Pół godziny Tadeusza Kościuszki. Katastrofa w Lesie Kabackim - Aleksander Sowa - ebook

Pół godziny Tadeusza Kościuszki. Katastrofa w Lesie Kabackim ebook

Aleksander Sowa

0,0
8,45 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Dobranoc, do widzenia! Cześć! Giniemy!

9 maja 1987 roku, samolot pasażerski Ił-62M Tadeusz Kościuszko Polskich Linii Lotniczych LOT rozbił się na podejściu do awaryjnego lądowania w pobliżu lotniska Okęcie. Załoga przegrała półgodzinną walkę o życie 183 osób. Ostatnim podanym przez pilota komunikatem były słowa: „Dobranoc, do widzenia! Cześć! Giniemy!”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 49

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



PÓŁ ‌GODZINY

TADEUSZA KOŚCIUSZKI

Aleksander ‌Sowa

-

Copyright by ‌Aleksander Sowa 2013

Zdjęcie ‌na ‌okładce: Aleksander ‌Sowa

Okładka:Aleksander ‌Sowa

Redakcja:Łukasz Mackiewicz – eKorekta24.pl

Smashwords ‌Edition

ISBN9781310960840

Aleksander ‌Sowa|Self-Publishing

www.wydawca.net

Opole, ‌maj ‌2016 r.

***

I.

9 ‌maja ‌1987 ‌roku. Godzina ‌10.07. Okęcie. Jest ‌piękna pogoda, trwa ‌przygotowywanie Tadeusza Kościuszki do ‌startu. Każdy ‌lot tym samolotem ‌to wydarzenie. Cena ‌za bilet ‌jest ogromna, a jego ‌zakup ‌zazwyczaj wiąże się ‌z życiową decyzją: ‌emigracja. ‌Do USA, ‌Kanady, za ‌Atlantyk. ‌Tak czy inaczej za ‌wielką kałużę. Wielu ‌pasażerów lecących tym ‌samolotem ‌nigdy do ‌Polski ‌nie wracało. Tym ‌bardziej tamtego ranka ‌Janina ‌Szulc-Tomaszewska jest ‌wściekła.

– Zobaczysz, będziesz miała ‌kłopoty – ‌matka proroczo mówiła ‌jej rano.

Kobieta przyjeżdża spóźniona ‌z Łomży, nie ma ‌czasu, by zgłosić ‌futro. Staje w kolejce ‌dla tych, którzy ‌nie mają ‌nic do oclenia. Tymczasem ‌celnik ma problem. ‌Chciałby kogoś ‌zatrzymać. Zależy mu ‌bardzo. ‌Koleżanka ‌chce lecieć do ‌USA, ‌a w samolocie brak miejsc. Typuje ‌ofiarę. ‌Jest nią Szulc-Tomaszewska. W torbie ‌ma futro ‌z norek. ‌Bingo!

– Panie kapitanie ‌– pytają zaczepione przez ‌Szulc Tomaszewską ‌stewardesy – czy możemy ‌poczekać na tę pasażerkę?

– ‌Możemy piętnaście minut – ‌mówi kapitan, patrząc ‌na Janinę.

– ‌Lećcie, ‌tę panią muszę ‌zatrzymać ‌– celnik mówi do ‌kapitana.

Zygmunt Pawlaczyk, lat 59, ‌były pilot wojskowy, w Polskich ‌Liniach Lotniczych LOT ‌pracuje od 32 lat. Za kilka miesięcy ma odejść na emeryturę. Wylatał łącznie niemal 20 000 godzin, w tym w ciągu 12 lat 5500 na samolotach Ił-62. Na szyi zawsze nosi złoty łańcuszek z krzyżykiem. Na tamten lot go nie zabiera.

– Okęcie Ground – zaczyna kilka minut potem. – Dzień dobry. LOT 5055 na siedemnastce. Hotel na pokładzie,pushbackprosimy i zapuszczanie silników.

– 5055, dzień dobry, zapuszczajcie – odparł suchy głos kontrolera. – Zero sześć zero siedem, już czas. Jaki kierunek do startu chcecie?

– Trzy-trzy.

– Trzy-trzy. Zrozumiałem.

To najdłuższa droga startowa na warszawskim lotnisku. Pas o długości ponad trzech i pół kilometra o azymucie 015° na północ w kierunku Warszawy i 330° w stronę odwrotną, na Las Kabacki. Drogi startowe są numerowane zgodnie z kierunkiem magnetycznym. Pas na kierunku 015° nazywany jest jeden-pięć, a pas na 330° – trzy-trzy. Każdy umożliwia start i lądowanie z jednego albo drugiego końca pasa. Zależnie od kierunku wiatru.

– Okęcie Ground, LOT 5055. I kołowanie prosimy – po próbie silników kapitan zgłasza gotowość do manewrowania w kierunku drogi startowej.

– 5055, kołujcie alfą na trzy-trzy – odpowiada kontroler z wieży. – Przed dwa-dziewięć zgłoście się.

– OK, alfą do trzy-trzy, przed dwa-dziewięć zgłosimy – dowódca załogi potwierdza zgodę na kołowanie z nakazem kontaktu z wieżą przed przecięciem drogi startowej dwa-dziewięć. – 55 – pilot kończy, skróciwszy oznaczenie swojego lotu o dwie pierwsze cyfry.

Samolot nieśpiesznie toczy się po asfaltobetonie niczym gigantyczna ważka z na wpół złożonymi skrzydłami w akompaniamencie niskiego pomruku czterech silników i błyskach czerwonych świateł. Jest piękna. Smukła i o nowoczesnej sylwetce. Od dziobu, w kierunku ogona maszyny, dodatkowego szyku nadaje jej wąski, niebieski pas wzdłuż rzędu okrągłych okienek na białym tle kadłuba i ogromne litery. LOT.

– 5055, można przekołować dwa-dziewięć – odzywa się wieża.

– Zrozumiałem – kapitan potwierdza. – Możemy ciąć dwa-dziewięć. Dziękuję.

Tuż przed drzwi widnieje podobizna przywódcy powstania, Tadeusza Kościuszki. Samolot to Ił 62M, czterosilnikowy odrzutowiec dalekiego zasięgu zaprojektowany w biurze konstrukcyjnym Iljuszyna. Pierwszy tego typu samolot produkcji radzieckiej. Samolot potrafi latać z prędkością ponad 820 kilometrów na godzinę, 13 kilometrów nad ziemią. Wraz z brytyjskim Vickers VC-10 jest jedyną maszyną tej wielkości na świecie, w konstrukcji której silniki umieszczono w części ogonowej kadłuba, po dwa z prawej i lewej strony. Pracowano nad tym samolotem od lat 50. Pod wieloma względami jest przełomową konstrukcją. Dolnopłat, całkowicie metalowy, z ciśnieniową, hermetyzowaną i klimatyzowaną kabiną, może latać bardzo szybko, bardzo wysoko i bardzo daleko. W PRL, od wiosny 1972 roku, gdy Polskie Linie Lotnicze zakupiły te samoloty, każdy pilot marzył, by latać na sześćdziesiątych drugich. Dla pasażerów wygodny i cichy, dla pilotów – stabilny w locie i o mocnej konstrukcji.

– LOT 5055 – kapitan ponownie zgłasza. – Przed trzy-trzy jesteśmy.

– Możecie przeciąć trzy-trzy i zapiszcie zgodę z Warszawy do Nowego Jorku drogami planowymi – podaje zgodę kontroler. – Wchodzić i utrzymywać poziom dwa-osiem-zero ze zmianą na trasie. Po starcie w lewo na kurs Tango Mike November. Do TMN-u macie przeciąć poziom sto osiemdziesiąt lub wyżej, squok siedemnaście-zero-trzy.

Stopa jest niespełna jedną trzecią częścią metra. 280 to poziom lotu w setkach stóp. 280 razy 30 metrów oznacza lot na pułapie 8400 metrów.

– LOT 5055. Gotowi do zajęcia pasa.

– 5055, możecie zająć pas i startować – zezwala kontroler.

– Zrozumiałem. Możemy na pas trzy-trzy i startować. Dziękuję.

– 5055. Po starcie kurs pasa na razie utrzymujecie i przyspieszone wchodzenie do poziomu czterdziestego, do przecięcia poziomu czterdziestego.

Poziom 40. 4000 stóp. 1200 metrów. Przestrzeń nad terytorium państwa jest podzielona na kontrolowaną i niekontrolowaną, zależnie od wysokości nad poziomem morza. W Polsce statek powietrzny, niezależnie od tego, nad jakim miejscem na mapie aktualnie się znajduje, powyżej poziomu 95 (2850 m) wchodzi w obszar kontrolowany. W obszarze tym jest zapewniona służba kontroli ruchu lotniczego. Dodatkowo w pobliżu lotnisk, lotniczych baz wojskowych i poligonów przestrzeń poniżej poziomu 95 również jest kontrolowana. Im bliżej lotniska, tym coraz niższe poziomy są objęte kontrolą, aż do samej ziemi. Dzięki temu unika się zderzeń w powietrzu i innych niebezpiecznych sytuacji, a kontrola zbliżania może precyzyjne śledzić ruch lotniczy. Oczywiście służba wspomaga załogę przy starcie i lądowaniu. Po wyjściu z rejonu lotniska załoga wznosi się na określony poziom lotu korytarzem powietrznym i kontynuuje lot bez obawy o kolizję z innym samolotem. Jeśli nawet coś leci w pobliżu, samoloty miną się na różnych wysokościach.

Ruch samolotu na lotnisku i w odległości kilku kilometrów od niego oraz kilometr nad nim śledzi kontroler lotniska. Dalej, w rejonie do 100 kilometrów od lotniska – ruch śledzi kontroler zbliżania, a po trasie – kontroler obszaru. Polska jest podzielona na kilka obszarów według największych miast: Gdańska, Poznania, Olsztyna, Warszawy oraz Krakowa.

– LOT 5055. Zrozumiałem.

– 50, startujemy.

– Zgoda. – Pilot słyszy po chwili i Kościuszko startuje do kilkugodzinnego lotu nad Atlantykiem.