Miś Staś i przyjaciele - Aneta Lejwoda-Zielińska - ebook + audiobook + książka

Miś Staś i przyjaciele ebook i audiobook

Lejwoda-Zielińska Aneta

4,5

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Miś Staś bardzo chce zostać przedszkolakiem. W końcu jego marzenie się spełnia i mały miś wraz z innymi zabawkami – pajacykiem Teofilem, pacynką Klotyldą i lalką Zuzią – codziennie towarzyszy maluchom w poznawaniu świata. W parku jurajskim podąża śladami dinozaurów, w jesiennym lesie odkrywa skarby, razem z dziećmi tworzy kukiełkowy teatr i staje się obrońcą książek, a podczas wiosennej wycieczki poznaje tajemnicze kotki...

Miś Staś i przyjaciele” to urocza, pełna ciepła opowieść o tym, że przedszkole to wielka przygoda, dzięki której można nauczyć się wielu niesamowitych rzeczy!

Ojej, przecież to przedszkolaki! Miś z uwagą spoglądał na zarumienione buzie, na małe noski, lekko zadarte i piegowate, na oczka – jedne ciekawskie, pełne radosnych iskierek, inne jeszcze niewyspane – i miał ochotę podskoczyć z radości, bo to, co widział, bardzo mu się podobało. Wszystko zdawało się do niego uśmiechać: barwne motylki z kartonu przypięte do firanek, malutkie krzesełka, stoliki, półki pełne zabawek i książki stojące na regale, nawet kredki, ołówki, mazaki i nożyczki ze stojaczka na biurku. Wokół było pięknie, odświętnie, kolorowo, tak jakby ktoś w jednej chwili zaczarował świat.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 58

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 49 min

Lektor: Leszek Filipowicz
Oceny
4,5 (13 ocen)
9
2
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Dedykuję Przedszkolakom z Mostek i Pani Kasi Myśliwiec

Miś marzy o przedszkolu

– Nie mogę się doczekać! – powiedział Staś z tęsknotą w głosie, spoglądając na wypchany po brzegi plecak. – Po prostu nie mogę… Nie mogę i już! – powtórzył kilkakrotnie i zaróżowił się po same uszy.

Taki różowy miś wygląda przepięknie. Trochę przypomina smaczną, soczystą malinę albo różyczkę pachnącą latem. Patrząc w jego czarne oczy, nie sposób się nie uśmiechnąć – tyle w nich iskierek, chyba więcej niż gwiazd na niebie, a wszystkie błyszczą i skaczą radośnie.

Musicie wiedzieć, że Staś był jeszcze malutkim misiem. Malutkim i bardzo niecierpliwym, a takie malutkie, niecierpliwe misie nie potrafią czekać zbyt długo na coś, co obiecano im przed tygodniem. To właśnie wtedy pani Ania, ciocia Gabrysi, powiedziała:

– Stasiu, za tydzień pójdziemy do przedszkola, ale wcześniej spakujemy do plecaka wszystkie potrzebne rzeczy.

Zaczęło się pakowanie. Miś dobrze pamiętał towarzyszące tej czynności milutkie łaskotanie w brzuszku. Serduszko biło mu mocno, prawie tak mocno, jak wtedy, gdy po raz pierwszy wyjrzał przez okno i zobaczył fruwające nad kwiatami barwne motyle.

– Wokół jest tak ciekawie i kolorowo – westchnął z rozmarzeniem. – Świat musi kryć w sobie wiele tajemnic.

Gabrysia przyniosła mięciutką poduszkę i kołderkę, na których były namalowane owieczki śpiące na błękitnych obłokach.

– To dla ciebie, misiu – powiedziała z uśmiechem, pakując rzeczy do plecaka.  – Podusia i kołderka zamieszkają z tobą w przedszkolu.

Ojej, jakie słodkie, pomyślał miś, przyglądając się pyszczkom śpiących owieczek. Kiedy się na nie dłużej patrzyło, miało się nieodpartą chęć, aby wskoczyć pod kołderkę, przytulić głowę do mięciutkiej podusi i smacznie pospać. Stasiowi ten pomysł bardzo się spodobał. Już zmrużył oczka z zamiarem ucięcia sobie krótkiej drzemki, gdy do pokoju weszła pani Ania.

Uśmiechnęła się tajemniczo i postawiwszy przed misiem małe, błękitne pudełko ze srebrną kokardką, obwieściła:

– Niespodzianka! Prezent ode mnie!

– I ode mnie! – dodała Gabrysia, pociągając za obie końcówki kokardy.

– Upominek od nas! – zawołała ze śmiechem pani Ania i zdjęła wieczko z pudełka. – Żeby miło ci płynął czas w przedszkolu, a każda chwila była jak zaczarowana: pełna szczęścia i dobrej zabawy!

Niespodzianka? Ojej, prezent dla mnie? Miś ze wzruszenia zaróżowił się jeszcze bardziej. Łaskotanie w brzuszku stało się o wiele silniejsze i bardzo, bardzo milusie. Chciał coś powiedzieć, podskoczyć z radości, ale jak wiecie, maskotki w obecności ludzi nie mogą ani mówić, ani się poruszać. To zasada, której od wieków przestrzegają wszystkie zabawki. Westchnął więc tylko cichutko tak, żeby nikt nie usłyszał i jak zahipnotyzowany zaczął śledzić dłoń pani Ani, która niczym łódź podwodna zanurkowała w błękitnym pudełku.

Każdy lubi dostawać prezenty. Ten był jednak wyjątkowy. Staś po prostu oniemiał na jego widok. Nigdy w życiu nie widział takiego cudeńka! Cudeńko miało cztery koła z polerowanymi felgami, śliczną, błyszczącą w słońcu, różową karoserię, drzwi w kolorze kości słoniowej, światła w odcieniu błękitu i posrebrzane zderzaki. Było niewiele większe od misiowej piąstki.

– Garbusek! – zawołała Gabrysia. – Moje ulubione superauto!

– I moje! – dorzuciła z entuzjazmem pani Ania, stawiając samochodzik przed misiem, który był tak oszołomiony prezentem, że zapomniał podziękować. Czy na pewno to mi się nie śni, zadawał sobie w myślach pytanie. Samochodzik był przepiękny!

Od tej chwili czas już mu się nie dłużył, przeciwnie – płynął szybko i wesoło jak górski strumyk. Samochodzik był wspaniałym towarzyszem zabaw! Umilał misiowi każdą chwilę, dzięki czemu nasz bohater wcale się nie nudził. Obydwaj mknęli po szerokiej autostradzie z klocków, które Gabrysia dostała od tatusia na szóste urodziny. Klocki były kolorowe, miały różne kształty i można było z nich wybudować wszystko, nawet autostradę.

– Wrrr… Wrrr… – warczał garbusek, przygotowując się do wjechania pod górkę. – Wrrr… Wrrr… – Aż cały był rumiany z wysiłku.

Misiowi błyszczały oczy.

– Wrrr… Wrrr… – powtarzał za samochodzikiem, turlając się po dywanie. – Wrrr… Wrrr…

– Bip! Bip! – trąbiło autko, wesoło tocząc się z górki.

– Bip! Bip! – naśladował je Staś.

Bawił się tak świetnie, że wkrótce zapomniał o wypchanym po brzegi plecaku, o podusi, kołderce i śpiących owieczkach. Zapomniałby także o przedszkolu, gdyby nie Gabrysia, która co wieczór sadzała na dywanie zabawki i opowiadała im o tym niezwykłym miejscu.

W przedszkolu można dobrze się bawić, ale i też nauczyć wielu pożytecznych rzeczy. Gabrysia umie już recytować wiersze i śpiewać wesołe piosenki, wycinać z kolorowego papieru kwiaty, rysować zwierzątka, chętnie ćwiczy, robi przysiady i kica jak żabka, pisze literki i koloruje obrazki. W przedszkolu jest super! Bez dwóch zdań! Gabrysia już o tym wie, miś na razie może tylko sobie wyobrażać, jak to będzie, gdy pewnego dnia pani Ania zaprowadzi go do przedszkola, przedstawi dzieciom oraz wszystkim mieszkającym tam zabawkom. Na pewno będzie wspaniale, myślał sobie, kiedy wieczorem leżał na materacyku w swoim błękitnym pudełeczku, które służyło mu za wygodne łóżko, i patrzył przez okno dachowe na migocące w oddali gwiazdy. A co, jeśli dzieci mnie nie polubią, nie zechcą się ze mną bawić, martwił się czasami, a wtedy jego malutkie misiowe serduszko zaczynało bić jak oszalałe. Zamykał oczka i nie chcąc widzieć jarzących się na niebie iskierek, wtulał pyszczek w poduszkę, by po chwili zasnąć zdrowym, mocnym snem.

Pierwszy dzień w przedszkolu

To był niezwykły dzień. Od samego rana świeciło słońce. Cieplutkie promyki wpadające przez okno łaskotały misia w pyszczek tak wytrwale, że w końcu się obudził. Najpierw otworzył jedno oko, potem drugie, przeciągnął się, ziewnął i wyjrzał z pudełka. Gabrysi nie było już w pokoju. Zaścielone łóżko stało grzecznie przy ścianie i cichutko drzemało.

– Ojej! Co tu się dzieje? – zdziwił się Staś. – Przecież Gabrysia nigdy nie wstaje tak wcześnie? Czyżby porwali ją kosmici?! – Poczuł, że pod futerkiem ma gęsią skórkę.

Już miał wyskoczyć z pudełka, aby zaalarmować domowników, kiedy drzwi otworzyły się z hałasem i do pokoju weszła pani Ania. Wyglądała ślicznie! Miała na sobie piękną, błękitną bluzkę i białą spódnicę z falbanami. Pachniała fiołkami i uśmiechała się jak księżniczka z bajki. Wyjęła misia z pudełka, posadziła go sobie na kolanach i patrząc w jego błyszczące z zachwytu oczy, powiedziała:

– Stasiu, dziś jest twój wielki dzień! Idziemy do przedszkola!

Do przedszkola? Miś oniemiał. A więc to już dziś, pomyślał ze zdziwieniem i poczuł, że jego serce zaczyna bić szybciej. Do przedszkola! Hura! Wreszcie się doczekał! Tymczasem pani Ania zawiązała mu na szyi jedwabną kokardę i znowu się uśmiechnęła, tylko tym razem jakoś smutno.

– Będę za tobą tęsknić – szepnęła, całując go w pyszczek.

Staś się zarumienił. Serce biło mu tak głośno, że wszyscy na pewno je słyszeli. Już miał zawołać, że nigdzie nie pójdzie, zostanie w domu, a przedszkole zaczeka, gdy pani Ania włożyła go z powrotem do błękitnego pudełeczka i powiedziała:

– Dzieci nie mogą się ciebie doczekać!

– Wrrr… Wrrr… – zawarczał samochodzik na znak, że pora ruszać.

– Wrrr… Wrrr… – powtórzył cichutko miś.

Mimo że podróż do przedszkola nie trwała długo, była dla Stasia niezwykłym przeżyciem. Pani Ania niosła go w otwartym pudełeczku, mógł więc swobodnie się rozglądać.

– Wow! – wyrywało się co chwilę z misiowego pyszczka, a jego malutkie serduszko biło jak oszalałe.

– Wrrr – wesoło wtórowało mu autko.

Świat wokół był taki piękny, kolorowy, pełen niezwykłych zapachów i dźwięków! Wrześniowe słoneczko grzało mocno, a po błękitnym niebie sunęły śliczne, puszyste jak bita śmietana obłoczki. Wszystkie zdawały się uśmiechać i zachęcać misia, aby popłynął wraz z nimi.

– Dokąd