O czym marzy królowa - Michelle Smart - ebook

O czym marzy królowa ebook

Michelle Smart

4,5

Opis

Książę Amadeo ma poślubić księżniczkę z rodu Fernandezów. Elsbeth, choć piękna, nie wzbudza jego zainteresowania. Wydaje mu się uległa i bez charakteru. Nie o takiej żonie marzył, ale dla dobra monarchii jest gotów się poświęcić. Jednak z czasem Elsbeth zaczyna go intrygować. Amadeo zdaje sobie sprawę, że jej sztuczny uśmiech to tylko maska, pod którą kryje się zagadkowa, inteligentna i pełna pasji kobieta. Życie z nią nie będzie nudne, jak się spodziewał…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 151

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (6 ocen)
3
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Michelle Smart

O czym marzy królowa

Tłumaczenie:

Barbara Bryła

Rozdział pierwszy

Elsbeth Fernandez wkroczyła do cerezjańskiej katedry pod rękę ze swoim kuzynem Dominikiem. Nie mogła pojąć, dlaczego trzymał ją tak mocno. Była przecież posłuszna jego życzeniu i szła do ślubu z księciem Amadeem. Zawsze była uległa. Dominic rządził jej ojczystym księstwem Monte Cleure i jego słowo stanowiło tam prawo, zwłaszcza dla żeńskiej części jego rodziny.

Jej przystojny książę, którego spotkała wcześniej tylko raz na ich przedślubnym przyjęciu, stał w oddali przy ołtarzu. Ich małżeństwo zostało zaaranżowane bez udziału Elsbeth, jak zresztą wszystko w jej życiu, ale kiedy mężczyzna negocjujący jego warunki zapytał ją na boku, czy tego chce, nie zawahała się powiedzieć „tak”. Szczerze mówiąc, jej książę mógłby być największym brzydalem świata, a i tak zgodziłaby się go poślubić. Miała więc szczęście, bo był najprzystojniejszym księciem Europy.

Był taki wysoki! Nie mogła się nadziwić różnicy wzrostu między nimi, ciesząc się skrycie, że przewyższał Dominica o dobre trzydzieści centymetrów. Wydawał się nie mieć na sobie ani grama tłuszczu, w przeciwieństwie do jej otyłego kuzyna i większości mężczyzn z rodu Fernandezów, lubiących się objadać. Jej książę – Elsbeth zaczęła na własny użytek tak go nazywać od momentu, kiedy polecono jej go poślubić – miał umięśnione ciało. Wyrzeźbione. Jego twarz również sprawiała wrażenie rzeźby, z wycyzelowaną linią szczęki, wyrazistym łukiem górnej wargi i długim, prostym nosem.

Miała nadzieję, że będzie dobrym mężem. A przynajmniej na tyle, na ile może nim być książę. Wiedziała, że jej powinnością jako żony przyszłego króla jest uległość wobec niego pod każdym względem. Miała się odzywać tylko wtedy, kiedy się do niej zwracał, nigdy nie wyrażać swoich opinii na tematy poważniejsze niż aranżacja kwiatowa i, co najważniejsze, urodzić mu tyle dzieci, ile będzie pragnął. Modliła się o to. Nie chciała go zawieść w żadnej kwestii, ale brak potomstwa mógł skutkować rozwodem i odesłaniem jej do Monte Cleure. To przydarzyło się jej ciotce. Po trzech latach bezdzietnego małżeństwa została odsunięta i zastąpiona nowym modelem.

Od czasu ich przyjęcia przedślubnego co noc modliła się o to, by obdarzyć swojego księcia dziećmi i nie dawać mu pretekstu do odesłania jej do Monte Cleure, a potem zasypiała, śniąc o nim.

Miała wielką ochotę pobiec środkiem nawy do swojego księcia, ale szła statecznym krokiem, myśląc o tym, że kiedy opuści tę katedrę, nie będzie już poddaną Dominica.

Publiczny wizerunek królewskiej rodziny Berrutich był ogólnie znany, ale Elsbeth niewiele wiedziała o ich życiu prywatnym. Zastanawiała się, jakim człowiekiem za zamkniętymi drzwiami jest jej książę. Jednak jakakolwiek przyszłość ją czekała, nie mogła być przecież gorsza od obecnego życia w rodzinie Fernandezów. Bóg nie mógł być tak okrutny, prawda?

Amadeo przyglądał się, jak jego oblubienica spokojnie podąża w jego kierunku pod ramię z mężczyzną, którym gardził najbardziej na świecie. Postarał się, by na jego twarzy nie malowała się niechęć do nich obojga. Widział w tym małżeństwie tylko jeden pozytyw – Elsbeth była ładna. Nawet bardzo, co przyznawał niechętnie. Elegancko uczesane jedwabiste blond włosy odsłaniały owalną twarz, a w jej wielkich błękitnych oczach lśniła ekscytacja. Kiedy się do niego zbliżała, na jej ponętnych ustach pojawił się uśmiech.

Taki sam entuzjazm okazywała podczas przedślubnego przyjęcia. To był jedyny raz, kiedy się z nią spotkał. Pomimo wszystkich tych jej uśmiechów, które wkrótce stały się irytujące, prawie się nie odzywała. Ani razu nie zainicjowała rozmowy. Odpowiadała na zadawane jej wprost pytania z uśmiechem, który nie słabł, ale wydawała się całkowicie bezmyślna.

Amadeo już i tak odczuwał niesmak, że do końca życia miał być związany z przedstawicielką rodziny Fernandezów, a despota, narcyz i megaloman Dominic zostanie jego krewnym. Narzeczona mimoza pogłębiła tylko jego niezadowolenie. Nie było jednak innego wyjścia w sytuacji, gdy oba ich narody znalazły się na krawędzi wojny handlowej i dyplomatycznej. Brat Amadea zaognił tylko stan rzeczy. A potem, kiedy już udało się nad tym zapanować, jego siostra dolała jeszcze oliwy do ognia. To małżeństwo było jedynym sposobem na ugaszenie całego tego pożaru. Amadeo był gotów poślubić kuzynkę osobistego wroga dla dobra monarchii i narodu, na którego czele pewnego dnia miał stanąć. Przez całe swoje życie robił to, co było dla nich najlepsze, tłumiąc własne skłonności i pragnienia. Gdyby jego rodzeństwo skuteczniej tłumiło swoje, nie musiałby teraz stać tutaj.

Narzeczona w końcu do niego podeszła. Jako następca tronu Amadeo zawsze wiedział, że powinna nią zostać kobieta dobrze urodzona. W końcu jego żona miała pewnego dnia zostać królową małżonką. Elsbeth ze swoim rodowodem doskonale nadawała się do tej roli. Spodziewał się jednak, że poślubi kogoś, kogo będzie lubił i szanował, i czyje towarzystwo sprawiać mu będzie przyjemność. Z tych trzech wymogów Elsbeth nie spełniała żadnego. Świadomy, że ta uroczystość jest transmitowana na cały świat, sięgnął po jej małą dłoń i obdarzył Elsbeth wystudiowanym uśmiechem. Błękitne jak u dziecka oczy lśniły niczym diamenty na jej tiarze. Ochoczo odwzajemniła uśmiech. Z uwagi na ponad sto milionów par oczu obserwujących jego reakcję odegrał przed kamerami swoją rolę, mówiąc zgodnie z prawdą:

– Wyglądasz pięknie.

Zarumieniła się na ten komplement, co zarejestrowały kamery. Media bez wątpienia już ją uwielbiały. Wyobraził sobie komentarze dziennikarzy na temat bajkowej, uszytej z białej koronki i jedwabiu sukni ślubnej, podkreślającej, ale nie eksponującej obfity biust panny młodej – nie było ani odrobiny dekoltu – i smukłą talię, ze spódnicą rozkloszowaną niczym wachlarz flamenco.

Trzymając się za ręce młoda para odwróciła się plecami do zgromadzonych i stanęła przed biskupem.

Elsbeth nigdy nie spotkała się z takimi wiwatami i owacjami. Ulice zapełnione były rozentuzjazmowanymi ludźmi. Kiedy wkraczała do katedry, towarzyszyły jej głośne okrzyki, a kiedy oboje stamtąd wychodzili, podniosła się wrzawa, mogąca unieść w powietrze dachy domów. Czekał na nich orszak konnych powozów. Jej romantyczny małżonek pomógł jej wsiąść do pierwszego z nich, a następnie usiadł obok i wziął ją za rękę.

Aplauzy zdawały się nie mieć końca. Poddani jej męża wiwatowali na ich cześć przez całą drogę do bram zamku. Gdy już tam dotarli, policzki bolały Elsbeth od uśmiechów, a nadgarstek od machania. Jak w najcudowniejszym śnie stanęła u boku Amadea, by powitać gości. Przybyło ich tak wielu. Tyle głów państw i celebrytów, że na dachach roiło się od snajperów, a okoliczne tereny zapełniali uzbrojeni po zęby funkcjonariusze. W mieniącej się od złota i srebra zamkowej sali bankietowej zjedli posiłek złożony z dwunastu dań.

Elsbeth starała się to wszystko chłonąć, by w przyszłości móc wrócić pamięcią do tych chwil, ale w oszołomieniu mogła się skupić jedynie na swoim świeżo poślubionym małżonku. Był taki czarujący! Wychowana w pałacu królewskim pośród obłudnych żmij nie była na tyle naiwna, by myśleć, że nie robił tego na pokaz, ale poświęcał jej mnóstwo uwagi, nieustannie sprawdzając, czy jedzenie jej smakuje i czy ma napełniony kieliszek. Był nie tylko księciem, ale i dżentelmenem!

Czujne spojrzenie jej matki przypominało jednak, że jej małżonek – dżentelmen czy nie – jest przyszłym królem i ma wobec niej swoje oczekiwania i standardy, których, jak się spodziewał, będzie się trzymała. Elsbeth nie była tak głupia, by tego nie robić.

Gdy po kilku godzinach ich posiłek dobiegł końca, przenieśli się do jeszcze piękniej udekorowanej sali recepcyjnej na przyjęcie weselne. Uchwyciła spojrzenie Clary, żony swojego nowego szwagra, która obdarzyła ją tak promiennym uśmiechem, że Elsbeth zrobiło się ciepło na sercu. Dominic kilka miesięcy temu porwał Clarę i zmusiłby ją do małżeństwa, gdyby brat Amadea, Marcelo, jej nie uratował, sam się potem z nią żeniąc. Elsbeth bała się z tego powodu spotkania z nią na przyjęciu przedślubnym, ale Clara powitała ją serdecznie i dała jej do zrozumienia, że nie obwinia Elsbeth za czyny jej kuzyna. Jej nowa szwagierka Alessia również była dla niej bardzo miła. Elsbeth cieszyła się, że te urocze młode kobiety stały się jej nową rodziną i miała nadzieję, że pewnego dnia zostaną jej przyjaciółkami.

Jej książę pochylił się do niej i szepnął:

– Czas na nasz taniec.

Serce mocno jej biło, kiedy pośród okrzyków i gwizdów prowadził ją na środek parkietu. Kiedy tańczyła z nim po raz pierwszy, podekscytowana perspektywą ucieczki z Monte Cleure, myślała tylko o tym, by wszystkiego nie zepsuć, robiąc na nim złe wrażenie. Przez miesiąc, jaki upłynął od tamtego pierwszego tańca, nieustannie o nim marzyła. Kiedy więc znowu znalazła się w jego ramionach z piersiami lekko przyciśniętymi do jego umięśnionego brzucha, straciła głowę.

Amadeo tańczył ze swoją nową żoną, dopóki na parkiecie nie zrobiło się tak tłoczno, że zostali do siebie przyciśnięci. Ona nie odezwała się ani słowem, na jej twarzy malował się ten sam uśmiech, towarzyszący jej od momentu przybycia do katedry. Czy w tej pięknej głowie miała cokolwiek poza powietrzem?

– Napijemy się czegoś? – zaproponował, pochylając się do niej. Wyczuł lekki, delikatny zapach, idealnie pasujący do jego mdłej oblubienicy. Zrobiło mu się niedobrze.

– Jeśli masz ochotę – odpowiedziała promiennie. Zaciskając w duchu zęby, poprowadził ją z powrotem do ich stolika. Nie wykonała pierwszego ruchu, by opuścić parkiet, czekając, że on przejmie inicjatywę. Podczas przyjęcia opróżniła swój kieliszek, ale nie podjęła żadnej próby, by poprosić kogoś z obsługi o jego napełnienie. Pozostałby pusty, gdyby Amadeo nie zapytał, czy nie napiłaby się jeszcze wina. Odpowiedziała z promiennym uśmiechem:

– Tak, poproszę.

Kogo on poślubił? Chodzącą i gadającą nakręcaną lalkę, jaką w dzieciństwie bawiła się jego siostra?

Kiedy dotarli do stolika, kątem oka zauważył, że jego brat Marcelo daje mu znaki, zerkając na parkiet. Zobaczył wysoką postać ich nowego szwagra Gabriela tulącego w objęciach ich malutką siostrę. Odetchnął z ulgą. To Gabriel negocjował kontrakt ślubny Amadea i Elsbeth. Miał też jednonocną przygodę z Alessią, podczas której ona zaszła w ciążę. Amadeo i ich rodzice zmuszali ją potem, by za niego wyszła, a tydzień temu wyrzuciła Gabriela z zamku i kazała mu nigdy nie wracać. Normalnie Amadeo podjąłby się mediacji, ale siostra była tak zrozpaczona rozpadem swojego krótkiego małżeństwa, że po raz pierwszy powstrzymał się od ingerencji. Instynkt najwyraźniej dobrze mu podpowiedział, bo wrócili do siebie bez jego pomocy. Popijając szampana, przyglądał się teraz, jak Marcelo bezwstydnie chwyta Clarę za pupę, a ona w odpowiedzi żartobliwie wymierza mu policzek, po czym całuje go namiętnie w usta. Do tego małżeństwa Amadeo także ich przymuszał. Ale podobnie jak Alessia i Gabriel, znaleźli miłość i szczęście, którego czasami im zazdrościł.

Ta jego zazdrość miała nieraz gorzki smak. Marcelo mógł wyjechać i zaciągnąć się do armii, przeżywając niezwykłe przygody. Amadeo nie mógł tego zrobić, bo był następcą tronu. Każdy swój krok, każde słowo, jakie wypowiadał, i każdą czynność wykonywał z godnością, jakiej wymagała pełniona przez niego funkcja. Rzucanie się z helikoptera na ratunek porwanej kobiecie, tak jak to zrobił Marcelo, było poza jego zasięgiem. Rodzeństwo uważało go za sztywniaka i uparciucha. Jeśli taki był, to dlatego, że musiał. Ścieżka jego życia została wytyczona od samego poczęcia i zawsze wiedział, że zbaczanie z niej może sprowadzić niebezpieczeństwo na całą jego rodzinę. Jego rodzeństwo ostatnio dało się porwać emocjom, czego skutki mogły być katastrofalne. Amadeo musiał posprzątać za nich ten bałagan. Usłyszał śmiech Marcela i ujrzał, jak jego siostra kradnie mężowi pocałunek na parkiecie. Opróżniając kieliszek, spojrzał jeszcze raz na swoją oblubienicę i poczuł ucisk w piersi. Sam nigdy nie był podatny na młodzieńcze emocje, przez które jego rodzeństwo traciło głowy, ale miał nadzieję na coś więcej niż bezmyślna twarz Fernandezówny.

Kiedy przyjęcie dobiegło już końca i jej książę podziękował gościom, Elsbeth ruszyła labiryntem szerokich korytarzy do swoich apartamentów. Z niecierpliwością czekała, by ujrzeć prywatną przestrzeń, którą wraz z mężem uczynią swoim domem. Podążyła za nim przez duży pokój recepcyjny do jeszcze większego salonu z wysokimi sufitami i mnóstwem okien wykuszowych. Jego wystrój w kolorach ciemnego różu i złota zaskoczył ją swoim kobiecym charakterem. Lekki zapach farby zdradzał, że został świeżo odnowiony.

– Co o tym myślisz? – zapytał ją Amadeo.

– Jest piękny – odparła. Nie śmiała mu powiedzieć, że wolałaby odważniejsze kolory i mniej kiczowate meble, nawet jeśli odniosła wrażenie, że urządzono go z myślą o niej.

Amadeo pochylił głowę i otworzył kolejne drzwi. Instynkt podpowiedział jej, dokąd prowadziły. Serce mocno jej zabiło.

– To główna sypialnia – powiedział zdawkowo.

To, co tam zastała, przyprawiło ją o zawrót głowy. Sypialnia była ogromna i miała wysokie sufity, większość dębowej posadzki pokrywał piękny, wzorzysty bladoniebieski dywan. Łoże z baldachimem i zasłonami z bladoniebieskiego adamaszku było prawdziwym dziełem sztuki. U jego stóp stał niebieski aksamitny szezlong, ściany pokrywała kremowa boazeria, a wszystko oświetlał ogromny kryształowo-złoty żyrandol. To był pokój godny królowej, nie tylko księżnej. Wyczuwając zapach świeżej farby, Elsbeth pomyślała, że Amadeo musiał zrezygnować z własnych preferencji, by stworzyć pokój z myślą o niej. Chociaż nie trafił w jej gust, serce przepełniła jej wdzięczność, że włożył w to tyle wysiłku. Tym gestem udowodnił, że jestlepszym człowiekiem niż mężczyźni w jej rodzinie.

Wskazał na idące za nimi dwie dyskretne pokojówki i powiedział do Elsbeth:

– Wezmę prysznic w jednej z łazienek dla gości, a ty się przygotuj. Zjawię z powrotem, gdy będziesz już gotowa.

Uśmiechnęła się, starając się ukryć ulgę, że nie chciał sam zdejmować z niej sukni ślubnej. Kolejny dowód na to, że jest dżentelmenem!

Po zdjęciu sukni, którą starannie zawinięto w bibułkę i zapakowano do pudła, Elsbeth usiadła przy swojej toaletce antyku, by pokojówka wyszczotkowała jej włosy. Te przygotowania do nocy poślubnej wydały jej się niezwykle romantyczne. Koszula nocna, którą wybrała dla niej matka, chociaż jej samej nie przypadła do gustu, również sprawiała takie wrażenie. Uszyta z białego jedwabiu na cienkich ramiączkach i skromnie skrojona pod szyję, sięgała jej do połowy łydki. Zdaniem matki idealnie pasowała dla dziewicy oddającej się mężowi. Elsbeth miała ochotę założyć lekki szlafroczek w kolorze szałwii, ale matka uznała, że jest zbyt wyzywający.

Po kąpieli i umyciu zębów, z twarzą oczyszczoną z makijażu i nawilżoną, lśniącymi włosami i w ładnej koszuli nocnej, była gotowa. Przełknęła gulę strachu, która nagle pojawiła jej się w gardle, i uśmiechnęła się do pokojówek.

– Możecie już odejść. Proszę, powiedzcie… – przełknęła ponownie – proszę, powiedzcie księciu, że go oczekuję.

Kiedy została sama, wzięła głęboki wdech i wsunęła się pod kołdrę. Wypróbowała wiele pozycji, ale w końcu oparła się o wezgłowie i, z sercem bijącym mocniej niż kiedykolwiek, czekała na swojego księcia.

To oczekiwanie zdawało się nie mieć końca. A im dłużej trwało, tym natarczywiej dźwięczały jej w uszach surowe rady matki. „Poczekaj, aż on zrobi pierwszy krok. Bądź uległa. Rob, cokolwiek sobie zażyczy. Nie uskarżaj się, jeśli to będzie bolało. Daj mu dziecko”.

Rozległo się pukanie do drzwi.

Biorąc jeszcze jeden głęboki wdech, przywołała na usta uśmiech i zawołała radośnie:

– Proszę.

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Tytuł oryginału: Rules of Their Royal Wedding Night

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2022 by Michelle Smart

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-477-4

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek