Piekielni sąsiedzi - Grzegorz Kucharczyk, Krzysztof Rak - ebook

Piekielni sąsiedzi ebook

Grzegorz Kucharczyk, Krzysztof Rak

0,0
39,92 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czy nasza historia znowu się powtarza?

Pierwsza książka o pięciu wiekach relacji Niemiec i Rosji oraz o szczególnej roli, jaką odgrywała w nich Polska.

Zawiera wiele do tej pory nieznanych faktów i przełomowych interpretacji. Oparta jest na do niedawna nieznanych dokumentach, skrywanych w najtajniejszych archiwach Kremla. Stanowi udaną próbę nowego oczytania dziejów Polski i Europy Środkowej.

Nie przesadzają ci, którzy twierdzą, że mieć takich sąsiadów jak Rosja i Niemcy, to mieć sąsiadów z piekła rodem. Nie tylko dlatego, że przez pewien czas zarówno w Rosji (tam ponad siedem dekad), jak i w Niemczech (dwanaście lat) panowały totalitarne, nieludzkie i bezbożne ideologie, które uzasadniały zbudowanie i funkcjonowanie aparatu państwowego czyniącego z ludobójstwa zwyczajny, niemal rutynowy instrument władzy. Sojusz tych dwóch totalitarnych mocarstw w latach 1939–1941 oraz ich militarna konfrontacja w latach 1941–1945 oznaczały apokalipsę dla dziesiątków milionów ludzi na Starym Kontynencie.

Jednak historia współpracy Berlina i Moskwy (Petersburga) sięga znacznie dalej niż pakt Hitler – Stalin z 23 sierpnia 1939 roku. Przez ponad półtora wieku ta współpraca z piekła rodem przyczyniła się do fatalnej w skutkach rewolucji geopolitycznej w Europie Środkowej, jakim było zniszczenia państwa polskiego pod koniec XVIII wieku a następnie utrzymywanie do 1918 roku rozbiorowego status quo na naszych ziemiach. Zakusy na niepodległość i całość Rzeczypospolitej piekielni sąsiedzi mieli już wcześniej.

O tych diabelskich planach i próbach ich realizacji – aż do czasów Putina i Scholza – jest ta książka.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

Książka, którą odda­jemy do rąk pol­skiego Czy­tel­nika, nie jest pierw­szym na naszym rynku wydaw­ni­czym opra­co­wa­niem doty­czą­cym dzie­jów rela­cji pru­sko/nie­miecko-rosyj­skich (sowiec­kich)1. Ujmu­jemy to zagad­nie­nie w szer­szych niż dotąd ramach chro­no­lo­gicz­nych. Roz­po­czy­namy naszą opo­wieść o poli­tyce Rosji i Nie­miec (Prus) wobec Europy Środ­ko­wej (ze szcze­gól­nym uwzględ­nie­niem Pol­ski) wcze­śniej i koń­czymy póź­niej. Uwzględ­nione zostały ponadto – zwłasz­cza w odnie­sie­niu do okresu po zakoń­cze­niu dru­giej wojny świa­to­wej – źró­dła, które do tej pory nie były wyko­rzy­sty­wane przy ana­li­zo­wa­niu rela­cji na linii Ber­lin–Moskwa z uwzględ­nie­niem rów­nież szer­szego tła mię­dzy­na­ro­do­wego2.

Nie prze­sa­dzają ci, któ­rzy twier­dzą, że mieć takich sąsia­dów jak Rosja i Niemcy, to mieć sąsia­dów z pie­kła rodem. Nie tylko dla­tego, że przez pewien czas zarówno w Rosji (tam ponad sie­dem dekad), jak i w Niem­czech (lat dwa­na­ście) pano­wały tota­li­tarne, nie­ludz­kie i bez­bożne ide­olo­gie, które uza­sad­niały zbu­do­wa­nie i funk­cjo­no­wa­nie apa­ratu pań­stwo­wego czy­nią­cego z ludo­bój­stwa zwy­czajny, nie­mal ruty­nowy instru­ment wła­dzy. Sojusz tych dwóch tota­li­tar­nych mocarstw w latach 1939–1941 oraz ich mili­tarna kon­fron­ta­cja w latach 1941–1945 ozna­czały apo­ka­lipsę dla dzie­siąt­ków milio­nów ludzi na Sta­rym Kon­ty­nen­cie.

Nie jest przy­pad­kiem, że to nie­miecko-rosyj­skie (sowiec­kie) sąsiedz­two oka­zało się naprawdę pie­kielne, gdy stało się bez­po­śred­nie. Wspólne znisz­cze­nie przez Niemcy hitle­row­skie i sta­li­now­ski Zwią­zek Sowiecki pań­stwa pol­skiego we wrze­śniu 1939 r. otwo­rzyło bramy pie­kła dla naro­dów Europy Środ­ko­wej i Wschod­niej – od Fin­lan­dii oraz państw bał­tyc­kich po Rumu­nię. Na kar­tach naszej książki poka­zu­jemy, że ten Arma­ge­don był gene­tycz­nie zwią­zany z pierw­szym w dzie­jach zaist­nie­niem bez­po­śred­niego sąsiedz­twa Ber­lina (Prus) i Peters­burga (Rosja) na sku­tek znisz­cze­nia Rze­czy­po­spo­li­tej pod koniec XVIII w. w wyniku wspól­nego dzia­ła­nia Roma­no­wów oraz Hohen­zol­ler­nów, do któ­rych dołą­czył się geo­po­li­tyczny „pasa­żer na gapę” w postaci monar­chii Habs­bur­gów.

To zachwia­nie euro­pej­skiej archi­tek­tury bez­pie­czeń­stwa przez zabor­czość car­skiego impe­rium i wiecz­nie „zaokrą­gla­ją­cych się” Prus miało dla całego Sta­rego Kon­ty­nentu (wszak Europa Środ­kowa jest jego new­ral­gicz­nym geo­po­li­tycz­nie regio­nem) dale­ko­siężne i fatalne kon­se­kwen­cje, które z całą mocą obja­wiły się z chwilą wybu­chu Wiel­kiej Wojny w sierp­niu 1914 r. Ta zaś otwo­rzyła drzwi dla zaist­nie­nia dwóch tota­li­ta­ry­zmów. Bez roz­bio­rów Pol­ski nie byłoby rosyj­skiej eks­pan­sji w głąb Europy, nie byłoby zjed­no­cze­nia Nie­miec, a więc tych dwóch wyda­rzeń, które osta­tecz­nie dopro­wa­dziły do wybu­chu „sierp­nio­wych salw”.

W tym przy­padku po raz kolejny potwier­dziła się stara prawda, że idee mają kon­se­kwen­cje. Nie­mało miej­sca w naszej książce poświę­camy wąt­kom zwią­za­nym z kształ­to­wa­niem się myśli poli­tycz­nej czy geopoli­tycz­nej w Rosji (Związku Sowiec­kim) oraz w Niem­czech (Pru­sach). To, w jaki spo­sób nie­miec­kie (pru­skie) i rosyj­skie (sowiec­kie) elity patrzyły na sie­bie, na Pol­skę i całą Europę Środ­kową, miało nie­mały wpływ na decy­zje, które zapa­dały w Pocz­da­mie, Ber­li­nie, Peters­burgu i Moskwie, a które oddzia­ły­wały na nasz region Sta­rego Kon­ty­nentu. Mamy nadzieję, że zachę­cimy w ten spo­sób Czy­tel­ni­ków do poszu­ka­nia odpo­wie­dzi na pyta­nie: czy mamy tutaj do czy­nie­nia z histo­rią dawno zamkniętą, czy raczej z histo­rią „dłu­giego trwa­nia”?

Rozdział I. Moskwa „zbiera ziemie ruskie”, a Berlin troszczy się o „Rzeczpospolitą, która nigdy nie umiera”

Roz­dział I

Moskwa „zbiera zie­mie ruskie”, a Ber­lin trosz­czy się o „Rzecz­po­spo­litą, która ni­gdy nie umiera”

Kształ­tu­jąca się od XV w. myśl poli­tyczna, a wła­ści­wie teo­lo­gia poli­tyczna, Wiel­kiego Księ­stwa Moskiew­skiego wyra­żała pogląd o koniecz­no­ści budowy, a następ­nie utrwa­la­nia impe­rium. Towa­rzy­szyło temu prze­ko­na­nie o wyjąt­ko­wo­ści Rosji i o jej wyjąt­ko­wej misji. Aspekt „teo­lo­giczny” tej impe­rial­nej myśli sta­no­wiła kon­cep­cja trze­ciego Rzymu. Należy zwró­cić uwagę na to, że oprócz zdo­by­cia przez Tur­ków Kon­stan­ty­no­pola (1453) dru­gim impul­sem, który wpły­nął w decy­du­jący spo­sób na jej ufor­mo­wa­nie, był sprze­ciw moskiew­skiej Cer­kwi wobec uchwa­lo­nej w 1439 r. na sobo­rze we Flo­ren­cji unii Rzymu z Kon­stan­ty­no­po­lem pole­ga­ją­cej na uzna­niu przez patriar­chę Caro­grodu pry­matu następ­ców św. Pio­tra w Rzy­mie. Główny pro­mo­tor unii flo­renc­kiej na Rusi, kijow­ski metro­po­lita Izy­dor (od papieża otrzy­mał kape­lusz kar­dy­nal­ski), od początku był wrogo przyj­mo­wany w Moskwie i osta­tecz­nie został zmu­szony do opusz­cze­nia Rusi.

Filo­te­usz, mnich pskow­ski, prze­ko­ny­wał władcę Moskwy, że zbli­że­nie do kato­lic­kiego Rzymu było zasad­ni­czą przy­czyną upadku „dru­giego Rzymu” (Kon­stan­ty­no­pola). Jego zdo­by­cie przez Tur­ków było tylko kon­se­kwen­cją tego gor­szego, bo ducho­wego upadku w postaci zawar­cia unii flo­renc­kiej z „pierw­szym Rzy­mem”. Jeśli bowiem Filo­te­usz mówił o upadku „pierw­szego Rzymu”, to nie tylko miał na myśli upa­dek Impe­rium Roma­num na Zacho­dzie w V w., ale rów­nież – a może przede wszyst­kim – popad­nię­cie za sprawą rzym­skiego kato­li­cy­zmu w here­zję. Pskow­ski mnich pisał:

kato­licy […] są naprawdę here­ty­kami […]. Byli z nami w jed­no­ści przez sie­dem­set sie­dem­dzie­siąt lat, a od praw­dzi­wej wiary ode­szli sie­dem­set trzy­dzie­ści pięć lat temu, popa­dli w here­zję Apo­li­na­rego […]. Mówią o opłat­kach, jakoby z powodu czy­sto­ści i braku namięt­no­ści, lecz kła­mią, ukry­wa­jąc w sobie dia­bła3.

Filo­te­usz nie był jedyny, który we wcze­snej epoce nowo­żyt­nej wyra­żał myśl o wyjąt­ko­wo­ści Moskwy jako ostat­niej „pra­wo­wier­nej sto­licy” w obli­czu „Rzymu, który popadł w here­zję”. Igu­men Josif Wołocki tę myśl ujmo­wał w liście do wiel­kiego księ­cia Wasyla III (pierw­szego władcy moskiew­skiego, który przy­jął tytuł samo­dzierżcy):

Na Boga i Bogu­ro­dzicę! Pomyśl o Kościele Bożym i pra­wo­sław­nej wie­rze chrze­ści­jań­skiej. […] Ina­czej, carze, zgi­nie całe chrze­ści­jań­stwo od here­zji, ponie­waż poprzed­nie car­stwa zgi­nęły w ten sam spo­sób. […] Rzym­skie, które wiele lat trwało w wie­rze chrze­ści­jań­skiej, także zgi­nęło4.

Kon­cep­cja trze­ciego Rzymu wyty­czyła szlak: Moskwa (Rosja) jest wyjąt­kowa w sen­sie jak naj­bar­dziej pozy­tyw­nym na tle zepsu­tego (w naj­gor­szym tego słowa rozu­mie­niu, bo ducho­wym) Zachodu. Nie mogła go jed­nak zosta­wić na pastwę here­zji „papież­ni­ków”, a zwłasz­cza nie mogła pozwo­lić na odda­nie na jej pastwę „pra­wo­wier­nych chrze­ści­jan” (czy­taj: pra­wo­sław­nych), któ­rzy zamiesz­ki­wali zie­mie ruskie pod­bite w XIV w. przez Wiel­kie Księ­stwo Litew­skie, na czele z „matką wszyst­kich ruskich gro­dów” – Kijo­wem. Od cza­sów zaś unii pol­sko-litew­skiej (unia w Kre­wie w 1385 r.) i początku chry­stia­ni­za­cji Litwy przez Kościół rzym­ski (1386) zie­mie te zna­la­zły się w real­nym nie­bez­pie­czeń­stwie oddzia­ły­wa­nia rzym­skich „here­zjar­chów”.

Docho­dzimy w ten spo­sób do aspektu stricte poli­tycz­nego rodzą­cej się w epoce nowo­żyt­nej moskiew­skiej idei impe­rial­nej, czyli wysu­wa­nego od XV w. przez wład­ców Wiel­kiego Księ­stwa Moskiew­skiego pro­gramu „zbie­ra­nia ziem ruskich”. W ten spo­sób opi­sy­wano (z moskiew­skiej per­spek­tywy) nie­usta­jący od końca pięt­na­stego stu­le­cia pro­ces eks­pan­sji Moskwy na zachód kosz­tem ziem Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego. Od czasu obję­cia w wyniku posta­no­wień unii lubel­skiej z 1569 r. ziem ruskich we wła­da­nie przez Koronę Pol­ską kon­flikt ten prze­ro­dził się w kon­fron­ta­cję Moskwy z całym pań­stwem pol­sko-litew­skim.

Wasyl III.

Fot. Wiki­me­dia Com­mons, domena publiczna

Warto rów­nież zwró­cić uwagę na fakt, iż w tym wznie­sio­nym przez Moskwę haśle „zbie­ra­nia ziem ruskich” jest impli­cite zawarta myśl, że pań­stwo carów to natu­ralny suk­ce­sor daw­nej, znisz­czo­nej przez Mon­go­łów w XIII w. Rusi Kijow­skiej. Kijów – „matka wszyst­kich gro­dów ruskich” – miał zostać „oswo­bo­dzony” przez Moskwę, jego godną kon­ty­nu­atorkę. Moskwa – „trzeci Rzym”, ale i „drugi Kijów”.

Jak prze­ko­namy się póź­niej, reali­za­cja tego naj­waż­niej­szego celu nie wyklu­czała zawie­ra­nia soju­szy z pań­stwami kato­lic­kimi, w tym nawet z takimi poten­ta­tami, fila­rami poli­tycz­nego ładu łaciń­skiej chri­stia­ni­tas, jak cesarz rzym­ski. Abso­lut­nym prio­ry­te­tem było dzia­ła­nie na rzecz osła­bie­nia, a następ­nie destruk­cji pań­stwa jagiel­loń­skiego i jego suk­ce­sorki – Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Naro­dów, bo tylko w ten spo­sób można było „zebrać ruskie zie­mie”.

Aspekty teo­lo­giczny i poli­tyczny moskiew­skiej idei impe­rial­nej spo­ty­kały się w sakra­li­za­cji wła­dzy carów moskiew­skich. Należy w tym kon­tek­ście zgo­dzić się z opi­nią, że „ide­olo­gia reli­gijno-poli­tyczna, oparta na kon­cep­cji Moskwy jako trze­ciego Rzymu, może być okre­ślona jako teo­kra­tyczna escha­to­lo­gia: Moskwa jest ostat­nim cesar­stwem pra­wo­sław­nym, a zada­nia cara ruskiego nabie­rają cha­rak­teru mesja­ni­stycz­nego”5.

Nie ma tu miej­sca na szcze­gó­łowe ana­li­zo­wa­nie tej kwe­stii. Trzeba jed­nak pamię­tać, że tak ujmo­wana sakra­li­za­cji wła­dzy monar­szej w Moskwie (Rosji), będąca zwor­ni­kiem rosyj­skiej idei impe­rial­nej, w żaden spo­sób nie może być sta­wiana na równi ze zna­nym łaciń­skiej chri­stia­ni­tas poję­ciem monar­chy jako „Bożego poma­zańca”. W przy­padku rosyj­skiego „caro­sła­wia” mamy do czy­nie­nia z bał­wo­chwal­czą sta­to­la­trią6. Jak pisał w 1916 r. Paweł Fło­rien­ski, pra­wo­sławny teo­log rosyj­ski:

W świa­do­mo­ści narodu rosyj­skiego samo­dzier­ża­wie nie jest pra­wem, ale wyja­wio­nym przez samego Boga fak­tem – to miło­sier­dzie Boże, a nie umowa ludzi, przeto samo­dzier­ża­wie cara odnosi się nie do pojęć praw­nych, lecz do pojęć z zakresu wiary, wcho­dzi w dzie­dzinę wiary i nie wywo­dzi się z poza­re­li­gij­nych zało­żeń, mają­cych na uwa­dze korzyść spo­łeczną lub pań­stwową7.

Dla Rosjan, piew­ców impe­rial­nego powo­ła­nia Rosji, car był nie poma­zań­cem, ale „ziem­skim Bogiem”8.

Uza­sad­niany moskiew­skim „misjo­ni­zmem” („trzeci Rzym” wyru­sza­jący na walkę z błę­dami „pierw­szego Rzymu”) pro­gram „zbie­ra­nia ziem ruskich” wszedł w fazę reali­za­cji pod koniec XV w., gdy w ostat­nich latach pano­wa­nia króla Kazi­mie­rza Jagiel­loń­czyka udało się Moskwie wyrwać spod zwierzch­no­ści Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego Księ­stwa Wier­chow­skie. Na początku XVI w. „zbie­ra­nie” to zyskało nową dyna­mikę, gdy w 1514 r. woj­ska moskiew­skie zdo­były klu­czową pod wzglę­dem stra­te­gicz­nym twier­dzę w Smo­leń­sku. Kto ją kon­tro­lo­wał, kon­tro­lo­wał drogę na Moskwę albo drogę na Wilno i dalej do War­szawy. Zasmu­cony, patrzący dale­ko­wzrocz­nie Stań­czyk z obrazu Jana Matejki oczami wyobraźni widział kon­se­kwen­cje zatrwa­ża­ją­cej wia­do­mo­ści, która dotarła do kró­lew­skiego Kra­kowa po tym suk­ce­sie Moskwy w woj­nie z Litwą.

W tym samym cza­sie monar­chia jagiel­loń­ska musiała sta­wić czoło nie­przy­ja­znym wobec niej dąże­niom poli­tycz­nym Cesar­stwa Rzym­skiego Narodu Nie­miec­kiego, rzą­dzo­nego przez dyna­stię Habs­bur­gów, oraz pań­stwo Zakonu Krzy­żac­kiego ze sto­licą w Kró­lewcu. Cesarz rzym­ski i król nie­miecki Mak­sy­mi­lian I Habs­burg dążył do zwy­cię­stwa w rywa­li­za­cji z Jagiel­lo­nami o wpływy w Euro­pie Środ­ko­wej. Pod koniec XV w. potom­ko­wie Wła­dy­sława Jagiełły pano­wali nie tylko w Koro­nie Pol­skiej i w Wiel­kim Księ­stwie Litew­skim, ale rów­nież w Cze­chach i na Węgrzech. Habs­burg dążył do zmiany tej sytu­acji, a w tym celu władca kato­lic­kiego Sacrum Impe­rium Roma­num nie widział nic zdroż­nego w zawie­ra­niu ukła­dów z wro­gim wobec „here­tyc­kich błę­dów pierw­szego Rzymu” władcą moskiew­skim prze­ciw kato­lic­kiemu władcy Pol­ski i Litwy. Wąsko pojęte inte­resy dyna­styczne Habs­bur­gów wyszły więc naprze­ciw reali­za­cji dale­ko­sięż­nego pro­gramu impe­rial­nego Moskwy, a płasz­czy­zną wspól­nych inte­re­sów oka­zało się dąże­nie do osła­bie­nia monar­chii jagiel­loń­skiej.

Podobny motyw kie­ro­wał na początku XVI w. poli­tyką kato­lic­kiego Zakonu Naj­święt­szej Maryi Panny Domu Nie­miec­kiego w Jero­zo­li­mie, czyli Zakonu Krzy­żac­kiego („łotrzy krzy­żem zna­czeni” – jak mówił jeden z pięt­na­sto­wiecz­nych pol­skich bisku­pów). Krzy­żacy, któ­rych stan posia­da­nia na mocy dru­giego pokoju toruń­skiego (1466) został zre­du­ko­wany do tzw. Prus Krzy­żac­kich ze sto­licą w Kró­lewcu, a nad któ­rymi zwierzch­ność jak suwe­ren nad len­ni­kiem spra­wo­wał król Pol­ski, dążyli do zrzu­ce­nia tej pod­le­gło­ści i odzy­ska­nia ziem, które po woj­nie trzy­na­sto­let­niej powró­ciły do Korony Pol­skiej – Pomo­rza Gdań­skiego oraz ziemi cheł­miń­skiej. Te krzy­żac­kie dąże­nia wzmoc­niły się po wybo­rze w 1511 r. Albrechta Hohen­zol­lerna – z rodu zysku­ją­cego wów­czas na zna­czeniu w całej Rze­szy – na urząd wiel­kiego mistrza Zakonu Krzy­żac­kiego. Rów­nież Hohen­zol­lern nie widział nic zdroż­nego w tym, by wielki mistrz kato­lic­kiego zakonu rycer­skiego zawie­rał soju­sze ze schi­zma­tyc­kim bądź co bądź władcą Moskwy prze­ciw kato­lic­kiemu kró­lowi Pol­ski. Wąsko pojęte inte­resy poli­tyczne ani­mu­jące anta­go­ni­zmy wśród here­ty­ków – „papież­ni­ków” – mogły być tylko na rękę „zbie­ra­ją­cemu zie­mie ruskie” władcy Moskwy.

Habs­bur­go­wie już pod koniec XV w. nawią­zali sto­sunki dyplo­ma­tyczne z wład­cami Wiel­kiego Księ­stwa Moskiew­skiego. Parę lat po zdo­by­ciu Smo­leń­ska przez Moskwę zostały one zin­ten­sy­fi­ko­wane na potrzeby kon­stru­owa­nia przez Mak­sy­mi­liana I sze­ro­kiej ligi anty­pol­skiej, mają­cej obej­mo­wać Danię, Zakon Kawa­le­rów Mie­czo­wych w Inf­lan­tach, rzą­dzoną przez Hohen­zol­ler­nów Bran­den­bur­gię oraz Zakon Krzy­żacki, na któ­rego czele stał rów­nież Hohen­zol­lern. Na początku 1514 r. doszło w Moskwie do zawar­cia mię­dzy cesa­rzem Mak­sy­mi­lia­nem I a wiel­kim księ­ciem Wasy­lem III ofen­syw­nego soju­szu skie­ro­wa­nego prze­ciw kró­lowi Pol­ski, który miał obo­wią­zy­wać na czas życia obu wład­ców. Habs­burg zobo­wią­zy­wał się w nim do wspar­cia moskiew­skich dzia­łań mili­tar­nych prze­ciw pań­stwu jagiel­loń­skiemu. Nie tylko cho­dziło o sub­sy­dia, ale rów­nież o odcią­gnię­cie wojsk pol­skich ze wschodu poprzez roz­po­czę­cie wojny prze­ciw Koro­nie Pol­skiej o pano­wa­nie nad Pomo­rzem Gdań­skim (nazy­wa­nym od 1466 r. Pru­sami Kró­lew­skimi)9.

To ostat­nie zobo­wią­za­nie Habs­burga nie byłoby moż­liwe do wyko­na­nia bez zaan­ga­żo­wa­nia Zakonu Krzy­żac­kiego i jego wiel­kiego mistrza Albrechta Hohen­zol­lerna. Pierw­sze kon­takty dyplo­ma­tyczne z władcą Moskwy, które miały dopro­wa­dzić do anty­pol­skiego poro­zu­mie­nia, nawią­zał on już w 1512 r.10 W latach 1517–1519 regu­lar­nie, rok do roku, wysy­łał on posel­stwa do Moskwy w celu nawią­za­nia jak naj­bliż­szych rela­cji poli­tycz­nych z Wasy­lem III. W marcu 1517 r. jedno z tych poselstw zakoń­czyło się zawar­ciem anty­pol­skiego soju­szu zaczep­nego mię­dzy Moskwą a Zako­nem Krzy­żac­kim11. Towa­rzy­szył mu układ han­dlowy prze­wi­du­jący m.in. dostęp kup­ców z pań­stwa krzy­żac­kiego do miast w Wiel­kim Księ­stwie Moskiew­skim12. Han­del i poli­tyka – już wtedy zaczyna się zja­wi­sko prze­ni­ka­jące rela­cje pru­sko/nie­miecko-rosyj­skie przez kolej­nych pięć wie­ków.

Jed­nak w 1517 r. snute przez Wie­deń plany zbu­do­wa­nia sze­ro­kiej koali­cji anty­pol­skiej nale­żały do prze­szło­ści. Parę mie­sięcy po zawar­ciu skie­ro­wa­nego prze­ciw Pol­sce soju­szu habs­bur­sko-moskiew­skiego świetne zwy­cię­stwo wojsk pol­skich i litew­skich nad Moskwą w bitwie pod Orszą odnie­sione 8 wrze­śnia 1514 r. (zwy­cię­skimi woj­skami dowo­dził pra­wo­sławny het­man Kon­stanty Ostrog­ski) prze­kre­śliło plany Wasyla III reali­za­cji kolej­nego etapu „zbie­ra­nia ziem ruskich”. Z kolei zawarty w lipcu 1515 r. przez Zyg­munta I Sta­rego z Habs­bur­gami układ dyna­styczny w Wied­niu prze­wi­dy­wał moż­li­wość obję­cia wła­dzy przez Habs­bur­gów na Węgrzech i w Cze­chach w razie wymar­cia tam dyna­stii jagiel­loń­skiej. Układ „na prze­ży­cie” był obu­stronny. W razie wymar­cia Habs­bur­gów Jagiel­lo­no­wie mieli posiąść ich zie­mie dzie­dziczne w Austrii (Ludwik Jagiel­loń­czyk – przy­szły ostatni król Węgier i Czech z dyna­stii jagiel­loń­skiej – został mia­no­wany przez cesa­rza „gene­ral­nym wika­riu­szem Świę­tego Cesar­stwa Rzym­skiego”). Dodat­kowo cesarz zobo­wią­zał się nie znie­chę­cać wiel­kiego mistrza Albrechta Hohen­zol­lerna do zło­że­nia należ­nego w myśl pokoju z 1466 r. hołdu len­nego kró­lowi Pol­ski.

W 1517 r. Hohen­zol­lern miał więc jedy­nego real­nego sojusz­nika w przy­go­to­wy­wa­nej roz­pra­wie mili­tar­nej z Pol­ską – władcę Moskwy. To on miał być głów­nym sojusz­ni­kiem Krzy­ża­ków w ich ostat­niej woj­nie z Pol­ską (1519–1521). Wielki mistrz Albrecht Hohen­zol­lern latem 1519 r. pod­jął osta­teczną decy­zję o woj­nie. Wcze­śniej, w poło­wie maja 1519 r., przy­jął posel­stwo moskiew­skie, które potwier­dziło anty­pol­skie zobo­wią­za­nie sojusz­ni­cze Wasyla III zacią­gnięte w ukła­dzie zawar­tym dwa lata wcze­śniej13.

Nie pomógł cesarz rzym­ski (i król nie­miecki), nie pomo­gła Dania. Nie spie­szył Krzy­ża­kom z pomocą ich „sio­strzany” zakon w Inf­lan­tach. Hohen­zol­ler­nowi w sukurs nie przy­szli nawet jego krew­niacy panu­jący w Bran­den­bur­gii. Pomoc – i to bar­dzo kon­kretna – szła tylko z Moskwy. Na początku listo­pada 1519 r. dotarło do Kró­lewca 55 tys. srebr­nych flo­re­nów przy­sła­nych przez Wasyla III. Jak pisze badacz tej epoki, „nie­wąt­pli­wie prze­syłka ta umoc­niła wolę Albrechta roz­po­czę­cia wojny z Pol­ską”14.

Na początku 1520 r. Hohen­zol­lern ofi­cjal­nie poin­for­mo­wał władcę Moskwy o roz­po­czę­ciu dzia­łań zbroj­nych prze­ciw Pol­sce15. Jed­nak kolejne mie­siące prze­ko­nały Wasyla III, że zapew­nie­nia wiel­kiego mistrza krzy­żac­kiego o real­nej moż­li­wo­ści poko­na­nia potęż­nej monar­chii jagiel­loń­skiej były ilu­zo­ryczne. Albrecht miał za mało pie­nię­dzy, by robić wer­bunki w Rze­szy. Wasyl III w obli­czu nie­po­wo­dzeń mili­tar­nych Hohen­zol­lerna nie miał zamiaru pła­cić za wojnę, która nie nie­sie osła­bie­nia Pol­ski. Ponadto świeża była w Moskwie pamięć o pol­skim zwy­cię­stwie pod Orszą. Na tyle świeża, by nie ryzy­ko­wać dla dobra wiel­kiego mistrza otwar­tej kon­fron­ta­cji z pań­stwem jagiel­loń­skim.

Pod­jęty po kil­ku­dzie­się­ciu latach przez Iwana IV Groź­nego kolejny etap „zbie­ra­nia ziem ruskich” (roz­po­częta na początku lat 60. XVI w. wojna prze­ciw zse­ku­la­ry­zo­wa­nemu pań­stwu Zakonu Inf­lanc­kiego, a następ­nie z Rze­czą­po­spo­litą Ste­fana Bato­rego) nie tylko zmie­rzał do prze­ję­cia przez Moskwę schedy po Rusi Kijow­skiej, ale i do uzy­ska­nia sze­ro­kiego dostępu do Morza Bał­tyc­kiego. Aspekt „teo­lo­giczny” był wzmac­niany przez stricte poli­tyczny. Ten pierw­szy zyskał nową dyna­mikę dzięki powsta­niu już po śmierci Iwana IV Groź­nego (pierw­szego władcy moskiew­skiego, który tytu­ło­wał się „carem”) nie­za­leż­nego od Kon­stan­ty­no­pola patriar­chatu moskiew­skiego.

Prze­by­wa­jący w Moskwie w celu zatwier­dze­nia tej decy­zji kon­stan­ty­no­po­li­tań­ski patriar­cha Jere­miasz II swój krok uza­sad­niał dokład­nie w taki sam spo­sób, w jaki sto lat wcze­śniej robili to auto­rzy kon­cep­cji trze­ciego Rzymu: Drugi Rzym „znaj­duje się we wła­dzy bez­boż­nych Tur­ków”, „stary Rzym upadł z powodu here­zji Apo­li­na­rego”, a Moskwa – trzeci Rzym – „prze­wyż­szyła świę­to­ścią wszyst­kie inne car­stwa”, a władca Moskwy „jedyny w całym wszech­świe­cie nazywa się chrze­ści­jań­skim carem”16.

Prze­łom XVI i XVII w. był klu­czo­wym okre­sem dla utrwa­le­nia się w moskiew­skiej (rosyj­skiej) myśli poli­tyczno-cywi­li­za­cyj­nej prze­ko­na­nia, że eks­pan­sja na zachód kosz­tem Rze­czy­po­spo­li­tej to nie tylko walka o reali­za­cję pro­gramu „zbie­ra­nia ziem ruskich”, ale rów­nież – a dla krę­gów cer­kiew­nych przede wszyst­kim – speł­nie­nie misji walki „trze­ciego i ostat­niego Rzymu” prze­ciw błę­dom „Rzymu pierw­szego”. Prze­są­dziły o tym dwa wyda­rze­nia: zawar­cie w 1595 r. tzw. unii brze­skiej (powsta­nie Kościoła grec­ko­ka­to­lic­kiego) oraz „wielka smuta” w Rosji.

Unia zawarta przez Kościół pra­wo­sławny w Rze­czy­po­spo­li­tej z Rzy­mem (w czym była nie­mała zasługa Towa­rzy­stwa Jezu­so­wego w Pol­sce, na czele z ks. Pio­trem Skargą) w 1595 r. przed­sta­wiana była przez moskiew­ską Cer­kiew jako „pakt z dia­błem”, z „łaciń­skimi here­ty­kami” i „sługą Anty­chry­sta” (papie­żem). Z kolei wspar­cie Pol­ski dla Dymi­tra Samo­zwańca, a następ­nie dąże­nie do osa­dze­nia na tro­nie moskiew­skim przed­sta­wi­ciela panu­ją­cej w Pol­sce kato­lic­kiej dyna­stii Wazów (króla Zyg­munta III lub jego syna Wła­dy­sława) postrze­gano jako kolejną próbę opa­no­wa­nia przez „jezu­ityzm” ostat­niego „pra­wo­wier­nego pań­stwa”. Wypę­dze­nie Pola­ków z Moskwy w 1612 r. przed­sta­wiano nie tylko jako zwy­cię­stwo poli­tyczne nad Pol­ską, ale jako triumf duchowy i cywi­li­za­cyjny nad „zarazą laty­ni­zmu”, któ­rej wcze­śniej ule­gła Pol­ska17.

Co cha­rak­te­ry­styczne, gdy w dru­giej poło­wie XVII w. (pano­wa­nie cara Alek­sego Roma­nowa) „doko­nuje się przej­ście od wiel­ko­ro­syj­skiej pań­stwo­wo­ści do ponadna­ro­do­wego impe­rium”18, jest ono wzmoc­nione wzmo­żoną kam­pa­nią na rzecz oczysz­cze­nia Cer­kwi ze „zgub­nych wpły­wów laty­ni­zmu”. W tym kon­tek­ście cho­dziło przede wszyst­kim o ogra­ni­cze­nie „zbyt łaciń­skich” (jak orze­kła moskiew­ska Cer­kiew) kul­tu­ro­wych i ekle­zjal­nych wpły­wów Aka­de­mii Kijow­skiej (Mohy­lań­skiej), które od czasu opa­no­wa­nia Kijowa przez Moskwę (1667) były aż do końca sie­dem­na­stego stu­le­cia bar­dzo silne i przez część moskiew­skiej elity poli­tycz­nej odbie­rane jako atrak­cyjne. Z koń­cem XVII w. wpływ Aka­de­mii Kijow­skiej na Moskwę był sys­te­ma­tycz­nie i odgór­nie redu­ko­wany.

W poło­wie XV w. tery­to­rium Wiel­kiego Księ­stwa Moskiew­skiego zaj­mo­wało powierzch­nię ok. 430 tys. kilo­me­trów kwa­dra­to­wych. Na początku następ­nego stu­le­cia obszar pań­stwa rzą­dzo­nego przez carów moskiew­skich wzrósł do 2,8 mln kilo­me­trów kwa­dra­to­wych. Mię­dzy połową XVI a koń­cem XVII w. śred­nie tempo przy­ro­stu tery­to­rial­nego tego pań­stwa wyno­siło 35 tys. kilo­me­trów kwa­dra­to­wych rocz­nie (tyle, ile wynosi powierzch­nia dzi­siej­szej Bel­gii)19.

Prze­ło­mem w tej histo­rii impe­rial­nego wzro­stu była wojna moskiew­sko-pol­ska w latach 1654–1667, osta­tecz­nie zakoń­czona zawar­ciem trak­tatu poko­jo­wego w 1686 r. (zna­nego w naszej histo­rii jako pokój Grzy­muł­tow­skiego). Rzecz­po­spo­lita, osła­biona klę­skami w walce z kozac­kim powsta­niem Boh­dana Chmiel­nic­kiego (rok po wik­to­rii bere­stec­kiej z 1651 r. nastą­pił „pierw­szy Katyń”, klę­ska pod Bato­hem i rzeź kilku tysięcy pol­skich jeń­ców – wete­ra­nów Zba­raża i Bere­steczka), od 1654 r. zma­gała się z „poto­pem” moskiew­skim (po zdo­by­ciu Smo­leń­ska woj­ska cara Alek­sego Michaj­ło­wi­cza zdo­były i spa­liły Wilno, docho­dząc aż na Pod­la­sie), a od 1655 r. także z poto­pem szwedz­kim.

Na początku XVI w. Moskwa była jed­nym z naj­waż­niej­szych – obok pań­stwa krzy­żac­kiego i Rze­szy Habs­bur­gów – ele­men­tów anty­pol­skiej koali­cji mon­to­wa­nej przez Wie­deń i Kró­le­wiec. Od 1514/1515 aż do 1648 r. jaka­kol­wiek próba jej reak­ty­wa­cji była pozba­wiona naj­mniej­szych szans. Habs­bur­go­wie jako władcy Rze­szy zaab­sor­bo­wani byli walką z obo­zem pro­te­stanc­kim w cesar­stwie (od sejmu Rze­szy w Wor­ma­cji w 1521 r.), a od 1526 r. z eks­pan­sją turecką, która nie tylko ozna­czała pod­bój ziem Korony św. Ste­fana (po klę­sce pod Moha­czem i śmierci króla Czech i Węgier Ludwika Jagiel­loń­czyka na mocy trak­tatu wie­deń­skiego z 1515 r. Habs­bur­go­wie prze­jęli schedę po Jagiel­lo­nach w Cze­chach i na Węgrzech), ale rów­nież zagro­że­nie ich dzie­dzicz­nych posia­dło­ści w Austrii. Po raz pierw­szy pod mury Wied­nia armia turecka pode­szła w 1529 r.

Z kolei Albrecht Hohen­zol­lern po apo­sta­zji od kato­li­cy­zmu i przy­ję­cia jako świecki (lute­rań­ski) książę pru­ski len­nej zwierzch­no­ści króla pol­skiego na mocy trak­tatu kra­kow­skiego z 1525 r. jako banita obło­żony inter­dyk­tem był cał­ko­wi­cie izo­lo­wany w Rze­szy. Tylko wsku­tek nie­fra­so­bli­wo­ści i krót­ko­wzrocz­no­ści następ­ców Zyg­munta I Sta­rego (w tym tak wiel­kich wład­ców na polu walki z eks­pan­sją moskiew­ską jak Ste­fan Batory) doszło osta­tecz­nie w 1618 r. do połą­cze­nia przez bran­den­bur­ską linię Hohen­zol­lernów wła­dzy w Ber­li­nie i w Kró­lewcu. Jed­nak przez kolej­nych czter­dzie­ści lat każdy elek­tor bran­den­bur­ski jako książę pru­ski był len­ni­kiem – ku nie­kła­ma­nej satys­fak­cji sta­nów pru­skich – pol­skiego władcy.

W tej sytu­acji z moskiew­skiej per­spek­tywy jakie­kol­wiek „otwar­cie na kie­runku nie­miec­kim” (czy­taj: austriac­kim lub bran­den­bur­sko-pru­skim) było nie­moż­liwe. Tym bar­dziej, że przez pierw­sze dwie dekady XVII w. pań­stwo moskiew­skie pogrą­żyło się w anar­chii (wielka smuta), która – nie­wiele bra­ko­wało – mogła się zakoń­czyć pol­skim pano­wa­niem na Kremlu. Jak już wspo­mniano, prze­ło­mem oka­zał się rok 1648 i dwa nastę­pu­jące po sobie potopy zale­wa­jące Rzecz­po­spo­litą: moskiew­ski (od 1654) oraz szwedzki (od 1655).

Dwoma pań­stwami, które uzy­skały naj­wię­cej dzięki tym zbroj­nym kon­flik­tom, były Moskwa oraz Bran­den­bur­gia-Prusy. Na mocy posta­no­wień zawar­tego w 1667 r. rozejmu andru­szow­skiego, potwier­dzo­nego osta­tecz­nie w 1686 r. na mocy „pokoju Grzy­muł­tow­skiego”, Rzecz­po­spo­lita utra­ciła na rzec Moskwy stra­te­gicz­nie istotną Smo­leńsz­czy­znę wraz z Czer­ni­chowsz­czy­zną i Sie­wiersz­czy­zną oraz lewo­brzeżną Ukra­inę, z sym­bo­licz­nie waż­nym Kijo­wem. Dzie­sięć lat wcze­śniej, na mocy trak­ta­tów zawar­tych w Wela­wie i Byd­gosz­czy (1657) elek­tor bran­den­bur­ski Fry­de­ryk Wil­helm Hohen­zol­lern jako książę pru­ski prze­stał być len­ni­kiem króla Pol­ski. W ten spo­sób zbie­rał on plon swo­jego lawi­ro­wa­nia mię­dzy stro­nami wojny pol­sko-szwedz­kiej, choć jako len­nik był od początku jej trwa­nia zobo­wią­zany do nie­sie­nia zbroj­nej pomocy pol­skiemu suze­re­nowi. Hohen­zol­lern w latach 1655–1657 regu­lar­nie zmie­niał lojal­no­ści, kie­ru­jąc się zasadą „kto da wię­cej”.

Na lata potopu moskiew­sko-szwedz­kiego przy­pada kolejne zbli­że­nie dyplo­ma­tyczne mię­dzy pań­stwem rzą­dzo­nym przez Hohen­zol­lerna (już nie pań­stwo krzy­żac­kie, ale Bran­den­bur­gia-Prusy) a Moskwą20. Sto­sunki Ber­lina z carem są nie­jako pro­duk­tem ubocz­nym poli­tyki Hohen­zol­lerna lawi­ru­ją­cego mię­dzy Pol­ską a Szwe­cją21. Ana­lo­giczną rolę odgry­wają rela­cje z pań­stwem bran­den­bur­sko-pru­skim z per­spek­tywy moskiew­skiej, która jest deter­mi­no­wana eks­pan­sją na zachód (prze­ciw Rze­czy­po­spo­li­tej) oraz chę­cią włą­cze­nia się do rywa­li­za­cji o domi­nium Maris Bal­tici, co ozna­czało nie­uchronny kon­flikt ze Szwe­cją.

Z punktu widze­nia Moskwy naj­istot­niej­sze było to, aby pru­ski len­nik Korony Pol­skiej nie przy­szedł z pomocą zbrojną swo­jemu suwe­re­nowi w woj­nie z nią, a gdy pod koniec 1655 r. ofen­sywa moskiew­ska na zachód wyha­mo­wała i w roku 1656 roz­po­częła się wojna moskiew­sko-szwedzka, carowi Alek­semu zale­żało na tym, by wcią­gnąć do niej Hohen­zol­lerna jako prze­ciw­nika Szwe­cji. To zaś ozna­czało koniecz­ność dzia­ła­nia na rzecz usta­le­nia poko­jo­wych rela­cji mię­dzy Ber­li­nem a War­szawą, co osta­tecz­nie zostało zade­cy­do­wane w Wela­wie 19 wrze­śnia 1657 r.

Hohen­zol­ler­nowi z kolei zale­żało na tym, by woj­ska moskiew­skie w apo­geum swo­jej ofen­sywy prze­ciw Rze­czy­po­spo­li­tej omi­nęły Księ­stwo Pru­skie. Ponadto utrzy­my­wa­nie dobrych rela­cji z carem Alek­sym wzmac­niało pozy­cję Fry­de­ryka Wil­helma w nego­cja­cjach toczo­nych przez niego nie­mal rów­no­le­gle z Pol­ską i Szwe­cją.

W kon­tek­ście tych poli­tycz­nych kal­ku­la­cji i zamie­rzeń należy widzieć instruk­cję, w którą mie­siąc po Wela­wie został zaopa­trzony poseł Wiel­kiego Elek­tora do Moskwy. Uda­jący się do cara bran­den­bur­ski dyplo­mata Fry­de­ryk Joachim von Born­tin wiózł ze sobą pismo, w któ­rym Hohen­zol­lern pod­kre­ślał, że to za radą i na prośbę cara dążył do zrzu­ce­nia len­nej zwierzch­no­ści od Pol­ski w Księ­stwie Pru­skim. W lutym 1658 r. dotarła do Kró­lewca gra­mota cara Alek­sego. Jej inter­pre­ta­cja do dzi­siaj budzi kon­tro­wer­sje. Moskiew­ski władca suge­ro­wał bowiem, że tak naprawdę on jest „panem zwierzch­nim” nad Pru­sami Ksią­żę­cymi, skoro – jak pisał do Hohen­zol­lerna – suwe­ren­ność elek­tora w Księ­stwie Pru­skim jest „poda­run­kiem” uczy­nio­nym z car­skiej łaska­wo­ści. W ten spo­sób list car­ski inter­pre­to­wali elek­tor­scy urzęd­nicy w Pru­sach, na czele z bran­den­bur­skim namiest­ni­kiem w Pru­sach Ksią­żę­cych, ks. Bogu­sła­wem Radzi­wił­łem22.

Car na żad­nym eta­pie nie uczest­ni­czył w nego­cja­cjach, które dopro­wa­dziły do zawar­cia poro­zu­mień welaw­sko-byd­go­skich (rolę pośred­nika odgry­wała tutaj przede wszyst­kim dyplo­ma­cja cesar­ska). Dzi­siaj prze­waża w nauce inter­pre­ta­cja tego zwrotu jako kur­tu­azji mają­cej zwró­cić uwagę na dobre inten­cje Moskwy wobec Hohen­zol­lerna. Jed­nak we wcze­snej fazie wojny pol­sko-szwedz­kiej car wysy­łał sygnały pod adre­sem elek­tora, że Moskwa jest gotowa roz­cią­gnąć swoje zwierzch­nic­two nad Prusy Ksią­żęce23.

Sytu­acja się zmie­niła, gdy pod koniec maja 1656 r. Moskwa zna­la­zła się w sta­nie wojny ze Szwe­cją. W tym sta­nie rze­czy każdy sojusz­nik był na wagę złota, tym bar­dziej że w Rze­czy­po­spo­li­tej woj­ska Karola Gustawa były w defen­sy­wie, a elek­tor – choć w stycz­niu 1656 r. uznał nad sobą zwierzch­ność lenną Szwe­cji – szu­kał spo­sobu na wyli­cy­to­wa­nie od woju­ją­cych stron jak naj­lep­szego dla sie­bie rezul­tatu. Takie było tło zawar­tego pod koniec wrze­śnia 1656 r. w Moskwie trak­tatu przy­jaźni i soju­szu mię­dzy carem Alek­sym a Hohen­zol­ler­nem.

Wprost nawią­zy­wano w nim do daw­nego, zawar­tego w 1517 r. soju­szu mię­dzy wiel­kim mistrzem Albrech­tem Hohen­zol­ler­nem a Wasy­lem III (zob. wyżej). Elek­tor i car zobo­wią­zy­wali się do nie­udzie­la­nia pomocy zbroj­nej odpo­wied­nio wro­gom Moskwy i Bran­den­bur­gii-Prus. Wza­jemną przy­jaźń Ber­lina i Moskwy miało dodat­kowo wzmoc­nić, zapi­sane w trak­ta­cie z 1656 r., zobo­wią­za­nie o znie­sie­niu przez ukła­da­jące się strony prze­szkód we wza­jem­nej wymia­nie han­dlo­wej24. Gdyby chcieć szu­kać pier­wo­wzoru powta­rza­ją­cych się w kolej­nych wie­kach zbli­żeń poli­tycz­nych i zara­zem han­dlo­wych mię­dzy Ber­li­nem a Moskwą, to trzeba by spoj­rzeć wła­śnie na ten układ mię­dzy Hohen­zol­ler­nem a Roma­no­wem.

Fry­de­ryk Wil­helm Hohen­zo­lern, Wielki Elek­tor, mal. Mat­thias Czwi­czek.

Fot. Wiki­me­dia Com­mons, domena publiczna

Dwa mie­siące póź­niej, w listo­pa­dzie 1656 r., elek­tor był już w sta­nie wyne­go­cjo­wać znacz­nie lep­sze warunki soju­szu ze Szwe­cją: pełna współ­praca mili­tarna prze­ciw Pol­sce, ale za to pełna suwe­ren­ność w Księ­stwie Pru­skim. Z pew­no­ścią nie tylko nie­po­wo­dze­nia armii szwedz­kiej w Pol­sce, ale rów­nież poro­zu­mie­nie bran­den­bur­sko-moskiew­skie skło­niło Karola Gustawa do więk­szej ustę­pli­wo­ści wobec żądań elek­tora.

Po poro­zu­mie­niu Hohen­zol­lerna z Rze­czą­po­spo­litą w Wela­wie kon­takty dyplo­ma­tyczne bran­den­bur­sko-moskiew­skie nie tylko nie ustały, ale stały się jesz­cze bar­dziej inten­sywne. Wymiany poselstw mię­dzy Moskwą a Kró­lew­cem w latach 1657–1659 pozo­sta­wały w ści­słym związku z dobie­ga­jącą końca wojną pol­sko-szwedzką, toczącą się wojną szwedzko-moskiew­ską oraz nad­cią­ga­ją­cym wzno­wie­niem kon­fliktu mię­dzy Rze­czą­po­spo­litą a Moskwą. Carowi nie tylko cho­dziło o upew­nie­nie się w obli­czu zmie­nia­ją­cej się sytu­acji poli­tycz­nej i woj­sko­wej o sta­ło­ści zade­kla­ro­wa­nej we wrze­śniu 1656 r. przy­jaźni elek­tora. W sierp­niu 1658 r. car­ski poseł nama­wiał Hohen­zol­lerna do wpły­nię­cia na magna­te­rię Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego, by ta zerwała zwią­zek Litwy z Koroną (pre­ce­dens dali już Radzi­wił­ło­wie w 1655 r., przyj­mu­jąc zwierzch­ność Szwe­cji), a w zamian car zagwa­ran­tuje im wszyst­kie wol­no­ści i przy­wi­leje25.

Tro­ska moskiew­skiego samo­dzierżcy o pol­skie wol­no­ści przy współ­udziale Hohen­zol­ler­nów – ta histo­ria mogła się już zacząć w cza­sach „potopu”. Nie zaczęła się, ponie­waż elek­tor bran­den­bur­ski i książę pru­ski do „ugrun­to­wa­nia pol­skich wol­no­ści” wolał podą­żać inną niż car drogą. Nie poprzez jawną destruk­cję Rze­czy­po­spo­li­tej Obojga Naro­dów (ode­rwa­nie Litwy od Korony), ale przez dłu­go­trwałe wspo­ma­ga­nie toczą­cych ją pro­ce­sów gnil­nych. Taki był sens dyrek­tywy sfor­mu­ło­wa­nej przez Wiel­kiego Elek­tora w testa­men­cie poli­tycz­nym z 1667 r. do swo­ich następ­ców. Mieli utrzy­my­wać jak naj­lep­sze rela­cje z „Rze­czą­po­spo­litą nie­wy­mie­ra­jącą ni­gdy”. Ni­gdy nie miała wymrzeć Rzecz­po­spo­lita rozu­miana jako „stany sej­mu­jące”, w któ­rych – co poświad­czają źró­dła z epoki – Hohen­zol­lern miał dobrze ulo­ko­wa­nych i stale opła­ca­nych agen­tów wpływu (jur­gielt­ni­ków). Jeden z jego następ­ców (Fry­de­ryk II) w swoim testa­men­cie poli­tycz­nym nie bez pod­staw twier­dzić będzie, że „nie ma nic łatwiej­szego i tań­szego niż zerwa­nie pol­skiego sejmu”.

Rozdział II. Rosja w Europie Środkowej. Prusy na drodze do statusu mocarstwa

Roz­dział II

Rosja w Euro­pie Środ­ko­wej. Prusy na dro­dze do sta­tusu mocar­stwa

Pod koniec marca 1697 r. do Kró­lewca z całym swoim dwo­rem przy­był elek­tor bran­den­bur­ski Fry­de­ryk III Hohen­zol­lern. Obec­ność elek­tora i księ­cia pru­skiego w swo­jej sto­licy nad Pre­gołą była zawsze poważ­nym (czy­taj: kosz­tow­nym) przed­się­wzię­ciem logi­stycz­nym zwią­za­nym z prze­pro­wadzką dworu z Ber­lina. Powód musiał być więc poważny. Hohen­zol­lern przy­by­wał do Księ­stwa Pru­skiego, by przy­wi­tać i ugo­ścić w swo­ich naj­da­lej na wschód poło­żo­nych posia­dło­ściach podą­ża­ją­cego na zachód w „podróży kształ­cą­cej”, panu­ją­cego od 1689 r. cara rosyj­skiego Pio­tra I. Iti­ne­ra­rium Roma­nowa wio­dło przez Prusy Ksią­żęce, do któ­rych orszak car­ski przy­by­wał morzem i lądem przez kilka tygo­dni, do maja 1697 r.

Car podró­żo­wał inco­gnito, dając się swoim pru­skim gospo­da­rzom łatwo roz­po­znać (choćby z powodu wzro­stu) w prze­bra­niu mary­na­rza czy słu­żą­cego. Teatr trwał przez kilka dni, zanim doszło do roz­mów „mary­na­rza” z Hohen­zol­ler­nem. Roz­ma­wiano po nider­landzku. Poże­gnalne spo­tka­nie nastą­piło 3 czerwca 1697 r. Rosyj­ski „kamer­dy­ner” zre­wan­żo­wał się za gościnę pru­skiemu władcy, daro­wu­jąc mu oka­zały rubin, który kilka lat póź­niej będzie ozdobą kró­lew­skiego berła, gdy 18 stycz­nia 1701 r. Hohen­zol­lern zre­ali­zuje swój naj­waż­niej­szy cel poli­tyczny, koro­nu­jąc się w swo­jej kró­le­wiec­kiej sto­licy na pierw­szego „króla w Pru­sach” jako Fry­de­ryk I26.

Hohen­zol­lern twier­dził, że wła­śnie pod­czas roz­mów toczo­nych wio­sną 1697 r. w Kró­lewcu z rosyj­skim carem uzy­skał z jego strony wspar­cie dla swo­ich pla­nów koro­na­cyj­nych. Tego nie da się z całą pew­no­ścią stwier­dzić. Jed­nak roz­mowy „mary­na­rza” z pru­skim władcą musiały wykra­czać poza zwy­cza­jową kur­tu­azję dyplo­ma­tyczną, skoro kilka mie­sięcy po wyjeź­dzie cara do Holan­dii elek­tor pole­cał swo­jemu rezy­den­towi w tym kraju, by na bie­żąco infor­mo­wał go o poczy­na­niach rosłego rosyj­skiego „mary­na­rza”, a nawet dostar­czył mu aktu­alny kon­ter­fekt rosyj­skiego władcy27. Należy rów­nież pamię­tać, że plo­nem kró­le­wiec­kiej wizyty cara Pio­tra I było zawar­cie w 1697 r. kolej­nego układu han­dlo­wego z władcą Prus, który roz­sze­rzał współ­pracę han­dlową obu państw ponad to, co prze­wi­dy­wał wcze­śniej­szy układ z 1689 r.28 Pru­scy kupcy dostali dostęp do rynku rosyj­skiego, jed­nak już teraz trzeba zauwa­żyć, że w związku z uzy­ska­niem przez Rosję sze­ro­kiego dostępu do Bał­tyku w wyniku zwy­cię­skiej wojny ze Szwe­cją pozy­cja gospo­dar­cza pru­skich por­tów (na czele z Kró­lew­cem) ule­gła znacz­nemu osła­bie­niu29.

Fry­de­ryk I.

Fot. Wiki­me­dia Com­mons, domena publiczna

Do spo­tka­nia Hohen­zol­lerna z Roma­no­wem doszło, gdy w Pol­sce pano­wało bez­kró­le­wie po śmierci Jana III Sobie­skiego. To wła­śnie uzgod­nie­nia sta­no­wi­ska Prus i Rosji wobec nad­cho­dzą­cej elek­cji nowego pol­skiego króla doty­czyły roz­mowy w sto­licy Księ­stwa Pru­skiego. Car i elek­tor poro­zu­mieli się co do tego, że należy prze­ciw­sta­wić się per­spek­ty­wie wyboru kan­dy­data wspie­ra­nego przez Fran­cję (ks. Conti), skon­flik­to­waną z pań­stwem Hohen­zol­ler­nów (od czasu odwo­ła­nia przez Ludwika XIV edyktu nan­tej­skiego w 1685 r.) i będącą w opo­zy­cji do anty­tu­rec­kiej Ligi Świę­tej, w któ­rej pierw­sze skrzypce grali Habs­bur­go­wie, a do któ­rej na początku 1697 r. przy­stą­piła Rosja wzmoc­niona zdo­by­ciem rok wcze­śniej Azowa. Poro­zu­mie­nie Hohen­zol­lerna z Roma­no­wem otwie­rało więc drogę do pol­skiej korony elek­torowi saskiemu Fry­de­ry­kowi Augu­stowi (Augu­stowi II)30.

Ćwierć wieku po kró­le­wiec­kim spo­tka­niu sytu­acja geo­po­li­tyczna w Euro­pie Środ­ko­wej była już zupeł­nie inna. W cza­sie Wiel­kiej Wojny Pół­noc­nej (1721–1700) Rosja „weszła do Europy przy stuku topora i huku armat” – jak pisał Alek­san­der Pusz­kin, jeden z poetyc­kich piew­ców rosyj­skiego impe­rium. Zwy­cię­stwo nad Szwe­dami pod Połtawą (1709) otwo­rzyło Pio­trowi I drogę do sze­ro­kiego dostępu do Bał­tyku, zwa­sa­li­zo­wa­nia Rze­czy­po­spo­li­tej i prze­su­nię­cia poli­tycz­nych i mili­tar­nych wpły­wów Rosji aż do pół­noc­nych Nie­miec. W dru­giej fazie wojny pół­noc­nej woj­ska rosyj­skie ope­rują na Pomo­rzu Szwedz­kim (ujście Odry ze Szcze­ci­nem oraz tzw. Pomo­rze Przed­nie na zachód od Odry) i w Meklem­bur­gii. W 1716 r. został zawarty for­malny sojusz poli­tyczno-woj­skowy Rosji i Meklem­bur­gii, wzmoc­niony związ­kiem dyna­stycz­nym (władca Meklem­bur­gii poślu­bił sio­strze­nicę cara)31. Przej­ście Rosji w ciągu pół­wie­cza od „bramy smo­leń­skiej” (ponowne zdo­by­cie Smo­leń­ska w 1654 r.) nad Łabę – to gigan­tyczna zmiana geo­po­li­tyczna.

Nowe rosyj­skie mocar­stwo wyrą­buje sobie „topo­rem” naczelną pozy­cję w Euro­pie Środ­ko­wej. Taki sta­tus nie­odwo­łal­nie traci na sku­tek roz­strzy­gnięć Wiel­kiej Wojny Pół­noc­nej Szwe­cja, będąca do tego czasu klu­czo­wym ele­men­tem w mon­to­wa­nych przez Fran­cję w naszym regio­nie Europy koali­cjach anty­habs­bur­skich. Z pod­miotu do roli przed­miotu roz­gry­wek mię­dzy­na­ro­do­wych spada rów­nież Rzecz­po­spo­lita. Jej trwałe zwa­sa­li­zo­wa­nie było warun­kiem sine qua non przej­ścia i dal­szego utrzy­my­wa­nia przez Rosję „mar­szruty” ze Smo­leń­ska do pół­noc­nych Nie­miec. Rok po zawar­ciu układu z Meklem­bur­gią car Piotr I sku­tecz­nie spa­cy­fi­ko­wał próby oporu w Pol­sce prze­ciw rosyj­skiej domi­na­cji. Pod rosyj­skim naci­skiem „sejm niemy” z 1717 r. prze­są­dził o zanie­cha­niu jakich­kol­wiek pla­nów reform wewnętrz­nych w kie­runku uspraw­nie­nia wła­dzy wyko­naw­czej i zwięk­sze­nia liczeb­no­ści armii. Taki stan rze­czy trwać będzie przez kolej­nych pięć­dzie­siąt lat, gdy kon­fe­de­ra­cja bar­ska (1768–1772) podej­mie próbę zrzu­ce­nia zwierzch­nic­twa rosyj­skiego nad Pol­ską, a dwór peters­bur­ski doj­dzie do wnio­sku, że warto pod­jąć pru­ską ofertę podziału Rze­czy­po­spo­li­tej.

W cza­sie Wiel­kiej Wojny Pół­noc­nej utrwa­lił się wzór rela­cji rosyj­sko-pru­skich, który prze­trwa pół­tora wieku, aż do powsta­nia zjed­no­czo­nej Rze­szy Nie­miec­kiej w 1871 r. W tym ukła­dzie Prusy wystę­po­wały zazwy­czaj (z wyjąt­kiem wojny sied­mio­let­niej z lat 1756–1763) jako sojusz­nik Rosji w róż­nych kon­flik­tach zbroj­nych decy­du­ją­cych o przy­szło­ści Europy Środ­ko­wej; sojusz­nik, ale jako klient swo­jego impe­rial­nego patrona32. Nato­miast płasz­czy­zną, gdzie inte­resy obu państw się spo­ty­kały, była „nega­tywna poli­tyka wobec Pol­ski” (K. Zernack), ozna­cza­jąca wspólne dzia­ła­nia Peters­burga i Ber­lina na rzecz utrzy­ma­nia Rze­czy­po­spo­li­tej w sta­nie poli­tycz­nego i ustro­jo­wego bez­władu33. Rosja w latach 1700–1721 grała o roz­bu­dowę i utrzy­ma­nie sieci impe­rial­nych wpły­wów, któ­rej zwor­ni­kiem była „mar­szruta Smo­leńsk–Łaba”. Prusy, dba­jąc o to, by Rzecz­po­spo­lita „ni­gdy nie wymarła” (w rozu­mie­niu utrzy­ma­nia moż­li­wo­ści loko­wa­nia pru­skich agen­tów wpły­wów w jej gre­miach decy­zyj­nych), grały o znacz­nie mniej­szą stawkę: „zaokrą­gla­nie” swo­jego tery­to­rium czy to kosz­tem słab­ną­cej Pol­ski (Elbląg), czy tra­cą­cej swój mocar­stwowy sta­tus Szwe­cji (Szcze­cin).

Piotr I. Mal. P. Dela­ro­che.

Fot. Wiki­me­dia Com­mons, domena publiczna

W pierw­szej fazie wojny pół­noc­nej poli­tyka Fry­de­ryka III/I, skon­cen­tro­wa­nego na reali­za­cji swo­jego naj­waż­niej­szego celu: dopro­wa­dze­nia do kró­lew­skiej koro­na­cji (co sta­nie się w stycz­niu 1701 r.), pod­po­rząd­ko­wana była sta­ra­niom o zacho­wa­nie neu­tral­no­ści pań­stwa pru­skiego w tym kon­flik­cie. Komen­tu­jąc w jed­nym z listów poli­tykę króla Pol­ski i elek­tora saskiego Augu­sta II, który wszedł do koali­cji antysz­wedz­kiej wraz z Rosją i Danią, Hohen­zol­lern pisał 30 marca 1700 r.: „Nie­chaj król Pol­ski mar­twi się, jak będzie pro­wa­dził wojnę [prze­ciw Szwe­cji – G.K.]. Ja jestem zado­wo­lony, że nie mam z tym nic do czy­nie­nia. Będę sie­dział cicho i obser­wo­wał”34.

Rosyj­ska dyplo­ma­cja podej­mo­wała jed­nak próby skło­nie­nia władcy Prus do zmiany neu­tral­nego kursu. W czerwcu 1702 r. kanc­lerz Goło­win zwró­cił się do dworu ber­liń­skiego z ofertą zawar­cia soju­szu, który miałby obej­mo­wać rów­nież wza­jemne zobo­wią­za­nie na rzecz stor­pe­do­wa­nia jakich­kol­wiek prób wzmoc­nie­nia wła­dzy wyko­naw­czej w Rze­czy­po­spo­li­tej35. Sprawa tym bar­dziej była aktu­alna, że w Pol­sce na sku­tek tyleż świet­nych, co nie­spo­dzie­wa­nych zwy­cięstw mło­dego władcy Szwe­cji Karola XII nad Duń­czy­kami, Sasami i Rosja­nami (pod Narwą) wła­dzę w Pol­sce stra­cił popie­rany przez Rosję i Prusy August II na rzecz wspie­ra­nego przez Szwe­cję Sta­ni­sława Lesz­czyń­skiego.

Jed­nak tego typu oferty w momen­cie, gdy Rosja i jej sojusz­nicy pono­sili klę­ski w woj­nie ze Szwe­cją, pozba­wione były jakiej­kol­wiek atrak­cyj­no­ści. Nie pomo­gło nawet szyb­kie uzna­nie przez cara kró­lew­skiej god­no­ści Hohen­zol­lerna. Liczyły się przede wszyst­kim twarde fakty, a te ozna­czały, że to armia szwedzka opa­no­wu­jąca Rzecz­po­spo­litą i szy­ku­jąca się do wtar­gnię­cia do Sak­so­nii sta­nęła u gra­nic pań­stwa pru­skiego. Ten argu­ment prze­ko­nał świeżo upie­czo­nego „króla w Pru­sach”, że dłu­żej „sie­dzieć cicho” nie można. 29 lipca 1703 r. Hohen­zol­lern zawarł ze Szwe­cją trak­tat, w któ­rym ukła­da­jące się strony obie­cały sobie pomoc w razie zbroj­nego ataku ze strony trze­ciego pań­stwa (czy­taj: Rosji)36. Zbli­że­nie Prus do zwy­cię­skiej (na razie) Szwe­cji ozna­czało rów­nież, że Fry­de­ryk I jako drugi władca euro­pej­ski po Karolu XII uznał kró­lew­ską wła­dzę osa­dzo­nego przez Sztok­holm w Rze­czy­po­spo­li­tej Sta­ni­sława Lesz­czyń­skiego po tym, jak August II w 1706 r. został zmu­szony przez oku­pu­ją­cych Sak­so­nię Szwe­dów do for­mal­nej abdy­ka­cji jako król Pol­ski (pokój w Altran­stadt). Car uznał tę decy­zję Hohen­zol­lerna za „zła­ma­nie przez Prusy soju­szu” i „akt naj­więk­szej wro­go­ści”37. Z pew­no­ścią jako akt gru­bej nie­lo­jal­no­ści ze strony Hohen­zol­lerna władca rosyj­ski potrak­to­wałby przed­sta­wiony przez Fry­de­ryka I Szwe­cji plan roz­bioru Pol­ski, który prze­wi­dy­wał anek­sję przez Prusy naszego Pomo­rza Gdań­skiego, Litwy przez Szwe­cję i odda­nie ziem ruskich Rze­czy­po­spo­li­tej Wet­ty­nowi38.

Po Połta­wie powró­ciły do Rze­czy­po­spo­li­tej woj­ska rosyj­skie („Lasa” zastą­pił powra­ca­jący do wła­dzy Sas), które nie zatrzy­mały się w jej gra­ni­cach. Już w 1711 r. Rosja­nie wraz z Duń­czy­kami roz­po­częli zdo­by­wa­nie posia­dło­ści szwedz­kich na Pomo­rzu (zob. wyżej), co ozna­czało, że zna­la­zły się w bez­po­śred­nim sąsiedz­twie Bran­den­bur­gii oraz pru­skiej sto­licy, Ber­lina39. O tym, że dawna spo­le­gli­wość cara sprzed Połtawy (por. ofertę Goło­wina z 1702 r.) się skoń­czyła, Fry­de­ryk I mógł się prze­ko­nać pod­czas bez­po­śred­nich roko­wań z Pio­trem I w Kwi­dzy­niu na początku listo­pada 1709 r. Przed­mio­tem nego­cja­cji był nale­żący do Rze­czy­po­spo­li­tej Elbląg. Pru­skie sta­ra­nia, by uzy­skać zgodę Rosji na anek­sję tego portu, speł­zły na niczym. Szwedzką załogę w Elblągu zastą­piła załoga rosyj­ska40.

Klę­ska Rosji w star­ciu z Tur­cją w lipcu 1711 r. (bitwa nad Pru­tem) spo­wo­do­wała nawrót spo­le­gli­wo­ści cara wzglę­dem Prus. W tym samym roku Rosja zwró­ciła się do Prus z ofertą poli­tycz­nego i woj­sko­wego soju­szu. Za kon­tyn­gent 15 tys. wojsk pru­skich, które mia­łyby zostać skie­ro­wane na Pomo­rze Szwedz­kie do walki u boku Rosjan i Duń­czy­ków, Piotr I ofe­ro­wał Fry­de­ry­kowi I udział w roz­bio­rze Rze­czy­po­spo­li­tej. Prusy mia­łyby otrzy­mać Pomo­rze Gdań­skie i War­mię, a Rosja Litwę i Kur­lan­dię41. Hohen­zol­lern, po tym jak nad Pru­tem przy­gasł blask Połtawy, ponow­nie jed­nak wybrał opcję „sie­dze­nia cicho i obser­wo­wa­nia”. Jed­nak myśl o tym, by to Pol­ska swoim tery­to­rium pła­ciła za „zrów­no­wa­że­nie inte­re­sów” Ber­lina i Peters­burga, po raz pierw­szy tak wyraź­nie została wyar­ty­ku­ło­wana wła­śnie w cza­sie Wiel­kiej Wojny Pół­noc­nej.

Panu­jący od 1713 r. w Pru­sach Fry­de­ryk Wil­helm I („król sier­żant”) zde­cy­do­wał się na zmianę kursu poli­tycz­nego poprzed­nika, który przez jed­nego z mistrzów ofi­cjal­nej pru­skiej histo­rio­gra­fii opi­sy­wany był nie bez zło­śli­wo­ści jako „wojna bez poli­tyki na zacho­dzie i poli­tyka bez wojny na wscho­dzie” (J.G. Droy­sen). Na zacho­dzie nowy król Prus miał roz­wią­zane ręce w związku z zawar­ciem w kwiet­niu 1713 r. w Utrech­cie pokoju koń­czą­cego wojnę o suk­ce­sję hisz­pań­ską, w któ­rej brały udział rów­nież kon­tyn­genty pru­skie (taka była cena za popar­cie cesa­rza dla pla­nów koro­na­cyj­nych Fry­de­ryka I). To pozwa­lało na skon­cen­tro­wa­nie uwagi poli­tycz­nej i mili­tar­nego zaan­ga­żo­wa­nia Prus na wscho­dzie („poli­tyka z wojną”) w momen­cie, gdy Wielka Wojna Pół­nocna wcho­dziła w decy­du­jącą fazę.

12 lipca 1714 r. Prusy i Rosja zawarły w Peters­burgu for­malny sojusz. Układ prze­wi­dy­wał wspar­cie Rosji (poli­tyczne i woj­skowe) dla anek­sji przez Prusy więk­szej czę­ści Pomo­rza Szwedz­kiego aż do rzeki Piany – ze Szcze­ci­nem oraz wyspami Wolin i Uznam. W zamian Hohen­zol­lern uzna­wał rosyj­skie nabytki nad Bał­ty­kiem zdo­byte kosz­tem Szwe­cji i te, które miały zostać poczy­nione kosz­tem Rze­czy­po­spo­li­tej (cho­dziło o zawartą w tym trak­ta­cie zapo­wiedź anek­sji przez Rosję Kur­lan­dii będą­cej len­nem pol­skim)42.

Kon­se­kwen­cją zawar­cia soju­szu z Rosją było wypo­wie­dze­nie przez Fry­de­ryka Wil­helma I 1 maja 1715 r. wojny Szwe­cji43. Zakoń­czyła się ona po nie­mal pię­ciu latach zawar­ciem w stycz­niu 1720 r. pokoju pru­sko-szwedz­kiego. Szwe­cja odstę­po­wała Pru­som całą połu­dniową część (do rzeki Piany) swo­ich pomor­skich posia­dło­ści. Zisz­czał się w ten spo­sób dawny cel pru­skiej poli­tyki już od cza­sów Wiel­kiego Elek­tora opa­no­wa­nia ujścia Odry ze Szcze­ci­nem44. Zwią­zek z Rosją przy­no­sił pań­stwu pru­skiemu kon­kretne poli­tyczne i tery­to­rialne pro­fity o zna­cze­niu stra­te­gicz­nym. W XIX w. to Szcze­cin będzie głów­nym por­tem pru­skim na Bał­tyku, mając za sobą jed­no­lite zaple­cze gospo­dar­cze w postaci dorze­cza Odry, które było cał­ko­wi­cie pod wła­dzą Prus; tego waloru pozba­wiony był Gdańsk, któ­rego zaple­cze zostało roze­rwane w wyniku roz­bio­rów Pol­ski.

Aż do końca pano­wa­nia Fry­de­ryka Wil­helma I w 1740 r. pro­ro­syj­ska orien­ta­cja pru­skiej poli­tyki była sta­łym czyn­ni­kiem w poli­tyce zagra­nicz­nej pań­stwa Hohen­zol­ler­nów45. „Król sier­żant” jako pierw­szy władca z dyna­stii Hohen­zol­ler­nów wymie­nił Rosję w swoim testa­men­cie poli­tycz­nym (1722), i to na pocze­snym miej­scu. Swoim następ­com pole­cał, by „z rosyj­skim carem zawie­rali ści­słą przy­jaźń i sojusz oraz dokła­dali sta­rań, by one były jak naj­trwal­sze”46. W tym samym cza­sie, ale już po śmierci Pio­tra I (5 lutego 1725), kie­ru­jący rosyj­ską poli­tyką zagra­niczną wice­kanc­lerz Hein­rich Oster­mann (Iwan Oster­man) pod­kre­ślał, że w dale­ko­sięż­nym inte­re­sie impe­rium rosyj­skiego jest to, aby „król Prus był stale po naszej stro­nie”, i doda­wał, że „żaden z chrze­ści­jań­skich kra­jów nie odważy się zaata­ko­wać Rosji bez poro­zu­mie­nia z kró­lem Prus”47. De facto cho­dziło z per­spek­tywy impe­rial­nych inte­re­sów Rosji o utrzy­ma­nie Prus w roli klienta, któ­remu patron zezwala na zdo­by­cze nie­za­gra­ża­jące bez­po­śred­nim inte­re­som impe­rium. Miał tego świa­do­mość Fry­de­ryk Wil­helm I, który w 1719 r. pisał w jed­nym z listów, że w jego inte­re­sie jest, by car Piotr I był jak naj­sil­niej­szy, bo „dzięki temu i ja, przy­cze­piony doń jak pijawka, zyskam na zna­cze­niu”48.

Impe­rialne ambi­cje Peters­burga były nie­małe, skoro już na początku Wiel­kiej Wojny Pół­noc­nej car­scy dyplo­maci w roz­mo­wach ze swo­imi pru­skimi odpo­wied­ni­kami jasno mówili, że ich panu nie tylko cho­dzi o zdo­by­cie dla Rosji dostępu do Bał­tyku. Celem cara – jak wyja­śniali – było osią­gnię­cie sta­tusu „roz­jemcy Europy”49. Aby tak się stało, Rosja musiała speł­nić dwa warunki: trwale zwa­sa­li­zo­wać Pol­skę oraz utrzy­my­wać poprawne rela­cje z Pru­sami. Ten drugi waru­nek deter­mi­no­wał speł­nie­nie pierw­szego. Cho­dziło o współ­pracę Peters­burga i Ber­lina w „nega­tyw­nej poli­tyce pol­skiej”. Także pod tym wzglę­dem lata Wiel­kiej Wojny Pół­noc­nej oka­zały się prze­ło­mowe.

Fry­de­ryk Wil­helm I w zbroi z gro­no­sta­jo­wym płasz­czem, laską mar­szał­kow­ską i gwiazdą na piersi oraz wstęgą nara­mienną Orderu Czar­nego Orła, ok. 1733 r. Mal. A. Pesne,

Fot. Wiki­me­dia Com­mons, domena publiczna

Krótko po zawar­ciu pokoju ze Szwe­cją Fry­de­ryk Wil­helm I w lutym 1720 r. zawarł w Pocz­da­mie poro­zu­mie­nie z Rosją. „Dwa czarne orły” dekla­ro­wały wspólne wystą­pie­nie prze­ciw zawar­temu rok wcze­śniej w Wied­niu soju­szowi cesa­rza, Hano­weru i Sak­so­nii. W związku z tym zapo­wia­dały opór wobec per­spek­tywy kon­ty­nu­acji pano­wa­nia saskiej dyna­stii Wet­ty­nów w Pol­sce (sprawa suk­ce­sji po Augu­ście II, który w 1709 r. powró­cił na pol­ski tron). Co waż­niej­sze jed­nak, i bar­dziej zło­wro­gie dla Pol­ski, Ber­lin i Peters­burg zapo­wia­dały wspólne wysiłki na rzecz utrzy­ma­nia „pol­skich wol­no­ści” – wol­nej elek­cji i libe­rum veto, a więc tych ele­men­tów ustroju Rze­czy­po­spo­li­tej, które sze­roko otwie­rały moż­li­wo­ści utrzy­my­wa­nia pań­stwa pol­skiego w sta­nie nie­wy­mie­ra­ją­cego ni­gdy bez­władu50.

Kata­rzyna II. Mal. J.C. Lampi.

Fot. Wiki­me­dia Com­mons, domena publiczna

Sta­tus Prus jako junior part­nera w ukła­dzie z Rosją został wyraź­nie zade­mon­stro­wany na przy­kła­dzie losów poro­zu­mie­nia zawar­tego 13 grud­nia 1732 r. mię­dzy Rosją, Pru­sami i Austrią (tzw. trak­tat trzech czar­nych orłów albo „trak­tat Loewen­wolda”), które prze­wi­dy­wało wspólne dzia­ła­nie trzech państw na rzecz nie­do­pusz­cze­nia saskiej suk­ce­sji w Pol­sce. Osta­tecz­nie ani Wie­deń, ani Peters­burg nie raty­fi­ko­wały tego poro­zu­mie­nia, a po śmierci Augu­sta II osta­tecz­nie zgo­dziły się na popar­cie poli­tyczne i mili­tarne (Rosja) kan­dy­da­tury syna Augu­sta II kosz­tem wybra­nego przez „naród szla­checki” na króla Sta­ni­sława Lesz­czyń­skiego. Dla Wied­nia waż­niej­sze niż zobo­wią­za­nia wobec Prus oka­zało się uzy­ska­nie wspar­cia Sak­so­nii dla sank­cji prag­ma­tycz­nej, a dla Rosji per­spek­tywa obję­cia wła­dzy w Kur­lan­dii przez car­skiego zausz­nika Iwana Birona51.

Piotr I, car moder­ni­za­tor, który pokrył Rosję poko­stem okcy­den­ta­li­za­cji, nie porzu­cił jed­nak moskiew­skiej teo­lo­gii poli­tycz­nej nada­ją­cej pro­gra­mowi impe­rial­nemu („zbie­ra­nie ziem ruskich”) reli­gijną sank­cję walki z „błę­dami pierw­szego [papie­skiego] Rzymu”. Należy w tym kon­tek­ście pod­kre­ślić, że obec­ność od początku Wiel­kiej Wojny Pół­noc­nej wojsk rosyj­skich na tere­nie Rze­czy­po­spo­li­tej ozna­czała na jej obsza­rach litew­sko-ruskich stałe repre­sje wobec Kościoła grec­ko­ka­to­lic­kiego. Epoka saska, tak smut­nie zapi­sana w dzie­jach pań­stwa pol­skiego (bez­wład wewnętrzny, degra­da­cja pozy­cji mię­dzy­na­ro­do­wej Pol­ski), dla tego Kościoła była okre­sem dyna­micz­nego roz­woju wła­śnie na tere­nach Wiel­kiego Księ­stwa Litew­skiego i ziem ruskich nale­żą­cych do Korony Pol­skiej (spek­ta­ku­lar­nym tego prze­ja­wem był dyna­miczny roz­wój zakonu bazy­lia­nów). Kościół ten nie tylko trwał w jed­no­ści z papie­skim Rzy­mem, ale i sam coraz bar­dziej się laty­ni­zo­wał (co widoczne było w prak­ty­kach poboż­no­ścio­wych czy w archi­tek­tu­rze sakral­nej).

Pod­trzy­ma­nie tego trendu roz­wo­jo­wego i dal­sza laty­ni­za­cja z punktu widze­nia misji „trze­ciego Rzymu” były nie do przy­ję­cia, bo ozna­cza­łyby trwałe cywi­li­za­cyjne ode­rwa­nie obszaru nie­mal całej daw­nej Rusi Kijow­skiej spod oddzia­ły­wa­nia kościel­nego, a zatem i impe­rial­nego Moskwy. Stąd stała wro­gość „pro­za­chod­niego” Pio­tra I wobec Kościoła grec­ko­ka­to­lic­kiego, demon­stro­wana mor­do­wa­niem ducho­wień­stwa unic­kiego i bez­czesz­cze­niem unic­kich świą­tyń przez woj­ska rosyj­skie. Sam car dawał przy­kład okrut­nego zacho­wa­nia wobec Kościoła unic­kiego na oku­po­wa­nych przez woj­ska rosyj­skie wschod­nich obsza­rach Rze­czy­po­spo­li­tej, wła­sno­ręcz­nie obci­na­jąc nosy i uszy schwy­ta­nym przez jego woj­sko zakon­ni­kom bazy­liań­skim52.

Nie należy także zapo­mi­nać o anty­ka­to­lic­kim kon­tek­ście towa­rzy­szą­cym utwo­rze­niu przez Pio­tra I w 1703 r. nowej sto­licy Rosji, Sankt Peters­burga.

Z dwóch moż­li­wo­ści sto­licy jako ośrodka świę­to­ści i sto­licy znaj­du­ją­cej się w cie­niu cesar­skiego Rzymu – Piotr wybrał drugą. Orien­ta­cja na Rzym, z pomi­nię­ciem Bizan­cjum, natu­ral­nie sta­wiała pro­blem rywa­li­za­cji z Rzy­mem kato­lic­kim o prawo do histo­rycz­nego dzie­dzic­twa. […] W tym kon­tek­ście nazwa­nie nowej sto­licy Gro­dem Świę­tego Pio­tra nie­uchron­nie koja­rzyło się nie tylko z wysła­wia­niem nie­bie­skiego opie­kuna Pio­tra Pierw­szego, ale i z wyobra­że­niem Peters­burga jako Nowego Rzymu. Ta orien­ta­cja na Rzym prze­ja­wia się nie tylko w nazwie sto­licy, lecz i w jej her­bie […] herb Peters­burga zawiera w sobie zmo­dy­fi­ko­wane motywy herbu mia­sta Rzymu (lub Waty­kanu jako spad­ko­biercy Rzymu), i to oczy­wi­ście nie mogło być rze­czą przy­padku (J. Łot­man, B. Uspien­ski)53.

Pełna nazwa nowej sto­licy rosyj­skiego impe­rium brzmiała Sankt Peters­burg, czyli Święty Gród Pio­tra. Nie­przy­pad­kowo zaś góru­jąca nad mia­stem twier­dza Pie­tro­paw­łow­ska (wię­zie­nie dla naj­po­waż­niej­szych wro­gów impe­rium oraz nekro­po­lia rosyj­skich carów) nosiła imię dwóch apo­sto­łów, „fila­rów Kościoła”: Pio­tra i Pawła.

Szcze­gól­nym zna­mie­niem anty­ka­to­lic­kiej okcy­den­ta­li­za­cji Rosji w cza­sach Pio­tra I było sze­rze­nie się prze­ko­na­nia na dwo­rze car­skim i w pod­po­rząd­ko­wa­nych mu rosyj­skich eli­tach umy­sło­wych Rosji o ist­nie­niu ści­słych afi­lia­cji ducho­wych mię­dzy pra­wo­sła­wiem a pro­te­stan­ty­zmem. Podob­nego zda­nia była rów­nież jedna z następ­czyń Pio­tra I, caryca Kata­rzyna II (Niemka z pocho­dze­nia), która wprost twier­dziła, że mię­dzy pra­wo­sła­wiem a lute­ra­ni­zmem nie ma pra­wie żad­nych róż­nic54. Z pew­no­ścią nie bez zna­cze­nia dla utrzy­my­wa­nia się takiego sta­no­wi­ska miał fakt, że pod­sta­wo­wym „kana­łem”, przez który doko­ny­wała się w XVIII w. okcy­den­ta­li­za­cja Rosji, byli Niemcy bał­tyccy, nie­mal bez wyjątku wyzna­nia lute­rań­skiego. Pocho­dzący z przy­łą­czo­nych do Rosji po Wiel­kiej Woj­nie Pół­noc­nej ziem nale­żą­cych wcze­śniej do Szwe­cji (przede wszyst­kim Esto­nii oraz Inf­lant), aż do końca ist­nie­nia car­skiego impe­rium rosyj­skiego (1917) będą zaj­mo­wać pro­mi­nentne miej­sca w rosyj­skim apa­ra­cie wła­dzy naj­wyż­szych szcze­bli (admi­ni­stra­cja, dyplo­ma­cja, kadra ofi­cer­ska).

Za pano­wa­nia cara moder­ni­za­tora zwy­cię­żył pogląd, że nie­za­leżna od pań­stwa wła­dza kościelna w Rosji nie tylko jest ano­ma­lią, ale poważ­nym zagro­że­niem. W ten spo­sób „bizan­tyj­ska kon­cep­cja monar­chy, wraz z jego miej­scem w hie­rar­chii kościel­nej, weszła w bez­po­średni zwią­zek z pro­te­stanc­kimi kon­cep­cjami Pio­tra gło­szą­cymi, że monar­cha jest głową Kościoła”55. Mar­cin Luter trak­to­wał wład­ców świec­kich (oczy­wi­ście tych, któ­rzy przy­jęli jego „czy­stą Ewan­ge­lię”) jako „bisku­pów z koniecz­no­ści” (Notbischöfe). Lustrza­nym odbi­ciem tej zasady była poli­tyka kościelna reali­zo­wana przez Pio­tra I. Na jego pole­ce­nie został zli­kwi­do­wany moskiew­ski patriar­chat. Zamiast patriar­chy w imie­niu cara jako fak­tycz­nej głowy rosyj­skiej Cer­kwi pra­wo­sław­nej rządy nad nią miał spra­wo­wać urzęd­nik Obe­rpro­ku­ra­tor Świę­tego Synodu.

W pro­te­stanc­kich Pru­sach władca (kal­wiń­ski) był z urzędu zwierzch­ni­kiem struk­tur reli­gij­nych swo­ich pod­da­nych (w więk­szo­ści lute­ran). Osiem­na­sto­wieczne Prusy nie miały ana­lo­gicz­nej do rosyj­skiej teo­lo­gii poli­tycz­nej, która łączy­łaby misjo­nizm z eks­pan­sjo­ni­zmem. Pań­stwo Hohen­zol­ler­nów w tam­tym cza­sie, co warto powtó­rzyć, nie miało zresztą pro­gramu podob­nego do „zbie­ra­nia ziem ruskich”. „Zbie­ra­nie ziem ger­mań­skich” zacznie się znacz­nie póź­niej, a jego naukowe pod­stawy zapew­nią wielcy pru­scy histo­rycy, gło­sząc w poło­wie XIX w. teo­rię „nie­miec­kiego powo­ła­nia Prus” (J.G. Droy­sen).

W XVIII w. Prusy jesz­cze nie chciały nic zbie­rać. Chciały „zaokrą­glać”. A to pol­skim Elblą­giem czy zabra­nym Szwe­cji Szcze­ci­nem. Czas na wiel­kie „zaokrą­gle­nia” przyj­dzie wraz z Fry­de­ry­kiem II (1740–1786), który manu mili­tari przy­łą­czy do Prus stra­te­gicz­nie i gospo­dar­czo klu­czowy Śląsk oraz w wyniku pierw­szego roz­bioru rów­nie istotne Pomo­rze Gdań­skie, War­mię, zie­mię cheł­miń­ską oraz okręg nad­no­tecki. Nie ozna­cza to jed­nak, że pań­stwo Hohen­zol­ler­nów w pierw­szej poło­wie XVIII w. odwo­ły­wało się jedy­nie do „twar­dych środ­ków” budo­wa­nia swo­jej potęgi (armia i apa­rat fiskalny – dwa filary pru­skiej monar­chii). W przy­padku pro­wa­dzo­nej wraz z Rosją „nega­tyw­nej poli­tyki pol­skiej” Prusy Fry­de­ryka Wil­helma I się­gnęły po broń pro­pa­gan­dową skie­ro­waną prze­ciw Pol­sce.

W 1724 r. doszło w Toru­niu do zamie­szek reli­gij­nych wywo­ła­nych zakłó­ce­niem kato­lic­kiej pro­ce­sji przez pro­te­stan­tów. Spa­lono miej­scowe kole­gium jezu­ic­kie. Polała się krew. August II, zamie­rza­jąc popra­wić szanse na elek­cje w Pol­sce swo­jego syna, chciał się przed­sta­wić jako wzór kato­lic­kiego monar­chy (w życiu oso­bi­stym pod wzglę­dem wyuz­da­nej roz­pu­sty mógłby zawsty­dzić nawet fran­cu­ską ary­sto­kra­cję doby Regen­cji), wydał surowe wyroki na toruń­ski magi­strat. Na nic zdały się prośby papie­skiego nun­cju­sza w Pol­sce o łaskę. Wła­dze miej­skie poszły pod topór, a na zachód Europy poszła wieść, że Pol­ska – kraj, w któ­rym pano­wał pokój reli­gijny, gdy XVI i XVII w. zachód Europy był pogrą­żony w woj­nach reli­gij­nych – jest kra­jem uci­sku reli­gij­nego. „Kato­licka, zaco­fana Pol­ska prze­śla­duje pro­te­stancką mniej­szość, która jest jedy­nym świa­teł­kiem cywi­li­za­cji w tym kraju ciem­noty i zabo­bonu”. Taki komu­ni­kat prze­ka­zy­wały nie­zli­czone bro­szury i druki ulotne, które cie­szyły się wielką popu­lar­no­ścią w całej pro­te­stanc­kiej i wię­cej – oświe­co­nej Euro­pie. Zaczy­ty­wali się w nich m.in. Anglicy twardo prze­śla­du­jący kato­li­ków we wła­snym kraju i w oku­po­wa­nej Irlan­dii na mocy tzw. praw kar­nych (penal laws). Jed­nak naj­waż­niej­szą „sta­cją prze­kaź­ni­kową”, miej­scem cen­tral­nej dys­try­bu­cji tych publi­ka­cji szka­lu­ją­cych Pol­skę, były Prusy „króla sier­żanta”. Po nie­mal pół­wie­czu od „toruń­skiego tumultu” zachod­nio­eu­ro­pej­skie salony oświe­ce­niowe albo będą mil­czeć, albo przy­kla­ski­wać (Wol­ter) pierw­szemu roz­bio­rowi Pol­ski. Przy­go­to­wy­wa­nie umy­słów oświe­ce­nio­wych elit do trak­to­wa­nia tego aktu agre­sji prze­ciw Pol­sce jako czynu nie tylko uspra­wie­dli­wio­nego, ale potrzeb­nego (uśmie­rze­nie „ciem­nych, nie­to­le­ran­cyj­nych Pola­ków”) zaczęło się za sprawą Prus w pierw­szych latach po 1724 r.

Hohen­zol­ler­no­wie i car-moder­ni­za­tor

Król Prus Fry­de­ryk Wil­helm I wyraź­nie skie­ro­wał wek­tor poli­tyki zagra­nicz­nej swo­jego pań­stwa na współ­pracę z Rosją Pio­tra I. Nie tylko cho­dziło o ści­słą współ­pracę poli­tyczną. Piotr I regu­lar­nie dostar­czał Hohen­zol­ler­nowi rosłych muży­ków do jego uko­cha­nego regi­mentu gwar­dii zło­żo­nego z „wiel­ko­lu­dów” (lange Kerls). Oszczędny i zapo­bie­gliwy pru­ski król – sier­żant wie­dział jak się przy­go­to­wać na wizytę swo­jego rosyj­skiego przy­ja­ciela w Ber­li­nie. We wrze­śniu 1717 roku Piotr I przy­był do sto­licy Prus z wiel­kim orsza­kiem. Było w nim ok. 400 „dam” („dam, gdy tylko poja­wiła się ku temu oka­zja” – jak iro­nicz­nie sko­men­to­wała ich praw­dziwą pro­fe­sję córka króla Prus, Wil­helmina). Rosyj­scy goście zostali zakwa­te­ro­wani w pałacu Mon­bi­jou, z któ­rego wcze­śniej gospo­darz prze­zor­nie usu­nął wszyst­kie działa sztuki i krysz­tały. A i tak po czte­ro­dnio­wym poby­cie cara i jego świty, trzeba było prze­pro­wa­dzić w rezy­den­cji gene­ralny remont.

Fry­de­ryk II jako pru­ski następca tronu w listach do Wol­tera nazy­wał Pio­tra I „hero­icz­nym zja­wi­skiem”. Jed­nak o wiele czę­ściej roz­pi­sy­wał się o tchó­rzo­stwie i bru­tal­no­ści, tak cenio­nego przez „filo­zofa z Fer­ney” Roma­nowa.

Rozdział III. Prusy „zaokrąglają się”. Rosja kończy „zbieranie ziem ruskich”. Geopolityczna rewolucja w Europie Środkowej

Roz­dział III

Prusy „zaokrą­glają się”. Rosja koń­czy „zbie­ra­nie ziem ruskich”. Geo­po­li­tyczna rewo­lu­cja w Euro­pie Środ­ko­wej

W 1722 r. Rosja po raz pierw­szy poja­wiła się w testa­men­tach poli­tycz­nych Hohen­zol­ler­nów jako mocar­stwo, z któ­rym Prusy powinny utrzy­my­wać moż­li­wie długo jak naj­lep­sze rela­cje poli­tyczne. Pół wieku póź­niej pań­stwo pru­skie dzięki współ­pracy z Rosją zre­ali­zo­wało cel, do któ­rego w XVI w. dążył wielki mistrz krzy­żacki Albrecht Hohen­zol­lern, a o któ­rym wspo­mi­nał w XVII w. Wielki Elek­tor. W 1772 r. za sprawą zaini­cjo­wa­nego przez Fry­de­ryka II, a zatwier­dzo­nego przez carycę Kata­rzynę II pierw­szego roz­bioru Pol­ski król pru­ski dopro­wa­dził wresz­cie do tery­to­rial­nego połą­cze­nia Księ­stwa Pru­skiego z resztą swo­jego pań­stwa. Odtąd aż do trak­tatu wer­sal­skiego droga z Kró­lewca do Ber­lina nie­prze­rwa­nie bie­gła przez pol­skie Pomo­rze. Pru­skie „obcęgi” roz­warły się po 1772 r. mię­dzy Kró­lew­cem a Wro­cła­wiem nad Pol­ską. Jedno „zaokrą­gle­nie” doma­gało się kolej­nych, aż do momentu, gdy w gra­ni­cach Prus znajdą się Poznań, Gnie­zno, War­szawa i Bia­ły­stok (drugi i trzeci roz­biór Pol­ski, 1793, 1795).

Pierw­sze z wiel­kich fry­de­ry­cjań­skich „zaokrą­gleń”, anek­sja w 1740 r. nale­żą­cego do Habs­bur­gów od XVI w. Ślą­ska, była geo­po­li­tycz­nym game-chan­ge­rem w Euro­pie Środ­ko­wej. Roz­po­częte agre­sją Prus na Austrię wojny ślą­skie (1740–1748) z punktu widze­nia Rosji ozna­czały destruk­cję kon­cep­cji poli­tycz­nej, nad którą od dru­giej połowy lat 20. XVIII w. sys­te­ma­tycz­nie pra­co­wała rosyj­ska dyplo­ma­cja. Jej pod­stawą był sojusz „trzech czar­nych orłów” (po raz pierw­szy zma­te­ria­li­zo­wany w 1732 r., zob. wyżej) – Rosji, Prus i Austrii – który zabez­pie­czał dwa naj­waż­niej­sze geo­po­li­tyczne inte­resy rosyj­skiego impe­rium: sta­bil­ność sze­ro­kiego dostępu do Bał­tyku wywal­czo­nego kosz­tem Szwe­cji i pro­wa­dze­nie (przede wszyst­kim z Ber­li­nem) „nega­tyw­nej poli­tyki pol­skiej” słu­żą­cej trwa­łemu zwa­sa­li­zo­wa­niu Rze­czy­po­spo­li­tej. Poro­zu­mie­nie Rosji z Pru­sami i Austrią było bowiem – w myśl stra­te­gii reali­zo­wa­nej w latach 30. XVIII w. przez kie­row­nika rosyj­skiej poli­tyki zagra­nicz­nej I. Oster­manna – naj­lep­szym zabez­pie­cze­niem przed próbą reak­ty­wa­cji przez Fran­cję daw­nej „bariery na Wscho­dzie”, któ­rej fila­rami były Szwe­cja i Rzecz­po­spo­lita56. W momen­cie, gdy dwa z trzech „czar­nych orłów” zna­la­zły się w sta­nie wojny, i to nie o kwe­stię mar­gi­nalną, ale o utrzy­ma­nie swo­jej geo­po­li­tycz­nej prze­wagi (Austria) lub zyska­nie geo­po­li­tycz­nej samo­dziel­no­ści (Prusy), budo­wana przez Rosję wła­sna „bariera” sta­nęła pod zna­kiem zapy­ta­nia.

Fry­de­ryk II.

Fot. Wiki­me­dia Com­mons, domena publiczna

Ambi­cje Fry­de­ryka II, aby wybić się na geo­po­li­tyczną samo­dziel­ność na dro­dze anek­sji austriac­kiego Ślą­ska (po 1740 r. to nie Austria ma bli­sko do Ber­lina, ale Prusy znacz­nie bli­żej do Wied­nia), nie spo­tkały się z akcep­ta­cją Peters­burga. Raz, że nisz­czyły one mon­to­wany przez Rosję sojusz „trzech czar­nych orłów”. Dwa, ozna­czały, że zmieni się wewnętrzna struk­tura „odwiecz­nej przy­jaźni” rosyj­sko-pru­skiej, ponie­waż Prusy prze­staną być w niej junior part­ne­rem. Na to rosyj­ska dyplo­ma­cja kła­dła sta­now­cze weto. Po prze­wro­cie pała­co­wym w grud­niu 1741 r. i obję­ciu wła­dzy przez impe­ra­to­rową Elż­bietę nowym kie­row­ni­kiem rosyj­skiej poli­tyki zagra­nicz­nej został kanc­lerz Alek­siej Bestu­żew. W 1744 r. wyra­ził on pogląd, że pań­stwo Fry­de­ryka II powinno być postrze­gane jako „odwieczny i natu­ralny wróg Rosji”57.

W ten spo­sób reago­wał on na poli­tyczny i woj­skowy sojusz Prus z Fran­cją ist­nie­jący w cza­sie wojen ślą­skich (1740–1748). Fry­de­ryk II zwią­zał się z Fran­cją, która do tej pory postrze­gana była przez Rosję jako naj­więk­sze zagro­że­nie dla jej impe­rial­nych inte­re­sów w Euro­pie Środ­ko­wej. Wybra­nym przez Rosję instru­men­tem naci­sku na Prusy, który miał je skło­nić do porzu­ce­nia soju­szu z Wer­sa­lem, było zawar­cie w lutym 1744 r. rosyj­sko-saskiego soju­szu obron­nego (o ostrzu anty­pru­skim), co prze­ło­żyło się na tole­ro­wa­nie przez Rosję wysu­wa­nia przez dwór Augu­sta III (króla Pol­ski i elek­tora saskiego) pla­nów cząst­ko­wych reform ustro­jo­wych.

Pol­ska jako narzę­dzie słu­żące do cemen­to­wa­nia, a w tym przy­padku reak­ty­wa­cji, soju­szu rosyj­sko-pru­skiego – oto con­stans w poli­tyce Peters­burga i Ber­lina mimo ist­nie­nia dużych napięć mię­dzy tymi pań­stwami. Regułą było rów­nież to, że Pol­ska miała pła­cić za tę rywa­li­za­cję. Rosja­nie w 1744 r. tole­ro­wali plany deli­kat­nego wzmoc­nie­nia wła­dzy wyko­naw­czej w Pol­sce i nie­znacz­nego zwięk­sze­nia liczeb­no­ści pol­skiego woj­ska. A w tym samym cza­sie Fry­de­ryk II przez swo­ich jur­gielt­ni­ków rwał sejmy, by zabez­pie­czyć „pol­skie wol­no­ści” zagro­żone refor­mami. „Czarne orły” mogły się wadzić, ale „nega­tywna poli­tyka pol­ska” pozo­sta­wała w mocy i za jej fatalne skutki (utrzy­my­wa­nie ustro­jo­wego bez­władu pań­stwa) miała pła­cić tylko Rzecz­po­spo­lita.

Z punktu widze­nia inte­re­sów rosyj­skich star­cie pru­skich jur­gielt­ni­ków z moskiew­skimi nad Wisłą nie przy­no­siło żad­nych kon­kret­nych zysków poza utrwa­la­niem tego, co już było (para­liż ustro­jowy Pol­ski uza­sad­nia­jący rosyj­ską „opiekę” nad „pol­skimi swo­bo­dami”). A trzeba było zmiany, aby powstrzy­mać – jak mawiał o Pru­sach kanc­lerz Bestu­żew – tego „potęż­nego, lek­ko­myśl­nego i nie­sta­łego sąsiada”58. Ta inten­cja legła u pod­staw zawar­tego w 1746 r. soju­szu Rosji z Austrią o ostrzu zde­cy­do­wa­nie anty­pru­skim59.

W ten spo­sób agre­sywna poli­tyka władcy Prus zbli­żała Rosję do reali­za­cji sta­rego marze­nia Pio­tra I, by stać się „roz­jemcą Europy”60. Miał tego świa­do­mość główny archi­tekt „odwró­ce­nia przy­mie­rzy” (czyli rewo­lu­cji dyplo­ma­tycz­nej w Euro­pie, pole­ga­ją­cej na zawią­za­niu soju­szu Austrii i Fran­cji w maju 1756 r.), austriacki kanc­lerz Kau­nitz, który w 1751 r. pisał do cesa­rzo­wej Marii Teresy, że „do tej pory Rosja miała bar­dzo mały albo nie miała w ogóle wpływu na sto­sunki mię­dzy euro­pej­skimi dwo­rami”. Od czasu wojen ślą­skich sytu­acja ta zmie­niła się „na podo­bień­stwo osu­nię­cia się ziemi”61.

Co cie­kawe, władca Prus zda­wał się baga­te­li­zo­wać zagro­że­nie, jakie dla jego pań­stwa sta­no­wiło przy­mie­rze rosyj­sko-austriac­kie wywo­łane zabo­rem przez niego Ślą­ska. W testa­men­cie poli­tycz­nym z 1752 r. Hohen­zol­lern wyra­żał prze­ko­na­nie, że „Rosji nie należy zali­czać do naszych praw­dzi­wych wro­gów. Nie ma ona nic do roz­strzy­ga­nia w kon­flik­cie z nami, jest to tylko przy­pad­kowy wróg”62.

Bez udziału Rosji nie byłoby moż­liwe zawar­cie sze­ro­kiej koali­cji anty­pru­skiej z udzia­łem Austrii, Sak­so­nii i Fran­cji, któ­rej celem – jak ujął to cyto­wany austriacki kanc­lerz – nie tylko było ode­bra­nie Pru­som Ślą­ska, ale korekta sta­tusu pań­stwa pru­skiego, które na powrót miało stać się „małym, bar­dzo pod­rzęd­nym pań­stwem” (petite puis­sance tres secon­da­ire)63. Rosja dodat­kowo ocze­ki­wała nabyt­ków tery­to­rial­nych. W roko­wa­niach z Austrią dyplo­ma­cja rosyj­ska uzgod­niła na krótko przed wybu­chem wojny prze­ciw Pru­som anek­sję nale­żą­cych do Pol­ski lenn Kur­lan­dii i Semi­ga­lii, w zamian za co do Pol­ski miało zostać przy­łą­czone Księ­stwo Pru­skie. Kau­nitz na to przy­stał, pod­kre­śla­jąc, że „wszystko, co słu­żyć będzie jesz­cze więk­szemu osła­bie­niu króla Prus, cał­ko­wi­cie zga­dza się z naszym [austriac­kim] pla­nem i dla­tego z rado­ścią przy­ło­żymy do tego rękę”64.

Zwa­żyw­szy na to, że Rosja nie zamie­rzała rezy­gno­wać ze swo­jej sta­łej poli­tyki wasa­li­zo­wa­nia Rze­czy­po­spo­li­tej, w ten spo­sób i Księ­stwo Pru­skie (pośred­nio) miało nale­żeć do Rosji, ozna­cza­jąc że rosyj­skie pobrzeże Bał­tyku miało się­gać od Ingrii po Sam­bię i Zalew Kuroń­ski. Metoda osią­gnię­cia tego celu była zresztą zmienna. Już w cza­sie wojny prze­ciw Pru­som Rosja zde­cy­do­wała się na bez­po­śred­nie władz­two nad Pru­sami Ksią­żę­cymi, doma­ga­jąc się od ich miesz­kań­ców po zaję­ciu tej pro­win­cji przez woj­ska rosyj­skie zło­że­nia przy­sięgi wier­no­ści rosyj­skiej carycy Elż­bie­cie jako ich nowej wład­czyni (do końca swo­jego pano­wa­nia Fry­de­ryk II nie mógł wyba­czyć szlach­cie wschod­nio­pru­skiej zbyt gor­li­wego ugię­cia się pod naka­zami rosyj­skich dowód­ców i po 1763 r. już ni­gdy nie odwie­dził swo­ich posia­dło­ści nad Pre­gołą).

Roz­po­częta w sierp­niu 1756 r. pre­wen­cyj­nym ata­kiem Prus na Sak­so­nię wojna sied­mio­let­nia (1756–1763) stała się wojną pru­sko-rosyj­ską rok póź­niej. 30 sierp­nia 1757 r. pierw­sze star­cie armii pru­skiej z rosyj­ską w bitwie pod Gross-Jägersdorf zakoń­czyło się klę­ską armii Fry­de­ryka II. Pod koniec stycz­nia 1758 r. Rosja­nie zajęli Kró­le­wiec i natych­miast ogło­sili inkor­po­ra­cję Księ­stwa Pru­skiego jako „Nowej Rosji” do swo­jego impe­rium (co pocią­gnęło za sobą koniecz­ność ode­bra­nia wspo­mnia­nej Fry­de­ry­ko­wej przy­sięgi na wier­ność od nowych pod­da­nych carycy Elż­biety).

Kolejne wiel­kie star­cie rosyj­sko-pru­skie nastą­piło 25 sierp­nia 1758 r. pod Sar­bi­no­wem (Zorn­dor­fem). Jedna z naj­krwaw­szych bitew całej wojny (straty Rosjan w zabi­tych i ran­nych: 19 tys.; straty Pru­sa­ków: 12 tys. żoł­nie­rzy) była pyr­ru­so­wym zwy­cię­stwem Fry­de­ryka II. Pru­skie rezerwy lud­no­ściowe się koń­czyły, a pań­stwo Hohen­zol­ler­nów trwało w dużej mie­rze dzięki nie­po­śled­nim mili­tar­nym umie­jęt­no­ściom swo­jego władcy i braku koor­dy­na­cji dzia­łań mię­dzy dowód­cami sprzy­mie­rzo­nych armii. Na to nakła­dały się czę­ste zmiany dowódz­twa armii rosyj­skiej, co było rezul­ta­tem toczą­cych się na rosyj­skim dwo­rze walk frak­cji i kote­rii.

Jed­nak rok po Sar­bi­no­wie wyda­wało się, że cel anty­pru­skiej koali­cji (reduk­cja Prus do roli „małego pań­stwa o pod­rzęd­nym zna­cze­niu”) jest na wycią­gnię­cie ręki. 12 sierp­nia 1759 r. Rosja­nie i Austriacy zadali Pru­sa­kom dowo­dzo­nym oso­bi­ście przez Fry­de­ryka II dru­zgo­cącą klę­skę w bitwie pod Kuno­wi­cami (Kuners­dor­fem). Hohen­zol­lern, który ledwo uszedł z życiem, stra­cił w niej nie­mal połowę swo­jej armii (tj. ponad 20 tys. żoł­nie­rzy). Jed­nak krótko po tej naj­krwaw­szej bitwie całej wojny (zgi­nęło 13 tys. Rosjan) wyda­rzył się „cud Domu Bran­den­bur­skiego”. W ten spo­sób sam Fry­de­ryk II okre­ślił wstrzy­ma­nie się zwy­cię­skich Rosjan i Austria­ków od mar­szu na Ber­lin65. Został on zajęty dopiero rok póź­niej, 3 paź­dzier­nika 1760 r. Do sto­licy Prus weszło 20 tys. Rosjan i 15 tys. Austria­ków. Jed­nak ten rok zwłoki pozwo­lił kró­lowi Prus na zyska­nie dobra bez­cen­nego w jego sytu­acji – czasu.

Jego upływ Rosja­nie wyko­rzy­stali na umac­nia­nie swo­jego stanu posia­da­nia na pru­skim Pomo­rzu. W grud­niu 1761 r. zdo­byli Koło­brzeg. W tym samym cza­sie Austriacy zaj­mo­wali nie­mal cały Śląsk. Prusy Ksią­żęce już wcze­śniej stały się „Nową Rosją”. Pod koniec 1761 r. Fry­de­ry­kowi II została tylko Bran­den­bur­gia. Prusy były już na łopat­kach. I wtedy zda­rzył się kolejny „cud Domu Bran­den­bur­skiego”. 5 stycz­nia 1762 r. zmarła caryca Elż­bieta, darząca króla Prus oso­bi­stą, żar­liwą nie­na­wi­ścią – w pełni odwza­jem­nioną (ona oskar­żała go o zbyt­nie zami­ło­wa­nie do gwar­dzi­stów, on ją o alko­ho­lizm i orgie z Koza­kami). Car­ski tron nie tylko opusz­czał zaprzy­się­gły wróg Hohen­zol­lerna, ale jed­no­cze­śnie wstę­po­wał niego jego wielki admi­ra­tor. Nowym władcą Rosji został Piotr III, tylko z nazwy Roma­now, w rze­czy­wi­sto­ści wywo­dzący się z nie­miec­kiego rodu Hol­stein-Got­torp. Nowy car nale­żał do posze­rza­ją­cego się w Euro­pie grona wiel­bi­cieli Fry­de­ryka II. Do tego stop­nia zapa­trzony był w Prusy, że cho­dził spać ubrany w mun­dur pru­skiego gre­na­diera.

Jedną z pierw­szych decy­zji Pio­tra III było wyco­fa­nie wojsk rosyj­skich z wojny prze­ciw Pru­som i zawar­cie z nimi w maju 1762 r. sepa­ra­ty­stycz­nego pokoju, który w następ­nym mie­siącu został prze­kształ­cony w regu­larny sojusz rosyj­sko-pru­ski. Za obie­cane wspar­cie ze strony Hohen­zol­lerna dla sta­rań Pio­tra III, by wyrwać Danii jego rodzinny Holsz­tyn, Rosja miała mili­tar­nie wes­przeć Prusy w woj­nie z Austrią. Jed­nak już w lipcu 1762 r. rosyj­ski car poże­gnał się z wła­dzą (a wkrótce i z życiem). Prze­wrót pała­cowy wyniósł do wła­dzy jego mał­żonkę Kata­rzynę von Anhalt-Zerbst, która roz­po­częła pano­wa­nie jako caryca Kata­rzyna II.

Nowa impe­ra­to­rowa w rela­cjach z Pru­sami kon­ty­nu­owała linię poli­tyczną poprzed­nika. Cho­ciaż począt­kowo zerwała sojusz z Fry­de­ry­kiem II, to 11 kwiet­nia 1764 r. ponow­nie doszło do jego pod­pi­sa­nia. Z punktu widze­nia Ber­lina był to trudny do prze­ce­nie­nia suk­ces dyplo­ma­tyczny, który umoż­li­wił kró­lowi Prus pro­wa­dze­nie bez prze­szkód na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej poli­tyki wewnętrz­nej odbu­dowy i kon­so­li­da­cji swo­jego pań­stwa po znisz­cze­niach wojny sied­mio­let­niej66.

W przy­padku tego układu sojusz­ni­czego cho­dziło nie tylko o doraźne korzy­ści jed­nego z państw. Zwią­zek mię­dzy Peters­bur­giem a Ber­li­nem prze­trwał pół­tora wieku i był fun­da­men­tem ładu poli­tycz­nego panu­ją­cego w Euro­pie Środ­ko­wej aż do wybu­chu Wiel­kiej Wojny w sierp­niu 1914 r. Jego spo­iwem przez pierw­szych trzy­dzie­ści lat obo­wią­zy­wa­nia była wspólna „nega­tywna poli­tyka pol­ska” Prus i Rosji, a przez kolej­nych sto dwa­dzie­ścia lat pil­no­wa­nie nie­na­ru­szal­no­ści geopoli­tycz­nego sta­tus quo wytwo­rzo­nego na sku­tek pro­cesu zaini­cjo­wa­nego w 1772 r. z ini­cja­tywy Prus, a zre­ali­zo­wa­nego za zgodą Rosji. Bez jej zgody ber­liń­skie plany roz­bio­rowe nie mia­łyby naj­mniej­szych szans na reali­za­cję67.

Do roz­bioru Pol­ski, w któ­rego wyniku monar­chia Hohen­zol­ler­nów miała uzy­skać kolejne „zaokrą­gle­nie”, od lat parł Fry­de­ryk II. Jesz­cze jako pru­ski następca tronu pisał w swo­ich memo­ria­łach o koniecz­no­ści wcie­le­nia do Prus pol­skiego Pomo­rza Gdań­skiego. Oświe­ce­niowy „król filo­zof” dzie­dzi­czył marze­nie wszyst­kich Hohen­zol­ler­nów od wiel­kiego mistrza krzy­żac­kiego Albrechta (por. wyżej). W 1752 r. w testa­men­cie poli­tycz­nym Fry­de­ryk II zale­cał swoim następ­com „obie­ra­nie Pol­ski jak kar­czo­cha, listek po listku”68. Pierw­sze do „obra­nia” miało być pol­skie Pomo­rze, nad któ­rym pano­wa­nie zapew­niało tery­to­rialne połą­cze­nie mię­dzy Pru­sami Ksią­żę­cymi a resztą pru­skiej monar­chii, a ponadto dawało obiet­nicę wiel­kich zysków gospo­dar­czych z tytułu pano­wa­nia nad ujściem Wisły.

Do tego doszedł rosnący nie­po­kój władcy Prus z powodu per­spek­tywy nawet cząst­ko­wych reform ustro­jo­wych w Pol­sce, takich, jakie for­so­wała w 1764 r. na sej­mie kon­wo­ka­cyj­nym „Fami­lia” Czar­to­ry­skich. Moż­li­wość ogra­ni­cze­nia (nawet nie znie­sie­nia) libe­rum veto i stop­nio­wego wzmoc­nie­nia wła­dzy wyko­naw­czej w Rze­czy­po­spo­li­tej zapa­liła u „króla filo­zofa” wszyst­kie lampki ostrze­gaw­cze.

Fry­de­ryk II, który w swo­jej jaw­nej i taj­nej kore­spon­den­cji (m.in. z repre­zen­tan­tami oświe­ce­nio­wych salo­nów) kpił z „wro­dzo­nej Pola­kom anar­chicz­no­ści”, w latach 1764–1766 zasy­py­wał swo­ich dyplo­ma­tów nad Newą oraz samą carycę Kata­rzynę II listami, alar­mu­ją­cymi, że nawet ogra­ni­czone reformy ustro­jowe w Pol­sce dopro­wa­dzą do fatal­nych z punktu widze­nia inte­re­sów Prus i Rosji kon­se­kwen­cji. „Jeśli Wasza Cesar­ska Mość zgo­dzi się na tę zmianę – pisał Hohen­zol­lern do rosyj­skiej impe­ra­to­ro­wej pod koniec paź­dzier­nika 1764 r. – może tego żało­wać, gdyż Pol­ska może stać się dla swo­ich sąsia­dów nie­bez­piecz­nym mocar­stwem”. Mie­siąc póź­niej pru­scy dyplo­maci otrzy­mali od swo­jego króla pole­ce­nie, by nie­ustan­nie powta­rzać rosyj­skiemu amba­sa­do­rowi w War­sza­wie N. Rep­ni­nowi, że

Rosja powinna temu zapo­biec i dopro­wa­dzić do upadku ten nie­bez­pieczny pro­jekt, tym bar­dziej, że w sytu­acji, gdy dawny ustrój Rze­czy­po­spo­li­tej będzie zacho­wany, dwór peters­bur­ski zawsze będzie mógł prze­for­so­wać swoją wolę w Pol­sce. Ten stan rze­czy ule­gnie zmia­nie, gdy zosta­nie usta­no­wiona [w Pol­sce] więk­szość gło­so­wa­nia69.

Fry­de­ryk II powo­ły­wał się także na posta­no­wie­nia pru­sko-rosyj­skiego układu sojusz­ni­czego z kwiet­nia 1764 r., który rów­nież prze­wi­dy­wał kon­ty­nu­ację przez Ber­lin i Peters­burg poli­tyki zaini­cjo­wa­nej ukła­dem pocz­dam­skim z 1720 r., a więc wspólne dzia­ła­nie obu państw na rzecz nie­do­pusz­cze­nia do reform ustro­jo­wych w Pol­sce zmie­rza­ją­cych do znie­sie­nia libe­rum veto i wol­nej elek­cji70. Roz­biór Pol­ski byłby więc koniecz­nym „zaokrą­gle­niem” pru­skiego pań­stwa oraz sto­sowną karą dla Rze­czy­po­spo­li­tej, że przez uzdra­wia­nie swo­jego ustroju stwa­rza poważne zagro­że­nie dla dale­ko­sięż­nych inte­re­sów swo­ich sąsia­dów. Na tym pole­gał „pacy­fi­ka­cyjny” (jak utrzy­my­wał Hohen­zol­lern) cha­rak­ter zaini­cjo­wa­nej przez Prusy akcji roz­bio­ro­wej.

To jed­nak wyma­gało korekty impe­rial­nej poli­tyki rosyj­skiej, która mia­łaby pole­gać na utrzy­ma­niu obo­wią­zu­ją­cej od cza­sów Pio­tra I stra­te­gii petry­fi­ka­cji bez­władu poli­tycz­nego i ustro­jo­wego Pol­ski, ale już nie całej, skoro jeden „listek” miały zacho­wać dla sie­bie Prusy. Utrzy­ma­nie pod kon­trolą całej Rze­czy­po­spo­li­tej przez Rosję było moż­liwe pod warun­kiem sku­pie­nia impe­rial­nej eks­pan­sji na jed­nym (zachod­nim) kie­runku oraz w sytu­acji, gdy sytu­acja wewnętrzna w Pol­sce była pod kon­trolą. Po 1764 r. rosyj­skie elity wła­dzy (czy­taj: zmie­nia­jące się u boku Kata­rzyny II kote­rie, sku­pione wokół kolej­nych fawo­ry­tów rosyj­skiej impe­ra­to­ro­wej) coraz wyraź­niej dostrze­gały, że nie jest moż­liwe speł­nie­nie tych dwóch warun­ków na raz.

Logiką impe­rial­nej poli­tyki była stała eks­pan­sja. Impe­rium, które nie anek­tuje cią­gle nowych tery­to­riów, nie byłoby godne tego miana. Jak mówił Alek­sandr Bie­zbo­rodko, który w latach 80. XVIII w. kie­ro­wał rosyj­ską poli­tyką zagra­niczną: „Co nie rośnie, to gnije”71. W ory­gi­nal­nej, pięt­na­sto­wiecz­nej kon­cep­cji Moskwy jako trze­ciego Rzymu „drugi Rzym”, czyli Kon­stan­ty­no­pol, nie był by­naj­mniej przed­sta­wiany jako świe­tlany przy­kład do naśla­do­wa­nia, jako „mit poli­tyczny”, skoro upadł, przyj­mu­jąc „here­zję łaciń­ską” (unia flo­rencka z 1439 r.). Jak widzie­li­śmy, od cza­sów cara Alek­sego Micha­ło­wi­cza „drugi Rzym” jest inkor­po­ro­wany do idei impe­rial­nej jako pożą­dany punkt odnie­sie­nia. Za Kata­rzyny II i jej następ­ców przy­szedł czas sfor­mu­ło­wa­nia pro­gramu „odzy­ska­nia Kon­stan­ty­no­pola i Hagii Sophii”. W ten spo­sób opi­sy­wano na pozio­mie ide­olo­gicz­nym stałą eks­pan­sję Rosji w base­nie Morza Czar­nego i w kie­runku cie­śnin czar­no­mor­skich.

Caryca pisała: „Gdy­bym mogła dożyć stu lat, życzy­ła­bym sobie, by cała Europa znaj­do­wała się pod ber­łem Rosji. Jed­nakże nie mam zamiaru umrzeć, nim nie uda mi się wypę­dzić Tur­ków z Kon­stan­ty­no­pola”72. Wyra­zem przy­go­to­wań Rosji do reali­za­cji dale­ko­sięż­nych pla­nów w tym zakre­sie było nada­nie imie­nia Kon­stanty jed­nemu z wnu­ków Kata­rzyny II (w przy­szło­ści dowódcy armii Kró­le­stwa Pol­skiego w latach 1815–1830). Pod koniec pano­wa­nia carycy jej ostatni fawo­ryt Pła­ton Zubow w spe­cjal­nym memo­riale stwier­dzał, że w przy­szło­ści rosyj­skie impe­rium powinno zaj­mo­wać olbrzymi obszar „ze sto­li­cami w Peters­burgu, Moskwie, Ber­li­nie, Wied­niu, Kon­stantynopolu i Astra­cha­niu”73.

Marsz rosyj­skiego impe­rium na połu­dnie, pod­jęty już przez cara Pio­tra I (zdo­bywcę Azowa), powstrzy­mali w 1711 r. nad Pru­tem Turcy (zob. wyżej). Po pół wieku został pod­jęty przez Kata­rzynę II. Eta­pem wstęp­nym było znisz­cze­nie Siczy Zapo­ro­skiej i pod­bój Cha­natu Krym­skiego. Po pod­boju Krymu nad­szedł czas na marsz w kie­runku Dunaju i dalej do Caro­grodu, czyli kolejne wojny z Tur­cją. To zaś ozna­czało roz­pro­sze­nie zaso­bów impe­rial­nych74. W tej sytu­acji trudno było myśleć o kon­tro­lo­wa­niu przez Rosję całej Rze­czy­po­spo­li­tej, tym bar­dziej że i drugi waru­nek w postaci utrzy­my­wa­nia Pol­ski w sta­łym bez­wła­dzie poli­tycz­nym i ustro­jo­wym po 1764 r. sta­wał się coraz bar­dziej ilu­zo­ryczny. „Naród szla­checki” się budził. Oży­wie­niu nastro­jów patrio­tycz­nych wśród pol­skich elit kul­tu­ro­wych i poli­tycz­nych (nie­mal bez wyjątku szla­checkiego pocho­dze­nia) towa­rzy­szyła coraz bar­dziej doj­rzała myśl poli­tyczna podej­mu­jąca reflek­sję nad koniecz­no­ścią dale­ko­sięż­nych reform zmie­rza­ją­cych do wzmoc­nie­nia wła­dzy wyko­naw­czej i likwi­da­cji instru­men­tów wpły­wa­nia przez obce mocar­stwa na sprawy wewnętrzne Rze­czy­po­spo­li­tej (libe­rum veto i wolna elek­cja).

Od opu­bli­ko­wa­nia w 1763 r. ostat­niego tomu dzieła ks. Sta­ni­sława Konar­skiego O sku­tecz­nym rad spo­so­bie po ostatni rok Sejmu Wiel­kiego (1788–1792), który dał Pol­sce Ustawę Rzą­dową z 3 maja 1791 r., minęło nie­mal trzy­dzie­ści lat cią­głych wysił­ków zmie­rza­ją­cych w tym kie­runku. Pierw­szymi eta­pami na tej dro­dze były reformy sejmu kon­wo­ka­cyj­nego z 1764 r., które tak bar­dzo zanie­po­ko­iły władcę Prus, oraz kon­fe­de­ra­cja bar­ska (1768–1772), która una­ocz­niła Rosji nie­wy­star­czal­ność zaso­bów impe­rial­nych dla reali­za­cji jed­no­cze­śnie dwóch celów: utrzy­ma­nia kon­troli nad całą Rze­czą­po­spo­litą oraz pro­wa­dze­nia eks­pan­sji w kie­runku Kon­stan­ty­no­pola i cie­śnin czar­no­mor­skich (woj­ska rosyj­skie jed­no­cze­śnie musiały tłu­mić kon­fe­de­ra­cję bar­ską i pro­wa­dzić wojnę z Tur­cją).

Uczest­nic­two w roz­bio­rze Pol­ski pozwo­liło Rosji utrzy­mać nowy kie­ru­nek impe­rial­nej eks­pan­sji (na połu­dnie), zacho­wu­jąc w wyniku anek­sji kolej­nych pol­skich tery­to­riów dotych­cza­sowy kie­ru­nek eks­pan­sji (na zachód), a jed­no­cze­śnie utrzy­mu­jąc geo­po­li­tyczny „pakiet kon­tro­lny” umoż­li­wia­jący odgry­wa­nie roli „roz­jemcy Europy”. Last but not least, roz­biory Pol­ski były wypeł­nie­niem daw­nego pro­gramu „zbie­ra­nia ziem ruskich”, nie­po­zba­wio­nego prze­cież swo­ich „teo­lo­gicz­nych” wąt­ków. Do tej tra­dy­cji akul­tu­ro­wała się (wszystko dla impe­rium!) uro­dzona w Szcze­ci­nie księż­niczka von Anhalt-Zerbst, która jako rosyj­ska impe­ra­to­rowa Kata­rzyna II po każ­dym roz­bio­rze Pol­ski zarzą­dzała w cer­kwiach na obsza­rze całego impe­rium nabo­żeń­stwa dzięk­czynne za „powrót pra­daw­nych ziem rosyj­skich” (nie wyłą­cza­jąc takich „pra­daw­nych ruskich gro­dów”, jak wcie­lone do Rosji w 1795 r. Wilno). Każda kolejna odsłona rosyj­skiej eks­pan­sji na zachód (1772–1793–1795) zna­czona była nastę­pu­ją­cymi po sobie falami repre­sji prze­ciw Kościo­łowi grec­ko­ka­to­lic­kiemu. W ten spo­sób Kata­rzyna II i jej następcy sku­tecz­nie wal­czyli z „eks­pan­sją laty­ni­zmu” na wschód. To jedna z naj­trwal­szych cywi­li­za­cyj­nych kon­se­kwen­cji roz­bio­rów Pol­ski, zre­ali­zo­wa­nych z ini­cja­tywy Prus przy „spraw­stwie kie­row­ni­czym” Rosji (Austria była dopra­szana do dwóch akcji roz­bio­ro­wych w 1772 i 1795 r.)75.

Należy zwró­cić uwagę, że zarówno Prusy, jak i Rosja pod­no­siły ten cywi­li­za­cyjny wątek, uza­sad­nia­jąc obie­ra­nie „pol­skiego kar­czo­cha” z kolej­nych „list­ków”. Gdy cho­dzi o krąg pru­skiej czy – sze­rzej – nie­miec­ko­ję­zycz­nej kul­tury, pre­kur­so­rem myśle­nia w stylu „roz­biory były czy­nem z gruntu moder­ni­za­cyj­nym, usu­wa­ją­cym z mapy Europy upa­dłe pań­stwo i dają­cym jego miesz­kań­com szansę na ucy­wi­li­zo­wa­nie się pod rzą­dami oświe­co­nego, pru­skiego rządu”, był sam Fry­de­ryk II. W swoim testa­men­cie poli­tycz­nym z 1768 r. jako zasad­ni­czą przy­czynę, dla któ­rej „Pol­ska nie może zali­czać się do grona euro­pej­skich potęg” (z ewi­dent­nym naci­skiem na znaj­du­jący się w tym zda­niu przy­miot­nik), wska­zał nie tylko nie­do­statki ustroju spo­łecz­nego Rze­czy­po­spo­li­tej, ale jej zapóź­nie­nie cywi­li­za­cyjne.

„Pod­dani trak­to­wani przez swo­ich panów jak nie­wol­nicy”, „złe zarzą­dza­nie finan­sami”, „wszyst­kie grze­chy sta­rego feu­dal­nego sys­temu” (tutaj Hohen­zol­lern wymie­niał przede wszyst­kim wybór króla przez szlachtę oraz „burz­liwe sejmy, z któ­rych żaden nie docho­dzi do skutku”), „brak pra­wo­daw­stwa”, „brak wymiaru spra­wie­dli­wo­ści” – przez te struk­tu­ralne, cywi­li­za­cyjne wady pań­stwo pol­skie jest ska­zane na upa­dek. Przed­sta­wia bowiem sobą „rządy anar­chii” (die Regie­rung der Anar­chie), co spra­wia, że Rzecz­po­spo­lita jest „zawsze słaba, a jak długo trwać będzie obecny jej ustrój, tak długo nie będzie groźna dla swo­ich wro­gów, a dla swo­ich sprzy­mie­rzeń­ców będzie cię­ża­rem”.

W sen­sie spo­łecz­nym war­stwą hamu­jącą pro­cesy moder­ni­za­cyjne w Pol­sce była w oczach króla pru­skiego pol­ska szlachta, „pyszna, w swoim dobro­by­cie aro­gancka, w nie­szczę­ściu tchórz­liwa, zachłanna na prze­kup­stwa, nie­zdolna podej­mo­wać trwałe posta­no­wie­nia i je prze­pro­wa­dzać” i – jak już wiemy – „trak­tu­jąca swo­ich pod­da­nych jak nie­wol­ni­ków”. „Jed­nym sło­wem, jest ona [Pol­ska] wśród naro­dów Europy na ostat­nim miej­scu”76. Na uwagę zasłu­guje jed­nak fakt, że to „ostat­nie miej­sce” Pol­ska zaj­mo­wała nie tylko pod wzglę­dem wydol­no­ści swo­jego ustroju poli­tycz­nego i siły mili­tar­nej, ale rów­nież – cywi­li­za­cyj­nym.

Roz­biory jako cał­ko­wi­cie uspra­wie­dli­wiony czyn moder­ni­za­cyjny pod­jęty dla dobra samych Pola­ków i Europy nie­za­słu­gu­ją­cej na tole­ro­wa­nie u sie­bie „pań­stwa funk­cjo­nu­ją­cego na podo­bień­stwo Tatar­stanu” (Clau­se­witz) – w ten spo­sób myśleli nie tylko pru­scy gene­ra­ło­wie (jak wymie­niony autor czy­ta­nego cią­gle trak­tatu O woj­nie), ale ludzie, któ­rych doro­bek inte­lek­tu­alny oraz insty­tu­cjo­nalny ważny był dla całego kul­tu­ro­wego nie­miec­ko­ję­zycz­nego obszaru. Dość wspo­mnieć w tym kon­tek­ście takie postaci, jak Imma­nuel Kant, Georg Wil­helm Hegel, Wil­helm von Hum­boldt czy Johann Wol­fgang Goethe77.

Co cie­kawe, w for­mu­ło­wa­nej na prze­ło­mie XVIII i XIX w. rosyj­skiej ide­olo­gii impe­rial­nej roz­biory Pol­ski były przed­sta­wiane nie tylko jako resty­tu­cja „ziem zagra­bio­nych” daw­nej Rusi Kijow­skiej, ale jako swego rodzaju czyn na rzecz moder­ni­za­cji – moder­ni­za­cji ogól­nej (euro­pej­skiej) i moder­ni­za­cji Rosji. Przy­kład takiej wizji zapre­zen­to­wał w 1796 r. Niko­łaj Karam­zin, który w ciągu kil­ku­na­stu lat stał się głów­nym repre­zen­tan­tem tzw. ofi­cjal­nej (czyt. impe­rial­nej) histo­rio­gra­fii rosyj­skiej. Z oka­zji koro­na­cji Pawła I, następcy Kata­rzyny II, pisał, że zmarła wład­czyni „ode­brała Pol­sce jedy­nie nasze sta­ro­dawne dzie­dzic­two, i to wów­czas dopiero, gdy słaby duch zgrzy­bia­łej [podkr. G.K.] Rze­czy­po­spo­li­tej utra­cił już zdol­ność rzą­dze­nia nad jej obsza­rem”78. Należy jed­nak zawa­żyć, że rosyj­scy histo­rycy na służ­bie impe­rium akcen­to­wali znacz­nie bar­dziej motyw „zbie­ra­nia ziem ruskich” ani­żeli moder­ni­za­cyjny.