Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim - Jon Krakauer - ebook

Missoula. Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim ebook

Jon Krakauer

4,2
37,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Missoula w Montanie tylko z pozoru jest sielskim miasteczkiem uniwersyteckim, zamieszkanym przez zżytą społeczność dumną ze swojej drużyny futbolowej. Tak naprawdę ta przyjemna fasada skrywa poważny problem, jakim są liczne przypadki przemocy, której ofiarami padają studentki tutejszego uniwersytetu.

Według ustaleń Departamentu Sprawiedliwości, badającego sytuację w Missouli, w latach 2008–2012 tamtejsza policja skierowała do prokuratury sto czternaście zgłoszeń dotyczących przemocy seksualnej. Prokuratura zdecydowała się wystąpić z aktem oskarżenia jedynie w czternastu przypadkach. Według prawa Montany wyrok za gwałt to maksymalnie sto lat więzienia, minimalnie – dwa lata, jednak w hrabstwie Missoula osoby uznane za winne gwałtu często w ogóle nie były posyłane za kratki. Dopiero medialna burza spowodowała zmianę sytuacji, ale ujawniła też, że problem dotyczy nie tylko tego miasteczka.

Opisując to, co wydarzyło się w Missouli, Krakauer pokazuje, jak niewydolny jest system, który zamiast chronić ofiary, często umacnia niebezpieczne stereotypy. Opinia publiczna zaś zbyt często staje po stronie sprawców.

„Fascynująca, rzetelna i głęboko niepokojąca książka. Krakauer z dziennikarską dociekliwością obala mity na temat gwałtów, a dzięki pisarskiej wrażliwości przedstawia coś więcej niż kompendium faktów. Niezwykle ważna, trudna lektura, odsłaniająca przerażającą i niestety bardzo aktualną historię.” „USA Today”

„Krakauer opowiada przerażającą historię, a bezsilność czytelnika wobec opisywanej brutalności doprowadza do szału. Kawał świetnej reporterskiej roboty.” „Newsweek”

„Zatrważająca lektura demaskująca nieudolność działań uczelni i władz lokalnych podczas śledztwa dotyczącego gwałtów na kampusie. Krakauer wchodzi głęboko w bagno przestępstw seksualnych i pokazuje, że ofiara traktowana jest na równi z oprawcą.” „Entertainment Weekly”

„Niezwykle rzetelna i bezkompromisowa książka. Krakauer zamiast szokować, dokonuje głębokiej analizy problemu, obala mity narosłe wokół problemu przemocy seksualnej i ukazuje, w jaki sposób społeczeństwo torturuje ofiary, odzierając je z godności i prawa do dochodzenia swoich racji.” „Outside”

„Krakauer opowiada historię, która wywołuje w czytelniku wściekłość. Obrazowo przedstawia cierpienie ofiar przemocy seksualnej oraz ich walkę o sprawiedliwość i powrót do psychicznej stabilizacji. Bezkompromisowa lektura ujawniająca kulisy śledztwa, a także mechanizmy działania osób zamieszanych w przestępstwo, próbujących na wszelkie sposoby zatuszować fakty.” „Publishers Weekly”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 503

Oceny
4,2 (126 ocen)
62
40
16
7
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
EmiliaJan

Całkiem niezła

Ok
00
aleksandramczech

Nie oderwiesz się od lektury

.
00



SERIA AMERYKAŃSKA

Patti Smith Poniedziałkowe dzieci

Jack Kerouac Allen Ginsberg Listy

Magdalena Rittenhouse Nowy Jork. Od Mannahatty do Ground Zero

Geert Mak Śladami Steinbecka. W poszukiwaniu Ameryki

Johnny Cash Cash. Autobiografia

Allen Ginsberg Listy

Bob Dylan Kroniki. Tom pierwszy

William S. Burroughs Jack Kerouac A hipopotamy żywcem się ugotowały

Lawrence Wright Droga do wyzwolenia.

Scjentologia, Hollywood i pułapki wiary

Charlie LeDuff Detroit. Sekcja zwłok Ameryki

S. C. Gwynne Imperium księżyca w pełni. Wzlot i upadek Komanczów

David Ritz Respect. Życie Arethy Franklin

Alysia Abbott Tęczowe San Francisco. Wspomnienia o moim ojcu

Jon Krakauer Pod sztandarem nieba. Wiara, która zabija

Kim Gordon Dziewczyna z zespołu

Dennis Covington Zbawienie na Sand Mountain. Nabożeństwa z wężami w południowych Appalachach

Rick Bragg Jerry’ego Lee Lewisa opowieść o własnym życiu

Scott Carney Śmierć na Diamentowej Górze.

Amerykańska droga do oświecenia

Hampton Sides Krew i burza. Historia z Dzikiego Zachodu

James Grissom Szaleństwa Boga. Tennessee Williams i kobiety z mgły

Patti Smith Pociąg linii M

Billie Holiday William Dufty Lady Day śpiewa bluesa

Dan Baum Dziewięć twarzy Nowego Orleanu

Jill Leovy Wszyscy wiedzą. O zabójstwach czarnych w Ameryce

Tom Clavin Bob Drury Serce wszystkiego, co istnieje. Nieznana historia Czerwonej Chmury, wodza Siuksów

Brendan I. Koerner Niebo jest nasze. Miłość i terror w złotym wieku piractwa powietrznego

Hampton Sides Ogar piekielny ściga mnie. Zamach na Martina Luthera Kinga i wielka obława na jego zabójcę

Paul Theroux Głębokie Południe. Cztery pory roku na głuchej prowincji

S.C. Gwynne Wrzask rebeliantów. Historia geniusza wojny secesyjnej

JON KRAKAUER

MISSOULA

Gwałty w amerykańskim miasteczku uniwersyteckim

Przełożył Stanisław Tekieli

Wszelkie powielanie lub wykorzystanie niniejszego pliku elektronicznego inne niż autoryzowane pobranie w zakresie własnego użytku stanowi naruszenie praw autorskich i podlega odpowiedzialności cywilnej oraz karnej.

Tytuł oryginału angielskiego Missoula. Rape and the Justice Systemin a College Town

Projekt okładki Agnieszka Pasierska / Pracownia Papierówka

Fotografia na okładce © by ReduxPictures / East News

Projekt typograficzny Robert Oleś / d2d.pl

Copyright © 2015 by Jonathan R. Krakauer

All rights reserved

Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Czarne, 2018

Copyright © for the Polish translation by Stanisław Tekieli, 2018

Redakcja Marta Höffner

Korekta Iwona Łaskawiec i Gabriela Niemiec / d2d.pl

Redakcja techniczna Robert Oleś / d2d.pl

Skład Sandra Trela / d2d.pl

Skład wersji elektronicznej d2d.pl

ISBN 978-83-8049-636-1

Dla Lindy

Gwałt jest przestępstwem wyjątkowym. Żadne inne nie budzi tylu kontrowersji, żadne nie jest tak uwikłane w dyskusje na temat polityki równości płci… A najbardziej obarczoną emocjami częścią tej dyskusji jest kwestia fałszywych oskarżeń. Od stuleci uważano, że kobiety zmyślają gwałty, a wiele oskarżeń o gwałt zostało celowo sfabrykowanych z zemsty lub innych pobudek.

David Lisak, Lori Gardinier, Sarah C. Nicksa, Ashley M. Cote, False Allegations of Sexual Assault, „Violence Against Women”, nr 16 (12), grudzień 2010

OD AUTORA

Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak powszechnym przestępstwem jest gwałt. Jego ofiarami przeważnie padają dziewczyny rozpoczynające studia. Według raportu opublikowanego w grudniu 2014 roku przez Departament Sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych „w latach 1995–2013 ofiarami gwałtów i aktów przemocy seksualnej padały najczęściej kobiety między osiemnastym a dwudziestym czwartym rokiem życia”. Autorzy raportu szacują, że każdego roku 0,7 procent kobiet z tej grupy, czyli około stu dziesięciu tysięcy, jest napastowanych seksualnie. Jednak celem tego badania było przede wszystkim udokumentowanie skali przestępstw i opierało się ono na stosunkowo wąskiej definicji przemocy seksualnej. W ankiecie, na przykład, nie pytano o incydenty, gdy ofiary przemocy nie mogły stawić oporu sprawcom, ponieważ były pod wpływem narkotyków lub alkoholu.

We wrześniu 2014 roku inna agencja rządowa, Centrum Kontroli i Prewencji Chorób (Centre for Disease Control, CDC), opublikowała raport z badania nad przemocą seksualną rozpatrywaną w kontekście ochrony zdrowia (a nie jedynie z perspektywy uwzględniającej udokumentowane przypadki wykroczeń). W dokumencie tym wzięto pod uwagę przypadki napastowania seksualnego ofiar będących w stanie odurzenia narkotykowego lub alkoholowego. Z raportu Centrum wynikał zupełnie inny obraz niż z danych Departamentu Sprawiedliwości. Na podstawie ankiet przeprowadzonych w 2011 roku wśród kobiet reprezentujących wszystkie grupy wiekowe oszacowano, że 19,3 procent Amerykanek „padło ofiarą gwałtu w pewnym momencie ich życia”, a 1,6 procent respondentek, co przekłada się na prawie dwa i pół miliona kobiet, informowało, że zostały zgwałcone w ciągu dwunastu miesięcy poprzedzających badanie.

Skrajnie odmienne wyniki obu tych badań pokazują, że nie da się stwierdzić z absolutną pewnością, jak wiele kobiet jest gwałconych każdego roku. Oszacowanie liczby aktów przemocy seksualnej jest niezwykle trudne, ponieważ co najmniej osiemdziesiąt procent ofiar nie zgłasza przestępstwa organom ścigania. W niniejszej książce staram się odpowiedzieć na pytanie, co sprawia, że tak wiele ofiar boi się pójść na policję, a także zrozumieć następstwa napastowania seksualnego, gdy ocenia się je z perspektywy ofiar.

W tym celu opisałem serię aktów przemocy na tle seksualnym, do których doszło w latach 2010–2012 w jednym tylko amerykańskim mieście: Missouli w stanie Montana. Ofiarami tych ataków były studentki tamtejszego uniwersytetu, warto jednak pamiętać, że młodym kobietom, które nie studiują ani nie chodzą do szkoły, prawdopodobnie w jeszcze większym stopniu zagrażają tego typu przestępstwa. Zresztą nie chodzi tu wyłącznie o młode dziewczyny czy, ogólnie, kobiety, ponieważ z przywołanego wcześniej raportu Centrum Kontroli i Prewencji Chorób wynika, że blisko dwa i pół miliona mężczyzn mieszkających dziś w Stanach Zjednoczonych, czyli 1,7 procent męskiej populacji, w pewnym momencie swojego życia zostanie zgwałconych.

Przygotowując niniejszą książkę, przeprowadziłem wywiady z ofiarami gwałtów, ich rodzinami i znajomymi, a także – o ile było to możliwe – z mężczyznami oskarżonymi o opisywane przeze mnie przypadki napastowania kobiet. Nie zdołałem jednak porozmawiać z każdą z ofiar czy każdym mężczyzną oskarżonym o napaść. Chcąc zyskać jak najlepsze rozeznanie w tym problemie oraz pragnąc potwierdzić to, czego dowiedziałem się podczas wywiadów, przeprowadziłem liczne rozmowy z wybitnymi psychologami i prawnikami, uczestniczyłem jako obserwator w postępowaniach sądowych, przeczytałem tysiące stron stenogramów z rozpraw, a także dokumentów, e-maili, listów, raportów policyjnych i opracowań, które powstały w trakcie prowadzonych na uczelniach postępowań dyscyplinarnych. Przesłuchałem nagrania z przesłuchań policyjnych oraz posiedzeń uniwersyteckich kolegiów dyscyplinarnych, przejrzałem też liczne artykuły prasowe, wyniki śledztw rządowych oraz prace naukowe opublikowane w renomowanych czasopismach prawniczych.

Wszystkie pojawiające się w tekście dialogi są dokładnymi cytatami przekazanymi przez osoby, które prowadziły daną rozmowę bądź były jej świadkiem, lub pochodzącymi z zeznań nagranych albo spisanych podczas dochodzeń.

Lektura pewnych fragmentów tej książki może być trudna. Część opisywanych wydarzeń jest drastyczna. Aby chronić prywatność występujących osób, w niektórych przypadkach zmieniłem ich personalia. Na końcu książki zamieściłem spis osób, które kilkakrotnie zostały w niej wymienione, co powinno ułatwić czytelnikom prześledzenie, kto jest kim.

Jon Krakauer

luty 2015 roku

CZĘŚĆ I

ALLISON

Czy zatem powinniśmy traktować kobiety jako niezależne, odpowiedzialne za siebie jednostki? Oczywiście. Ale odpowiedzialność nie ma nic wspólnego z tym, że ktoś został zgwałcony. Kobiety nie są gwałcone dlatego, że się upiły albo wzięły narkotyki. Nie są gwałcone dlatego, że nie zachowały wystarczającej ostrożności. Kobiety zostają zgwałcone, bo ktoś je zgwałcił.

Jessica Valenti, The Purity Myth. How America’s Obsession with Virginity Is Hurting Young Women, Berkeley, CA: Seal Press, 2010

1

Office Solutions & Services, firma z Missouli zajmująca się dystrybucją artykułów biurowych, zorganizowała przyjęcie bożonarodzeniowe dopiero 6 stycznia 2012 roku. Żeby zrównoważyć mróz panujący tamtego wieczoru, biuro udekorowano motywami hawajskimi. Koło dziewiątej impreza trwała już w najlepsze: jakieś trzydzieści–czterdzieści osób, w większości pracownicy i ich rodziny, zgromadziło się w sali z widokiem na parking i rozmawiało, grało w różne gry towarzyskie i popijało napoje z czerwonych plastikowych kubków. Właśnie wtedy na parking wjechał błyszczący chrysler 300 sedan i zatrzymał się dokładnie naprzeciw sięgającego od podłogi do sufitu okna, przyciągając uwagę bawiących się ludzi. Dwóch elegancko ubranych mężczyzn o posępnych twarzach wysiadło z samochodu. „To był naprawdę piękny czarny wóz”, wspomina Kevin Huguet, właściciel Office Solutions.

Podziwiał chryslera, gdy jeden ze sprzedawców go spytał:

– Szefie, co to za goście?

Huguet nie miał pojęcia. Wyszedł zatem na zewnątrz i zapytał, czy może w czymś pomóc.

– Jesteśmy z policji – odpowiedział mężczyzna, który wcześniej prowadził samochód. – Chcemy porozmawiać z Allison.

– Allison to moja córka – powiedział Huguet i poczuł, że włosy stają mu dęba na głowie. – Może mi wyjaśnicie, o co chodzi?

– W porządku, tato – przerwała mu dwudziestodwuletnia Allison, która wyszła za ojcem na parking.

Mierzący sto dziewięćdziesiąt pięć centymetrów i ważący sto trzynaście kilogramów śledczy Guy Baker spojrzał z góry na Allison, smukłą kobietę o jasnych oczach i włosach związanych w kucyk.

– Muszę z tobą pogadać – powiedział. – Nie musimy tego robić w obecności twojego taty. Możemy gdzieś odejść.

Oddalili się we dwoje od samochodu, a śledczy Mark Blood został z Kevinem.

– Cześć – powiedział Baker do Allison mniej oficjalnym tonem, gdy odeszli już jakiś kawałek. Poznali się cztery lata wcześniej, kiedy Allison była w ostatniej klasie szkoły średniej i poprosiła go, by pomógł jej przy jednym ze szkolnych projektów. Oboje byli wtedy z tej współpracy zadowoleni.

– Uznałem – powiedział Guy, chcąc wytłumaczyć nagłe pojawienie się podczas świątecznej imprezy firmowej – że muszę ci to jak najszybciej sam przekazać. Godzinę temu zatrzymałem Beau Donaldsona. Przesłuchałem go i wsadziłem do aresztu.

W oczach Allison pojawiły się łzy ulgi.

Tymczasem stojący przy samochodzie Kevin Huguet coraz bardziej się niecierpliwił.

– Słuchaj – rzucił po kilku minutach do śledczego Blooda. – Chcę wiedzieć, co się tutaj dzieje. To moja córka i chyba mam prawo wiedzieć, o co chodzi? – dodał, a potem zdecydowanym krokiem podszedł do Bakera.

– Nie zrobiła nic złego – wyjaśnił na jego widok Baker. – Bez obaw.

Po czym zwrócił się do Allison:

– Myślę, że powinnaś porozmawiać z ojcem i mu powiedzieć.

Allison stanęła przed ojcem i drżącym głosem oświadczyła:

– Beau mnie zgwałcił.

Kevina wprost zamurowało. Starając się zrozumieć sens słów, które wypowiedziała jego córka, odruchowo ją przytulił. Kiedy jednak w końcu pojął, co przydarzyło się Allison, szok i dezorientacja zamieniły się w furię.

– Myślałam, że pojedzie szukać Beau, żeby go zabić albo coś w tym stylu – powiedziała mi Allison, wspominając tamten wieczór.

Beau Donaldson był studentem drugiego roku i futbolistą grającym w drużynie Uniwersytetu Montany, gdy dopuścił się gwałtu na Allison, która w tym czasie studiowała na Uniwersytecie Wschodniego Oregonu (Eastern Oregon University, EOU) i korzystała ze stypendium dla młodych sportowców. Oboje wychowywali się razem w Missouli i przyjaźnili od pierwszej klasy podstawówki, lecz nigdy nie łączył ich żaden romantyczny związek.

Donaldson często nazywał Allison swoją siostrzyczką, a ona traktowała go jak brata. Od szesnastu lat drzwi domu państwa Huguet były otwarte dla Beau, jak gdyby był członkiem rodziny.

– Przez całe życie troszczymy się o swoje dzieci, próbując je chronić – powiedział mi potem Kevin Huguet. – Ale kto by pomyślał, że przyjaciel córki, któremu tak ufała, okaże się potworem i pewnej nocy się na nią rzuci?

Allison była równie wściekła jak jej ojciec, choć z czasem gniew rozmył się w mieszance dręczących ją odczuć. Donaldson zgwałcił ją 25 września 2010 roku. Czekała piętnaście miesięcy, cierpiąc w milczeniu, zanim zdecydowała się pójść na policję i złożyć doniesienie. W ciągu tych piętnastu miesięcy powiedziała o gwałcie tylko matce i kilkorgu najbliższym przyjaciołom. Ojciec Allison i jej siostry nie wiedzieli, co ją spotkało. Okazuje się, że podobna skrytość jest dość powszechna wśród ofiar przemocy seksualnej. Trudno w to uwierzyć, ale na policję zgłaszanych jest nie więcej niż dwadzieścia procent gwałtów. Żeby zrozumieć, dlaczego tak jest, warto przyjrzeć się temu, jak amerykański wymiar sprawiedliwości traktuje ofiary przemocy seksualnej.

Montana to ogromny stan, lecz żyje w nim niewiele ludzi. Licząca siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców Missoula jest drugim co do wielkości miastem stanu. Sprawia wrażenie malowniczej miejscowości, zamieszkanej przez sympatyczną społeczność. Niektórzy zakochują się w Missouli od pierwszego wejrzenia i już kilka godzin po przyjeździe postanawiają kupić tutaj dom. Blisko czterdzieści dwa procent populacji ma wyższe wykształcenie, w porównaniu z dwudziestoma ośmioma procentami w skali całego kraju. Działa tu sporo świetnych restauracji i barów. Środkiem miasta wartko płynie krystalicznie czysta rzeka obfitująca w pstrągi. Dawniej wzdłuż jej brzegu biegły tory kolejowe, które przekształcono w ścieżkę rowerową oraz trasę dla biegaczy i spacerowiczów. Na południe od rzeki rozciąga się szeroka dolina, okolona pasmem pięciu szczytów górskich i wypełniona bezpretensjonalną zabudową.

Od założenia Missouli w połowie XIX wieku do drugiej połowy kolejnego stulecia lokalna gospodarka opierała się głównie na przetwórstwie drewna pochodzącego z okolicznych górskich lasów. Jednak jakieś trzydzieści pięć lat temu dla tej branży nadeszły ciężkie czasy. Większość tartaków zamknięto, a drwale paradujący niegdyś po ulicach w buciorach podbitych kolcami i wodoodpornych płóciennych spodniach stali się rzadkością. Gigantyczny kombinat drzewny, który rokrocznie zasilał lokalną gospodarkę sumą czterdziestu pięciu milionów dolarów, a czasami spowijał miasto tak gęstym smogiem, że kierowcy samochodów musieli włączać światła w środku dnia, w 2009 roku został zamknięty, a maszyny sprzedano na złom.

Obecnie największym pracodawcą w regionie jest Uniwersytet Montany. Kształcąca piętnaście tysięcy studentów i zatrudniająca ponad ośmiuset wykładowców uczelnia silnie wpływa na atmosferę miasta – na przykład mieszkańcy Missouli znacznie częściej niż reszta Montany głosują na demokratów. Miejscowi żartują nawet, że wielkim plusem Missouli jest to, że leży zaledwie dwadzieścia minut drogi od… Montany.

Mimo swego liberalnego nastawienia Missoula pod wieloma względami przypomina inne miasta podobnej wielkości w Górach Skalistych. Jej populacja jest w dziewięćdziesięciu dwóch procentach biała, dwa procent to rdzenni Amerykanie, kolejne dwa to Latynosi, a mniej niż jeden stanowią Afroamerykanie. Średni roczny dochód rodziny wynosi czterdzieści dwa tysiące dolarów. Jedna piąta ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Większość missoul­czyków popiera prawo Amerykanów do posiadania i noszenia broni i sprzeciwia się nadmiernemu ingerowaniu władz w życie obywateli.

Missoula ma swoją unikatową kulturę, będącą połączeniem traperskich tradycji Dzikiego Zachodu i liberalnej atmosfery uczelni wyższej. Na Uniwersytecie Montany realizowane są pionierskie w skali całego kraju programy nauczania biologii i ekologii, ale największą sławę zawdzięcza on kursowi kreatywnego pisania, prowadzonemu tu od 1920 roku przez takie sławy, jak Richard Hugo, James Crumley czy William Kittredge. Ten ostatni w jednym ze swych niedoścignionych literacko esejów tak opisuje, co ściągnęło go w te strony:

Szukałem prawdziwego życia w prawdziwym świecie. Chciałem stać się kimś, kogo mógłbym zrozumieć i zaakceptować – brzmi to może cokolwiek romantycznie, ale takie podejście było wtedy tu, na Zachodzie, powszechne. […] Północna część Gór Skalistych sprawiała wrażenie nieodkrytej przez człowieka krainy, pełnej tajemnic, które leżały na wyciągnięcie ręki.

W 1972 roku, podczas pijacko-wędkarskiej eskapady, razem z Kittredge’em do Missouli trafił Raymond Carver, pisarz minimalista. Carver zakochał się po uszy zarówno w miasteczku, jak i w Diane Cecily, szefowej uniwersyteckiego wydawnictwa. W latach osiemdziesiątych w Missouli mieszkał też Richard Ford, pisarz i późniejszy laureat Pulitzera. Te kilka lat było zresztą bardzo płodnym okresem w jego twórczości, a missoulczycy do dziś z dumą wspominają Forda. Jednak pisarzem najsilniej utożsamianym z tym miastem pozostaje Norman Maclean, autor A River Runs Through It, na poły autobiograficznej powieści, której akcja ­osadzona jest w Missouli i nad pobliską rzeką Big Blackfoot. Nakręcony na jej podstawie film z Bradem Pittem został nagrodzony Oscarem.

Wszystkie te gwiazdy blakną w porównaniu ze sławą, jaką cieszy się w Missouli drużyna futbolowa Uniwersytetu Montany, czyli Grizzlies z Konferencji Big Sky, którzy zdobyli tytuł mistrza subdywizji w roku 1995 i ponownie w 2001. Przez dwanaście lat z rzędu (1999–2010) Grizzlies utrzymywali się na czele konferencji, co stanowi drugą co do długości passę zwycięstw w historii pierwszej dywizji National Colegiate Athletic Association (NCAA). W 1985 roku Dennis Washington, miliarder branży budowlanej z Missouli, wyłożył milion dolarów na budowę nowego stadionu, nazwanego na jego cześć Washington-Grizzly Stadium. Ten imponujący obiekt może pomieścić nieco ponad dwadzieścia pięć tysięcy widzów i jest wypełniony do ostatniego miejsca podczas niemal każdego meczu miejscowej drużyny. Od otwarcia stadionu do 2011 roku Grizzlies odnieśli tu sto siedemdziesiąt cztery zwycięstwa i jedynie dwadzieścia cztery razy przegrali.

Jak dotąd Grizzlies nie znaleźli się w czołówce drużyn futbolu amerykańskiego, wśród takich gigantów jak Florida State, Ohio czy Alabama. Zapewne nie mieliby tak świetnych wyników, gdyby grali w Big Ten lub Konferencji Południowo-Wschodniej, a nie w takiej pomniejszej lidze jak Big Sky. Nie zmienia to faktu, że cieszą się takim samym fanatycznym oddaniem kibiców jak Seminoles w Tallahassee czy Crimson Tide w Tuscaloosa. Fani drużyny nazywają siebie Griz Nation, „Narodem Grizzlies”, a swoje miasto – Grizzlyville. Naprawdę trudno byłoby znaleźć przykład większego lokalnego patriotyzmu kibiców niż kult Grizzlies wśród mieszkańców zachodniej Montany.

Jednak wydarzenia z ostatnich lat spowodowały, że przynajmniej część missoulczyków musiała przemyśleć swe bezgraniczne uwielbienie dla Grizzlies. W grudniu 2010 roku czterech kolegów Beau Donaldsona z drużyny zostało oskarżonych o zbiorowy gwałt na studentce, która była zbyt pijana, by móc się im skutecznie oprzeć. Cała czwórka stwierdziła jednak, że dziewczyna wyraziła zgodę na seks, i nie wytoczono im sprawy. Rok później, w grudniu 2011 roku, trzech zawodników Grizzlies miało podać dwóm studentkom narkotyki, a potem seksualnie je napastować. Również i tym razem żaden ze sprawców nie stanął przed sądem.

Kiedy ten ostatni incydent opisano w lokalnej gazecie, rektor Uniwersytetu Montany Royce Engstrom poprosił o wszczęcie dochodzenia sędzię Diane Barz, która w 1989 roku jako pierwsza kobieta zasiadła w Sądzie Najwyższym stanu Montana. W swym wstępnym raporcie, podanym do wiadomości publicznej 31 grudnia 2011 roku, Barz stwierdziła:

Dochodzenie ujawniło […] dowody na dokonanie aktów seksualnych bez zgody drugiej strony, czego nie zarejestrowano w dokumentacji uniwersyteckiej. […] Uczelnia jest zobowiązana do podjęcia natychmiastowych i odpowiednich działań.

W raporcie końcowym, sporządzonym 31 stycznia 2012 roku, Barz wskazała, że między wrześniem 2010 a grudniem 2011 roku doszło do dziewięciu przypadków napastowania seksualnego, którego sprawcami byli studenci uczelni (nie wszyscy z nich byli zawodnikami Grizzlies). Na pierwszym miejscu wymieniony został gwałt Beau Donaldsona na Allison Huguet. Barz alarmowała:

Raporty z ataków na tle seksualnym na kampusie Uniwersytetu Montany wymagają natychmiastowego działania w ramach uprawnień określonych na mocy Rozporządzenia numer 9. […] Kampus, na którym toleruje się gwałty i nie zapewnia ich ofiarom należytego wsparcia i który nie ma odpowiednich procedur składania skarg, jest niebezpieczny dla wszystkich studentów. […] Częstotliwość występowania aktów przemocy seksualnej w kampusach jest znacznie zaniżona w stosunku do rzeczywistości, a ich ofiarom grozi depresja, zespół stresu pourazowego, uzależnienie od alkoholu i narkotyków, a także kłopoty w nauce.

Raport Diane Barz wstrząsnął Missoulą, a trzy miesiące później sprawą epidemii przemocy seksualnej w zachodniej Montanie zainteresował się Departament Sprawiedliwości. FBI ogłosiło, że w ostatnich trzech latach w Missouli zgłoszono co najmniej osiemdziesiąt gwałtów i że Departament Sprawiedliwości przeanalizuje wszystkie przypadki napastowania kobiet w Missouli, nie tylko studentek.

Prokurator generalny Stanów Zjednoczonych Eric Holder za bardzo niepokojące uznał zarzuty, iż Uniwersytet Montany, lokalna policja i prokuratura okręgowa nie zdołały odpowiednio zareagować na przypadki napastowania seksualnego.

Fala gwałtów w Grizzlyville zainteresowała media ogólnokrajowe, a artykuły na ten temat pojawiły się w takich dziennikach jak „New York Times” i „Wall Street Journal”. Dobremu imieniu Missouli najbardziej jednak zaszkodził liczący niecałe cztery tysiące słów tekst zamieszczony na stronie internetowej Jezebel.com dziewięć dni po ogłoszeniu stanowiska Departamentu Sprawiedliwości. Artykuł napisała Katie J.M. Baker i zatytułowała go My Weekend in America’s So-Called ‘Rape Capital’, czyli Mój weekend w tak zwanej amerykańskiej stolicy gwałtu. To obraźliwe określenie poszło w świat, wywołując oburzenie missoulczyków, przekonanych, że ich miasto nie zasługuje na takie miano.

Lektura tego napisanego ciętym językiem, ale zarazem wnikliwego tekstu pokazuje, że sama jego autorka nie była przekonana do tej nazwy. Tytuł odnosił się do drugiego akapitu, w którym zacytowano wypowiedź dwudziestoletniego handlarza narkotyków z Missouli. Ubolewał on, że zdaniem wielu osób Missoula to amerykańska „stolica gwałtu”, po czym dodał: „A przecież tak nie jest. Missoula jest jak każde inne miasto uniwersyteckie”.

Jak zauważyła w swym tekście Baker, osiemdziesiąt gwałtów w ciągu trzech lat nie odbiega dramatycznie od średniej krajowej dla miast uniwersyteckich wielkości Missouli. Według najnowszych statystyk FBI w miastach wielkości Missouli w 2012 roku dokonano średnio dwudziestu siedmiu gwałtów z użyciem przemocy, co przekłada się na osiemdziesiąt gwałtów w ciągu trzech lat. Innymi słowy, liczba napaści na tle seksualnym w Missouli może się wydawać wysoka, ale jeśli dane FBI odpowiadają rzeczywistości, sytuacja w tym mieście nie jest czymś wyjątkowym. Gwałt – jak się okazuje – to przerażająco częste zjawisko w całych Stanach Zjednoczonych.

2

Gdy Allison Huguet miała pięć lat, jej rodzina przeniosła się z Kali­spell, miejscowości położonej niedaleko Parku Narodowego Glacier, do Missouli, gdzie państwo Huguet kupili dom w Target Range, spokojnej podmiejskiej dzielnicy po zachodniej stronie miasta, niedaleko ujścia rzeki Bitterroot do Clark Fork. Allison poszła do pierwszej klasy w tutejszej szkole, gdzie wkrótce poznała Beau Donaldsona, z którym się zaprzyjaźniła. Kumplowali się przez kolejnych dwanaście lat.

W czerwcu 2008 roku Allison i Donaldson ukończyli liceum Big Sky. W szkole oboje wyróżniali się jako dobrzy uczniowie i świetni sportowcy. Huguet uprawiała lekkoatletykę i w ostatniej klasie uzyskała najlepszy wynik w skoku o tyczce w Montanie. Donaldson ustanowił dziesięć rekordów szkoły w futbolu i wyróżniono go jako najlepszego gracza drużyny. Kiedy przyznano mu stypendium futbolowe na Uniwersytecie Montany, lokalna gazeta „Missoulian” uznała to za wydarzenie godne artykułu. „Zawsze chciałem grać dla Grizzlies”, mówił Donaldson pytany przez dziennikarza. Podobnymi stypendiami kusiły go inne uczelnie, w tym Uniwersytet Stanowy w Bozeman, największy rywal Uniwersytetu Montany. Mieszkańcy Missouli odetchnęli, gdy Donaldson zdecydował się grać dla Grizzlies.

Allison była dumna z Donaldsona. „Zawsze uważałam, że jest inteligentny – stwierdziła później. – Bardzo się cieszyłam, gdy dostał stypendium. W jego rodzinie wcześniej nikomu nie udało się pójść na studia, a większość jego krewnych nie przebrnęła nawet przez szkołę średnią”. Sama Allison opuściła Montanę po ukończeniu liceum i rozpoczęła studia na Uniwersytecie Wschodniego Oregonu, gdzie zaproponowano jej stypendium lekkoatletyczne. Po wyjeździe widziała Donaldsona tylko raz albo najwyżej dwa razy.

24 września 2010 roku Huguet była w Missouli, w domu swej matki, i szykowała się powoli do powrotu do La Grande w Oregonie, gdzie miała rozpocząć drugi rok studiów. Tego wieczoru zadzwoniła jej przyjaciółka Keely Williams, która zaproponowała, by poszły razem na imprezę w wynajmowanym przez Beau Donaldsona domu na terenie miasteczka uniwersyteckiego. Williams również wychowała się w Target Range i znała Allison, odkąd ta wraz z rodzicami osiedliła się w Missouli. Po ukończeniu liceum Big Sky, gdzie uczyła się w tej samej klasie co Allison i Beau, Keely Williams po­jechała studiować na Uniwersytecie Stanowym w Portland, a teraz ­przyjechała na tydzień do Missouli, żeby zobaczyć się z rodzicami. Kiedy ­Keely powiedziała Allison, że większość osób zaproszonych na prywatkę to ich starzy znajomi, ta chętnie zgodziła się jej towarzyszyć.

Na imprezę pojechały samochodem Keely. Około dziesiątej wieczorem dotarły do domu Donaldsona i bardzo ucieszył je widok tak wielu znajomych jeszcze z czasów dzieciństwa.

– Kiedy tylko weszłyśmy, od razu podbiegłam do Beau i go przytuliłam – wspomina Allison. – To był miły wieczór. Wszyscy byli wyluzowani i dobrze się bawili.

Część osób grała w piwnicy w piwnego ping-ponga, a także w wyścig herbaciany, grę, w której wygrywa ten, kto w jak najkrótszym czasie zdoła wypić wielką butelkę Twisted Tea (niskoalkoholowego napoju o konsystencji syropu, ulubionego drinka miejscowych studentów).

Był piątkowy wieczór. Następnego dnia Grizzlies czekał mecz z drużyną Uniwersytetu Stanowego w Sacramento, ale Donaldson poprzedniego lata doznał poważnej kontuzji kostki i w tym sezonie nie grał. Ochoczo wychylał zatem kolejne drinki. W towarzystwie dawno niewidzianych znajomych Allison i Beau pili więcej niż zwykle.

Około wpół do drugiej impreza dobiegała końca, a garstka tych, którzy jeszcze nie poszli do domu, przeniosła się na górę, do salonu. Beau i Allison usiedli obok siebie na kanapie. Huguet robiła się coraz bardziej senna, więc w pewnym momencie położyła się na kanapie, głowę opierając o poduszkę, którą umieściła na udach Donaldsona. Jednak – jak twierdzą razem z Keely – ten gest nie miał żadnego seksualnego podtekstu.

– Allison nigdy nie była zainteresowana tego rodzaju związkiem z Beau – podkreśla Williams. – Ani trochę.

Inny kolega z liceum, Sam Erschler[1], który mieszkał razem z Beau Donaldsonem, poprosił Keely Williams i Allison, by nie jechały do domu, bo były za bardzo pijane.

– To było miłe z jego strony – przyznaje Huguet. – Taki już jest Sam, troszczy się o innych. Powiedział: „Zostańcie tu i śpijcie na kanapie”. No to zgodziłyśmy się zostać.

Niedługo potem Donaldson podniósł się z kanapy, na której siedział obok Allison, i zszedł na dół, a Huguet zasnęła sama, całkowicie ubrana. Nie przeszkadzało jej spanie w takich warunkach, nawet u siebie w domu często wybierała kanapę zamiast własnego łóżka. Tymczasem Keely postanowiła poszukać pustego łóżka i szybko jakieś znalazła.

– Było nawet posłane! – wspomina. – Pomyślałam, że skoro mamy w tym domu zostać na noc, to właśnie tu się przekimam.

Po znalezieniu wolnej sypialni Keely wróciła do salonu, żeby zabrać ze sobą Allison. Potrząsnęła śpiącą i powiedziała: „Ali, chcesz spać w prawdziwym łóżku? Znalazłam jedno w tamtym pokoju”.

– Nie, tu mi dobrze – odpowiedziała podpitym głosem Allison. – Zostanę tutaj.

Williams znalazła jakiś koc i okryła nim koleżankę, po czym wróciła do sypialni. Kiedy odeszła, Allison była jedyną osobą w salonie. Wydawało się, że wszyscy w domu śpią.

Allison obudziła się jakieś dwie godziny później. Było jeszcze ciemno. Leżała twarzą przyciśnięta do kanapy, nie miała na sobie dżinsów ani majtek.

– Pamiętam, że gdy się przebudziłam, usłyszałam jęki Beau, a zarazem poczułam nacisk i ból – zeznała później.

Donaldson znajdował się nad nią i od tyłu penetrował penisem jej pochwę.

– Otworzyłam oczy, ale tylko tak trochę – opowiada Allison. – Po jękach poznałam, że to on.

Mimo przerażenia zacisnęła mocno powieki i zmusiła się, by przeczekać, aż Beau skończy. Allison była niezwykle wysportowana, miała też za sobą kurs samoobrony – tyle że ważyła pięćdziesiąt osiem kilogramów i miała sto sześćdziesiąt siedem centymetrów wzrostu, tymczasem Donaldson ważył ponad sto kilogramów i grał w zespole pierwszej dywizji National Colegiate Athletic Association na pozycji bocznego oraz przedniego obrońcy. Założyła, że skoro postanowił ją zgwałcić, gdy spała, to nie zawaha się skrzywdzić jej na poważnie, gdyby zaczęła stawiać opór lub wzywać pomocy.

– Mógł mi skręcić kark jak kociakowi – mówiła w rozmowie ze mną Allison. – Więc po prostu leżałam i udawałam, że śpię.

Donaldson kontynuował penetrację przez kolejnych pięć minut, po czym wytrysnął wewnątrz Allison. Nie używał prezerwatywy.

Kiedy skończył, podsunął w górę dżinsy Allison, zarzucił na nią koc i odszedł bez słowa. Oszołomiona dziewczyna leżała bez ruchu, dopóki nie upewniła się, że nikogo poza nią nie ma w pokoju. Następnie po cichu zabrała swoje buty oraz telefon, boso, na palcach przeszła przez kuchnię i tylnymi drzwiami wyszła z domu. Puściła się sprintem żwirową aleją, zdeterminowana, by znaleźć jakieś miejsce, gdzie uzyska pomoc. Kiedy Donaldson ściągał z Allison spodnie, oderwał guzik i popsuł zamek błyskawiczny, więc biegnąc tak szybko, jak tylko w tych warunkach była w stanie, Allison jedną ręką podtrzymywała opadające dżinsy, ściskając w niej też buty, a drugą wybierała na komórce numer swojego chłopaka.

– Nie wiem, dlaczego do niego dzwoniłam – mówi dziś. – Był przecież w Kolorado i nie mógł mi pomóc. Nie myślałam wtedy zbyt jasno. Zadzwoniłam do niego dwa razy, ale nie odbierał.

Cały czas biegnąc, Allison wybrała numer matki.

– Kiedy zadzwonił telefon – wspomina Beth Huguet – spojrzałam na zegarek: było jedenaście minut po czwartej. Odebrałam i usłyszałam gardłowy dźwięk. Wydawane w panice odgłosy, z których nie dało się nic zrozumieć. Wiedziałam, że to Allison, nawet nie rozumiejąc jej słów. Nigdy tego nie zapomnę. Będę to pamiętać do końca życia.

– Mamo! – Allison w końcu udało się wysłowić, mimo że cały czas biegła. – On mnie goni! Pomóż mi! Ratunku! Mamo!

Donaldson zobaczył lub usłyszał, że Allison uciekła, i teraz biegł za nią.

– Rozmawiałam z mamą raptem od kilku sekund, kiedy nagle usłyszałam kogoś za moimi plecami, i zdałam sobie sprawę, że Beau mnie goni – opowiada Allison.

Kilka sekund później jego ręka chwyciła ją od tyłu.

– Krzyknęłam do słuchawki: „Zgwałcił mnie!”, a on właśnie w tym momencie mnie złapał.

– Mama radziła: „Uciekaj! Biegnij!”.

Allison wiedziała, że Donaldson ma kilka pistoletów. Wspominając swoją próbę wyrwania się z jego uścisku, powiedziała mi:

– Myślałam, że mnie zabije. Byłam pewna, że za chwilę umrę.

Biegnąc i gorączkowo próbując odepchnąć od siebie ręce Donaldsona, Allison nie zwracała nawet uwagi na ból, jaki jej bosym stopom musiało zadawać stąpanie po żwirze.

– Biegłam cały czas i starałam się go uderzyć – mówi. – Nie wiem, czy cokolwiek wtedy do niego powiedziałam, czy tylko wciąż krzyczałam coś do telefonu. Bałam się, że za chwilę padnie mi bateria w komórce i że zaraz umrę.

W słuchawce, gdzieś na tle szlochów i sapania zdyszanej córki, Beth usłyszała słowa Donaldsona:

– Nie, Allison! Stój! Wróć! Przepraszam. Nic nie mów, wszystko naprawię. Wróć ze mną do domu!

– Jego głos był bardzo spokojny – wspomina Beth, nauczycielka w szkole średniej. – To właśnie było najbardziej przerażające: że był tak spokojny. Allison cała w histerii, a on spokojny. Aż ciarki przeszły mi po plecach.

Rozmawiając z Allison, Beth Huguet szybko się ubrała, a potem wskoczyła do samochodu i ruszyła South Avenue w kierunku miasteczka uniwersyteckiego. Jechała ponad sto na godzinę. Jednocześnie cały czas powtarzała do telefonu:

– Biegnij, Allison! Biegnij!

– Już mnie nie goni! Boże, przestał mnie gonić!

Z jakiegoś powodu Donaldson zrezygnował z pościgu i zawrócił.

– Byłam w szoku, że Beau pozwolił mi uciec – opowiada Allison. – Sądziłam, że ma przy sobie broń i za chwilę mnie zastrzeli.

Choć Donaldson już jej nie ścigał, Allison nadal biegła.

Beth przypomniała sobie, że Donaldson mieszka gdzieś blisko uniwersytetu, lecz kampus był ogromny, a Allison nie znała jego adresu, ani nawet nazwy ulicy, przy której mieszkał. W końcu Allison zdołała wykrztusić, że jest obok boisk do futbolu na South Avenue w Higgins, więc Beth pojechała tam najszybciej, jak mogła.

– Biegłam boso, cały czas podciągając jedną ręką spodnie – wspomina Allison. – Wreszcie wybiegłam z alejki i wydostałam się na South Avenue. Tam zobaczyłam samochód mamy.

W tym momencie telefon Allison był już rozładowany, więc dziewczyna wyskoczyła na środek drogi i zaczęła machać w kierunku Beth.

– Gdy ją zobaczyłam, od razu wiedziałem, że stało się coś złego – przypomina sobie Beth. – Podeszła do mnie, kuśtykając i chwiejąc się na nogach. Kiedy wsiadła do samochodu, zaczęła się kiwać w przód i w tył i histerycznie krzyczeć. Zawróciłam i skierowałam się prosto do szpitala miejskiego. Wiedziałam, że moją córkę napadnięto, ale nie wiedziałam, co dokładnie jej zrobiono.

Po kilku minutach Allison zdała sobie sprawę, że w domu Donaldsona została Keely Williams, która śpi, nieświadoma grożącego jej niebezpieczeństwa.

– Keely! – krzyknęła do matki. – Musimy wrócić i wydostać stamtąd Keely!

Beth zawróciła i ponownie skierowała się w stronę kampusu, tymczasem Allison wybierała numer Williams.

– Słuchaj, Beau mnie zgwałcił! – krzyknęła do telefonu, gdy ­Keely odebrała. – Musisz stamtąd wyjść, natychmiast! Razem z mamą czekamy na ciebie na zewnątrz.

Williams chwyciła torebkę, założyła buty i uciekła z domu Donaldsona. Tak się spieszyła, że w ciemnościach uderzyła głową w krawędź tylnych drzwi i podbiła sobie oko.

– Wybiegłam przed garaż i je zobaczyłam. Wskoczyłam na tylne siedzenie. Z przodu siedziała Allison, przygarbiona, płakała. Nie chciała się do mnie odwrócić. Widząc ją w takim stanie, też zaczęłam płakać i mówić, że bardzo mi przykro.

Wspominając te wydarzenia po ponad dwóch latach, Williams cały czas szlocha:

– Czułam się winna, ponieważ to ja namówiłam ją, żeby poszła na tę imprezę z naszymi znajomymi – opowiada, a łzy spływają jej po policzkach. – To ja miałam prowadzić, ale potem wypiłam za dużo, żeby jechać do domu. I to ja zostawiłam ją na kanapie, bo chciałam spać w łóżku. Gdybyśmy tej nocy wróciły albo gdybym namówiła ją, by poszła spać ze mną, albo gdybym została z nią na tej kanapie, to by się nie zdarzyło. Wiem, że nie powinnam czuć się winna, ale tak się czuję. Jak mogłam ją tam zostawić?

– Zostawiłaś mnie tam – odpowiada jej Allison – bo nie było żadnego powodu, by którakolwiek z nas miała się czegoś obawiać. Byłyśmy przecież w domu przyjaciół, którym w pełni ufałyśmy.

3

Mając w samochodzie Allison i Keely, Beth Huguet pojechała do szpitala miejskiego w Missouli. Miała nadzieję, że zajmą się tam urazami, jakich doznała jej córka, jednak w tym szpitalu nie przeprowadza się kryminalistycznych badań ofiar gwałtu i Allison wysłano na oddział zajmujący się ofiarami napaści na tle seksualnym w Szpitalu Świętego Patryka.

Federalna Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet z 2005 roku stanowi, że wszystkie ofiary przemocy seksualnej muszą mieć bezpłatny dostęp do badania pozwalającego na zebranie materiału dowodowego, powszechnie nazywanego testem gwałtu. Chodzi tu o pobranie z ciała ofiary – za pomocą sterylnych gazików, szkiełek mikroskopowych i innych narzędzi – nasienia, krwi, śliny, włosów, a także włókien ubrań, które następnie przechowuje się w niewielkich pojemnikach, aby później móc je wykorzystać jako materiał dowodowy w procesie karnym. Jednakże dla większości ofiar poddanie się procedurom, które pozwalają na pobranie takiego materiału dowodowego, stanowi skrajnie upokarzające doświadczenie.

W każdym razie tak było w przypadku Allison. Jak sama mówi, po przybyciu na oddział przez kolejne cztery godziny była w zasadzie gwałcona na nowo. Musiała stać zupełnie naga na białym prześcieradle, podczas gdy pielęgniarka zdejmowała z niej pędzelkiem wszystko, co mogło zawierać DNA Beau. Większość intymnych zakamarków jej ciała spenetrowano sondą, przeczesano, przetarto wacikami i obfotografowano. Oglądały je zupełnie obce Allison osoby. Pielęgniarka sfilmowała kamerą wideo wnętrze jej pochwy, dokumentując rozdarcia tkanek powstałe w wyniku gwałtu. „Cały ten proces, choć oczywiście konieczny, był niezwykle traumatyczny – wspomina Allison – mimo że pielęgniarka i psycholog starali się mnie pocieszać”.

Dopiero o dziesiątej rano w sobotę Allison i Beth Huguet wróciły do domu. To była ciężka noc, ale nawet teraz Allison nie mogła zawinąć się w kołdrę i zasnąć. Wzięła gorący prysznic, ubrała się i próbowała opanować na tyle, by spotkać się z ojcem. Po południu mieli iść razem na mecz Grizzlies.

Nad położnym we wschodniej części Missouli kampusem wznosi się masyw góry Sentinel, w jednej trzeciej wysokości ozdobiony wielką betonową literą M. Wysoka na dziesięć pięter litera jest najbardziej znanym punktem orientacyjnym w mieście. Poniżej niej znajduje się Washington-Grizzly Stadium.

Gdy Allison miała piętnaście lat, jej rodzice zaczęli żyć w separacji, a po pewnym czasie się rozwiedli. Tego lata Allison zatrzymała się w domu matki, ale utrzymywała też bliskie relacje z ojcem. Kevin Huguet był wielkim fanem Grizzlies, a jeśli Allison była akurat w mieście w dzień rozgrywek, zawsze szli razem na mecz. „Urodziłem się i wychowałem w Missouli – powiedział mi Kevin Huguet. – Grizzlies dużo znaczą dla tego miasta”.

Gdy Kevin był chłopcem, jego ojciec prowadzał go i pozostałych pięciu synów na górujące nad stadionem Grizzlies strome zbocze Sentinel, żeby mogli zobaczyć mecz.

– Byliśmy dużą rodziną i nie mieliśmy pieniędzy na bilety – wspomina Kevin. – Ale mogliśmy usiąść na zboczu i oglądać mecz za darmo.

Kiedy po latach Kevin dorobił się dobrze prosperującej firmy, został jednym ze sponsorów miejscowych lekkoatletów i posiadaczem karnetu wejściowego na stadion.

– Mecz futbolowy to wydarzenie, które w Missouli nakręca cały dzień – tłumaczy. – Z samego rana zjeżdża tu na piknik dwadzieścia tysięcy ludzi, albo i więcej. Za bufet służą im po­otwierane bagażniki samochodów.

Zwykle przed wyjazdem na mecz Allison i jej ojciec jedli śniadanie w jego domu. Ale tego ranka Allison nie była w stanie stawić czoła ojcu nad bekonem i jajkami, więc wysłała mu esemes, że zamierza pominąć śniadanie i że spotka się z nim już na stadionie, na krótko przed rozpoczęciem gry. Ojciec odpisał, by się nie spóźniła.

Allison była w kropce.

– Mój tata był ostatnią osobą, której chciałam oznajmić, że zostałam zgwałcona – wyjaśnia. – Byłam w szoku. Nie byłam w stanie myśleć ani podejmować decyzji. W tym momencie najbardziej zależało mi na tym, by moje oczy nie zdradzały, że przez ostatnie pięć godzin ryczałam.

Założyła okulary przeciwsłoneczne, żeby ukryć przekrwione białka oczu, i udała się na Grizzly Stadium.

Karnet pana Hugueta zapewniał całej rodzinie miejsca odległe o jakieś dziesięć rzędów od boiska. Kiedy Allison przyjechała, na miejscu zastała swego dziadka i kilku wujków, a także paru kuzynów i oczywiście ojca. Kevin od razu zapytał córkę:

– Widzisz gdzieś tam Beau? Gra dzisiaj? Jak on się miewa?

– Nie wiem – odpowiedziała i trochę puściły jej nerwy. – Beau to głupi żul.

Kevin nie słyszał nigdy wcześniej, by jego córka mówiła źle o Donaldsonie, był zatem zaskoczony, ale puścił tę uwagę mimo uszu. Po drugiej stronie boiska Allison faktycznie dostrzegła Donaldsona, który stał na linii bocznej razem z kolegami z drużyny, ubrany w bordową koszulkę Grizzlies ze zdobiącym jego pierś srebrzystym numerem 45.

Jeszcze przed przerwą Allison pożegnała ojca, bo nie chciała dłużej patrzeć na człowieka, który dopiero co ją zgwałcił. Próbowała odnaleźć na trybunach Keely Williams, która wcześniej mówiła, że chce pojawić się na meczu. Allison uważała, że rozmowa z Keely może poprawić jej samopoczucie. Szukając przyjaciółki, Allison wpadła na Sama Erschlera, współlokatora Donaldsona, który poprzedniego wieczoru przekonał ją i Keely, by zostały w ich domu na noc. Erschler, jeden z najstarszych przyjaciół Donaldsona, nie miał pojęcia, że tej nocy wydarzyło się coś złego.

– Nie wiem, dlaczego ani jak – opowiada Allison – ale powiedziałam mu, że Beau mnie zgwałcił.

– Przepraszam – powiedział Erschler Allison i ją uściskał. Dodał też, że Donaldson zachowywał się dziwnie tego ranka. Po czym, patrząc na nią zszokowanym wzrokiem, rzekł:

– Nie mam pojęcia, co się z nim ostatnio dzieje!

Allison zostawiła Erschlera, wypatrzyła na trybunach Keely, po czym obie przeszły w odległy zakątek stadionu, by porozmawiać, ale tu zaczepili je dwaj studenci, którzy najwyraźniej mieli ochotę poflirtować.

– Tych dwóch chłopaków zaczęło się do nas przystawiać – mówi Allison. – Myśleli, że są bardzo zabawni, i za nic nie chcieli odejść. W końcu Keely musiała na nich krzyknąć: „Zostawcie nas, do cholery! Natychmiast! Mówię poważnie!”.

Niedoszli amanci ulotnili się, a Allison i Keely spędziły resztę meczu, rozmawiając o tym, co się stało w domu Donaldsona. Keely – starając się wyjaśnić, dlaczego czuje się tak winna temu, że pozwoliła Allison spać samej na kanapie – zdradziła jej sekret, który znało jedynie kilka osób: dwa lata wcześniej, kiedy wyjechała z Montany na studia na Uniwersytecie Stanowym w Portland, również została zgwałcona przez znajomego.

Keely została zgwałcona w pierwszym tygodniu po przyjeździe na uczelnię. Zajęcia jeszcze się nie zaczęły.

– To był tydzień dany studentom na zapoznanie się z uniwerkiem i z sobą nawzajem – opowiada Keely. – Bezsensowna strata czasu. Siedziałam w swoim pokoju i się nudziłam. Nie chciałam poznawać żadnych znajomych. Byłam wściekła, że wyjechałam z Missouli.

Wtedy zadzwonił do niej Lewis Ronan[2], chłopak, którego znała ze szkoły średniej. Powiedział, że też zaczyna studia na tej samej uczelni, i zaprosił ją na imprezę do swojego mieszkania.

„Super! – pomyślała wtedy Keely. – Przynajmniej ktoś, kogo znam”.

To była kameralna imprezka. Kiedy Keely przyjechała, Lewis z przyjaciółmi palili fajkę z marihuaną. Keely zaczęła wychylać kolejne drinki.

– Strasznie się upiłam – wspomina – i zaczęłam wymiotować. Potwornie rzygałam, bo piłam zbyt szybko. Jakaś nieznajoma dziewczyna, bardzo miła osoba, została ze mną w łazience i pomogła mi trochę się ogarnąć.

Dziewczyna zaproponowała, że odwiezie Keely do akademika, ale ta cały czas wymiotowała i nie była w stanie gdziekolwiek jechać. Ta sama dziewczyna została więc w łazience Lewisa z Williams, opartą o krawędź muszli klozetowej i co chwila wstrząsaną napadami wymiotów.

Kiedy mdłości nieco zelżały, wspomniana dziewczyna kilkakrotnie proponowała, że odwiezie Keely, ale za każdym razem interweniował Lewis, stwierdzając:

– Nie ma sensu, przecież może spać tutaj.

Ostatecznie Keely, na ile pamięta, zgodziła się spędzić noc u Lewisa.

– Ale – dodaje – byłam bardzo pijana, więc tak naprawdę nie miałam wyboru. I wtedy film mi się urwał, nie pamiętam nawet, jak znalazłam się w pokoju Lewisa. W pewnym momencie obudziłam się w jego łóżku i… – Keely milknie na chwilę i zaczyna płakać. – On był nade mną i uprawiał ze mną seks – dodaje, szlochając. – Po czym zemdlałam ponownie, a kiedy obudziłam się następnego dnia, nie miałam pojęcia, gdzie jestem ani jak mam wrócić na kampus. Powiedziałam Lewisowi, że muszę wrócić do akademika, bo tego dnia ma odwiedzić mnie mama.

Ronan nie przejawiał żadnej skruchy i odwożąc Keely do akademika, zachowywał się, jakby nic złego się nie stało.

– Tak naprawdę nie dotarło do mnie od razu, że zostałam zgwałcona – opowiada Keely. Dziewczyna nic nie powiedziała odwiedzającej ją matce.

– Błagałam ją tylko, żeby zabrała mnie do domu, do Missouli – wyjaśnia, mówiąc przez łzy. – Powiedziałam jej: „Chcę wrócić do domu. Nie chcę tu być. Nie chcę iść na studia. Nie chcę być w Portland!”.

Matka nie miała pojęcia, co aż tak unieszczęśliwiło Keely.

– Powtarzała mi: „Nie! Musisz tu zostać. Nie minął nawet tydzień od twojego wyjazdu”.

Jeszcze tego samego dnia Keely Williams uświadomiła sobie w dość bolesny sposób, że przymusowe współżycie, do którego doszło, gdy była zamroczona alkoholem, spowodowało stan zapalny układu moczowego. Nadal nie chciała o niczym mówić matce. Poszła do sklepu sieci Safeway, gdzie kupiła sok żurawinowy i środek przeciwzapalny.

– Od tego sikałam na pomarańczowo – wspomina. – Ale trochę znieczuliło to mój pęcherz, co mi pomogło.

Keely spędziła kolejnych kilka dni głównie w łóżku, popijając sok żurawinowy. Na piersiach miała fioletowe siniaki od opierania się o krawędź toalety podczas wymiotów.

Tymczasem Lewis Ronan zaczął wysyłać do Keely esemesy, zapewniając, że bardzo chce znowu się z nią zobaczyć. Najwyraźniej nie przyszło mu do głowy, że Keely mogło nie spodobać się to, że zgwałcił ją, gdy była nieprzytomna.

– Aż mnie mdliło na widok jego esemesów – wspomina Keely. – Chciało mi się rzygać. Nie miałam ochoty słyszeć, że chce się ze mną spotykać, czy odpowiadać na pytania, dlaczego nie chcę z nim rozmawiać. Nie byłam wtedy do końca świadoma tego, że ten facet mnie zgwałcił, bo nie rozumiałam, że jeśli odbywam stosunek, nie wyrażając na niego aktywnie zgody, to jestem gwałcona. Wtedy wiedziałam tylko, że coś jest nie w porządku.

W końcu do Keely dotarło, że Ronan chyba rzeczywiście ją zgwałcił.

– Zaczęłam łączyć ze sobą pewne fakty – mówi – i zdałam sobie sprawę, że to się naprawdę stało. Ale nadal nie rozumiałam, dlaczego ktoś, kogo znałam, miałby coś takiego mi zrobić. Zastanawiałam się, czy może coś powiedziałam albo zrobiłam nie tak.

Na początku Williams zareagowała tak, jak wiele innych ofiar gwałtów – zaczęła się zastanawiać, czy sama nie jest w jakiś sposób winna tego, co się stało.

– Teraz minęło już trochę czasu – opowiada Keely. – Wtedy chciałam, żeby to po prostu ze mnie zeszło i gdzieś zniknęło. Nie wiedziałam, co mam robić ani komu o tym opowiedzieć. […] Nie chciałam, żeby ktokolwiek zadawał mi pytania na ten temat. Wiedziałam, że jeśli powiem o tym komuś bliskiemu, to ta osoba zacznie się martwić i mnie wypytywać, i namawiać, żebym coś z tym zrobiła. A ja po prostu nie chciałam już w ogóle o tym myśleć. W końcu powiedziałam mojemu ówczesnemu chłopakowi, że wydaje mi się, iż zostałam zgwałcona.

Chłopak nie uwierzył Keely i tylko się na nią rozgniewał. Powiedział jej:

– Jesteś dziwką! Kurwisz się z innymi facetami i starasz się to ukryć, twierdząc, że cię zgwałcono.

Dwa lata po tym, jak Lewis Ronan zgwałcił Keely Williams, we wrześniu 2010 roku, gdy Beau Donaldson zrobił to samo Allison, Keely ponownie musiała zmierzyć się ze swoją traumą. Kiedy dzień po gwałcie na Allison dziewczyny rozmawiały w ustronnym zakątku stadionu Grizzlies, Keely wyjaśniła swojej przyjaciółce, że tym bardziej czuje się tak winna temu, że zostawiła ją samą na kanapie w domu Donaldsona, bo sama, będąc ofiarą gwałtu, dobrze wie, przez co Allison teraz przechodzi. Zdała sobie z tego sprawę, gdy patrzyła, jak zwinięta w kłębek Allison łka, kiwając się na przednim siedzeniu samochodu swojej matki.

– Tak bym chciała odjąć ci trochę tego bólu – Keely zapewniała Allison – i wziąć go na siebie. Żebyś nie musiała przechodzić przez to, przez co ja już przeszłam.

Jednak nawet tak wielkie współczucie ze strony przyjaciółki nie mogło zmniejszyć bólu, z jakim zmagała się Allison. Została przecież zgwałcona i prędzej czy później będzie musiała się z tym faktem uporać. Razem z Keely zastanawiała się więc, jak i co ma z tym zrobić.

– Nie czułam się na tyle silna, żeby iść na policję – mówi Allison Huguet. – Albo powiedzieć o tym tacie.

Chciała jednak, by Donaldson przyznał się przed nią do swojego czynu. Zadecydowały, że Allison poprosi Sama Erschlera, by ten powiedział Donaldsonowi, że musi przyjechać do domu pani Huguet i przeprosić Allison. W przeciwnym razie Allison pójdzie na policję.

Keely przekonała też Allison, że jeśli Donaldson zgodził się na to spotkanie, powinna, nic mu nie mówiąc, nagrać jego przeprosiny. Keely Williams studiowała prawo ze specjalizacją kryminalistyczną i wiedziała, że zgodnie z rygorystycznymi przepisami stanu Montana dotyczącymi ochrony prywatności nagrywanie rozmów jest nielegalne, jeśli wszystkie strony nie zostały o fakcie nagrywania poinformowane. Jednak mimo wiedzy, że takie nagranie nie będzie wiele warte w sądzie, Keely przekonywała Allison:

– Musisz to nagrać. Bo może być tak, że później nigdy się do tego nie przyzna.

Allison się zgodziła.

– Nie miałam wielkiej ochoty na rozmowę z Beau – wyznaje. – Wtedy zresztą nie planowałam zgłaszać sprawy na policji. Ale Beau tego nie wiedział. Tak więc groźba, że pójdę na policję, była, jak myślałam, jedynym sposobem, żeby przyznał się do tego, co mi zrobił. A jeśli kiedykolwiek bym się zdecydowała pójść z tym na policję albo powiedzieć komuś o tym, co się stało, to nie musiałabym nikogo przekonywać, że to się rzeczywiście zdarzyło. Chciałam móc to w każdej chwili udowodnić.

Zatem w sobotnie popołudnie, zaraz po meczu Grizzlies, Allison wraz z matką pojechała do sklepu sieci RadioShack i za czterdzieści pięć dolarów kupiła cyfrowy dyktafon.

Beau Donaldson i Sam Erschler zjawili się przed domem Beth Huguet w niedzielę po południu. Zarówno Allison, jak i jej matka wciąż były bardzo zdenerwowane. Zanim Donaldson i Erschler weszli, Allison włączyła dyktafon i wsunęła go między poduszki na kanapie. Donaldson usiadł akurat przy samym urządzeniu. Alli­son od razu go zapytała:

– Czy przyjechałeś, żeby mnie przeprosić, Beau, czy też…?

Donaldson odpowiedział:

– Tak strasznie mi przykro.

Mówił krótkimi, urywanymi zdaniami.

– Byliśmy razem na kanapie. I najwyraźniej coś mi odbiło. Oboje byliśmy pijani. Chodzi mi o to, że, no, leżeliśmy tam. Pamiętam, że dotykaliśmy się na kanapie. Leżeliśmy na kanapie razem. No i ja zacząłem robić różne rzeczy. I to jakoś się stało, pamiętam tylko, że potem uprawialiśmy seks.

Wściekła, że Donaldson kłamie jej w żywe oczy, przekonany, że ujdzie mu to na sucho, Allison sprecyzowała:

– W takim razie jak wytłumaczysz to, że ja pamiętam tylko zasypianie na kanapie, a potem, że się obudziłam, na pół przytomna, i zdałam sobie sprawę, że jesteś nade mną i uprawiasz ze mną seks? […] Beau, ja wtedy spałam!

– Ale wcześniej się dotykaliśmy! – nalegał Donaldson.

– Nie, nie! – odpowiedziała Allison równie gwałtownie.

– Rzecz w tym, Beau – wtrąciła się Beth Huguet – że to był seks bez zgody Allison.

– Rzecz w tym, Beau – powtórzyła Allison za matką – że mnie wykorzystałeś.

– Tak, to prawda – wyznał Donaldson, który najwyraźniej doszedł do wniosku, że kłamiąc, nic nie wskóra. – Przyznaję, zrobiłem to. Przykro mi.

Od przyjazdu Donaldsona nie minęły dwie minuty, a Allison miała już nagrane jego wyznanie. A do końca tej rozmowy było jeszcze daleko.

– Nie bałam się spać u ciebie tylko dlatego, że znam cię od początku podstawówki – powiedziała Allison.

– Wiem – odpowiedział Beau. – I… nie mogę zwalić tego na alkohol, bo to nieprawda. To moja wina, spieprzyłem to.

Allison zapytała:

– Czy coś podobnego zdarzyło ci się już wcześniej?

– Nie! Nigdy! – szlochał Donaldson. – Pierwszy raz coś takiego zrobiłem. Nigdy wcześniej! […] Jest mi cholernie przykro.

Beth przypomniała Donaldsonowi, że nadużył zaufania kogoś, kto uważał go za starszego brata.

Mówiąc przez łzy, Donaldson przyznał jej rację:

– Allison to moja siostrzyczka! – powiedział.

– Jeśli kiedykolwiek miała problem, wiedziała, że może z nim przyjść do was – kontynuowała Beth, kierując swoje słowa do Donaldsona i Sama Erschlera. – Jeśli kiedykolwiek jakiś facet źle by ją potraktował, wiedziała, że w was ma oparcie.

Allison przypomniała Donaldsonowi, że zawsze wspierała go i mówiła o nim w samych superlatywach. W tym momencie Beau załamał się i zaczął ryczeć jak bóbr.

– Czy wiesz, że porozrywałeś ją w środku? – zapytała Beth Huguet. – Pokaleczyłeś ją w środku, w pochwie. […] Wiesz, że to może mieć dla niej straszliwe skutki? Jako matka nie mogę nawet próbować o tym myśleć. […] Że moja córka została w ten sposób zbezczeszczona fizycznie. […] Upodlona!

– Beau – zwróciła się do chłopaka Allison. – Chcę, żebyś sobie spróbował wyobrazić, jak to jest być dziewczyną i obudzić się, mając na sobie faceta ważącego ponad sto kilo, który wykorzystał fakt, że zasnęłaś. I musisz leżeć, czekając, aż ten facet skończy.

Allison powiedziała też Donaldsonowi:

– Jeśli zrobisz to jakiejś innej dziewczynie, to pewnie się zabiję, myśląc o tym, że mogłam pójść na policję i temu zapobiec.

Donaldson powiedział, że ją rozumie.

– Ja też po tej nocy chciałemsięzabić – stwierdził.

Powiedział, że gdy przestał już ścigać Allison biegnącą alejką, zwinął się w kłębek na siedzeniu stojącego pod wiatą przed domem samochodu. W ręce trzymał pistolet.

Allison i jej matka powątpiewały w szczerość jego skruchy.

– Nie wiem, czy wiedziałeś o tym – powiedziała Beth Huguet – ale gdy Allison miała dziesięć lat, pękła jej torbiel. Najeździła się wtedy po lekarzach i w związku z tym bardzo chroni swą intymność. […] Nie jest w każdym razie dziewczyną, która sypia z chłopakami na prawo i lewo. Zresztą, tak czy inaczej, to nie dawałoby ci prawa, by ją zgwałcić. Chciałam tylko powiedzieć, że… byliśmy po tej nocy w szpitalu przez wiele godzin. Jak pomyślę, że porozrywałeś ją tam w środku…

– Allison, tak mi cholernie przykro! – zawodził Donaldson.

– Gdyby nie to, że się razem z tobą wychowałam… – powiedziała Allison. – Gdybym nie należała do grona twoich bliskich przyjaciół… Gdybym była nieznaną ci osobą, poszłabym po czymś takim od razu na policję i twoje życie ległoby w gruzach, Beau. […] Możesz sobie wyobrazić tekst [na pierwszej stronie] w „Missoulianie”? „Kolejny zawodnik Grizzlies ma kłopoty. Zgwałcił dziewczynę”. […] Czy ty nie potrzebujesz pomocy? Masz problem z alkoholem? Narkotykami? Bo w oczywisty sposób coś jest nie tak. […] No i przecież masz dziewczynę?

– Kocham ją bardziej niż kogokolwiek na świecie – zapewnił Donaldson. – Chcę się z nią ożenić.

– W takim razie nie rozumiem – odrzekła Allison – dlaczego ją zdradzasz? Bo wiem, że to nie zdarzyło ci się pierwszy raz.

W kręgu ich znajomych powszechnie mówiono o niewierności Donaldsona.

– Allison – jęknął zapłakany Donaldson. – Tak mi przykro…

– Naprawdę musisz zastanowić się nad swoim życiem – powiedziała zdecydowanym tonem Beth. – Przyjrzeć się temu, co zrobiłeś, i zastanowić nad tym, jak coś w tym życiu zmienić. Bo myślę, popraw mnie, Allison, jeśli się mylę, że jednym z powodów, dla którego moja córka rozważa pójście na policję, jest obawa, że podobną rzecz mógłbyś zrobić innej dziewczynie. Nie chciałaby dowiedzieć się za miesiąc czy dwa, że znowu kogoś zgwałciłeś. I żyć z poczuciem, że mogła temu zapobiec.

– Allison – łkał Donaldson. – Tak mi przykro…

– Chodzi mi też o to – mówiła Allison – że mam chłopaka, na którym bardzo mi zależy. A o tej sprawie nie mogę mu powiedzieć, bo gdyby się dowiedział, toby tu przyjechał i próbował cię zabić. […] Stawiam więc sprawę jasno: jeśli kiedykolwiek usłyszę, że dotknąłeś jakiejś dziewczyny wbrew jej woli, to idę prosto na policję.

Beth Huguet usiłowała namówić Donaldsona, by poszedł na terapię.

– Musisz z kimś o tym porozmawiać i powiedzieć mu: „Oto, co zrobiłem. Jak mogę teraz zmienić siebie?”. I upewnić się, że nigdy nie zrobisz czegoś podobnego innej osobie.

– Jasne. Potrzebuję pomocy, bez dwóch zdań – zgodził się Donaldson, przestając płakać. – Tak mi strasznie przykro.

– Gdybym poszła teraz na policję – ostrzegała Allison – zrujnowałoby ci to życie. Dlatego nie mam zamiaru tego robić. […] Nie chciałabym żyć z takim poczuciem. Ale to nie znaczy, że nie mam do ciebie pretensji i że przechodzę nad tym, co się stało, do porządku dziennego. To nie może się nigdy powtórzyć. […] Musisz poszukać profesjonalnej pomocy, Beau.

Donaldson zapewnił ją, że podda się terapii.

– Obiecał mi, że będzie się leczyć z uzależnienia od narkotyków i alkoholu oraz że zajmie się także swoimi problemami seksualnymi – wspomina Allison. – A ja wyraźnie mu powiedziałam, że pójdę na policję, jeśli nie spełni tej obietnicy.

4

– Parę dni później – opowiada Beth Huguet – zauważyłam, że Allison siedzi na kanapie w piwnicy mojego domu, owinięta kocem. Nic nie mówiła, ale widać było, co ją męczy. Miała to wypisane na twarzy.

– Byłam przytłoczona – wspomina tamten czas Allison.

Za kilka dni Allison miała zacząć drugi rok studiów, ale jak sama mówi:

– Nie czułam się na siłach, by opuścić bezpieczny dom matki, chciałam być blisko rodziny i ochrony, jaką mi zapewniała.

Zdecydowała się pozostać w Missouli przez najbliższy semestr i zaliczać wszystkie zajęcia przez internet. Tydzień po tym, jak została zgwałcona, zadzwoniła do niej młodsza siostra Kathleen, studentka uczelni w Boise w stanie Idaho.

Kathleen Huguet powiedziała Allison, że ich wspólna znajoma rozpowiada ludziom, że Allison i Beau przespali się w zeszły weekend. Kathleen nie spytała nawet siostry, czy plotka ta jest prawdziwa, bo wydawało jej się to niedorzeczne. Beau Donaldson był ostatnią osobą na tym świecie, z którą Allison poszłaby do łóżka. Kathleen wysłała do ich znajomej ostrą wiadomość na Facebooku, w której kazała jej zaprzestać rozsiewania śmiesznych plotek.

– Byłam w kompletnym szoku, gdy to usłyszałam od Kathleen – opowiada Allison. – Nawet nie byłam w stanie trzeźwo o tym pomyśleć.

Donaldson i jego przyjaciel Sam Erschler zapewnili wcześniej Allison i jej matkę, że nikomu nie pisną słowa o gwałcie. Jednak plotka, że Allison zgodziła się na seks z mężczyzną, który de facto­ ją zgwałcił, już krążyła po Missouli w Montanie, Boise w Idaho czy La Grande w Oregonie.

Allison nic nie powiedziała Kathleen o gwałcie. Zamiast tego zadzwoniła do Keely Williams i próbowała jej się wyżalić, mówiąc, że nie może w coś takiego uwierzyć. Potem wysłała Beau Donaldsonowi esemes, w którym poinformowała go, co ludzie o nich mówią. Jednocześnie ostrzegła go: „Obiecuję ci, że jeśli usłyszę jeszcze jedną osobę mówiącą o tym, że z tobą spałam, idę na policję”.

Donaldson natychmiast odpisał jej, deklarując, że nie ma pojęcia, od kogo wyszła owa plotka, ale zadba o to, by ta osoba zamilk­ła, a sprawa całkowicie ucichła.

Z odpowiedzi Donaldsona można było wywnioskować, że wiadomość o plotce zaskoczyła go tak samo jak Allison, która uwierzyła, że Beau jest wobec niej szczery. Uznała wręcz, że ma kontrolę nad całą sytuacją, i w tym złudzeniu trwała przez ponad rok.

– Wtedy – opowiada – czułam, że mam na niego autentyczny wpływ, więc się go nie bałam. I żyłam w przekonaniu, że Beau naprawdę zacznie szukać pomocy, której potrzebował.

Allison była przeświadczona, że jeśli nikt nie dowie się o gwałcie, to będzie mogła powrócić do normalnego życia, jak gdyby nic nigdy się nie stało. Nie widziała powodu, dla którego sama powinna szukać pomocy psychoterapeuty.

– Pierwszy rok po gwałcie był dla mnie dość dziwny – wspomina. – Nie przypominam sobie, bym jakoś szczególnie dużo o tym myślała. Nie pamiętam, czy sypiałam bez problemu, czy też miewałam koszmary. Jakbym miała jakąś pustkę w pamięci. Myślę, że udało mi się po prostu trzymać to z dala od świadomości.

W pierwszym semestrze, jak wspomina:

– Pracowałam w pełnym wymiarze czasu w firmie ojca, Office Solutions. Dużo się uczyłam i miałam dobre oceny z internetowych zaliczeń. A w weekendy jeździłam czasem do Pullman.

W tym czasie dwie z jej najbliższych przyjaciółek z uczelni skończyły studia i przeniosły się do Pullman w stanie Waszyngton. Kiedy Allison je odwiedzała, wszystkie trzy wybierały się zwykle do lokalnych barów.

– Piłam tego roku o wiele więcej niż zwykle – mówi Allison. – Piłam i imprezowałam. Bawiłam się w sumie nieźle. Dziś, patrząc wstecz, widzę, że to był błąd, i wiem, dlaczego go popełniałam. Ale wtedy nie byłam w stanie zaakceptować faktu, że Beau aż tak zmienił moje życie. Nie chciałam dać mu tej satysfakcji.

W styczniu 2011 roku Allison wróciła do La Grande, gdzie wynajęła mieszkanie wspólnie ze znajomą znajomych o imieniu Natasha. Ponownie zaczęła chodzić na zajęcia.

– Dobrze, że miałam ją obok siebie – wspomina Allison. – Zaprzyjaźniłyśmy się bardzo szybko i zbliżyłyśmy do siebie. Była feministką. Bardzo silną i niezależną kobietą.

Pewnego wieczoru Allison, ku swemu zaskoczeniu, powiedziała Natashy o tym, że została zgwałcona.

– Tasha na to: „O mój Boże, Allison. Poszłaś oczywiście z tym na policję?”.

Allison z zaciśniętym gardłem zaprzeczyła.

– Tasha była poruszona – mówi Allison. – Powiedziała, że rozumie, dlaczego nie chciałam zgłosić tego na policji, ale zarazem stwierdziła: „Słuchaj, policja musi się dowiedzieć o tym facecie i o tym, co ci zrobił”.

Wkrótce potem Natasha dostała pracę w centrum kryzysowym dla ofiar przemocy w rodzinie i napastowania seksualnego – centrum to nazywano schronem przed burzą. Nieoczekiwanie, po rozpoczęciu pracy z profesjonalnymi doradcami i prawnikami, opinia Natashy o celowości zgłaszania gwałtów na policję uległa zmianie. Koledzy wyjaśnili jej, że w przypadku niektórych ofiar przemocy seksualnej przejście przez procedurę zgłoszenia gwałtu organom wymiaru sprawiedliwości może być nie lada traumą, zatem personel „schronu przed burzą” niekoniecznie rekomendował to rozwiązanie. Natomiast zdecydowanie zalecano ofiarom korzystanie z pomocy terapeutycznej. W przypadku Allison od gwałtu minęło już ponad pół roku, ale jak dotąd nie zwróciła się do żadnego terapeuty. Myślała, że całkiem dobrze sobie radzi, po co więc szukać pomocy u psychiatry?

Oceniając ten okres w swoim życiu, Huguet mówi:

– Teraz wiem, że po prostu nie chciałam się przed samą sobą przyznać do tego, że Beau mi to zrobił. Bo gdybym się przyznała, musiałabym stawić temu czoła, niczym czemuś całkowicie realnemu. Umysł ludzki potrafi skutecznie blokować traumatyczne przeżycia, uniemożliwiając myślenie o nich. Przynajmniej dopóki nie zdarzy się coś, co je wyciągnie na światło dzienne.

Reszta tekstu dostępna w regularniej sprzedaży.

PRZYPISY

[1] Imię i nazwisko zmienione (jeśli nie zaznaczono inaczej, przypisy pochodzą od autora).

[2] Imię i nazwisko zmienione.

WYDAWNICTWO CZARNE sp. z o.o.

czarne.com.pl

Sekretariat: ul. Kołłątaja 14, III p., 38-300 Gorlice

tel. +48 18 353 58 93, fax +48 18 352 04 75

[email protected], [email protected],

[email protected], [email protected], [email protected]

Redakcja: Wołowiec 11, 38-307 Sękowa

[email protected]

Sekretarz redakcji: [email protected]

Dział promocji: ul. Marszałkowska 43/1, 00-648 Warszawa

tel./fax +48 22 621 10 48

[email protected], [email protected],

[email protected], [email protected],

[email protected]

Dział marketingu: [email protected]

Dział sprzedaży: [email protected],

[email protected]

mał[email protected]

Audiobooki i e-booki: [email protected]

Skład: d2d.pl

ul. Sienkiewicza 9/14, 30-033 Kraków

tel. +48 12 432 08 52, [email protected]

Wołowiec 2018

Wydanie I