Nikon i Leica - Agnieszka Wolny-Hamkało - ebook

Nikon i Leica ebook

Agnieszka Wolny-Hamkało

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Tytuł tomiku, złożony z dwóch marek aparatów fotograficznych, pokazuje że zawarte w książce wiersze mają być jak migawki — szybkie, skrótowe, zdatne do błyskawicznego pokazania. Emocje są w nich zwykle pokazywane od zewnątrz, poprzez opis.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Agnieszka Wolny-Hamkało
Nikon i Leica
Epoka: Współczesność Rodzaj: Liryka Gatunek: Wiersz

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 22

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Agnieszka Wolny-Hamkało

Nikon i Leica

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-5249-5

Nikon i Leica

Książka, którą czytasz, pochodzi z Wolnych Lektur. Naszą misją jest wspieranie dzieciaków w dostępie do lektur szkolnych oraz zachęcanie ich do czytania. Miło Cię poznać!

ona

wiatr nam urywa ogniki, uschłe 
papierosy: nasze czarne czułki 
palczaste. sztywne przedszkolanki 
ciaśniej wiążą szaliki dziewczynkom 
(plując tiktakami, detonują miętę).  
nasze pueblo wygląda jak tarta: 
w metrze kebabu od metra, 
śródmieście śpi w siwej ściółce, 
a parki i barki pracują na czas.  
wszystko żyje po to, żeby być na zdjęciach, 
mam rybkę w koniaku, mam mak.  

i on

Latem jeździli dziewczynkom 
po bransoletki, majstrowali 
przy motorynkach. A w styczniu 
był wieczór w przydrożnej cukierni 
i noce pod niebem z kieszonkowym 
indeksem nieba. Gorzej, kiedy na szosie 
paliła wagony tytoniu z debilem 
Jose, a on ćmił w barze najkrwawszą 
Mariannę. Aż wrosła w niego jak w grudzień 
bagienne sikorki w kapturkach. 
Zrzuca to z siebie, jakby się otrząsał. 
Stłuczony obiektyw, zeschnięta figa 
przy zlewie — corpus delicti 
jej improwizacji. Ładnie się zestarzał 
i nadal ma gdzieś szczotkę do włosów, 
która pękła, gdy wracali z gór 
lamborghini pełnym rudych maków.  

salto

W niedzielę znużona niedzielą, 
zaprzątnięta myślą, żeby się stąd wyrwać, 
uchylić cylinder smogu, by widzieć powszechne 
czyste miętowe niebo wygięte jak pryzma. 
Soczyste rabatki, wyczesane słońce. 
Pójść za wrzawą wróbli z kluczami do aut 
w płóciennych kieszeniach, z ogniem, zżyć się 
z myślą, słyszeć przez poduszkę, 
co w trawie piszczy i że się żyje — 
nieustępliwie. Naprawdę. Grzać 
w okamgnieniu, zanim pieśń 
wyzionie ducha, nim piosence 
ktoś przetrąci kark. 

Historia prawdziwa