39,90 zł
Nienawiść, która zawsze zaślepia, popychała w latach 1918–1933 niemieckich polityków wszystkich opcji do szukania współpracy z totalitarnym państwem bolszewickim (sowieckim), aby wspólnie „wykończyć Polskę”. Nie tylko uwiarygadniano w ten sposób ludobójczy reżim, ale i przyzwyczajano niemiecką opinię publiczną do tego, że totalitaryzm może i ma na koncie jakieś zbrodnie, ale w końcu nie jest taki zły, skoro pomoże usunąć raz na zawsze „polską przeszkodę”. W tym sensie można powiedzieć, że drogę Hitlera do władzy przygotowywali demokratyczni politycy niemieccy układając się z bolszewickimi zbrodniarzami w Rapallo (1922) i w Berlinie (1926). Tak się składa, że po stronie niemieckiej byli to szefowie dyplomacji wywodzący się z liberalnych ugrupowań (Walther Rathenau oraz Gustav Stresemann), a jeden z nich (Stresemann) został nawet laureatem pokojowej Nagrody Nobla.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
W Singapurze i na całym Półwyspie Malajskim „krajem najmniej obok Ameryki lubianym jest Polska” – nie bez satysfakcji raportował na początku 1928 r. niemiecki konsulat znajdujący się w tym kontrolowanym przez Brytyjczyków mieście1.
Dwa lata wcześniej, 10 tys. kilometrów od Singapuru, w stolicy Rzeszy Niemieckiej, przedmiotem debaty parlamentarnej w Reichstagu stał się biało-czerwony kolor szlabanów kolejowych. Sprawa była na tyle poważna, że skłoniła posłów nacjonalistycznej Deutsch Nationale Volkspartei (DNVP), będącej wówczas drugą siłą w niemieckim parlamencie, do złożenia w lipcu 1926 r. w tej sprawie formalnej interpelacji do rządu Rzeszy. Interpelanci wskazywali, że biało-czerwone barwy na szlabanach stosowanych przez Deutsche Bahn u wielu wyborców „wywołały zamieszanie i zaniepokojenie”, zwłaszcza na terenach Niemiec graniczących bezpośrednio z Polską.
To stanowisko zaprezentowane przez niemieckich parlamentarzystów, którzy mogli się powoływać na fakt, że w niedawnych wyborach (w 1924 r.) głosowało na ich partię ponad pięć milionów sześćset tysięcy obywateli, zyskało wsparcie Ministerstwa Spraw Zagranicznych Rzeszy, kierowanego przez Gustava Stresemanna, który za kilka miesięcy zostanie laureatem Pokojowej Nagrody Nobla. Auswärtiges Amt nie przyjmował argumentacji niemieckiego resortu komunikacji wskazującego, że dwa inkryminowane kolory były wybrane tylko i wyłącznie ze względów bezpieczeństwa (lepiej odróżniają się od otoczenia, sprawiając, że szlabany są bardziej widoczne). MSZ podkreślało, że w związku z tym, iż barwy te „budzą niezadowolenie w społeczeństwie we wschodnich Niemczech”, decyzja niemieckich kolei o pomalowaniu szlabanów w takich właśnie kolorach jest „bardzo nieszczęśliwą okolicznością”2.
Należy oddać sprawiedliwość niemieckim kolejom, że chociaż zlekceważyły (nad)wrażliwość swoich klientów na barwy biało-czerwone, to jednak nie pozostawały obojętne wobec konieczności przypominania o „krzywdzie”, która spotkała Niemcy po 1918 r. Na mapkach, które w wagonach Deutsche Bahn ilustrowały sieć połączeń kolejowych, granice Rzeszy Niemieckiej ciągle były z 1914 r. Na biletach kolejowych sprzedawanych w Niemczech nie było Tczewa i Bydgoszczy czy Grudziądza. Podróżni mogli natomiast wykupić przejazd do Dirschau, Brombergu czy Graudenz3.
Co łączy te dwie sprawy – zainteresowanie niemieckich posłów i kierownictwa niemieckiej dyplomacji kolorem szlabanów kolejowych w Rzeszy oraz czujność niemieckiego konsulatu na opinie o Polsce na Półwyspie Malajskim? Odpowiedź brzmi: histeria. A dokładnie: antypolska histeria. To słowo pada niejednokrotnie we współczesnych badaniach nad zjawiskiem antypolonizmu w demokratycznych Niemczech w latach 1918–19334. Nie jest to przypadek. O ile bowiem istniejącą w latach 1871–1918 cesarską Rzeszę Niemiecką nazywa się „nerwowym mocarstwem”5, o tyle jej republikańską wersję z lat 1918–1933 równie dobrze można nazwać „rozhisteryzowaną republiką”.
Antypolonizm rozumiany jest w tej książce jako koherentny zespół poglądów (dotyczących polityki, gospodarki, historii) wymierzonych w Polskę rozumianą nie tylko jako państwo, które odzyskało swój niepodległy byt w 1918 r., ale również jako pewną wspólnotę kulturową sięgającą korzeniami wczesnego średniowiecza. W tym rozumieniu antypolonizm wyczerpuje definicję ideologii jako „usystematyzowanej i całościowej doktryny politycznej chcącej uchodzić za pełną i znajdującą uniwersalne zastosowanie teorię człowieka i społeczeństwa, z której można wyprowadzić program działań politycznych”6.
Uniwersum ideologii antypolonizmu odnosiło się do wszystkich aspektów relacji polsko-niemieckich, do ich przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, jak również do całości dziejów Polski, odmierzając jednocześnie jej przyszłość na „sezony” (zazwyczaj dla autorów pojęcia Saisonstaat był to jeden „sezon”). Uniwersalność tej ideologii przejawiała się również w tym, że była wyznawana przez wszystkie najważniejsze stronnictwa polityczne w Niemczech – od narodowych socjalistów i komunistów po katolickie Centrum i nacjonalistyczną DNVP. Ulegali jej zarówno totalitaryści z NSDAP i KPD, jak i liberałowie oraz socjaldemokraci. Przedstawiciele tych różnych ugrupowań zgodnie współpracowali na rzecz tego, aby zestaw antypolskich uprzedzeń i stereotypów był powszechnie znany – nawet w dalekim Singapurze.
Histerii, która napędzała antypolonizm w demokratycznych Niemczech, towarzyszyła nienawiść i pogarda do Polski jako niepodległego państwa oraz do polskości jako wspólnoty kulturowej. Histerię, nienawiść i pogardę wobec wschodniego sąsiada republikańskiej Rzeszy Niemieckiej widać i słychać było w debatach parlamentarnych, artykułach prasowych, audycjach radiowych oraz podręcznikach szkolnych lub materiałach szkoleniowych dla nauczycieli. Ten ostatni aspekt zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ pokolenie Niemców, które kończyło szkoły w Republice Weimarskiej i zostało uformowane w duchu nienawiści i pogardy wobec Polski i polskości, po 1 września 1939 r. będzie tworzyć metodami ludobójczymi „nowe, niemieckie porządki na Wschodzie”.
Często pojawiające się w polskich relacjach z czasów drugiej wojny światowej pytanie: „Co się stało z Niemcami, przecież pamiętaliśmy ich z czasów pierwszej wojny światowej i wtedy zupełnie inaczej się zachowywali?”, jest właściwie pytaniem o to, co stało się w niemieckich szkołach i w mediach wszystkich kierunków politycznych w latach 1918–1933. Bez odpowiedzi na to drugie pytanie nie znajdziemy właściwej odpowiedzi na pierwsze. Taka jest główna teza tej książki.
Taka też była główna motywacja, która zachęciła autora tej książki do podjęcia tematu, który przecież był już przedmiotem zainteresowania polskich i niemieckich historyków7. W odróżnieniu od dotychczasowych ujęć tej problematyki w niniejszej monografii najważniejsze elementy składające się na ideologię antypolonizmu są ukazane jako część dłuższej historii, której początki sięgają znacznie dalej niż rok 1914. Antypolonizm jest analizowany tutaj przez pryzmat instytucji (państwo i jego polityka zagraniczna wobec Polski oraz wobec mniejszości niemieckiej w II Rzeczypospolitej) oraz przez pryzmat idei. Te ostatnie ujęte są w dłuższej perspektywie czasowej (podkreślenie kontynuacji po 1918 r. dziedzictwa pruskich stereotypów o Polsce i Polakach) i przedstawione na szerszym tle zmieniających się w niemieckiej kulturze politycznej wizji deutscher Osten.
Dużo miejsca na kartach tej monografii poświęcone zostało zideologizowanej w duchu antypolskim wizji historii Polski obecnej w podręcznikach szkolnych i rozprawach niemieckich uczonych zaangażowanych w latach dwudziestych w Ostforschung. Należało tej tematyce poświęcić trochę więcej miejsca, albowiem na tym przykładzie doskonale (niestety) widać trafność maksymy naszego wielkiego dziewiętnastowiecznego historyka, że „fałszywa historia jest mistrzynią fałszywej polityki” (Józef Szujski).
O polityce zagranicznej Niemiec weimarskich wobec Polski napisano już dużo i zazwyczaj bardzo kompetentnie8. Warto jednak spojrzeć na tę politykę, uwzględniając rolę ideologii antypolonizmu, która niejednokrotnie łączyła w sobie sprzeczne z sobą idee, popychając niemieckie elity polityczne do uprawiania z gruntu błędnej polityki. Gdy spojrzymy przez ten pryzmat na zbliżenie demokratycznych, weimarskich Niemiec do pierwszego w dziejach totalitarnego państwa (bolszewickiej Rosji/Związku Sowieckiego), przypominają się słowa innej historycznej postaci, że błąd może być gorszy od zbrodni (Talleyrand).
Sądzę, że panujący w demokratycznych Niemczech antypolonizm miał związek z totalitaryzmem nie tylko w ten sposób, że dawał „paliwo” dla wzrostu popularności narodowego socjalizmu, a po 1939 r. niejako legitymizował w oczach „zwyczajnych” Niemców ubranych w mundury Wehrmachtu, SS czy jako cywilnych pracowników niemieckiej administracji okupacyjnej w Generalnym Gubernatorstwie zbrodnie popełniane na Polakach przez hitlerowską Rzeszę Niemiecką.
Był jeszcze inny związek. Histeria i nienawiść, które zawsze zaślepiają, popychały w latach 1918–1933 niemieckich polityków wszystkich opcji do szukania współpracy z totalitarnym państwem bolszewickim (sowieckim), aby wspólnie „wykończyć Polskę”. Nie tylko uwiarygadniano w ten sposób ludobójczy reżim, ale i przyzwyczajano niemiecką opinię publiczną do tego, że totalitaryzm może i ma na koncie jakieś zbrodnie, ale w końcu nie jest taki zły, skoro pomoże usunąć raz na zawsze „polską przeszkodę”. W tym sensie można powiedzieć, że drogę Hitlera do władzy przygotowywali demokratyczni politycy niemieccy, układając się z bolszewickimi zbrodniarzami w Rapallo (1922) i w Berlinie (1926). Tak się składa, że po stronie niemieckiej byli to szefowie dyplomacji wywodzący się z liberalnych ugrupowań (Walther Rathenau oraz Gustav Stresemann), a jeden z nich (Stresemann) został nawet laureatem Pokojowej Nagrody Nobla.
Nowość spojrzenia na problematykę antypolonizmu w republikańskiej Rzeszy Niemieckiej w tej monografii polega również na ujęciu tego zagadnienia przez pryzmat niemieckiej kultury politycznej. W dotychczasowych opracowaniach (zwłaszcza polskich) stanowiska poszczególnych ugrupowań politycznych reprezentowanych w Reichstagu wobec relacji z Polską były, jak sądzę, przedstawiane w niewystarczający sposób. Podobnie jak fakt, że uleganie nastrojom nacjonalistycznym nie było tylko specjalnością partii programowo deklarujących się jako przeciwnicy „systemu weimarskiego”. Także partie „koalicji weimarskiej” miały własną, republikańską odmianę nacjonalizmu.
Niemcy weimarskie były demokratyczną (choć mocno rozhisteryzowaną) republiką ze wszystkimi atrybutami pluralistycznego społeczeństwa, na czele z różnorodną w swoich odcieniach, ale jednolitą w antypolonizmie, prasą polityczną. Ta ostatnia była jakością polityczną samą w sobie, skoro – jak wskazuje się w badaniach nad tą problematyką – nie zawsze nakłady poszczególnych tytułów pozostawały w ścisłym związku z poparciem dla określonych partii politycznych, przy których afiliowane były konkretne gazety. Z reguły znacznie więcej wyborców głosowało, niż czytało. Bywało jednak i odwrotnie, zwłaszcza w przypadku tytułów liberalnej prasy, których krąg czytelniczy był szerszy niż systematycznie kurczące się grono sympatyków liberalnych ugrupowań (dane dotyczące Berlina)9.
Obok prasy ważnym źródłem wykorzystanym na potrzeby niniejszej monografii były zasoby Tajnego Pruskiego Archiwum Państwowego w Berlinie (Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz) oraz w mniejszym stopniu materiały z Bundesarchiv we Freiburgu. Dostępne online protokoły posiedzeń Reichstagu okazały się pomocne w rekonstrukcji zaangażowania poszczególnych partii politycznych w kolejne odsłony trwającej nieustannie w latach 1918–1933 „debaty o Polsce”. Sięgnąłem również do opublikowanych niemieckich dokumentów dyplomatycznych (seria Akten zur deutschen Auswärtigen Politik 1918–1945).
Na koniec tego wstępu chciałbym serdecznie podziękować wszystkim, którzy od kilku lat zachęcali mnie do podjęcia tej tematyki, a przede wszystkim tym, którzy wykazywali życzliwe zainteresowanie od początku do końca pracy nad tą książką, życzliwość tę demonstrując słowem i czynem. Szczególne słowa podziękowania kieruję do pracowników berlińskiego oddziału Instytutu Pileckiego kierowanego przez p. Hannę Radziejowską za pomoc w kwerendach archiwalnych i bibliotecznych. Za zawsze okazywaną i niezawodnie realizowaną chęć pomocy dziękuję Pani dr Justynie Stępień z biblioteki Instytutu Pileckiego w Warszawie. Wszystkim koleżankom i kolegom z Ośrodka Badań nad Totalitaryzmami – za zawsze inspirujące rozmowy i dyskusje.
Rozdział pierwszy
Wielki wybuch, czyli początek. Konsekwencje pierwszej wojny światowej dla Niemiec i stosunku niemieckiej kultury politycznej wobec Polski
Kto w 1913 r. obchodził swoje dwudzieste pierwsze urodziny, był ukształtowany przez pewny siebie, dynamicznie prący do przodu, rysujący swój wizerunek jako tradycyjny i ukierunkowany na porządek, w rzeczywistości jednak nerwowy wilhelmiński świat. Taki ktoś po latach wyrzeczeń i ofiar pierwszej wojny światowej przeżył niespodziewaną w sposobie zaistnienia i w skali gorzką klęskę i zaraz potem świat Weimaru naznaczony kryzysami z zamętem rewolucji i inflacji10.
Pięć lat między zabójstwem arcyksięcia Franciszka Ferdynanda w Sarajewie 28 czerwca 1914 r. a podpisaniem przez „mocarstwa sojusznicze i stowarzyszone” traktatu pokojowego z Rzeszą Niemiecką 28 czerwca 1919 r. w Sali Zwierciadlanej pałacu wersalskiego było okresem radykalnych zmian w Niemczech, które w decydujący sposób wpłynęły na uksztaltowanie się ustroju i kultury politycznej tego państwa. Dwa kluczowe wydarzenia należy wymienić w tym kontekście w pierwszej kolejności: Wielką Wojnę z lat 1914–1918 oraz postanowienia paryskiej konferencji pokojowej ujęte w traktacie wersalskim.
Pierwsza wojna światowa we wszystkich mocarstwach biorących w niej udział wywołała szereg procesów niosących ze sobą znaczne zmiany na płaszczyźnie politycznej, ustrojowej, społecznej oraz gospodarczej. Głównym zwycięzcą tej wojny było państwo. Każdy konflikt zbrojny, a zwłaszcza taki jak Wielka Wojna angażująca na niespotykaną dotąd skalę zasoby ludzkie i gospodarcze, wymusza wzrost etatyzacji oraz narzuca centralizację11. W przypadku Niemiec w latach 1914–1918 ten stopniowy wzrost kompetencji rządu centralnego oznaczał de facto kolejny etap wewnętrznego jednoczenia tego kraju.
W 1871 r. utworzona przez Bismarcka Rzesza Niemiecka nie była nawet państwem związkowym (Bundesstaat), ale związkiem państw (Bund der Staaten), a właściwie – jeśli literalnie trzymać się zapisów konstytucji tego państwa z 1871 r. – była związkiem niemieckich domów panujących. Cesarska Rzesza miała parlament wyłaniany w wyborach powszechnych, a nie cenzusowych jak w Prusach do 1918 r., ale nie była monarchią parlamentarną. Rząd nie musiał zyskiwać parlamentarnego wotum zaufania. Kanclerz był powoływany i faktycznie był odpowiedzialny jedynie przed cesarzem. Obowiązujący przez kolejne czterdzieści lat model ustrojowy zjednoczonych Niemiec dopuszczał istnienie przejawów samodzielności politycznej państw współtworzących Rzeszę. Dość wspomnieć, że w 1914 r. istniały poselstwa Saksonii i Bawarii w stolicy Prus, a pruscy posłowie akredytowani byli przy dworach Wittelsbachów i Wettynów12.
Najważniejsze było to, że bismarckowska Rzesza Niemiecka nie posiadała suwerenności podatkowej. Aż do wybuchu Wielkiej Wojny na budżet państwa niemieckiego składały się składki członkowskie (Martikularbeiträge) wpłacane przez poszczególne państwa członkowskie w zależności od wielkości ich zaludnienia. Można więc powiedzieć, że Rzesza utrzymywana była przez Prusy, największe i najludniejsze państwo członkowskie (dwie trzecie terytorium i trzy piąte ludności).
Kwestie finansowe były ściśle powiązane z rozmiarem i kompetencjami centralnego rządu. W świetle konstytucji z 1871 r. składał się on de facto z kanclerza, jego najbliższych współpracowników (Kancelaria Rzeszy) oraz Prezydium Rzeszy, na którego czele stał z urzędu król Prus jako cesarz niemiecki (Deutscher Kaiser). W ciągu kolejnych dziesięcioleci liczba centralnych resortów stale się powiększała, ale i tak aż do końca istnienia cesarskiej Rzeszy była niewielka. Chociaż istniało Ministerstwo Spraw Zagranicznych, nie było ministra spraw zagranicznych. Bieżącą pracą resortu kierowali sekretarze stanu. Nie było osobnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, co oznaczało też, że do 1918 r. nie kierowano centralnie niemiecką policją. Nie istniało też osobne Ministerstwo Spraw Wojskowych. Te kompetencje należały do pruskiego Ministerstwa Wojny oraz pruskiego Sztabu Generalnego13.
To państwo Hohenzollernów aż do wybuchu pierwszej wojny światowej było zasadniczym spoiwem Rzeszy Niemieckiej zarówno w sensie ustrojowym (dominująca pozycja Prus w izbie wyższej – Bundesracie, król Prus jako dożywotni przewodniczący Prezydium Rzeszy, premier Prus zwyczajowo pełniący urząd kanclerza), jak i pod względem demograficznym oraz terytorialnym (por. wyżej). Pruski partykularyzm ujęty w misterny system konstytucyjny wykoncypowany na drodze żmudnych rokowań z innymi państwami niemieckimi przez Bismarcka – oto zasadniczy filar cesarskiej Rzeszy Niemieckiej14.
Państwo niemieckie w latach 1871–1918 było „niepełną demokracją”15. W wyborach do Reichstagu obowiązywało powszechne, niecenzusowe prawo wyborcze (podobnie jak w całej Europie – tylko dla mężczyzn), ale rząd nie był wyłaniany przez większość parlamentarną. Kanclerz był mianowany przez cesarza i przed cesarzem był odpowiedzialny. Jednak parlament zachował znaczący wpływ na rządzenie poprzez przysługujące mu prawo uchwalania budżetu państwa.
Wielka Wojna wymusiła stopniowe zwiększanie kompetencji rządu centralnego16. Rewolucja, która wybuchła w Niemczech w listopadzie 1918 r., kończąc trwającą kilkaset lat historię takich domów panujących, jak Hohenzollernowie, Wittelsbachowie czy Wettynowie, usunęła kolejny, zasadniczy element wewnątrzniemieckich odrębności. Kropkę nad i, zamykając kolejny etap jednoczenia Niemiec, postawiła w 1919 r. konstytucja republikańskiej Rzeszy Niemieckiej (Republiki Weimarskiej). Powstał ostatecznie centralny rząd niemiecki dysponujący suwerennością podatkową (znikają „opłaty matrykularne”), własną policją i własnym Ministerstwem Spraw Wojskowych (chociaż zarządzającym znacznie okrojoną przez postanowienia traktatu wersalskiego armią). Pojawił się minister spraw zagranicznych Rzeszy. Prusy jako odrębne państwo nie zniknęły. Po raz pierwszy (i ostatni) w swojej historii stały się jednak republiką, i to o charakterze demokracji parlamentarnej typu zachodniego (podobnie jak cała Rzesza). Chociaż ciągle dominowały demograficznie i terytorialnie nad innymi częściami składowymi Rzeszy, to jednak trwale zostały pozbawione swojej pozycji hegemonialnej (w sensie ustrojowym)17. Niemcy przegrały wojnę światową, ale weszły na drogę w kierunku państwa unitarnego.
Rzesza Niemiecka z czerwca 1914 r. i Rzesza Niemiecka z czerwca 1919 r. to zasadniczo odrębne rzeczywistości ustrojowe. Cesarskie Niemcy i Republika Weimarska to również dwie odmienne kultury polityczne, poszukujące swojej legitymizacji wewnętrznej z odmiennych źródeł. Również w tym aspekcie lata Wielkiej Wojny były katalizatorem poważnych przemian. Zanim rewolucja pozbawi jesienią 1918 r. niemieckie dynastie ich tronów, doprowadzając do tego, że niemożliwe stało się faktem (do 1918 r. niemożliwa wydawała się historia Prus bez Hohenzollernów czy Bawarii bez Wittelsbachów), w zetknięciu z potęgą wojennych wydarzeń monarchiczna legitymizacja wewnętrzna szybko uległa erozji. Najwyraźniej proces ten ujawnił się w największym państwie niemieckim – Prusach. Po 1914 r. nad Sprewą autorytet, a co ważniejsze – emocje społeczne – nie wzbudza już osoba cesarza niemieckiego i króla Prus Wilhel-ma II (z pewnością nie pomagało groteskowe zachowanie ostatniego Hohenzollerna na pruskim tronie), ale postać feldmarszałka Paula von Hindenburga, powszechnie szanowanego jako „zbawca niemieckiego Wschodu”18. „Żelazny Hindenburg”, zwycięzca spod Tannenberga (wiktoria szybko nazwana w propagandzie niemieckiej „rewanżem za Grunwald”), ogniskował nadzieje coraz silniejsze, im dłużej trwała wojna. Wielu przedstawicieli niemieckiego korpusu oficerskiego, którzy nie chcieli już służyć królowi (cesarzowi), oczekiwało na przyjście silnego przywódcy (Führer), niekoniecznie wywodzącego się z panującej dynastii19.
Idee mają konsekwencje. Potwierdzeniem prawdziwości tej uniwersalnej zasady była historia Niemiec na początku XX w. Kraj myślicieli i filozofów stał się krajem idei. Najpierw pojawiły się „idee 1914 r.”, czyli dokonywana w latach 1914–1918 przez przedstawicieli niemieckiego życia kulturalnego interpretacja Wielkiej Wojny jako wielkiego Kulturkampfu, tym razem toczonego nie przeciw wrogom wewnętrznym Rzeszy, ale przeciw wrogim niemieckiej kulturze (czytaj: kulturze jako takiej), „galijskiej lekkomyślności” (Francja), „zmaterializowanemu, perfidnemu Albionowi” (Wielka Brytania) oraz „słowiańskiemu barbarzyństwu” (Rosja). Niemcy, jak pisali propagatorzy tak rozumianych „idei 1914 r.”, znalazły się w okrążeniu (Einkreisung) nie tylko na skutek nieszczęśliwej konstelacji geopolitycznej wymuszającej na Rzeszy toczenie wojny na dwóch frontach. Tych frontów w sensie kulturowym było więcej20.
Niemiecka Kultur jest czymś odrębnym, w znaczeniu jak najbardziej pozytywnym, od civilisation. Wszystko co niemieckie (nawet militaryzm, który nad Łabą ale już nie nad Sekwaną czy Tamizą, ma wartość moralną) miało być lepsze od tego, co jest na wschód i na zachód od granic Niemiec – przekonywali twórcy „idei 1914 r.”21. Tak rozumiany nacjonalizm kulturowy oparty na prądach nacjonalistycznych dochodzących do głosu w Niemczech już przed 1914 r. w połączeniu z erozją dotychczasowych źródeł legitymizacyjnych był zjawiskiem, które przetrwało upadek cesarskiej Rzeszy i stało się czynnikiem wywierającym przemożny wpływ na kształtującą się po listopadzie 1918 r. kulturę polityczną republikańskich i demokratycznych Niemiec.
Ta ostatnia w dużej mierze została ukształtowana przez inny zestaw poglądów, uprzedzeń i mistyfikacji, które przeszły do historii Niemiec jako „idee 1919 r.”. W tym przypadku chodziło o zasadniczy sprzeciw całej niemieckiej sceny politycznej oraz zdecydowanej większości niemieckiej opinii publicznej wobec postanowień paryskiej konferencji pokojowej (styczeń–czerwiec 1919 r.), które ostatecznie zostały zapisane w podpisanym 28 czerwca 1919 r. traktacie wersalskim. Sprzeciw ten jednoczył tak bardzo sfragmentaryzowaną niemiecką scenę polityczną, że nawet dzisiaj niektórzy badacze mówią o zaistnieniu od jesieni 1918 r. w pokonanych Niemczech „wewnętrznego Kulturkampfu”. Różniący się między sobą w wielu sprawach niemieccy konserwatyści (DNVP), liberałowie (DDP, DVP), katolickie Centrum, socjaldemokraci i komuniści zgadzali się w jednym – traktat wersalski nie może być pod żadnym pozorem zaakceptowany przez jakiegokolwiek „uczciwego Niemca”22.
Z punktu widzenia tematu tej książki na podkreślenie zasługuje fakt, że jedną z najważniejszych lekcji, jaką niemieckie elity polityczne oraz intelektualne wyniosły z lat pierwszej wojny światowej, było przeświadczenie, że do najpoważniejszych zaniedbań cesarskiej Rzeszy, błędów, które kosztowały Niemcy ostateczną klęskę militarną w 1918 r., było zlekceważenie sfery propagandy. Tego błędu – jak podkreślali po 1918 r. publicyści wszystkich kierunków – nie popełnili w latach 1914–1918 wrogowie Rzeszy i dzięki temu ich wysiłek wojenny miał zdecydowanie większe szanse na osiągnięcie końcowego sukcesu23. Rozwój i różnorodność – w sensie organizacyjnym i tematycznym – przedsięwzięć propagandowych Republiki Weimarskiej wymierzonych w Polskę świadczył, że tę lekcję Wielkiej Wojny niemieckie elity wzięły sobie głęboko do serca.
To prawda, że po 1918 r. doszło do zmiany politycznego mainstreamu w Rzeszy Niemieckiej. Ten sprzed Wielkiej Wojny, złożony z różnych odłamów niemieckiego (pruskiego) konserwatyzmu oraz narodowego liberalizmu, został zastąpiony przez „koalicję weimarską”, której trzon stanowiły ugrupowania objęte w wilhelmińskiej Rzeszy tzw. negatywną integracją (H.U. Wehler) – socjaldemokraci oraz katolickie Centrum24. Jednak zarówno stary, jak i nowy główny nurt niemieckiego życia politycznego zgadzał się w jednej zasadniczej kwestii – programowym odrzuceniu traktatu wersalskiego. W 1919 r., począwszy od maja, gdy delegacji niemieckiej przedstawiono ustalenia obradującej w stolicy Francji konferencji pokojowej, doszło w Niemczech do polityzacji takich pojęć, jak „godność” i „honor narodowy”. Ogólnoniemiecki sprzeciw wobec postanowień traktatu pokojowego angażował więc nie tylko polityczny rozum (kalkulacja strat politycznych, terytorialnych i gospodarczych), ale również – a właściwie przede wszystkim – emocje.
Te ostatnie z całą mocą ujawniły się po 7 maja 1919 r. (przedstawienie Niemcom przez zwycięskie mocarstwa warunków zakończenia wojny), gdy przez całą Rzeszę Niemiecką przetoczyła się fala oburzenia i protestów przeciw „pokojowi przemocy” (Gewaltfrieden). Mówiono o „helotyzacji Niemiec”25. W ogólnokrajową kampanię pod szyldem „Lepiej być martwym niż niewolnikiem” (Lieber tot als Sklav!) zaangażowali się przedstawiciele wszystkich najważniejszych kierunków politycznych w Niemczech, od prawa do lewa. „Kraina marzeń z okresu rozejmowego” (E. Troeltsch), gdy powszechnie nad Renem i Sprewą wyrażano nadzieje, że wilsonowska zasada „samostanowienia narodów” oznaczać będzie utrzymanie terytorialnego status quo sprzed 1914 r., bezpowrotnie odchodziła w przeszłość26. Woodrow Wilson – ostatnia nadzieja wielu Niemców na „pokój na remis” – stał się z dnia na dzień „szarlatanem”27. Theodor Wolff, jeden z najważniejszych reprezentantów lewicowo-liberalnego dziennikarstwa, pisał o „tak zwanym prawie narodów do samostanowienia” jako o „żałosnych resztkach upadłościowej masy Wilsona”28. O „jawnym złamaniu słowa” przez amerykańskiego prezydenta pisał z kolei inny przedstawiciel lewego skrzydła niemieckiego liberalizmu Theodor Heuss (w 1918 r. jeden z założycieli Niemieckiej Partii Demokratycznej, a w przyszłości prezydent Republiki Federalnej Niemiec)29.
Gwałtowność tych protestów w dużym stopniu uwarunkowana była „rozemocjonowaniem” niemieckiej polityki, wspomnianym „nowym Kulturkampfem”, którego stawką było osiągnięcie wewnętrznej legitymizacji przez kształtujący się po 9 listopada 1918 r. nowy ład polityczny. Nikt nie chciał być przypisany do obozu „zdrady i winy”, dlatego skala protestów przetaczających się przez Niemcy po 7 maja 1919 r. była tak powszechna. Przeciw alianckiemu „dyktatowi” nie tylko protestowali ci, którzy od samego początku zarzucali niemieckiej republice, że „poczęła się w zdradzie”.
Bardzo wymowna była pod tym względem reakcja socjaldemokratycznego prezydenta Rzeszy Niemieckiej Friedricha Eberta, który komentując przedstawione 7 maja 1919 r. alianckie warunki pokojowe, stwierdził, że „z tego narzuconego w ten sposób pokoju musi wyrosnąć nowa nienawiść między narodami”30. Również wywodzący się z SPD premier Rzeszy (Reichsministerpräsident) Phillip Scheidemann 12 maja 1919 r. w czasie specjalnej sesji niemieckiego Zgromadzenia Narodowego pytał retorycznie: „Jakaż ręka nie uschłaby, która nałożyłaby na nas takie kajdany?”31.
Nad tak sformułowanymi „ideami 1919 r.” pracowali również reprezentanci niemieckich elit intelektualnych o różnych sympatiach politycznych. Sprzeciw wobec warunków podyktowanych przez aliantów wyrażał zarówno Thomas Mann, dostrzegając w nich „sadystyczną infamię przenikniętą zamysłem pohańbienia Niemiec na zawsze, a nawet pozbawienia ich pamięci o swojej chwale”, jak i Kurt Tucholsky, który mówił o „pokoju niosącym zniszczenie” (Vernichtungsfrieden)32.
Niezwykle wymownym faktem, świadczącym o powszechnej skali odrzucenia przedstawionych przez aliantów warunków pokoju, było ich oprotestowanie przez przywódców niemieckiego ruchu pacyfistycznego (aktywnych już przed 1914 r.). Jeden z jego najwybitniejszych przedstawicieli Ludwig Quidde, przemawiając 12 maja 1919 r. w auli berlińskiego uniwersytetu, deklarował: „My, międzynarodowi pacyfiści, bardziej niż ktokolwiek inni mamy powód, aby z całą ostrością występować przeciw tym warunkom pokoju. […] Warunki, które nam przedstawiono, są drwiną z pokoju opartego na pojednaniu między narodami, który został nam obiecany. Dlatego: Nie, nie i jeszcze raz nie!”33.
Dwie kwestie budziły największy sprzeciw wszystkich niemieckich partii politycznych oraz szerokich kręgów niemieckiej opinii publicznej: tzw. paragraf winy (paragraf 231 traktatu wersalskiego obarczający Niemcy wyłączną winą za wybuch Wielkiej Wojny) oraz ustalenia dotyczące przebiegu granicy polsko–niemieckiej. Jednak już teraz należy podkreślić, że w odniesieniu do tej drugiej kwestii chodziło o sprzeciw (ugrupowań politycznych i niemieckiej opinii publicznej) wobec faktu odrodzenia się niepodległego państwa polskiego.
Na gwałtowność i długotrwałość niemieckich protestów (mających charakter zjawiska społecznego) wobec traktatu wersalskiego w dużym stopniu wpływał fakt, że Niemcy po pierwszej wojnie światowej w odróżnieniu od sytuacji po 1945 r. nie odczuły bezpośrednio i boleśnie skutków przegranej wojny. Niemcy w 1918 r. nie tylko nie stały się krajem okupowanym, ale jeszcze na parę miesięcy przed zawarciem rozejmu w Compiegne (11 listopada 1918 r.) były w stanie na froncie zachodnim ostrzeliwać Paryż, a na froncie wschodnim przesunąć swoje wojska na Krym i na linię Kaukazu. Nawet w dowództwie alianckim nie żywiono nadziei na rychłe zakończenie wojny z pomyślnym dla ententy wynikiem34.
W tej sytuacji załamanie się jesienią 1918 r. frontu niemieckiego na zachodzie było dla milionów „zwykłych” Niemców gromem z jasnego nieba. Było czymś niewytłumaczalnym w obliczu nie tak dawnych sukcesów militarnych (jak wierzono) na froncie wschodnim i zachodnim. Coś tak niewyobrażalnego wymagało wyjaśnienia, nazwania. Krótko po Compiegne, a zwłaszcza po pierwszej informacji o „alianckim dyktacie” w maju 1919 r., powszechnie interpretuje się w Niemczech załamanie cesarskiej Rzeszy jako „ukradzione zwycięstwo”. Taka interpretacja wydarzeń, które doprowadziły do rozejmu w Compiegne, a ostatecznie do wersalskiego upokorzenia, wspomagana była przez zyskujące na popularności legendy o „armii niemieckiej niepokonanej w polu”, która uległa dopiero „zdradzieckiemu ciosowi zadanemu w plecy”35.
Należy podkreślić, że ten sposób oswajania klęski nie był bynajmniej specjalnością jakichś wąskich kręgów skrajnie nacjonalistycznych (volkistowskich) skupionych wokół takich postaci, jak były generalny kwatermistrz armii niemieckiej Erich Ludendorff. Ulegali mu politycy tworzący polityczny establishment nowej, republikańskiej Rzeszy Niemieckiej. Dość wspomnieć w tym kontekście postać Friedricha Eberta, pierwszego socjaldemokratycznego prezydenta republikańskich Niemiec, czy komentarze ukazujące się w prasie katolickiej partii Centrum36. Swoją wersję legendy o „nożu wbitym w plecy” mieli również niemieccy komuniści, którzy za upadek rewolucji w Niemczech w 1919 r. obwiniali „zdradę socjaldemokracji”.
Dominujące od 1919 r. nastroje społeczne w Niemczech usprawiedliwiają w pełni tezę, że dla milionów Niemców po listopadzie 1918 r. wojna się nie zakończyła37. W głowach wielu z nich trwała ona nadal (także tych – rosnących w siłę – którzy liczyli na rewolucyjną „dogrywkę”). Nad Sprewą w pierwszych latach Republiki Weimarskiej „toczono debaty nie «czy», ale «jak» należy prowadzić następną wojnę” (U. Herbert)38. Niemcy, obywatele republikańskiej Rzeszy Niemieckiej oraz reprezentanci dawnych i nowych elit politycznych, od 1919 r. żyli nie tyle w traumie klęski, ile w traumie ukradzionego zwycięstwa, które na skutek zdradzieckich machinacji wrogów wewnętrznych i zewnętrznych w ostatniej chwili wymknęło się z rąk narodu, któremu – jak z kolei przekonywali twórcy „idei 1914 r.” – to zwycięstwo po prostu się należało z racji na moralną i kulturalną wyższość nad otaczającym światem.
Takie nastroje społeczne stanowiły dogodny grunt dla rozwoju w republikańskiej Rzeszy Niemieckiej zjawiska antypolonizmu rozumianego jako skrajna niechęć, by nie powiedzieć nienawiść, wobec faktu ponownego zaistnienia niepodległego państwa polskiego na mapie Europy oraz jako pogarda wobec narodu polskiego, jego tradycji historycznej i kultury. Niepodległa Polska była bowiem ilustracją „niesprawiedliwości” traktatu wersalskiego, depczącego „honor i godność narodu niemieckiego”, ale i pośrednim zaprzeczeniem głównej myśli tkwiącej za „ideami 1914 r.”, czyli przeświadczenia o kulturowej wyższości Niemiec wobec wszystkich narodów europejskich, a zwłaszcza wobec tego, który od XVIII w. był określany w niemieckiej (pruskiej) kulturze politycznej jako „ostatni naród w Europie”.
Podobnie jak w przypadku militarnej klęski Niemiec jesienią 1918 r. również powstanie niepodległej Polski odbierane było w Rzeszy jako dramatycznie niemiłe zaskoczenie. Parę lat wcześniej, w 1914 r., sprawa polska nie istniała jako kwestia absorbująca niemieckie elity polityczne, nie mówiąc o niemieckiej opinii publicznej. Ostatnie lata przed wybuchem pierwszej wojny światowej były czasem zaostrzania antypolskiego kursu w państwie Hohenzollernów, czego wyrazem stały się obowiązujące od 1908 r. „ustawy kagańcowe” (znacznie ograniczające możliwość posługiwania się językiem polskim w przestrzeni publicznej) oraz uchwalone rok wcześniej prawo przewidujące możliwość przymusowego wywłaszczania przez pruską Komisję Kolonizacyjną polskiej własności ziemskiej w zaborze pruskim (Enteignungsgesetz)39.
Na początku XX w. niemieckie elity polityczne w coraz większym stopniu zaabsorbowane były nie kwestią polską, ale „rosyjskim zagrożeniem”40. Co charakterystyczne, rosnąca świadomość zagrożenia płynącego ze strony rosyjskiego imperium nikogo w Berlinie nie skłaniała do podjęcia refleksji nad ewentualnym wykorzystaniem „karty polskiej” w zbliżającej się rozgrywce z Rosją. Aż do wybuchu „sierpniowych salw” w 1914 r. obowiązywał bismarckowski paradygmat utrzymywania jak najdłużej możliwie dobrych relacji z Rosją, których najpewniejszym spoiwem miała być prowadzona wspólnie z imperium Romanowów polityka zmierzająca do utrzymania rozbiorowego status quo na ziemiach polskich.
W sierpniu 1914 r. ziścił się najczarniejszy, według Bismarcka, scenariusz. Wybuchła wojna niemiecko-rosyjska. Zwycięstwa niemieckiego oręża na froncie wschodnim, zwłaszcza wiosną i latem 1915 r., doprowadziły do opanowania przez mocarstwa centralne zdecydowanej większości ziem dawnej Rzeczypospolitej. Skutki tych zwycięstw były zaskoczeniem dla niemieckich elit politycznych, które wchodziły do Wielkiej Wojny bez żadnego scenariusza w sprawie polskiej41. Prowadzona przez nie polityka w sprawie polskiej była więc aż do 1916 r. wypadkową wielu konkurujących ze sobą koncepcji mających wszelkie znamiona improwizacji.
Początkowo władze Rzeszy Niemieckiej liczyły na możliwość zawarcia separatystycznego pokoju z carską Rosją. Kosztem „korekt granicznych na korzyść Niemiec” chciano skłonić Petersburg do zawarcia porozumienia na gruncie wypróbowanym od XVIII w., czyli utrzymania rozbiorowego status quo na ziemiach polskich. Na początku 1916 r. car Mikołaj II ostatecznie odrzucił te oferty Berlina. Decyzja Rosji zapadła w radykalnie zmienionej sytuacji polityczno-wojskowej powstałej przez udaną ofensywę państw centralnych na froncie wschodnim wiosną i latem 1915 r., dzięki której pod ich władzą znalazła się znakomita większość ziem dawnej Rzeczypospolitej (pod koniec 1915 r. front ustabilizował się na linii Dźwiny, Polesia i Wołynia).
W tym samym czasie zaczął zyskiwać na znaczeniu w polityce niemieckiej inny kierunek, zmierzający do „zorganizowania” przez Rzeszę Niemiecką Europy Środkowej. Gdy przywództwo niemieckie żywiło jeszcze nadzieję na zawarcie modus vivendi z Rosją, dojrzewała zupełnie inna strategia. Już we wrześniu 1914 r. kanclerz Theobald von Bethmann Hollweg zapowiedział utworzenie pod egidą Niemiec Związku Środkowoeuropejskiego obejmującego obszar od Morza Północnego i Bałtyckiego po Adriatyk oraz Morze Czarne42. Niemieckie ambicje „zorganizowania” Europy Środkowej najpełniej znalazły wyraz w koncepcji Mitteleuropy, której pierwszy zarys znalazł się w głośnej książce Friedricha Naumanna Mitteleuropa opublikowanej w 1915 r.43 W krótkim czasie stała się ona bestsellerem i najchętniej czytaną książką (po Gedanken und Erinnerungen Bismarcka) w ostatnich latach wilhelmińskiej Rzeszy44.
Naumann – z wykształcenia pastor ewangelicki, deputowany do Reichstagu, związany z niszowym środowiskiem socjalno–liberalnym – wychodził z założenia, że pierwsza wojna światowa doprowadziła do ukształtowania się „nowego, środkowoeuropejskiego typu człowieka”. Potrzebował on przede wszystkim wzorca kulturowego, matrycy, która miała być zasadniczym spoiwem dla całej Mitteleuropy. Źródłem tego wzorca – podkreślał Naumann – miała być niemiecka kultura, a konkretnie: niemiecka filozofia idealistyczna45.
Sposób rozumowania zaprezentowany na kartach tej bestsellerowej rozprawy wskazywał, że autor widział niemiecką dominację polityczną i gospodarczą (deutsche Wirtschaftskonfession) między Bałtykiem, Adriatykiem a Morzem Czarnym jako konsekwencję niemieckiej dominacji w najważniejszej sferze – kulturze. Naumann podkreślał, że nie będzie szansy na stworzenie Mitteleuropy jako równorzędnego partnera dla Rosji oraz imperium brytyjskiego, jeśli niemieckie elity polityczne nie porzucą twardego germanizacyjnego kursu wobec Polaków46.
Polityka monarchii Hohenzollernów wobec zaboru pruskie-go – podkreślał Naumann – „przyniosła co prawda pod względem gospodarczym wiele dobrych rzeczy, jednak nie znalazła drogi do duszy polskiej ludności”47. Przede wszystkim dlatego, iż w Berlinie przeoczono jeden, najważniejszy fakt, że Polacy są osobnym narodem o skrystalizowanej pod względem kulturowym własnej tożsamości narodowej. Szczególnie wyraźnie widać to było – jak podkreślał Naumann – na przykładzie realizowanej przez rząd pruski polityki germanizowania szkolnictwa:
Za pomocą tych wszystkich prowadzonych w języku niemieckim zajęć szkolnych czyni się z nich [Polaków – G.K.] użytecznych i przydatnych na rynku pracy dwujęzykowców, ale nie Niemców. Polak pozostaje Polakiem, bardzo często nawet wtedy, gdy przenosi się do Berlina lub do Westfalii48.
W podporządkowanej sobie Europie Środkowej, jak można wnioskować po lekturze książki Naumanna, Niemcy miały dominować nie za pomocą brutalnej polityki asymilacyjnej a la Bismarck, ale poprzez kulturę. W tym sensie można mówić o tym, że koncepcja Naumanna wyprzedzała swoje czasy.
W oficjalnych (jawnych i tajnych) dokumentach niemieckiej dyplomacji z czasów pierwszej wojny światowej nie ma wprost nawiązań do koncepcji Mitteleuropy. Jednak logika działań politycznych podejmowanych przez państwo niemieckie w Europie Środkowej wskazywała, że Berlin po upadku planów separatystycznego pokoju z Rosją (oferta została ostatecznie odrzucona przez cara Mikołaja II na początku 1916 r.) zdecydował się na realizację polityki w myśl koncepcji Naumanna – nie germanizacja, ale wpływ i kontrola miały być najważniejszymi narzędziami utrwalania niemieckich wpływów w tej części Starego Kontynentu. W ten sposób można interpretować model niemieckiej polityki okupacyjnej w Królestwie Polskim w latach 1915–1918. Zgodnie z wytycznymi otrzymanymi od kanclerza T. Bethmanna Hollwega rezydujący w Warszawie generał-gubernator Hans von Beseler starał się „zewnętrznie i wewnętrznie oderwać Polaków od Rosji”. Temu służyło otwarcie w Warszawie w 1915 r. polskich uczelni (uniwersytetu oraz politechniki), zezwolenie na stopniową polonizację administracji oraz sądownictwa49.
Należy jednak podkreślić, że nie oznaczało to gotowości władz niemieckich (centralnych w Berlinie i okupacyjnych w Warszawie) do przyznania Polakom rzeczywistej suwerenności. Bardzo dużo pod tym względem mówi sposób rozumowania generała Hansa von Beselera, który od 1915 r. jako zwierzchnik niemieckiej administracji okupacyjnej w Generalnym Gubernatorstwie Warszawskim był gorącym orędownikiem realizacji nad Wisłą strategii Mitteleuropy. Jednak w sierpniu 1917 r. zapewniał przywódcę jednej z frakcji parlamentarnych w pruskim Landtagu: „Jak najbardziej zdecydowanie należy odrzucić myśl nadania Polsce nolens volens pełnej niepodległości i tym samym wolności handlu”50. Podczas odbytej parę miesięcy później narady w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rzeszy generał Beseler podkreślał, że w żadnym wypadku – nawet w razie utworzenia ściśle związanego politycznymi i gospodarczymi więzami z Niemcami Królestwa Polskiego – „Polska nie może otrzymać portu nad Bałtykiem”, co najwyżej można by było zaoferować Polakom „swobodny związek z morzem” (eine freie Verbindung zum Meer) poprzez bliżej niesprecyzowane ułatwienia celne51.
Sprawa polska była dla warszawskiego generała-gubernatora „sprawą uboczną” i „środkiem do celu” – jak przyznawał na parę dni przed ogłoszeniem Aktu Dwóch Cesarzy z 5 listopada 1916 r. „Nie mam Polakom nic do zaoferowania, mam jednak ich zaufanie i sądzę, że znalazłem jedyny sposób, by ich wykorzystać dla naszych celów, nie mówię «pozyskać»” – zwierzał się 2 listopada 1916 r. w liście do generała Bernhardiego52. W podobny sposób zwierzchnik niemieckiej administracji okupacyjnej wypowiadał się również w swojej oficjalnej korespondencji ze zwierzchnikami w Berlinie. W przesłanym w styczniu 1916 r. do Kancelarii Rzeszy raporcie o politycznej sytuacji w Generalnym Gubernatorstwie Beseler stwierdzał: „Nie po to podbiliśmy Polskę [czytaj: obszar byłej Kongresówki – G.K.], aby ją wyzwalać, ale po to, aby chronić wschodnią część Europy Środkowej, zwłaszcza Niemcy, od strony Rosji”53.
Pod tym względem szef niemieckiej administracji okupacyjnej nad Wisłą całkowicie zgadzał się z rządem Prus, z którym przecież niejednokrotnie spierał się odnośnie do „zbyt propolskiej” (jak twierdzili pruscy ministrowie) polityki Berlina, której kulminacją było opublikowanie Aktu Dwóch Cesarzy 5 listopada 1916 r., zapowiadającego utworzenie Królestwa Polskiego o niesprecyzowanym zasięgu terytorialnym, ale za to złączonym „wieczystym sojuszem” (czytaj: stale podporządkowanym) z Niemcami i Austro-Węgrami.
Zdominowany przez ugrupowania konserwatywne rząd pruski bez entuzjazmu poparł kurs polityczny obrany przez kierownictwo Rzeszy Niemieckiej, którego rezultatem był Akt 5 listopada 1916 r.54 W pruskim Staatsministerium głównym reprezentantem sceptycznego wobec „zbyt daleko idących koncesji dla Polaków” stanowiska był Friedrich von Loebell – minister spraw wewnętrznych. Parę dni po spotkaniu z generałem Beselerem, który specjalnie przybył do Belina, by rozwiać obawy pruskich ministrów wobec nachodzącego „otwarcia” w sprawie polskiej, w korespondencji z sekretarzem stanu w MSZ G. Jagowem zaznaczał, że w programie politycznym przedstawionym przez warszawskiego generalnego gubernatora zasadniczo „brakuje trwałych, realnych gwarancji zabezpieczenia niemieckich interesów [na wschodzie – G.K.]”, i dodawał: „podobnie jak wcześniej upatruję w wolnej Polsce poważne niebezpieczeństwo dla Niemiec”55.
Taka konstatacja aż do zakończenia pierwszej wojny światowej dominowała wśród członków pruskiego rządu. Po 5 listopada 1916 r. w korespondencji pruskich ministrów z najwyższymi przedstawicielami władz Rzeszy regularnie pojawiają się przestrogi przed „rozwojem sytuacji w Polsce” (czytaj: na obszarze warszawskiego Generalnego Gubernatorstwa) z powodu „zalewającej je, a dla nas [Niemców – G.K.] niebezpiecznej radykalno-polskiej agitacji prowadzonej z Galicji”, przed zmianą polityki Berlina w zaborze pruskim (co należy odrzucić „zarówno z punktu widzenia pruskich, jak i niemieckich interesów”) i wezwania do dokonania aneksji w „pasie granicznym” do Warty i do linii Bug–Narew–Bóbr oraz do „wspierania niemczyzny w Marchii Wschodniej”56.
Pruskie władze obawiały się ponadto, że „zbyt daleko idące” koncesje dla Polaków w warszawskim Generalnym Gubernatorstwie będą miały „fatalny” wpływ na wewnętrzną politykę w Prusach i w całej Rzeszy Niemieckiej. Inkryminowano w tym kontekście plany niemieckich władz okupacyjnych „zbytnio rozciągniętych” praw wyborczych w kontekście zamierzonego powołania reprezentacji politycznej w przyszłym Królestwie Polskim. Uwagi tego typu czyniono w kontekście nasilającej się debaty na temat reformy prawa wyborczego w Prusach (tj. odejścia od cenzusowego prawa z 1849 r.)57.
Na terytoriach zarządzanych w latach 1915–1918 przez administrację Ober-Ost (najwyższe dowództwo niemieckiego frontu wschodniego), obejmującą ziemie litewsko-białoruskie dawnej Rzeczypospolitej oraz Podlasie, pod faktycznym kierownictwem Ericha Ludendorffa powstała „niemiecka kolonia militarna” (V. Liulevicius), de facto wyjęta spod kontroli politycznej rządu Rzeszy i ukierunkowana na maksymalną eksploatację gospodarczą okupowanych ziem58.
Urzędujący w Warszawie generał Beseler w prywatnej korespondencji zżymał się, że dowództwo Ober-Ost, realizując własny model polityki okupacyjnej, udowadnia, iż stojący na jej czele Hindenburg i Ludendorff charakteryzują się „mentalnością kadeta”59. Warszawski generał-gubernator nawiązywał w ten sposób do bezwzględnej eksploatacji gospodarczej (jej częścią był na przykład masowy wyrąb Puszczy Białowieskiej) oraz idącego z nią w parze systemu reglamentacji i restrykcji odnoszących się do niemal wszystkich aspektów życia codziennego ludzi żyjących pod zarządem Ober-Ost. Kontrolowano wszystko, począwszy od produkcji rolnej i drzewnej, po liczbę rowerów na gospodarstwo60.
Ludendorff prowadził na zarządzanym przez siebie terenie klasyczną politykę imperialną w myśl zasady „dziel i rządź”. Jej wyrazem była polityka szkolna prowadzona na obszarze okupacji Ober-Ost, która polegała na faworyzowaniu przez niemieckie władze okupacyjne rozwoju szkolnictwa litewskiego i białoruskiego oraz nakładaniu w tym samym czasie restrykcji na szkolnictwo polskie61. Podejmując takie kroki, Ludendorff miał świadomość, że największym zagrożeniem dla trwałości niemieckich wpływów na obszarach zarządzanych przez Ober-Ost jest żywotność i atrakcyjność polskiej kultury na ziemiach litewsko-białoruskich dawnej Rzeczypospolitej. Był przekonany, że „mieszana narodowościowo ludność sama z siebie nie tworzy żadnej kultury. Pozostawiona sama sobie, ulega polskości”62.
Ludendorff jako faktyczny kierownik niemieckiej polityki okupacyjnej na obszarze podległym Ober-Ost traktował swoją pracę jako istotny element tego, co wśród niemieckich elit politycznych oraz intelektualnych nazywano na początku XX w. „niemiecką pracą kulturową na Wschodzie” (deutsche Kulturarbeit im Osten). Według Ludendorffa „praca cywilizacyjna” wykonywana przez administrację okupacyjną Ober-Ost „była z korzyścią dla armii, dla Niemiec, jak również dla kraju [okupowanego] oraz jego mieszkańców”63. Należy się zgodzić ze współczesnym badaczem historii Niemiec w okresie Wielkiej Wojny, że „Ober-Ost był obszarem testowym dla nowej formy jeszcze bardziej totalnej mobilizacji. To tutaj przyszły pierwszy generalny kwatermistrz [Ludendorff] rozwijał i wcielał w życie swoją ideę scentralizowanego wysiłku wojennego zarządzanego na rozkaz”64.
Pod koniec pierwszej wojny światowej coraz wyraźniej w niemieckiej polityce wobec Europy Środkowej zarysowała się odmienna od Mitteleuropy koncepcja, czyli plan zbudowania przez Rzeszę Niemiecką „wschodniego imperium” (Ostimperium)65. Nabrał on realnych kształtów po destabilizacji imperium rosyjskiego w wyniku wstrząsów rewolucyjnych, które wydarzyły się w 1917 r. (rewolucja lutowa, a następnie przewrót bolszewic-ki). W sprokurowaniu tego ostatniego kluczową rolę odegrało finansowe oraz logistyczne wsparcie dla bolszewików rządu niemieckiego (por. słynny zaplombowany wagon, którym w 1917 r. podróżował ze Szwajcarii przez Niemcy do Finlandii Lenin wraz z najbliższymi współpracownikami). Po raz pierwszy tak wyraźnie, ale niestety nie po raz ostatni, okazało się, że w niemieckiej polityce wzgląd na wąsko pojęte, egoistycznie formułowane interesy polityczne i gospodarcze Berlina brał górę nad żywotnymi interesami Europy Środkowej. W ten sposób bowiem należy oceniać współudział Rzeszy Niemieckiej w powstaniu i przetrwaniu w latach 1917–1918 pierwszego totalitarnego państwa – Rosji bolszewickiej.
Zawarty przez Niemcy w Brześciu nad Bugiem w marcu 1918 r. „pokój kartagiński” z rządem Lenina był zasadniczym krokiem na drodze do powstania w Europie Środkowej niemieckiego „imperium wschodniego”66. Bolszewicka Rosja zgadzała się na oddanie pod kontrolę Rzeszy oraz jej sojuszników niemal jednej trzeciej swojej europejskiej części i znacznej części przemysłu. Planowane w Berlinie Ostimperium miało, z jednej strony, czerpać siły z bezpośrednich aneksji terytorialnych dokonywanych przez Niemcy („pas graniczny” w okupowanym Królestwie Polskim, Kurlandia) oraz z kontrolowania nowych terytoriów w ramach zmodyfikowanej koncepcji Mitteleuropy (Litwa oraz obszar nazywany przez polityków niemieckich Polską), w której imperialny hegemon miał utrwalać swoją dominację również za pomocą starej zasady divide et impera. Ten ostatni aspekt hegemonialnej polityki Niemiec w Europie Środkowej w latach Wielkiej Wojny był stałą praktyką na obszarach administrowanych przez Ober-Ost, gdzie niemieckie władze okupacyjne regularnie inicjowały konflikty między Polakami a Litwinami i Białorusinami (m.in. w polityce szkolnej).
Jak miała wyglądać przyszłość Polski i całej Europy Środkowej w ramach niemieckiego Ostimperium, dobrze oddawały słowa Harry’ego hr. Kesslera (pierwszego niemieckiego posła w odrodzonej Polsce), który w następujący sposób charakteryzował dalekosiężne skutki pokoju brzeskiego Niemiec z bolszewicką Rosją:
Rzuca się w oczy podobieństwo między porządkiem, który my zaprowadzamy na Wschodzie, a systemem napoleońskim. Dzisiaj podobnie jak wtedy mamy system samodzielnych państw pod ochroną [Schutzstaaten], które na podobieństwo planet orbitują wokół jednego, potężnego państwa znajdującego się w centrum67.
Użyty przez niemieckiego dyplomatę oksymoron („samodzielne państwa pod ochroną”) doskonale oddaje istotę niemieckiej polityki wobec Polski i całej Europy Środkowej w latach pierwszej wojny światowej, czy to w wersji Mitteleuropy, czy Ostimperium: imperialne ambicje skryte za frazeologią o „nowej, wyzwolonej spod rosyjskiej hegemonii Europie Środkowej”.
Nie bez znaczenia dla zrozumienia kontekstu towarzyszącego ekspansji zjawiska antypolonizmu w Republice Weimarskiej ma fakt, że w okresie pierwszej wojny światowej niemieccy politycy i pisarze polityczni, używając słowa „Polska” (na przykład w odniesieniu do koncepcji Mitteleuropy), bez żadnego wyjątku mieli na myśli obszar zajętego w 1915 r. przez wojska państw centralnych Królestwa Polskiego, pomniejszony o planowaną aneksję „pasa granicznego” (Grenzstreifen), czyli jego zachodnich i północnych obrzeży, oraz bez Chełmszczyzny, która na mocy pokoju brzeskiego z Ukrainą z lutego 1918 r. została obiecana przez Berlin i Wiedeń rządowi Ukraińskiej Republiki Ludowej w zamian za zobowiązanie dostawy ukraińskiego zboża do dotkliwie odczuwających skutki alianckiej blokady Niemiec i Austro–Węgier (Brotfrieden)68.
Gdy przez słowo „Polska” rozumie się kilkanaście powiatów w rejonie środkowego biegu Wisły, tym łatwiej jest traktować polskie żądania włączenia do powstającego do swojej drugiej niepodległości państwa polskiego wszystkich ziem zaanektowanych niegdyś przez zaborców (w tym ziem całego zaboru pruskiego, z Gdańskiem, Bydgoszczą, Poznaniem i Toruniem) jako zupełnie irracjonalną, ale „typową dla Polaków” „manię wielkości” (Grosswahnsinn).
Aż do końca pierwszej wojny światowej w niemieckich elitach politycznych oraz intelektualnych (komentatorzy polityczni) w odniesieniu do ziem polskich poddanych w tym samym czasie różnym modelom polityki okupacyjnej (zabór pruski, warszawskie Generalne Gubernatorstwo oraz ziemie podległe administracji Ober-Ost) zdecydowanie dominowało nastawienie afirmujące tylko i wyłącznie niemiecką/pruską Staatsräson. A więc, z jednej strony, chodziło o dążenie do wzięcia „Polski” (w rozumieniu jak wyżej) pod „ochronę” niemieckiego Ostimperium, na ziemiach wschodnich – ciągłe konfliktowanie Polaków z Litwinami i Białorusinami, a nad Wartą – jak najdłuższe utrzymanie antypolskiego kursu, który panował tutaj w momencie wybuchu Wielkiej Wojny (bezwzględna germanizacja kultury i ziemi).
W marcu 1918 r. na łamach konserwatywnej „Kreuzzeitung” („Neue Preussische Zeitung”), będącej wyrazicielem stanowiska pruskiej elity władzy (środowisk junkierskich i nacjonalistycznych), w odniesieniu do perspektywy utworzenia niepodległego państwa polskiego, które mogłoby obejmować również ziemie zaboru pruskiego, kategorycznie stwierdzano:
Obecnie jest to kwestia być albo nie być państwa pruskiego i w związku z tym także Rzeszy Niemieckiej, aby Marchia Wschodnia pozostała krajem niemieckim. Dlatego też w żadnej formie nie może tam zostać udzielona samodzielność polskiej narodowości. Każda próba zjednywania Polaków w ten sposób będzie bezowocna […]. Dlatego ciągle pozostaje zadanie: zdecydowanie i z mocą występować przeciw irredentystycznym usiłowaniom w Marchii Wschodniej i […] niemczyzna na tych obszarach musi być zachowana, chroniona, wspierana i pomnażana69.
Dowodem na to, że słowa te nie były tylko odzwierciedleniem odchodzącego właśnie establishmentu politycznego wilhelmińskiej Rzeszy, stała się debata, która odbyła się 23–25 października 1918 r., w czasie jednego z ostatnich posiedzeń Reichstagu cesarskich Niemiec. Dyskutowano nad przyszłością obszarów wchodzących w skład Rzeszy, a zamieszkanych przez nieniemiecką ludność (Alzacja i Lotaryngia, północny Szlezwig, tzw. pruska Litwa oraz zabór pruski). Najwięcej emocji wzbudziła ta ostatnia kwestia, przedstawiona szeroko 23 października 1918 r. w imieniu Koła Polskiego i wszystkich polskich parlamentarzystów przez ks. Antoniego Stychla, który domagał się naprawienia krzywdy rozbiorów i powrotu do przyszłej niepodległej Polski wszystkich ziem Rzeczypospolitej, które pod koniec XVIII w. padły łupem zaborców, w tym państwa Hohenzollernów.
Należy podkreślić, że debata ta odbyła się w szczególnym momencie, gdy wciąż cesarska Rzesza Niemiecka była już na drodze do ustroju monarchii parlamentarnej (na wzór brytyjski). Dzień po zakończeniu wspomnianej debaty (tj. 26 października 1918 r.) na swoim ostatnim posiedzeniu Reichstag wilhelmińskiej Rzeszy przegłosował poprawki do konstytucji z 1871 r., które wprowadzały polityczną odpowiedzialność rządu przed parlamentem (konieczność uzyskania wotum zaufania, możliwość odwoływania przez parlament poszczególnych ministrów)70. To była cena polityczna, jaką rząd Rzeszy był w stanie zapłacić za zyskanie przychylności amerykańskiego prezydenta Woodrowa Wilsona, stojącego na czele najpotężniejszego mocarstwa w koalicji zwycięskich państw (im bardziej były złudne te nadzieje, tym bardziej gorzkie nastąpiło rozczarowanie po paru miesiącach)71.
Pomimo wdrażanych zasadniczych zmian ustrojowych zwiastujących daleko idące przetasowania na niemieckiej scenie politycznej pod koniec października 1918 r. wszystkie najważniejsze niemieckie ugrupowania polityczne – odchodzącego i przychodzącego establishmentu politycznego – w jednym całkowicie się ze sobą zgadzały: niemożliwe jest uwzględnienie najważniejszego polskiego postulatu, czyli powstania państwa polskiego obejmującego swoim zasięgiem wszystkie ziemie, które wcześniej zostały zaanektowane w wyniku rażącego złamania prawa międzynarodowego (rozbiory Polski).
Przemawiając 25 października 1918 r. w imieniu Freikonservativen (jeden z odłamów niemieckiego ruchu konserwatywnego), poseł Georg Schultz, należący również do założycieli Deutsch-Nationale Volkspartei (DNVP – największego ugrupowania konserwatywno-nacjonalistycznego w Republice Weimarskiej), wyraził „gorący protest przeciw jakiejkolwiek próbie oderwania nawet kawałka niemieckiej ziemi od naszej [niemieckiej] ojczyzny”.
Niemcy w Marchii Wschodniej [tj. w zaborze pruskim – G.K.], którzy nie tylko w Prusach Zachodnich, ale także w większej części Prowincji Poznańskiej stanowią większość, mają prawo do tego, by liczyć ich nie tylko według gołych liczb, ale aby zostali zważeni według swoich osiągnięć. […] Niemiecka praca i niemiecka pilność przybiły na tej ziemi pieczęć niemieckiego charakteru72.
Georg Schultz odwołał się także do starego argumentu wszystkich pruskich promotorów „zaokrąglania” ziem państwa Hohenzollernów kosztem polskich terytoriów, podkreślając, że „droga z Królewca do Wrocławia przez Marchię Wschodnią musi pozostać otwarta”. Konserwatywny poseł dodał jeszcze inny argument, podzielany przez reprezentantów wszystkich innych partii politycznych w Reichstagu. Odwołując się do trzynastego punktu orędzia amerykańskiego prezydenta W. Wilsona, który jako jeden z amerykańskich celów politycznych w czasie Wielkiej Wojny wskazywał na powstanie niepodległego państwa polskiego „złożonego z bezspornie polskich ziem i z dostępem do morza”, G. Schulz podkreślał, że „w naszej Marchii Wschodniej nie ma kawałka ziemi, który byłby bez wątpienia polski”73.
Poseł Hermann Kreth, reprezentujący inny odłam ruchu konserwatywnego (Deutschkonservativen), w przemówieniu z 24 października 1918 r. odwołał się do innego, nośnego w kolejnych latach antypolskiego argumentu. Aby uwypuklić niestosowność polskich żądań, podkreślał „polską niewdzięczność”: „Polacy, którzy tak często powołują się na swoją dumną, rycerską postawę, powinni w tej chwili rozważyć, co zawdzięczają Niemcom”. A zawdzięczają ni mniej, ni więcej, tylko „wyzwolenie spod rosyjskiego panowania”. Tego „nie dałaby im ententa, tego nie dałby im Pan Wilson, gdyby Niemcy nie pokonały Rosji”74.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1. J. Sobczak, Propaganda zagraniczna Niemiec weimarskich wobec Polski, Poznań 1973, s. 81. [wróć]
2. P. Fischer, Die deutsche Publizistik als Faktor der deutsch–polnischen Beziehungen 1919–1939, Wiesbaden 1991, s. 15, 16. [wróć]
3. J. Sobczak, Propaganda zagraniczna…, s. 255, 256. [wróć]
4. P. Fischer w kontekście stosunku do Polski weimarskich Niemiec pisze o „naładowanym histerią klimacie panującym w niemieckiej opinii publicznej”. Tamże, s. 16. V.G. Liulevicius w kontekście rosnącej błyskawicznie popularności geopolityki w Niemczech po 1918 r. pisze o „geograficznej histerii”. Tenże, The German Myth of the East. 1800 to the Present, Oxford 2009, s. 159. Z kolei R. Kossert zauważa „histerię, za którą była odpowiedzialna strona niemiecka”, w odmalowywaniu Polski jako wroga w okresie przed plebiscytem na Warmii i Mazurach w 1920 r. i po nim. Por. A. Kossert, Ein Mythos entsteht: „Ostpreussen” oder „Polen”? Die Volksabstimmung in Masuren, w: B. Jähnig (red.), Die Volksabstimmung 1920. Voraussetzungen, Verlauf und Folgen, Marburg 2002, s. 142. Prof. Udo Di Fabio – współczesny niemiecki historyk prawa (w latach 1999–2011 sędzia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego w Karlsruhe) – nastroje panujące w społeczeństwie niemieckim po 1918 r. opisuje w następujący sposób: „Poczucie bezsiły i wściekłość po śnie o odgrywaniu światowej roli i niemieckim posłannictwie kulturowym wraz z występującymi jednocześnie uczuciami wyższości i niższości były bardzo zaraźliwe jako początki niebezpiecznej choroby”. Ten sam badacz pisze o „rozemocjonowanym, naznaczonym kłamstwem i nienawiścią nastrojem opinii publicznej” w weimarskich Niemczech. Por. U. Di Fabio, Die Weimarer Verfassung. Aufbruch und Scheitern, München 2018, s. 56, 152. [wróć]
5. V. Ullrich, Die nervöse Grossmacht 1871–1918. Aufstieg und Untergang des deutschen Kaiserreichs, Frankfurt am Main 1997. [wróć]
6. R. Scruton, Słownik myśli politycznej, przeł. T. Bieroń, Poznań 2002, s. 134. [wróć]
7. Oprócz wspomnianych już prac J. Sobczaka i P. Fischera należy w tym kontekście wymienić: M. Andrzejewski, Wolne Miasto Gdańsk w rewizjonistycznej propagandzie niemieckiej, Gdańsk 1987; G. Behrens, Der Mythos der deutschen Überlegenheit. Die deutschen Demokraten und die Entstehung des polnischen Staates 1916–1922, Frankfurt am Main 2013; K. Fiedor, Antypolskie organizacje w Niemczech 1918–1933, Wrocław–Warszawa–Kraków 1973; M. Kornat, Niższość cywilizacyjna wrogiego narodu. Niemieckie dyskursy o Polsce i Polakach 1919–1945, Warszawa 2020; A. Laba, Die Grenze im Blick. Der Ostgrenze – Diskurs der Weimarer Republik, Marburg 2019; G. Łukomski, Problem „korytarza” w stosunkach polsko-niemieckich i na arenie międzynarodowej 1919–1939. Studium polityczne, Warszawa 2000. Antypolskie teksty z czasów Republiki Weimarskiej znalazły się (zajmując drobną część) w wyborze źródeł dotyczących niemieckiego spojrzenia na polską kulturę: Der Geist Polonias. Dwa wieki recepcji kultury polskiej w Niemczech 1741–1942, wybór, wstęp i opracowanie M. Zybura, Poznań 2017, s. 483–663. Do zjawiska antypolonizmu w Niemczech weimarskich nawiązuje Tomasz Ceran w swojej ostatnio opublikowanej monografii o zbrodni pomorskiej. Zob. T. Ceran, Zbrodnia pomorska 1939. Początek ludobójstwa niemieckiego w okupowanej Polsce, Bydgoszcz–Warszawa 2024. [wróć]
8. Por. J. Krasuski, Stosunki polsko-niemieckie 1919–1925, Poznań 1962; tenże, Stosunki polsko-niemieckie 1926–1932, Poznań 1964; V. Kellermann, Schwarzer Adler, weisser Adler. Die Polenpolitik der Weimarer Republik, Köln 1970; R. Schattkowsky, Deutschland und Polen von 1918/19 bis 1925. Deutsch-polnische Beziehungen zwischen Versailles und Locarno, Frankfurt am Main 1994. [wróć]
9. B. Fulda, Press and Politics in the Weimar Republic, Oxford–New York 2009, s. 21–26 (o prasie liberalnej na s. 23). [wróć]
10. U. Di Fabio, Die Weimarer Verfassung. Aufbruch und Scheitern, München 2018, s. 15. [wróć]
11. N. Ferguson, The Pity of War. Explaining World War I, London 1999, s. 318–338. [wróć]
12. O.F.R. Haardt, Bismarcks ewiger Bund. Eine neue Geschichte des Deutschen Kaiserreiches, Darmstadt 2020, s. 279–601. [wróć]
13. Szerzej na ten temat zob. H. Goldschmidt, Das Reich und Preussen im Kampf um die Führung. Von Bismarck bis 1918, Berlin 1931. [wróć]
14. K. Rosenau, Hegemonie und Dualismus. Preussens staatsrechtliche Stellung im Deutschen Reich, Regensburg 1986. Niektórzy historycy ustroju Rzeszy Niemieckiej nazywają ten stan rzeczy „systemem władzy opartym na zorganizowanej nieodpowiedzialności”. Zob. U. Di Fabio, Die Weimarer Verfassung…, s. 35. [wróć]
15. O II Rzeszy jako „eine unvollkommene und unvollendete Demokratie” pisze U. Di Fabio, Die Weimarer Verfassung…, s. 42. [wróć]
16. A. Watson, Ring of Steel. Germany and Austria-Hungary at War, 1914–1918, London 2015, s. 375–392. [wróć]
17. H. Klaus, Der Dualismus Preussen versus Reich in der Weimarer Republik in Politik und Verwaltung, Godesberg 2006. [wróć]
18. J. Hogen, Der Held von Tannenberg. Genese und Funktion des Hindenburg – Mythos, Köln 2007, s. 40–43. [wróć]
19. S. Malinowski, Vom König zum Führer. Sozialer Niedergang und politische Radikalisierung im deutschen Adel zwischen Kaiserreich und NS – Staat, Berlin 2003, s. 228–259. [wróć]
20. S. Bruendel, Volksgemeinschaft oder Volksstaat. Die „Ideen von 1914” und die Neuordnung Deutschlands im Ersten Weltkrieg, Berlin 2003. [wróć]
21. Tamże, s. 186, 187. [wróć]
22. Ostatnio na ten temat zob. G. Krumeich, Als Hitler den Ersten Weltkrieg gewann. Die Nazis und die Deutschen 1921–1940, Freiburg im Breisgau 2024, s. 24–30. Całościowe omówienie tego zagadnienia w: T. Lorenz, „Die Weltgeschichte ist das Weltgericht”. Der Versailler Vertrag in Diskurs und Zeitgeist der Weimarer Republik, Frankfurt am Main 2008. [wróć]
23. P. Fischer, Die deutsche Publizistik…, s. 19, 20. [wróć]
24. „Koalicję weimarską” uzupełniało lewe skrzydło niemieckiego liberalizmu reprezentowane przez Niemiecką Partię Demokratyczną (DDP). Ten układ polityczny w latach 1919–1933 charakteryzował się o wiele większą stabilnością w Prusach niż na scenie ogólnoniemieckiej. [wróć]
25. J. Leonhard, Der überforderte Frieden. Versailles und die Welt 1918–1923, München 2018, s. 971. [wróć]
26. E. Conze, Die grosse Illusion. Versailles 1919 und die Neuordnung der Welt, München 2018, s. 351. [wróć]
27. J. Leonhard, Der überforderte Frieden…, s. 977. [wróć]
28. Tamże, s. 972. Zob. również A. Platthaus, Der Krieg nach dem Krieg. Deutschland zwischen Revolution und Versailles 1918/19, Berlin 2018, s. 317–345. [wróć]
29. J. Leonhard, Der überforderte Frieden…, s. 976. [wróć]
30. G. Krumeich, Versailles 1919. Der Krieg in den Köpfen, w: G. Krumeich, S. Fehlmann (red.), Versailles 1919. Ziele – Wirkung – Wahrnehnung, Essen 2001, s. 60. [wróć]
31. Tamże, s. 61. [wróć]
32. G. Krumeich, Die unbewältigte Niederlage. Das Trauma des Ersten Weltkrieges und die Weimarer Republik, Freiburg in Breisgau 2018, s. 178. [wróć]
33. Tamże, s. 174. [wróć]
34. Tenże, Als Hitler den Ersten Weltkrieg gewann…, s. 19, 20. [wróć]
35. B. Barth, Dolchstosslegenden und politische Desintegration. Das Trauma der deutschen Niederlage im Ersten Weltkrieg 1914–1933, Düsseldorf 2003; W. Schivelbusch, Die Kultur der Niederlage. Der amerikanische Süden 1865, Frankreich 1871, Deutschland 1918, Frankfurt am Main 2007, s. 242–249. [wróć]
36. Friedrich Ebert, witając w Berlinie 10 grudnia 1918 r. powracające z frontu niemieckie oddziały, powiedział: „Żaden wróg was nie pokonał. Dopiero gdy przewaga nieprzyjaciela w ludziach i surowcach stała się coraz bardziej dojmująca, zaprzestaliśmy walki”. Cyt. za: W. Schivelbusch, Die Kultur der Niederlage…, s. 242. [wróć]
37. R.J. Evans, The Hitler Conspiracies, Oxford 2020, s. 48. [wróć]
38. U. Herbert, Wer waren die Nationalsozialisten?, München 2021, s. 50. [wróć]
39. R. Spät, Die „polnische Frage” in der öffentlichen Diskussion im Deutschen Reich, 1894–1918, Marburg 2014, s. 24–168. [wróć]
40. J.E. Casteel, Russia in the German Global Imaginary. Imperial Visions and Utopian Desires 1905–1941, Pittsburgh 2016; T.R.E. Paddock, Creating the Russian Peril. Education, the Public Sphere and National Identity in Imperial Germany, 1890–1914, Rochester 2010; J. Kusber, Feindliche Nähe. Russische Perzeptionen des deutschen Kaiserreiches an der Wende vom 19. Zum 20. Jahrhundert, w: B. Heidenreich, S. Neitzel (red.), Das deutsche Kaiserreich 1890–1914, Paderborn 2011, s. 280, 281. Por. najnowsze opracowanie na ten temat: Ch. Kienemann, Der koloniale Blick gen Osten: Osteuropa im Diskurs des Deutschen Kaiserreiches von 1871, Paderborn 2018. [wróć]
41. R. Łysoń, Konsekwentne działania czy improwizacja? Niemieckie plany wojenne wobec Polski w okresie I wojny światowej, „Historia Slavorum Occidentis” 2015, nr 2, s. 150–167. [wróć]
42. W. Basler, Deutschlands Annexionspolitik in Polen und im Baltikum 1914–1918, Berlin 1962, s. 382, 383. [wróć]
43. Szerzej na temat koncepcji Mitteleuropy zob. J. Vermeiren, The First World War and German National Identity. The Dual Alliance at War , Cambridge 2016, s. 145–182; A. Watson, Ring of Steel…, s. 257–276. W polskiej historiografii pomimo upływu lat najlepszym opracowaniem na temat koncepcji Mitteleuropy pozostaje praca J. Pajewskiego, „Mitteleuropa”: studia z dziejów imperializmu niemieckiego w dobie pierwszej wojny światowej, Poznań 1959. [wróć]
44. S. Neitzel, M. Görtemaker, Weltkrieg und Revolution 1914–1918/19, Berlin 2008, s. 89. [wróć]
45. F. Naumann, Mitteleuropa, Berlin 1915, s. 34, 62, 101, 110, 111. [wróć]
46. Tamże, s. 74, 75. [wróć]
47. Tamże, s. 74. [wróć]
48. Tamże. Jak podkreślał Naumann, nic w tej mierze nie zmienia nawet przynależność partyjna czy „tożsamość klasowa”. Ta ostatnie musi ustąpić ugruntowanej polskiej tożsamości narodowej: „Również jako socjaldemokrata Polak pozostaje Polakiem i przystępuje do własnych związków zawodowych”. [wróć]
49. Szerzej na ten temat zob. G. Kucharczyk (red.), Pierwsza niemiecka okupacja. Królestwo Polskie i kresy wschodnie pod okupacją mocarstw centralnych 1914–1918, Warszawa 2019. Tamże omówienie literatury przedmiotu. [wróć]
50. Por. list H. Beselera do księcia Solma-Reifferscheidta (przywódcy frakcji konserwatywnej w pruskim Landtagu) z 7 sierpnia 1917 r., Bundesarchiv Militärarchiv Freiburg in Breisgau [dalej: BA – MA], Nachlass von Beseler, N 30/55, s. 86. [wróć]
51. Por. protokół z narady odbytej 3 listopada 1917 r. w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Rzeszy. BA – MA, Nachlass von Beseler, N 30/15, s. 43. [wróć]
52. List H. Beselera do gen. Bernhardiego, 2 listopada 1916. BA – MA, Nachlass von Beseler, N 30/54, s. 67. [wróć]
53. Zob. „Politischer Bericht über Polen” H. Beselera z 23 stycznia 1916. BA – MA, Nachlass von Beseler, N 30/11, s. 31. [wróć]
54. Szerzej na ten temat zob. K.O. Klare, Imperium ante portas. Die deutsche Expansion in Mittel – und Osteuropa zwischen Weltpolitik und Lebensraum (1914–1918), Wiesbaden 2020, s. 156–160. [wróć]
55. Minister Loebell do sekretarza stanu w MSZ Rzeszy Gottlieba Jagowa, 17 października 1916. Geheimes Staatsarchiv Preussischer Kulturbesitz [dalej: GStAPK] Berlin-Dahlem, I HA, Rep. 77, Tit. 1884, nr 1, s. 31, 32. [wróć]
56. Por. Protokół z posiedzenia pruskiego rządu z 13 marca 1917, 4 listopada 1917, 14 stycznia 1918, 4 lutego 1918, 28 lutego 1918, 22 marca 1918. GStAPK, I HA, Rep. 90a, nr 3623, s. 77–89, 323–329; GStAPK, I HA, Rep. 90a, nr 3624, s. 15–25, 38–42, 94–111, 126–136. [wróć]
57. Por. list pruskiego Ministerstwa Wyznań i Oświecenia Publicznego do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z 18 stycznia 1917. GStAPK, I HA, Rep. 77, tit. 1884, nr 1, s. 159–163 (cytowane słowa na s. 160). [wróć]
58. V.G. Liulevicius, War Land on the Eastern Front: Culture, National Identity and German Occupation in World War I, Cambridge 2000; K.O. Klare, Imperium ante portas…, s. 315–488. [wróć]
59. List H. Beselera do żony z 21 kwietnia 1917. BA – MA, Nachlass von Beseler, N 30/55, s. 61. [wróć]
60. Por. A. Strazhas, Deutsche Ostpolitik im Ersten Weltkrieg: der Fall Ober-Ost 1915–1917, Wiesbaden 1993; V. Volkava, Ziemie białoruskie pod niemiecką okupacją w okresie I wojny światowej, w: G. Kucharczyk (red.), Pierwsza niemiecka okupacja…, s. 669–845. [wróć]
61. V. Liulevicius, War Land…, s. 125. [wróć]
62. Cyt. za: U. Jureit, Das Ordnen von Räumen: Territorium und Lebensaraum im 19. und 20. Jahrhundert, Hamburg 2012, s. 171. [wróć]
63. A. Watson, Ring of Steel…, s. 398. [wróć]
64. Opinia A. Watsona: tamże. [wróć]
65. K.O. Klare, Imperium ante portas…, s. 225–314. [wróć]
66. Szerzej na ten temat zob. W. Baumgart, Deutsche Ostpolitik 1918. Von Brest-Litowsk bis zum Ende des Ersten Weltkrieges, Wien–München 1966. [wróć]
67. Cyt. za: E. Conze, Die grosse Illusion…, s. 92. [wróć]
68. I. Geiss, Tzw. polski pas graniczny 1914–1918: przyczynek do niemieckiej polityki wojennej w czasie I wojny światowej, przeł. J. Krasuski, Warszawa 1964. [wróć]
69. Artykuł z 10 marca 1918 r. Cyt. za: V. Kellermann, Schwarzer Adler, weisser Adler. Die Polenpolitik der Weimarer Republik, Köln 1970, s. 25. [wróć]
70. E. Conze, Die grosse Illusion…, s. 132; U. Di Fabio, Die Weimarer Verfassung…, s. 33. [wróć]
71. J. Leonhard, Der überforderte Frieden…, s. 228–261. [wróć]
72.https://www.reichstagsprotokolle.de/Blatt_k13_bsb00003418_00114.html (dostęp: 28.08.2024). [wróć]
73.https://www.reichstagsprotokolle.de/Blatt_k13_bsb00003418_00116.html (dostęp: 28.08.2024). [wróć]
74.https://www.reichstagsprotokolle.de/Blatt_k13_bsb00003418_00075.html (dostęp: 28.08.2024). [wróć]
