Na obcej ziemi - Henryk Kawka - ebook

Na obcej ziemi ebook

Kawka Henryk

0,0
12,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Brytyjskie służby specjalne, Special Operations Executive (SOE), zamierzały podjąć działania dywersyjne na niemieckich tyłach po wylądowaniu wojsk alianckich we Francji. Jedno z nich polegało na wprowadzeniu planu "Bardsea" z lutego 1943 roku. Jego twórca, major Ronald Hazell, chciał wykorzystać polskich emigrantów w północnej Francji do sabotażu, a potem wywołania zbrojnego powstania przeciw okupantom, które miało ułatwić siłom alianckim opanowanie tamtejszego zagłębia górniczego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 85

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



De Gaulle i Vichy

Tym razem Joh­nowi Smi­thowi naprawdę ogrom­nie potrzebna była ta eska­pada.

Od czasu do czasu zaglą­dał do pew­nego miesz­kanka w pobliżu Soho. Za każ­dym razem przy­rze­kał sobie, że to już ostatni raz. Tak się jed­nak jakoś skła­dało, że raz szef był z niego bar­dzo zado­wo­lony, a innym razem aku­rat wręcz odwrot­nie. Obie przy­czyny skła­niały Johna do wizyt w tym gniazdku, wizyt, które trak­to­wał jak nar­ko­tyk. Dawały mu odprę­że­nie i pozwa­lały zapo­mnieć o kło­po­tach, choć następ­nego dnia pła­cił za to dość drogo: potwor­nym bólem głowy i pod­łym samo­po­czu­ciem.

Teraz podą­żał John pod dobrze sobie znany adres, nio­sąc małe zawi­niątko. Każdy uczest­nik kolej­nej „sesji” musiał bowiem przy­nieść coś ze sobą. John wydę­bił od jed­nego z kole­gów butelkę koniaku, którą zebrani powi­tali z wiel­kim entu­zja­zmem. W miesz­kanku byli pra­wie sta­rzy zna­jomi: cztery młode panie i czte­rech rów­nie mło­dych panów. W więk­szym pokoju już roz­su­nięto stół i usta­wiono tale­rze z wojen­nym, skrom­nym „czym chata bogata”. Pod oknem grał pate­fon. Pły­nęły z niego rzewne i melo­dyjne pio­senki.

Wszystko byłoby piękne, a nawet bar­dzo piękne, gdyby nie per­spek­tywa następ­nego dnia. Wła­śnie jutro Smith miał oddać sze­fowi dwu­krot­nie już prze­ra­biane spra­woz­da­nie. Raz było ono za krót­kie, raz znów za dłu­gie. John przy­po­mniał sobie upo­mnie­nie szefa: „Zro­zum wresz­cie, że ma to być rze­czowa syn­teza. W końcu ja mogę te twoje opo­wie­ści czy­tać, ale ci tam na górze nie mają na to czasu, a jed­no­cze­śnie chcą wie­dzieć wszystko. I to dokład­nie!”.

Przy­znać trzeba, że Smith miał nie­ła­twe zada­nie: omó­wić sytu­ację poli­tyczną we Fran­cji na początku roku 1943…

Niemcy nie­miec­kie napa­dły na Pol­skę 1 wrze­śnia 1939 roku. Dwa dni póź­niej Fran­cja za przy­kła­dem Wiel­kiej Bry­ta­nii wypo­wiada wojnę III Rze­szy. W czerwcu 1940 roku Niemcy roz­po­czy­nają ofen­sywę prze­ciwko Fran­cji, Bel­gii i Holan­dii; 22 czerwca zawarto rozejm mię­dzy Fran­cją a III Rze­szą.

Zgod­nie z jego posta­no­wie­niami rząd fran­cu­ski zobo­wią­zał się przy pomocy swo­jej admi­ni­stra­cji dbać o wyko­ny­wa­nie zarzą­dzeń wyda­nych przez nie­miec­kie wła­dze oku­pa­cyjne, a także zaka­zy­wał oby­wa­te­lom swego kraju bra­nia udziału w walce prze­ciwko Niem­com w służ­bie państw, z któ­rymi III Rze­sza znaj­duje się w sta­nie wojny. Fran­cję podzie­lono na dwie strefy: oku­po­waną i nieoku­po­waną. Dzie­liła je tzw. linia demar­ka­cyjna, bar­dzo ści­śle strze­żona przez Niem­ców. W stre­fie oku­po­wa­nej zna­la­zło się 55 z 90 depar­ta­men­tów, czyli 55 pro­cent powierzchni kraju z 25 mln miesz­kań­ców, zaś w stre­fie nieoku­po­wa­nej pozo­stało ich nieco ponad 14 mln. W stre­fie oku­po­wa­nej utwo­rzono dodat­kowo tzw. strefę zaka­zaną i zastrze­żoną. Podobno Hitler zamie­rzał utwo­rzyć po zwy­cię­skiej woj­nie nowe pań­stwo – „Thiois”, obej­mu­jące tę wła­śnie zaka­zaną strefę oraz Bel­gię, Holan­dię i Flan­drię fran­cu­ską. Alza­cję i Lota­ryn­gię włą­czono do Rze­szy.

W stre­fie oku­po­wa­nej dzia­łała admi­ni­stra­cja i poli­cja fran­cu­ska pod­po­rząd­ko­wana Niem­com. W stre­fie nieoku­po­wa­nej powstało tzw. Pań­stwo Fran­cu­skie z sie­dzibą w Vichy z rzą­dem mar­szałka Pétaina, któ­remu tuż przed klę­ską par­la­ment fran­cu­ski przy­znał peł­nię wła­dzy. To kadłu­bowe pań­stewko zacho­wało „armię zawie­sze­nia broni”, czyli nie­wiel­kie siły lądowe i powietrzne oraz flotę, znaj­du­jącą się pod ści­słą kon­trolą nie­miecko-wło­skich komi­sji rozej­mo­wych. Rząd Pétaina spra­wo­wał for­mal­nie wła­dzę nad admi­ni­stra­cją fran­cu­ską w stre­fie oku­po­wa­nej.

Z roku na rok roz­sze­rzała się kola­bo­ra­cja z Niem­cami, fir­mo­wana przez Pétaina, który opie­rał się na siłach skraj­nie pra­wi­co­wych. Od 1942 roku współ­dzia­ła­nie poli­cji fran­cu­skiej z oku­pan­tem przy­brało w obu stre­fach bar­dzo sze­ro­kie roz­miary. Uczest­ni­czy ona w akcjach prze­ciwko spraw­com zama­chów na Niem­ców. Pod koniec lipca 1942 roku poli­cja tzw. Pań­stwa Fran­cu­skiego zobo­wią­zana była jedy­nie do wyda­wa­nia w ręce Niem­ców „zama­chow­ców i sabo­ta­ży­stów” ata­ku­ją­cych nie­miec­kie siły zbrojne, zaś sama miała zająć się tro­pie­niem i likwi­da­cją „gaul­li­stów, komu­ni­stów i tym podob­nych wro­gów Rze­szy”. W tym samym cza­sie nie­mała część fran­cu­skiej poli­cji utwo­rzyła tajne grupy anty­na­ro­do­wo­so­cja­li­stycz­nego ruchu oporu. W listo­pa­dzie 1942 roku, bez­po­śred­nio po bry­tyj­sko-ame­ry­kań­skim lądo­wa­niu w Afryce Pół­noc­nej, Niemcy zajęli także nie­oku­po­waną dotąd część Fran­cji. Fakt ten jesz­cze bar­dziej uak­tyw­nił ele­menty kola­bo­ranc­kie.

W całej Fran­cji lud­ność cier­piała głód, a co naj­mniej nie­do­ży­wie­nie. Świad­czy o tym m.in. takie oto ostrze­że­nie, które zna­la­zło się w ówcze­snej pra­sie: „Do kon­su­men­tów kotów! W okre­sie ogra­ni­czeń nie­któ­rzy nie wahają się chwy­tać koty w celach kon­sump­cyj­nych. Osoby te nie zdają sobie jed­nak sprawy z gro­żą­cego im nie­bez­pie­czeń­stwa. Koty bowiem czę­sto zja­dają szczury, a te są nosi­cie­lami bar­dzo nie­bez­piecz­nych zaraz­ków, które mogą oka­zać się tru­jące…”. Śmier­tel­ność w Paryżu, nie licząc ofiar ter­roru, prze­kro­czyła już w 1942 roku aż o 46 pro­cent poziom z lat 1932–1938.

Według danych rządu Vichy w 1941 roku uwię­ziono trzy­dzie­ści tysięcy komu­ni­stów, z tego dwa­na­ście tysięcy w stre­fie nie­oku­po­wa­nej. Rok póź­niej w stre­fie oku­po­wa­nej doko­nano dal­szych 37 tysięcy aresz­to­wań. Według tego źró­dła na początku 1943 roku zatrzy­mano czter­dzie­ści tysięcy osób za dzia­łal­ność gaul­li­stow­ską i komu­ni­styczną. W lutym 1943 roku wpro­wa­dzono tzw. Obo­wiąz­kową Służbę Pracy (fran­cu­ski skrót – STO). Obej­mo­wała ona męż­czyzn w wieku 18 do 50 lat i kobiety samotne od 21 do 35 roku życia. Postra­chem każ­dej rodziny stało się wezwa­nie do odby­cia STO, z reguły rów­no­znaczne ze skie­ro­wa­niem do pracy w Rze­szy. Od marca 1943 roku trzeba mieć kartę pracy. Poli­cja, także i fran­cu­ska, urzą­dzała łapanki na mło­dych ludzi na uli­cach, w kinach, kawiar­niach i na dwor­cach. Obli­cza się, że w latach 1940–1944 do Nie­miec wysłano około 800 tysięcy Fran­cu­zów…

Smith tak dobrze opa­no­wał mate­riał, który był pod­stawą spo­rzą­dza­nego opra­co­wa­nia, że mógłby cyto­wać go nie­mal z pamięci. Do sek­cji F w SOE skie­ro­wano go z mary­narki wojen­nej. Do nie­dawna jesz­cze peł­nił funk­cję dru­giego ofi­cera na okrę­cie eskor­tu­ją­cym trans­por­towce prze­mie­rza­jące Atlan­tyk. Raz tylko był stor­pe­do­wany, ale na szczę­ście okręt zdo­łał dopły­nąć do Nowego Jorku. Po powro­cie do domu zastał wezwa­nie do dowódz­twa. Gdzieś wyszpe­rali, iż znał dobrze język fran­cu­ski. Zawdzię­czał to swo­jej ciotce, która miała ogromny wpływ na swego brata, ojca Johna, i która wprost zmu­siła chłopca do nauki tego języka. Młody porucz­nik Mary­narki Kró­lew­skiej nie był tchó­rzem, ale mimo wszystko wolał jesz­cze jakiś czas pogrze­bać w papie­rzy­skach, niż wró­cić na pokład. Nie przy­wią­zy­wał zbyt wiele wagi do swej pracy. W jego refe­ra­cie wszy­scy bez prze­rwy coś opra­co­wy­wali i ana­li­zo­wali. Naj­praw­do­po­dob­niej te „arcy­dzieła” tra­fiały jesz­cze do jakiejś super­ko­mórki ana­li­tycz­nej, zanim powę­dro­wały do któ­re­goś z VIP-ów1.

Roz­wa­ża­nia Smi­tha prze­rwało wej­ście postaw­nego, z lekka siwie­ją­cego bru­neta. Non­sza­lancki spo­sób bycia, słabo tłu­miona pew­ność sie­bie wska­zy­wały obser­wa­to­rom, że ów dżen­tel­men miał albo bar­dzo dużo do powie­dze­nia, albo… bar­dzo mało. John znał jego oby­czaje. Z zasady po przyj­ściu pory­wał naj­młod­szą uczest­niczkę przy­ję­cia i ema­blo­wał ją już do końca. Cie­kawe, że jesz­cze żadna z dziew­czyn nie dała mu kosza ani żaden z przy­pi­sa­nych im na ten wie­czór mło­dych ludzi nie sta­wiał kate­go­rycz­nego weta prze­ciwko takim prak­ty­kom. John Smith w ogóle nie miał zamiaru kon­ku­ro­wać z tym pod­ry­wa­czem. Sły­szał głos szefa: „Refe­ru­jesz ab ovo”.

Jesz­cze raz porząd­ko­wał w myślach fakty. Zanim jesz­cze Fran­cja pod­pi­sała rozejm z Niem­cami, w Lon­dy­nie de Gaulle two­rzy 18 czerwca Komi­tet Wol­nej Fran­cji (od 1942 roku: Fran­cji Wal­czą­cej) jako repre­zen­ta­cję narodu fran­cu­skiego, który nie pogo­dził się z klę­ską i posta­no­wił wal­czyć dalej u boku Wiel­kiej Bry­ta­nii. Już od lipca 1940 roku powstają we Fran­cji różne grupy, siatki i tzw. ruchy anty­nie­miec­kie. Część z nich pod­lega Komi­tetowi Wol­nej Fran­cji, część Fran­cu­skiej Par­tii Komu­ni­stycz­nej.

Pierw­szeń­stwo w orga­ni­zo­wa­niu ruchu oporu nale­żało do komu­ni­stów. Naj­pierw utwo­rzyli oni Orga­ni­za­cję Spe­cjal­nej Walki i Bata­liony Mło­dzieży. W 1941 roku z ini­cja­tywy komu­ni­stów powstała pod­ziemna orga­ni­za­cja pod nazwą Wolni Strzelcy i Par­ty­zanci (póź­niej: Wolni Strzelcy i Par­ty­zanci Fran­cu­scy). W poło­wie maja 1941 roku, rów­nież z ini­cja­tywy komu­ni­stów, naro­dził się Front Naro­dowy, który 10 marca 1943 roku powo­łał z kolei Kra­jową Radę Ruchu Oporu. W jej skład weszli przed­sta­wi­ciele wszyst­kich par­tii i grup wystę­pu­ją­cych prze­ciwko oku­pan­towi, choć oczy­wi­ście główną rolę odgry­wali w niej gaul­li­ści (Komi­tet Wol­nej Fran­cji) oraz komu­ni­ści, co musiało wywo­ły­wać kon­tro­wer­sje w łonie fran­cu­skiego ruchu oporu. Było wię­cej niż pewne, że de Gaulle usil­nie stara się pod­po­rząd­ko­wać sobie całe pod­zie­mie we Fran­cji za pośred­nic­twem Kra­jo­wej Rady Ruchu Oporu. Nale­żało zatem pil­nie obser­wo­wać dal­sze jego posu­nię­cia.

De Gaulle w liście do mini­stra spraw zagra­nicz­nych sir Anthony Edena z dnia 22 paź­dzier­nika 1941 roku wyra­ził nie­za­do­wo­le­nie z faktu, iż bry­tyj­skie służby spe­cjalne wer­bują do współ­pracy na tere­nie Fran­cji oby­wa­teli fran­cu­skich bez jego zgody! Na uwagę zasłu­guje adre­so­wany do gaul­li­stow­skiego ruchu oporu doku­ment okre­ślany jako „pro­jekt instruk­cji”, który udało się prze­jąć stro­nie bry­tyj­skiej. Oto jego treść:

„Tery­to­rium Fran­cji liczy 550 tys. km². Woj­ska nie­miec­kie prak­tycz­nie i bez­po­śred­nio oku­pują nie wię­cej niż 150 tys. km². Na 400 tys. km² rzą­dzą przy pomocy agen­tów i funk­cjo­na­riu­szy Vichy. Naszym pierw­szym zada­niem powinno być nie wyrzu­ce­nie Niem­ców z tych 150 tys. km², które oku­pują w pełni, bo to będzie zada­nie dla Ame­ry­ka­nów i Angli­ków, ale roz­cią­gnię­cie naszej kon­troli na tych 400 tys. km²”.

W tej skom­pli­ko­wa­nej moza­ice, jaka wystę­puje na fran­cu­skiej sce­nie poli­tycz­nej, należy zwró­cić uwagę na bar­dzo istotny czyn­nik, który można nazwać feno­me­nem pol­skim. Warto pod­kre­ślić, że w strajku, który 21 maja 1941 roku ogar­nął zagłę­bie gór­ni­cze w pół­noc­nej Fran­cji, wzięło udział wiele tysięcy pol­skich gór­ni­ków i robot­ni­ków. To wła­śnie oni sta­no­wili trzon ude­rze­niowy akcji, która zadała oku­pan­towi cięż­kie straty eko­no­miczne, zaś zakoń­czyła się dopiero w rezul­ta­cie maso­wych aresz­to­wań. W jej wyniku zwięk­szono racje żyw­no­ściowe dla gór­ni­ków.

W tym momen­cie Smith pomy­ślał, że szef z pew­no­ścią skre­śli mu ten frag­ment raportu. Jakby sły­szał jego głos: „To nie nasza sprawa, pol­skie zagad­nie­nia leżą w kom­pe­ten­cjach innej sek­cji i ty dobrze o tym wiesz!”. A potem zapyta o wnio­ski. Te John posta­no­wił zre­fe­ro­wać ust­nie. O ile mógł z pewną dozą praw­do­po­do­bień­stwa liczyć na to, że tym razem raport z grub­sza obroni się przed hura­ga­no­wym ogniem kry­tyki szefa, o tyle co do wnio­sków nie miał żad­nych złu­dzeń. Były one bowiem nader zwię­złe, a szef nade wszystko lubił je skra­cać…

Wnio­ski Johna Smi­tha były rze­czy­wi­ście lapi­darne: na początku 1943 roku Fran­cja wkro­czyła w nowy etap, cha­rak­te­ry­zu­jący się szyb­kim wzro­stem ruchu oporu. Mno­żyły się akty sabo­tażu, dywer­sji, coraz lepiej pra­co­wały siatki wywia­dow­cze, zwięk­szała się liczeb­ność oddzia­łów par­ty­zanc­kich wszę­dzie tam, gdzie tylko pozwa­lały na to warunki natu­ralne. Ruch oporu sta­wał się waż­nym ele­men­tem walki z Niem­cami. Kto wie, czy nie należy zasta­no­wić się nad ewen­tu­al­no­ścią wyko­rzy­sta­nia go na wypa­dek lądo­wa­nia we Fran­cji, co prze­cież musi prę­dzej czy póź­niej nastą­pić…

W centrali

Major Ronald Hazell był w wyjąt­kowo złym humo­rze. Na ten stan skła­dały się różne przy­czyny. Zawsze kiep­sko zno­sił wio­snę, a tę w roku 1943 szcze­gól­nie źle. Pierw­sze dni marca były co prawda pogodne, ale jak zwy­kle o tej porze roku jakby szó­stym zmy­słem wyczu­wał nie­po­koje w przy­ro­dzie. Ma chyba rację dok­tor Richard­son, iż major jest po pro­stu uczu­lony na zmiany pogody. W tej chwili Hazell przy­po­mniał sobie lata pobytu w Gdyni. Tam dopiero sza­lały na jesieni wia­try i sztormy! Na takiej ulicy Świę­to­jań­skiej, a więc pryn­cy­pal­nej, dmu­chało niby na pustyni. Major dobrze zapa­mię­tał kaprysy nad­mor­skiego żywiołu. Zatru­wały mu wtedy życie gwał­towne, i jakże dokucz­liwe, migreny.

Hazell spoj­rzał na zega­rek. Zostało mu jesz­cze sporo czasu, a więc może pójść na dłuż­szy spa­cer. Dziel­nica Mary­le­bone ze swymi osiem­na­sto­wiecz­nymi pla­cami: Caven­dish Squ­are, Port­man Squ­are i Man­che­ster Squ­are, ze swymi ary­sto­kra­tycz­nymi rezy­den­cjami, dziś jesz­cze gosz­czą­cymi na ogół różne urzędy, zawsze zachwy­cała majora. Nie wia­domo dla­czego od pew­nego czasu szcze­gólną przy­jem­ność spra­wiało majo­rowi oglą­da­nie dzieł sztuki. Tuż w pobliżu Port­man Squ­are uro­cza Duke Street wio­dła do Man­che­ster Squ­are, gdzie znaj­duje się słynna Wal­lace Col­lec­tion, jedno z naj­bo­gat­szych muzeów lon­dyń­skich. Co prawda wiele dzieł Rem­brandta, Rubensa, Wat­teau czy Cana­letta wywie­ziono w bez­piecz­niej­sze miej­sce, ale i tak było jesz­cze co oglą­dać. Major znowu poczuł ucisk na samym czubku głowy. I znowu przy­po­mniała mu się Gdy­nia. Przed wojną był makle­rem w tym mie­ście. Szło cał­kiem nie­źle. Rodzice, a szcze­gól­nie ojciec, nie­zbyt jed­nak chęt­nie widzieli przy­szłość syna w han­dlu. Sta­remu marzyła się inna kariera dla Ronalda. Ale to dawne czasy. Obec­nie major Hazell peł­nił w insty­tu­cji, do któ­rej zmie­rzał, bar­dzo odpo­wie­dzialną funk­cję. Pew­nie dla­tego, że znał języki pol­ski i nie­miecki. Powi­nien znać i fran­cu­ski, ale w końcu nie o Fran­cu­zów tu cho­dziło, lecz o Pola­ków.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.Very impor­tant per­son – bar­dzo ważna osoba (ang.). [wróć]