37,90 zł
Czy gdyby wszyscy skoczyli z mostu, ty też byś skoczył? Nie rób czegoś głupiego tylko dlatego, że wszyscy tak robią. Innymi słowy, myśl samodzielnie, zamiast uczestniczyć w owczym pędzie. Chrzań ludzi ludzi skaczących z mostu. Podejmuj ewłasne decyzje, żyj po swojemu. Zmień swoje myślenie o życiu i pracy. Jeśli zamierzasz coś zmienić albo jeśli czujesz, że utknąłeś w miejscu, a zawsze uważałeś, że „w życiu chodzi o coś więcej”, ta książka jest dla ciebie!
Przyjrzyj się, jak nawiązać przyjaźnie z ludźmi, których potrzebujesz. Naucz się rozpoznawać osobników, którzy będą chcieli ci zaszkodzić, takich jak strażnicy bram, krytycy i wampiry. Poznaj ich skryte zamiary i taktykę oraz to, jak ich pokonać.
Dowiedz się, czym jest podbój świata, kreatywne samozatrudnienie, niezaleźność zawodowa, radykalne wyznaczanie celów, alternatywne podróżowanie. Poznaj też inne niekonwencjonalne pomysły na życie. Jeśli przeczytasz tę książkę i zastosojuesz się do podanych wskazówek, będziesz mógł zrealizować wszystkie swoje plany. A kto wie, może nawet spróbujesz zrobić coś, co do tej pory wydawało ci się niewyobrażalne.
CHRIS GUILLEBEAU pisze dla swojej małej armii niezwykłych ludzi na blogu ChrisGuillebeau.com. Poza tym regularnie udziela się w takich mediach, jak CNN.com, „Business Week” czy „Huttington Post”. Nie bój się pójść własną drogą to książka oparta na jego manifeście internetowym „The Art of Non-Conformity”.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
„To bezpośrednia, uczciwa i budząca strach książka. Mam nadzieję, że nie zabraknie ci odwagi, by wysłuchać tego, co Chris ma do powiedzenia, i że nie staniesz się jedną z małp, o których wspomina w swojej książce”.
SETH GODIN, autor popularnej książki Najmocniejsze ogniwo
„Chris Guillebeau to Indiana Jones wśród doradców zawodowych. Z charakterystyczną dla siebie przenikliwością i poczuciem humoru omawia niezwykle istotną kwestię: jak wieść wymarzone życie mimo silnej presji ze strony otoczenia, by unikać ryzyka i nie odstawać od ogółu. Chris wnosi świeże spojrzenie na sprawę, oparte na jego niekonwencjonalnych doświadczeniach”.
GRETCHEN RUBIN, autorka książki Projekt szczęście
„Sztuka nonkonformizmu poraża niczym piorun. Przeczytaj tę książkę, a w twoim mózgu będzie iskrzyło i skwierczało”.
NEIL PARRICHA, autorka książki The Book of Awesome
„Niektórych zadowala opowiadanie o sukcesach innych ludzi. Chrisowi to jednak nie wystarcza. Prowadzi takie życie, o jakim inni mogą co najwyżej pomarzyć, przesuwa granice możliwości i dzieli się swoimi doświadczeniami, wiedzą, pomysłami, metodami i strategiami w taki sposób, że to wszystko nie tylko wydaje się wykonalne, ale po prostu trzeba to zrobić. Śmiało! Przeczytajcie tę książkę!”
JONATHAN FIELDS, autor książki Career Renegade
„Istniejący porządek świata legł w gruzach ku wielkiej uldze studentów, pracowników korporacji, artystów i aktywistów, którzy wiedzieli, że może być inaczej. Ta wspaniała książka was otrzeźwi i zainspiruje do życia na własnych warunkach”.
PAMELA SLIM, autorka książki Escape from Cubicle Nation
„Bosko buntownicza książka Chrisa Guillebeau uczy, jak żyć ciekawie i ekscytująco. Jej żartobliwy ton zainspiruje nawet najostrożniejsze osoby do śmiałych kroków. Uwielbiam tę książkę!”
BARBARA SHER, autorka książki Mógłbym zrobić wszystko, gdybym tylko wiedział co
„Dzięki tej książce można odnaleźć swoją drogę w życiu, ustalić własne zasady i wyznaczyć sobie ważne cele, a wszystko to uczynić odważnie i elegancko, ze swobodą i klasą”.
MICHAEL BUNGAY STANIER, autor książki Pracuj mniej i lepiej!
„Chris Guillebeau naprawdę inspiruje. Wielu ludzi tylko opowiada o realizowaniu własnych marzeń, a ten człowiek to robi. Czerpie lekcje życiowe ze wszystkich swoich doświadczeń”.
ALEXANDRA LEVIT, autorka książki New Job, New You
„Sztuka… to coś więcej niż książka. To kompan każdego, kto wie, że życie jest wielką przygodą. Trudno sobie wyobrazić lepszego przewodnika od Chrisa Guillebeau”.
BARBARA J. WINTER, autorka książki Making a Living Without a Job
Jolie, mojej partnerce w podbijaniu świata i w życiu
Kiedy w dzieciństwie chciałeś zrobić coś, co twoim rodzicom lub nauczycielom się nie podobało, zdarzało ci się pewnie usłyszeć pytanie: „Czy gdyby wszyscy skoczyli z mostu, ty też byś to zrobił?”. Chodzi o to, że nie powinno się robić czegoś głupiego, nawet jeśli wszyscy tak postępują. Innymi słowy: Myśl samodzielnie, zamiast uczestniczyć w owczym pędzie.
To nie jest zła rada, nawet jeśli czasami wykorzystuje się ją bardziej w celu sprawowania nad kimś kontroli, niż by wspierać niezależne myślenie. Ale pewnego dnia stajesz się dorosły i nagle sytuacja ulega zmianie. Ludzie zaczynają oczekiwać, że będziesz się zachowywał tak jak oni. Jeśli się z nimi nie zgadzasz i nie spełniasz ich oczekiwań, niektórzy z nich czują się zdezorientowani lub popadają w irytację. To niemal tak, jakby mówili: „Hej, wszyscy skaczą z mostu, więc czemu ty nie chcesz skoczyć?”.
Napisałem tę książkę, by pomóc swoim czytelnikom zastosować przesłanie z dzieciństwa w dorosłym życiu. Chrzań ludzi skaczących z mostu. Podejmuj własne decyzje. Żyj po swojemu.
Jeśli – tak jak trzyletnie dziecko – będziesz ciągle pytał dlaczego, to przynajmniej nie skoczysz z mostu bez sprawdzenia, czy istnieją jakieś alternatywne rozwiązania. Ilekroć spotykasz się z prośbami, nakazami lub oczekiwaniami, które ci się nie podobają, weź pod lupę motywy i pobudki, które się za nimi kryją.
Jeśli zapytasz dlaczego i usłyszysz w odpowiedzi: „Bo tak należy postąpić”, będzie to oznaczało, że stoisz na moście i spoglądasz w dół. W codziennym życiu będziesz miał do czynienia z takimi sytuacjami wielokrotnie – w pracy, w związkach – i będziesz musiał podejmować decyzje i dokonywać niezliczonych wyborów. Obecność mostu i oczekiwania innych ludzi to rzecz nieunikniona. To jednak, czy skoczysz z mostu, czy nie, zależy wyłącznie od ciebie.
Nawet jeśli ludzie, którzy udzielili ci tej rady, kiedy byłeś dzieckiem, sami nie zawsze jej przestrzegali, nie zmienia to faktu, że jest to dobra rada. Miałbyś skoczyć z mostu tylko dlatego, że inni tak robią? Po co? Przecież możesz zejść z mostu i przeżyć mnóstwo przygód, które wcześniej były tylko przelotnym marzeniem. Możesz też pomóc innym zejść z mostu albo zmienić reguły, które sprawiły, że znalazłeś się na tym moście. Możliwości są nieograniczone, ale przede wszystkim musisz podjąć decyzję, że będziesz myślał inaczej.
Część pierwsza
NIEZWYKŁE ŻYCIE
To twoje życie, więc czemu nie miałbyś ustalić zasad, które w nim obowiązują? Możesz robić coś dobrego dla siebie i jednocześnie pomagać innym. Z tej części książki dowiesz się, jak się do tego zabrać.
Rozdział 1
Lunatycy i żywy świat
Większość ludzi wiedzie życie w cichej desperacji i umiera wraz ze swoją niewyśpiewaną pieśnią.
HENRY DAVID THOREAU
Celem tej książki jest zmiana twojego myślenia o życiu i pracy. Przyda ci się takie nowe spojrzenie, jeśli na obecnym etapie życia zamierzasz coś zmienić. Jeśli z kolei nie rysują się na horyzoncie żadne ważne decyzje, ale chciałbyś stworzyć warunki ku ewentualnej zmianie, lektura tej książki też przyniesie ci korzyści. Wreszcie, jeśli czujesz, że utknąłeś w miejscu, a zawsze uważałeś, że „w życiu chodzi o coś więcej”, ta książka jest odpowiednia również dla ciebie.
Podczas swojej podróży poznasz wielu różnych ludzi. Niektórzy ci pomogą, a inni zrobią wszystko, byś nie odniósł sukcesu. Przyjrzymy się temu, jak nawiązywać przyjaźnie z ludźmi, których potrzebujesz, i jak możecie sobie nawzajem pomóc. Poza tym poznamy osobników, którzy będą chcieli ci zaszkodzić, takich jak strażnicy bram, krytycy i wampiry. Zdradzę ci ich ukryte zamiary oraz taktykę i sposób, w jaki można ich pokonać.
Dowiesz się, czym są dominacja świata, kreatywne samozatrudnienie, niezależność zawodowa, radykalne wyznaczanie celów, alternatywne podróżowanie. Poznasz też inne niekonwencjonalne pomysły na życie. Niektóre z tych tematów wymagają dalszego zgłębienia w celu ich gruntownego poznania, bo choć ta książka obejmuje komplet zagadnień, to miała być też zwięzła. Jeśli ją przeczytasz i zastosujesz się do podanych wskazówek, będziesz mógł zrealizować wszystkie swoje plany. A kto wie, może nawet spróbujesz zrobić coś, co do tej pory wydawało ci się niewykonalne.
Z potyczek między nadzieją a strachem zazwyczaj wychodzi zwycięsko nadzieja. Dlatego ta książka jest dla tych, którzy chcą zmienić świat. Piszę dla ludzi, którzy w coś wierzą, nie dla cyników. Jeśli dzięki przeczytaniu opowieści i przemyśleń zawartych w tej książce dokonasz w swoim życiu istotnych zmian, będzie to oznaczało nasz wspólny sukces. Kiedy ten sukces zostanie osiągnięty, będziesz mógł, a nawet musiał żyć na własnych warunkach i przy okazji pomagać innym. Cel jest prosty: już nie może być tak, jak do tej pory.
Jeśli z chwil, które razem spędzimy, wyniknie cokolwiek innego, poniosę porażkę. Zasłużę na recenzje oznaczone zaledwie jedną gwiazdką na amazon.com i będę ci winien przeprosiny za to, że zmarnowałeś przeze mnie czas. Nie chcę takich recenzji i – jak każdy – nie lubię przepraszać, więc postaram się zdobyć twoje zaufanie i podzielić z tobą czymś naprawdę cennym.
Po spędzeniu czterech lat w Afryce Zachodniej, gdzie jako wolontariusz pracowałem na rzecz potrzebujących, wróciłem do Stanów Zjednoczonych, by jesienią 2006 roku podjąć studia magisterskie. Według oficjalnej wersji ukończyłem dwuletnie studia magisterskie na kierunku stosunki międzynarodowe na Uniwersytecie Waszyngtońskim. Tak naprawdę jednak wydałem 32 tysiące dolarów tylko po to, by dowiedzieć się czegoś o motywach ludzkich działań.
Później przyjrzymy się bardziej ogólnie kształceniu wyższemu w kontekście rozwoju mojej kariery pisarskiej, którą wkrótce potem rozpocząłem. Na razie chcę tylko zwrócić uwagę na fakt, że po odfajkowaniu mniej więcej połowy kursów na studiach magisterskich zdałem sobie sprawę, że około 80 procent zadań, które mi powierzono do wykonania, było w dużej mierze lub całkowicie bezwartościowych. Te projekty miały na celu zajęcie czymś studentów, by system mógł funkcjonować.
Poza tym zauważyłem, że sporo takiej jałowej pracy muszą wykonywać nie tylko studenci, lecz także wykładowcy oraz pracownicy administracyjni. Pewien profesor o otwartym umyśle określił taką pracę mianem „bzdurnej”. Bzdurna praca polega wyłącznie na spełnianiu pewnych wymogów, robieniu dobrego wrażenia i zabijaniu czasu.
Tworzenie pozorów może być skutecznym sposobem na przebrnięcie przez studia, ale podobne reguły obowiązują później – w życiu zawodowym. Tam również nasza praca jest oceniana przez pryzmat przeciętności. Jeśli już gdzieś pracowałeś, zapewne wiesz, jak to wygląda. Jeżeli kiedykolwiek wykonałeś zadanie w taki sposób, by zrobić dobre wrażenie, nie dając przy tym ludziom (klientom, kolegom) niczego od siebie, to wziąłeś udział w grze przeciętności. Podobnie rzecz się ma, jeśli uczestniczyłeś w jakimś bezsensownym spotkaniu, które ciągnęło się bez końca.
Staram się trzymać od bzdur i przeciętności jak najdalej. To krótka książka, a mam wiele zagadnień do omówienia. Pozostałe 20 procent czasu spędzonego na studiach magisterskich pozwoliło mi dojść do pewnego ważnego wniosku: „Zawsze przyglądaj się uważnie motywom i zamiarom innych ludzi”. Ilekroć czytasz jakąś książkę, zadaj sobie pytanie: „Dlaczego autor poświęcił miesiące lub lata, by ją napisać? Jaki tak naprawdę przyświecał mu cel?”.
Czasami motyw jest jasno przedstawiony, a czasami ukryty, ale zawsze jakiś motyw istnieje. Jeśli wcześniej o tym nie wiedziałeś, gratuluję – już nie musisz iść na studia, a tym samym zaoszczędziłeś 32 tysiące dolarów. Nie dziękuj mi, tylko korzystaj z tej wiedzy: zastanawiaj się nad motywami i zamiarami autora, ilekroć czytasz jakąś książkę.
Jeśli chodzi o tę konkretną książkę, nie musisz się doszukiwać żadnych ukrytych motywów. Oszczędzę ci czasu i powiem wprost, dlaczego ją napisałem. Chcę pomóc ludziom rzucić wyzwanie obowiązującemu porządkowi i pomóc im wieść ciekawe, nietuzinkowe życie. Mój cel to rewolucja na szeroką skalę, której główne przesłanie brzmi: Nie musisz żyć tak, jak się od ciebie oczekuje.
Jeśli w tym momencie przerwiesz lekturę i zaczniesz żyć zgodnie z tym przesłaniem, twoje życie całkowicie się odmieni. Skoro informacja, że trzeba się bacznie przyglądać motywom działań innych ludzi, jest warta przynajmniej 32 tysiące dolarów, nie mam pojęcia, ile warta jest informacja, że można wieść życie wolne od czyichkolwiek oczekiwań. Sam musisz to oszacować. Mam jednak nadzieję, że będziesz czytał dalej, bo jest jeszcze kilka spraw do omówienia.
Zanim pójdziemy dalej, chcę zyskać pewność, że nie marnuję twojego czasu. Byś mógł się przekonać, czy ta książka na cokolwiek ci się przyda, przedstawię teraz jej główne założenia oparte na czterech poniższych zasadach:
Musisz być otwarty na nowe idee.
Nie możesz się godzić na status quo.
Musisz być gotów wziąć odpowiedzialność za siebie.
Musisz być gotów do ciężkiej pracy.
Większość ludzi, którzy diametralnie odmienili świat, kierowała się tymi właśnie zasadami. Przyjrzyjmy się bliżej każdej z nich.
Nie obchodzi mnie, czy jesteś liberałem czy konserwatystą, osobą religijną czy agnostykiem, człowiekiem zamożnym czy ubogim. Nie interesuje mnie takie szufladkowanie, charakterystyczne dla tych, którzy lubią czegoś dowodzić. Według mnie tego rodzaju podziały to fałszywe dychotomie, wymyślone po to, by z jakiegoś niejasnego powodu nastawiać ludzi wrogo wobec siebie. W każdym razie te podziały nie są istotne dla tego, o czym będzie tu mowa, więc przeważnie będziemy je ignorować.
Nie rozumiem, dlaczego ludzie boją się nowych idei. Ja się boję starych.
JOHN CAGE
Przede wszystkim należy być otwartym na nowe idee. Nie chodzi o to, by je bezkrytycznie przyjmować, ale raczej o to, by każdą nową ideę gruntownie przeanalizować, zanim się ją ewentualnie odrzuci. Zresztą nie tylko nowe, ale i stare idee wymagają twojej weryfikacji. Ani ta książka, ani zapewne żadna inna nie odnoszą się w stu procentach do twojej konkretnej sytuacji. Postaraj się skupić uwagę na tym, co jest dla ciebie istotne, i wykorzystaj to w swoim życiu.
Musisz pragnąć wznieść się ponad to, co widzisz wokół siebie. Jeśli jesteś zadowolony z obecnego stanu rzeczy, życzę ci wszystkiego najlepszego – lektura tej książki to dla ciebie strata czasu, bo na ponad dwustu kolejnych stronach będę przeprowadzał frontalny atak na status quo. Ma ono swoich obrońców i wielu biernych zwolenników, którzy akceptują obowiązujący porządek. Ta książka jednak jest skierowana do osób, które nie są zadowolone z obecnego stanu rzeczy i chcą coś zmienić.
Żeby lepiej zrozumieć, czym jest status quo, rzuć okiem na zamieszczoną niżej listę „11 sposobów na bycie osobą niezwykle przeciętną”. Ta lista – podobnie jak jej inne wersje – pokazuje, na czym polega bezpieczne, wygodne życie. Lista nie jest pełna. Pewnie mógłbyś dodać do niej kilka punktów, gdybyś sięgnął do swoich osobistych doświadczeń lub doświadczeń ludzi, których znasz.
11 SPOSOBÓW NA BYCIE OSOBĄ NIEZWYKLE PRZECIĘTNĄ
Przyjmuj bez zastrzeżeń wszystko, co mówią inni.Nie podważaj obowiązującego porządku.Idź na studia, bo tak trzeba, a nie dlatego, że chcesz się czegoś nauczyć.Wyjedź za granicę raz albo dwa razy w życiu, ale do bezpiecznego kraju, takiego jak Anglia.Nie ucz się żadnego obcego języka, w końcu wszyscy uczą się angielskiego.Myśl o założeniu własnej firmy, ale jej nie zakładaj.Myśl o napisaniu książki, ale jej nie pisz.Załatw sobie największy kredyt hipoteczny, jakiego zechcą ci udzielić, a potem przez 30 lat go spłacaj.Siedź za biurkiem 40 godzin tygodniowo, robiąc coś produktywnego tylko przez 10 z nich.Niczym się nie wyróżniaj i nie zwracaj na siebie uwagi.Przeskakuj przez kolejne płotki. Odhaczaj kolejne sprawy.Niewielu skrytykuje cię za to, że idąc za przykładem innych, skoczyłeś z mostu. Takie życie jednak jest pozbawione wyzwań i ryzyka. To życie w cichej desperacji, która sprawia, że gdzieś z tyłu głowy rodzi się pytanie: „Czy nie ma nic więcej? Czy czegoś nie przeoczyłem?”. Jeśli pragniesz od życia czegoś więcej niż cichej desperacji, czytaj dalej.
Musisz wziąć odpowiedzialność za swoją przyszłość, za to, co będzie w niej dobre, i za to, co będzie złe. Nasza przeszłość do pewnego stopnia determinuje, kim jesteśmy obecnie, ale nie musi determinować naszej przyszłości. Jeśli miałeś straszne dzieciństwo albo ktoś wyrządził ci w przeszłości wielką krzywdę, możesz teraz udowodnić swoją wartość. Jeśli natomiast twoje dzieciństwo było szczęśliwe i nie zaznałeś żadnych krzywd ani trudnej sytuacji bytowej, jesteś osobą uprzywilejowaną. Komu jednak wiele dano, od tego wiele się wymaga, więc czas spłacić dług.
Bez względu na to, jak wyglądała twoja przeszłość, od tej chwili musisz wziąć pełną odpowiedzialność za siebie.
Wielu ludzi uważa, że receptą na lepsze życie jest mniej pracy. Ja uważam, że jest nią lepsza praca. Sądzę, że większość z nas chce ciężko pracować, ale pragniemy wykonywać pracę, która nas uskrzydla i pozytywnie wpływa na życie innych ludzi. Taka praca jest warta zachodu, a inną pracę najlepiej sobie odpuścić, niezależnie od tego, czy została ukończona, czy nie. Chwile, które najgłębiej zapadają w pamięć, to nie te, kiedy byliśmy najbardziej zajęci, ale te, gdy podejmowaliśmy jakieś wyzwania. Sprostanie wyzwaniu wynagradza wszelki trud, ale już samo podjęcie wyzwania stanowi wielką wartość.
* * *
Jeśli te zasady wydają ci się banalne, zapewniam cię, że mało kto się nimi kieruje. Niemal każdy twierdzi, że ma otwarty umysł, ale gdy przychodzi co do czego, większość z nas obawia się zmian. Lubimy, gdy wszystko pozostaje tak, jak jest, czy też raczej jak nam się wydaje, że jest. Podobnie rzecz się ma z braniem odpowiedzialności za własne życie – niewielu to robi. Ludzie wolą liczyć na innych. Kiedy sprawy przestają się układać po ich myśli, obwiniają, kogo tylko się da – pracodawcę, partnera, rodziców, środowisko, rząd – wszystkich, tylko nie siebie.
Większość ludzi akceptuje status quo bez zastrzeżeń i podąża przez życie w lunatycznym śnie, patrząc na nie jakby z zewnątrz. Kiedy komuś udaje się uciec, lunatycy marginalizują lub ignorują kogoś takiego, doszukując się słabych punktów w jego planie ucieczki. Jeśli zaś chodzi o pracę, wielu ludzi poświęca na nią długie godziny, choć tak naprawdę wcale ciężko nie pracują. Ich uwaga jest skupiona na przyszłości odległej o lata, a nawet dekady. Praca, o której będzie mowa w tej książce, to praca ciężka, lecz sensowna – taka, która coś znaczy teraz i będzie coś znaczyć w przyszłości.
Nie przekonuje cię to, o czym piszę? Nie szkodzi. Nie obrażam się i mam nadzieję, że ty też się na mnie nie obrazisz. Jednak ze względu na twój cenny czas i przyszłe recenzje o tej książce lepiej będzie, jeśli się rozstaniemy. Po prostu szkoda twojego czasu. Jeśli natomiast na razie zgadzasz się ze mną albo przynajmniej zdołałem cię zaciekawić, zapraszam, byś odbył ze mną resztę tej podróży.
Ostatnie ostrzeżenie: dokładne zapoznanie się z przedstawionymi w tej książce ideami niesie poważne konsekwencje. W wyniku głębokich przemyśleń na temat motywów swojego działania ludzie rzucają pracę, zmieniają zawód, zakładają organizacje charytatywne, odbywają podróże w najdalsze zakątki świata, wracają do szkoły lub z niej rezygnują albo dokonują w swoim życiu wielu innych szalonych zmian. Przytoczę mnóstwo takich historii, ale najpierw winien ci jestem kilka słów o sobie.
Postawmy sprawę jasno: wyznaję filozofię, która nie ma żadnego własnego guru. Nie twierdzę, że znam odpowiedzi na wszystkie pytania. Uczyniłem z wolności swoją najwyższą wartość i wokół tego wyboru nauczyłem się budować swoje życie.
Mimo że nie ukończyłem szkoły średniej, poszedłem do koledżu (więcej na ten temat w rozdziale szóstym). Tam poznałem przyszłą żonę. Jolie też chciała pomieszkać trochę za granicą i obrać inną drogę zawodową niż nasi koledzy i koleżanki. Jesteśmy ze sobą już dziesięć lat.
Ostatnią „normalną” pracę wykonywałem w wieku dwudziestu lat. Targałem pudła na nocnej zmianie w FedEksie w Memphis, w stanie Tennessee. To była podła robota. Któregoś dnia wróciłem do domu o czwartej nad ranem (za pracę po północy dostawało się dodatkowe 50 centów za godzinę) i usiadłem przy stole, który wydębiłem od Armii Zbawienia za 15 dolarów. Rozejrzałem się po pokoju i pomyślałem: „Chyba już nie chcę tego robić”.
Pod wpływem impulsu postanowiłem zajrzeć na nową stronę internetową eBay.com. Następnie przeczesałem mieszkanie w poszukiwaniu różnych starych rzeczy, których już nie potrzebowałem, a potem je sfotografowałem. Fotografia cyfrowa była jeszcze wtedy w powijakach, więc wszystko odbyło się metodą tradycyjną. Zrobiłem zdjęcia aparatem 35 mm, zaniosłem film do wywołania i następnego dnia odebrałem odbitki. Potem zeskanowałem je w bibliotece szkolnej i wysłałem mailem swojemu 15-letniemu bratu, mieszkającemu w Montanie. Mój brat Ken miał własną stronę internetową poświęconą anime. Znalazł więc trochę wolnego miejsca na serwerze i wrzucił moje zdjęcia do sieci, aby można je było wykorzystać na aukcji internetowej.
W pierwszym tygodniu zarobiłem 19 dolarów za każdą godzinę, a więc ponad dwa razy więcej, niż dostawałem w Fed-Eksie. W dniu, w którym ruszyła sprzedaż internetowa moich rzeczy, miałem wrócić do pracy po trzydniowym weekendzie. Był grudzień i Memphis nawiedziła potężna burza śnieżna, która praktycznie sparaliżowała miasto. Mimo to w FedEksie wszystko szło zwykłym trybem, więc podjąłem próbę wyjechania z przydomowego podjazdu. Mój samochód najwyraźniej miał w nosie potrzeby sprzedawców detalicznych, uwijających się jak w ukropie w okresie przedświątecznym, bo kiedy wycofywałem auto, zaczęło się ślizgać na lodzie i omal nie wpadło na zaparkowanego nieopodal pikapa należącego do mojego sąsiada. Wtedy zadałem sobie pytanie: „Po co ja to robię?”. Następnie zgasiłem silnik, wróciłem do mieszkania i nigdy później nie podjąłem żadnej normalnej pracy.
Wkrótce nie miałem już nic więcej do sprzedania, więc zacząłem się rozglądać za towarem, który mógłbym odsprzedać z zyskiem. Uznałem, że niezły interes da się zrobić na kawie z Jamajki. Mogłem ją kupować po 10 dolarów za pół kilo, a następnie sprzedawać po 17 dolarów koneserom w Stanach. Niebawem więc zacząłem otrzymywać z cotygodniową regularnością 20-kilogramowe worki z ziarnem kawy. Po jakimś czasie jednak doszło do incydentu, który później zyskał miano „wielkiej katastrofy kawowej 1999 roku”. Otóż pewnego dnia kupiony od Armii Zbawienia stół runął pod ciężarem osiemdziesięciu paczek świeżo zmielonego towaru. Incydent wywołał popłoch u mojego kota, a podłogę w mieszkaniu pokryła trudno usuwalna warstwa pyłu kawowego, ale ja niespecjalnie się przejąłem poniesioną stratą. Wówczas bowiem było już mnie stać na kupienie porządnego stołu w Home Depot za całe 40 dolarów.
W tamtym okresie nauczyłem się projektować strony internetowe i tworzyć mailingowe bazy danych potencjalnych klientów. Przez dwa lata utrzymywałem się dzięki różnym formom kreatywnego samozatrudnienia. Nie zarabiałem milionów i wszystko to było dość chaotyczne, ale jakoś działało. Poza tym już od kilku lat parałem się amatorsko muzyką. Zacząłem więc częściej występować publicznie. Rano pracowałem, po południu poświęcałem parę godzin na zgłębianie tajników jazzu i teorii muzyki, a wieczorem gdzieś grałem. Natomiast w weekendy jeździłem na lokalne festiwale.
Ogólnie rzecz biorąc, świetnie się bawiłem. Granie sprawiało mi frajdę i byłem zadowolony, że mogę pracować, kiedy chcę. Czegoś jednak brakowało – czułem, że moje życie jest fajne, ale pozbawione głębszego sensu. Wprawdzie udzielałem się jako wolontariusz w swojej parafii i przekazywałem pieniądze na instytucje charytatywne, lecz to wszystko wydawało się działaniem zbyt skromnym i dalece niewystarczającym w obliczu palących potrzeb na całym świecie. Gdy pogrążony w depresji po 11 września szukałem w internecie okazji do niesienia pomocy ludziom w szerszym wymiarze, natrafiłem na tekst o chirurgu pracującym w Afryce, który od siedemnastu lat przebywał w miejscach dotkniętych wojną.
Ta historia mnie zafascynowała. Wielu lekarzy i przedstawicieli innych profesji wyjeżdża co jakiś czas za granicę, by trochę tam popracować, ale tu chodziło o człowieka, który postanowił spędzić niemal całe swoje zawodowe życie w najbiedniejszych krajach świata. Kiedy się dowiedziałem, że ten lekarz mieszka na pokładzie statku-szpitala i że potrzebni są tam wolontariusze gotowi zaangażować się na dłużej, sprawa była przesądzona.
Razem z Jolie, która pracowała wtedy jako nauczycielka w szkole średniej, podjęliśmy dwuletnie zobowiązanie, które później przerodziło się w zobowiązanie czteroletnie. Tamta praca i styl życia całkowicie mnie odmieniły. Pracowałem z uchodźcami, kacykami i prezydentami. Przemierzałem Afrykę Zachodnią wzdłuż i wszerz, prowadząc negocjacje z ramienia medycznej organizacji charytatywnej, do której należał statek–szpital. Chociaż pracowałem za darmo, była to najlepsza praca na świecie. Żaden uniwersytet nie dałby mi tak solidnego fundamentu na przyszłość.
Pora rozstania z najlepszą pracą na świecie przychodzi wówczas, gdy człowiek zaczyna być nią zmęczony. Z wyjątkiem Gary’ego Parkera, chirurga, o którym przeczytałem w internecie, właściwie wszyscy moi znajomi, którzy długimi latami pracowali w krajach postkonfliktowych, z czasem stali się zgorzkniali i cynicznie nastawieni do otaczającej ich rzeczywistości. Nie mam im tego za złe – ciężko się pracuje w miejscach dotkniętych wojną, ale nie chciałem, by ze mną stało się to samo. Po czterech latach zacząłem odczuwać zmęczenie i nie zamierzałem zasilić szeregów cyników.
Jolie i ja wróciliśmy do Stanów i rozpoczęliśmy nowe życie w Seattle, w stanie Waszyngton. Podjąłem studia magisterskie, prowadziłem działalność wydawniczą i odwiedzałem 20 krajów rocznie. Poza tym trenowałem do maratonów. W Afryce nabyłem doświadczenia w kierowaniu ludźmi, więc postanowiłem to wykorzystać i udzielałem się w lokalnej organizacji non profit, w której pełniłem obowiązki szefa zarządu.
Innymi słowy, nie próżnowałem, a jednak znów miałem poczucie, że czegoś mi brakuje. Nie byłem pewien, czego szukam, ale wiedziałem, że to coś istnieje. Zawsze uwielbiałem poznawać nowe miejsca, a lata spędzone w Afryce oswoiły mnie z trudami nietypowego podróżowania. Postanowiłem więc odwiedzić wszystkie kraje świata. Do tej pory byłem w ponad stu. Z czasem zacząłem o tym pisać, najpierw na swojej stronie internetowej, na którą obecnie zaglądają dziesiątki tysięcy internautów, a potem w książce, którą trzymasz w rękach.
Opowieść o mnie jest niepełna. Poza tym z pewnością nie wszystko wiem. Ważny element filozofii, która nie ma swojego guru, stanowi to, że nikt nie jest lepszy od innych i że większość tego, co warto wiedzieć, już wiesz – musisz tylko nieco uzupełnić swoją wiedzę. Jeśli właśnie rozpoczynasz swoją niekonwencjonalną podróż, powinieneś poznać historyjkę o małpach.
Słyszałeś historyjkę o pięciu małpach w klatce? Oto ona. Sadystyczny prześladowca małp zamyka pięć z nich w klatce. Na dnie klatki jest dość pożywienia i wody, by małpy nie zdechły z pragnienia i głodu, ale ich egzystencję sprowadzającą się do patrzenia przez szklane ściany przepaja nuda. Jedzenia na dnie klatki na pewno nie zabraknie, lecz jest ono marnej jakości. U szczytu klatki wisi jednak wielka, kusząca kiść bananów. By łatwiej się było do niej dostać, sadysta umieścił w klatce drabinę.
Po otrząśnięciu się z szoku wywołanego trafieniem do klatki jedna z małp wdrapuje się po drabinie i sięga po banana. Nagle znikąd pojawia się wąż strażacki. Stojąca na drabinie małpa zostaje oblana strumieniem zimnej wody, ale nie tylko ona, pozostałe małpy również. Ma to być kara zbiorowa za grzeszny postępek kochającej wolność małpy.
W następnych dniach sytuacja powtarza się kilkakrotnie. Gdy któraś z małp rzuca się po banana, cała grupa zostaje oblana zimną wodą. Wkrótce pozostałe małpy zaczynają bić każdą z nich, która ośmieli się wejść na drabinę. Banany nadal wiszą u szczytu klatki, ale są poza zasięgiem. W końcu małpy, acz niechętnie, godzą się z tym, że muszą się obyć bez bananów.
Pewnego dnia eksperyment ulega zmianie. Sadysta zabiera jedną małpę z klatki i w jej miejsce umieszcza inną. Nowa małpa nie wie o zagrożeniu, jakie stanowi wąż strażacki, więc natychmiast zaczyna się wdrapywać po drabinie, by wziąć banana. Pozostałe małpy ściągają ją na dół, by nie pozwolić jej dotrzeć na szczyt, i znów wszystko jest po staremu.
Następnego dnia dochodzi do wymiany kolejnej małpy, a potem kolejnej i sytuacja się powtarza: nowa małpa rzuca się po banany, zostaje ściągnięta z drabiny, a następnie się przystosowuje. Po pięciu dniach w klatce nie ma już ani jednej z małp, które były w niej na początku, a żadna z tych, które aktualnie w niej przebywają, ani razu nie została oblana zimną wodą. Wszystkie nowe małpy wiedzą jednak, że nie powinny wchodzić po drabinie. Wreszcie jedna z małp pyta: „Ej, dlaczego nie możemy zjeść bananów?”. Pozostałe wzruszają ramionami i odpowiadają: „Nie mamy pojęcia, ale wiemy, że nie możemy”.
* * *
Niczym małpy w klatce ignorujące wiszące nad nimi banany wybieramy niezwykle przeciętne życie, które przypomina lunatyczny sen. Chciałbym móc powiedzieć, że padliśmy ofiarą niecnego spisku, ale to nieprawda. Nie zamknął nas w klatce żaden sadysta. Winowajcy należałoby raczej upatrywać w rozpowszechnionym i zaraźliwym wzorcu akceptowania wygodnych rozwiązań. Życie lunatyków, szczelnie odgrodzone od otaczającej ich rzeczywistości, nie niesie za sobą żadnego ryzyka, ale poza tym niewiele ma do zaoferowania. Nikt nie czyni lunatykom wyrzutów, że dokonali takiego wyboru, ja również. Problem jednak polega na tym, że dla ludzi marzących o życiu pełnym przygód lunatyczna egzystencja jest do bani.
Na szczęście nie musimy być tacy jak tamte małpy zamknięte w klatce. Możemy wdrapać się po drabinie, chwycić banany, a nawet uciec z klatki. Słyszałeś, że łatwiej prosić o wybaczenie niż o pozwolenie? To prawda, ale to nie jedyna dobra wiadomość. Inna jest taka, że w gruncie rzeczy istnieje niewiele powodów, by prosić o przebaczenie lub pozwolenie.
Jeśli utknąłeś w klatce, najwyższa pora rozbić szklane ściany i pójść własną drogą. Nie potrzebujesz niczyjego pozwolenia, by wejść po drabinie, i nie musisz przepraszać, że uciekłeś z klatki. Skoro lunatyczne życie przeciętnych ludzi toczy się w „prawdziwym świecie”, oczywistą alternatywę stanowi żywy świat przygody. Zapraszam do tego żywego świata, stoi on otworem przed wszystkimi, którzy – jak najbardziej słusznie – traktują życie jako jedną wielką przygodę.
Przyjrzymy się w tej książce różnym niekonwencjonalnym ideom. O najważniejszej z nich, powracającej w każdym rozdziale, wspomniałem wcześniej: nie musisz żyć tak, jak się od ciebie oczekuje. Zapewniam cię, że jeśli to brzmi banalnie, to tylko z pozoru. By w pełni wcielić tę myśl w życie, potrzeba wytrwałości, odwagi i determinacji. Na pocieszenie powiem, że wiele rzeczy uznawanych za nieodzowne nie ma aż takiego znaczenia. Nie musisz, dajmy na to, być szczególnie inteligentny, popularny, zamożny czy w jakikolwiek inny sposób uprzywilejowany. Czasami wszystko to może wręcz utrudnić zdobycie tego, czego naprawdę pragniesz.
Dramat życia przejawia się nie tyle w cierpieniach, które musimy znosić, ile w zmarnowanych szansach.
THOMAS CARLYLE
Pierwsza część książki, Niezwykłe życie, traktuje o filozofii stojącej za podważaniem obowiązującego porządku i wytyczaniem własnej drogi. Omówimy kwestię tworzenia warunków do tego, by żyć po swojemu. Zastanowimy się, jak pokonać przeszkody wewnętrzne, czyli strach i poczucie niepewności, i jak uporać się z przeszkodami zewnętrznymi – stróżami bram i krytykami.
Druga część, Przejęcie kontroli nad pracą, uświadomi ci, kiedy i gdzie jesteś najbardziej produktywny. Nauczysz się czerpać pewność siebie z własnych kompetencji, a nie z pochwał pracodawcy, oraz rekrutować i wysyłać do boju swoją „małą armię”. Poruszymy też kwestię pieniędzy – ile ich potrzebujesz i jak je zdobyć.
Trzecia część, Potęga konwergencji, rozwija kwestie związane z życiem i pracą. Przyjrzymy się praktyce radykalnego wykluczenia, pogoni za obfitością, alternatywnemu podróżowaniu i tworzeniu swojej spuścizny, niezależnie od tego, w jakim jest się wieku. Na koniec podsumuję „niebezpieczne idee” przedstawione na kartach książki i pomogę ci poszukać własnych.
Nadrzędne wartości, wokół których skupia się ta książka, to wolność osobista i służba innym. Ale jest jeszcze kilka innych spraw, których nie wolno pominąć. Przedstawiam je pokrótce poniżej.
Żeby żyć we współczesnym świecie, potrzebujemy pieniędzy i powinniśmy je zdobywać w taki sposób, by nikomu nie czynić krzywdy. Same w sobie pieniądze są jednak bezwartościowe – wartość powstaje wtedy, gdy wymieniamy je na inne rzeczy. Jest to ważne dlatego, że większość ludzi tak naprawdę nie wie, ile pieniędzy potrzebuje, by się realizować. Często przeszacowują lub nie doszacowują kwoty, które są im potrzebne do prowadzenia takiego życia, jakiego pragną.
Niemal wszystkie badania naukowe potwierdzają, że bezcelowa pogoń za bogactwem wiedzie na manowce. Pewna ilość pieniędzy daje szczęście, nieco większa ilość zapewnia dodatkową porcję szczęścia, ale po przekroczeniu określonej granicy związek między pieniędzmi a zadowoleniem z życia przestaje zachodzić. Dlatego też będziemy traktować pieniądze jako narzędzie do realizacji konkretnych celów, a nie jako wartość samą w sobie.
Będziesz musiał dokonać trudnych wyborów, żeby wydostać się z klatki, ale na szczęście nie będziesz musiał wybierać między sobą a innymi. Możesz robić coś dobrego dla siebie, a jednocześnie czynić świat lepszym miejscem dla wszystkich. Naszym celem jest pogodzenie tych wartości. Daj upust marzeniom, a potem przystąp do tworzenia planu.
Jak zobaczymy w następnym rozdziale (i w całej książce), nie należy się zbytnio koncentrować na sobie. Nie musimy rezygnować z własnych ambicji, ale większość osób, które myślą wyłącznie o sobie, nie osiąga szczęścia. Nasze życie nabiera znaczenia dopiero wówczas, gdy potrafimy pogodzić realizację własnych pragnień z działaniem na rzecz innych.
Każde rozwiązanie proponowane w tej książce jest z założenia bardzo praktyczne, nie znajdziesz tu suchej wiedzy podręcznikowej. Musisz jednak zdawać sobie sprawę, że praktyczność bywa wykorzystywana jako słowo wytrych w celu marginalizowania wolnościowych wyborów. Pamiętaj, że zmienianie świata nie zawsze jest zajęciem praktycznym. Na przestrzeni dziejów wielu ludzi, którzy dokonywali znaczącego postępu w nauce i sztuce, oskarżano o brak praktycznego podejścia. W pewnych epokach za niepraktyczne uchodziło równouprawnienie kobiet i mężczyzn, zniesienie niewolnictwa, przekonanie, że przestępcy powinni być poddawani resocjalizacji, a nie tylko karani, i tak dalej.
To samo może dotyczyć wyborów, których dokonujesz. Nie zawsze chodzi o wybranie łatwiejszego rozwiązania – wyrwanie się z klatki bywa trudniejsze niż zaakceptowanie losu pozostałych małp – ale na ogół będziesz miał wybór.
Pojęcie odsuniętej w czasie gratyfikacji i gotowość do wyrzeczeń w imię lepszej przyszłości mogą być pomocne, kiedy chodzi o odłożenie pieniędzy na starość. Mogą też jednak stanowić pretekst do tego, by unikać życia. Gdy myślisz wyłącznie o hipotetycznej przyszłości, łatwiej ci zagłuszyć dręczące poczucie, że mógłbyś zrobić w życiu coś więcej.
Nie ma nic złego w myśleniu do przodu, ale życie się nie zaczyna, gdy człowiek ma 65 lat. Planowanie przyszłości jest dobre, lecz nie powinno wpływać na każdą decyzję, którą podejmujemy obecnie.
A teraz ostatnia rzecz stanowiąca wprowadzenie do tej książki: przypomnienie, że czas jest ograniczony.
Nie czekaj, tylko natychmiast przejmij kontrolę nad swoim życiem. Zazwyczaj lepiej coś zrobić, niż tego nie robić. Ale nie zawsze tak jest. Jeśli zamierzasz obrabować bank, by kupić sobie pączki, zastanów się, czy nie istnieje lepszy sposób zdobycia pieniędzy na pączki. Najczęściej jednak jest tak, że bardziej żałujemy tego, czego nie zrobiliśmy, niż tego, co zrobiliśmy.
Podobnie rzecz wygląda z zostawieniem po sobie jakiegoś śladu. Zwykle myślimy o tym dopiero u schyłku życia. Jeśli masz to szczęście, że nie jesteś osobą w podeszłym wieku, nie odkładaj tego na później. Już teraz zacznij myśleć o swojej spuściźnie i staraj się żyć tak, by coś po sobie pozostawić.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki