI – proces sądowy, którego celem jest urzędowa korekta płci, tak by płeć w dokumentach była zgodna z płcią odczuwaną.
QUEER – pojęcie określające osoby, które nie odnajdują się w tradycyjnych kategoriach płci czy orientacji seksualnej. Bywa używane wymiennie z LGBT.
UWAGA:
Przed akronimami dodajmy określenie „osoby” lub „społeczność”. Unikajmy określeń „środowisko/środowiska LGBT”.
MÓWMY:
* Homoseksualność i biseksualność – nie: homoseksualizm i biseksualizm.
* Osoby homoseksualne i osoby biseksualne – nie: homoseksualiści i biseksualiści.
* Osoba transpłciowa – nie: transseksualista.
* Korekta płci – nie: zmiana płci.
Przygotowując ten słowniczek, korzystałam z poradnika Jak pisać i mówić o osobach LGBT+, którego autorkami i autorami są osoby działające na rzecz społeczności LGBT+ – Yga Kostrzewa, Marcin Dzierżanowski, Karolina Rogaska i Grzegorz Miecznikowski, a także ze stron: niebinarnosc.pl, etykajezyka.pl, zaimki.pl oraz dominikhaak.pl.
ROZDZIAŁ 1
Po prostu jestem
To był najbardziej samotny moment w moim życiu. Myślałem, że jestem jedyny na świecie, że nikt nigdy wcześniej ani później w ten sposób się nie czuł, nie ma takich ludzi. Przecież nie może być tak, że nie czujesz się ani jednym, ani drugim. To jest jakiś błąd w matriksie. I to w najgorszym sensie: coś we mnie bardzo dramatycznie nie działa.
Najgorsze jest to, że my w świadomości społecznej nie istniejemy. Nie ma nas, choć jesteśmy, byliśmy i będziemy. A niebinarność istnieje. Przerażające jest też to, że w Polsce samo bycie osobą niebinarną jest w pewnym sensie aktywizmem. Żyjąc, tak jak chcemy, mówiąc o sobie, za każdym razem dokonujemy aktu odwagi, robimy statement: patrzcie, my tu naprawdę jesteśmy.
NIE WIEDZIAŁEM
Nazywam się Hihi Kalisiak, mam 27 lat, używam zaimków on/jego. Ludzie często mnie pytają, od czego takie zdrobnienie: Hihi. Odpowiadam, że od „Haha” i wtedy zwykle już nie drążą. Dobra, Hihi.
Już w przedszkolu nie wpisywałem się ani w grupę dziewczyn, ani w grupę chłopaków. We wczesnym dzieciństwie ten podział jest mocny: dziewczyny się trzymają z dziewczynami, a chłopaki z chłopakami. Ja nigdy w żadnej z tych grup nie umiałem się odnaleźć. Nigdy do końca nie czułem się częścią żadnej z tych paczek.
Hihi Kalisiak jest fotografem, autorem książki fotograficznej Byłam Byłem o doświadczeniu odkrywania, że jest osobą niebinarną. Współtworzy stronę niebinarnosc.pl. Pochodzi z Gorzowa Wielkopolskiego, ale mieszka i pracuje we Wrocławiu.Fot. Maciej Mucha.
Później, kiedy zacząłem wchodzić w okres dojrzewania, stwierdziłem, że chyba jednak jestem chłopakiem. Pamiętam, kiedy pierwszy raz przyszło mi to do głowy: siedziałem na podwórku, było mi zimno, więc kolega pożyczył mi na chwilę swoją bluzę. Włożyłem ją, okazała się za duża, bo kolega był sporo wyższy ode mnie. A potem zobaczyłem swoje odbicie w drzwiach klatki schodowej. I to było pierwsze w życiu doświadczenie euforii płciowej. Zobaczyłem, że mogę tak wyglądać. To jestem ja, to jestem ja! To było niesamowite uczucie i przez następne trzy lata zacząłem je ścigać, chciałem znowu poczuć tę euforię. Problem polegał na tym, że te kilkanaście lat temu w Polsce nie znano pojęcia transpłciowości, przynajmniej nie w moim środowisku. Mówiło się już o homoseksualności, ale transpłciowość, nie wspominając już o niebinarności, to były zupełnie nieznane pojęcia. Co najwyżej w kabarecie chłop przebrany za babę się pojawiał.
Zacząłem się ubierać tylko w męskie ciuchy, rodzice mi na to pozwalali. Używałem męskich zaimków, większość ludzi nazywała mnie Wojtkiem. Nikt się temu specjalnie nie dziwił. Po prostu: Wojtek tak ma. Nie wiedziałem, że mogę być osobą niebinarną, więc po prostu stwierdziłem, że tak, jestem Wojtek.
KTOŚ MNIE KOCHA
Kiedy miałem 16 lat, nawróciłem się. Zacząłem chodzić na spotkania wspólnoty chrześcijańskiej w moim rodzinnym Gorzowie Wielkopolskim. Pochodzę z rodziny katolickiej, ale moi rodzice nie są szczególnie wierzący. Po prostu tak jak większość Polaków: chrzest, komunia, ślub kościelny, bierzmowanie też wypada mieć, ale nic więcej.
Kiedy trafiłem do Kościoła, byłem w złym stanie psychicznym. Zdarzyła się w moim życiu straszna krzywda, a ja się za nią obwiniałem. A w tej wspólnocie usłyszałem, że jestem godny miłości mimo tego, co się stało. I że ktoś mnie kocha, ktoś mnie chce. Potrzebowałem takiego rozgrzeszenia.
Przyszedłem tam jako Wojtek i wszyscy tak do mnie mówili, szanowali moje zaimki. To się działo mniej więcej w 2012 roku, a nikt w tej katolickiej wspólnocie nie miał z tym problemu. Nie było żadnej trudności czy sztuczności. Nawet dziś wydaje mi się to niesamowite. Mam wrażenie, że akceptowali tę sytuację, chociaż zupełnie bez zrozumienia. Oni się nad tym po prostu nie zastanawiali, było im wszystko jedno, jak się do mnie zwracają. OK, skoro tak sobie życzę, mogą tak mówić. Nie czuli potrzeby, by to rozkminiać, nazywać, kategoryzować. Szanowali to, że chcę być Wojtkiem. To było o wiele więcej niż można by oczekiwać od katolików w dzisiejszej Polsce.
W tej wspólnocie ciągle słyszeliśmy, że Bóg wie najlepiej, kim jesteśmy. Obowiązywała narracja, że wszyscy jesteśmy piękni takimi, jakimi nas stworzył. Wiele osób miało kompleksy związane z ciałem, więc uczyliśmy się, jak je przepracowywać, jak akceptować i kochać w sobie te wszystkie niedoskonałości.
W końcu stwierdziłem: dobra, skoro Bóg mnie stworzył kobietą, to znaczy, że nią jestem. Powinienem się postarać, żeby nią być naprawdę. I wtedy zrobiłem wielki krok wstecz w mojej tranzycji. Żeby zadowolić Boga, zacząłem zaprzeczać temu, co już odkryłem i co zostało przecież zaakceptowane przez tę samą wspólnotę, tych samych ludzi. Nie kwestionowałem tego, miałem wtedy 16 lat, czy mogłem wiedzieć lepiej niż Bóg?
PO PROSTU BYŁEM
Próbowałem wpisywać się w kanon kobiecego piękna: ubierałem się jak dziewczyna, malowałem się, żeby ładniej wyglądać. Zawsze lubiłem makijaż, ale taki bardziej artystyczny, sceniczny, ten delikatny i codzienny nie wychodził mi nigdy zbyt dobrze.
Czasem oglądam zdjęcia z tamtego okresu i się uśmiecham, bo moje stylizacje wołają o pomstę do nieba. Nie miałem pojęcia, jak ubierają się kobiety, miałem tylko jakieś dziwne wyobrażenie na ten temat. Więc nosiłem się tak, jak popkultura mówiła mi, że powinna wyglądać kobieta, ale niezdarnie: wszystko przegięte, przerysowane i niedopasowane, ciuchy jak zdjęte wprost z manekina sklepowego. Kupowałem je i próbowałem udawać, że jestem kobietą. I że pasuję, wpisuję się w schemat.
Seksualizowałem swoje ciało. Nosiłem spódniczki tak krótkie, że było mi widać wątrobę, do tego zakolanówki, bardzo wysokie obcasy, głębokie dekolty i staniki z push-upem. Uwaga, jaką dostawałem od mężczyzn, dawała mi poczucie, że robię to dobrze. Oni na mnie patrzą pożądliwie, a tak się przecież patrzy na kobiety. Jeśli ktoś na ulicy coś za mną krzyknął albo kierowca na mnie zatrąbił, traktowałem to jako komplement. Byłem z tego bardzo dumny, zachwycało mnie, że jestem obiektem seksualnym.
Wiem, że to brzmi rozpaczliwie, ale ja naprawdę nie miałem żadnego wyobrażenia, czym jest kobiecość. Podobają mi się przede wszystkim mężczyźni, choć nie tylko, więc starałem się być atrakcyjny dla mężczyzn.
Moja mama była zadowolona, że w końcu „wyglądam jak dziewczyna”. Dla taty też raczej było to w porządku. Mam wrażenie, że mało ich obchodziło, jak wyglądam. Liczyło się to, jakie oceny przynoszę ze szkoły, a nie jaka jest moja tożsamość. Po prostu sobie byłem.
W tym czasie zmieniłem środowisko: skończyłem gimnazjum i poszedłem do liceum. Dawni koledzy nadal mówili do mnie: Wojtek. Czasem prosiłem, żeby jednak używali mojego dead name, ale zwykle machałem na to ręką. Czułem pewien wstyd za ten „epizod”, który, jak teraz wiem, był bardzo ważną wskazówką, co stanie się później.
Ale wtedy byłem tylko zażenowany: co ja wymyśliłem z tym Wojtkiem? Przecież jestem laską.
JA JESTEM BOGIEM
Kiedy zacząłem studia na Uniwersytecie Wrocławskim, odszedłem od Kościoła. Bardzo lubię tę historię opowiadać tak: ludziom o wiele łatwiej jest uwierzyć, że istnieje jakaś istota wyższa, jakiś Pan Bóg, który nas kocha i akceptuje, który zna nas jak nikt inny i zawsze przy nas będzie, nawet jeśli wszyscy inni nas zostawią, i który wie, co jest dla nas dobre, niż uwierzyć, że my sami jesteśmy tym wszystkim dla siebie.
Doznałem objawienia, bo już stałem się na nie gotowy w drodze do samoakceptacji. Zrozumiałem, że tym Bogiem cały czas byłem ja. To nie jest tak, że Pan Jezus mnie kocha, a ja się nauczyłem przyjmować jego miłość. To ja siebie kocham i siebie akceptuję. I wiem, co jest dla mnie dobre.
Studiowałem na bardzo akceptującym kierunku, komunikacji wizerunkowej. Teraz zresztą prowadzę tam zajęcia. Związałem się wtedy ze znajomym jeszcze z czasów gimnazjum i on mi zaczął pokazywać, że kobiecość nie musi być jak u sklepowego manekina, na dodatek przeseksualizowanego. Można wyrażać siebie, ubierając się jakkolwiek, i nadal być kobietą.
Zacząłem eksperymentować, żeby wyglądać bardziej tak, jak się czuję. I żeby mój wygląd bardziej pasował do tego, kim jestem. I powoli szedłem z powrotem w stronę Wojtka.
Kiedy pięć lat później sam przed sobą zrobiłem coming out, wróciłem już do siebie, do tego trzynastoletniego mnie. To było dobre uczucie, bezpieczne. Mam wrażenie, że całkiem trafnie wtedy rozumiałem, co mi się podoba i w czym się dobrze czuję. Od czasu coming outu minęły już ponad trzy lata i nadal nie mam lepszego pomysłu na autoprezencję. Moje ciuchy to kolekcja czarnych T-shirtów, bojówki i ciężkie buty.
Zaraz po magisterce, to było w czasie pandemii, zaczęły się wakacje. I jakoś tak się stało, że w ciągu kilku tygodni doszło do nagromadzenia pojedynczych sytuacji, które dały mi do myślenia. Bardzo wiele osób, niezależnie od siebie, zaczęło nawiązywać do mojej płci. A ja mam dużo przyjaciół z bardzo różnych grup, więc tych sygnałów niezwiązanych ze sobą było naprawdę sporo. Wtedy jeszcze myślałem, że jestem kobietą, tylko taką niekonwencjonalną. Po prostu inaczej się ubieram, inaczej zachowuję i nie do końca umiem się odnaleźć, kiedy się mnie umieszcza w tej kategorii. Ale nagle rozmaite osoby z mojego otoczenia zaczęły żartować, że ta kobiecość jakoś mi nie wychodzi.
JEDYNY NA ŚWIECIE
Akurat wtedy zacząłem oglądać filmiki youtubera Jamiego Rainesa, znanego jako Jammidodger. To jest transpłciowy chłopak z Wielkiej Brytanii, który opowiada o swojej tranzycji, o związku z dziewczyną i różne takie edukacyjne rzeczy.
Któregoś dnia wieczorem oglądałem odcinek, w którym Jamie tłumaczył, jak wygląda operacja tworzenia penisa. Pamiętam, że ten filmik trwał dwadzieścia minut, a ja po dziesięciu minutach musiałem go wyłączyć, bo czułem się tak rozżalony i zły. Jak to? Ktoś, kto nie urodził się z penisem, może mieć penisa, a ja nie? To uczucie było tak nieznośne, że nie mogłem obejrzeć głupiego filmiku na YouTubie do końca. Byłem wtedy sam w domu, poszedłem do swojego pokoju, zamknąłem drzwi. Wieczór, ciemno, a ja po prostu siedziałem i płakałem. Pytałem siebie, czy jestem mężczyzną. Jeśli tak, to OK. Ja tylko potrzebuję to wiedzieć, to przecież nic strasznego. Ale coś we mnie głośno krzyczało, że nie. Nie jestem mężczyzną.
I wtedy przyszło mi do głowy kolejne pytanie: ale czy jestem kobietą? Czy czuję się kobietą? I wykrzyczałem sobie w głowie: nie. A potem znów się rozpłakałem, strasznie ryczałem, bo to był najbardziej samotny moment w moim życiu. Pomyślałem, że jestem jedyny na świecie, że nikt nigdy wcześniej ani później w ten sposób się nie czuł, po prostu nie ma takich ludzi. Przecież nie może być tak, że nie czujesz się ani jednym, ani drugim. To jest jakiś błąd w matriksie, coś sobie wymyśliłem. I to w najgorszym sensie: coś we mnie bardzo dramatycznie nie działa.