12,99 zł
Brytyjskie służby specjalne, Special Operations Executive (SOE), zamierzały podjąć działania dywersyjne na niemieckich tyłach po wylądowaniu wojsk alianckich we Francji. Jedno z nich polegało na wprowadzeniu planu "Bardsea" z lutego 1943 roku. Jego twórca, major Ronald Hazell, chciał wykorzystać polskich emigrantów w północnej Francji do sabotażu, a potem wywołania zbrojnego powstania przeciw okupantom, które miało ułatwić siłom alianckim opanowanie tamtejszego zagłębia górniczego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 85
Tym razem Johnowi Smithowi naprawdę ogromnie potrzebna była ta eskapada.
Od czasu do czasu zaglądał do pewnego mieszkanka w pobliżu Soho. Za każdym razem przyrzekał sobie, że to już ostatni raz. Tak się jednak jakoś składało, że raz szef był z niego bardzo zadowolony, a innym razem akurat wręcz odwrotnie. Obie przyczyny skłaniały Johna do wizyt w tym gniazdku, wizyt, które traktował jak narkotyk. Dawały mu odprężenie i pozwalały zapomnieć o kłopotach, choć następnego dnia płacił za to dość drogo: potwornym bólem głowy i podłym samopoczuciem.
Teraz podążał John pod dobrze sobie znany adres, niosąc małe zawiniątko. Każdy uczestnik kolejnej „sesji” musiał bowiem przynieść coś ze sobą. John wydębił od jednego z kolegów butelkę koniaku, którą zebrani powitali z wielkim entuzjazmem. W mieszkanku byli prawie starzy znajomi: cztery młode panie i czterech równie młodych panów. W większym pokoju już rozsunięto stół i ustawiono talerze z wojennym, skromnym „czym chata bogata”. Pod oknem grał patefon. Płynęły z niego rzewne i melodyjne piosenki.
Wszystko byłoby piękne, a nawet bardzo piękne, gdyby nie perspektywa następnego dnia. Właśnie jutro Smith miał oddać szefowi dwukrotnie już przerabiane sprawozdanie. Raz było ono za krótkie, raz znów za długie. John przypomniał sobie upomnienie szefa: „Zrozum wreszcie, że ma to być rzeczowa synteza. W końcu ja mogę te twoje opowieści czytać, ale ci tam na górze nie mają na to czasu, a jednocześnie chcą wiedzieć wszystko. I to dokładnie!”.
Przyznać trzeba, że Smith miał niełatwe zadanie: omówić sytuację polityczną we Francji na początku roku 1943…
Niemcy niemieckie napadły na Polskę 1 września 1939 roku. Dwa dni później Francja za przykładem Wielkiej Brytanii wypowiada wojnę III Rzeszy. W czerwcu 1940 roku Niemcy rozpoczynają ofensywę przeciwko Francji, Belgii i Holandii; 22 czerwca zawarto rozejm między Francją a III Rzeszą.
Zgodnie z jego postanowieniami rząd francuski zobowiązał się przy pomocy swojej administracji dbać o wykonywanie zarządzeń wydanych przez niemieckie władze okupacyjne, a także zakazywał obywatelom swego kraju brania udziału w walce przeciwko Niemcom w służbie państw, z którymi III Rzesza znajduje się w stanie wojny. Francję podzielono na dwie strefy: okupowaną i nieokupowaną. Dzieliła je tzw. linia demarkacyjna, bardzo ściśle strzeżona przez Niemców. W strefie okupowanej znalazło się 55 z 90 departamentów, czyli 55 procent powierzchni kraju z 25 mln mieszkańców, zaś w strefie nieokupowanej pozostało ich nieco ponad 14 mln. W strefie okupowanej utworzono dodatkowo tzw. strefę zakazaną i zastrzeżoną. Podobno Hitler zamierzał utworzyć po zwycięskiej wojnie nowe państwo – „Thiois”, obejmujące tę właśnie zakazaną strefę oraz Belgię, Holandię i Flandrię francuską. Alzację i Lotaryngię włączono do Rzeszy.
W strefie okupowanej działała administracja i policja francuska podporządkowana Niemcom. W strefie nieokupowanej powstało tzw. Państwo Francuskie z siedzibą w Vichy z rządem marszałka Pétaina, któremu tuż przed klęską parlament francuski przyznał pełnię władzy. To kadłubowe państewko zachowało „armię zawieszenia broni”, czyli niewielkie siły lądowe i powietrzne oraz flotę, znajdującą się pod ścisłą kontrolą niemiecko-włoskich komisji rozejmowych. Rząd Pétaina sprawował formalnie władzę nad administracją francuską w strefie okupowanej.
Z roku na rok rozszerzała się kolaboracja z Niemcami, firmowana przez Pétaina, który opierał się na siłach skrajnie prawicowych. Od 1942 roku współdziałanie policji francuskiej z okupantem przybrało w obu strefach bardzo szerokie rozmiary. Uczestniczy ona w akcjach przeciwko sprawcom zamachów na Niemców. Pod koniec lipca 1942 roku policja tzw. Państwa Francuskiego zobowiązana była jedynie do wydawania w ręce Niemców „zamachowców i sabotażystów” atakujących niemieckie siły zbrojne, zaś sama miała zająć się tropieniem i likwidacją „gaullistów, komunistów i tym podobnych wrogów Rzeszy”. W tym samym czasie niemała część francuskiej policji utworzyła tajne grupy antynarodowosocjalistycznego ruchu oporu. W listopadzie 1942 roku, bezpośrednio po brytyjsko-amerykańskim lądowaniu w Afryce Północnej, Niemcy zajęli także nieokupowaną dotąd część Francji. Fakt ten jeszcze bardziej uaktywnił elementy kolaboranckie.
W całej Francji ludność cierpiała głód, a co najmniej niedożywienie. Świadczy o tym m.in. takie oto ostrzeżenie, które znalazło się w ówczesnej prasie: „Do konsumentów kotów! W okresie ograniczeń niektórzy nie wahają się chwytać koty w celach konsumpcyjnych. Osoby te nie zdają sobie jednak sprawy z grożącego im niebezpieczeństwa. Koty bowiem często zjadają szczury, a te są nosicielami bardzo niebezpiecznych zarazków, które mogą okazać się trujące…”. Śmiertelność w Paryżu, nie licząc ofiar terroru, przekroczyła już w 1942 roku aż o 46 procent poziom z lat 1932–1938.
Według danych rządu Vichy w 1941 roku uwięziono trzydzieści tysięcy komunistów, z tego dwanaście tysięcy w strefie nieokupowanej. Rok później w strefie okupowanej dokonano dalszych 37 tysięcy aresztowań. Według tego źródła na początku 1943 roku zatrzymano czterdzieści tysięcy osób za działalność gaullistowską i komunistyczną. W lutym 1943 roku wprowadzono tzw. Obowiązkową Służbę Pracy (francuski skrót – STO). Obejmowała ona mężczyzn w wieku 18 do 50 lat i kobiety samotne od 21 do 35 roku życia. Postrachem każdej rodziny stało się wezwanie do odbycia STO, z reguły równoznaczne ze skierowaniem do pracy w Rzeszy. Od marca 1943 roku trzeba mieć kartę pracy. Policja, także i francuska, urządzała łapanki na młodych ludzi na ulicach, w kinach, kawiarniach i na dworcach. Oblicza się, że w latach 1940–1944 do Niemiec wysłano około 800 tysięcy Francuzów…
Smith tak dobrze opanował materiał, który był podstawą sporządzanego opracowania, że mógłby cytować go niemal z pamięci. Do sekcji F w SOE skierowano go z marynarki wojennej. Do niedawna jeszcze pełnił funkcję drugiego oficera na okręcie eskortującym transportowce przemierzające Atlantyk. Raz tylko był storpedowany, ale na szczęście okręt zdołał dopłynąć do Nowego Jorku. Po powrocie do domu zastał wezwanie do dowództwa. Gdzieś wyszperali, iż znał dobrze język francuski. Zawdzięczał to swojej ciotce, która miała ogromny wpływ na swego brata, ojca Johna, i która wprost zmusiła chłopca do nauki tego języka. Młody porucznik Marynarki Królewskiej nie był tchórzem, ale mimo wszystko wolał jeszcze jakiś czas pogrzebać w papierzyskach, niż wrócić na pokład. Nie przywiązywał zbyt wiele wagi do swej pracy. W jego referacie wszyscy bez przerwy coś opracowywali i analizowali. Najprawdopodobniej te „arcydzieła” trafiały jeszcze do jakiejś superkomórki analitycznej, zanim powędrowały do któregoś z VIP-ów1.
Rozważania Smitha przerwało wejście postawnego, z lekka siwiejącego bruneta. Nonszalancki sposób bycia, słabo tłumiona pewność siebie wskazywały obserwatorom, że ów dżentelmen miał albo bardzo dużo do powiedzenia, albo… bardzo mało. John znał jego obyczaje. Z zasady po przyjściu porywał najmłodszą uczestniczkę przyjęcia i emablował ją już do końca. Ciekawe, że jeszcze żadna z dziewczyn nie dała mu kosza ani żaden z przypisanych im na ten wieczór młodych ludzi nie stawiał kategorycznego weta przeciwko takim praktykom. John Smith w ogóle nie miał zamiaru konkurować z tym podrywaczem. Słyszał głos szefa: „Referujesz ab ovo”.
Jeszcze raz porządkował w myślach fakty. Zanim jeszcze Francja podpisała rozejm z Niemcami, w Londynie de Gaulle tworzy 18 czerwca Komitet Wolnej Francji (od 1942 roku: Francji Walczącej) jako reprezentację narodu francuskiego, który nie pogodził się z klęską i postanowił walczyć dalej u boku Wielkiej Brytanii. Już od lipca 1940 roku powstają we Francji różne grupy, siatki i tzw. ruchy antyniemieckie. Część z nich podlega Komitetowi Wolnej Francji, część Francuskiej Partii Komunistycznej.
Pierwszeństwo w organizowaniu ruchu oporu należało do komunistów. Najpierw utworzyli oni Organizację Specjalnej Walki i Bataliony Młodzieży. W 1941 roku z inicjatywy komunistów powstała podziemna organizacja pod nazwą Wolni Strzelcy i Partyzanci (później: Wolni Strzelcy i Partyzanci Francuscy). W połowie maja 1941 roku, również z inicjatywy komunistów, narodził się Front Narodowy, który 10 marca 1943 roku powołał z kolei Krajową Radę Ruchu Oporu. W jej skład weszli przedstawiciele wszystkich partii i grup występujących przeciwko okupantowi, choć oczywiście główną rolę odgrywali w niej gaulliści (Komitet Wolnej Francji) oraz komuniści, co musiało wywoływać kontrowersje w łonie francuskiego ruchu oporu. Było więcej niż pewne, że de Gaulle usilnie stara się podporządkować sobie całe podziemie we Francji za pośrednictwem Krajowej Rady Ruchu Oporu. Należało zatem pilnie obserwować dalsze jego posunięcia.
De Gaulle w liście do ministra spraw zagranicznych sir Anthony Edena z dnia 22 października 1941 roku wyraził niezadowolenie z faktu, iż brytyjskie służby specjalne werbują do współpracy na terenie Francji obywateli francuskich bez jego zgody! Na uwagę zasługuje adresowany do gaullistowskiego ruchu oporu dokument określany jako „projekt instrukcji”, który udało się przejąć stronie brytyjskiej. Oto jego treść:
„Terytorium Francji liczy 550 tys. km². Wojska niemieckie praktycznie i bezpośrednio okupują nie więcej niż 150 tys. km². Na 400 tys. km² rządzą przy pomocy agentów i funkcjonariuszy Vichy. Naszym pierwszym zadaniem powinno być nie wyrzucenie Niemców z tych 150 tys. km², które okupują w pełni, bo to będzie zadanie dla Amerykanów i Anglików, ale rozciągnięcie naszej kontroli na tych 400 tys. km²”.
W tej skomplikowanej mozaice, jaka występuje na francuskiej scenie politycznej, należy zwrócić uwagę na bardzo istotny czynnik, który można nazwać fenomenem polskim. Warto podkreślić, że w strajku, który 21 maja 1941 roku ogarnął zagłębie górnicze w północnej Francji, wzięło udział wiele tysięcy polskich górników i robotników. To właśnie oni stanowili trzon uderzeniowy akcji, która zadała okupantowi ciężkie straty ekonomiczne, zaś zakończyła się dopiero w rezultacie masowych aresztowań. W jej wyniku zwiększono racje żywnościowe dla górników.
W tym momencie Smith pomyślał, że szef z pewnością skreśli mu ten fragment raportu. Jakby słyszał jego głos: „To nie nasza sprawa, polskie zagadnienia leżą w kompetencjach innej sekcji i ty dobrze o tym wiesz!”. A potem zapyta o wnioski. Te John postanowił zreferować ustnie. O ile mógł z pewną dozą prawdopodobieństwa liczyć na to, że tym razem raport z grubsza obroni się przed huraganowym ogniem krytyki szefa, o tyle co do wniosków nie miał żadnych złudzeń. Były one bowiem nader zwięzłe, a szef nade wszystko lubił je skracać…
Wnioski Johna Smitha były rzeczywiście lapidarne: na początku 1943 roku Francja wkroczyła w nowy etap, charakteryzujący się szybkim wzrostem ruchu oporu. Mnożyły się akty sabotażu, dywersji, coraz lepiej pracowały siatki wywiadowcze, zwiększała się liczebność oddziałów partyzanckich wszędzie tam, gdzie tylko pozwalały na to warunki naturalne. Ruch oporu stawał się ważnym elementem walki z Niemcami. Kto wie, czy nie należy zastanowić się nad ewentualnością wykorzystania go na wypadek lądowania we Francji, co przecież musi prędzej czy później nastąpić…
Major Ronald Hazell był w wyjątkowo złym humorze. Na ten stan składały się różne przyczyny. Zawsze kiepsko znosił wiosnę, a tę w roku 1943 szczególnie źle. Pierwsze dni marca były co prawda pogodne, ale jak zwykle o tej porze roku jakby szóstym zmysłem wyczuwał niepokoje w przyrodzie. Ma chyba rację doktor Richardson, iż major jest po prostu uczulony na zmiany pogody. W tej chwili Hazell przypomniał sobie lata pobytu w Gdyni. Tam dopiero szalały na jesieni wiatry i sztormy! Na takiej ulicy Świętojańskiej, a więc pryncypalnej, dmuchało niby na pustyni. Major dobrze zapamiętał kaprysy nadmorskiego żywiołu. Zatruwały mu wtedy życie gwałtowne, i jakże dokuczliwe, migreny.
Hazell spojrzał na zegarek. Zostało mu jeszcze sporo czasu, a więc może pójść na dłuższy spacer. Dzielnica Marylebone ze swymi osiemnastowiecznymi placami: Cavendish Square, Portman Square i Manchester Square, ze swymi arystokratycznymi rezydencjami, dziś jeszcze goszczącymi na ogół różne urzędy, zawsze zachwycała majora. Nie wiadomo dlaczego od pewnego czasu szczególną przyjemność sprawiało majorowi oglądanie dzieł sztuki. Tuż w pobliżu Portman Square urocza Duke Street wiodła do Manchester Square, gdzie znajduje się słynna Wallace Collection, jedno z najbogatszych muzeów londyńskich. Co prawda wiele dzieł Rembrandta, Rubensa, Watteau czy Canaletta wywieziono w bezpieczniejsze miejsce, ale i tak było jeszcze co oglądać. Major znowu poczuł ucisk na samym czubku głowy. I znowu przypomniała mu się Gdynia. Przed wojną był maklerem w tym mieście. Szło całkiem nieźle. Rodzice, a szczególnie ojciec, niezbyt jednak chętnie widzieli przyszłość syna w handlu. Staremu marzyła się inna kariera dla Ronalda. Ale to dawne czasy. Obecnie major Hazell pełnił w instytucji, do której zmierzał, bardzo odpowiedzialną funkcję. Pewnie dlatego, że znał języki polski i niemiecki. Powinien znać i francuski, ale w końcu nie o Francuzów tu chodziło, lecz o Polaków.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
1.Very important person – bardzo ważna osoba (ang.). [wróć]
