Od Florencji do Nowego Meksyku. Pisma z historii sztuki i kultury - Aby Warburg - ebook

Od Florencji do Nowego Meksyku. Pisma z historii sztuki i kultury ebook

Aby Warburg

0,0

Opis

Tom artykułów Aby Warburga, fascynujących szkiców o sztuce i kulturze późnego średniowiecza i Renesansu, o miłosnych emblematach i oprawie muzycznych przedstawień na późnorenesansowym dworze, o magii i średniowiecznych wyobrażeniach podboju morskich i powietrznych przestworzy, ukazują tego wielkiego historyka sztuki i kultury jako niestrudzonego eksploratora ukrytej obecności antycznych form i motywów w późniejszych epokach, jako badacza, który stawia sobie za cel odzyskanie brzmienia zapomnianych języków sztuki, odszyfrowanie zagadkowych figur artystycznych praktyk minionych epok. Studiując wytworne przedmioty dworskiej kultury, burgundzkie gobeliny i majestatyczne formy „all’ antica”, współtworzące ekspresję postaci na przedstawieniach Ghirlandaia czy Piera della Francesca, Warburg z równą pasją przygląda się rytuałom religijnym Indian Pueblo i związanej z nimi aktywności twórczej, wpatrując się w najróżniejsze przejawy dawnej sztuki i ekspresji jako przejawy mentalnej postawy i artystyczno-intelektualnej energii. Chcąc je zrozumieć, ożywia je siłą niezwykłej erudycji i skojarzeń, ujmując swoje interpretacje w niezrównanej, metaforycznej i aforystycznej wręcz formule językowej. Warburg to niezrównany ‘cicerone’ po topografii kultury europejskiej, o którym możemy powiedzieć to, co on sam rzekł na temat Jacoba Burckhardta: jest prawdziwym „odbiorcą fal mnemicznych” dawnych kultur.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 381

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wchodząc do glyptoteki monachijskiej, miałem uczucie żniwiarza przed zbożem. Każdy posąg to jakieś zamknięte w sobie, szczególne życie, które mam odpieczętować: zadanie bez końca.

Friedrich Hebbel (przekład Karol Irzykowski)

Ryszard Kasperowicz

Wstęp

Aby Warburg należy do elitarnego grona historyków sztuki, a jego sława, oddziaływanie, obecność w humanistyce XX wieku już dawno przekroczyły granice dyscypliny. Teksty hamburskiego uczonego należą dziś do kanonu historii kultury i filozofii kultury, stały się inspiracją dla studiów nad religią1, nad symbolem obrazowym pojętym jako narzędzie kształtowania i ekspresji doświadczania świata natury i historii, są też nieodzownym punktem odniesienia dla antropologii sztuki, teorii wyrazu i teorii obrazu. Warburg, jak mało kto, może z wyjątkiem Jacoba Burckhardta, przyczynił się do ożywienia dyskusji nad renesansem i do przekształcenia wizerunku tej epoki. Warburga wymienia się dziś jednym tchem obok takich znakomitości dziewiętnasto- i dwudziestowiecznej myśli humanistyczno-historycznej, jak Jacob Burckhardt, Ernst Robert Curtius, Erich Auerbach, Ernst Cassirer, Walter Benjamin2; odnajduje się paralele pomiędzy jego projektami naukowymi a metaforologią Hansa Blumenberga3, w świadomości historyków sztuki zaś jest postacią tak oczywistą, jak Heinrich Wölfflin, Ernst Hans Gombrich, Edgar Wind czy Erwin Panofsky. Literatura naukowa na temat Warburga jest dzisiaj, praktycznie rzecz biorąc, nie do ogarnięcia4, a sam uczony, w zależności od konkretnych intencji i modeli interpretacyjnych, bywa postrzegany jako wizjoner i zarazem krytyk świata nowoczesnego, będący wcieleniem wszystkich sprzeczności ową nowoczesność charakteryzujących, wyrażający rozmaite dążenia i niepokoje, którymi przesycona jest kultura humanistyczna Niemiec przed I wojną światową i czasów Republiki Weimarskiej, współtwórca metody ikonologicznej (o ile takowa rzeczywiście istnieje jako skonsolidowany i spójny model wykładni artefaktów artystycznych), protoplasta historii sztuki jako Bildwissenschaft5 oraz visual studies, profetyczny odkrywca (a ściśle biorąc – współodkrywca) ukrytych, napawających lękiem nurtów kultury starożytnej, ożywających w zmiennych Pathosformeln6 w dziejach całej kultury europejskiej. Jeśli dodamy do tego niezwykłe koleje życia Warburga, naznaczone głębokim załamaniem umysłowym po I wojnie światowej (mniej więcej do 1923 roku), zbudowanie przezeń niezwykłej biblioteki, Kulturwissenschaftliche Bibliothek Warburg, która swoimi zbiorami i sposobem ich uporządkowania symbolizowała Warburgiański model kosmosu kultury, rychło dojdziemy do wniosku, że Aby Warburg przedzierzgnął się z prywatnego uczonego, głęboko zakorzenionego w kulturze umysłowej drugiej połowy XIX stulecia, w emblemat różnych, niekoniecznie do siebie pasujących postaw wobec nowoczesności, widzianej w optyce studiów nad wizualnością jako sposobem orientacji człowieka w świecie – zawsze się odradzającej energii im Kampfe um die Menschenrechte des Auges.

Innymi słowy, zmieniające się wizerunki Warburga7 są raczej wykładnią dawnej maksymy Goethego z Fausta: „To, co nazywasz czasu duchem, jest jeno duchem historyka, który z zacietrzewieniem głuchem przeszłości rdzawe drzwi odmyka” [tłum. Emil Zegadłowicz], aniżeli próbą bezstronnej oceny. Może tekstom Warburga i sposobowi prezentacji jego postaci nie grozi los, jaki Alanus ab Insulis przypisał autorytetom, porównując je do woskowego nosa, który każdy ciągnie w swoją stronę, wszelako ocena sine ira et studio jest w jego wypadku sprawą nader złożoną, gdyż Warburg jest przyjmowany nie tyle jako prawodawczy autorytet, ile jako prekursor – niewyczerpana inspiracja dla wielu pokoleń badaczy (i artystów)8. Atlas„Mnemosyne”, podróż do Nowego Meksyku, biblioteka (oraz jej symbolika), studia nad wyobraźnią magiczną i astrologiczną, fascynacja obrazem pojmowanym jako matryca pamięci i wyobraźni, raczej jako narzędzie działania aniżeli ostateczny efekt procesu estetycznego postrzegania świata, obrazem działającym poza wszelkimi schematami artystycznej hierarchii – te wszystkie elementy składają się na wizerunek Warburga, który powoli zaczyna dominować i nieco przesłaniać wyraziste rysy, które pół wieku temu nadał swemu bohaterowi Ernst H. Gombrich w uznanej biografii intelektualnej9. Bogactwo idei i pomysłów Warburga, jego niekonwencjonalne ujęcie problemów dziejów kultury jako funkcji obrazowej pamięci konkretnego czasu, po części uwarunkowanej świadomością nieuchronnego istnienia w wielokształtnym wymiarze Nachleben der Antike, język wypowiedzi, obfitujący w metaforyczne sformułowania o niezwykłej sile asocjacji, otwierający nowe perspektywy już choćby dzięki mechanizmowi samego przeniesienia znaczeń, sprawiają, że postać wielkiego uczonego staje się równie wielowymiarowa, co wieloznaczna – i coraz trudniejsza do uchwycenia.

W rzeczy samej jest to pewien paradoks, zważywszy na zakres i intensywność badań nad Warburgiem. Lecz właściwie sprawy oceniając, stanowią one dosyć wierne odzwierciedlenie różnorodności zainteresowań naukowych hamburskiego uczonego, które koncentrowały się wokół kilku stałych zagadnień: odsłaniania rozmaitych warstw kultury antycznej stosownie do aktywności i funkcji pamięci obrazowej w Europie średniowiecznej i nowożytnej, która ukazywała się nie tylko w odnawianiu formuł patosu i odzyskiwania (bądź utraty) energii symboliczno-ekspresyjnej przedstawień, lecz także w nieprzerwanym przenikaniu się antykizującej, idealizującej retoryki gestu i stylu allafranzese o inklinacji do wiernego odtworzenia detalu i jego dekoracyjnej prezentacji (chodzi zatem o krzyżowanie się różnych energii stylotwórczych z potrzebą modyfikowania – dopisywania i przepisywania znaczeń, by wykorzystać tę frazę z zakresu teorii historiografii, co zresztą nie jest tutaj nieuzasadnione, zważywszy na nakładanie się motywacji estetycznych, stylistycznych i historyczno-ideowych we wszelkich formach myślenia i tworzenia all’ antica), roli tradycji antycznych w sposobach kształtowania form życia (uroczystości dworskie, różne formy pobożności), trwałości wierzeń i związanego z nimi imaginarium demonicznej siły astrologii, czy wreszcie wymiany stylistycznych idiomów między Północą i Południem renesansowej Europy. Wszystkie zgromadzone tutaj teksty poświęcone zostały takim właśnie problemom i stanowią istotne uzupełnienie do wydanego wcześniej tomu renesansowych studiów Warburga, jak i Atlasu „Mnemosyne”, którego wzorowym opracowaniem i edycją polski czytelnik może się cieszyć od jakiegoś czasu10.

Teksty, które niniejszym przypominamy, zostały opublikowane przez samego Warburga11; wyjątkiem jest sławna rozprawa o rytuale węża, wydana w 1939 roku w „Journal of the Warburg Institute”, a także obszerny wykład „Per monstra ad sphaeram”, wygłoszony w 1925] roku na cześć zmarłego Franza Bolla, świetnego filologa klasycznego, znawcy dziejów astronomii i astrologii, współpracownika wielkiego orientalisty, C. Bezolda; Boll był blisko związany z Biblioteką Warburga od około 1909 roku. Wybrane tutaj artykuły hamburskiego uczonego i wygłoszona przezeń mowa upamiętniająca12 dają nam sposobność przyjrzenia się praktyce badania i wyjaśniania, jaką uprawiał. Modus operandi Warburga na pierwszy rzut oka jest dość typowy: najczęściej punktem wyjścia staje się dzieło sztuki, może lepiej byłoby rzec: artefakt kultury, choćby o drugorzędnym znaczeniu artystycznym, pełniący na przykład wąsko zakreślone funkcje użytkowe, który kryje w sobie zagadkę – przedstawienie, motyw, postać, scenę – temat o nierozpoznanym znaczeniu. Wszelako należy pamiętać, że rozszyfrowanie treści przedstawienia nigdy nie było dla Warburga celem, lecz narzędziem służącym do sformułowania i wyjaśnienia kwestii o znacznie głębszej i ogólniejszej wymowie, a mianowicie zmierzenia intensywności i kierunku ekspansji tradycji obrazowych, zakorzenionych ostatecznie w wywodzących się z antyku schematach ekspresji, uchwytnych jednak także w wyobraźni poetyckiej, a nawet w dokumentach z zasobów dworskiej buchalterii. Świadomy bądź nie zwrot ku danej stylistyce i ekspresji obrazowania, jej twórcze przekształcenie znamionujące wysiłek wyzwalania się, albo też niewolnicze podporządkowanie się autorytetowi zastanej retoryki języka obrazowania, zawsze pozostają symptomem – świadectwem13 sytuacji, której ramy wyznacza konflikt racji artystycznych, estetycznych motywacji i etycznych (rozwiniętych na obszarze religii bądź polityki) przekonań. Dopiero w tak określonym polu sił energia stylotwórcza ponadindywidualnego języka wypowiedzi artystycznej może wejść w żywotny i płodny dialog z manierą określonego twórcy. Historyczna analiza stylu będzie zatem analizą powstawania (na zasadzie dialektyki trwania i zerwania) znaczeń obrazów w przestrzeni pamięci będącej funkcją ekspresji, a nie zastosowaniem psychologicznie uzasadnionych, lecz pozahistorycznych form oglądowych – analizą autonomicznego wzrostu form.

Rzecz jasna, stanowisko Warburga można całkiem słusznie i w sposób tradycyjny zarysować w postaci opozycji: historii sztuki (sc. historii obrazu) w historii kultury przeciwstawionej historii sztuki jako ekspozycji autonomicznej gry form. Nie można jednak pozwolić, aby ta opozycja przesłoniła nam świadomość spraw natury ogólniejszej. Po pierwsze więc, jeśli obrazową orientację człowieka w świecie uznamy za ciągłe urzeczywistnianie symbolicznej potencji działania – oddziaływania obrazu, zależnego w swojej dynamice od zmagań artysty z Nachleben der Antike – to ostateczny efekt tych zmagań można zaznaczyć na skali biegunowo odmiennych postaw: od pogłębionej, racjonalnej refleksji po ekstatyczne utożsamienie się z postacią wyobrażoną, podporządkowanie własnej indywidualności zbiorowej ekspresji tego, co irracjonalne, czyli właśnie: per monstra ad sphaeram. W ten sposób tworzenie i odczytywanie obrazów staje się nie tylko poszerzaniem przestrzeni do namysłu, lecz także refleksją nad działaniem zapośredniczonym przez obraz. Nie może zatem budzić naszego zdziwienia fakt, że Warburg pojmował swoje badania jako studia nad periodycznymi nawrotami astrologicznego lęku, rozmaicie wyrażanego w kulturze Europy, nad procesami i kontrprocesami oświecenia, nad „prawowitością” i sposobami „delegalizacji” tradycji antycznej. W pełni ten wymiar jego aktywności dostrzegli autorzy Bibliographiezum Nachleben der Antike, konfrontując Warburgiańską wizję Nachleben der Antike z modelami konstruowania przeszłości antycznej w ramach Diltheyowskiej Immanenz des Geistes czy w dominium tak zwanego trzeciego humanizmu (nie mówiąc już o ideologicznym wykorzystaniu spuścizny starożytności w Italii Mussoliniego czy w działaniach Action Française14). Nie bez przyczyny Warburg podnosi konieczność przywrócenia i uprawiania „hermeneutyki more maiorum”. Spór tego rodzaju, jak dobrze wiadomo, dotyczy w gruncie rzeczy sposobów konstytucji świadomości historycznej i dla Warburga, najkrócej mówiąc, przeciwwagą dla fałszywej autonomii formy artystycznej i immanencji znaczeń była wnikliwa, drobiazgowa, historyczna analiza dzieła jako przedmiotu i narzędzia mechanizmów zapamiętywania, przypominania oraz świadomości nieustannie odbudowywanej ciągłości – kryzysów oraz momentów tak trafnie określonych mianem Pausen der Besinnung.

Po drugie, spór o sposób istnienia tradycji antycznej, której nie powinna deformować ani wiara w „autonomiczny rozwój ducha”, ani Winckelmannowska retoryka wzoru i naśladowania, pozahistoryczny wokabularz normatywnych znaczeń, rzuca dodatkowe światło na funkcjonowanie formuł patosu i wysnuwanych z nich sposobów obrazowania – renesans w ujęciu Warburga jest tylko jednym z wielu obszarów możliwych dążeń do restytucji owych sposobów. Szkic o kostiumach teatralnych do florenckich intermediów jest tego modelowym wręcz przykładem, tym ważniejszym, że ukazującym wprost znaczenie koncepcji kultury Odrodzenia Jacoba Burckhardta15, z wydobyciem funkcji sztuki organizacji i odbywania uroczystości, festynów, sztuki codziennego teatru życia w epoce włoskiego Renesansu16. Warburg skrupulatnie przytacza w swoim artykule bogaty materiał źródłowy, ponieważ poświadcza on, na równi z dziełami plastycznymi i okazjonalną poezją, że świat przejętych z antyku postaci alegorycznych ucieleśniał się jako forma życia i postrzegania świata, a nie szkolarski zestaw alegorycznych rebusów, czytelnych dla humanistycznie wyedukowanych erudytów. Uwagę Warburga przyciągają nie tylko ślady trwania antycznych figur i sposoby ich ożywiania, lecz przede wszystkim reakcje widzów – ich uczucia, sposoby wyrażania afektów oraz ich opis językowy17.

Trzeba by zatem dostrzec tutaj jeden z możliwych przełomowych momentów w dziejach historii sztuki i historii kultury: stanowisko Warburga polega na przejściu od kontemplatywnej, ale historystycznej z ducha, zdystansowanej obserwacji jako metody historii sztuki do performatywnego ożywiania obrazu jako miejsca ciągle zmiennej, mobilnej, nigdy niezakończonej operacji wcielania wyrazu w przedstawienie18 – odtheoria do ta dromena. Pathosformeln są, poza wszystkim19, sceną i medium pokonywania cierpienia, katartycznej siły sztuki – tam, gdzie ów katartyczny sens zostaje zapomniany, zapoznany, stłumiony w drodze całkowitej konwencjonalizacji antycznych modeli wyrazu – matryc pamięci, następuje uwiąd wyobraźni, którego następstwem są między innymi procesy zapominania. Groźniejszy wszelako od nich jest właśnie zanik wyobraźni, słabość zdolności kształtowania obrazów w nieskończonym cyklu zmagania się z przeszłością.

Wychodząc zatem od pojedynczego dzieła i odkrywając jego historyczny (a także estetyczny wymiar czy artystyczny status) sens (sens jako dynamikę oddziaływania obrazu i związków między obrazami), uwikłany w funkcjonalne zależności, Warburg nie deformuje konkretnej relacji historycznej poprzez ciągłą kontekstualizację znaczeń. Obecność Pathosformeln działa tutaj stabilizująco, pozwala odtworzyć ciągłość po gwałtownym, głębokim kryzysie. Warburg traktuje obrazy – wytwory sztuki, a także sieć relacji, w które je wprowadza, kreśląc zazwyczaj fascynującą marszrutę wędrówki w przeszłość, na podobieństwo żywej waluty, która krąży i jest narzędziem symbolicznych, społecznie doniosłych inwestycji, gdyż jej nienaruszalny kapitał stanowią najpierwotniejsze, najbardziej podstawowe ludzkie reakcje, doznania, przeżycia. Nie wyraża się ich jednak wprost, sztuka nie jest siedliskiem odruchów, lecz kształtowania obrazowego, które kieruje się konkretną formułą stylistyczną ze względu na przypisane do niej ekspresyjne wartości i możliwości prezentacji świata. Obrazy są zatem czymś na kształt mniej czy bardziej żywotnych, słabiej czy mocniej spetryfikowanych modeli ekspresji i mimetycznej substytucji, obdarzonych mocą symbolicznej grawitacji sui generis, w stopniu zależnym od ich zdolności do zmagania się z tradycją oraz pozycji zajmowanej na spolaryzowanej skali „oświecenia dobrego Europejczyka”.

Z całą pewnością była to droga, którą nie mogła podążyć historia sztuki sensu stricto. Propozycja wnikania w labirynty Nachleben der Antike poprzez studium świadectw wizualnych z jednej strony, wedle znanej oceny Ernsta Hansa Gombricha, byłaby samobójstwem historii sztuki, z drugiej zaś spowodowałaby przeniesienie ciężaru dowodu w interpretacji z zamkniętego w sobie dzieła na pytania, które się pojawiają wokół samego dzieła i za jego pośrednictwem, ale jednocześnie poza historią sztuki20. Szczerze mówiąc, nie wydaje się to aż tak istotne, chociaż Warburg faktycznie dążył do poznania sposobów magazynowania i aktualizowania różnych form pamięci kulturowej w obrazach jako funkcji kulturowej mentalności – charakterystyczny byłby tutaj strukturalny paralelizm, jeśli nie bliższa nawet w swej budowie izomorfia, pomiędzy ciągłością schematów obrazowania i trwałością schematów zapamiętywania jako procesów utrwalania nawyków wyrazowych. Innymi słowy, u Warburga wyraźnie dostrzec można dążenie do wytrącenia historii sztuki ze stanu splendid isolation i rewizji stereotypowych nawyków postrzegania oraz interpretacji: psychologia wyrazu ludzkiego, ustalająca punkty orientacyjne podczas żeglugi po morzu historii w postaci promieniujących zintensyfikowaną siłą wyrazu formuł patosu, była projektem paralelnym do prób podejmowanych przez takich badaczy, jak Prinzhorn, von Sydow, Worringer, Gustaf Britsch i wielu innych – ale tylko w aspekcie zaufania do psychologii jako podstawy badań nad ekspresją formy artystycznej. Stanowisko Warburga było, jeśli tak można powiedzieć, bardziej zdyscyplinowane i zarazem bardziej elastyczne – instrumentem dyscyplinowania i wnikliwej elastyczności interpretacji była znakomita znajomość historii tematów i form rozumianych jako przejaw orientacji w świecie, a nie realizacja jednej z dwóch lub trzech niezmiennych tendencji stylistycznych jako typów światopoglądowych (zazwyczaj usytuowanych względem siebie dychotomicznie albo w układzie potrójnym). Wyrazowy potencjał formy zostaje przeto poddany ocenie nie na podstawie domniemanej bliskości wobec naśladowanej natury (sztuka ideoplastyczna i fizjoplastyczna Verworna, abstrakcja i wczuwanie się Worringera, typologia idealizmów plastycznych Nohla), lecz wedle miary, jakiej dostarczają formuły patosu – można je porównać do zasobu figur językowych, budujących szkielet retoryki obrazu, aż do granic spotęgowanego życia w poruszeniu, gdy zostaje ono, w nawiązaniu do antycznego stylu wypowiedzi, przekroczone w postaci „retoryki muskułów” – języka superlatywu bez pokrycia21. Z poziomu typologii form artystycznych jako odbicia fundamentalnych dyspozycji psychologicznych i odzwierciedlenia Weltanschauung w wypadku Warburga wchodzimy w sferę ikonologii sztuki jako dziejów epistemologii formy artystycznej oraz jej zdolności do intensyfikowania sposobów przeżywania-doświadczania świata.

Okazuje się więc, że wybór określonej stylistyki nie objawia się pod postacią autonomicznie czynnych form oglądowych (bądź immanentnych reguł kształtowania formalnego według „wewnętrznej konieczności”22), ani też w typologicznie uporządkowanych skłonnościach światopoglądowo-formalnych, lecz w chwiejnej równowadze odnawiania i zapominania nagromadzonego potencjału ekspresyjnego. Tutaj po części kryje się geneza twórczości artystycznej czy – lepiej może – wszelkiej czynności ekspresyjnej. Dzięki temu zresztą ulega złagodzeniu – bo jednak nie niwelacji – napięcie pomiędzy świadomym wykorzystywaniem modeli ekspresji a ich nieświadomym przyswajaniem i powielaniem. Prastary problem świadomego i nieświadomego źródła wszelkiego tworzenia, dyskutowany od czasów Platońskiego Iona, nabrał nowych, żywych odcieni w pismach wczesnych niemieckich romantyków, Novalisa i Schellinga na przykład, wedle Warburga jednak nie powinno się go rozpatrywać poza obszarem historycznych relacji. Jak zauważył Edgar Wind, był to z jednej strony wątek świadomej odnowy oraz transformacji (Wiedererweckungsproblem), z drugiej – oddziaływania siłą inercji (unbewusstes Fortwirken)23.

Antyczne Pathosformeln pojawiają się zatem – trzeba to bez przerwy podkreślać – jako warunek tworzenia artystycznego. „Tylko w ograniczeniu poznaje się mistrza” – by przypomnieć maksymę Goethego. Przedmiotem dociekań Warburga były motywacje i sposoby transmisji antycznego depozytu kultury – absolutną aktualność tego problemu mogą poświadczyć publikacje w równym stopniu poświęcone analizie tego zagadnienia, co ujmujące je w odmienny sposób: niech wolno będzie przypomnieć, dajmy na to, rozprawy Arnolda von Salisa24, Nicholasa Penny’ego i Francisa Haskella25, Horsta Bredekampa26 czy Leonarda Barkana27. Niewykluczone jednak, że badawcze, a także ideowe postulaty – w znaczeniu obrony kultury klasycznej przed jej deformacjami ideologicznymi, ale też przed lekceważeniem jej ambiwalentnego potencjału wyrazowego – zrealizowali Jean Seznec w swej klasycznej rozprawie czy Edgar Wind w znakomitej wykładni obrazowych, „pogańskich misteriów” (przy całej wieloznaczności tego określenia w książce świetnego uczonego) Renesansu. A skoro już o tym mowa, warto zaznaczyć, że dziedzictwo Warburga, którego najważniejszym, namacalnym i nieprzemijającym śladem pozostaje Biblioteka Warburga28 (dziś jako Warburg Institute), przyswajano na co najmniej trzy sposoby: poprzez studia nad obecnością różnych tradycji klasycznych oraz sposobów ich przekazywania i przyswajania, poprzez refleksję nad samym obrazem jako źródłem i miejscem uobecniania znaczeń w perspektywie tworzenia pamięci i wreszcie poprzez analizy jego metodologicznych pryncypiów oraz ich następstw poznawczych. Kwestię recepcji Warburga zostawiamy wszelako do następnego tomu. W słowach samego uczonego jego cel został zarysowany nader skromnie i powściągliwie: przywołując postać oraz myśl swego „czcigodnego nauczyciela”, Carla Justiego, Warburg napisał: „Uczoność powinna być tylko ponownym odkryciem punktu widzenia, przyjętego niegdyś przy tworzeniu dzieła”.

Kostiumy teatralne do intermediów z 1589 rokuDisegni Bernarda Buontalentiego i Libro di conti Emilia de’ Cavalieri

1895

przekład Jolanta Dygul

Esej z historii estetyki

Wielki książę Ferdynand I w roku 1588 zdjął kardynalską purpurę i dla dobra swej ojczyzny uczynił kolejny krok: wziął sobie za żonę Krystynę Lotaryńską, siostrzenicę Katarzyny Medycejskiej, królowej Francji. W kwietniu 1589 francuska księżniczka jako przyszła wielka księżna po raz pierwszy postawiła swoją stopę w Toskanii, a w maju na jej cześć zorganizowano całą serię uroczystości, którymi florentyńczycy już od wieku zwykli celebrować dostojne wydarzenia rodu Medyceuszy. Opisy tych imprez znajdziemy w kronikach Pavoniego, Cavallina i Benaccego, ale także u Gualterottiego w Archi trionfali oraz u Bastiana de’ Rossi w Commedia con gli Intermezzi29. Wedle ich relacji uroczystości miały następujący porządek:

Pierwszego maja wieśniacy z Peretola przynieśli wspaniałe majowe drzewko.

Wieczorem dnia drugiego „Intronati ze Sieny” wykonali komedię La Pellegrina doktora Girolama Bargaglia z intermediami Giovanniego de’ Bardi, hrabiego Varnio.

W dniu 4 maja odbył się na placu Santa Croce mecz piłkarski calcio a livrea.

Dnia szóstego powtórzono intermedia, a zespół „Gelosi” zagrał komedię Zingana z pierwszą aktorką Vittorią Pissimi30 w tytułowej roli Cyganki.

Dnia ósmego zorganizowano na placu Santa Croce caccia di leoni et orsi et ogni sorte d’animali (polowanie na lwy, niedźwiedzie i inne rodzaje zwierząt). W walce między myszami i kotami wygrały myszy, „wywołując powszechny śmiech”.

Dnia jedenastego odbyła się sbarra (walka w szrankach) oraz słynna naumachia na dziedzińcu teoretycznie wypowiada się Pałacu Pittich.31

Dnia trzynastego znów powtórzono intermedia, tym razem w obecności ambasadorów weneckich, którzy wcześniej nie mieli okazji ich widzieć. Zespół „Gelosi” wystawił komedię Pazzia, napisaną przez Izabellę Andreini, słynną aktorkę, grającą główną rolę. Największe wrażenie zrobiła scena, gdy bohaterka, udając szaloną, mówiła różnymi językami, „to po hiszpańsku, to po grecku, to po włosku i w wielu innych językach, ale w każdym bez sensu, a w pewnym momencie zaczęła także mówić po francusku i śpiewać francuskie piosnki, co tak bardzo spodobało się Jaśnie Wielmożnej Pani, że nie da się tego wyrazić”32.

Dnia dwudziestego trzeciego zorganizowano Corso al Saracino (Turniej Saracena), a dwudziestego ósmego tego samego miesiąca – Mascherata de’ Fiumi (Maskaradę Rzek).

Jak widać, księżniczka miała okazję ujrzeć na własne oczy niemal cały przekrój historycznych florenckich uroczystości. Pomimo szczegółowych opisów trudno nam jednak dokładnie zrekonstruować ich przebieg i oprawę.

Pierwszego maja dziś nie myślimy wcale o drzewku majowym. Na placu Santa Croce zaś nie walczą między sobą lwy i niedźwiedzie, ani też wilki czy lisy, nie gra się już w ówczesne calcio, nic nie zostało ze sbarry i z Corso al Saracino poza zbroją i uprzężą w muzealnych gablotach. W teatrze również oczekujemy czegoś innego niż „maszynerii niemal nie z tego świata” Bernarda Buontalentiego.

Istnieje tylko jeden sposób, aby te opisy, które w pierwszym momencie brzmią jak suchy i dziwaczny wykaz, przetworzyć w swojej głowie na żywe obrazy – trzeba je powiązać z dziełami malarskimi tamtych czasów, ilustrującymi podobne uroczystości. Do tej pory nikt nie podjął takiej próby ani w specjalistycznych studiach, ani też w interdyscyplinarnych pracach zakrojonych na szerszą skalę. Przez przypadek w nieskończenie bogatych kolekcjach i bibliotekach florenckich natknąłem się na Disegni (Rysunki) Buontalentiego, Libro di conti (Księgi rachunków) kostiumów teatralnych, a także na kilka rycin odnoszących się do intermediów z roku 1589, z przyjemnością więc postaram się wywiązać z tego zaszczytnego zadania i opisać w tym eseju historyczną wagę intermediów z roku 1589 w rozwoju estetyki teatralnej. We wszystkich ówczesnych relacjach bowiem intermedia uznawane są za najwspanialszą część owych uroczystości; tak właśnie zostały też określone przez historyków zajmujących się tym tematem33. Pomysłodawcą owych intermediów był Giovanni de’ Bardi, hrabia Vernio, który wraz ze swą słynną Cameratą przyczynił się do rozwoju melodramatu na podstawie antycznego wzorca. Wspierali go w tym Emilio de’ Cavalieri, intendent teatralny, kierujący pracami śpiewaków i aktorów, oraz Bernardo Buontalenti, projektant kostiumów i maszynerii teatralnej. Czwartym ze współpracowników był Bastiano de’ Rossi, zwany Inferigno, pierwszy sekretarz Akademii della Crusca, który swym „erudycyjnym prologiem” miał zwrócić uwagę wykształconej publiczności na ogólną koncepcję, konkretne szczegóły, a także objaśnić znaczenie akcesoriów dobranych w sposób niezwykle wyrafinowany. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie jego dokładny, obszerny i pełen erudycji opis stanowi dziś dla nas najważniejsze źródło informacji.

Bardi, Buontalenti i Rossi współpracowali razem już w roku 1585 przy wystawianiu komedii Amico fido Giovanniego de’ Bardi (tekst nie zachował się niestety do naszych czasów) dla uczczenia ślubu księcia Cezara d’Este z Wirginią Medycejską. Mając na względzie tamtą znakomitą oprawę sceniczną34, także i tym razem wielki książę Ferdynand w ich ręce złożył organizację uroczystości. Dołączył do nich Emilio de’ Cavalieri, pełniący od 3 września 1588 roku funkcję intendenta do spraw sztuk pięknych35.

Na pierwszy rzut oka może się wydać dziwne i niezrozumiałe, że to właśnie Bardi, przyjaciel Vincenza Galileiego, doradca Cacciniego i Periego, erudyta i wyrafinowany mecenas sztuki, współtwórca melodramatu w duchu klasycznym, był także w roku 1589 pomysłodawcą okazałych intermediów, w których bogowie w barokowych strojach wyśpiewywali pochwały pary książęcej przy dźwiękach madrygałowej muzyki Marenzia i Malvezziego. Ta stylistyczna „różnorodność”, tak entuzjastycznie oklaskiwana przez dworską publiczność, stanowiła główną przeszkodę w rozwoju sztuki dramatycznej i muzycznej, dążących do stylistycznej spójności. Nie wydawajmy jednak nazbyt pochopnie surowego wyroku. Giovanni de’ Bardi z pewnością poczynił pewne ustępstwa na rzecz dworskiego gustu w latach 1585–1589, lecz nie zarzucił własnych idei, dążył ze wszech miar do większej jedności i klarowności, o czym nie wolno nam zapominać.

De’ Rossi w Descrizioni z 1585 roku jasno wyraża swoje rozczarowanie, ponieważ, jak pisze, główna koncepcja dzieła została zaprzepaszczona:

„Przejdźmy do innej kwestii i powiedzmy o początkowym zamyśle poety, gdy poszukiwał inspiracji do wystawienia owych intermediów, a zamysł ten był mianowicie taki, że chciał on znaleźć jeden wątek, a potem wokół niego osnuć sześć przedstawień. Uznano jednak, że głównym celem widowiska ma być różnorodność, która winna dominować nad wszystkim, z tego też powodu musiał on zrezygnować z jedności, a co za tym idzie – i ze sławy, której owa jedność może przysporzyć"36.

W Gabinecie Rysunków i Sztychów Galerii Uffizi pod numerem 7059 znajduje się własnoręcznie wykonany przez Bernarda Buontalentiego rysunek piórkiem i akwarelą37, na którym widnieje inskrypcja: Primo intermedio. Inven. Fece Bernardo Buontalenti, architetto di…? Może on dotyczyć tylko pierwszego intermedium z roku 1585. Na samej górze, pośrodku widać Jowisza siedzącego na tronie, na chmurze, a po jego bokach na kolejnych czterech chmurach widnieje osiemnaście bogiń, po lewej stronie zaś, poniżej, znajdują się cztery Muzy, na czele z brodatym bogiem w wieńcu laurowym (Apollo?), a po prawej – pięć Muz wiedzionych przez uzbrojoną boginię (Atena?); pomiędzy nimi jest jeszcze olbrzymi orzeł, spod którego skrzydeł wygląda pięć aniołków. Tematem obrazka jest zatem parada Muz i bóstw Olimpu. Ponieważ jednak opis De’ Rossiego mówi tylko o paradzie cnót: Szlachetności, Wiary, Urody, Młodości, Szczęścia, Zdrowia, Pokoju i Fortuny, i nie wspomina ani o Muzach, ani o orle, można domniemywać, że rysunek Buontalentiego to szkic do pierwszego pomysłu, który Bardi później zmienił38.

Nie to jednak jest najważniejsze, Giovanni de’ Bardi bez wątpienia bowiem wprowadził pewną jedność wewnętrzną do treści intermediów z roku 1589. Zawierały one następujące tematy:

    I.    Armonia delle sfere (Harmonia sfer).

    II.    La gara fra Muse e Pieridi (Zawody muzyczne Muz i Pieryd).

    III.    Il combattimento pitico d’Apollo (Pytyjski pojedynek Apolla).

    IV.    Le Regione de’Demoni (Królestwo Demonów).

    V.    Il canto d’Arione (Pieśń Ariona).

    VI.    La discesa di Apollo e Bacco insieme col Ritmo e l’Armonia (Zstąpienie Apolla i Bachusa wraz z Rytmem i Harmonią).

Jak zobaczymy, wszystkie te intermedia to pantomimy w stylu antycznym (plus kilka madrygałów) na temat potęgi muzyki39i – co jasno wynika z opisu De’ Rossiego – wzorowano je na tekstach autorów starożytnych w każdym, nawet najdrobniejszym szczególe. Intermedia dzielą się na dwie grupy: I, IV i VI to neoplatońskie alegorie o roli muzyki we wszechświecie, określanej wówczas mianem musica mundana40, natomiast II, III i V to sceny z życia mitycznych bogów i ludzi, ukazujące wpływ muzyki na duszę, a zatem możemy je określić jako antyczne przykłady musica humana.

Warto tu odnotować dwie zdumiewające kwestie. Po pierwsze, alegoryczne personifikacje doryckiej Harmonii (I) oraz Rytmu i Harmonii (VI), reprezentujące neoplatońskie idee musica mundana, które dały Bardiemu  c z y s t o   t e o r e t y c z n e   p o d s t a w y  dla jego reformy muzyki41 w duchu klasycznym, pojawiły się w intermediach z roku 1589 w barokowych strojach, przy dźwiękach muzyki madrygałowej. Po drugie zaś, w trzecim intermedium, czyli w pojedynku Apolla z pytyjskim smokiem, możemy dostrzec zalążek Dafne Rinucciniego i Periego, pierwszego produktu artystycznego reformatorskiego nurtu muzycznego. Brzmi to zaskakująco, ale w ciągu tych zaledwie kilku lat zmienił się całkowicie sposób postrzegania antycznych idei i wątków przez tych samych skądinąd artystów. Skąd się bierze ta przemiana w podejściu do inspiracji klasycznej? Aby rozstrzygnąć tę kwestię, musimy zbadać temat pierwszego i trzeciego intermedium oraz ich aparat inscenizacyjny.

Uczone komentarze De’ Rossiego nie są – jak by to się mogło wydawać na pierwszy rzut oka – jedynie pełnymi erudycji scholiami przeznaczonymi dla wykształconej widowni, bezużytecznymi w praktyce scenicznej. Szkice kostiumów, sporządzone własnoręcznie przez Bernarda Buontalentiego, znajdujące się w tomie Biblioteki Palatyńskiej42, a także księga rachunków za kostiumy do intermediów i komedii43 ukazują nam zgodną i pełną pasji współpracę pomysłodawcy, kompozytora, dyrygenta, projektanta, maszynisty, a nawet krawca w odtworzeniu na scenie najwierniej, jak to możliwe, w najdrobniejszych nawet szczegółach, stylistyki widowiska antycznego.

Aby móc sobie wyobrazić inscenizację teatralną oraz kompozycję elementów, poza rysunkami Buontalentiego posłużymy się także czterema rycinami – do tej pory nikt nie ustalił ich prawdziwego tematu ani wzajemnych relacji między nimi. Dwie spośród nich, autorstwa Agostina Caracciego44, w swobodny sposób odtwarzają sceny pierwszego i trzeciego intermedium, natomiast dwie kolejne, wykonane przez Epifania d’Alfiano, zakonnika z Vallombrosa, ilustrują drugie i czwarte intermedium45, co wyraźnie widać, gdy porówna się ryciny z opisem De’ Rossiego.

Wielcy książęta Kosma, Franciszek i Ferdynand z pewnością nie żałowali, że Bernardo Buontalenti jako dziesięcioletnie dziecko, ocalałe z powodzi roku 1547, został przyjęty na dwór medycejski, gdzie przez ponad sześćdziesiąt lat służył im swym talentem jako główny architekt. Budował dla nich pałace, wille, ogrody oraz fortece i z równie wielkim zapałem przysłużył się swymi umiejętnościami do uświetnienia wszystkich wydarzeń w życiu książęcej rodziny. Przygotował baptysterium na chrzest, szopkę dla książęcych dzieci na Boże Narodzenie, skonstruował skryptorium i perpetuum mobile, z okazji ślubów organizował pokazy sztucznych ogni, a dzięki jego cudownym maszyneriom bogowie zstępowali z Olimpu i składali gratulacje nowożeńcom; to on także szykował uroczyste ceremonie pogrzebowe46. Wszystkie jego dzieła dowodzą, że był architektem prawdziwie renesansowym, nie brakło mu ani wykształcenia, ani pasji do rozważań czysto teoretycznych. Oreste Vanocci Biringucci47 w 1582 roku wysłał mu na jego prośbę tłumaczenie Moti spirituali Herona z Aleksandrii, on sam zaś napisał Alcuni trattati di scultura oraz Arte dell’Ingegnere48. Największą jego zasługą, dzięki której, jak relacjonuje Baldinucci, odebrał osobiste gratulacje w swym domu przy ulicy Maggio od samego Torquata Tassa49, była maszyneria teatralna, stworzona na potrzeby sali teatralnej w pałacu Uffizi50 w roku 1585.

Rysunki Buontalentiego znajdują się, jak już wcześniej wspomnieliśmy, w tomie Biblioteki Palatyńskiej. Drugi z dwóch mieszanych woluminów w formacie in folio z rysunkami, skatalogowany w tej bibliotece pośród dzieł drukowanych (!), został także błędnie opatrzony nazwiskiem Giulia Parigiego51. Wszystkich rysunków jest 260, większość dotyczy szesnasto- i siedemnastowiecznych uroczystości florenckich, które szerzej zostaną omówione przy innej okazji. Rysunki52 Buontalentiego mieszczą się na pierwszych 37 kartach, ale jeden dodatkowy odnajdziemy na karcie 74. Ponieważ jednak sześć kart verso zawiera także ilustracje (s. 24, 32, 33, 34, 35, 36), w sumie mamy 44 rysunki w przypadkowej kolejności. Dotyczą one pierwszego, drugiego, trzeciego oraz piątego intermedium.

1. Buontalenti, rysunek do I intermedium z 1585 roku, Gabinet Rycin, Florencja.

2. Agostino Caracci, scenografia do I intermedium z 1589 roku, miedzioryt.

3. Buontalenti, Syrena, rysunek piórkiem i akwarelą, Biblioteka Narodowa we Florencji.

4. Buontalenti, Harmonia dorycka, rysunek piórkiem i akwarelą, Biblioteka Narodowa we Florencji.

5. Buontalenti, Chmura z Merkurym, Apollem, Jowiszem i Astrają, rysunek piórkiem i akwarelą, Biblioteka Narodowa we Florencji.

Do pierwszego intermedium należą: s. 11 (Harmonia dorycka, il. 4), 27 (Necessitaswraz z trzema Parkami), 28 (chmura z Dianą, Wenerą, Marsem i Saturnem), 29 (chmura z Merkurym, Apollem, Jowiszem i Astrają, il. 5), 32–37 (Syreny dziesięciu kręgów) i 74 (Westalki).

Do drugiego: s. 7 (Sroka), 8 (Muza), 9 (Pierydy), 30v. i 31 (Góra Hamadriad).

Do trzeciego: s. 12 (Apollo), 13–2453 (para delficka), 24v. (Apollo strzelający z łuku), 25 (Smok).

Do piątego: s. 1 (Amorek?), 2 (Żeglarz), 3 (Majtek), 4 (Sternik), 5 (Żeglarz), 6 (Arion)54, 10 (Nimfa morska).

Na rysunkach znajdują się inskrypcje sporządzone ręką trzech różnych osób. Pierwsza55 dopisała imiona artystów z pierwszego i trzeciego intermedium, druga56 dodała podpisy do piątego intermedium, trzecia zaś – inskrypcje pod postaciami, dotyczące kolorów i liczby kostiumów.

I ostatni element, czyli Libro di conti57 Emilia de’ Cavalieri, opasły tom, który ma 760 stron i składa się z trzech części:

1. tzw. Libro del Taglio, czyli wykaz użytych tkanin (194 strony in folio);

2. Quadernaccio di Ricordi, czyli codzienne zapiski dotyczące zakupu tkanin do obróbki, wynagrodzenia krawców, pokwitowania etc. (388 stron in folio);

3. plik zawierający fragmenty listów i informacji, które w przeważającej mierze dotyczą wystawienia komedii Pellegrina. Prośba zespołu „Gelosi” dotycząca oprawy do Pazzia d’Isabella opatrzona jest podpisem i adnotacją Emilia de’ Cavalieri [Notizie, s. 389].

Il libro del Taglio oraz Quadernaccio wyszły spod tej samej ręki58. Nazwiska aktorów (w sumie 41) dotyczą tylko wykonawców pierwszego intermedium (Quadernaccio, s. 291–296; Notizie, s. 414–416, 423–424). Disegni Buontalentiego także mają numerację rosnącą, co odpowiada inskrypcjom znajdującym się pod rysunkami do pierwszego intermedium, można więc z dużym prawdopodobieństwem przypisać aktorów do postaci wymienionych przez De’ Rossiego. I choć informacje o wykonawcach, jak już wspomnieliśmy, odnoszą się tylko do pierwszego intermedium, na sześciu prospektach ze stron 300–306 znajdziemy wskazówki dotyczące ilości oraz jakości użytych tkanin we wszystkich intermediach, a na stronie 191 podano liczbę wszystkich kostiumów59, za które we wrześniu 1589 zapłacono krawcom Oreto Belardiemu i Niccolò Serloriemu oraz ich 50 pomocnikom. Oreto otrzymał poza tym nadzwyczajne wynagrodzenie za fatygę podczas wielkopostnej próby generalnej i za dodatkowe wystawienie komedii. Natomiast na stronie 91 [Taglio] znajdziemy kopię wydatków poniesionych na sbarrę ina komedię, zrewidowanych przez Uffitiali del Montew dniu 26 maja 1593. Całkowity koszt przedstawienia z intermediami wyniósł: 30 255 florenów, 4 liry, 11 soldów; florencka sbarra kosztowała 14 457 lirów, 10 soldów i 6 denarów60. Z tego samego zapisku dowiadujemy się, że kolejna próba generalna odbyła się w Sienie. Rygorystyczni funkcjonariusze Monte nie byli jednak zadowoleni i stwierdzili, że przedstawienia zostały zorganizowane „z małą starannością pod względem gospodarności”.

Przygotowania do komedii i do intermediów bardzo intensywnie prowadzono już od początku października. Giovanni de’ Bardi i Emilio de’ Cavalieri rozdzielili role, a pod koniec grudnia były już gotowe kostiumy dla protagonistów pierwszego intermedium. Oreto 4 października 1588 roku otrzymał „16 łokci płótna kalandrowanego” na strój „dla siedzącej na chmurze postaci, a wymieniony strój ma służyć za wzór do pierwszego intermedium"61. Osobą tą był Cesarone Basso, który miał grać Syrenę z ósmego kręgu62. Jego imię Buontalenti własnoręcznie odnotował pod rysunkiem, który posłużył za wzór dla kolejnych dziesięciu Syren, bo, jak zobaczymy w dalszej części, to właśnie od szycia ich kostiumów rozpoczęto przygotowania do uroczystości.

Giovanni de’ Bardi63 z niezwykłą subtelnością starał się zrealizować jedną z głębszych alegorii Platońskich. Według Platona muzyka harmonii wszechświata narodziła się w następujący sposób: na kolana Necessitas spłynęło diamentowe wrzeciono, łącząc swą osią dwa bieguny wszechświata. Trzy Parki, Lachesis, Kloto i Atropos, siedząc u stóp swojej matki, wraz z nią wprawiają wrzeciono w ruch i śpiewają wieczną pieśń o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Do ich pieśni przyłącza się śpiew Syren, które wprawiają w ruch kręgi obracające się wokół osi wszechświata. W ten sposób ze współbrzmienia Necessitas i Natury rodzi się wieczna harmonia.

A oto słowa Platona, po tym jak opisał pozycję wrzeciona i kręgów wobec siebie:

„Fusum vero in Necessitatis genibus circumverti. Superne praeterea cuilibet circulo insistere Sirenem, quae una cum eo circumferatur, vocem unam, tonum unum emittentem; ex omnibus octo autem unam concinere harmoniam. Alias autem tres aequali intervallo circa sedentes in solio quamque, Necessitatis filias, Parcas, vestibus albis, capite coronato, Lachesin et Clotho et Atropon, ad Sirenum harmoniam canere, Lachesin praeterita, praesentia Clotho, Atropon futura, et Clotho quidem cum matre simul intermission quadam temporis dextra manu tangentem fusi extimum volvere circuitum, Atropon vero sinistra interiores similiter; Lachesin denique alternis utraque manu tangere utrosque"64.

[A kręci się oś obrotu oparta na kolanach Konieczności. Tam u góry, na każdym kręgu chodzi Syrena obracająca się razem z nim i wydaje jeden głos, jeden ton. Wszystkie razem, a jest ich osiem, tworzą jeden harmonijny akord. Jeszcze inne trzy postacie kobiece siedzą naokoło w równych odstępach, a każda ma swój tron: to Mojry, córki Konieczności, w białych sukniach, a przepaski mają na głowach. Lachesis, Kloto i Atropos. Śpiewają zgodnie z Syrenami. Lachesis o przeszłości śpiewa, Kloto o tym, co jest, Atropos o tym, co będzie. Kloto od czasu do czasu dotyka prawą ręką zewnętrznego ruchu wrzeciona i przyspiesza jego ruch obrotowy, tak samo znowu Atropos lewą ręką popycha kręgi wewnętrze. A Lachesis jedną i drugą ręką dotyka chwilami to jednych, to drugich65].

Bardi z wielkim wyczuciem połączył tę koncepcję z inną ideą Platona66. A mianowicie przedstawił harmonię wszechświata pod postacią Harmonii doryckiej – tonacja dorycka bowiem uznawana była za najdoskonalszą zarówno przez Platona, Arystotelesa, jak i przez teoretyków renesansowych – i wprowadził ją na scenę jako pradawną harmonię, która poprzedza naprzemienny dźwięk kręgów i Parki na scenie. O Harmonii doryckiej Bardi pisze w swym traktacie67 następująco: „…muzyka dorycka, czy też tonacja, jeśli tak wolimy ją określać, chwalona jest ponad miarę przez wszystkich mędrców, a takoż samo w innym miejscu rozprawia o niej Arystoteles, mówiąc, że ma ona w sobie męskość, cudowność, boskość, powagę, honor, skromność, wstrzemięźliwość i obyczajność”. Podobnie Harmonię dorycką opisał neoplatoński filozof Francesco Patrizi w swej poetyce (1586)68: „…miała w sobie coś melancholijnego, surowego, a więc także męskiego, wielkiego i poważnego, i wspaniałego, majestatycznego i boskiego, a zarazem umiarkowanego, skromnego, honorowego i obyczajnego”.

Idea przedstawiania harmonii wszechświata za pomocą mitologii była modna już wśród literatów Quattrocenta. Personifikacją muzycznej duszy wszechświata stał się wówczas Apollo w otoczeniu ośmiu Muz, wprawiających w ruch kręgi69. Siedem Muz odpowiadało siedmiu planetom, a Urania – ósmemu kręgowi; Talia, zgodnie z mitem, pozostała na ziemi. Dziewiąta i dziesiąta sfera, dodane70 przez średniowiecze, były przedstawiane jako Primum Mobile oraz Prima Causa. Figury te widnieją między innymi na kartach tarota (Giuoco dei tarocchi) Baldiniego71. Także Gafurius w swej Harmonia Musicorum Instrumentorum przedstawia harmonię wszechświata za pomocą ośmiostrunowej liry Apolla. Na drzeworycie widać Apolla72 siedzącego na swym tronie, po prawej stoją Gracje, a nad nim czytamy następujące słowa: „Mentis Apollineae vis has movet undique Musas"73. Od stóp Apolla unosi się, kołysząc, długi wąż, którego potrójna głowa dotyka ziemi. Wzdłuż tułowia węża nazwy greckich tonacji tworzą struny liry. Na końcu każdej struny znajdują się dwa medaliony: po prawej Muza, po lewej odpowiadająca jej planeta74. Bardi, choć w ogólnym zarysie podzielał koncepcję Platońską, wprowadził do niej zasadnicze zmiany, a mianowicie zastąpił Apolla przez postać Necessitas w towarzystwie Parek, zamiast Muz natomiast wprowadził Syreny. Oddajmy jednak głos samemu Rossiemu:

Pierwsze intermedium75

W tym intermedium przedstawiono  n i e b i a ń s k i e   S y r e n y,  prowadzone przez Harmonię, o czym wspomina Platon w księgach Państwa76, a do tych przezeń wymienionych dodano jeszcze dwie kolejne, z dziewiątego i dziesiątego kręgu, zgodnie z opinią współczesnych77. A ponieważ w tym samym miejscu napisano, że każda z owych Syren siedzi na kręgu lub na grzbiecie tegoż kręgu, obraca się wraz z nim, a obracając się, wydaje jeden ton, i wszystkie razem tworzą zgodną Harmonię, tak więc zgodnie ze słowami Platona wszystkie tworzyły jedną zgodną Harmonię; ponadto, jako że Harmonia z natury swej zawsze wychodzi naprzeciw tym, co śpiewają, dlatego też Poeta dał im Harmonię jako przewodniczkę i ona też jako pierwsza wyszła na scenę. A skoro w innym miejscu Państwa78 Platon uznaje dorycką spośród wszelkich innych Harmonii za najlepszą, podobnie jak czyni to Arystoteles w swojej Polityce79, stwierdzając także, iż powszechnie uważa się ją za najbardziej spokojną, męską i prawdziwie silną, wobec tego poeta Harmonię dorycką80 postanowił nam pokazać i ubrał ją w strój nawiązujący do tej tradycji – ale o strojach potem. Kiedy opadła kurtyna, na niebie od razu pojawiła się chmura, a na ziemi, z przodu sceny, mała świątynia z nieociosanego kamienia w stylu doryckim. Na chmurze stała kobieta i wolno płynąc ku ziemi, grała na lutni oraz śpiewała poniżej przepisany madrygał, a prócz lutni z tyłu sceny rozbrzmiewały także klawicymbały, chitarroni oraz harfy. Po bokach z jednej i drugiej strony, ale niżej, widać było trzy inne kobiety81, jakby zasłuchane w jej głosie, tak naturalnie i tak realistycznie namalowane, że wydawały się prawdziwe. Muzykę skomponował Emilio de’ Cavalieri, słowa – projektant intermediów82.

Dalle celesti sfere,

Di celesti Sirene amica scorta,

L’Armonia son, ch’a voi vengo, o mortali:

Poscia che fino al Ciel battendo l’ali

L’alta fama n’apporta,

Che mai sì nobil coppia il Sol non vide,

Qual voi nuova Minerva, e forte Alcide.

[Z niebiańskich kręgów

Niebiańskich Syren przyjacielska eskorta,

Jam jest Harmonia, do was przybywam, o śmiertelnicy.

Potem aż do nieba wzbiję skrzydła,

Wielką sławę głosząc,

Że nigdy tak szlachetnej pary Słońce nie widziało,

Jak was, nowa Minerwo i silny Alcydzie].

Potem chmura zniknęła:

„…szybciej, niż da się wypowiedzieć te słowa”.

A gdy zniknęła, ukazało się niebo gwieździste, tak jasno oświetlone, że można by rzec, iż to blask księżyca je rozjaśnia, a scena wypełniła się nie domami (jak roztropnie można by się spodziewać), lecz chmurami, tak podobnymi do prawdziwych, aż myślano, że wzniosą się do nieba i spadnie z nich deszcz. A gdy podziwiano ten widok, z góry sceny spłynęły cztery chmury ze wspomnianymi już Syrenami – widok ten był nie tylko zaskakujący, lecz także piękny i pełen wdzięku, a kostiumy tak bogate i dostojne, co dalej jeszcze zobaczymy, iż przeszły wszelkie oczekiwania – i zaczęły one tak słodko śpiewać przy dźwięku lutni i wiol, że gdyby nie ich widok, to ich słodki śpiew, podobnie jak ten prawdziwych Syren, mógłby uśpić widownię.

Noi che, cantando le celesti sfere

Dolcemente rotar facciamo intorno,

In così lieto giorno,

Lasciando il Paradiso,

Meraviglie più altre,

Cantiam d’una bell’alma, e d’un bel viso.

[My swym śpiewem niebiańskie kręgi

Delikatnie wprowadzamy w obrót,

W tak radosny dzień,

Zostawiając Raj,

Wzniosłe cuda

Opiewamy, szlachetną duszę i piękne oblicze].

Słowa tej pieśni, a także inne madrygały z tego intermedium, napisał Ottavio Rinuccini, zacny młodzieniec z Toskanii, mający wiele cennych zalet, muzykę zaś skomponował Cristofano Malvezzi z Lukki, ksiądz i kapelmistrz tego miasta. Po zakończeniu pieśni niebo nagle otworzyło się w trzech miejscach, a w tych otworach niezwykle szybko pojawiły się trzy chmury. Na środkowej stała bogini Necessitas z Parkami, a na innych – siedem Planet i Astraja, a tak okazały był to widok, tak złocone i błyszczące stroje Bogów i Herosów, którzy puszyli się na niebie, że mogłoby się wszystkim wydać, iż to bramy raju się rozwarły i że cała scena i dekoracja stały się rajem. Gdy niebo się otworzyło, dało się słyszeć słodką melodię, a nigdy wcześniej takowej nie słyszano, zdawała się bowiem pochodzić z samego raju. Do instrumentów towarzyszących śpiewom Harmonii i Syren przyłączyły się płynące z nieba dźwięki trombonów, fletów poprzecznych i cytr. Gdy skończyła się melodia, Parki, siedzące w równych odstępach dokoła swej matki Necessitas, umieszczonej pośrodku nieba, trzymając w ręce wrzeciono, zgodnie ze słowami Platona, zaczęły śpiewać w harmonii z Syrenami, kierując swą pieśń ku niebu: Lachesis o przeszłości, Kloto o tym, co jest, a Atropos o tym, co będzie. Aby uczynić melodię jeszcze bardziej powabną, z woli poety Planety, umieszczone w innych otworach nieba, po bokach tego środkowego, także zaśpiewały wraz z trzema Parkami oraz ich matką Necessitas. Przy dźwiękach tej pieśni Syreny, wznosząc się na swych chmurach ku niebu, śpiewały, dialogując z nimi:

P. – Dolcissime Sirene,

Tornate al Cielo, e ’n tanto

Facciam, cantando, a gara un dolce canto.

S. – Non mai tanto splendore

Vide Argo, Cipro, o Delo.

P. – A voi, regali amanti,

Cediamo noi tutti gran Numi del Cielo.

S. – Per Lei non pur s’infiora,

Ma di Perle, e rubin s’ingemma Flora.

P. – Di puro argento ha l’onde

Arno, per voi Granduce, e d’or le sponde.

S. – Tessiamo dunque ghirlande a sì gran Regi,

E sien di Paradiso i fiori, e i fregi.

P. – A lor fronte regal s’intrecci stelle.

S. – E Sole, e Luna, e cose alte, e più belle.

[P. – Słodkie Syreny,

Wracajcie do Nieba, a tymczasem,

Śpiewając, rywalizujmy w słodkiej pieśni.

S. – Nigdy tyle wspaniałości

Nie widziało Argos, Cypr ni Delos.

P. – Wam, królewska oblubienico,

Oddajemy pokłon my, wszystkie wielkie bóstwa nieba.

S. – Dla niej nie kwiatami,

Lecz perłami i rubinami zdobi się Flora.

P. – Dla was, Wielki Książę, Arno ma fale

Z czystego srebra, a brzegi ze złota.

S. – Uplećmy więc girlandy dla tak wielkich władców

I niech będą one z rajskich kwiatów i ozdób.

P. – Niech ich królewskie czoła zdobią gwiazdy.

S. – I Słońce, i Księżyc, rzeczy wielkie i piękne].

Ten widok chmur wznoszących się ku niebu, jakby rozpędzanych przez Słońce, był naprawdę niezwykły: unosząc się stopniowo, zostawiały za sobą poświatę. Gdy Syreny dotarły do nieba na chmurach, słodko śpiewając, zakończył się dialog i wszystkie razem, Parki, Planety i Syreny, przy akompaniamencie wspomnianych instrumentów, zaczęły śpiewać:

Coppia gentile d’avventurosi Amanti,

Per cui non pure il Mondo

Si fa lieto, e giocondo,

E spera aver da voi

Schiera d’invitti, e gloriosi Eroi.

Ma fiammeggiante d’amoroso zelo

Canta, ridendo, e festeggiando ’l Cielo.

[O szlachetna paro nieustraszonych Kochanków,

Dla których nie tylko Świat

Raduje się i weseli,

I oczekuje od was

Legionu niepokonanych i wspaniałych Herosów.

Lecz płonąc miłosnym zapałem,

Niebo też śpiewa, śmieje się i raduje].

W dalszej części De’ Rossi podaje szczegółowy i dokładny opis kostiumów, dodając, że na górze, w niebie, na wzór błogosławionych na Polach Elizejskich u Platona, było jeszcze dwanaście „mężczyzn i kobiet83 niezrównanych w królewskich cnotach”. Autor wymienia w sumie 35 postaci84, natomiast w Libro di conti wymieniono 41 artystów i 45 kostiumów. Różnica ta, jak zobaczymy, wynika z faktu, że dla wzmocnienia brzmienia orkiestry pośród herosów w niebie dodatkowo ustawiono muzyków, uczniów Bernarda Franciosina della Cornetta.85

Zatrzymajmy się na chwilę przy muzykach, ponieważ, jak wszyscy artyści wymienieni w Libro di conti i w tomie Disegni, to osoby mniej lub bardziej znane, które wywodziły się albo z kaplicy dworskiej Wielkiego Księcia, albo ze szkoły instrumentalnej Bernardina Franciosina86. Nie wchodząc w szczegóły, zamieszczamy poniżej krótki wykaz muzyków, gwiazdką zaznaczymy jedynie nazwiska tych artystów, którzy nie należeli do szkoły Franciosina czy do kaplicy Wielkiego Księcia87.

Postać Harmonii zagrała:

    1.    Vittoria Archilei88.

Piętnaście89 Syren:

    2.    Antonio Archilei (Luna [Księżyc]).

    3.    Lucia Caccini* (Mercurio [Merkury]).

    4.    Jacopo Zazzerino (Venere [Wenus]).

    5.    Antonio Naldi (Sole [Słońce]).

    6.    Gio. Lapi (Marte [Mars]).

    7.    Baccio Palibotria (Giove [Jowisz]).

    8.    Niccolò Castrato (Saturno [Saturn]).

    9.    Cesarone (Ottava Sfera [Ósmy Krąg]).

    10. Gio. Batt. del Violino [Jacomelli] (Nona Sfera [Dziewiąty Krąg]).

    11.    Raffaello Gucci (Decima Sfera [Dziesiąty Krąg]).

    12.     Giulio Caccini

    13.     Gio. Batt. di Ser Jacopo

    14.     Duritio

    15.     Zanobi Ciliani

Sfera dell’Empireo [Empireum].

    16. Kontralt pochodzący z Rzymu.

Cztery Planety po prawej:

    17. Mario Luchini (Luna [Księżyc]).

    18. Alberigo* (Venus[Wenus]).

    19. Gio. del Minugiaio* (Mars [Mars]).

    20. [Lu]ca Marenzio (Saturno [Saturn]).

I Parka:     21. Don Gio. Basso.

II Parka:     22. Ludovico Belevanti*.

Konieczność:     23. Onofrio Gualfreducci.

III Parka:     24. Piero Masselli*.

Cztery Planety od lewej:

    25. Pierino (Mercurio [Merkury]).

    26. Mongalbo* (Giove [Jowisz]).

    27. Ser Bono (?)* (Apollo [Apollo]).

    28. Cristofano* (Astraea [Astraja]).

Następujących trzynastu muzyków umieszczono pośród herosów na niebie:

    29. Gio. del Franciosino.

    30. Gio. Batta del Franciosino.

    31. Paolino del Franciosino90.

    32. Antonello del Bottigliere (?)*.

    33. Orazio del Franciosino.

    34. Prete Riccio*.

    35. Tonino di M.o Lena (?)*.

    36. Paolino Stiattesi (?)*.

    37. Piero Malespini.

    38. Oratio Benvenuti*.

    39. Il Biondino del Franciosino.

    40. Lex.o del Franciosino.

    41. Feduccio.

Caracci na swojej rycinie91 zilustrował bogatą scenę spektaklu: w górze, na niebie znajduje się Necessitas, a za nią trzynastu muzyków pod postacią herosów Elizjum, na dwóch najwyższych chmurach puszy się osiem bóstw planet, a na dwóch niższych – czternaście Syren.

Nie ulega wątpliwości, że pierwsze intermedium oszałamiało i zadziwiało, ale zupełnie inną kwestią jest to, czy widzowie potrafili jasno odczytać znaczenie postaci oraz ich wzajemne relacje. Środki ekspresji właściwe sztuce dramatycznej, takie jak słowo i działanie, nie wyjaśniały głównej koncepcji, akcja polegała głównie na tym, że bliżej nieokreślone bóstwa, wstępując do nieba, śpiewały, czyniąc przy tym nieznaczne aluzje do mitologii, ku chwale książęcej pary. Autor, chcąc, aby znaczenie spektaklu było zrozumiałe, musiał przemawiać bardziej do oczu niż do uszu widzów, dlatego starał się scharakteryzować różne postacie poprzez umieszczone na wierzchnich strojach ornamenty o wyraźnej symbolice, znane wykształconej widowni jako atrybuty bóstw mitologicznych. Niestety z powodu nadmiaru tychże dał się ponieść karkołomnym i niejasnym skojarzeniom, co wyraźnie widać na przykładzie postaci Syren i Necessitas.

Od pierwszych dni października aż do początku grudnia krawiec Oreto wraz ze swymi pomocnikami szył kostiumy Syren dla piętnastu śpiewaków dworskiej kaplicy92. W tym czasie brak wzmianek o innych postaciach, być może Bardi pierwotnie miał zamiar przedstawić chór gwiazd, wymieniony jako główny temat antycznego chóru w Trattato sulla musica degli antichi93 anonimowego autora, obeznanego z ideami Cameraty. Tak więc podobnie jak w 1584, również w tym wypadku na wstępie istniała dość prosta koncepcja, która z upływem czasu stawała się coraz bardziej złożona, a co za tym idzie, obsada zwiększyła się o dwie trzecie. Zresztą sam Bardi przyczynił się do zaangażowania większej liczby osób, dodając pięć kolejnych Syren do tych z dziewiątego i dziesiątego kręgu94. W każdym razie Syreny były najważniejszymi postaciami, a do ich wyglądu przywiązywano wielką wagę. Dwie cechy musiały być widoczne już na pierwszy rzut oka: po pierwsze, że były to uskrzydlone antyczne śpiewaczki, a po drugie, że wprawiały w ruch kręgi. Jako Syreny nosiły pierzaste okrycie, jako gwiazdy – emblemat odpowiedniego kręgu na głowie. Ponadto każda z Syren miała tunikę z kolorowej satyny, a na niej spódniczkę tego samego koloru, odległe echo greckiego chitonu. Twarz zakrywała maska mocowana za pomocą opaski, we włosach oprócz emblematu były też pióra i gwiazdy95. Ozdobne trzewiki zaprojektowano i wykonano z wyjątkową dbałością, ponieważ to właśnie ludzki wygląd stóp kosmicznych Syren miał pokazać, iż nie mają one nic wspólnego z tymi niegodziwymi istotami, przedstawianymi z ptasimi szponami lub rybimi ogonami96, które w starożytności uwodziły mężczyzn swoim śpiewem.

Oto jak Rossi wyjaśnia kostium Syreny Księżyca97: „Za Harmonią Syreny: pierwsza z nich, która obracała niebem Księżyca, była od ramion po biodra, podobnie jak inne Syreny, pokryta piórami, a na jedną warstwę piór nałożona była kolejna tak finezyjnie, że wyglądały bardziej prawdziwie niż w naturze na ptakach, a zrobione były z delikatnego jasnoniebieskiego jedwabiu, srebrzyście połyskującego, dzięki czemu Syrena jawiła się w kolorze swojej planety, gdy ta widoczna jest w nocy na niebie. Na końcu pióra pięknie ozdobiono złotem, a powabna biała szata z satyny ze złotymi ornamentami sięgała jej do kolan. Jasnoniebieskie trzewiki udekorowano klejnotami, kameami, ćwiekami, srebrnymi i złotymi wstążkami, poecie bowiem zależało, aby w przeciwieństwie do niegodziwych Syren, które mają dolne części brzydkie i zdeformowane, te odznaczały się doskonałym pięknem. Włosy miała jasne, a promienie księżycowe podtrzymywały fryzurę, do której przyczepiono uroczo powiewające w gustownym nieładzie jasnoniebieskie woale, głowę zaś wieńczył księżyc. A żeby jeszcze urodziwiej i dostojniej wyglądała, nosiła czerwoną pelerynę, która odbijając światła, w sposób niewidoczny ukryte w chmurach przez artystę, o czym powiemy dalej, tak jasno błyszczała, że trzeba było oczy odwracać”.

Oreto Berardi i Niccolò Serlori przy pomocy około ośmiu pomocników tygodniowo98 starali się zrealizować w praktyce wszystkie te wyrafinowane i nadmiernie subtelne symbole z projektów. Pierwszą trudność stanowiły pierzaste stroje, nie dało się bowiem uszyć kostiumów dla piętnastu Syren z prawdziwych, drogich piór. Francesco Gorini znalazł jednak wyjście z sytuacji: 5 października otrzymał „53 łokcie płótna do pomalowania na podobieństwo piór do 14 kostiumów z pierwszego intermedium"99. Ewidentnie liczono na efekt iluzjonistyczny. Przez cały październik aż do połowy listopada krawcy obrobili z wielkim zapałem 99 łokci kalandrowanego płótna, aby zrobić z niego „trzynaście gorsetów z długimi rękawami, z rękawami do łokcia, szarfy, małe skrzydła i inne elementy strojów do pierwszego intermedium"100 dla śpiewaków wymienionych w punktach 2–16.

W dniu 17 listopada Giovanni Lapi miał już gotowy cały kostium101. Do 19 listopada wykrojono kostiumy dla innych artystów, a wkrótce potem zaczęto dodawać przybrania i bardziej wyrafinowane ozdoby, takie jak „naramienniki, maski, półmaski, róże z papieru"102. Tak bardzo dbano przy tym o naturalność, że posunięto się nawet do imitowania anatomicznych krągłości kobiet w strojach męskich wykonawców, co pokazuje następująca nota: „Papierowe piersi i biust wszelkiego kształtu trzeba dostarczyć do 3 grudnia, w sumie 24 papierowe piersi ręcznie wymalowane przez Francesca Goriniego”. Wszystko to dowodzi, ile wysiłku i umiejętności poświęcano, aby stworzyć odpowiednie i sugestywne akcesoria dla Syren, ale jeszcze więcej erudycji wymagało wymyślenie atrybutów dla bogini Necessitas.103