Nie bój się pójść własną drogą. Sztuka nonkonformizmu - Chris Guillebeau - ebook

Nie bój się pójść własną drogą. Sztuka nonkonformizmu ebook

Chris Guillebeau

0,0
37,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czy gdyby wszyscy skoczyli z mostu, ty też byś skoczył? Nie rób czegoś głupiego tylko dlatego, że wszyscy tak robią. Innymi słowy, myśl samodzielnie, zamiast uczestniczyć w owczym pędzie. Chrzań ludzi ludzi skaczących z mostu. Podejmuj ewłasne decyzje, żyj po swojemu. Zmień swoje myślenie o życiu i pracy. Jeśli zamierzasz coś zmienić albo jeśli czujesz, że utknąłeś w miejscu, a zawsze uważałeś, że „w życiu chodzi o coś więcej”, ta książka jest dla ciebie!

Przyjrzyj się, jak nawiązać przyjaźnie z ludźmi, których potrzebujesz. Naucz się rozpoznawać osobników, którzy będą chcieli ci zaszkodzić, takich jak strażnicy bram, krytycy i wampiry. Poznaj ich skryte zamiary i taktykę oraz to, jak ich pokonać.

Dowiedz się, czym jest podbój świata, kreatywne samozatrudnienie, niezaleźność zawodowa, radykalne wyznaczanie celów, alternatywne podróżowanie. Poznaj też inne niekonwencjonalne pomysły na życie. Jeśli przeczytasz tę książkę i zastosojuesz się do podanych wskazówek, będziesz mógł zrealizować wszystkie swoje plany. A kto wie, może nawet spróbujesz zrobić coś, co do tej pory wydawało ci się niewyobrażalne.

CHRIS GUILLEBEAU pisze dla swojej małej armii niezwykłych ludzi na blogu ChrisGuillebeau.com. Poza tym regularnie udziela się w takich mediach, jak CNN.com, „Business Week” czy „Huttington Post”. Nie bój się pójść własną drogą to książka oparta na jego manifeście internetowym „The Art of Non-Conformity”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Recenzje

„To bez­po­śred­nia, uczciwa i budząca strach książka. Mam nadzieję, że nie zabrak­nie ci odwagi, by wysłu­chać tego, co Chris ma do powie­dze­nia, i że nie sta­niesz się jedną z małp, o któ­rych wspo­mina w swo­jej książce”.

SETH GODIN, autor popu­lar­nej książki Naj­moc­niej­sze ogniwo

„Chris Guil­le­beau to Indiana Jones wśród dorad­ców zawo­do­wych. Z cha­rak­te­ry­styczną dla sie­bie prze­ni­kli­wo­ścią i poczu­ciem humoru oma­wia nie­zwy­kle istotną kwe­stię: jak wieść wyma­rzone życie mimo sil­nej pre­sji ze strony oto­cze­nia, by uni­kać ryzyka i nie odsta­wać od ogółu. Chris wnosi świeże spoj­rze­nie na sprawę, oparte na jego nie­kon­wen­cjo­nal­nych doświad­cze­niach”.

GRET­CHEN RUBIN, autorka książki Pro­jekt szczę­ście

„Sztuka non­kon­for­mi­zmu poraża niczym pio­run. Prze­czy­taj tę książkę, a w twoim mózgu będzie iskrzyło i skwier­czało”.

NEIL PAR­RI­CHA, autorka książki The Book of Awe­some

„Nie­któ­rych zado­wala opo­wia­da­nie o suk­ce­sach innych ludzi. Chri­sowi to jed­nak nie wystar­cza. Pro­wa­dzi takie życie, o jakim inni mogą co naj­wy­żej poma­rzyć, prze­suwa gra­nice moż­li­wo­ści i dzieli się swo­imi doświad­cze­niami, wie­dzą, pomy­słami, meto­dami i stra­te­giami w taki spo­sób, że to wszystko nie tylko wydaje się wyko­nalne, ale po pro­stu trzeba to zro­bić. Śmiało! Prze­czy­taj­cie tę książkę!”

JONA­THAN FIELDS, autor książki Career Rene­gade

„Ist­nie­jący porzą­dek świata legł w gru­zach ku wiel­kiej uldze stu­den­tów, pra­cow­ni­ków kor­po­ra­cji, arty­stów i akty­wi­stów, któ­rzy wie­dzieli, że może być ina­czej. Ta wspa­niała książka was otrzeźwi i zain­spi­ruje do życia na wła­snych warun­kach”.

PAMELA SLIM, autorka książki Escape from Cubicle Nation

„Bosko bun­tow­ni­cza książka Chrisa Guil­le­beau uczy, jak żyć cie­ka­wie i eks­cy­tu­jąco. Jej żar­to­bliwy ton zain­spi­ruje nawet naj­ostroż­niej­sze osoby do śmia­łych kro­ków. Uwiel­biam tę książkę!”

BAR­BARA SHER, autorka książki Mógł­bym zro­bić wszystko, gdy­bym tylko wie­dział co

„Dzięki tej książce można odna­leźć swoją drogę w życiu, usta­lić wła­sne zasady i wyzna­czyć sobie ważne cele, a wszystko to uczy­nić odważ­nie i ele­gancko, ze swo­bodą i klasą”.

MICHAEL BUN­GAY STA­NIER, autor książki Pra­cuj mniej i lepiej!

„Chris Guil­le­beau naprawdę inspi­ruje. Wielu ludzi tylko opo­wiada o reali­zo­wa­niu wła­snych marzeń, a ten czło­wiek to robi. Czer­pie lek­cje życiowe ze wszyst­kich swo­ich doświad­czeń”.

ALE­XAN­DRA LEVIT, autorka książki New Job, New You

„Sztuka… to coś wię­cej niż książka. To kom­pan każ­dego, kto wie, że życie jest wielką przy­godą. Trudno sobie wyobra­zić lep­szego prze­wod­nika od Chrisa Guil­le­beau”.

BAR­BARA J. WIN­TER, autorka książki Making a Living Without a Job

Jolie, mojej part­nerce w pod­bi­ja­niu świata i w życiu

Prolog

Kiedy w dzie­ciń­stwie chcia­łeś zro­bić coś, co twoim rodzi­com lub nauczy­cie­lom się nie podo­bało, zda­rzało ci się pew­nie usły­szeć pyta­nie: „Czy gdyby wszy­scy sko­czyli z mostu, ty też byś to zro­bił?”. Cho­dzi o to, że nie powinno się robić cze­goś głu­piego, nawet jeśli wszy­scy tak postę­pują. Innymi słowy: Myśl samo­dziel­nie, zamiast uczest­ni­czyć w owczym pędzie.

To nie jest zła rada, nawet jeśli cza­sami wyko­rzy­stuje się ją bar­dziej w celu spra­wo­wa­nia nad kimś kon­troli, niż by wspie­rać nie­za­leżne myśle­nie. Ale pew­nego dnia sta­jesz się doro­sły i nagle sytu­acja ulega zmia­nie. Ludzie zaczy­nają ocze­ki­wać, że będziesz się zacho­wy­wał tak jak oni. Jeśli się z nimi nie zga­dzasz i nie speł­niasz ich ocze­ki­wań, nie­któ­rzy z nich czują się zdez­o­rien­to­wani lub popa­dają w iry­ta­cję. To nie­mal tak, jakby mówili: „Hej, wszy­scy ska­czą z mostu, więc czemu ty nie chcesz sko­czyć?”.

Napi­sa­łem tę książkę, by pomóc swoim czy­tel­ni­kom zasto­so­wać prze­sła­nie z dzie­ciń­stwa w doro­słym życiu. Chrzań ludzi ska­czą­cych z mostu. Podej­muj wła­sne decy­zje. Żyj po swo­jemu.

Jeśli – tak jak trzy­let­nie dziecko – będziesz cią­gle pytał dla­czego, to przy­naj­mniej nie sko­czysz z mostu bez spraw­dze­nia, czy ist­nieją jakieś alter­na­tywne roz­wią­za­nia. Ile­kroć spo­ty­kasz się z proś­bami, naka­zami lub ocze­ki­wa­niami, które ci się nie podo­bają, weź pod lupę motywy i pobudki, które się za nimi kryją.

Jeśli zapy­tasz dla­czego i usły­szysz w odpo­wie­dzi: „Bo tak należy postą­pić”, będzie to ozna­czało, że sto­isz na moście i spo­glą­dasz w dół. W codzien­nym życiu będziesz miał do czy­nie­nia z takimi sytu­acjami wie­lo­krot­nie – w pracy, w związ­kach – i będziesz musiał podej­mo­wać decy­zje i doko­ny­wać nie­zli­czo­nych wybo­rów. Obec­ność mostu i ocze­ki­wa­nia innych ludzi to rzecz nie­unik­niona. To jed­nak, czy sko­czysz z mostu, czy nie, zależy wyłącz­nie od cie­bie.

Nawet jeśli ludzie, któ­rzy udzie­lili ci tej rady, kiedy byłeś dziec­kiem, sami nie zawsze jej prze­strze­gali, nie zmie­nia to faktu, że jest to dobra rada. Miał­byś sko­czyć z mostu tylko dla­tego, że inni tak robią? Po co? Prze­cież możesz zejść z mostu i prze­żyć mnó­stwo przy­gód, które wcze­śniej były tylko prze­lot­nym marze­niem. Możesz też pomóc innym zejść z mostu albo zmie­nić reguły, które spra­wiły, że zna­la­złeś się na tym moście. Moż­li­wo­ści są nie­ogra­ni­czone, ale przede wszyst­kim musisz pod­jąć decy­zję, że będziesz myślał ina­czej.

Część pierwsza. Niezwykłe życie

Część pierw­sza

NIE­ZWY­KŁE ŻYCIE

To twoje życie, więc czemu nie miał­byś usta­lić zasad, które w nim obo­wią­zują? Możesz robić coś dobrego dla sie­bie i jed­no­cze­śnie poma­gać innym. Z tej czę­ści książki dowiesz się, jak się do tego zabrać.

Rozdział 1. Lunatycy i żywy świat

Roz­dział 1

Luna­tycy i żywy świat

Więk­szość ludzi wie­dzie życie w cichej despe­ra­cji i umiera wraz ze swoją nie­wy­śpie­waną pie­śnią.

HENRY DAVID THO­REAU

Celem tej książki jest zmiana two­jego myśle­nia o życiu i pracy. Przyda ci się takie nowe spoj­rze­nie, jeśli na obec­nym eta­pie życia zamie­rzasz coś zmie­nić. Jeśli z kolei nie rysują się na hory­zon­cie żadne ważne decy­zje, ale chciał­byś stwo­rzyć warunki ku ewen­tu­al­nej zmia­nie, lek­tura tej książki też przy­nie­sie ci korzy­ści. Wresz­cie, jeśli czu­jesz, że utkną­łeś w miej­scu, a zawsze uwa­ża­łeś, że „w życiu cho­dzi o coś wię­cej”, ta książka jest odpo­wied­nia rów­nież dla cie­bie.

Pod­czas swo­jej podróży poznasz wielu róż­nych ludzi. Nie­któ­rzy ci pomogą, a inni zro­bią wszystko, byś nie odniósł suk­cesu. Przyj­rzymy się temu, jak nawią­zy­wać przy­jaź­nie z ludźmi, któ­rych potrze­bu­jesz, i jak może­cie sobie nawza­jem pomóc. Poza tym poznamy osob­ni­ków, któ­rzy będą chcieli ci zaszko­dzić, takich jak straż­nicy bram, kry­tycy i wam­piry. Zdra­dzę ci ich ukryte zamiary oraz tak­tykę i spo­sób, w jaki można ich poko­nać.

Dowiesz się, czym są domi­na­cja świata, kre­atywne samo­za­trud­nie­nie, nie­za­leż­ność zawo­dowa, rady­kalne wyzna­cza­nie celów, alter­na­tywne podró­żo­wa­nie. Poznasz też inne nie­kon­wen­cjo­nalne pomy­sły na życie. Nie­które z tych tema­tów wyma­gają dal­szego zgłę­bie­nia w celu ich grun­tow­nego pozna­nia, bo choć ta książka obej­muje kom­plet zagad­nień, to miała być też zwię­zła. Jeśli ją prze­czy­tasz i zasto­su­jesz się do poda­nych wska­zó­wek, będziesz mógł zre­ali­zo­wać wszyst­kie swoje plany. A kto wie, może nawet spró­bu­jesz zro­bić coś, co do tej pory wyda­wało ci się nie­wy­ko­nalne.

Sukces, motywacja i lekcja za 32 tysiące dolarów

Z poty­czek mię­dzy nadzieją a stra­chem zazwy­czaj wycho­dzi zwy­cię­sko nadzieja. Dla­tego ta książka jest dla tych, któ­rzy chcą zmie­nić świat. Piszę dla ludzi, któ­rzy w coś wie­rzą, nie dla cyni­ków. Jeśli dzięki prze­czy­ta­niu opo­wie­ści i prze­my­śleń zawar­tych w tej książce doko­nasz w swoim życiu istot­nych zmian, będzie to ozna­czało nasz wspólny suk­ces. Kiedy ten suk­ces zosta­nie osią­gnięty, będziesz mógł, a nawet musiał żyć na wła­snych warun­kach i przy oka­zji poma­gać innym. Cel jest pro­sty: już nie może być tak, jak do tej pory.

Jeśli z chwil, które razem spę­dzimy, wynik­nie cokol­wiek innego, poniosę porażkę. Zasłużę na recen­zje ozna­czone zale­d­wie jedną gwiazdką na ama­zon.com i będę ci winien prze­pro­siny za to, że zmar­no­wa­łeś przeze mnie czas. Nie chcę takich recen­zji i – jak każdy – nie lubię prze­pra­szać, więc posta­ram się zdo­być twoje zaufa­nie i podzie­lić z tobą czymś naprawdę cen­nym.

Po spę­dze­niu czte­rech lat w Afryce Zachod­niej, gdzie jako wolon­ta­riusz pra­co­wa­łem na rzecz potrze­bu­ją­cych, wró­ci­łem do Sta­nów Zjed­no­czo­nych, by jesie­nią 2006 roku pod­jąć stu­dia magi­ster­skie. Według ofi­cjal­nej wer­sji ukoń­czy­łem dwu­let­nie stu­dia magi­ster­skie na kie­runku sto­sunki mię­dzy­na­ro­dowe na Uni­wer­sy­te­cie Waszyng­toń­skim. Tak naprawdę jed­nak wyda­łem 32 tysiące dola­rów tylko po to, by dowie­dzieć się cze­goś o moty­wach ludz­kich dzia­łań.

Póź­niej przyj­rzymy się bar­dziej ogól­nie kształ­ce­niu wyż­szemu w kon­tek­ście roz­woju mojej kariery pisar­skiej, którą wkrótce potem roz­po­czą­łem. Na razie chcę tylko zwró­cić uwagę na fakt, że po odfaj­ko­wa­niu mniej wię­cej połowy kur­sów na stu­diach magi­ster­skich zda­łem sobie sprawę, że około 80 pro­cent zadań, które mi powie­rzono do wyko­na­nia, było w dużej mie­rze lub cał­ko­wi­cie bez­war­to­ścio­wych. Te pro­jekty miały na celu zaję­cie czymś stu­den­tów, by sys­tem mógł funk­cjo­no­wać.

Poza tym zauwa­ży­łem, że sporo takiej jało­wej pracy muszą wyko­ny­wać nie tylko stu­denci, lecz także wykła­dowcy oraz pra­cow­nicy admi­ni­stra­cyjni. Pewien pro­fe­sor o otwar­tym umy­śle okre­ślił taką pracę mia­nem „bzdur­nej”. Bzdurna praca polega wyłącz­nie na speł­nia­niu pew­nych wymo­gów, robie­niu dobrego wra­że­nia i zabi­ja­niu czasu.

Two­rze­nie pozo­rów może być sku­tecz­nym spo­so­bem na prze­brnię­cie przez stu­dia, ale podobne reguły obo­wią­zują póź­niej – w życiu zawo­do­wym. Tam rów­nież nasza praca jest oce­niana przez pry­zmat prze­cięt­no­ści. Jeśli już gdzieś pra­co­wa­łeś, zapewne wiesz, jak to wygląda. Jeżeli kie­dy­kol­wiek wyko­na­łeś zada­nie w taki spo­sób, by zro­bić dobre wra­że­nie, nie dając przy tym ludziom (klien­tom, kole­gom) niczego od sie­bie, to wzią­łeś udział w grze prze­cięt­no­ści. Podob­nie rzecz się ma, jeśli uczest­ni­czy­łeś w jakimś bez­sen­sow­nym spo­tka­niu, które cią­gnęło się bez końca.

Sta­ram się trzy­mać od bzdur i prze­cięt­no­ści jak naj­da­lej. To krótka książka, a mam wiele zagad­nień do omó­wie­nia. Pozo­stałe 20 pro­cent czasu spę­dzo­nego na stu­diach magi­ster­skich pozwo­liło mi dojść do pew­nego waż­nego wnio­sku: „Zawsze przy­glą­daj się uważ­nie moty­wom i zamia­rom innych ludzi”. Ile­kroć czy­tasz jakąś książkę, zadaj sobie pyta­nie: „Dla­czego autor poświę­cił mie­siące lub lata, by ją napi­sać? Jaki tak naprawdę przy­świe­cał mu cel?”.

Cza­sami motyw jest jasno przed­sta­wiony, a cza­sami ukryty, ale zawsze jakiś motyw ist­nieje. Jeśli wcze­śniej o tym nie wie­dzia­łeś, gra­tu­luję – już nie musisz iść na stu­dia, a tym samym zaosz­czę­dzi­łeś 32 tysiące dola­rów. Nie dzię­kuj mi, tylko korzy­staj z tej wie­dzy: zasta­na­wiaj się nad moty­wami i zamia­rami autora, ile­kroć czy­tasz jakąś książkę.

Jeśli cho­dzi o tę kon­kretną książkę, nie musisz się doszu­ki­wać żad­nych ukry­tych moty­wów. Oszczę­dzę ci czasu i powiem wprost, dla­czego ją napi­sa­łem. Chcę pomóc ludziom rzu­cić wyzwa­nie obo­wią­zu­ją­cemu porząd­kowi i pomóc im wieść cie­kawe, nie­tu­zin­kowe życie. Mój cel to rewo­lu­cja na sze­roką skalę, któ­rej główne prze­sła­nie brzmi: Nie musisz żyć tak, jak się od cie­bie ocze­kuje.

Jeśli w tym momen­cie prze­rwiesz lek­turę i zaczniesz żyć zgod­nie z tym prze­sła­niem, twoje życie cał­ko­wi­cie się odmieni. Skoro infor­ma­cja, że trzeba się bacz­nie przy­glą­dać moty­wom dzia­łań innych ludzi, jest warta przy­naj­mniej 32 tysiące dola­rów, nie mam poję­cia, ile warta jest infor­ma­cja, że można wieść życie wolne od czy­ich­kol­wiek ocze­ki­wań. Sam musisz to osza­co­wać. Mam jed­nak nadzieję, że będziesz czy­tał dalej, bo jest jesz­cze kilka spraw do omó­wie­nia.

Ważne! Nie chcę marnować twojego czasu

Zanim pój­dziemy dalej, chcę zyskać pew­ność, że nie mar­nuję two­jego czasu. Byś mógł się prze­ko­nać, czy ta książka na cokol­wiek ci się przyda, przed­sta­wię teraz jej główne zało­że­nia oparte na czte­rech poniż­szych zasa­dach:

Musisz być otwarty na nowe idee.

Nie możesz się godzić na sta­tus quo.

Musisz być gotów wziąć odpo­wie­dzial­ność za sie­bie.

Musisz być gotów do cięż­kiej pracy.

Więk­szość ludzi, któ­rzy dia­me­tral­nie odmie­nili świat, kie­ro­wała się tymi wła­śnie zasa­dami. Przyj­rzyjmy się bli­żej każ­dej z nich.

1. MUSISZ BYĆ OTWARTY NA NOWE IDEE

Nie obcho­dzi mnie, czy jesteś libe­ra­łem czy kon­ser­wa­ty­stą, osobą reli­gijną czy agno­sty­kiem, czło­wie­kiem zamoż­nym czy ubo­gim. Nie inte­re­suje mnie takie szu­flad­ko­wa­nie, cha­rak­te­ry­styczne dla tych, któ­rzy lubią cze­goś dowo­dzić. Według mnie tego rodzaju podziały to fał­szywe dycho­to­mie, wymy­ślone po to, by z jakie­goś nie­ja­snego powodu nasta­wiać ludzi wrogo wobec sie­bie. W każ­dym razie te podziały nie są istotne dla tego, o czym będzie tu mowa, więc prze­waż­nie będziemy je igno­ro­wać.

Nie rozu­miem, dla­czego ludzie boją się nowych idei. Ja się boję sta­rych.

JOHN CAGE

Przede wszyst­kim należy być otwar­tym na nowe idee. Nie cho­dzi o to, by je bez­kry­tycz­nie przyj­mo­wać, ale raczej o to, by każdą nową ideę grun­tow­nie prze­ana­li­zo­wać, zanim się ją ewen­tu­al­nie odrzuci. Zresztą nie tylko nowe, ale i stare idee wyma­gają two­jej wery­fi­ka­cji. Ani ta książka, ani zapewne żadna inna nie odno­szą się w stu pro­cen­tach do two­jej kon­kret­nej sytu­acji. Posta­raj się sku­pić uwagę na tym, co jest dla cie­bie istotne, i wyko­rzy­staj to w swoim życiu.

2. NIE MOŻESZ SIĘ GODZIĆ NA STATUS QUO

Musisz pra­gnąć wznieść się ponad to, co widzisz wokół sie­bie. Jeśli jesteś zado­wo­lony z obec­nego stanu rze­czy, życzę ci wszyst­kiego naj­lep­szego – lek­tura tej książki to dla cie­bie strata czasu, bo na ponad dwu­stu kolej­nych stro­nach będę prze­pro­wa­dzał fron­talny atak na sta­tus quo. Ma ono swo­ich obroń­ców i wielu bier­nych zwo­len­ni­ków, któ­rzy akcep­tują obo­wią­zu­jący porzą­dek. Ta książka jed­nak jest skie­ro­wana do osób, które nie są zado­wo­lone z obec­nego stanu rze­czy i chcą coś zmie­nić.

Żeby lepiej zro­zu­mieć, czym jest sta­tus quo, rzuć okiem na zamiesz­czoną niżej listę „11 spo­so­bów na bycie osobą nie­zwy­kle prze­ciętną”. Ta lista – podob­nie jak jej inne wer­sje – poka­zuje, na czym polega bez­pieczne, wygodne życie. Lista nie jest pełna. Pew­nie mógł­byś dodać do niej kilka punk­tów, gdy­byś się­gnął do swo­ich oso­bi­stych doświad­czeń lub doświad­czeń ludzi, któ­rych znasz.

11 SPO­SO­BÓW NA BYCIE OSOBĄ NIE­ZWY­KLE PRZE­CIĘTNĄ

Przyj­muj bez zastrze­żeń wszystko, co mówią inni.Nie pod­wa­żaj obo­wią­zu­ją­cego porządku.Idź na stu­dia, bo tak trzeba, a nie dla­tego, że chcesz się cze­goś nauczyć.Wyjedź za gra­nicę raz albo dwa razy w życiu, ale do bez­piecz­nego kraju, takiego jak Anglia.Nie ucz się żad­nego obcego języka, w końcu wszy­scy uczą się angiel­skiego.Myśl o zało­że­niu wła­snej firmy, ale jej nie zakła­daj.Myśl o napi­sa­niu książki, ale jej nie pisz.Załatw sobie naj­więk­szy kre­dyt hipo­teczny, jakiego zechcą ci udzie­lić, a potem przez 30 lat go spła­caj.Siedź za biur­kiem 40 godzin tygo­dniowo, robiąc coś pro­duk­tyw­nego tylko przez 10 z nich.Niczym się nie wyróż­niaj i nie zwra­caj na sie­bie uwagi.Prze­ska­kuj przez kolejne płotki. Odha­czaj kolejne sprawy.

Nie­wielu skry­ty­kuje cię za to, że idąc za przy­kła­dem innych, sko­czy­łeś z mostu. Takie życie jed­nak jest pozba­wione wyzwań i ryzyka. To życie w cichej despe­ra­cji, która spra­wia, że gdzieś z tyłu głowy rodzi się pyta­nie: „Czy nie ma nic wię­cej? Czy cze­goś nie prze­oczy­łem?”. Jeśli pra­gniesz od życia cze­goś wię­cej niż cichej despe­ra­cji, czy­taj dalej.

3. MUSISZ BYĆ GOTÓW WZIĄĆ ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA SIEBIE

Musisz wziąć odpo­wie­dzial­ność za swoją przy­szłość, za to, co będzie w niej dobre, i za to, co będzie złe. Nasza prze­szłość do pew­nego stop­nia deter­mi­nuje, kim jeste­śmy obec­nie, ale nie musi deter­mi­no­wać naszej przy­szło­ści. Jeśli mia­łeś straszne dzie­ciń­stwo albo ktoś wyrzą­dził ci w prze­szło­ści wielką krzywdę, możesz teraz udo­wod­nić swoją war­tość. Jeśli nato­miast twoje dzie­ciń­stwo było szczę­śliwe i nie zazna­łeś żad­nych krzywd ani trud­nej sytu­acji byto­wej, jesteś osobą uprzy­wi­le­jo­waną. Komu jed­nak wiele dano, od tego wiele się wymaga, więc czas spła­cić dług.

Bez względu na to, jak wyglą­dała twoja prze­szłość, od tej chwili musisz wziąć pełną odpo­wie­dzial­ność za sie­bie.

4. MUSISZ BYĆ GOTÓW DO CIĘŻKIEJ PRACY

Wielu ludzi uważa, że receptą na lep­sze życie jest mniej pracy. Ja uwa­żam, że jest nią lep­sza praca. Sądzę, że więk­szość z nas chce ciężko pra­co­wać, ale pra­gniemy wyko­ny­wać pracę, która nas uskrzy­dla i pozy­tyw­nie wpływa na życie innych ludzi. Taka praca jest warta zachodu, a inną pracę naj­le­piej sobie odpu­ścić, nie­za­leż­nie od tego, czy została ukoń­czona, czy nie. Chwile, które naj­głę­biej zapa­dają w pamięć, to nie te, kiedy byli­śmy naj­bar­dziej zajęci, ale te, gdy podej­mo­wa­li­śmy jakieś wyzwa­nia. Spro­sta­nie wyzwa­niu wyna­gra­dza wszelki trud, ale już samo pod­ję­cie wyzwa­nia sta­nowi wielką war­tość.

* * *

Jeśli te zasady wydają ci się banalne, zapew­niam cię, że mało kto się nimi kie­ruje. Nie­mal każdy twier­dzi, że ma otwarty umysł, ale gdy przy­cho­dzi co do czego, więk­szość z nas oba­wia się zmian. Lubimy, gdy wszystko pozo­staje tak, jak jest, czy też raczej jak nam się wydaje, że jest. Podob­nie rzecz się ma z bra­niem odpo­wie­dzial­no­ści za wła­sne życie – nie­wielu to robi. Ludzie wolą liczyć na innych. Kiedy sprawy prze­stają się ukła­dać po ich myśli, obwi­niają, kogo tylko się da – pra­co­dawcę, part­nera, rodzi­ców, śro­do­wi­sko, rząd – wszyst­kich, tylko nie sie­bie.

Więk­szość ludzi akcep­tuje sta­tus quo bez zastrze­żeń i podąża przez życie w luna­tycz­nym śnie, patrząc na nie jakby z zewnątrz. Kiedy komuś udaje się uciec, luna­tycy mar­gi­na­li­zują lub igno­rują kogoś takiego, doszu­ku­jąc się sła­bych punk­tów w jego pla­nie ucieczki. Jeśli zaś cho­dzi o pracę, wielu ludzi poświęca na nią dłu­gie godziny, choć tak naprawdę wcale ciężko nie pra­cują. Ich uwaga jest sku­piona na przy­szło­ści odle­głej o lata, a nawet dekady. Praca, o któ­rej będzie mowa w tej książce, to praca ciężka, lecz sen­sowna – taka, która coś zna­czy teraz i będzie coś zna­czyć w przy­szło­ści.

Nie prze­ko­nuje cię to, o czym piszę? Nie szko­dzi. Nie obra­żam się i mam nadzieję, że ty też się na mnie nie obra­zisz. Jed­nak ze względu na twój cenny czas i przy­szłe recen­zje o tej książce lepiej będzie, jeśli się roz­sta­niemy. Po pro­stu szkoda two­jego czasu. Jeśli nato­miast na razie zga­dzasz się ze mną albo przy­naj­mniej zdo­ła­łem cię zacie­ka­wić, zapra­szam, byś odbył ze mną resztę tej podróży.

Ostat­nie ostrze­że­nie: dokładne zapo­zna­nie się z przed­sta­wio­nymi w tej książce ide­ami nie­sie poważne kon­se­kwen­cje. W wyniku głę­bo­kich prze­my­śleń na temat moty­wów swo­jego dzia­ła­nia ludzie rzu­cają pracę, zmie­niają zawód, zakła­dają orga­ni­za­cje cha­ry­ta­tywne, odby­wają podróże w naj­dal­sze zakątki świata, wra­cają do szkoły lub z niej rezy­gnują albo doko­nują w swoim życiu wielu innych sza­lo­nych zmian. Przy­to­czę mnó­stwo takich histo­rii, ale naj­pierw winien ci jestem kilka słów o sobie.

Jakim prawem piszę o tym wszystkim?

Postawmy sprawę jasno: wyznaję filo­zo­fię, która nie ma żad­nego wła­snego guru. Nie twier­dzę, że znam odpo­wie­dzi na wszyst­kie pyta­nia. Uczy­ni­łem z wol­no­ści swoją naj­wyż­szą war­tość i wokół tego wyboru nauczy­łem się budo­wać swoje życie.

Mimo że nie ukoń­czy­łem szkoły śred­niej, posze­dłem do kole­dżu (wię­cej na ten temat w roz­dziale szó­stym). Tam pozna­łem przy­szłą żonę. Jolie też chciała pomiesz­kać tro­chę za gra­nicą i obrać inną drogę zawo­dową niż nasi kole­dzy i kole­żanki. Jeste­śmy ze sobą już dzie­sięć lat.

Ostat­nią „nor­malną” pracę wyko­ny­wa­łem w wieku dwu­dzie­stu lat. Tar­ga­łem pudła na noc­nej zmia­nie w FedEk­sie w Mem­phis, w sta­nie Ten­nes­see. To była podła robota. Któ­re­goś dnia wró­ci­łem do domu o czwar­tej nad ranem (za pracę po pół­nocy dosta­wało się dodat­kowe 50 cen­tów za godzinę) i usia­dłem przy stole, który wydę­bi­łem od Armii Zba­wie­nia za 15 dola­rów. Rozej­rza­łem się po pokoju i pomy­śla­łem: „Chyba już nie chcę tego robić”.

Pod wpły­wem impulsu posta­no­wi­łem zaj­rzeć na nową stronę inter­ne­tową eBay.com. Następ­nie prze­cze­sa­łem miesz­ka­nie w poszu­ki­wa­niu róż­nych sta­rych rze­czy, któ­rych już nie potrze­bo­wa­łem, a potem je sfo­to­gra­fo­wa­łem. Foto­gra­fia cyfrowa była jesz­cze wtedy w powi­ja­kach, więc wszystko odbyło się metodą tra­dy­cyjną. Zro­bi­łem zdję­cia apa­ra­tem 35 mm, zanio­słem film do wywo­ła­nia i następ­nego dnia ode­bra­łem odbitki. Potem zeska­no­wa­łem je w biblio­tece szkol­nej i wysła­łem mailem swo­jemu 15-let­niemu bratu, miesz­ka­ją­cemu w Mon­ta­nie. Mój brat Ken miał wła­sną stronę inter­ne­tową poświę­coną anime. Zna­lazł więc tro­chę wol­nego miej­sca na ser­we­rze i wrzu­cił moje zdję­cia do sieci, aby można je było wyko­rzy­stać na aukcji inter­ne­to­wej.

W pierw­szym tygo­dniu zaro­bi­łem 19 dola­rów za każdą godzinę, a więc ponad dwa razy wię­cej, niż dosta­wa­łem w Fed-Eksie. W dniu, w któ­rym ruszyła sprze­daż inter­ne­towa moich rze­czy, mia­łem wró­cić do pracy po trzy­dnio­wym week­en­dzie. Był gru­dzień i Mem­phis nawie­dziła potężna burza śnieżna, która prak­tycz­nie spa­ra­li­żo­wała mia­sto. Mimo to w FedEk­sie wszystko szło zwy­kłym try­bem, więc pod­ją­łem próbę wyje­cha­nia z przy­do­mo­wego pod­jazdu. Mój samo­chód naj­wy­raź­niej miał w nosie potrzeby sprze­daw­ców deta­licz­nych, uwi­ja­ją­cych się jak w ukro­pie w okre­sie przed­świą­tecz­nym, bo kiedy wyco­fy­wa­łem auto, zaczęło się śli­zgać na lodzie i omal nie wpa­dło na zapar­ko­wa­nego nie­opo­dal pikapa nale­żą­cego do mojego sąsiada. Wtedy zada­łem sobie pyta­nie: „Po co ja to robię?”. Następ­nie zga­si­łem sil­nik, wró­ci­łem do miesz­ka­nia i ni­gdy póź­niej nie pod­ją­łem żad­nej nor­mal­nej pracy.

Wkrótce nie mia­łem już nic wię­cej do sprze­da­nia, więc zaczą­łem się roz­glą­dać za towa­rem, który mógł­bym odsprze­dać z zyskiem. Uzna­łem, że nie­zły inte­res da się zro­bić na kawie z Jamajki. Mogłem ją kupo­wać po 10 dola­rów za pół kilo, a następ­nie sprze­da­wać po 17 dola­rów kone­se­rom w Sta­nach. Nie­ba­wem więc zaczą­łem otrzy­my­wać z coty­go­dniową regu­lar­no­ścią 20-kilo­gra­mowe worki z ziar­nem kawy. Po jakimś cza­sie jed­nak doszło do incy­dentu, który póź­niej zyskał miano „wiel­kiej kata­strofy kawo­wej 1999 roku”. Otóż pew­nego dnia kupiony od Armii Zba­wie­nia stół runął pod cię­ża­rem osiem­dzie­się­ciu paczek świeżo zmie­lo­nego towaru. Incy­dent wywo­łał popłoch u mojego kota, a pod­łogę w miesz­ka­niu pokryła trudno usu­walna war­stwa pyłu kawo­wego, ale ja nie­spe­cjal­nie się prze­ją­łem ponie­sioną stratą. Wów­czas bowiem było już mnie stać na kupie­nie porząd­nego stołu w Home Depot za całe 40 dola­rów.

W tam­tym okre­sie nauczy­łem się pro­jek­to­wać strony inter­ne­towe i two­rzyć mailin­gowe bazy danych poten­cjal­nych klien­tów. Przez dwa lata utrzy­my­wa­łem się dzięki róż­nym for­mom kre­atyw­nego samo­za­trud­nie­nia. Nie zara­bia­łem milio­nów i wszystko to było dość cha­otyczne, ale jakoś dzia­łało. Poza tym już od kilku lat para­łem się ama­tor­sko muzyką. Zaczą­łem więc czę­ściej wystę­po­wać publicz­nie. Rano pra­co­wa­łem, po połu­dniu poświę­ca­łem parę godzin na zgłę­bia­nie taj­ni­ków jazzu i teo­rii muzyki, a wie­czo­rem gdzieś gra­łem. Nato­miast w week­endy jeź­dzi­łem na lokalne festi­wale.

Ogól­nie rzecz bio­rąc, świet­nie się bawi­łem. Gra­nie spra­wiało mi frajdę i byłem zado­wo­lony, że mogę pra­co­wać, kiedy chcę. Cze­goś jed­nak bra­ko­wało – czu­łem, że moje życie jest fajne, ale pozba­wione głęb­szego sensu. Wpraw­dzie udzie­la­łem się jako wolon­ta­riusz w swo­jej para­fii i prze­ka­zy­wa­łem pie­nią­dze na insty­tu­cje cha­ry­ta­tywne, lecz to wszystko wyda­wało się dzia­ła­niem zbyt skrom­nym i dalece nie­wy­star­cza­ją­cym w obli­czu palą­cych potrzeb na całym świe­cie. Gdy pogrą­żony w depre­sji po 11 wrze­śnia szu­ka­łem w inter­ne­cie oka­zji do nie­sie­nia pomocy ludziom w szer­szym wymia­rze, natra­fi­łem na tekst o chi­rurgu pra­cu­ją­cym w Afryce, który od sie­dem­na­stu lat prze­by­wał w miej­scach dotknię­tych wojną.

Ta histo­ria mnie zafa­scy­no­wała. Wielu leka­rzy i przed­sta­wi­cieli innych pro­fe­sji wyjeż­dża co jakiś czas za gra­nicę, by tro­chę tam popra­co­wać, ale tu cho­dziło o czło­wieka, który posta­no­wił spę­dzić nie­mal całe swoje zawo­dowe życie w naj­bied­niej­szych kra­jach świata. Kiedy się dowie­dzia­łem, że ten lekarz mieszka na pokła­dzie statku-szpi­tala i że potrzebni są tam wolon­ta­riu­sze gotowi zaan­ga­żo­wać się na dłu­żej, sprawa była prze­są­dzona.

Razem z Jolie, która pra­co­wała wtedy jako nauczy­cielka w szkole śred­niej, pod­ję­li­śmy dwu­let­nie zobo­wią­za­nie, które póź­niej prze­ro­dziło się w zobo­wią­za­nie czte­ro­let­nie. Tamta praca i styl życia cał­ko­wi­cie mnie odmie­niły. Pra­co­wa­łem z uchodź­cami, kacy­kami i pre­zy­den­tami. Prze­mie­rza­łem Afrykę Zachod­nią wzdłuż i wszerz, pro­wa­dząc nego­cja­cje z ramie­nia medycz­nej orga­ni­za­cji cha­ry­ta­tyw­nej, do któ­rej nale­żał sta­tek–szpi­tal. Cho­ciaż pra­co­wa­łem za darmo, była to naj­lep­sza praca na świe­cie. Żaden uni­wer­sy­tet nie dałby mi tak solid­nego fun­da­mentu na przy­szłość.

Pora roz­sta­nia z naj­lep­szą pracą na świe­cie przy­cho­dzi wów­czas, gdy czło­wiek zaczyna być nią zmę­czony. Z wyjąt­kiem Gary’ego Par­kera, chi­rurga, o któ­rym prze­czy­ta­łem w inter­ne­cie, wła­ści­wie wszy­scy moi zna­jomi, któ­rzy dłu­gimi latami pra­co­wali w kra­jach post­kon­flik­to­wych, z cza­sem stali się zgorzk­niali i cynicz­nie nasta­wieni do ota­cza­ją­cej ich rze­czy­wi­sto­ści. Nie mam im tego za złe – ciężko się pra­cuje w miej­scach dotknię­tych wojną, ale nie chcia­łem, by ze mną stało się to samo. Po czte­rech latach zaczą­łem odczu­wać zmę­cze­nie i nie zamie­rza­łem zasi­lić sze­re­gów cyni­ków.

Jolie i ja wró­ci­li­śmy do Sta­nów i roz­po­czę­li­śmy nowe życie w Seat­tle, w sta­nie Waszyng­ton. Pod­ją­łem stu­dia magi­ster­skie, pro­wa­dzi­łem dzia­łal­ność wydaw­ni­czą i odwie­dza­łem 20 kra­jów rocz­nie. Poza tym tre­no­wa­łem do mara­to­nów. W Afryce naby­łem doświad­cze­nia w kie­ro­wa­niu ludźmi, więc posta­no­wi­łem to wyko­rzy­stać i udzie­la­łem się w lokal­nej orga­ni­za­cji non pro­fit, w któ­rej peł­ni­łem obo­wiązki szefa zarządu.

Innymi słowy, nie próż­no­wa­łem, a jed­nak znów mia­łem poczu­cie, że cze­goś mi bra­kuje. Nie byłem pewien, czego szu­kam, ale wie­dzia­łem, że to coś ist­nieje. Zawsze uwiel­bia­łem pozna­wać nowe miej­sca, a lata spę­dzone w Afryce oswo­iły mnie z tru­dami nie­ty­po­wego podró­żo­wa­nia. Posta­no­wi­łem więc odwie­dzić wszyst­kie kraje świata. Do tej pory byłem w ponad stu. Z cza­sem zaczą­łem o tym pisać, naj­pierw na swo­jej stro­nie inter­ne­to­wej, na którą obec­nie zaglą­dają dzie­siątki tysięcy inter­nau­tów, a potem w książce, którą trzy­masz w rękach.

Opo­wieść o mnie jest nie­pełna. Poza tym z pew­no­ścią nie wszystko wiem. Ważny ele­ment filo­zo­fii, która nie ma swo­jego guru, sta­nowi to, że nikt nie jest lep­szy od innych i że więk­szość tego, co warto wie­dzieć, już wiesz – musisz tylko nieco uzu­peł­nić swoją wie­dzę. Jeśli wła­śnie roz­po­czy­nasz swoją nie­kon­wen­cjo­nalną podróż, powi­nie­neś poznać histo­ryjkę o mał­pach.

Pięć małp i oczywista alternatywa

Sły­sza­łeś histo­ryjkę o pię­ciu mał­pach w klatce? Oto ona. Sady­styczny prze­śla­dowca małp zamyka pięć z nich w klatce. Na dnie klatki jest dość poży­wie­nia i wody, by małpy nie zde­chły z pra­gnie­nia i głodu, ale ich egzy­sten­cję spro­wa­dza­jącą się do patrze­nia przez szklane ściany prze­paja nuda. Jedze­nia na dnie klatki na pewno nie zabrak­nie, lecz jest ono mar­nej jako­ści. U szczytu klatki wisi jed­nak wielka, kusząca kiść bana­nów. By łatwiej się było do niej dostać, sady­sta umie­ścił w klatce dra­binę.

Po otrzą­śnię­ciu się z szoku wywo­ła­nego tra­fie­niem do klatki jedna z małp wdra­puje się po dra­bi­nie i sięga po banana. Nagle zni­kąd poja­wia się wąż stra­żacki. Sto­jąca na dra­bi­nie małpa zostaje oblana stru­mie­niem zim­nej wody, ale nie tylko ona, pozo­stałe małpy rów­nież. Ma to być kara zbio­rowa za grzeszny postę­pek kocha­ją­cej wol­ność małpy.

W następ­nych dniach sytu­acja powta­rza się kil­ka­krot­nie. Gdy któ­raś z małp rzuca się po banana, cała grupa zostaje oblana zimną wodą. Wkrótce pozo­stałe małpy zaczy­nają bić każdą z nich, która ośmieli się wejść na dra­binę. Banany na­dal wiszą u szczytu klatki, ale są poza zasię­giem. W końcu małpy, acz nie­chęt­nie, godzą się z tym, że muszą się obyć bez bana­nów.

Pew­nego dnia eks­pe­ry­ment ulega zmia­nie. Sady­sta zabiera jedną małpę z klatki i w jej miej­sce umiesz­cza inną. Nowa małpa nie wie o zagro­że­niu, jakie sta­nowi wąż stra­żacki, więc natych­miast zaczyna się wdra­py­wać po dra­bi­nie, by wziąć banana. Pozo­stałe małpy ścią­gają ją na dół, by nie pozwo­lić jej dotrzeć na szczyt, i znów wszystko jest po sta­remu.

Następ­nego dnia docho­dzi do wymiany kolej­nej małpy, a potem kolej­nej i sytu­acja się powta­rza: nowa małpa rzuca się po banany, zostaje ścią­gnięta z dra­biny, a następ­nie się przy­sto­so­wuje. Po pię­ciu dniach w klatce nie ma już ani jed­nej z małp, które były w niej na początku, a żadna z tych, które aktu­al­nie w niej prze­by­wają, ani razu nie została oblana zimną wodą. Wszyst­kie nowe małpy wie­dzą jed­nak, że nie powinny wcho­dzić po dra­bi­nie. Wresz­cie jedna z małp pyta: „Ej, dla­czego nie możemy zjeść bana­nów?”. Pozo­stałe wzru­szają ramio­nami i odpo­wia­dają: „Nie mamy poję­cia, ale wiemy, że nie możemy”.

* * *

Niczym małpy w klatce igno­ru­jące wiszące nad nimi banany wybie­ramy nie­zwy­kle prze­ciętne życie, które przy­po­mina luna­tyczny sen. Chciał­bym móc powie­dzieć, że padli­śmy ofiarą nie­cnego spi­sku, ale to nie­prawda. Nie zamknął nas w klatce żaden sady­sta. Wino­wajcy nale­ża­łoby raczej upa­try­wać w roz­po­wszech­nio­nym i zaraź­li­wym wzorcu akcep­to­wa­nia wygod­nych roz­wią­zań. Życie luna­ty­ków, szczel­nie odgro­dzone od ota­cza­ją­cej ich rze­czy­wi­sto­ści, nie nie­sie za sobą żad­nego ryzyka, ale poza tym nie­wiele ma do zaofe­ro­wa­nia. Nikt nie czyni luna­ty­kom wyrzu­tów, że doko­nali takiego wyboru, ja rów­nież. Pro­blem jed­nak polega na tym, że dla ludzi marzą­cych o życiu peł­nym przy­gód luna­tyczna egzy­sten­cja jest do bani.

Na szczę­ście nie musimy być tacy jak tamte małpy zamknięte w klatce. Możemy wdra­pać się po dra­bi­nie, chwy­cić banany, a nawet uciec z klatki. Sły­sza­łeś, że łatwiej pro­sić o wyba­cze­nie niż o pozwo­le­nie? To prawda, ale to nie jedyna dobra wia­do­mość. Inna jest taka, że w grun­cie rze­czy ist­nieje nie­wiele powo­dów, by pro­sić o prze­ba­cze­nie lub pozwo­le­nie.

Jeśli utkną­łeś w klatce, naj­wyż­sza pora roz­bić szklane ściany i pójść wła­sną drogą. Nie potrze­bu­jesz niczy­jego pozwo­le­nia, by wejść po dra­bi­nie, i nie musisz prze­pra­szać, że ucie­kłeś z klatki. Skoro luna­tyczne życie prze­cięt­nych ludzi toczy się w „praw­dzi­wym świe­cie”, oczy­wi­stą alter­na­tywę sta­nowi żywy świat przy­gody. Zapra­szam do tego żywego świata, stoi on otwo­rem przed wszyst­kimi, któ­rzy – jak naj­bar­dziej słusz­nie – trak­tują życie jako jedną wielką przy­godę.

Dokąd zmierzamy

Przyj­rzymy się w tej książce róż­nym nie­kon­wen­cjo­nal­nym ideom. O naj­waż­niej­szej z nich, powra­ca­ją­cej w każ­dym roz­dziale, wspo­mnia­łem wcze­śniej: nie musisz żyć tak, jak się od cie­bie ocze­kuje. Zapew­niam cię, że jeśli to brzmi banal­nie, to tylko z pozoru. By w pełni wcie­lić tę myśl w życie, potrzeba wytrwa­ło­ści, odwagi i deter­mi­na­cji. Na pocie­sze­nie powiem, że wiele rze­czy uzna­wa­nych za nie­odzowne nie ma aż takiego zna­cze­nia. Nie musisz, dajmy na to, być szcze­gól­nie inte­li­gentny, popu­larny, zamożny czy w jaki­kol­wiek inny spo­sób uprzy­wi­le­jo­wany. Cza­sami wszystko to może wręcz utrud­nić zdo­by­cie tego, czego naprawdę pra­gniesz.

Dra­mat życia prze­ja­wia się nie tyle w cier­pie­niach, które musimy zno­sić, ile w zmar­no­wa­nych szan­sach.

THO­MAS CAR­LYLE

Pierw­sza część książki, Nie­zwy­kłe życie, trak­tuje o filo­zo­fii sto­ją­cej za pod­wa­ża­niem obo­wią­zu­ją­cego porządku i wyty­cza­niem wła­snej drogi. Omó­wimy kwe­stię two­rze­nia warun­ków do tego, by żyć po swo­jemu. Zasta­no­wimy się, jak poko­nać prze­szkody wewnętrzne, czyli strach i poczu­cie nie­pew­no­ści, i jak upo­rać się z prze­szko­dami zewnętrz­nymi – stró­żami bram i kry­ty­kami.

Druga część, Prze­ję­cie kon­troli nad pracą, uświa­domi ci, kiedy i gdzie jesteś naj­bar­dziej pro­duk­tywny. Nauczysz się czer­pać pew­ność sie­bie z wła­snych kom­pe­ten­cji, a nie z pochwał pra­co­dawcy, oraz rekru­to­wać i wysy­łać do boju swoją „małą armię”. Poru­szymy też kwe­stię pie­nię­dzy – ile ich potrze­bu­jesz i jak je zdo­być.

Trze­cia część, Potęga kon­wer­gen­cji, roz­wija kwe­stie zwią­zane z życiem i pracą. Przyj­rzymy się prak­tyce rady­kal­nego wyklu­cze­nia, pogoni za obfi­to­ścią, alter­na­tyw­nemu podró­żo­wa­niu i two­rze­niu swo­jej spu­ści­zny, nie­za­leż­nie od tego, w jakim jest się wieku. Na koniec pod­su­muję „nie­bez­pieczne idee” przed­sta­wione na kar­tach książki i pomogę ci poszu­kać wła­snych.

Nad­rzędne war­to­ści, wokół któ­rych sku­pia się ta książka, to wol­ność oso­bi­sta i służba innym. Ale jest jesz­cze kilka innych spraw, któ­rych nie wolno pomi­nąć. Przed­sta­wiam je pokrótce poni­żej.

PIENIĄDZE SAME W SOBIE NIE MAJĄ ŻADNEJ WARTOŚCI

Żeby żyć we współ­cze­snym świe­cie, potrze­bu­jemy pie­nię­dzy i powin­ni­śmy je zdo­by­wać w taki spo­sób, by nikomu nie czy­nić krzywdy. Same w sobie pie­nią­dze są jed­nak bez­war­to­ściowe – war­tość powstaje wtedy, gdy wymie­niamy je na inne rze­czy. Jest to ważne dla­tego, że więk­szość ludzi tak naprawdę nie wie, ile pie­nię­dzy potrze­buje, by się reali­zo­wać. Czę­sto prze­sza­co­wują lub nie dosza­co­wują kwoty, które są im potrzebne do pro­wa­dze­nia takiego życia, jakiego pra­gną.

Nie­mal wszyst­kie bada­nia naukowe potwier­dzają, że bez­ce­lowa pogoń za bogac­twem wie­dzie na manowce. Pewna ilość pie­nię­dzy daje szczę­ście, nieco więk­sza ilość zapew­nia dodat­kową por­cję szczę­ścia, ale po prze­kro­cze­niu okre­ślo­nej gra­nicy zwią­zek mię­dzy pie­niędzmi a zado­wo­le­niem z życia prze­staje zacho­dzić. Dla­tego też będziemy trak­to­wać pie­nią­dze jako narzę­dzie do reali­za­cji kon­kret­nych celów, a nie jako war­tość samą w sobie.

WYBÓR MIĘDZY SOBĄ A INNYMI TO NIEWŁAŚCIWY WYBÓR

Będziesz musiał doko­nać trud­nych wybo­rów, żeby wydo­stać się z klatki, ale na szczę­ście nie będziesz musiał wybie­rać mię­dzy sobą a innymi. Możesz robić coś dobrego dla sie­bie, a jed­no­cze­śnie czy­nić świat lep­szym miej­scem dla wszyst­kich. Naszym celem jest pogo­dze­nie tych war­to­ści. Daj upust marze­niom, a potem przy­stąp do two­rze­nia planu.

Jak zoba­czymy w następ­nym roz­dziale (i w całej książce), nie należy się zbyt­nio kon­cen­tro­wać na sobie. Nie musimy rezy­gno­wać z wła­snych ambi­cji, ale więk­szość osób, które myślą wyłącz­nie o sobie, nie osiąga szczę­ścia. Nasze życie nabiera zna­cze­nia dopiero wów­czas, gdy potra­fimy pogo­dzić reali­za­cję wła­snych pra­gnień z dzia­ła­niem na rzecz innych.

ZMIENIANIE ŚWIATA NIE ZAWSZE JEST PRAKTYCZNE

Każde roz­wią­za­nie pro­po­no­wane w tej książce jest z zało­że­nia bar­dzo prak­tyczne, nie znaj­dziesz tu suchej wie­dzy pod­ręcz­ni­ko­wej. Musisz jed­nak zda­wać sobie sprawę, że prak­tycz­ność bywa wyko­rzy­sty­wana jako słowo wytrych w celu mar­gi­na­li­zo­wa­nia wol­no­ścio­wych wybo­rów. Pamię­taj, że zmie­nia­nie świata nie zawsze jest zaję­ciem prak­tycz­nym. Na prze­strzeni dzie­jów wielu ludzi, któ­rzy doko­ny­wali zna­czą­cego postępu w nauce i sztuce, oskar­żano o brak prak­tycznego podej­ścia. W pew­nych epo­kach za nieprak­tyczne ucho­dziło rów­no­upraw­nie­nie kobiet i męż­czyzn, znie­sie­nie nie­wol­nic­twa, prze­ko­na­nie, że prze­stępcy powinni być pod­da­wani reso­cja­li­za­cji, a nie tylko karani, i tak dalej.

To samo może doty­czyć wybo­rów, któ­rych doko­nu­jesz. Nie zawsze cho­dzi o wybra­nie łatwiej­szego roz­wią­za­nia – wyrwa­nie się z klatki bywa trud­niej­sze niż zaak­cep­to­wa­nie losu pozo­sta­łych małp – ale na ogół będziesz miał wybór.

MOŻESZ PLANOWAĆ PRZYSZŁOŚĆ BEZ ODKŁADANIA CZEGOKOLWIEK NA PÓŹNIEJ

Poję­cie odsu­nię­tej w cza­sie gra­ty­fi­ka­cji i goto­wość do wyrze­czeń w imię lep­szej przy­szło­ści mogą być pomocne, kiedy cho­dzi o odło­że­nie pie­nię­dzy na sta­rość. Mogą też jed­nak sta­no­wić pre­tekst do tego, by uni­kać życia. Gdy myślisz wyłącz­nie o hipo­te­tycz­nej przy­szło­ści, łatwiej ci zagłu­szyć drę­czące poczu­cie, że mógł­byś zro­bić w życiu coś wię­cej.

Nie ma nic złego w myśle­niu do przodu, ale życie się nie zaczyna, gdy czło­wiek ma 65 lat. Pla­no­wa­nie przy­szło­ści jest dobre, lecz nie powinno wpły­wać na każdą decy­zję, którą podej­mu­jemy obec­nie.

A teraz ostat­nia rzecz sta­no­wiąca wpro­wa­dze­nie do tej książki: przy­po­mnie­nie, że czas jest ogra­ni­czony.

Życie jest krótkie (pamiętaj o tym)

Nie cze­kaj, tylko natych­miast przej­mij kon­trolę nad swoim życiem. Zazwy­czaj lepiej coś zro­bić, niż tego nie robić. Ale nie zawsze tak jest. Jeśli zamie­rzasz obra­bo­wać bank, by kupić sobie pączki, zasta­nów się, czy nie ist­nieje lep­szy spo­sób zdo­by­cia pie­nię­dzy na pączki. Naj­czę­ściej jed­nak jest tak, że bar­dziej żału­jemy tego, czego nie zro­bi­li­śmy, niż tego, co zro­bi­li­śmy.

Podob­nie rzecz wygląda z zosta­wie­niem po sobie jakie­goś śladu. Zwy­kle myślimy o tym dopiero u schyłku życia. Jeśli masz to szczę­ście, że nie jesteś osobą w pode­szłym wieku, nie odkła­daj tego na póź­niej. Już teraz zacznij myśleć o swo­jej spu­ściź­nie i sta­raj się żyć tak, by coś po sobie pozo­sta­wić.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki