Okrutni łowcy - French L. MacLean - ebook + książka

Okrutni łowcy ebook

French L. MacLean

4,5
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

To opowieść o jednostce specjalnej SS dowodzonej przez Oskara Dirlewangera, złożonej w dużym stopniu z przestępców zwolnionych z więzień, obozów koncentracyjnych i karnych kompanii (początkowo byli to głównie kłusownicy, potrafiący dobrze strzelać), którzy mieli wierną służbą odkupić winy wobec Trzeciej Rzeszy. Jej szlak „bojowy” znaczyły masowe rzezie cywilów, spalone wsie, gwałty i grabieże.

Okrucieństwa podkomendnych Dirlewangera odczuli mieszkańcy Białorusi - obławy przeciwpartyzanckie i pacyfikacje pochłonęły życie ponad 30 tys. ludzi. Potem przyszła kolej na ludność Warszawy, dokąd na początku sierpnia trafiła ta jednostka, aby tłumić Powstanie Warszawskie. Dirlewangerowcy przebili się z Woli do Śródmieścia, następnie uczestniczyli w walkach na Starym Mieście, Powiślu i Czerniakowie, dokonując przy okazji mordów na warszawiakach. Potem były Słowacja , Węgry i obszary na południe od Berlina, gdzie jednostka Dirlewangera – już w sile dywizji - została wiosną 1945 roku rozbita przez Armię Czerwoną.

Jej dowódca nie pożył długo. Dostał się do francuskiej niewoli, ale został rozpoznany i najprawdopodobniej zabity w obozie przez polskich strażników. French L. MacLean, były oficer armii amerykańskiej i historyk wojskowości nie ukrywa straszliwej prawdy o dirlewangerowcach, którzy w pełni zasłużyli na przydomek morderców.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 346

Oceny
4,5 (2 oceny)
1
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Od autora

Od autora

Nieła­two było napi­sać tę książkę, ponie­waż jest ona w jakiejś mie­rze opo­wie­ścią o śmierci wielu nie­win­nych męż­czyzn, kobiet i dzieci. Wybra­łem jed­nostkę Dir­le­wan­gera jako temat z dwóch powo­dów – po pierw­sze nie­wiele dotąd napi­sano o tej nie­zwy­kłej for­ma­cji, po dru­gie odna­la­złem uni­ka­towe zapisy na temat toczo­nych przez nią bitew, co umoż­li­wiło osta­tecz­nie stwo­rze­nie tej pracy.

Pisa­nie o frag­men­cie histo­rii, o któ­rym tak mało wcze­śniej wie­dziano, było dla mnie jak roz­wią­zy­wa­nie zagadki detek­ty­wi­stycz­nej. Ogól­nie wia­domo, że coś się wyda­rzyło, ale zakres przed­się­wzię­cia i osób z nim zwią­za­nych były owiane tajem­nicą od samego początku. Jeśli uda mi się rzu­cić świa­tło na ten szcze­gólny temat, to może uła­twi to histo­ry­kom roz­wi­kła­nie innych tajem­ni­czych zda­rzeń z okresu dru­giej wojny świa­to­wej.

Nie byłoby to moż­liwe, gdy­bym nie natknął się na raporty ope­ra­cyjne jed­nostki Dir­le­wan­gera prze­cho­wy­wane w Archi­wum Naro­do­wym w Waszyng­to­nie. Po dru­giej woj­nie świa­to­wej histo­rycy woj­sko­wo­ści gro­ma­dzili dosłow­nie tony zdo­by­tych w Niem­czech zapi­sów, doty­czą­cych mili­tar­nego albo poli­tycz­nego życia w Trze­ciej Rze­szy. Kilka lat póź­niej Stany Zjed­no­czone zwró­ciły te doku­menty Repu­blice Fede­ral­nej Nie­miec – obec­nie prze­cho­wy­wane są w kilku miej­scach na tere­nie Nie­miec, m.in. we Fre­iburgu i Koblen­cji. Naj­pierw jed­nak Archi­wum Naro­dowe zro­biło mikro­filmy ze wszyst­kich doku­men­tów, które znaj­dują się obec­nie w Waszyng­to­nie. Co waż­niej­sze, archi­wi­ści spo­rzą­dzili też obszerne infor­ma­tory na temat tych zaso­bów, opi­su­jąc bar­dzo dokład­nie zawar­tość każ­dej rolki. Pra­cu­jąc nad innym pro­jek­tem przy­pad­kiem natkną­łem się na wzmiankę o Dir­le­wan­ge­rze i jego jed­no­stce. Ana­liza kilku kopii doku­men­tów prze­ko­nała mnie do pod­ję­cia pracy nad tą książką.

Praca nad nią była trudna rów­nież ze wzglę­dów oso­bi­stych. Wcze­śniej zaj­mo­wa­łem się wie­loma aspek­tami dzia­łań wojsk nie­miec­kich w okre­sie dru­giej wojny świa­to­wej – cho­ciaż możemy mieć pre­ten­sje do poli­ty­ków za wtrą­ca­nie się w sprawy armii, było to istotne dla upa­mięt­nie­nia czy­nów woj­sko­wych i dowo­dze­nia w ogniu walki. Pod­czas bada­nia tych kwe­stii mia­łem oka­zję zetknąć się z kil­koma wybit­nymi wete­ra­nami – paru z nich stało się moimi bli­skimi przy­ja­ciółmi, a także mojej żony. Po ludzku pre­zen­to­wali naj­lep­sze cnoty rycer­skie w bitwie i wal­czyli w jed­nost­kach, które zacho­wy­wały się hono­rowo, a potem poma­gali prze­bu­do­wać Niemcy w bar­dziej poko­jo­wym duchu. Ni­gdy nie byli uwi­kłani w to, o czym prze­czy­ta­cie w tym opra­co­wa­niu. Mam nadzieję, że zro­zu­mie­cie, dla­czego pod­ją­łem się tego wysiłku. Książkę poświę­cam tysiącom nie­win­nych ofiar, które zgi­nęły w trak­cie opi­sy­wa­nych zda­rzeń, a także żoł­nie­rzom wszyst­kich wal­czą­cych stron, któ­rzy zacho­wy­wali się god­nie jak na stan­dardy wojny.

***

Podzię­ko­wa­nia

Sam nie wyko­nał­bym tej pracy. Naj­pierw muszę się cof­nąć o ponad pięć­dzie­siąt pięć lat i wyra­zić uzna­nie dla wielu osób, któ­rych ni­gdy nie spo­tka­łem – setek ano­ni­mo­wych pra­cow­ni­ków archi­wów, ste­no­gra­fów, maszy­ni­stek, buchal­te­rów, radio­ope­ra­to­rów, tele­gra­fi­stów, per­so­nelu biu­ro­wego śred­niego szcze­bla, biu­ra­li­stów, apli­kan­tów, kurie­rów i histo­ry­ków woj­sko­wo­ści zaj­mu­ją­cych się dzia­ła­niami Waf­fen-SS. Mogli prze­cież nie napi­sać i nie prze­ka­zać nie­zli­czo­nych rapor­tów waż­nych dla potom­no­ści, ale dzięki ich god­nej podziwu nie­miec­kiej sta­ran­no­ści i spraw­no­ści w robo­cie papier­ko­wej pozo­sta­wili tu swój ślad. Był to wpraw­dzie nie­wielki ślad, ale zawsze ślad.

Prze­cho­dząc do teraź­niej­szo­ści, pra­gnął­bym podzię­ko­wać Marianne K. Dri­scoll, która spę­dziła pełne trudu godziny, tłu­ma­cząc obszerne nie­miec­kie akta oso­bowe. Swo­bod­nie czy­tam i rozu­miem raporty ope­ra­cyjne i pod­su­mo­wa­nia po nie­miecku, ale kiedy potrze­bo­wa­łem peł­nego tłu­ma­cze­nia słowo po sło­wie listów, rapor­tów czy reko­men­da­cji do odzna­czeń, zwra­ca­łem się do niej o pomoc. Zawsze zja­wiała się, choćby nie wiem jak była zapra­co­wana.

Jim Kel­ling, Niels Cor­des, Bang Tran oraz pra­cow­nicy II Archi­wum Naro­do­wego przy­cho­dzili z uśmie­chem i chętni do pomocy, prze­wi­du­jąc moje wizyty w sobotę rano. Nie­zmien­nie zapew­niali mi na czas pomoc w poszu­ki­wa­niu potrzeb­nych mi rolek mikro­fil­mów, jak rów­nież uczyli obsłu­gi­wać róż­nego rodzaju kopiarki i prze­glą­darki. Kiedy pisarz zmaga się z natło­kiem myśli, to ostat­nią rze­czą, jakiej potrze­buje, jest mar­twie­nie się o zapasy papieru, napeł­nia­nie tone­rów albo zasta­na­wia­nie się, jak powinna dzia­łać jakaś prze­glą­darka. Ale oni robili dużo wię­cej. Niels prze­glą­dał setki rolek mikro­fil­mów i miał nie­mal foto­gra­ficzną pamięć – wiele razy potra­fił przy­po­mnieć sobie doku­menty, które widział kie­dyś tylko raz.

The­resa Amiel Pol­lin, Aaron Korn­blum, Ron Kru­piers i pra­cow­nicy naukowi z Uni­ted Sta­tes Holo­caust Memo­rial Museum udo­stęp­nili mi swoje ogromne zasoby zdjęć zwią­za­nych w wielu przy­pad­kach z inte­re­su­ją­cym mnie tema­tem. To ważny frag­ment, który pomaga przy­po­mnieć nam o kru­cho­ści praw jed­nostki i swo­bód, trak­to­wa­nych przez nas jako daro­wane na zawsze. Foto­gra­fie dostar­czone przez tę insty­tu­cję zostały opa­trzone w całej książce skró­tow­cem USHMM.

Słowa wdzięcz­no­ści należą się rów­nież paniom Wieck i Hof­f­mann z Bun­de­sar­chiv-Mili­ta­rar­chiv w Koblen­cji. Były one ogrom­nie pomocne w poszu­ki­wa­niu dodat­ko­wych zdjęć zwią­za­nych z tema­tyką niniej­szej książki – z natury trud­nych do odna­le­zie­nia. Bez nich cała ta praca nie mogłaby się uka­zać w obec­nej for­mie. Odna­le­zione przez nie zdję­cia mają ozna­cze­nie BAK.

Chciał­bym rów­nież podzię­ko­wać panu Rudol­fowi Mul­te­rowi z Alt­shau­sen w Niem­czech za otrzy­mane od niego wspar­cie i foto­gra­fie Dir­le­wan­gera wyko­nane zaraz po woj­nie. Rudolfa trzeba uznać za eks­perta w spra­wach doty­czą­cych ostat­nich dni życia dowódcy tej demo­nicz­nej jed­nostki.

Wysoko na liście współ­pra­cow­ni­ków zna­leźli się Chri­stoph Schot­tes i redak­to­rzy z Edi­tion Tem­men z Bremy w Niem­czech. Wspa­nia­ło­myśl­nie udo­stęp­nili mi oni cztery foto­gra­fie ze swo­jej publi­ka­cji Anti­fa­schi­sten in SS-Uni­forms autor­stwa Hansa-Petera Klau­scha. Wypa­truję dnia, kiedy publi­ka­cje tego sza­cow­nego wydaw­nic­twa ukażą się w języku angiel­skim.

Wra­ca­jąc na rodzimy grunt, muszę rów­nież podzię­ko­wać Ray’owi Embree, który dostar­czył mi kilka foto­gra­fii bar­dzo rzad­kich emble­ma­tów przy­zna­nych jed­no­stce Dir­le­wan­gera.

Redak­to­rzy z Wydaw­nic­twa Schif­fer Publi­shing rów­nież zasłu­żyli na ogromne uzna­nie. Robert Biondi jest jed­nym z nich, a więk­szość pisa­rzy może jedy­nie marzyć o tym, aby spo­tkać kogoś takiego. Jego trudne do prze­ce­nie­nia umie­jęt­no­ści pozwo­liły mi stwo­rzyć kon­struk­cję książki w wyma­rzo­nym stylu. To jest jedno z naj­bar­dziej płod­nych wydaw­nictw w tym kraju, jeśli cho­dzi o histo­rię dru­giej wojny świa­to­wej.

Do dok­tora Toma Veve’a, odda­nego swej pracy histo­ryka i dyrek­tora kole­gium, kie­ruję spe­cjalne słowa uzna­nia. Przy­ja­ciel od ponad dwu­dzie­stu lat, skru­pu­lat­nie czy­tał każde słowo z licz­nych szki­ców tej książki, wygła­sza­jąc kry­tyczne komen­ta­rze i wpro­wa­dza­jąc poprawki, które nie­wąt­pli­wie pod­nio­sły jakość tej publi­ka­cji. Jego zachęty i nad­zór skło­niły mnie do prze­ro­bie­nia kolej­nej mili­tar­nej opo­wie­ści z cza­sów dru­giej wojny świa­to­wej w nie­zwy­kłą sagę o Dir­le­wan­ge­rze.

Pra­gnął­bym wresz­cie wyra­zić ogromną wdzięcz­ność mojej żonie, Oldze. Nie tylko wyka­zy­wała ona ogromną tole­ran­cję dla moich histo­rycz­nych poszu­ki­wań, wli­cza­jąc w to podróże do Nie­miec i mar­no­wa­nie wielu godzin przed ekra­nem kom­pu­tera, ale czy­tała także szkice mojej pracy od deski do deski i prze­ka­zy­wała mi cenne suge­stie, dzięki czemu książka mogła stać się jesz­cze lep­sza. Histo­ry­kowi łatwo jest pogrą­żyć się w szcze­gó­ło­wych ana­li­zach i zapo­mnieć, że nie­wy­ro­biony czy­tel­nik potrze­buje wpro­wa­dze­nia do opi­sy­wa­nych wyda­rzeń, gdyż bez tego dal­sze roz­wa­ża­nia nie mają sensu. Bez uczci­wej oceny doko­na­nej przez innych, nim ręko­pis trafi do druku, praca histo­ryka może z łatwo­ścią sku­pić się na deta­lach, które tylko inny histo­ryk zro­zu­mie i doceni. Ważne jest, aby do tego nie dopu­ścić.

French Mac­Lean Falls Church, Vir­gi­nia

Wprowadzenie

Wpro­wa­dze­nie

„Oku­po­wane tery­to­ria kipią nie­za­do­wo­le­niem, nad­szedł czas zde­cy­do­wa­nych dzia­łań”.

Hein­rich Him­m­ler, sier­pień 1942 roku1

To okrutna histo­ria, ale z bez­piecz­nego dystansu kil­ku­dzie­się­ciu lat, nie­zwy­kle fascy­nu­jąca. Sta­nowi rów­nież dobrą lek­cję, dowo­dzącą, że jed­nostka woj­skowa sfor­mo­wana w imię złej ide­olo­gii, dowo­dzona przez spo­łecz­nego wyrzutka, sto­czy się tak nisko, że można ją spro­wa­dzić do pro­stego okre­śle­nia – nie­na­wiść.

Bata­lion Dir­le­wan­gera, znany rów­nież jako SS-Son­der­kom­mando „Dir­le­wan­ger”, był może naj­mniej roz­po­zna­wal­nym, a jed­no­cze­śnie naj­bar­dziej nie­sław­nym oddzia­łem anty­par­ty­zanc­kim SS w cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej2. Nazi­stow­scy kore­spon­denci wojenni i foto­gra­fo­wie nie śle­dzili jego dzia­łań. I to z oczy­wi­stych powo­dów. Gdzie­kol­wiek poja­wiała się jed­nostka Dir­le­wan­gera – nazwa pocho­dziła oczy­wi­ście od nazwi­ska dowódcy – demo­ra­li­za­cja i gwałty sta­wały się czę­ścią codzien­nego życia, a do tego sze­rzyły się rze­zie, pobi­cia i rabunki3.

Bata­lion stwo­rzony ze ska­za­nych na kary wię­zie­nia kłu­sow­ni­ków dzia­łał w Pol­sce od 1940 do 1942 roku, pil­nu­jąc Żydów w obo­zach pracy przy­mu­so­wej i uprzy­krza­jąc życie miesz­kań­com Kra­kowa i Lublina. Potem Dir­le­wan­ger wal­czył dwa lata w Rosji z par­ty­zan­tami, nie oka­zu­jąc lito­ści i nie licząc na nią. Była to bestial­ska wojna z nie­uchwyt­nym prze­ciw­ni­kiem pro­wa­dzona w środku nie­prze­by­tych bagien i posęp­nych lasów W 1944 roku Dir­le­wan­ger sza­lał pod­czas Powsta­nia War­szaw­skiego, nim prze­niósł się na Sło­wa­cję, aby wal­czyć z kolejną rebe­lią. Koniec wojny zastał jego oddział, teraz już wiel­ko­ści dywi­zji, na tere­nach poło­żo­nych na połu­dnie od Ber­lina, gdzie wal­czył z oddzia­łami Armii Czer­wo­nej o prze­trwa­nie.

Po woj­nie, kiedy znik­nął Dir­le­wan­ger, powszech­nie wie­rzono, że całe Son­der­kom­mando poszło pod topór Sowie­tów w akcie zemsty, a doko­na­nia jed­nostki trak­to­wano jako przy­kład bez­praw­nych i nie­ludz­kich zacho­wań SS. Pod­czas pro­ce­sów przed Try­bu­na­łem Woj­sko­wym w Norym­ber­dze oskar­że­nie pre­zen­to­wało wyczyny jed­nostki Dir­le­wan­gera jako dowód, że Waf­fen-SS było orga­ni­za­cją prze­stęp­czą. Obrona prze­ciw­sta­wiała temu argu­ment, który do dzi­siej­szych cza­sów poja­wia się w opra­co­wa­niach histo­rycz­nych, iż Son­der­kom­mando nie było czę­ścią Waf­fen-SS. Jed­nak wszel­kie zapisy poka­zują co innego.

Ta jed­nostka Waf­fen-SS skła­dała się nie tylko z pospo­li­tych prze­stęp­ców, ale rów­nież ze skom­pro­mi­to­wa­nych ofi­ce­rów Wehr­machtu oraz SS, zde­gra­do­wa­nych i słu­żą­cych póź­niej jako sze­re­gowcy. Jed­nak nie wszy­scy ofi­ce­ro­wie i podofi­ce­ro­wie byli prze­no­szeni do jed­nostki za karę. Wielu przy­dzie­lono pier­wot­nie do kwa­tery głów­nej SS i stam­tąd tra­fiali do Son­der­kom­mando, aby mogli zdo­być doświad­cze­nie w wal­kach na fron­cie albo odzna­cze­nia, które uła­twią im dal­szą karierę po powro­cie do Ber­lina. W sze­re­gach tej jed­nostki zna­leźć można było Ukra­iń­ców, Chor­wa­tów, Austria­ków i Hisz­pa­nów. Wszy­scy bez wyjątku pod­le­gali bru­tal­nej dys­cy­pli­nie. Prze­stępcy byli bici pał­kami albo roz­strze­li­wani bez szansy na spra­wie­dliwy pro­ces4. Zwierzch­nicy mogli poni­żać i karać pod­wład­nych bez odwo­ły­wa­nia się do decy­zji Dir­le­wan­gera. Jedną z form kara­nia była tak zwana Skrzy­nia Dir­le­wan­gera, pomysł „sto­ją­cej trumny” zapo­ży­czony z obo­zów kon­cen­tra­cyj­nych. Zamy­kano w niej ofiarę na długi czas. Mówiono, że wycho­dził z niej nie­bosz­czyk albo zabójca5.

Son­der­kom­mando było efek­tywną jed­nostką zwal­cza­jącą par­ty­zan­tów, nisz­czącą wiele ich oddzia­łów na roz­le­głych obsza­rach Bia­ło­rusi. Nie­stety Dir­le­wan­ger nie ogra­ni­czał się do zwal­cza­nia uzbro­jo­nego prze­ciw­nika. Nikt nie jest w sta­nie podać dokład­nej liczby męż­czyzn, kobiet i dzieci zabi­tych przez jego rene­ga­tów w Pol­sce i Rosji, ale z pew­no­ścią można mówić tu o dzie­siąt­kach tysięcy ludzi6. Dir­le­wan­ger nie wsty­dził się roz­gła­szać swo­ich suk­ce­sów i każdy ana­li­tyk jego rapor­tów może łatwo dojść do wnio­sku, że wiele z jego ofiar nie brało udziału w wal­kach.

Oskar Dir­le­wan­ger, dowódca tej prze­stęp­czej bandy, miał zło­żony cha­rak­ter. Obok poważ­nych oso­bi­stych ułom­no­ści – we wła­snym mnie­ma­niu – był bojow­ni­kiem o Niemcy. Słu­żył kra­jowi w czte­rech kon­flik­tach zbroj­nych. Pod­czas pierw­szej wojny świa­to­wej odniósł sześć ran, dostał odzna­cze­nie za odwagę i wresz­cie stał się cza­sowo dowódcą bata­lionu linio­wego. Zaraz po woj­nie wal­czył z komu­ni­stami w regu­lar­nej woj­nie domo­wej, ponow­nie został wtedy ranny i stał się hono­ro­wym oby­wa­te­lem mia­steczka, które wyzwo­lił. W poło­wie lat trzy­dzie­stych zeszłego wieku zna­lazł się w Hisz­pa­nii. Wal­czył w sze­re­gach Legionu Con­dor po stro­nie nacjo­na­li­stów gene­rała Franco, za co uzy­skał kolejne odzna­cze­nia. Pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej awan­so­wał do rangi SS-Oberführera7 i dowo­dził po kolei bata­lio­nem, puł­kiem i wresz­cie dywi­zją SS8.

Z wielu wzglę­dów był odgrom­ni­kiem w bizan­tyń­skich wal­kach o wła­dzę wewnątrz SS. Nie­ustan­nie wychwa­lał go SS-Oberguppenführer Got­tlob Ber­ger, jeden z naj­po­tęż­niej­szych ludzi w kwa­te­rze głów­nej SS9. Otrzy­my­wał pło­mienne raporty od SS-Brigadeführera Odilo Glo­boc­nika, archi­tekta osta­tecz­nego roz­wią­za­nia, czyli nazi­stow­skiego planu eks­ter­mi­na­cji lud­no­ści żydow­skiej. SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach-Zelew­ski, dowódca wszyst­kich anty­par­ty­zanc­kich oddzia­łów SS, przed­sta­wił Dir­le­wan­gera do odzna­cze­nia Nie­miec­kim Krzy­żem w Zło­cie, nie­zwy­kle pre­sti­żową nagrodą. Ale miał i zażar­tych wro­gów. SS-Gruppenführer Frie­drich Krüger, wyż­szy dowódca SS i poli­cji w oku­po­wa­nej Pol­sce, chciał wtrą­cić Dir­le­wan­gera w 1942 roku do wię­zie­nia. Wil­helm Kube, komi­sarz Rze­szy na Bia­ło­rusi i hono­rowy SS-Gruppenführer ze wstrę­tem czy­tał raport o wie­przach poże­ra­ją­cych na wpół usma­żone ludz­kie ciała – po spa­le­niu przez Son­der­kom­mando sto­doły peł­nej schwy­ta­nych par­ty­zan­tów. W innym przy­padku zawzięty śled­czy z SS, który dopro­wa­dził do oskar­że­nia i w kon­se­kwen­cji do egze­ku­cji komen­danta obozu kon­cen­tra­cyj­nego, prze­śla­do­wał Dir­le­wan­gera przez nie­mal całą wojnę, usi­łu­jąc dowieść, że zhań­bił on rasę nie­miecką. SS-Brigadeführer Franz Bre­ithaupt, który póź­niej awan­so­wał na SS-Gruppenführera i szefa Depar­ta­mentu Praw­nego SS – pod któ­rego patro­na­tem dzia­łał śled­czy Kon­rad Mor­gen – reko­men­do­wał jed­nak Dir­le­wan­gera do dal­szych awan­sów. Wcze­śniej roz­gnie­wany gau­le­iter wyrzu­cił go z par­tii nazi­stow­skiej z powodu oskar­że­nia o ofi­cjalny gwałt w poło­wie lat trzy­dzie­stych. Bur­mistrz jego rodzin­nego mia­sta Würzburga publicz­nie chwa­lił wszakże Dir­le­wan­gera za jego wojenne czyny.

Nie­któ­rzy wysoko posta­wieni nazi­ści twier­dzili pod­czas pro­cesu norym­ber­skiego, że tak naprawdę nie rozu­mieli zadań i zasad dzia­ła­nia jego jed­nostki. Ale SS było dumne z Dir­le­wan­gera, ska­za­nego za prze­stęp­stwo sek­su­alne, pod­czas gdy armia – tra­dy­cyjny bastion dobrego zacho­wa­nia i przy­zwo­ito­ści – patrzyła zupeł­nie ina­czej na niego i jego uni­ka­tową jed­nostkę. Adolf Hitler, SS-Reichsführer Hein­rich Him­m­ler i inni przy­wódcy nazi­stow­scy roz­wi­jali i wspie­rali Son­der­kom­mando oraz czę­sto wychwa­lali jego wyczyny w roz­mo­wach z innymi przy­wód­cami par­tyj­nymi. Poni­żej znaj­duje się część prze­mó­wie­nia wygło­szo­nego przez Him­m­lera w 1944 roku przed zgro­ma­dze­niem gau­le­ite­rów10, które odbyło się w Pozna­niu, w oku­po­wa­nej Pol­sce:

„W 1941 roku – powie­dział Him­m­ler – zor­ga­ni­zo­wa­łem «pułk kłu­sow­ni­ków» pod dowódz­twem Dir­le­wan­gera, dobrego szwab­skiego kolegi, ran­nego dzie­sięć razy, praw­dziwy cha­rak­ter – jak przy­pusz­czam, tro­chę dzi­waka. Uzy­ska­łem od Führera zgodę na zebra­nie ze wszyst­kich nie­miec­kich wię­zień kłu­sow­ni­ków, któ­rzy polo­wali za pomocą broni pal­nej, a nie za pomocą puła­pek, w cza­sach kłu­so­wa­nia – w sumie około 2000 ludzi. Nie­stety tylko 400 z tych «pra­wych i cen­nych postaci» dotrwało do dzi­siaj. Wzmac­nia­łem ten pułk ludźmi pod nad­zo­rem SS, ale w naszej orga­ni­za­cji mamy zbyt surowy sys­tem spra­wie­dli­wo­ści […]. Kiedy to nie wystar­czyło, powie­działem do Dir­le­wan­gera: «Dla­czego teraz nie poszu­kasz odpo­wied­nich kan­dy­da­tów wśród łotrów i praw­dziwych prze­stęp­ców w obo­zach kon­cen­tra­cyj­nych? […]. Atmos­fera w pułku jest czę­sto tro­chę śre­dnio­wieczna, z powodu korzy­sta­nia z kar cie­le­snych i temu podob­nych zwy­cza­jów […] jeśli ktoś krzywi się pyta­jąc, czy będzie wojna, czy też nie, to spad­nie ze stołu mar­twy, gdyż inni zastrzelą go od razu”11.

To była naprawdę godna uwagi pochwała od naj­po­tęż­niej­szego czło­wieka w SS. Jed­nak taka była natura rucho­mych pia­sków wła­dzy w nazi­stow­skich Niem­czech, że dzień póź­niej SS-Reichsführer napi­sał list z naganą dla Oskara Dir­le­wan­gera.

Lud­ność nie­miecka wie­działa co nieco o dzia­łal­no­ści Dir­le­wan­gera i jego jed­nostki dzięki infor­ma­cjom pra­so­wym. Na przy­kład „Schwa­rze Korps”, wojenne cza­so­pi­smo nie­miec­kie, opi­su­jące wyczyny Waf­fen-SS, opu­bli­ko­wało 16 listo­pada 1944 roku arty­kuł o nim:

„Droga życiowa 49-let­niego SS-Oberführera Oskara Dir­le­wan­gera była zawsze bitwą prze­ciwko wypa­cze­niom i bol­sze­wi­zmowi. Wal­czył w kilku fre­ikorp­sach, pro­wa­dził pociąg pan­cerny prze­ciwko Maxowi Hölzowi12 oraz nale­żał do Legionu Con­dor. Kiedy się go widzi, nie można powie­dzieć, że był ranny jede­na­ście razy, w tym bar­dzo ciężko pod­czas pierw­szej wojny świa­to­wej. Wtedy był tak sku­teczny w dowo­dze­niu oddzia­łami prze­ciwko bol­sze­wic­kim ban­dy­tom, że Rosja­nie wyzna­czyli cenę za jego głowę. Kiedy zaczęło się powsta­nie w War­sza­wie, SS-Oberführer Dir­le­wan­ger prow­dził swo­ich ludzi do bitwy o domy i ulice mia­sta z nie­wia­ry­godną suro­wo­ścią i nie­ustę­pli­wo­ścią. Führer nagro­dził ich za walki i per­so­nal­nie ich dowódcę Krzy­żem Rycer­skim do Krzyża Żela­znego” 13.

Hitler wie­dział o dzia­łal­no­ści Son­der­kom­mando Dir­le­wan­gera i roz­ma­wiał o jego wyczy­nach z innymi przy­wód­cami nazi­stow­skimi. 20 sierp­nia 1941 roku Hitler jadł na przy­kład obiad z dok­to­rem Han­sem Lam­mer­sem, sekre­ta­rzem stanu w Kan­ce­la­rii Rze­szy, dok­to­rem Ottem Thie­rac­kiem, mini­strem spra­wie­dli­wo­ści Rze­szy. Pod­czas połu­dnio­wej dys­ku­sji Hitler stwier­dził:

„Kłu­sow­nik zabija zająca i idzie do wię­zie­nia na trzy mie­siące! Oso­bi­ście wziął­bym kolegę i wsa­dził do jed­nej z lot­nych, par­ty­zanc­kich kom­pa­nii SS. Nie jestem wiel­bi­cie­lem kłu­sow­ni­ków, szcze­gól­nie, że jestem wege­ta­ria­ni­nem; ale widzę w nim jedy­nie czyn­nik roman­tyczny w tak zwa­nym spo­rcie strze­lec­kim. Nawia­sem mówiąc, nie ma wąt­pli­wo­ści, że cał­kiem sporo kłu­sow­ni­ków mamy wśród odda­nych zwo­len­ni­ków naszej par­tii”14.

W póź­niej­szym okre­sie wojny, pod­czas Powsta­nia War­szaw­skiego, Hitler publicz­nie dys­ku­to­wał o Son­der­kom­mando. Gene­rał puł­kow­nik Heinz Gude­rian, wtedy szef Sztabu Gene­ral­nego, otrzy­my­wał raporty, że Dir­le­wan­ger i jego ludzie popeł­niali prze­ra­ża­jące okrop­no­ści w poskra­mia­niu rewolty. Pod­czas narady szta­bo­wej zachę­cał Hitlera do wyco­fa­nia jed­nostki z walki. Ale ten nie chciał się zgo­dzić na to, nawet wtedy, gdy gene­rał SS Her­mann Fege­lein potwier­dził raport15. To była mocna wska­zówka, że Hitler nie ganił dzia­łań Dir­le­wan­gera pod­czas powsta­nia. Kilka dni póź­niej wódz Trze­ciej Rze­szy zgo­dził się nawet w końcu na nada­nie Dir­le­wan­ge­rowi Krzyża Rycer­skiego, naj­wyż­szego nie­miec­kiego odzna­cze­nia, przy­zna­wa­nego za odwagę i osią­gnię­cia woj­skowe. Była to nagroda, którą musiało zatwier­dzić kilku gene­ra­łów w łań­cu­chu dowo­dze­nia Grupy Armii „Cen­trum”.

O jed­no­stce Dir­le­wan­gera wspo­mniano przez całą wojnę w rapor­tach dzien­nych Wehr­machtu jedy­nie dwa­dzie­ścia jeden razy: dwa razy w listo­pa­dzie 1944 roku, pięt­na­ście razy w grud­niu 1944 roku, pięć razy w lutym 1945 roku i raz w kwiet­niu 1945 roku16. To nie­wiele wpi­sów, jeśli weź­mie się pod uwagę, że Son­der­kom­mando dzia­łało przez ponad 1200 dni wojny. Pomimo okre­so­wych rapor­tów w pra­sie, nie publi­ko­wano opi­sów więk­szo­ści akcji jed­nostki, zresztą podob­nie jak innych rucho­mych oddzia­łów likwi­da­cyj­nych SS. Nie dru­ko­wano ich nie dla­tego, że nie chcieli tego Hitler, Him­m­ler albo inni nazi­stow­scy przy­wódcy. W prze­mo­wie wygło­szo­nej 4 paź­dzier­nika 1943 roku w Pozna­niu dla wybra­nej grupy dowód­ców SS Him­m­ler wyja­śnił, dla­czego tak było:

„Chcę wam rów­nież powie­dzieć zupeł­nie szcze­rze o poważ­nej spra­wie. Mię­dzy nami mogę mówić cał­kiem szcze­rze i nie będziemy roz­trzą­sać tego publicz­nie […] to zna­czy o wysie­dle­niach Żydów, eks­ter­mi­na­cji rasy żydow­skiej. To jest jedna z tych rze­czy, o któ­rych tylko łatwo się mówi. «Rasa Żydow­ska jest tępiona» – mówi jakiś dzia­łacz par­tyjny – i jest cał­kiem jasne, że to jest nasz pro­gram – eli­mi­na­cja Żydów, a my to robimy, tępimy ich […]. Wielu z was wie, co to zna­czy, kiedy setka ciał leży obok sie­bie albo pięć­set lub tysiąc. Wytrzy­mać to i jed­no­cze­śnie – poza nie­licz­nymi wyjąt­kami powo­do­wa­nymi ludzką sła­bo­ścią – pozo­stać porząd­nym czło­wie­kiem, to czyni nas twar­dymi. To jest karta chwały w naszej histo­rii, która ni­gdy nie została zapi­sana i ni­gdy tak się nie sta­nie”17.

Him­m­ler się mylił w kwe­stii zakazu zapi­sy­wa­nia histo­rii. Niemcy pro­wa­dzili dro­bia­zgowe zapisy, a doku­men­ta­cja, która prze­trwała wojnę, sta­nowi pod­stawę tej książki. Nie­miec­kie orga­ni­za­cje stwo­rzyły i ska­ta­lo­go­wały setki, tysiące, a nawet dzie­siątki tysięcy rapor­tów opi­su­ją­cych wszyst­kie wyda­rze­nia wojenne. A one, co nie­wąt­pli­wie prze­ra­żało Hein­ri­cha Him­m­lera, prze­trwały – i dostały się w więk­szo­ści w ręce alian­tów.

Te zbiory doku­men­tów w szcze­gólny spo­sób two­rzą pod­stawę tej książki. Po woj­nie nagrane zostały na mikro­fil­mach, które obec­nie są prze­cho­wy­wane w Naro­do­wym Archi­wum Sta­nów Zjed­no­czo­nych w Waszyng­to­nie. Pierw­szy ich zbiór ozna­czony sym­bo­lem T-175 – Doku­menty Dowódcy SS i Szefa Poli­cji w Rze­szy Nie­miec­kiej. Cztery zapisy z tego zbioru przed­sta­wiają szcze­gó­łowo dzia­łal­ność ein­sat­zgrup­pen i polo­wych oddzia­łów likwi­da­cyj­nych SS, które zamor­do­wały setki tysięcy ludzi na fron­cie wschod­nim, w czym udział miała jed­nostka Dir­le­wan­gera. Zawie­rają one rów­nież doku­menty Wyż­szego Dowódcy SS i Poli­cji, dla któ­rego ten pra­co­wał. Znaj­dują się w nich dzienne raporty sytu­acyjne, roz­kazy dzienne, infor­ma­cje o zmia­nach kadro­wych, zapo­trze­bo­wa­niu logi­stycz­nym i przed­sta­wie­nia do odzna­czeń. Okre­śle­nia użyte w nich na pierw­szy rzut oka nie wywo­łują nie­po­koju – „oczysz­czony”, „zała­twione”, „akcja spe­cjalna” – a wszyst­kie ozna­czały to samo – mor­der­stwo albo ludo­bój­stwo.

Następny zbiór doku­men­tów to mikro­film A3343, czyli Dane Ofi­ce­rów SS z Cen­trum Doku­men­ta­cji w Ber­li­nie, Seria SSO. Zawie­rają one akta per­so­nalne ponad 61 000 ofi­ce­rów od pod­po­rucz­nika w górę. Roz­pię­tość cza­sowa danych to okres od 1932 roku do marca 1945 roku w nie­któ­rych przy­pad­kach. Zbiór obej­muje 909 rolek. Są to zapisy róż­nych szcze­gó­łów z życia każ­dego ofi­cera, o któ­rym wia­domo, że był przy­dzie­lony do Son­der­kom­mando, oraz wyż­szych urzęd­ni­ków SS, któ­rzy mieli stycz­ność z Dir­le­wan­ge­rem albo jego jed­nostką. To jest naprawdę otwarta księga, zawie­ra­jąca infor­ma­cje o karie­rze tych ludzi. Jest tam mowa o postę­po­wa­niach w ich spra­wach przed sądem wojen­nym, pro­mo­cjach, reko­men­da­cjach do przy­zna­nia nagród, prze­nie­sie­niach i instruk­cjach do zadań. Uzu­peł­nie­niem tego są infor­ma­cje o naga­nach, kar­to­teki medyczne i infor­ma­cje o tak zwa­nym tle rodzin­nym.

Ostatni zestaw rolek fil­mo­wych jest zwią­zany szcze­gól­nie z Dir­le­wan­ge­rem i jego jed­nostką – i pomimo małych roz­mia­rów jest on naj­waż­niej­szy ze wszyst­kich. Znany jako mikro­film T-354, Zapisy Waf­fen-SS. Jego rolki 638, 649 i 650 zawie­rają dzienne raporty, wia­do­mo­ści radiowe, tele­gramy wysy­łane i odbie­rane przez jed­nostkę, kore­spon­den­cję zwią­zaną z logi­styką, raporty bojowe, listy ofiar, zapisy oso­bowe i szcze­gó­łowe infor­ma­cje – od kwe­stii, ilu par­ty­zan­tów lub „podej­rza­nych” zostało zabi­tych w kon­kret­nym star­ciu aż do wia­do­mo­ści, ile psów war­tow­ni­czych potrzeba do tro­pie­nia wroga i ile bute­lek wódki pobrał Dir­le­wan­ger za prze­wie­zie­nie schwy­ta­nej rosyj­skiej dziew­czyny dla ofi­cjeli z SS w Ber­li­nie. W skró­cie można powie­dzieć, że jest to wojenny dzien­nik ope­ra­cyjny Son­der­kom­mando. Raporty zaczy­nają się w 1939 roku i koń­czą w 1944 roku, tuż przed Powsta­niem War­szaw­skim.

Ist­nie­jące luki w nie­miec­kich zapi­sach cał­kiem dokład­nie wypeł­niają inne źró­dła, ale są one różne. Książka Mat­thewa Coopera The Nazi War Aga­inst Soviet Par­ti­sants uka­zuje dosko­nale zakres nie­miec­kich dzia­łań anty­par­ty­zanc­kich w Rosji. Der War­schauer Aufstand Hansa Kran­n­halsa jest jed­nym z naj­peł­niej­szych opra­co­wań na temat Powsta­nia War­szaw­skiego. Wresz­cie pod­sta­wowe źró­dło o pro­ce­sie norym­ber­skim to oczy­wi­ście Trial of the Major War Cri­mi­nals before the Intre­na­tio­nal Mili­tary Tri­bu­nal, opu­bli­ko­wany przez Sojusz­ni­czą Radę Kon­troli dla Nie­miec w Norym­ber­dze w 1948 roku.

Przez ponad 50 lat wyczyny Oskara Dir­le­wan­gera i jego spe­cjal­nej jed­nostki były zapo­mniane i ukryte głę­boko w naj­ciem­niej­szych zaka­mar­kach histo­rii. Czas, aby wycią­gnąć je na świa­tło dzienne.

Rozdział 1. Narodziny potwora

Roz­dział 1

Naro­dziny potwora

„Lepiej zastrze­lić dwóch Pola­ków wię­cej niż dwóch za mało”

Got­tlob Ber­ger, czer­wiec 1942 roku18.

Histo­ria Oskara Dir­le­wan­gera i jego jed­nostki nie zaczęła się pod­czas dru­giej wojny świa­to­wej ani też w latach ją poprze­dza­ją­cych, ale raczej pod koniec XIX wieku w środ­ko­wej czę­ści Nie­miec. Osoba będąca główną posta­cią tej opo­wie­ści uro­dziła się 9 wrze­śnia 1895 roku w Würzburgu. Oskar Dir­le­wan­ger był synem Augu­sta Dir­le­wan­gera, adwo­kata, i Pau­liny Her­r­lin­ger Dir­le­wan­ger. Rodzina miała czwórkę dzieci i wyda­wała się typową jak na tamte czasy. Młody Oskar uczęsz­czał do szkoły pod­sta­wo­wej i śred­niej, a potem zdał egza­min matu­ralny. Nie ma zapi­sów w jego teczce per­so­nal­nej SS o jakichś mło­dzień­czych pro­ble­mach wycho­waw­czych19.

Dir­le­wan­ger znacz­nie zasłu­żył się w cza­sie pierw­szej wojny świa­to­wej. Wstą­pił do armii w 1913 roku, dostał przy­dział do kom­pa­nii kara­bi­nów maszy­no­wych w 123. Pułku Gre­na­die­rów i poszedł na front w Bel­gii na początku wojny w 1914 roku. Został dwa razy ranny 22 sierp­nia 1914 roku: był postrze­lony w stopę i cięty sza­blą. Dzień póź­niej, 23 sierp­nia, został ranny szrap­ne­lem w głowę. Dwu­dzie­stego ósmego sierp­nia 1914 roku otrzy­mał Krzyż Żela­zny II klasy i przez kolejne cztery mie­siące docho­dził do zdro­wia w róż­nych szpi­ta­lach polo­wych. Czter­na­stego kwiet­nia 1915 roku otrzy­mał awans na porucz­nika. Słu­żył jako dowódca plu­tonu aż do listo­pada 1916 roku. Siód­mego wrze­śnia 1915 roku otrzy­mał postrzał w rękę i został dźgnięty bagne­tem w prawą nogę. Czwar­tego paź­dzier­nika otrzy­mał Złoty Medal za Odwagę Kró­le­stwa Wir­tem­ber­gii. Z powodu licz­nych ran spę­dził pięć mie­sięcy w kilku szpi­ta­lach woj­sko­wych w Tre­wi­rze i Esslin­gen. Trzy­na­stego lipca 1916 roku otrzy­mał Krzyż Żela­zny I klasy. W grud­niu tego samego roku porucz­nik Dir­le­wan­ger zna­lazł się w szta­bie 7. Dywi­zji Pie­choty. Pierw­sze trzy mie­siące 1917 roku spę­dził ponow­nie na linii frontu, dowo­dząc kom­pa­nią sztur­mową w swo­jej dywi­zji, a potem prze­jął dowo­dze­nie 2. kom­pa­nią kara­bi­nów maszy­no­wych w 123. Pułku Gre­na­die­rów. Peł­nił tę funk­cję do paź­dzier­nika 1918 roku. Trzy­dzie­stego kwiet­nia tego roku otrzy­mał postrzał w lewe ramię. W tym cza­sie jego oddział prze­by­wał w połu­dnio­wej Rosji i na tere­nie oku­po­wa­nej Ukra­iny. W końcu wojny prze­jął cza­sowo dowo­dze­nie 2. bata­lio­nem w 121. Pułku Pie­choty. Po zakoń­cze­niu dzia­łań wojen­nych prze­pro­wa­dził swój oddział z połu­dnio­wej Rosji przez Rumu­nię, Węgry i Austrię do Nie­miec. To był naprawdę impo­nu­jący wyczyn jak na mło­dego ofi­cera20.

Po woj­nie Dir­le­wan­ger szedł dalej drogą woj­skową, dołą­cza­jąc do fre­ikorp­sów. Ta para­mi­li­tarna orga­ni­za­cja skła­dała się z byłych ofi­ce­rów, zde­mo­bi­li­zo­wa­nych żoł­nie­rzy, awan­tur­ni­ków woj­sko­wych, fana­tycz­nych nacjo­na­li­stów i bez­ro­bot­nej mło­dzieży. Ludzie ci ślu­bo­wali wal­czyć z socjal­de­mo­kra­tami i komu­ni­stami, gdyż wie­rzyli, że ci odpo­wie­dzialni byli za powo­jenną nędzę w Niem­czech. Poszcze­gólne fre­ikorpsy czę­sto przyj­mo­wały nazwy od dowo­dzą­cych nimi ofi­ce­rów.

W tym cza­sie Dir­le­wan­ger miał już 23 lata i roz­pił się, paląc do tego dwa­dzie­ścia papie­ro­sów dzien­nie. W tym momen­cie jego życia walka mogła być jedyną formą robie­nia kariery, jaka mu odpo­wia­dała. Wal­czył z gene­ral­nym straj­kiem komu­ni­stów w 1919 roku, brał udział w cywil­nych akcjach w mia­stach Back­nang, Korn­we­stheim, Esslin­gen, Untertürkheim, Aalen, Scho­ro­dorf i Heiden­heim nie­da­leko Sztut­gartu, w Dort­mun­dzie i Essen w 1920 roku, we wschod­nich Niem­czech w 1920 i 1921 roku. W tym okre­sie Dir­le­wan­ger popeł­nił dwa prze­stęp­stwa, za co wylą­do­wał w wię­zie­niu. Słu­żył we fre­ikorp­sach Eppa, Haasa, Sprössera i Holza. Został wtedy znowu ranny (tym razem w głowę). Wyda­rzyło się to 12 kwiet­nia 1921 roku, kiedy był komen­dan­tem pociągu pan­cer­nego i poma­gał uwol­nić od komu­ni­stów mia­steczko San­ger­hau­sen21.

Po pierw­szej woj­nie Dir­le­wan­ger wzno­wił stu­dia, wra­ca­jąc w 1919 roku na jakiś czas do szkoły han­dlo­wej w Mona­chium. Wydaje się, że naukę łączył ze służbą we fre­ikorp­sach. Zdał egza­min dyplo­mowy w marcu 1921 roku, a potem prze­niósł się na Uni­wer­sy­tet we Frank­fur­cie. W jego aktach per­so­nal­nych jest infor­ma­cja, że zdo­był na tej pre­sti­żo­wej uczelni tytuł dok­tora.

Dir­le­wan­ger wstą­pił do par­tii nazi­stow­skiej w paź­dzier­niku 1922 roku i otrzy­mał legi­ty­ma­cję o nume­rze 12 517. Pod­czas puczu mona­chij­skiego w listo­pa­dzie 1923 roku pró­bo­wał spro­wa­dzić do Mona­chium kilka samo­cho­dów pan­cer­nych, które były wła­sno­ścią władz poli­cyj­nych w Stut­t­gar­cie. Nie­długo po puczu nie­jako zapo­mniał o przy­na­leż­no­ści par­tyj­nej.

Dołą­czył ponow­nie do nazi­stów w 1926 roku z nowym nume­rem par­tyj­nym 13 566. Jed­nak potem pra­co­wał od 1928 do 1931 roku w nale­żą­cej do Żydów fir­mie odzie­żo­wej z Erfurtu i zawie­sił dzia­łal­ność w par­tii. Trzeci raz zapi­sał się do par­tii nazi­stow­skiej w 1932 roku i otrzy­mał numer 1 098 716, a rok póź­niej wstą­pił do SA, nazi­stow­skiej for­ma­cji sztur­mo­wej, w któ­rej peł­nił pośled­nie funk­cje. W następ­nym roku pra­co­wał w biu­rze zatrud­nie­nia w Heil­bronn22. Była to praw­do­po­dob­nie posada zare­zer­wo­wana dla wete­ra­nów wojen­nych, co z pew­no­ścią kwa­li­fi­ko­wało Dir­le­wan­gera do jej obję­cia.

Jego repu­ta­cja z okresu służby we fre­ikorp­sach nie­ustan­nie mu towa­rzy­szyła, co przy­no­siło kolejne zaszczyty. W 1934 roku Dir­le­wan­ger stał się hono­ro­wym oby­wa­te­lem San­ger­hau­sen. Stało się to w uzna­niu dla jego wyczy­nów z 1921 roku, kiedy komu­ni­ści usi­ło­wali zająć mia­steczko. Lokalna gazeta „Heil­bron­ner Stadt-Chro­nik” opi­sy­wała to zda­rze­nie 31 maja 1934 roku:

„TOWA­RZYSZ PAR­TYJNY DIR­LE­WAN­GER MIA­NO­WANY HONO­RO­WYM OBY­WA­TE­LEM MIA­STA SAN­GER­HAU­SEN

W wielu krę­gach ludzie pamię­tają czasy, kiedy czer­woni ban­dyci i komu­ni­ści byli obecni w naszym kraju. W wiel­ka­nocną sobotę 1921 roku komu­ni­styczny przy­wódca Max Hoelz stwo­rzył dyk­ta­turę dla oby­wa­teli San­ger­hau­sen. Dyk­ta­tura pole­gała na kra­dzieży wszyst­kiego z pań­stwo­wego banku, usta­no­wie­niu nowego prawa, wtrą­ca­niu do wię­zie­nia i zwal­nia­niu licz­nych zakład­ni­ków. Pod groźbą śmierci oby­wa­tele San­ger­hau­sen mieli odda­wać całą broń, pojazdy sil­ni­kowe i rowery. W przy­padku oporu ze strony poli­cji padło ostrze­że­nie, że mia­sto będzie spa­lone.

W tam­tym cza­sie admi­ni­stra­cja pań­stwowa była, jak dobrze wia­domo, bez­radna wobec takich ban­dy­tów. Wspo­mi­nano czule w takich przy­pad­kach sta­rych ofi­ce­rów, któ­rzy słu­żyli na fron­cie i byli spraw­dzo­nymi bojow­ni­kami. I w tam­tych dniach pan­cerny pociąg Dir­le­wan­gera, który przy oka­zji był pierw­szym od 1921 roku oddzia­łem mili­tar­nym z flagą ze swa­styką, otrzy­mał roz­kaz natar­cia na San­ger­hau­sen. Dir­le­wan­ger szybko zakoń­czył sprawę z «dyk­ta­turą pro­le­ta­riatu». Po cięż­kich wal­kach z uży­ciem gra­na­tów ręcz­nych i kara­bi­nów maszy­no­wych, trwa­ją­cych do dru­giej w nocy, w któ­rych ranny został Dir­le­wan­ger, jego oddziały zdo­łały zmu­sić do ucieczki ban­dy­tów Hoelza. Jed­nak zgi­nął jego towa­rzysz broni, a 42 innych odnio­sło rany.

Ten nad­zwy­czajny wyczyn, który w razie porażki skut­ko­wałby śmier­cią wszyst­kich jego żoł­nie­rzy, zachę­cił radę mia­sta San­ger­hau­sen, za zgodą pru­skiego pre­miera, do uczy­nie­nia dowódcy pociągu pan­cer­nego, dygni­ta­rza par­tyj­nego i porucz­nika rezerwy Dir­le­wan­gera, hono­ro­wym oby­wa­te­lem mia­sta. Trzeba krótko wspo­mnieć, że Dir­le­wan­ger został rów­nie źle potrak­to­wany, co przy­da­rzyło się wielu wal­czą­cym za Ojczy­znę w tam­tym cza­sie. Wkrótce po powro­cie z San­ger­hau­sen ten czło­wiek, pomimo że był ranny trzy razy pod­czas wojny i w naszym mie­ście, został uwię­ziony w Mos­bach [Bade­nia] z powodu zbrodni prze­ciwko usta­wie o roz­bro­je­niu. Jed­nak to nie mogło znie­chę­cić Dir­le­wan­gera do reali­za­cji wła­snych pla­nów i osła­bić jego nie­zmien­nej woli, aby pra­co­wać na rzecz wol­no­ści ojczy­zny. Dwa dni po wyj­ściu z wię­zie­nia pospiesz­nie udał się na Górny Śląsk, aby speł­niać żoł­nier­ski obo­wią­zek jako bojow­nik fre­ikorpsu. Bez wąt­pie­nia Dir­le­wan­ger zyskał trwałą chwałę w histo­rii pore­wo­lu­cyj­nej Wir­tem­ber­gii. Gdzie­kol­wiek poja­wiały się kło­poty z komu­ni­stycz­nym roz­ro­stem, zja­wiał się pociąg pan­cerny Dir­le­wan­gera. Aż do 1933 roku słu­żył jako pro­sty SA-man w sze­re­gach bru­nat­nej armii Adolfa Hitlera.

Gra­tu­lu­jemy naszemu towa­rzy­szowi par­tyj­nemu z oka­zji nada­nia mu tytułu hono­ro­wego oby­wa­tela mia­sta i mamy nadzieję, że przez wiele nad­cho­dzą­cych lat będzie na­dal peł­nił służbę w sta­rym duchu. To głów­nie ludzi takich jak on, któ­rzy w razie potrzeby ryzy­kują życiem i bytem, potrze­bu­jemy, aby zre­ali­zo­wać wielki cel naszego Führera”23.

Wydaje się, że Dir­le­wan­ger ustat­ko­wał się w śred­nim wieku. Doszedł do sta­no­wi­ska zastępcy dyrek­tora w biu­rze pracy. To była stała praca, któ­rej nie miało wielu Niem­ców pod­czas tam­tych lat zapa­ści gospo­dar­czej. Był człon­kiem par­tii i SA. Miał za sobą zna­ko­mitą prze­szłość woj­skową i w jakiś spo­sób nieco gor­szą sławę z racji swo­ich wyczy­nów we fre­ikorp­sach. Ale to wszystko miało się wkrótce zmie­nić. W lipcu, w ramach demon­stra­cji SA, wziął udział w sztur­mie na biura pracy w Esslin­gen i został ranny pod­czas walki z poli­cją. Potem oskar­żono go o wznie­ca­nie roz­ru­chów spo­łecz­nych. Oka­zało się, że Dir­le­wan­ger był nie tylko złym duchem poli­cji, ale rów­nież lokal­nego SA i wkrótce zadarł z miej­sco­wym kre­isle­ite­rem Got­tlo­bem Ber­ge­rem, pro­mi­nent­nym przy­wódcą SS. Opis tej kon­fron­ta­cji można zna­leźć w doku­men­tach powo­jen­nego pro­cesu w Norym­ber­dze:

„Wtedy on [Dir­le­wan­ger] wdał się w kłót­nię z kre­isle­ite­rem […]. Kon­flikt wynika z tego, że ten naczel­nik zabie­rał pie­nią­dze z Planu Zimo­wej Pomocy na wła­sne cele […]. Teraz dok­tor Dir­le­wan­ger nie był żad­nym grzecz­nym chłop­cem. Nie można tak powie­dzieć. Był dobrym żoł­nie­rzem, ale popeł­nił jeden duży błąd, z któ­rego nie zda­wał sobie sprawy – nie wie­dział, kiedy prze­stać pić. Przy takiej oka­zji w 1935 roku [powinno być: 1934] kre­isle­iter posta­wił go w bar­dzo nie­przy­jem­nej sytu­acji i [Dir­le­wan­ger] został oskar­żony o skan­da­liczną napaść na nie­let­niego, po czym ska­zany na 2,5 roku wię­zie­nia”24.

Wyciągi z doku­men­tów par­tyj­nych świad­czą jed­nak o czymś innym. Poli­cja aresz­to­wała Dir­le­wan­gera w nocy z 14 na 15 lipca 1934 roku po sza­lo­nej popi­ja­wie alko­ho­lo­wej za kilka prze­stępstw, w tym upra­wia­nie seksu z nie­let­nią, jazdę samo­cho­dem po pija­nemu i ucieczkę z miej­sca wypadku.

Wpraw­dzie nie znamy powo­dów pijań­stwa, ale było moż­liwe, że Dir­le­wan­ger był przy­gnę­biony i zagu­biony po aresz­to­wa­niu i zamor­do­wa­niu Ern­sta Röhma, przy­wódcy SA. Ten został zamor­do­wany 1 lipca na roz­kaz Adolfa Hitlera, ale począt­kowe rela­cje mówiły o popeł­nie­niu samo­bój­stwa. Czter­na­stego lipca poja­wiła się wer­sja, że Röhm został w rze­czy­wi­sto­ści zastrze­lony pod­czas nie­uda­nego powsta­nia prze­ciwko Hitle­rowi25. Tak czy ina­czej czyny Dir­le­wan­gera były poważ­nym prze­stęp­stwem, nawet jak na członka par­tii. Nie­mal natych­miast, bo jesz­cze przed roz­po­czę­ciem pro­cesu, dowódz­two SA posta­no­wiło usu­nąć Dir­le­wan­gera ze swo­ich sze­re­gów. Poni­żej przy­ta­czamy tekst ofi­cjal­nego zale­ce­nia, znaj­du­ją­cego się w teczce oso­bo­wej Dir­le­wan­gera z archi­wum SS:

„Grupa SA Połu­dniowy Zachód, Stut­t­gart, 8 sierp­nia 1934 roku. Odno­śnie: Wyda­le­nia Dir­le­wan­gera Do naczel­nego przy­wódcy SA. Mona­chium

Grupa składa wnio­sek o natych­mia­stowe i trwałe wyda­le­nie z SA Sturmführera Oskara Dir­le­wan­gera, które spo­wo­do­wane jest pogwał­ce­niem arty­kułu 7e, f i g.

POWODY

Zgod­nie z kwe­stio­na­riu­szem dowódcy Sturmführer Dir­le­wan­ger dołą­czył do SA 1 kwiet­nia 1932 roku. Był zastępcą dyrek­tora biura pracy w Heil­bronn. W ostat­nich dniach lipca został aresz­to­wany przez wła­dze sądowe z powodu prze­stęp­stwa zwią­za­nego z para­gra­fem 176 Pań­stwo­wego Kodeksu Kar­nego. Natych­miast został zwol­niony z obo­wiąz­ków zastępcy dyrek­tora w biu­rze pracy. Obec­nie poja­wiły się dwie kolejne skargi prze­ciwko Dir­le­wan­gerowi, roz­pa­try­wane przez biuro sądowe w Heil­bronn, ponie­waż jed­nej i tej samej nocy pro­wa­dził służ­bowy samo­chód i kom­plet­nie pijany wje­chał nim do rowu. Przy oka­zji kobieta pasa­żer została poważ­nie raniona, a on uciekł z miej­sca wypadku.

Kilka mie­sięcy temu Dir­le­wan­ger został zawie­szony w 155. Bry­ga­dzie i wsz­częto prze­ciwko niemu postę­po­wa­nie, gdyż w krę­gach nie­za­do­wo­lo­nych wewnątrz SA agi­to­wał prze­ciwko dowódcy i szta­bowi bry­gady. Dri­le­wan­ger szcze­gól­nie zwią­zał się z nie­sław­nym dowódcą dru­żyny Ste­imle, który został ska­zany przez sąd w Heil­bronn na pięć mie­sięcy wię­zie­nia, odby­wa­ją­cym obec­nie tę karę w zakła­dzie kar­nym w Ulm. Dir­le­wan­ger prze­wo­dził klice SA-manów z Heil­bronn, mylą­cych naro­dowy socja­lizm z naro­dowym bol­sze­wi­zmem, któ­rzy nie mieli ochoty pod­po­rząd­ko­wać się dys­cy­pli­nie. Dodat­kowo Dir­le­wan­ger bez­po­śred­nio agi­to­wał w nie­wia­ry­godny spo­sób prze­ciwko nowo wybra­nemu Oberführerowi Zie­gle­rowi, aby wywo­łać wąt­pli­wo­ści wobec niego w sze­re­gach SA. Jeśli Obreführer Zie­gler miał zamiar zapro­wa­dzić pewien ład w Heil­bronn, gdzie sytu­acja w SA nie była zbyt przy­jemna, to Dir­le­wan­ger musiał odejść. Co wię­cej, nie było prawdą, że w SA ist­niały jakieś złe emo­cje zwią­zane z Zie­glerem albo jego szta­bem. Zła atmos­fera ist­nieje tylko w wąskim, nie­zdy­scy­pli­no­wa­nym kręgu ludzi zwią­za­nych z Dir­le­wan­gerem i Ste­ime­lem. Trzeba zauwa­żyć, że Dir­le­wan­ger zabie­gał poprzez zna­jo­mość z przed­sta­wi­cie­lem sztabu NDSAP, Häringiem, o pro­mo­cję do stop­nia Standartenführera w ówcze­snej Gór­nej Gru­pie V, cho­ciaż był w SA dopiero od 1932 roku i peł­nił tylko pod­rzędne funk­cje. Został ostat­nio hono­ro­wym oby­wa­te­lem wio­ski San­ger­hau­sen. Obec­nie Dir­le­wan­ger sie­dzi w wię­zie­niu z powodu wie­lo­krot­nych sto­sun­ków sek­su­al­nych z dziew­czyną poni­żej 14 roku życia, upra­wia­nych w samo­cho­dzie służ­bo­wym Biura Pracy.

Dir­le­wan­ger stał się osobą nie do znie­sie­nia dla repu­ta­cji i dys­cy­pliny SA w Heil­bronn. Sta­nowi zły przy­kład z powodu swych wyczy­nów, dla­tego w inte­re­sie repu­ta­cji SA w Heil­bronn musi być natych­miast wyda­lony. Z tego względu grupa sta­wia wnio­sek, aby usu­nąć Dir­le­wan­gera z SA i powinno to stać się jak naj­szyb­ciej, gdyż nie można opóź­niać całego postę­po­wa­nia w inte­re­sie repu­ta­cji SA. Pro­ces o prze­stęp­stwa prze­ciwko moral­no­ści wkrótce się roz­pocz­nie, więc na pewno zosta­nie ska­zany na kilka lat wię­zie­nia.

Führer Grupy Połu­dniowo-Zachod­niej SA”26

Pomimo zaan­ga­żo­wa­nia poli­ty­ków poli­cja aresz­to­wała Dir­le­wan­gera za nastę­pu­jące czyny: w nocy z 14 na 15 lipca 1934 roku spo­wo­do­wał dwa wypadki pro­wa­dząc samo­chód służ­bowy i zacho­wy­wał się nie­mo­ral­nie wobec dziew­czyny poni­żej 14 roku życia, tzn. Anne­lise … ( nazwi­sko znane auto­rowi, ale świa­do­mie pomi­nięte). Sąd Okrę­gowy Sądu Pań­stwo­wego w Heil­bronn roz­pa­trzył jego sprawę i ska­zał go 21 wrze­śnia 1934 roku na dwa lata pozba­wie­nia wol­no­ści. Odby­wał tę karę od 11 stycz­nia 1935 roku do 12 paź­dzier­nika 1936 roku w zakła­dzie peni­ten­cjar­nym w Ludwigs­burgu. Na zwol­nie­niu warun­ko­wym prze­by­wał do 31 paź­dzier­nika 1939 roku.

Jesz­cze w wię­zie­niu Dir­le­wan­ger został wyrzu­cony z par­tii nazi­stow­skiej. Gwałty na nie­let­nich były poważ­nym prze­stęp­stwem dla nazi­stów, któ­rzy czę­sto tole­ro­wali inne eks­cesy. Pro­ce­durę prze­pro­wa­dzono w lutym 1936 roku, a doku­men­ta­cja znaj­duje się w aktach SS:

„Par­tyjny Sąd Okrę­gowy w Stut­t­gar­cie, 26 lutego 1936 roku Württemberg – Hohen­zol­lern NSDAP

W spra­wie śledz­twa prze­ciwko dok­to­rowi Oska­rowi Dir­le­wan­ge­rowi, byłemu dyrek­to­rowi Biura Pracy w Heil­bronn, obec­nie w zakła­dzie kar­nym w Ludwigs­burgu, byłemu człon­kowi par­tii numer 1 098 716, z powodu pogwał­ce­nia para­grafu 4, arty­kuł 2a i c, trze­cia kan­ce­la­ria Par­tyj­nego Sądu Okrę­go­wego odbyła dzi­siaj sesję, któ­rej uczest­ni­kami byli: E. Fischer, E. Angst i Th. Stöckler.

UZNAŁA

1. Osoba oskar­żona naru­szyła para­graf 2a i c prawa.

2. Sąd Okrę­gowy domaga się, aby utrzy­mać poprzed­nie zale­ce­nia gau­le­itera z 1 sierp­nia 1934 roku.

POWODY

Oskar­żony wniósł pro­test w popraw­nej for­mie i na czas. Jed­nak jego zaża­le­nie nie ma pod­staw. W poprzed­nich postę­po­wa­niach oskar­żo­nemu posta­wiono nastę­pu­jące zarzuty:

1. Korzy­stał ze służ­bo­wego pojazdu Biura Pracy w Heil­bronn do celów pry­wat­nych, na co nie miał pozwo­le­nia.

2. W nocy z 14 na 15 lipca 1934 roku spo­wo­do­wał dwa wypadki pro­wa­dząc wspo­mniany pojazd.

3. Wyka­zy­wał mię­dzy 12 a 15 lipca 1934 roku nie­godne zacho­wa­nie wobec pra­cow­nicy firmy.

4. Z oka­zji wie­czoru towa­rzy­skiego w Urzę­dzie Pracy prze­kro­czył godzinę poli­cyjną 15 lipca 1934 roku.

5. Świa­do­mie zło­żył fał­szywe oświad­cze­nie poli­cji kry­mi­nal­nej oraz kie­row­ni­kowi komi­sji egza­mi­na­cyj­nej w Pań­stwo­wym Biu­rze Pracy.

6. Usi­ło­wał zmu­sić kobietę zra­nioną pod­czas wypadku samo­cho­do­wego 15 lipca 1934 roku, aby poświad­czyła kłam­stwo.

7. Zacho­wy­wał się nie­mo­ral­nie wobec dziew­czynki poni­żej 14 roku życia, nazy­wa­ją­cej się Anne­lise … z Heil­bronn, co jest uzna­wane za prze­stęp­stwo zgod­nie z posta­no­wie­niami para­grafu 176, arty­kuł 3. Pań­stwo­wego Kodeksu Kar­nego.

Naj­po­waż­niej­sze oskar­że­nie jest siódme wraz z dru­gim i są one przed­mio­tem postę­po­wa­nia przed zwy­kłym sądem.

Nim jesz­cze postę­po­wa­nie sądowe zakoń­czyło się, Sąd Spe­cjalny Wyż­szego Dowódz­twa SA naka­zał z dniem wej­ścia w życie 30 sierp­nia 1934 roku zwol­nić Dir­le­wan­gera z obo­wiąz­ków i zde­gra­do­wać, a tym samym na stałe usu­nąć go z SA, uzna­jąc, że był winien nie­mo­ral­nego zacho­wa­nia i z tego powodu już utra­cił sta­no­wi­sko dyrek­tora w Biu­rze Pracy w Heil­bronn. Jego złe pro­wa­dze­nie się, dzia­ła­nia karalne – wypa­dek samo­cho­dowy w sta­nie nie­trzeź­wo­ści, co przy­czy­niło się do zra­nie­nia pasa­żera, i ucieczka z miej­sca zda­rze­nia, czy­nią go bez­war­to­ścio­wym dla dowódz­twa SA.

Postę­po­wa­nie przed Sądem Okrę­go­wym będzie wią­żące, dopóki for­malne postę­po­wa­nie przed Sądem Kry­mi­nal­nym nie zakoń­czy się. Wraz z wyro­kiem Sądu Okrę­go­wego Sąd Pań­stwowy w Heil­l­bron ska­zał oskar­żo­nego na dwa lata uwię­zie­nia z powodu prze­stęp­stwa prze­ciwko moral­no­ści, zwią­za­nego z osobą poni­żej 14 roku życia. Jego pro­test został odrzu­cony przez Sąd Pań­stwowy. Dla­tego utrzy­mano sen­ten­cje Sądu Okrę­go­wego.

Na pod­sta­wie tego wyroku jest jasne, że oskar­żony, który wcze­śniej nie był noto­wany, wyko­rzy­stał Anne­lise …, uro­dzoną w … 1920 roku w Heil­bronn, cztery albo pięć razy w okre­sie od lutego do połowy lipca 1934 roku, aby zaspo­koić swoje żądze sek­su­alne. Pod­czas jed­nego z raj­dów samo­cho­do­wych, które koń­czyły się orgiami sek­su­al­nymi, dziew­czynka nosiła mun­dur Jungmädel jako człon­kini BDM (Bund Deut­scher Mädel). Dodat­kowo oskar­żony pro­wa­dził nie­mo­ralne życie. Utrzy­my­wał związki, które pro­wa­dziły do seksu, z kil­koma innymi kobie­tami, wśród któ­rych była dwu­dzie­sto­let­nia przy­wód­czyni lokal­nej grupy BDM w Heil­bronn.

W sen­ten­cji praw­nej jest dalej stwier­dze­nie, że pod­czas kilku podróży w nocy z 14 na 15 lipca 1934 roku spo­wo­do­wał nie mniej niż pięć ran u osób i serię uszko­dzeń zwią­za­nych ze skut­kami picia alko­holu. Nie było kary za to, gdyż pro­ces został powstrzy­many poprzez zasto­so­wa­nie prawa do uchy­le­nia kary z 7 sierp­nia 1934 roku. Wraz z tym oka­zuje się, że oskar­żony naru­szył punk­tami 2. i 7. zasady par­tyjne. Ze względu na powagę karal­nych czy­nów, ich odra­ża­jącą naturę oraz nie­cny cha­rak­ter, jaki wyka­zał oskar­żony w tych wyda­rze­niach, jego bez­dy­sku­syjne zasługi dla NSDAP nie mogą być oko­licz­no­ściami łago­dzą­cymi. Kto­kol­wiek grze­szy prze­ciwko naszym mło­dym kobie­tom w tak kary­godny spo­sób, nie może dłu­żej nale­żeć do NSDAP. Wobec poważ­nych grze­chów oby­cza­jo­wych punkty 1., 3., 4., 5. i 6. pier­wot­nego oskar­że­nia nie mają już zna­cze­nia. Dla­tego Par­tyjny Sąd Okrę­gowy zde­cy­do­wał nie badać dalej tych oskar­żeń i zakoń­czyć śledz­two.

Decy­zję można zaskar­żyć do Naj­wyż­szego Sądu Par­tyj­nego. Zaża­le­nie trzeba wnieść do ośmiu dni do chwili wyda­nia tego wyroku do Par­tyj­nego Sądu Rejo­no­wego Wüttemberg/Hohen­zol­lern, Stut­t­gart, Korn­prinz­strasse 2a i musi być uza­sad­nione w okre­sie tychże ośmiu dni. Jeśli nie pojawi się taka apli­ka­cja, wtedy powyż­szy wyrok staje się praw­nie wią­żący”27.

Z per­spek­tywy wielu lat oka­zuje się, że dzia­ła­nia prze­ciwko Dir­le­wan­ge­rowi były uza­sad­nioną reak­cją na poważne łama­nie prawa. Ale nie każdy czuł się ura­żony odra­ża­ją­cym zacho­wa­niem naszego „boha­tera”. Jesz­cze raz Ber­ger komen­tuje aferę przez Try­bu­na­łem Norym­ber­skim:

„Ska­za­nie było abso­lut­nie nie­spra­wie­dliwe. Led­wie wyszedł [Dir­le­wan­ger] z wię­zie­nia, zamel­do­wał się u mnie w Mini­ster­stwie Edu­ka­cji. Dostał bia­łej gorączki. Był 1937 rok. Wyja­śni­łem mu cał­kiem jasno: «To jest ostatni raz. To wszystko przez twoje pijań­stwo». Nie cze­ka­łem długo na nowe wie­ści, gdyż ktoś powie­dział mi, że został ponow­nie aresz­to­wany i uwię­ziony. Ape­lo­wał o wzno­wie­nie postę­po­wa­nia, ale gau­le­iter Murr, szwa­gier kre­isle­itera, nie był zupeł­nie tym zain­te­re­so­wany i byli na tyle uprzejmi, aby upro­ścić sprawę i wsa­dzić go do pry­wat­nego obozu kon­cen­tra­cyj­nego gau­le­itera Welzh­he­ima w Wir­tem­ber­dze. Wtedy zwró­ci­łem się przy pomocy depe­szy do Him­melra i Dowódcy SS i Poli­cji, a oni mieli dość poczu­cia spra­wie­dli­wo­ści, aby wtrą­cić się i wycią­gnąć go stam­tąd następ­nego dnia. Potem wysła­łem go do Hisz­pa­nii”28.

Got­tlob Ber­ger zda­wał się być anio­łem stró­żem Oskara Dir­le­wan­gera przez lata ist­nie­nia Trze­ciej Rze­szy. Ber­ger uro­dził się 16 lipca 1896 roku w Ger­st­te­ten w Wir­tem­ber­gii. Od 1910 do 1914 roku stu­dio­wał peda­go­gikę, aby zostać nauczy­cie­lem w mia­steczku Nürtingen. Po wybu­chu I wojny świa­to­wej wstą­pił na ochot­nika do woj­ska i dostał przy­dział do 127. Pułku Pie­choty, a wkrótce potem prze­nie­siono go do 247. Pułku Pie­choty. Został ranny w kostkę 31 paź­dzier­nika 1914 roku – była to pierw­sza z czte­rech ran odnie­sio­nych w tym kon­flik­cie. W 1915 roku wal­czył pod Ypres, gdzie 18 marca tego roku został ranny w plecy, a 4 paź­dzier­nika w brzuch. Szó­stego listo­pada otrzy­mał pro­mo­cję do stop­nia porucz­nika. W 1917 roku prze­nie­siono go do 476. Pułku Pie­choty, gdzie słu­żył jako adiu­tant bata­lionu. W czerwcu 1918 roku został ranny odłam­kiem gra­natu. Pod­czas wojny Ber­ger otrzy­mał liczne odzna­cze­nia: 26 listo­pada 1914 roku dostał Krzyż Żela­zny II klasy, a 21 maja 1915 roku stał się kawa­le­rem Wir­tem­ber­skiego Medalu Służby Woj­sko­wej w Zło­cie. Krzyż Żela­zny I klasy ozdo­bił jego mun­dur 21 stycz­nia 1918 roku, 4 maja 1918 roku otrzy­mał Krzyż Rycer­ski Służby Woj­sko­wej, a 18 czerwca tego samego roku doszła do tego Srebrna Odznaka za Rany. Gdy koń­czyła się już wojna, odzna­czono go Orde­rem Fry­de­ryka z Mie­czami. Zakoń­czył służbę 13 czerwca 1919 roku jako porucz­nik w 124. Pułku Pie­choty29.

Ber­ger po raz pierw­szy wstą­pił do par­tii nazi­stow­skiej w 1922 roku. W 1923 roku dostał się do wię­zie­nia za posia­da­nie broni. Ponow­nie wstą­pił do par­tii 1 stycz­nia 1931 roku. Otrzy­mał wtedy legi­ty­ma­cję numer 275 991. Nie­mal natych­miast uzy­skał sto­pień oberführera SS, czyli wyso­kiej rangi funk­cjo­na­riu­sza tej orga­ni­za­cji w połu­dniowo-zachod­nich Niem­czech. Ber­ger był żonaty i miał czworo dzieci. Awan­so­wał w SS i 20 kwiet­nia 1939 roku został brigadeführerem SS, a dokład­nie dwa lata póź­niej gruppenführerem SS. Stał się też sze­fem Głów­nego Urzędu SS (haup­tamt). Do tego doszedł 21 czerwca 1943 roku awans na obergruppenführera SS. Kie­ro­wał rekru­ta­cją mło­dych ludzi do SS, a co waż­niej­sze był powszech­nie uwa­żany za powier­nika reichsführera Him­m­lera. W cza­sie dru­giej wojny świa­to­wej Ber­ger otrzy­mał kolejne odzna­cze­nia. Pierw­szego lipca 1941 roku nadano mu Krzyż Służby Wojen­nej I klasy. W 1942 roku ode­brał Krzyż Koman­dor­ski Orderu Bia­łej Róży Fin­lan­dii. Trzy­dzie­stego stycz­nia 1943 roku dostał nazi­stow­ską Złotą Odznakę Par­tyjną, a 1 lipca 1943 roku Krzyż Nie­miecki w Sre­brze30. Pod koniec wojny schwy­tali go alianci.

Gau­le­iter był naj­wyż­szej rangi urzęd­ni­kiem par­tyj­nym. Znaj­do­wał się tylko tro­chę niżej od samych szczy­tów wła­dzy Trze­ciej Rze­szy. Trzy­dzie­stu trzech gau­le­ite­rów nad­zo­ro­wało całą dzia­łal­ność poli­tyczną i eko­no­miczną, zaj­mo­wało się mobi­li­za­cją siły robo­czej i orga­ni­za­cją obrony cywil­nej. Hitler oso­bi­ście wska­zy­wał ludzi na te sta­no­wi­ska. O sto­pień niżej stali kre­isle­ite­rzy, któ­rzy speł­niali podobne obo­wiązki w swo­ich okrę­gach i byli naj­ni­żej opła­ca­nymi urzęd­ni­kami par­tyj­nymi. W regio­nie (Gau) Wir­ten­berg-Hohen­zol­lern było 35 okrę­gów (Kreis). Wil­helm Murr był tam gau­le­ite­rem od 1928 roku i był zapra­wiony w tocze­niu kon­flik­tów. Do 1937 roku pozo­sta­wał w szta­bie SS-Reichsführera Him­m­lera. Przez całą wojnę pozo­sta­wał wyso­kim funk­cjo­na­riu­szem par­tyj­nym. Popeł­nił samo­bój­stwo, poły­ka­jąc cyja­nek potasu 14 maja 1945 roku31. Poza tym, że Murr był gau­le­ite­rem, Dir­le­wan­ger miał z nim jesz­cze jeden pro­blem – tam­ten był gruppenführerem SS. Murr zapi­sał się do par­tii nazi­stow­skiej 6 sierp­nia 1925 roku i otrzy­mał legi­ty­ma­cję z niskim nume­rem 12 873. Do SS dołą­czył 9 wrze­śnia 1934 roku. Dostał numer 147 545 i od razu został gruppenführerem. Got­tlob Ber­ger nie mógł w tam­tym cza­sie pomóc swo­jemu sta­remu przy­ja­cie­lowi, gdyż wtedy jesz­cze nie był człon­kiem SS. Dir­le­wan­ger musiał sam roz­wią­zać swoje pro­blemy32.

Po zwol­nie­niu z wię­zie­nia 11 paź­dzier­nika 1936 roku Dir­le­wan­ger usi­ło­wał wzno­wić swój pro­ces, czym nie­wąt­pli­wie wzbu­dził gniew gau­le­itera, który kazał go umie­ścić 14 marca 1937 roku w aresz­cie ochron­nym w Welzheim. Dir­le­wan­ger poje­chał do Hisz­pa­nii z Legio­nem Con­dor za radą Got­tloba Ber­gera.

Hitler odko­men­de­ro­wał tę jed­nostkę Luftawffe wraz z oddzia­łami lądo­wymi do zadań spe­cjal­nych w hisz­pań­skiej woj­nie domo­wej. Miała ona wspie­rać gene­rała Franco i jego oddziały nacjo­na­li­stów. Kon­tyn­gent Luft­waffe był naj­więk­szy i skła­dał się z oddzia­łów obrony prze­ciw­lot­ni­czej, jed­no­stek bom­bo­wych, myśliw­skich i roz­po­znaw­czych. Kon­tyn­gent armii lądo­wej był mniej­szy, począt­kowo wiel­ko­ści bata­lionu, i skła­dał się ze sztabu, dwóch kom­pa­nii linio­wych i polo­wej kom­pa­nii tech­nicz­nej. Niemcy mieli 41 czoł­gów Mark I, 20 armat prze­ciw­pan­cer­nych, 8 dzia­łek kali­bru 20 mm i 10 pojaz­dów dowo­dze­nia. Oddział czoł­gów, który roz­miesz­czono w Hisz­pa­nii, dostał nazwę Pan­zer­gruppe „Drohne”, a jego zada­niem było szko­le­nie hisz­pań­skich czoł­gi­stów i mecha­ni­ków. Nie był bez­po­śred­nio zaan­ga­żo­wany w walki, cho­ciaż nie zawsze tak się działo. Nie­mieccy instruk­to­rzy nazy­wani byli „psz­cze­la­rzami” (Imker). Przez Legion Con­dor prze­wi­nęło się od sierp­nia 1936 do maja 1939 roku ponad 19 000 żoł­nie­rzy i instruk­to­rów nie­miec­kich. Kil­ku­set z nich zgi­nęło w wal­kach, wypad­kach lub z powodu cho­rób33.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1. Cooper M., The Nazi Aga­inst Soviet Par­ti­zans, Stein and Day, Nowy York 1979, s. 98. [wróć]

2. W książce uży­wany jest zazwy­czaj ter­min Son­der­kom­mando na okre­śle­nie jed­nostki Dir­le­wan­gera, cho­ciaż pod­czas wojny sied­mio­krot­nie zmie­niała ona nazwę (patrz załącz­nik 5). [wróć]

3.Ibi­dem, s. 98. [wróć]

4. Stein G.H., The Waf­fen-SS: Hitler’s Elite Guard at War 1939–1945, Cor­nell Uni­ver­sity Press, Ithaca. N.Y. 1966, s. 268. [wróć]

5. Meyer G., Nacht über Ham­burg, Rödeberg Ver­lag, Frank­furt am Main 1971, s. 125. [wróć]

6. Rosyj­skie źró­dła wspo­mi­nają nawet o licz­bie 150 000 ofiar. [wróć]

7. W książce prze­waż­nie używa się nie­miec­kich nazw stopni SS. Ich wykaz z tlu­macz­niem na pol­ski i angiel­ski znaj­duje się w anek­sie 1. [wróć]

8. 36. Dywi­zja Gre­na­die­rów Pan­cer­nych SS powstała w lutym 1945 roku z SS Strurm­ri­gade Dir­le­wan­ger. Wię­cej na ten temat w anek­sie 5. [wróć]

9. Cho­dzi o Reichs­si­cher­he­it­shaup­tamt – RSHA, Główny Urząd Bez­pie­czeń­stwa Rze­szy. [wróć]

10. Naczel­nik poli­tyczny NSDAP w okręgu admi­ni­stra­cyj­nym (Gau). [wróć]

11. Cooper M., The Nazi…, s. 88. [wróć]

12. Nie­miecki komu­ni­sta, który po puczu Kappa orga­ni­zo­wał bojówki na wzór Armii Czer­wo­nej, potem zbiegł do Związku Sowiec­kiego, gdzie ponoć w 1933 roku uto­nął w Oce. [wróć]

13. Akta per­so­nalne Oskara Dir­le­wan­gera. [wróć]

14. Tre­vor-Roper H.R., Hitler’s Table Talk 1941–1944, England:Weiden­feld and Nichol­son, Lon­don 1953, s. 640. [wróć]

15. Gude­rian H., Pan­zer Leader, Zen­ger Publi­shing Com­pany, Washing­ton, D.C. 1979, s. 356. [wróć]

16. 23 i 24 listo­pada 1944 roku, 3, 10, 22, 12, 14, 15, 18, 21, 22, 23, 24, 26, 27, 28 i 31grudnia 1944 roku, 14, 15, 16, 17 i 18 lutego 1945 roku i 15 kwiet­nia 1945 roku. [wróć]

17. Reitlin­ger G., The SS: Alibi of a Nation, 1922–1945, Arms and Armour Press, Lon­don 1984, s. 278. Naj­lep­szy opis tajem­nicy ota­cza­ją­cej osta­teczne roz­wią­za­nie można zna­leźć u Richarda Bre­it­manna, The Archi­tec­ture of Geno­cide: Him­m­ler and the Final Solu­tion.[wróć]

18. Reitlin­ger G., The SS: Alibi of a Nation…, s. 173. [wróć]

19. Akta per­so­nalne Oskara Dir­le­wan­gera. [wróć]

20.Ibi­dem.[wróć]

21.Ibi­dem.[wróć]

22.Ibi­dem.[wróć]

23.Ibi­dem.[wróć]

24.Trials of War Cri­mi­nals before the Inter­na­tio­nal Mili­tary Tri­bu­nal, Vol. XIII, The Mini­stries Case, Case No. 11, Washing­ton, D.C.: U.S. Gover­ment Prin­ting Office, 1952, s. 537. [wróć]

25. Hal­comb J., The SA: A Histo­ri­cal Per­spec­tive, Crown/Agin­co­urt Books, Colum­bia, S.C. 1985, s. 71, 72. [wróć]

26. Akta per­so­nalne Oskara Dir­le­wan­gera. [wróć]

27.Ibi­dem.[wróć]

28.Trials of War Cri­mi­nals before the Inter­na­tio­nal Mili­tary Tri­bu­nal, Vol. XIII, The Mini­stries Case, Case No. 11, s. 537–538. [wróć]

29. Akta per­so­nalne Got­tloba Ber­gera, Washing­ton, D.C.: Natio­nal Docu­ment Cen­ter, Roll SSO-058. [wróć]

30.Ibi­dem.[wróć]

31. Höffkes K., Hitlers Poli­ti­sche Gene­rale: Die Gau­le­iter des Drit­ten Reiches, Gra­bert Ver­lag, Tübingen 1986, s. 239–240. [wróć]

32. Akta per­so­nalne Wil­helma Murra,Washing­ton, D.C.: Natio­nal Archi­ves Micro­film Publi­ca­tion A3443, Akta ofi­ce­rów SS z Ber­liń­skiego Cen­trum Doku­men­ta­cji, Roll SSO-341A. [wróć]

33. Proc­tor R.L., Hitler’s Luft­waffe in Spa­nish Civil War, Gre­en­wood Press West­port, Con­nec­ti­cutt 1983, s. 41, 42, 253. [wróć]