Pomiędzy. Historie osób niebinarnych - Renata Kim - ebook

Pomiędzy. Historie osób niebinarnych ebook

Kim Renata

5,0

Opis

„Osoby niebinarne nie są w stu procentach ani kobietami, ani mężczyznami. Ich tożsamość może być połączeniem tych dwóch płci, może w płynny sposób przechodzić między nimi, być trzecią, oddzielną kategorią lub całkowitym brakiem płci. I tak naprawdę tyle niebinarnych płci, co niebinarnych osób”.

Renata Kim rozmawiała z osobami niebinarnymi oraz ich bliskimi, a także z ekspertami i stworzyła pierwszy w Polsce zbiór wiedzy o osobach niebinarnych.

Dziennikarka pytała o ich codzienność, zmagania z wykluczeniem, historie coming outów i o to, jak zostały przyjęte i co zmieniły. Oddała w pełni głos osobom, które nie istnieją ani w polskim prawie, ani w społecznej świadomości, a dzięki tej książce po raz pierwszy mogą powiedzieć: jesteśmy.

To książka dająca potrzebne wsparcie tym, którzy zastanawiają się nad własną tożsamością płciową, a tym, którzy tę drogę przeszli – poczucie, że ktoś jest po ich stronie.

A przede wszystkim może być prawdziwą pomocą dla rodziców, bliskich osób niebinarnych, pedagogów i każdego kto chce zobaczyć, jak piękny i różnorodny jest nasz świat.

„Mój świat stał się dzięki nim większy. Mam nadzieję, że wasz też się stanie. Czytajcie tę książkę jak podręcznik, który pomoże zrozumieć, jak to jest być osobą niebinarną.” Renata Kim

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 213

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Co­py­ri­ght © by Re­nata Kim 2024 Co­py­ri­ght © by Wy­daw­nic­two Luna, im­print Wy­daw­nic­twa Mar­gi­nesy 2024
Pro­wa­dze­nie pro­jektu: RE­NATA SUR­MACZ
Re­dak­cja: DA­NUTA ŚMIERZ­CHAL­SKA
Ko­rekta: KA­MILA RE­CŁAW
Pro­jekt ma­kiety i okładki: DA­WID GRZE­LAK
Skład: Per­pe­tuum
War­szawa 2024 Wy­da­nie pierw­sze
ISBN 978-83-68121-77-3
Wy­daw­nic­two Luna Im­print Wy­daw­nic­twa Mar­gi­nesy Sp. z o.o. ul. Mie­ro­sław­skiego 11a 01-527 War­szawawww.wy­daw­nic­two­luna.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

Ro­dzi­com.

Żeby ich mi­łość była więk­sza niż strach

.

Wstęp

Żeby być sobą

„By­li­śmy, je­ste­śmy i bę­dziemy” – to zda­nie sły­sza­łam w cza­sie pracy nad tą książką naj­czę­ściej. Zwy­kle z uzu­peł­nie­niem: by­li­śmy w każ­dym cza­sie i miej­scu. W wielu kul­tu­rach sza­no­wano nas, a na­wet czczono, trak­to­wano jak du­cho­wych prze­wod­ni­ków, na­uczy­cieli i le­ka­rzy. Po­tem jed­nak, czę­sto pod wpły­wem na­jeźdź­ców i ko­lo­ni­za­to­rów, za­po­mniano albo wręcz wy­ma­zano nas z hi­sto­rii spo­łecz­no­ści.

Je­śli prze­trwa­li­śmy, jak in­dy­skie hijry, to za­miast sza­cunku do­sta­jemy dys­kry­mi­na­cję. W Ame­ryce Pół­noc­nej wiel­kim wy­sił­kiem przy­wra­camy pa­mięć o na­szych rdzen­nych przod­kach two-spi­rit, a na Ha­wa­jach o māhū, któ­rzy uczyli tańca hula, do­póki mi­sjo­na­rze nie przy­wieźli swo­jej wiary, a tra­dy­cyjny ta­niec uznali za lu­bieżny, więc go za­ka­zali.

By­li­śmy, je­ste­śmy i bę­dziemy. W obu Ame­ry­kach, Azji oraz Oce­anii i w Afryce. Na­zy­wano nas róż­nie: by­li­śmy trze­cią płcią albo, jak w In­do­ne­zji, wa­ria. I to za­wsze zna­czyło, że nie mie­ścimy się w tra­dy­cyj­nym po­dziale na męż­czyzn i ko­biety, w bi­nar­nym opi­sie płci. Do tej pory by­li­śmy nie­wi­dzialni, bo albo spo­łe­czeń­stwo nie chciało nas zo­ba­czyć, albo my sami się ukry­wa­li­śmy. A te­raz wresz­cie je­ste­śmy wi­doczni i już nie chcemy żyć ina­czej. My, osoby nie­bi­narne.

Wszyst­kim oso­bom, z któ­rymi roz­ma­wia­łam, za­da­wa­łam to samo py­ta­nie: co to zna­czy nie­bi­nar­ność?

– Za­wie­sze­nie po­mię­dzy płciami – sły­sza­łam w od­po­wie­dzi.

Albo: – By­cie po­mię­dzy.

I jesz­cze: – Poza płcią.

Cza­sami do­sta­wa­łam pre­cy­zyjną de­fi­ni­cję: osoby nie­bi­narne nie są w stu pro­cen­tach ani ko­bie­tami, ani męż­czy­znami. Ich toż­sa­mość może być po­łą­cze­niem tych dwóch płci, może w płynny spo­sób prze­cho­dzić mię­dzy nimi, być trze­cią, od­dzielną ka­te­go­rią lub cał­ko­wi­tym bra­kiem płci. I tak na­prawdę tyle nie­bi­nar­nych płci, co nie­bi­nar­nych osób.

– Naj­pro­ściej mó­wiąc, to dziecko albo do­ro­sła osoba, która nie iden­ty­fi­kuje się jako ści­śle mę­ska albo ści­śle ko­bieca. Nie mie­ści się w tym po­dziale – mówi Tavi Hawn, osoba rdzen­nie ame­ry­kań­ska i nie­bi­narna, od lat wspie­ra­jąca te­ra­peu­tycz­nie trans­pł­cio­wych na­sto­lat­ków oraz ich opie­ku­nów. Au­tor ksią­żek o tej te­ma­tyce.

Roz­ma­wia­łam z nią mię­dzy in­nymi o tym, jak po­winni za­cho­wać się ro­dzice, gdy dziecko któ­re­goś dnia staje przed nimi i mówi: „Mamo, tato, je­stem nie­bi­narne”. Zwy­kle nie są na to przy­go­to­wani, więc re­agują stra­chem, zmie­sza­niem, cza­sem gnie­wem. Nie wie­dzą, czym jest nie­bi­nar­ność, za to sły­szeli, że to po­wszechna wśród dzie­cia­ków moda pod­sy­cana przez se­riale Net­flixa, w któ­rych pełno jest ta­kich po­staci. Albo na­sto­let­nia faza przej­ściowa, która za ja­kiś czas mi­nie, wy­star­czy prze­cze­kać.

Cza­sem pró­bują wal­czyć: za­ka­zują uży­wa­nia neu­tral­nego płciowo imie­nia, nie ak­cep­tują tego, że ich dziecko zmie­niło za­imki, za­bra­niają mu no­sze­nia ma­ki­jażu czy ulu­bio­nych ciu­chów. I nie przyj­mują do wia­do­mo­ści, że ono cierpi, nie mo­gąc być tym, kim się czuje. Nie mo­gąc być sobą.

Wszy­scy moi roz­mówcy po­wta­rzali: to nie­prawda, że w ostat­nim cza­sie osób nie­bi­nar­nych la­wi­nowo przy­bywa. One za­wsze były, tylko same nie wie­działy, kim są. I nie miały od­po­wied­nich słów, by się opi­sać. Do­piero nie­dawno do­stały i słowa, i od­po­wie­dzi na drę­czące je od lat py­ta­nia. Mo­gły zro­zu­mieć, skąd się brał ten doj­mu­jący brak przy­na­leż­no­ści, który za­wsze czuły. I wresz­cie zna­la­zły – przede wszyst­kim dzięki in­ter­ne­towi – in­nych lu­dzi, któ­rzy my­ślą i czują tak samo jak one. Dla­tego na­brały od­wagi, by o tym mó­wić.

Od­daję im głos, by opo­wie­działy o sa­mot­no­ści, bólu i roz­pa­czy wy­ni­ka­ją­cych z nie­wie­dzy. Ale też o wiel­kiej ra­do­ści i rów­nie wiel­kiej uldze, gdy oka­zało się, że nie są same, je­dyne ta­kie na świe­cie. I o szczę­ściu, gdy oka­zy­wało się, że bli­scy sta­rają się zro­zu­mieć i za­ak­cep­to­wać.

– Opi­sy­wa­nie sie­bie i swo­jej toż­sa­mo­ści jest tro­chę skom­pli­ko­wane, ale my, osoby nie­bi­narne, to wszystko wiemy. Mu­simy wie­dzieć, żeby żyć nor­mal­nie. I żeby być sobą – mówi je­den z bo­ha­te­rów.

Inni opo­wia­dają o ży­ciu w kraju, w któ­rym nie mają ta­kich sa­mych praw jak reszta spo­łe­czeń­stwa, za to nie­ustan­nie są na­ra­żeni na dys­kry­mi­na­cję. Gdzie na­wet lu­dzie de­kla­ru­jący zro­zu­mie­nie i wspar­cie po­tra­fią za­żą­dać, by „w końcu się zde­cy­do­wali”, „okre­ślili, czy są ko­bietą czy męż­czy­zną”. Gdzie prawo do ko­rekty płci nie jest ure­gu­lo­wane żadną ustawą, a te­mat osób nie­bi­nar­nych był do nie­dawna wła­ści­wie nie­obecny w me­diach.

Dzię­kuję wszyst­kim czy­tel­ni­kom tej książki. To dla mnie wielka ra­dość, że chce­cie po­znać te nie­zwy­kłe osoby, które zgo­dziły się opo­wie­dzieć o swoim ży­ciu. Ich hi­sto­rie po­mo­gły mi roz­broić wiele uprze­dzeń i ste­reo­ty­pów, z któ­rych na­wet nie zda­wa­łam so­bie sprawy, po­ka­zały, jak wiele jesz­cze po­win­nam i mogę się na­uczyć. Je­stem im za to ogrom­nie wdzięczna, mój świat stał się dzięki nim więk­szy. Mam na­dzieję, że wasz też się sta­nie.

Dzię­kuję też oso­bie, która osta­tecz­nie nie po­jawi się w tej książce. Opo­wie­działa mi swoją hi­sto­rię, jed­nak po­tem się wy­co­fała. Nie mo­gła znieść tego, że w cza­sie roz­mowy kilka razy po­my­li­łam jej za­imki, uży­łam nie­wła­ści­wej formy cza­sow­nika w cza­sie prze­szłym. Przy­spo­rzy­łam jej bólu i prze­pro­siny to było za mało. Do dziś jest mi z tego po­wodu ciężko. Ale ta emo­cjo­nalna re­ak­cja uświa­do­miła mi, jak bar­dzo bo­le­sne dla osób nie­bi­nar­nych są ta­kie sy­tu­acje. I że po­win­ni­śmy ich sta­ran­nie uni­kać wła­śnie po to, by przez nas nie cier­piały.

Czy­taj­cie tę książkę ni­czym pod­ręcz­nik, który po­może zro­zu­mieć, jak to jest być osobą nie­bi­narną. Bo one były, są i będą.

Ję­zyksza­cunku

.

Nie wie­cie, jak się zwra­cać do osoby nie­bi­nar­nej? Po pro­stu ją za­py­taj­cie.

Jak mó­wić o oso­bach nie­bi­nar­nych? Jak się do nich zwra­cać? Naj­prost­sza od­po­wiedź brzmi: tak, jak one same so­bie tego życzą. Wy­star­czy za­py­tać.

Pa­mię­taj­cie, żeby nie za­kła­dać z góry, ja­kich form używa osoba, z którą roz­ma­wia­cie. Po­słu­chaj­cie, jak mówi i spró­buj­cie to pod­chwy­cić, do­sto­so­wać się do niej. Albo po pro­stu za­py­taj­cie ją: o imię, o za­imki. Z pew­no­ścią nie uzna tego za nie­takt, a wręcz prze­ciw­nie – za wy­raz sza­cunku i em­pa­tii. Jed­nak zrób­cie to w roz­mo­wie pry­wat­nej, po­nie­waż nie każda osoba chce i może się bez­piecz­nie wy­outo­wać.

Nie mów­cie o oso­bie nie­bi­nar­nej, uży­wa­jąc imie­nia, któ­rego ona sama nie używa. Re­spek­tuj­cie to, które dla sie­bie świa­do­mie wy­brała. Nie uży­waj­cie za­im­ków i form gra­ma­tycz­nych, których nie chce. Nie szu­kaj­cie błędu w tym, że cza­sem w jed­nym zda­niu mówi „ro­bi­łem”, a za­raz po­tem „ro­bi­łam”. W ten spo­sób wy­raża płyn­ność, jaką od­czuwa, także w spo­so­bie opi­sy­wa­nia sie­bie.

Nie oka­zuj­cie zdzi­wie­nia, gdy używa no­wych, nie­zna­nych form ję­zy­ko­wych, na przy­kład: my­śla­łom, by­łom, ja­dłum. Albo ak­ty­wisz­cze czy rzecz­ni­cze pra­sowe.

A już na pewno nie pró­buj­cie udo­wad­niać, że tak się po pol­sku nie mówi. Ow­szem, mówi się, nasz ję­zyk jest bar­dzo pla­styczny, otwarty na sło­wo­twór­stwo. Wy­star­czy zresztą po­czy­tać książki Jacka Du­kaja, by prze­ko­nać się, że formy neu­tralne w pol­skim ist­nieją i brzmią cał­kiem na­tu­ral­nie. I skoro mo­żemy się nimi za­chwy­cać w fan­ta­styce, to tym bar­dziej w praw­dzi­wym ży­ciu.

Pa­mię­taj­cie, że w tym wszyst­kim nie cho­dzi tylko o grzecz­ność, ale rów­nież o to, jak osoba nie­bi­narna się przy was czuje. Je­śli bę­dzie­cie się do niej zwra­cali w od­po­wied­niej, wy­bra­nej przez nią for­mie, oszczę­dzi­cie jej ogrom­nego cier­pie­nia zwią­za­nego z dys­fo­rią płci. I oka­że­cie sza­cu­nek, uwzględ­nia­jąc jej po­trzeby i ży­cze­nia, ak­cep­tu­jąc jej toż­sa­mość.

Je­śli jed­nak nie­chcący po­peł­ni­cie błąd, na przy­kład uży­je­cie nie­po­praw­nego za­imka, wsty­dzi­cie się i chce­cie za to prze­pro­sić, nie rób­cie tego pu­blicz­nie. Je­śli czu­je­cie po­trzebę, by się z błędu wy­tłu­ma­czyć, zrób­cie to póź­niej. Nie na fo­rum pu­blicz­nym, tylko w pry­wat­nej roz­mo­wie.

Uni­kaj­cie mó­wie­nia „pan” czy „pani”, można z ła­two­ścią za­stą­pić je sło­wem „osoba”. Je­śli ktoś prosi, by nie na­zy­wać go ak­ty­wi­stą, tylko osobą ak­ty­wi­styczną, nie prze­wra­caj­cie oczami, su­ge­ru­jąc, że wy­my­śla, tylko spró­buj­cie. Dla was to bę­dzie ro­dzaj ćwi­cze­nia ję­zy­ko­wego, a dla tej osoby duża rzecz: nie zo­stała przy­pi­sana do kon­kret­nej płci. Jest po pro­stu osobą. Sobą.

A przede wszyst­kim daj­cie so­bie czas! Nie de­ner­wuj­cie się na sie­bie, je­śli mimo do­brej woli i sta­rań po­my­li­cie za­imki czy od­mianę. Nie fru­struj­cie się, że cze­goś nie ro­zu­mie­cie, tylko po­szu­kaj­cie in­for­ma­cji o nie­bi­nar­no­ści.

A za­nim za­cznie­cie czy­tać książkę, przej­rzyj­cie ten pod­ręczny słow­ni­czek. Znaj­dzie­cie w nim słowa i wy­ra­że­nia, które dla osób nie­bi­nar­nych są zro­zu­miałe, wręcz swoj­skie, bo uży­wają ich na co dzień, a dla was mogą być no­wo­ścią. Nie mar­tw­cie się, szybko się ich na­uczy­cie. A po­tem, mam na­dzieję, bę­dzie­cie uczyć in­nych. I w ten pro­sty spo­sób sta­nie­cie się mą­drymi so­jusz­ni­kami osób nie­bi­nar­nych.

SŁOW­NI­CZEK

ASEK­SU­AL­NOŚĆ – orien­ta­cja sek­su­alna okre­śla­jąca osoby, które nie od­czu­wają po­ciągu sek­su­al­nego do in­nych osób. Mogą jed­nak od­czu­wać inne ro­dzaje po­ciągu (m.in. ro­man­tyczny, es­te­tyczny).

AN­DRO­GY­NICZNY – nie­zdra­dza­jący płci lub łą­czący ele­menty żeń­skie i mę­skie, zwy­kle mówi się tak o wy­glą­dzie lub stylu ubie­ra­nia się.

APŁ­CIOWY (AGEN­DER) – nie­bi­narna toż­sa­mość płciowa, ozna­cza­jąca osobę, która nie iden­ty­fi­kuje się z żadną płcią.

ARO­MAN­TYCZNY – osoba, która się nie za­ko­chuje i nie czuje po­trzeby by­cia w re­la­cji ro­man­tycz­nej.

BI­GEN­DER (BI­PŁ­CIOWY) – osoba, która utoż­sa­mia się za­równo z płcią żeń­ską, jak i mę­ską.

BI­NARNY – dwo­isty, do­ty­czący cze­goś, co ma dwie różne czę­ści. Przy­kład: po­dział na dwie płcie, mę­ską i żeń­ską.

BIN­DER – ele­ment bie­li­zny, który wy­gląda jak sta­nik spor­towy i ma mocno spłasz­czać biust. Jest no­szony przez trans­męż­czyzn i osoby nie­bi­narne, które od­czu­wają dys­fo­rię zwią­zaną ze swo­imi pier­siami.

BI­SEK­SU­AL­NOŚĆ – orien­ta­cja sek­su­alna okre­śla­jąca osoby, któ­rym po­do­bają się osoby tej sa­mej lub in­nej płci, czują do nich po­ciąg sek­su­alny i/lub ro­man­tyczny. Osoba bi­sek­su­alna może być w dłu­go­let­nim mo­no­ga­micz­nym związku z męż­czy­zną, a na­stęp­nie stwo­rzyć ko­lejny zwią­zek z ko­bietą albo z osobą nie­bi­narną.

CIS, CI­SPŁ­CIOWY – każda osoba, która nie jest trans­pł­ciowa: męż­czy­zna ozna­czony przy uro­dze­niu jako męż­czy­zna i czu­jący się męż­czy­zną oraz ko­bieta ozna­czona przy uro­dze­niu jako ko­bieta i czu­jąca się ko­bietą. Osoba ci­spł­ciowa ma głębo­kie po­czu­cie toż­sa­mo­ści płcio­wej zgod­nej z płcią me­try­kalną przy­pi­saną przy uro­dze­niu. Do tej ka­te­go­rii na­leży więk­szość spo­łe­czeń­stwa.

CO­MING OUT – ujaw­nie­nie się, czę­sto na­zy­wane także wyj­ściem z szafy. To opo­wie­dze­nie oto­cze­niu o swo­jej orien­ta­cji sek­su­al­nej i ro­man­tycz­nej i/lub tożsa­mości płcio­wej. Nie ma jed­nego co­ming outu, to wy­da­rze­nie, które trzeba po­wta­rzać wiele razy, w róż­nych sy­tu­acjach i przed róż­nymi oso­bami, co może się wią­zać z dłu­go­trwa­łym/po­wta­rza­ją­cym się stre­sem.

DEAD NAME (z ang. mar­twe imię) – imię nadane przez ro­dzi­ców oso­bie trans­pł­cio­wej albo nie­bi­nar­nej, któ­rego nie chce ona uży­wać, bo nie iden­ty­fi­kuje się z płcią do tego imie­nia przy­pi­saną.

DE­AD­NA­MING – uży­wa­nie imie­nia, a cza­sem też na­zwi­ska zgod­nego z me­tryką albo sprzed ko­rekty płci. To wy­raz dys­kry­mi­na­cji i braku sza­cunku.

DE­MI­CHŁO­PAK – osoba, która jest czę­ściowo, ale nie w pełni chło­pa­kiem lub męż­czy­zną.

DE­MI­DZIEW­CZYNA – osoba, która jest czę­ściowo, ale nie w pełni dziew­czyną lub ko­bietą.

DE­TRAN­ZY­CJA – od­wró­ce­nie pro­cesu tran­zy­cji, czyli ko­rekty/uzgod­nie­nia płci.

DYS­FO­RIA PŁCIOWA – cier­pie­nie zwią­zane z bra­kiem zgod­no­ści po­mię­dzy wy­glą­dem ciała a od­czu­waną płcią. Może do­ty­czyć ciała, głosu albo ko­niecz­no­ści ubie­ra­nia się, za­cho­wa­nia lub uży­wa­nia ję­zyka przy­pi­sa­nego do płci nie­zgod­nej z tą, jaka jest od­czu­wana.

EN­BY­FO­BIA – uprze­dze­nia w sto­sunku do osób nie­bi­nar­nych. 

EKS­PRE­SJA PŁCIOWA – spo­sób no­sze­nia się (ubra­nia, fry­zura, ma­ki­jaż) i za­cho­wa­nia, cha­rak­te­ry­styczny (lub nie) dla da­nej płci.

EU­FO­RIA PŁCIOWA – prze­ci­wień­stwo dys­fo­rii. Uczu­cie ra­do­ści po­ja­wia­jące się, gdy wy­gląd osoby trans lub nie­bi­nar­nej od­po­wiada od­czu­wa­nej przez nią toż­sa­mo­ści płcio­wej.

GEJE – męż­czyźni i chłopcy ho­mo­sek­su­alni, któ­rzy kie­rują swoje pra­gnie­nia emo­cjo­nalne, sek­su­alne i/lub ro­man­tyczne do in­nych męż­czyzn. Je­śli chcą two­rzyć re­la­cje/związki, to wła­śnie z nimi.

GEN­DER (płeć kul­tu­rowa) – ste­reo­typy i role zwią­zane z płcią, ja­kie funk­cjo­nują w da­nym spo­łe­czeń­stwie, na przy­kład prze­ko­na­nie, że wszyst­kie dziew­czynki lu­bią się ba­wić lal­kami, a nie in­te­re­suje ich gra w piłkę nożną.

GEN­DER­FLUID – okre­śle­nie płci, która jest płynna, zmie­nia się w cza­sie.

HE­TE­RO­NOR­MA­TYW­NOŚĆ – do­mnie­ma­nie, że he­te­ro­sek­su­al­ność jest je­dyną lub ide­alną orien­ta­cją płciową. Po­lega na wszech­obec­nym w nor­mach spo­łecz­nych, kul­tu­ro­wych, praw­nych i re­la­cjach spo­łecz­nych za­ło­że­niu, że wszy­scy lu­dzie są he­te­ro­sek­su­alni i peł­nią tra­dy­cyjne role płciowe.

HE­TE­RO­SEK­SU­AL­NOŚĆ – orien­ta­cja sek­su­alna okre­śla­jąca osoby, któ­rym po­do­bają się osoby prze­ciw­nej płci, czują do nich po­ciąg ro­man­tyczny i/lub sek­su­alny.

HO­MO­SEK­SU­AL­NOŚĆ – orien­ta­cja sek­su­alna okre­śla­jąca lu­dzi, któ­rym po­do­bają się osoby tej sa­mej płci, czują do nich po­ciąg sek­su­alny i/lub ro­man­tyczny.

IN­TER­PŁ­CIO­WOŚĆ – okre­śla osoby, które ro­dzą się z cia­łem nie­wpi­su­ją­cym się w spo­łeczne i me­dyczne ocze­ki­wa­nia do­ty­czące wy­glądu i funk­cjo­no­wa­nia ty­po­wych ciał ko­bie­cych i mę­skich.

KO­REKTA PŁCI (TRAN­ZY­CJA) – do­sto­so­wa­nie eks­pre­sji płcio­wej i/lub na­rzą­dów płcio­wych tak, by od­po­wia­dały płci od­czu­wa­nej. Ko­rekta płci nie jest jed­nym za­bie­giem, ale zwy­kle dłu­go­trwa­łym pro­ce­sem.

LES­BIJKI – dziew­czyny i ko­biety ho­mo­sek­su­alne, które kie­rują swoje pra­gnie­nia emo­cjo­nalne, sek­su­alne i/lub ro­man­tyczne do in­nych ko­biet. Je­śli chcą two­rzyć re­la­cje/związki, to wła­śnie z nimi.

LGBT – skrót od an­giel­skich słów: les­bijki, geje, osoby bi­sek­su­alne i trans­pł­ciowe.

LGBT+ – skrót od an­giel­skich słów: les­bijki, geje, osoby bi­sek­su­alne i trans­pł­ciowe, gdzie + ozna­cza inne osoby nie­he­te­ro­nor­ma­tywne, które nie miesz­czą się w czte­rech pierw­szych okre­śle­niach. Skrót jest uży­wany co­raz czę­ściej, bo ni­kogo nie wy­klu­cza.

MIS­GEN­DE­RING – uży­wa­nie nie­wła­ści­wych za­im­ków oraz imion wo­bec osób trans­pł­cio­wych i nie­bi­nar­nych. Jest przez nie od­bie­rane jako po­ni­ża­jące i bar­dzo bo­le­sne, go­dzące w ich toż­sa­mość. Pol­skim od­po­wied­ni­kiem mis­gen­de­ringu może być „zło­pł­ce­nie”.

NIE­BI­NAR­NOŚĆ – okre­śla osoby, które nie miesz­czą się w kon­cep­cji du­ali­zmu płcio­wego za­kła­da­ją­cego, że ist­nieją dwie płcie: mę­ska i żeń­ska.

ORIEN­TA­CJA PSY­CHO­SEK­SU­ALNA – okre­śla to, w oso­bach ja­kiej płci się za­ko­chu­jemy, kto nam się po­doba albo z kim mamy bli­ską, ro­man­tyczną i/lub sek­su­alną re­la­cję.

PAN­SEK­SU­AL­NOŚĆ – orien­ta­cja sek­su­alna okre­śla­jąca osoby, które mogą two­rzyć związki emo­cjo­nalne, ro­man­tyczne i/lub sek­su­alne z oso­bami nie­za­leż­nie od ich płci czy toż­sa­mo­ści płcio­wej. O oso­bach pan­sek­su­al­nych mówi się cza­sem, że „nie wi­dzą płci”.

PAS­SING – okre­śle­nie mó­wiące o tym, na ile w wy­niku tran­zy­cji ktoś wy­gląda zgod­nie z od­czu­waną płcią. W przy­padku osoby nie­bi­nar­nej do­bry pas­sing ozna­cza, że po­stronni lu­dzie nie wie­dzą, z jaką płcią ją utoż­sa­mić.

TOŻ­SA­MOŚĆ PŁCIOWA – okre­śla to, jak od­czu­wasz swoją płeć, czyli to, czy czu­jesz się ko­bietą, męż­czy­zną czy osobą nie­bi­narną. Po­czu­cie płci może, ale nie musi, ko­re­spon­do­wać z płcią przy­pi­saną przy uro­dze­niu.

TRANS­PŁ­CIO­WOŚĆ – sze­ro­kie i ogólne po­ję­cie okre­śla­jące wszyst­kie osoby, któ­rych toż­sa­mość płciowa/płeć od­czu­wana różni się od płci nada­nej przy uro­dze­niu. Osoby trans­pł­ciowe mogą być bi­narne (trans­pł­ciowe ko­biety, trans­pł­ciowi mężczyźni) lub nie­bi­narne, czyli nie­bę­dące wy­łącz­nie ko­bie­tami lub męż­czy­znami.

TRANS­KO­BIETA – ko­bieta, które uro­dziła się jako ko­bieta o błęd­nym ozna­cze­niu płci w ak­cie uro­dze­nia.

TRANS­MĘŻ­CZY­ZNA – męż­czy­zna, który uro­dził się jako męż­czy­zna o błęd­nym ozna­cze­niu płci w ak­cie uro­dze­nia. (Nie­które osoby, zwłasz­cza te, które już do­ko­nały tran­zy­cji, nie chcą, by określać je jako „trans­ko­bieta” czy „transmężczy­zna”, lecz po pro­stu: ko­bieta czy męż­czy­zna. Na­leży tę prośbę usza­no­wać).

TRANS­FO­BIA – uprze­dze­nia wo­bec osób trans­pł­cio­wych.

TRAN­ZY­CJA – wszyst­kie formy zmiany spo­so­bów wy­ra­ża­nia swo­jej płci tak, by były zgodne z płcią od­czu­waną.

TRAN­ZY­CJA ME­DYCZNA – za­sto­so­wa­nie te­ra­pii hor­mo­nal­nej i/lub ope­ra­cji w celu ko­rekty płci tak, by była zgodna z od­czu­waną.

TRAN­ZY­CJA SPO­ŁECZNA – funk­cjo­no­wa­nie zgod­nie z płcią od­czu­waną, na przy­kład uży­wa­nie wy­bra­nych za­im­ków czy imie­nia, a nie tą, która zo­stała ozna­czona przy uro­dze­niu.

UZGOD­NIE­NIE PŁCI – pro­ces są­dowy, któ­rego ce­lem jest urzę­dowa ko­rekta płci, tak by płeć w do­ku­men­tach była zgodna z płcią od­czu­waną.

QU­EER – po­ję­cie okre­śla­jące osoby, które nie od­naj­dują się w tra­dy­cyj­nych ka­te­go­riach płci czy orien­ta­cji sek­su­al­nej. Bywa uży­wane wy­mien­nie z LGBT.

UWAGA:

Przed akro­ni­mami do­dajmy okre­śle­nie „osoby” lub „spo­łecz­ność”. Uni­kajmy okre­śleń „śro­do­wi­sko/śro­do­wi­ska LGBT”.

MÓWMY:

* Ho­mo­sek­su­al­ność i bi­sek­su­al­ność – nie: ho­mo­sek­su­alizm i bi­sek­su­alizm.

* Osoby ho­mo­sek­su­alne i osoby bi­sek­su­alne – nie: ho­mo­sek­su­ali­ści i bi­sek­su­ali­ści.

* Osoba trans­pł­ciowa – nie: trans­sek­su­ali­sta.

* Ko­rekta płci – nie: zmiana płci.

Przy­go­to­wu­jąc ten słow­ni­czek, ko­rzy­sta­łam z po­rad­nika Jak pi­sać i mó­wić o oso­bach LGBT+, któ­rego au­tor­kami i au­to­rami są osoby dzia­ła­jące na rzecz spo­łecz­no­ści LGBT+ – Yga Ko­strzewa, Mar­cin Dzier­ża­now­ski, Ka­ro­lina Ro­ga­ska i Grze­gorz Miecz­ni­kow­ski, a także ze stron: nie­bi­nar­nosc.pl, ety­ka­je­zyka.pl, za­imki.pl oraz do­mi­ni­khaak.pl.

ROZ­DZIAŁ 1

Po pro­stu je­stem

.

To był naj­bar­dziej sa­motny mo­ment w moim ży­ciu. My­śla­łem, że je­stem je­dyny na świe­cie, że nikt ni­gdy wcze­śniej ani póź­niej w ten spo­sób się nie czuł, nie ma ta­kich lu­dzi. Prze­cież nie może być tak, że nie czu­jesz się ani jed­nym, ani dru­gim. To jest ja­kiś błąd w ma­trik­sie. I to w naj­gor­szym sen­sie: coś we mnie bar­dzo dra­ma­tycz­nie nie działa.

Naj­gor­sze jest to, że my w świa­do­mo­ści spo­łecz­nej nie ist­nie­jemy. Nie ma nas, choć je­ste­śmy, by­li­śmy i bę­dziemy. A nie­bi­nar­ność ist­nieje. Prze­ra­ża­jące jest też to, że w Pol­sce samo by­cie osobą nie­bi­narną jest w pew­nym sen­sie ak­ty­wi­zmem. Ży­jąc, tak jak chcemy, mó­wiąc o so­bie, za każ­dym ra­zem do­ko­nu­jemy aktu od­wagi, ro­bimy sta­te­ment: pa­trz­cie, my tu na­prawdę je­ste­śmy.

NIE WIE­DZIA­ŁEM

Na­zy­wam się Hihi Ka­li­siak, mam 27 lat, uży­wam za­im­ków on/jego. Lu­dzie czę­sto mnie py­tają, od czego ta­kie zdrob­nie­nie: Hihi. Od­po­wia­dam, że od „Haha” i wtedy zwy­kle już nie drążą. Do­bra, Hihi.

Już w przed­szkolu nie wpi­sy­wa­łem się ani w grupę dziew­czyn, ani w grupę chło­pa­ków. We wcze­snym dzie­ciń­stwie ten po­dział jest mocny: dziew­czyny się trzy­mają z dziew­czy­nami, a chło­paki z chło­pa­kami. Ja ni­gdy w żad­nej z tych grup nie umia­łem się od­na­leźć. Ni­gdy do końca nie czu­łem się czę­ścią żad­nej z tych pa­czek.

Hihi Ka­li­siak jest fo­to­gra­fem, au­to­rem książki fo­to­gra­ficz­nej By­łam By­łem o do­świad­cze­niu od­kry­wa­nia, że jest osobą nie­bi­narną. Współ­two­rzy stronę nie­bi­nar­nosc.pl. Po­cho­dzi z Go­rzowa Wiel­ko­pol­skiego, ale mieszka i pra­cuje we Wro­cła­wiu.Fot. Ma­ciej Mu­cha.

Póź­niej, kiedy za­czą­łem wcho­dzić w okres doj­rze­wa­nia, stwier­dzi­łem, że chyba jed­nak je­stem chło­pa­kiem. Pa­mię­tam, kiedy pierw­szy raz przy­szło mi to do głowy: sie­dzia­łem na po­dwórku, było mi zimno, więc ko­lega po­ży­czył mi na chwilę swoją bluzę. Wło­ży­łem ją, oka­zała się za duża, bo ko­lega był sporo wyż­szy ode mnie. A po­tem zo­ba­czy­łem swoje od­bi­cie w drzwiach klatki scho­do­wej. I to było pierw­sze w ży­ciu do­świad­cze­nie eu­fo­rii płcio­wej. Zo­ba­czy­łem, że mogę tak wy­glą­dać. To je­stem ja, to je­stem ja! To było nie­sa­mo­wite uczu­cie i przez na­stępne trzy lata za­czą­łem je ści­gać, chcia­łem znowu po­czuć tę eu­fo­rię. Pro­blem po­le­gał na tym, że te kil­ka­na­ście lat temu w Pol­sce nie znano po­ję­cia trans­pł­cio­wo­ści, przy­naj­mniej nie w moim śro­do­wi­sku. Mó­wiło się już o ho­mo­sek­su­al­no­ści, ale trans­pł­cio­wość, nie wspo­mi­na­jąc już o nie­bi­nar­no­ści, to były zu­peł­nie nie­znane po­ję­cia. Co naj­wy­żej w ka­ba­re­cie chłop prze­brany za babę się po­ja­wiał.

Za­czą­łem się ubie­rać tylko w mę­skie ciu­chy, ro­dzice mi na to po­zwa­lali. Uży­wa­łem mę­skich za­im­ków, więk­szość lu­dzi na­zy­wała mnie Wojt­kiem. Nikt się temu spe­cjal­nie nie dzi­wił. Po pro­stu: Woj­tek tak ma. Nie wie­dzia­łem, że mogę być osobą nie­bi­narną, więc po pro­stu stwier­dzi­łem, że tak, je­stem Woj­tek.

KTOŚ MNIE KO­CHA

Kiedy mia­łem 16 lat, na­wró­ci­łem się. Za­czą­łem cho­dzić na spo­tka­nia wspól­noty chrze­ści­jań­skiej w moim ro­dzin­nym Go­rzo­wie Wiel­ko­pol­skim. Po­cho­dzę z ro­dziny ka­to­lic­kiej, ale moi ro­dzice nie są szcze­gól­nie wie­rzący. Po pro­stu tak jak więk­szość Po­la­ków: chrzest, ko­mu­nia, ślub ko­ścielny, bierz­mo­wa­nie też wy­pada mieć, ale nic wię­cej.

Kiedy tra­fi­łem do Ko­ścioła, by­łem w złym sta­nie psy­chicz­nym. Zda­rzyła się w moim ży­ciu straszna krzywda, a ja się za nią ob­wi­nia­łem. A w tej wspól­no­cie usły­sza­łem, że je­stem godny mi­ło­ści mimo tego, co się stało. I że ktoś mnie ko­cha, ktoś mnie chce. Po­trze­bo­wa­łem ta­kiego roz­grze­sze­nia.

Przy­sze­dłem tam jako Woj­tek i wszy­scy tak do mnie mó­wili, sza­no­wali moje za­imki. To się działo mniej wię­cej w 2012 roku, a nikt w tej ka­to­lic­kiej wspól­no­cie nie miał z tym pro­blemu. Nie było żad­nej trud­no­ści czy sztucz­no­ści. Na­wet dziś wy­daje mi się to nie­sa­mo­wite. Mam wra­że­nie, że ak­cep­to­wali tę sy­tu­ację, cho­ciaż zu­peł­nie bez zro­zu­mie­nia. Oni się nad tym po pro­stu nie za­sta­na­wiali, było im wszystko jedno, jak się do mnie zwra­cają. OK, skoro tak so­bie ży­czę, mogą tak mó­wić. Nie czuli po­trzeby, by to roz­k­mi­niać, na­zy­wać, ka­te­go­ry­zo­wać. Sza­no­wali to, że chcę być Wojt­kiem. To było o wiele wię­cej niż można by ocze­ki­wać od ka­to­li­ków w dzi­siej­szej Pol­sce.

W tej wspól­no­cie cią­gle sły­sze­li­śmy, że Bóg wie naj­le­piej, kim je­ste­śmy. Obo­wią­zy­wała nar­ra­cja, że wszy­scy je­ste­śmy piękni ta­kimi, ja­kimi nas stwo­rzył. Wiele osób miało kom­pleksy zwią­zane z cia­łem, więc uczy­li­śmy się, jak je prze­pra­co­wy­wać, jak ak­cep­to­wać i ko­chać w so­bie te wszyst­kie nie­do­sko­na­ło­ści.

W końcu stwier­dzi­łem: do­bra, skoro Bóg mnie stwo­rzył ko­bietą, to zna­czy, że nią je­stem. Po­wi­nie­nem się po­sta­rać, żeby nią być na­prawdę. I wtedy zro­bi­łem wielki krok wstecz w mo­jej tran­zy­cji. Żeby za­do­wo­lić Boga, za­czą­łem za­prze­czać temu, co już od­kry­łem i co zo­stało prze­cież za­ak­cep­to­wane przez tę samą wspól­notę, tych sa­mych lu­dzi. Nie kwe­stio­no­wa­łem tego, mia­łem wtedy 16 lat, czy mo­głem wie­dzieć le­piej niż Bóg?

PO PRO­STU BY­ŁEM

Pró­bo­wa­łem wpi­sy­wać się w ka­non ko­bie­cego piękna: ubie­ra­łem się jak dziew­czyna, ma­lo­wa­łem się, żeby ład­niej wy­glą­dać. Za­wsze lu­bi­łem ma­ki­jaż, ale taki bar­dziej ar­ty­styczny, sce­niczny, ten de­li­katny i co­dzienny nie wy­cho­dził mi ni­gdy zbyt do­brze.

Cza­sem oglą­dam zdję­cia z tam­tego okresu i się uśmie­cham, bo moje sty­li­za­cje wo­łają o po­mstę do nieba. Nie mia­łem po­ję­cia, jak ubie­rają się ko­biety, mia­łem tylko ja­kieś dziwne wy­obra­że­nie na ten te­mat. Więc no­si­łem się tak, jak po­pkul­tura mó­wiła mi, że po­winna wy­glą­dać ko­bieta, ale nie­zdar­nie: wszystko prze­gięte, prze­ry­so­wane i nie­do­pa­so­wane, ciu­chy jak zdjęte wprost z ma­ne­kina skle­po­wego. Ku­po­wa­łem je i pró­bo­wa­łem uda­wać, że je­stem ko­bietą. I że pa­suję, wpi­suję się w sche­mat.

Sek­su­ali­zo­wa­łem swoje ciało. No­si­łem spód­niczki tak krót­kie, że było mi wi­dać wą­trobę, do tego za­ko­la­nówki, bar­dzo wy­so­kie ob­casy, głę­bo­kie de­kolty i sta­niki z push-upem. Uwaga, jaką do­sta­wa­łem od męż­czyzn, da­wała mi po­czu­cie, że ro­bię to do­brze. Oni na mnie pa­trzą po­żą­dli­wie, a tak się prze­cież pa­trzy na ko­biety. Je­śli ktoś na ulicy coś za mną krzyk­nął albo kie­rowca na mnie za­trą­bił, trak­to­wa­łem to jako kom­ple­ment. By­łem z tego bar­dzo dumny, za­chwy­cało mnie, że je­stem obiek­tem sek­su­al­nym.

Wiem, że to brzmi roz­pacz­li­wie, ale ja na­prawdę nie mia­łem żad­nego wy­obra­że­nia, czym jest ko­bie­cość. Po­do­bają mi się przede wszyst­kim męż­czyźni, choć nie tylko, więc sta­ra­łem się być atrak­cyjny dla męż­czyzn.

Moja mama była za­do­wo­lona, że w końcu „wy­glą­dam jak dziew­czyna”. Dla taty też ra­czej było to w po­rządku. Mam wra­że­nie, że mało ich ob­cho­dziło, jak wy­glą­dam. Li­czyło się to, ja­kie oceny przy­no­szę ze szkoły, a nie jaka jest moja toż­sa­mość. Po pro­stu so­bie by­łem.

W tym cza­sie zmie­ni­łem śro­do­wi­sko: skoń­czy­łem gim­na­zjum i po­sze­dłem do li­ceum. Dawni ko­le­dzy na­dal mó­wili do mnie: Woj­tek. Cza­sem pro­si­łem, żeby jed­nak uży­wali mo­jego dead name, ale zwy­kle ma­cha­łem na to ręką. Czu­łem pe­wien wstyd za ten „epi­zod”, który, jak te­raz wiem, był bar­dzo ważną wska­zówką, co sta­nie się póź­niej.

Ale wtedy by­łem tylko za­że­no­wany: co ja wy­my­śli­łem z tym Wojt­kiem? Prze­cież je­stem la­ską.

JA JE­STEM BO­GIEM

Kiedy za­czą­łem stu­dia na Uni­wer­sy­te­cie Wro­cław­skim, od­sze­dłem od Ko­ścioła. Bar­dzo lu­bię tę hi­sto­rię opo­wia­dać tak: lu­dziom o wiele ła­twiej jest uwie­rzyć, że ist­nieje ja­kaś istota wyż­sza, ja­kiś Pan Bóg, który nas ko­cha i ak­cep­tuje, który zna nas jak nikt inny i za­wsze przy nas bę­dzie, na­wet je­śli wszy­scy inni nas zo­sta­wią, i który wie, co jest dla nas do­bre, niż uwie­rzyć, że my sami je­ste­śmy tym wszyst­kim dla sie­bie.

Do­zna­łem ob­ja­wie­nia, bo już sta­łem się na nie go­towy w dro­dze do sa­mo­ak­cep­ta­cji. Zro­zu­mia­łem, że tym Bo­giem cały czas by­łem ja. To nie jest tak, że Pan Je­zus mnie ko­cha, a ja się na­uczy­łem przyj­mo­wać jego mi­łość. To ja sie­bie ko­cham i sie­bie ak­cep­tuję. I wiem, co jest dla mnie do­bre.

Stu­dio­wa­łem na bar­dzo ak­cep­tu­ją­cym kie­runku, ko­mu­ni­ka­cji wi­ze­run­ko­wej. Te­raz zresztą pro­wa­dzę tam za­ję­cia. Zwią­za­łem się wtedy ze zna­jo­mym jesz­cze z cza­sów gim­na­zjum i on mi za­czął po­ka­zy­wać, że ko­bie­cość nie musi być jak u skle­po­wego ma­ne­kina, na do­da­tek prze­sek­su­ali­zo­wa­nego. Można wy­ra­żać sie­bie, ubie­ra­jąc się jak­kol­wiek, i na­dal być ko­bietą.

Za­czą­łem eks­pe­ry­men­to­wać, żeby wy­glą­dać bar­dziej tak, jak się czuję. I żeby mój wy­gląd bar­dziej pa­so­wał do tego, kim je­stem. I po­woli sze­dłem z po­wro­tem w stronę Wojtka.

Kiedy pięć lat póź­niej sam przed sobą zro­bi­łem co­ming out, wró­ci­łem już do sie­bie, do tego trzy­na­sto­let­niego mnie. To było do­bre uczu­cie, bez­pieczne. Mam wra­że­nie, że cał­kiem traf­nie wtedy ro­zu­mia­łem, co mi się po­doba i w czym się do­brze czuję. Od czasu co­ming outu mi­nęły już po­nad trzy lata i na­dal nie mam lep­szego po­my­słu na au­to­pre­zen­cję. Moje ciu­chy to ko­lek­cja czar­nych T-shir­tów, bo­jówki i cięż­kie buty.

Za­raz po ma­gi­sterce, to było w cza­sie pan­de­mii, za­częły się wa­ka­cje. I ja­koś tak się stało, że w ciągu kilku ty­go­dni do­szło do na­gro­ma­dze­nia po­je­dyn­czych sy­tu­acji, które dały mi do my­śle­nia. Bar­dzo wiele osób, nie­za­leż­nie od sie­bie, za­częło na­wią­zy­wać do mo­jej płci. A ja mam dużo przy­ja­ciół z bar­dzo róż­nych grup, więc tych sy­gna­łów nie­zwią­za­nych ze sobą było na­prawdę sporo. Wtedy jesz­cze my­śla­łem, że je­stem ko­bietą, tylko taką nie­kon­wen­cjo­nalną. Po pro­stu ina­czej się ubie­ram, ina­czej za­cho­wuję i nie do końca umiem się od­na­leźć, kiedy się mnie umiesz­cza w tej ka­te­go­rii. Ale na­gle roz­ma­ite osoby z mo­jego oto­cze­nia za­częły żar­to­wać, że ta ko­bie­cość ja­koś mi nie wy­cho­dzi.

JE­DYNY NA ŚWIE­CIE

Aku­rat wtedy za­czą­łem oglą­dać fil­miki youtu­bera Ja­miego Ra­inesa, zna­nego jako Jam­mi­dod­ger. To jest trans­pł­ciowy chło­pak z Wiel­kiej Bry­ta­nii, który opo­wiada o swo­jej tran­zy­cji, o związku z dziew­czyną i różne ta­kie edu­ka­cyjne rze­czy.

Któ­re­goś dnia wie­czo­rem oglą­da­łem od­ci­nek, w któ­rym Ja­mie tłu­ma­czył, jak wy­gląda ope­ra­cja two­rze­nia pe­nisa. Pa­mię­tam, że ten fil­mik trwał dwa­dzie­ścia mi­nut, a ja po dzie­się­ciu mi­nu­tach mu­sia­łem go wy­łą­czyć, bo czu­łem się tak roz­ża­lony i zły. Jak to? Ktoś, kto nie uro­dził się z pe­ni­sem, może mieć pe­nisa, a ja nie? To uczu­cie było tak nie­zno­śne, że nie mo­głem obej­rzeć głu­piego fil­miku na YouTu­bie do końca. By­łem wtedy sam w domu, po­sze­dłem do swo­jego po­koju, za­mkną­łem drzwi. Wie­czór, ciemno, a ja po pro­stu sie­dzia­łem i pła­ka­łem. Py­ta­łem sie­bie, czy je­stem męż­czy­zną. Je­śli tak, to OK. Ja tylko po­trze­buję to wie­dzieć, to prze­cież nic strasz­nego. Ale coś we mnie gło­śno krzy­czało, że nie. Nie je­stem męż­czy­zną.

I wtedy przy­szło mi do głowy ko­lejne py­ta­nie: ale czy je­stem ko­bietą? Czy czuję się ko­bietą? I wy­krzy­cza­łem so­bie w gło­wie: nie. A po­tem znów się roz­pła­ka­łem, strasz­nie ry­cza­łem, bo to był naj­bar­dziej sa­motny mo­ment w moim ży­ciu. Po­my­śla­łem, że je­stem je­dyny na świe­cie, że nikt ni­gdy wcze­śniej ani póź­niej w ten spo­sób się nie czuł, po pro­stu nie ma ta­kich lu­dzi. Prze­cież nie może być tak, że nie czu­jesz się ani jed­nym, ani dru­gim. To jest ja­kiś błąd w ma­trik­sie, coś so­bie wy­my­śli­łem. I to w naj­gor­szym sen­sie: coś we mnie bar­dzo dra­ma­tycz­nie nie działa.