Minecraft. Wrak - Lee	 C.B. - ebook

Minecraft. Wrak ebook

Lee C.B.

4,7

Opis

Troje czternastolatków spotyka się przypadkiem w starej świetlicy przeznaczonej do remontu. W opuszczonej pracowni komputerowej na przedmieściach Los Angeles znajdują trzy działające komputery z Minecraftem. Jake, Tank i Emily dopiero co się poznali i choć początkowo są wobec siebie nieufni, to wkrótce cała trójka jednoczy się w grze. Kolejne zagadki i tajemniczy wirtualny świat pochłaniają ich coraz bardziej. Chcą dotrzeć do podwodnego miasta skarbów.

Realizację planów nastolatków utrudnia strażnik terenu budowy i zarządczyni osiedla. No i wielki napis na ogrodzeniu: „Zakaz wstępu!”. Ale Jake, Emily i Tank pokonują te przeszkody ­ współpracują już nie tylko w Minecrafcie, ale także w realu. Rodzi się między nimi przyjaźń, a liczne perypetie po drodze wystawiają ją na próbę. W grze wciąż natykają się na kolejne wyzwania, a czasu mają coraz mniej. Muszą się śpieszyć, bo za kilka dni zacznie się remont budynku.

Pewnego dnia, oprócz awatarów trojga przyjaciół, na serwerze pojawia się tajemnicza postać ­ Czarownik, władca absolutny świata gry. Innym razem, gdy już szczęśliwie zbliżają się do finału atakuje ich morski potwór Lewiatan. Czy zdążą dokończyć grę? Czy pozostaną przyjaciółmi także po wakacjach?

Przeczytaj inne książki z serii "Minecraft. Najlepsze przygody". Każdą z nich napisał inny autor i w każdej spotkasz zupełnie nowych bohaterów!

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 365

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (18 ocen)
12
6
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
mjfsz

Nie oderwiesz się od lektury

genialna książka o przyjaźni i minecrafcie 🕹
30

Popularność




Tytuł oryginału: Minecraft. The Shipwreck

Projekt okładki i ilustracje: M.S. Corley

Redaktor prowadzący: Ewa Orzeszek-Szmytko

Redakcja: Maria Śleszyńska

Redakcja techniczna: Andrzej Sobkowski

Skład wersj elektronicznej: Robert Fritzkowski

Korekta: Lena Marciniak-Cąkała/Słowne Babki

Fotografia na okładce:© Caroline Tran

© 2020 Mojang AB. All Rights Reserved. Minecraft, the Minecraft logo and the Mojang Studios logo are trademarks of the Microsoft group of companies.

Published in the United States by Del Rey, an imprint of Random House, a division of Penguin Random House LLC, New York.

Del Rey is a registered trademark and the Circle colophon is a trademark of Penguin Random House LLC.

Minecraft is a trademark or registered trademark of Mojang Synergies AB.

Published simultaneously in the United Kingdom by Century, an imprint of Penguin Random House UK, London.

© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021

© for the Polish translation by Ewa Ziembińska

ISBN 978-83-287-1854-8

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

Wydanie I

Warszawa 2021

fragment

Dla wszystkich, którzy kiedykolwiek pragnęli zbudować coś nowego, w sobie i w świecie.

ROZDZIAŁ PIERWSZY

JAKE

– To tutaj! Nareszcie w domu!

Jake wysiada z ciężarówki i zatrzaskuje za sobą drzwi. Staje na ulicy, której nawierzchnia niemal zapada mu się pod stopami. Asfalt jest świeży i nadal miękki od upału, niedawno wymalowano na nim wyraźne, równe białe linie.

Tata pogwizduje, słońce grzeje go wprost w łysiejący czubek głowy. Bierze się pod boki i kiwa głową w zamyśleniu.

Jake podąża za dumnym wzrokiem taty i spogląda na stojący na rogu szary budynek po drugiej stronie obsadzonej drzewami ulicy. Od chodnika dzieli go szeroki pas trawy. Szarobure, nijakie osiedle nie odbiega wyglądem od reszty okolicznych budynków. Zupełnie nie przypomina nadmorskiego raju, którym tata tak się chełpił podczas podróży przez trzy stany. Okolica najlepsze czasy ma już za sobą: rzędy niepasujących do siebie bloków, łuszcząca się farba, pożółkłe trawniki i zaśmiecone ulice. Jake wzdycha i kręci głową, kiedy ojciec odwraca się do niego z szerokim uśmiechem.

– To jest ten budynek, który macie zburzyć? – Jake ogarnia wzrokiem stare osiedle.

– Tak. Już odremontowaliśmy jeden blok na tym osiedlu, właśnie ten, do którego się wprowadzamy. Och, będziesz zachwycony. Wszystko nowiutkie i idealne!

Za pierwszym budynkiem od ulicy tłoczą się trzy bloki. Jeden jest bez wątpienia nowy: lśniąco biały, w jego błyszczących oknach odbija się bladobłękitne niebo, jakby sam blok próbował stać się jego częścią. Pozostałe dwa zbudowano z takiego samego, nijakiego szarego betonu jak pierwszy, gdzieniegdzie urozmaiconego cegłami w barwne cętki, które miały dodawać artystycznego sznytu. Jake mimowolnie się uśmiecha, myśląc o żyłach rud w Minecrafcie. Wyobraża sobie, że demoluje całe osiedle, jeden rząd bloków za drugim, i zbiera klejnoty, węgiel oraz rozmaite skały ze ścian budynków. Dostrzega dwa, może trzy rodzaje budulca. Wyglądają znacznie solidniej niż materiał, z którego wykonano nowy blok, chociaż szkło prezentuje się nieźle. Byłoby ciekawie przekopać taki blok i wcale nietrudno, wystarczyłoby zmontować kilka drabin, dostać się na dach i schodzić…

Pogrążony w marzeniach Jake dopiero po chwili zdaje sobie sprawę, że tata nadal rozpływa się w zachwytach nad projektem.

– To będzie dłuższa sprawa; moja firma robi to osiedle i dwa kolejne, kawałek dalej przy tej samej ulicy, dla jakiejś nowej, ekskluzywnej firmy projektowej. W Los Angeles jest sporo pracy. Nie cieszysz się? Cudowne kalifornijskie słońce, a do tego możemy wyskoczyć na plażę, kiedy tylko będziemy mieli ochotę!

– Jasne, tato. – Jake nie czuje różnicy między tym słońcem a innymi, z którymi miał do czynienia; bo przecież to jedno i to samo słońce. Taką przynajmniej ma nadzieję.

Tata posyła mu lekki, pełen obietnic uśmiech, który – Jake chciałby w to wierzyć – oznacza, że naprawdę pójdą razem na plażę. Przez ostatnie trzy lata każdy kolejny stan, każde miasto niosło te same obietnice: „Pojedziemy na jarmark. Zabiorę cię na mecz. Wybierzemy się pod namiot”. Ale wtedy tata tłumaczył, że musi budować reputację firmy, teraz najwyraźniej wszystko ma się zmienić.

Jake uwierzy, kiedy zobaczy. Chicago, San Antonio, Seattle – tata obiecywał, że każde z tych miast będzie ich domem, ale okazywały się tylko przystankami.

– Piękne, prawda? Mówię ci, architektka, która wymyśliła tę renowację, jest genialna. – Tata wyciąga pudło z samochodu i wzdycha z zadowoleniem, wciąż podziwiając widok.

Jake chrząka wymijająco w odpowiedzi. To po prostu kolejny idealny blok pełen takich samych niewygodnych mebli i nijakich pejzaży na ścianach. Stoi przed nim ciężarówka firmy przeprowadzkowej, ale nie ich, i przez chwilę Jake się zastanawia, jak to jest mieć naprawdę wygodne meble, które chce ci się ciągnąć ze sobą przez cały kraj, bibeloty i różne drobiazgi, które tworzą prawdziwy dom.

Oni sami już nie mają żadnych mebli. Nie mieli ich od dawna, odkąd spakowali swój stary dom w Marylandzie i wszystko trafiło do magazynu. Jake próbuje nie myśleć o pudłach z albumami fotograficznymi, pożółkłych dyplomach za stuprocentową frekwencję, które mama przechowywała od pierwszej do trzeciej klasy, o idealnej podniszczonej kanapie, którą uwielbiał. Wszystko powoli obrasta kurzem po drugiej stronie kraju.

Teraz każde mieszkanie, do którego się wprowadzają, jest umeblowane, zwykle pozostałościami z mieszkań pokazowych albo wystaw: zbieraniną dziwnych mebli, która nigdy nie sprawia wrażenia przemyślanej całości, a tym bardziej domu. Jake idzie na tył ciężarówki, bierze swój plecak oraz pudło z rzeczami i rusza za tatą przez ulicę, do ich nowego domu.

– Wszystko, co zamówiłem, przyjechało wczoraj, więc powinniśmy mieć, co trzeba! Gotów?

Jake wzrusza ramionami.

Mijają parę młodych ludzi, którzy ze śmiechem wloką po schodkach na górę miękką kanapę. Sprawia wrażenie wysłużonej i doskonałej. Jake odwraca wzrok i niemal wpada na małego chłopca, który zupełnie nic nie widzi, bo jest zajęty popychaniem plastikowej ciężarówki po chodniku.

– Widzisz, ludzie już się wprowadzają. Co ci mówiłem? Te nowe mieszkania są niesamowite, nie chwaląc się, a my zjawiliśmy się tutaj w samą porę. Ceny w okolicy poszybują w górę. – Tata z dumą przyciska do siebie pudło, nucąc pierwsze takty wesołej melodii.

Od przyjazdu do Kalifornii Jack nie jest zachwycony. Przespał większą część podróży, a odkąd się obudził, nie zobaczył ani jednej palmy, celebryty ani nawet basenu. Na razie to osiedle na przedmieściach Los Angeles wygląda jak każde inne miasteczko, z pasażami handlowymi przy ulicy, sygnalizacją świetlną i chodnikami, a ta ulica przypomina każdą inną ulicę w każdym innym mieście. Jake do tej pory widział ich tyle, że w ogóle go to nie obchodzi.

Tata zagaduje tamtą parę, pomagając im przedostać się głównym wejściem do pierwszego budynku, przez podwójne szklane drzwi. Z bliska wszystko wygląda jeszcze bardziej odpychająco: zakurzone lobby z kolejnymi szklanymi drzwiami po drugiej stronie wychodzącymi na coś w rodzaju podwórka. Nowy budynek wyróżnia się teraz jeszcze bardziej, gładkie szkaradzieństwo z kremowych płyt i lśniącego szkła. Na tle sąsiednich bloków wygląda rażąco dziwacznie.

Jake zamyka oczy i bierze głęboki oddech. Znów je otwiera i wyobraża sobie ulicę odmienioną cegła po cegle. Budynek jest tylko kolejną stertą materiałów czekającą, aż Jake ją przekształci i odbuduje według własnego projektu i…

– Chodź, rozejrzymy się! – Głos taty ściąga go z powrotem do przygnębiającej rzeczywistości.

Jake wchodzi po schodach i staje obok taty, który przytrzymuje stopą masywne drzwi.

– Słuchaj, wiem, że masz mi za złe, ale tym razem obiecuję, że to będzie ostatnia przeprowadzka. Zostaniemy w Los Angeles. Remont potrwa naprawdę długo, a wkrótce przybędą kolejne.

– Ty to zaprojektowałeś?

Tata szybko spuszcza wzrok, a potem podnosi głowę i patrzy na Jake’a.

– Tylko zarządzam projektem. Ale mamy jeszcze trzy budynki do odnowienia, a taki projekt może zająć i kilka lat. – Posyła Jake’owi lekki uśmiech. – Idziesz do liceum. Uznałem, że dobrze byłoby przestać się przenosić.

Jake kiwa głową, ale nie odpowiada. Przywykł już do przeprowadzek, do tego, że zawsze jest nowy w klasie. Trudno jest się z kimś zaprzyjaźnić, zwłaszcza jeśli nie wiadomo, jak długo się zostanie.

Lobby jest puste i ciemne, światło wpada jedynie przez podwójne drzwi z jednej i z drugiej strony przestronnego pomieszczenia. Jest niezwykle duże jak na budynek mieszkalny, a kiedy Jake wchodzi dalej, domyśla się przyczyny. Lobby prowadzi do ogromnej sali ze sfatygowanymi zakurzonymi meblami i z drzwiami, które wyglądają, jakby od dekady nikt ich nie otwierał.

ŚWIETLICA I OSIEDLE MIESZKANIOWE PACIFIC CREST

Napis widnieje na wyblakłej tabliczce wiszącej nad ogromnym malowidłem na ścianie. Popękana tabliczka się rozpada, ale sama ściana nadal jest jasna i wesoła. Budynki są tutaj pomalowane na kolor głębokiej akwamaryny, a scenki przedstawiają roześmianych ludzi spacerujących po parku, pływających w basenach i pracujących przy komputerach. Pośrodku malowidła rysunkowe słońce w ciemnych okularach uśmiecha się z góry do budynku, a za nim migoce ocean z wezbraną falą wymalowaną zamaszystym łukiem. Pozostałą część ściany zajmują niebieskie fale, żywo kontrastujące z resztą pomieszczenia: szarymi cegłami ustawionymi pieczołowicie jedna na drugiej, sztucznymi fikusami, takimi, jakie widuje się w biurowcach, gdzie mają dodawać przytulności. Drzewka pokrywa gruba warstwa kurzu, wszędzie pełno pustych stolików i krzeseł, a w kącie stoi zepsuty stół bilardowy. Wisi tam również ogołocona tablica z samotną kartką zatytułowaną „Zapisy na zajęcia”. Kartka jest pusta.

– Tak, obciach, wiem. Nie martw się, to wszystko będzie gruntownie odnowione. No bo: „sala informatyczna”? – Tata kręci głową. – Ależ to przestarzałe, nawet jak na moje czasy. Od wieków nikt nie postawił stopy w tym ośrodku. Trudno mieć pretensje, tu przecież nic nie ma.

Na sztalugach ustawiono zalaminowany plakat przedstawiający ukończone osiedle: wszędzie lśniące szkło i konstrukcje płytowe. Na obrazku trzy budynki górują nad wypielęgnowanym parkiem z dziwnymi rzeźbami ze szkła i stali. Świetlicę przy chodniku zastąpił ciąg eleganckich kawiarni i ekskluzywnych butików.

– No i o to mi chodziło! Czyż nie wygląda pięknie? – mówi tata, ruchem głowy wskazując plakat.

– Jasne, tato – zgadza się Jake, mocniej ściskając pasek plecaka.

Za lobby opuszczonej świetlicy i za kolejnymi szklanymi drzwiami czeka na nich bujny gąszcz krzaków, drzew i więdnących kwiatów. W środku osiedle jest tak samo nieciekawe i nijakie jak z zewnątrz i zupełnie nie przypomina soczyście zielonego parku, o którym opowiadał tata, gdzie Jake miał uprawiać sporty i poznawać przyjaciół. Jake rozgląda się i przewraca oczami. Odwraca się i chciałby stąd wyjść, ale nie ma dokąd. Wzdycha, spoglądając na wyświechtaną tabliczkę z napisem „MANAGER”, wiszącą na drzwiach mieszkania w przybudówce obok pierwszego budynku.

Beznadziejnie tu mieszkać, tuż przy ulicy i obok drzwi, przez które wszyscy wchodzą i wychodzą, myśli Jack. Przynajmniej my tu nie mieszkamy.

– Chodźmy! – woła tata i prowadzi Jake’a do nowiutkiego bloku.

Mijają znak z napisem „BASEN”, chociaż Jake nie widzi niczego z wyjątkiem zarośniętego płotu i jakichś drabinek w oddali wśród chwastów i koślawych drzew.

– Dobrze, że przyjechaliśmy akurat teraz. Zanim zacznie się szkoła, zdążysz poznać jakichś kolegów, co? – rzuca radośnie tata.

Jake rozgląda się po pustym podwórku i wzdycha. Tak. Świetne miejsce, żeby poznać kogoś nowego.

Przynajmniej będą mieć wi-fi.

Nowy budynek jeszcze pachnie świeżą farbą i czymś ostrym jak metal, z którego zbudowane są surowe filary w środku. Po krótkich poszukiwaniach znajdują windę i razem ze swoimi pudłami wjeżdżają na drugie piętro. Jake patrzy na podwórko z zewnętrznego korytarza łączącego drzwi do wszystkich mieszkań i zastanawia się, czy będzie głośno.

– No i jesteśmy! – Tata chwieje się i prawie upuszcza karton z napisem „KUCHNIA”, próbując wydobyć klucze z kieszeni. Opiera pudło na biodrze i otwiera drzwi. – Nasz nowy dom! Doskonale wykończony przez moich ludzi – oznajmia. – Pójdę do samochodu po resztę rzeczy. Potrzebujesz czegoś?

– Nie – odpowiada Jake i odstawia swoje pudło na podłogę. – A internet?

– Wszystko wskazuje na to, że jutro ktoś przyjdzie – wyjaśnia tata.

Super.

Pokój Jake’a to pusty kwadrat, taki sam, jak wiele innych pustych kwadratów wcześniej. W środku stoi nowiutki materac, jeszcze zapakowany w folię. Jake odstawia swoje pudło i podchodzi do materaca, popycha go. Materac z klapnięciem przewraca się na podłogę, odsłaniając stojącą za nim, niezmontowaną ramę łóżka. Jake wzdycha i wyciąga z kartonu prześcieradło. Nie to, które trzeba, ale na razie jest mu wszystko jedno. Naciąga je na materac i pada na niego z laptopem; plastikowa folia szeleści pod jego ciężarem. Później pościeli łóżko porządnie, kiedy już dotrze do niego, że jest wprawdzie w Los Angeles, ale daleko od oceanu, Disneylandu i w ogóle czegokolwiek fajnego.

A na dodatek nie ma internetu.

Jake wzdycha i sprawdza, która godzina. W Marylandzie pewnie nadeszła już pora obiadu, ale Danny i tak nie logował się ostatnio na ich wspólny serwer w Minecrafcie. Kiedy mieszkali niedaleko siebie, byli najlepszymi kumplami i pozostali w kontakcie, gdy Jake przeprowadził się do Chicago. Ale to było trzy przeprowadzki temu, a teraz widywali się rzadko, nawet w Minecrafcie. Zwykle Jake budował dla niego jakąś śmieszną niespodziankę albo odwrotnie, lecz to zupełnie nie przypominało czasów, kiedy planowali fantastyczne wyprawy, podczas których razem szukali twierdz.

Jest nadzieja, że niedługo będą mieć łącze. Jake może grać offline, ale kiedyś na pewno zechce popracować nad swoją ostatnią budowlą na ich serwerze. Za dużo czasu poświęcił na wydobywanie kwarcu na kopię rzymskiego Koloseum, by jej nie skończyć.

Jake kładzie się na brzuchu i uruchamia Minecrafta. Rozbrzmiewa znajoma muzyka, powitalne trele, wezwanie do radosnego oczekiwania, odkrywania i przeżywania. Jake wybiera tryb jednoosobowy i przegląda swoje starsze światy. Mógłby otworzyć któryś z nich i dobrze się bawić – na przykład ten z niedokończoną wieżą Eiffla albo ten, w którym wciągnęło go zaklinanie i zbierał najlepszą broń i zbroje, albo taki, w którym przewędrował całe kontynenty i odkrył twierdze oraz podwodne świątynie. Każdy z tych światów jest wyjątkowy. Nieważne, gdzie Jake się znajduje w prawdziwym świecie, w jakim jest mieście, do jakiej chodzi szkoły z jej nowymi zasadami, ludźmi i nowymi układami, które trzeba rozszyfrować – zawsze może liczyć na Minecrafta.

Tutaj zasady się nie zmieniają: z kłody zawsze wychodzą cztery deski, z czterech desek zawsze wychodzi stół rzemieślniczy i wszystko da się rozłożyć na podstawowe elementy. Tutaj Jake nad wszystkim panuje. Decyduje, co ma zostać, co nie, dokąd chce podróżować i jak ma wyglądać miejsce, w którym przebywa.

Jake klika „Stwórz nowy świat” i uśmiecha się. Jest w domu.

* * *

koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji

Warszawskie Wydawnictwo Literackie

MUZA SA

ul. Sienna 73

00-833 Warszawa

tel. +4822 6211775

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl

Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz