Niczyja - M. N. Woźniak - ebook

Niczyja ebook

M. N. Woźniak

3,0

Opis

Niczyja – tak najkrócej można opisać losy dziecka, nastolatki, a potem młodej kobiety, która kroczyła przeróżnymi drogami w poszukiwaniu bezpieczeństwa, akceptacji i MIŁOŚCI. Alkohol, narkotyki, problemy z rodzicami, zawiedziona miłość, próby samobójcze – życie spisane na straty...
.
Pojawiło się ŚWIATŁO, tliło się, czasem gasło, znów zapalało. Przyniosło NADZIEJĘ i MIŁOŚĆ – sens życia. Uleczyło rany, pomogło stanąć na nogi, podnieść głowę do góry i bez lęku spojrzeć w przeszłość i przyszłość.
Niepowtarzalna i wyjątkowa historia, której poszczególne wątki z pewnością będą bliskie niejednemu czytelnikowi.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 98

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ta książ­ka jest ta­nia.

KU­PUJ LE­GAL­NIE.

NIE KO­PIUJ!

M. N. Woź­niak

NI­CZY­JA

Ni­hil ob­stat:L. dz. 2015/09/NO/P

Za po­zwo­le­niem

Przełożone­go Pro­win­cji Wiel­ko­pol­sko-Ma­zo­wiec­kiej

To­wa­rzy­stwa Je­zu­so­we­go – o. To­ma­sza Ort­man­na SJ

War­sza­wa, 14 grud­nia 2015 r.

Re­dakcja

Daga Duke

Jo­an­na Sztau­dyn­ger

Ko­rek­ta

Jo­an­na Sztau­dyn­ger

Pro­jekt okład­ki i zdję­cia

Mar­ta Zgraj­ka

Skład

Bo­gu­mi­ła Dzie­dzic

© by Moc­ni w Du­chu

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne

Łódź 2015

ISBN 978-83-61803-97-3

Moc­ni w Du­chu – Cen­trum

90-058 Łódź, ul. Sien­kie­wi­cza 60

tel. 42 288 11 53

moc­ni.cen­trum@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl

Za­mó­wie­nia

tel. 42 288 11 57, 797 907 257

moc­ni.wy­daw­nic­two@je­zu­ici.pl

www.od­no­wa.je­zu­ici.pl/sklep

Wy­da­nie dru­gie

Dzię­ku­jąc ziem­skim Anio­łom,

na­po­tka­nym na mo­jej dro­dze,

książ­kę de­dy­ku­ję tym,

któ­rzy nie do­strze­ga­ją Anio­łów

w swo­im ży­ciu...

Dom – pierw­sze wspo­mnie­nia

To, że nie je­stem dziec­kiem mo­ich ro­dzi­ców, jest dla mnie tak oczy­wi­ste jak to, co bę­dzie dzi­siaj na śnia­da­nie, czy­li ka­nap­ki z pasz­te­to­wą i mie­lon­ką. Tra­fi­łam do tego domu, ma­jąc nie­speł­na rok. Nie pa­mię­tam, co się dzia­ło, za­nim się tu zna­la­złam. Wiem je­dy­nie, że bio­lo­gicz­ni ro­dzi­ce nie mo­gli się mną zaj­mo­wać.

W domu za­stęp­czym się nie prze­le­wa. Tata po­ży­cza czę­sto pie­nią­dze od są­sia­dów, ofe­ru­jąc im w za­mian drob­ne na­pra­wy.

Mama od świ­tu krzą­ta się po miesz­ka­niu – sprzą­ta i go­tu­je zupę w wiel­kim garn­ku. Oprócz nas dwóch, nie ma te­raz w domu ni­ko­go. Sio­stry od sa­me­go rana są w szko­le, a brat i tata w pra­cy. Boję się przyj­ścia go­ścia, któ­re ma na­stą­pić oko­ło po­łu­dnia. Czy mnie stąd za­bio­rą? Co ze mną bę­dzie? Mama pro­wa­dzi mnie do po­ko­ju. Sia­dam na ka­na­pie, a ona prze­glą­da ubra­nia uło­żo­ne w sza­fie.

– W tym po­win­naś wy­glą­dać do­brze – mó­wiąc to, po­da­je mi czer­wo­ny golf, z któ­re­go wy­ro­sły sio­stry i te­raz mi przy­padł w udzia­le. Wkła­dam go nie­chęt­nie i pod­wi­jam za dłu­gie rę­ka­wy. Sły­chać dzwo­nek do drzwi. Spo­glą­dam na ze­gar i na­gle sły­szę, że wy­bi­ja dwu­na­stą. Mama wy­cią­ga rękę w moją stro­nę.

– Chodź, ra­zem otwo­rzy­my drzwi.

W przed­po­ko­ju wi­ta­my się z nie­zna­jo­mą pa­nią, któ­ra po­chy­la się i pró­bu­je na­wią­zać ze mną kon­takt.

– Dzień do­bry, jak ci na imię?

Cho­wam się za spód­ni­cą mamy i nie­pew­nie od­po­wia­dam.

– A wiesz, kim ja je­stem i po co tu przy­szłam?

Mil­czę na wy­pa­dek, gdy­by zła od­po­wiedź mo­gła mieć wpływ na moje być albo nie być z ro­dzi­ną.

– Je­stem pra­cow­ni­kiem so­cjal­nym i chcia­łam zo­ba­czyć, jak ci się tu miesz­ka.

Mama za­pra­sza ko­bie­tę do du­że­go po­ko­ju. Sia­dam ma­mie na ko­la­nach. Niech nie mówi jej tyl­ko o tym, że by­łam nie­grzecz­na! Już wię­cej nie będę do­ku­cza­ła sio­strom! Już za­wsze będę po­słusz­na! Niech mnie nie od­da­ją. Nie­zna­jo­ma pani za­sy­pu­je mamę py­ta­nia­mi, a ja kur­czo­wo trzy­mam się mamy. Wresz­cie roz­mo­wa do­bie­ga koń­ca. Co z niej wy­nik­nie? Nie wiem. Ko­bie­ta po­da­je mi dłoń na po­że­gna­nie i obie, ra­zem z mamą, wy­cho­dzą z po­ko­ju. Zo­sta­ję w nim sama, dla to­wa­rzy­stwa włą­czam te­le­wi­zor. Te­raz mu­szę uzbro­ić się w cier­pli­wość, aż resz­ta ro­dzi­ny wró­ci do domu, bym mo­gła, jak co dzień, ba­wić się z ro­dzeń­stwem i cze­kać na po­wrót taty z za­ku­pa­mi. Czy przy­nie­sie coś słod­kie­go?

Co pół­rocz­ne wi­zy­ty pra­cow­ni­ków spo­łecz­nych były dzia­ła­nia­mi ru­ty­no­wy­mi, któ­ry­mi ob­ję­ta była każ­da ro­dzi­na za­stęp­cza. Jako dziec­ko nie ro­zu­mia­łam celu tych wi­zyt, przez co bu­dzi­ło to we mnie nie­po­kój i na­ru­sza­ło po­czu­cie bez­pie­czeń­stwa.

Dzia­dek, wieś i cze­ko­la­do­we ba­to­ny

To moje pierw­sze wa­ka­cje poza do­mem. Wcze­śnie wsta­ję, ubie­ram się szyb­ko i wy­bie­gam na po­dwó­rze, po któ­rym cho­dzą kury. Wu­jek z cio­cią już na mnie cze­ka­ją. Idzie­my ra­zem na pole. Mi­ja­my po dro­dze kil­ka go­spo­darstw. Za ogro­dze­niem do­strzec moż­na całe gro­ma­dy ka­czek i gęsi. Z da­le­ka wi­dać już łąki, na któ­rych pasą się na­sze kro­wy. Pod­cho­dzę do nich bar­dzo bli­sko, a wu­jek po­ka­zu­je mi, jak się je doi.

– Chodź, do­tknij, spró­buj po­cią­gnąć.

Mó­wiąc to, chwy­ta swo­ją wiel­ką dło­nią kro­wie wy­mię. Nie mam od­wa­gi, więc się przy­glą­dam, jak wia­dra na­peł­nia­ją się bez mo­jej po­mo­cy. Po po­wro­cie z pola, jak co dzień, szy­ku­ję z cio­cią zupę mlecz­ną i ka­nap­ki z wiej­skie­go chle­ba. Kie­dy koń­czę jeść śnia­da­nie, z po­dwó­rza do­bie­ga wo­ła­nie wuj­ka:

– Chcesz iść ze mną na­kar­mić świ­nie?

Pew­nie że chcę. Scho­dzę z wy­so­kie­go ta­bo­re­tu i wy­bie­gam przed dom. Ła­pię wuj­ka za rękę i ra­zem idzie­my do chle­wu. Śmier­dzi tam tak bar­dzo, że nie je­stem w sta­nie dłu­go wy­trzy­mać. Po krót­kiej chwi­li zo­sta­wiam wuj­ka ze zwie­rzę­ta­mi i bie­gnę z po­wro­tem do domu. Wcho­dzę do du­że­go po­ko­ju, a tam dzia­dek sie­dzi na krze­śle i wpa­tru­je się w ekran włą­czo­ne­go te­le­wi­zo­ra. Do­strze­ga­jąc mnie w pro­gu, pro­po­nu­je:

– Może ra­zem po­oglą­da­my?

Pod­cho­dzę, sia­dam mu na ko­la­nach i już wspól­nie oglą­da­my film. Kie­dy na ekra­nie po­ja­wia­ją się na­pi­sy koń­co­we, dzia­dek wsta­je i za­bie­ra mnie do kuch­ni. Otwie­ra szaf­kę i wyj­mu­je z niej cze­ko­la­do­we­go ba­to­na. Wkła­da mi go do kie­sze­ni.

– Tyl­ko nie mów o tym ni­ko­mu, bo bab­cia bę­dzie się gnie­wa­ła. Niech to bę­dzie na­sza ta­jem­ni­ca.

– Obie­cu­ję, dziad­ku! – wo­łam pod­eks­cy­to­wa­na.

Za­do­wo­lo­na wy­bie­gam na po­dwó­rze. Cho­wa­jąc się za do­mem, ku­cam, wyj­mu­ję pre­zent i zja­dam ba­to­na w mgnie­niu oka, by nikt nie spo­strzegł.

Mama

Otwie­ram drzwi miesz­ka­nia. W przed­po­ko­ju zdej­mu­ję cięż­ki tor­ni­ster i pę­dzę w stro­nę kuch­ni, żeby coś zjeść. W zle­wie leży ster­ta nie­po­zmy­wa­nych na­czyń. Mama sie­dzi na krze­śle przy ku­chen­nym sto­le. Mówi coś pod no­sem, wpa­trzo­na w okno. Pod­cho­dzę do niej ostroż­nie. Nie­spo­dzie­wa­nie od­wra­ca się w moją stro­nę.

– Sia­daj ze mną. Wi­dzisz? Pan Bóg prze­sy­ła nam zna­ki! Spójrz!

Kie­ru­je wzrok na okno. Pa­trzę w tę samą stro­nę, ale zza brud­nej szy­by do­strze­gam je­dy­nie sza­ry, od­ra­pa­ny blok.

– Gdzie? Nic tam nie ma – od­po­wia­dam z prze­ko­na­niem.

Mama gwał­tow­nie re­agu­je.

– Wy­noś się stąd! Wra­caj tam, skąd przy­szłaś!

Podry­wam się z krze­sła i głod­na bie­gnę do po­ko­ju…

W nocy bu­dzi mnie ha­łas. Kie­dy otwie­ram oczy, wi­dzę, jak mama stoi na pa­ra­pe­cie i zry­wa z okna fi­ran­ki i za­sło­ny. Gdy leżą już na zie­mi, ostroż­nie z nie­go scho­dzi. Po­tem za­czy­na nie­ustan­nie za­pa­lać i ga­sić świa­tło.

– Mamo, co ro­bisz? – py­tam prze­stra­szo­na, wy­chy­la­jąc gło­wę znad koł­dry.

– Mu­szę prze­słać zna­ki! – od­po­wia­da.

Do po­ko­ju wcho­dzi tata. Zbie­ra z pod­ło­gi wszyst­ko, co na niej leży, i rzu­ca na ko­mo­dę. Pod­nie­sio­nym gło­sem mówi:

– Idź w koń­cu spać, ko­bie­to!

Po chwi­li bie­rze ją pod ra­mię i wy­cho­dzą z po­ko­ju. Le­ży­my ra­zem z sio­strą w łóż­kach i roz­ma­wia­my o tych wy­da­rze­niach.

– Czy wiesz, co się sta­ło z mamą? – py­tam prze­ra­żo­na.

– Nie wiem, ale od cza­su, gdy dzia­dek umarł, bar­dzo się zmie­ni­ła.

***

Sie­dzę sama w po­ko­ju, oglą­da­jąc te­le­wi­zję. Z kuch­ni do­bie­ga­ją krzy­ki. Wy­łą­czam baj­kę, by le­piej sły­szeć, co się dzie­je. Na­gle do po­ko­ju wpa­da moja star­sza sio­stra, sia­da obok mnie i pro­si:

– Nie wy­chodź stąd pod żad­nym po­zo­rem!

– Co się sta­ło? – py­tam, nie ro­zu­mie­jąc, co się dzie­je.

Obie sły­szy­my, jak ro­dzi­ce krzy­czą na sie­bie. Sio­stra wsta­je i zo­sta­wia mnie samą. Po chwi­li sły­chać dzwo­nek u drzwi. Cie­ka­wość bie­rze górę. Wy­chy­lam się z po­ko­ju. Wi­dzę, jak kil­ku męż­czyzn szar­pie moją mamę, a ona pró­bu­jąc się im wy­rwać, gło­śno krzy­czy. Nie chcę na to pa­trzeć. Kła­dę się na łóż­ku i za­kry­wam gło­wę koł­drą. W domu za­pa­da ci­sza. Dużo bar­dziej boję się tego na­głe­go spo­ko­ju, niż wszyst­kich wrza­sków, któ­re były przed nim. Czu­ję, jak ktoś sia­da obok mnie. Kie­dy od­chy­lam koł­drę, wi­dzę wciąż za­pła­ka­ną sio­strzycz­kę. Pod­no­szę się i za­nim uda­je mi się o co­kol­wiek za­py­tać, ona przy­tu­la mnie i mówi, że mamę za­bra­no do szpi­ta­la psy­chia­trycz­ne­go. Nie ro­zu­miem zbyt wie­le, ale czu­ję, że miej­sce, do któ­re­go ją za­bra­li, nie jest ni­czym przy­jem­nym. Sie­dzi­my przy­tu­lo­ne przez chwi­lę, a po­tem znów zo­sta­ję sama. Nie mogę za­snąć. Wciąż przy­po­mi­na­ją mi się ob­ra­zy z tego wie­czo­ru. Kto się te­raz nami zaj­mie?

Film tyl­ko dla do­ro­słych

Po skoń­czo­nych lek­cjach bie­gnę do szat­ni. Zdej­mu­ję szkol­ne kap­cie, któ­re na czub­kach mają dziu­rę. Kie­dy tata kupi mi nowe? Za­kła­dam buty i wy­cho­dzę. W dro­dze po­wrot­nej do domu ob­my­ślam plan dzia­ła­nia. Czy jak po­wiem, że nie ma za­da­nej pra­cy do­mo­wej, to po­zwo­lą mi wyjść na dwór? Gdzie scho­wać dzien­ni­czek? Jak zo­ba­czą ko­lej­ną uwa­gę, to będę mia­ła karę na wszyst­ko! Wcho­dzę na po­dwór­ko. Z da­le­ka wi­dać już sza­ry blok z okna­mi mo­je­go miesz­ka­nia oraz in­nych są­sia­dów. Kie­dy mam już wcho­dzić do klat­ki, z okna wy­chy­la się pan Pa­weł i pyta:

– Wy­szła­byś z psem na spa­cer?

Ki­wam gło­wą na znak zgo­dy. Otwie­ra mi drzwi do swo­je­go miesz­ka­nia i po­da­je smycz. Pa­trzę na nie­go z uśmie­chem. Bar­dzo go lu­bię, bo cza­sem przy­no­si nam z pra­cy za­baw­ki. Wy­cho­dzę z klat­ki i bie­gam z czar­nym kun­del­kiem po po­dwór­kach do­brą go­dzi­nę, po czym wra­cam do miesz­ka­nia są­sia­da. Schy­lam się, by od­piąć smycz. Ką­tem oka wi­dzę, jak pan Pa­weł za­my­ka drzwi na klucz. Co się dzie­je? Jego głos brzmi sta­now­czo.

– Wejdź do po­ko­ju, a ja przy­nio­sę kom­pot.

Ro­dzi­ce pew­nie nie za­uwa­żą, że jesz­cze nie wró­ci­łam ze szko­ły. Wy­pi­ję szyb­ko na­pój, po­ba­wię się chwi­lę z psem i wte­dy pój­dę do domu. Wcho­dzę do sa­lo­nu i od razu mój wzrok pada na ekran włą­czo­ne­go te­le­wi­zo­ra. Film, któ­ry leci, jest dla do­ro­słych! Spe­szo­na wra­cam do przed­po­ko­ju i ze stra­chem w gło­sie tłu­ma­czę, że mama ka­za­ła, bym od razu po szko­le wró­ci­ła do domu. On pod­cho­dzi do mnie ze szklan­ką soku i pro­wa­dzi z po­wro­tem do po­ko­ju. Od­sta­wia na­pój na stół i sia­da­my na ka­na­pie. Spusz­czam gło­wę w dół, by nie pa­trzeć na nie­go i na te­le­wi­zor. Bar­dzo się boję. Nie jest to ten sam strach jak wte­dy, kie­dy na­bro­iłam coś w domu, czy w szko­le. Pan Pa­weł przy­su­wa się bar­dzo bli­sko. Za­czy­na mnie przy­tu­lać i zdej­mo­wać bluz­kę. Pod­no­szę się z ka­na­py i bie­gnę w stro­nę przed­po­ko­ju. Pu­kam w za­mknię­te na klucz drzwi, ale nikt nie przy­cho­dzi z po­mo­cą. Pan Pa­weł szyb­ko cią­gnie mnie z po­wro­tem do po­ko­ju…

…za­kła­da spodnie i ko­szul­kę, a ja sie­dzę na ka­na­pie ze spusz­czo­ną gło­wą, cze­ka­jąc, aż po­zwo­li mi się ubrać. Na jego znak pod­no­szę ubra­nia z zie­mi i wkła­dam wszyst­ko na sie­bie, a on, sie­dząc na krze­śle, pa­trzy na mnie. To­wa­rzy­szy nam mil­cze­nie, któ­re jest wy­mow­niej­sze od se­tek słów. Się­gam po tor­ni­ster z pod­ło­gi i za­kła­dam na ple­cy. Ra­zem idzie­my w stro­nę ciem­ne­go ko­ry­ta­rza, w któ­rym stoi sta­ra, ob­skur­na sza­fa z lu­strem. Spo­glą­dam w od­bi­cie i wi­dzę, jak on po­chy­la się nade mną, mó­wiąc szep­tem:

– Nie wol­no ci ni­ko­mu mó­wić o tym, co ro­bi­my. Pa­mię­taj!

Wy­pusz­cza mnie z miesz­ka­nia. Wcho­dzę po ci­chu do domu, ale boję się, że wszy­scy wie­dzą o tym, co przed chwi­lą się sta­ło. Idę do po­ko­ju, gdzie leży mama. Od­kąd opu­ści­ła szpi­tal, wy­cho­dzi z łóż­ka tyl­ko wte­dy, gdy chce za­pa­lić pa­pie­ro­sa. Te­le­wi­zor dud­ni, a na seg­men­cie leżą po­roz­wa­la­ne ubra­nia. Tym ra­zem cie­szę się, że mama nie pa­trzy na mnie i ni­czym się nie in­te­re­su­je.

Jako dziec­ko nie po­tra­fi­łam na­zwać emo­cji, któ­re we­wnętrz­nie prze­ży­wa­łam, a z któ­ry­mi cięż­ko było so­bie po­ra­dzić. Tłu­mi­łam w so­bie pa­nicz­ny strach i lęk przed czło­wie­kiem, któ­ry wy­ko­rzy­sty­wał mnie sek­su­al­nie. Na po­cząt­ku mu się opie­ra­łam, ale szyb­ko prze­ko­na­łam się, że jest sil­ny, więc z bie­giem cza­su mil­cza­łam i ro­bi­łam wszyst­ko, co mi ka­zał. Ba­łam się nie tyl­ko mi­ja­jąc jego miesz­ka­nie, czy kie­dy mu­sia­łam tam prze­by­wać, ale rów­nież pa­ra­li­żo­wał mnie każ­dy dzwo­nek do drzwi mo­je­go domu. Pra­gnę­łam i wy­obra­ża­łam so­bie czę­sto, że ktoś za­bi­ja tego czło­wie­ka, jak to mo­głam cza­sem ukrad­kiem oglą­dać w te­le­wi­zji. To, co ro­bi­li­śmy, obrzy­dza­ło mnie. Nie czu­łam się ni­gdzie bez­piecz­nie. By­łam bar­dzo zła na ro­dzi­ców (może ich na­wet nie­na­wi­dzi­łam) za to, że nie czy­ta­ją w mo­ich my­ślach i nie in­ter­we­niu­ją. Nie mia­łam od­wa­gi, by po­wie­dzieć im, jak wiel­ka krzyw­da mi się dzie­je. Z jed­nej stro­ny cie­szy­łam się, że nikt nie wie o moim dra­ma­cie, po­nie­waż strasz­nie było mi wstyd za to, co ro­bię, nie­za­leż­nie jak bar­dzo tego nie chcia­łam. Z dru­giej stro­ny wy­da­wa­ło mi się, że nikt mi nie uwie­rzy, jak się po­skar­żę. Z in­nej zaś stro­ny, je­śli na­wet uwie­rzy, to mnie za to sro­go uka­że. By­łam za­stra­sza­na przez są­sia­da. Nie wie­dzia­łam do koń­ca, ja­kie mogą mnie cze­kać kon­se­kwen­cje, kie­dy się wyda, co ro­bi­my, więc przy­ję­łam po­sta­wę po­słu­szeń­stwa jemu i mil­cze­nia z na­dzie­ją, że może się to kie­dyś skoń­czy.

Praw­dzi­wa Per­ła

Sły­chać dzwo­nek na prze­rwę. Wy­cho­dzę