Histeria i pogarda - Grzegorz Kucharczyk - ebook

Histeria i pogarda ebook

Grzegorz Kucharczyk

0,0
39,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Nienawiść, która zawsze zaślepia, popychała w latach 1918–1933 niemieckich polityków wszystkich opcji do szukania współpracy z totalitarnym państwem bolszewickim (sowieckim), aby wspólnie „wykończyć Polskę”. Nie tylko uwiarygadniano w ten sposób ludobójczy reżim, ale i przyzwyczajano niemiecką opinię publiczną do tego, że totalitaryzm może i ma na koncie jakieś zbrodnie, ale w końcu nie jest taki zły, skoro pomoże usunąć raz na zawsze „polską przeszkodę”. W tym sensie można powiedzieć, że drogę Hitlera do władzy przygotowywali demokratyczni politycy niemieccy układając się z bolszewickimi zbrodniarzami w Rapallo (1922) i w Berlinie (1926). Tak się składa, że po stronie niemieckiej byli to szefowie dyplomacji wywodzący się z liberalnych ugrupowań (Walther Rathenau oraz Gustav Stresemann), a jeden z nich (Stresemann) został nawet laureatem pokojowej Nagrody Nobla.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wstęp

W Sin­ga­pu­rze i na całym Pół­wy­spie Malaj­skim „kra­jem naj­mniej obok Ame­ryki lubia­nym jest Pol­ska” – nie bez satys­fak­cji rapor­to­wał na początku 1928 r. nie­miecki kon­su­lat znaj­du­jący się w tym kon­tro­lo­wa­nym przez Bry­tyj­czy­ków mie­ście1.

Dwa lata wcze­śniej, 10 tys. kilo­me­trów od Sin­ga­puru, w sto­licy Rze­szy Nie­miec­kiej, przed­mio­tem debaty par­la­men­tar­nej w Reich­stagu stał się biało-czer­wony kolor szla­ba­nów kole­jo­wych. Sprawa była na tyle poważna, że skło­niła posłów nacjo­na­li­stycz­nej Deutsch Natio­nale Volks­par­tei (DNVP), będą­cej wów­czas drugą siłą w nie­miec­kim par­la­men­cie, do zło­że­nia w lipcu 1926 r. w tej spra­wie for­mal­nej inter­pe­la­cji do rządu Rze­szy. Inter­pe­lanci wska­zy­wali, że biało-czer­wone barwy na szla­ba­nach sto­so­wa­nych przez Deut­sche Bahn u wielu wybor­ców „wywo­łały zamie­sza­nie i zanie­po­ko­je­nie”, zwłasz­cza na tere­nach Nie­miec gra­ni­czą­cych bez­po­śred­nio z Pol­ską.

To sta­no­wi­sko zapre­zen­to­wane przez nie­miec­kich par­la­men­ta­rzy­stów, któ­rzy mogli się powo­ły­wać na fakt, że w nie­daw­nych wybo­rach (w 1924 r.) gło­so­wało na ich par­tię ponad pięć milio­nów sześć­set tysięcy oby­wa­teli, zyskało wspar­cie Mini­ster­stwa Spraw Zagra­nicz­nych Rze­szy, kie­ro­wa­nego przez Gustava Stre­se­manna, który za kilka mie­sięcy zosta­nie lau­re­atem Poko­jo­wej Nagrody Nobla. Auswärtiges Amt nie przyj­mo­wał argu­men­ta­cji nie­miec­kiego resortu komu­ni­ka­cji wska­zu­ją­cego, że dwa inkry­mi­no­wane kolory były wybrane tylko i wyłącz­nie ze wzglę­dów bez­pie­czeń­stwa (lepiej odróż­niają się od oto­cze­nia, spra­wia­jąc, że szla­bany są bar­dziej widoczne). MSZ pod­kre­ślało, że w związku z tym, iż barwy te „budzą nie­za­do­wo­le­nie w spo­łe­czeń­stwie we wschod­nich Niem­czech”, decy­zja nie­miec­kich kolei o poma­lo­wa­niu szla­ba­nów w takich wła­śnie kolo­rach jest „bar­dzo nie­szczę­śliwą oko­licz­no­ścią”2.

Należy oddać spra­wie­dli­wość nie­miec­kim kole­jom, że cho­ciaż zlek­ce­wa­żyły (nad)wraż­li­wość swo­ich klien­tów na barwy biało-czer­wone, to jed­nak nie pozo­sta­wały obo­jętne wobec koniecz­no­ści przy­po­mi­na­nia o „krzyw­dzie”, która spo­tkała Niemcy po 1918 r. Na map­kach, które w wago­nach Deut­sche Bahn ilu­stro­wały sieć połą­czeń kole­jo­wych, gra­nice Rze­szy Nie­miec­kiej cią­gle były z 1914 r. Na bile­tach kole­jo­wych sprze­da­wa­nych w Niem­czech nie było Tczewa i Byd­gosz­czy czy Gru­dzią­dza. Podróżni mogli nato­miast wyku­pić prze­jazd do Dir­schau, Brom­bergu czy Grau­denz3.

Co łączy te dwie sprawy – zain­te­re­so­wa­nie nie­miec­kich posłów i kie­row­nic­twa nie­miec­kiej dyplo­ma­cji kolo­rem szla­ba­nów kole­jo­wych w Rze­szy oraz czuj­ność nie­miec­kiego kon­su­latu na opi­nie o Pol­sce na Pół­wy­spie Malaj­skim? Odpo­wiedź brzmi: histe­ria. A dokład­nie: anty­pol­ska histe­ria. To słowo pada nie­jed­no­krot­nie we współ­cze­snych bada­niach nad zja­wi­skiem anty­po­lo­ni­zmu w demo­kra­tycz­nych Niem­czech w latach 1918–19334. Nie jest to przy­pa­dek. O ile bowiem ist­nie­jącą w latach 1871–1918 cesar­ską Rze­szę Nie­miecką nazywa się „ner­wo­wym mocar­stwem”5, o tyle jej repu­bli­kań­ską wer­sję z lat 1918–1933 rów­nie dobrze można nazwać „roz­hi­ste­ry­zo­waną repu­bliką”.

Anty­po­lo­nizm rozu­miany jest w tej książce jako kohe­rentny zespół poglą­dów (doty­czą­cych poli­tyki, gospo­darki, histo­rii) wymie­rzo­nych w Pol­skę rozu­mianą nie tylko jako pań­stwo, które odzy­skało swój nie­pod­le­gły byt w 1918 r., ale rów­nież jako pewną wspól­notę kul­tu­rową się­ga­jącą korze­niami wcze­snego śre­dnio­wie­cza. W tym rozu­mie­niu anty­po­lo­nizm wyczer­puje defi­ni­cję ide­olo­gii jako „usys­te­ma­ty­zo­wa­nej i cało­ścio­wej dok­tryny poli­tycz­nej chcą­cej ucho­dzić za pełną i znaj­du­jącą uni­wer­salne zasto­so­wa­nie teo­rię czło­wieka i spo­łe­czeń­stwa, z któ­rej można wypro­wa­dzić pro­gram dzia­łań poli­tycz­nych”6.

Uni­wer­sum ide­olo­gii anty­po­lo­ni­zmu odno­siło się do wszyst­kich aspek­tów rela­cji pol­sko-nie­miec­kich, do ich prze­szło­ści, teraź­niej­szo­ści i przy­szło­ści, jak rów­nież do cało­ści dzie­jów Pol­ski, odmie­rza­jąc jed­no­cze­śnie jej przy­szłość na „sezony” (zazwy­czaj dla auto­rów poję­cia Saison­staat był to jeden „sezon”). Uni­wer­sal­ność tej ide­olo­gii prze­ja­wiała się rów­nież w tym, że była wyzna­wana przez wszyst­kie naj­waż­niej­sze stron­nic­twa poli­tyczne w Niem­czech – od naro­do­wych socja­li­stów i komu­ni­stów po kato­lic­kie Cen­trum i nacjo­na­li­styczną DNVP. Ule­gali jej zarówno tota­li­ta­ry­ści z NSDAP i KPD, jak i libe­ra­ło­wie oraz socjal­de­mo­kraci. Przed­sta­wi­ciele tych róż­nych ugru­po­wań zgod­nie współ­pra­co­wali na rzecz tego, aby zestaw anty­pol­skich uprze­dzeń i ste­reo­ty­pów był powszech­nie znany – nawet w dale­kim Sin­ga­pu­rze.

Histe­rii, która napę­dzała anty­po­lo­nizm w demo­kra­tycz­nych Niem­czech, towa­rzy­szyła nie­na­wiść i pogarda do Pol­ski jako nie­pod­le­głego pań­stwa oraz do pol­sko­ści jako wspól­noty kul­tu­ro­wej. Histe­rię, nie­na­wiść i pogardę wobec wschod­niego sąsiada repu­bli­kań­skiej Rze­szy Nie­miec­kiej widać i sły­chać było w deba­tach par­la­men­tar­nych, arty­ku­łach pra­so­wych, audy­cjach radio­wych oraz pod­ręcz­ni­kach szkol­nych lub mate­ria­łach szko­le­nio­wych dla nauczy­cieli. Ten ostatni aspekt zasłu­guje na szcze­gólną uwagę, ponie­waż poko­le­nie Niem­ców, które koń­czyło szkoły w Repu­blice Weimar­skiej i zostało ufor­mo­wane w duchu nie­na­wi­ści i pogardy wobec Pol­ski i pol­sko­ści, po 1 wrze­śnia 1939 r. będzie two­rzyć meto­dami ludo­bój­czymi „nowe, nie­miec­kie porządki na Wscho­dzie”.

Czę­sto poja­wia­jące się w pol­skich rela­cjach z cza­sów dru­giej wojny świa­to­wej pyta­nie: „Co się stało z Niem­cami, prze­cież pamię­ta­li­śmy ich z cza­sów pierw­szej wojny świa­to­wej i wtedy zupeł­nie ina­czej się zacho­wy­wali?”, jest wła­ści­wie pyta­niem o to, co stało się w nie­miec­kich szko­łach i w mediach wszyst­kich kie­run­ków poli­tycz­nych w latach 1918–1933. Bez odpo­wie­dzi na to dru­gie pyta­nie nie znaj­dziemy wła­ści­wej odpo­wie­dzi na pierw­sze. Taka jest główna teza tej książki.

Taka też była główna moty­wa­cja, która zachę­ciła autora tej książki do pod­ję­cia tematu, który prze­cież był już przed­mio­tem zain­te­re­so­wa­nia pol­skich i nie­miec­kich histo­ry­ków7. W odróż­nie­niu od dotych­cza­so­wych ujęć tej pro­ble­ma­tyki w niniej­szej mono­gra­fii naj­waż­niej­sze ele­menty skła­da­jące się na ide­olo­gię anty­po­lo­ni­zmu są uka­zane jako część dłuż­szej histo­rii, któ­rej początki się­gają znacz­nie dalej niż rok 1914. Anty­po­lo­nizm jest ana­li­zo­wany tutaj przez pry­zmat insty­tu­cji (pań­stwo i jego poli­tyka zagra­niczna wobec Pol­ski oraz wobec mniej­szo­ści nie­miec­kiej w II Rze­czy­po­spo­li­tej) oraz przez pry­zmat idei. Te ostat­nie ujęte są w dłuż­szej per­spek­ty­wie cza­so­wej (pod­kre­śle­nie kon­ty­nu­acji po 1918 r. dzie­dzic­twa pru­skich ste­reo­ty­pów o Pol­sce i Pola­kach) i przed­sta­wione na szer­szym tle zmie­nia­ją­cych się w nie­miec­kiej kul­tu­rze poli­tycz­nej wizji deut­scher Osten.

Dużo miej­sca na kar­tach tej mono­gra­fii poświę­cone zostało zide­olo­gi­zo­wa­nej w duchu anty­pol­skim wizji histo­rii Pol­ski obec­nej w pod­ręcz­ni­kach szkol­nych i roz­pra­wach nie­miec­kich uczo­nych zaan­ga­żo­wa­nych w latach dwu­dzie­stych w Ost­for­schung. Nale­żało tej tema­tyce poświę­cić tro­chę wię­cej miej­sca, albo­wiem na tym przy­kła­dzie dosko­nale (nie­stety) widać traf­ność mak­symy naszego wiel­kiego dzie­więt­na­sto­wiecz­nego histo­ryka, że „fał­szywa histo­ria jest mistrzy­nią fał­szy­wej poli­tyki” (Józef Szuj­ski).

O poli­tyce zagra­nicz­nej Nie­miec weimar­skich wobec Pol­ski napi­sano już dużo i zazwy­czaj bar­dzo kom­pe­tent­nie8. Warto jed­nak spoj­rzeć na tę poli­tykę, uwzględ­nia­jąc rolę ide­olo­gii anty­po­lo­ni­zmu, która nie­jed­no­krot­nie łączyła w sobie sprzeczne z sobą idee, popy­cha­jąc nie­miec­kie elity poli­tyczne do upra­wia­nia z gruntu błęd­nej poli­tyki. Gdy spoj­rzymy przez ten pry­zmat na zbli­że­nie demo­kra­tycz­nych, weimar­skich Nie­miec do pierw­szego w dzie­jach tota­li­tar­nego pań­stwa (bol­sze­wic­kiej Rosji/Związku Sowiec­kiego), przy­po­mi­nają się słowa innej histo­rycz­nej postaci, że błąd może być gor­szy od zbrodni (Tal­ley­rand).

Sądzę, że panu­jący w demo­kra­tycz­nych Niem­czech anty­po­lo­nizm miał zwią­zek z tota­li­ta­ry­zmem nie tylko w ten spo­sób, że dawał „paliwo” dla wzro­stu popu­lar­no­ści naro­do­wego socja­li­zmu, a po 1939 r. nie­jako legi­ty­mi­zo­wał w oczach „zwy­czaj­nych” Niem­ców ubra­nych w mun­dury Wehr­machtu, SS czy jako cywil­nych pra­cow­ni­ków nie­miec­kiej admi­ni­stra­cji oku­pa­cyj­nej w Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie zbrod­nie popeł­niane na Pola­kach przez hitle­row­ską Rze­szę Nie­miecką.

Był jesz­cze inny zwią­zek. Histe­ria i nie­na­wiść, które zawsze zaśle­piają, popy­chały w latach 1918–1933 nie­miec­kich poli­ty­ków wszyst­kich opcji do szu­ka­nia współ­pracy z tota­li­tar­nym pań­stwem bol­sze­wic­kim (sowiec­kim), aby wspól­nie „wykoń­czyć Pol­skę”. Nie tylko uwia­ry­gad­niano w ten spo­sób ludo­bój­czy reżim, ale i przy­zwy­cza­jano nie­miecką opi­nię publiczną do tego, że tota­li­ta­ryzm może i ma na kon­cie jakieś zbrod­nie, ale w końcu nie jest taki zły, skoro pomoże usu­nąć raz na zawsze „pol­ską prze­szkodę”. W tym sen­sie można powie­dzieć, że drogę Hitlera do wła­dzy przy­go­to­wy­wali demo­kra­tyczni poli­tycy nie­mieccy, ukła­da­jąc się z bol­sze­wic­kimi zbrod­nia­rzami w Rapallo (1922) i w Ber­li­nie (1926). Tak się składa, że po stro­nie nie­miec­kiej byli to sze­fo­wie dyplo­ma­cji wywo­dzący się z libe­ral­nych ugru­po­wań (Wal­ther Rathe­nau oraz Gustav Stre­se­mann), a jeden z nich (Stre­se­mann) został nawet lau­re­atem Poko­jo­wej Nagrody Nobla.

Nowość spoj­rze­nia na pro­ble­ma­tykę anty­po­lo­ni­zmu w repu­bli­kań­skiej Rze­szy Nie­miec­kiej w tej mono­gra­fii polega rów­nież na uję­ciu tego zagad­nie­nia przez pry­zmat nie­miec­kiej kul­tury poli­tycz­nej. W dotych­cza­so­wych opra­co­wa­niach (zwłasz­cza pol­skich) sta­no­wi­ska poszcze­gól­nych ugru­po­wań poli­tycz­nych repre­zen­to­wa­nych w Reich­stagu wobec rela­cji z Pol­ską były, jak sądzę, przed­sta­wiane w nie­wy­star­cza­jący spo­sób. Podob­nie jak fakt, że ule­ga­nie nastro­jom nacjo­na­li­stycz­nym nie było tylko spe­cjal­no­ścią par­tii pro­gra­mowo dekla­ru­ją­cych się jako prze­ciw­nicy „sys­temu weimar­skiego”. Także par­tie „koali­cji weimar­skiej” miały wła­sną, repu­bli­kań­ską odmianę nacjo­na­li­zmu.

Niemcy weimar­skie były demo­kra­tyczną (choć mocno roz­hi­ste­ry­zo­waną) repu­bliką ze wszyst­kimi atry­bu­tami plu­ra­li­stycz­nego spo­łe­czeń­stwa, na czele z róż­no­rodną w swo­ich odcie­niach, ale jed­no­litą w anty­po­lo­ni­zmie, prasą poli­tyczną. Ta ostat­nia była jako­ścią poli­tyczną samą w sobie, skoro – jak wska­zuje się w bada­niach nad tą pro­ble­ma­tyką – nie zawsze nakłady poszcze­gól­nych tytu­łów pozo­sta­wały w ści­słym związku z popar­ciem dla okre­ślo­nych par­tii poli­tycz­nych, przy któ­rych afi­lio­wane były kon­kretne gazety. Z reguły znacz­nie wię­cej wybor­ców gło­so­wało, niż czy­tało. Bywało jed­nak i odwrot­nie, zwłasz­cza w przy­padku tytu­łów libe­ral­nej prasy, któ­rych krąg czy­tel­ni­czy był szer­szy niż sys­te­ma­tycz­nie kur­czące się grono sym­pa­ty­ków libe­ral­nych ugru­po­wań (dane doty­czące Ber­lina)9.

Obok prasy waż­nym źró­dłem wyko­rzy­sta­nym na potrzeby niniej­szej mono­gra­fii były zasoby Taj­nego Pru­skiego Archi­wum Pań­stwo­wego w Ber­li­nie (Gehe­imes Sta­at­sar­chiv Preus­si­scher Kul­tur­be­sitz) oraz w mniej­szym stop­niu mate­riały z Bun­de­sar­chiv we Fre­iburgu. Dostępne online pro­to­koły posie­dzeń Reich­stagu oka­zały się pomocne w rekon­struk­cji zaan­ga­żo­wa­nia poszcze­gól­nych par­tii poli­tycz­nych w kolejne odsłony trwa­ją­cej nie­ustan­nie w latach 1918–1933 „debaty o Pol­sce”. Się­gną­łem rów­nież do opu­bli­ko­wa­nych nie­miec­kich doku­men­tów dyplo­ma­tycz­nych (seria Akten zur deut­schen Auswärtigen Poli­tik 1918–1945).

Na koniec tego wstępu chciał­bym ser­decz­nie podzię­ko­wać wszyst­kim, któ­rzy od kilku lat zachę­cali mnie do pod­ję­cia tej tema­tyki, a przede wszyst­kim tym, któ­rzy wyka­zy­wali życz­liwe zain­te­re­so­wa­nie od początku do końca pracy nad tą książką, życz­li­wość tę demon­stru­jąc sło­wem i czy­nem. Szcze­gólne słowa podzię­ko­wa­nia kie­ruję do pra­cow­ni­ków ber­liń­skiego oddziału Insty­tutu Pilec­kiego kie­ro­wa­nego przez p. Hannę Radzie­jow­ską za pomoc w kwe­ren­dach archi­wal­nych i biblio­tecz­nych. Za zawsze oka­zy­waną i nie­za­wod­nie reali­zo­waną chęć pomocy dzię­kuję Pani dr Justy­nie Stę­pień z biblio­teki Insty­tutu Pilec­kiego w War­sza­wie. Wszyst­kim kole­żan­kom i kole­gom z Ośrodka Badań nad Tota­li­ta­ry­zmami – za zawsze inspi­ru­jące roz­mowy i dys­ku­sje.

Rozdział pierwszy. Wielki wybuch, czyli początek

Roz­dział pierw­szy

Wielki wybuch, czyli począ­tek. Kon­se­kwen­cje pierw­szej wojny świa­to­wej dla Nie­miec i sto­sunku nie­miec­kiej kul­tury poli­tycz­nej wobec Pol­ski

Kto w 1913 r. obcho­dził swoje dwu­dzie­ste pierw­sze uro­dziny, był ukształ­to­wany przez pewny sie­bie, dyna­micz­nie prący do przodu, rysu­jący swój wize­ru­nek jako tra­dy­cyjny i ukie­run­ko­wany na porzą­dek, w rze­czy­wi­sto­ści jed­nak ner­wowy wil­hel­miń­ski świat. Taki ktoś po latach wyrze­czeń i ofiar pierw­szej wojny świa­to­wej prze­żył nie­spo­dzie­waną w spo­so­bie zaist­nie­nia i w skali gorzką klę­skę i zaraz potem świat Weimaru nazna­czony kry­zy­sami z zamę­tem rewo­lu­cji i infla­cji10.

Pięć lat mię­dzy zabój­stwem arcy­księ­cia Fran­ciszka Fer­dy­nanda w Sara­je­wie 28 czerwca 1914 r. a pod­pi­sa­niem przez „mocar­stwa sojusz­ni­cze i sto­wa­rzy­szone” trak­tatu poko­jo­wego z Rze­szą Nie­miecką 28 czerwca 1919 r. w Sali Zwier­cia­dla­nej pałacu wer­sal­skiego było okre­sem rady­kal­nych zmian w Niem­czech, które w decy­du­jący spo­sób wpły­nęły na uksztal­to­wa­nie się ustroju i kul­tury poli­tycz­nej tego pań­stwa. Dwa klu­czowe wyda­rze­nia należy wymie­nić w tym kon­tek­ście w pierw­szej kolej­no­ści: Wielką Wojnę z lat 1914–1918 oraz posta­no­wie­nia pary­skiej kon­fe­ren­cji poko­jo­wej ujęte w trak­ta­cie wer­sal­skim.

Pierw­sza wojna świa­towa we wszyst­kich mocar­stwach bio­rą­cych w niej udział wywo­łała sze­reg pro­ce­sów nio­są­cych ze sobą znaczne zmiany na płasz­czyź­nie poli­tycz­nej, ustro­jo­wej, spo­łecz­nej oraz gospo­dar­czej. Głów­nym zwy­cięzcą tej wojny było pań­stwo. Każdy kon­flikt zbrojny, a zwłasz­cza taki jak Wielka Wojna anga­żu­jąca na nie­spo­ty­kaną dotąd skalę zasoby ludz­kie i gospo­dar­cze, wymu­sza wzrost eta­ty­za­cji oraz narzuca cen­tra­li­za­cję11. W przy­padku Nie­miec w latach 1914–1918 ten stop­niowy wzrost kom­pe­ten­cji rządu cen­tral­nego ozna­czał de facto kolejny etap wewnętrz­nego jed­no­cze­nia tego kraju.

W 1871 r. utwo­rzona przez Bismarcka Rze­sza Nie­miecka nie była nawet pań­stwem związ­ko­wym (Bun­des­staat), ale związ­kiem państw (Bund der Sta­aten), a wła­ści­wie – jeśli lite­ral­nie trzy­mać się zapi­sów kon­sty­tu­cji tego pań­stwa z 1871 r. – była związ­kiem nie­miec­kich domów panu­ją­cych. Cesar­ska Rze­sza miała par­la­ment wyła­niany w wybo­rach powszech­nych, a nie cen­zu­so­wych jak w Pru­sach do 1918 r., ale nie była monar­chią par­la­mentarną. Rząd nie musiał zyski­wać par­la­mentarnego wotum zaufa­nia. Kanc­lerz był powo­ły­wany i fak­tycz­nie był odpo­wie­dzialny jedy­nie przed cesa­rzem. Obo­wią­zu­jący przez kolejne czter­dzie­ści lat model ustro­jowy zjed­no­czo­nych Nie­miec dopusz­czał ist­nie­nie prze­ja­wów samo­dziel­no­ści poli­tycz­nej państw współ­two­rzą­cych Rze­szę. Dość wspo­mnieć, że w 1914 r. ist­niały posel­stwa Sak­so­nii i Bawa­rii w sto­licy Prus, a pru­scy posło­wie akre­dy­to­wani byli przy dwo­rach Wit­tels­ba­chów i Wet­ty­nów12.

Naj­waż­niej­sze było to, że bismarc­kow­ska Rze­sza Nie­miecka nie posia­dała suwe­ren­no­ści podat­ko­wej. Aż do wybu­chu Wiel­kiej Wojny na budżet pań­stwa nie­miec­kiego skła­dały się składki człon­kow­skie (Martikularbeiträge) wpła­cane przez poszcze­gólne pań­stwa człon­kow­skie w zależ­no­ści od wiel­ko­ści ich zalud­nie­nia. Można więc powie­dzieć, że Rze­sza utrzy­my­wana była przez Prusy, naj­więk­sze i naj­lud­niej­sze pań­stwo człon­kow­skie (dwie trze­cie tery­to­rium i trzy piąte lud­no­ści).

Kwe­stie finan­sowe były ści­śle powią­zane z roz­mia­rem i kom­pe­ten­cjami cen­tral­nego rządu. W świe­tle kon­sty­tu­cji z 1871 r. skła­dał się on de facto z kanc­le­rza, jego naj­bliż­szych współ­pra­cow­ni­ków (Kan­ce­la­ria Rze­szy) oraz Pre­zy­dium Rze­szy, na któ­rego czele stał z urzędu król Prus jako cesarz nie­miecki (Deut­scher Kaiser). W ciągu kolej­nych dzie­się­cio­leci liczba cen­tral­nych resor­tów stale się powięk­szała, ale i tak aż do końca ist­nie­nia cesar­skiej Rze­szy była nie­wielka. Cho­ciaż ist­niało Mini­ster­stwo Spraw Zagra­nicz­nych, nie było mini­stra spraw zagra­nicz­nych. Bie­żącą pracą resortu kie­ro­wali sekre­ta­rze stanu. Nie było osob­nego Mini­ster­stwa Spraw Wewnętrz­nych, co ozna­czało też, że do 1918 r. nie kie­ro­wano cen­tral­nie nie­miecką poli­cją. Nie ist­niało też osobne Mini­ster­stwo Spraw Woj­sko­wych. Te kom­pe­ten­cje nale­żały do pru­skiego Mini­ster­stwa Wojny oraz pru­skiego Sztabu Gene­ral­nego13.

To pań­stwo Hohen­zol­ler­nów aż do wybu­chu pierw­szej wojny świa­to­wej było zasad­ni­czym spo­iwem Rze­szy Nie­miec­kiej zarówno w sen­sie ustro­jo­wym (domi­nu­jąca pozy­cja Prus w izbie wyż­szej – Bun­de­sra­cie, król Prus jako doży­wotni prze­wod­ni­czący Pre­zy­dium Rze­szy, pre­mier Prus zwy­cza­jowo peł­niący urząd kanc­le­rza), jak i pod wzglę­dem demo­gra­ficz­nym oraz tery­to­rial­nym (por. wyżej). Pru­ski par­ty­ku­la­ryzm ujęty w misterny sys­tem kon­sty­tu­cyjny wykon­cy­po­wany na dro­dze żmud­nych roko­wań z innymi pań­stwami nie­miec­kimi przez Bismarcka – oto zasad­ni­czy filar cesar­skiej Rze­szy Nie­miec­kiej14.

Pań­stwo nie­miec­kie w latach 1871–1918 było „nie­pełną demo­kra­cją”15. W wybo­rach do Reich­stagu obo­wią­zy­wało powszechne, nie­cen­zu­sowe prawo wybor­cze (podob­nie jak w całej Euro­pie – tylko dla męż­czyzn), ale rząd nie był wyła­niany przez więk­szość par­la­men­tarną. Kanc­lerz był mia­no­wany przez cesa­rza i przed cesa­rzem był odpo­wie­dzialny. Jed­nak par­la­ment zacho­wał zna­czący wpływ na rzą­dze­nie poprzez przy­słu­gu­jące mu prawo uchwa­la­nia budżetu pań­stwa.

Wielka Wojna wymu­siła stop­niowe zwięk­sza­nie kom­pe­ten­cji rządu cen­tral­nego16. Rewo­lu­cja, która wybu­chła w Niem­czech w listo­pa­dzie 1918 r., koń­cząc trwa­jącą kil­ka­set lat histo­rię takich domów panu­ją­cych, jak Hohen­zol­ler­no­wie, Wit­tels­ba­cho­wie czy Wet­ty­no­wie, usu­nęła kolejny, zasad­ni­czy ele­ment wewnątrz­nie­miec­kich odręb­no­ści. Kropkę nad i, zamy­ka­jąc kolejny etap jed­no­cze­nia Nie­miec, posta­wiła w 1919 r. kon­sty­tu­cja repu­bli­kań­skiej Rze­szy Nie­mieckiej (Repu­bliki Weimar­skiej). Powstał osta­tecz­nie cen­tralny rząd nie­miecki dys­po­nu­jący suwe­ren­no­ścią podat­kową (zni­kają „opłaty matry­ku­larne”), wła­sną poli­cją i wła­snym Mini­ster­stwem Spraw Woj­sko­wych (cho­ciaż zarzą­dza­ją­cym znacz­nie okro­joną przez posta­no­wie­nia trak­tatu wer­sal­skiego armią). Poja­wił się mini­ster spraw zagra­nicz­nych Rze­szy. Prusy jako odrębne pań­stwo nie znik­nęły. Po raz pierw­szy (i ostatni) w swo­jej histo­rii stały się jed­nak repu­bliką, i to o cha­rak­te­rze demo­kra­cji par­la­men­tar­nej typu zachod­niego (podob­nie jak cała Rze­sza). Cho­ciaż cią­gle domi­no­wały demo­gra­ficz­nie i tery­to­rial­nie nad innymi czę­ściami skła­do­wymi Rze­szy, to jed­nak trwale zostały pozba­wione swo­jej pozy­cji hege­mo­nial­nej (w sen­sie ustro­jo­wym)17. Niemcy prze­grały wojnę świa­tową, ale weszły na drogę w kie­runku pań­stwa uni­tar­nego.

Rze­sza Nie­miecka z czerwca 1914 r. i Rze­sza Nie­miecka z czerwca 1919 r. to zasad­ni­czo odrębne rze­czy­wi­sto­ści ustro­jowe. Cesar­skie Niemcy i Repu­blika Weimar­ska to rów­nież dwie odmienne kul­tury poli­tyczne, poszu­ku­jące swo­jej legi­ty­mi­za­cji wewnętrz­nej z odmien­nych źró­deł. Rów­nież w tym aspek­cie lata Wiel­kiej Wojny były kata­li­za­to­rem poważ­nych prze­mian. Zanim rewo­lu­cja pozbawi jesie­nią 1918 r. nie­miec­kie dyna­stie ich tro­nów, dopro­wa­dza­jąc do tego, że nie­moż­liwe stało się fak­tem (do 1918 r. nie­moż­liwa wyda­wała się histo­ria Prus bez Hohen­zol­ler­nów czy Bawa­rii bez Wit­tels­ba­chów), w zetknię­ciu z potęgą wojen­nych wyda­rzeń monar­chiczna legi­ty­mi­za­cja wewnętrzna szybko ule­gła ero­zji. Naj­wy­raź­niej pro­ces ten ujaw­nił się w naj­więk­szym pań­stwie nie­miec­kim – Pru­sach. Po 1914 r. nad Sprewą auto­ry­tet, a co waż­niej­sze – emo­cje spo­łeczne – nie wzbu­dza już osoba cesa­rza nie­miec­kiego i króla Prus Wil­hel-ma II (z pew­no­ścią nie poma­gało gro­te­skowe zacho­wa­nie ostat­niego Hohen­zol­lerna na pru­skim tro­nie), ale postać feld­mar­szałka Paula von Hin­den­burga, powszech­nie sza­no­wa­nego jako „zbawca nie­miec­kiego Wschodu”18. „Żela­zny Hin­den­burg”, zwy­cięzca spod Tan­nen­berga (wik­to­ria szybko nazwana w pro­pa­gan­dzie nie­miec­kiej „rewan­żem za Grun­wald”), ogni­sko­wał nadzieje coraz sil­niej­sze, im dłu­żej trwała wojna. Wielu przed­sta­wi­cieli nie­miec­kiego kor­pusu ofi­cer­skiego, któ­rzy nie chcieli już słu­żyć kró­lowi (cesa­rzowi), ocze­ki­wało na przyj­ście sil­nego przy­wódcy (Führer), nie­ko­niecz­nie wywo­dzą­cego się z panu­ją­cej dyna­stii19.

Idee mają kon­se­kwen­cje. Potwier­dze­niem praw­dzi­wo­ści tej uni­wer­sal­nej zasady była histo­ria Nie­miec na początku XX w. Kraj myśli­cieli i filo­zo­fów stał się kra­jem idei. Naj­pierw poja­wiły się „idee 1914 r.”, czyli doko­ny­wana w latach 1914–1918 przez przed­sta­wi­cieli nie­miec­kiego życia kul­tu­ral­nego inter­pre­ta­cja Wiel­kiej Wojny jako wiel­kiego Kul­tur­kampfu, tym razem toczo­nego nie prze­ciw wro­gom wewnętrz­nym Rze­szy, ale prze­ciw wro­gim nie­miec­kiej kul­tu­rze (czy­taj: kul­tu­rze jako takiej), „galij­skiej lek­ko­myśl­no­ści” (Fran­cja), „zma­te­ria­li­zo­wa­nemu, per­fid­nemu Albio­nowi” (Wielka Bry­ta­nia) oraz „sło­wiań­skiemu bar­ba­rzyń­stwu” (Rosja). Niemcy, jak pisali pro­pa­ga­to­rzy tak rozu­mia­nych „idei 1914 r.”, zna­la­zły się w okrą­że­niu (Ein­kre­isung) nie tylko na sku­tek nie­szczę­śli­wej kon­ste­la­cji geo­po­li­tycz­nej wymu­sza­ją­cej na Rze­szy tocze­nie wojny na dwóch fron­tach. Tych fron­tów w sen­sie kul­tu­ro­wym było wię­cej20.

Nie­miecka Kul­tur jest czymś odręb­nym, w zna­cze­niu jak naj­bar­dziej pozy­tyw­nym, od civi­li­sa­tion. Wszystko co nie­miec­kie (nawet mili­ta­ryzm, który nad Łabą ale już nie nad Sekwaną czy Tamizą, ma war­tość moralną) miało być lep­sze od tego, co jest na wschód i na zachód od gra­nic Nie­miec – prze­ko­ny­wali twórcy „idei 1914 r.”21. Tak rozu­miany nacjo­na­lizm kul­tu­rowy oparty na prą­dach nacjo­na­li­stycz­nych docho­dzą­cych do głosu w Niem­czech już przed 1914 r. w połą­cze­niu z ero­zją dotych­cza­so­wych źró­deł legi­ty­mi­za­cyj­nych był zja­wi­skiem, które prze­trwało upa­dek cesar­skiej Rze­szy i stało się czyn­ni­kiem wywie­ra­ją­cym prze­możny wpływ na kształ­tu­jącą się po listo­pa­dzie 1918 r. kul­turę poli­tyczną repu­bli­kań­skich i demo­kra­tycz­nych Nie­miec.

Ta ostat­nia w dużej mie­rze została ukształ­to­wana przez inny zestaw poglą­dów, uprze­dzeń i misty­fi­ka­cji, które prze­szły do histo­rii Nie­miec jako „idee 1919 r.”. W tym przy­padku cho­dziło o zasad­ni­czy sprze­ciw całej nie­miec­kiej sceny poli­tycz­nej oraz zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści nie­miec­kiej opi­nii publicz­nej wobec posta­no­wień pary­skiej kon­fe­ren­cji poko­jo­wej (sty­czeń–czer­wiec 1919 r.), które osta­tecz­nie zostały zapi­sane w pod­pi­sa­nym 28 czerwca 1919 r. trak­ta­cie wer­sal­skim. Sprze­ciw ten jed­no­czył tak bar­dzo sfrag­men­ta­ry­zo­waną nie­miecką scenę poli­tyczną, że nawet dzi­siaj nie­któ­rzy bada­cze mówią o zaist­nie­niu od jesieni 1918 r. w poko­na­nych Niem­czech „wewnętrz­nego Kul­tur­kampfu”. Róż­niący się mię­dzy sobą w wielu spra­wach nie­mieccy kon­ser­wa­ty­ści (DNVP), libe­ra­ło­wie (DDP, DVP), kato­lic­kie Cen­trum, socjal­de­mo­kraci i komu­ni­ści zga­dzali się w jed­nym – trak­tat wer­sal­ski nie może być pod żad­nym pozo­rem zaak­cep­to­wany przez jakie­go­kol­wiek „uczci­wego Niemca”22.

Z punktu widze­nia tematu tej książki na pod­kre­śle­nie zasłu­guje fakt, że jedną z naj­waż­niej­szych lek­cji, jaką nie­miec­kie elity poli­tyczne oraz inte­lek­tu­alne wynio­sły z lat pierw­szej wojny świa­to­wej, było prze­świad­cze­nie, że do naj­po­waż­niej­szych zanie­dbań cesar­skiej Rze­szy, błę­dów, które kosz­to­wały Niemcy osta­teczną klę­skę mili­tarną w 1918 r., było zlek­ce­wa­że­nie sfery pro­pa­gandy. Tego błędu – jak pod­kre­ślali po 1918 r. publi­cy­ści wszyst­kich kie­run­ków – nie popeł­nili w latach 1914–1918 wro­go­wie Rze­szy i dzięki temu ich wysi­łek wojenny miał zde­cy­do­wa­nie więk­sze szanse na osią­gnię­cie koń­co­wego suk­cesu23. Roz­wój i róż­no­rod­ność – w sen­sie orga­ni­za­cyj­nym i tema­tycz­nym – przed­się­wzięć pro­pa­gan­do­wych Repu­bliki Weimar­skiej wymie­rzo­nych w Pol­skę świad­czył, że tę lek­cję Wiel­kiej Wojny nie­miec­kie elity wzięły sobie głę­boko do serca.

To prawda, że po 1918 r. doszło do zmiany poli­tycz­nego main­stre­amu w Rze­szy Nie­miec­kiej. Ten sprzed Wiel­kiej Wojny, zło­żony z róż­nych odła­mów nie­miec­kiego (pru­skiego) kon­ser­wa­ty­zmu oraz naro­do­wego libe­ra­li­zmu, został zastą­piony przez „koali­cję weimar­ską”, któ­rej trzon sta­no­wiły ugru­po­wa­nia objęte w wil­hel­miń­skiej Rze­szy tzw. nega­tywną inte­gra­cją (H.U. Wehler) – socjal­de­mo­kraci oraz kato­lic­kie Cen­trum24. Jed­nak zarówno stary, jak i nowy główny nurt nie­miec­kiego życia poli­tycz­nego zga­dzał się w jed­nej zasad­ni­czej kwe­stii – pro­gra­mo­wym odrzu­ce­niu trak­tatu wer­sal­skiego. W 1919 r., począw­szy od maja, gdy dele­ga­cji nie­miec­kiej przed­sta­wiono usta­le­nia obra­du­ją­cej w sto­licy Fran­cji kon­fe­ren­cji poko­jo­wej, doszło w Niem­czech do poli­ty­za­cji takich pojęć, jak „god­ność” i „honor naro­dowy”. Ogól­no­nie­miecki sprze­ciw wobec posta­no­wień trak­tatu poko­jo­wego anga­żo­wał więc nie tylko poli­tyczny rozum (kal­ku­la­cja strat poli­tycznych, tery­to­rial­nych i gospo­dar­czych), ale rów­nież – a wła­ści­wie przede wszyst­kim – emo­cje.

Te ostat­nie z całą mocą ujaw­niły się po 7 maja 1919 r. (przed­sta­wie­nie Niem­com przez zwy­cię­skie mocar­stwa warun­ków zakoń­cze­nia wojny), gdy przez całą Rze­szę Nie­miecką prze­to­czyła się fala obu­rze­nia i pro­te­stów prze­ciw „poko­jowi prze­mocy” (Gewalt­frie­den). Mówiono o „helo­ty­za­cji Nie­miec”25. W ogól­no­kra­jową kam­pa­nię pod szyl­dem „Lepiej być mar­twym niż nie­wol­ni­kiem” (Lie­ber tot als Sklav!) zaan­ga­żo­wali się przed­sta­wi­ciele wszyst­kich naj­waż­niej­szych kie­run­ków poli­tycz­nych w Niem­czech, od prawa do lewa. „Kra­ina marzeń z okresu rozej­mo­wego” (E. Tro­eltsch), gdy powszech­nie nad Renem i Sprewą wyra­żano nadzieje, że wil­so­now­ska zasada „samo­sta­no­wie­nia naro­dów” ozna­czać będzie utrzy­ma­nie tery­to­rial­nego sta­tus quo sprzed 1914 r., bez­pow­rot­nie odcho­dziła w prze­szłość26. Woodrow Wil­son – ostat­nia nadzieja wielu Niem­ców na „pokój na remis” – stał się z dnia na dzień „szar­la­ta­nem”27. The­odor Wolff, jeden z naj­waż­niej­szych repre­zen­tan­tów lewi­cowo-libe­ral­nego dzien­ni­kar­stwa, pisał o „tak zwa­nym pra­wie naro­dów do samo­sta­no­wie­nia” jako o „żało­snych reszt­kach upa­dło­ścio­wej masy Wil­sona”28. O „jaw­nym zła­ma­niu słowa” przez ame­ry­kań­skiego pre­zy­denta pisał z kolei inny przed­sta­wi­ciel lewego skrzy­dła nie­miec­kiego libe­ra­li­zmu The­odor Heuss (w 1918 r. jeden z zało­ży­cieli Nie­miec­kiej Par­tii Demo­kra­tycz­nej, a w przy­szło­ści pre­zy­dent Repu­bliki Fede­ral­nej Nie­miec)29.

Gwał­tow­ność tych pro­te­stów w dużym stop­niu uwa­run­ko­wana była „roz­e­mo­cjo­no­wa­niem” nie­miec­kiej poli­tyki, wspo­mnia­nym „nowym Kul­tur­kamp­fem”, któ­rego stawką było osią­gnię­cie wewnętrz­nej legi­ty­mi­za­cji przez kształ­tu­jący się po 9 listo­pada 1918 r. nowy ład poli­tyczny. Nikt nie chciał być przy­pi­sany do obozu „zdrady i winy”, dla­tego skala pro­te­stów prze­ta­cza­ją­cych się przez Niemcy po 7 maja 1919 r. była tak powszechna. Prze­ciw alianc­kiemu „dyk­ta­towi” nie tylko pro­te­sto­wali ci, któ­rzy od samego początku zarzu­cali nie­miec­kiej repu­blice, że „poczęła się w zdra­dzie”.

Bar­dzo wymowna była pod tym wzglę­dem reak­cja socjal­de­mo­kra­tycz­nego pre­zy­denta Rze­szy Nie­miec­kiej Frie­dri­cha Eberta, który komen­tu­jąc przed­sta­wione 7 maja 1919 r. alianc­kie warunki poko­jowe, stwier­dził, że „z tego narzu­co­nego w ten spo­sób pokoju musi wyro­snąć nowa nie­na­wiść mię­dzy naro­dami”30. Rów­nież wywo­dzący się z SPD pre­mier Rze­szy (Reichsministerpräsident) Phil­lip Sche­ide­mann 12 maja 1919 r. w cza­sie spe­cjal­nej sesji nie­miec­kiego Zgro­ma­dze­nia Naro­do­wego pytał reto­rycz­nie: „Jakaż ręka nie uschłaby, która nało­ży­łaby na nas takie kaj­dany?”31.

Nad tak sfor­mu­ło­wa­nymi „ide­ami 1919 r.” pra­co­wali rów­nież repre­zen­tanci nie­miec­kich elit inte­lek­tu­al­nych o róż­nych sym­pa­tiach poli­tycz­nych. Sprze­ciw wobec warun­ków podyk­to­wa­nych przez alian­tów wyra­żał zarówno Tho­mas Mann, dostrze­ga­jąc w nich „sady­styczną infa­mię prze­nik­niętą zamy­słem pohań­bie­nia Nie­miec na zawsze, a nawet pozba­wie­nia ich pamięci o swo­jej chwale”, jak i Kurt Tuchol­sky, który mówił o „pokoju nio­są­cym znisz­cze­nie” (Ver­nich­tungs­frie­den)32.

Nie­zwy­kle wymow­nym fak­tem, świad­czą­cym o powszech­nej skali odrzu­ce­nia przed­sta­wio­nych przez alian­tów warun­ków pokoju, było ich opro­te­sto­wa­nie przez przy­wód­ców nie­miec­kiego ruchu pacy­fi­stycz­nego (aktyw­nych już przed 1914 r.). Jeden z jego naj­wy­bit­niej­szych przed­sta­wi­cieli Ludwig Quidde, prze­ma­wia­jąc 12 maja 1919 r. w auli ber­liń­skiego uni­wer­sy­tetu, dekla­ro­wał: „My, mię­dzy­na­ro­dowi pacy­fi­ści, bar­dziej niż kto­kol­wiek inni mamy powód, aby z całą ostro­ścią wystę­po­wać prze­ciw tym warun­kom pokoju. […] Warunki, które nam przed­sta­wiono, są drwiną z pokoju opar­tego na pojed­na­niu mię­dzy naro­dami, który został nam obie­cany. Dla­tego: Nie, nie i jesz­cze raz nie!”33.

Dwie kwe­stie budziły naj­więk­szy sprze­ciw wszyst­kich nie­miec­kich par­tii poli­tycz­nych oraz sze­ro­kich krę­gów nie­miec­kiej opi­nii publicz­nej: tzw. para­graf winy (para­graf 231 trak­tatu wer­sal­skiego obar­cza­jący Niemcy wyłączną winą za wybuch Wiel­kiej Wojny) oraz usta­le­nia doty­czące prze­biegu gra­nicy pol­sko–nie­miec­kiej. Jed­nak już teraz należy pod­kre­ślić, że w odnie­sie­niu do tej dru­giej kwe­stii cho­dziło o sprze­ciw (ugru­po­wań poli­tycz­nych i nie­miec­kiej opi­nii publicz­nej) wobec faktu odro­dze­nia się nie­pod­le­głego pań­stwa pol­skiego.

Na gwał­tow­ność i dłu­go­trwa­łość nie­miec­kich pro­te­stów (mają­cych cha­rak­ter zja­wi­ska spo­łecz­nego) wobec trak­tatu wer­sal­skiego w dużym stop­niu wpły­wał fakt, że Niemcy po pierw­szej woj­nie świa­to­wej w odróż­nie­niu od sytu­acji po 1945 r. nie odczuły bez­po­śred­nio i bole­śnie skut­ków prze­gra­nej wojny. Niemcy w 1918 r. nie tylko nie stały się kra­jem oku­po­wa­nym, ale jesz­cze na parę mie­sięcy przed zawar­ciem rozejmu w Com­pie­gne (11 listo­pada 1918 r.) były w sta­nie na fron­cie zachod­nim ostrze­li­wać Paryż, a na fron­cie wschod­nim prze­su­nąć swoje woj­ska na Krym i na linię Kau­kazu. Nawet w dowódz­twie alianc­kim nie żywiono nadziei na rychłe zakoń­cze­nie wojny z pomyśl­nym dla ententy wyni­kiem34.

W tej sytu­acji zała­ma­nie się jesie­nią 1918 r. frontu nie­miec­kiego na zacho­dzie było dla milio­nów „zwy­kłych” Niem­ców gro­mem z jasnego nieba. Było czymś nie­wy­tłu­ma­czal­nym w obli­czu nie tak daw­nych suk­ce­sów mili­tar­nych (jak wie­rzono) na fron­cie wschod­nim i zachod­nim. Coś tak nie­wy­obra­żal­nego wyma­gało wyja­śnie­nia, nazwa­nia. Krótko po Com­pie­gne, a zwłasz­cza po pierw­szej infor­ma­cji o „alianc­kim dyk­ta­cie” w maju 1919 r., powszech­nie inter­pre­tuje się w Niem­czech zała­ma­nie cesar­skiej Rze­szy jako „ukra­dzione zwy­cię­stwo”. Taka inter­pre­ta­cja wyda­rzeń, które dopro­wa­dziły do rozejmu w Com­pie­gne, a osta­tecz­nie do wer­sal­skiego upo­ko­rze­nia, wspo­ma­gana była przez zysku­jące na popu­lar­no­ści legendy o „armii nie­miec­kiej nie­po­ko­na­nej w polu”, która ule­gła dopiero „zdra­dziec­kiemu cio­sowi zada­nemu w plecy”35.

Należy pod­kre­ślić, że ten spo­sób oswa­ja­nia klę­ski nie był by­naj­mniej spe­cjal­no­ścią jakichś wąskich krę­gów skraj­nie nacjo­na­li­stycz­nych (vol­ki­stow­skich) sku­pio­nych wokół takich postaci, jak były gene­ralny kwa­ter­mistrz armii nie­miec­kiej Erich Luden­dorff. Ule­gali mu poli­tycy two­rzący poli­tyczny esta­bli­sh­ment nowej, repu­bli­kań­skiej Rze­szy Nie­miec­kiej. Dość wspo­mnieć w tym kon­tek­ście postać Frie­dri­cha Eberta, pierw­szego socjal­de­mo­kra­tycz­nego pre­zy­denta repu­bli­kań­skich Nie­miec, czy komen­ta­rze uka­zu­jące się w pra­sie kato­lic­kiej par­tii Cen­trum36. Swoją wer­sję legendy o „nożu wbi­tym w plecy” mieli rów­nież nie­mieccy komu­ni­ści, któ­rzy za upa­dek rewo­lu­cji w Niem­czech w 1919 r. obwi­niali „zdradę socjal­de­mo­kra­cji”.

Domi­nu­jące od 1919 r. nastroje spo­łeczne w Niem­czech uspra­wie­dli­wiają w pełni tezę, że dla milio­nów Niem­ców po listo­pa­dzie 1918 r. wojna się nie zakoń­czyła37. W gło­wach wielu z nich trwała ona na­dal (także tych – rosną­cych w siłę – któ­rzy liczyli na rewo­lu­cyjną „dogrywkę”). Nad Sprewą w pierw­szych latach Repu­bliki Weimar­skiej „toczono debaty nie «czy», ale «jak» należy pro­wa­dzić następną wojnę” (U. Her­bert)38. Niemcy, oby­wa­tele repu­bli­kań­skiej Rze­szy Nie­miec­kiej oraz repre­zen­tanci daw­nych i nowych elit poli­tycz­nych, od 1919 r. żyli nie tyle w trau­mie klę­ski, ile w trau­mie ukra­dzio­nego zwy­cię­stwa, które na sku­tek zdra­dziec­kich machi­na­cji wro­gów wewnętrz­nych i zewnętrz­nych w ostat­niej chwili wymknęło się z rąk narodu, któ­remu – jak z kolei prze­ko­ny­wali twórcy „idei 1914 r.” – to zwy­cię­stwo po pro­stu się nale­żało z racji na moralną i kul­tu­ralną wyż­szość nad ota­cza­ją­cym świa­tem.

Takie nastroje spo­łeczne sta­no­wiły dogodny grunt dla roz­woju w repu­bli­kań­skiej Rze­szy Nie­miec­kiej zja­wi­ska anty­po­lo­ni­zmu rozu­mia­nego jako skrajna nie­chęć, by nie powie­dzieć nie­na­wiść, wobec faktu ponow­nego zaist­nie­nia nie­pod­le­głego pań­stwa pol­skiego na mapie Europy oraz jako pogarda wobec narodu pol­skiego, jego tra­dy­cji histo­rycz­nej i kul­tury. Nie­pod­le­gła Pol­ska była bowiem ilu­stra­cją „nie­spra­wie­dli­wo­ści” trak­tatu wer­sal­skiego, dep­czą­cego „honor i god­ność narodu nie­miec­kiego”, ale i pośred­nim zaprze­cze­niem głów­nej myśli tkwią­cej za „ide­ami 1914 r.”, czyli prze­świad­cze­nia o kul­tu­ro­wej wyż­szo­ści Nie­miec wobec wszyst­kich naro­dów euro­pej­skich, a zwłasz­cza wobec tego, który od XVIII w. był okre­ślany w nie­miec­kiej (pru­skiej) kul­tu­rze poli­tycz­nej jako „ostatni naród w Euro­pie”.

Podob­nie jak w przy­padku mili­tar­nej klę­ski Nie­miec jesie­nią 1918 r. rów­nież powsta­nie nie­pod­le­głej Pol­ski odbie­rane było w Rze­szy jako dra­ma­tycz­nie nie­miłe zasko­cze­nie. Parę lat wcze­śniej, w 1914 r., sprawa pol­ska nie ist­niała jako kwe­stia absor­bu­jąca nie­miec­kie elity poli­tyczne, nie mówiąc o nie­miec­kiej opi­nii publicz­nej. Ostat­nie lata przed wybu­chem pierw­szej wojny świa­to­wej były cza­sem zaostrza­nia anty­pol­skiego kursu w pań­stwie Hohen­zol­ler­nów, czego wyra­zem stały się obo­wią­zu­jące od 1908 r. „ustawy kagań­cowe” (znacz­nie ogra­ni­cza­jące moż­li­wość posłu­gi­wa­nia się języ­kiem pol­skim w prze­strzeni publicz­nej) oraz uchwa­lone rok wcze­śniej prawo prze­wi­du­jące moż­li­wość przy­mu­so­wego wywłasz­cza­nia przez pru­ską Komi­sję Kolo­ni­za­cyjną pol­skiej wła­sno­ści ziem­skiej w zabo­rze pru­skim (Ente­ignungs­ge­setz)39.

Na początku XX w. nie­miec­kie elity poli­tyczne w coraz więk­szym stop­niu zaab­sor­bo­wane były nie kwe­stią pol­ską, ale „rosyj­skim zagro­że­niem”40. Co cha­rak­te­ry­styczne, rosnąca świa­do­mość zagro­że­nia pły­ną­cego ze strony rosyj­skiego impe­rium nikogo w Ber­li­nie nie skła­niała do pod­ję­cia reflek­sji nad ewen­tu­al­nym wyko­rzy­sta­niem „karty pol­skiej” w zbli­ża­ją­cej się roz­grywce z Rosją. Aż do wybu­chu „sierp­nio­wych salw” w 1914 r. obo­wią­zy­wał bismarc­kow­ski para­dyg­mat utrzy­my­wa­nia jak naj­dłu­żej moż­li­wie dobrych rela­cji z Rosją, któ­rych naj­pew­niej­szym spo­iwem miała być pro­wa­dzona wspól­nie z impe­rium Roma­no­wów poli­tyka zmie­rza­jąca do utrzy­ma­nia roz­bio­ro­wego sta­tus quo na zie­miach pol­skich.

W sierp­niu 1914 r. ziścił się naj­czar­niej­szy, według Bismarcka, sce­na­riusz. Wybu­chła wojna nie­miecko-rosyj­ska. Zwy­cię­stwa nie­miec­kiego oręża na fron­cie wschod­nim, zwłasz­cza wio­sną i latem 1915 r., dopro­wa­dziły do opa­no­wa­nia przez mocar­stwa cen­tralne zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści ziem daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej. Skutki tych zwy­cięstw były zasko­cze­niem dla nie­miec­kich elit poli­tycz­nych, które wcho­dziły do Wiel­kiej Wojny bez żad­nego sce­na­riusza w spra­wie pol­skiej41. Pro­wa­dzona przez nie poli­tyka w spra­wie pol­skiej była więc aż do 1916 r. wypad­kową wielu kon­ku­ru­ją­cych ze sobą kon­cep­cji mają­cych wszel­kie zna­miona impro­wi­za­cji.

Począt­kowo wła­dze Rze­szy Nie­miec­kiej liczyły na moż­li­wość zawar­cia sepa­ra­ty­stycz­nego pokoju z car­ską Rosją. Kosz­tem „korekt gra­nicz­nych na korzyść Nie­miec” chciano skło­nić Peters­burg do zawar­cia poro­zu­mie­nia na grun­cie wypró­bo­wa­nym od XVIII w., czyli utrzy­ma­nia roz­bio­ro­wego sta­tus quo na zie­miach pol­skich. Na początku 1916 r. car Miko­łaj II osta­tecz­nie odrzu­cił te oferty Ber­lina. Decy­zja Rosji zapa­dła w rady­kal­nie zmie­nio­nej sytu­acji poli­tyczno-woj­sko­wej powsta­łej przez udaną ofen­sywę państw cen­tral­nych na fron­cie wschod­nim wio­sną i latem 1915 r., dzięki któ­rej pod ich wła­dzą zna­la­zła się zna­ko­mita więk­szość ziem daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej (pod koniec 1915 r. front usta­bi­li­zo­wał się na linii Dźwiny, Pole­sia i Woły­nia).

W tym samym cza­sie zaczął zyski­wać na zna­cze­niu w poli­tyce nie­miec­kiej inny kie­ru­nek, zmie­rza­jący do „zor­ga­ni­zo­wa­nia” przez Rze­szę Nie­miecką Europy Środ­ko­wej. Gdy przy­wódz­two nie­miec­kie żywiło jesz­cze nadzieję na zawar­cie modus vivendi z Rosją, doj­rze­wała zupeł­nie inna stra­te­gia. Już we wrze­śniu 1914 r. kanc­lerz The­obald von Beth­mann Hol­l­weg zapo­wie­dział utwo­rze­nie pod egidą Nie­miec Związku Środ­ko­wo­eu­ro­pej­skiego obej­mu­ją­cego obszar od Morza Pół­noc­nego i Bał­tyc­kiego po Adria­tyk oraz Morze Czarne42. Nie­miec­kie ambi­cje „zor­ga­ni­zo­wa­nia” Europy Środ­ko­wej naj­peł­niej zna­la­zły wyraz w kon­cep­cji Mit­te­leu­ropy, któ­rej pierw­szy zarys zna­lazł się w gło­śnej książce Frie­dri­cha Naumanna Mit­te­leu­ropa opu­bli­ko­wa­nej w 1915 r.43 W krót­kim cza­sie stała się ona best­sel­le­rem i naj­chęt­niej czy­taną książką (po Gedan­ken und Erin­ne­run­gen Bismarcka) w ostat­nich latach wil­hel­miń­skiej Rze­szy44.

Naumann – z wykształ­ce­nia pastor ewan­ge­licki, depu­to­wany do Reich­stagu, zwią­zany z niszo­wym śro­do­wi­skiem socjalno–libe­ral­nym – wycho­dził z zało­że­nia, że pierw­sza wojna świa­towa dopro­wa­dziła do ukształ­to­wa­nia się „nowego, środ­ko­wo­eu­ro­pej­skiego typu czło­wieka”. Potrze­bo­wał on przede wszyst­kim wzorca kul­tu­ro­wego, matrycy, która miała być zasad­ni­czym spo­iwem dla całej Mit­te­leu­ropy. Źró­dłem tego wzorca – pod­kre­ślał Naumann – miała być nie­miecka kul­tura, a kon­kret­nie: nie­miecka filo­zo­fia ide­ali­styczna45.

Spo­sób rozu­mo­wa­nia zapre­zen­to­wany na kar­tach tej best­sel­le­ro­wej roz­prawy wska­zy­wał, że autor widział nie­miecką domi­na­cję poli­tyczną i gospo­dar­czą (deut­sche Wirt­scha­ft­skon­fes­sion) mię­dzy Bał­ty­kiem, Adria­ty­kiem a Morzem Czar­nym jako kon­se­kwen­cję nie­miec­kiej domi­na­cji w naj­waż­niej­szej sfe­rze – kul­tu­rze. Naumann pod­kre­ślał, że nie będzie szansy na stwo­rze­nie Mit­te­leu­ropy jako rów­no­rzęd­nego part­nera dla Rosji oraz impe­rium bry­tyj­skiego, jeśli nie­miec­kie elity poli­tyczne nie porzucą twar­dego ger­ma­ni­za­cyj­nego kursu wobec Pola­ków46.

Poli­tyka monar­chii Hohen­zol­ler­nów wobec zaboru pru­skie-go – pod­kre­ślał Naumann – „przy­nio­sła co prawda pod wzglę­dem gospo­dar­czym wiele dobrych rze­czy, jed­nak nie zna­la­zła drogi do duszy pol­skiej lud­no­ści”47. Przede wszyst­kim dla­tego, iż w Ber­li­nie prze­oczono jeden, naj­waż­niej­szy fakt, że Polacy są osob­nym naro­dem o skry­sta­li­zo­wa­nej pod wzglę­dem kul­tu­ro­wym wła­snej toż­sa­mo­ści naro­do­wej. Szcze­gól­nie wyraź­nie widać to było – jak pod­kre­ślał Naumann – na przy­kła­dzie reali­zo­wa­nej przez rząd pru­ski poli­tyki ger­ma­ni­zo­wa­nia szkol­nic­twa:

Za pomocą tych wszyst­kich pro­wa­dzo­nych w języku nie­miec­kim zajęć szkol­nych czyni się z nich [Pola­ków – G.K.] uży­tecz­nych i przy­dat­nych na rynku pracy dwu­ję­zy­kow­ców, ale nie Niem­ców. Polak pozo­staje Pola­kiem, bar­dzo czę­sto nawet wtedy, gdy prze­nosi się do Ber­lina lub do West­fa­lii48.

W pod­po­rząd­ko­wa­nej sobie Euro­pie Środ­ko­wej, jak można wnio­sko­wać po lek­tu­rze książki Naumanna, Niemcy miały domi­no­wać nie za pomocą bru­tal­nej poli­tyki asy­mi­la­cyj­nej a la Bismarck, ale poprzez kul­turę. W tym sen­sie można mówić o tym, że kon­cep­cja Naumanna wyprze­dzała swoje czasy.

W ofi­cjal­nych (jaw­nych i taj­nych) doku­men­tach nie­miec­kiej dyplo­ma­cji z cza­sów pierw­szej wojny świa­to­wej nie ma wprost nawią­zań do kon­cep­cji Mit­te­leu­ropy. Jed­nak logika dzia­łań poli­tycz­nych podej­mo­wa­nych przez pań­stwo nie­miec­kie w Euro­pie Środ­ko­wej wska­zy­wała, że Ber­lin po upadku pla­nów sepa­ra­ty­stycz­nego pokoju z Rosją (oferta została osta­tecz­nie odrzu­cona przez cara Miko­łaja II na początku 1916 r.) zde­cy­do­wał się na reali­za­cję poli­tyki w myśl kon­cep­cji Naumanna – nie ger­ma­ni­za­cja, ale wpływ i kon­trola miały być naj­waż­niej­szymi narzę­dziami utrwa­la­nia nie­miec­kich wpły­wów w tej czę­ści Sta­rego Kon­ty­nentu. W ten spo­sób można inter­pre­to­wać model nie­miec­kiej poli­tyki oku­pa­cyj­nej w Kró­le­stwie Pol­skim w latach 1915–1918. Zgod­nie z wytycz­nymi otrzy­ma­nymi od kanc­le­rza T. Beth­manna Hol­l­wega rezy­du­jący w War­sza­wie gene­rał-guber­na­tor Hans von Bese­ler sta­rał się „zewnętrz­nie i wewnętrz­nie ode­rwać Pola­ków od Rosji”. Temu słu­żyło otwar­cie w War­sza­wie w 1915 r. pol­skich uczelni (uni­wer­sy­tetu oraz poli­tech­niki), zezwo­le­nie na stop­niową polo­ni­za­cję admi­ni­stra­cji oraz sądow­nic­twa49.

Należy jed­nak pod­kre­ślić, że nie ozna­czało to goto­wo­ści władz nie­miec­kich (cen­tral­nych w Ber­li­nie i oku­pa­cyj­nych w War­sza­wie) do przy­zna­nia Pola­kom rze­czy­wi­stej suwe­ren­no­ści. Bar­dzo dużo pod tym wzglę­dem mówi spo­sób rozu­mo­wa­nia gene­rała Hansa von Bese­lera, który od 1915 r. jako zwierzch­nik nie­miec­kiej admi­ni­stra­cji oku­pa­cyj­nej w Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie War­szaw­skim był gorą­cym orę­dow­ni­kiem reali­za­cji nad Wisłą stra­te­gii Mit­te­leu­ropy. Jed­nak w sierp­niu 1917 r. zapew­niał przy­wódcę jed­nej z frak­cji par­la­men­tar­nych w pru­skim Land­tagu: „Jak naj­bar­dziej zde­cy­do­wa­nie należy odrzu­cić myśl nada­nia Pol­sce nolens volens peł­nej nie­pod­le­gło­ści i tym samym wol­no­ści han­dlu”50. Pod­czas odby­tej parę mie­sięcy póź­niej narady w Mini­ster­stwie Spraw Zagra­nicz­nych Rze­szy gene­rał Bese­ler pod­kre­ślał, że w żad­nym wypadku – nawet w razie utwo­rze­nia ści­śle zwią­za­nego poli­tycz­nymi i gospo­dar­czymi wię­zami z Niem­cami Kró­le­stwa Pol­skiego – „Pol­ska nie może otrzy­mać portu nad Bał­ty­kiem”, co naj­wy­żej można by było zaofe­ro­wać Pola­kom „swo­bodny zwią­zek z morzem” (eine freie Ver­bin­dung zum Meer) poprzez bli­żej nie­spre­cy­zo­wane uła­twie­nia celne51.

Sprawa pol­ska była dla war­szaw­skiego gene­rała-guber­na­tora „sprawą uboczną” i „środ­kiem do celu” – jak przy­zna­wał na parę dni przed ogło­sze­niem Aktu Dwóch Cesa­rzy z 5 listo­pada 1916 r. „Nie mam Pola­kom nic do zaofe­ro­wa­nia, mam jed­nak ich zaufa­nie i sądzę, że zna­la­złem jedyny spo­sób, by ich wyko­rzy­stać dla naszych celów, nie mówię «pozy­skać»” – zwie­rzał się 2 listo­pada 1916 r. w liście do gene­rała Bern­har­diego52. W podobny spo­sób zwierzch­nik nie­miec­kiej admi­ni­stra­cji oku­pa­cyj­nej wypo­wia­dał się rów­nież w swo­jej ofi­cjal­nej kore­spon­den­cji ze zwierzch­nikami w Ber­li­nie. W prze­sła­nym w stycz­niu 1916 r. do Kan­ce­la­rii Rze­szy rapor­cie o poli­tycz­nej sytu­acji w Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie Bese­ler stwier­dzał: „Nie po to pod­bi­li­śmy Pol­skę [czy­taj: obszar byłej Kon­gre­sówki – G.K.], aby ją wyzwa­lać, ale po to, aby chro­nić wschod­nią część Europy Środ­ko­wej, zwłasz­cza Niemcy, od strony Rosji”53.

Pod tym wzglę­dem szef nie­miec­kiej admi­ni­stra­cji oku­pa­cyj­nej nad Wisłą cał­ko­wi­cie zga­dzał się z rzą­dem Prus, z któ­rym prze­cież nie­jed­no­krot­nie spie­rał się odno­śnie do „zbyt pro­pol­skiej” (jak twier­dzili pru­scy mini­stro­wie) poli­tyki Ber­lina, któ­rej kul­mi­na­cją było opu­bli­ko­wa­nie Aktu Dwóch Cesa­rzy 5 listo­pada 1916 r., zapo­wia­da­ją­cego utwo­rze­nie Kró­le­stwa Pol­skiego o nie­spre­cy­zo­wa­nym zasięgu tery­to­rial­nym, ale za to złą­czo­nym „wie­czy­stym soju­szem” (czy­taj: stale pod­po­rząd­ko­wa­nym) z Niem­cami i Austro-Węgrami.

Zdo­mi­no­wany przez ugru­po­wa­nia kon­ser­wa­tywne rząd pru­ski bez entu­zja­zmu poparł kurs poli­tyczny obrany przez kie­row­nic­two Rze­szy Nie­miec­kiej, któ­rego rezul­ta­tem był Akt 5 listo­pada 1916 r.54 W pru­skim Sta­at­smi­ni­ste­rium głów­nym repre­zen­tan­tem scep­tycz­nego wobec „zbyt daleko idą­cych kon­ce­sji dla Pola­ków” sta­no­wi­ska był Frie­drich von Loebell – mini­ster spraw wewnętrz­nych. Parę dni po spo­tka­niu z gene­ra­łem Bese­le­rem, który spe­cjal­nie przy­był do Belina, by roz­wiać obawy pru­skich mini­strów wobec nacho­dzą­cego „otwar­cia” w spra­wie pol­skiej, w kore­spon­den­cji z sekre­ta­rzem stanu w MSZ G. Jago­wem zazna­czał, że w pro­gra­mie poli­tycz­nym przed­sta­wio­nym przez war­szaw­skiego gene­ral­nego guber­na­tora zasad­ni­czo „bra­kuje trwa­łych, real­nych gwa­ran­cji zabez­pie­cze­nia nie­miec­kich inte­re­sów [na wscho­dzie – G.K.]”, i doda­wał: „podob­nie jak wcze­śniej upa­truję w wol­nej Pol­sce poważne nie­bez­pie­czeń­stwo dla Nie­miec”55.

Taka kon­sta­ta­cja aż do zakoń­cze­nia pierw­szej wojny świa­to­wej domi­no­wała wśród człon­ków pru­skiego rządu. Po 5 listo­pada 1916 r. w kore­spon­den­cji pru­skich mini­strów z naj­wyż­szymi przed­sta­wi­cie­lami władz Rze­szy regu­lar­nie poja­wiają się prze­strogi przed „roz­wo­jem sytu­acji w Pol­sce” (czy­taj: na obsza­rze war­szaw­skiego Gene­ral­nego Guber­na­tor­stwa) z powodu „zale­wa­ją­cej je, a dla nas [Niem­ców – G.K.] nie­bez­piecz­nej rady­kalno-pol­skiej agi­ta­cji pro­wa­dzo­nej z Gali­cji”, przed zmianą poli­tyki Ber­lina w zabo­rze pru­skim (co należy odrzu­cić „zarówno z punktu widze­nia pru­skich, jak i nie­miec­kich inte­re­sów”) i wezwa­nia do doko­na­nia anek­sji w „pasie gra­nicz­nym” do Warty i do linii Bug–Narew–Bóbr oraz do „wspie­ra­nia niem­czy­zny w Mar­chii Wschod­niej”56.

Pru­skie wła­dze oba­wiały się ponadto, że „zbyt daleko idące” kon­ce­sje dla Pola­ków w war­szaw­skim Gene­ral­nym Guber­na­tor­stwie będą miały „fatalny” wpływ na wewnętrzną poli­tykę w Pru­sach i w całej Rze­szy Nie­miec­kiej. Inkry­mi­no­wano w tym kon­tek­ście plany nie­miec­kich władz oku­pa­cyj­nych „zbyt­nio roz­cią­gnię­tych” praw wybor­czych w kon­tek­ście zamie­rzo­nego powo­ła­nia repre­zen­ta­cji poli­tycz­nej w przy­szłym Kró­le­stwie Pol­skim. Uwagi tego typu czy­niono w kon­tek­ście nasi­la­ją­cej się debaty na temat reformy prawa wybor­czego w Pru­sach (tj. odej­ścia od cen­zu­so­wego prawa z 1849 r.)57.

Na tery­to­riach zarzą­dza­nych w latach 1915–1918 przez admi­ni­stra­cję Ober-Ost (naj­wyż­sze dowódz­two nie­miec­kiego frontu wschod­niego), obej­mu­jącą zie­mie litew­sko-bia­ło­ru­skie daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej oraz Pod­la­sie, pod fak­tycz­nym kie­row­nic­twem Eri­cha Luden­dorffa powstała „nie­miecka kolo­nia mili­tarna” (V. Liu­le­vi­cius), de facto wyjęta spod kon­troli poli­tycz­nej rządu Rze­szy i ukie­run­ko­wana na mak­sy­malną eks­plo­ata­cję gospo­dar­czą oku­po­wa­nych ziem58.

Urzę­du­jący w War­sza­wie gene­rał Bese­ler w pry­wat­nej kore­spon­den­cji zży­mał się, że dowódz­two Ober-Ost, reali­zu­jąc wła­sny model poli­tyki oku­pa­cyj­nej, udo­wad­nia, iż sto­jący na jej czele Hin­den­burg i Luden­dorff cha­rak­te­ry­zują się „men­tal­no­ścią kadeta”59. War­szaw­ski gene­rał-guber­na­tor nawią­zy­wał w ten spo­sób do bez­względ­nej eks­plo­ata­cji gospo­dar­czej (jej czę­ścią był na przy­kład masowy wyrąb Pusz­czy Bia­ło­wie­skiej) oraz idą­cego z nią w parze sys­temu regla­men­ta­cji i restryk­cji odno­szą­cych się do nie­mal wszyst­kich aspek­tów życia codzien­nego ludzi żyją­cych pod zarzą­dem Ober-Ost. Kon­tro­lo­wano wszystko, począw­szy od pro­duk­cji rol­nej i drzew­nej, po liczbę rowe­rów na gospo­dar­stwo60.

Luden­dorff pro­wa­dził na zarzą­dza­nym przez sie­bie tere­nie kla­syczną poli­tykę impe­rialną w myśl zasady „dziel i rządź”. Jej wyra­zem była poli­tyka szkolna pro­wa­dzona na obsza­rze oku­pa­cji Ober-Ost, która pole­gała na fawo­ry­zo­wa­niu przez nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyjne roz­woju szkol­nic­twa litew­skiego i bia­ło­ru­skiego oraz nakła­da­niu w tym samym cza­sie restryk­cji na szkol­nic­two pol­skie61. Podej­mu­jąc takie kroki, Luden­dorff miał świa­do­mość, że naj­więk­szym zagro­że­niem dla trwa­ło­ści nie­miec­kich wpły­wów na obsza­rach zarzą­dza­nych przez Ober-Ost jest żywot­ność i atrak­cyj­ność pol­skiej kul­tury na zie­miach litew­sko-bia­ło­ru­skich daw­nej Rze­czy­po­spo­li­tej. Był prze­ko­nany, że „mie­szana naro­do­wo­ściowo lud­ność sama z sie­bie nie two­rzy żad­nej kul­tury. Pozo­sta­wiona sama sobie, ulega pol­sko­ści”62.

Luden­dorff jako fak­tyczny kie­row­nik nie­miec­kiej poli­tyki oku­pa­cyj­nej na obsza­rze pod­le­głym Ober-Ost trak­to­wał swoją pracę jako istotny ele­ment tego, co wśród nie­miec­kich elit poli­tycz­nych oraz inte­lek­tu­al­nych nazy­wano na początku XX w. „nie­miecką pracą kul­tu­rową na Wscho­dzie” (deut­sche Kul­tu­rar­beit im Osten). Według Luden­dorffa „praca cywi­li­za­cyjna” wyko­ny­wana przez admi­ni­stra­cję oku­pa­cyjną Ober-Ost „była z korzy­ścią dla armii, dla Nie­miec, jak rów­nież dla kraju [oku­po­wa­nego] oraz jego miesz­kań­ców”63. Należy się zgo­dzić ze współ­cze­snym bada­czem histo­rii Nie­miec w okre­sie Wiel­kiej Wojny, że „Ober-Ost był obsza­rem testo­wym dla nowej formy jesz­cze bar­dziej total­nej mobi­li­za­cji. To tutaj przy­szły pierw­szy gene­ralny kwa­ter­mistrz [Luden­dorff] roz­wi­jał i wcie­lał w życie swoją ideę scen­tra­li­zo­wa­nego wysiłku wojen­nego zarzą­dza­nego na roz­kaz”64.

Pod koniec pierw­szej wojny świa­to­wej coraz wyraź­niej w nie­miec­kiej poli­tyce wobec Europy Środ­ko­wej zary­so­wała się odmienna od Mit­te­leu­ropy kon­cep­cja, czyli plan zbu­do­wa­nia przez Rze­szę Nie­miecką „wschod­niego impe­rium” (Ostim­pe­rium)65. Nabrał on real­nych kształ­tów po desta­bi­li­za­cji impe­rium rosyj­skiego w wyniku wstrzą­sów rewo­lu­cyj­nych, które wyda­rzyły się w 1917 r. (rewo­lu­cja lutowa, a następ­nie prze­wrót bol­sze­wic-ki). W spro­ku­ro­wa­niu tego ostat­niego klu­czową rolę ode­grało finan­sowe oraz logi­styczne wspar­cie dla bol­sze­wi­ków rządu nie­miec­kiego (por. słynny zaplom­bo­wany wagon, któ­rym w 1917 r. podró­żo­wał ze Szwaj­ca­rii przez Niemcy do Fin­lan­dii Lenin wraz z naj­bliż­szymi współ­pra­cow­ni­kami). Po raz pierw­szy tak wyraź­nie, ale nie­stety nie po raz ostatni, oka­zało się, że w nie­miec­kiej poli­tyce wzgląd na wąsko pojęte, ego­istycz­nie for­mu­ło­wane inte­resy poli­tyczne i gospo­dar­cze Ber­lina brał górę nad żywot­nymi inte­re­sami Europy Środ­ko­wej. W ten spo­sób bowiem należy oce­niać współ­udział Rze­szy Nie­miec­kiej w powsta­niu i prze­trwa­niu w latach 1917–1918 pierw­szego tota­li­tar­nego pań­stwa – Rosji bol­sze­wickiej.

Zawarty przez Niemcy w Brze­ściu nad Bugiem w marcu 1918 r. „pokój kar­ta­giń­ski” z rzą­dem Lenina był zasad­ni­czym kro­kiem na dro­dze do powsta­nia w Euro­pie Środ­ko­wej nie­miec­kiego „impe­rium wschod­niego”66. Bol­sze­wicka Rosja zga­dzała się na odda­nie pod kon­trolę Rze­szy oraz jej sojusz­ni­ków nie­mal jed­nej trze­ciej swo­jej euro­pej­skiej czę­ści i znacz­nej czę­ści prze­my­słu. Pla­no­wane w Ber­li­nie Ostim­pe­rium miało, z jed­nej strony, czer­pać siły z bez­po­śred­nich anek­sji tery­to­rial­nych doko­ny­wa­nych przez Niemcy („pas gra­niczny” w oku­po­wa­nym Kró­le­stwie Pol­skim, Kur­lan­dia) oraz z kon­tro­lo­wa­nia nowych tery­to­riów w ramach zmo­dy­fi­ko­wa­nej kon­cep­cji Mit­te­leu­ropy (Litwa oraz obszar nazy­wany przez poli­ty­ków nie­miec­kich Pol­ską), w któ­rej impe­rialny hege­mon miał utrwa­lać swoją domi­na­cję rów­nież za pomocą sta­rej zasady divide et impera. Ten ostatni aspekt hege­mo­nial­nej poli­tyki Nie­miec w Euro­pie Środ­ko­wej w latach Wiel­kiej Wojny był stałą prak­tyką na obsza­rach admi­ni­stro­wa­nych przez Ober-Ost, gdzie nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyjne regu­lar­nie ini­cjo­wały kon­flikty mię­dzy Pola­kami a Litwi­nami i Bia­ło­ru­si­nami (m.in. w poli­tyce szkol­nej).

Jak miała wyglą­dać przy­szłość Pol­ski i całej Europy Środ­ko­wej w ramach nie­miec­kiego Ostim­pe­rium, dobrze odda­wały słowa Harry’ego hr. Kes­slera (pierw­szego nie­miec­kiego posła w odro­dzo­nej Pol­sce), który w nastę­pu­jący spo­sób cha­rak­te­ry­zo­wał dale­ko­siężne skutki pokoju brze­skiego Nie­miec z bol­sze­wicką Rosją:

Rzuca się w oczy podo­bień­stwo mię­dzy porząd­kiem, który my zapro­wa­dzamy na Wscho­dzie, a sys­te­mem napo­le­oń­skim. Dzi­siaj podob­nie jak wtedy mamy sys­tem samo­dziel­nych państw pod ochroną [Schutz­sta­aten], które na podo­bień­stwo pla­net orbi­tują wokół jed­nego, potęż­nego pań­stwa znaj­du­ją­cego się w cen­trum67.

Użyty przez nie­miec­kiego dyplo­matę oksy­mo­ron („samo­dzielne pań­stwa pod ochroną”) dosko­nale oddaje istotę nie­miec­kiej poli­tyki wobec Pol­ski i całej Europy Środ­ko­wej w latach pierw­szej wojny świa­to­wej, czy to w wer­sji Mit­te­leu­ropy, czy Ostim­pe­rium: impe­rialne ambi­cje skryte za fra­ze­olo­gią o „nowej, wyzwo­lo­nej spod rosyj­skiej hege­mo­nii Euro­pie Środ­ko­wej”.

Nie bez zna­cze­nia dla zro­zu­mie­nia kon­tek­stu towa­rzy­szą­cego eks­pan­sji zja­wi­ska anty­po­lo­ni­zmu w Repu­blice Weimar­skiej ma fakt, że w okre­sie pierw­szej wojny świa­to­wej nie­mieccy poli­tycy i pisa­rze poli­tyczni, uży­wa­jąc słowa „Pol­ska” (na przy­kład w odnie­sie­niu do kon­cep­cji Mit­te­leu­ropy), bez żad­nego wyjątku mieli na myśli obszar zaję­tego w 1915 r. przez woj­ska państw cen­tral­nych Kró­le­stwa Pol­skiego, pomniej­szony o pla­no­waną anek­sję „pasa gra­nicz­nego” (Grenz­stre­ifen), czyli jego zachod­nich i pół­noc­nych obrzeży, oraz bez Chełmsz­czy­zny, która na mocy pokoju brze­skiego z Ukra­iną z lutego 1918 r. została obie­cana przez Ber­lin i Wie­deń rzą­dowi Ukra­iń­skiej Repu­bliki Ludo­wej w zamian za zobo­wią­za­nie dostawy ukra­iń­skiego zboża do dotkli­wie odczu­wa­ją­cych skutki alianc­kiej blo­kady Nie­miec i Austro–Węgier (Brot­frie­den)68.

Gdy przez słowo „Pol­ska” rozu­mie się kil­ka­na­ście powia­tów w rejo­nie środ­ko­wego biegu Wisły, tym łatwiej jest trak­to­wać pol­skie żąda­nia włą­cze­nia do powsta­ją­cego do swo­jej dru­giej nie­pod­le­gło­ści pań­stwa pol­skiego wszyst­kich ziem zaanek­to­wa­nych nie­gdyś przez zabor­ców (w tym ziem całego zaboru pru­skiego, z Gdań­skiem, Byd­gosz­czą, Pozna­niem i Toru­niem) jako zupeł­nie irra­cjo­nalną, ale „typową dla Pola­ków” „manię wiel­ko­ści” (Gros­swahn­sinn).

Aż do końca pierw­szej wojny świa­to­wej w nie­miec­kich eli­tach poli­tycz­nych oraz inte­lek­tu­al­nych (komen­ta­to­rzy poli­tyczni) w odnie­sie­niu do ziem pol­skich pod­da­nych w tym samym cza­sie róż­nym mode­lom poli­tyki oku­pa­cyj­nej (zabór pru­ski, war­szaw­skie Gene­ralne Guber­na­tor­stwo oraz zie­mie pod­le­głe admi­ni­stra­cji Ober-Ost) zde­cy­do­wa­nie domi­no­wało nasta­wie­nie afir­mu­jące tylko i wyłącz­nie nie­miecką/pru­ską Staatsräson. A więc, z jed­nej strony, cho­dziło o dąże­nie do wzię­cia „Pol­ski” (w rozu­mie­niu jak wyżej) pod „ochronę” nie­miec­kiego Ostim­pe­rium, na zie­miach wschod­nich – cią­głe kon­flik­to­wa­nie Pola­ków z Litwi­nami i Bia­ło­ru­si­nami, a nad Wartą – jak naj­dłuż­sze utrzy­ma­nie anty­pol­skiego kursu, który pano­wał tutaj w momen­cie wybu­chu Wiel­kiej Wojny (bez­względna ger­ma­ni­za­cja kul­tury i ziemi).

W marcu 1918 r. na łamach kon­ser­wa­tyw­nej „Kreuz­ze­itung” („Neue Preus­si­sche Zeitung”), będą­cej wyra­zi­cie­lem sta­no­wi­ska pru­skiej elity wła­dzy (śro­do­wisk jun­kier­skich i nacjo­na­li­stycz­nych), w odnie­sie­niu do per­spek­tywy utwo­rze­nia nie­pod­le­głego pań­stwa pol­skiego, które mogłoby obej­mo­wać rów­nież zie­mie zaboru pru­skiego, kate­go­rycz­nie stwier­dzano:

Obec­nie jest to kwe­stia być albo nie być pań­stwa pru­skiego i w związku z tym także Rze­szy Nie­miec­kiej, aby Mar­chia Wschod­nia pozo­stała kra­jem nie­miec­kim. Dla­tego też w żad­nej for­mie nie może tam zostać udzie­lona samo­dziel­ność pol­skiej naro­do­wo­ści. Każda próba zjed­ny­wa­nia Pola­ków w ten spo­sób będzie bez­owocna […]. Dla­tego cią­gle pozo­staje zada­nie: zde­cy­do­wa­nie i z mocą wystę­po­wać prze­ciw irre­den­ty­stycz­nym usi­ło­wa­niom w Mar­chii Wschod­niej i […] niem­czy­zna na tych obsza­rach musi być zacho­wana, chro­niona, wspie­rana i pomna­żana69.

Dowo­dem na to, że słowa te nie były tylko odzwier­cie­dle­niem odcho­dzą­cego wła­śnie esta­bli­sh­mentu poli­tycz­nego wil­hel­miń­skiej Rze­szy, stała się debata, która odbyła się 23–25 paź­dzier­nika 1918 r., w cza­sie jed­nego z ostat­nich posie­dzeń Reich­stagu cesar­skich Nie­miec. Dys­ku­to­wano nad przy­szło­ścią obsza­rów wcho­dzą­cych w skład Rze­szy, a zamiesz­ka­nych przez nie­nie­miecką lud­ność (Alza­cja i Lota­ryn­gia, pół­nocny Szle­zwig, tzw. pru­ska Litwa oraz zabór pru­ski). Naj­wię­cej emo­cji wzbu­dziła ta ostat­nia kwe­stia, przed­sta­wiona sze­roko 23 paź­dzier­nika 1918 r. w imie­niu Koła Pol­skiego i wszyst­kich pol­skich par­la­men­ta­rzy­stów przez ks. Anto­niego Sty­chla, który doma­gał się napra­wie­nia krzywdy roz­bio­rów i powrotu do przy­szłej nie­pod­le­głej Pol­ski wszyst­kich ziem Rze­czy­po­spo­li­tej, które pod koniec XVIII w. padły łupem zabor­ców, w tym pań­stwa Hohen­zol­ler­nów.

Należy pod­kre­ślić, że debata ta odbyła się w szcze­gól­nym momen­cie, gdy wciąż cesar­ska Rze­sza Nie­miecka była już na dro­dze do ustroju monar­chii par­la­men­tar­nej (na wzór bry­tyj­ski). Dzień po zakoń­cze­niu wspo­mnia­nej debaty (tj. 26 paź­dzier­nika 1918 r.) na swoim ostat­nim posie­dze­niu Reich­stag wil­hel­miń­skiej Rze­szy prze­gło­so­wał poprawki do kon­sty­tu­cji z 1871 r., które wpro­wa­dzały poli­tyczną odpo­wie­dzial­ność rządu przed par­la­men­tem (koniecz­ność uzy­ska­nia wotum zaufa­nia, moż­li­wość odwo­ły­wa­nia przez par­la­ment poszcze­gól­nych mini­strów)70. To była cena poli­tyczna, jaką rząd Rze­szy był w sta­nie zapła­cić za zyska­nie przy­chyl­no­ści ame­ry­kań­skiego pre­zy­denta Woodrowa Wil­sona, sto­ją­cego na czele naj­po­tęż­niej­szego mocar­stwa w koali­cji zwy­cię­skich państw (im bar­dziej były złudne te nadzieje, tym bar­dziej gorz­kie nastą­piło roz­cza­ro­wa­nie po paru mie­sią­cach)71.

Pomimo wdra­ża­nych zasad­ni­czych zmian ustro­jo­wych zwia­stu­ją­cych daleko idące prze­ta­so­wa­nia na nie­miec­kiej sce­nie poli­tycz­nej pod koniec paź­dzier­nika 1918 r. wszyst­kie naj­waż­niej­sze nie­miec­kie ugru­po­wa­nia poli­tyczne – odcho­dzą­cego i przy­cho­dzą­cego esta­bli­sh­mentu poli­tycznego – w jed­nym cał­ko­wi­cie się ze sobą zga­dzały: nie­moż­liwe jest uwzględ­nie­nie naj­waż­niej­szego pol­skiego postu­latu, czyli powsta­nia pań­stwa pol­skiego obej­mu­ją­cego swoim zasię­giem wszyst­kie zie­mie, które wcze­śniej zostały zaanek­to­wane w wyniku rażą­cego zła­ma­nia prawa mię­dzy­na­ro­do­wego (roz­biory Pol­ski).

Prze­ma­wia­jąc 25 paź­dzier­nika 1918 r. w imie­niu Fre­ikon­se­rva­ti­ven (jeden z odła­mów nie­miec­kiego ruchu kon­ser­wa­tyw­nego), poseł Georg Schultz, nale­żący rów­nież do zało­ży­cieli Deutsch-Natio­nale Volks­par­tei (DNVP – naj­więk­szego ugru­po­wa­nia kon­ser­wa­tywno-nacjo­na­li­stycz­nego w Repu­blice Weimar­skiej), wyra­ził „gorący pro­test prze­ciw jakiej­kol­wiek pró­bie ode­rwa­nia nawet kawałka nie­miec­kiej ziemi od naszej [nie­miec­kiej] ojczy­zny”.

Niemcy w Mar­chii Wschod­niej [tj. w zabo­rze pru­skim – G.K.], któ­rzy nie tylko w Pru­sach Zachod­nich, ale także w więk­szej czę­ści Pro­win­cji Poznań­skiej sta­no­wią więk­szość, mają prawo do tego, by liczyć ich nie tylko według gołych liczb, ale aby zostali zwa­żeni według swo­ich osią­gnięć. […] Nie­miecka praca i nie­miecka pil­ność przy­biły na tej ziemi pie­częć nie­miec­kiego cha­rak­teru72.

Georg Schultz odwo­łał się także do sta­rego argu­mentu wszyst­kich pru­skich pro­mo­to­rów „zaokrą­gla­nia” ziem pań­stwa Hohen­zol­ler­nów kosz­tem pol­skich tery­to­riów, pod­kre­śla­jąc, że „droga z Kró­lewca do Wro­cła­wia przez Mar­chię Wschod­nią musi pozo­stać otwarta”. Kon­ser­wa­tywny poseł dodał jesz­cze inny argu­ment, podzie­lany przez repre­zen­tan­tów wszyst­kich innych par­tii poli­tycz­nych w Reich­stagu. Odwo­łu­jąc się do trzy­na­stego punktu orę­dzia ame­ry­kań­skiego pre­zy­denta W. Wil­sona, który jako jeden z ame­ry­kań­skich celów poli­tycz­nych w cza­sie Wiel­kiej Wojny wska­zy­wał na powsta­nie nie­pod­le­głego pań­stwa pol­skiego „zło­żo­nego z bez­spor­nie pol­skich ziem i z dostę­pem do morza”, G. Schulz pod­kre­ślał, że „w naszej Mar­chii Wschod­niej nie ma kawałka ziemi, który byłby bez wąt­pie­nia pol­ski”73.

Poseł Her­mann Kreth, repre­zen­tu­jący inny odłam ruchu kon­ser­wa­tyw­nego (Deut­sch­kon­se­rva­ti­ven), w prze­mó­wie­niu z 24 paź­dzier­nika 1918 r. odwo­łał się do innego, nośnego w kolej­nych latach anty­pol­skiego argu­mentu. Aby uwy­pu­klić nie­sto­sow­ność pol­skich żądań, pod­kre­ślał „pol­ską nie­wdzięcz­ność”: „Polacy, któ­rzy tak czę­sto powo­łują się na swoją dumną, rycer­ską postawę, powinni w tej chwili roz­wa­żyć, co zawdzię­czają Niem­com”. A zawdzię­czają ni mniej, ni wię­cej, tylko „wyzwo­le­nie spod rosyj­skiego pano­wa­nia”. Tego „nie dałaby im ententa, tego nie dałby im Pan Wil­son, gdyby Niemcy nie poko­nały Rosji”74.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. J. Sob­czak, Pro­pa­ganda zagra­niczna Nie­miec weimar­skich wobec Pol­ski, Poznań 1973, s. 81. [wróć]

2. P. Fischer, Die deut­sche Publi­zi­stik als Fak­tor der deutsch–polni­schen Bez­ie­hun­gen 1919–1939, Wies­ba­den 1991, s. 15, 16. [wróć]

3. J. Sob­czak, Pro­pa­ganda zagra­niczna…, s. 255, 256. [wróć]

4. P. Fischer w kon­tek­ście sto­sunku do Pol­ski weimar­skich Nie­miec pisze o „nała­do­wa­nym histe­rią kli­ma­cie panu­ją­cym w nie­miec­kiej opi­nii publicz­nej”. Tamże, s. 16. V.G. Liu­le­vi­cius w kon­tek­ście rosną­cej bły­ska­wicz­nie popu­lar­no­ści geo­po­li­tyki w Niem­czech po 1918 r. pisze o „geo­gra­ficz­nej histe­rii”. Tenże, The Ger­man Myth of the East. 1800 to the Pre­sent, Oxford 2009, s. 159. Z kolei R. Kos­sert zauważa „histe­rię, za którą była odpo­wie­dzialna strona nie­miecka”, w odma­lo­wy­wa­niu Pol­ski jako wroga w okre­sie przed ple­bi­scy­tem na War­mii i Mazu­rach w 1920 r. i po nim. Por. A. Kos­sert, Ein Mythos ent­steht: „Ost­preus­sen” oder „Polen”? Die Volks­ab­stim­mung in Masu­ren, w: B. Jähnig (red.), Die Volks­ab­stim­mung 1920. Voraus­set­zun­gen, Ver­lauf und Fol­gen, Mar­burg 2002, s. 142. Prof. Udo Di Fabio – współ­cze­sny nie­miecki histo­ryk prawa (w latach 1999–2011 sędzia Fede­ral­nego Try­bu­nału Kon­sty­tu­cyj­nego w Karls­ruhe) – nastroje panu­jące w spo­łe­czeń­stwie nie­mieckim po 1918 r. opi­suje w nastę­pu­jący spo­sób: „Poczu­cie bez­siły i wście­kłość po śnie o odgry­wa­niu świa­to­wej roli i nie­mieckim posłan­nic­twie kul­tu­ro­wym wraz z wystę­pu­ją­cymi jed­no­cze­śnie uczu­ciami wyż­szo­ści i niż­szo­ści były bar­dzo zaraź­liwe jako początki nie­bez­piecz­nej cho­roby”. Ten sam badacz pisze o „roz­e­mo­cjo­no­wa­nym, nazna­czo­nym kłam­stwem i nie­na­wi­ścią nastro­jem opi­nii publicz­nej” w weimar­skich Niem­czech. Por. U. Di Fabio, Die Weima­rer Ver­fas­sung. Aufbruch und Sche­itern, München 2018, s. 56, 152. [wróć]

5. V. Ull­rich, Die nervöse Gros­smacht 1871–1918. Aufstieg und Unter­gang des deut­schen Kaiser­re­ichs, Frank­furt am Main 1997. [wróć]

6. R. Scru­ton, Słow­nik myśli poli­tycz­nej, przeł. T. Bie­roń, Poznań 2002, s. 134. [wróć]

7. Oprócz wspo­mnia­nych już prac J. Sob­czaka i P. Fischera należy w tym kon­tek­ście wymie­nić: M. Andrze­jew­ski, Wolne Mia­sto Gdańsk w rewi­zjo­ni­stycz­nej pro­pa­gan­dzie nie­miec­kiej, Gdańsk 1987; G. Beh­rens, Der Mythos der deut­schen Überlegenheit. Die deut­schen Demo­kra­ten und die Ent­ste­hung des polni­schen Sta­ates 1916–1922, Frank­furt am Main 2013; K. Fie­dor, Anty­pol­skie orga­ni­za­cje w Niem­czech 1918–1933, Wro­cław–War­szawa–Kra­ków 1973; M. Kor­nat, Niż­szość cywi­li­za­cyjna wro­giego narodu. Nie­miec­kie dys­kursy o Pol­sce i Pola­kach 1919–1945, War­szawa 2020; A. Laba, Die Grenze im Blick. Der Ost­grenze – Diskurs der Weima­rer Repu­blik, Mar­burg 2019; G. Łukom­ski, Pro­blem „kory­ta­rza” w sto­sun­kach pol­sko-nie­miec­kich i na are­nie mię­dzy­na­ro­do­wej 1919–1939. Stu­dium poli­tyczne, War­szawa 2000. Anty­pol­skie tek­sty z cza­sów Repu­bliki Weimar­skiej zna­la­zły się (zaj­mu­jąc drobną część) w wybo­rze źró­deł doty­czą­cych nie­miec­kiego spoj­rze­nia na pol­ską kul­turę: Der Geist Polo­nias. Dwa wieki recep­cji kul­tury pol­skiej w Niem­czech 1741–1942, wybór, wstęp i opra­co­wa­nie M. Zybura, Poznań 2017, s. 483–663. Do zja­wi­ska anty­po­lo­ni­zmu w Niem­czech weimar­skich nawią­zuje Tomasz Ceran w swo­jej ostat­nio opu­bli­ko­wa­nej mono­gra­fii o zbrodni pomor­skiej. Zob. T. Ceran, Zbrod­nia pomor­ska 1939. Począ­tek ludo­bój­stwa nie­miec­kiego w oku­po­wa­nej Pol­sce, Byd­goszcz–War­szawa 2024. [wróć]

8. Por. J. Kra­su­ski, Sto­sunki pol­sko-nie­miec­kie 1919–1925, Poznań 1962; tenże, Sto­sunki pol­sko-nie­miec­kie 1926–1932, Poznań 1964; V. Kel­ler­mann, Schwa­rzer Adler, weis­ser Adler. Die Polen­po­li­tik der Weima­rer Repu­blik, Köln 1970; R. Schat­t­kow­sky, Deutsch­land und Polen von 1918/19 bis 1925. Deutsch-polni­sche Bez­ie­hun­gen zwi­schen Ver­sa­il­les und Locarno, Frank­furt am Main 1994. [wróć]

9. B. Fulda, Press and Poli­tics in the Weimar Repu­blic, Oxford–New York 2009, s. 21–26 (o pra­sie libe­ral­nej na s. 23). [wróć]

10. U. Di Fabio, Die Weima­rer Ver­fas­sung. Aufbruch und Sche­itern, München 2018, s. 15. [wróć]

11. N. Fer­gu­son, The Pity of War. Expla­ining World War I, Lon­don 1999, s. 318–338. [wróć]

12. O.F.R. Haardt, Bismarcks ewi­ger Bund. Eine neue Geschichte des Deut­schen Kaiser­re­iches, Darm­stadt 2020, s. 279–601. [wróć]

13. Sze­rzej na ten temat zob. H. Gold­sch­midt, Das Reich und Preus­sen im Kampf um die Führung. Von Bismarck bis 1918, Ber­lin 1931. [wróć]

14. K. Rose­nau, Hege­mo­nie und Duali­smus. Preus­sens sta­at­srech­tli­che Stel­lung im Deut­schen Reich, Regens­burg 1986. Nie­któ­rzy histo­rycy ustroju Rze­szy Nie­miec­kiej nazy­wają ten stan rze­czy „sys­te­mem wła­dzy opar­tym na zor­ga­ni­zo­wa­nej nie­od­po­wie­dzial­no­ści”. Zob. U. Di Fabio, Die Weima­rer Ver­fas­sung…, s. 35. [wróć]

15. O II Rze­szy jako „eine unvol­l­kom­mene und unvol­len­dete Demo­kra­tie” pisze U. Di Fabio, Die Weima­rer Ver­fas­sung…, s. 42. [wróć]

16. A. Wat­son, Ring of Steel. Ger­many and Austria-Hun­gary at War, 1914–1918, Lon­don 2015, s. 375–392. [wróć]

17. H. Klaus, Der Duali­smus Preus­sen ver­sus Reich in der Weima­rer Repu­blik in Poli­tik und Ver­wal­tung, Godes­berg 2006. [wróć]

18. J. Hogen, Der Held von Tan­nen­berg. Genese und Funk­tion des Hin­den­burg – Mythos, Köln 2007, s. 40–43. [wróć]

19. S. Mali­now­ski, Vom König zum Führer. Sozia­ler Nie­der­gang und poli­ti­sche Radi­ka­li­sie­rung im deut­schen Adel zwi­schen Kaiser­re­ich und NS – Staat, Ber­lin 2003, s. 228–259. [wróć]

20. S. Bru­en­del, Volks­ge­me­in­schaft oder Volks­staat. Die „Ideen von 1914” und die Neu­ord­nung Deutsch­lands im Ersten Welt­krieg, Ber­lin 2003. [wróć]

21. Tamże, s. 186, 187. [wróć]

22. Ostat­nio na ten temat zob. G. Kru­me­ich, Als Hitler den Ersten Welt­krieg gewann. Die Nazis und die Deut­schen 1921–1940, Fre­iburg im Bre­is­gau 2024, s. 24–30. Cało­ściowe omó­wie­nie tego zagad­nie­nia w: T. Lorenz, „Die Welt­ge­schichte ist das Welt­ge­richt”. Der Ver­sa­il­ler Ver­trag in Diskurs und Zeit­ge­ist der Weima­rer Repu­blik, Frank­furt am Main 2008. [wróć]

23. P. Fischer, Die deut­sche Publi­zi­stik…, s. 19, 20. [wróć]

24. „Koali­cję weimar­ską” uzu­peł­niało lewe skrzy­dło nie­miec­kiego libe­ra­li­zmu repre­zen­to­wane przez Nie­miecką Par­tię Demo­kra­tyczną (DDP). Ten układ poli­tyczny w latach 1919–1933 cha­rak­te­ry­zo­wał się o wiele więk­szą sta­bil­no­ścią w Pru­sach niż na sce­nie ogól­no­nie­miec­kiej. [wróć]

25. J. Leon­hard, Der überforderte Frie­den. Ver­sa­il­les und die Welt 1918–1923, München 2018, s. 971. [wróć]

26. E. Conze, Die grosse Illu­sion. Ver­sa­il­les 1919 und die Neu­ord­nung der Welt, München 2018, s. 351. [wróć]

27. J. Leon­hard, Der überforderte Frie­den…, s. 977. [wróć]

28. Tamże, s. 972. Zob. rów­nież A. Plat­thaus, Der Krieg nach dem Krieg. Deutsch­land zwi­schen Revo­lu­tion und Ver­sa­il­les 1918/19, Ber­lin 2018, s. 317–345. [wróć]

29. J. Leon­hard, Der überforderte Frie­den…, s. 976. [wróć]

30. G. Kru­me­ich, Ver­sa­il­les 1919. Der Krieg in den Köpfen, w: G. Kru­me­ich, S. Fehl­mann (red.), Ver­sa­il­les 1919. Ziele – Wir­kung – Wahr­neh­nung, Essen 2001, s. 60. [wróć]

31. Tamże, s. 61. [wróć]

32. G. Kru­me­ich, Die unbewältigte Nie­der­lage. Das Trauma des Ersten Welt­krie­ges und die Weima­rer Repu­blik, Fre­iburg in Bre­is­gau 2018, s. 178. [wróć]

33. Tamże, s. 174. [wróć]

34. Tenże, Als Hitler den Ersten Welt­krieg gewann…, s. 19, 20. [wróć]

35. B. Barth, Dolch­stos­sle­gen­den und poli­ti­sche Desin­te­gra­tion. Das Trauma der deut­schen Nie­der­lage im Ersten Welt­krieg 1914–1933, Düsseldorf 2003; W. Schi­vel­busch, Die Kul­tur der Nie­der­lage. Der ame­ri­ka­ni­sche Süden 1865, Fran­kre­ich 1871, Deutsch­land 1918, Frank­furt am Main 2007, s. 242–249. [wróć]

36. Frie­drich Ebert, wita­jąc w Ber­li­nie 10 grud­nia 1918 r. powra­ca­jące z frontu nie­miec­kie oddziały, powie­dział: „Żaden wróg was nie poko­nał. Dopiero gdy prze­waga nie­przy­ja­ciela w ludziach i surow­cach stała się coraz bar­dziej doj­mu­jąca, zaprze­sta­li­śmy walki”. Cyt. za: W. Schi­vel­busch, Die Kul­tur der Nie­der­lage…, s. 242. [wróć]

37. R.J. Evans, The Hitler Con­spi­ra­cies, Oxford 2020, s. 48. [wróć]

38. U. Her­bert, Wer waren die Natio­nal­so­zia­li­sten?, München 2021, s. 50. [wróć]

39. R. Spät, Die „polni­sche Frage” in der öffentlichen Diskus­sion im Deut­schen Reich, 1894–1918, Mar­burg 2014, s. 24–168. [wróć]

40. J.E. Casteel, Rus­sia in the Ger­man Glo­bal Ima­gi­nary. Impe­rial Visions and Uto­pian Desi­res 1905–1941, Pit­ts­burgh 2016; T.R.E. Pad­dock, Cre­ating the Rus­sian Peril. Edu­ca­tion, the Public Sphere and Natio­nal Iden­tity in Impe­rial Ger­many, 1890–1914, Roche­ster 2010; J. Kus­ber, Fein­dli­che Nähe. Rus­si­sche Perzep­tio­nen des deut­schen Kaiser­re­iches an der Wende vom 19. Zum 20. Jahr­hun­dert, w: B. Heiden­re­ich, S. Neit­zel (red.), Das deut­sche Kaiser­re­ich 1890–1914, Pader­born 2011, s. 280, 281. Por. naj­now­sze opra­co­wa­nie na ten temat: Ch. Kie­ne­mann, Der kolo­niale Blick gen Osten: Osteu­ropa im Diskurs des Deut­schen Kaiser­re­iches von 1871, Pader­born 2018. [wróć]

41. R. Łysoń, Kon­se­kwentne dzia­ła­nia czy impro­wi­za­cja? Nie­miec­kie plany wojenne wobec Pol­ski w okre­sie I wojny świa­to­wej, „Histo­ria Sla­vo­rum Occi­den­tis” 2015, nr 2, s. 150–167. [wróć]

42. W. Basler, Deutsch­lands Anne­xion­spo­li­tik in Polen und im Bal­ti­kum 1914–1918, Ber­lin 1962, s. 382, 383. [wróć]

43. Sze­rzej na temat kon­cep­cji Mit­te­leu­ropy zob. J. Ver­me­iren, The First World War and Ger­man Natio­nal Iden­tity. The Dual Alliance at War , Cam­bridge 2016, s. 145–182; A. Wat­son, Ring of Steel…, s. 257–276. W pol­skiej histo­rio­gra­fii pomimo upływu lat naj­lep­szym opra­co­wa­niem na temat kon­cep­cji Mit­te­leu­ropy pozo­staje praca J. Pajew­skiego, „Mit­te­leu­ropa”: stu­dia z dzie­jów impe­ria­li­zmu nie­miec­kiego w dobie pierw­szej wojny świa­to­wej, Poznań 1959. [wróć]

44. S. Neit­zel, M. Görtemaker, Welt­krieg und Revo­lu­tion 1914–1918/19, Ber­lin 2008, s. 89. [wróć]

45. F. Naumann, Mit­te­leu­ropa, Ber­lin 1915, s. 34, 62, 101, 110, 111. [wróć]

46. Tamże, s. 74, 75. [wróć]

47. Tamże, s. 74. [wróć]

48. Tamże. Jak pod­kre­ślał Naumann, nic w tej mie­rze nie zmie­nia nawet przy­na­leż­ność par­tyjna czy „toż­sa­mość kla­sowa”. Ta ostat­nie musi ustą­pić ugrun­to­wa­nej pol­skiej toż­sa­mo­ści naro­do­wej: „Rów­nież jako socjal­de­mo­krata Polak pozo­staje Pola­kiem i przy­stę­puje do wła­snych związ­ków zawo­do­wych”. [wróć]

49. Sze­rzej na ten temat zob. G. Kuchar­czyk (red.), Pierw­sza nie­miecka oku­pa­cja. Kró­le­stwo Pol­skie i kresy wschod­nie pod oku­pa­cją mocarstw cen­tral­nych 1914–1918, War­szawa 2019. Tamże omó­wie­nie lite­ra­tury przed­miotu. [wróć]

50. Por. list H. Bese­lera do księ­cia Solma-Reif­fer­sche­idta (przy­wódcy frak­cji kon­ser­wa­tyw­nej w pru­skim Land­tagu) z 7 sierp­nia 1917 r., Bun­de­sar­chiv Militärarchiv Fre­iburg in Bre­is­gau [dalej: BA – MA], Nachlass von Bese­ler, N 30/55, s. 86. [wróć]

51. Por. pro­to­kół z narady odby­tej 3 listo­pada 1917 r. w Mini­ster­stwie Spraw Zagra­nicz­nych Rze­szy. BA – MA, Nachlass von Bese­ler, N 30/15, s. 43. [wróć]

52. List H. Bese­lera do gen. Bern­har­diego, 2 listo­pada 1916. BA – MA, Nachlass von Bese­ler, N 30/54, s. 67. [wróć]

53. Zob. „Poli­ti­scher Bericht über Polen” H. Bese­lera z 23 stycz­nia 1916. BA – MA, Nachlass von Bese­ler, N 30/11, s. 31. [wróć]

54. Sze­rzej na ten temat zob. K.O. Klare, Impe­rium ante por­tas. Die deut­sche Expan­sion in Mit­tel – und Osteu­ropa zwi­schen Welt­po­li­tik und Leben­sraum (1914–1918), Wies­ba­den 2020, s. 156–160. [wróć]

55. Mini­ster Loebell do sekre­ta­rza stanu w MSZ Rze­szy Got­tlieba Jagowa, 17 paź­dzier­nika 1916. Gehe­imes Sta­at­sar­chiv Preus­si­scher Kul­tur­be­sitz [dalej: GStAPK] Ber­lin-Dah­lem, I HA, Rep. 77, Tit. 1884, nr 1, s. 31, 32. [wróć]

56. Por. Pro­to­kół z posie­dze­nia pru­skiego rządu z 13 marca 1917, 4 listo­pada 1917, 14 stycz­nia 1918, 4 lutego 1918, 28 lutego 1918, 22 marca 1918. GStAPK, I HA, Rep. 90a, nr 3623, s. 77–89, 323–329; GStAPK, I HA, Rep. 90a, nr 3624, s. 15–25, 38–42, 94–111, 126–136. [wróć]

57. Por. list pru­skiego Mini­ster­stwa Wyznań i Oświe­ce­nia Publicz­nego do Mini­ster­stwa Spraw Wewnętrz­nych z 18 stycz­nia 1917. GStAPK, I HA, Rep. 77, tit. 1884, nr 1, s. 159–163 (cyto­wane słowa na s. 160). [wróć]

58. V.G. Liu­le­vi­cius, War Land on the Eastern Front: Cul­ture, Natio­nal Iden­tity and Ger­man Occu­pa­tion in World War I, Cam­bridge 2000; K.O. Klare, Impe­rium ante por­tas…, s. 315–488. [wróć]

59. List H. Bese­lera do żony z 21 kwiet­nia 1917. BA – MA, Nachlass von Bese­ler, N 30/55, s. 61. [wróć]

60. Por. A. Stra­zhas, Deut­sche Ost­po­li­tik im Ersten Welt­krieg: der Fall Ober-Ost 1915–1917, Wies­ba­den 1993; V. Vol­kava, Zie­mie bia­ło­ru­skie pod nie­miecką oku­pa­cją w okre­sie I wojny świa­to­wej, w: G. Kuchar­czyk (red.), Pierw­sza nie­miecka oku­pa­cja…, s. 669–845. [wróć]

61. V. Liu­le­vi­cius, War Land…, s. 125. [wróć]

62. Cyt. za: U. Jureit, Das Ord­nen von Räumen: Ter­ri­to­rium und Leben­sa­raum im 19. und 20. Jahr­hun­dert, Ham­burg 2012, s. 171. [wróć]

63. A. Wat­son, Ring of Steel…, s. 398. [wróć]

64. Opi­nia A. Wat­sona: tamże. [wróć]

65. K.O. Klare, Impe­rium ante por­tas…, s. 225–314. [wróć]

66. Sze­rzej na ten temat zob. W. Baum­gart, Deut­sche Ost­po­li­tik 1918. Von Brest-Litowsk bis zum Ende des Ersten Welt­krie­ges, Wien–München 1966. [wróć]

67. Cyt. za: E. Conze, Die grosse Illu­sion…, s. 92. [wróć]

68. I. Geiss, Tzw. pol­ski pas gra­niczny 1914–1918: przy­czy­nek do nie­miec­kiej poli­tyki wojen­nej w cza­sie I wojny świa­to­wej, przeł. J. Kra­su­ski, War­szawa 1964. [wróć]

69. Arty­kuł z 10 marca 1918 r. Cyt. za: V. Kel­ler­mann, Schwa­rzer Adler, weis­ser Adler. Die Polen­po­li­tik der Weima­rer Repu­blik, Köln 1970, s. 25. [wróć]

70. E. Conze, Die grosse Illu­sion…, s. 132; U. Di Fabio, Die Weima­rer Ver­fas­sung…, s. 33. [wróć]

71. J. Leon­hard, Der überforderte Frie­den…, s. 228–261. [wróć]

72.https://www.reich­stag­spro­to­kolle.de/Blatt_k13_bsb00003418_00114.html (dostęp: 28.08.2024). [wróć]

73.https://www.reich­stag­spro­to­kolle.de/Blatt_k13_bsb00003418_00116.html (dostęp: 28.08.2024). [wróć]

74.https://www.reich­stag­spro­to­kolle.de/Blatt_k13_bsb00003418_00075.html (dostęp: 28.08.2024). [wróć]