39,92 zł
Czy nasza historia znowu się powtarza?
Pierwsza książka o pięciu wiekach relacji Niemiec i Rosji oraz o szczególnej roli, jaką odgrywała w nich Polska.
Zawiera wiele do tej pory nieznanych faktów i przełomowych interpretacji. Oparta jest na do niedawna nieznanych dokumentach, skrywanych w najtajniejszych archiwach Kremla. Stanowi udaną próbę nowego oczytania dziejów Polski i Europy Środkowej.
Nie przesadzają ci, którzy twierdzą, że mieć takich sąsiadów jak Rosja i Niemcy, to mieć sąsiadów z piekła rodem. Nie tylko dlatego, że przez pewien czas zarówno w Rosji (tam ponad siedem dekad), jak i w Niemczech (dwanaście lat) panowały totalitarne, nieludzkie i bezbożne ideologie, które uzasadniały zbudowanie i funkcjonowanie aparatu państwowego czyniącego z ludobójstwa zwyczajny, niemal rutynowy instrument władzy. Sojusz tych dwóch totalitarnych mocarstw w latach 1939–1941 oraz ich militarna konfrontacja w latach 1941–1945 oznaczały apokalipsę dla dziesiątków milionów ludzi na Starym Kontynencie.
Jednak historia współpracy Berlina i Moskwy (Petersburga) sięga znacznie dalej niż pakt Hitler – Stalin z 23 sierpnia 1939 roku. Przez ponad półtora wieku ta współpraca z piekła rodem przyczyniła się do fatalnej w skutkach rewolucji geopolitycznej w Europie Środkowej, jakim było zniszczenia państwa polskiego pod koniec XVIII wieku a następnie utrzymywanie do 1918 roku rozbiorowego status quo na naszych ziemiach. Zakusy na niepodległość i całość Rzeczypospolitej piekielni sąsiedzi mieli już wcześniej.
O tych diabelskich planach i próbach ich realizacji – aż do czasów Putina i Scholza – jest ta książka.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Książka, którą oddajemy do rąk polskiego Czytelnika, nie jest pierwszym na naszym rynku wydawniczym opracowaniem dotyczącym dziejów relacji prusko/niemiecko-rosyjskich (sowieckich)1. Ujmujemy to zagadnienie w szerszych niż dotąd ramach chronologicznych. Rozpoczynamy naszą opowieść o polityce Rosji i Niemiec (Prus) wobec Europy Środkowej (ze szczególnym uwzględnieniem Polski) wcześniej i kończymy później. Uwzględnione zostały ponadto – zwłaszcza w odniesieniu do okresu po zakończeniu drugiej wojny światowej – źródła, które do tej pory nie były wykorzystywane przy analizowaniu relacji na linii Berlin–Moskwa z uwzględnieniem również szerszego tła międzynarodowego2.
Nie przesadzają ci, którzy twierdzą, że mieć takich sąsiadów jak Rosja i Niemcy, to mieć sąsiadów z piekła rodem. Nie tylko dlatego, że przez pewien czas zarówno w Rosji (tam ponad siedem dekad), jak i w Niemczech (lat dwanaście) panowały totalitarne, nieludzkie i bezbożne ideologie, które uzasadniały zbudowanie i funkcjonowanie aparatu państwowego czyniącego z ludobójstwa zwyczajny, niemal rutynowy instrument władzy. Sojusz tych dwóch totalitarnych mocarstw w latach 1939–1941 oraz ich militarna konfrontacja w latach 1941–1945 oznaczały apokalipsę dla dziesiątków milionów ludzi na Starym Kontynencie.
Nie jest przypadkiem, że to niemiecko-rosyjskie (sowieckie) sąsiedztwo okazało się naprawdę piekielne, gdy stało się bezpośrednie. Wspólne zniszczenie przez Niemcy hitlerowskie i stalinowski Związek Sowiecki państwa polskiego we wrześniu 1939 r. otworzyło bramy piekła dla narodów Europy Środkowej i Wschodniej – od Finlandii oraz państw bałtyckich po Rumunię. Na kartach naszej książki pokazujemy, że ten Armagedon był genetycznie związany z pierwszym w dziejach zaistnieniem bezpośredniego sąsiedztwa Berlina (Prus) i Petersburga (Rosja) na skutek zniszczenia Rzeczypospolitej pod koniec XVIII w. w wyniku wspólnego działania Romanowów oraz Hohenzollernów, do których dołączył się geopolityczny „pasażer na gapę” w postaci monarchii Habsburgów.
To zachwianie europejskiej architektury bezpieczeństwa przez zaborczość carskiego imperium i wiecznie „zaokrąglających się” Prus miało dla całego Starego Kontynentu (wszak Europa Środkowa jest jego newralgicznym geopolitycznie regionem) dalekosiężne i fatalne konsekwencje, które z całą mocą objawiły się z chwilą wybuchu Wielkiej Wojny w sierpniu 1914 r. Ta zaś otworzyła drzwi dla zaistnienia dwóch totalitaryzmów. Bez rozbiorów Polski nie byłoby rosyjskiej ekspansji w głąb Europy, nie byłoby zjednoczenia Niemiec, a więc tych dwóch wydarzeń, które ostatecznie doprowadziły do wybuchu „sierpniowych salw”.
W tym przypadku po raz kolejny potwierdziła się stara prawda, że idee mają konsekwencje. Niemało miejsca w naszej książce poświęcamy wątkom związanym z kształtowaniem się myśli politycznej czy geopolitycznej w Rosji (Związku Sowieckim) oraz w Niemczech (Prusach). To, w jaki sposób niemieckie (pruskie) i rosyjskie (sowieckie) elity patrzyły na siebie, na Polskę i całą Europę Środkową, miało niemały wpływ na decyzje, które zapadały w Poczdamie, Berlinie, Petersburgu i Moskwie, a które oddziaływały na nasz region Starego Kontynentu. Mamy nadzieję, że zachęcimy w ten sposób Czytelników do poszukania odpowiedzi na pytanie: czy mamy tutaj do czynienia z historią dawno zamkniętą, czy raczej z historią „długiego trwania”?
Rozdział I
Moskwa „zbiera ziemie ruskie”, a Berlin troszczy się o „Rzeczpospolitą, która nigdy nie umiera”
Kształtująca się od XV w. myśl polityczna, a właściwie teologia polityczna, Wielkiego Księstwa Moskiewskiego wyrażała pogląd o konieczności budowy, a następnie utrwalania imperium. Towarzyszyło temu przekonanie o wyjątkowości Rosji i o jej wyjątkowej misji. Aspekt „teologiczny” tej imperialnej myśli stanowiła koncepcja trzeciego Rzymu. Należy zwrócić uwagę na to, że oprócz zdobycia przez Turków Konstantynopola (1453) drugim impulsem, który wpłynął w decydujący sposób na jej uformowanie, był sprzeciw moskiewskiej Cerkwi wobec uchwalonej w 1439 r. na soborze we Florencji unii Rzymu z Konstantynopolem polegającej na uznaniu przez patriarchę Carogrodu prymatu następców św. Piotra w Rzymie. Główny promotor unii florenckiej na Rusi, kijowski metropolita Izydor (od papieża otrzymał kapelusz kardynalski), od początku był wrogo przyjmowany w Moskwie i ostatecznie został zmuszony do opuszczenia Rusi.
Filoteusz, mnich pskowski, przekonywał władcę Moskwy, że zbliżenie do katolickiego Rzymu było zasadniczą przyczyną upadku „drugiego Rzymu” (Konstantynopola). Jego zdobycie przez Turków było tylko konsekwencją tego gorszego, bo duchowego upadku w postaci zawarcia unii florenckiej z „pierwszym Rzymem”. Jeśli bowiem Filoteusz mówił o upadku „pierwszego Rzymu”, to nie tylko miał na myśli upadek Imperium Romanum na Zachodzie w V w., ale również – a może przede wszystkim – popadnięcie za sprawą rzymskiego katolicyzmu w herezję. Pskowski mnich pisał:
katolicy […] są naprawdę heretykami […]. Byli z nami w jedności przez siedemset siedemdziesiąt lat, a od prawdziwej wiary odeszli siedemset trzydzieści pięć lat temu, popadli w herezję Apolinarego […]. Mówią o opłatkach, jakoby z powodu czystości i braku namiętności, lecz kłamią, ukrywając w sobie diabła3.
Filoteusz nie był jedyny, który we wczesnej epoce nowożytnej wyrażał myśl o wyjątkowości Moskwy jako ostatniej „prawowiernej stolicy” w obliczu „Rzymu, który popadł w herezję”. Igumen Josif Wołocki tę myśl ujmował w liście do wielkiego księcia Wasyla III (pierwszego władcy moskiewskiego, który przyjął tytuł samodzierżcy):
Na Boga i Bogurodzicę! Pomyśl o Kościele Bożym i prawosławnej wierze chrześcijańskiej. […] Inaczej, carze, zginie całe chrześcijaństwo od herezji, ponieważ poprzednie carstwa zginęły w ten sam sposób. […] Rzymskie, które wiele lat trwało w wierze chrześcijańskiej, także zginęło4.
Koncepcja trzeciego Rzymu wytyczyła szlak: Moskwa (Rosja) jest wyjątkowa w sensie jak najbardziej pozytywnym na tle zepsutego (w najgorszym tego słowa rozumieniu, bo duchowym) Zachodu. Nie mogła go jednak zostawić na pastwę herezji „papieżników”, a zwłaszcza nie mogła pozwolić na oddanie na jej pastwę „prawowiernych chrześcijan” (czytaj: prawosławnych), którzy zamieszkiwali ziemie ruskie podbite w XIV w. przez Wielkie Księstwo Litewskie, na czele z „matką wszystkich ruskich grodów” – Kijowem. Od czasów zaś unii polsko-litewskiej (unia w Krewie w 1385 r.) i początku chrystianizacji Litwy przez Kościół rzymski (1386) ziemie te znalazły się w realnym niebezpieczeństwie oddziaływania rzymskich „herezjarchów”.
Dochodzimy w ten sposób do aspektu stricte politycznego rodzącej się w epoce nowożytnej moskiewskiej idei imperialnej, czyli wysuwanego od XV w. przez władców Wielkiego Księstwa Moskiewskiego programu „zbierania ziem ruskich”. W ten sposób opisywano (z moskiewskiej perspektywy) nieustający od końca piętnastego stulecia proces ekspansji Moskwy na zachód kosztem ziem Wielkiego Księstwa Litewskiego. Od czasu objęcia w wyniku postanowień unii lubelskiej z 1569 r. ziem ruskich we władanie przez Koronę Polską konflikt ten przerodził się w konfrontację Moskwy z całym państwem polsko-litewskim.
Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
Warto również zwrócić uwagę na fakt, iż w tym wzniesionym przez Moskwę haśle „zbierania ziem ruskich” jest implicite zawarta myśl, że państwo carów to naturalny sukcesor dawnej, zniszczonej przez Mongołów w XIII w. Rusi Kijowskiej. Kijów – „matka wszystkich grodów ruskich” – miał zostać „oswobodzony” przez Moskwę, jego godną kontynuatorkę. Moskwa – „trzeci Rzym”, ale i „drugi Kijów”.
Jak przekonamy się później, realizacja tego najważniejszego celu nie wykluczała zawierania sojuszy z państwami katolickimi, w tym nawet z takimi potentatami, filarami politycznego ładu łacińskiej christianitas, jak cesarz rzymski. Absolutnym priorytetem było działanie na rzecz osłabienia, a następnie destrukcji państwa jagiellońskiego i jego sukcesorki – Rzeczypospolitej Obojga Narodów, bo tylko w ten sposób można było „zebrać ruskie ziemie”.
Aspekty teologiczny i polityczny moskiewskiej idei imperialnej spotykały się w sakralizacji władzy carów moskiewskich. Należy w tym kontekście zgodzić się z opinią, że „ideologia religijno-polityczna, oparta na koncepcji Moskwy jako trzeciego Rzymu, może być określona jako teokratyczna eschatologia: Moskwa jest ostatnim cesarstwem prawosławnym, a zadania cara ruskiego nabierają charakteru mesjanistycznego”5.
Nie ma tu miejsca na szczegółowe analizowanie tej kwestii. Trzeba jednak pamiętać, że tak ujmowana sakralizacji władzy monarszej w Moskwie (Rosji), będąca zwornikiem rosyjskiej idei imperialnej, w żaden sposób nie może być stawiana na równi ze znanym łacińskiej christianitas pojęciem monarchy jako „Bożego pomazańca”. W przypadku rosyjskiego „carosławia” mamy do czynienia z bałwochwalczą statolatrią6. Jak pisał w 1916 r. Paweł Fłorienski, prawosławny teolog rosyjski:
W świadomości narodu rosyjskiego samodzierżawie nie jest prawem, ale wyjawionym przez samego Boga faktem – to miłosierdzie Boże, a nie umowa ludzi, przeto samodzierżawie cara odnosi się nie do pojęć prawnych, lecz do pojęć z zakresu wiary, wchodzi w dziedzinę wiary i nie wywodzi się z pozareligijnych założeń, mających na uwadze korzyść społeczną lub państwową7.
Dla Rosjan, piewców imperialnego powołania Rosji, car był nie pomazańcem, ale „ziemskim Bogiem”8.
Uzasadniany moskiewskim „misjonizmem” („trzeci Rzym” wyruszający na walkę z błędami „pierwszego Rzymu”) program „zbierania ziem ruskich” wszedł w fazę realizacji pod koniec XV w., gdy w ostatnich latach panowania króla Kazimierza Jagiellończyka udało się Moskwie wyrwać spod zwierzchności Wielkiego Księstwa Litewskiego Księstwa Wierchowskie. Na początku XVI w. „zbieranie” to zyskało nową dynamikę, gdy w 1514 r. wojska moskiewskie zdobyły kluczową pod względem strategicznym twierdzę w Smoleńsku. Kto ją kontrolował, kontrolował drogę na Moskwę albo drogę na Wilno i dalej do Warszawy. Zasmucony, patrzący dalekowzrocznie Stańczyk z obrazu Jana Matejki oczami wyobraźni widział konsekwencje zatrważającej wiadomości, która dotarła do królewskiego Krakowa po tym sukcesie Moskwy w wojnie z Litwą.
W tym samym czasie monarchia jagiellońska musiała stawić czoło nieprzyjaznym wobec niej dążeniom politycznym Cesarstwa Rzymskiego Narodu Niemieckiego, rządzonego przez dynastię Habsburgów, oraz państwo Zakonu Krzyżackiego ze stolicą w Królewcu. Cesarz rzymski i król niemiecki Maksymilian I Habsburg dążył do zwycięstwa w rywalizacji z Jagiellonami o wpływy w Europie Środkowej. Pod koniec XV w. potomkowie Władysława Jagiełły panowali nie tylko w Koronie Polskiej i w Wielkim Księstwie Litewskim, ale również w Czechach i na Węgrzech. Habsburg dążył do zmiany tej sytuacji, a w tym celu władca katolickiego Sacrum Imperium Romanum nie widział nic zdrożnego w zawieraniu układów z wrogim wobec „heretyckich błędów pierwszego Rzymu” władcą moskiewskim przeciw katolickiemu władcy Polski i Litwy. Wąsko pojęte interesy dynastyczne Habsburgów wyszły więc naprzeciw realizacji dalekosiężnego programu imperialnego Moskwy, a płaszczyzną wspólnych interesów okazało się dążenie do osłabienia monarchii jagiellońskiej.
Podobny motyw kierował na początku XVI w. polityką katolickiego Zakonu Najświętszej Maryi Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, czyli Zakonu Krzyżackiego („łotrzy krzyżem znaczeni” – jak mówił jeden z piętnastowiecznych polskich biskupów). Krzyżacy, których stan posiadania na mocy drugiego pokoju toruńskiego (1466) został zredukowany do tzw. Prus Krzyżackich ze stolicą w Królewcu, a nad którymi zwierzchność jak suweren nad lennikiem sprawował król Polski, dążyli do zrzucenia tej podległości i odzyskania ziem, które po wojnie trzynastoletniej powróciły do Korony Polskiej – Pomorza Gdańskiego oraz ziemi chełmińskiej. Te krzyżackie dążenia wzmocniły się po wyborze w 1511 r. Albrechta Hohenzollerna – z rodu zyskującego wówczas na znaczeniu w całej Rzeszy – na urząd wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego. Również Hohenzollern nie widział nic zdrożnego w tym, by wielki mistrz katolickiego zakonu rycerskiego zawierał sojusze ze schizmatyckim bądź co bądź władcą Moskwy przeciw katolickiemu królowi Polski. Wąsko pojęte interesy polityczne animujące antagonizmy wśród heretyków – „papieżników” – mogły być tylko na rękę „zbierającemu ziemie ruskie” władcy Moskwy.
Habsburgowie już pod koniec XV w. nawiązali stosunki dyplomatyczne z władcami Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Parę lat po zdobyciu Smoleńska przez Moskwę zostały one zintensyfikowane na potrzeby konstruowania przez Maksymiliana I szerokiej ligi antypolskiej, mającej obejmować Danię, Zakon Kawalerów Mieczowych w Inflantach, rządzoną przez Hohenzollernów Brandenburgię oraz Zakon Krzyżacki, na którego czele stał również Hohenzollern. Na początku 1514 r. doszło w Moskwie do zawarcia między cesarzem Maksymilianem I a wielkim księciem Wasylem III ofensywnego sojuszu skierowanego przeciw królowi Polski, który miał obowiązywać na czas życia obu władców. Habsburg zobowiązywał się w nim do wsparcia moskiewskich działań militarnych przeciw państwu jagiellońskiemu. Nie tylko chodziło o subsydia, ale również o odciągnięcie wojsk polskich ze wschodu poprzez rozpoczęcie wojny przeciw Koronie Polskiej o panowanie nad Pomorzem Gdańskim (nazywanym od 1466 r. Prusami Królewskimi)9.
To ostatnie zobowiązanie Habsburga nie byłoby możliwe do wykonania bez zaangażowania Zakonu Krzyżackiego i jego wielkiego mistrza Albrechta Hohenzollerna. Pierwsze kontakty dyplomatyczne z władcą Moskwy, które miały doprowadzić do antypolskiego porozumienia, nawiązał on już w 1512 r.10 W latach 1517–1519 regularnie, rok do roku, wysyłał on poselstwa do Moskwy w celu nawiązania jak najbliższych relacji politycznych z Wasylem III. W marcu 1517 r. jedno z tych poselstw zakończyło się zawarciem antypolskiego sojuszu zaczepnego między Moskwą a Zakonem Krzyżackim11. Towarzyszył mu układ handlowy przewidujący m.in. dostęp kupców z państwa krzyżackiego do miast w Wielkim Księstwie Moskiewskim12. Handel i polityka – już wtedy zaczyna się zjawisko przenikające relacje prusko/niemiecko-rosyjskie przez kolejnych pięć wieków.
Jednak w 1517 r. snute przez Wiedeń plany zbudowania szerokiej koalicji antypolskiej należały do przeszłości. Parę miesięcy po zawarciu skierowanego przeciw Polsce sojuszu habsbursko-moskiewskiego świetne zwycięstwo wojsk polskich i litewskich nad Moskwą w bitwie pod Orszą odniesione 8 września 1514 r. (zwycięskimi wojskami dowodził prawosławny hetman Konstanty Ostrogski) przekreśliło plany Wasyla III realizacji kolejnego etapu „zbierania ziem ruskich”. Z kolei zawarty w lipcu 1515 r. przez Zygmunta I Starego z Habsburgami układ dynastyczny w Wiedniu przewidywał możliwość objęcia władzy przez Habsburgów na Węgrzech i w Czechach w razie wymarcia tam dynastii jagiellońskiej. Układ „na przeżycie” był obustronny. W razie wymarcia Habsburgów Jagiellonowie mieli posiąść ich ziemie dziedziczne w Austrii (Ludwik Jagiellończyk – przyszły ostatni król Węgier i Czech z dynastii jagiellońskiej – został mianowany przez cesarza „generalnym wikariuszem Świętego Cesarstwa Rzymskiego”). Dodatkowo cesarz zobowiązał się nie zniechęcać wielkiego mistrza Albrechta Hohenzollerna do złożenia należnego w myśl pokoju z 1466 r. hołdu lennego królowi Polski.
W 1517 r. Hohenzollern miał więc jedynego realnego sojusznika w przygotowywanej rozprawie militarnej z Polską – władcę Moskwy. To on miał być głównym sojusznikiem Krzyżaków w ich ostatniej wojnie z Polską (1519–1521). Wielki mistrz Albrecht Hohenzollern latem 1519 r. podjął ostateczną decyzję o wojnie. Wcześniej, w połowie maja 1519 r., przyjął poselstwo moskiewskie, które potwierdziło antypolskie zobowiązanie sojusznicze Wasyla III zaciągnięte w układzie zawartym dwa lata wcześniej13.
Nie pomógł cesarz rzymski (i król niemiecki), nie pomogła Dania. Nie spieszył Krzyżakom z pomocą ich „siostrzany” zakon w Inflantach. Hohenzollernowi w sukurs nie przyszli nawet jego krewniacy panujący w Brandenburgii. Pomoc – i to bardzo konkretna – szła tylko z Moskwy. Na początku listopada 1519 r. dotarło do Królewca 55 tys. srebrnych florenów przysłanych przez Wasyla III. Jak pisze badacz tej epoki, „niewątpliwie przesyłka ta umocniła wolę Albrechta rozpoczęcia wojny z Polską”14.
Na początku 1520 r. Hohenzollern oficjalnie poinformował władcę Moskwy o rozpoczęciu działań zbrojnych przeciw Polsce15. Jednak kolejne miesiące przekonały Wasyla III, że zapewnienia wielkiego mistrza krzyżackiego o realnej możliwości pokonania potężnej monarchii jagiellońskiej były iluzoryczne. Albrecht miał za mało pieniędzy, by robić werbunki w Rzeszy. Wasyl III w obliczu niepowodzeń militarnych Hohenzollerna nie miał zamiaru płacić za wojnę, która nie niesie osłabienia Polski. Ponadto świeża była w Moskwie pamięć o polskim zwycięstwie pod Orszą. Na tyle świeża, by nie ryzykować dla dobra wielkiego mistrza otwartej konfrontacji z państwem jagiellońskim.
Podjęty po kilkudziesięciu latach przez Iwana IV Groźnego kolejny etap „zbierania ziem ruskich” (rozpoczęta na początku lat 60. XVI w. wojna przeciw zsekularyzowanemu państwu Zakonu Inflanckiego, a następnie z Rzecząpospolitą Stefana Batorego) nie tylko zmierzał do przejęcia przez Moskwę schedy po Rusi Kijowskiej, ale i do uzyskania szerokiego dostępu do Morza Bałtyckiego. Aspekt „teologiczny” był wzmacniany przez stricte polityczny. Ten pierwszy zyskał nową dynamikę dzięki powstaniu już po śmierci Iwana IV Groźnego (pierwszego władcy moskiewskiego, który tytułował się „carem”) niezależnego od Konstantynopola patriarchatu moskiewskiego.
Przebywający w Moskwie w celu zatwierdzenia tej decyzji konstantynopolitański patriarcha Jeremiasz II swój krok uzasadniał dokładnie w taki sam sposób, w jaki sto lat wcześniej robili to autorzy koncepcji trzeciego Rzymu: Drugi Rzym „znajduje się we władzy bezbożnych Turków”, „stary Rzym upadł z powodu herezji Apolinarego”, a Moskwa – trzeci Rzym – „przewyższyła świętością wszystkie inne carstwa”, a władca Moskwy „jedyny w całym wszechświecie nazywa się chrześcijańskim carem”16.
Przełom XVI i XVII w. był kluczowym okresem dla utrwalenia się w moskiewskiej (rosyjskiej) myśli polityczno-cywilizacyjnej przekonania, że ekspansja na zachód kosztem Rzeczypospolitej to nie tylko walka o realizację programu „zbierania ziem ruskich”, ale również – a dla kręgów cerkiewnych przede wszystkim – spełnienie misji walki „trzeciego i ostatniego Rzymu” przeciw błędom „Rzymu pierwszego”. Przesądziły o tym dwa wydarzenia: zawarcie w 1595 r. tzw. unii brzeskiej (powstanie Kościoła greckokatolickiego) oraz „wielka smuta” w Rosji.
Unia zawarta przez Kościół prawosławny w Rzeczypospolitej z Rzymem (w czym była niemała zasługa Towarzystwa Jezusowego w Polsce, na czele z ks. Piotrem Skargą) w 1595 r. przedstawiana była przez moskiewską Cerkiew jako „pakt z diabłem”, z „łacińskimi heretykami” i „sługą Antychrysta” (papieżem). Z kolei wsparcie Polski dla Dymitra Samozwańca, a następnie dążenie do osadzenia na tronie moskiewskim przedstawiciela panującej w Polsce katolickiej dynastii Wazów (króla Zygmunta III lub jego syna Władysława) postrzegano jako kolejną próbę opanowania przez „jezuityzm” ostatniego „prawowiernego państwa”. Wypędzenie Polaków z Moskwy w 1612 r. przedstawiano nie tylko jako zwycięstwo polityczne nad Polską, ale jako triumf duchowy i cywilizacyjny nad „zarazą latynizmu”, której wcześniej uległa Polska17.
Co charakterystyczne, gdy w drugiej połowie XVII w. (panowanie cara Aleksego Romanowa) „dokonuje się przejście od wielkorosyjskiej państwowości do ponadnarodowego imperium”18, jest ono wzmocnione wzmożoną kampanią na rzecz oczyszczenia Cerkwi ze „zgubnych wpływów latynizmu”. W tym kontekście chodziło przede wszystkim o ograniczenie „zbyt łacińskich” (jak orzekła moskiewska Cerkiew) kulturowych i eklezjalnych wpływów Akademii Kijowskiej (Mohylańskiej), które od czasu opanowania Kijowa przez Moskwę (1667) były aż do końca siedemnastego stulecia bardzo silne i przez część moskiewskiej elity politycznej odbierane jako atrakcyjne. Z końcem XVII w. wpływ Akademii Kijowskiej na Moskwę był systematycznie i odgórnie redukowany.
W połowie XV w. terytorium Wielkiego Księstwa Moskiewskiego zajmowało powierzchnię ok. 430 tys. kilometrów kwadratowych. Na początku następnego stulecia obszar państwa rządzonego przez carów moskiewskich wzrósł do 2,8 mln kilometrów kwadratowych. Między połową XVI a końcem XVII w. średnie tempo przyrostu terytorialnego tego państwa wynosiło 35 tys. kilometrów kwadratowych rocznie (tyle, ile wynosi powierzchnia dzisiejszej Belgii)19.
Przełomem w tej historii imperialnego wzrostu była wojna moskiewsko-polska w latach 1654–1667, ostatecznie zakończona zawarciem traktatu pokojowego w 1686 r. (znanego w naszej historii jako pokój Grzymułtowskiego). Rzeczpospolita, osłabiona klęskami w walce z kozackim powstaniem Bohdana Chmielnickiego (rok po wiktorii beresteckiej z 1651 r. nastąpił „pierwszy Katyń”, klęska pod Batohem i rzeź kilku tysięcy polskich jeńców – weteranów Zbaraża i Beresteczka), od 1654 r. zmagała się z „potopem” moskiewskim (po zdobyciu Smoleńska wojska cara Aleksego Michajłowicza zdobyły i spaliły Wilno, dochodząc aż na Podlasie), a od 1655 r. także z potopem szwedzkim.
Na początku XVI w. Moskwa była jednym z najważniejszych – obok państwa krzyżackiego i Rzeszy Habsburgów – elementów antypolskiej koalicji montowanej przez Wiedeń i Królewiec. Od 1514/1515 aż do 1648 r. jakakolwiek próba jej reaktywacji była pozbawiona najmniejszych szans. Habsburgowie jako władcy Rzeszy zaabsorbowani byli walką z obozem protestanckim w cesarstwie (od sejmu Rzeszy w Wormacji w 1521 r.), a od 1526 r. z ekspansją turecką, która nie tylko oznaczała podbój ziem Korony św. Stefana (po klęsce pod Mohaczem i śmierci króla Czech i Węgier Ludwika Jagiellończyka na mocy traktatu wiedeńskiego z 1515 r. Habsburgowie przejęli schedę po Jagiellonach w Czechach i na Węgrzech), ale również zagrożenie ich dziedzicznych posiadłości w Austrii. Po raz pierwszy pod mury Wiednia armia turecka podeszła w 1529 r.
Z kolei Albrecht Hohenzollern po apostazji od katolicyzmu i przyjęcia jako świecki (luterański) książę pruski lennej zwierzchności króla polskiego na mocy traktatu krakowskiego z 1525 r. jako banita obłożony interdyktem był całkowicie izolowany w Rzeszy. Tylko wskutek niefrasobliwości i krótkowzroczności następców Zygmunta I Starego (w tym tak wielkich władców na polu walki z ekspansją moskiewską jak Stefan Batory) doszło ostatecznie w 1618 r. do połączenia przez brandenburską linię Hohenzollernów władzy w Berlinie i w Królewcu. Jednak przez kolejnych czterdzieści lat każdy elektor brandenburski jako książę pruski był lennikiem – ku niekłamanej satysfakcji stanów pruskich – polskiego władcy.
W tej sytuacji z moskiewskiej perspektywy jakiekolwiek „otwarcie na kierunku niemieckim” (czytaj: austriackim lub brandenbursko-pruskim) było niemożliwe. Tym bardziej, że przez pierwsze dwie dekady XVII w. państwo moskiewskie pogrążyło się w anarchii (wielka smuta), która – niewiele brakowało – mogła się zakończyć polskim panowaniem na Kremlu. Jak już wspomniano, przełomem okazał się rok 1648 i dwa następujące po sobie potopy zalewające Rzeczpospolitą: moskiewski (od 1654) oraz szwedzki (od 1655).
Dwoma państwami, które uzyskały najwięcej dzięki tym zbrojnym konfliktom, były Moskwa oraz Brandenburgia-Prusy. Na mocy postanowień zawartego w 1667 r. rozejmu andruszowskiego, potwierdzonego ostatecznie w 1686 r. na mocy „pokoju Grzymułtowskiego”, Rzeczpospolita utraciła na rzec Moskwy strategicznie istotną Smoleńszczyznę wraz z Czernichowszczyzną i Siewierszczyzną oraz lewobrzeżną Ukrainę, z symbolicznie ważnym Kijowem. Dziesięć lat wcześniej, na mocy traktatów zawartych w Welawie i Bydgoszczy (1657) elektor brandenburski Fryderyk Wilhelm Hohenzollern jako książę pruski przestał być lennikiem króla Polski. W ten sposób zbierał on plon swojego lawirowania między stronami wojny polsko-szwedzkiej, choć jako lennik był od początku jej trwania zobowiązany do niesienia zbrojnej pomocy polskiemu suzerenowi. Hohenzollern w latach 1655–1657 regularnie zmieniał lojalności, kierując się zasadą „kto da więcej”.
Na lata potopu moskiewsko-szwedzkiego przypada kolejne zbliżenie dyplomatyczne między państwem rządzonym przez Hohenzollerna (już nie państwo krzyżackie, ale Brandenburgia-Prusy) a Moskwą20. Stosunki Berlina z carem są niejako produktem ubocznym polityki Hohenzollerna lawirującego między Polską a Szwecją21. Analogiczną rolę odgrywają relacje z państwem brandenbursko-pruskim z perspektywy moskiewskiej, która jest determinowana ekspansją na zachód (przeciw Rzeczypospolitej) oraz chęcią włączenia się do rywalizacji o dominium Maris Baltici, co oznaczało nieuchronny konflikt ze Szwecją.
Z punktu widzenia Moskwy najistotniejsze było to, aby pruski lennik Korony Polskiej nie przyszedł z pomocą zbrojną swojemu suwerenowi w wojnie z nią, a gdy pod koniec 1655 r. ofensywa moskiewska na zachód wyhamowała i w roku 1656 rozpoczęła się wojna moskiewsko-szwedzka, carowi Aleksemu zależało na tym, by wciągnąć do niej Hohenzollerna jako przeciwnika Szwecji. To zaś oznaczało konieczność działania na rzecz ustalenia pokojowych relacji między Berlinem a Warszawą, co ostatecznie zostało zadecydowane w Welawie 19 września 1657 r.
Hohenzollernowi z kolei zależało na tym, by wojska moskiewskie w apogeum swojej ofensywy przeciw Rzeczypospolitej ominęły Księstwo Pruskie. Ponadto utrzymywanie dobrych relacji z carem Aleksym wzmacniało pozycję Fryderyka Wilhelma w negocjacjach toczonych przez niego niemal równolegle z Polską i Szwecją.
W kontekście tych politycznych kalkulacji i zamierzeń należy widzieć instrukcję, w którą miesiąc po Welawie został zaopatrzony poseł Wielkiego Elektora do Moskwy. Udający się do cara brandenburski dyplomata Fryderyk Joachim von Borntin wiózł ze sobą pismo, w którym Hohenzollern podkreślał, że to za radą i na prośbę cara dążył do zrzucenia lennej zwierzchności od Polski w Księstwie Pruskim. W lutym 1658 r. dotarła do Królewca gramota cara Aleksego. Jej interpretacja do dzisiaj budzi kontrowersje. Moskiewski władca sugerował bowiem, że tak naprawdę on jest „panem zwierzchnim” nad Prusami Książęcymi, skoro – jak pisał do Hohenzollerna – suwerenność elektora w Księstwie Pruskim jest „podarunkiem” uczynionym z carskiej łaskawości. W ten sposób list carski interpretowali elektorscy urzędnicy w Prusach, na czele z brandenburskim namiestnikiem w Prusach Książęcych, ks. Bogusławem Radziwiłłem22.
Car na żadnym etapie nie uczestniczył w negocjacjach, które doprowadziły do zawarcia porozumień welawsko-bydgoskich (rolę pośrednika odgrywała tutaj przede wszystkim dyplomacja cesarska). Dzisiaj przeważa w nauce interpretacja tego zwrotu jako kurtuazji mającej zwrócić uwagę na dobre intencje Moskwy wobec Hohenzollerna. Jednak we wczesnej fazie wojny polsko-szwedzkiej car wysyłał sygnały pod adresem elektora, że Moskwa jest gotowa rozciągnąć swoje zwierzchnictwo nad Prusy Książęce23.
Sytuacja się zmieniła, gdy pod koniec maja 1656 r. Moskwa znalazła się w stanie wojny ze Szwecją. W tym stanie rzeczy każdy sojusznik był na wagę złota, tym bardziej że w Rzeczypospolitej wojska Karola Gustawa były w defensywie, a elektor – choć w styczniu 1656 r. uznał nad sobą zwierzchność lenną Szwecji – szukał sposobu na wylicytowanie od wojujących stron jak najlepszego dla siebie rezultatu. Takie było tło zawartego pod koniec września 1656 r. w Moskwie traktatu przyjaźni i sojuszu między carem Aleksym a Hohenzollernem.
Wprost nawiązywano w nim do dawnego, zawartego w 1517 r. sojuszu między wielkim mistrzem Albrechtem Hohenzollernem a Wasylem III (zob. wyżej). Elektor i car zobowiązywali się do nieudzielania pomocy zbrojnej odpowiednio wrogom Moskwy i Brandenburgii-Prus. Wzajemną przyjaźń Berlina i Moskwy miało dodatkowo wzmocnić, zapisane w traktacie z 1656 r., zobowiązanie o zniesieniu przez układające się strony przeszkód we wzajemnej wymianie handlowej24. Gdyby chcieć szukać pierwowzoru powtarzających się w kolejnych wiekach zbliżeń politycznych i zarazem handlowych między Berlinem a Moskwą, to trzeba by spojrzeć właśnie na ten układ między Hohenzollernem a Romanowem.
Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
Dwa miesiące później, w listopadzie 1656 r., elektor był już w stanie wynegocjować znacznie lepsze warunki sojuszu ze Szwecją: pełna współpraca militarna przeciw Polsce, ale za to pełna suwerenność w Księstwie Pruskim. Z pewnością nie tylko niepowodzenia armii szwedzkiej w Polsce, ale również porozumienie brandenbursko-moskiewskie skłoniło Karola Gustawa do większej ustępliwości wobec żądań elektora.
Po porozumieniu Hohenzollerna z Rzecząpospolitą w Welawie kontakty dyplomatyczne brandenbursko-moskiewskie nie tylko nie ustały, ale stały się jeszcze bardziej intensywne. Wymiany poselstw między Moskwą a Królewcem w latach 1657–1659 pozostawały w ścisłym związku z dobiegającą końca wojną polsko-szwedzką, toczącą się wojną szwedzko-moskiewską oraz nadciągającym wznowieniem konfliktu między Rzecząpospolitą a Moskwą. Carowi nie tylko chodziło o upewnienie się w obliczu zmieniającej się sytuacji politycznej i wojskowej o stałości zadeklarowanej we wrześniu 1656 r. przyjaźni elektora. W sierpniu 1658 r. carski poseł namawiał Hohenzollerna do wpłynięcia na magnaterię Wielkiego Księstwa Litewskiego, by ta zerwała związek Litwy z Koroną (precedens dali już Radziwiłłowie w 1655 r., przyjmując zwierzchność Szwecji), a w zamian car zagwarantuje im wszystkie wolności i przywileje25.
Troska moskiewskiego samodzierżcy o polskie wolności przy współudziale Hohenzollernów – ta historia mogła się już zacząć w czasach „potopu”. Nie zaczęła się, ponieważ elektor brandenburski i książę pruski do „ugruntowania polskich wolności” wolał podążać inną niż car drogą. Nie poprzez jawną destrukcję Rzeczypospolitej Obojga Narodów (oderwanie Litwy od Korony), ale przez długotrwałe wspomaganie toczących ją procesów gnilnych. Taki był sens dyrektywy sformułowanej przez Wielkiego Elektora w testamencie politycznym z 1667 r. do swoich następców. Mieli utrzymywać jak najlepsze relacje z „Rzecząpospolitą niewymierającą nigdy”. Nigdy nie miała wymrzeć Rzeczpospolita rozumiana jako „stany sejmujące”, w których – co poświadczają źródła z epoki – Hohenzollern miał dobrze ulokowanych i stale opłacanych agentów wpływu (jurgieltników). Jeden z jego następców (Fryderyk II) w swoim testamencie politycznym nie bez podstaw twierdzić będzie, że „nie ma nic łatwiejszego i tańszego niż zerwanie polskiego sejmu”.
Rozdział II
Rosja w Europie Środkowej. Prusy na drodze do statusu mocarstwa
Pod koniec marca 1697 r. do Królewca z całym swoim dworem przybył elektor brandenburski Fryderyk III Hohenzollern. Obecność elektora i księcia pruskiego w swojej stolicy nad Pregołą była zawsze poważnym (czytaj: kosztownym) przedsięwzięciem logistycznym związanym z przeprowadzką dworu z Berlina. Powód musiał być więc poważny. Hohenzollern przybywał do Księstwa Pruskiego, by przywitać i ugościć w swoich najdalej na wschód położonych posiadłościach podążającego na zachód w „podróży kształcącej”, panującego od 1689 r. cara rosyjskiego Piotra I. Itinerarium Romanowa wiodło przez Prusy Książęce, do których orszak carski przybywał morzem i lądem przez kilka tygodni, do maja 1697 r.
Car podróżował incognito, dając się swoim pruskim gospodarzom łatwo rozpoznać (choćby z powodu wzrostu) w przebraniu marynarza czy służącego. Teatr trwał przez kilka dni, zanim doszło do rozmów „marynarza” z Hohenzollernem. Rozmawiano po niderlandzku. Pożegnalne spotkanie nastąpiło 3 czerwca 1697 r. Rosyjski „kamerdyner” zrewanżował się za gościnę pruskiemu władcy, darowując mu okazały rubin, który kilka lat później będzie ozdobą królewskiego berła, gdy 18 stycznia 1701 r. Hohenzollern zrealizuje swój najważniejszy cel polityczny, koronując się w swojej królewieckiej stolicy na pierwszego „króla w Prusach” jako Fryderyk I26.
Hohenzollern twierdził, że właśnie podczas rozmów toczonych wiosną 1697 r. w Królewcu z rosyjskim carem uzyskał z jego strony wsparcie dla swoich planów koronacyjnych. Tego nie da się z całą pewnością stwierdzić. Jednak rozmowy „marynarza” z pruskim władcą musiały wykraczać poza zwyczajową kurtuazję dyplomatyczną, skoro kilka miesięcy po wyjeździe cara do Holandii elektor polecał swojemu rezydentowi w tym kraju, by na bieżąco informował go o poczynaniach rosłego rosyjskiego „marynarza”, a nawet dostarczył mu aktualny konterfekt rosyjskiego władcy27. Należy również pamiętać, że plonem królewieckiej wizyty cara Piotra I było zawarcie w 1697 r. kolejnego układu handlowego z władcą Prus, który rozszerzał współpracę handlową obu państw ponad to, co przewidywał wcześniejszy układ z 1689 r.28 Pruscy kupcy dostali dostęp do rynku rosyjskiego, jednak już teraz trzeba zauważyć, że w związku z uzyskaniem przez Rosję szerokiego dostępu do Bałtyku w wyniku zwycięskiej wojny ze Szwecją pozycja gospodarcza pruskich portów (na czele z Królewcem) uległa znacznemu osłabieniu29.
Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
Do spotkania Hohenzollerna z Romanowem doszło, gdy w Polsce panowało bezkrólewie po śmierci Jana III Sobieskiego. To właśnie uzgodnienia stanowiska Prus i Rosji wobec nadchodzącej elekcji nowego polskiego króla dotyczyły rozmowy w stolicy Księstwa Pruskiego. Car i elektor porozumieli się co do tego, że należy przeciwstawić się perspektywie wyboru kandydata wspieranego przez Francję (ks. Conti), skonfliktowaną z państwem Hohenzollernów (od czasu odwołania przez Ludwika XIV edyktu nantejskiego w 1685 r.) i będącą w opozycji do antytureckiej Ligi Świętej, w której pierwsze skrzypce grali Habsburgowie, a do której na początku 1697 r. przystąpiła Rosja wzmocniona zdobyciem rok wcześniej Azowa. Porozumienie Hohenzollerna z Romanowem otwierało więc drogę do polskiej korony elektorowi saskiemu Fryderykowi Augustowi (Augustowi II)30.
Ćwierć wieku po królewieckim spotkaniu sytuacja geopolityczna w Europie Środkowej była już zupełnie inna. W czasie Wielkiej Wojny Północnej (1721–1700) Rosja „weszła do Europy przy stuku topora i huku armat” – jak pisał Aleksander Puszkin, jeden z poetyckich piewców rosyjskiego imperium. Zwycięstwo nad Szwedami pod Połtawą (1709) otworzyło Piotrowi I drogę do szerokiego dostępu do Bałtyku, zwasalizowania Rzeczypospolitej i przesunięcia politycznych i militarnych wpływów Rosji aż do północnych Niemiec. W drugiej fazie wojny północnej wojska rosyjskie operują na Pomorzu Szwedzkim (ujście Odry ze Szczecinem oraz tzw. Pomorze Przednie na zachód od Odry) i w Meklemburgii. W 1716 r. został zawarty formalny sojusz polityczno-wojskowy Rosji i Meklemburgii, wzmocniony związkiem dynastycznym (władca Meklemburgii poślubił siostrzenicę cara)31. Przejście Rosji w ciągu półwiecza od „bramy smoleńskiej” (ponowne zdobycie Smoleńska w 1654 r.) nad Łabę – to gigantyczna zmiana geopolityczna.
Nowe rosyjskie mocarstwo wyrąbuje sobie „toporem” naczelną pozycję w Europie Środkowej. Taki status nieodwołalnie traci na skutek rozstrzygnięć Wielkiej Wojny Północnej Szwecja, będąca do tego czasu kluczowym elementem w montowanych przez Francję w naszym regionie Europy koalicjach antyhabsburskich. Z podmiotu do roli przedmiotu rozgrywek międzynarodowych spada również Rzeczpospolita. Jej trwałe zwasalizowanie było warunkiem sine qua non przejścia i dalszego utrzymywania przez Rosję „marszruty” ze Smoleńska do północnych Niemiec. Rok po zawarciu układu z Meklemburgią car Piotr I skutecznie spacyfikował próby oporu w Polsce przeciw rosyjskiej dominacji. Pod rosyjskim naciskiem „sejm niemy” z 1717 r. przesądził o zaniechaniu jakichkolwiek planów reform wewnętrznych w kierunku usprawnienia władzy wykonawczej i zwiększenia liczebności armii. Taki stan rzeczy trwać będzie przez kolejnych pięćdziesiąt lat, gdy konfederacja barska (1768–1772) podejmie próbę zrzucenia zwierzchnictwa rosyjskiego nad Polską, a dwór petersburski dojdzie do wniosku, że warto podjąć pruską ofertę podziału Rzeczypospolitej.
W czasie Wielkiej Wojny Północnej utrwalił się wzór relacji rosyjsko-pruskich, który przetrwa półtora wieku, aż do powstania zjednoczonej Rzeszy Niemieckiej w 1871 r. W tym układzie Prusy występowały zazwyczaj (z wyjątkiem wojny siedmioletniej z lat 1756–1763) jako sojusznik Rosji w różnych konfliktach zbrojnych decydujących o przyszłości Europy Środkowej; sojusznik, ale jako klient swojego imperialnego patrona32. Natomiast płaszczyzną, gdzie interesy obu państw się spotykały, była „negatywna polityka wobec Polski” (K. Zernack), oznaczająca wspólne działania Petersburga i Berlina na rzecz utrzymania Rzeczypospolitej w stanie politycznego i ustrojowego bezwładu33. Rosja w latach 1700–1721 grała o rozbudowę i utrzymanie sieci imperialnych wpływów, której zwornikiem była „marszruta Smoleńsk–Łaba”. Prusy, dbając o to, by Rzeczpospolita „nigdy nie wymarła” (w rozumieniu utrzymania możliwości lokowania pruskich agentów wpływów w jej gremiach decyzyjnych), grały o znacznie mniejszą stawkę: „zaokrąglanie” swojego terytorium czy to kosztem słabnącej Polski (Elbląg), czy tracącej swój mocarstwowy status Szwecji (Szczecin).
Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
W pierwszej fazie wojny północnej polityka Fryderyka III/I, skoncentrowanego na realizacji swojego najważniejszego celu: doprowadzenia do królewskiej koronacji (co stanie się w styczniu 1701 r.), podporządkowana była staraniom o zachowanie neutralności państwa pruskiego w tym konflikcie. Komentując w jednym z listów politykę króla Polski i elektora saskiego Augusta II, który wszedł do koalicji antyszwedzkiej wraz z Rosją i Danią, Hohenzollern pisał 30 marca 1700 r.: „Niechaj król Polski martwi się, jak będzie prowadził wojnę [przeciw Szwecji – G.K.]. Ja jestem zadowolony, że nie mam z tym nic do czynienia. Będę siedział cicho i obserwował”34.
Rosyjska dyplomacja podejmowała jednak próby skłonienia władcy Prus do zmiany neutralnego kursu. W czerwcu 1702 r. kanclerz Gołowin zwrócił się do dworu berlińskiego z ofertą zawarcia sojuszu, który miałby obejmować również wzajemne zobowiązanie na rzecz storpedowania jakichkolwiek prób wzmocnienia władzy wykonawczej w Rzeczypospolitej35. Sprawa tym bardziej była aktualna, że w Polsce na skutek tyleż świetnych, co niespodziewanych zwycięstw młodego władcy Szwecji Karola XII nad Duńczykami, Sasami i Rosjanami (pod Narwą) władzę w Polsce stracił popierany przez Rosję i Prusy August II na rzecz wspieranego przez Szwecję Stanisława Leszczyńskiego.
Jednak tego typu oferty w momencie, gdy Rosja i jej sojusznicy ponosili klęski w wojnie ze Szwecją, pozbawione były jakiejkolwiek atrakcyjności. Nie pomogło nawet szybkie uznanie przez cara królewskiej godności Hohenzollerna. Liczyły się przede wszystkim twarde fakty, a te oznaczały, że to armia szwedzka opanowująca Rzeczpospolitą i szykująca się do wtargnięcia do Saksonii stanęła u granic państwa pruskiego. Ten argument przekonał świeżo upieczonego „króla w Prusach”, że dłużej „siedzieć cicho” nie można. 29 lipca 1703 r. Hohenzollern zawarł ze Szwecją traktat, w którym układające się strony obiecały sobie pomoc w razie zbrojnego ataku ze strony trzeciego państwa (czytaj: Rosji)36. Zbliżenie Prus do zwycięskiej (na razie) Szwecji oznaczało również, że Fryderyk I jako drugi władca europejski po Karolu XII uznał królewską władzę osadzonego przez Sztokholm w Rzeczypospolitej Stanisława Leszczyńskiego po tym, jak August II w 1706 r. został zmuszony przez okupujących Saksonię Szwedów do formalnej abdykacji jako król Polski (pokój w Altranstadt). Car uznał tę decyzję Hohenzollerna za „złamanie przez Prusy sojuszu” i „akt największej wrogości”37. Z pewnością jako akt grubej nielojalności ze strony Hohenzollerna władca rosyjski potraktowałby przedstawiony przez Fryderyka I Szwecji plan rozbioru Polski, który przewidywał aneksję przez Prusy naszego Pomorza Gdańskiego, Litwy przez Szwecję i oddanie ziem ruskich Rzeczypospolitej Wettynowi38.
Po Połtawie powróciły do Rzeczypospolitej wojska rosyjskie („Lasa” zastąpił powracający do władzy Sas), które nie zatrzymały się w jej granicach. Już w 1711 r. Rosjanie wraz z Duńczykami rozpoczęli zdobywanie posiadłości szwedzkich na Pomorzu (zob. wyżej), co oznaczało, że znalazły się w bezpośrednim sąsiedztwie Brandenburgii oraz pruskiej stolicy, Berlina39. O tym, że dawna spolegliwość cara sprzed Połtawy (por. ofertę Gołowina z 1702 r.) się skończyła, Fryderyk I mógł się przekonać podczas bezpośrednich rokowań z Piotrem I w Kwidzyniu na początku listopada 1709 r. Przedmiotem negocjacji był należący do Rzeczypospolitej Elbląg. Pruskie starania, by uzyskać zgodę Rosji na aneksję tego portu, spełzły na niczym. Szwedzką załogę w Elblągu zastąpiła załoga rosyjska40.
Klęska Rosji w starciu z Turcją w lipcu 1711 r. (bitwa nad Prutem) spowodowała nawrót spolegliwości cara względem Prus. W tym samym roku Rosja zwróciła się do Prus z ofertą politycznego i wojskowego sojuszu. Za kontyngent 15 tys. wojsk pruskich, które miałyby zostać skierowane na Pomorze Szwedzkie do walki u boku Rosjan i Duńczyków, Piotr I oferował Fryderykowi I udział w rozbiorze Rzeczypospolitej. Prusy miałyby otrzymać Pomorze Gdańskie i Warmię, a Rosja Litwę i Kurlandię41. Hohenzollern, po tym jak nad Prutem przygasł blask Połtawy, ponownie jednak wybrał opcję „siedzenia cicho i obserwowania”. Jednak myśl o tym, by to Polska swoim terytorium płaciła za „zrównoważenie interesów” Berlina i Petersburga, po raz pierwszy tak wyraźnie została wyartykułowana właśnie w czasie Wielkiej Wojny Północnej.
Panujący od 1713 r. w Prusach Fryderyk Wilhelm I („król sierżant”) zdecydował się na zmianę kursu politycznego poprzednika, który przez jednego z mistrzów oficjalnej pruskiej historiografii opisywany był nie bez złośliwości jako „wojna bez polityki na zachodzie i polityka bez wojny na wschodzie” (J.G. Droysen). Na zachodzie nowy król Prus miał rozwiązane ręce w związku z zawarciem w kwietniu 1713 r. w Utrechcie pokoju kończącego wojnę o sukcesję hiszpańską, w której brały udział również kontyngenty pruskie (taka była cena za poparcie cesarza dla planów koronacyjnych Fryderyka I). To pozwalało na skoncentrowanie uwagi politycznej i militarnego zaangażowania Prus na wschodzie („polityka z wojną”) w momencie, gdy Wielka Wojna Północna wchodziła w decydującą fazę.
12 lipca 1714 r. Prusy i Rosja zawarły w Petersburgu formalny sojusz. Układ przewidywał wsparcie Rosji (polityczne i wojskowe) dla aneksji przez Prusy większej części Pomorza Szwedzkiego aż do rzeki Piany – ze Szczecinem oraz wyspami Wolin i Uznam. W zamian Hohenzollern uznawał rosyjskie nabytki nad Bałtykiem zdobyte kosztem Szwecji i te, które miały zostać poczynione kosztem Rzeczypospolitej (chodziło o zawartą w tym traktacie zapowiedź aneksji przez Rosję Kurlandii będącej lennem polskim)42.
Konsekwencją zawarcia sojuszu z Rosją było wypowiedzenie przez Fryderyka Wilhelma I 1 maja 1715 r. wojny Szwecji43. Zakończyła się ona po niemal pięciu latach zawarciem w styczniu 1720 r. pokoju prusko-szwedzkiego. Szwecja odstępowała Prusom całą południową część (do rzeki Piany) swoich pomorskich posiadłości. Ziszczał się w ten sposób dawny cel pruskiej polityki już od czasów Wielkiego Elektora opanowania ujścia Odry ze Szczecinem44. Związek z Rosją przynosił państwu pruskiemu konkretne polityczne i terytorialne profity o znaczeniu strategicznym. W XIX w. to Szczecin będzie głównym portem pruskim na Bałtyku, mając za sobą jednolite zaplecze gospodarcze w postaci dorzecza Odry, które było całkowicie pod władzą Prus; tego waloru pozbawiony był Gdańsk, którego zaplecze zostało rozerwane w wyniku rozbiorów Polski.
Aż do końca panowania Fryderyka Wilhelma I w 1740 r. prorosyjska orientacja pruskiej polityki była stałym czynnikiem w polityce zagranicznej państwa Hohenzollernów45. „Król sierżant” jako pierwszy władca z dynastii Hohenzollernów wymienił Rosję w swoim testamencie politycznym (1722), i to na poczesnym miejscu. Swoim następcom polecał, by „z rosyjskim carem zawierali ścisłą przyjaźń i sojusz oraz dokładali starań, by one były jak najtrwalsze”46. W tym samym czasie, ale już po śmierci Piotra I (5 lutego 1725), kierujący rosyjską polityką zagraniczną wicekanclerz Heinrich Ostermann (Iwan Osterman) podkreślał, że w dalekosiężnym interesie imperium rosyjskiego jest to, aby „król Prus był stale po naszej stronie”, i dodawał, że „żaden z chrześcijańskich krajów nie odważy się zaatakować Rosji bez porozumienia z królem Prus”47. De facto chodziło z perspektywy imperialnych interesów Rosji o utrzymanie Prus w roli klienta, któremu patron zezwala na zdobycze niezagrażające bezpośrednim interesom imperium. Miał tego świadomość Fryderyk Wilhelm I, który w 1719 r. pisał w jednym z listów, że w jego interesie jest, by car Piotr I był jak najsilniejszy, bo „dzięki temu i ja, przyczepiony doń jak pijawka, zyskam na znaczeniu”48.
Imperialne ambicje Petersburga były niemałe, skoro już na początku Wielkiej Wojny Północnej carscy dyplomaci w rozmowach ze swoimi pruskimi odpowiednikami jasno mówili, że ich panu nie tylko chodzi o zdobycie dla Rosji dostępu do Bałtyku. Celem cara – jak wyjaśniali – było osiągnięcie statusu „rozjemcy Europy”49. Aby tak się stało, Rosja musiała spełnić dwa warunki: trwale zwasalizować Polskę oraz utrzymywać poprawne relacje z Prusami. Ten drugi warunek determinował spełnienie pierwszego. Chodziło o współpracę Petersburga i Berlina w „negatywnej polityce polskiej”. Także pod tym względem lata Wielkiej Wojny Północnej okazały się przełomowe.
Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
Krótko po zawarciu pokoju ze Szwecją Fryderyk Wilhelm I w lutym 1720 r. zawarł w Poczdamie porozumienie z Rosją. „Dwa czarne orły” deklarowały wspólne wystąpienie przeciw zawartemu rok wcześniej w Wiedniu sojuszowi cesarza, Hanoweru i Saksonii. W związku z tym zapowiadały opór wobec perspektywy kontynuacji panowania saskiej dynastii Wettynów w Polsce (sprawa sukcesji po Auguście II, który w 1709 r. powrócił na polski tron). Co ważniejsze jednak, i bardziej złowrogie dla Polski, Berlin i Petersburg zapowiadały wspólne wysiłki na rzecz utrzymania „polskich wolności” – wolnej elekcji i liberum veto, a więc tych elementów ustroju Rzeczypospolitej, które szeroko otwierały możliwości utrzymywania państwa polskiego w stanie niewymierającego nigdy bezwładu50.
Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
Status Prus jako junior partnera w układzie z Rosją został wyraźnie zademonstrowany na przykładzie losów porozumienia zawartego 13 grudnia 1732 r. między Rosją, Prusami i Austrią (tzw. traktat trzech czarnych orłów albo „traktat Loewenwolda”), które przewidywało wspólne działanie trzech państw na rzecz niedopuszczenia saskiej sukcesji w Polsce. Ostatecznie ani Wiedeń, ani Petersburg nie ratyfikowały tego porozumienia, a po śmierci Augusta II ostatecznie zgodziły się na poparcie polityczne i militarne (Rosja) kandydatury syna Augusta II kosztem wybranego przez „naród szlachecki” na króla Stanisława Leszczyńskiego. Dla Wiednia ważniejsze niż zobowiązania wobec Prus okazało się uzyskanie wsparcia Saksonii dla sankcji pragmatycznej, a dla Rosji perspektywa objęcia władzy w Kurlandii przez carskiego zausznika Iwana Birona51.
Piotr I, car modernizator, który pokrył Rosję pokostem okcydentalizacji, nie porzucił jednak moskiewskiej teologii politycznej nadającej programowi imperialnemu („zbieranie ziem ruskich”) religijną sankcję walki z „błędami pierwszego [papieskiego] Rzymu”. Należy w tym kontekście podkreślić, że obecność od początku Wielkiej Wojny Północnej wojsk rosyjskich na terenie Rzeczypospolitej oznaczała na jej obszarach litewsko-ruskich stałe represje wobec Kościoła greckokatolickiego. Epoka saska, tak smutnie zapisana w dziejach państwa polskiego (bezwład wewnętrzny, degradacja pozycji międzynarodowej Polski), dla tego Kościoła była okresem dynamicznego rozwoju właśnie na terenach Wielkiego Księstwa Litewskiego i ziem ruskich należących do Korony Polskiej (spektakularnym tego przejawem był dynamiczny rozwój zakonu bazylianów). Kościół ten nie tylko trwał w jedności z papieskim Rzymem, ale i sam coraz bardziej się latynizował (co widoczne było w praktykach pobożnościowych czy w architekturze sakralnej).
Podtrzymanie tego trendu rozwojowego i dalsza latynizacja z punktu widzenia misji „trzeciego Rzymu” były nie do przyjęcia, bo oznaczałyby trwałe cywilizacyjne oderwanie obszaru niemal całej dawnej Rusi Kijowskiej spod oddziaływania kościelnego, a zatem i imperialnego Moskwy. Stąd stała wrogość „prozachodniego” Piotra I wobec Kościoła greckokatolickiego, demonstrowana mordowaniem duchowieństwa unickiego i bezczeszczeniem unickich świątyń przez wojska rosyjskie. Sam car dawał przykład okrutnego zachowania wobec Kościoła unickiego na okupowanych przez wojska rosyjskie wschodnich obszarach Rzeczypospolitej, własnoręcznie obcinając nosy i uszy schwytanym przez jego wojsko zakonnikom bazyliańskim52.
Nie należy także zapominać o antykatolickim kontekście towarzyszącym utworzeniu przez Piotra I w 1703 r. nowej stolicy Rosji, Sankt Petersburga.
Z dwóch możliwości stolicy jako ośrodka świętości i stolicy znajdującej się w cieniu cesarskiego Rzymu – Piotr wybrał drugą. Orientacja na Rzym, z pominięciem Bizancjum, naturalnie stawiała problem rywalizacji z Rzymem katolickim o prawo do historycznego dziedzictwa. […] W tym kontekście nazwanie nowej stolicy Grodem Świętego Piotra nieuchronnie kojarzyło się nie tylko z wysławianiem niebieskiego opiekuna Piotra Pierwszego, ale i z wyobrażeniem Petersburga jako Nowego Rzymu. Ta orientacja na Rzym przejawia się nie tylko w nazwie stolicy, lecz i w jej herbie […] herb Petersburga zawiera w sobie zmodyfikowane motywy herbu miasta Rzymu (lub Watykanu jako spadkobiercy Rzymu), i to oczywiście nie mogło być rzeczą przypadku (J. Łotman, B. Uspienski)53.
Pełna nazwa nowej stolicy rosyjskiego imperium brzmiała Sankt Petersburg, czyli Święty Gród Piotra. Nieprzypadkowo zaś górująca nad miastem twierdza Pietropawłowska (więzienie dla najpoważniejszych wrogów imperium oraz nekropolia rosyjskich carów) nosiła imię dwóch apostołów, „filarów Kościoła”: Piotra i Pawła.
Szczególnym znamieniem antykatolickiej okcydentalizacji Rosji w czasach Piotra I było szerzenie się przekonania na dworze carskim i w podporządkowanych mu rosyjskich elitach umysłowych Rosji o istnieniu ścisłych afiliacji duchowych między prawosławiem a protestantyzmem. Podobnego zdania była również jedna z następczyń Piotra I, caryca Katarzyna II (Niemka z pochodzenia), która wprost twierdziła, że między prawosławiem a luteranizmem nie ma prawie żadnych różnic54. Z pewnością nie bez znaczenia dla utrzymywania się takiego stanowiska miał fakt, że podstawowym „kanałem”, przez który dokonywała się w XVIII w. okcydentalizacja Rosji, byli Niemcy bałtyccy, niemal bez wyjątku wyznania luterańskiego. Pochodzący z przyłączonych do Rosji po Wielkiej Wojnie Północnej ziem należących wcześniej do Szwecji (przede wszystkim Estonii oraz Inflant), aż do końca istnienia carskiego imperium rosyjskiego (1917) będą zajmować prominentne miejsca w rosyjskim aparacie władzy najwyższych szczebli (administracja, dyplomacja, kadra oficerska).
Za panowania cara modernizatora zwyciężył pogląd, że niezależna od państwa władza kościelna w Rosji nie tylko jest anomalią, ale poważnym zagrożeniem. W ten sposób „bizantyjska koncepcja monarchy, wraz z jego miejscem w hierarchii kościelnej, weszła w bezpośredni związek z protestanckimi koncepcjami Piotra głoszącymi, że monarcha jest głową Kościoła”55. Marcin Luter traktował władców świeckich (oczywiście tych, którzy przyjęli jego „czystą Ewangelię”) jako „biskupów z konieczności” (Notbischöfe). Lustrzanym odbiciem tej zasady była polityka kościelna realizowana przez Piotra I. Na jego polecenie został zlikwidowany moskiewski patriarchat. Zamiast patriarchy w imieniu cara jako faktycznej głowy rosyjskiej Cerkwi prawosławnej rządy nad nią miał sprawować urzędnik Oberprokurator Świętego Synodu.
W protestanckich Prusach władca (kalwiński) był z urzędu zwierzchnikiem struktur religijnych swoich poddanych (w większości luteran). Osiemnastowieczne Prusy nie miały analogicznej do rosyjskiej teologii politycznej, która łączyłaby misjonizm z ekspansjonizmem. Państwo Hohenzollernów w tamtym czasie, co warto powtórzyć, nie miało zresztą programu podobnego do „zbierania ziem ruskich”. „Zbieranie ziem germańskich” zacznie się znacznie później, a jego naukowe podstawy zapewnią wielcy pruscy historycy, głosząc w połowie XIX w. teorię „niemieckiego powołania Prus” (J.G. Droysen).
W XVIII w. Prusy jeszcze nie chciały nic zbierać. Chciały „zaokrąglać”. A to polskim Elblągiem czy zabranym Szwecji Szczecinem. Czas na wielkie „zaokrąglenia” przyjdzie wraz z Fryderykiem II (1740–1786), który manu militari przyłączy do Prus strategicznie i gospodarczo kluczowy Śląsk oraz w wyniku pierwszego rozbioru równie istotne Pomorze Gdańskie, Warmię, ziemię chełmińską oraz okręg nadnotecki. Nie oznacza to jednak, że państwo Hohenzollernów w pierwszej połowie XVIII w. odwoływało się jedynie do „twardych środków” budowania swojej potęgi (armia i aparat fiskalny – dwa filary pruskiej monarchii). W przypadku prowadzonej wraz z Rosją „negatywnej polityki polskiej” Prusy Fryderyka Wilhelma I sięgnęły po broń propagandową skierowaną przeciw Polsce.
W 1724 r. doszło w Toruniu do zamieszek religijnych wywołanych zakłóceniem katolickiej procesji przez protestantów. Spalono miejscowe kolegium jezuickie. Polała się krew. August II, zamierzając poprawić szanse na elekcje w Polsce swojego syna, chciał się przedstawić jako wzór katolickiego monarchy (w życiu osobistym pod względem wyuzdanej rozpusty mógłby zawstydzić nawet francuską arystokrację doby Regencji), wydał surowe wyroki na toruński magistrat. Na nic zdały się prośby papieskiego nuncjusza w Polsce o łaskę. Władze miejskie poszły pod topór, a na zachód Europy poszła wieść, że Polska – kraj, w którym panował pokój religijny, gdy XVI i XVII w. zachód Europy był pogrążony w wojnach religijnych – jest krajem ucisku religijnego. „Katolicka, zacofana Polska prześladuje protestancką mniejszość, która jest jedynym światełkiem cywilizacji w tym kraju ciemnoty i zabobonu”. Taki komunikat przekazywały niezliczone broszury i druki ulotne, które cieszyły się wielką popularnością w całej protestanckiej i więcej – oświeconej Europie. Zaczytywali się w nich m.in. Anglicy twardo prześladujący katolików we własnym kraju i w okupowanej Irlandii na mocy tzw. praw karnych (penal laws). Jednak najważniejszą „stacją przekaźnikową”, miejscem centralnej dystrybucji tych publikacji szkalujących Polskę, były Prusy „króla sierżanta”. Po niemal półwieczu od „toruńskiego tumultu” zachodnioeuropejskie salony oświeceniowe albo będą milczeć, albo przyklaskiwać (Wolter) pierwszemu rozbiorowi Polski. Przygotowywanie umysłów oświeceniowych elit do traktowania tego aktu agresji przeciw Polsce jako czynu nie tylko usprawiedliwionego, ale potrzebnego (uśmierzenie „ciemnych, nietolerancyjnych Polaków”) zaczęło się za sprawą Prus w pierwszych latach po 1724 r.
Hohenzollernowie i car-modernizator
Król Prus Fryderyk Wilhelm I wyraźnie skierował wektor polityki zagranicznej swojego państwa na współpracę z Rosją Piotra I. Nie tylko chodziło o ścisłą współpracę polityczną. Piotr I regularnie dostarczał Hohenzollernowi rosłych mużyków do jego ukochanego regimentu gwardii złożonego z „wielkoludów” (lange Kerls). Oszczędny i zapobiegliwy pruski król – sierżant wiedział jak się przygotować na wizytę swojego rosyjskiego przyjaciela w Berlinie. We wrześniu 1717 roku Piotr I przybył do stolicy Prus z wielkim orszakiem. Było w nim ok. 400 „dam” („dam, gdy tylko pojawiła się ku temu okazja” – jak ironicznie skomentowała ich prawdziwą profesję córka króla Prus, Wilhelmina). Rosyjscy goście zostali zakwaterowani w pałacu Monbijou, z którego wcześniej gospodarz przezornie usunął wszystkie działa sztuki i kryształy. A i tak po czterodniowym pobycie cara i jego świty, trzeba było przeprowadzić w rezydencji generalny remont.
Fryderyk II jako pruski następca tronu w listach do Woltera nazywał Piotra I „heroicznym zjawiskiem”. Jednak o wiele częściej rozpisywał się o tchórzostwie i brutalności, tak cenionego przez „filozofa z Ferney” Romanowa.
Rozdział III
Prusy „zaokrąglają się”. Rosja kończy „zbieranie ziem ruskich”. Geopolityczna rewolucja w Europie Środkowej
W 1722 r. Rosja po raz pierwszy pojawiła się w testamentach politycznych Hohenzollernów jako mocarstwo, z którym Prusy powinny utrzymywać możliwie długo jak najlepsze relacje polityczne. Pół wieku później państwo pruskie dzięki współpracy z Rosją zrealizowało cel, do którego w XVI w. dążył wielki mistrz krzyżacki Albrecht Hohenzollern, a o którym wspominał w XVII w. Wielki Elektor. W 1772 r. za sprawą zainicjowanego przez Fryderyka II, a zatwierdzonego przez carycę Katarzynę II pierwszego rozbioru Polski król pruski doprowadził wreszcie do terytorialnego połączenia Księstwa Pruskiego z resztą swojego państwa. Odtąd aż do traktatu wersalskiego droga z Królewca do Berlina nieprzerwanie biegła przez polskie Pomorze. Pruskie „obcęgi” rozwarły się po 1772 r. między Królewcem a Wrocławiem nad Polską. Jedno „zaokrąglenie” domagało się kolejnych, aż do momentu, gdy w granicach Prus znajdą się Poznań, Gniezno, Warszawa i Białystok (drugi i trzeci rozbiór Polski, 1793, 1795).
Pierwsze z wielkich fryderycjańskich „zaokrągleń”, aneksja w 1740 r. należącego do Habsburgów od XVI w. Śląska, była geopolitycznym game-changerem w Europie Środkowej. Rozpoczęte agresją Prus na Austrię wojny śląskie (1740–1748) z punktu widzenia Rosji oznaczały destrukcję koncepcji politycznej, nad którą od drugiej połowy lat 20. XVIII w. systematycznie pracowała rosyjska dyplomacja. Jej podstawą był sojusz „trzech czarnych orłów” (po raz pierwszy zmaterializowany w 1732 r., zob. wyżej) – Rosji, Prus i Austrii – który zabezpieczał dwa najważniejsze geopolityczne interesy rosyjskiego imperium: stabilność szerokiego dostępu do Bałtyku wywalczonego kosztem Szwecji i prowadzenie (przede wszystkim z Berlinem) „negatywnej polityki polskiej” służącej trwałemu zwasalizowaniu Rzeczypospolitej. Porozumienie Rosji z Prusami i Austrią było bowiem – w myśl strategii realizowanej w latach 30. XVIII w. przez kierownika rosyjskiej polityki zagranicznej I. Ostermanna – najlepszym zabezpieczeniem przed próbą reaktywacji przez Francję dawnej „bariery na Wschodzie”, której filarami były Szwecja i Rzeczpospolita56. W momencie, gdy dwa z trzech „czarnych orłów” znalazły się w stanie wojny, i to nie o kwestię marginalną, ale o utrzymanie swojej geopolitycznej przewagi (Austria) lub zyskanie geopolitycznej samodzielności (Prusy), budowana przez Rosję własna „bariera” stanęła pod znakiem zapytania.
Fot. Wikimedia Commons, domena publiczna
Ambicje Fryderyka II, aby wybić się na geopolityczną samodzielność na drodze aneksji austriackiego Śląska (po 1740 r. to nie Austria ma blisko do Berlina, ale Prusy znacznie bliżej do Wiednia), nie spotkały się z akceptacją Petersburga. Raz, że niszczyły one montowany przez Rosję sojusz „trzech czarnych orłów”. Dwa, oznaczały, że zmieni się wewnętrzna struktura „odwiecznej przyjaźni” rosyjsko-pruskiej, ponieważ Prusy przestaną być w niej junior partnerem. Na to rosyjska dyplomacja kładła stanowcze weto. Po przewrocie pałacowym w grudniu 1741 r. i objęciu władzy przez imperatorową Elżbietę nowym kierownikiem rosyjskiej polityki zagranicznej został kanclerz Aleksiej Bestużew. W 1744 r. wyraził on pogląd, że państwo Fryderyka II powinno być postrzegane jako „odwieczny i naturalny wróg Rosji”57.
W ten sposób reagował on na polityczny i wojskowy sojusz Prus z Francją istniejący w czasie wojen śląskich (1740–1748). Fryderyk II związał się z Francją, która do tej pory postrzegana była przez Rosję jako największe zagrożenie dla jej imperialnych interesów w Europie Środkowej. Wybranym przez Rosję instrumentem nacisku na Prusy, który miał je skłonić do porzucenia sojuszu z Wersalem, było zawarcie w lutym 1744 r. rosyjsko-saskiego sojuszu obronnego (o ostrzu antypruskim), co przełożyło się na tolerowanie przez Rosję wysuwania przez dwór Augusta III (króla Polski i elektora saskiego) planów cząstkowych reform ustrojowych.
Polska jako narzędzie służące do cementowania, a w tym przypadku reaktywacji, sojuszu rosyjsko-pruskiego – oto constans w polityce Petersburga i Berlina mimo istnienia dużych napięć między tymi państwami. Regułą było również to, że Polska miała płacić za tę rywalizację. Rosjanie w 1744 r. tolerowali plany delikatnego wzmocnienia władzy wykonawczej w Polsce i nieznacznego zwiększenia liczebności polskiego wojska. A w tym samym czasie Fryderyk II przez swoich jurgieltników rwał sejmy, by zabezpieczyć „polskie wolności” zagrożone reformami. „Czarne orły” mogły się wadzić, ale „negatywna polityka polska” pozostawała w mocy i za jej fatalne skutki (utrzymywanie ustrojowego bezwładu państwa) miała płacić tylko Rzeczpospolita.
Z punktu widzenia interesów rosyjskich starcie pruskich jurgieltników z moskiewskimi nad Wisłą nie przynosiło żadnych konkretnych zysków poza utrwalaniem tego, co już było (paraliż ustrojowy Polski uzasadniający rosyjską „opiekę” nad „polskimi swobodami”). A trzeba było zmiany, aby powstrzymać – jak mawiał o Prusach kanclerz Bestużew – tego „potężnego, lekkomyślnego i niestałego sąsiada”58. Ta intencja legła u podstaw zawartego w 1746 r. sojuszu Rosji z Austrią o ostrzu zdecydowanie antypruskim59.
W ten sposób agresywna polityka władcy Prus zbliżała Rosję do realizacji starego marzenia Piotra I, by stać się „rozjemcą Europy”60. Miał tego świadomość główny architekt „odwrócenia przymierzy” (czyli rewolucji dyplomatycznej w Europie, polegającej na zawiązaniu sojuszu Austrii i Francji w maju 1756 r.), austriacki kanclerz Kaunitz, który w 1751 r. pisał do cesarzowej Marii Teresy, że „do tej pory Rosja miała bardzo mały albo nie miała w ogóle wpływu na stosunki między europejskimi dworami”. Od czasu wojen śląskich sytuacja ta zmieniła się „na podobieństwo osunięcia się ziemi”61.
Co ciekawe, władca Prus zdawał się bagatelizować zagrożenie, jakie dla jego państwa stanowiło przymierze rosyjsko-austriackie wywołane zaborem przez niego Śląska. W testamencie politycznym z 1752 r. Hohenzollern wyrażał przekonanie, że „Rosji nie należy zaliczać do naszych prawdziwych wrogów. Nie ma ona nic do rozstrzygania w konflikcie z nami, jest to tylko przypadkowy wróg”62.
Bez udziału Rosji nie byłoby możliwe zawarcie szerokiej koalicji antypruskiej z udziałem Austrii, Saksonii i Francji, której celem – jak ujął to cytowany austriacki kanclerz – nie tylko było odebranie Prusom Śląska, ale korekta statusu państwa pruskiego, które na powrót miało stać się „małym, bardzo podrzędnym państwem” (petite puissance tres secondaire)63. Rosja dodatkowo oczekiwała nabytków terytorialnych. W rokowaniach z Austrią dyplomacja rosyjska uzgodniła na krótko przed wybuchem wojny przeciw Prusom aneksję należących do Polski lenn Kurlandii i Semigalii, w zamian za co do Polski miało zostać przyłączone Księstwo Pruskie. Kaunitz na to przystał, podkreślając, że „wszystko, co służyć będzie jeszcze większemu osłabieniu króla Prus, całkowicie zgadza się z naszym [austriackim] planem i dlatego z radością przyłożymy do tego rękę”64.
Zważywszy na to, że Rosja nie zamierzała rezygnować ze swojej stałej polityki wasalizowania Rzeczypospolitej, w ten sposób i Księstwo Pruskie (pośrednio) miało należeć do Rosji, oznaczając że rosyjskie pobrzeże Bałtyku miało sięgać od Ingrii po Sambię i Zalew Kuroński. Metoda osiągnięcia tego celu była zresztą zmienna. Już w czasie wojny przeciw Prusom Rosja zdecydowała się na bezpośrednie władztwo nad Prusami Książęcymi, domagając się od ich mieszkańców po zajęciu tej prowincji przez wojska rosyjskie złożenia przysięgi wierności rosyjskiej carycy Elżbiecie jako ich nowej władczyni (do końca swojego panowania Fryderyk II nie mógł wybaczyć szlachcie wschodniopruskiej zbyt gorliwego ugięcia się pod nakazami rosyjskich dowódców i po 1763 r. już nigdy nie odwiedził swoich posiadłości nad Pregołą).
Rozpoczęta w sierpniu 1756 r. prewencyjnym atakiem Prus na Saksonię wojna siedmioletnia (1756–1763) stała się wojną prusko-rosyjską rok później. 30 sierpnia 1757 r. pierwsze starcie armii pruskiej z rosyjską w bitwie pod Gross-Jägersdorf zakończyło się klęską armii Fryderyka II. Pod koniec stycznia 1758 r. Rosjanie zajęli Królewiec i natychmiast ogłosili inkorporację Księstwa Pruskiego jako „Nowej Rosji” do swojego imperium (co pociągnęło za sobą konieczność odebrania wspomnianej Fryderykowej przysięgi na wierność od nowych poddanych carycy Elżbiety).
Kolejne wielkie starcie rosyjsko-pruskie nastąpiło 25 sierpnia 1758 r. pod Sarbinowem (Zorndorfem). Jedna z najkrwawszych bitew całej wojny (straty Rosjan w zabitych i rannych: 19 tys.; straty Prusaków: 12 tys. żołnierzy) była pyrrusowym zwycięstwem Fryderyka II. Pruskie rezerwy ludnościowe się kończyły, a państwo Hohenzollernów trwało w dużej mierze dzięki niepoślednim militarnym umiejętnościom swojego władcy i braku koordynacji działań między dowódcami sprzymierzonych armii. Na to nakładały się częste zmiany dowództwa armii rosyjskiej, co było rezultatem toczących się na rosyjskim dworze walk frakcji i koterii.
Jednak rok po Sarbinowie wydawało się, że cel antypruskiej koalicji (redukcja Prus do roli „małego państwa o podrzędnym znaczeniu”) jest na wyciągnięcie ręki. 12 sierpnia 1759 r. Rosjanie i Austriacy zadali Prusakom dowodzonym osobiście przez Fryderyka II druzgocącą klęskę w bitwie pod Kunowicami (Kunersdorfem). Hohenzollern, który ledwo uszedł z życiem, stracił w niej niemal połowę swojej armii (tj. ponad 20 tys. żołnierzy). Jednak krótko po tej najkrwawszej bitwie całej wojny (zginęło 13 tys. Rosjan) wydarzył się „cud Domu Brandenburskiego”. W ten sposób sam Fryderyk II określił wstrzymanie się zwycięskich Rosjan i Austriaków od marszu na Berlin65. Został on zajęty dopiero rok później, 3 października 1760 r. Do stolicy Prus weszło 20 tys. Rosjan i 15 tys. Austriaków. Jednak ten rok zwłoki pozwolił królowi Prus na zyskanie dobra bezcennego w jego sytuacji – czasu.
Jego upływ Rosjanie wykorzystali na umacnianie swojego stanu posiadania na pruskim Pomorzu. W grudniu 1761 r. zdobyli Kołobrzeg. W tym samym czasie Austriacy zajmowali niemal cały Śląsk. Prusy Książęce już wcześniej stały się „Nową Rosją”. Pod koniec 1761 r. Fryderykowi II została tylko Brandenburgia. Prusy były już na łopatkach. I wtedy zdarzył się kolejny „cud Domu Brandenburskiego”. 5 stycznia 1762 r. zmarła caryca Elżbieta, darząca króla Prus osobistą, żarliwą nienawiścią – w pełni odwzajemnioną (ona oskarżała go o zbytnie zamiłowanie do gwardzistów, on ją o alkoholizm i orgie z Kozakami). Carski tron nie tylko opuszczał zaprzysięgły wróg Hohenzollerna, ale jednocześnie wstępował niego jego wielki admirator. Nowym władcą Rosji został Piotr III, tylko z nazwy Romanow, w rzeczywistości wywodzący się z niemieckiego rodu Holstein-Gottorp. Nowy car należał do poszerzającego się w Europie grona wielbicieli Fryderyka II. Do tego stopnia zapatrzony był w Prusy, że chodził spać ubrany w mundur pruskiego grenadiera.
Jedną z pierwszych decyzji Piotra III było wycofanie wojsk rosyjskich z wojny przeciw Prusom i zawarcie z nimi w maju 1762 r. separatystycznego pokoju, który w następnym miesiącu został przekształcony w regularny sojusz rosyjsko-pruski. Za obiecane wsparcie ze strony Hohenzollerna dla starań Piotra III, by wyrwać Danii jego rodzinny Holsztyn, Rosja miała militarnie wesprzeć Prusy w wojnie z Austrią. Jednak już w lipcu 1762 r. rosyjski car pożegnał się z władzą (a wkrótce i z życiem). Przewrót pałacowy wyniósł do władzy jego małżonkę Katarzynę von Anhalt-Zerbst, która rozpoczęła panowanie jako caryca Katarzyna II.
Nowa imperatorowa w relacjach z Prusami kontynuowała linię polityczną poprzednika. Chociaż początkowo zerwała sojusz z Fryderykiem II, to 11 kwietnia 1764 r. ponownie doszło do jego podpisania. Z punktu widzenia Berlina był to trudny do przecenienia sukces dyplomatyczny, który umożliwił królowi Prus prowadzenie bez przeszkód na arenie międzynarodowej polityki wewnętrznej odbudowy i konsolidacji swojego państwa po zniszczeniach wojny siedmioletniej66.
W przypadku tego układu sojuszniczego chodziło nie tylko o doraźne korzyści jednego z państw. Związek między Petersburgiem a Berlinem przetrwał półtora wieku i był fundamentem ładu politycznego panującego w Europie Środkowej aż do wybuchu Wielkiej Wojny w sierpniu 1914 r. Jego spoiwem przez pierwszych trzydzieści lat obowiązywania była wspólna „negatywna polityka polska” Prus i Rosji, a przez kolejnych sto dwadzieścia lat pilnowanie nienaruszalności geopolitycznego status quo wytworzonego na skutek procesu zainicjowanego w 1772 r. z inicjatywy Prus, a zrealizowanego za zgodą Rosji. Bez jej zgody berlińskie plany rozbiorowe nie miałyby najmniejszych szans na realizację67.
Do rozbioru Polski, w którego wyniku monarchia Hohenzollernów miała uzyskać kolejne „zaokrąglenie”, od lat parł Fryderyk II. Jeszcze jako pruski następca tronu pisał w swoich memoriałach o konieczności wcielenia do Prus polskiego Pomorza Gdańskiego. Oświeceniowy „król filozof” dziedziczył marzenie wszystkich Hohenzollernów od wielkiego mistrza krzyżackiego Albrechta (por. wyżej). W 1752 r. w testamencie politycznym Fryderyk II zalecał swoim następcom „obieranie Polski jak karczocha, listek po listku”68. Pierwsze do „obrania” miało być polskie Pomorze, nad którym panowanie zapewniało terytorialne połączenie między Prusami Książęcymi a resztą pruskiej monarchii, a ponadto dawało obietnicę wielkich zysków gospodarczych z tytułu panowania nad ujściem Wisły.
Do tego doszedł rosnący niepokój władcy Prus z powodu perspektywy nawet cząstkowych reform ustrojowych w Polsce, takich, jakie forsowała w 1764 r. na sejmie konwokacyjnym „Familia” Czartoryskich. Możliwość ograniczenia (nawet nie zniesienia) liberum veto i stopniowego wzmocnienia władzy wykonawczej w Rzeczypospolitej zapaliła u „króla filozofa” wszystkie lampki ostrzegawcze.
Fryderyk II, który w swojej jawnej i tajnej korespondencji (m.in. z reprezentantami oświeceniowych salonów) kpił z „wrodzonej Polakom anarchiczności”, w latach 1764–1766 zasypywał swoich dyplomatów nad Newą oraz samą carycę Katarzynę II listami, alarmującymi, że nawet ograniczone reformy ustrojowe w Polsce doprowadzą do fatalnych z punktu widzenia interesów Prus i Rosji konsekwencji. „Jeśli Wasza Cesarska Mość zgodzi się na tę zmianę – pisał Hohenzollern do rosyjskiej imperatorowej pod koniec października 1764 r. – może tego żałować, gdyż Polska może stać się dla swoich sąsiadów niebezpiecznym mocarstwem”. Miesiąc później pruscy dyplomaci otrzymali od swojego króla polecenie, by nieustannie powtarzać rosyjskiemu ambasadorowi w Warszawie N. Repninowi, że
Rosja powinna temu zapobiec i doprowadzić do upadku ten niebezpieczny projekt, tym bardziej, że w sytuacji, gdy dawny ustrój Rzeczypospolitej będzie zachowany, dwór petersburski zawsze będzie mógł przeforsować swoją wolę w Polsce. Ten stan rzeczy ulegnie zmianie, gdy zostanie ustanowiona [w Polsce] większość głosowania69.
Fryderyk II powoływał się także na postanowienia prusko-rosyjskiego układu sojuszniczego z kwietnia 1764 r., który również przewidywał kontynuację przez Berlin i Petersburg polityki zainicjowanej układem poczdamskim z 1720 r., a więc wspólne działanie obu państw na rzecz niedopuszczenia do reform ustrojowych w Polsce zmierzających do zniesienia liberum veto i wolnej elekcji70. Rozbiór Polski byłby więc koniecznym „zaokrągleniem” pruskiego państwa oraz stosowną karą dla Rzeczypospolitej, że przez uzdrawianie swojego ustroju stwarza poważne zagrożenie dla dalekosiężnych interesów swoich sąsiadów. Na tym polegał „pacyfikacyjny” (jak utrzymywał Hohenzollern) charakter zainicjowanej przez Prusy akcji rozbiorowej.
To jednak wymagało korekty imperialnej polityki rosyjskiej, która miałaby polegać na utrzymaniu obowiązującej od czasów Piotra I strategii petryfikacji bezwładu politycznego i ustrojowego Polski, ale już nie całej, skoro jeden „listek” miały zachować dla siebie Prusy. Utrzymanie pod kontrolą całej Rzeczypospolitej przez Rosję było możliwe pod warunkiem skupienia imperialnej ekspansji na jednym (zachodnim) kierunku oraz w sytuacji, gdy sytuacja wewnętrzna w Polsce była pod kontrolą. Po 1764 r. rosyjskie elity władzy (czytaj: zmieniające się u boku Katarzyny II koterie, skupione wokół kolejnych faworytów rosyjskiej imperatorowej) coraz wyraźniej dostrzegały, że nie jest możliwe spełnienie tych dwóch warunków na raz.
Logiką imperialnej polityki była stała ekspansja. Imperium, które nie anektuje ciągle nowych terytoriów, nie byłoby godne tego miana. Jak mówił Aleksandr Biezborodko, który w latach 80. XVIII w. kierował rosyjską polityką zagraniczną: „Co nie rośnie, to gnije”71. W oryginalnej, piętnastowiecznej koncepcji Moskwy jako trzeciego Rzymu „drugi Rzym”, czyli Konstantynopol, nie był bynajmniej przedstawiany jako świetlany przykład do naśladowania, jako „mit polityczny”, skoro upadł, przyjmując „herezję łacińską” (unia florencka z 1439 r.). Jak widzieliśmy, od czasów cara Aleksego Michałowicza „drugi Rzym” jest inkorporowany do idei imperialnej jako pożądany punkt odniesienia. Za Katarzyny II i jej następców przyszedł czas sformułowania programu „odzyskania Konstantynopola i Hagii Sophii”. W ten sposób opisywano na poziomie ideologicznym stałą ekspansję Rosji w basenie Morza Czarnego i w kierunku cieśnin czarnomorskich.
Caryca pisała: „Gdybym mogła dożyć stu lat, życzyłabym sobie, by cała Europa znajdowała się pod berłem Rosji. Jednakże nie mam zamiaru umrzeć, nim nie uda mi się wypędzić Turków z Konstantynopola”72. Wyrazem przygotowań Rosji do realizacji dalekosiężnych planów w tym zakresie było nadanie imienia Konstanty jednemu z wnuków Katarzyny II (w przyszłości dowódcy armii Królestwa Polskiego w latach 1815–1830). Pod koniec panowania carycy jej ostatni faworyt Płaton Zubow w specjalnym memoriale stwierdzał, że w przyszłości rosyjskie imperium powinno zajmować olbrzymi obszar „ze stolicami w Petersburgu, Moskwie, Berlinie, Wiedniu, Konstantynopolu i Astrachaniu”73.
Marsz rosyjskiego imperium na południe, podjęty już przez cara Piotra I (zdobywcę Azowa), powstrzymali w 1711 r. nad Prutem Turcy (zob. wyżej). Po pół wieku został podjęty przez Katarzynę II. Etapem wstępnym było zniszczenie Siczy Zaporoskiej i podbój Chanatu Krymskiego. Po podboju Krymu nadszedł czas na marsz w kierunku Dunaju i dalej do Carogrodu, czyli kolejne wojny z Turcją. To zaś oznaczało rozproszenie zasobów imperialnych74. W tej sytuacji trudno było myśleć o kontrolowaniu przez Rosję całej Rzeczypospolitej, tym bardziej że i drugi warunek w postaci utrzymywania Polski w stałym bezwładzie politycznym i ustrojowym po 1764 r. stawał się coraz bardziej iluzoryczny. „Naród szlachecki” się budził. Ożywieniu nastrojów patriotycznych wśród polskich elit kulturowych i politycznych (niemal bez wyjątku szlacheckiego pochodzenia) towarzyszyła coraz bardziej dojrzała myśl polityczna podejmująca refleksję nad koniecznością dalekosiężnych reform zmierzających do wzmocnienia władzy wykonawczej i likwidacji instrumentów wpływania przez obce mocarstwa na sprawy wewnętrzne Rzeczypospolitej (liberum veto i wolna elekcja).
Od opublikowania w 1763 r. ostatniego tomu dzieła ks. Stanisława Konarskiego O skutecznym rad sposobie po ostatni rok Sejmu Wielkiego (1788–1792), który dał Polsce Ustawę Rządową z 3 maja 1791 r., minęło niemal trzydzieści lat ciągłych wysiłków zmierzających w tym kierunku. Pierwszymi etapami na tej drodze były reformy sejmu konwokacyjnego z 1764 r., które tak bardzo zaniepokoiły władcę Prus, oraz konfederacja barska (1768–1772), która unaoczniła Rosji niewystarczalność zasobów imperialnych dla realizacji jednocześnie dwóch celów: utrzymania kontroli nad całą Rzecząpospolitą oraz prowadzenia ekspansji w kierunku Konstantynopola i cieśnin czarnomorskich (wojska rosyjskie jednocześnie musiały tłumić konfederację barską i prowadzić wojnę z Turcją).
Uczestnictwo w rozbiorze Polski pozwoliło Rosji utrzymać nowy kierunek imperialnej ekspansji (na południe), zachowując w wyniku aneksji kolejnych polskich terytoriów dotychczasowy kierunek ekspansji (na zachód), a jednocześnie utrzymując geopolityczny „pakiet kontrolny” umożliwiający odgrywanie roli „rozjemcy Europy”. Last but not least, rozbiory Polski były wypełnieniem dawnego programu „zbierania ziem ruskich”, niepozbawionego przecież swoich „teologicznych” wątków. Do tej tradycji akulturowała się (wszystko dla imperium!) urodzona w Szczecinie księżniczka von Anhalt-Zerbst, która jako rosyjska imperatorowa Katarzyna II po każdym rozbiorze Polski zarządzała w cerkwiach na obszarze całego imperium nabożeństwa dziękczynne za „powrót pradawnych ziem rosyjskich” (nie wyłączając takich „pradawnych ruskich grodów”, jak wcielone do Rosji w 1795 r. Wilno). Każda kolejna odsłona rosyjskiej ekspansji na zachód (1772–1793–1795) znaczona była następującymi po sobie falami represji przeciw Kościołowi greckokatolickiemu. W ten sposób Katarzyna II i jej następcy skutecznie walczyli z „ekspansją latynizmu” na wschód. To jedna z najtrwalszych cywilizacyjnych konsekwencji rozbiorów Polski, zrealizowanych z inicjatywy Prus przy „sprawstwie kierowniczym” Rosji (Austria była dopraszana do dwóch akcji rozbiorowych w 1772 i 1795 r.)75.
Należy zwrócić uwagę, że zarówno Prusy, jak i Rosja podnosiły ten cywilizacyjny wątek, uzasadniając obieranie „polskiego karczocha” z kolejnych „listków”. Gdy chodzi o krąg pruskiej czy – szerzej – niemieckojęzycznej kultury, prekursorem myślenia w stylu „rozbiory były czynem z gruntu modernizacyjnym, usuwającym z mapy Europy upadłe państwo i dającym jego mieszkańcom szansę na ucywilizowanie się pod rządami oświeconego, pruskiego rządu”, był sam Fryderyk II. W swoim testamencie politycznym z 1768 r. jako zasadniczą przyczynę, dla której „Polska nie może zaliczać się do grona europejskich potęg” (z ewidentnym naciskiem na znajdujący się w tym zdaniu przymiotnik), wskazał nie tylko niedostatki ustroju społecznego Rzeczypospolitej, ale jej zapóźnienie cywilizacyjne.
„Poddani traktowani przez swoich panów jak niewolnicy”, „złe zarządzanie finansami”, „wszystkie grzechy starego feudalnego systemu” (tutaj Hohenzollern wymieniał przede wszystkim wybór króla przez szlachtę oraz „burzliwe sejmy, z których żaden nie dochodzi do skutku”), „brak prawodawstwa”, „brak wymiaru sprawiedliwości” – przez te strukturalne, cywilizacyjne wady państwo polskie jest skazane na upadek. Przedstawia bowiem sobą „rządy anarchii” (die Regierung der Anarchie), co sprawia, że Rzeczpospolita jest „zawsze słaba, a jak długo trwać będzie obecny jej ustrój, tak długo nie będzie groźna dla swoich wrogów, a dla swoich sprzymierzeńców będzie ciężarem”.
W sensie społecznym warstwą hamującą procesy modernizacyjne w Polsce była w oczach króla pruskiego polska szlachta, „pyszna, w swoim dobrobycie arogancka, w nieszczęściu tchórzliwa, zachłanna na przekupstwa, niezdolna podejmować trwałe postanowienia i je przeprowadzać” i – jak już wiemy – „traktująca swoich poddanych jak niewolników”. „Jednym słowem, jest ona [Polska] wśród narodów Europy na ostatnim miejscu”76. Na uwagę zasługuje jednak fakt, że to „ostatnie miejsce” Polska zajmowała nie tylko pod względem wydolności swojego ustroju politycznego i siły militarnej, ale również – cywilizacyjnym.
Rozbiory jako całkowicie usprawiedliwiony czyn modernizacyjny podjęty dla dobra samych Polaków i Europy niezasługującej na tolerowanie u siebie „państwa funkcjonującego na podobieństwo Tatarstanu” (Clausewitz) – w ten sposób myśleli nie tylko pruscy generałowie (jak wymieniony autor czytanego ciągle traktatu O wojnie), ale ludzie, których dorobek intelektualny oraz instytucjonalny ważny był dla całego kulturowego niemieckojęzycznego obszaru. Dość wspomnieć w tym kontekście takie postaci, jak Immanuel Kant, Georg Wilhelm Hegel, Wilhelm von Humboldt czy Johann Wolfgang Goethe77.
Co ciekawe, w formułowanej na przełomie XVIII i XIX w. rosyjskiej ideologii imperialnej rozbiory Polski były przedstawiane nie tylko jako restytucja „ziem zagrabionych” dawnej Rusi Kijowskiej, ale jako swego rodzaju czyn na rzecz modernizacji – modernizacji ogólnej (europejskiej) i modernizacji Rosji. Przykład takiej wizji zaprezentował w 1796 r. Nikołaj Karamzin, który w ciągu kilkunastu lat stał się głównym reprezentantem tzw. oficjalnej (czyt. imperialnej) historiografii rosyjskiej. Z okazji koronacji Pawła I, następcy Katarzyny II, pisał, że zmarła władczyni „odebrała Polsce jedynie nasze starodawne dziedzictwo, i to wówczas dopiero, gdy słaby duch zgrzybiałej [podkr. G.K.] Rzeczypospolitej utracił już zdolność rządzenia nad jej obszarem”78. Należy jednak zaważyć, że rosyjscy historycy na służbie imperium akcentowali znacznie bardziej motyw „zbierania ziem ruskich” aniżeli modernizacyjny.