Niezwykłych przygód ciąg dalszy - Joanna Wiśnios - ebook + audiobook
NOWOŚĆ

Niezwykłych przygód ciąg dalszy ebook i audiobook

Wiśnios Joanna

0,0

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Marzenka, mała poszukiwaczka skarbów, powraca! Tym razem zwykłe zadanie domowe staje się początkiem serii niezwykłych odkryć, które łączą przeszłość z teraźniejszością. Zaszyfrowana wiadomość w starej książce pradziadka i gra terenowa w parku to dopiero początek lawiny zdarzeń, która wciągnie w przygodę nie tylko Marzenkę, ale też jej rodzinę i sąsiadów. Każda znaleziona wskazówka otwiera drzwi do kolejnej tajemnicy. 

Dołącz do Marzenki i przekonaj się, jak wielkie skarby mogą kryć się tuż za rogiem!

(Mała poszukiwaczka skarbów. Tom 2)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 64

Rok wydania: 2025

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 38 min

Rok wydania: 2025

Lektor: Artur Ziajkiewicz

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przygoda pierwszaZASZYFROWANAWIADOMOŚĆ

– Wstawaj, Marzenko! Już wpół do siódmej! – Mama pochyliła się nad łóżkiem córki i delikatnie dotknęła jej ramienia.

– O rety! Już? A tak dobrze mi się spało… – Dziewczynka przeciągnęła się i przetarła oczy. Spojrzała w stronę okna, za którym było szaro i ponuro. Padał rzęsisty deszcz. – Ale miałam sen! Byłam w jakiejś bardzo starej bibliotece. Na półkach stały wielkie księgi oprawione w skórę. Wyjęłam jedną z nich, otworzyłam i wtedy ze środka wyleciały różnokolorowe motyle. Fruwały po całej bibliotece, a potem wróciły i usiadły na kartach tej otwartej księgi, tak jakby chciały, żebym ją zamknęła i odstawiła na swoje miejsce. Tak też zrobiłam i gdy właśnie sięgałam po następną książkę, usłyszałam, że muszę wstawać…

– To rzeczywiście piękny sen – przyznała mama – ale pospiesz się, bo nie zdążysz do szkoły.

Marzenka westchnęła i usiadła na łóżku. Na ten moment tylko czekał Maksio, który z radością zaczął ją lizać po łydkach.

– Mój kochany piesek. – Dziewczynka pogłaskała pupila po łebku. – Zaczekaj chwilę. Zaraz pójdziemy na spacerek. Umyję się tylko i ubiorę.

Jak dobrze, że dzisiaj już piątek, pomyślała Marzenka. Muszę się jednak pospieszyć. Pierwszą lekcją jest polski znaszą wychowawczynią. Pani bardzo nie lubi, gdy ktoś się spóźnia.

*

Lekcja okazała się całkiem inna niż zwykle. Nauczycielka opowiadała uczniom o historii języka polskiego. O tym, jak się zmieniał na przestrzeni lat i stuleci.

– Wasi dziadkowie, nie mówiąc już o pradziadkach i prapradziadkach, posługiwali się nieco inną polszczyzną niż my dzisiaj. Zmianie ulegały zarówno zasady gramatyki, jak i ortografii. Czy wiecie, że wszystkie rzeczowniki pochodzenia łacińskiego z końcówką „-um” były kiedyś rodzaju nijakiego? Nie tylko liceum czy muzeum, ale także album. „Piękne to album”. Dziwnie brzmi, prawda? Podobnie jest z czasem zaprzeszłym, który odszedł już do lamusa, chociaż jeszcze moja babcia często się nim posługiwała. Mówiła na przykład: „Gdybym była zabrała ze sobą więcej pieniędzy, to bym kupiła ci tę sukienkę”. A zwróciliście uwagę na słowo „lamus”, którym się przed chwilą posłużyłam? Czy ktoś może wie, co ono oznacza?

Nikt z klasy nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie.

– Lamusem nazywano kiedyś niewielki budynek, wykorzystywany przez właścicieli dworów do przechowywania różnych cennych przedmiotów: mebli, naczyń, a niekiedy nawet dzieł sztuki. Z czasem znaczenie tego wyrazu uległo zmianie. Zaczęto go stosować jako określenie schowka na niepotrzebne lub zepsute sprzęty. Z kolei gdybyście dziś zapytali waszych starszych kolegów, co znaczy lamus, to dowiedzielibyście się, że to inaczej gamoń lub ciapa. – Pani uśmiechnęła się, robiąc zabawną minę. – Przyznacie, że historia naszego języka jest bardzo interesująca. – Nauczycielka powiodła wzrokiem po twarzach zasłuchanych uczniów. – Mam dla was zadanie. Nie ukrywam, że dość nietypowe. Ci, którzy zechcą się go podjąć, muszą mieć jednak dostęp do starych, przedwojennych książek. Być może w dotarciu do nich pomogą wam rodzice, dziadkowie albo znajomi. A oto temat zadania: „Z wybranej książki wybierzcie i wpiszcie do zeszytu dwadzieścia wyrazów lub zwrotów, które wyszły już z użycia lub które pisze się dziś inaczej niż kiedyś”. Za tydzień, w przyszły piątek, chętni uczniowie przeczytają na lekcji to, co udało się im odnaleźć. I jak wam się podoba moja propozycja?

– Ja na pewno odrobię to zadanie – zapaliła się koleżanka Marzenki.

– Ja też, bo mam w domu taką jedną starą książkę!

– A ja pożyczę od mojego dziadka!

– Czy to musi być książka? Nie może być stara gazeta?

– Jeśli ta gazeta pochodzi z czasów przedwojennych, to jak najbardziej – zgodziła się pani.

– Moja babcia ma pożółkły ze starości modlitewnik…

– To zapytaj, bo może zechce ci go pożyczyć na dzień lub dwa – podpowiedziała nauczycielka.

Nagle zadzwonił dzwonek na przerwę, ale niektórzy uczniowie wciąż pozostali na swoich miejscach. Jedni zastanawiali się nad wyborem lektury, inni wyrażali obawę, że w ich domu może nie być starych książek. Marzenka w zamyśleniu potarła czoło. Właśnie przyszedł jej do głowy pewien pomysł…

*

Pierwszą rzeczą, którą zrobiła po powrocie ze szkoły, było odszukanie w domowej biblioteczce polecanej jej nieraz przez mamę książki. Niegdyś należała ona do pradziadka Marzenki. Dziewczynka delikatnie przesunęła dłonią po mocno zniszczonej okładce. Spojrzała na tytuł i zwróciła uwagę na pierwszy wyraz, którego pisownia odbiegała nieco od współczesnej: Historja Dziadka do Orzechów. A pod spodem zauważyła kolejne dziwne słowo: „podług” zamiast „według”: „podług Aleksandra Dumasa”.

– Nawet nie musiałam zaglądać do środka, a już znalazłam dwa wyrazy – ucieszyła się.

Po obiedzie Marzenka przystąpiła do pracy. Była przekonana, że szybko odrobi zadanie z polskiego, ale treść Historji Dziadka do Orzechów pochłonęła ją całkowicie. Zamiast więc skoncentrować się na wybranych słowach, Marzenka czytała wszystko, strona po stronie.

– Co robisz? – Do pokoju weszła mama.

Dziewczynka pokazała jej okładkę.

– W którym momencie jesteś?

– Jak Mysi król ze swoim wojskiem atakuje pana Gryzorzeskiego i żołnierzy Stasia.

– To najbardziej ekscytująca scena. – Mama ze zrozumieniem pokiwała głową i wycofała się z pokoju.

Marzenka z wypiekami na twarzy wróciła do pasjonującej lektury. Nie mogła się od niej oderwać. Dopiero po przeczytaniu ostatniej strony wstała od biurka i zajrzała do kuchni.

– Skończyłam.

– Już?! – Mama wiedziała, że jej córka potrafi bardzo szybko czytać, ale nie przypuszczała, że dziewczynka osiągnęła w tej dziedzinie aż taką biegłość. – I co?

– Miałaś rację. Fantastyczna książka!

– Twój dzisiejszy sen okazał się jednak proroczy.

Marzenka popatrzyła na nią zaskoczona.

– Sen? Całkiem o nim zapomniałam!

– Kiedyś Historja Dziadka do Orzechów była moją ulubioną lekturą. – Mama uśmiechnęła się na wspomnienie tamtych czasów. – Najbardziej podobał mi się rozdział, w którym Marynia zwiedza krainę słodyczy. Zawsze gdy dochodziłam do opisu marcepanowego pałacu, lemoniadowej fontanny i basenu z bitą śmietaną, robiłam się okropnie głodna.

– Prawdę mówiąc, to ja też bym coś zjadła, ale najpierw pójdę z Maksiem na spacer.

– Zrobię w tym czasie kolację – zaproponowała mama. – Wracaj szybko, bo ciągle pada deszcz. Jutro pospacerujecie sobie dłużej. Podobno pogoda ma się poprawić.

*

Maksio sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego. Nie przeszkadzał mu ani deszcz, ani fakt, że wciąż musiał omijać kałuże. Marzenka natomiast odpłynęła myślami do bajkowego świata Dziadka do Orzechów.

Książki są jak niezwykłe przygody, pomyślała. Jutro poszukam tych starodawnych słów. Najpierw wynotuję takie, które wymawia się identycznie jak kiedyś, ale inaczej się pisze, apotem zrobię zestawienie wyrazów izwrotów już nieużywanych, postanowiła.

*

Następnego dnia Marzenka z zapałem przystąpiła do pracy. W książce pradziadka znajdowało się mnóstwo słów, które pasowały do podanych przez nauczycielkę kryteriów. Dziewczynka miała więc bardzo szeroki wybór. A oto, co zanotowała:

Historja Dziadka do Orzechów

Słowa zinną pisownią niż dziś:

– niema (napisane razem, dziś piszemy osobno)

– nietylko (jak wyżej)

– zlekka (jak wyżej)

– odrazu (jak wyżej)

– jaknajdalej (jak wyżej)

– wtył (jak wyżej)

– bezwątpienia (jak wyżej)

– nie wiele (napisane osobno, dziś piszemy razem)

– historja („j” zamiast „i”)

– gwardja (jak wyżej)

– maszynerja (jak wyżej)

Słowa izwroty, których dziś się już nie używa lub które wymawia się inaczej:

– podług (według)

– natenczas (wówczas)

– kurytarz (korytarz)

– siedm, ośm (siedem, osiem)

– jenerał (generał)

– pysznie ubrani (pięknie ubrani)

– napowrót (zpowrotem)

– podano wety (podano deser)

– przerwać obradę (przerwać obrady)

– nasunął mu domysł (podsunął mu pomysł)

– przeszłego roku (wzeszłym roku)

– konsyljarz (lekarz)

– jeno (tylko)

Marzenka zawarła w swoim wykazie nieco więcej pozycji, niż to było potrzebne. Chcąc się jednak upewnić, że nie pominęła jakiegoś interesującego wyrazu, postanowiła przekartkować książkę jeszcze raz.

– O, proszę! Przeoczyłam słowo „synowiec”!

Dziewczynka sprawdziła w słowniku, co ono oznacza.

– „Syn brata, czyli bratanek” – przeczytała na głos.

Ponownie pochyliła się nad Historją Dziadka do Orzechów.

– A to co? – zdziwiła się. – Przecież ja niczego nie podkreślałam…

Zauważyła, że niektóre słowa zostały zaznaczone ołówkiem.

– Czy to ty zrobiłaś? – zapytała, pokazując mamie jedną ze stron.

– No co ty! Nie mam w zwyczaju pisać po książkach!

Mama dokładnie przyjrzała się miejscom, w których ktoś pozostawił ślad ołówka.

Zobacz również

Moja siostra Wanda

Oliwia Nowacka

Patryk ma siostrę. I to nie byle jaką! Wanda jest żywiołowa, pomysłowa i zawsze wplątuje się w kłopoty – a przy okazji wciąga w nie wszystkich wokół. Lunatykuje, urządza garażowe wyprzedaże, marzy o karierze perkusistki i potrafi wywrócić szkolne wybory do góry nogami. Z nią każdy dzień to nowa przygoda, pełna niespodzianek i lekkiego chaosu.

„Moja siostra Wanda” to zbiór zabawnych opowieści o rodzeństwie, które – mimo sprzeczek – zawsze może na siebie liczyć

 

Wyprawa pana Abakanowicza

Radosław Gryczka

Piotrek, z pozoru zwyczajny dziesięciolatek z ulicy Miodowej, niespodziewanie trafia do tajemniczej krainy, gdzie czeka na niego ekscentryczny profesor – pan Abakanowicz. Chłopiec, choć jeszcze tego nie wie, ma odegrać kluczową rolę w niezwykłej ekspedycji. Razem z wiernym psem Indianą i profesorem wyrusza na pełną przygód wyprawę w poszukiwaniu Zielonej Gwiazdy — magicznego skarbu, od którego zależy przyszłość krainy Mimików. Podróż jednak nie będzie łatwa, bo na każdym kroku czekają ich nieoczekiwane wyzwania i niezwykłe stworzenia. Czy Piotrek stanie na wysokości zadania i odzyska skarb Mimików?

„Wyprawa pana Abakanowicza” to pełna ciepła i humoru opowieść o przyjaźni, odwadze i wierze we własne siły.